Wtorek 4. tygodnia Wlk Postu (180313)

by bp Zbigniew Kiernikowski

Jezus uzdrowił człowieka, który chory od lat nie miał pomocy. Ten chory człowiek nie miał człowieka, aby go wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. Jezus zaś uzdrowił go kierując do niego słowa:

„Wstań, weź swoje łoże i chodź”. Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje łoże i chodził.

Jednakże dnia tego był szabat. Rzekli więc Żydzi do uzdrowionego: „Dziś jest szabat, nie wolno ci nieść twojego łoża”.
On im odpowiedział: „Ten, który mnie uzdrowił, rzekł do mnie: Weź swoje łoże i chodź”.
Pytali go więc: „Cóż to za człowiek ci powiedział: Weź i chodź?”.
Lecz uzdrowiony nie wiedział, kim On jest; albowiem Jezus odsunął się od tłumu, który był w tym miejscu.

Potem Jezus znalazł go w świątyni i rzeki do niego:
„Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło”.
Człowiek ów odszedł i doniósł Żydom, że to Jezus go uzdrowił.

I dlatego Żydzi prześladowali Jezusa, że to uczynił w szabat.

 

Człowiek uzdrowiony, o którym mówi dzisiejsza Ewangelia, posłuchał Jezusa i wziął swoje łoże, mimo że działo się to w dniu szabatu. Stanął więc tym samym w pewnej niezgodzie z obowiązującym prawem i zwyczajami. Przyjął uzdrowienie, nie potrafił jednak wziąć na siebie odpowiedzialności za to, że naruszył szabat. Pytany, nie wiedział, kim jest jego Uzdrowiciel. Później wprawdzie, przy ponownym spotkaniu, rozpoznał Jezusa. Nie związał się z Nim jednak i nie stanął po Jego stronie, lecz doniósł Żydom, że to Jezus go uzdrowił. W ten sposób zrzucił z siebie odpowiedzialność za nieprzestrzeganie Prawa.

Co było powodem takiej reakcji? Lęk przed oskarżeniem? A może ten chory był tak skupiony na sobie i na poprawieniu własnej sytuacji, że nie zależało mu na relacji do Tego, kto go uzdrowił? Nie obchodziło go ani kim On jest, ani dalszy Jego los.

Nie dowiemy się, co Jezus miał na myśli, gdy powiedział do uzdrowionego: „Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło”. Być może wyczuwał, że ten człowiek, mimo zewnętrznego uzdrowienia, pozostał wewnętrznie sparaliżowany, związany prawem, uzależniony od tego, co powiedzą o nim inni, jak go osądzą.

Przez doniesienie żydom o Jezusie niejako przekreślił on w sobie i udaremnił ten dar, który stał się jego udziałem w zewnętrznym uzdrowieniu. Mimo że spotkał Jezusa jako człowieka, który mu pomógł i uzdrowił z choroby ciała, to jednak nie spotkał się z Jezusem – człowiekiem, który wyzwala z wewnętrznego paraliżu, jakim jest lęk o siebie i wchodzenie w niewłaściwe zależności, zależności poza Jezusem, Bogiem-człowiekiem.

Nic więc dziwnego, że uzdrowienie paralityka nie przyczyniło się do ukazania chwały Jezusa, lecz do coraz większego prześladowania Jezusa przez strażników Prawa, ponieważ uczynił to w szabat. Był to niejako kolejny przyczynek do tego, by Jezusa poddać Prawu i ukrzyżować.

Nowość, którą przynosi Jezus, polega przede wszystkim na wewnętrznym uzdrowieniu i wyzwoleniu człowieka z duchowego paraliżu. Uzdrowienie ciała nie prowadzi automatycznie do uzdrowienia ducha. Natomiast każde uzdrowienie dokonane przez Jezusa, gdy zostanie właściwie odczytane przesłanie związane z tym uzdrowieniem, prędzej czy później spotyka się z jakąś krytyką i prześladowaniem. Jest to przedziwna tajemnica drogi zbawienia. Spotykają się na niej okrzyki wychwalające Jezusa Cudotwórcę i śpiewające Mu „Hosanna” z krzykiem sprzeciwu aż do wołania „Na krzyż z Nim” – Człowiekiem, który ludziom objawił prawdę.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

