Obchodzimy Niedzielę Świętej Rodziny. Liturgia Słowa wzywa nas do refleksji nad tą wielką prawdą i rzeczywistością jest rodzina. Naturalnie najpierw Święta Rodzina Jezusa, Maryi i Józefa, ale także każda rodzina ludzka. Ta podstawowa komórka ludzkiego życia, gdzie życie się poczyna i rodzi, gdzie dojrzewa i przynosi owoce życia i gdzie także dokonuje się przechodzenie z tego ziemskiego życia do życia w wieczności.

Jednym ze znamion życia w rodzinie jest jej intymność, czyli wewnętrzny rytm życia. To, co dzieje się między poszczególnymi członkami rodziny w ich uzewnętrznianiu się i w ich relacjach, ma swój początek we wnętrzu osób.

Inspirujące jest więc to, co mówi Apostoł w czytanym dzisiaj fragmencie Listu do Kolosan:

A w sercach waszych niech panuje pokój Chrystusowy,
do którego też zostaliście wezwani w jednym Ciele.
I bądźcie wdzięczni.
Słowo Chrystusa niech w was mieszka w
całym swym bogactwie .
. .

Pokój Chrystusowy

Pokój, o którym Jezus wielokrotnie mówi w Ewangeliach, nie jest wynikiem ludzkich układów i organizacji. Jest darem wynikającym z przeżycia spotkania z Jezusem i wejścia w pojednanie przez przebaczenie. Autor Listu do Kolosan, przedstawiając zbawcze dzieło Boga dokonane w Jezusie Chrystusie, powie

Zechciał bowiem Bóg, aby w Nim zamieszkała cała Pełnia,
i aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą (. . .):
wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża
(Kol 1,19).

Jeśli więc mówimy o relacjach w jakiejkolwiek chrześcijańskiej społeczności czy wspólnocie, a w tym także w rodzinie, to musimy szukać odniesienia do tego zbawczego wydarzenia, jakim było i jest pojednanie przez krew krzyża Jezusa Chrystusa.

Na ile wszyscy jako członkowie wspólnoty rodzinnej troszczymy się o pokój wynikający z pojednania, na tyle będzie trwały pokój w całej rodzinie. Konieczne jest więc troska i przywiązywanie uwagi ze strony każdego członka rodziny o to, aby miał wewnętrzny pokój. Jest to możliwe, kiedy Słowo Chrystusa będzie w nim przebywało. To znaczy, kiedy będzie tego Słowa słuchał i stosownie do tego żył w gotowości nawrócenia i poddawania się prowadzeniu Ducha Świętego.

Zagrożenia „spoza . . .”, z zewnątrz, z innych koncepcji rodziny i w ogóle e życia

Jesteśmy realistami i widzimy, jak wiele czynników z zewnątrz próbuje ingerować w życie człowieka: w jego myślenie i w sposób jego działania. Tworzą się wszelkiego rodzaju ideologie, które zmierzają do tego, by podporządkować jakimś „ideom” życie człowieka i oderwań go od tego, co jest dla niego najbardziej naturalne. W szczególności od tego, czym jest Słowo Boa, Słowo Jezusa Chrystusa.

Człowiek został stworzony przez Słowo i człowiek jest kształtowany przez Słowo. Konkretnie przez Słowo Wcielone: Jezusa Chrystusa. Rozwój człowieka we wszystkich aspektach i wymiarach jest dla człowieka dobry i prowadzi do prawdziwego i owocnego rezultatu, jeśli respektuje jego „wnętrze”, jego najbardziej „człowiecze” życie, którym jest relacja do swego Stwórcy i Odkupiciela. To w swoim wnętrzu każdy może odnajdować tę przedziwną relację ze Słowem. Dlatego tak ważne jest przesłanie: Słowo Chrystusa niech w was mieszka w całym swym bogactwie.

Warto pamiętać o tym, że pokusa przyszła z zewnątrz. Pierwsi rodzice ją zaakceptowali. To jednak nie było ich właściwe życie. Odkryli „nagość” – zostali oszukani. Wcielone Słowo po to stanęło wśród nas, aby nas z tego oszukania wyprowadzić. Ono, kiedy w nas wchodzi (wciela się), czyni nas bardziej i pełniej człowiekiem na obraz i podobieństwo Boga. Dotyczy to każdego indywidualnie i wspólnoty między nami.

Rodzina jednocząca się wokół Słowa

Dzisiaj próbuje się proponować różne modele życia rodziny i czasem życia wspólnotowego, które nie respektuje podstawowych prawideł natury człowieka. W szczególności jest to przykre i bolesne, gdy temu ulegają ci, którzy uważają się za chrześcijan.

Gdy zwracam uwagę na to, że rodzina uzyskuje pełną harmonię i pełen wyraz „wspólnoty na podobieństwo Boga”, nie mam na myśli tylko jakiegoś formalnego stosunku do Słowa Bożego czyli np. jakiegoś odczytania takiego czy innego fragmentu Biblii.

Chodzi przede wszystkim o to, byśmy jako wierzący wnikali w zamysł Boży, by to Słowo przenikało nasze wnętrza, by w nas mieszkało. Do tego jest potrzebne czytanie i słuchanie Słowa. Potrzebne jest dzielenie się tym Słowem i to w sposób jak najbardziej realistyczny i prawdziwy stosownie do tego, w jakim gronie to się dzieje. Inaczej mogą dzielić się tym Słowem sami małżonkowie, inaczej dorastające dzieci i wreszcie inaczej rodzice, dzieci i ewentualnie inni członkowie szerokiej wspólnoty rodzinnej.

Święta Rodzina żyła „wokół Słowa Wcielonego” – Jezusa. Niechaj to Słowo będzie ośrodkiem życia każdej chrześcijańskiej rodziny, aby stawała się też przykładem dla wszystkich pozostałych. Wiemy, że dzisiaj toczy się zaciekła walka o prawdę i prawdziwość rodziny. Tylko trzymanie się Słowa i postawy wynikające jako konsekwencja obecności Słowa mogą zaradzić temu, by nie ulegać przemożnym wpływom różnych ideologii. Chodzi o Człowieka. Chodzi o prawdziwe życie człowieka.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

109 komentarzy

  1. #32
    chani
    Piszę odpowiedź tutaj, bo w moim odczuciu odpowiedź na zarzut w poście 32 (poprzedni wpis: Narodził się…) na temat małżeństw daje komentarz Ks. Biskupa do niedzielnej Ewangelii, który się właśnie pojawił.
    Nie generalizowałabym, ale w niektórych przypadkach pewnie jest tak, jak sugerujesz – ktoś chodzi do kościoła, przyjmuje Komunię Świętą, a tak na prawdę jest niewierzący.
    Nie patrz na takich i niech cię oni nie zrażają.
    Ja to bym widziała tak.
    Sakrament to dar. Możesz z niego skorzystać lub nie.
    Możesz go dostać i schować do szuflady, zapominając, że się go dostało. Taki ktoś nie chodzi na Eucharystię.
    Możesz go sobie postawić na półce nawet na honorowym miejscu, aby każdy widział, że masz. Widziałabym w tym obrazie osoby, które chodzą do kościoła, aby się pokazać, ale nie korzystają z mocy sakramentu.
    I możesz właśnie używać tego daru na co dzień, nawet jeśli chodzisz tylko w niedziele i święta tzn. mając świadomość daru i jego mocy korzystać z niego w życiu codziennym.
    I wtedy nawet jeśli pokłócisz się z żoną to właśnie z Eucharystii będziesz czerpał moc, aby się z nią pogodzić i jej wybaczyć tak jak Jezus wybaczył nam na krzyżu, aby przyjąć na siebie niesprawiedliwość tak jak Jezus przyjął niesprawiedliwość na krzyżu, aby ją kochać mimo, że będzie czasami przeciwko tobie, tak jak Jezus nas kocha mimo, że go zabiliśmy. 🙂
    To jest ta moc.
    Oczywiście to wszystko może się dziać w tobie i bez sakramentu, ale jest o wiele trudniejsze….
    Ile razy ja tego doświadczyłam….
    Ile razy szłam wzburzona na Eucharystię i coś wydawało mi się niemożliwe. Szłam zamknięta w swoich racjach i prawach, a wychodziłam otrzymując pokój ducha i usposobienie do wyciągnięcia ręki do tej drugiej osoby….
    Tak jak napisał Ks. Biskup w dzisiejszym komentarzu.
    Każde nasze ludzkie porównanie jest niedoskonałe i już przewiduję, jak Janusz zacznie mnie pouczać, że to jest nie tak. 🙂
    Ale ty, chani, spróbuj znaleźć w tym niedoskonałym porównaniu istotę i najgłębszy jego sens. 🙂

    #1 basa
  2. Nie wiem jak jest w innych parafiach ale w naszej parafii na każdej Mszy św. odnawialiśmy latami zakurzony/zapomniany/ Sakrament Małżeństwa. W różnym wieku pary trzymały się za rękę i powtarzały za księdzem kościelną regułkę ślubującą dozgonną miłość, pomoc i co najważniejsze jedność wyrażona w tym, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Jak dla mnie niesamowite przeżycie. Przyznać się publicznie do miłowania po tylu latach i chęci dalszego miłowania aż do śmierci/puki sił cielesnych starczy/. Sakrament święty uzewnętrznia to co niewidzialne. Ucieleśnia to co duchowe. Szkoda, że Krzysztof nie widzi tych, którzy stojąc obok siebie o laskach, schorowani starością, pomarszczeni długoletnim stażem miłowania siebie na wzajem, niektórzy w gronie najbliższych mają boską siłę ponownie czy nadal trzymać swoje dłonie w stule Wiary Kościoła, która dała początek i gwarancję sakramentalną/chrystusową/.
    Szkoda Krzysztofie, że nie widzisz to co uświęcone a gorszysz się tym co grzeszne. Proszę sobie wyobrazić nas młokosów w gronie prawdziwe świętych małżonków, którzy nawet sześćdziesiąt lat nie potrafią od siebie odejść bo uwierzyli tak jak Kościół wierzy. Uwierzyli, że katolickie małżeństwo to wspólnota nie dwóch osób ale trzech Osób na podobieństwo Trójcy Przenajświętszej. Nadmienię tylko, że najbardziej radował się z mamy i taty Piotr. Dlaczego?
    janusz

    #2 baran katolicki
  3. #1
    chani, basiu
    Gdyby rolnik oglądał tylko ziarna, które nie wzeszły, przestałby siać.
    My przyjmujący Ciało Pańskie, również nie zawsze stajemy w odpowiedniej dyspozycji wobec Jego działania. Jednak gdy o to prosimy i otrzymujemy, każdy stosownie do siebie, dwukrotnie, trzykrotnie…

    #3 grzegorz
  4. #3
    Grzegorz
    Bóg jest tak dobry. 🙂
    Daje dar sakramentów wszystkim. 🙂
    I temu, kto schował do szuflady, bo ten ktoś może nawet przypadkiem zajrzy do szuflady i odkryje wartość daru i zacznie korzystać. 🙂
    I temu, kto postawił na półce, bo w pewnej chwili temu komuś może nie wystarczyć, że ma go na półce i zacznie korzystać. 🙂
    I temu, który korzysta z niego, bo ten także może doświadczyć, że dar jest o wiele większy i mocniejszy niż on doświadczył do tej pory. 🙂
    A plon może być nie tylko dwukrotny, sześćdziesiątkrotny, ale i stukrotny. 🙂
    Bóg jest niesamowicie dobry. 🙂

    #4 basa
  5. #1
    basa
    Co Tobie tu napisać.
    „Oczywiście to wszystko może się dziać w tobie i bez sakramentu, ale jest o wiele trudniejsze….” – no nie wiem..
    Czasami tak ma, że w niektórych sytuacjach życiowych się zdenerwuje nawet mocno ale po chwili jakoś czuje się spokojny i znowu radosny jak skowronek.
    Czasami jak taki jestem radosny widzę to i wiem, że zły próbuje mnie zdenerwować więc sam się upominam.
    —————-
    #2
    baran katolicki
    „Szkoda Krzysztofie, że nie widzisz to co uświęcone a gorszysz się tym co grzeszne” – skąd wiesz, że nie widzę tego co święte?
    Dla mnie święte = radosne, pełne pokoju i cichości serca. To wszystko daje nam Bóg. Nawet tą radość ale nie rozumianą po światowemu tak jak pokój. Radość rozumiana po Bożemu.

