Wielkie rzeczy Pana Boga (30 Ndz B 151025)

by bp Zbigniew Kiernikowski

W trzydziestą Niedzielę roku B śpiewamy Psalm 126. Jest to odpowiedź na słowa proroka Jeremiasza, które – w kontekście wygnania babilońskiego – zapowiadają ocalenie Reszty Izraela. Upraszczając możemy powiedzieć, że chodzi o tych, którzy przeżyją przy okazji wygnania swoje nawrócenie i skorzystają z odmiany losu, jaki Pan przygotował.

Prorok obwieszczał: Głoście, wychwalajcie i mówcie: Pan wybawił swój lud, Resztę Izraela! Oto sprowadzę ich z ziemi północnej i zgromadzę ich z krańców ziemi. Są wśród nich niewidomi i dotknięci kalectwem, kobieta brzemienna wraz z położnicą: powracają wielką gromadą. Oto wyszli z płaczem, lecz wśród pociech ich przyprowadzę. Przywiodę ich do strumienia wody równą drogą – nie potkną się na niej.

Ta zmiana nie tylko okoliczności, ale także – a właściwie przede wszystkim – zmiana mentalności tych, którzy powracają jest powodem radości. To odnosimy także dzisiaj do nas i dlatego śpiewamy:

 

REFREN: Pan Bóg uczynił wielkie rzeczy dla nas

Gdy Pan odmienił los Syjonu,
wydawało się nam, że śnimy.
Usta nasze były pełne śmiechu,
a język śpiewał z radości.

Mówiono wtedy między poganami:
„Wielkie rzeczy im Pan uczynił”.
Pan uczynił nam wielkie rzeczy
i ogarnęła nas radość.

Odmień znowu nasz los, Panie,
jak odmieniasz strumienie na Południu.
Ci, którzy we łzach sieją,
żąć będą w radości.

Idą i płaczą
niosąc ziarno na zasiew,
lecz powrócą z radością
niosąc swoje snopy (Ps 126,1-6).

 

W Jeremiaszowym przedstawieniu powrotu z wygnania nie tyle uderza wymiar ludzkiego (ziemskiego) tryumfu, lecz raczej radość z doświadczenia działania Pana Boga w życiu tych, którzy doświadczyli poniżenia.

 

1.    Co takiego Pan uczynił ?

 

Oczywiście na pierwszy plan wysuwa się prawda i fakt powrotu z niewoli. Tego nie można zanegować. Sięgając jednak głębiej i dokonując refleksji nad tym, że to jest ten sam Pan, który „spowodował” wygnanie, zaczynamy rozumieć, że nie chodzi tylko o powrót z wygnania, lecz o to, co dokonało się przy okazji uprzedniego wygnania i co dokonuje się podczas obecnego powrotu.

To jest ten sam Pan, który „zajął się” sytuacją wybranego przez siebie ludu, kiedy ten lud okazał się niewierny i tym samym niejako stracił wiarygodność jako świadek dzieł Boga. Pan dokonał wielkiego dzieła wtedy, kiedy zainterweniował tak mocno w życie ludu wybranego, że pozbawił go tego, co ten lud uważał za najświętsze i co w jakiejś mierze przyczyniało się do takiej pewności Izraelitów, że bardziej ufali faktowi posiadania świątyni i wszystkich religijnych instytucji niż samemu Bogu i w konsekwencji nie słuchali Jego Słowa (zob. np. Jr 7).

Pan „musiał wówczas” działać niejako (pozornie) przeciwko swemu planowi, żeby doprowadzić do tego, by kształtował się lud, który będzie niósł i realizował Boży plan. Nie mieli bowiem oni być świadkami jakiejkolwiek pomyślności (ziemskiej), lecz tego, że Bóg wybiera i jest wierny wobec dokonanego wyboru, nawet jeśli musi tego wybranego przez siebie swego umiłowanego sługę doświadczyć cierpieniem.

Rozpatrując tę prawdę tylko w kategoriach ziemskich, ktoś mógłby powiedzieć, co to za wybranie i co za łaska, co za przywilej i co za dar. Nie chodzi jednak o żaden sukces ziemskiego przetrwania, lecz o objawienie prawdy, że człowiekowi jest potrzebne doświadczenie obecności i działania Boga właśnie tam i wtedy, kiedy człowiekowi wydaje się (wszystko zdaje się na to wskazywać), że nie ma wyjścia, że wszystko się kończy. Człowiek grzesznik potrzebuje dla wyratowania ze swojej zwichniętej przez grzech sytuacji właśnie tego doświadczenia klęski. Może to być w jakimś tylko ograniczony sektorze życia. Musi to być jednak przekonujące dla niego samego. Musi zawołać za św. Pawłem: „Nieszczęsny ja człowiek… (zob. Rz 7,25).

