Tradycyjnie już Niedziela w Oktawie Bożego Narodzenia jest niedzielą poświęconą rodzinie. Wychwalamy Boga za uświęcenie rodziny przez obchody i świętowanie Narodzin Jego Syna w Rodzinie z Nazaretu. Tym samy wyrażamy nasze przekonanie i nasze przyleganie do prawdy o potrzebie docenienia rodziny oraz właściwego jej kształtowania.

Psalm śpiewany po pierwszym czytaniu w dzisiejszej liturgii daje nam okazję, by spojrzeć na niektóre elementy wskazujące na to co stanowi o rodzinie – o jej prawdziwym szczęściu, czyli o prawdziwości i sensowności jej życia.

 

Błogosławiony każdy, kto się boi Pana,
kto chodzi Jego drogami.
Bo z pracy rąk swoich będziesz pożywał,
szczęście osiągniesz i dobrze ci będzie.

Małżonka twoja jak płodny szczep winny
we wnętrzu twojego domu.
Synowie twoi jak sadzonki oliwki
dokoła twojego stołu.

Oto takie błogosławieństwo dla męża,
który boi się Pana.
Niechaj cię Pan błogosławi z Syjonu,
oglądaj pomyślność Jeruzalem przez całe swe życie (Ps 128,1-5).

 

Psalm przedstawia tradycyjny obraz domu i rodziny. Tym, co stoi jako zwornik tej całej koncepcji jest bojaźń Pana. O tej bojaźni mówiliśmy już tutaj wielokrotnie i w różnych aspektach. Nie jest to lęk przed Bogiem, lecz wola człowieka, by trzymać się Boga i Jego przykazań albo lepiej powiedziawszy: Jego mądrości. Takie pojmowanie życia prowadzi do szczęśliwości.

 

1.    Błogosławieństwo – szczęśliwość życia – potrzeba przemiany

 

Kiedy w Psalmie jest mowa o błogosławieństwie, to chodzi o praktyczny wymiar szczęścia i dobroci życia ludzkiego. Nie jest to jakaś idealizacja życia, lecz skierowanie uwagi na ukonkretnienie wszystkich zwykłych przejawów życia.

Pierwszym wymienionym przejawem tego wymiaru prawdziwej szczęśliwości człowieka jest to, że będzie spożywał z owocu pracy rąk swoich. Jest to bardzo realna obietnica, która wskazuje na jeden z prawdziwych przyczynków szczęśliwego życia. Tym powodem do szczęścia jest taka praca (taka organizacja społeczna pracy), by człowiek mógł korzystać z owocu swej pracy. W tym zawiera się wola i gotowość pracy ze strony człowieka oraz ufność w to, że okoliczności, w jakich przyjdzie mu pracować będą takie, w których nie zostanie pozbawiony korzystania z tego owocu pracy swoich rąk. Nie zostanie wykorzystany.

Wola i gotowość do uczciwej pracy zależą od człowieka. Odniesienie do Boga (bojaźń) pozwala mu właściwie podejmować pracę z nadzieją, że będzie korzystał z jej owoców. Drugi czynnik, mianowicie okoliczności warunki pracy oraz uczciwy podział jej owoców już nie zależy bezpośrednio od człowieka.

Prawdą jest to, że często dzieje się tak, że człowiek jest pozbawiany pełnego, słusznego i sprawiedliwego korzystania z owoców swej pracy. Rodzi się to najczęściej z powodu nieuczciwości tych, którzy zarządzają. Często całego systemu ekonomicznego. Jest to konsekwencja spekulacji i nieuczciwości. Zbyt dużo jest postaw i decyzji ludzi, którzy nie boją się Pana Boga. Odbija się to na całym życiu rodziny.

Jakże jest więc konieczne, aby ci którzy zarządzają, podejmowali takie decyzje i wydawali takie ustawy, które realnie nie będą pozbawiać ani ograniczać słusznego korzystania z owoców pracy i będą miały na celu dobro rodziny.

Patrząc na dokonujące się przemiany w całym zarządzaniu potencjałem pracy a także wytwarzanymi dobrami, żywimy nadzieję, że wiele osób – a zwłaszcza rodziny – będzie mogło cieszyć się z prawdziwości słów tego Psalmu. Jest to obietnica i perspektywa, którą Bóg daje, byśmy z nią współdziałali w prawdzie i poczuciu odpowiedzialności.

 

2. Małżonka we wnętrzu domu

 

Psalm podaje tradycyjny obraz rodziny. Wydaje sią on dziś mało atrakcyjny czy wręcz niepraktyczny. Z takim myśleniem, które neguje ten obraz, stoi cały szereg przesłanek wynikających z szerszej negacji rozumienia człowieka jako obrazu Boga – a więc stworzonego do relacji (wzajemnego odnoszenia się), w których każde zachowuje swoją odmienność i swoją tożsamość a jednocześnie tworzą jedność.