    #5 chani
  6. Dzisiaj, nasze dzieci / męża i moje 🙂 / – synowa z synem, pojechali do Częstochowy dziękować Świętej Rodzinie za opiekę i za dawane świadectwo dla nich i każdej rodziny katolickiej i nie tylko…
    …tymczasem , drugi syn /nasz 🙂 /, opiekował się piątką małych dzieci i … też spełniał rolę opiekuna rodziny…
    …jestem wdzięczna Świętej Rodzinie za to, że jest…i daje odniesienie w chwilach naszych słabości…
    …”Chodzi o Człowieka. Chodzi o prawdziwe życie człowieka.” Ks.Bp
    ……
    …toczy się walka o prawdziwe życie człowieka i rodziny…
    …do jakiego upadku mogą dojść ludzie?!!!- strach przypuszczać…
    … tymczasem mogę tyle zdziałać by zaczynać od siebie w staraniu się o dobro swojej rodziny i braci wokół 🙂

    #6 niezapominajka
  7. Basiu i Grzegorzu,
    uradowaliście mnie swoimi wpisami, dzięki 🙂 🙂

    #7 niezapominajka
  8. Chani,
    stawianie pytań, „śmiałych” tez jest rzeczą naturalną w rozwoju człowieka. Było by zastanawiające, gdybyś nie przeszedł tego etapu rozwoju. Karygodnym błędem będzie zaniechanie poszukiwania odpowiedzi na pytania i zaniechanie gromadzenia dowodów potwierdzających lub zaprzeczających tezom. Mam pytanie, na jakim etapie jesteś:
    – postawienia założeń?
    – gromadzenia dowodów lub zaprzeczeń?
    – głoszenia twierdzeń?

    #8 lemi
  9. Tak sobie pomyślałem; gdzie dzisiaj Święta Rodzina znalazłaby sobie miejsce?
    Pewnie wszyscy podnieśliby ręce ale czy naprawdę byśmy ją przyjęli?
    „Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć”.
    A jakby to Dziecię dorosło i zaczęło prawić nam kazania, że źle robimy, to co byśmy my, chrześcijanie XXI wieku zrobili?
    A co jeśli by też podważał naszą religię i powiedział, że wierzymy powierzchownie?
    Powiecie, że to niemożliwe ale załóżmy taką hipotetyczną sytuację.

    #9 chani
  10. #9
    chani,
    Bóg Ojciec w swojej mądrości , przewidział czas i miejsce najodpowiedniejsze dla ludzkości by zesłać swego Syna…
    … w dzisiejszych czasach, sataniści i ludzie źli, zrobili by swoje…
    … wyobraź sobie, że ktoś w dzisiejszych czasach mówiłby,że jest Mesjaszem, to gdzie by się znalazł?

    #10 niezapominajka
  11. #9
    chani
    Stawiasz pytania w trybie warunkowym. Nie trzeba przypuszczać.
    Jezus jest obecny, znalazł już swoje miejsce wśród nas, niedaleko, tuż obok.
    Jednak inaczej niż poprzez „prawienie kazań”, inaczej niż poprzez kierowanie nakazów, rozkazów związanych z przepisami.
    Franciszek wskazuje na doświadczenie czułości Boga. Jest to delikatna troska, pomoc na otwartej dłoni, jednak bardzo konkretnie wyrażona, w zdarzeniach, które są jej skutkiem.
    Ciało i Krew Chrystusa są doświadczeniem „materialności” Boga, bo już w tym świecie materialnym daje nam On okruchy Nieba.
    Warto Krzysiu przyjąć taką Komunię!

    #11 grzegorz
  12. # 9
    chani
    „A jakby to Dziecię dorosło i zaczęło prawić nam kazania, że źle robimy, to co byśmy my, chrześcijanie XXI wieku zrobili?”
    Za pewne robilibyśmy to samo, co żydzi.
    Jedni słuchali i szli za nim.
    Inni słuchali, podobało im się, ale do pewnego momentu, a potem mówili – trudna jest ta mowa i odchodzili.
    Inni byli obojętni.
    Inni dyskutowali.
    A jeszcze inni chcieli pochwycić na słowie.
    I wreszcie niektórzy czuli się zagrożeni w swojej władzy, wiedzieli lepiej i chcieli Go zabić.
    A tych, którzy byli z Nim do końca do śmierci na krzyżu, była garstka.
    Myślę, że nie byłoby inaczej i teraz. A właściwie to nawet więcej. Tak JEST i teraz.
    Jednak wierzę, że Bóg w swojej mądrości wybrał najlepszy czas i najlepsze miejsce. 🙂
    Bóg jest tak dobry, że nawet z krzyża nam wybacza to, co z nim zrobiliśmy, robimy i zrobimy…

    #12 basa
  13. #12
    basa
    Dokładnie. Chociaż Ty zrozumiałaś kontekst mojej wypowiedzi.

    #13 chani
  14. #4,#13
    Basiu,
    znieczulasz Krzysztofa zamiast uczciwie zdiagnozować/rozpoznać/ stan Jego ducha i powiedzieć Mu bolesną Prawdę. Krzysztofa pożera bardzo poważny „rak” niewiary w moc Eucharystii. Bierzesz na siebie odpowiedzialność za bagatelizowanie grzechu, w którym Krzysztof trwa mniej lub bardziej świadomie. Nie wiem ile Ty sama jesteś zarażona znieczulicą na eucharystyczny chleb i wino przeistoczone w Ciało i Krew uwielbionego Pana. Przypomnij sobie co śpiewasz;” Jeśli dziś usłyszycie jego głos”. „4.Obyście, obyście cis Gis dziś usłyszeli mój głos cis i nie zatwardzali serca, cis jak w Meriba, fis jak w dniu Massa, na pustyni, H7 E gdzie wasi ojcowie cis wystawili mnie na próbę, Gis mimo, że widzieli moje dzieła, cis Gis zmusili mnie do pełnienia swojej woli. cis Przez lat czterdzieści odczuwałem wstręt fis H7 do tego pokolenia. E I rzekłem: „Są ludem o sercu zbłąkanym, cis Gis nie znają moich dróg, cis Gis dlatego nie wejdą do mego odpoczynku!” cis E”. https://piosenkireligijne.pl/psalm-95-jesli-dzis-uslyszycie-jego-glos/
    Basiu, zaśpiewaj to Krzysiowi tak jak leci w Prawdzie/Chrystusie/. Dziś to natychmiast bo jutra może nie być ani dla Ciebie ani dla Krzysztofa.
    janusz

    #14 baran katolicki
  15. #5
    Krzysiu,
    rozmawiałem o Tobie wczoraj na audiencji przed Najświętszym Sakramentem. Chrystus czeka i pragnie byś Go zobaczył Twarzą w twarz. Chce się z Tobą spotkać sam na sam w „cichości serca”. Nie ma na tym święcie miejsca i czasu tak wyciszonego i cichego jak kaplica wieczystej adoracji. On tam jest i Ty tam jesteś w całej okazałości. Nie musisz nic mówić. Wystarczy, że będziesz patrzył na Niego a On będzie patrzył na Ciebie. Spróbuj choć raz pójść przed Jego oblicze taki jaki jesteś. To nie jest takie trudne.
    janusz

    #15 baran katolicki
  16. #9
    Całkiem możliwe jest że mamy nieco zafałszowany obraz Bożego Narodzenia, a szczególnie sytuacji braku miejsca w gospodzie i nieprzyjęcia Świętej Rodziny przez mieszkańców Betlejem. Narodziny Jezusa mogły się odbyć w Grocie Narodzenia z powodów rytualnych. Trzeba pamiętać że ówczesne gospody były to miejsca jednoizbowe na podwyższeniu a na dole znajdowało się miejsce dla zwierząt osób które nocowały na górze. Zbliżający się poród mógł być powodem że Matka Boża sama nie chciała zatrzymać się w zamieszkałych gospodach aby nie zaciągać rytualnej nieczystości (związanej z krwią przy porodzie)na ludzi tam przebywających.Mogło po prostu nie być nie zamieszkałej przez nikogo gospody. Potwierdzeniem tego może być ówczesna otwartość i gościnność brak której traktowany był jako bardzo ciężki grzech. W tamtych czasach gość wyruszający w drogę musiał otrzymać wikt na czas podróży itp. Bardzo ciekawie opowiada o tym ks.prof.Józef Naumowicz wybitny patrolog, znawca tradycji i czasu Bożego Narodzenia. Można posłuchać w wywiadzie „Czego nie wiemy o Bożym Narodzeniu ”
    Myślę że w Bożym Narodzeniu może chodzić o naszą gotowość zmiany naszego życia. Chrystus przychodząc w swoim niemowlęctwie,przyszedł całkowicie bezbronny i od samych narodzin oddał się w ręce człowieka gotowy na wszelkie konsekwencje tego faktu. Pokazał drogę miłości która prowadzi do śmierci dla drugiego człowieka. Kto z nas jest gotowy na śmierć dla drugiego wiedząc już że śmierć została pokonana. A tylko wtedy szatan nie ma napędu kiedy zło potrafimy zatrzymać na sobie, kiedy nie odpowiadamy złem na zło.

    #16 St(r)ach
  17. #9
    chani,
    zobacz sam po sobie jak trudna a nawet niemożliwa jest wiara w rzeczywistą i substancjalną obecność żywego Pana Jezusa pod postaciami konsekrowanego chleba i wina. Sam przecież nie dajesz wiary Wierze Kościoła/Chrystusa/. Nie wierzysz, że w Eucharystii jest Pan Jezus realnie obecny z całą Swoją bosko-ludzką Duszą. Nie możesz uwierzyć mając pod nosem, w zasięgu swojej reki, żywego Chrystusa a zastanawiasz się co by było gdyby Pan Jezus dzisiaj się wcielił w postać człowieka współczesnego. Masz okazję sam po sobie poznać wartość Twojego miłowania kiedyś „dzieciątka Jezus” a dzisiaj „konsekrowanej Hostii”. Totalnie olewasz Jego obecność i nie masz z tym jak widać żadnego problemu.
    janusz

    #17 baran katolicki
  18. # 14
    Janusz
    I co, nie sprawdziło się moje przypuszczenie? 🙂
    Chociaż nie spodziewałam się, że skorzystasz z depozytu Drogi Neokatechumenalnej przecież tak bardzo przez ciebie przekreślanej. 🙂

    #18 basa
  19. Janusz,
    ty mówisz do mnie i do chani, abyśmy się nawrócili już dziś. 🙂
    A ja do ciebie mówię tak samo: Janusz, nawróć się już dziś!!!!! 🙂

    #19 basa
  20. Księże Biskupie, Basiu, Krzysztofie i wszyscy inni ;
    ZDROWIA I DOBREGO ROKU życzę.
    Oby Bóg zawsze nad nami czuwał, a my posłuszni Mu byli.
    ON JEST.

    #20 Ka
  21. # baran katolicki
    Drogi Januszu,
    wejdź do swojej izdebki i zobacz, że Jezus już tam czeka na Ciebie.
    Izdebką jest Twoje sumienie [tak kiedyś powiedział mój ówczesny Proboszcz].
    Wiem, że Jezus powiedział o swoim Ciele jako pokarmie, ale czy dobrze to rozumiemy?
    Jesteś pewien, że w ten sposób przyjmujesz Jezusa?

