W czternastą Niedzielę roku B śpiewamy po czytaniu z Księgi Ezechiela Psalm 123.  Jeden z tak zwanych Psalmów Wstępujących. To wstępowanie odnosi się realne do wstępowania do Jerozolimy, do świątyni w Jerozolimie. Przenośnie zaś wyraża wszelkie odniesienie człowieka do Boga, który „mieszka w niebie”.

Wstępowanie, czy wznoszenie oczu ku Bogu, jest jednym z elementarnych przeżyć, pragnień i doświadczeń człowieka religijnego. Człowiek bowiem ma w sobie i z siebie samego doświadczenia, która raczej go trzymają w ograniczonej ziemskiej prawdzie. Niebo zaś – jakkolwiek pojmowane – jest zazwyczaj przedmiotem pragnienia i stanowi motyw odniesienia człowieka w jego aspiracjach i jego działaniu. Śpiewamy więc i wznosimy naszą myśl, naszego ducha.

 

Do Ciebie wznoszę oczy,
który mieszkasz w niebie.
Jak oczy sług są zwrócone na ręce ich panów.

Jak oczy służebnicy na ręce jej pani,
tak oczy nasze ku Panu,
Bogu naszemu,
dopóki nie zmiłuje się nad nami.

Zmiłuj się nad nami, zmiłuj się, Panie,
bo mamy już dosyć pogardy.
Ponad miarę nasza dusza jest nasycona
szyderstwem zarozumialców i pogardą pysznych (Ps 123,1-4).

 

To z „głębokości” doświadczenia własnej niemocy oraz często z faktu doświadczenia przemocy przychodzącej z zewnątrz człowiek wznosi swój wzrok i swoje pragnienia ku

 

1.    Potrzeba odniesienia

 

Odczuwana przez człowieka potrzeba odniesienia rodzi się z podstawowego faktu, że został utworzony z prochu ziemi, a niesie w sobie złożony od samego początku zamysł bycia na obraz i podobieństwo Boga. Nie wystarcza więc człowiekowi bycie tylko tym, kim jest sam dla siebie, lecz stale potrzebuje czegoś, co go przewyższa, a co ma odniesienie do jego Stwórcy i Pana.

Stąd ten piękny – choć niełatwy i dzisiaj może mało zrozumiały pozytywnie – obraz patrzenia sług na ręce ich panów i służebnicy na ręce jej pani. Dzisiaj zbyt łatwo ulegamy różnie pojętemu „prawu” równości i trudno odnajdywać siebie w zależności od drugiego. Wszyscy zazwyczaj bardziej chcemy być panami, niż odkrywać siebie w roli sługi.

Nie chcę tym samym powiedzieć, że pragnienie równości i fakt wszelkich wyzwoleń i emancypacji jest czyś złym. Dokonało się na tym polu wiele dobrego. Nie oznacza to jednak, że nastąpiła równość czy prawdziwa wolność. Człowiek łatwo uzależnia się stale – także dzisiaj – od kogoś czy czegoś. Nie może bowiem funkcjonować jako niezależny i absolutnie równy. Takim bowiem nie jest. Potrzebuje odniesienia. Potrzebuje przyporządkowania.  Potrzebuje relacji z drugim.

 

2. Błąd i fałsz odniesień

 

U podstaw wszystkiego stoi owo anielsko-diabelskie i szatańskie „non serviam”, czyli „nie będę służył”. Według tradycji wypowiedział i przyjął za swoją dewizę i sposób działania najwyższy spośród aniołów – Lucyfer. Nie wchodzimy tutaj w dociekania i problemy związane z tym faktem i jego przedstawieniami.

Możemy i musimy jednak przyznać, że ma to wpływ i odniesienie na to wszystko, co jest zawarte w opowiadaniu o grzechu pierworodnym. Tam też – wskutek działania kusiciela – wysunęła się na pierwszy plan idea niezależności od Boga i równości z Nim w poznaniu dobra i zła. Propozycja otwartych oczu niezależnie od Boga. Można powiedzieć: odwrócenia swych oczu od Boga i spojrzenia na siebie w sposób niezależny od Boga.

