W drugą Niedzielę po Narodzeniu Pańskim czytamy po raz kolejny w tym świąteczny czasie Prolog Ewangelii św. Jana. Chcę zwrócić na końcową część tej perykopy, która wskazuje na wielkość daru przyniesionego czy dokonanego przez Boga w Jezusa Chrystusie jako wcielonym Słowie. Ta wielkość zostaje ukazana m.in. także przez zestawienie z darem, jakim było Prawo dane przez Mojżesza. To Prawo przecież oświeca drogi człowieka, jak to szczególnie jest wysławiane w Psalmach i jak to się dzieje w rzeczywistości wszędzie tam, gdzie człowiek w swojej ułomności odnosi się do tego Prawa i dokłada wszelkiego rodzaju wysiłków, by stosować się doń w swoim życiu. Na tle tego daru Prawa jawi się nowy dar: łaska. Tak oto formułuje św. Jan: 

Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali – łaskę po łasce.
Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza,
łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa
(J 1,16n). 

Gdy św. Jan mówi o pełności, odnosi się do Jezusa Chrystusa, jako Wcielonego Słowa, o którym św. Jan Chrzciciel dał następujące świadectwo: Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie. To Jezus był wcześniej od Jana jak odwieczne Słowo i Syn Ojca. To w Nim była i jest zawarta cała pełnia Bóstwa. To On daje nam ludziom dostęp do tej Pełni przez przedziwną drogę swego uniżenia w przyjęciu ludzkiego ciała. 

1. Co otrzymujemy?

Otrzymaliśmy łaskę po łasce. Przekład greckiego wyrażenia kai charin anti charitos może być rozumiany jako pewien ciąg łask, czyli jak to mamy w powyższym tłumaczeniu łaskę po łasce, lub łaskę za łaską, tzn. ciąg różnych łask i to w stopniu wstępującym, a więc coraz to większe łaski. Możemy też rozumieć to wyrażenie jako wskazujące na intensywność czy totalność: otrzymaliśmy łaskę w stopniu maksymalnym. Można to rozumieć następująco: otrzymaliśmy łaskę na miarę łaski Boga. Nie jest to jakakolwiek łaska i nawet nie chodzi o wyrażenie ciągu kolejnych wielkich łask, jakich oczekiwałby człowiek, lecz jest to łaska, której miarą jest sama dobroć i wierność Boga, a więc ostatecznie Jego miłość. Idąc tym tropem możemy to rozumieć także, że otrzymaliśmy łaskę, czyli miłość odpowiadającą mierze Bożej Miłości. Otrzymaliśmy miłość, która potrafi tak kochać, jak kocha Bóg.

Takie pojmowanie tego wyrażenia pozwala nam lepiej rozumieć dalszą część wypowiedzi św. Jana, czyli odniesienie do Prawa danego przez Mojżesza i łaski i prawdy przyniesionych przez Jezusa Chrystusa. Jest to zestawienie dwóch ekonomii zbawienia.

Pierwsza, wynikająca z Prawa, była wielkim darem, który wskazywał człowiekowi drogi Boże. Człowiek przyjąwszy ten dar Prawa, czynił wysiłki by dostosować swoje życie do wskazań i wymogów Prawa. Kto kroczył drogami Prawa, prowadził życie szlachetne i zdążał ku Bogu, ku spotkaniu się z Jego Wolą i coraz to doskonalszym poznaniu Go jako Pełni Mądrości i Życia. Na różny sposób człowiek się borykał w chodzeniu drogami Prawa i bywało też, że interpretował je i wypełniał je tak bardzo jako Prawo, że ważniejszym okazywało się samo Prawo niż Prawodawca czyli Bóg Dawca życia. Pan Jezus wielokrotnie Będzie to wypominał faryzeuszom i uczonym w Piśmie.

Dlatego jest mowa o drugiej, o nowej ekonomii – ekonomii łaski.  

2. Łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa

Oto nowa ekonomia. Ekonomia łaski. Całkowitego daru. Objawienie się takiej Miłości Boga, która tak dalece oddaje się człowiekowi, że za niego się wydaje. Wydaje się aż do absurdalnej śmierci na krzyżu. Jest to prawda Boga i prawda człowieka. Bóg tak kocha człowieka, który w grzechu stanął przeciwko Bogu, że ze swej bezinteresownej miłości pozwala człowiekowi siebie ukrzyżować, żeby móc mu przebaczyć i aby w ten sposób człowiek poznał dar, na który wcale nie zasłużył i którego żadnym swoim wysiłkiem nie zdobył i nawet nie byłby w stanie pomyśleć, że taki dar jest możliwy.

Pomyślmy: Ktoś pozwala na to, abym go ukrzyżował, po to aby dać mi okazję poznania jego miłości w przebaczeniu. Jest to ogrom daru łaski, którego miarą, oczywiście negatywną, jest mój grzech, moje bycie przeciwko Bogu. To wszystko po to, aby poznał tę bezmierną miarę łaski, i mógł się nawrócić już nie z musu czy z konieczności, lecz dlatego, że poznałem kogoś, kto mnie bezgranicznie i bezwarunkowo kocha. To zapowiadał prorok Jeremiasz (zob. 31,31-34)

Naturalnie, ja mogę stale tę miłość odrzucać i nią gardzić. Ona nie zmęczy się tym, by mi przebaczać. Naturalnie, jak długo żyję.

