Co mam czynić, aby . . . ? (28. Ndz B 2009)

by bp Zbigniew Kiernikowski

Pytanie: Co mam czynić? jest jednym z pytań często pojawiających się na naszych ustach czy w naszym myśleniu. Jest to pytanie zasadnicze. Odnosi się ono do bardzo różnych dziedzin. Pytamy w różnych sprawach praktycznych, pytamy o to, co dotyczy sensu naszego życia. Kiedy jesteśmy szczęśliwi i z czegoś zadowoleni, pytamy z myślą by ten stan utrzymać lub pomnożyć. Pytamy w momentach trudnych, by uniknąć niebezpieczeństwa, które nam grozi. Pytamy także czasem o to, co wykracza poza codzienne doświadczenie a co odnosi się do sensu życia, czyli pytamy o życie. Ostatecznie jest to pytanie podobnie do tego, jakie ów człowiek z dzisiejszej Ewangelii skierował do Jezusa: 

 

Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne ? (Mk 10,17).

 

Człowiek ów stawia Jezusowi to pytanie z głębi serca i z wielką intensywnością. Padł bowiem na kolana przed Jezusem. Świadczy to, że to było dla niego ważne pytanie. Uważał też, że właśnie Jezus jest tym, kto mu na to ważne pytanie potrafi dać odpowiedź. Nazwał przecież Jezusa Nauczycielem dobrym.

1.Pierwsza i zwyczajna odpowiedź Jezusa

Jezus świadom kim jest i w imię kogo przyszedł na ziemię do ludzi, aby im wskazywać drogę życia, od samego początku w swej odpowiedzi prostuje i ukierunkowuje myślenie owego człowieka na właściwy cel i wskazuje mu właściwe odniesienie. Dobrym jest jedynie Bóg. To w Nim można znaleźć odpowiedź na pytanie o życie.

Dalsza część odpowiedzi Jezusa wskazuje na zwyczajną drogę, na której człowiek mógł znajdować. Była ona znana każdemu Izraelicie. Było to zachowywanie przykazań. Droga życia według przykazań Bożych.

Jezus wymienia jednak na tym etapie tylko te przykazania, które dotyczą relacji między ludzkich i które w jakiś sposób dają się pojąć i uzasadnić na sposób ludzki. Kto szanuje  drugiego człowieka, będzie się skłaniał do zachowani wszystkich tych przykazań z tzw. drugiej tablicy przykazań, jak nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij itd. To jest zwyczajna ludzka droga podana człowiekowi przez Boga w przykazaniach, ale to także to, czego człowiek może swoim wysiłkiem dokonać.

2. Reakcja człowieka i odpowiedź Jezusa

W odpowiedzi na przypomnienia przez Jezusa przykazań ów człowiek zapewnił: Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości. Tak był o tym przekonany i nie mamy podstaw, by wątpić, że mówił prawdę. Był zapewne człowiekiem prawym i uczciwym.

To, co zwyczajne, nie jest jednak jeszcze tym, co pochodzi z wiary w Boga i co wypełnia całkowicie życie człowieka.

W Ewangelii wg św. Mateusza człowiek ów stawia Jezusowi pytanie: Czego mi jeszcze brakuje? Jezus odpowiada, co ma czynić, aby być doskonałym. Ewangelista Marek natomiast, w fragmencie czytanym w tę niedzielę, mówi, iż Jezus spojrzał na tego człowieka z miłością.

Jezus bowiem wiedział, co kryje się w człowieku i czego człowiek naprawdę potrzebuje. Spojrzenie Jezusa z miłością na tego człowieka – jak zresztą na każdego – bywa często interpretowane, jakoby Jezus widział dobroć tego człowieka i chciał go zachęcić do dalszego wysiłku na tej już osiągniętej przez niego drodze.

To spojrzenie może jednak oznaczać spojrzenie na kogoś, kto szuka prawdy a – przynajmniej po części – jest  w błędzie. Człowiek ów był bowiem zapewne przekonany o swojej dobroci i uzyskanych dobrych czynach. To były jednak jego czyny. Było więc to pełne miłości spojrzenie Jezusa na kogoś, kto potrzebuje wskazania, bo nie zna drogi. Jest to spojrzenie miłości, która się ofiaruje, by prowadzić i być dla człowieka światłem.