 

2. Będą mówić między narodami …

 

Wygnanie to jednak nie koniec. Doświadczenie nieszczęścia to nie ostatni akt w życiu człowieka, który jest otwarty na Boga i jest gotów przeżywać swój powrót do Niego. Dokonają się bowiem w jego życiu takie wydarzenia – czasem może nawet w ocenie od zewnątrz uważana za niewielkie – które ono pozna i uzna za ewidentny i niezaprzeczalny cud w jego życiu. Doniosłość tego tkwi między innymi a może nawet przede wszystkim w tym, że taki człowiek pozna i rozezna, że to jest działanie tego samego Pana. Pozna wtedy, że to Pan wynajduje takie „sposoby” działania wobec niego jako wybranego.

Co więcej. Zacznie też coraz pełniej pojmować, że te wszystkie wydarzenia stały się nie tylko dla niego i z jego powodu, ale, także po to, aby objawiło się działanie Boga dla innych. Odkryje wtedy swoją tożsamość jako świadek i „biorca” działania Bożego. Będzie wówczas coraz mniej zależało mu na nim samy, na jego pomyślności, zwycięstwie, sukcesie itp. Będzie odkrywał coraz bardziej, że dobrze jest być w ręku Boga i być narzędziem Jego dobroci i zmiłowania wobec innych.

Prorok Jeremiasz mówił o powracających jak tych, którzy niosą ze sobą własną słabość. Są wśród nich niewidomi i dotknięci kalectwem, kobieta brzemienna wraz z położnicą. Oni wszyscy idą jednak w radości, bo spotkali Boga, który działa właśnie przy okazji tych wszystkich słabości i bolesnych doświadczeń. Tego się nauczyli i ze sobą niosą to doświadczenie.

 

3. Prawdziwa wielkość działa Boga

 

Chrześcijanie o nie ludzie „sukcesu”, jaki sami przygotowali i zdobyli nawet z pomocą Pana Boga, lecz to ci, którzy uznając swoją zwichniętą (grzeszną) sytuację wyjściową mogą świadczyć, że Bóg działa w ich życiu i ich prowadzi. Radość i wesele płyną z każdego doświadczenia, które ukazuje działanie Boga – w szczególności tam i wtedy, gdy człowiek zobaczył swój kres i gdy nie przypisuje sobie sukcesu i nie musi konkurować z innymi na tym polu. Niesie natomiast w sobie – na podobieństwo żniwnego snopu – doświadczenie zwycięskiego działania Boga. Tego mi nie zabierze żaden przeciwnik, złodziej itp. To jest cudem

Wydaje się, że dzisiaj szczególnie jako wierzący w działanie Boga objawione w całej historii zbawienia i dopełnione w Jezusie Chrystusie potrzebujemy uświadamiania sobie, że Pan Bóg nie tyle działa w naszym życiu, gdy uważamy, że wszystko idzie po naszej pomyślności, ile wtedy, gdy doświadczamy prawdy o sianiu we łzach. Z trudnością spotkamy Go wtedy, gdy będziemy chcieli, aby to stało się w „idealnych”, pozytywnych, przez nas ułożonych okolicznościach. Ona nas spotka raczej tam, gdzie doświadczenie naszych łez – czy wprost nasze łzy – będą stanowić „nawodnienie” gleby naszego życia, by Jego ziarno – ziarno Jego Słowa – mogło w nas przyjmować się i wzrastać.

Wtedy odmieni się nasz los jak strumieni na południu. W czasie letnie posuchy ich koryta są puste. Gdy przyjdzie pora deszczowa niosą ze sobą życiodajną wodę. Nasze łzy są potrzebne, aby spełniało się dzieło Boga i przynosiło owoc właściwy Jego działaniu – w nas i przez nas. Wielkie to rzeczy Pan nam uczynił!