Kto to rozumie i tego doświadczy, dla niego już nie pozostaje nic innego jak nawrócić się całym sercem do Tego, który go tak ukochał. To nawrócenie nie jest już wynikiem ludzkiego wysiłku i ludzkich kalkulacji, nie jest też skutkiem lęku przed sądem i potępieniem, lecz jest owocem poznania łaski. Jest owocem działania wydającej się dla człowieka i za człowieka Miłości Boga objawionej w Chrystusie Jezusa. Łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa.  Można to rozumieć: Naprawdę łaska przyszła jedynie przez Jezusa Chrystusa.

3. Objawienie Boga Ojca

W zakończeniu Jan Ewangelista mówi: Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył (1,18). Nie jest to teoretyczne pouczenie, lecz praktyczne wprowadzenie w znajomość Ojca (jest użyte słowo greckie mówiące o wyprowadzaniu czy wprowadzaniu w coś/kogoś). Ten, który jest w łonie Ojca, daje także nam miejsce czy przestrzeń w tymże łonie Ojca, w tej znajomości Ojca.

Obyśmy byli w stanie przyjmować to, co Pełnia Jezusa Chrystusa, jako objawienie Miłości Ojca nam daje.

Aby móc przyjmować z tej pełni konieczne jest zgadzanie się na to, że będziemy pozbawiany naszych pozornych napełnień, naszych pozornych satysfakcji, naszych pozornych czy nawet słusznych zasług i praw. Nie możemy mieć udziału w pełności łaski i zachować naszych praw dla siebie, naszych roszczeń i pretensji.

Dlatego tak trudne jest przyjmować łaskę i żyć w łasce. Tak trudno przyjmować miłość, która odpowiada Bożej Miłości. Czujemy bowiem, że poznawszy tę Miłość, nie pozostaniemy dla siebie. To jednak nie zawsze nam odpowiada. Oto dar i wyzwanie. Stale jest przed nami i dla nas szansa, byśmy z pełności Jego otrzymywali . . .

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

34 komentarze

  1. …/Bóg/ nie zmęczy się tym, by mi przebaczać…
    proszę powiedzieć, czy istnieje miara łaski i miara grzechu, po której Bóg się wycofa? Wiem, że brakuje mi wiary w bezgraniczne miłosierdzie, ale rownież boję się, by zuchwale nie nadwerężać Bożego zaufania.
    Jest mi bardzo trudno setki razy przepraszać za te same grzechy. Przepraszam, choć nie wierzę w swoje nawrócenie. Czy taka postawa jest właściwa?…
    Dziekuję za dotknięcie mnie swoim słowem…
    janusz franus

    #1 baran katolicki
  2. Ja też mam pytanie.
    „Naturalnie, ja mogę stale tę miłość odrzucać i nią gardzić. Ona nie zmęczy się tym, by mi przebaczać. Naturalnie, jak długo żyję.”
    Wiem, po śmierci nie mam już możliwości się nawrócić.
    Ale czy to znaczy, ze nagle Bóg przestaje mnie kochac?

    #2 basa
  3. 1. Januszu, w nawróceniu wg mnie nie chodzi o to czy wierzę, czy nie w taką możliwość. Nawrócenie jest – jak pisze Ks. Bp – „owocem poznania łaski”.
    Przekonuje mnie zdanie, że gdy poznam Kogoś, kto mnie kocha bezwarunkowo i bezgranicznie, kto daje mi do zrozumienia, że wszystko mi wybaczy – po prostu CHCĘ BYĆ Z NIM.
    … ale…
    2. „poznawszy tę Miłość, nie pozostaniemy dla siebie. To jednak nie zawsze nam odpowiada”
    To wielka prawda. Od kiedy zbliżam się do tej Miłości, zdaję sobie coraz bardziej sprawę z tego, że muszę zmieniać swoje relacje z innymi. Być dla nich znakiem, że jest możliwe wybaczanie, że można kochać bezgranicznie i bezwarunkowo. A to nie tylko „nie zawsze” ale „często” mi nie odpowiada. Czuję się bowiem wykorzystana (przez syna, męża…), a tego nie lubię…
    Widzę równocześnie, że moja pooowooolnaaa zmiana jest zauważana, a to daje mi ogromną radość i jest zachętą do „nie pozostawania dla siebie”.
    Pozdrawiam 🙂

    #3 julia
  4. Ks. Biskupie – pytanie nie wiązane z tematem wyżej, ale ostanio pojawiło się w rozmowie między userami… a dotyczy błogosławieństwa końcowego Mszy św… Czy winno być ono udzielane (poprawnie) od ołtarza, czy jak to czyni wielu ks od ambonki? De facto w OWMR nie ma słowa na ten temat.

    #4 morszczuk
  5. Tak się zastanawiam,czy człowiek jest kiedykolwiek „dla siebie”?

    #5 Ka
  6. …#3Julio,jest jednak grzech,który nie będzie wybaczony,zobacz:Mt 12:31-32 – „Każdy grzech i bluźnierstwo będzie ludziom odpuszczone, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone.”o co tu chodzi?.Czy bluznierstwo przeciwko Duchowi Świętemu to miara łaski i miara grzechu?…janusz franus

    #6 baran katolicki
  7. …czy warunkiem Bożego przebaczenia jest moje „PRZEPRASZAM”?…Pozdrawiam Was…janusz franus

    #7 baran katolicki
  8. #6. baran katolicki
    KKK opisuje jasno: „Miłosierdzie Boże nie zna granic, lecz ten, kto świadomie odrzuca przyjęcie ze skruchą miłosierdzia Bożego, odrzuca przebaczenie swoich grzechów i zbawienie darowane przez Ducha Świętego. Taka zatwardziałość może prowadzić do ostatecznego braku pokuty i wiecznej zguby”.