    #21 chani
  22. #20
    Ka
    Dziękuję 🙂

    #22 chani
  23. #18
    Basiu,
    te trzynaście lat na DN to moja święta historii, która jest nieustannie w mojej świętej/duchowej/ pamięci. Nie da się ot tak przeskoczyć ten cudowny okres swojej młodości. W rzeczywistości DN rodziły się nasze dzieci. Tam były chrzczone. Nie da się tego wszystkiego zapomnieć i żyć jakby nic się nie stało co się stało.
    Basiu, teraz/dziś/ chodzi generalnie o Krzysztofa, który dzięki Bogu miał odwagę przyznać się do niewiary w moc/sens/ Eucharystii. Takich „Krzysztofów” dzisiaj możemy spotkać nagminnie u „katolików” na różnym poziomie katolickości w wierze. Są wśród nich niewierzące osoby pełniące wszelakie urzędy w Kościele Rzymskokatolickim. Są badania pośród katolików amerykańskich, które wskazują pół na pół odnośnie wiary w Eucharystię tak jak podaję święta i apostolska Wiara Kościoła Rzymskokatolickiego. Wiem, że „dobijam” Was tu na blogu Księdza Biskupa/Apostoła/ciągłym nudzeniem/proszeniem/ o danie wiary Wierze, która nas ochrzciła. Gdy stanę przed obliczem NAJWYŻSZEGO powiem Mu jako Jego dziecko. Uwierzyłem/ożyłem/ tak jak wierzy Twój Kościół. Moja wiara jest przylgnięciem do świętej i apostolskiej Wiary Kościoła Rzymskokatolickiego. To nie jest czas na zwłokę i czekanie aż śmiertelna zaraza uśmierci miliony a może miliardy teraźniejszych ludzi/CZŁOWIEK/. Kompromis ze złem to nie po katolicku. Być może po protestancku/nowocześnie/.
    Basiu, jesteś lekarzem tego co cielesne/doczesne/ w człowieku. Dobrze wiesz jak trudno przekonać pacjenta do chęci ratowania swojej doczesności/cielesności/. Dobrze wiesz i zapewne masz swoje wypróbowane metody jak z miłością przekonać chorego na „raka” by zechciał zawalczyć o siebie. Życie/dusza/ nasza to nie bajka na dobranoc. Dusza/życie/ każdego człowieka jest nieśmiertelne/trwa wiecznie/. Czy zdajesz sobie sprawę, że w bożej wiekuistości spotkasz się z Krzysztofem twarzą w twarz i czy powtórzysz mu to co teraz/dzisiaj/prawisz, że nic się nie dzieje skoro się dzieje?
    janusz

    #23 baran katolicki
  24. #23
    Janusz
    Proszę pokaż mi, że ja napisałam, że nic się nie dzieje?

    #24 basa
  25. #23
    Janusz,
    a czy nie pomyślałeś, że to ty masz tego raka?
    Tyle osób na blogu cię przekonuje, ale ty wiesz lepiej. 🙂
    Zachowujesz się jak typowy chory, o którym mi piszesz. 🙂
    Janusz, ty też potrzebujesz nawracania, ciągłego nawracania. 🙂
    My wszyscy potrzebujemy i mamy tego świadomość…

    #25 basa
  26. #24
    Basiu,
    chociażby już w #1 piszesz „Sakrament to dar. Możesz z niego skorzystać lub nie.
    Możesz go dostać i schować do szuflady, zapominając, że się go dostało. Taki ktoś nie chodzi na Eucharystię. Możesz go sobie postawić na półce nawet na honorowym miejscu, aby każdy widział, że masz. Widziałabym w tym obrazie osoby, które chodzą do kościoła, aby się pokazać, ale nie korzystają z mocy sakramentu. I możesz właśnie używać tego daru na co dzień, nawet jeśli chodzisz tylko w niedziele i święta tzn. mając świadomość daru i jego mocy korzystać z niego w życiu codziennym”.
    Basiu, sakrament to zewnętrzny znak niewidzialnej łaski. Inaczej mówiąc; po przez sakrament uzewnętrznia się łaska Boża. W sakramencie łaska Boża ukazuje się w całej prawdzie. Pisząc do Krzysztofa powyższe słowa dajesz mu niejako prawo wyboru używając wielokrotnie słowa „możesz”. Już na początku piszesz „Sakrament to dar. Możesz z niego skorzystać lub nie”. To tak jakbyś pacjentowi powiedziała „ten lek to jedyny ratunek dla ciebie. Możesz z niego skorzystać lub nie. Dając możliwość wyboru pacjentowi pomiędzy podjęciem natychmiastowej kuracji a możliwością nie skorzystania z niej już „dzisiaj” lub czekania z kuracją aż pacjent coś sam zrozumie tym samym chcąco czy nie chcaco znieczulasz biedaka na śmiertelny problem w nim istniejący.
    Basiu, tu nie chodzi o nasze wspieranie się o racje. Chodzi o życie wieczne Krzysztofa. Przypomnij sobie jak Pan Jezus uleczył niewidomego od urodzenia. Obrzucił go publicznie błotem i kazał iść obmyć się w sadzawce Siloe. Pan Jezus niewidomego i błotem oplutego biedaka POSYŁA. Daje mu konkretne polecenie/rozkaz/. Tu nie ma alternatywy, kombinowania, bagatelizowania problemu człowieka ślepego. Krzysztof ze swoją duchową ślepotą/ nie widzi żywego Pana Jezusa w przeistoczonej Hostii/ nie ma ani chwili czasu na zastanawianie się, rozeznawanie, wybieranie pomiędzy „pójdę” a może „nie pójdę”. Krzysztof, już dziś/teraz/ powinien konkretnie zadziałać i zacząć ratunek swojej ślepej duszy. To jest tak jak czekanie aż samobójca się powiesi.
    janusz

    #26 baran katolicki
  27. #25
    Basiu,
    jeśli widzisz we mnie jakikolwiek grzech ciężki/śmiertelny/ nie zwlekaj. Mów natychmiast. Napluj mi prosto w oczy i poślij gdzie trzeba. Krzysztof, trwa w grzechu ciężkim nie wierząc w Eucharystię. Tu nie ma na co czekać.
    janusz

    #27 baran katolicki
  28. #23
    Januszu
    czy Ty chcesz zbawić Krzysztofa i nas wszystkich?

    Zapomniałeś,że ZBAWICIEL jest Jeden?

    W końcu wszyscy juź jesteśmy zbawieni, a każdy będzie odpowiadał za siebie, co z tym zrobił

    #28 Klara
  29. #16
    Stachu,
    nie wszyscy w Betlejem w chwili Narodzenia Pańskiego byli aż tak ortodoksyjni/gościnni/. Obawiam się, że większość to byli ludzie niewierzący, kombinujący, religijni tak jak my dzisiaj ze swoim katolicyzmem. Wybieramy z Wiary Kościoła tylko te rodzynki, które nam odpowiadają. W jedne prawdy wierzymy a w inne nie wierzymy. Wydaje się i nam, że tak da się zbawić. Dobra Nowina opisana w Biblii jest faktem obiektywnym. Przez wieki rozeznanym przez święte Magisterium Kościoła i podanym do wierzenia między innymi w świętych dogmatach. To znamienne „nie było miejsca dla Ciebie” samo w sobie ukazuje się jako przyszły krzyż dla Dzieciątka Jezus. Piszesz;”Chrystus przychodząc w swoim niemowlęctwie,przyszedł całkowicie bezbronny i od samych narodzin oddał się w ręce człowieka gotowy na wszelkie konsekwencje tego faktu”.
    Stachu, ten sam Chrystus Pan dzisiaj jest obecny z Ciałem i Duszą pod postacią konsekrowanego chleba i wina. Jest tam, żywy pod postacią każdej partykuły sakramentalnego chleba i pod postacią najmniejszej kropelki konsekrowanego wina. Porównując bezbronność biblijnego Dzieciątka Jezus z totalną bezbronnością Pana Jezusa ukrytego pod postacią chleba i wina gołym okiem widać jak „szalone” jest Boże Miłowanie człowieka/katolika/ dla którego staje się podczas każdej Mszy Świętej realnym pokarmem. Bezbronność, każdej świętej Hostii powala na kolana t i w wieczności każde stworzenie. Jak mocno ślepym trzeba być by tego nie widzieć.
    janusz

    #29 baran katolicki
  30. # 27
    Janusz
    Nie jestem Bogiem. Nie robię nikomu rachunku sumienia.
    Poza tym upomnienie powinno wynikać z miłości, a nie łączyć się z gestami poniżania kogokolwiek typu „napluj mi w oczy”.
    I myślę, że twoja wojna przeciwko chani nie pomaga mu uwierzyć w Eucharystię, a może nawet potęguje jego opór i zamyka.
    Może to jest ten grzech?
    Ale czy ciężki, to już sam sobie odpowiedz. Ja nie znam twojego serca.
    Ale siłą i strachem nikogo do wiary nie przekonasz…

    #30 basa
  31. #26
    Janusz
    A więc pozostaw nawrócenia chani Panu Jezusowi. 🙂
    Nie jesteś Bogiem.

    #31 basa
  32. ad 26.
    Janusz
    znów przekręca i nadinterpretuje Pismo Święte.
    Opis zdarzenia z Pisma Świętego:

    „Jezus przechodząc obok ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice?» Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże. Potrzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata». To powiedziawszy splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: «Idź, obmyj się w sadzawce Siloam» – co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił widząc.” J 9, 1-7

    Ale warto przeczytać cały rozdział, bo chodzi o zupełnie coś innego niż Janusz sugeruje.
    W każdym razie ze strony Jezusa nie ma żadnych poniżających gestów i rzucania błotem!

    #32 basa
  33. #26
    Janusz
    „To tak jakbyś pacjentowi powiedziała „ten lek to jedyny ratunek dla ciebie. Możesz z niego skorzystać lub nie.”
    Ależ w medycynie tak jest. Nikt nie może zmusić pacjenta do leczenia poza nielicznymi wyjątkami i to dodatkowo musi być przeprowadzone sądownie. Lekarz proponuje leczenie, a pacjent albo je przyjmuje albo odrzuca.
    I nie raz odrzuca…

    #33 basa
  34. #28
    Klaro,
    powtarzasz bez katolickiego namysłu; „W końcu wszyscy już jesteśmy zbawieni …”. Wszyscy jesteśmy odkupieni ale to nie znaczy, że wszyscy jak leci „już jesteśmy zbawieni”. Wielu odkupionych potępi się na własne życzenie, to znaczy wróci z powrotem do stanu człowieka nieodkupionego. Paradoks niebywały, jednak prawdziwy. Pomiędzy odkupieniem a zbawieniem jest właśnie to co nazywamy „dziś”/teraz. Czas Bożej łaski to czas Bożego miłosierdzia. To człowiecze „teraz” czy „dziś” w każdym człowieku nieubłaganie pędzi ku wieczności. Codziennie widzimy jak szybko czas łaski ucieka a sprawiedliwość wieczna czeka. Można by tu kombinować wielorakie konstrukcje filozoficzne, teologiczne, psychologiczne, itd. Rozmawiamy o konkretnym Krzysztofie i o jego niewierze między innymi niewierze w moc Eucharystii. Jeną z prawd Wiary katolickiej jest „Łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna”. Czy według Ciebie Krzysiek ze swoja selektywną/subiektywną/ wiarą zbawi się? Czy bez Łaski uświęcającej można się zbawić?
    janusz

    #34 baran katolicki
  35. ad.#29
    Podaję dla lepszego zrozumienia. „Są dwa rodzaje łaski Bożej: łaska uświęcająca i łaska uczynkowa. Obydwie są niezbędne do zbawienia. Łaska uświęcająca, inaczej życie Boże, jest obecna w duszy człowieka ochrzczonego, który po chrzcie nie popełnił żadnego grzechu ciężkiego, albo jeżeli miał nieszczęście taki grzech popełnić, uzyskał jego odpuszczenie w sakramencie pokuty. Słowem – nie ma grzechu ciężkiego, jest łaska uświęcająca. Jeżeli mamy na sumieniu grzech ciężki niezgładzony spowiedzią, względnie żalem doskonałym, nie mamy wtedy w duszy łaski uświęcającej. Tutaj nie ma stanu pośredniego. Brak łaski uświęcającej pociąga za sobą straszne skutki: sprawia, że tracimy prawo do Nieba, do tego, by się nazywać dziećmi Bożymi. Tracimy podobieństwo do Boga. Gdybyśmy umarli bez łaski uświęcającej, bez wątpienia trafilibyśmy do piekła. Taka jest odwieczna nauka Kościoła”.
    janusz