 

3. Jezus wzywa człowieka do wiary

Jezus konkretyzuje więc swoje spojrzenie miłości na owego człowieka i wskazuje czego mu brakuje. Brakowało temu człowiekowi jednego. Miał on, jak wskazuje końcowa część tego opowiadania, wiele majętności. Miał też przekonanie o swojej samowystarczalności i poprawności. Przestrzegał wszystkich przykazań od swojej młodości. Brakowało mu jednak tego czegoś jednego, co nadawało sens wszystkiemu, co posiadał i właściwie także temu, czym sam był. Brakowało mu tego, co stanowiło i stanowi o życiu wiecznym. Brakowało mu wiary i zawierzenia Jezusowi i Jego Słowu.

Trzeba zauważyć, że Jezus – wskazując na początku na przykazania – wymienił tylko przykazania z drugiej tablicy. Nie wymienił tych z pierwszej, które odnoszą się do wiary w Jednego Boga i mają na celu stawienia człowieka w prawdzie przed Bogiem i prowadzenia życia w wierze w Jednego Boga. Oznacza to nie pokładanie nadziei na innych „bogach czyli bożkach bądź idolach tego świata. Podstawowym zaś bożkiem jest posiadanie dóbr. Są pieniądze i majętności. Na tym bowiem często człowiek buduje swoje życie –  i przy tym jeszcze czasem myśli o życiu wiecznym. Dlatego Jezus – dla wyprowadzenia tego człowieka z zadufania w sobie i dania mu szansy wejścia w postawę wiary – stawia tego człowieka wobec wyzwania, które ma mu pomóc wyjść z zamkniętego kręgu w sobie samym, a otworzyć się na życie wieczne – na dar życia.

4. Jezus daje szansę przyjęcia Jego daru – potrzeba opuszczenia siebie

Jezus kieruje do tego człowiek słowo, które ma mu umożliwić „zdobyć” to jedno, czego mu brakuje – czyli dojść do postawy wiary. Mówi więc do niego: Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!

Reakcja człowieka była zaprzeczająca temu wszystkiemu, o co on pytał i do czego chciał go doprowadzić Jezus. Nie chciał on bowiem opuścić siebie. Chciał mieć siebie dla siebie i swoje majętności dla siebie i swoją sprawiedliwość oraz do tego jakby „dołożyć” jeszcze życie wieczne.

Odszedł więc zasmucony.

Jezus staje przed nami na różne sposoby. Nie chce, byśmy Nim i Jego nauką uzupełniali nasze bogactwo – rzeczywiste czy domniemane. On chce nas obdarzyć wiarą – darem siebie. By móc jednak przyjąć Jego dar, dar życia wiecznego, musimy zaryzykować czymś (w jakiejś dziedzinie) z naszego życia. Musi się okazać, że wierzymy Bogu i zawierzamy siebie Bogu. My jednak często chcielibyśmy zatrzymać dla siebie to, co (niby) nasze i pozyskać jednocześnie Jego dary oraz dar życia wiecznego. Tego się nie da zrobić, podobie jak jedna szklanka nie może być w tym samym czasie dwa razy pełna.

Każdy z nas musi sobie stawiać pytanie dotyczące tego”czegoś jednego„, czego nam często brakuje. Każdy z nas może też – stosownie do swoich warunków życiowych i do Słowa, które usłyszał – określać to, czym jest owo wszystko do sprzedania. Wszystko, co jest do sprzedania w danej chwili, by uczynić sienie wolnym do przyjęcia daru. Jest to okazja do stałego spotykania się z Jezusem i do tego, by nie odchodzić od Niego smutnym, skoncentrowanym na sobie i na tym, co się posiada.