    Grzech ten popełnia człowiek, który broni rzekomego prawa do trwania w złu, w grzechach i odrzuca Odkupienie. Pozostając zamknięty w grzechu, uniemożliwia ze swej strony nawrócenie, a więc i odpuszczenie grzechów, które uważa za nieważne. Grzech przeciwko Duchowi Świętemu to mocne, wewnętrzne zamknięcie w człowieku na to, z czym przychodzi do niego Chrystus – na łaskę przebaczenia. Więc to nie Bóg nie odpuszcza mu grzechów, ale człowiek tak mocno zamyka się w sobie, że Bóg nie ma do jego serca dostępu.
    Reasumując: warunkiem przebaczenia jest decyzja woli człowieka o powrocie do Boga. Miłosierdzie Boże jest nieskończone, ale nie jest absurdalne… skoro obdarzył człowieka wolnością woli, nie będzie go „na siłę” uszczęsliwiał.

    #8 morszczuk
  9. #6
    Mt 12, 31-32
    „Miarą” łaski jest nasza zgoda na nią. Fragment z Mateusza oznacza ni mniej ni więcej tylko to, że łaska Boga nie zna granic (miary) i tylko my możemy jej nie przyjąć – co jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu. Każdy grzech, z którym zwrócimy sie do Jezusa będzie odpuszczony, ale grzech z którym się do niego nie zwrócimy nie będzie miał „szansy” być odpuszczony…

    #9 Mateusz
  10. #6 Januszu, dokładam jeszcze 3 grosze:
    „Krótko ujmując, można powiedzieć, że grzech przeciwko Duchowi Świętemu ma miejsce wtedy, gdy w człowieku jest dominujące przekonanie, że NIE POTRZEBUJE PRZEBACZENIA GRZECHÓW. Jedną z podstawowych ról Ducha Świętego jest właśnie przebaczenie. Jak przebaczyć komuś, kto uważa, że nie potrzebuje przebaczenia?
    1. „Kto przyzna się do Mnie, do tego przyzna się Syn Człowieczy”. Wiemy jak to jest trudne, wiemy jak to jest inne od nas. Dlatego Pan Jezus mówi, że każdemu, kto mówi słowo przeciw Synowi Człowieczemu – czyli przeciw tej rzeczywistości (Syna Człowieczego idącego na ukrzyżowanie), bo ta rzeczywistość go bulwersuje, jest zbyt trudna, nie pasuje mu – zostanie odpuszczone. Jeśli więc tobie dzisiaj taka wizja Jezusa, Syna Człowieczego nie odpowiada, to oczywiście nie jest dobrze, ale to nie jest jeszcze tragiczne. Bo ten Syn po to przyszedł, żeby na sobie uświadomić nam, jak daleko Bóg nam przebaczył. I to jest prawda. On otwiera przed nami drogę, żeby do tej prawdy się przyznać. Uwarunkowani różnymi siłami zewnętrznymi i zależnościami wewnętrznymi możemy jednak wobec tej prawdy stawać w bezradności i mówić, że ja tego dzisiaj nie potrafię, dzisiaj nie rozumiem czy dzisiaj nie chcę, ale nie wykluczasz tego w sensie absolutnym. To nie zamyka jeszcze drogi do przebaczenia, bo Jezus jest po to, żeby nam przebaczać i chce przebaczać.
    NATOMIAST, JEŚLI POWIEM, ŻE JA TEGO W OGÓLE NIE CHCĘ, ŻE TO JEST NIEPRAWDA i ZAMKNĘ SIĘ W SOBIE NA PRZEBACZENIE, będzie to grzeszna postawa, opór przeciw Duchowi: „Kto bluźni przeciwko Duchowi Świętemu, temu nie będzie przebaczone” (zob. Mk 3,29). BLUŹNIERSTWO BOWIEM TO swoisty sposób wykluczenia. Na tym polega ZAMKNIĘCIE SIĘ W OGÓLE NA WSZYSTKO, CO POCHODZI OD BOGA. Jeśli w swojej nędzy chcesz, żeby któregoś dnia ten krzyk twojego braku został dotknięty mocą Ducha Świętego, to wszystkie grzechy będą ci przebaczone. Jeśli natomiast zamkniesz swoje łono, łono swojej rzeczywistości, albo stale będziesz chciał żyć w innej rzeczywistości i będziesz chciał, żeby Duch Święty tam nie wkroczył i nie działał, to będziesz właśnie popełniał grzech przeciwko Duchowi Świętemu. Tego Bóg nie może przebaczyć”- Ks. Bp Zb. Kiernikowski
    Pozdrawiam 🙂

    #10 julia
  11. To ja dodadam jeszcze jeden grosz…
    Duch Święty został posłany aby przekonać świat o grzechu – kto więc nie przyjmuję tej prawdy sprzeciwia się Duchowi Świętemu. Stąd może Jezus nazwał ten „grzech” przeciwko Duchowi Świętemu, gdyż polega on na tym, że nie uznajemy swojej grzeszności, a co za tym idzie nie widzimy potrzeby skorzystania z łaski przebaczenia.