Tak oto dalej słyszymy słowa: Małżonka twoja jak płodny szczep winny we wnętrzu twojego domu. Życie człowieka jest związanie z domem, z intymnością. Jest w tym domu wnętrze. Warto zwrócić uwagę na użyte słowo w języku hebrajskim: „jerekach”. Jest to termin, którego rdzeń wskazuje na biodro, udo, bok. Bywało to wiązane z prawdomównością, ze zobowiązaniem i składaniem przysięgi (zob. np. Rdz 24,2.9). Rzeczownik o tym rdzeniu jest użyty, gdy jest mowa o zwichnięciu biodra Jakuba w zmaganiu z Aniołem (zob. Rdz 32,26). W przenośni oznacza to, co jest wewnętrzne, intymne. Także to, co nie jest ogólne dostępne i jest specjalnie chronione, gdyż stanowi skarb. Niektóre przekłady mówią więc o zaciszu, ustroniu czy obrębie domu.

Możemy uczynić pewne rozwinięcie. Tak, jak w ciele kobiety najbardziej intymnym i najwięcej znaczącym „miejscem” jest jej łono, tak w całej strukturze (organizacji) życia człowieka (mężczyzny i kobiety) jest właśnie pozycja kobiety. To ona ze swoim łonem tworzy ośrodek życia.

Wiadomo, że dziś taki obraz relacji między mężczyzną a niewiastą bywa kwestionowany w imię równości, partnerstwa itp. Ale czy to prowadzi do szczęścia każdego z nich i ich obojga? Ktoś może powiedzieć, ale w tradycyjnym modelu też ni zawsze jest przeżywane szczęście. Tak to prawda. Problem jednak nie tkwi w modelu, lecz w tym, że brak bojaźni Bożej. O tym mówią właśnie pierwsze słowa Psalmu. Szczęśliwy, kto się boi Pana i chodzi Jego drogami. Akceptuje ów model dany od początku i stanowiący naturalną strukturę przeżywania wszystkich relacji.

 

3. Potomstwo wokół stołu

 

Wreszcie kolejny element: Synowie twoi jak sadzonki oliwki dokoła twojego stołu. Ze strzeżonej intymności wyrasta to, co staje się manifestacją życia. Obraz potomków (synów i córek) zgromadzonych wokół stołu jest kolejną perspektywą i propozycją. Jest manifestacją życia. Także ta prawda i ten typ rzeczywistości bywa dzisiaj niejednokrotnie nie tylko niedoceniany, lecz czasem kontestowany czy wręcz zwalczany.

Kontestacja ta dotyczy to zarówno faktu liczebności tych, którzy się gromadzą (mogą się zgromadzić) przy stole jak i samego faktu gromadzenia się. Propagowana bywa niezależność od wspólnego stołu. Typowe fast food i self serwis. Jest to przejaw zaniku gotowości i woli tworzenia relacji i życia w trwałych naturalnych relacjach.

Nie ulega wątpliwości, że przynależność do stołu jest pewnym zobowiązaniem i ograniczeniem. Jest to jednak też szansa, żeby nie być sam dla siebie. Takie bycie sam dla siebie jest dla człowieka czymś degradującym. Nie uwzględnia jego natury i nie pomaga mu rozwijać się (zob. Rdz 2,18).

Trzeba dziś dziękować wszystkim, którzy podejmują starania, aby nie odchodzić od objawionego modelu rodziny. Uświęconego przez tradycję. Tak bardzo w ostatnich czasach atakowanego. Na naszych oczach widać, do czego prowadzi takie oderwanie człowieka (poczynając od dziecka) od wspólnoty stołu. Trzeba reformy naszego myślenia w dziedzinie dowartościowywania relacji rodzinnych. Trzeba reformy zarządzania, by stwarzać odpowiednie warunki. Wszyscy możemy i powinniśmy o to się upominać.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

42 komentarze

  1. Święta rodzinne to dzisiejsze Boże narodzenie.
    Ma być właśnie tak jak ten psalm stanowi. Musi być miło, zdrowo i bogato.
    Nic nie mam co do takiego ideału świętowania. Każdy wie, że jego rodzina, jego stół i jego osobisty dom to wartość najświętsza za, którą warto życie dać. Każdy będzie bronił swojego i ma do tego absolutne prawo.
    Mnie zastanawia i niepokoi, jak bardzo ten psalm nie pasuje do osoby Nazarejczyka/Jezus Chrystus/.
    On był przemieniony to znaczy w całej pełni błogosławiony. Gdzież w takim razie Jego małżonka, gdzie Jego dom, Jego synowie?
    Na pewno znał ten psalm na pamięć i wiele razy konfrontował z nim Swoje ludzkie życie. Jaki efekt? Totalna klapa. Ogromna dziura/pustka/.
    Być może patrzył w innym kierunku i widział siebie z innej perspektywy.
    Święta rodzina jakże nie podobna do tej z tego psalmu.
    Moja rodzina, mój dom, moja małżonka i synowie jakże odmienni od wzoru a jednak dający szczęście nie tylko mnie.
    Pozdrawiam
    janusz

    #1 baran katolicki
  2. Uzupełniając wypowiedź Czcigodnego Księdza Biskupa (taka organizacja społeczna pracy),to wypada dodać, iż biblijny tekst implikuje pracę na swoim warsztacie pracy, na swoim gospodarstwie. Nie ma tu mowy o pracy najemnej, zależnej, itp.