Musimy stawiać sobie pytanie, na ile nas stać na takie zawierzenie, żeby wyzbywać się tego, co nam przeszkadza w przyjęciu Jego daru. Wtedy łatwiej mi będzie znajdować odpowiedzi na pytanie: Co mam czynić, aby … , jakie często staje przede mną w moim życiu i na które muszę odpowiadać życiem w różnych sytuacjach.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

37 komentarzy

  1. Boże, dziś Ci zawierzyłem i się nie zawiodłem. Dziękuję Ci Panie! Jeśli zachcesz, Jezu, możesz wszystko!

    #1 Zbyszek
  2. Nie chcę bronić człowieka, którego przedstawia Marek w swej Ewangelii, ale jego zachowanie nie jest do końca takie dziwne, choć gesty zaskakują, a wnioski porażają. Ale przypatrzymy się…
    Dziwi mnie gest klęknięcia przed Jezusem. To jest „coś więcej” niż gest szacunku do znanego rabina. Czyżby rozpoznawał w Jezusie – Mesjasza? A skoro tak, to dlaczego nie „wdrożył” w swoje życie, „nie pochylił się nawet” nad Jego słowami? … Hmm – nie wiem, a może był to poprostu gest wyrażający dobrą wolę i nic więcej(bo radykalnej zmiany zachowania potem widać nie było, bynajmniej ewangeliści o tym milczą). Ale pójdźmy dalej… w mentalności hebrajskiej bogactwo uważano za „znak” obecności Boga, Jego błogosławieństwo. Dlatego nie dziw, że człowiek ten nie uznaje swego dostatku jako balastu. Słowa Jezusa zaskakują go, nie sa tymi, których się spodziewał. One wręcz szokują. Wywracają bowiem wszystko to, w czym został wychowany. Jezus tu nie ustanawia nowego przykazania, ale wzywa do odrzucenia swoistego rodzaju mentalności w której bogactwo i legalizm fałszują obraz Ojca. Chodzi o ducha i nowy sposób patrzenia na arytmetykę (vide: wdowi grosz). Nie wielkość ma wartość, tylko intencja i trud włożony, gorliwość a nie efekt końcowy. Nie rozumie tego i odchodzi…

    A my? Znamy tę „nową arytmetykę” a jednak tak często -podobnie jak bogaty człowiek z ewangelii- gdy przychodzi nam przewartościować życie, wycofujemy się i odchodzimy.

    Echh… trzeba wciąż mocować się ze swoim garbem, by wreszcie przejść przez owo „ucho igielne”. Mocować, ale nie samemu!

    #2 morszczuk
  3. Księdze Biskupie – Sens jest w sumie ten sam, ale czy właściwie zostało przetłumaczone słowo „klucz”: jako kamelos a nie kamilos?

    #3 morszczuk
  4. Jezus dostrzegl w bogatym czlowieku wiele szlachetnych pragnien ,dlatego wskazal mu doskonalsza droge. Mysle ,ze kazdemu z nas, niekoniecznie bogatemu, a pragnacemu czynic postepy w wierze Pan Bog wskazuje czego powinien sie wyrzec.
    Ostatnio sama doswiadczylam / bedac czasowo na obczyznie – prawdziwej „pustyni duchowej”/ jak Pan Bog poprzez Slowo wskazywal mi w czym powinnam sie umniejszac .Przyznam ,ze choc nie jest to bogactwo jest mi bardzo trudno /bo jak wyzbyc sie przywiazania do pelnej szafy i poprawia defektow urody/.Mysle ,ze kobiety mnie zrozumia a moze same maja takie doswiadczenia

    #4 Tereska
  5. Jezu, skierowałeś dziś i do mnie swoje Słowo. Rozumię je, ale nie potrafię do końca Nim żyć. Twoje przykazania sprawiają trudność a cóż dopiero wyrzec się „bogactwa” i iść za Tobą na Golgotę. Jezu, przymnóż mi wiary, nie odbieraj nadzieji i obdarz miłością.

    #5 AWM
  6. Ad #3 morszczuk
    O jaki kontekst słowa „klucz” chodzi?
    Bp ZbK

    #6 bp Zbigniew Kiernikowski
  7. Dziękuję

    #7 Mika
  8. „… odnoszą się do wiary w Jednego Boga i mają na celu stawienia człowieka w prawdzie przed Bogiem …” Jestem pewna że Jezus chciał /i nadal/przygotować człowieka do STANIĘCIA W PRAWDZIE./BO/Każdy z nas STANIE przed Bogiem W PRAWDZIE.I myślę że Jezus dołożył /dokłada/ wszelkich starań włącznie z ludzkim swym życiem,by ta prawda człowieka nie zniszczyła.Bądźmy więc uczciwi,względem siebie również.