    #11 Mateusz
  12. Nie pamiętam ,ale gdzieś przeczytałam ,że Pan Bóg daje szansę człowiekowi jeszcze w ostatniej chwili życia /niezależnie jak umiera -w śnie , w wypadku/ opowiedzenia się „za lub przeciw „.
    Tak sobie pomyślałam ,że tak naprawdę to każdy dostaje szansę zbawienia za wyjątkiem zatwardziałych grzeszników ,czyli jak wynika w powyższych dyskusji grzeszących przeciwko Duchowi Świętemu.
    A może się mylę albo żle zrozumiałam.
    pozdrawiam

    #12 Tereska
  13. #1Januszu
    Dla mnie również słowo „przepraszam” nie oddaje wystarczająco tego, co chciałbym podczas spowiedzi wyrazić. Oprócz bowiem żalu za popełnione grzechy chcę otworzyć sie na działanie Ducha, aby zmieniał we mnie, na przyszłość, pokrzywione myślenie i postępowanie. Gdy rzeczywiście wyrażam na to zgodę, to moje postępowanie sie zmienia, mogę to stwierdzić, bo w momencie kryzysu, taką samą postawę jestem w stanie przyjąć. Jeśli jednak tylko mechanicznie wymieniam przewinienia – nic wtedy nie działa. Jest to bezproduktywne powtarzanie. Warto zauważać u siebie i takie i takie sytuacje. I prosić o dobrą spowiedź. Ufam, że Bóg w nie straci cierpliwości (o ile tak można powiedzieć) i dopóki będę się do niego zwracał o pomoc, będzie mi ją proponował.

    #13 grzegorz
  14. Rzeczywistość opisana powyżej dotyczyła również mojego życia. „Praktykowanie grzechu” tak zobojętniło moje sumienie, że ma nędzna dusza była „głucha” na wezwanie do powrotu:

    Daniela 13:56  Odesławszy go rozkazał przyprowadzić drugiego i powiedział do niego: Potomku kananejski a nie judzki, piękność sprowadziła cię na bezdroża, a żądza uczyniła twe serce przewrotnym.

    Pamiętam jak wielokrotnie obiecywałem Bogu, sobie i braciom ze wspólnoty, że tym razem „będę chodził Jego drogami”. Niemoc i bezsilność wobec własnych słabości zawsze łamała te postanowienia.
    Aż dotarłem do progu wytrzymałości psychicznej. Zdawało mi się, że nie ma już dla mnie zbawienia. Trwałem w tym „kołowrocie” grzechu kilka lat. Duchowo nie istniałem, takie przynajmniej odnosiłem wrażenie. Totalna rozpacz i utrata wszelkiej nadziei. Był to stan określany „samopotępieniem”.

    Psalmów 53:2  Mówi głupi w swoim sercu: Nie ma Boga.

    Przypowieści Salomona 26:11  Jak pies do wymiotów powraca, tak głupi powtarza szaleństwa.

    I z takiej sytuacji, po ludzku, już niemożliwej, znalazłem wyjście.Ta droga ucieczki to bezsenne noce pełne jęków żalu, skruchy i smutku po utraconym, zdradzonym przyjacielu… nie rozważałem nad swoją „niewiarą” czy niemocą. Porzuciłem myśli o nawróceniu. Opłakiwałem własną „duchową śmierć”. Kiedy o tym pomyślę… to było dla mnie trudne doświadczenie. Nieprzyjemne i mroczne.

    Ozeasza 2:16  Dlatego chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej do serca.

    Po kilku tygodniach po prostu „wstałem” i od tej pory korzystam jak tylko mogę z daru przebaczenia. Staram się widzieć ludzi „Bożymi oczami”. W każdym dostrzec Chrystusa ukrzyżowanego. Któremu tak długo kazałem na siebie czekać.

    Zaraz po tej „epoce płaczu” przyszło poznanie. Że to co mi się przytrafiło zdarzało się też innym. Znajomy biblista określa to mianem „klucza Dawida”.

    Psalmów 77:4  Jęczę, gdy wspomnę na Boga, duch mój słabnie, kiedy rozmyślam.

    Psalmów 51:19  Moją ofiarą, Boże, duch skruszony, nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym.

    Izajasza 57:15  Tak bowiem mówi Wysoki i Wzniosły, którego stolica jest wieczna, a imię Święty: Zamieszkuję miejsce wzniesione i święte, lecz jestem z człowiekiem skruszonym i pokornym, aby ożywić ducha pokornych i tchnąć życie w serca skruszone.

    Dawid, ulubieniec Boga, potrafił zawsze wzbudzić w sobie żal za odstępstwo od Pana. Zamordował swojego sługę Uriasza, aby zawładnąć ciałem jego żony-Batszeby:

    2 Samuela 12:9  Czemu zlekceważyłeś słowo Pana, popełniając to, co złe w Jego oczach? Zabiłeś mieczem Chetytę Uriasza, a jego żonę wziąłeś sobie za małżonkę. Zamordowałeś go mieczem Ammonitów.
    12  Uczyniłeś to wprawdzie w ukryciu, jednak Ja obwieszczę tę rzecz wobec całego Izraela i wobec słońca.
    13  Dawid rzekł do Natana: Zgrzeszyłem wobec Pana. Natan odrzekł Dawidowi: Pan odpuszcza ci też twój grzech – nie umrzesz,
    14  lecz dlatego, że przez ten czyn odważyłeś się wzgardzić Panem, syn, który ci się urodzi, na pewno umrze.
    15  Natan udał się potem do swego domu. Pan dotknął dziecko, które urodziła Dawidowi żona Uriasza, tak iż ciężko zachorowało.
    16  Dawid błagał Boga za chłopcem i zachowywał surowy post, a wróciwszy do siebie, całą noc leżał na ziemi.

    Kiedy zdajemy sobie sprawę z naszego „duchowego bankructwa” i nasze serce rozpada się na kawałki Chrystus może już w nas zwyciężać. Zwycięża rozpacz, cierpienie i każdy, nawet największy grzech. Nie ma żadnej miary łaski czy miary grzechu. Nasze grzechy toną w odmętach boskiej niepamięci:

    2 Królewska 20:5  Wróć i powiedz Ezechiaszowi, władcy mojego ludu: Tak mówi Pan, Bóg Dawida, twego praojca: Słyszałem twoją modlitwę, widziałem twoje łzy. Oto uzdrawiam cię: trzeciego dnia pójdziesz do świątyni Pańskiej

    Hebrajczyków 8:12  Ponieważ ulituję się nad ich nieprawością i nie wspomnę więcej na ich grzechy.

