Druga Niedziela Wielkiego Postu. Mocne przesłanie. Abraham, na wezwanie Boga, jest gotów ofiarować Bogu swego syna Izaaka. Jedynego, umiłowanego, podarowanego mu przez samego Boga. Abraham miał już w sobie doświadczenie wiary. Został jednak teraz postawiony wobec wezwania i wymagania, które jakoby w jakiejś mierze przeczyło wszystkim dotychczasowym obietnicom, jakie Bóg do niego skierował. Właśnie że w tym drogo oczekiwanym i wreszcie jakby u kresu możliwości ludzkich Abrahamowych możliwości podarowanym mu przez Boga synu, będzie miał liczne potomstwo i że narody będą się błogosławić jego imieniem (w jego imię, na wzór jego doświadczenia wiary) i będą sobie życzyć takiego błogosławieństwa i takiego życiowego doświadczenia.

Tymczasem pada polecenie: „Złóż mi go w ofierze!” Złóż mi go w ofierze tam, gdzie ci wskażę. Na jednym z pagórków, który ci wskażę. Pagórki i góry był widziane jako miejsce kultu. Zarówno bałwochwalczego (np. 2Krl 16,2-4; Iz 65,7; Jr 2,20; Ez 6,13) jak i prawdziwego (np. Rdz 31,51-54; Lb 28,6; Pwt 33,19; Iz 25;6; 66,20). Zależało to od tego wobec kogo i do kogo ten kult był kierowany. Zależało też to od tego, czy przez ten kult człowiek chciał potwierdzić siebie i dla siebie czy też był gotów przez ten kult oddawać Bogu chwałą, czyli uznawać, że Bóg jest jedynym Panem. Inaczej to ujmując, czy przez ten kult człowiek był gotów przeżyć przemianę siebie i poddać się działaniu i prowadzeniu Boga.

Doświadczenie wiary Abrahama

Abraham już doświadczeń, że Bóg jest wierny i tak prowadzi jego życie, żeby on, jako idący z głosem Boga i posłuszny temu głosowi doznawał przemiany swego życiu. Abraham uwierzył Bogu i jego życie znalazło inne, Boże usprawiedliwienie, czyli Bóg stał się dla niego całkowitym oparciem i ostoją życia (zob. Rdz 15,6; por. Rz 4,3;Ga 3,6; por. Jk 2,23). Wobec tego ta „próba” wobec której Bóg stawia teraz Abrahama mogła jawić się w jego oczach nie tylko jako bolesne i trudne doświadczenie, ale także jako wezwanie i zaproszenie do poznania czegoś większego, spełnienia się „większej” a nawet wprost nieprzewidywalnej i zaskakującej obietnicy.

Abraham miał już w sobie doświadczenie, że Bóg „wie” co robi. Bóg zna i realizuje plan, według którego przemienia jego życie i czyni je szczęśliwym, czyni je błogosławieństwem nie tylko dla niego, ale także dla narodów. Dlatego idzie w pełnej gotowości bez wnikania w szczegóły tego planu i tego Bożego zamysłu. A kiedy podczas drogi na górę Moria syn Izaak go pyta: „Ojcze, a gdzie ofiara?”, odpowie”: Bóg widzi, Bóg przewidzi, Bóg już upatrzył sobie). W planach Bożych bowiem nie chodziło o ofiarę z życia Izaaka (chociaż ten był gotów), lecz o ofiarę z Baranka ,który bierze na siebie grzech świata (zob. J 1,29), którego Izaak „reprezentował” (był zapowiedzią).

Ta ofiara była drogą ku przemianie. Ku dopełnieniu się przemiany człowieka. Dlatego Kościół w dzisiejszej liturgii łączy wydarzenie z góry Moria z wydarzeniem na Górze Tabor. Na Górze Tabor Jezus na chwilę przemieni się na oczach trzech wybranych uczniów. Było to odsłonięcia chwały, do której Jezus zmierzał przez mającą nastąpić Mękę, Śmierć na krzyżu i Zmartwychwstanie.