 

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

18 komentarzy

  1. By dotarło do nas nauczanie Księdza Biskupa o sianiu we łzach, potrzebujemy skonfrontować nasz Ból z cierpieniem. Życie ze śmiercią.
    Cierpienie to stan, kiedy nie chcemy rozstać się z bólem. Cierpienie to opieka nad bólem. Pielęgnacja.
    Cierpienie to żałoba. To człowiek. Tak bardzo czujemy brak, że nie czujemy istnienia.
    Coś się zdarzyło, Ból ponad miarę. Bo to nieprawda, że wszystko, co nas spotyka jest na naszą miarę. To nawet niesprawiedliwe. Bo ból jest wpisany w kodzie naszego życia. To jak i jak długo będziemy cierpieć jest tą paradoksalną wolnością człowieka.

    Opór i lęk przed rozstaniem, pogodzeniem się z bólem, zaakceptowaniem zmiany, zatrzymuje nas w cierpieniu, kokonie egzystencji, w zombi. Znosić ból to cierpieć. Niektórzy noszą go przez całe życie.

    „Osamotnienie to nieobecność drugiej osoby. Samotność to własna obecność.” A ja dodam, że osamotnienie to bezczucie własnej obecności. Tak bardzo czujemy brak, że nie czujemy istnienia. I podobnie tutaj za długo pielęgnowane cierpienie po czymś, czego już nie ma, przesłoni obecność serca.
    Bo istoty bólu już nie ma, jest tylko chęć zatrzymania go jak najdłużej.

    Cierpienie to celebracja bólu. To ofiara życia na ołtarzu bólu. A my żywimy ten ołtarz naszym cierpieniem.

    Co uzyskujemy, jaką mamy korzyść podtrzymując cierpienie? Cierpienie to niezgoda na to, co się dzieje. To brak szansy na wygojenie się rany poprzez ciągłe jej rozdrapywanie.

    Porozmawiajmy o bólu. Jak pozwolić mu istnieć, przepływać przez nas, nie okaleczając, nie bliźniąc? Czy otwartość serca to otwartość na ból?
    Pozdrawiam
    janusz

    #1 baran katolicki
  2. Dzisiaj rocznica poświęcenia kościoła w moim mieście i tak sobie pomyślałem: Czy rzeczywiście jest ona spotkaniem z Bogiem, czy tylko do „załatwiania” spraw/handlowania z Nim?
    Czy ja umiem rzeczywiście rozmawiać z Bogiem i nie zwracać uwagi na tłum?
    Wcześniej pisałem, że nie za bardzo lubię tłum i nie wchodzę na drzewo żeby kogoś zobaczyć, nawet jak ktoś jest bardzo znany.
    Wracając do mojego spotkania z Bogiem, czy jak pójdę do świątyni to czy jestem rzeczywiście na tej uczcie weselnej w odpowiednim stroju?
    Czy mam zapalone ciągle światło/lampy z oliwą?

    #2 chani
  3. CD #2
    A może mimo płonącej lampy chowam ją pod łóżko?

    #3 chani
  4. Dzisiaj przyznam się, że jak się włączyło Radio Maryja, bo Matka słuchała Godzinek, to usłyszałem, że ten niewidomy spod Jerycha powiedział do Jezusa nie „Panie” tylko po prostu „Jezusie” i usłyszałem jak mówiono, że to mogło być wyrazem dużej ufności.

    #4 chani
  5. Janusz,
    pytasz o otwartość moją na mój ból? Tak rozumiem Twoje słowa.
    Mogę podzielić się z Tobą moim doświadczeniem czarnego kryzysu, zmierzenia się z bólem i złem, kiedy znalazłam tę prawdę, że odpowiedź jest w wierze, ale często podejmuję to cierpienie wg. Twojej definicji.
    Wydaje mi się, że robimy to jeszcze zanim uświadomimy sobie ból, jakby instynktownie, bez intencji. Dlatego nie można się zabezpieczyć przed tym uczepieniem się cierpienia i faktycznie pozostaje nam tylko to, aby pozwolić mu istnieć.
    Kiedyś myślałam, że może otwartość wobec drugiego człowieka pomoże mi poczuć własną obecność w samotności, ale ten mój brak poczucia istnienia został wyśmiany i postanowiłam, że już nigdy więcej.
    Czy wiesz, że Twoje słowa, (i moje też) dla wielu ludzi brzmią dziwnie? Dla mnie trudno jest nawet czasem stawać w modlitwie wobec Boga, i bardzo Mu dziękuję kiedy się modlę, bo wiem, że to jest Jego łaska, Jego cud.
    Jest jeszcze jeden problem, który rodzi się w tym kokonie bólu – cierpieniu, mianowicie człowiek zaczyna bardzo dużo rozmyślać, i te myśli jak wariatki robią sobie co chcą, zabierają sen, czas, prowadzą do bezczynności.