    #35 baran katolicki
  36. #30-#33
    Basiu, przecież mówiąc pacjentowi prawdę o jego śmiertelnej chorobie patrząc mu prosto w oczy nie robisz tego aby poniżyć chorego biedaka ale czynisz to bo go miłujesz jako człowieka. Przecież może do Ciebie przyjść w roli pacjenta ten, którego serdecznie „nienawidzisz”/twój nieprzyjaciel/ i co mu wtedy mu powiesz diagnozując jego kondycję cielesną/doczesną/?
    Basiu, pacjent śmiertelnie chory niekiedy potrzebuje zdrowego kopniaka od otoczenia tylko dlatego by załapał powagę problemu, który zżera go od środka ale i ma ogromny wpływ na jakość życia społecznego. Wyobraź sobie biblijnego trędowatego, który by chciał w swojej absolutnej wolności żyć pospołu ze zdrowymi ludźmi. Może to być i inna zaraza na którą ówczesne społeczeństwo nie znało skutecznego lekarstwa. Czy wszyscy w Izraelu włącznie z Jahwe byli bezduszni, pozbawieni współczucia, bez miłości? Dzisiaj dotykają nas i dziesiątkują katolików diabelskie zarazy pod zgoła inną postacią. Uśmiercają ideologicznie bezbronnego człowieka nie tylko cieleśnie ale i duchowo. Jak rozeznać współczesną epidemię z piekła rodem i jak się jej przeciwstawić skutecznie by uratować chociażby „małą trzódkę”. Czy zamykanie się w małych wspólnotach dla bezpieczeństwa ma sens ewangelizacyjny?
    Basiu, podałem przykład biblijnego „niewidomego od urodzenia” mówiąc prawdę prosto w oczy Krzysiowi o jego grzechu nie po to by go poniżyć, ośmieszyć ale tylko dlatego bo go miłuję i pragnę jego zbawienia.
    janusz

    #36 baran katolicki
  37. #36
    Janusz
    Tylko, że jak zapewne zauważyłeś, to apostołowie byli gotowi oskarżać niewidomego o grzech. Jego lub jego rodziców. Jezus powiedział, że chodzi o coś innego. Jezus nie oskarżał niewidomego.
    Może, w przypadku niewiary chaniego w Eucharystię, Jezusowi też chodzi o coś innego?
    No nie wierzy chłopak. Sam wie, że nie wierzy. I co ma z tym zrobić?
    Czy uważasz, że powiedzenie mu, że to grzech, pomoże mu uwierzyć?
    Skoro tak bardzo kochasz Krzysztofa, to lepiej pomyśl, jak mu tą wiarę przekazać, ale tak nie twoim językiem, bo tego prawie nikt nie rozumie, ale tak, żeby to było zrozumiałe dla chaniego. Jego językiem. Jego tokiem myślenia. Może wtedy ci się uda.

    #37 basa
  38. #36
    Janusz
    I nadal uważam, że tym chorym jesteś ty. 🙂

    #38 basa
  39. # baran katolicki
    Drogi Januszu.
    Ależ Jezus dał nam sakramenty nie po, to aby człowiek wpadł przez nie w pychę, bo je przyjmuje.
    Jezus dał nam sakramenty, bo widział, że człowiek potrzebuje znaków, ale uwierz mi są ludzie, którzy mają Boga w sobie na co dzień. Bóg jest ich cieniem.
    Przypomnij sobie Stary Testament, jak byli Kapłani, którzy ponoć wykonywali polecenia Boga i Prorocy.
    Zapewne nazwiesz mnie fałszywym prorokiem – twoja rzecz.
    Ale jeśli ja jestem fałszywym prorokiem, to jaki Ty przykład dajesz?

    #39 chani
  40. Pismo powiada, że Jezus przyszedł na świat do swoich, lecz oni Go nie przyjeli.
    Czy byli gorsi od nas?
    Czy jeśli Jezus, którzy jadał z grzesznikami, poranionymi przez innych, odrzucił ich?
    Powidasz Januszu, że jestem śplepy duchowo. Może i jestem. A może tak jak Adam i Ewa jestem śplepy na grzech?
    W ogóle co to znaczy, że po grzechu otworzyły im się oczy? Jak Ci się wydaje?
    „Jeną z prawd Wiary katolickiej jest „Łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna”. Czy według Ciebie Krzysiek ze swoja selektywną/subiektywną/ wiarą zbawi się? Czy bez Łaski uświęcającej można się zbawić?” – a skąd wiesz, że nie mam tej łaski?
    Czy tylko przyjmując komunię św. można ją zyskać?

    #40 chani
  41. #36-#40.
    Basiu,
    podajesz kolejną dawkę heroiny śmiertelnie choremu Krzysiowi pisząc;”No nie wierzy chłopak. Sam wie, że nie wierzy. I co ma z tym zrobić?”. Przypomnę Ci co pisałem; w #5
    „Krzysiu, rozmawiałem o Tobie wczoraj na audiencji przed Najświętszym Sakramentem. Chrystus czeka i pragnie byś Go zobaczył Twarzą w twarz. Chce się z Tobą spotkać sam na sam w „cichości serca”. Nie ma na tym święcie miejsca i czasu tak wyciszonego i cichego jak kaplica wieczystej adoracji. On tam jest i Ty tam jesteś w całej okazałości. Nie musisz nic mówić. Wystarczy, że będziesz patrzył na Niego a On będzie patrzył na Ciebie. Spróbuj choć raz pójść przed Jego oblicze taki jaki jesteś. To nie jest takie trudne”. To jest zaproszenie na pierwszą wizytę/audiencję/ przed Najświętszym Sakramentem.
    Krzysiu, idź tam i powiedz Mu szczerze z całego serca prosto w oczy, że nie wierzysz w Jego obecność pod tą postacią.
    Krzysiu idź przed Jego oblicze i w duchu powiedz Mu co o nim myślisz. Wylej to paskudztwo z siebie a zobaczysz i poczujesz niespotykaną ulgę, pokój nie z tego świata. Co Ci szkodzi. Jeśli On tam jest to da Ci znak/sakrament/ Swojej obecności, bez którego nie będziesz w stanie dalej funkcjonować w realu.
    Krzysiu, idź przed Jego Oblicze i tak jak potrafisz oddaj mu swoją niewiarę. Proszę, nie zwlekaj ani chwili dłużej. On wciąż upomina się o Ciebie.
    janusz

    #41 baran katolicki
  42. #37
    Basiu,
    cóż to takiego jest „wiara” katolicka? Każdy człowiek jest wierzący z natury stworzonej. Wszyscy w coś lub kogoś wierzymy. Tylko zwierzęta i rośliny nie muszą wierzyć by istnieć. Spróbuj ot tak na szybkiego odpowiedzieć krótko, jak rozumiesz swoją wiarę? Skąd masz pewność, że wierzysz? Po czym rozpoznajesz się jako osoba wierząca?
    Chani jest zaproszony na audiencję. To jest jego pierwsza wizyta jak u lekarza pierwszego kontaktu. Adres zna. Potrzebuje tylko zachęty z Twojej strony.
    janusz

    #42 baran katolicki
  43. #40
    chani,
    jeśli nie jesteś fikcją medialną lecz masz ludzkie ciało i krew Krzysztofa to przeczytaj jeszcze raz jaka jest odwieczna nauka Kościoła. Cytowałem ją w #35. Odrzucasz jeden z najważniejszych dogmatów nasze Wiary. To jest grzech ciężki/śmiertelny/. Jeśli jeszcze za mało cię boli to czekaj aż będzie za późno na duchowy ratunek. To nie są żarty a ten blog nie jest religijnym kabaretem. Nie napinaj diabelskiej struny ze strzałą wycelowaną w Ciebie. Zapytam tak jak Basię. Jak rozumiesz swoją wiarę? Co to takiego jest „Twoja wiara”? Skąd masz pewność, że wierzysz jak trzeba?
    janusz

    #43 baran katolicki
  44. #29,35
    Uwielbiam czytać Twoje objaśnienia, choć w tym przypadku nie rozumiem ich intencji.
    Gdybyś mógł jeszcze w skrócie napisać o łasce uczynkowej, bo mam wrażenie że bez tej wiedzy będę miał problem ze zbawieniem.

    #44 St(r)ach
  45. #5
    Krzysztof,
    nie pamiętam już dokładnie ale chciałbym przytoczyć pewną opowieść o misjonarzu w kontekście wiary w obecność żywego Chrystusa w Eucharystii. Otóż pewnego razu po kilkunastu latach na misjach odprawiał Eucharystię. Pewna kobieta przyniosła i położyła przed ołtarzem dziecko nie dające żadnych oznak życia, jakby śpiące, jak się później okazało ciężko chore. Zdzwonimy ksiądz nie wiedział co zrobić ale dalej kontynuował sprawowanie Eucharystii. Po przeistoczeniu dziecko jakby się przebudziło i poszło do innych dzieci się bawić. Po skończonej Eucharystii w rozmowie z matką dziecka zapytał dlaczego położyła je przed ołtarzem? W odpowiedzi usłyszał że było bardzo chore i że położyła je tam żeby kiedy Jezus przyjdzie w Eucharystii zobaczył je i mógł je uzdrowić. Misjonarz rozpłakał się kiedy zrozumiał jak słaba była jego wiara, w porównaniu do wiary tej kobiety. Taka jest też moja wiara, słaba i krucha,potrzebująca znaków i doświadczenia spotkania z żywym Chrystusem. W tym kontekście zadałbym wredne pytanie skierowane do Krzysztofa. Jaka jest jego wiara uczynkowa? Ile razy złożył swego Piotra przed ołtarzem Eucharystycznym aby Obecny Chrystus go uzdrowił. Ile w Nim prawdziwej wiary a ile tylko przyjętej tradycji której tak bardzo broni. Przyznam ze wstydem że sam mimo wyznawanej wiary w Jezusa Chrystusa nigdy nie ległem na Eucharystii przed Nim aby naprawił co we mnie zepsute. Owszem leżałem krzyżem na adoracji, ale sam nie wiem, ile w tym było uniżenia a ile celebracji samego siebie.

    #45 St(r)ach
  46. #45
    Stachu,
    w #34 skierowanym do Klary pisałem; „Jeną z prawd Wiary katolickiej jest „Łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna”. Czy według Ciebie Krzysiek ze swoja selektywną/subiektywną/ wiarą zbawi się? Czy bez Łaski uświęcającej można się zbawić?”. #35 jest ad vocem do #34. Jest to cd. tego co do klary skierowałem. Pomyliłem się u góry i stąd ta niejasność. Przepraszam. Pytałeś o łaskę uczynkową. Bez Boga nic dobrego uczynić nie możemy. Stwórca jest tym działającym w życiu człowieka. Dając nam łaski uczynkowe uzdalnia nas do dobrych czynów. Na różne sposoby i za każdym razem jest nieco inaczej owa łaska dostarczana do rozumu człowieka. Ważne by zapamiętać, że Twoje dobre uczynki w stanie łaski uświęcającej mają charakter nadprzyrodzony natomiast gdy jesteś w grzechu ciężkim Twoja dobroć jest tylko naturalna/doczesna/. W przypadku Krzysztofa Bóg chociażby przez nasze prośby zachęca go do przyjęcia z wiarą cały Depozyt Wiary bez wybiórczości.
    janusz

    #46 baran katolicki
  47. #46
    Powinniśmy szanować każdą dobroć, każdy okruch dobra a nie swoim działaniem bo „widzi mi się” je zabijać.
    Bo może przyjść czas że nawet tego okruszka dobra wynikającego z natury, będziesz szukał i nigdzie go nie znajdziesz. Będzie to stworzone przez samego siebie i dla siebie,piekło nie wymagające rąk żadnego inkwizytora.