Przemiennie i Jezusa i Jego Męka – dla nas

Kiedy Jezus to tłumaczył uczniom podczas schodzenia z Góry Tabor, nie rozumieli tego i rozprawiali o tym, co znacz „powstać z martwych”. Później będą świadkami Męki Jezusa i poznają prawdę o sobie wobec prawdy i faktu Męki Jezusa i będą doświadczą na różne sposoby też swojej „męki” i nabędą gotowości składania siebie w ofierze .Wtedy będą dawali świadectwo głosząc Ewangelię i będą świadkami prawdy, że ta Ewangelia, która mówi o Męce (potrzebie gotowości wchodzenia w ofiarę) jest Ewangelią przemieniającą życie.

Bóg nie potrzebuje „ofiar”, ale wprowadza nas w doświadczenie (próbę). Czyni to po to, aby w nas dokonywała się przemiana. Abyśmy uczyli się odchodzenia od naszych planów (w których przynajmniej po części) próbujemy być jakoś niezależni od Boga, a wprowadza nas w ten tak ścisły związek ze Sobą, że za świętym Pawłem możemy mówić: Któż zdoła nas odłączyć od miłości Boga objawionej w Chrystusie Jezusie, nowym i jedynym prawdziwym Izaaku, Jedynym i umiłowanym, w którym my też możemy nabywać świadomości, że jesteśmy umiłowanymi (zob. Rz 8,31-39). A skoro umiłowanymi, to włażnie po to i dlatego, by w nas dokonywała się mocą Boga przemiana, aby inni mogli widzieć i błogosławić. Abyśmy stawali się błogosławieństwem dla innych. Wielkie wezwanie, wielkie zadanie. Wielkie zaufanie ze strony Boga wobec człowieka. Pan to sprawi. On powiedział i tego dokona (zob. np. Ps 22,32; Pwt 30,6; Ez 29,21). Potrzeba jednak naszej wiary (zawierzenia Jemu) i gotowości na przemianę przez „ofiarę” z siebie.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

25 komentarzy

  1. Czy transfiguracja i transsubstancjacja to jedno i to samo?
    Bóg nie potrzebuje mojej „ofiary”, ale wprowadza mnie w doświadczenie/próbę/.
    Zadość uczynić Bogu i bliźniemu czy nie jest to meritum Abrahama ofiary/wiary/?
    I znowu pojawia się kolejne pytanie o koegzystencję w katolickiej duszy ofiary i wiary?
    Wiem, że ciężko pytam a pytam w nadziei, że Bóg przewidział ciąg dalszy mojej egzystencji docześnie „przegranej”.
    janusz

    #1 baran katolicki
  2. ” Dlatego idzie w pełnej gotowości bez wnikania w szczegóły tego planu i tego Bożego zamysłu.”
    Dziwną skrutację dał mi dzisiaj Bóg. Zrobiłam otwieraną. 3x otworzyła mi się pusta strona, 4x teksty o zdradzie i jeden jakby odpowiedź na to: „Nie mędrkuj, gdy masz wykonać swą pracę”.
    Odczytałam to jako wskazówkę- Nie mędrkuj, rób, co do ciebie należy.
    „Potrzeba jednak naszej wiary (zawierzenia Jemu) i gotowości na przemianę przez “ofiarę” z siebie.”

    #2 basa
  3. Zgodzić się na stratę, czyli zaufać, ze Pan nie zabiera mi niczego, aby mnie skrzywdzić, ale nagrodzić PRZEMIENIENIEM .
    Abraham zaufał/był posłuszny/ i został nagrodzony-odzyskał syna.
    Brakuje mi wiary Abrahama .
    Zastanawiam się, czy nie za bardzo chcę się „unosić ” wraz z Jezusem/często czuję się błogo w Jego obecności i chciałabym, żeby tak trwało/, a wiem, że muszę zejśc w dół do swoich trudnych sytuacji, relacji i już się odzywa moje JA.
    Ostatnio nie daje mi spokoju pewna myśl – aby iść do pewnej osoby i spróbować uzdrowić zesputą relację. Wiem, że to jest osoba bezkompromisowa i już ogarnia mnie lęk, opór. Pytam Jezusa, jak to zrobić i czekam na znak.
    Czy sie uda? .. no wlasnie… wątpliwości