    #8 K.
  9. ….sprzedać wszystko co mam i rozdać ubogim….to znaczy stracić wszystko i nie mieć nic czym mógłbym okryć swoją nagość/grzeszność/.Stanąć w prawdzie przed sobą,żoną i dziećmi.Zgodzić się na zasłużony krzyż….Jest ogromna różnica między ubóstwem a dziadostwem…..janusz franus

    #9 katolicki baran
  10. #6 Ks Bp
    Chodzi o „kamelos”-camel-wielbąd a „kamilos”-gruby sznur, lina, cięgno kotwiczne. Sens ten sam: „bez zmiany” niemożliwym przejść przez ucho igielne.
    Jezus używał w swych opowiadaniach kontrastu. Stawiał obok siebie rzeczy diametralnie różne, by porównując je, wydobyć istote sprawy, sens przekazu. Badania archeologiczne prowadzone zarówno w Jerozolimie jak i tuż obok niej, nie potwierdziły nigdy istnienia bramy tak niskiej, by zwierzęta wchodzące do miasta musiały się schylać, by ją przekroczyć (sens „pochylenia się” jest tu oczywiście widoczny). Natomiast naturalne wydaje się porównanie do liny. Rybołóstwo natomiast było powszechnym zajęciem ludzi tamtej epoki, zwłaszcza żyjących w okolicach Genezaret (sens „odciązania z tego, co zbędne, nieistotne, balastu” też jest tu wyeksponowany). Więc sens tłumaczenia został zachowany. Stąd pytam tylko o poprawność tłumaczenia, gdyż kiedyś spotkałam się z opisywaniem tego symbolicznego framg. jako -liny- własnie.

    #10 morszczuk
  11. Ten tekst ewangeliczny doprowadził mnie kiedyś do następujących konkluzji: Wszystkie bogactwa świata tak naprawdę należą do stwórcy czyli do Boga. Ja jestem jedynie tylko zarządcą odrobiny tych dóbr. Nie jest powiedziane, że to co „zgromadzę” zostanie wykorzystane przez dzieci zgodnie z moimi intencjami, mogą one majątek sprzedać a pieniądze przetracić. Wracając do mojej roli jako zarządcy dóbr Pańskich, powinienem tak pracować by dały one godne życie wszystkim pracującym na tych dobrach.

    #11 lemi58
  12. Ad #10 morszczuk
    Pytanie w #3 zostało tak postawione, jakoby chodziło o termin „klucz”. Tymczsem nie chodzi o termin „klucz”, lecz o przekład greckiego terminu, który w występuje odmiennie w różnych (nielicznych) lekcjach tekstu oryginalnego.
    Od sposobu stawiania pytania zależy w pewnej mierze odpowiedź.
    Bp ZbK

    #12 bp Zbigniew Kiernikowski
  13. Rozumiem. Fakt – mój błąd. Chodziło o przekład.

    #13 morszczuk
  14. „Jezus spojrzał na tego człowieka Z MIŁOŚCIĄ”
    Moją szczególną uwagę zwróciły dwie różne interpretacje tego zdania w rozważaniu Ks Bpa:
    1. zachęta do dalszego wysiłku na dobrej drodze, po której się kroczy;
    2. spojrzenie miłości, która się ofiaruje, by prowadzić i być światłem dla człowieka, który przynajmniej częściowo jest w błędzie.
    Rozumiem to tak, że:
    1. mam prawo do ocen TYLKO WTEDY, gdy kieruję się w ocenie MIŁOŚCIĄ (zdolną do ofiary) do człowieka;
    2. powinnam ZAUFAĆ temu, o kim uważam, że wie, czym jest prawdziwa MIŁOŚĆ, i dać mu prawo do oceny mojego postępowania. Nie tylko cieszyć się wtedy, gdy mnie chwali, ale i wtedy, gdy sprowadza na właściwą drogę (bo i jedno i drugie świadczy o MIŁOŚCI do mnie).
    Muszę to zapamiętać, bo jest to bardzo ważne i dla mnie i dla bliźnich (których oceniam i którzy mnie oceniają).
    Pozdrawiam 🙂