Faktycznie otworzyły im się oczy i poznali, że są nadzy (Rdz 3). Okazało się więc natychmiast, że człowiekowi nie wystarcza jego spoglądanie na siebie, na swoje możliwości. Nie wystarcza mu niezależność. W tym wszystkim – prędzej czy później – odkrywa i poznaje siebie w swojej nagości, to znaczy bezbronności i niewystarczalności. Odkrywa, że nie jest absolutem i nie jest niezależnym panem, jak mu było (bywa i jest) sugerowane. To „nie będę służył” jest jednym z czynników wpływających na stan życia człowieka i powodujących jego nieszczęścia i nieszczęścia innych (zob. Jr 2,20).

 

3. Jezus Sługa

 

Bóg w swoim odwiecznym planie przewidział sposób ratowania człowieka z tej zafałszowanej sytuacji mającej niejako wspólny mianownik w tym haśle (dewizie) „nie będą służył”. Najpierw zapowiedział przez bieg długiej historii zbawienia, kiedy to na różne sposoby i wielokrotnie mówił przez proroków. Na końcu przemówił przez Syna (zob. Hbr 1,1), którego uzdolnił do tego, by był Jego Sługą w najpełniejszym tego słowa znaczeniu (zob. Dz 3,13.26).

Ten Jezus, Bóg Człowiek z Nazaretu stanął w zagmatwanej ludzkiej sytuacji, gdzie – obrazowo mówiąc – dominowała postawa: nie będę służył i gdzie do pełnienia funkcji sługi byli ludzie zmuszani bezpośrednio lub przez różne okoliczności. Jezus dobrowolni przyjął postać i postawą sługi (zob. Flp 2,7).

Z pozycji Syna Bożego a jednocześnie z pozycji Sługi Pańskiego i Sługi wszystkich stał się dla wszystkich dotkniętych syndromem grzechu, syndromem „nie służenia i bycia panem na swoją rękę”, Drogą, Prawdą i Życiem (zob. J J 14,6). To właśnie z tej pozycji Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: „Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał. a wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał” (J 11,41n).

Dzięki temu wzniesieniu oczu przez Jezusa i dzięki temu Jego wołaniu i poddaniu się jako Sługa działaniu Ojca Łazarz wyszedł z grobu. Przed nami zaś, dzięki Męce , Śmierci i Zmartwychwstaniu zarysowało się dla każdego z nas możliwość skutecznego wznoszenia oczy do Pana i spoglądania z ufnością pozwalającą przekraczać wszelkie bariery zwątpienia, odrzucenia, wzgardy itp.

Na ile wierzymy w prawdę tego Sługi, na tyle zmieniają się nasze pragnienia i sposób pojmowania wznoszenia naszych oczu do Pana.  Nie ponad czy obok doświadczenia prawdy o naszym ludzkim stanie, lecz przez przyjmowanie postawy sług, którzy chcą i pragną, by w nich spełnił się Boży plan.

Na ile wierzymy w prawdę tego Sługi, na tyle zmieniają się nasze pragnienia i sposób pojmowania wznoszenia naszych oczu do Pana.  Nie ponad czy obok doświadczenia prawdy o naszym ludzkim stanie, lecz przez przyjmowanie postawy sług, którzy chcą i pragną, by w nich spełnił się Boży plan. To jest też nasze wstępowanie do świątynia Pana.

 

