Jezus wielokrotnie mówił o sobie, że jest posłany przez Ojca. Szczególnie widzimy to w Ewangelii wg św. Jana, ale nie tylko. W Ewangeliach synoptycznych Jezus mówi tak o sobie w przypowieściach. Mówi o synu, którego gospodarz posłał do dzierżawców, przekonany, że go uszanują, a tymczasem go zabili (zob. Mk 12,6). Świadomość i prawda bycia posłanym była stale obecna w życiu Jezusa i kształtowała to Jego ziemskie życie oraz wyznaczała rytm Jego misji.

Jezus – posłany przez Ojca – sam też posyła swoich

W tej prawdzie i świadomości Jezusa jako posłanego przez Ojca jest zakorzenione posłani uczniów. Miało to miejsce już za czasów Jego ziemskiej działalności, jak to właśnie słyszymy w dzisiejszej Ewangelii.  Stało się to ukoronowaniem Jego misji, jak to wypowiedział przed swoim Wniebowstąpieniem: Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam (J 20,21).

Dzisiejsza Ewangelia opowiada jak to Jezus wyznaczył jeszcze innych siedemdziesięciu dwu uczniów i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał.

Powiedział też do nich:

Idźcie!
Oto posyłam was jak owce między wilki.  

To posłanie, o jakim mowa w dzisiejszej Ewangelii, jest specyficzne. Historia zna wprost niezliczoną liczbę emisariuszy. Ludzi wysyłanych w różnych celach i z bardzo różnych powodów. Wskutek ich misji dokonywały się różne wydarzenia i bywały podejmowane różne decyzje. Zazwyczaj dla jednych korzystne dla innych czasem wprost tragiczne. Wiązało się to i wiąże się najczęściej z jakąś penetrację sytuacji przeciwnego obozu, by stworzyć dla siebie korzystne warunki i możliwości dalszego działania.

Dlaczego owce między wilki ?

Człowiek po grzechu stał się nie tylko „obcy” w stosunku do Boga, ale w jakiejś mierze także Jego „przeciwnikiem” (zob. np. Rz 5,10; Kol 1,21). W takiej sytuacji oczekiwałoby się takiej interwencji Boga wobec człowieka, wskutek której Bóg zmierzałby do pokonania człowieka. Do unieszkodliwienia go i podyktowania mu „warunków kapitulacji”. Bóg jednak nie traktował i nie traktuje człowieka jako swego konkurenta czy przeciwnika bądź wroga. Widzi, jak człowieka uwikłał się w swoje zabłądzenie. To w człowieku powstała owa „wrogość” wskutek podszeptu złego ducha, przeciwnika Boga, jaki jest szatan.

Jezus wszedł do naszego „obozu wrogości” wobec Boga i Jego zamysłu. Uczynił to dla zbawienia człowieka, aby niejako rozbroić w nas ową wrogość w stosunku do Boga. Dlatego wydał się w ręce ludzi i my zrobiliśmy z Nim to, co chcieliśmy (zob. Mt 17,10-13; por. Mk 9,11-13). Okazało się jednak, że to, co my – ludzie uczyniliśmy Bogu, stało się dla Niego okazją do tego, aby nam obwieścić przebaczenie i pokój.

Niesienie pokoju i nowy świat

Jezus wysyła swoich uczniów jako „owce” do „wilków”. Należy to do strategii zbawienia. Najpierw stało się to bowiem w pewien sposób w Nim samym. Teraz Jego uczniowie niosą w sobie Jego misję, czyli skierowanie do wilków, aby objawiać pokój. Jest to zbawcza logika zmierzająca ku temu, aby wilki mogły poznać, że owce w swojej bezbronności, opartej na związku ze swym Pasterzem, nie zostały posłane, by ukazywać jak się ratować przed wilkami, lecz by wilki mogły poznawać błąd swego wilczego działania i wchodzić w nawrócenie. Nie jako nakaz, lecz uległość mocy światła i pokoju.

Zadanie postawione przed uczniami Jezusa to misja, której celem jest spełnianie się tego, co prorok Izajasz kreślił w swojej wizji (zob. Iz 11,1-16 w szczególności 11,6).

Możemy sobie stawiać pytanie, na ile jest o realistyczne. Jako przyznający się do tego, że jesteśmy uczniami Jezusa, nie widzimy innego sposobi i innej możliwości realizacji świata sprawiedliwego, w którym żyje się prawdziwym pokojem.

Jezus, jak słyszymy dalej w Ewangelii, jest realistą i sam mówi, że ten świat nie zawsze i nie wszędzie przyjmie takich emisariuszy pokoju. Nie przyjął bowiem Jego samego. A jednak Jego misja spełniła się. Po to też wysyła On teraz swoich uczniów.

Fakt odrzucenia nie oznacza klęski i niepowodzenia, lecz – jeśli uczniowie sami zachowają pokój płynący od swego Mistrza i Pana (zob. J 14,27) – będzie to zawsze szansą dawaną ludziom zagubionym w tym świecie.

O to modlimy się i prosimy, byśmy umieli być uczniami posyłanymi w Jego imię i korzystającymi z Jego przedziwnego planu i przedziwnej mocy . . .

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

56 komentarzy

  1. „Ten mesjański program nie jest obowiązkowy-dla nikogo”/Bp ZbK/.
    Zestawię to zdanie z obecnym wpisem Księdza Biskupa.
    „Jest to zbawcza logika zmierzająca ku temu, aby wilki mogły poznać, że owce w swojej bezbronności, opartej na związku ze swym Pasterzem, nie zostały posłane, by ukazywać jak się ratować przed wilkami, lecz by wilki mogły poznawać błąd swego wilczego działania i wchodzić w nawrócenie. Nie jako nakaz, lecz uległość mocy światła i pokoju”. Chodzi mi generalnie o „wilcze działanie” i „wilcze nawrócenie”.
    Pamiętam jak w Środę popielcową ksiądz posypując głowę popiołem mówił: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.
    Czy była to zwykła propozycja czy nakaz do nawrócenia? Moim zdaniem każdy katolicki „wilk”/grzesznik/ ma obowiązek poddać się nawróceniu. Stwórca po przez swój Kościół nakazuje grzesznikom się nawrócić.
    Nie jest to jakaś propozycja wolnościowa lecz mocny nakaz/rozkaz/, po prostu „mus”. Musisz się nawrócić już teraz, bo tego pragnie twój Stwórca a nie czekać z nawróceniem do czasu aż ci się łaskawie zechce. Przesadzamy dzisiaj z tą osobista wolnością grzesznika nietykalną jak prywatne sacrum człowieka.
    janusz

