Byli niektórzy spośród Greków, czyli pogan, którzy zwrócili się do Apostołów z prośbą o to, by mogli ujrzeć Jezusa. Tę prośbę apostołowie przedstawili Jezusowi.

A Jezus dał im taką odpowiedź:
„Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy.
Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam:
Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo,
ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity.
Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne.
A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa.
A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec.

Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć?
Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny.
Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę.
Ojcze, uwielbij imię Twoje”.

 

Jezus przyszedł, aby uleczyć człowieka z jego „ja”, zdominowanego przez własne, niezależne od Boga, poznanie dobra i zła. To zaś może dokonać się tyko na drodze stracenia swego „ja-dla-siebie”. „Kto miłuje swoje życie, traci je” – ta wypowiedź Jezusa w sposób jak najbardziej skondensowany ukazuje istotę problemu człowieka. Moc tych słów nie polega jednak na tym, że zawierają ważną prawdę, lecz na tym, że to Jezus jest tym, kto nie umiłował swojego życia, lecz wydał je za nas. Teraz zaprasza każdego zabłąkanego człowieka do życia nowego, czyli takiego, które jest w Nim.

W Jezusie objawia się nowy początek, właściwie początek nowego życia. Jest to życie oparte na nowym principium, które ujawniło się w Nim jako Pierworodnym spośród umarłych (zob. Kol 1,18). Jezus pierwszy jako życiodajne ziarno wpadnie w ziemię i obumrze dla tego świata. Jest to dla Niego trudny, bolesny moment, który przejmuje Go lękiem. Zapewne nie jest to tylko lęk o siebie, ale również o to, jak przyjmą jego śmiertelne „wpadnięcie w ziemię” ludzie, dla których to czyni, jak będą korzystać z Jego ofiary.

„A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa”. Pełni i sensu życia można doświadczyć, zostawiając swoje życie i idąc za Jezusem drogą umierania dla siebie, jak ziarno wrzucone w ziemię. Zostanie to uwieńczone uczczeniem i otoczeniem chwałą przez Ojca: „jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec”. Jest to przedziwna obietnica. Bóg uczci takiego człowieka, który pójdzie za Jezusem jako Jego sługa, to znaczy pozwoli, aby w nim spełniło się to, co stało się w Jezusie. Bóg uczci człowieka, który będzie miał Jego ducha.

Czy interesuje mnie takie poznanie Jezusa i pójście za Nim? Czy w moim życiu religijnym poznaję takiego Jezusa?

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

2 komentarze

  1. Wszystko się zgadza jeśli założymy, że człowiek jest „grzesznikiem” a Jezus Chrystus „grzechem”.
    Tak jak pisał Grzegorz:” Przeżywając Wielki Post zbliżam się do momentu, w którym ja grzesznik, wraz z moimi grzechami odniosę się do innej wartości niż moje poznanie dobra i zła”.
    „Ja grzesznik” musi umrzeć w stu procentach by zaistnieć w Niebie. Mój problem, katolicki problem to: czy cały doszczętnie jestem zepsuty grzechem i nic dobrego w moim „ja” nie ma? Czy to moje „ja” jest tak szkaradne/pozbawione piękna i dobroci/, że aż niegodne własnego miłowania?
    Pisze Ksiądz Biskup:”…Jezus jest tym, kto nie umiłował swojego życia, lecz wydał je za nas”. Dlaczego Jezus Chrystus nie miłował samego Siebie? Czyżby dlatego, że Ojciec uczynił życie Swojego Syna „grzechem”?
    Jakoś to nie po katolicku mi wychodzi.
    Doświadczając siebie widzę jak bardzo poranione grzechem jest moje „ja”, ale to nie znaczy bym wykasował swoją tożsamość/osobowość/ pozbywając się pamięci.
    Jestem taki jaki jestem ale nie jest tak, że już w mojej duszy nie ma pięknego, dobrego, prawdy. Mimo porażenia duchowego jest we mnie, w moim „ja”cała moja istota. Osobowe „ja” jest niepowtarzalne, podmiotowe, wyjątkowe, zdolne do relacyjności ze Stwórcą, który jest „JA JESTEM”. Jak nie miłować swojego „ja jestem”? Jestem bo On JEST.
    Pozdrawiam
    janusz

    #1 baran katolicki
  2. Szczęść Boże Ojcze Biskupie
    Pozdrawiam Wszystkich
    „ jeśli kto Mi służy czci go Mój Ojciec”.
    Jak, służę Jezusowi ? … pomyślałam, nad ranem … chyba, niewystarczająco, bo inni to mogą to, czy tamto … a, u mnie po staremu.
    Chcę, dorównać … staram się, pójść … „Tą” … Drogą …
    … Jednak, wiem że takie samotne poszukiwanie jest jak błądzenie po pustyni … a, czy widzą moje oddalenie ? … fizycznie, boję się … a, w sercu pragnienie Nowego Życia.
    Pomyślałam … jak długo trwa ten czas Paschy.
    Teraz … to Getsemani … ?
    Poczułam, dziwne doznanie w podświadomości wyrażające się, wyobrażeniem bólu i lęku należącym do Pana Jezusa w Ogrodzie Oliwnym wtedy … gdy, modlił się … widział kielich bólu i goryczy …
    Prosił Ojca słowami modlitwy … Ojcze … zabierz ten kielich … lecz …
    … niech, będzie Twoja Wola …
    Jezus, czuł jak wielkim bólem i cierpieniem obarczony jest Bóg Cielesny … On, odczuwał strach człowieczy .
    On, jest Bogiem Zakrytym Żywym Ukrytym w powłoce człowieczeństwa … może doznawać, taki strach jak człowiek… ?
    Śpią, uczniowie … a, Jezus przychodzi do nich, po wsparcie, a oni ? … a, oni posnęli …
    Byli tak blisko, jednak nie zauważyli że, Jezus, czuje się samotny w tej chwili, bardzo ich potrzebuje !
    Kiedy, Jezus potrzebuje obecności … a, śpię … (przepraszam) ….
    Gdy, Jezus potrzebuje rozmowy … a, śpię … (przepraszam)
    Gdy, On chce ze mną pomilczeć … śpię … (przepraszam)
    On, Bóg z Boga…kiedy zastaje zamknięte serce/drzwi, stoi na progu …i, kołacze (przepraszam)…
    Pomyślałam, o wczorajszej trzygodzinnej Adoracji i modlitwie wynagradzającej znieważenie Ciała Chrystusa.
    Na, Ołtarzu był zakryty Jezus do Krzyża przybity … Ofiara Spełniona w posłusznym Baranku Cichym …
    Nad, Ołtarzem … Obraz Serca Jezusa patrzącego z Miłością na błagającego grzesznika/sprawcę Boleści Bożej …
    W, Tabernakulum … Jezus … On … Tam jest, w tej chwili …
    … w, Monstrancji … na Ołtarza środku najważniejszym … najświętszym …
    … Jezus …
    Czy, byłam z Nim …
    Czy, byłam pomocna …
    Czy, był wysłuchany …
    … Uwielbiony … Wywyższony … Pochwalony … zauważony … dotykany … sercem, i Duchem wszystkim.
    Spotkamy się, w drodze … do Emaus.
    Błogosławię Ojcze Biskupie, w tym smutnym czasie z powodu zadanego Jezusowi, Panu naszemu tak wielkiego cierpienia i zniewagi.
    Pozdrawiam Wszystkich.
    danuta

    #2 miłosierna samarytanka

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php