    #14 julia
  15. Trudny jest ten fragment Ewangelii i niezbyt lubiany, ponieważ uświadamia mi moją słabość i stawia pytanie na które nie łatwo znależć odpowiedź. Pomimo tego, że tak się staram, taka jestem ,,dobra” Panu Bogu to nie wystarczy. Modlitwy, ofiary, przykładne życie nie są tym o co Mu chodzi do końca, chce czegoś więcej, patrzy z miłością i czeka.
    Zastanawiam się – Co jest moim ,,bogactwem” ? Co jest moim ,,garbem” do pozostawienia ??
    Myślę, że jest to ta nieznośna,ale lubiana i wciąż wychodząca przede mnie moja miłość własna.
    …Panie nie odchodź….POCZEKAJ !

    #15 owieczka
  16. W Kościele Katolickim oddawanie Matce Bożej takiej samej czci jak Jezusowi czy Bogu Ojcu jest herezją i wielką krzywdą wyrządzaną Maryi. Niestety w tzw. pobożności ludowej (czasem wręcz pobożności pogańskiej), niektórzy robią z niej bóstwo. Stąd takie pieśni jak „kiedy Ojciec rozgniewany siecze, szczęśliwy kto się do Matki uciecze” albo ideologia o wszechpośrednictwie łask czy teksty modlitw nazywające Maryję szafarką łask, czy nawet maryjne litanie odmawiane przed Najświętszym Sakramentem. Broniąc godności Maryi powinniśmy błogosławiąc jej macierzyństwo oraz pokorę, kierować nasz wzrok ku Bogu. Maryja jest matką Jezusa – Boga Człowieka. Jeśli wierzymy, że Jezus jest nie tylko w pełni człowiekiem ale także w pełni Bogiem, to logiczne jest, że Maryja jest Matką Człowieka przez duże „C” i Matką Boga. Maryja jest symbolem Kościoła, przykładem wierności Bogu, pokory i służby. Ale tylko symbolem i przykładem. Od Niej nic nie zależy. Wszystko od jej Syna – Boga Człowieka, niewyobrażalnie bardziej miłosiernego od swojej matki
    Czy ta wypowiedz jest prawdziwa

    #16 M.
  17. Ja się często zastanawiam, co się działo dalej z osobami, o których mówi Pismo Św.?
    „Odszedł zasmucony” Nie wiemy, co zrobił dalej.
    Na pewno nie miał tej gotowości, co apostołowie, którzy odchodzili od właśnie wykonywanych czynności. Ale przecież mógł to jeszcze zrobić…
    Powalczyć trochę w duchu i sprzedać wszystko.
    Ja teraz przeżywam coś podobnego. Tracę coś, co wydawało mi się, że dostałam od Boga, żeby być bliżej Niego. Ale to coś stało się chyba moim bożkiem, gdyż pokładałam w tym zbyt duże nadzieje. Dlatego Pan Bóg mówi: Sprzedaj to.
    Ja powoli dojrzewam do tej decyzji.

    #17 basa
  18. #16M
    Trudno na tym poziomie uogólnienia coś sensownego powiedzieć .Czy ktoś oddaje cześć ( wchodzi w postawę oddawania czegoś z siebie) czy ktoś traktuje Maryję ( czy nawet Pana Boga) jak złotą rybkę spełniającą życzenia aby mi było dobrze? Niebezpiecznie jest z góry zakładać kto jakie ma intencje. Mam tu na myśli również czołowych reprezentantów nurtu o którym piszesz.(pomódlmy się dziś w intencji świeżo upieczonego doktora)
    Dlatego naszym zadaniem jest życie w postawie dawania, otwierania się na potrzeby drugiego. Dzięki temu ci , którzy żyli do tej pory w relacji coś-za-coś będą mogli doświadczyć zupełnie inne logiki życia. Wtedy na swoim miejscu będzie Maryja, Pan Bóg czy też inne dobra ( tak jak w sytuacji młodego człowieka z niedzielnego czytania – dobra materialne).

