W ostatnią Niedzielę roku liturgicznego Kościół obchodzi uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata. Po czytaniu z Księgi Daniela śpiewamy jako naszą odpowiedź fragment Psalmu 93. Psalm ten wprowadza tematykę panowania Boga.

Jest to panowanie, które wyraża się we władzy nad żywiołami świata czyli nad światem materialnym (bezrozumnym, kierującym się prawami przyrody i instynktami) i jest to panowanie, które wyraża się nad światem rozumnym, w szczególności nad życiem człowieka. Dokonuje się to przez Boże Prawo (Torę) i Ewangelię.  Jedno i drugie panowanie Boga jest ze sobą powiązane. stanowi jedność i całość. Jest bowiem jeden Bóg i jeden Władca nad wszystkim i wszystkim kieruje dla dobra stworzenia.

Naszą odpowiedź na to królowanie Boga wyraża właśnie między innymi Psalm 93.

 

REFREN: Pan Bóg króluje, pełen majestatu

Pan króluje, oblókł się w majestat,
Pan odział się w potęgę i nią się przepasał,
tak świat utwierdził,
że się nie zachwieje.

Twój tron niewzruszony na wieki,
Ty od wieków istniejesz, Boże.
Świadectwa Twoje bardzo godne są wiary,
Twojemu domowi przystoi świętość, po wszystkie dni, o Panie (Ps 93,1.2.5).

 

Spróbujmy wniknąć głębiej w niektóre momenty przesłania tego Psalmu.

 

1.    Pan króluje

 

W słowach: „Pan króluje” jest wyrażona obiektywna prawda władzy Boga nad całym stworzeniem. Kiedy jednak słowa tego Psalmu są wypowiadane, następuje aktualizacja i niejako przejście z obiektywnego sposobu patrzenia, do jego ukonkretnienia tu i teraz. Możemy więc powiedzieć, że wypowiadana prze poszczególnego człowieka czy przez zgromadzenie słowa: „Pan króluje” oznaczają: ja siebie oddaję w tej sytuacji, w jakiej jestem, aby Pan królował w moim życiu i przeze mnie królował we wszechświecie.

Podobnie dzieje się, jeśli słowa tego Psalmu śpiewa zgromadzenie, którego członkowie wypowiadają te słowa z wiarą i poddaniem siebie Bogu i Jego panowaniu. Możemy więc powiedzieć, że Bóg potrzebuje do aktualizacji swego panowania ludzi, którzy świadomie akceptują Jego władzę i służą temu panowaniu. Są niejako nośnikami i wykonawcami królewskiej władzy Boga. Dzieje się to przez respektowanie ze strony człowieka Bożego Prawa, Bożego zamysłu.

 

2. Bóg przyobleka się w majestat i potęgę

 

Tam, gdzie dokonuje się królowanie Boga dzięki temu, że człowiek (konkretni ludzie) respektuje Boże prawa, tam objawia się (ukazuje się) w świecie majestat i potęga Boga. Ten wielkość, ten majestat Boga jest dla nas najpierw dostępny i widzimy go i podziwiamy w rzeczach stworzonych. Dzieje się tak, gdy patrzymy na wyniosłość gór czy niezmierzoność wszechświata czy też wnikamy w tajniki mikrokosmosu, układów i kodów genetycznych. To wszystko świadczy o majestacie Boga i Jego potędze.

Ten majestat i ta potęga Boga objawia się jednak także w tym, jak mówi dalsza część Psalmu: „tak świat utwierdził, że się nie zachwieje”. To stwierdzenie Psalmu można też rozumieć na różnych poziomach czy w różnych aspektach egzystencji świata i człowieka.

My dzisiaj, jako chrześcijanie, możemy i powinniśmy widzieć spełnianie się tego słowa (tej prawdy) szczególnie w tych przypadkach i w tych sytuacjach, kiedy doświadczamy chwiejności niestabilności. Naszej osobistej, zmienności i gwałtowności wydarzeń, które dzieją się wokół nas i nas dotykają. Zdajemy sobie sprawę (a przynajmniej powinniśmy zdawać sobie sprawę) z tego, że chwiejność i niestabilność świata i wszystkiego, co jest objawem braku porządku i jedności, jest grzech człowieka. Jest to, że człowiek przez próbę poznania dobra i zła na własną rękę czyli próbę określania co dobre i co złe i próbę władzy nad dobrem i złem, sam siebie stawia w centrum. To człowiek próbuje „zbudować sobie swój tron i umieścić go w centrum wszystkiego”. Tak dzieje się w każdym naszym osobistym mikrokosmosie czy makrokosmosie.