    #3 Klara
  4. #2
    Basiu, czy Twoje otwieranie Biblii na chybił trafił to na pewno skrutacja czy może bibliomancja?
    janusz

    #4 baran katolicki
  5. Przemiana Pana i Jego rozmowa z Mojżeszem i Eliaszem pokazuje realność kontynuacji życia po życiu. Ma ona kilka aspektów.
    Dla nas żyjących na ziemi życie po staje się bardzo realne, niemal namacalne. Natomiast Mojżesz i Eliasz zobaczyli i usłyszeli rychłe wypełnienie obietnicy Boga, czyli nastanie Królestwa Niebieskiego.
    Ale jak wygląda to życie po?

    #5 lemi
  6. Szczęść Boże, Ojcze Biskupie …
    …pozdrawiam Wszystkich.

    „Uzdrawiająca moc Miłości Boga” to temat konferencji z Rekolekcji, które odbyłam …
    Zapamiętałam zdanie: … ” Jeśli psuje się nasze życie to znaczy że zepsuła się w nas Miłość … i relacje z Bogiem”.
    Dziś, jestem Tu ? … na blogu Księdza Biskupa i, gdy czytam, Słowo Dobrej Nowiny … rzeczywiście toczę e-Dialog, z „Kimś” … co, dostrzega potrzeby Duszy, co pomaga, co, może oczyścić serce i Duszę, i już, nie rozmawiam w sobie, ponieważ, to właśnie wtedy mam okazję, popaść w błędne myślenie.
    Lubię, gdy Bóg Ojciec mnie pociesza … opiekuje się mną (!!!) przysyłając Swoich Bożych Aniołów i Drugiego/Człowieka stawia na Swoim Planie Życia mojego.
    Jestem wpisana w Boży Plan nic nie może mnie oderwać od Ojca -takie mam doświadczenie.
    On … mnie, podtrzymuje.
    On … mnie wychowuje.
    On … Sobą, daje Nadzieję … wbrew małej nadziei jaką mam
    Pokusy … zsyła.
    … Jezus, umarł za grzeszników wszystkich, dlatego ja, zachowałam życie …
    To, drugie życie, Ostatnia Szansa …
    Łaska, Każdego małego i nawet jeszcze tego niedoskonałego Nawrócenia.
    Żyć, chcę, mogę żyć nadal tak, jak żyję…ale, Pragnę Żyć Pachą Jezusa. Krzyż przemienia.
    Chcę, zachować Pragnienia … Miłość… i Wiarę we wszystko, co pochodzi od Boga.
    Kusiciela poznałam. Dręczył mnie myślą uporczywą i głosem w środku Duszy … „nie ma Boga … nie wierzysz mi, to posłuchaj” i powiedział a, ja cała cierpiałam.
    Ksiądz Biskup, opisał pewien sposób życia /Wiary „ przyjmowaniem pozorów służenia życiu…> i ja niestety widzę siebie w tej grupie . Jest tak w moim życiu. Przemiana, odejście od siebie, to, propozycja Drogi za Chrystusem.
    Nowa, pozycja Życia … to, postrzeganie Jezusa … w życiu … jak to było, podczas kuszenia Pana Jezusa na pustyni, by odnaleźć sposób/zaznać doświadczenia i stanąć w wielkim oczyszczeniu/wyzwolonym się stać … trzeba mi, stanąć w Prawdzie przed, Paschą Życia całego.
    Owocem może być prawdziwe Nawrócenie / porzucenie tego co mnie trzyma w starym człowieku/ odrzucenie siebie …
    Prawdziwe odrzucenie … … Ksiądz Biskup, poznaje …. przestrzega.
    Przypuszczam, i mam nadzieję, że spotkany Człowiek/Ktoś, to Ten Człowiek Posłany … bywa, że sam Boży Anioł, a nawet Święty/Kapłan, Zakonnik, Zakonnica, którzy stają się, Świadkami człowieka odnowionego Sakramentem Świętym /Chrztem … nawrócenia, przemiany.
    Wybieram, jak potrafię udział w moim światku, ofiarując Duszę Bogu, odbieram Znak że, jednak nie wszystko jest na miejscu i poukładane tak jak chce tego Bóg Ojciec.
    Muszę zmienić swoje życie, i z Duchem Jezusa, Jemu pozwolić ułożyć / „zaprogramować „ siebie .
    Odnowa/Chrzest odbywa się za pomocą Wody Życia.
    Tak wiele, mogłam wyznać … wyrzucić wszystko co trzymało mnie na pustyni … kusiło …
    Tak, bardzo chcę dać Bogu siebie, aby mógł mnie „zaprogramować” tak, że przyjmę Jezusa, jako Mesjasza, przez Jego Słowo/Naukę … przyjmę Jezusa przez nowy styl Życia …
    Dziękuję, że mogłam wyczytać to, o sobie … inaczej … „
    Szczęść Boże.
    Pozdrawiam danuta.