    #2 Leszek
  3. Mnie się wydaje, że współczesnym” stołem” jest telewizor. Przy nim to się gromadzą rodziny. Niestety coraz mniej ludzi łączy stół. Ludzie się spieszą, nie wiadomo na co i po co. Nawet w typie jedzenia, np.fast food.
    A co do równości. Jestem zdania, że mężczyzna nie ma prawa rządzić się kobietą. Powinien ją należycie traktować. A nie patrzeć na nią, jak na służącą, gdzie mu wszystko na tacy poda. A naprawdę znalam takie przypadki. Nawet od strony niektóry osób z Kościołem. Kobiety niech walczą o prawa. Tylko, tam gdzie faktycznie dzieję się krzywda, np. obrzezanie dziewczynek. Jak już mają to robić, to w humanitarnych warunkach, w szpitalu. A nie biedne dziecko cierpi.
    *********
    Wzór świętej Rodziny wydaje się tak idealny, że nie osiągalny. Zupełnie jakby nie pasujący do naszego modelu rodziny. Maryja z Józefem żyli pewnie zgodzie. Są zbyt idealistyczni.
    I w jaki sposób rodzina chrześcijańska ma się na nich wzorować?

    #3 DorotaWt
  4. #Ks.Bp

    Tak mnie zastawia, czy Józef czuł się w porządku, wychowując nie swoje dziecko. Czy z drugiej strony, żal mu nie było, że nie jest biologicznym ojcem Jezusa. Bo mnie się wydaję, że jakieś rozterki mógł mieć.
    Pozdrawiam 😉

    #4 DorotaWt
  5. #1 Janusz
    Gdzież Jego małżonka?
    Ty chyba najlepiej to wiesz. 🙂
    Ostatnio bardzo często o niej piszesz.
    Jego małżonka – Kościół Święty. Jego dzieci – my wszyscy. 🙂

    #5 basa
  6. #4
    Nie, na pewno czuł się nie w porządku. Zamiast dbać o interes swojej wielkości, ośmielił się dzielić sobą i swoją pracą z nie wiadomo skąd przybyłym bękartem.
    Ech, ten Józef. Zupełnie niedoskonały. Ćmok.
    W dodatku podobno święty.
    Prawda że nie do pojęcia /przyjęcia/ to ?

    #6 Ka
  7. Basiu, wyobraź sobie gościa, który w kulturze starego testamentu mając poważny wiek, będąc zdrów na ciele i umyśle nie ma żony ani syna. Proszę nie teologizować Nazarejczyka lecz choć trochę sobie go wyobrazić. Mam wrażenie/odczucie/, że Nazarejczyk to początek Jezusa Chrystusa, którego my dzisiaj znamy i wiara stajemy przy Nin. Jezus Chrystus zakochał się w Kościele świętym i płodzi swoje potomstwo tak hojnie jak gwiazdy na niebie Abrahama. Jezus Chrystus/dla mnie/ to postać katechetyczna/katechizacyjna/ a nie historyczna. Ja wiem jak to się ładnie zespala w jedno w naszej religijności. Jednak nie tedy droga prowadzi ku wolności i prawdzie. Dlaczego tak łatwo owijamy boże człowieczeństwo w kolorowy papierek i próbujemy nim handlować na religijnych giełdach współczesnego świata. Warto by Ksiądz Biskup pomógł nam choć trochę w swoich wpisach zauważyć, różnicę między Nazarejczykiem a Jezusem Chrystusem.
    Pozdrawiam
    janusz

    #7 baran katolicki
  8. #6
    Jak już to nie z bękartem. Tylko nie ze swoim dzieckiem.
    Sorry, ale nie lubię,jak ktoś tak określa dziecko.
    W sumie, jak to było w planie Bożym, to co Józef miał do gadania. Owszem mógł by odmówić. Choć z drugiej strony presja. No, kto by normalny zostawił by dziecko na pastwę losu. Faktycznie jest święty.
    Tylko jaki pierwszy jest powód? To, że był opiekunem Jezusa i razem tworzył z Maryją świętą Rodzinę.
    Czy późniejsze cuda z nim związane. Jego postawa w sumie jest nie do pojęcia.
    Przecież nawet Jezus nie musiał go słuchać.
    Chyba Jozef Jego. W końcu Jezus jest Bogiem. W sumie dobrze, że jest Bogiem. Bynajmniej wiedział, że Józef nie jest Jego ojcem. Bo, jakby to było gdyby nie miał tej wiedzy?
    Pozdrawiam