    Izajasza 1:18  Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie! – mówi Pan. Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone jak purpura, staną się jak wełna.

    Izajasza 54:8  W przystępie gniewu ukryłem przed tobą na krótko swe oblicze, ale w miłości wieczystej nad tobą się ulitowałem, mówi Pan, twój Odkupiciel.

    Dlatego ilekroć ogarnia mnie pokusa, uciekam do Boga całym sercem:

    2 Kronik 16:9  Albowiem oczy Pana obiegają całą ziemię, by wspierać tych, którzy mają wobec Niego serce szczere.

    Nigdy nie doświadczyłem zawodu w tej materii. Pan jest przy mnie w każdej próbie i pokusie. Zwyciężam. Przecieram oczy ze zdumienia i ponownie zwyciężam.

    Jeśli określiłeś sam siebie mianem „barana” katolickiego, to ja muszę siebie nazwać „osłem” katolickim. Prawdziwym uparciuchem, onagerem biblijnym.

    Rodzaju 16:12  A będzie to człowiek dziki jak onager: będzie on walczył przeciwko wszystkim i wszyscy – przeciwko niemu; będzie on utrapieniem swych pobratymców.

    Nasz upór, nasz „twardy kark”, nie jest dla Ducha Świętego murem nie do przebicia. Wołaj o ducha pokuty. Wierzę całym sercem, że Pan Jezus mnie „osiodła” i w triumfalnym pochodzie wprowadzi do Jerozolimy niebieskiej.

    Zachariasza 9:9  Raduj się wielce, Córo Syjonu, wołaj radośnie, Córo Jeruzalem! Oto Król twój idzie do ciebie, sprawiedliwy i zwycięski. Pokorny – jedzie na osiołku, na oślątku, źrebięciu oślicy.

    Mateusza 21:5  Powiedzcie Córze Syjońskiej: Oto Król twój przychodzi do Ciebie łagodny, siedzący na osiołku, źrebięciu oślicy.

    #14 Michael
  15. …dziekuje Wam za trafne odpowiedzi…Pozdrawiam…janusz franus

    #15 baran katolicki
  16. Każdy człowiek dorosły , jest odpowiedialny za swoje czyny i poprzedzające je myśli. Chrześcijanie / chyba w większości?/ mają świadomość popełnionych grzechów, które to szczególnie /osobiście /dostrzegam przy rachunku sumienia ,przy modlitwie wieczornej i przed spowiedzią. Wiem z doświadczenia, że nie każdy katolik jest świadomy swoich grzechów – po prostu ich nie dostrzega. Czy w takich przypadkach, popełnia grzech przeciwko Duchowi Świętemu?
    Czy Św.Paweł też występował przeciwko Duchowi Świętemu, kiedy prześladował chrześcijan?
    Czy nieświadomość, co jest miłe Bogu w postępowaniu człowieka – katolika, a co nie, jest też grzechem zaniedbania przeciwko Duchowi Świętemu?
    Doświadczam, jak bardzo ważna jest świadomość własnej grzeszności i jednocześnie piękna przebaczającej Miłości Bożej, Bożej łaski..
    Stanęłam w pewnym czasie przed Bogiem jako pragnąca nie zasmucać wiecej oblicza Bożego swoimi grzechami…ale jestem osobą grzeszną mimo woli bycia bez grzechu. Dzieje się to przez moją spontaniczność i szybkość działania oraz mowy często nie przemyślanej w odpowiednim czasie…
    Kiedy po raz pierwszy uświadomiłam sobie jakim cudem dla człowieka jest sakrament spowiedzi i Miłosierdzie Boże, darmowo wybaczające każde ludzkie najcięższe grzechy, jakim cudem jest „wybielająca moc „szczerej spowiedzi, każdego serca – od tego momentu „weszłam” w proces nawracania się co wiąże sie również ze zmianą swojej świadomości przez rozważanie Słowa Bożego i przeglądanie się w Nim jak w zwierciadle.
    Konsekwencją tegoż widzenia siebie w „Zwierciadle Słowa” jest dla mnie stawanie w prawdzie o samym sobie i chęć zmiany tego,na co mam wpływ i pogodzenie sie z tym, na co nie mogę mieć wpływu czyli zgoda na wolę Bożą.
    Dziękuję Panu Bogu za wszelkie wielorakie łaski, którymi jestem obdarowywana…dziękuję za każdy dzień i za wszystko, co ten dzień ze sobą przynosi…
    Szczerze powiem,że wszelkie trudne chwile, uświadamiają mi jak bardzo potrzebuję oparcia w Bogu Ojcu, w Jego Synie i Duchu Świętym, by „wejść” w pojednanie z bliżnim / z mężem, dziećmi, przyjaciółmi czy znajomymi/
    Po burzy zawsze u mnie przychodzi piękna pogoda, bo wiem i doświadczam tego, że Pan wyprowadza mnie na swoje pastwisko…do domu budowanego na skale…
    W stawaniu w prawdzie dopomaga mi moja wspólnota, za którą nie przestanę Panu Bogu dziękować…
    Serdecznie pozdrawiam

    #16 Jowita
  17. Dość pilnie czytam rozważania Księdza Biskupa i komentarze do nich. Wydaje mi się, że powstało takie „kółko wzajemnej adoracji”, które adoruje Księdza Biskupa i popisuje się swoją znajomością Biblii, ale najczęściej jest to bicie piany. Nie chcę nikogo obrazić, ale zakrawa to nieco na obłudę. Nawrócenie, skrucha dokonuje się w człowieku; to sprawa między człowiekiem i Bogiem, Bogiem i człowiekiem. Można się tym dzielić w szczególnych okolicznościach,ale czy na forum publicznym takie wywnętrznianie się jest przekonywujące? Być może. Mnie jednak nie przekonuje, bo przypomina mi to postawę faryzeusza – jestem lepszy od tej reszty, która nic nie rozumie. Dosyć krytycznych uwag.