    #6 miłosierna samarytanka
  7. AD 1
    Abraham usłyszał głos Pana i poszedł wypełnić nakaz.
    Jak to ująć, by nie było patetycznie?
    Dla mnie też powiedział głos „lek przepisany przez lekarzy jest nieskuteczny” i nastąpiło wyjaśnienie dlaczego oraz wyjaśnienie mojej choroby.
    Na koniec „lek otrzymałeś w optymalnym momencie”.
    Nazwę leku otrzymałem od misjonarza.
    Uwierzyłem, zastosowałem, jestem właśnie po badaniach, markery rakowe spadają, a wynik Tomografii Komputerowej dobry.

    #7 lemi
  8. CZcigodny Ojcze Biskupie
    Przepraszam za wcześniejszy komentarz w tym miejscu nie powinien się znajdować. Mam nowy sprzęt i nowe oprogramowanie i niezbyt płynnie sobie radzę. Dzisiejsze rozwazanie jest bardzo ważne dla mnie dzięki Bogu mogłam TU być. Dziękuje Ojcu Biskupowi.

    Szczęść Boże Czcigodny Ojcze.
    Pozdrawiam Wszystkich
    Kiedy, słucham Słów Czytania II Niedzieli Wielkiego Postu, jak Abraham był posłuszny Bogu, to na tym tle wyobrazić powinnam/muszę siebie w swoim posłuszeństwie Bogu.