Co zrobił Bóg? Przyodział się w majestat i potęgę na krzyżu. Syn Boży w sposób przedziwny okazał swoją moc – moc płynącą z wierności Ojca. Nie skorzystał z tej mocy, by bronić siebie. Jego moc objawiła się w przyjęciu postawy, w której nie bronił siebie, lecz trwał w jedności z Ojcem, który posłał Go, by zbawić grzeszników, a więc w pewnej mierze nieprzyjaciół Boga. Jezus przeniknięty mocą Ojca, dał „wrogiemu” człowiekowi dostęp do siebie. Pozwolił się przebić do krzyża i pozwolił przebić sobie bok, by z nieprzyjaciół Boga zrodziła się Oblubienica – Kościół.

Majestat i potęga Boga objawiły się w przyjęciu tego, co w ochach ludzi było hańbą i porażką, a co przyniosło nowe życie. W ten sposób Bóg dał człowiekowi możliwość korzystania z prawdziwego ratunku i unikania życiowego zamętu, który powoduje to, że człowiek wybiera różnych panów, władców i „królów” dla zadowolenia samego siebie. Prowadzi to do fałszywych rozwiązań życiowych.

 

3. Moc i zasada trwania niewzruszonego tronu Króla

 

W dalszej części Psalmu śpiewamy: „Twój tron niewzruszony na wieki, Ty od wieków istniejesz, Boże. Świadectwa Twoje bardzo godne są wiary”. Jest to świadectwo prawdy, że plan Boga spełniony w Jezus Chrystusie dla ratowania człowieka jest niezmienny i niewzruszony. Nawet jeśli krzyż Jezusa Chrystusa będzie przedmiotem ataków i prześladowań, to z drugiej strony musimy wiedzieć – i my w to wierzymy – że na miejsce Chrystusa, który przyjął krzyż i który króluje z krzyża, nikt nie wejdzie. Tego miejsca żaden władca tej ziemi ani żadna potęga tego świata Jezusowi nie zabierze. Ten tron pozostaje nieodwołalnie w gestii (w zarządzie) Jezusa Chrystusa i tych, którzy za Nim idą i uważają Go za swojego króla.

Z tego tronu Jezus nieustannie obwieszcza Bożą sprawiedliwość, która przejawia się w usprawiedliwianiu człowieka, kiedy człowiek uznaje Jezusa i cały sposób działania Boga za jedynie sprawiedliwy. To stało się z jednym z łotrów współukrzyżowanych z Jezusem. Wystarczyło, że uznał Jezusa za sprawiedliwego a siebie za winnego (zob. Łk 23,39-43).

Możemy tak zakończyć i podsumować: tronem Boga – niewzruszonym i niedającym się zachwiać żadnym mocom i siłom, żadnym spekulacjom i ideologiom – jest Jego miłosierdzie i wynikające zeń przebaczenie dla wszystkich, którzy się do Niego zwracają. To jest tron Króla. On króluje w świecie przez tych, którzy niosą Jego przebaczenie. To jest wiarygodne świadectwo płynące z mocy Boga, z Jego wierności i świętości.

 

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

28 komentarzy

  1. Księże Biskupie, proszę o osobiste odniesienie/doświadczenie/ się do tego, co Ksiądz Biskup pisze. Na ile i jak Ksiądz Biskup zasiada na tronie chwały? Na ile króluje z krzyża Jezusa Chrystusa zmartwychwstałego?
    Wiem, że zadaję niepoprawne religijnie pytanie, ale wiem też, że „nasz” Biskup podzieli się Sobą z nami na tyle ile wiary mu damy.
    Pozdrawiam
    janusz

    #1 baran katolicki
  2. Moim zdaniem na tyle króluje Jezus Chrystus w naszym życiu na ile potrafimy służyć innym. A Jezus Chrystus ponosi porażkę wtedy, gdy niszczymy innych swoim egoizmem.
    Najgorzej jest wtedy, gdy powołujemy się na Chrystusa, i niszczymy bliźniego.
    Na tronie chwały zawsze lepiej posadzić bliźniego nie siebie i w bliźnim uwielbiać Jezusa.