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

37 komentarzy

  1. Dzisiejsza Liturgia Słowa jest bardzo mocna.
    Bardzo mocna.
    W domu od rana awantura.
    Przyjechał bratanek na wakacje. Przez tydzień było dobrze. Babcia chwaliła go.
    Dzisiaj gwałtowny konflikt. Doprowadził Babcię do płaczu. Rozzłościł przez telefon rodziców.
    I postawił na swoim.
    Nie wiedziałam, co zrobić.
    Ale czułam, że nie mogę zostawić go z tym „swoim”.
    Tak więc wcieliłam się w „anioła stróża” – gdzie bratanek – tam ja.
    A więc też wysłuchałam:
    – Nienawidzę cię!
    – A ja cię kocham!
    – Idź sobie!
    – Nie mogę, bo cię kocham!
    – Daj mi spokój!
    – Kocham cię!
    – Mam cię dość!
    – A ja nie, bo cię kocham. A właściwie też mam cię dość, ale nie mogę sobie pójść, bo cię kocham.
    Wśród ucieczek i pogoni ( wszak anioł stróż jest wszędzie tam, gdzie podopieczny), bratanek wylądował w łazience i zamknął się
    Pomyślałam, że moja sytuacja jest podobna do dzisiejszego I czytania. Bóg posyła Ezechiela do ludu opornego i o twardym karku.
    Pomyślałam, że przeczytam mu te czytania i Ewangelię i wytłumaczę w świetle Słowa Bożego jego i moją sytuację.
    Nie wiem, czy coś do niego dotarło. Wszak Pana Jezusa w Nazarecie ( w domu) nie chciano słuchać.
    Powiedziałam mu zresztą to, że wiem, ze nie chce mnie słuchać, że uważa, że truję, ale wierzę, że Pan Bóg uwolni go z tej jego „wewnętrznej łazienki”.
    Ale odezwał się już spokojniejszym głosem. A przed chwilą wyszedł z łazienki.
    Niedługo powinna Babcia wrócić z kościoła, to zobaczymy, jak się zachowa.
    I modliłam się tam pod drzwiami łazienki
    „Zmiłuj się nad nami, zmiłuj się, Panie,
    bo mamy już dosyć pogardy.
    Ponad miarę nasza dusza jest nasycona
    szyderstwem zarozumialców i pogardą pysznych”

    #1 basa
  2. „Zmiłuj się nad nami, zmiłuj się, Panie,
    bo mamy już dosyć pogardy.

    #2 el
  3. „Do Ciebie wznoszę oczy”…

    Od momentu Wcielenia nie trzeba już wznosić oczu nie wiadomo jak wysoko. Bóg stanął przy mnie, obok mnie, na wyciągnięcie ręki (Mk 6,1: „Przyszedł do swoich, swego miasta…”).

    Ta niezwykła bliskość Boga była zapowiadana przez całe wieki. Na tym polega obietnica. Tę obietnicę przekazywali nie tylko prorocy, jest ona obecna również w psalmach.

    Bardzo lubię psalmy, które mówią o tym, że Bóg skraca dystans do człowieka, że zniża się na pozycję „dostępną” dla każdego grzesznika. W kilku z nich jest On ukazany jako „Bóg, który spogląda z nieba na ziemię” (Ps 14; 33; 113). Bóg nie jest więc Kimś niedostępnym, uciekającym od ludzkich spraw. On angażuje się, pochyla, schodzi na sam dół, tam, gdzie człowiek doświadcza niemocy, kruchości i potrzebuje mocy Pana.

    To jest niezwykle istotne, że nie muszę wspinać się na palcach, by „dosięgnąć” rąbka szaty Jezusa, by skorzystać z Jego mocy. On jest tak blisko, że bliżej już być nie można.

    #3 Signum
  4. #1
    Bratanek sam, nieprzymuszany przeprosił Babcię. 🙂

    #4 basa
  5. Od kiedy uznałem swoją bezsilność, „do Ciebie Panie wznoszę moje oczy”.
    Nie mogę ciągle rozeznać, czy to wznoszenie oczu wynika z miłości Boga, czy jeszcze z czystej kalkulacji. /Do Ciebie Panie wznoszę moje oczy, bo tylko Ty możesz mi pomóc. /
    Wydarzenia kilkunastu ostatnich dni, rozmowy z siostrą ze wspólnoty (dziękuję, wiem że mogło to być niełatwe ) pokazały mi, że to uznanie własnej bezsilności słabnie a odradza się myśl a może jednak ja sam potrafię.
    Bóg uczy mnie wiary i miłości cierpliwie.
    Wiem , że mnie nie opuszcza. Jest przy mnie. Mówi do mnie na różne sposoby. Oczy moje muszę wznosić wysoko, aby nie przegapić znaku od Niego.