    Chyba nie zrozumiałem stwierdzenie Księdza Biskupa: „tego Bóg nie może wybaczyć”. Bóg jest Wszechmocny, a przebaczenie uzależnił od skruchy grzesznika. Gdzie nie ma skruchy,nie ma przebaczenia – i to jest chyba grzech przeciwko Duchowi Świętemu.
    I takie hura miłujmy się, kocham cię bracie, kocham cię siostro, co ma miejsce w neokatechumenacie jest chyba mało autentyczne.
    Takie są moje przemyślenia, pewnie niesłuszne, ale ja nie umiem w ten sposób postępować, bo wydaje mi się, że miłość nie znosi poczucia sprawiedliwości zarówno do Boga,jak i do ludzi.

    niepoprawny i grzeszny

    #17 longin
  18. longin
    Dzięki za wpis!

    #18 grzegorz
  19. Longinie
    Nie wiem czy miałeś okazję obserwować wspólnotę neokatechumenalną od środka czy tylko na zewnątrz. Jeśli we wspólnocie nie ma „miłości w wymiarze krzyża” jak to się określa na Drodze, to nie jest to jeszcze wspólnota neokatechumenalna. Miłość ta jest trudna, kosztuje krzyż, wymaga przyjęcia brata takim jaki jest, ze wszystkimi uciążliwościami, wadami, grzechami. Jeśli jest tylko słodko i miło to jest to nieautentyczne, tak jak piszesz. Ale aby kochać autentycznie trzeba trzymać się Tego, który pokazał prawdziwą miłość, na krzyżu, bo sami z siebie nie potrafimy tak kochać. Ja ciągle tego doświadczam w moim życiu. Jako osoba, którą Pan Bóg otacza ze wszystkich stron, jestem nadal oporna na Jego działanie, ale widzę że On rozmiękcza moją „skorupę” i pozwalam Mu się prowadzić. I znowuż przyznam ci rację że świadectwem wiary jest pokazanie jak Bóg mnie ratuje z sytuacji grzechu, a nie pokazanie że jestem lepsza, choć ja nie mam takiego odczucia co do osób tu piszących. Podziwiam raczej ich zapał. Pozdrawiam wszystkich i życzę otwarcia na działanie Ducha Świętego w tym roku i całym dalszym życiu, czego i sobie życzę.
    Alicja

    #19 Alicja
  20. Myślę o postawie faryzejskiej na tym blogu i uwagach longina.
    Jeśli za taka postawę rozumieć rozdwojenie/dysonans pomiedzy wnętrzem, myśleniem prawdziwym, rzeczywistym a postawą na zewnątrz która zaprzecza prawdziwej ale ukrywanej, to jej zaprzeczeniem jest właśnie „wywnętrzanie się”.
    Pomijając pejoratywną konotacje tego wyrazu, można użyć wyrazu „otwartość”.Im bardziej jestem otwarty tym mniej dwulicowy.
    Jeśli chodzi o adorowanie Ks.Biskupa nie wykluczam,że takie motywacje mogą mną również kierować.Zwłaszcza, że otwarcie nie chciałbym sie do tego przyznawać więc może je sam przed sobą ukrywam.Postaram sie w związku z tym być w tej kwestii szczególnie czujny i prosić Boga o rewizję mojej postawy.
    Nie oznacza to jednak, że ze wstydu czy jakiejś daleko posuniętej ostrożności zaprzestanę się wypowiadać, jeśli czuję że mogę to zrobić.Uczymy sie przecież czytać wypowiedzi, choćby nam nieodpowiadały.Aby były szczere.

    #20 grzegorz
  21. Bywam na tym blogu od czasu do czasu, najczęściej z zainteresowania interpretacją Ewangelii przez Księdza Biskupa. Daje mi to bardzo wiele w odniesieniu do mego życia. Rzadko wypowiadam się na tym blogu, ale odnoszę zupełnie inne wrażenie niż longin. Widzę tutaj raczej wspólnotę ludzi, którzy nawzajem się umacniają w wierze, którzy sobie pomagają. Nie są doskonali (i chyba się za takich nie mają), ale poszukują czegoś więcej niż tylko to, co otrzymują w tradycyjnym duszpasterstwie. pozdrawiam

    #21 sympatyczka
  22. …#17,longin… kocham cię bracie, kocham cię siostro…to nic innego jak:jestem twoim sługą a ty jesteś moim panem…pozdrawiam Cię i zapraszam do naszego kółka…janusz franus