    #2 miki
  3. Ad #1 baran katolicki
    Januszu!
    Na tronie chwały zasiada Jezus Chrystus. Ja do Niego w konkretnych sytuacjach zwracam się „reformując” moje plany (przyzwalając na ich reformowanie). Jest to stały proces, podczas którego , z mniejszą czy większą świadomością i przyzwoleniem, zgadzam się, aby mój plan (mój „tron”) został wzruszony a nawet w jakiejś mierze przekreślony. Zadania i posługa biskupia dają ku temu wiele okazji. Trudno mi je tutaj wymieniać. Moje zawołanie biskupie: „posłuszeństwo Ewangelii – Eucharystia” jest dla mnie zawsze wyznacznikiem. To dzięki odniesieniu do Ewangelii jest możliwe, aby w konkretnych sytuacjach jednoczyć się, a właściwie poddawać siebie logice Chrystusa zasiadającego na tronie chwały.
    Wszystkie te treści są zawarte w biblijnym pojęciu hypomone. Zasadnicze znaczenie tego pojęcia jest trwanie w posłuszeństwie na miejscu (w zadaniu), jakie wyznaczy Chrystus ze swego niewzruszonego tronu – krzyża. Jest to dla nas wierzących krzyż (każdej trudnej czy krzyżującej sytuacji), który w miarę naszego zbliżania się do Chrystusa i przyjmowania Jego ducha, staje się krzyżem chwalebnym.
    Nie wiem, czy to Ci starczy. Więcej możliwe w bezpośredniej rozmowie.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #3 bp Zbigniew Kiernikowski
  4. Jak Pan króluje w życiu naszego Biskupa , to pokazuje Jego całe życie i troska niewzruszona o głoszenie Ewangelii. Pomimo przeciwności losu jesteś, Księże Biskupie, czytelnym znakiem panowania Jezusa Chrystusa w Twojej żarliwej posłudze.
    Niech Król Wszechświata da Tobie, Drogi nam Biskupie, siły do dawania nieustannie świadectwa Jego Mocy w Twoim życiu i posłudze Księże Biskupie…
    Jesteś dla wielu niepodważalnym Autorytetem w dziedzinie wiary i nie tylko, ponieważ Twoja mądrość ogarnia mnóstwo tematów współcześnie kontrowersyjnych.
    Bóg zapłać za Twojego Ducha, którego niesiesz światu …

    #4 niezapominajka
  5. #3 Ksiądz Biskup.
    Mi starczy ale nie starczy mojej żonie i innym. Jestem niejako po ich stronie i dlatego z pytam w ich/naszym/ imieniu. Czy krzyż Jezusa Chrystusa/Nazarejczyk/ dzisiaj jest pusty? Czy Jezus Chrystus cały czas wisi na Swoim krzyżu? Czy też zmartwychwstał/zszedł z krzyża/ dla naszego zbawienia, to znaczy zaprasza nas do wyjścia na na ten sam krzyż.
    Księże Biskupie mój krzyż ma sens tylko w chwale Jezusa . To jest ten sam krzyż. Mój krzyż jest tym samym krzyżem na którym konał „mój”/nasz/ Pan. On zmartwychwstał i pozostawiając miejsce dla mnie. Teraz moja kolej. Był czas kiedy wystarczyło mi podejść blisko krzyża Jezusa Chrystusa/drugi człowiek/ i adorować Go spod krzyża/perspektywa starego człowieka, grzesznika/.
    Dzisiaj widzę jak bardzo potrzebuje ukrzyżowania/uśmiercenia/ w sobie samego siebie.
    W poprzednim wpisie Krzysztof/chani/ pytał, dlaczego ciągle grzeszymy?
    Ja grzeszę tylko dlatego bo nie daję się ukrzyżować w swoich planach. Bronię samego siebie w sposób religijny, to znaczy podchodzę bardzo blisko krzyż, ale na krzyż nie wchodzę. Na krzyżu Jezusa Chrystusa/krzyż chwalebny/ nie ma możliwości grzeszyć. Stary człowiek/ja/ umiera/ pozbawiony jest smaku grzechu. Grzech mu nie smakuje. Grzech jest bez sensu tylko na krzyżu Jezusa Chrystusa. Grzech/śmierć/ jest nie obecny dla tych z nas, którzy razem z Chrystusem/Kościołem/ zostaliśmy przybici do Krzyża/posadzeni na tronie chwały razem z naszym Panem/.
    Księże Biskupie , proszę nam powiedzieć jak to jest na prawdę z tym zmartwychwstałym Panem? Czy On nadal wisi na krzyży? Czy też jak powiadają niektórzy zmartwychwstał i ustąpił nam miejsce na Swoim krzyżu. Ja to pojmuje tak. Syn/Jezus Chrystus/ umierał w ciemności/bez widoku Ojca/.
    Moje umieranie to ciemna noc nierzadko pozbawiona towarzystwa/obecności/ ukochanego Pana.
    Moje umieranie/nie grzeszenie/ zaczyna się z chwila mojej zgody na stracenie własnego życia/własnych planów/ i wejście/zejście/ na stronę grzeszników, by wśród nich żyć jako ukrzyżowany dla siebie i dla nich.
    Proszę wspierać nas/nasze małżeństwo/ modlitwą/wiarą/ Kościoła świętego/dla mnie Katolickiego/.
    Dziękuję
    janusz

    #5 baran katolicki
  6. # Janusz
    „Czy też jak powiadają niektórzy zmartwychwstał”
    Czyżbyś podważał, że prawdą jest, że Jezus zmartwychwstał????????
    Przecież to podstawa naszej wiary.
    Św. Paweł mówił:
    1Kor 15:14 bt4 „A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara.”