    Czy, odbywa się/albo jest nadzieja, że będzie/przyjdzie, to porzucenie siebie dla Boga, aby On Sam we mnie działał przyprowadzając mnie do Siebie według własnego planu.
    Czy, Boży zamysł nie będzie wymagał próby poprzez okazanie, Panu Bogu, zaufania?
    Czy, moja Wiara dojrzała/jest teraz tak silna, iż nie mogę już zwątpić, i przyjmować doświadczenia widząc Sens, działan bez wątpliwości w Nieomylność Boga ?
    Czy, nie ugnę się … powiem: Panie …jeszcze nie tym razem … może nie mam czasu, boli mnie głowa … i, tak nikt we mnie nie wierzy.
    Widzę, jak zastawiając się, i mówią wzrokiem … …”
    Abraham, miał też problem…(?) … Pan, Bóg, dawno to, poznał.
    Abraham, miał jeszcze jednego syna Izmaela, którego kochał, a jednak Bóg, zażądał ofiary z Izaaka.
    Ofiara składana Bogu powinna być doskonała, czysta. Dotyczy ten wymóg również tego, kto Bogu ofiarę składa. Eunuch nie mógł … A … ja?
    Czy, to spełniam i oczekuję/wyczekuję … Jego/Dzieła … jako … Przemienienie/Boże Dzieło, we mnie spełnione.
    Ja, też miewam swoje plany … pomysły, w pewnym sensie „propozycje” mojego dzieła, dla Boga, niezgodne z zamysłem Boga.
    Chcę, jednak zrobić coś ze sobą, aby już teraz , Bóg to moje życie poprowadził.
    Weszłam w Paschę … „muszę” … wybrać tę samą Drogę, która przemienia… już, związałam się Słowem z Bogiem a, On wie że, to miejsce, w którym przebywam nie sprzyja słuchaniu. Odwodzi mnie wiele ludzkich spraw, które są związane z tymi samymi chorobami ciała i Ducha co spotykał Jezus na/w drodze.
    Jezus, pyta: …”…a wy, za Kogo mnie uważacie …” …
    Dokąd mnie, zaprowadzi pytając: … „… Piotrze, czy ty Mnie Miłujesz ? …”
    Idę za Głosem? … On, zawsze we mnie jest i czeka z Ofiarą Przemienienia. Czekają niebezpieczeństwa z zewnątrz , ale też sama jestem niebezpieczeństwem ogólnie i szczególnie dla siebie. Muszę … wyjść z siebie i … słuchać co mówi Słowo Dobrej Nowiny.
    Ojciec Biskup:.
    <Bóg nie potrzebuje ofiar, ale wprowadza nas w doświadczenie (próbę)
    … Potrzeba jednak naszej wiary(zawierzenia Jemu) i gotowości na przemianę przez „ofiarę z Dziękuję, dziękujemy za Lekcję powrotu.
    ( Iz 53, 7)7 Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, 
    nawet nie otworzył ust swoich. 
    Jak baranek na rzeź prowadzony, 
    jak owca niema wobec strzygących ją, 
    tak On nie otworzył ust swoich.

    Szczęść Boże Ojcze Biskupie
    Pozdrawiam Wszystkich
    danuta

    #8 miłosierna samarytanka
  9. #3 Klara
    Nie wiem jaka sytuacja jest u Ciebie, ale sama skorzystałam z rady Innych osób.
    „Nie można przepraszać za to, co jest złe, nawet w tak szczytnym celu jak pojednanie. Zaciera się bowiem wtedy granica między dobrem, a złem. A lepiej, żeby ludzie nie byli pojednani, niż gdyby nie wiedzieli co jest złe, a co dobre”.

    #9 Mirosława
  10. #4 Janusz
    Nie wiem, co to jest bibliomancja.
    Na początku modlę się do Ducha Świętego, a potem to co otwieram, zaskakuje mnie ogromną spójnością i mądrością. I sprawdza się w życiu.
    A tym razem dodatkowo było bardzo zbieżne z tym, co napisał Ks. Biskup w swoim komentarzu.
    Tak więc wierzę, że to Duch Święty działa. 🙂

    #10 basa
  11. Ad #1 baran katolicki
    Januszu!
    Transfiguracja to zmiana czy przemiana aspektu dostrzegalnego. Inaczej metamorfoza. Natomiast transsubstancjacja to zmiana istoty rzeczy (grecki termin ousia; łaciński substantia). Syn Boży pozostając „homo-ousios” (jednej natura) z Bogiem Ojcem przyjął naturę człowieka i był wdziany jako człowiek (zob. Flp 2,6-11).
    Trzeba jednak pamiętać, że same terminy nie wszystko wyjaśnią. Zależy też od kontekstu. Nie wszystkie terminy w różnych językach mają ten sam zakres semantyczny.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #11 bp Zbigniew Kiernikowski
  12. Klaro,
    Od wielu lat nie mam zadnych kontaktow z trojka starszego ode mnie rodzenstwa.
    Na skutek dobrych rad i pewnych wymagan podjelam wewnetrzna decyzje o skontaktowaniu sie z rodzenstwem ..
    Brat odlozyl sluchawke, z siostra jestem umowiona. Druga siostra jak powiedzial szwagier, jest chora . Rozmowa zostala odłożona.
    Bałam sie rozmowy bardzo spodziewajac sie przykrych słów.
    Jak bedzie, tego nie wiem .
    Jeszcze bede probowala. Zycze odwagi dla ciebie, Klaro
    pozdrawiam

    #12 niezapominajka
  13. #9 Mirosława
    Dziękuję za rade ukierunkowaną na roztropność. Nie pomyślalabym w ten sposób.