    #1 baran katolicki
  2. #1 Janusz
    Wyobraź sobie, zobacz, jak odchodzą od Jezusa osoby uwolnione od urazów, smutku, wyrzutów sumienia. Zobacz, jak odchodzą z radością i pełnią życia. To są osoby, które przez lata były smutne, pozbawione wsparcia.
    Żyć samemu i pomoc żyć innym, to pomóc odnaleźć życie, które jest w Nich. Ono (życie) nie musi być takie jak się Tobie wydaje, że być powinno. Pomóż tej osobie znaleźć życie. Niekoniecznie dobrze radzić, ale zrobić coś, żeby ta osoba ożyła. Dać jej coś, zrobić, pomóc i wtedy Bóg przychodzi.Takim osobom nie trzeba głosić Ewangelii, bo oni sami zwracają się do Boga z wdzięcznością. My nie jesteśmy Bogiem.

    #2 Mirosława
  3. #1
    To była ani propozycja ani nakaz. To była DOBRA RADA PASTERZA.
    „Ten mesjański program nie jest obowiązkowy-dla nikogo”.
    Jest dla tych co pragną zrozumieć i duszę poszerzyć.

    #3 Ka
  4. #2
    Brawo Mirko !

    #4 Ka
  5. #2
    Mirosławo,
    piszesz;” Żyć samemu i pomoc żyć innym, to pomóc odnaleźć życie, które jest w Nich. Ono (życie) nie musi być takie jak się Tobie wydaje, że być powinno. Pomóż tej osobie znaleźć życie”. Każdy grzech jest zaprzeczeniem życia jako życia. Obowiązkiem każdego człowieka jest żyć a to znaczy nie grzeszyć. Jak pomóc grzesznikowi, najpierw sobie a później innym uwolnić się z niewoli grzechu, która prowadzi do śmierci doczesnej i wiecznej. „Zrobić coś żeby ta osoba ożyła”. Nie ożyje dopóty dopóki grzeszy. Spróbuj zwrócić uwagę złodziejowi lub sodomicie. Jak pomóc jeśli komuś jest „dobrze” w grzechu ?
    janusz

    #5 baran katolicki
  6. #3
    Ka,
    obowiązkiem każdego Katolika jest nawrócenie/nie grzeszenie/. Mamy obowiązek bycia świętymi.
    janusz

    #6 baran katolicki
  7. Dawno mnie tutaj nie było; trochę myślałem nad swoim życiem, trochę nie miałem czasu.
    Tak czytając Pismo Święte zastanawiałem się nad tym dlaczego po grzechu Adam i Ewa ukryli się w krzakach.
    Moim zdaniem jak zgrzeszymy to właśnie bardziej ukrywamy się nie przed Bogiem, tylko przed samym sobą i drugim człowiekiem jeśli ten grzech bezpośrednio dotyka i drugiego człowieka. Wtedy i trudno jest przyjść i porozmawiać o tym co się stało.
    Bóg przecież wiedział, co się stało ale zapytał się „Adamie, gdzie jesteś”? Jakby chciał żeby to człowiek sam przyznał się do winy i porozmawiał z drugim człowiekiem, przeciw któremu zgrzeszyłem „zgrzeszyłem wobec ciebie i wobec Boga”, a nie uciekać w krzaki, bo to do niczego nie doprowadzi.

    #7 chani
  8. #5
    Janusz
    Udaje się dla mnie coś powiedzieć, że komuś wraca życie. Dawanie życia drugiej osobie, to najważniejsza potrzeba jaką ma. Jak komuś wraca życie, to odpadają wszystkie wątpliwości.
    Jezus wysyła uczniów, ale nie mówi: głoście Ewangelię. Nie jest powiedziane, co mają robić. Wysyła ich tam dokąd sam chciał przyjść. Oni byli osobami, które szły zanim przyszedł Bóg. Oni mieli mówić: przybliżyło się do was królestwo Boże.
    Ta Ewangelia mówi, co my możemy zrobić jako uczniowie.
    Być kimś takim, kto zapowiada przyjście do Pana Boga.
    Zawsze jest tak, że jak ktoś zbliża się do innych ludzi, łapie swoje życie bardziej, jest bardziej w zgodzie ze sobą, z innymi ludźmi, to zbliża się do Pana Boga. I w drugą stronę też to działa. Jeśli ktoś wchodzi w destruktywne mechanizmy w swoim życiu, które go zabijają, odsuwają od innych osób, żyje w niezgodzie, konfliktach, trudnościach, coraz bardziej w dół wpada to również sprawia to, że on od Pana Boga oddziela, nawet jeśli jest bardzo pobożny i mówi setki modlitw. Efekt jest taki, że jego relacja z Bogiem jest zaburzona i życie się rujnuje.

    #8 Miroslawa
  9. Januszu,
    Można kierować do ludzi nakazy i często tak się dzieje. Aby nakaz był skuteczny musi stać za nim sankcja inaczej ów wilk mówiąc oględnie nakaz zlekceważy.
    Ową sankcją może być np. zastraszenie: „jeśli się nie nawrócisz nie będziesz zbawiony.” Jest to też często stosowany w historii , ale i współcześnie środek nacisku, metoda „nawracania grzeszników”.
    W czasach minionych dokładano jako sankcję „ogień i miecz” obecnie są to naciski delikatniejsze w formie.
    Wyobraźmy sobie, taki katolik „z obowiązku” idzie do Nieba. Czym go w tym Niebie jeszcze można by było zastraszyć, aby wypełniał swoje obowiązki, chyba nie piekłem w dalszym ciągu.
    Januszu, nakładanie na nieprzekonanych obowiązków to nakładanie na wilki owczej skóry. Taka efemeryda w Niebie sobie nie poradzi.