    #6 basa
  7. \”To człowiek próbuje „zbudować sobie swój tron i umieścić go w centrum wszystkiego”. Tak dzieje się w każdym naszym osobistym mikrokosmosie czy makrokosmosie.\”
    Zgadzam się. Od razu przypomniały mi się lekcję WOS. Na tych lekcjach mieliśmy przedstawioną piramidę Maslowa. Na samym jej szczycie była potrzeba samorealizacji człowieka. W ten sposób może \” zrzucić\” Boga z tronu. Zaś na jego miejsce przyjąć samorealizacje.
    #2
    To powołanie się na Chrystusa jest u niektórych niewiarygodne. Naprawdę nie rozumiem jak ludzie, którzy uczestniczą w jakiś charyzmatycznych wspólnotach, gdzie następuję wylanie Ducha św.i nie umieją próbować z miłością mówić o swoich nieprzyjaciołach. Wkurza mnie ta dwulicowość.Widać to zwłaszcza na niektórych portalach katolickich. Może się mylę, ale Jezus patrzał na wszystkich z miłością na wszystkich. Nie patrzał kto, z jakiej opcji politycznej jest. Dla mnie jest to chora sytuacja. Przedstawianie niektórych osób, które nie są za nauczaniem Kościoła, w taki sposób jakby byli na usługach Diabła, mija się z przykazaniem miłości. Sama nie jest święta, ale jedno w życiu dobitnie pamiętam. Istotą chrześcijaństwa odróżniająca od innych religii jest miłość do nieprzyjaciół. Sam nawet Jezus nie używa terminu wróg. I już tutaj widać, jakie miał podejście do ludzi.I jak takim ludziom wytłumaczyć żeby Jezus królował w ich w życiu,jeśli ci, co powołuję się na Chrystusa dają tak naprawdę anty świadectwo. Do tego głupio usprawiedliwiają jeśli się zdarzy jakaś afera w Kościele. Bo każdy z nas jest grzesznikiem. Oczywiście jest to prawda jednak nie można tego spłycać. Trzeba ostro krytykować grzech, nie człowieka.Za niego trzeba sie modlić. I z obłudą u niektórych współczesnych faryzeuszy trzeba walczyć. Oczywiście w normalny sposób. Po prostu ich uświadamiać w kontekście Miłosierdzia, że Jezus umarł za wszystkich bez wyjątku.
    Pozdrawiam

    #7 DorotaWt
  8. #3 Ksiądz Biskup
    Dziękuję bardzo i ja za to świadectwo.
    Mnie wystarczy. Tu jest cała mądrość, która dla świata głupstwem się zdaje.
    Dziękuję Panu Bogu za takiego świadka wiary, jakim jest Ksiądz Biskup.
    Serdecznie pozdrawiam!

    #8 Miriam
  9. #5 Janusz
    Myślę, że Jezus Chrystus wisi nadal na Krzyżu, codziennie też zmartwychwstaje.
    W Tobie Baranku. On jest z Tobą przez nierozerwalnie załączony.
    Twe ciemności w gruncie rzeczy zanurzone są w Światłości.
    Pozdrawiam Cię i dziękuję za list 🙂

    #9 Miriam
  10. #7
    …przez chrzest św. nierozerwalnie złączony.

    #10 Miriam
  11. basa, Miriam, …
    Chodzi przecież o Ducha Świętego. To są Jego czasy. Jezus Chrystus „zrobił” Swoje. Odszedł do domu Ojca i jest z nami taki sam w Duchu Świętym.
    Był czas Ojca, był czas Syna, teraz jest czas Ducha Świętego. To jest ten sam Bóg w Trójcy jedyny.
    Mamy jakieś zaćmienie w Kościele katolickim, bo ciągle trzymamy się Nazarejczyka /Jezus Chrystus/ a zapominamy o J 16,5-11.
    Ja też wolałbym być uczniem Jezusa Chrystusa/Apostołem/, ale Duch Święty pociąga mnie w nieznane tereny/ciemność/ i mówi do mnie chodź za mną.
    Jestem Duchem Ojca, Duchem Syna, Duchem Święty/Kościół święty, katolicki.
    Nie wiem, co z tym głosem począć. W nim jest moje życie. Moja moc i Wasza/Kościoła/ wiara.
    Pozdrawiam
    janusz