    #47 Ka
  48. #46
    Janusz,
    a kim ja jestem aby oceniać, czy ktoś będzie zbawiony czy nie, wierząc tak czy inaczej. Moja wiara wydaje mi się najlepsza, bo tak wierzę, ale prawdopodobnie Krzysztof myśli podobnie i myśli, że to On ma rację, bo tak wierzy.
    W pewnym sensie odpowiadasz na to pytanie w dalszej części swego komentarza. Mówisz, że nic dobrego bez Łaski Bożej nie możemy uczynić. Może Krzysztofowi brakuje tej łaski i z tego punktu widzenia nie możemy mieć do niego pretensji, że nie wierzy. Po prostu musimy poczekać, aż Łaska Boża spłynie na niego. Ja podobnie jak Basia nie byłbym taki natarczywy. My wszyscy na czele z ks bp głosimy Krzysztofowi słowo które zostało nam objawione, zasialiśmy ziarno a plon zależy od Pana żniwa. Teraz odpowiedzialność spoczywa już samym Krzysztofie, a wierzę, że Bóg działa i zrodzi w nim wiarę jakiej potrzebuje do zbawienia

    #48 St(r)ach
  49. #48
    Stachu,
    Krzysztof bez Eucharystii jest pozostawiony na pastwę losu/działanie szatana/. Nie znamy Krzysztofa na tyle by jednoznacznie stwierdzić po której tak na prawdę jest stronie. Z tego co wiem to Krzysio został ochrzczony w świętej i apostolskiej Wierze Rzymskokatolickiej. Jest to konkretna Wiara konkretnego Kościoła. Zbawia nas Wiara chrzcielna. To co nazywamy uczuciem Wiary jest tylko zmysłowym doświadczeniem tego co w nas transcendentne/wiekuiste/.
    Stachu, Krzysio przyznał się do swojej niewiary w to co wierzy Kościół. Kolizja subiektywizmu z obiektywizmem. Czy Jezus Chrystus jest postacią obiektywną historycznie rzecz biorąc czy postacią subiektywną to znaczy taką jaką człowiek doświadcza. Czy możliwe jest tak dzisiaj modne w nowoczesnym Kościele katolickim doświadczenie Boga przez człowieka. Czym owo doświadczenie jest weryfikowane? Dla mnie to sfera ludzkich uczuć. Nie raz tu na blogu pisałem o zarazie „prywatnej wiary”, która nas Katolików dziesiątkuje w tempie przerażającym. Każdy z nas ma niejako do „prywatnej wiary” i co najgorsze ta prywatność w wierze udziela się/zaraża/ niejako wszystkim katolikom /wszystkich katolików/.
    Stachu stajesz się wydmuszką katolickiej wiary pisząc #48. Proszę wybaczyć bezpośredniość wynikającą ze zdrowego rozsądku, który dla mnie nie utracił na jakości. Stachu, święta i apostolska Wiara Kościoła Rzymskokatolickiego to nie moje czy Twoje widzi mi się. Pozdrawiam serdecznie i gratuluję odwagi w szukaniu Prawdy/Chrystusa/.
    janusz

    #49 baran katolicki
  50. #47
    Ka,
    zgodzę się Tobą pod jednym zasadniczym warunkiem, że tym „dobrem” będzie „dobro obiektywne”. Szatan doskonale wie, że skuteczna pokusa musi „być” dobra. Kusi nas pozorny dobrem a wielu z nas daje się do takiego dobra przykleić. Padamy jak muchy na muchołapce.
    Ka, dobroć człowieka żyjącego w grzechu ciężkim/śmiertelnym/ niczym nie różni się od dobroci psa, konia, krowy, itd. W gruncie rzeczy są to dobre uczynki, które nie mają żadnego odniesienia do wieczności. Dobroć śmiertelnego/ciężkiego/ grzesznika w wierze nie ma mocy nadprzyrodzonej. Ka, nie wiem co pojmujesz ale chodzi o taką dobroć, piękno i prawdę w człowieku, która jest owocem ducha a nie tylko ciała w duszy ludzkiej.
    janusz

    #50 baran katolicki
  51. „basa” mi podsunęła myśl a właściwie jak pokazać, że w komunii św. jest rzeczywiście Jezus nie powołując się na Pismo ani na objawienia?
    Jak to wytłumaczyć?
    Czy w ogóle da się to pokazać?
    A jeśli się nie da, to po co przyjmować komunię?

    #51 chani
  52. Dzisiaj przeglądając internet natrafiłem na artykuł akurat związany z tematem rodziny i tak sobie pomyślałem czy umiemy wychowywać dzieci, żeby rosły w łasce o Boga i u ludzi?
    Czy jednak wręcz przeciwnie robimy, co im przekazujemy?
    Pchamy ich do Kościoła, mówimy o dobroci Boga, a naszym postępowaniem, zachowaniem, odpychamy je od Niego.
    Krzywdzimy je w różny sposób a krzywdy wyrządzone w dzieciństwie objawiają się w dorosłym życiu.
    „Osoby skrzywdzone w dzieciństwie w życiu dorosłym na zdarzenia, które wydają im się zagrażające, często reagują ucieczką, wycofaniem i rezygnacją albo agresywnym atakiem wynikającym z próby bronienia siebie i uniknięcia kolejny raz odrzucenia” – deon.pl

    #52 chani
  53. I jescze:
    Izraelici mieli Arkę Przymierza, w której stale mieszkał Bóg. Dla nich Ona była święta. Tak byli w nią zapatrzeni, że nie zauważyli Boga, który przyszedł w człowieku.
    Czy dzisiaj nie jest podobnie?
    Ten sam Bóg pod postacią człowieka dał swoje Ciało jako pokarm ale czy widzimy coś więcej? Czy zapatrzeni jesteśmy w komunie świętą?

    #53 chani
  54. #52
    Krzysztofie,
    gdzieś pisałeś o swoim biologicznym ojcu, który nie pamiętasz bo zostawił was zaraz po Twoim urodzeniu. Wspomniałeś o tym w którymś poście. Na temat wychowania dzieci w rodzinie katolickiej raczej się nie wypowiadaj, bo ni jak znasz realia. To co sugerujesz to tylko Twoje własne odczucie nie przerobione w realu jak należy. Nie znam Twoją mamę. Być może to nią nasiąkłeś od młodości i dlatego jesteś jaki jesteś. Czy twoja mama chodzi w niedzielę i święta na Mszę Świętą? Napisz coś nieco o swojej mamie. Kim jest Twoja mama w Twoich oczach? Czy odmawia różaniec? Jak się modli Twoja mama? Jak wierzy?
    janusz

    #54 baran katolicki
  55. #45
    Stachu,
    czy możesz wyjaśnić o co Ci chodzi w słowach; „W tym kontekście zadałbym wredne pytanie skierowane do Krzysztofa. Jaka jest jego wiara uczynkowa? Ile razy złożył swego Piotra przed ołtarzem Eucharystycznym aby Obecny Chrystus go uzdrowił. Ile w Nim prawdziwej wiary a ile tylko przyjętej tradycji której tak bardzo broni”. Czy tu chodzi o Krzysztofa czy o mnie? Chodzi generalnie o niejasność „Ile razy złożył swego Piotra przed ołtarzem Eucharystycznym aby Obecny Chrystus go uzdrowił”. Te słowa mimo chodem odebrałem bardzo osobiście.
    janusz

    #55 baran katolicki
  56. #50
    A więc wydaje się /z tego co piszesz/, że człowiek dla własnego bezpieczeństwa nie powinien się nigdzie przyklejać.
    Co wtedy z grupami w Kościołach? Co ze środowiskiem otaczającym w szkołach, uczelniach, w pracy? Też poprzyklejani do ludzi jesteśmy .. delikatnie mówiąc różnych.
    Nie popadajmy w paranoję.

    #56 Ka
  57. #51
    chani
    Myślałam, że wiesz. 🙂
    W Piśmie Świętym Jezus SAM mówi:
    „A gdy oni jedli, Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: «Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje». Następnie wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc: «Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów.” Mt 26,26-28.
    To jest dla nas tak oczywiste, że wydaje się, że nie ma potrzeby cytować.
    Podobnie Mk 14, 22-24 i Łk 22, 19-20.
    Jest jeszcze jeden moment, gdy Jezus o tym mówi. 🙂 Duża mowa w synagodze w Kafarnaum. Przytoczę tylko fragment 🙂 :
    ” Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata». Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: «Jak On może nam dać [swoje] ciało do spożycia?»
    Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim.” J 6, 48-56 (warto przeczytać cały rozdział 6)
    Czy teraz wierzysz, czy odchodzisz jak wielu w Kafarnaum? 🙂

    #57 basa
  58. #49
    Janusz,
    nie bardzo rozumiem, co masz na myśli mówiąc: „Stachu stajesz się wydmuszką katolickiej wiary pisząc #48.”
    Zapewne masz rację a przynajmniej tak Ci się wydaje, ale nie wiem co w #48 napisałem takiego pustego. Czyż Jezus nie powiedział do swoich uczniów idźcie i głoście, gdzie was przyjmą zostańcie a gdzie nie przyjmą strzepcie kurz z sandałów i idźcie dalej.
    Gdybyś mógł jaśniej wytłumaczyć, o co chodzi w tym sformułowania o mnie jako wydmuszce.

    #58 St(r)ach
  59. #55
    Tak
    Janusz pytanie z#45 ” Ile razy złożył swego Piotra przed ołtarzem Eucharystycznym aby Obecny Chrystus go uzdrowił. Ile w Nim prawdziwej wiary a ile tylko przyjętej tradycji której tak bardzo broni” było skierowane do Ciebie.
    Pomyliłem imiona, przepraszam. Przepraszam też jeżeli tym pytaniem Cię uraziłem. Nie chodzi o Piotra tylko o konkretne czyny Twojej wiary ( np.takie jak opisałem w przytoczonej historii). Jawisz się jako zagorzały obrońca wiary i tradycji Kościoła Katolickiego ale jakoś obawiam się, że bardziej bronisz słuszności własnego wyboru niż samej wiary.
    Odnoszę wrażenie że większym dramatem byłoby dla Ciebie, że się pomyliłeś niż to, że Boga nie ma. Dobrze mnie zrozum, podziwiam Twój zapał i Twoją znajomość Biblii i dokumentów KK jednak Twój sposób relacjonowania się z innymi nie jest przekonywujący. Mój odbiór jest taki, że najpierw widzę Ciebie, a dopiero potem to, co piszesz.
    Każdy prorok pozostawiał do rozważania słowa Boga, a nie wrażenie własnej nieomylności. Powtarzam to jest mój odbiór, który bardzo utrudnia mi rozumienie treści, które przekazujesz. Dobrze to ujął Krzysztof w kolejnym wpisie:
    ” Izraelici mieli Arkę Przymierza, w której stale mieszkał Bóg. Dla nich Ona była święta. Tak byli w nią zapatrzeni, że nie zauważyli Boga, który przyszedł w człowieku.”
    Moje spojrzenie nie ma żadnego zabarwienia emocjonalnego, tak po prostu to widzę.
    Pozdrawiam.