    #9 grzegorz
  10. Jezus często odwoływał się do trudnej sytuacji tych, którzy wybierali drogę połowiczną, a tak naprawdę ślepą.( Mt 7,15 ), fałszywych proroków, faryzeuszy, bogatego młodzieńca itp. Bo z ciernia nie ma winogrona a z ostu figi. Są to fałszywe proroctwa, obłuda, udawanie (nawet w dobrej wierze) a nie Ewangelia.

    #10 grzegorz
  11. #9
    Grzegorzu,
    według mnie nie bardzo zdajesz sobie sprawę czym tak naprawdę jest „grzech”. Grzech jest „obcym ciałem” w człowieku. Grzech jest naroślą rakową na duszy ludzkiej. Szybka diagnoza daje duże szansa na całkowite nawrócenie. Właściwa diagnoza uruchamia u lekarza i pacjenta naturalny odruch samoobrony przed intruzem w człowieku. Leczenie to nic innego jak żmudna walka z grzechem. Ta walka jest naszym obowiązkiem. Mamy obowiązek nie tylko diagnozować drugiego człowieka ale i wskazać mu konkretną drogę powrotu do pełni zdrowia na duszy i ciele. Tu nie chodzi o straszenie grzesznika ale o ukazanie mu prawdy o jego rzeczywistości teraźniejszej i wiecznej. Gdy do lekarza przychodzi pacjent, u którego stwierdzono śmiertelną chorobę to taki lekarz ma obowiązek zapoznać go z faktyczną prawdą i zaproponować konkretne leczenie. Podobnie jest z grzesznikiem, który chwali się swoim grzechem i zaraża innych. Tu nie ma litości lecz konieczna jest natychmiastowa reakcja wynikająca z obowiązku miłowania bliźniego. Uczciwy katolik pamięta przy rachunku sumienia o „grzechach cudzych”. Są to: Namawiać do grzechu
    Rozkazywać drugiemu grzeszyć
    Zezwalać na grzech
    Pobudzać do grzechu
    Pochwalać grzech drugiego
    Milczeć, gdy ktoś grzeszy
    Nie karać za grzech
    Pomagać do grzechu
    Usprawiedliwiać czyjś grzech.
    janusz

    #11 baran katolicki
  12. #10
    Grzegorzu,
    Łukasz 13,1-9. …jeśli się nie nawrócicie podobnie zginiecie. Marek 16,16. Nie ma Ewangelii bezstresowej bez osobistego krzyża. Już samo bycie człowiekiem zobowiązuje do świętości/bezgrzeszności/. Spójrz na drzewo poznania dobra i zła, które samo w sobie jest obowiązkiem wobec Stwórcy. Obowiązek miłowania jest obowiązkiem naturalnym i wynika z istoty człowieczeństwa. Dekalog to zbiór podstawowych obowiązków każdego człowieka. Nie ma życia bez obowiązków. Życie polega na pełnieniu swoich obowiązków. Im wcześnie to dotrze do człowieka to lepiej dla niego i otoczenia społecznego.
    janusz

    #12 baran katolicki
  13. #8
    Mirosławo,
    zbliżać się do grzesznika/człowieka/ ale uważnie baczyć na grzech jego, który kąsa bardzo boleśnie. Pan Bóg miłuje człowieka ale brzydzi się jego grzechem.
    janusz

    #13 baran katolicki
  14. Januszu,
    jak rozumiesz wolną wolę daną nam przez Stwórcę ?
    …nie ma czegoś takiego w wolności jak ” obowiązek miłowania „…
    …kto zrozumie i w wolnej woli przyjmie Jezusa Chrystusa za swego Pana -/ całą Trójcę Świętą /,ten będzie wolny we wszystkich swoich czynach i słowach i będzie widział swoje grzechy oraz miał gotowość nie popełniania ich z premedytacją…
    / w pełni świadomie , że to , co robi i mówi, jest grzechem i w to brnie z wolnej woli /
    …jesteśmy wolni nawet w grzeszeniu…

    #14 niezapominajka
  15. …”Fakt odrzucenia nie oznacza klęski i niepowodzenia, lecz – jeśli uczniowie sami zachowają pokój płynący od swego Mistrza i Pana (zob. J 14,27) – będzie to zawsze szansą dawaną ludziom zagubionym w tym świecie.”… Ks.Bp
    …..
    … „Pan mym światłem i zbawieniem moim.
    czego mam się lękać …
    Pan radością jest mojego życia,,
    przed kim mam się bronić…”
    …..
    …mając samego Boga za obrońcę, czuję się bezpiecznie…
    … wilków się nie boję, bo duszy mej nie zabiorą … 🙂

    #15 niezapominajka
  16. #14
    niezapominajko,
    „wolna wola” to nie to samo co „wolność”. Wolna wola jaką obdarzył mnie Stwórca nie jest absolutna, ma swój początek i jest na obraz i podobieństwo Wolnej Woli jaką posiada Stwórca. Moja wolna wola jest stworzona i dlatego nieustannie potrzebuje Łaski bożej, która nazywa się „Bożą Miłością”. Tylko prawy duch/skierowany ku Prawdzie/ może posiadać „wolną wolę”. Zdeprawowany grzechem ciężkim człowiek ma ducha zniewolonego przez szatana i nie ma w nim „Bożej Miłości”. Taki grzesznik jest pozbawiony Łaski uświęcającej i dlatego nie może wypełnić naturalnego obowiązku miłowania Boga i bliźniego. Wolna wola, którą zamieszkuje Boża Miłość nie polega na wolności wyboru pomiędzy dobrem a złem lecz jest całkowicie zwrucona na Stwórcę pragnąc Go miłować całą swoją istotą. Idealizm subiektywny tak modny dla liberałów wszelkiej maści daje człowiekowi wolność absolutną do decydowania i wybierania dobra lub zła. W ideologi liberalnej człowiek ma prawo wybierać to co chce. Taka wolność ponad wszystko jest sama w sobie niewolą. Inna była Przedwieczna myśl Stwórcy odnośnie wolnej woli człowieka. Stwórca dał mi wolność w jednym celu. Tym celem jest Miłość Boża. Moja wolność nie jest celem sama w sobie lecz jest warunkiem mojej miłości do Boga i bliźniego. Grzesząc tracimy wolność i stajemy się niewolnikami szatana. Kto ci powiedział, że „jesteśmy wolni nawet w grzechu”? Skąd to masz w sobie? Katolicka wiara wolność człowieka utożsamia z wyborem tylko Prawdy, tylko Dobra i tylko Piękna. Wybierając kłamstwo, zło i brzydotę działamy wbrew wolnej woli, wbrew Woli Bożej. Nie dał nam Stwórca wolności do grzeszenia lecz do miłowania. Naszym obowiązkiem jest miłować a nie grzeszyć. Niezapominajko, nie mamy prawa grzeszyć.
    janusz