    #5 dumka
  6. #1janusz
    Ty wracasz do bólu, ja do aktywności. Piszesz:
    „Jak pozwolić mu istnieć, przepływać przez nas, nie okaleczając, nie bliźniąc?”
    Ja twierdzę, że warto abyśmy my przepływali (przechodzili ) przez ból, a nie ból przez nas.
    Różnica jest w postawie, w aktywności.
    Tam, gdzie rodziła się zapowiedź Paschy, zeszły się dwa elementy. Działanie Boga i odpowiedź ludu.
    Bóg sprawił odpowiednie okoliczności (klęski dotykające faraona, Egipcjan), a lud w odpowiedzi i posłuszeństwie wyruszył (podjął aktywność).
    Pascha jest aktywnym przejściem. Wiąże się z bólem, ale nie spoczywa w nim, tylko go przechodzi, gdyż poza nim jest radość.
    W śpiewanym psalmie mamy 2 x łzy a 4 x radość.
    Jest to nie tylko perspektywa na jakąś nieokreślona przyszłość, ale jest dostępna już teraz.
    Otwórz oczy na świat, wiele ścieżek staje się prostych !

    #6 grzegorz
  7. Idą i płaczą
    niosąc ziarno na zasiew,
    lecz powrócą z radością
    niosąc swoje snopy

    Często z lękiem i płaczem „idę” i nieudolnie „sieję”…
    Tak było dziś, będzie jutro…

    „potrzebujemy uświadamiania sobie,
    że Pan Bóg nie tyle działa w naszym życiu,
    gdy uważamy, że wszystko idzie po naszej pomyślności,
    ile wtedy,
    gdy doświadczamy prawdy o sianiu we łzach”

    Ten psalm i ten komentarz jest dla mnie.
    Psalm obiecuje plon,
    komentarz przypomina warunki konieczne do tego, by Bóg mógł działać.

    Pozdrawiam 🙂

    #7 julia
  8. „Dla chrześcijanina jest najważniejsza ta prawda: cierpienie, które jest złem, które jest bolesne, które może człowieka niszczyć, w Jezusie Chrystusie otrzymuje wymiar twórczy, zbawczy. Ma ono wymiar ekspiacji w sensie stwarzania na nowo człowieka. Człowiek może dzięki temu patrzeć inaczej na siebie i na to, co wokół niego się dzieje, także na tych, którzy mu czasem wyrządzają cierpienie”.
    Jest to końcówka wykładu „naszego” Biskupa dostępna na diecezja.radiopodlasie.pl/upl/…/1da69ee448642e40e0820e6391af9034.d…
    To mi wystarczy, nie wiem jak Wam, ale mi wystarczy, by iść w tym Duchu ku Chrystusowi/Kościołowi/.
    Pozdrawiam
    janusz

    #8 baran katolicki
  9. Perspektywa radosnych żniw, których źródłem jest wolność, pokój, pomyślność – owoc Bożego błogosławieństwa.
    Ten psalm, to pieśń nadziei, którą mogę ożywiać, gdy przychodzi czas próby, lęku, zewnętrznych zagrożeń.
    Odmiana losu rozumiana jako powrót do pierwotnego stanu, ale przemienionego i polepszonego.To nawrócenie, przebaczenie, odnaleziona przyjaźń z Bogiem, świadomość Jego miłosierdzia i nowa możliwość oddawania Mu chwały.
    Warto pamiętać o tych momentach.
    Na początku , radość z odmiany losu, której dokonał Pan, a dalej, prośba o coś, co ma się dopiero dokonać.
    Św Paweł przypomina:
    „Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę: kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne”. (Ga 6,8-9)

    #9 Mirosława
  10. #4 chani
    Nie jest łatwo rozmawiać z Jezusem.
    Wciąż się tego uczę. 🙂
    Wpadła mi w ręce książka ks.Gastona Courtoisa – „Gdy Pan mówi do serca”.
    Dla mnie to dobre teksty do osobistych rozważań.
    Na stronie wydawnictwa PROMIC można znaleźć fragment z tej książki.