    #18 Grzegorz
  19. Mam wrażenie, że Jezusowi nie chodziło aby oddał młodzieniec wszystkie swoje dobra, ale o jego wewnętrzną gotowość do zrobienia tego… I dlatego odszedł zasmucony. Nie potrafił uwolnić się od przywiązania do bogactwa. Wyjść poza siebie. Można mieć „bogactwa” i jednocześnie nie być do nich przywiązanym. Traktować je jako dobro a nie „bożka”. Jezus chciał mu dać wolność… której młodzieniec nie umiał przyjąć.
    Jezus stawia i mnie w podobnej sytuacji. Niestety jak często odchodzę zasmucona. Nie rozumiejąc, wybierając to co z pozoru już „mam” (więc dlaczego mam to oddać?). Nie potrafiąc otworzyć serca … i wsłuchać się w głos Jezusa.

    #19 Ines
  20. Może chodziło Panu Jezusowi,o zwrócenie się tego młodzieńca w stronę większej duchowości.O pójście za Nim.Przecież jak rodzi się powołanie ,też trzeba zostawić wszystko ,zmienić dotychczasowe życie,nie oglądać się wstecz.Po co on tam przyszedł,co chciał usłyszeć,że zasmuciła go odpowiedż Jezusa.
    Często się mówi „jak nie chcesz czegoś zrobić to idż się poradż”.Pewnie tak jak większość z nas miał swoją odpowież.Pan Jezus oczekuje jednak radykalnych decyzji i zmian.To Bóg ,a my byśmy chcieli Go skroić na naszą miarę.Znajdziemy też mnóstwo wykrętów,żeby tylko nic nie zmienić.

    #20 wojtek
  21. Proszę o rozwinięcie co znaczy przekleństwo Boga. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję.

    #21 Marta
  22. #21 Marta,
    domyślam się, że nie masz katechez II Części Programu „Chrzest w życiu i misji Kościoła”, dlatego krótko w oparciu o tekst katechezy Ks Bpa spróbuję wyjaśnić powód tej formy działania Pana Boga.
    Wydaje mi się, że nurtuje Cię pytanie: jak to jest możliwe, żeby DOBRY Bóg PRZEKLINAŁ?
    Otóż jeżeli rozumiemy Pana Boga w sposób absolutny, tzn., że jest Dobrem, Miłością i Prawdą; że Jest, który Jest, że w Nim jest wszystko – rozumiemy, że szatan (zło) nie powinno istnieć (nie ma racji bytu). A jednak istnieje… Pan Bóg nie może zgodzić się na kłamstwo, które głosi szatan (że możesz istnieć poza Bogiem, że NIE jesteś stworzeniem, ale JAK Bóg). Musi się mu przeciwstawić. Gdyby tego nie uczynił (zgodził się na kłamstwo) – nie byłby Bogiem.
    Formą sprzeciwu wobec takiego działania szatana musi więc być przekleństwo, czyli BRAK AKCEPTACJI takich działań.
    Pan Bóg nie kończy na „przekleństwie” szatana (i naszych czynów, które są skutkiem naszej uległości wobec szatana). Gdyby tak było nie byłby Bogiem – naszym Ojcem.
    Pan Bóg ma prawo przekląć zło, bo ma moc to zło zniszczyć SWOJĄ (nie moją) mocą. I zniszczył, choć kosztowało to śmierć Jezusa – Jego Syna.
    Tak to rozumiem…
    Zachęcam do osobistej lektury i dzielenia się swoimi przemyśleniami. (Katechezy części II są dostępne na stronie
    http://www.chrzest.siedlce.pl/konspekty.php
    oraz w każdej parafii 🙂 ).
    Pozdrawiam 🙂