    #16 baran katolicki
  17. #15
    niezapominajko,
    „…mając samego Boga za obrońcę, czuję się bezpiecznie…wilków się nie boję, bo duszy mej nie zabiorą …”. Co zrobisz jeśli ci Boga podmienią? Po czym poznajesz wilka w owczej skórze?
    janusz

    #17 baran katolicki
  18. #17
    ” Po czym poznajesz wilka w owczej skórze?
    Ależ to proste, po jego działaniach. Nie można nauczać, że człowiek to wilk, wilkiem jest ten, kto stosując różne pokrywki i przykrywki dąży do realizacji swojego celu, które jest złem.
    Bóg jest dobrem, widząc więc dobro nie będę zastanawiała się, czy dobro które widzę to zły. Tak miesza się ludziom w głowach. I głupieją czyniąc oczywiście z tego pomieszania zło. I O TO ZŁEMU CHODZI, maksymalnie pomieszać, by zlikwidować jak najwięcej dobra.

    #18 Ka
  19. #18 c.d.
    Strzeżcie się „mieszaczy”. To oni są głównymi i świadomymi roznosicielami zła.

    #19 Ka
  20. #17
    Januszu,
    …wierzę w jednego Boga Ojca i nikt mi Go nie jest w stanie podmienić 🙂
    …a wilka w owczej skórze poznaje po tym jakie ma poglądy i jak postępuje np obłudnicy, kłamcy, wichrzyciele, podstępni a udający prawych ludzi, dwulicowi…

    #20 niezapominajka
  21. #16
    Januszu,
    …jeśli chodzi o rozumienie wolnej woli, to nie podzielam twojego rozumienia i poglądów w tym temacie…bo, wolna wola. to jest możliwość wyboru..

    #21 niezapominajka
  22. ” Inna była Przedwieczna myśl Stwórcy odnośnie wolnej woli człowieka.”
    Janusz, czy Stwórca objawił Ci swoje wszystkie przedwieczne myśli. Ale wypisujesz bzdury.

    #22 lemi
  23. Następny idiotyzm: „Taki grzesznik jest pozbawiony Łaski uświęcającej i dlatego nie może wypełnić naturalnego obowiązku miłowania Boga i bliźniego.”
    Łaska uświęcająca – w teologii chrześcijańskiej dar Boga, przyznany człowiekowi w sposób niezwiązany z żadną zasługą, który uzdalnia człowieka do osiągnięcia świętości.

    #23 lemi
  24. Janusz
    sam sobie zaprzeczasz:
    „Katolicka wiara wolność człowieka utożsamia z wyborem tylko Prawdy, tylko Dobra i tylko Piękna. Wybierając kłamstwo, zło i brzydotę działamy wbrew wolnej woli, wbrew Woli Bożej. Nie dał nam Stwórca wolności do grzeszenia lecz do miłowania.”
    Twoje nauczanie jest pozbawione ładu, składu i logiki. Nie ma nic wspólnego z nauczaniem Kościoła Katolickiego.

    #24 lemi
  25. lemi,
    przyjmuję wezwanie i jestem gotowy do rzeczowego pojedynku.
    Sam możesz wybrać broń, miejsce i czas wymianę faktów wynikających z Świętej Wiary rzymskokatolickiej.
    Przyjdę tylko z „procą”. Miej męski honor i stawaj do rzeczowej walki.
    Pozdrawiam
    janusz

    #25 baran katolicki
  26. Księże Biskupie, proszę odnieść się do: ” Twoje nauczanie jest pozbawione ładu, składu i logiki. Nie ma nic wspólnego z nauczaniem Kościoła Katolickiego”.
    Czy Ksiądz Biskup popiera ten osąd?
    Pozdrawiam
    janusz

    #26 baran katolicki
  27. #21
    niezapominajko,
    co wolisz, słuchać Boga czy szatana? Kogo wybierzesz w swojej wolności do miłowania?
    Pozdrawiam
    janusz

    #27 baran katolicki
  28. #20
    niezapominajko,
    jak określisz/zdefiniujesz/ swoją wiarę? Co to znaczy, że Ty „wierzysz”?
    janusz

    #28 baran katolicki
  29. #18 ka,
    wilk w owczej skórze to grzesznik, który sam usprawiedliwia swój grzech. Nie ma z nim/z grzechem/ problemu.
    Pozdrawiam
    janusz

    #29 baran katolicki
  30. #27
    Januszu,
    …są ludzie, którzy z wolnej woli wybierają to, co szatańskie.
    …ja staram się miłować Boga i bliżniego ale różnie to wychodzi, gdy się zdenerwuję czy krytykuję zachowania totalnej opozycji w tym lgbt – ohyda !!!

    #30 niezapominajka
  31. #28
    Januszu,
    …wierzę tak jak mówi się w wyznaniu wiary…