    #10 Mirosława
  11. Czy słuchaliście wykładu ks.Bp Zbigniewa K. DLP’90 w Legnicy?
    https://www.youtube.com/watch?v=UOPUJ9Zf6TO

    #11 Mirosława
  12. #2
    Czytając twój komentarz, pomyślałam o kwestii handlowania w niedzielę. Kościół jest za zamknięciem sklepów. Jednakże, czy to nie kłóci się z ich ideą, jak w niektórych parafiach są sklepiki otwarte. Do tego parafie urządzają różne kiermasze. Ludzie owszem mają dobry cel. Zbierają na jakieś cele charytatywne. Jednakże to i tak jest wg mnie handel.
    I teraz nie wiadomo, czy brać udział w takim czymś. Dziwnie to wygląda.
    Do sklepu nie pójdzie, bo słyszy, że to dzień odpoczynku, ale na kiermaszu lub w sklepiku zrobi zakupy.
    Pozdrawiam.

    #12 DorotaWt
  13. #12 DorotaWt
    Zakazy handlu w niedziele nie są domeną Kościoła. Jest to dziedzina odpowiednich władz państwowych lub samorządowych. Ja jestem za zakazem handlu w niedziele tylko z tego powodu, aby nie wspierać niehigienicznego trybu życia. Wiara nie ma nic z tym wspólnego.
    Natomiast sprawą wiary jest świętowanie niedzieli jako Dnia Pańskiego. Emanacją Kościoła w tej sferze nie są żadne zakazy i nakazy, a jedynie obwieszczanie Ewangelii i kształtowanie postaw z nią związanych. Wtedy decyzje członków naszej wspólnoty dotyczące konkretnych spraw ( czy kupować w sklepie, czy na kiermaszu, czy iść do kina, do kawiarni, czy tankować na CPN itd.) będą kształtowane w tym Duchu.

    #13 grzegorz
  14. „Przywiodę ich do strumienia wody równą drogą – nie potkną się na niej.
    „Moim ocaleniem nie jest wybawienie od trudnych doświadczeń, ale wytrwanie w nich w niezachwianej wierze przy moim Panu.
    Kiedy Pan skruszył moje serce i wycisnął łzy z moich oczu, dotarło do mnie , że sam pędzę w kierunku zagłady.
    Moje łzy nawadniają moje serce i pozwalają aby ziarno rzucone przez Pana zaczęło wzrastać.
    Kiedy przestaję godzić się z łzami, a serce staje się twarde, mój Pan zaczyna być dla mnie balastem a moje drogi prowadzą na skróty (w nieznane). „Nieszczęsny ja człowiek… (zob. Rz 7,25).
    Kluczem dla mnie, do dotarcia do źródeł jest pełne uznanie własnej słabości i porzucenie własnych planów na swoje zbawienie.
    Tylko czytanie Bożych znaków i podążanie za nimi daje nadzieję i radość podróżowania. Jestem na Bożym „kursie”, ale większość egzaminów, które już miałem. poszły mi marnie.
    Jedno czego się już nauczyłem to to , że nie mogę się bać cierpienia/, choć często chcę go uniknąć/bo wówczas Bóg jest najbliżej i jest najbardziej odczuwalny. Wtedy nie tylko o Nim wiem, ale odczuwam Go całym sobą. Wtedy czuję, że On ma pełnię władzy i że ja cały należę do Niego

    #14 st/r/ach
  15. #12DorotaWt
    Miejscem, przestrzenią uświęcenia człowieka jest jego wnętrze a nie organizacja prawa publicznego i zwyczajów.
    Dlatego wszystko co pochodzi od Ducha, jest pierwsze niż norma ludzka.
    Napięcie pomiędzy zaszczepianiem wiary do wnętrza człowieka a nakładaniem i wypełnianiem norm prawa popatrz
    http://www.tss-siedlce.pl/attachments/file/tss_2012.pdf
    Jest o tym również śpiewany w tą niedzielę Psalm 24 w części dalszej.

    #15 grzegorz
  16. #15
    CENNE Grzegorzu !
    Dziękuję.
    A uświęcenie to rzeczywiście WNĘTRZE .

    #16 Ka
  17. #11 Mirosława
    U mnie się link nie otwiera. Film niedostępny.
    O czym mówił Ksiądz Biskup?

    #17 Miriam
  18. #18 baran katolicki

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php