    #59 St(r)ach
  60. #57
    Basiu,
    już lepiej nie da się wytłumaczyć chaniemu,
    jak należy rozumieć Sakrament Chleba i wina…
    …wiara chaniego jest taka – jak sam o niej pisze,
    powinien modlić się do Ducha Świętego o łaskę prawdziwej wiary i… zaufania, że w pewnym czasie otrzyma tę łaskę wiary we wszystkie Sakramenty a przede wszystkim w Trójcę Świętą, która wszystko rozjaśnia

    #60 niezapominajka
  61. Stachu,
    piszesz ciekawie i ze zrozumieniem tego, co piszesz, dzięki – czytanie twoich postów daje dużo radości.
    …odbieram ciebie , bardzo pozytywnie przez to , co piszesz 🙂 🙂 🙂

    #61 niezapominajka
  62. …”Jeśli więc mówimy o relacjach w jakiejkolwiek chrześcijańskiej społeczności czy wspólnocie, a w tym także w rodzinie, to musimy szukać odniesienia do tego zbawczego wydarzenia, jakim było i jest pojednanie przez krew krzyża Jezusa Chrystusa.
    Na ile wszyscy jako członkowie wspólnoty rodzinnej troszczymy się o pokój wynikający z pojednania, na tyle będzie trwały pokój w całej rodzinie. Konieczne jest więc troska i przywiązywanie uwagi ze strony każdego członka rodziny o to, aby miał wewnętrzny pokój. Jest to możliwe, kiedy Słowo Chrystusa będzie w nim przebywało. To znaczy, kiedy będzie tego Słowa słuchał i stosownie do tego żył w gotowości nawrócenia i poddawania się prowadzeniu Ducha Świętego.”… Ks.Bp

    …….
    Dzięki za caaały wpis 🙂 , a ten fragment szczególnie do mnie przemawia 🙂

    #62 niezapominajka
  63. #58
    Stachu,
    przypomnij sobie co pisałeś w #48;”Może Krzysztofowi brakuje tej łaski i z tego punktu widzenia nie możemy mieć do niego pretensji, że nie wierzy. Po prostu musimy poczekać, aż Łaska Boża spłynie na niego. Ja podobnie jak Basia nie byłbym taki natarczywy. My wszyscy na czele z ks bp głosimy Krzysztofowi słowo które zostało nam objawione, zasialiśmy ziarno a plon zależy od Pana żniwa. Teraz odpowiedzialność spoczywa już samym Krzysztofie, a wierzę, że Bóg działa i zrodzi w nim wiarę jakiej potrzebuje do zbawienia”. Po pierwsze, Łaską jest Chrystus. Nie ma innej Łaski dla człowieka. Piszesz, że „może Krzysztofowi brakuje tej łaski”. Czy Krzysztofowi brakuje Chrystusa? Czy Chrystus nie jest dla każdego człowieka „PEŁNIĄ ŁASKI”?. Zostawmy na razie ten wątek. Piszesz dalej;”…z tego punktu widzenia nie możemy mieć do niego pretensji, że nie wierzy”. Stachu, to Krzysztof blokuje się na Łaskę/Chrystusa/. Po prostu ma swoje racje/prywatną wiarę/ i to mu niby wystarczy do zbawienia. Tak jest u protestantów ale nie u katolików. Każdy protestant wierzy po swojemu. Ufa swojej wierze opartej na subiektywnym/osobistym/ doświadczeniu. My Katolicy wierzymy świętej i apostolskiej Wierze Rzymskokatolickiej. Wierzymy tak jak wierzy Kościół Rzymskokatolicki. Dla protestantów „wiara” to „zaufanie”/uczucie/. Dla nas „wiara” to zgoda rozumowe przyjęcie Łaski Bożej. Nie tylko zaufanie ale i decyzją woli przylgnięcie do Chrystusa/Łaska Boża/. Nie miejsce tu i czas by Krzysztofa prostować. Takich Krzysztofów, którzy nie chcą przyjąć prawdę wiary w Eucharystię jest pół na pół pośród nas. Niewierzący w Eucharystię to nie tylko niziny katolickości ale wielu jest i na wyżynach „władzy”. Wróćmy do „medialnego” Krzysztofa. Czy uważasz, że nie wiara w moc Eucharystii to wina Chrystusa czy człowieka, który ma swoje racje i gardzi Wiarą Kościoła?. Piszesz dalej;” Po prostu musimy poczekać, aż Łaska Boża spłynie na niego”. Na co jest tu czekać? Krzysztof jest nieprzytomny. Każda sekunda ma ogromny wpływ na skuteczną reanimację krzysztofowego ducha. Sztuczne oddychanie to pierwszy ratunek. Wyobraź sobie zdarzenie gdzie ktoś nagle zasłabł i leży sztywny na chodniku. Wielu przejdzie obok jakby nić się nie stało. Zbierze się z czasem tłum gapiów, który sam z siebie nie jest w stanie udzielić potrzebującemu pierwszej pomocy. Ważne by podczas tego wydarzenia znalazł się Człowiek, który nie utracił zdrowego rozsądku/nie stracił głowy/ i zareagował jak należy. Ważna jest szybka pomoc. Czekanie aż Łaska/Chrystus/spłynie na Krzysztofa to jakieś nie porozumienie wynikające z braku zrozumienia powagi sytuacji. Były takie przypadki, kiedy to niby charyzmatycy modlili się o cud nad nieprzytomnym człowiekiem spotkanym gdzieś na rynkach tego świata. Zamiast podjąć konkretną reanimację/konkretne działanie/ to nakładali swoje ręce na konającego biedaka. To nie jest po katolicku. Zdrowy rozsądek w katoliku to podstawa dojrzałej wiary. Stachu, Bóg, który jest absolutnie czystym Duchem potrzebuje Twoich ust, rąk, oczu, itd. Stwórca potrzebuje miedzy innymi tego co jest Twoją cielesnością/materialnością/. Stwórca dotyka Krzysztofa przez nas. Czy Krzysztof załapie o co chodzi to już nie do nas należy. Musimy tak długo reanimować wiarę Krzysztofa ile się da. Nie ma na co czekać, aż cudownie Bóg sam sobie z Krzysztofem poradzi.
    janusz

    #63 baran katolicki
  64. #56
    Ka,
    człowiek jest na tyle człowiekiem ile nie utracił własnego „ja”. Człowiecze „ja jestem człowiekiem” jest nie do zniesienia dla tak wrednych duchów jakimi są zdeprawowani/zbuntowani/ aniołowie. Ka, w #50 pisałem o przylgnięciu do OBIEKTYWNEJ PRAWDY. Nie chodzi w człowieczeństwie by przykleić się do pozornej/diabelskiej/ prawdy ale chodzi o zdroworozsądkowe umiłowanie PRAWDY OBJAWIONEJ w Jezusie Chrystusie jako obiektywniej historycznie postaci Człowieka/Jezusa z Nazaretu/. Musimy odróżnić Prawdę od pozoru prawdy/małpowanie prawdy. Jak to zrobić?
    janusz

    #64 baran katolicki
  65. #59
    Stachu,
    bardzo dobrze, że dajesz się prowadzić tym tokiem myślenia. Dla mnie tym Ołtarzem jest Chrystus Pan. Jak myślisz co przez dwadzieścia dwa lata czynię wierząc, że życie Piotra ma sens i cel. Tym sensem i celem jest głównie moje zbawienie. Nie wiem co by ze mnie było bez Piotra. Uważam, że to Piotr jest bardziej dla mnie niż ja dla niego. To niejako on mnie uświęca. Jest dla mnie łaską uświęcającą. Wiem, że każda Msza Święta jest najlepszym sposobem na cielesne uzdrowienie. Każdy krzyż, który mnie dotyka jest na tyle chwalebnym ile go nie przeklnę. Niedawno bo dzisiaj po pracy czekaliśmy na windę, która jakoś nie chciała przyjechać. Obok mnie stoi rosły mężczyzna i klnie żywo na windę boga ducha winną. Nie wytrzymałem i zwróciłem mu uwagę by „nie pierdział” w miejscu publiczny. Szkoda, że nie widziałeś zdziwienia innych osób, którym taka kultura nie przeszkadza. Wytłumaczyłem człowiekowi, że pierdzieć można d..ą i gębą. Ten sam efekt i smród. Brakuje nam w takich sytuacjach katolickiej odwagi by bronić kultury chrześcijańskiej na każdym kroku. Po tym zdarzeniu widzę jak niecierpliwi są dzisiaj ludzie. Swoją niecierpliwość manifestują przeklinaniem wszystkiego co nie jest po ich myśli. Nawet winda to k…a. Stachu, nie wiem co dalej będzie z Piotrem. Być może Chrystus uzdrowi go jeszcze dziś. Radość moja była by natychmiastowa. Pomiędzy Piotrem a mną jest Chrystus. To w Jego mocy i chęci jest takowy cud. Wiem, że dla Chrystusa uzdrowienie Piotra to „małe piwko” ale wiem też On sam z krzyża nie zszedł choć usilnie go niektórzy o to prosili. Stachu, proszę swoja wiarą wspomóc moją wiarę. Może wspólnymi siłami damy radę przebić się przez ten diabelski bełkot.
    janusz

    #65 baran katolicki
  66. ad. #59
    Stachu,
    nie jestem aż takim zagorzałym obrońcą świętej i apostolskiej Wiary rzymskokatolickiej jak myślisz. Po prostu wiem komu uwierzyłem.
    janusz

    #66 baran katolicki
  67. #57
    basa
    Ależ ja znam ten cytat i bardziej mi chciałem prosić o konkretną odpowiedź Janusza jak on by mi pokazał, że w komunii św. jest żywy Jezus, bo cytowanie Pisma to żadna filozofia.

    #67 chani
  68. #54
    baran katolicki
    No to więc jak chcesz wiedzieć, to moja mam uczy religii, chodzi do kościoła.
    Jak się modli to ja nie wiem. Pewnie tak jak większość tu na blogu.
    A ja nie chodzę do kościoła, bo nudzi mnie powtarzanie w kółko tych samych czynności.
    „Na temat wychowania dzieci w rodzinie katolickiej raczej się nie wypowiadaj, bo ni jak znasz realia.” – jak chcesz.

    #68 chani
  69. To co napisałem w wpisie #52 nie dotyczy mnie.
    Napisałem to ogólnie.
    W poście parę tygodni temu (przed świętami) pisałem o pewnej dziewczynie, która źle mnie potraktowała a raczej prezent, który jej dałem.
    Już wiem dlaczego to zrobiła. Właśnie została mocno skrzywdzona w dzieciństwie.
    Widzę, że jakby chciała być ze mną a jednak…. ucieka.
    Skąd to wiem? Po zachowaniu.

    #69 chani
  70. #63
    baran katolicki
    Drogi Januszu.
    Tak piszesz jakbyś jednak nie wierzył w moc Boga.
    Po za Komunią św. nie ma Jego i pewnie sobie nie poradzi ze mną.
    Zapewne pamiętasz Szawła? Co mu się tam stało, że został gorliwym chrześcijaninem?
    A propos Pismo nie mówi nic o katolikach czy protestantach ale o chrześcijanach.
    To widać człowiek się zagmatwał w tym.

    #70 chani
  71. #64
    Jak widać w religii katolickiej są różne szkoły.Jak dziś pamiętam że przed laty tak w realu /znający się na rzeczy/jak i na portalach katolickich usiłowano przekonać mnie że dokładnie chodzi o zabicie swojego „ja”,swojego ego.
    A ja kocham swoje ja i swoje ego. Jedno i drugie to ja, nie będąc wierna sobie jak mogę być wierna Bogu /pytałam/?
    Taka mieszanka w nauczaniu i oczekiwań, to nic dobrego.

    „Jak to zrobić”? Duch Święty tam gdzie prawda – zawsze prawdę wspomaga.

    #71 Ka
  72. Kilka zdań komentarz do :
    #49
    Janusz, piszesz „Czy możliwe jest tak dzisiaj modne w nowoczesnym Kościele katolickim doświadczenie Boga przez człowieka. Czym owo doświadczenie jest weryfikowane? „-zadziwia mnie u Ciebie brak wiary i sprzeczności które odnajduję w Twoich wypowiedziach w zależności do kogo są skierowane. Dziwisz się bardzo Krzysztofowi że nie wierzy w Chrystusa Eucharystycznego a jednocześnie sam nie możesz uwierzyć w doświadczenie spotkania Chrystusa jak to nazwałeś w objawieniach prywatnych. Przecież większość jak nie wszystkie objawienia uznane przez Kościół były najpierw obkawieniami prywatnymi. Sam bodajże powoływałeś się na św. Faustynę. Mało tego w jednym z poprzednich wpisów mówiłeś o rozmowie z Jezusem Chrystusem przed Najświętrzym Sakramentem o Krzysztofie i jego niewierze. Czym to według Ciebie było, czy tylko jak to dość lekceważąco nazywasz zmysłowością wiary czy jak ja to nazywam doświadczeniem spotkania ? Jak Twoje rozmowy z Bogiem można zweryfikować? Moja odpowiedź brzmi ;tylko w taki sposób kiedy widzisz że zbliżasz się do swego krzyża i bierzesz go na bary. Bo to jedyna znana mi droga zbawienia. Jeżeli nie spotkałeś Jezusa to co uzdalnia Cię do wchodzenia na Krzyż? Sam z siebie masz taką moc? Powodzenia. Istnieje mnóstwo opisanych przykładów między innymi świętych np. Św.Paweł, Franciszek itp.którzy doświadczyli osobistego spotkania z Jezusem i radykalnie zmienili swoje życie. Niewiara w doświadczenie jest jak niewiara w Eucharystię. Nie wierzysz w żywego Chrystusa bo uznałeś że zamknął się w Eucharystii i nie może być gdzie indziej. A On jest Wszechmogący i działa jak chce.