12 komentarzy

  1. Człowiek uzdrowiony, o którym mówi dzisiejsza Ewangelia, POSŁUCHAŁ JEZUSA I WZIĄŁ SWOJE ŁOŻE, mimo że działo się to w dniu szabatu. Stanął więc tym samym w pewnej niezgodzie z obowiązującym prawem i zwyczajami. Przyjął uzdrowienie, NIE POTRAFIŁ JEDNAK WZIĄĆ NA SIEBIE ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA TO, ŻE NARUSZYŁ SZABAT. Pytany, nie wiedział, kim jest jego Uzdrowiciel. Później wprawdzie, przy ponownym spotkaniu, rozpoznał Jezusa. Nie związał się z Nim jednak i nie stanął po Jego stronie, LECZ DONIÓSŁ ŻYDOM, ŻE TO JEZUS GO UZDROWIŁ. W TEN SPOSÓB ZRZUCIŁ Z SIEBIE ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA NIEPRZESTRZEGANIE PRAWA.
    Co było powodem takiej reakcji? Lęk przed oskarżeniem? A może ten chory był tak skupiony na sobie i na poprawieniu własnej sytuacji, że nie zależało mu na relacji do Tego, kto go uzdrowił? NIE OBCHODZIŁO GO ANI KIM ON JEST, ANI DALSZY JEGO LOS…
    PRZEZ DONIESIENIE ŻYDOM o Jezusie niejako przekreślił on w sobie i udaremnił ten dar,” bp ZbK

    1. Pierwszy raz slysze.
    2. Skad taka pewnosc i tak daleko potepiajace wnioski? A moze wrecz odwrotnie mial dobre intencje by glosic Ewangelie, a Jezus byl I tak w konfikcie z Faryzeuszami wlasnie o szabat dosc czesto.

    3. Nie wiem jak w originale ale w ang wersji to nie brzmi tak, ze:
    a. “LECZ DONIÓSŁ…”, ale poszedl spowrotem i zwykle powiedzial Zydom.
    b. “PRZEZ DONIESIENIE ŻYDOM o Jezusie…”, ale poniewaz On (Jezus, a nie chory) czynil TAKIE RZECZY w Szabat…
    c. Jaki mialby powod donoscic na Swego uzdrowiciela? It does not make any sense! Inaczej rozumujac z ofiary mozemy zrobic kata.

    “The man went back and TOLD the Jews that it was Jesus who had cured him. IT WAS BECAUSE HE DID THINGS LIKE THIS ON THE SABBATH that the Jews began to harass Jesus…”

    #1 Jurek
  2. “NIE ZWIĄZAŁ SIĘ Z NIM jednak i nie stanął po Jego stronie, LECZ DONIÓSŁ ŻYDOM, ŻE TO JEZUS GO UZDROWIŁ. W TEN SPOSÓB ZRZUCIŁ Z SIEBIE ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA NIEPRZESTRZEGANIE PRAWA.
    Co było powodem takiej reakcji? ..“
    A skad wiemy, ze “NIE ZWIĄZAŁ SIĘ Z NIM jednak i nie stanął po Jego stronie, LECZ DONIÓSŁ ŻYDOM…”
    Moze to nie przypadek, ale wlasnie tylko w tej Ewangelii jest az 2 razy swiadczone i chyba nie bez powodu:

    1. Pierwszy epilog – Ewangelisty
    30 I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej książce, uczynił Jezus wobec uczniów. 31 Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli życie w imię Jego.
    2. Drugi epilog – Ewangelii
    24 Ten właśnie uczeń daje świadectwo o tych sprawach i on je opisał. A wiemy, że świadectwo jego jest prawdziwe. 25 JEST PONADTO WIELE INNYCH RZECZY, KTÓRYCH JEZUS DOKONAŁ, A KTÓRE, GDYBY JE SZCZEGÓŁOWO OPISAĆ, TO SĄDZĘ, ŻE CAŁY ŚWIAT NIE POMIEŚCIŁBY KSIĄG, KTÓRE BY TRZEBA NAPISAĆ.
    Ale mimo to chyba nas nie uprawnia do czytania miedzy wierszami.