    #8 DorotaWt
  9. fragmenty blogu ciekawe
    Marzę o biskupach bliskich

    Przyglądam się twarzom. Znudzonym, rozproszonym, czasem zniecierpliwionym. Niektóre niemal ostentacyjnie kryją znużenie za zamkniętymi powiekami, nieprzytomny wzrok innych zdradza myśli podróżujące do odległych galaktyk. I tak jest zawsze, gdy czytany jest list duszpasterski.

    Mój problem z listami biskupów sprowadza się do tego, że jak to ujął ładnie kiedyś Błażej Strzelczyk są pisane „z dalekiego Episkopatu”. Z pozycji, która nie tylko nie rozumie, ale nawet zdaje się nie chce zrozumieć problemów odbiorców listu. Można odnieść wrażenie, że jedynym powodem pisania listów duszpasterskich jest to, że w określone święta zwyczajowo odczytywany jest list; a przygotowanie do ich napisania sprowadza się jedynie do studiowania dokumentów Kościoła, które później obficie będą cytowane. Nikt, jak się wydaje, nie poświęca energii na to, by przekonać się co boli ludzi, do których kierowane jest pismo. Ordynuje się nam gotowe lekarstwo, bez przeprowadzenia solidnej diagnozy, rozpoznania potrzeb, lub choćby refleksji do kogo przemawia i jakim wobec tego należy operować językiem.

    To co otrzymujemy w efekcie to zbiór truizmów, pustych prawd mijających się z naszą codziennością. Rozległe wypracowania dotyczące nauczania katechetycznego, bez praktycznych implikacji do rzeczywistości. Listy wysyłane z oblężonej twierdzy, przez ludzi, którzy jedzą inny chleb, mają odmienne od naszych problemy. Ludzi, którzy nawet mówią innym od naszego językiem.

    Bardzo chciałbym, by listy Episkopatu miały należną im rangę. By ten głos był oczekiwany z wypiekami na twarzy. Chciałbym tego nie tylko jako katolik oczekujący od swoich biskupów przewodnictwa, ale także jako osoba doceniająca rolę jaką wciąż może odgrywać Kościół w życiu społecznym.

    Bardzo bym chciał mieć szansę spotykania się we wspólnej przestrzeni. Marzę o biskupach nam bliskich, biskupach nie tylko wychodzących spośród nas, ale z nami żyjących. O ich głosie, nie koniecznie zabieranym często, ale mocnym niczym dźwięk kościelnego dzwonu. Dziś jawią się jako wielcy nieobecni. Okazji do spotkania swojego biskupa przeciętny katolik ma niewiele. Nie słyszy na co dzień jego głosu, często nie ma nawet mglistego pojęcia jakim jest człowiekiem, jak myśli, jakich używa słów. Często biskupów zna jedynie przez listy właśnie, a te mogą zdawać mu się obce, zimne, niezrozumiałe.

    #9 reto
  10. #7
    A jest jakaś różnica? Toć to jedna i ta sama osoba. Z różnicą,że w boskiej naturze nie cierpiał.Tylko fizyczna odczuwała męki.Choć mogę się mylić.Ale to niech w razie mego błędu poprawi ks.Biskup. Wielu ludzi wierzy historycznie w Jezusa. I nie dziwię.Nikt nie wzbudza kontrowersji jak On.Jedni go kochają,inni nienawidzą.Jednakże cały czas jest na topie popularności. Według mnie Jezus to postać hkstoryczna wszechczasów.Nikt przed nim, ani po Nim nie ma takiego zainteresowania.Mówi się o innych uczonych,flozofach,itp.Jednak to są epizody.Dla Jezusa ludzie nawet giną. A dla innych?Wydaje mnie się,że raczej nie.
    Pozdrawiam 🙂

    #10 DorotaWt
  11. #7 baran katolicki
    Dwunastoletni Jezus w świątyni wypowiada słowa:
    „Czemuście Mnie szukali?Czy nie wiedzieliście,że powinienem być w tym,co należy do mego Ojca?”
    Ks.bp w katechezie liturgicznej „Chrzest bramą Kościoła” pisze:
    „Gdy Jan udzielał chrztu,Jezus przyszedł do niego i jak inni wszedł w nurt Jordanu.A kiedy po chrzcie wyszedł z wody,nastąpiło objawienie – Teofania,czyli zjawienie się Boga nad Nim – Jezusem z Nazaretu,który był dotąd widziany jako człowiek,syn cieśli żyjący i pracujący w Nazarecie.Jednak od kiedy nad Jezusem objawił się Bóg,przestał On być osobą prywatną,a stał się heroldem Dobrej Nowiny – kimś,kto niesie ją ludzkości.Właśnie moment Chrztu w Jordanie jest oficjalnym otwarciem publicznej działalności Jezusa i pierwszym aktem gromadzenia się ludzi wokół Niego…”.
    Zastanawiam się,czy w jakimś sensie można mówić o Jezusie:Mesjaszu-Chrystusie już od chwili poczęcia z Ducha Świętego w świetle zapowiedzi proroka Izajasza?