    #72 St(r)ach
  73. #63
    Janusz
    nie znam się zbytnio na tych pojęciach, których z taką łatwością zamiennie używasz. Dla mnie Łaska to Łaska – a Chrystus to Chrystus. Ale jeżeli nawet jest tak, jak piszesz i Łaska to Chrystus, to jeżeli chodzi o Krzysztofa, nie masz się co wysilać. Chrystus to Wcielone Słowo a z tego co się zorientowałem, Krzysztof Słowo zna, a zatem ma Łaskę (Chrystusa) co więcej jest mu potrzebne? Myślisz że Twoje słowo jest większe od Słowa (Chrystus) . Czy to aby nie brak pokory? Jest jeszcze Duch Święty. Może jeszcze Krzysztof nie jest gotowy na przyjęcie Słowa (Chrystusa), na razie musi uciekać przed Herodem (Ja) aby się spokojnie nagrodzić do Nowego Życia .

    #73 St(r)ach
  74. #65
    Janusz
    „Pomiędzy Piotrem a mną jest Chrystus.”
    Powiedziałbym więcej, Chrystus jest Piotrem. Czy to nie jest dla Ciebie doświadczeniem spotkania Boga?
    JANUSZ dlaczego w to nie wierzysz?

    #74 St(r)ach
  75. #71
    Ka,
    to nie byli katolicy lecz protestanci w katolickiej skórze. Proszę miłować siebie samego/własne „ja”/, bo inaczej nici z Twojej miłości bliźniego. Miłuj bliźniego jak siebie samego. Pozdrawiam i gratuluję zdrowego rozsądku.
    janusz

    #75 baran katolicki
  76. #74
    Stachu,
    przecież wiem to od dawna. Nie zdziwiłbym się gdybym po moim przejściu/śmierci cielesnej/na „sądzie” ujrzał Chrystusa pod postacią „własnego” syna PIOTRA. Dla mnie już teraz powala mnie na kolana/bezsilność/. Kolana oznaczają bezsilność. Upaść na kolana to nic innego jak uznać, pogodzić się z własną bezsilnością i przyjąć pomoc od Chrystusa/Kościoła/. Stachu, dobijasz mnie swoją miłością.
    janusz

    #76 baran katolicki
  77. #73
    Stachu,
    Krzysztofa ochrzciła/zrodziła/ święta i apostolska Wiara Rzymskokatolicka. Nie ochrzciła Krzysztofa jego prywatna/osobista/ wiara. To co piszesz w #72 odnośnie „prywatnych objawień” nie ma realnego zaczepienia w świętej rzeczywistości katolickiej, o której przyszło nam debatować goszcząc w progach medialnych Księdza Biskupa Rzymskokatolickiego. Nie ma nic do rzeczy „prywatna wiara” z „prywatnymi objawieniami”. Nie wiem po co twa „doświadczenia” jakość Ci się w jedno skojarzyły. W katolickości chodzi o obiektywną wiarę/święta i apostolska Wiara Kościoła Rzymskokatolickiego/ a nie subiektywne/osobiste/ uczucie/wrażenie, doświadczenie, zaufanie, itd./. Chodzi byś wierzył tak jak Wierzy Kościół Rzymskokatolicki. Dla nas Katolików KOŚCIÓŁ to CHRYSTUS. Wiara Kościoła to Wiara Chrystusa, którą będzie szukał u kresu czasów gdy przyjdzie w chwale. Stachu, dalekie mi są prywatne objawienia. Chrystus Objawił się Kościołowi Rzymskokatolickiemu. Tego się trzymajmy bo inaczej popłyniemy z falą tego świata. Popłyniemy do diabelskiego ścieku/piekło/.
    janusz

    #77 baran katolicki
  78. Krzysztofie,
    wierzysz po swojemu. Myślisz po swojemu. Zapewne i żyjesz po swojemu. Większość powie, że to Twoja prywatna sprawa jak wierzysz, jak myślisz i jak żyjesz. Ja tak nie uważam dlatego rzucam pod twoje nogi kłody jedynie po to byś się zatrzymał na chwilę i pomyślał po co żyjesz. Czy zastanawiałeś się kiedyś nad sensem własnego życia? Po co Pan Bóg stworzył takiego a nie innego Krzysztofa? Czy „jesteś” tylko dla siebie czy może dla innych „jesteś” o wiele bardziej niż dla siebie? Wspomniałeś o swojej biologicznej mamie ukazując ją jako wierzącą katechetkę w rzeczywistości dla mnie jeszcze rzymskokatolickiej.
    Krzysztofie, czy ty miłujesz swoją matkę? Czy nie masz do niej pretensji/żalu/? Czy mieszkasz pod jednym dachem ze swoja mamą. Czy twoja mama ma w twoich oczach Oblicze Chrystusa? Pytam, o Twoją prywatność tylko dlatego by dotrzeć do Twojej „prywatnej wiary”.
    janusz

    #78 baran katolicki
  79. #72
    Stachu,
    Twoja intuicja prowadzi Cię ku Bogu, który w gruncie rzeczy jest nieprzewidywalny dla człowieka. Powołując się na Ducha Świętego demon może wszystko co chce wcisnąć naiwnemu człowiekowi, który zrezygnował ze zdrowego rozsądku jako miary własnego „ja”. Jak widać dla Ciebie Twoje „ja” jest jak śmiercionośny Herod czyhający na nowo narodzonego. Być może, pisząc o tym w #73 miałeś na myśli niedojrzałość Krzysztofa a nie swoją. Dla mnie doświadczenie duchowe jakiekolwiek by nie było odbywa się tylko i i wyłącznie w moim duchu. Precyzyjniej mówiąc tym miejscem we mnie, gdzie spotykam się z Bogiem jest mój duchowy rozum, duchowa pamięć i duchowa wolna wola. Relacyjny duchowo jestem tylko tam gdzie jest moje stworzone „ja jestem”.
    Stachu, rozum człowieczy jest tym miejscem gdzie Bóg spotyka się ze swoim stworzeniem Sam na sam. Łaska wiary jak i inne łaski zawsze zaadresowane są do człowieczego rozumu. To duchowy rozum człowieka, który pamięta, że został stworzony może w wolności woli odebrać łaskę Bożą. Chcesz wiedzieć jak rozmawiałem ze Stwórcą o Krzysztofie? Duchowo a nie zmysłowo. Cielesne zmysły podczas duchowej rozmowy są jak małe dzieci, które przeszkadzają w rozmowie dorosłych osób. Dzisiaj tak modnie się zaleca by mieć „żywą relację z Jezusem”. Pięknie to brzmi na gołe oko ale ni jak się ma dla człowieka/grzesznika/ jeśli chodzi o rzeczywistość nadprzyrodzoną/duchową/. Dlaczego? Otóż dlatego, że współczesny człowiek w wierze nie używa rozumu. Wmawia się nowemu człowiekowi, że jego rozum jest wrogo nastawiony na Boga. Rozum człowieka wierzącego jest funkcją duchowego „ja jestem”. Dla Krzysztofa jest to „ja jestem Krzysztofem”. Dla mnie „ja jestem Januszem” a dla Ciebie „ja jestem Stanisławem”. Rozumiesz? Moje „ja” spotyka się z Twoim „ty” i jego „on”. To jest duchowa wspólnota, w której „ja”, „ty”, „on” mamy zdroworozsądkowe odniesienie z Boskim „JA”. Mówiąc o doświadczeniu Boga powinienem mówić o duchowej relacji mojego stworzonego „ja” do Boskiego bo nie stworzonego „JA”. Kontemplacja jest spotkaniem ROZUMU z rozumem. OSOBY z osobą. Nie tylko spotkałem się z Panem Jezusem ukrytym pod postacią konsekrowanej Hostii ale duchowo rozmawiałem z Nim tak samo jak duchowo rozmawiam z Tobą pisząc te słowa. Jestem teraz bardzo bardzo blisko Ciebie. Nie tylko „ja jestem” ale i „ON JEST”. Wierzę w doświadczenie duchowe ale nie rozumiem zmysłowego doświadczenia Boga.
    janusz

    #79 baran katolicki
  80. Takie pytanie Januszu: Co masz do tzw prywatnej wiary?
    Z kart Pisma można dostrzec, że były osoby które miały tą prywatną wiarę, np. Noe.
    I tak, mieszkam z moją mamą bo jeszcze mnie nie stać na własne „M”. I tak – miłuje ją choć jak wcześniej napisałem czasami denerwuje mnie.
    Aż tak nad sensem życia się nie zastanawiałem. Żyje i cóż więcej powiedzieć…

    #80 chani
  81. #80
    chani,
    prywata w wierze do niczego dobrego nie prowadzi. Pytasz; „Co masz do tzw prywatnej wiary?”. Prywatna wiara to i prywatne sumienie, o którym nie tak dawno mówił przewodniczący Episkopaty Polski ks. abp Stanisław Gądecki. Warto zapoznać się z tym co powiedział. https://naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/216455,sumienie-nie-jest-prywatnym-odczuciem.html
    janusz

    #81 baran katolicki
  82. #79
    Jedno zdanie.
    Piszesz: „Chcesz wiedzieć jak rozmawiałem ze Stwórcą o Krzysztofie? Duchowo a nie zmysłowo.” Więc Janusz, Ty rozmawiasz duchowo a wszyscy inni mają doświadczenie zmysłowe? Jak to rozróżniasz? Mamy tą samą wiarę, takie same praktyki, jednakowo rozmawiamy z Chrystusem przed Najświętszym Sakramentem, tak samo spożywamy Jego Najświętsze Ciało, jednakowo dostrzegamy Chrystusa w drugiej osobie a jednak ja wierzę zmysłowo a Janusz duchowo . Nie rozumiem jak do tego odszedłeś że Twoja wiara jest bardziej prawidłowa.

    #82 St(r)ach
  83. #82
    Stachu,
    wystarczy zapytać współczesnego katolika o jego duchowość. Spróbuj od najbliższych testować to co tak płomiennie nazywane jest „doświadczeniem żywego Boga”. Od dawna staram się tutaj przebić z antropologią katolicką ale spotykam bariery zmysłowych uczuć, które pokonać pokojowo nie sposób. Dzisiaj przy obiedzie zapytałem najmłodszego syna/21 lat/ co to znaczy, że on chce „święty spokój” w swoim życiu. Pytałem czy widzi różnicę pomiędzy „spokojem” a „pokojem”. Słowa różnią się tylko jedna literką „s”. Wywiązała się żwawa dyskusja, którą ucięła żona mówiąc „daj mu święty spokój”. Czy miała rację wyciszając problem? Podaję ten przykład by zilustrować ową różnicę jak istnieje po między wiarą dojrzałą/rozumową/ a wiarą dziecinną/uczuciową/. W pierwszym przypadku Łaska wiary ma zaczepienie w rozumie naturalnym. Taka wiara jest ugruntowana w rzeczywistości zdrowego rozsądku. W drugim przypadku Łaska wiary zatrzymuje się na poziomie odczuć, zmysłów, wrażeń, przeżyć, doświadczeń, itd. Taka wiara jest niejako poza człowiekiem, który próbuje bujać w obłokach. Pokój jest owocem wierzącego rozumu a spokój polega na skutecznym wyciszeniu rozumu. Jest to wiara subiektywna/prywatna/, którą człowiek sam z siebie produkuje. Wiara obiektywna jest darem Bożym, gotowym produktem zdeponowanym w świętej i apostolskiej Wierze rzymskokatolickiej.
    janusz

    #83 baran katolicki
  84. #81
    baran katolicki
    „prywata w wierze do niczego dobrego nie prowadzi” – to samo też można powiedzieć o „zbiorowej” wierze.
    Dużo jest takich co niby gromadzą się w imię Chrystusa a jakby wcale Go tam nie było.