    #2 Jurek
  3. „Nowość, którą przynosi Jezus, polega przede wszystkim na wewnętrznym uzdrowieniu i wyzwoleniu człowieka z duchowego paraliżu”.
    Nie wiem czy trafię w myśl Księdza Biskupa. Czymże jest to wewnętrzne uzdrowienie? Jak już nie raz pisałem tak i teraz powtórzę. Po grzechu pierworodnym jesteśmy wszyscy duchowo/wewnętrznie/ porażeni w stopniu znacznym. Nasze upośledzone dusze koniecznie do duchowej egzystencji potrzebują stałej rehabilitacji sakramentalnej.
    Skutkiem grzechu pierworodnego jest utrata łaski uświęcającej. Tak więc nasze duchowe kalectwo, duchowy paraliż to efekt braku w nas łaski uświęcającej. Grzech śmiertelny to źródło śmiercionośnej trucizny w grzeszniku. Nie może być mowy o jakimkolwiek uzdrowieniu dla Katolika bez obmycia się w konfesjonale. Nie da rady bez spowiedzi sakramentalnej wstać, wziąć swoje łoże i iść za Chrystusem na własną Golgotę. Nie ma co się oszukiwać zewnętrznie otwierając się na ten świat bez łaski uświęcającej w swojej duszy. Z grzechem ciężkim nie ma żartów.
    Problem współczesnego Katolika to świadomość duchowego porażenia i naśladowanie ludzi z tego świata mimo braku łaski uświęcającej. Nikt się na taka ewangelię w tym świecie nie nabierze.
    Nic nie pomogą medialne uzdrowienia, uwielbienia, adoracje, ewangelizacje jeśli w duszy jest śmierć.
    Tą nowością, jest żywy Jezus Chrystus w Sakramencie pokuty i pojednania.
    Pozdrawiam
    janusz

    #3 baran katolicki
  4. Basiu, w pierwotnym Kościele okres Wielkiego Postu to przede wszystkim czas łaski dla pokutników. Pokutnik to grzesznik, który po wyznaniu grzechu śmiertelnego/ciężkiego/ otrzymywał realną pokutę do odprawienia.
    Na przykład dla grzesznika popełniającego regularnie grzech cudzołóstwa przewiduje się pokutę siedmioletnią, podzieloną na przebywanie po dwa lata w klasach płaczących, słuchających i substrati, dodając jeden rok na przebywanie z consistentes. Nie było łatwo wrócić do jedności z Kościołem bez surowej pokuty.
    Dzisiaj wszystko spłycamy do neokatechumenatu jako po chrzcielnej inicjacji.
    Wielu a może znaczna większość to Katolicy ochrzczeni wymagający inicjacji pokutniczej. Tej na wzór pierwszych wieków Kościoła. Okres Wielkiego Postu, Triduum Paschalne i okres Wielkiej Nocy to przede wszystkim czas łaski dla grzeszników z poza Kościoła eucharystycznego.
    Pozdrawiam
    janusz

    #4 baran katolicki
  5. #4 Januszu,
    W pierwszych i następnych wiekach Kościoła sposób podejścia do materii grzechów , występków ,błędów członków wspólnot chrześcijańskich bardzo się zmieniał. Dla ilustracji:
    http://www.rozmawiamy.jezuici.pl/articles/52/n/39

    Wynika to z lakonicznych jedynie w tej materii wskazówek pozostawionych przez w Ewangeliach czy Listach czy Dziejach Apostolskich.
    Kościół odczytywał w swojej mądrości duch czasu i stosownie do konkretnych sytuacji i pojawiających się problemów układał materię Sakramentu Pojednania i Pokuty.
    Ja bym się tego trzymał.Pokutę otrzymuję w konfesjonale w zakresie i formie, jaką wg rozeznania wyznacza kapłan. Pomysły, aby to penitent niezadowolony z otrzymanej formy pokuty wyznaczał sam sobie siedmioletnie pokuty, klasy płaczące i inne wzięte z innego czasu i okoliczności czyny wydaje się wg mnie być chybiony.
    Nazywanie neokatechumenatu (czy też szerzej katechumenat pochrzcielny a coraz częściej katechumenat dorosłych) płytką formą wzrastania Kościoła Chrystusowego świadczy ( sorki ) o niezrozumieniu tematu.
    Pierwszym Sakramentem na odpuszczenie grzechów jest Chrzest. Każdy następny z niego pochodzi i jest z nim związany.