    #11 baran katolicki
  12. #11 Janusz
    Ja jestem uczniem Jezusa Chrystusa – słucham Jego Słowa i uczę się żyć wg niego.
    To Słowo – Jezus Chrystus mocą Ducha Świętego prowadzi mnie do Ojca. 🙂
    I w odpowiedzi przywołam J 16, 1-4:
    „Na początku było Słowo,
    a Słowo było u Boga,
    i Bogiem było Słowo.
    Ono było na początku u Boga.
    Wszystko przez Nie się stało,
    a bez Niego nic się nie stało,
    co się stało2.
    W Nim było życie,
    a życie było światłością3 ludzi,”

    #12 basa
  13. #11
    „ale Duch Święty pociąga mnie w nieznane tereny/ciemność/ i mówi do mnie chodź za mną”
    Moim zdaniem Duch Święty prowadzi cię ku Światłości.
    Bóg jest światłością.
    Gdy wychodzi się z ciemności na światło przez moment człowiek czuje się oślepiony, nic nie widzi.Dopiero po jakimś czasie zaczyna coś dostrzegać. Widzenie powoli wraca.
    Może masz taki efekt na myśli?
    No bo przecież ten fragment z Jana, na który się powołujesz, mówi o światłości.
    ” Była światłość prawdziwa,
    która oświeca każdego człowieka,
    gdy na świat przychodzi.
    Na świecie było [Słowo],
    a świat stał się przez Nie,
    lecz świat Go nie poznał.
    Przyszło do swojej własności,
    a swoi Go nie przyjęli.
    Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli,
    dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi”

    #13 basa
  14. #11
    To chyba dobrze,że ludzie się trzymają Jezusa. Sam przecież Kościół stawia Go w centrum bo jest jedną z osób boskich.Zresztą niektórym ludziom Jezus wydaje się łatwiejszy do zrozumienia. W końcu kiedyś na ziemi tu przebywał.A mówić niektórym o Duchu świętym, to tak jakby powiedzieć o istotach pozaziemskich w które i tak nie wierzą.
    A drugiej strony co, to za różnica czy, ci ludzie czczą Jezusa, czy Ducha Świętego skoro to jeden Bóg.
    Pozdrawiam

    #14 DorotaWt
  15. #13 basa.
    Basiu, Duch Święty jest osobą taką samą jak Jezus Chrystus/Syn/ i Bóg Ojciec. On odszedł do domu Ojca/zrobił Swoje/. Teraz jest czas Ducha Świętego/czas Kościoła świętego/. On jest naszym widzialnym Panem dzisiaj. Jezus Chrystus wniebowstąpił przeszło dwa tysiące lat temu i nie ma sensu dłużej wpatrywać się w niebo a co gorsza wracać do czasów Boga Ojca. Dał nam Pan konkretny czas teraz/2015/ i chce byśmy byli dzisiaj świadkami Boga w trójcy jedynego.
    Basiu, jesteśmy stworzeniem i jako takie żyjemy w konkretnym czasie. Po co nieustannie wpatrywać się w niebo mając obok siebie OSOBĘ Ducha Świętego/Kościół Święty/.
    Dobrze by było nam gdyby Ksiądz Biskup nas wyprostował tu na blogu.
    Pozdrawiam
    janusz

    #15 baran katolicki
  16. #7 DorotaWt
    Każdy potrafi dostrzec swojego wroga. Sztuką jest go mimo wszystko kochać. Modlić się za swoich wrogów , to jest możliwe ale kochać ich jak przyjaciół?- to chyba nie o to chodzi. Krytykować grzech człowieka a nie jego samego , to chyba też niemożliwe, bo grzech człowieka nie jest poza nim, lecz w nim.
    Krytykując jego grzech , krytykujemy i jego postępowanie czyli jego samego, jakim jest w swoim grzechu.
    Nie do przyjęcia jest dla mnie postawa Palikota i jego podobnych. Nie lubię Palikota i jego słuchających/posłusznych w głoszeniu nieprawdy/. Takim drugim palikotem jest Petru i cała Nowoczesna. Nigdy ich nie zaakceptuję, ale będę krytyczna mając inne poglądy.
    Pokochać swoich wrogów? Nie potrafię pomimo, że jestem chrześcijanką.
    Wybaczyć owszem, kiedy się zmienią i zobaczą swój grzech czyli życie w kłamstwie.
    Zastanawiam się czy istnieją uczciwi ateiści?!
    Wydaje mi się,że prędzej czy póżniej wyjdzie ich diabelska postawa wobec Boga…
    pozdrawiam

    #16 niezapominajka
  17. Basiu, J 16,5-11.
    „Jezus powiedział do swoich uczniów: Teraz idę do Tego, który Mnie posłał, a nikt z was nie pyta Mnie: Dokąd idziesz? Ale ponieważ to wam powiedziałem, smutek napełnił wam serce. Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was. On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. O grzechu – bo nie wierzą we Mnie; o sprawiedliwości zaś – bo idę do Ojca i już Mnie nie ujrzycie; wreszcie o sądzie – bo władca tego świata został osądzony”.
    Pozdrawiam
    janusz