    #5 st/r/ach
  6. „Do Ciebie wznoszę oczy, który mieszkasz w niebie”. To wskazuje wg mnie na dystans jaki jest między
    Bogiem a człowiekiem. Dystans wynikający nie z Jego wyniosłości , czy braku miłości , ale Jego wielkości i świętości. Bóg jest blisko mnie, w każdej mojej sytuacji, chce mnie wspierać i prowadzić, a jednocześnie muszę wysoko wznosić ku Niemu moje oczy z tej pozycji, w której się teraz znajduję. Co to za pozycja? Bliskość Boga przy mnie wynika przede wszystkim z Jego woli i miłości, jaką ma do mnie. Także moje pragnienie, kiedy zapraszam Go do swojego życia. Jednak moja grzeszność, moje „nie będę służył”, moje „nie” mówione Bogu, gdy przekraczam Jego Prawo, gdy odrzucam Jego miłość powoduje we mnie owo zamknięcie się na źródło życia i miłości, na Boga. Pragnienie Boga, które On we mnie rozbudził staje we mnie w sprzeczności z moją skłonnością do grzechu, próbą podejmowania życia na własną rękę i toczy się walka.
    Co jest lekarstwem, pomocą, by wygrać tą walkę?
    „Jak oczy sług są zwrócone na ręce ich panów. Jak oczy służebnicy na ręce jej pani, tak oczy nasze ku Panu, Bogu naszemu, dopóki nie zmiłuje się nad nami”.
    Bycie dla siebie absolutem jest straszne. Potrzebuję odniesienia do kogoś większego ode mnie, od którego będę zależna, ale też na którego pomoc będę mogła liczyć i czuć się bezpiecznie. Sługa wie, że jest zależny od swego pana, dlatego nie śmie nawet spoglądać w jego oblicze. To wyraz pokory, uniżenia, uznania jego wielkości i panowania. Czy mam taką postawę pokory? Celnik w świątyni miał i jego modlitwa została wysłuchana, faryzeusz zamiast pokory wobec Boga miał w sercu pychę i pogardę dla celnika.
    Czego więcej jest we mnie- celnika czy faryzeusza?
    Daj mi Panie łaskę dostrzeżenia i uznania moi grzechów, bym się więcej nie wynosiła ze swoją pychą nad innych, bym z ufnością patrzyła w niebo i oczekiwała zmiłowania nade mną!
    Ania

    #6 Ania
  7. Najbardziej wnoszę moje oczy ku Bogu wtedy ,kiedy jestem w wielkim utrapieniu.I tu widzę swoje niedowiarstwo /ciągła interesowność/.
    Zastanawiam się ,czy otrzymam taką łaskę ,abym mogła wznosić swój wzrok i serce ku Bogu tylko z czystej do Niego miłości.
    Przecież On jest tak blisko i wszystko o mnie wie.

    Proszę Cię Panie o łaskę kochania Ciebie z całego serca

    #7 Tereska
  8. #5 st/r/ach
    Wydaje mi się, że to dobry kierunek. 🙂
    Bo właściwie u kogo masz szukać pomocy?
    U człowieka?
    W kim masz pokładać nadzieję?
    W człowieku?
    Na kim się nie zawiedziesz?
    Na człowieku?
    Jeśli zwracasz swe oczy ku Bogu, a nie w kierunku człowieka to moim zdaniem dobry kierunek.
    Pan Bóg już zaprowadzi ciebie dokąd trzeba. 🙂
    I nauczy, jak Go kochać. 🙂
    A w środę śpiewamy Ps.127 „Jeśli Pan nie wybuduje domu.” Chciałeś kiedyś pośpiewać razem. 😉

    #8 basa
  9. Wznoszę me oczy/ślepiec/ ku górom. Dla mnie górą jest Kościół Święty/Katolicki/.
    Kochani, nie tylko oczy wznoszę ku Panu/Kościół Katolicki/, lecz całe „moje” życie jest wywyższeniem Pana/Kościół Katolicki/.
    Tak, to prawda, której szukałem tyle lat i znalazłem /doświadczyłem/ tu na blogu Księdza Biskupa.
    Proszę nie szukać swojego Pana poza Kościołem świętym/dla mnie Katolickim. Nie ma nas/mnie/ poza tym Kościołem w tym świecie. Naszą rodziną w wierze jest Kościół Katolicki/dla mnie święty/. Odwagi, kochani bo tylko ślepiec z pod Jerycha tak naprawdę podniósł swój wzrok/ślepotę/ ku człowiekowi, w którym zobaczył swojego Boga/swojego Pana/. Dobrze jest być parobkiem u dobrego Pana/Jezus Chrystus/.
    Pozdrawiam
    janusz