    #31 niezapominajka
  32. Ad #26 baran katolicki
    Januszu!
    Spojrzyj na ostatnie moje komentarze, które są skierowane do Ciebie.
    Znajdziesz tam – przynajmniej po części – moją odpowiedź na postawione pytanie.
    Spróbuj jednak czytać i chcieć zrozumieć, co w nich do Ciebie kierowałem, a nie doszukiwać się „poparcia” Twoich partykularnych opinii i przekonać i wykorzystywać według Twoich już jakoś uprzednio sformułowanych przekonań (opinii itp.).
    Możesz zresztą dostrzec analizując wiele komentarzy, w jakich Blogowicze niejednokrotnie odnoszą się do Twoich komentarzy (opinii), że „dyskusja” prowadzi najczęściej do przysłowiowego „nikąd”, bo racja „musi” być zazwyczaj po Twojej stronie. Ty zazwyczaj najlepiej definiujesz „rzymskiego katolika” itp. itd. Wydaje mi się też, że chętnie uczyniłbyś samego Pana Jezusa i Jego Ewangelię „rzymskim katolikiem” – naturalnie według Twojego odczytu katolickości. Podkreślam: wydaje mi się i takie powstaje u mnie wrażenie. Rzeczywistość jest jednak bardziej złożona. Zarówno to, co Boskie jak i to, co ludzkie w Kościele. Musimy uczyć się dostrzegać to, co jest ewangelijne i pozostaje i musi pozostać niezmienne od tego wszystkiego, co jest z różnych powodów i racji „uświęcane” i czasem absolutyzowane przez czynnik ludzki i co może ulegać i powinno ulegać przemianom, adaptacjom itp.
    Zauważyłeś, że ja nie podejmuję już z Tobą dyskusji. Nie dlatego że nie chcę, ale dlatego, że we wszelkie próby „dyskusji” wchodzi łatwo mechanizm „Roma locuta, causa finita”.
    Proszę, wybacz mi ten dłuższy wywód, ale Ty sam o to prosiłeś i – jeśli Ci odpowiadam – nie mogę powiedzieć tego, co myślę.
    Polecam Ci też mój wpis na dzisiejszą niedzielę. Główna myśl: żeby Słowo było blisko nas i docierało do nas, musi zostać „podziurawiony” pancerz naszego (mojego) świata, mojego sposobu myślenia, moich racji itp. Wiadomo, że to nie jest łatwe do zaakceptowania, ale nie ma innej drogi. Najlepszym przykładem jest św. Piotr. To On został postawiony jako gwarant (opoka, skała) katolickości – ale jako ten, kto się nawraca (zob. Łk 22,31-34 – wg tekstu oryginalnego).
    Pozdrawiam i życzę dobrej Niedzieli
    Bp ZbK

    #32 bp Zbigniew Kiernikowski
  33. #30
    niezapominajka
    Jeśli mowa o LGBT, rzeczywiście to ohydne ale do nich można skierować te słowa z Listo do Rzymian4
    „(21) Ponieważ, choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce. (22) Podając się za mądrych stali się głupimi. (23) I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy śmiertelnego człowieka, ptaków, czworonożnych zwierząt i płazów. (24) Dlatego wydał ich Bóg poprzez pożądania ich serc na łup nieczystości, tak iż dopuszczali się bezczeszczenia własnych ciał. (25) Prawdę Bożą przemienili oni w kłamstwo i stworzeniu oddawali cześć, i służyli jemu, zamiast służyć Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki. Amen. (26) Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. (27) Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie.”

    #33 chani
  34. Księże Biskupie,
    dziękuję za „dobrą Niedzielę”.
    Nie z mojej woli urodziłem się w Polsce, w określonym przez Stwórcę czasie i lokalizacji lokalnej. Nikt mnie nie pytał jaka jest moja wola i czy chcę być człowiekiem. Jestem jaki jestem a to moje człowieczeństwo jest ochrzczone również poza moją wolnością wyboru świętą Wiarą rzymskokatolicką. Z racji Stwórcy moja katolickość jest obrządku łacińskiego/rzymskiego/. Nie mam powodów wstydzić się swojej świętej Wiary ale i też nie pozwalam by byle kto pluł mi w twarz dla własnego widzimisię.
    Lemi, jak i niektórzy tu na blogu mają odruchu niekontrolowane i chcą co czy też nie chcą co profanować moje świętości. Nie ma na to mojej zgody. Proszę nie tylko mnie kontrolować ale i zwrócić uwagę innym.
    Tu nie chodzi o dyskusję ze mną ale przede wszystkim o „e Rozmowy o Dobrej Nowinie” jako wolnej przestrzeni, gdzie mogą się w kulturalny sposób spotkać różne myślenia.
    Pozdrawiam
    janusz

    #34 baran katolicki
  35. #34
    Wszyscy jesteśmy włącznie z Tobą „byle kto”.

    #35 Ka
  36. #34
    Januszu,
    …prowokujesz czasami do ostrzejszej do ciebie formy „rozmowy”…
    …właśnie tu na blogu, toczą się rozmowy w sposób cywilizowany, czasami trochę ostrzejsze do niektórych wypowiedzi ale do naszego rozeznawania…
    … Ksiądz Biskup wpuszcza twoje posty , które są często kontrowersyjne i każdy może wypowiedzieć się bez zmuszania by podzielać jego poglądy…
    …jednocześnie dzieląc się przemyśleniami, poznajemy siebie – kto jest jakim człowiekiem i z kim mogłabym wyjechać w podróż dokoła świata 🙂
    … i nie ma co się obruszać, jeśli jesteśmy pouczani przez samego Gospodarza bloga a przyjąć uwagi ze spokojem i z a s t a n o w i e n i e m
    się n a d s o b ą … 🙂

    #36 niezapominajka
  37. #34
    Januszu,
    Przepraszam, jeśli w dyskusji z Tobą posunąłem się za daleko. Będę w przyszłości staranniej dobierał słowa.
    Również bardzo się cieszę z przestrzeni, jaką tworzy ten Blog. Jest to nie tylko przestrzeń publiczna, ale też przestrzeń w naszych wnętrzach do dyspozycji i działania Słowa.To Ono zastępuje „nasze świętości” i nadaje słowu”profanacja” inne niż powszechnie pojmowane znaczenie.

    #37 grzegorz
  38. #35 ka,
    …ale nie idiotami. Tylko idiota tworzy idiotyzmy.
    janusz

    #38 baran katolicki
  39. #36
    niezapominajko,
    dobra prowokacja nie jest zła. Nie mam nic przeciwko uczciwej krytyce, która polega na rzetelnym/konkretnym/ukazaniu błędu myślowego, jeśli takowy jest w użyciu. Nie wystarczy skwitować adwersarza bezpodstawnym sądem, za którym nie idą dalsze wyjaśnienia.
    Księdza Biskupa szanuję tak samo jak każdego z Was chociażby z racji wspólnego człowieczeństwa.
    janusz

    #39 baran katolicki
  40. #37
    Grzegorzu,
    „profanacja” to https://sjp.pl/profanacja .
    Słowo Boże objawione w Panu Jezusie Chrystusie jest moją największą świętością. Czy to Słowo godzi się na destrukcję Samego Siebie? Cóż to za nowość we współczesnym pojmowaniu „profanacji”?
    janusz