    #17 baran katolicki
  18. # 11 baran katolicki
    KKK 1085
    „Chrystus oznacza i urzeczywistnia w liturgii Kościoła przede wszystkim swoje Misterium Paschalne.W czasie ziemskiego życia Jezus zapowiadał Misterium Paschalne w swoim nauczaniu i uprzedzał je przez swoje czyny.Gdy nadchodzi Jego Godzina, przeżywa jedyne wydarzenie w historii, które nie przemija:Jezus umiera,zostaje pogrzebany,zmartwychwstaje i zasiada po prawicy Ojca„raz na zawsze”(Rz 6,10;Hbr 7,27;9,12).Jest to wydarzenie rzeczywiste,które miało miejsce w historii,ale jest ono wyjątkowe,ponieważ wszystkie inne wydarzenia historyczne występują tylko raz i przemijają,znikają w przeszłości.Misterium Paschalne Chrystusa – przeciwnie – nie może pozostawać jedynie w przeszłości,ponieważ przez swoją Śmierć zniweczył On śmierć a ponadto to,kim Chrystus jest,to,co uczynił i co wycierpiał dla wszystkich ludzi,uczestniczy w wieczności Bożej,przekracza wszelkie czasy i jest w nich stale obecne.Wydarzenie Krzyża i Zmartwychwstania trwa i pociąga wszystko ku Życiu”.
    Chrystus zaprasza:
    „Jeśli kto chce iść za Mną niech się zaprze samego siebie,niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje”.
    Pragnąć krzyża Jezusa Chrystusa,to brać swój krzyż w pełnej świadomości,co jest z tym związane.
    To jest środek identyfikacji z Bogiem.
    Zastanawiam się,na ile, pomimo różnych trudności,biorę dobrowolnie,aktem woli, swój krzyż.
    Jest różnie,ale jeśli zawiodę,to mam odwagę do tego się przyznać i idę dalej.

    #18 Mirosława
  19. „I w odpowiedzi przywołam J 16, 1-4:” Basiu, mialas na mysli J 1.

    #19 Jurek
  20. #15 baran katolicki
    Zdziwiona jestem twoim zdaniem o Jezusie Chrystusie jako historii, która była a nie jest. Zaprzeczasz tym samym jedności Trójcy Świętej, która trwa nierozerwalnie po wsze czasy …
    Jako chrześcijanie wierzymy w Trójcę Świętą czyli zawsze Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty.
    Przyjmując Chrzest jako Sakrament, jednoczymy się
    z całą Trójcą Świętą a Jezus Chrystus jako Człowiek, który żył jako my, dał nam Drogę do przechodzenia przez różne krzyże.Przez Syna , do Ojca w Duchu Świętym…
    Całe Pismo Święte to Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty…
    pozdrawiam życząc refleksji nad swoimi poglądami

    #20 niezapominajka
  21. #19 Jurek
    Masz zupełną rację. 🙂
    Źle mi się otworzyło Pismo Święte i nawet tego nie spostrzegłam.( Korzystałam z wersji internetowej)
    Ale może to była błogosławiona pomyłka?
    Dziwię się, ze tego nie zauważyłam. Przecież rozdział I jest tak dobrze znany. 🙂
    Dzięki za sprostowanie.

    #21 basa
  22. #17 i 15 Janusz
    Rzeczywiście pomyliłam się, co wyjaśniłam już.
    Janusz, czyli wg ciebie Bóg jest jak potrójna lampa?
    Jest jedna, ma trzy żarówki. Najpierw świeciła jedna – Bóg Ojciec, a reszta była wyłączona? Potem wyłączono Boga Ojca, a włączono – Jezusa Chrystusa, a teraz wyłączono Jezusa Chrystusa, a świeci – działa Duch Święty?
    Ale jak Pan Jezus był na ziemi, to rozmawiał z Ojcem, a Duch Święty spoczywał na Nim.
    A więc wszystkie 3 żarówki były czynne.
    Ja jestem zdania, że teraz też tak jest. Wszystkie trzy Osoby działają.
    Pan Jezus wcielił się w ciało tylko na chwilę. Na 33 lata, ale to nie jest Jego boska Istota.
    On odszedł tylko w swojej postaci cielesnej. W Boskiej był, jest i będzie.

    #22 basa
  23. Chociaż właściwie w postaci cielesnej też pozostał.:)
    Co powiesz o Jego obecności w Eucharystii?