    #22 baran katolicki
  23. #17 longin,
    Twój wpis spowodował, że zastanowiłam się, co z tego, co napisałeś jest prawdą o mnie…
    1. czy jestem w „kółku wzajemnej adoracji”?
    Prawdą jest, że to, co pisze Ks. Bp do mnie przemawia i dlatego chce mi się do tego odnosić. Czy to jest adoracja? – ja nazwałabym to prostotą.
    2. czy popisuję się znajomością Biblii?
    Raczej teksty Ks. Bpa motywują mnie do poznawania Biblii.
    3. czy biję pianę, czy jestem obłudna?
    Piszę prawdę, choć tylko o pewnym wycinku mojego życia – nie o całym życiu. Stąd może to wrażenie obłudy?
    4. czy jestem faryzeuszem, wywyższam się?
    To ciężkie oskarżenie…
    Gdybym tu nie pisała, nie musiałabym się dziś nad tym zastanawiać – taka refleksja jest dla mnie dobra…
    5. czy pisać o swoim przeżywaniu nawrócenia?
    Czytając świadectwa innych przekonuję się, że choć się nie znamy – mamy podobne problemy. Świadomość tego pomaga mi w moim nawróceniu. Być może (?) moja historia pomoże komuś innemu…

    Pozdrawiam 🙂

    #23 julia
  24. Witajcie! Cieszę się, żeście mnie dostrzegli i jestem wdzięczny za wszelkie odniesienia na mój wpis. Nie znam Drogi Neokatechumenalnej od wewnątrz. To fakt. Raz jeden byłem na liturgii sprawowanej przez Księdza Biskupa w Kaplicy Cudownego Obrazu na Jasnej Górze właśnie dla wspólnot neokatechumenalnych i nie zachwyciłem się tym co widziałem i słyszałem. Może jestem już za stary!Miałem kiedyś pragnienie uczestniczenia w konwiwencji w jednej z diecezji, ale opiekun tego spotkania jakoś nie usłyszał mojej prośby. Konwiwencja odbywała się od piątku wieczorem do niedzieli włącznie.Całe spotkanie odbywało sie w salce 10 metrów od kościoła (łącznie z Eucharystią) i zdziwiło mnie to. Nasz Ksiądz Biskup cały program swego posługiwania w diecezji związał z neokatechumenatem i czasami odnoszę wrażenie, że „przymusza” da zawiązywania tych wspólnot z różnym skutkiem. Daje się jednak zauważyć, że promuje tych kapłanów,którzy rzeczywiście je tworzą, bądź pozorują ich istnienie w swoich parafiach. Dzwonek alarmowy odezwał się we mnie, gdy w listopadzie zorganizowano rekolekcje dla kapłanów w Seminarium Duchownym, a potem tryumfalnie ogłoszono, że aż 60 kapłanów wzięło udział w konwiwencji. No i pokazano zdjęcia uczestników na stronie diecezjalnej. Jeśli Ksiądz Biskup rzeczywiście sądzi, że oni wszyscy byli zainteresowani Drogą, to współczuję. O poszczególnych uczestnikach mówił tu nie będę.Jeśli boli to co napisałem, przepraszam. Nie taki jest mój zamiar.
    Sam potrzebuję nawrócenia, dość pilnie rozmyślam nad treścią katechez Księdza Biskupa, ale jak skonfrontuję to z rzeczwistością, to coś mi zgrzyta, jak piasek w trybach. Pewnie to moje duchowe lenistwo, które nie chce dopuścić do „zaparcia się siebie”, do „wzięcia krzyża”. Bo podpowiada mi: po co masz to robić, po co masz się zmagać. Zobacz ten i tamten ułożył sobie całkiem wygodnie życie, uwił gniazdko, zdobył ( godziwie lub niegodziwie) to, co chciał, ani myśli o zerwaniu ze złem, które pleni się w jego życiu od samego początku, aż do tej chwili, popłynął sobie na „fali”, obsypany jest honorami, dostojeństwami ku zgorszeniu innych. I wszystko ok. Więc jak to się ma do nawrócenia?

    No dosyć tych smętków. Pomódlcie się za mnie. Bardzo tego potrzebuję!
    niepoprawny i grzeszny

    longin

    #24 longin
  25. #24
    Ja mam pewne (niewielkie) doswiadczenia w pracy z kapłanami i zauważyłem różne postawy. Najlepiej widać to podczas spotkań w małych grupach – mówię tu o programie „Chrzest w życiu i misji Kościoła”. Raz trafiła mi się grupa z czterema kapłanami. Żaden z nich nie potrafił /nie chciał/ nie umiał wejść w myślenie proponowane w tym programie. Łatwiej było osobom świeckim. Natomiast u mnie w parafii jest naprawdę bardzo dobrze i księża robią wiele z serca.

    #25 grzegorz
  26. Drogi Longinie!
    Po co masz się zmagać? Z miłości do Pana. Bardzo często w rozmowach z ludźmi słyszę zarzuty siania zgorszenia przez wierzących, ludzi Kościoła, księży. Mówię wtedy, że to jak zachowują się inni, to nie jest dla mnie usprawiedliwienie. To że większość tak robi, i że jest to uznawane za normalne, nie jest dla mnie żadnym argumentem. To ja mam się nawracać i jeśli będę to robić, to może pociągnę innych, a może nie, to już nie tylko ode mnie zależy. Mam w rodzinie dorastających siostrzeńców, z którymi staram się rozmawiać o trudnych sprawach. Czasami robi się z tego dyskusja, czasami katecheza. Ostatnio podziękowali mi za to. Oznacza to, że jest to dla nich potrzebne i ważne. Dlatego podkreślam już nie po raz pierwszy tutaj, że bardzo ważny jest przekaz wiary dzieciom. To się robi w rodzinach, które są na Drodze, to jest chyba największy owoc Drogi.
    Uważam, że brak tego przekazu wiary (nie w sensie tylko wiedzy i praktyk, ale też przykładu życia) jest największym problemem w Kościele w Polsce i na świecie. Jan Paweł II wiele razy powtarzał do młodych, że są przyszłością świata i Kościoła. Aby mieć co przekazać, trzeba mieć w sobie wiarę, i to dojrzałą. Wspólnota pomaga mej wierze dojrzewać. A naszemu zacnemu Pasterzowi nie można zarzucać i mieć za złe tego, że chce się dzielić ze swymi diecezjanami dobrem, którego doświadczył, którego owoce widział, widzi i docenia. Gdyby tego nie robił to byłoby dziwne. I myślę że nie doceniasz Longinie tych księży, którzy uczestniczyli we wspomnianej kowiwencji. Mnie osobiście wcale już nie bulwersuje opór przeciwko Neokatechumenatowi. Każde nowe wyzwanie powoduje taką reakcję, tak było zawsze w historii Kościoła. Będę się modlić za ciebie. Pozdrawiam blogowiczów i zachęcam do dzielenia się swymi doświadczeniami i myślami. To co robicie tutaj, jest dla mnie pomocne i jak piszą inni dla nich też. Odwagi!
    Alicja