    #40 baran katolicki
  41. Januszu,
    profanacja inaczej znieważanie może być czynem lub słowem…
    ..pomieszanie pojęć w różnych kwestiach co prawda nie jest znieważaniem ale balansuje na granicy zdrowo rozsądkowych znaczeń, co wyczytuje czasami w twoich filozoficznych wywodach i bardzo śmiałych, zbyt śmiałych delikatnie ujmując, zdaniach do Ks.Biskupa

    #41 niezapominajka
  42. #39
    Januszu,
    wspólne człowieczeństwo, nie znaczy jednakowe…
    … chciejmy się pięknie różnić i dążyć do jednego celu, jakim jest nasze zbawienie w Jezusie Chrystusie i… Niebo 🙂
    … chciejmy rozważać to, co przekazuje nam nasz Pasterz… 🙂
    … chciejmy dawać świadectwo działania Pana Boga w naszym życiu, bo to ubogaca i umacnia nas nawzajem i czytających…:)

    #42 niezapominajka
  43. #40
    Januszu,
    Nawet dla niewierzących relacja sacrum i profanum nie musi być taka jak zalinkowałeś. Można nawet powiedzieć, że zasadniczo taka nie jest zważywszy chociażby na odniesienie do platońskiego mythos i logos.
    Tym bardziej nam wierzącym nie wypada powielać obaw, w których wzajemne dotknięcie czy nawet przeniknięcie sacrum i profanum miałoby nieuchronnie prowadzić do zeświedczenia tego pierwszego.
    Jest odwrotnie: To Jezus Chrystus ożywia i uświęca wszystko. Wystarczy do Niego przylgnąć, wejść z Nim na Drogę, wchodzić na nią codziennie.
    Bo On nas gromadzi, abyśmy składali Mu ofiarę czystą, w której łączy się Niebo i ziemia. Dlatego czysta, bo ludzkie plwociny, które miały i mają Jezusa sprofanować, obmył i obmywa własną Krwią.

    #43 grzegorz
  44. Januszu,
    Pytasz z przekąsem: „Cóż to za nowość we współczesnym pojmowaniu „profanacji”?”
    Współczesne tzn. aktualne, właśnie teraz przeżywane. Innego nie ma, chociaż wielu filozofów ma zdanie wręcz przeciwne, tzn. że obecna chwila jest nie do uchwycenia i możemy żyć tylko przeszłością oraz przyszłością.
    Wracając jednak do współczesności, radzi sobie doskonale, o ile jest zakorzeniona, czerpie z przeszłości, to przetwarza i to jest jej pokarmem. Tak jak drzewo czerpie korzeniami wodę i z niej żyje, tworzy nowe liście, kwiaty, owoce itd. Jezus Chrystus, jest źródłem wody żywej.
    Jednak jeśli pozostajemy wyłącznie w tradycji, nie budując nic nowego, to jakby sam korzeń usiłował bytować. Nawet gdyby trwał, nieciekawy to widok.

    #44 grzegorz
  45. Grzegorzu dla mnie sacrum jest gwarantem obiektywności zaś profanum ma charakter subiektywny. Czy można wymieszać rzeczywistość obiektywną z rzeczywistością subiektywną? Niestety tak dzisiaj się dzieje. Rezygnując z czytelnej granicy pomiędzy sacrum i profanum dopuszczamy się profanacji wszędzie tam gdzie jeszcze do niedawna gołym okiem można było odróżnić to co boskie od tego co ludzkie. Odróżnić Boga od człowieka, Stwórcę od stworzenia jest dzisiaj prawie niemożliwe. Sakralizacja człowieka i desakralizacja Boga jest wyjątkową domeną czasów współczesnych. Czemu ma służyć taka wymiana? Dokąd doprowadzi człowieka dążenie/chęć/ utożsamiania się z Bogiem? Nie taka jest intencja doktryny katolickiej zawartej w unii hipostatycznej. Powołujesz się na Pana Jezusa Chrystusa w Osobie którego sacrum i profanum jest doskonale zjednoczone tak, że nie ma tam pomieszania, wymiany, przenikania, wchłaniania, czy też „additus” dodania tego co świeckie do tego co boskie. Najbardziej widać ta profanację w utracie poczucia grzechu przez współczesnych wyznawców Chrystusa. Katolicy na zachodzie Europy już nie wiedzą co to jest grzech bo nikt im tego nie mówi. Grzeszność i świętość wydaje się tożsama w człowieczeństwie a co dla niektórych i w bóstwie. Moim zdaniem diabelski to kierunek zdolny ześwinić i zatracić nieświadome masy katolickiej braci. Ofiara czysta jest tylko z tego co czyste w człowieku a nie z tego co grzeszne. Nie można grzechu dodać do świętości Boga. Granica pomiędzy świętością a grzesznością jest bardziej wyrazista niż pomiędzy wodą i ogniem. Profanum przynależy do człowieka zaś sacrum do Boga. Nie pytałem z „przekąsem’ lecz w dobrej wierze. Nie ma potrzeby tak docinać i już na samym początku ustawiać się w opozycji do pytającego. Ogrom profanacji we współczesnym katolicyzmie przeraża nie tylko mnie ale wielu świętych stawia w zdumienie jak długo jeszcze milczał będzie Bóg. Reasumując, relacyjność sacrum i profanum nie może odbywać się kosztem jednej ze stron na korzyść drugiej. Tak jak w Osobie Pana Jezusa Chrystusa owa relacyjność jest zdefiniowana jako unia hipostatyczna tak też pomiędzy człowiekiem a Bogiem jest istotowa różnica. Biedna i bardzo poraniona jest w tym względzie współczesna święta Liturgia gdzie w jednym kociołku miesza się co tylko możliwe. Jak taka potrawa smakować ma wierzącym Katolikom?
    janusz

    #45 baran katolicki
  46. #41
    niezapominajko,
    naprawdę nie chodzi o moją filozofię. Tak jak piszę doświadczam świętą Wiarę, która mnie ochrzciła. Jest to Wiara Kościoła rzymskokatolickiego, mająca już ponad dwadzieścia stuleci dojrzewania do pełni Prawdy Objawionej w Jezusie Chrystusie. Jeśli dostrzegasz konkretne herezje z mojej strony to proszę Cie o wyprowadzenie mnie jak najszybciej z błędu. Zdaję sobie sprawę, jak daleko pogoniono nas do przodu w wierze i jak wiele musieliśmy pogubić pereł po drodze. To co oczywiste/rzymskokatolickie/ nie pasuje dzisiaj do tego co katolickie. Dlaczego?
    janusz