    #23 basa
  24. #15 Janusz
    Ks.Bp w swojej książce „Jeden Pan jedna wiara jeden chrzest” pisze:
    „Był ukrzyżowany i zmartwychwstał”
    Życie człowieka – z powodu grzechu – od początku jest związane z cierpieniem i śmiercią.Dlatego Bóg przyszedł jako człowiek,żeby ten problem,tę traumę rozwiązać w swoim ciele.Przez swoje cierpienie,krzyż i śmierć pokazał,że ich przyjęcie nie kończy życia człowieka,lecz otwiera nową perspektywę – perspektywę zmartwychwstania.To stanowi istotę orędzia Dobrej Nowiny,Ewangelii.I to jest w chrześcijaństwie podstawowym przedmiotem wiary.Dla chrześcijanina wierzyć oznacza uznać,że Jezus Chrystus będąc Bogiem,przyjął ludzkie ciało,by móc przyjąć na siebie cierpienie i śmierć.A uczynił to dla nas,żebyśmy mocą Jego cierpienia,śmierci i zmartwychwstania mogli w swoim życiu również przyjąć cierpienie i umieranie.Jest ono bowiem okazją,żebym mógł lepiej poznać samego siebie przed Bogiem,przed drugim człowiekiem,przed samym sobą,i bym poznał obecność Boga w moim życiu – właśnie Tego,który się wcielił,żebym mógł przeżyć swoje życie jako ktoś,kto zaczyna rozumieć źródło cierpienia i jego sens i tym samym zaczyna w pewien sposób panować nad cierpieniem.Nie przez usunięcie go,lecz przez to,że ma moc w nie wejść w oparciu o Jezusa Chrystusa(zob.J 12,27-33).
    Jeśli na przykład chrześcijańscy małżonkowie wiedzą,że dzięki Jezusowi Chrystusowi każde z nich ma moc znoszenia przykrości i nie będzie ich odrzucać,mówiąc:„Mnie nie wolno w żaden sposób dotknąć,zranić,skrzywdzić,mnie się to nie należy”,ale przyjmie je jako swój krzyż,to w ich rodzinie będzie prawdziwa jedność,umiejętność akceptacji drugiego człowieka,miłość,i wspólnota.Takie postawy i ich owoce rodzą się z konsekwentnej wiary w Jezusa Chrystusa – Wcielone Słowo Boga,Boga Człowieka.Nasze wyznanie wiary w tego Jezusa i odniesienie jej do naszego życia stanowi korzenie nowej(stale odnawiającej się)i trwałej(mającej stale odniesienie do niezmiennej prawdy)koncepcji życia w każdych okolicznościach”

    „Duch Pocieszyciel”
    Szczególna rola Ducha Świętego przejawia się wobec sytuacji człowieka,który popadł w grzech.To właśnie dzięki światłu i mocy Ducha Świętego,który uobecnia i uaktualnia zmiłowanie Boga,dokonuje się odpuszczenie grzechów.To dzięki Duchowi Świętemu człowiek ma możliwość uznać swój grzech,dostrzec jego ciężar i bezsens i wejść na drogę powrotu do Boga,i zostać ożywiony,czyli przeniknięty Bożym życiem.Duch Święty jest obecny szczególnie tam,gdzie człowiekowi grozi niebezpieczeństwo zwątpienia,gdzie człowiek jest narażony na to,by grzeszyć z powodu poczucia bezsensu swojego życia.W takich okolicznościach Duch Święty daje siłę,by człowiek utrzymał w sobie prawdę Jezusa Chrystusa,by nie uciekał przed krzyżem,który jest koniecznym środkiem odkupienia,i by wchodzi w trudne dla siebie sytuacje,wiedząc,że Bóg ma wobec niego dobre plany.W takich sytuacjach Duch Święty staje się prawdziwym Pocieszycielem,Adwokatem(Parakletos),który kształtuje myślenie,odczuwanie i działanie(zob.Rz8).Oczywiście człowiek wierzący w Jezusa Chrystusa stale potrzebuje też wsparcia ze strony wspólnoty,by odwoływać się do tego Ducha,by Go w sobie nie gasić.Wspólnota kościelna jest środowiskiem które kształtuje Duch Święty,ale też środowiskiem,które zazwyczaj umożliwia korzystanie z Jego darów”.