    #12 niezapominajka

    Mam nadzieję, że Pan udzieli mi daru odwagi. Ale niech się dzieje Jego wola. W sercu nie noszę urazy i jej błogosławie .Być może potrzeba takiego podejścia jak podpowiada Mirosława.
    pozdrawiam

    #13 Klara
  14. #12 niezapominajko,
    Super krok do przodu! Gratulacje 🙂

    #14 grzegorz
  15. Januszu,
    Jeszcze o zadośćuczynieniu.
    Zadość oznacza zaspokoić w pełni jakąś potrzebę, oznacza wystarczającą ilość czegoś np.
    „O północy nastąpiły oczepiny, tradycji stało się zadość.”
    Zatrzymajmy się nad sprawiedliwością.
    Cóż możemy uczynić, aby sprawiedliwości stało się zadość a więc jak możemy zadośćuczynić?
    Ustawodawstwo skupia się nad wypełnieniem pewnej równowagi, przywróceniem symetrii.
    Np. uszkodzono mi samochód, mam więc prawo do przywrócenia autu stanu poprzedniego + wynagrodzenie za inne straty, tzn.utratę wartości samochodu, straty zdrowotne, dyskomfort pozbawienia pojazdu na czas naprawy itp.
    Czy jednak doprowadzi mnie to do stanu pełnej satysfakcji, czy będę w pełni zaspokojony? Prawdopodobnie nie, gdyż następne perturbacje w różnych codziennych sprawach znów będą sprawiać mój niepokój, stratę,jakąś niesprawiedliwość, inny dyskomfort itd.
    Pewnie, że znów trzeba będzie walczyć o nowe zadośćuczynienie, nowe odszkodowanie, nowe odwrócenie jakiejś niesprawiedliwości.Czy jednak nie masz wrażenie, że tak wyglądające życie to tzw.gonienie w piętkę, ciągła szarpanina, walka o swoje właściwie bez prawdziwego efektu?
    Prawdziwe, całkowite , ostateczne zadośćuczynienie w naszym wykonaniu nie jest możliwe.
    Mogło to się stać dopiero wtedy, gdy:
    „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.”
    To jest właśnie prawdziwe, całkowite , ostateczne zadośćuczynienie.
    Dlatego miłosierdzie Boga płynie z Jego Paschy, Jego pełnego zadośćuczynienia na Krzyżu i po zmartwychwstaniu udzielaniu nam Swojego Ducha, abyśmy byli taką Jego sprawiedliwością dla bliźnich.

    #15 grzegorz
  16. #15 Grzegorz.
    Spróbuj postawić się w pozycji krzywdziciela a nie pokrzywdzonego.
    Jeśli z Twojej winy poniosę stratę na samochodzie to uczciwość ludzka wymaga zadość uczynienia. To nic, że ja Ci wybaczę i uniewinnię w cztery oczy/bez pomocy policji/. Pozostają konkretne szkody do uregulowania. Przebaczenie, rozgrzeszenie, uniewinnienie to dopiero początek drogi do pojednania.
    Sakrament pokuty i pojednania nie kończy się na samym rozgrzeszeniu lecz dopełnia się/urzeczywistnia się/w zadość uczynieniu/.
    Z pozycji pokrzywdzonego jak najbardziej masz rację, bo oto w Jezusie Chrystusie masz moc wybaczyć a tym samym osobiście ponieść koszty reparacji swojego samochodu. Ciekawi mnie jak duże straty jesteś w stanie ponieść za tak bezmyślnie pojmowane miłosierdzie. Nawet jeśli Twoja wiara daje Ci taką moc, to nie powinieneś tego samego oczekiwać od innych.
    Grzegorzu, Sakrament pokuty i pojednania pozbawiony kary/zadość uczynienie/ nie ma mocy nawracającej grzesznika.
    To co dokonał na krzyżu Nazarejczyk/Jezus Chrystus/ to zadość uczynienie Panu Bogu.
    Pozostaje natomiast do „uregulowania” zadość uczynienie bliźniemu, którego skrzywdziliśmy własnym grzechem. Chodzi o doczesność człowieczą tak bardzo oszukaną ideologią bożego miłosierdzia.
    janusz