    #11 Mirosława
  12. #9 Zimne – to trafne określenie.

    #12 Ka
  13. #7 Janusz
    Nic nie rozumiem. 🙂
    A kto to jest Nazarejczyk? Skoro mówiąc Nazarejczyk nie masz na myśli Jezusa?
    Kto to jest?

    #13 basa
  14. DorotaWt.
    Jezus Chrystus, którego dzisiaj znamy i kontemplujemy „narodził” się na Soborze Nicejskim I w 325 roku. Do tego czasu był Nazarejczykiem.
    Chodzi mi o odniesienie czysto ludzkie/bo tylko takim dysponujemy/ z perspektywy powyższego psalmu. Nie ma sensu z kosmosu kerygmatyzować ziemian.
    Pozdrawiam
    janusz

    #14 baran katolicki
  15. #9
    „Można odnieść wrażenie, że jedynym powodem pisania listów duszpasterskich jest to, że w określone święta zwyczajowo odczytywany jest list; a przygotowanie do ich napisania”
    Też odnoszę takie wrażenie.
    W sumie nie wiadomo, czemu tak jest. Może,dlatego,że niektórzy mają mały kontakt z wiernym. Owszem są wizytacje.Jednak tam są przedstawiciele wspólnot parafialnych. I mnie się wydaję,że to zbyt pięknie wygląda. Nie wiem,czy na takich spotkaniach porusza się isotne problemy danej parafii.I jestem ciekawa,czy zwykły bezdomny chodzący do danej parafii,miałby prawo głosu. Ja na szczęście,miałam okazję poznać trzech biskupów. Nawet naszego ks.Kiernikowskiego z blogu.Ku mojemu zaskoczeniu okazał się normalny, a nie tylko rzucający morały,których i tak by nie rozumiano. Człowiek konkretny. Wie,jak podejść do człowieka,z szacunkiem.Co sie chwali.:)Zawsze też jest inaczej,jak osobiście miało się kontakt. Tamtych dwóch też poznałam. I też naprawdę okazali się normalni. Może są i tacy, którzy nie rozumieją wiernych. Ich sprawa. Niech się bardziej zatroszczą.Powinni też zawsze patrzeć rozważnie na dane skargi płynące do kurii. Te,które dotyczą parafii. One też coś mówią.Zwłaszcza,gdy dużo ludzi skarży się na tą samą rzecz. Jednak to ich sprawa. Jakie będą mieli podejście do swoich wiernych,takie oni będą mieli do pasterza swej diecezji. Nie znaczy, że na wszytko mają pozwalać. Pozdrawiam

    #15 DorotaWt
  16. # 7 Janusz
    „Proszę nie teologizować Nazarejczyka lecz choć trochę sobie go wyobrazić”.
    Czy człowiek potrafi coś w miarę mądrego sobie wyobrazić bez teologii?
    Sam fakt,że Jezus był/jest Bogiem – Człowiekiem,(bez grzechu)przekreśla nasze subiektywne wysiłki.
    W trosce o pełnię wiary,Kongregacja Nauki Wiary wydała dokument – Instrukcja o powołaniu teologa w Kościele – Donum veritatis .
    Zaciekawiła mnie jego treść.
    Pozdrawiam.

    #16 Mirosława
  17. Ad #7 #14 baran katolicki
    Januszu!
    Dla lepszego „zrozumienia” Jezusa z Nazaretu i Jego „przeżyć” także w wymiarze ludzkim radzę sięgnąć do książki Romana Brandstaettera, Jezus z Nazaretu.
    Nie wszystko da się wyjaśnić w kilku słowach.
    Jest wiedza historyczna o Jezusie i jest wiara w Niego jako Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego.
    Te dwie strony „medalu” stale są do zgłębiania przez nas i stale dla nas pozostaną Tajemnicą.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #17 bp Zbigniew Kiernikowski
  18. #14,Baran Katolicki
    To jakiego wcześniej ludzie kompletowali? Czy relacja do niektórych rzeczy musi być określona przez sobory. Chyba to one określają, co jest herezją. Choć szczerze nie wiem. I teraz się zastanawiam, jakiego Jezusa czczą. Mianowicie, mam na myśli sytuacji po Wniebowstąpieniu. Bo mnie się wydaje, że tego po wcieleniu, a nie przed wcieleniem. Czy Syn Boży jest tym samym po wcieleniu. Bo niewiem,czy to się działo miało wpływ na jego relacje z Bogiem, jako Syna Bożego.
    Pozdrawiam 🙂