    #84 chani
  85. #83
    Janusz,
    bardzo czytelnie odpisałeś na czym według Ciebie polega różnica w pojmowaniu wiary. Rozumiem co piszesz. Jednak jak często omijasz pytanie które brzmi: jak rozeznajesz kto wyznaje jaką wiarę, zmysłową czy duchową. Objaśniłeś już która jest która i wyższość jednej nad drogą, ale nie wiem jak rozpoznajesz kto ma jaką?
    Z tego co piszesz wynika że oprócz Ciebie nie ma wśród nas wierzących duchowo. Wszystkim zarzucasz wiarę zmysłową.

    #85 St(r)ach
  86. #84
    Brawo !

    #86 Ka
  87. #85
    Wydaje się że Janusz ma ze swoją cielesnością duży problem, stąd nieustanne takie odniesienia.
    /Jest zdecydowanie cielesny niż duchowy/

    #87 Ka
  88. #85
    Ciężar ciała /prawo powszechnego ciążenia/ zabija lekkość ducha.
    I On o tym wie.

    #88 Ka
  89. #86
    Ka,
    czyli brawo dajesz tym, którzy idą pod szyldem „Bóg tak, Kościół nie”. Co wtedy z ładem społecznym kiedy każdy będzie samopas w życiu i wierze. Taki nieład to czysto diabelski układ. Spójrz dzisiaj na jakość duchową/wiarę/ narodów, które pociągnęła reformacja właśnie pod hasłem „Bóg tak Kościół nie”. Neoreformacja nic nowego nie wymyśliła jeno zmieniła fason z „róbta co chceta’ na „wierzta jak chceta”. Oj cienko
    „ja” to widzę. Nie idzie ku lepszemu na starość.
    janusz

    #89 baran katolicki
  90. #85
    Stachu,
    po prostu pytam delikwenta co do którego ma wątpliwości odnośnie wiary. „czy jest osobą wierzącą”. Gdy potwierdzi wiarę w Chrystusa zadaję kolejne pytanie. „Jaka/czyja/ wiara cię ochrzciła”. W jakiej wierze zostałeś zanurzony/ochrzczony/”. Jeśli „gościu” odpowiada, że jest Katolikiem ochrzczonym w Kościele Rzymskokatolickim no to nie ma zmiłuj się. Uczciwość/Sakrament/ chrzcielna dla mnie jest jak wola Boża. Mało kto z Katolików został ochrzczony prywatną wiarą niemowlęcia, wiara mamy, wiarą taty, wiarą księdza proboszcza czy nawet wiarą chrzestnych. To konkretna Wiara konkretnego Kościoła ochrzciła np. Krzysztofa/chani/. Większość z nas a może wszyscy jesteśmy nie z przypadku lecz z Woli Bożej ochrzczeni w świętej i apostolskiej Wierze Rzymskokatolickiej. Jest to fakt rzeczywisty obojętnie jakby go nie interpretować na własną modłę dzisiaj. Tak jak jest matka biologiczna/cielesna/ tak tez jest Matka duchowa. Matkę naturalną Krzysio dobrze zna bo ma ją na co dzień blisko siebie. Mamą duchową Krzysia jest Kościół Rzymskokatolicki. Tak jak nie możemy zmienić mamy doczesnej tak też Mama wieczna/Kościół/. jest na wieki. Można kombinować i po swojemu szukać lepszej alternatywy na własne „ja”/dla własnej duszy/. Co powiesz o człowieku, który z wiekiem doszedł do wniosku, że ta oto matka nie jest moją matką? Fakty historyczne nie można zmienić na własne życzenie kiedy i jak komu się zwidzi na starość. Wola Boża w tym przypadku nie podważalna. Krzysio został ochrzczony w świętej i apostolskiej Wierze Rzymskokatolickiej. Tego faktu nikt i nic nie może zmienić, zamazać, rozwodnić, zapomnieć, itd. Na duszy Krzysztofa wyciśnięte zostało znamię chrzcielne Kościoła Rzymskokatolickiego. Problem zaczyna się w chwili, kiedy to dziecku ochrzczonemu robimy zamęt w wierze. To tak jakbyśmy ucząc dziecko tabliczki mnożenia już na początku podważali, że 2×2=4. Są i dzisiaj tacy teolodzy na wysokich urzędach kościelnej hierarchii, którzy mają wątpliwości czy w wierze 2+2=4. Mówią oni, że w niektórych przypadkach 2+2 może równać się np.5. Pytasz jak rozróżniam wierzenie prywatne od Wiary Kościoła. Nie jest to takie trudne widzą młodzieńczy bunt przeciwko Matce, która dała nam Swoją święta i apostolską Wiarę.

    #90 baran katolicki
  91. #84
    chani,
    to są wydmuszki katolickie. Religijni na zewnątrz ale wewnątrz niewierzący. Nie ma co na takich patrzeć poważnym okiem.
    janusz

    #91 baran katolicki
  92. #81
    Nikt nas jako zbiorowość ludzką grupowo na Sądzie Bożym osądzać nie będzie.
    Różnimy się /w tej zbiorowości/ więc podlegamy jednostkowemu /jak ma być sprawiedliwie/ osądowi.
    Czy Pan Jezus czasem nie stosował „prywaty”?
    Za prywatę właśnie a nie za powtarzanie nauk za Kapłanami, Go ukrzyżowano.

    #92 Ka
  93. #87
    Ka,
    janusz może powiedzieć dzisiaj za świętym Pawłem „Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk. Jeśli bowiem żyć w ciele – to dla mnie owocna praca. Co mam wybrać? Nie umiem powiedzieć. Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść, a być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, pozostawać zaś w ciele – to bardziej dla was konieczne. A ufny w to, wiem, że pozostanę, i to pozostanę nadal dla was wszystkich, dla waszego postępu i radości w wierze, aby rosła wasza duma w Chrystusie przez mnie, przez moją ponowną obecność u was”. janusz

    #93 baran katolicki
  94. #92
    Ka,
    za czasów biblijnego Pana Jezusa nie było jeszcze Kościoła, którego On sam jest pomysłodawcą i budowniczym. Kościół Rzymskokatolicki, który trwa już przeszło dwa tysiące lat to nie tylko to co oglądamy zwykłym okiem tu na ziemi. Kościół Rzymskokatolicki jest rzeczywistością „świętych obcowania”. Wyobraź sobie biliony, którzy odeszli do wieczności przed nami. Niezliczone rzesze zbawionych już są w Niebie. Jest to Kościół chwalebny. Ogromna masa ludzi zbawionych doznaje oczyszczenia w Czyśćcu. Jest to Kościół pokutujący. My dzisiejsi to mała trzódka Kościoła walczącego/pielgrzymującego/. Czy zdajesz sobie sprawę z powagi Kościoła Rzymskokatolickiego dla tego świata, który zatracił siebie samego małpując Kościół Boży. Prywata w czymś co nazywamy i w co mocno wierzymy a nazywamy „Świętych obcowanie” nie istnieje. Prywata do Nieba/Kościoła/ nie pasuje.
    janusz

    #94 baran katolicki
  95. #88
    Ka,
    lekkoduch to osoba lekkomyślna, nieodpowiedzialna. W naszym wieku nie pasuje.
    janusz

    #95 baran katolicki
  96. #95
    Lekki duch w zupełnie innym znaczeniu napisałam niż lekkoduch.
    Ja tam nie wiem, w jakim Ty jesteś wieku /i nie interesuje mnie to/, ja jestem w starczym. Niedługo kaput i biegiem /haha,leciutko 😀 / DO NIEBA.
    No, dobra. OBY.

    #96 Ka
  97. #89
    Warto zadać sobie pytanie DLACZEGO tak wybierają?
    A pytanie po to by nie powielać nigdy więcej błędów które się przerobiło.
    Starczy wiek mnie nie przeraża.Fajnie że dano mi jakby pełnię…dużo lat doświadczenia i życia.

    #97 Ka
  98. #49,91
    Kiedy odpowiadam w swoim sumieniu pozytywnie na Twoje pytania w rozeznawaniu mojej wiary, a nadal piszesz: „Stachu stajesz się wydmuszką katolickiej wiary”, to co według Ciebie mam robić?

    #98 St(r)ach
  99. #98
    przylgnąć swoim rozumem z całych sił i umiłować z całej swojej duszy/serce/ do świętej i apostolskiej Wiarę Kościoła Rzymskokatolickiego. Do tego konieczna jest łaska uświęcająca. Nie możesz trwać w grzechu ciężkim/śmiertelnym/. Czy to takie trudne?
    janusz

    #99 baran katolicki
  100. #96
    Ka,
    lekki duch w człowieku unosi się na skrzydłach łaski uświęcającej. Każdy grzech w zależności od ciężaru sumienia dołuje ducha ku ciału. Duch człowieka w grzechu ciężkim/śmiertelnym/ to katastrofa.
    janusz

    #100 baran katolicki
  101. #97
    Ka,
    młodzi wybierają to czego nie znają. Dlaczego nie znają Prawdy? Bo dzisiaj nie głosi się Prawdę Objawioną w Jezusie Chrystusie lecz proklamuje się diabelskie kompromisy na każdym szczeblu inicjacji. Tworzy się pozorną prawdę, która nie rani nikogo. Dlaczego tak się dzieje? Watro o to pytać tych „panów” u władzy.
    janusz

    #101 baran katolicki
  102. #101
    Rany nie są najlepszą formą w drodze do wiary. Często te rany zadają ukryci dewianci /utajnieni sadyści/, którzy granic nie znają.
    Ortodoksyjny katolicyzm jest nie dla wszystkich. Podobnie jak i stosowana forma samobiczowania.

    #102 Ka
  103. #102
    Ka,
    co wtedy z krzyżem? Krzyż jest dla wszystkich jedyną drogą do zbawienia. Nie da rady beż chwalebnego krzyża/chwalebnych ran/ przedostać się do Nieba. Tam u wejścia będą chcieli zobaczyć Twoje chwalebne rany.
    janusz

    #103 baran katolicki
  104. #103
    Krzyż? Czyż życie nie toczy się poprzez Krzyż?
    Samoistnie i wcale nie trzeba człowiekowi jeszcze krzyży sztucznie dokładać.
    Myślisz że życie toczy się tylko poprzez krewetki i towarzyskie bale?
    To wyobraźnia, Twoja.

    #104 Ka
  105. #103
    Powiedz, czy człowiek nie otrzymuje podczas spowiedzi za swe grzechy i grzeszki pokuty? Dlaczego uważasz że pokuta nadana jakby z Góry i pokuta zadana poprzez Kapłana, to mało, wciąż za mało. Nie lubisz ludzi?
    Czy człowiek ma czołgać się przed Tobą, by coś w Tobie drgnęło?

    #105 Ka
  106. #104
    Ka, przeklęty krzyż to śmierć.
    Chwalebny krzyż to dopiero życie. Tam gdzie człowiek przeklina, tam jest śmierć. Tam gdzie błogosławi tam jest życie.
    janusz

    #106 baran katolicki
  107. #104
    Kiedy człowiek ma przeklęty krzyż i kto ten krzyż przeklina i rozdaje?

    Z tego co wiem, to ludzie tylko złorzecząc przeklinają.

    #107 Ka
  108. #107,
    Ka
    z głębokości serca/dusza/ mówią usta nasze. Jeśli, ktoś „pierdzi’ ustami/przeklina/ to co lub kto może być w jego sercu? Każde przekleństwo zabija a błogosławieństwo daje życie.
    janusz

    #108 baran katolicki
  109. „za czasów biblijnego Pana Jezusa nie było jeszcze Kościoła, którego On sam jest pomysłodawcą i budowniczym. Kościół Rzymskokatolicki, który trwa już przeszło dwa tysiące lat…”
    Poltora zdania, wyglada tez na blisko poltora bledu.
    „Kościół katolicki uważa siebie za jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół założony przez Jezusa Chrystusa i jego apostołów blisko 2 tysiące lat temu.”
    „In the Year 2525…
    In the year 7510
    If God’s a coming, He oughta make it by then
    Maybe He’ll look around Himself and say
    Guess it’s time for the judgment day
    In the year 8510
    God is gonna shake His…”

    #109 Jurek

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php