    #9 baran katolicki
  10. Jurku!
    W komentarzu do 13 Ndz napisałeś:
    „Takie sa chyba skutki poszukiwania za oryginalnoscia, moze to wlasnie doprowadza do aberracji wierze. Mam cicha nadzieje, ze Bp sie chyba wreszcie zastanawia jak Ci przekazac prawde, a mogl przeciez sobie ulatwic zadanie i ocenzurowc juz wczesniej takie zuchwale wywody. Kiedys trzeba to jednak zrobic.”
    Czy to było do mnie czy do kogoś innego?
    Ania

    #10 Ania
  11. „La Iglesia es mi Madre porque me ha dado la Vida…
    Yo existo en la Iglesia : ella me envuelve, me anima, me engendra y me alimenta…
    Todo lo he recibido de la Iglesia y en la Iglesia!”
    Henri de Lubac

    Kościół jest moją Matką ponieważ mi dała życie…ona mnie pielęgnuje, zachęca, rodzi i karmi…wszystko otrzymałem od Kościoła i w Kościele…
    I wiele więcej jeszcze na ten temat można by przytaczać.

    Wznoszę me oczy ku mojej Matce, bo jestem maleńkim dzieckiem.

    #11 Miriam
  12. #11
    No i bardzo dobrze.
    Ja miałam ludzką mamę i to ona ponosiła trud i wyrzeczenia, bym mogła wzrosnąć.
    Obdarzała mnie też miłością, nie dzieląc ludzi i nie segregując.

    #12 Ka
  13. #11
    Dawniej nikt nie nauczał, że mama to nie mama, tylko Kościół mama.
    Nie jestem na bieżąco.
    O Kościele-Mamie dowiedziałam się kilka lat wstecz.
    Nie poukładałam tego sobie /jeszcze/ porządnie w głowie.
    Muszę zrozumieć.

    #13 Ka
  14. #11
    Ooo , MACIERZ !
    Może być macierz?
    Tak chyba prawdziwiej. No, nie wiem.
    Bardzo to poplątane.

    #14 Ka
  15. #14 Ka
    Może właśnie jest to trudno przyjąć, bo to takie proste 🙂
    Kościół to Matka. La Iglesia w jęz. hiszpańskim i w innych językach (gr.ekklesia) jest rodzaju żeńskiego. Szkoda, że u nas jest -ten Kościół. Kościół to także Oblubienica Chrystusa, którą On poślubił. Staje się ona Matką, bo nieustannie rodzi nowe potomstwo – chrześcijan.
    To jeszcze nie wyczerpuje tej wielkiej rzeczywistości, jaką jest Kościół.
    I słusznie Baranek widzi w Kościele Ciało Chrystusa.
    Św. Paweł porównuje Kościół do Ciała Chrystusa (Rz 12, 4-8 ; 1 Kor 12, 12-31), uwielbionego Pana, który umarł na krzyżu za grzechy świata.
    Chrystusowy Kościół w szczególny sposób przepaja Duch Święty i udziela mu swych rozlicznych darów (charyzmatów)

    #15 Miriam
  16. #14 Ka,
    a co powiesz na sformułowanie
    „Kościół – Oblubienica Chrystusa”?
    🙂

    #16 julia
  17. Do Ka,
    ooo, już Miriam o tym napisała…
    🙂

    #17 julia
  18. # 15 Miriam
    „I słusznie Baranek widzi w Kościele Ciało Chrystusa”.
    A czy jest ktoś z ludzi, kto tego nie widzi? 🙂
    Ja, czytając niektóre wpisy Janusza, dochodzę do wniosku,że gdyby był władny, to usunął by figury Jezusa z wszystkich krzyży. Bo przecież Chrystus zmartwychwstał, nie ma Go już tam…
    Wiem, że mówisz o duchowej obecności.
    To tylko taka moja refleksja.