    #22 julia
  23. W ciągu ostatniego roku drugi raz jestem postawiony w sytuacji bezbronności wobec świata, związanej ze zmianą pracy i kraju zamieszkania. Za pierwszym razem traktowałem to jako przygodę, ale Bóg chciał mi uświadomić, że zależę tylko od niego. Wydaje mi się, że tej samej postawy wymagał od młodzieńca z ewangelii. Teraz kiedy podejmuję podobną decyzję, zostawienia za sobą wszelkich zabezpieczeń i ułożonego życia z dnia na dzień, świadomości bezpieczeństwa, Pan każe mi ją podejmować już świadomie. Niestety łapię się na tym, że mimo doświadczenia opieki Bożej i drogi jaką z Nim przeszedłem, zawierzenie to jest jeszcze trudniejsze niż za pierwszym razem. Moja przyszłość znów jest białą kartą, którą tylko On może zapisać, a ja mimo, że już zdecydowałem o „sprzedaży swojego majątku” boję się drogi za Chrystusem i tego co ona ma dla mnie przynieść. Widzę jasno te dwa etapy nie wystarczy sprzedać wszystko co się ma, trzeba jeszcze zaufać i pójść za Jezusem. Panie przymnóż mi wiary.

    #23 Paweł
  24. ….ad.21….Marta….mój Bóg nigdy nie przeklina człowieka.Mój Bóg błogosławi człowieka/Ciebie/w Jezusie Chrystusie,który przeżył to co Ty teraz doświadczasz.Jezus Chrystus błogosławi/nie przeklina lecz staje po stronie przeklętych/.Staje po stronie grzeszników.Po mojej i Twojej stronie.Jezus Chrystus kocha nas do szaleństwa chwalebnego KRZYŻA…..janusz franus

    #24 katolicki baran
  25. Bóg kocha „przeciwko sobie samemu” – staje na miejscu tych, których dotyka Jego przekleństwo. Bo ono (jak mówi Ksiądz Biskup) oddziela dobro od zła i jest konieczne ale jest też już odkupione.

    #25 AnnaK
  26. Witam
    mam takie pytanie, czy odmawiając Liturgię Godzin można siedzieć czy trzeba zachować postawę stojącą?
    Wiele osób, np: odmawiając Różaniec siedzi, czy tak można?
    Pozdrawiam
    Krzysiek

    #26 czupytek
  27. Co Wy z tym przekleństwem? Jakbym nie spojrzała,nie ma mowy bym była przeklęta.Dlaczego więc dopuszczacie myśl że przekleństwo /w dodatku Boże/istnieje,jest ?

    #27 K.
  28. #27 K.
    Długo myślałam, czy Twoje pytanie jest retoryczne, czy rzeczywiście uważasz, że jest niedopuszczalne, by istniało Boże przekleństwo…
    Postanowiłam jednak napisać kilka zdań, bo może jednak czekasz na odpowiedź…?
    K. – zacytuję:
    „Wtedy Pan Bóg rzekł do węża:
    «Ponieważ to uczyniłeś,
    bądź przeklęty…” (Rdz 3,14)
    Więc…. – Pan Bóg przeklina, bo „nie może potwierdzić fałszywego sposobu egzystencji” (cytuję tu Ks. Bpa).
    Pozdrawiam 🙂

    #28 julia
  29. cd. ad #27
    Nie wiem, jak jest z Tobą, K., ale ja dostrzegam w swoim życiu (postępowaniu) pewne sfery, które są przeklęte…
    Myślę, że to, że je dostrzegam nie przekreśla mnie – wręcz przeciwnie – daje nadzieję, BO mogę to zmienić…
    🙂