    #16 baran katolicki
  17. #11 Ksiądz Biskup.
    Zwykła adoracja Przenajświętszego Sakramentu jest dla mnie doświadczeniem podobnym do tego jakie mieli Apostołowie na górze Tabor.
    Nie wiem czy można nazwać je transfiguracją w odniesieniu do transsubstancjacji Jezusa Chrystusa w Przenajświętszym Sakramencie?
    Pozdrawiam
    janusz

    #17 baran katolicki
  18. #16
    „To co dokonał na krzyżu Nazarejczyk/Jezus Chrystus/ to zadość uczynienie Panu Bogu”.
    Pytanie, czy Pan Bóg aby wybaczyć człowiekowi żąda krwi ofiarnej, choćby własnego Śyna?

    #18 lemi
  19. Ad #18 lemi
    Lemi, to nie Pan Bóg żąda czy potrzebuje „krwi ofiarnej”, lecz otwiera nam drogę przez krew, wodę, które oznaczają przejście przez śmierć, która stała się konsekwencją ludzkiego grzechu. Nie ma innej drogi. Bóg poświęcił swego Syna nie po to, aby „usatysfakcjonować” swoją „sprawiedliwość czy coś z tego, lecz, abyśmy my poznali i rozumieli, że to jest jedyna droga powrotu do właściwych relacji z Bogiem i w ogóle z drugim (człowiekiem). Potrzebujemy oderwania się od „legalistycznej” czy „skomercjalizowanej” koncepcji sprawiedliwości Boga i w ogóle relacji z Nim itd.
    Jest to trudne, bo „inne” od naszej mentalności. To wnosi Ewangelia, którą jednak my często sprowadzamy do koncepcji legalistycznej, moralizującej itp.
    Jest to trudne zadania duszpasterskie, przed którym bardzo często bronimy się (zarówno ci, którzy są prowadzeni jak ci, którzy prowadzą, czyli sami pasterze).
    Wydaje się nam bowiem, że łatwiej odnajdujemy siebie w koncepcji rozliczeniowej. Natomiast w koncepcji łaski jest o wiele trudniej, bo nad łaską nie mamy władzy.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #19 bp Zbigniew Kiernikowski
  20. Januszu,
    Piszesz: „Ciekawi mnie jak duże straty jesteś w stanie ponieść za tak bezmyślnie pojmowane miłosierdzie”
    Ja też tego nie wiem.
    Nie staram się szukać strat na własną rękę, szukam raczej zysków. Jednak straty przychodzą, niektóre jestem w stanie „odebrać”, egzekwować.
    Modlę się zwłaszcza na Eucharystii o światło, abym w tych moich egzekucjach strat dostrzegał granicę, gdzie mój Pan wyznaczył mi moją Paschę.
    Rozumiem, że może Tobie się wydawać to głupie.