    #18 Mirosława
  19. #10 Ania
    Nie, do Janusza

    #19 Jurek
  20. #18 Mirosława
    Ja to rozumiem tak:
    Nie chodzi o figury czy obrazy, ale o żywe uobecnienie Chrystusa w Kościele.
    Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego. On może się objawić w naszym ciele. Na ile mamy wiary.
    Chrystus żyje w nas. My uobecniamy (albo nie) Jego samego. Jak mówi św. Paweł – dla mnie żyć to Chrystus.
    Na ile będziemy żyć jak Chrystus, kochać jak On, na tyle inni Go zobaczą.
    A nie tylko inni, ale my sami Go doświadczymy, doświadczymy Jego mocy działającej w nas.
    Dlatego Janusz tyle mówi o swoim/Chrystusa krzyżu.
    Tak ja to pojmuję.

    #20 Miriam
  21. #18
    Myślę, że wielu tego nie widzi. W PRAKTYCE.
    Można całować „najświętsze” figury, a potem pogardzać Świętego w człowieku.

    #21 Miriam
  22. Podoba mi się Kościół -Matka.
    Dobrze ,że o tym piszecie -ku przypomnieniu.

    #22 Tereska
  23. #19 Jurek.
    O co Tobie chodzi.
    Jestem normalnym biedaczkiem na tej ziemi i dlatego nie pojmuję, o co Tobie biega.
    Proszę o kontakt telefoniczny na mojego e-maila/barankatolicki@wp.pl/.
    Pozwól mi oddychać Kościołem świętym/Katolickim/.
    Pozdrawiam
    janusz

    #23 baran katolicki
  24. #18 Mirosława.
    Tu nie chodzi tylko o duchową obecność zmartwychwstałego Pana/Jezus Chrystus/ we współczesnym Kościele świętym/dla mnie Katolickim/.
    Dzisiaj chodzi/biega/ o Jego fizyczne Ciało a tym ciałem ,jest Kościół święty. My jesteśmy ciałem zmartwychwstałego Pana. Ty jesteś świętą „komórką” lub zrakowaciałą bakterią tego Mistycznego Ciała.
    Mirciu, masz dobre „ucho” bo słyszysz piękną melodię ludzkiej/Kościoła/wiary.
    Dla mnie Jezus Chrystus ustąpił/zmartwychwstał/ ze Swojego Krzyża, bym dzisiaj „ja” na tym samym Krzyżu był Jego ciałem. On moim Duchem a „ja” Jego zmartwychwstałym ciałem.
    Mirciu, proszę o kontakt telefoniczy z Tobą.
    Pragnę porozmawiać z Tobą jak człowiek z człowiekiem.
    Odwagi Mirciu.
    Mój e-mail to „barankatolicki@wp.pl”.
    Pozdrawiam
    janusz

    #24 baran katolicki
  25. # 24 baran katolicki
    Udało Ci się mnie rozśmieszyć. 🙂
    W moim przypadku nie jest to łatwe. 🙂
    Wystarczy kontakt poprzez blog.
    Ks Biskup jest tu gwarantem, że nie wchodzę w herezje.
    Różnimy się, ale chyba nie chodzi o to, by tworzyć duplikaty.
    „Miriam” pisze # 20 „Na ile będziemy żyć jak Chrystus, kochać jak On, na tyle inni Go zobaczą”.
    Nie idę po najmniejszej linii oporu, ale bardziej jestem skłonna mówić innym: nie wzoruj się na mnie. To tylko kwestia czasu, że się na mnie zawiedziesz.
    ON jest światłem, jeśli szukasz.
    Pozdrawiam.

    #25 Mirosława
  26. #25 Mirosława.
    Twój „On” to kto to taki?
    Nie koniecznie Twój „On” to mój „On”. Jest jednak taki sam „On” dla mnie i dla Ciebie.
    To Jezus Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały w Duchu Świętym jako Kościół święty.
    To jest ten sam Chrystus, który daje wiarę tylko wybranym i posłanym, by w mocą tej wiary żyć i umierać dla innych.
    Pozdrawiam
    janusz