    #46 baran katolicki
  47. #45
    Januszu,
    Piszesz:” Sakralizacja człowieka i desakralizacja Boga jest wyjątkową domeną czasów współczesnych”
    Przywoływałem już kiedyś:
    „Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło».” Rdz 3,5
    To był ten moment dawno, dawno temu, gdy człowiek postawił się w miejscu Boga. Życie człowieka zostało obiektywnie sprofanowane, a w oczach człowieka (subiektywnie) nastąpiła jego sakralizacja. Autorzy Księgi Rodzaju w dalszych opowiadaniach wskazywali na rozwój, rozrost poczucia boskości człowieka, objawiający się w logice zwielokratnianej zemsty (np.Pieśń Lemeka), gdy to człowiek decydował i decyduje wg własnego poznania dobra i zła.
    Spacerowaliśmy w sobotę z córką i jej mężem po Ostrowie Tumskim we Wrocławiu. Mimo olbrzymiego rozrostu miasta, nawet w czasach dzisiejszych wygląda imponująco.
    W XIV wieku była to wyspa luksusu pośród otaczających ją ziem i w tym czasie została odkupiona przez władze kościelne stając się swoistym „państewkiem kościelnym”, w którym nie obowiązywała władza świecka, a przybysze już na moście musieli zdejmować nakrycia głowy dla uniżenia się przed „władzą kościelną”.
    Emanacją tej władzy były „święte wojny” z hasłami typu: „rżniemy wszystkich, Pan Bóg swoich rozpozna”, eliminacja niewygodnych (Jan Hus, Joanna d’Arc, Tomasz More, Marcin Luter itp).
    Czy czasy minione różnią się pod tym względem od współczesnych?

    #47 grzegorz
  48. #45
    Januszu,
    Prawdziwe łączenie sacrum i profanum, Nieba z ziemią odbywa się z inicjatywy Boga nie człowieka.
    Jest to realizacja Jego Obietnicy z Księgi Rodzaju, Przymierza z Abrahamem, zapowiedzi wobec Dawida.
    To On stał się człowiekiem, a nie my bogami. To On jest obecny i działający w Sakramentach, których materią jesteśmy my ludzie po grzechu, ale uświęcani Duchem z Jego inicjatywy.
    Dlatego rytm Liturgii (o której piszesz) powinien uwzględniać czas, gdy nic się nie dzieje (pozornie), gdy nie wykonujemy żadnych gestów. Jest to czas oddawania Bogu inicjatywy, Jego działania w Sakramencie; Tak jak „uśpiony” był Adam, Abraham, Jezus…

    #48 grzegorz
  49. #47,#48
    Grzegorzu, bardzo często „chowasz się” za biblijne drzewo poznania dobra i zła. Powiedz mi, jeśli potrafisz, po co Stwórca „posadził” w ogrodzie rajskim to przeklęte drzewo poznania dobra i zła skoro mimo wspaniałych i smacznych owoców człowiek nie miał prawa korzystać z tego drzewa?
    Pytam, bo prowokuje mnie w tym drzewie „poznanie zła”. Jaki sens ma dla człowieka stworzonego na wizerunek Stwórcy poznanie zła?
    Poznanie dobra jest dla mnie oczywiste z tego względu, że wszystko co stworzone w zamyśle Stwórcy było bardzo dobre. Mamy z jednej strony bardzo dobrego człowieka i bardzo dobre drzewo poznania dobra i zła. Sens i cel mojego dociekania/pytania/ zmierza do znalezienia poprawnej odpowiedzi, „kto jest sprawcą i źródłem zła?”.
    Czy poznanie zła ma sens dla człowieka rajskiego?
    Grzegorzu, wróćmy do rzeczywistości teraźniejszej, w której z dobrej woli Stwórcy przyszło nam zaistnieć dla wieczności. Czy musimy Bogu „wybaczyć”, by w wolności wiary obdarzyć Stwórcę miłością? Wyobraź sobie niemieckich kleryków pielgrzymujących w intencji „wybaczenia Bogu”. Czy Bóg jest winny naszych grzechów? Wiem, że pytam na wyrost, ale nie unikniemy brutalnej konfrontacji koegzystując z heretykami.
    janusz

    #49 baran katolicki
  50. #49
    Januszu
    Pytasz:”Powiedz mi, jeśli potrafisz, po co Stwórca „posadził” w ogrodzie rajskim to przeklęte drzewo poznania dobra i zła skoro mimo wspaniałych i smacznych owoców człowiek nie miał prawa korzystać z tego drzewa?”
    Po pierwsze autor biblijny słusznie napomina,że nie wszystko to co smaczne jest pożyteczne. Narkotyki dają wiele przyjemności a są zabójcze. Seks jest przeważnie przyjemny, ale w wielu przypadkach nie mający sensu( kultowy, mocny ale jakże uniwersalny i prawdziwy rysunek Mleczki z nosorożcem i żyrafą) itp.
    Geografia ogrodu Eden jest faktograficzna. Opisuje ona rzeczywistość człowieka, naszą sytuację egzystencjalną.Najkrócej ujmując :
    1.Pan Bóg jest źródłem życia i daje je człowiekowi bez ograniczeń ( drzewo życia w środku ogrodu – najważniejsze)
    2.Jedynie Pan Bóg jest źródłem życia ( drzewo poznania dobra i zła, nawet nie wiadomo gdzie ono jest , do tego stopnia jest człowiekowi niepotrzebne)
    3.Konsekwencją pkt 2 jest brak życia(śmierć) w przypadku odłączenia się człowieka od Boga jedynego dawcy życia. Sytuacja ta ma miejsce dlatego, że wszystkie wybory człowieka dokonywane arbitralnie są bezpodstawne, ( bez oparcia), nietrafione ( etymologia słowa grzech – chybić, nie trafić celu, rozminąć się z czymś, podążać niewłaściwą drogą)
    Nie chodzi więc o poznanie co to jest dobro lub poznanie co to jest zło, ale o dokonywanie konkretnych wyborów w życiu albo w oparciu o jedyną rzeczywista podstawę-Boga , albo bez tej podstawy a wtedy człowiek staje wobec braku życia. Musi wtedy tworzyć jakieś surogaty: bożki co nie zmienia rzeczywistości a jedynie ją zasłania. Wiele można by o tym jeszcze pisać, podając konkretne przykłady czy to z własnego życia czy też społecznego.