    #5 grzegorz
  6. #4 janusz
    Jeżeli to ma być odpowiedź na pytanie: Co to jest neopokuta? To niestety nie uzyskałam odpowiedzi na nie.
    Znowu zrobiłeś mi wykład na pytanie, którego nie stawiałam i dałeś odpowiedź o którą nie prosiłam.

    #6 basa
  7. #4 Janusz
    A św. Piotr w tych czasach w ogóle nie otrzymałby rozgrzeszenia za zaparcie się Jezusa.
    A przecież Jezus osobiście mu przebaczył.
    Może to więc nie było najlepsze rozwiązanie, skoro Kościół wycofał się z tego typu praktyk pokutnych?
    Jak myślisz?

    #7 basa
  8. #5 Grzegorz
    Zgadzam się z tobą. 🙂
    Ufajmy mądrości Kościoła. 🙂

    #8 basa
  9. #5 Grzegorz.
    „Kościół odczytywał w swojej mądrości ducha czasu i stosownie do konkretnych sytuacji i pojawiających się problemów układał materię Sakramentu Pojednania i Pokuty”.
    Co rozumiesz przez „ducha czasu”? Chrzest to początek drogi sakramentalnej ku Przenajświętszemu Sakramentowi.
    Sakramentalność chrztu wypływa z Eucharystii. Jest drogą eucharystyczną, której celem jest Komunia eucharystyczna.
    Sam Chrzest święty uwalnia nas z grzechu pierworodnego, ale nie zmazuje w nas grzechów pochrzcielnych z sakramentalnego automatu.
    Przecież dzisiaj doznajemy większych absurdów.
    Otóż to penitent sam w swoim sumieniu musi rozeznać czy jest grzech czy go nie ma.
    Dzisiejsze pomysły przerosły głupotą ducha średniowiecznej pokuty.
    W tak zrelatywizowanym katolicyzmie jaki dzisiaj mamy nie ma miejsca na katolicki etos pracy jako fundament boskiej nauki społecznej na miarę człowieczej cywilizacji.
    Jak żyć po katolicku, jak pracować po katolicku, jak umierać po katolicku? Neokatechumenat to nie wszystko.
    janusz

    #9 baran katolicki
  10. #6 basa.
    Basiu, neopokutnik tak jak neokatechumen.
    Pierwszy to grzesznik z publicznym grzechem, drugi to grzesznik niejako nieochrzczony.
    Neopokutnik/neopokuta/ przydała by się nam wszystkim na miarę zgorszenia jakie siejemy wokół siebie.
    janusz

    #10 baran katolicki
  11. #4
    Januszu, rozumiem, że Ty pokutujesz na wzór pierwszych wieków Kościoła.
    Może się tym podzielisz z nami?

    #11 Klara
  12. Ad #9 #10 baran katolicki
    Januszu, To, co niżej piszę nie dotyczy tylko tych dwóch ostatnich komentarzy. Dotyczy wielu ostatnich i to już z dłuższego czasu.
    Januszu,
    proszę Cię, bądź bardziej precyzyjny. Wypowiadasz wiele sądów o wielu sprawach.
    Wydaje mi się jednak, że w pewien sposób chcesz narzucić Twoją nomenklaturę (nazewnictwo, pojęcia, uogólnianie czy nawet pewne absolutyzowanie pewnych zjawisk, które miały miejsce, ale trzeba być ostrożnym w ich uogólnianiu czy przytaczaniu jako jedynie właściwych).
    Rzeczywistość zjawiskowo jest zazwyczaj bardziej złożona, chociaż co do zasady czy fundamentu chrześcijańskiego jest jednoznaczna. Trzeba być jednak ostrożnym w przypisywaniu sobie prawa do racji, z przekonaniem (być może arbitralnym?), że ma się rację.
    Zwracam na to uwagę, bo grozi „dyskutantom” – blogowiczom zatrzymanie się na utarczkach słownych i rozmijanie się z tym, co jest istotne.
    Piszę to, bo cenię sobie wiele Twoich wypowiedzi tutaj na blogu i zależy mi na tym, aby to była jak najbardziej sensowna wymiana myśli służąca pogłębianiu prawdy i praktyki życia chrześcijańskiego.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #12 bp Zbigniew Kiernikowski

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php