    #18 DorotaWt
  19. Księże Biskupie,
    Jaki stosunek ma Kościół do tzw. bliźniaków pasożytniczych? Czy im też należy się pogrzeb, nawet jeśli to jest mała część ciała?
    I czy bliźniacy syjamscy odzielone tylko głową, mają jedną duszę?
    Jak z nimi będzie na Sądzie Ostatecznym, zwłaszcza przy zmartwychwstaniu ciał, jeśli jedna z stron będzie skazana na potępienie, a druga nie. Czy Bóg da im odzielne ciała.
    Pozdrawiam 🙂

    #19 DorotaWt
  20. DorotaWt.
    Bóg Ojciec stanął „niejako” przeciwko Bogu Synowi.
    Jezus Chrystus stając po stronie grzeszników niejako mówi Ojcu 'nie”. To nie jest tylko teologiczna farsa, lecz jest to historyczna/człowiecza/ prawda za, którą płaci się wiecznym potępieniem. Nazarejczyk w to wszedł jako pionier i dla tego widzę Go, jak w ciemności wiary próbuje nawiązać kontakt z Ojcem.
    Na ile Mu to wychodzi, o tym mówi Ewangelia. Jakim kosztem dociera do Ojca? Tylko na drodze wiary mógł doświadczyć swojej boskości.
    Tak ja to widzę dzisiaj. Wiara to modlitwa.
    Nie ma wiary bez modlitwy i nie ma modlitwy bez wiary.
    On/Nazarejczyk/ uwierzył Ojcu, bo był tak bardzo podziurawiony w swoim bóstwie stając się jednym z nas.
    Duch Święty był i jest zawsze ze swoją mocą/miłością/ pomiędzy człowiekiem a Bogiem. To Duch Święty niweczy tą „niejaką” relację Ojca i Syna. To Duch Święty jest niejako Chrystusem Nazarejczyka. Jeśli potrafisz to pojąć, to znaczy, że ten sam Duch Święty chce być twoim Chrystusem.
    Pozdrawiam
    janusz

    #20 baran katolicki
  21. Kiedyś w radiu była mowa o tym jaka kolęda jest najpiękniejsza i tak sobie pomyślałem, że dla męża rozkochanego w żonie, dla ojca patrzącego na dziecko, które tuli mamusia, najpiękniejszą kolędą powinna być: „Gdy śliczna Panna”.
    Jest to jakby taka rodzinna kolęda.
    Ja jakbym miał rodzinę swoją, to na pewno bym wybrał tę kolędę.
    Się trochę rozmarzyłem 🙂

    #21 Chani
  22. Jak wielkie zaufanie miał Bóg do Józefa powierzając jego opiece swojego zrodzonego na początku, przed wszystkim Syna?
    Oto Syn Boga przyjmując ciało bezradnego dziecka, staje się bezbronnym także wobec nieprzyjaciela, czyli szatana.

    #22 lemi58
  23. Krzysztofie/chani/.
    Tak śpiewałem i nadal śpiewam „mojemu” Piotrowi. To ulubiona jego i moja melodia. Li li li li laj, moje Dzieciąteczko,
    Li li li li laj, śliczne Paniąteczko.
    Krzysztofie, dziękuję żeś mi przypomniał to ukochaną melodię.
    Pozdrawiam
    janusz

    #23 baran katolicki
  24. Basiu, Nazarejczyk to Jezus.
    Nazarejczyk + Duch Święty to Jezus Chrystus.
    Czy pojmujesz sobą tą tajemnicę? Potrzebujemy Chrystusa to znaczy Ducha Świętego, by dzisiaj dać życie/nadzieję/ tym, którzy umierają w samotności siebie samego.
    Duch Święty chce być Chrystusem każdego z nas.
    Basiu, nie dajmy się zwariować w swoim człowieczeństwie.
    Jesteśmy tylko stworzeniem, które nie ma w sobie życia.
    Jesteśmy uzależnieni od bożej elektrowni.
    Nazarejczyk dzisiaj to zmartwychwstaje w Tobie i we mnie mocą wiary w Chrystusa/Duch Święty/.
    Kochana, proszę nie szukać w moich słowach zdrady.
    Kościół Katolicki to moje wczoraj, dzisiaj i daj Boże jutro.
    Pozdrawiam
    janusz

    #24 baran katolicki
  25. 🙂

    #25 Chani
  26. # 9 reto
    Proponuję zapoznanie się z treścią listu Biskupa Kiernikowskiego:
    „List pasterski o tajemnicy wcielenia Syna Bożego na Adwent i Narodzenie Pańskie”. 2002 r. (dostępny w internecie)
    Minęło już trochę czasu od jego napisania, ale treść jest aktualna także dziś.