    #50 grzegorz
  51. #49
    Januszu
    Pytasz:„kto jest sprawcą i źródłem zła?”.
    Pytanie to kierowane było do Twoich rodziców, gdy podawali Cibie do chrztu, kierowane jest też w formie dialogu do dorosłych katechumenów:
    K: Czy wyrzekasz się grzechu, aby żyć w wolności dzieci Bożych?
    W: Wyrzekam się.
    K: Czy wyrzekasz się wszystkiego, co prowadzi do zła, aby cię grzech nie opanował?
    W: Wyrzekam się.
    K: Czy wyrzekasz się szatana, który jest głównym sprawcą grzechu?
    W: Wyrzekam się
    Rozpoznanie szatana jako głównego sprawcę grzechu to jeden z elementów katechumenatu.
    Zaraz jednak za tym rozpoznaniem idzie doświadczenie spotkania z żywym , zmartwychwstałym Jezusem Chrystusem:
    K: Czy wierzysz w Jezusa Chrystusa, Jego Syna jedynego, Pana naszego, narodzonego z Maryi Dziewicy, umęczonego i pogrzebanego, który powstał z martwych i zasiada po prawicy Ojca?
    W: Wierzę.
    Naszym zadaniem jest czynić innych uczniami takiej szkoły, aby była to prawda w ich życiu.

    #51 grzegorz
  52. #49
    Januszu
    Piszesz:”Grzegorzu, wróćmy do rzeczywistości teraźniejszej,”
    Każde słowo z Księgi Rodzaju jest dziś rzeczywiste.
    Tym Słowem jest żywy, zamieszkały wśród nas działający i zbawiający Jezus Chrystus.

    #52 grzegorz
  53. #49
    Grzegorzu,
    wiara zmysłowa jest przyjemna ale zabójcza dla rozumu. Uczucia w wierze dają dużo przyjemności ale mało przynoszą pożytku rozumnej duszy człowieka. Nie odpowiedziałeś konkretnie na moje pytanie o sens i cel rajskiego drzewa poznania dobra i zła. Wiem jak trudna to sztuka dla religijnego uczucia. Moim zdaniem drzewo poznania dobra i zła jest symbolem posłuszeństw/wierności/ człowieka ku Stwórcy. W #51 podajesz dialog chrzcielny jako odpowiedź na;”kto jest sprawcą i źródłem zła”. Chrzestni odpowiadają najpierw „wyrzekam się” a później „wierzę”. Dwa te słowa niestety w dzisiejszym znaczeniu nie niosą już tego ładunku prawdy z jaką były konstruowane znaczeniowo. Otóż „wierzę” w protestanckim uczuciu religijnym jest subiektywnym „wrażenie” zaś w katolickiej wierze to przylgnięcie do obiektywnej prawdy. Istotowa różnica w „wierzę”nie pozwala na pokojową koegzystencję w rzeczywistości jaką jest bez wątpienia zdrowy/naturalny/ rozsądek człowieka rozumnego. To, że ktoś mówi „wierzę” nie znaczy wcale ,że wierzy. Bardzo często jest to tylko chwilowe wrażenie wiary wynikające z podniosłej okoliczności. „Wyrzekam się” niesie za sobą wstręt do i obrzydzenie na grzech i sprawcę zła jakim jest bez wątpienia szatan. Niestety w duchu protestanckim tolerancja otulona fałszywym miłosierdziem daje pewność zbawienia każdemu grzesznikowi, który narodził się na nowo jednorazowym aktem uczucia religijnego. Ogromne to zwiedzenie daje wrażenie, że wszystkie grzechy protestanta są od momentu nawrócenia zakryte/niewidoczne/ dla Stwórcy. Pytałem o sens doświadczenia/poznania/ grzechu/zła/ w życiu wierzącego człowieka. Czy koniecznie trzeba najpierw zgrzeszyć by doświadczyć miłosierdzia? Czy przez poznanie zła poznajemy dobro?
    janusz

    #53 baran katolicki
  54. #53
    Januszu,
    Pytasz:”Czy koniecznie trzeba najpierw zgrzeszyć by doświadczyć miłosierdzia?”
    Tak pytając stawiasz się w nieprawdziwej, fałszywej sytuacji egzystencjalnej: jakobyś nie zgrzeszył a dopiero stoisz przed takim wyborem.
    Tymczasem ty już zgrzeszyłeś i dlatego tak zadane pytanie jest fikcją.
    Jedyne uprawnione w tej sytuacji pytanie może brzmieć: skoro zgrzeszyłem , jak do tego ma się Boże miłosierdzie.

    #54 grzegorz
  55. #53
    Januszu
    Piszesz:”Chrzestni odpowiadają najpierw „wyrzekam się” a później „wierzę”. Dwa te słowa niestety w dzisiejszym znaczeniu nie niosą już tego ładunku prawdy z jaką były konstruowane znaczeniowo.”
    Rolą wspólnoty Kościoła poprzez katechumenat jest wprowadzanie katechumena w tajemnice wiary.
    To nasza wspólnota towarzyszy mu w słuchaniu Słowa, w odpowiadaniu, w świadectwie… Wtedy wyznanie wiary jest oddaniem wspólnocie tego, co katechumen otrzymał w czasie przygotowania.
    Na tyle tak się dzieje, na ile wspólnota parafialna jest dobrze prowadzona i ukształtowana. .
    A jak u Ciebie w parafii? Skoro zauważasz problem, pomagaj w przygotowaniach do Sakramentów!

    #55 grzegorz
  56. #53
    Januszu,
    Piszesz: „Nie odpowiedziałeś konkretnie na moje pytanie o sens i cel rajskiego drzewa poznania dobra i zła”
    Napisałem w całym #50.
    Rozumiem Ciebie, że widzisz to w kluczu posłuszeństwa i ma to swoje konsekwencje. Wiele Twoich wypowiedzi o tym świadczy.

    #56 grzegorz

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php