    #24 Mirosława
  25. #16
    Ja myślę, że taki moralny i uczciwy ateista by się znalazł. U nich postawa diabelska nie wyjdzie, bo dla nich Bóg nie istnieje. A kto stworzył anioły, które później zbuntowały się przeciw Niemu. Właśnie Bóg. A ateiści i tak nie wierzą w Niego. Ja też nie lubię wielu polityków.
    Jednakże przy ocenianiu kogoś, nie kieruję się czy chodzi do kościoła, czy to gdzieś ma. Według mnie taki człowiek może zmienić zdanie. Zresztą niektóre sytuację u nich naprawdę są żałosne zwłaszcza z tym słynnym pokojem 143. Gdzie najpierw jedna partia pali kadzidełka z marihuaną, aby wypędzić złe duchy. A potem następna partia wzywa kapłana, by znów wypędził złe duchy związane z poprzednią partią. Czy to jest normalne? Nie!
    Ja też do końca nie potrafię pokochać swoich wrogów.
    Jednak, Kościół każe w każdym widzieć Chrystusa. Nie twierdzę, że łatwo. Bo tutaj z teorii do praktyki to długa droga jeszcze.
    Pozdrawiam

    #25 DorotaWt
  26. #16 niezapominajka,#24 DorotaWt
    Wszyscy urodziliśmy się nieuczciwi, w kłamstwie i Ja i Ty i Petru czy Palikot.
    Na ile poznajemy Chrystusa , który choć bez grzechu, poniósł tego grzechu konsekwencje, a więc został zgodnie z Prawem zabity,na tyle my akceptujemy Jego mocą taką naszą śmierć jako należną konsekwencję rzeczywistego grzechu Adama i Ewy, naszego zakłamanego życia.
    Śmierć, która jest bramą do życia, Paschą, strata która jest uzupełniana obfitością Boga, powstaniem do życia z Niego.
    Nasze życie taką Paschą oznacza dla innych , dla tych którzy nam coś odbierają, krzywdzą, źle czynią szansę na doświadczenie miłości- miłosierdzia.To jest nasz misja dla zbawienia świata – ateistów, lewaków, mudżahedinów, dżihadystów.Jeśli doświadczą przez nas przebaczającej miłości Boga, to są zbawieni.
    Niebo bowiem, to nie jest miejsce ekskuzywne, tzn. wydzielone dla wybrańców. Jest to stan naszego wnętrza. Po śmierci dalej będziemy wszyscy razem , również z nieprzyjaciółmi. Ci dotknięci miłosierdziem, będą w szczęściu żyć obok wrogów, ci którzy nie poznali Chrystusa, będą wiecznie cierpieć żyjąc wiecznie obok swoich wrogów.

    #26 grzegorz
  27. Ksiądz Biskup pisze tak:
    „U jednego z Ojców Kościoła, bpa Diadocha z Fotice (V w.), znajdujemy piękną myśl i określenie tego aspektu. Mówi on, że “Duch Święty podobnie jak matka uczy swoje dziecko wymawiać tata i powtarza razem z nim to tak długo, aż nie wprowadzi swego dziecka w umiejętność wzywania imienia ojca nawet we śnie” – (Sch 5,121). Właśnie Duch, Duch Święty, to sprawca tej przedziwnej intymności, jaka może zaistnieć między stworzeniem a Bogiem. Matka nie rodzi i nie wychowuje dziecka dla siebie, lecz – dlatego że dała już mu całą swoją intymność – uczy je, w poprawnych układach rodzinnych, odchodzenia od siebie, by mogło zwracać się do innych, najpierw do ojca, a potem do wszystkich innych, do różnych i jednoczyć się z nimi, i z nimi przeżywać nową intymność. Podobnie też Duch Święty daje chrześcijaninowi owo przeżycie wewnętrznej pewności, intymności, by mógł zwracać się do Boga Ojcze (por. Ga 4,5) i mocą tego doświadczenia jednoczyć się z bliźnimi. Tylko w Duchu Świętym możemy uzyskać pełną chrześcijańską dojrzałość. Będzie to też dojrzałość ludzka”.
    Dziękuję i pozdrawiam
    Janusz

    #27 baran katolicki
  28. # 27 baran katolicki
    Jeszcze taki fragment z Mt 28,18n-20:
    „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczacie wszystkie narody udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko,co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.
    Myślę,że Twoje ostatnie komentarze wynikają z troski „Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi gdy przyjdzie”. Starasz się zmobilizować siebie i nas, żeby znalazł wiarę w nas i w tych, którzy ją od nas przejmą.
    Chętnie obwieszczamy, co Bóg daje człowiekowi, ale kiedy słyszymy o trudnym zadaniu, to myślimy i mówimy: „posłuchamy cię innym razem”.
    Możemy się zmienić w ludzi, którzy zawsze się uczą, a nigdy nie dojdą do poznania prawdy, ponieważ nie chcemy słuchać nauki o tym, czego Bóg oczekuje od nas.
    Jezus uczy nas o rzeczach niemożliwych bez łaski Ducha Świętego/Kościoła.
    Bóg najpierw daje nowe życie, daje łaskę, daje wychowanie przez Ewangelię, a potem wymaga.

    #28 Mirosława

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php