    #20 grzegorz
  21. Ad #20 Grzegorz
    Tak, to sam Pan wyznacza granice. On „proponuje” Paschę – czy też raczej wprost w nią wprowadza.
    Nie do nas należy określać, kiedy i gdzie ma być „mój” potok Jabbok (Rdz 32). Potrzeby gotowości i liczenia się z „zaskoczeniem”, bo nie znamy dnia ani godziny … (Mt 25,13).
    Dziękuję Grzegorzu!
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #21 bp Zbigniew Kiernikowski
  22. #18 lemi.
    Po katolicku, Człowiek to natura + łaska. Po protestancku Człowiek to tylko łaska/sola gratia/. Jest to zupełnie różna antropologia człowieka. Katolicka wiara wspomaga porażoną duchowo i materialnie/grzech pierworodny/naturę człowieka Łaską/Jezus Chrystus/. W wierze protestanckiej liczy się tylko Łaska/Jezus Chrystus/. Natura człowiecza jest w tej wierze uśmiercona/niepotrzebna/.
    Lemi, naturalnym prawem/ nie obowiązkiem/, każdego człowieka jest Dekalog dany ku społecznemu porządkowi przez Stwórcę. Dekalog w sercu ma wpisany, każdy człowiek obojętnie gdzie i kiedy narodzony. Natura człowieka to natura Dekalogu. Natura nasza jest w znacznym stopniu upośledzona/niepełnosprawna/. Dlatego w wierze boskiej i katolickiej przychodzi nam na pomoc łaska uświęcająca, która uskrzydla/ naszą naturę. W wierze protestanckie natura człowieka jest doszczętnie zdeprawowana/grzeszna/ i dlatego liczy się tylko łaska. Zadość uczynienie Bogu przez człowieka dokonuje się w łasce uświęcającej, która uświęca człowieczego ducha. W protestanckim wierzeniu wystarczy zaufać łasce by być zbawionym. Ogromna to różnica i nie ten sam Bóg.
    Pozdrawiam
    janusz

    #22 baran katolicki
  23. #20 Grzegorz.
    Sakramentalne zadośćuczynienie jest naturalną reakcją człowieka na łaską. Chodzi o sytuacje kiedy krzywdzę/grzeszę/. Normalny/katolicki/ człowiek w takiej sytuacji zrobi wszystko co w jego mocy by wynagrodzić wyrządzone krzywdy bliźnim. Odda co ukradł. Zaopiekuje się synem zabitego przez siebie ojca. Publicznie sprostuje pomówienie. Spróbuje odbudować dobre imię koledze, którego zniszczył. Chodzi o normalną uczciwość społeczną/wspólnotową/.
    Nie można w katolickiej wierze opierać się tylko na łasce. Sama łaska bez grzesznej natury jest niepotrzebna. Moje naturalne „ja” jakie jest, takie jest i nic na to poradzić nie mogę. Koniecznie potrzebuję łaski, by duchowo chodzić, duchowo oddychać, duchowo słyszeć, duchowo płakać, itd. Mój katolicki duch bez łaski uświęcającej jest martwy. Podobnie sama łaska uświęcająca jest martwa bez człowieczego ducha.
    Grzegorz, czy choć trochę widzisz jak bardzo w wierze się różnimy?
    Pozdrawiam
    janusz

    #23 baran katolicki
  24. Januszu,
    Tak jest, możliwe jest nawet więcej:
    Odda, chociaż nie ukradł, zaopiekuje się synem, chociaż nie nawet zna ojca, stanie publicznie w obronie nawet słusznie pomówionego, nie porzuci przyjaciela, który stracił swoje dobre imię.
    Widzę, że się różnimy.
    Jest to dla mnie płodna przestrzeń dla naszej dialektyki.

    #24 grzegorz
  25. Ad #23 baran katolicki i #24 grzegorz
    Dziękuję Grzegorzu!
    Januszu,
    jak widzisz, nie tylko „chodzi o normalną uczciwość społeczną /wspólnotową/” – jak napisałeś, lecz o doświadczenie usprawiedliwienia z Ewangelii przez wiarę, która prowadzi do tego, że ten, kto uwierzył niesie innym usprawiedliwienie.
    Jest to dzieło Boga w nas wierzących.
    Nie koniecznie od razu ujawnia się ono w 100% czyli w całej swojej mocy, ale może być choćby jak małe ziarnko, które z czasem rozrasta się i przynosi owoc…
    Kiedyś jednak musi się w nas wierzących rozpocząć pokonywanie owej granicy: „normalnej uczciwości społecznej /wspólnotowej/”. Naturalnie, nie w znaczeniu niedopełniania, lecz czynienia w obfitości, czyli czegoś więcej, bezinteresownie, według miary łaski Boga i doświadczonego przebaczenia itd.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #25 bp Zbigniew Kiernikowski

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php