    #26 Mirosława
  27. # 23 baran katolicki,#21 Chani
    Moja ulubiona kolęda : „Dzieciątko się narodziło”.
    Śpiewałam ją razem z moją chorą siostrą. Słowa były trochę zniekształcane, ale słuch muzyczny niemal doskonały. 🙂

    #27 Mirosława
  28. Dlaczego nie można wysłuchać wykładu z linku:
    http://www.radiorodzina.pl/wiadomosci/7765/
    Próbowałam parokrotnie i nic. Może ktoś z was umie mi pomóc? 🙂

    #28 niezapominajka
  29. #9 reto
    Gospodarz tego bloga, Ksiądz Biskup był bardzo blisko swoich wiernych w Diecezji Siedleckiej (..)
    ……..
    Biskupi zdają sobie sprawę z prozy życia wiernych katolików i różnymi kanałami dowiadują się o bolączkach swego ludu. Są naprawdę blisko nas i listy duszpasterskie są nacechowane Bożą mądrością
    (przynajmniej te , które słyszałam)
    Niejeden święty pustelnik czy osoby żyjące w ścisłej klauzurze wypowiadały się na piśmie jako mędrcy. Duch Święty działa wszędzie ,tylko trzeba umieć odróżniać,co jest mówione, pisane, pod wpływem tegoż Ducha Bożego.
    Mamy bardzo wielu mądrych ,świętych kapłanów i niektórych biskupów , co również Tobie życze dostrzegać….
    pozdrawiam

    #29 niezapominajka
  30. 1. …Małżonka twoja jak płodny szczep winny we wnętrzu twojego domu…
    …Tak, jak w ciele kobiety najbardziej intymnym i najwięcej znaczącym „miejscem” jest jej łono,
    tak w całej strukturze (organizacji) życia człowieka (mężczyzny i kobiety) jest właśnie pozycja kobiety.
    To ona ze swoim łonem tworzy ośrodek życia…

    Jakie ładne wyjaśnienie i rozwinięcie roli kobiety w strukturze życia człowieka.
    Podkreślające jej wyjątkowość i niezastępowalność.

    2. …Nie ulega wątpliwości, że przynależność do stołu jest pewnym zobowiązaniem i ograniczeniem.
    Jest to jednak też szansa, żeby nie być sam dla siebie.
    Takie bycie sam dla siebie jest dla człowieka czymś degradującym…

    Tak. To zobowiązanie i ograniczenie.
    (staranniej przygotowuję posiłek, dekoruję stół, mniej śpię,
    mam zniszczone ręce od obierania warzyw, jestem zmęczona, mam mniej czasu dla siebie)
    Jest to wszakże tak ogólnie dostępna i prosta szansa,
    by uczyć się radości z bycia dla innych.
    Na osobę, która jest sama dla siebie przykro patrzeć…

    Pozdrawiam noworocznie 🙂

    #30 julia
  31. #28 niezapominajka
    http://www.pwt.wroc.pl/media/WDD2013_2_kiernikowski.mp3

    Pozdrawiam w nowym 2016 roku:)

    #31 grzegorz
  32. #1januszu,#5 basiu,
    Mówi się o zmarłym :”przeszedł na łono Abrahama”.
    Jego figura to zderzenie, konfrontacja ( jakże twórcza) bezpłodności i płodności, beznadziei i nadziei życia, błogosławieństwa rodziny rozumianego tak po ludzku i błogosławieństwa tych ( świętych i umiłowanych jak czytamy w liście do Kolosan), którzy tak jak Abraham poszli Drogą – uwierzyli Ojcu.
    Płodność chrześcijanina opiera się na Duchu Świętym i nie zawsze domaga się tej naturalnej , wynikającej ze społecznej organizacji rodziny.
    Zawsze jednak o ile zaistnieją odpowiednie okoliczności i na ile poddamy się temu Duchowi będzie skutkować płodnym życiem rodzinnym.
    Jezus, nie miał żony ani synów z ciała, bo z nas utworzył swe Ciało – Kościół. Na dodatek Ciało płodne a więc zawierające łono ( Krzyż ) w którym rodzą się chrześcijanie. Dlatego dla Jezusa Chrystusa i siebie nawzajem jesteśmy braćmi, a dla Ojca Synami.