    #29 julia
  30. Ad #16 M
    Nasza relacja do Maryi ma swoje uzasadnienie w jej relacji do Syna i w ogóle do Pana Boga. Dlatego słuszne są wszelkie obawy, by Jej (Jej kultu i skierowanej ku Niej pobożności) nie oderwać od Syna, a tym bardziej nie przeciwstawiać Jej Bogu, jako „lepszej” naszej Matce czy – jak to czasem (prawie) bywa – jakiejś pośredniej „bogini”.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #30 bp Zbigniew Kiernikowski
  31. Ad #21 Marta
    Przekleństwo trzeba wziąć serio. Inaczej nie rozumie się też dobrze tego, czym jest błogosławieńtwo (zob. Jr 17,5-8). Sądzę, że komentarze pomogły w wyjaśnieniu. Dziękuję Julii.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #31 bp Zbigniew Kiernikowski
  32. Ad #26 czupytek
    Postawa ciała przy modlitwie nie jest bez znaczenia. Jest ona związana z duchem modlitwy. Nie jest ona najważniejsza i winna być podporządkowana duchowi. Powinna sprzyjać duchowi.
    Winien być czas modlitwy na kolanach. Może też być czas modlitwy na siedząco czy na stojąco. Zależy to też od okoliczności.
    Nie należy stawiać postawy ciała ponad samą modlitwę. Dobrze porozmawiać z doświadczonym kierownikiem duchowym, żeby pomógł właściwie określić, co jest potrzebne.
    Pozdrawiam.
    Bp ZbK

    #32 bp Zbigniew Kiernikowski
  33. basa #17
    Nie Ty jedna się zastanawiasz, jak się dalej potoczyły losy bogatego młodzieńca 🙂 Jest taki obraz „Zdjęcie z Krzyża” Rogiera Van der Weydena (na przykład tu go możesz obejrzeć: http://biblia.wiara.pl/?grupa=6&art=1115706628&dzi=1115668498&katg= ), na którym pod Krzyżem pojawia się między innymi właśnie bogaty młodzieniec (to ten zapłakany, trzymający nogi Pana Jezusa). Piszę o tym dopiero teraz, bo nie pamiętałam tytułu i autora, więc musiałam spytać rekolekcjonistę, który kiedyś o tym obrazie i bogatym młodzieńcu mówił.
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    #33 Fasola
  34. Bóg nie przeklął człowieka.Bóg przeklął zło.

    #34 K.
  35. Fasola#33
    Dziękuję.

    #35 basa
  36. Panie Boże, naucz mnie patrzeć na świat i ludzi Twoimi oczami i prowadż mnie przez życie zgodnie z Twoją wolą nawet kiedy będę się buntować, ucisz me serce i obdaż mnie nadzieją zwycięstwa prawdy
    zwycięstwa dobra w moich „wrogach”. Dodaj mi Panie
    sił bym potrafiła przyjmować każdą przegraną sytuację by móc cieszyć się nawracaniem przez to siebie i moich „ciemiężycieli”.
    (. . .)
    Zwracam się do Was z prośbą, czy ktoś z Was zna jak mogę skontaktować się przez internet z grupą wsparcia dla osób dotkniętych chorobą psychiczną?
    Z moich doświadczeń mogę powiedzieć, że dla tego typu chorych życie potrafi być piekłem. Brak jest normalnego , poważnego traktowania takich osób – z szacunkiem i życzliwością. Sam fakt pobytów w tego typu szpitalach degraduje byłych pacjętów w oczach społeczeństwa- takie jest ogólne nastawienie , którego bardzo często doswiadczam.
    Więcej jednak spotyka mnie radości niż smutku, ponieważ Pan Bóg stawia na mojej drodze wielu aniołów, którzy wspierają mnie. Wierzcie mi, że moją siłą i często jedynym oparciem jest wiara
    w Syna Bożego, Boga Ojca i Ducha Św. Pan Bóg oszczędził mi przeżyć Hiobowych
    lecz wezwanie „..zostaw wszystko i idż za Mną…”
    często jest dla mnie swoistą siłą i rozumiem to tak: pomimo cierpienia bądż wierna Jezusowii jego SŁOWU, który swoje życie i za mnie dał i nie skupiaj się na cierpieniu ale zaufaj,że zaświeci też słońce…i z nadzieją oczekój pogody w ludzkich sercach a serce swoje zawsze nastrajaj jak harfę gotową by cieszyć innych…
    Serdecznie pozdrawiam

    #36 Jowita
  37. Jowito!
    Ja nie znam takiej grupy.
    Ale jestem lekarzem, co prawda nie psychiatrą.
    Jeśli chciałabyś, jeśli widziałabyś dla siebie w tym korzyść, możesz napisać na adres basa2@op.pl

    #37 basa

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php