    #26 Alicja
  27. ,,Aby móc przyjmować z tej pełni /Pełnia Jezusa Chrystusa/ konieczne jest zgadzanie się na to, że będziemy pozbawiani naszych pozornych napełnień, naszych pozornych satysfakcji, naszych pozornych czy nawet słusznych zasług i praw.” – Ks. Bp Kiernikowski
    Jesteśmy chrześcijanami jednakowo ochrzczonymi w imię Ojca , Syna i Ducha Śiętego, a tyle między nami jest podziałów i różnic , wewnętrznych i zewnętrznych, mniej widocznych i widzialnych w Kościele / Ciele Chrystusa/…..dlatego, że w dużym stopniu utraciliśmy tę zdolność rezygnacji z ,,pozornych napełnień”.
    ,, Cała głowa chora, całe serce osłabłe od stopy nogi do szczytu głowy nie ma w nim części nietkniętej; rany i sińce i opuchnięte pręgi, nie opatrzone ani przewiązane, ni złagodzone oliwą ” Iz (1,5-6)
    Trudna ta rezygnacja, ale potrzebna aby wejść w komunię z drugim człowiekiem; całkiem innym, myślącym inaczej, nawet może nieprzyjacielem….Chrystus pokazuje, że jest to możliwe i konieczne.
    ,,….zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś (…) aby wszyscy stanowili jedno (…) aby świat uwierzył, żeś Ty mnie posłał… ” J(17,11-21)
    Upragniona przez Chrystusa JEDNOŚĆ jest naszym zadaniem, chociaż ostatecznie będzie to dar Boga.
    Kochać ludzi, czynić ich szczęśliwymi tj. otwierać ich serca na pełnię Chrystusa – jest drogą do jedności – #22 TAK !…. Baranku 🙂
    Mam na imię Ludmiła, urodziłam się i wychowałam w rodzinie prawosławnej. Poprzez małżeństwo jestem w Kościele katolickim, prawdziwie w nim jestem od 11 lat.
    DZIŚ JEST BOŻE NARODZENIE ! Pozdrawiam wszystkich.

    #27 owieczka
  28. Tak Alicjo! To piękne, co piszesz i słuszne. Tak żyli i działali pierwsi chrześcijanie. Ale ja nie tym pisałem. Myślę, że Ksiądz Biskup właściwie odczytał treść mego wpisu. Pozdrawiam. Módlcie się za mnie, proszę.
    niepoprawny i grzeszny

    longin

    #28 longin
  29. A jednak longin wnikliwie patrzy w rzeczywistość.Myślę że takich ludzi Kościołowi potrzeba.Tylko…jak z nim będą się czuli ci co pozorują?Pozdrowienia Longin.TAK TRZYMAJ.

    #29 Ka
  30. Ad #28 longin
    Panie Longinie.
    Odczytałem. Mam nadzieję właściwie. W odpowiedzi Panu – i nie tylko Panu – umieściłem kolejny wpis.
    Mam nadzieję, że Pan też właściwie odczyta moją odpowiedź.
    Jest Pan w mojej modlitwie, by było jak najmniej piasku powodującego zgrzyty w wielkiej jedności Kościoła.
    Bp Zbk

    #30 bp Zbigniew Kiernikowski
  31. Longinie, czy wierzysz w przypadki?, bo ja nie. I uważam, że Pan Bóg wyraznie zaprasza Cię do DN. Pierwszy raz zaprosił Cię w tak cudownym miejscu jakim jest Stolica Królowej Polski. Drugim razem Duch święty wskazywał Ci konwiwencję.
    Czy to nie był dany ci czas ,który odrzuciłeś?.

    Ale Pan Bóg jest cierpliwy i ma poczucie humoru.
    Ja też takie „znaki” zmarnowałam a teraz tak zapragnęłam Drogi, że dojeżdżam kilkadziesiąt km.
    Też mam już swoje lata a we wspólnocie zetknęłam się z nastoletnimi dziećmi katechistów, od których mogę się wiele nauczyć. Podziwiam też mlode małżeństwa, które prowadzą tą drogą swoje dzieci. W tych dzieciach widzę prawdziwie kształtowaną mądrość Bożą.
    Będę się modlić za Ciebie, ale podaj Imię /może być chrzcielne/
    pozdrawiam

    #31 Tereska
  32. Proszę wszystkich, abyście niczego nie zmieniali w swoich komentarzach, bo wiele się od Was uczę .

    #32 Tereska
  33. Longin jestes osoba świecką ?

    #33 morszczuk
  34. Prawda Was wyzwoli , ale prawda się nie liczy.
    Żegnam!

    longin

    #34 longin

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php