    #32 grzegorz
  33. Grzegorz.
    Dzisiaj mówi się o zmarłym, że „NIE ŻYJE”.
    Tak mówimy potocznie w naszej religijności. Nie żyje tak słyszymy z kościelnych ambon.
    Co ty na to? Jak dzisiaj karmić się Słowem w Psalmach, które w Jezusie Chrystusie ma się tyle co Prawo/Dekalog/ do Łaski/Duch Święty/?
    Pozdrawiam
    janusz

    #33 baran katolicki
  34. #31 grzegorz
    Dzięki za link, wysłuchałam, polecam… 🙂
    pozdrawiam

    #34 niezapominajka
  35. Grzegorz.
    Nazarejczyk/Jezus/ Był wypełniony Duchem Świętym. Był i jest Chrystusem właśnie w Duchu Świętym. Proszę wyobrazić sobie niejako Ojca i Syna po przeciwnych brzegach życia wiecznego/jako nieprzyjaciół/. Duch Święty uratował/pogodził/Syna z Ojcem/.
    Duch Święty to bezwarunkowe przebaczenie w prawdziwej miłości.
    Duch Święty to moc zmartwychwstałego Pana/Nazarejczyk/.
    To katolickość naszego Kościoła po wszech czasy.
    Pozdrawiam
    Janusz

    #35 baran katolicki
  36. Jestem za obroną tradycyjnej, bogobojnej rodziny…
    Mam znajomych, młodych ludzi spodziewających się dziecka a żyjących bez ślubu nawet cywilnego. Młodzi oboje pochodzą z rodzin ateistycznych. Przykre, że tak się obecnie dzieje z rodzinami.
    Cieszą rodziny katolickie choć nie wszystkie są bogobojne, ale to sprawa braku wiary w tych rodzinach…
    Bardzo duże zadanie dla Kościoła by wprowadzać ludzi w katechumenat, odnawianie wiary, w wiarę żywą a nie skostniałą…
    Polecam podany przez Grzegorza link.

    #36 niezapominajka
  37. # 33 janusz
    „Jak dzisiaj karmić się Słowem w Psalmach, które w Jezusie Chrystusie ma się tyle…?”
    W centrum Pisma Świętego jest osoba Jezusa Chrystusa, który wiąże ze sobą księgi Starego i Noweg Testamentu.
    Np.Psalmy 113 – 118 przypominają okoliczności męki Jezusa, ale były też Jego własną modlitwą.
    Ks. Mirosław Łanoszka określa Księgę Psalmów jako „przedziwny skarbiec modlitw”, które są ściśle związane z życiem, to Księga która otwiera serca.
    Jest to też moja „ulubiona” modlitwa.
    Zapewniam cię, że jest w psalmach obecny Duch Święty.

    #37 Mirosława
  38. „Mamy bardzo wielu mądrych ,świętych kapłanów i niektórych biskupów…” niezle niezapominajka

    #38 Jurek
  39. #33 Januszu
    Dzięki Łasce mogę przeżywać moją codzienność jako dar. Nawet to, że ponoszę konsekwencje swoich błędów, nawet to, że ponoszę konsekwencje nie swoich błędów.
    Nie zawsze z tej łaski korzystam, ale wiem, że to błąd i proszę Boga, aby następnym razem było inaczej.
    Tu tkwi przyczyna, że Psalmy zgrzytają lub brzmią pięknie 🙂

    #39 grzegorz
  40. #34 niezapominajka
    Ja tez dziękuję za Twój wpis. Dzięki niemu wysłuchałem katechezy, która jest mi na dziś bardzo potrzebna. I jak tu nie wierzyć, że Bóg jest żywy i działa!

    #40 grzegorz
  41. #36 niezapominajka
    No tak. Dla Kościoła czyli i dla nas. To my też powinniśmy pokazywać innym jak żyć.
    Kościół to wszystkie członki Ciała Chrystusowego..
    Najlepszym nauczycielem wiary są inni ludzie, którzy autentycznie nią żyją.
    Można też chodzić do kościoła, niby wierzyć, ale dawać jednak po wyjściu z kościoła antyświadectwo. Tacy ludzie jednak odpychają innych od Boga.

    #41 Chani
  42. Wysłuchałem po raz pierwszy i usłyszałem, że kerygmat to wejście w życie tam gdzie go nie ma. Kerygmat to wejście w zniewagi Chrystusa. Kerygmat realne doświadczenie chwalebnego krzyża.
    Dużo Ksiądz Biskup mówił o skale ukrytej pod wodami śmierci, po której chodzić nam przyszło na co dzień.
    Siatka lub skała ukryta w wodzie naszej wiary pod nami to dla mnie nic innego jak Kościół Święty.
    Kerygmat to wprowadzenie w żywą relację z Kościołem Świętym. To niejako namaszczenie Duchem Świętym, które uzdalnia nas do takiego szaleństwa/umierania/.
    Nie wiem kiedy po raz pierwszy swoją stopą dotknąłem swojego hipostazy.
    Wiem, że warto zaryzykować i ten pierwszy raz stanąć na skale naszego zbawienia. Stanąć na Kościele Świętym/dla mnie Katolickim/.
    Pozdrawiam
    janusz

    #42 baran katolicki

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php