    #26 baran katolicki
  27. Myślę Janusz, że zbyt mocno akcentujesz równość pomiędzy Chrystusem i Kościołem. Chrystus to Pan, Bóg, Kościół żyje z łaski Chrystusa. W Chrystusie nie ma nic grzesznego, nie ma zła, w Kościele świętym, Mistycznym Ciele Chrystusa, istnieje zło, to my je niejako „produkujemy”. Kościół jest święty i zarazem grzeszny, Bóg jest święty.
    Chrystus daje wiarę tylko wybranym? Jak to rozumiesz? Bóg daje łaskę każdemu, stosownie do jego sytuacji. Oczywiście jesteśmy Jego ludem, bo dał nam łaskę życia w Kościele; nie wszyscy ją otrzymali, ale wierzę, że tylko w Jego wiadomy sposób obdarza swoją łaską każde swoje stworzenie. Często akcentujemy swoje wybranie ale nie każdy ma świadomość, jakie zobowiązania z tego wynikają. Komu więcej dano…
    Pozdrawiam ze słonecznej greckiej wyspy Rodos.
    Ania

    #27 Ania
  28. # 26 baran katolicki
    Początki Kościoła:jeden Nauczyciel, dwunastu uczniów – i to wszystko.
    Uczniowie nieszczególnie pojętni, kłótliwi, tchórzliwi, zadzierający nosa.Jeden nawet zdradził i się powiesił.
    Gdy otrzymali Ducha Świętego ONI SIĘ JUŻ NIE BALI.
    Z mocą głosili Chrystusa który wyzwala i zbawia.
    Wtedy zaczął się Kościół i tak stale się odnawia.
    Stan Kościoła na ziemi zależy od mocy Ducha Świętego. Schemat z wieczernika wciąż się powtarza.
    Ja o tym samym, tylko innymi słowami. 🙂

    #28 Mirosława
  29. Bardzo dzisiaj brakuje nam w Kościele Katolickim porządnej/uczciwej/ katechezy o Kościele Świętym.
    Chrystus zmartwychwstały woła nas nie tylko, by nas gromadzić wokół SIEBIE, ale przede wszystkim by nas zgromadzić w SOBIE.
    Kościół Święty jest dopiero Kościołem w Chrystusie. Poza Chrystusem, wokoło Chrystusa nie ma Kościoła Świętego. Ci zgromadzeni wokół Chrystusa/Kościoła/ są niejako przed paschalna bramą swojego chrztu.
    Mała „trzódka” to ci, którzy są już w Chrystusie/Kościele/ na drugim brzegu swojego Jordanu.
    Proszę wybaczyć mi takie ,ale mój czas jest mocno okrojony i dlatego wołam/proszę/ o nie pozostawanie na obrzeżach Chrystusa, ale o wejście do Jego środka/Duch Święty/.
    Pozdrawiam
    janusz

    #29 baran katolicki
  30. #29
    Janusz bardzo gorąco Cię pozdrawiam.
    I muszę przyznać, że twoje wpisy odbierają mi spokojny sen.
    Burzysz mój poukładany świat duchowy i wyzwalasz natarczywie powracające myśli, czy aby do tej pory wierzyłem w Boga .
    Do tej pory wiedziałem, że mój Bóg,to ten (jakkolwiek bym Go nazywał), który mnie kocha, który posłał swego Syna, aby mnie wybawił, który mnie prowadzi i który jest przy mnie w każdej sytuacji.
    Po lekturze twoich wpisów, zacząłem głębiej zastanawiać się nad sobą, swoimi relacjami z Bogiem i ludźmi.
    Przestało mi wystarczać moje status quo.
    Czuję, jakbym znowu ruszył w drogę. Szczerze mówiąc, niewiele na razie rozumiem z tego co piszesz , ale pocieszam się, że po dłuższympoznaniu będzie mi łatwiej.
    Pozdrawiam.

    #30 st/r/ach
  31. #29 Janusz
    Poznałam, choć nie osobiście, taką wspólnotę, która żyje, jest Chrystusem.
    Jakże mała to trzoda i tak daleko od nas…
    Nie przestaję jednak tęsknić za takim Kościołem.
    Ty piszesz o tej rzeczywistości i cieszę się, że ktoś jeszcze ma te same uczucia / dążenia.
    Pisz Baranku, pisz, na ile Ci czas pozwoli.
    Pozdrawiam

    #31 Miriam
  32. #29
    I jeszcze coś.
    Wydaje mi się, że nie chodzi tylko o porządną, uczciwą katechezę o Kościele.
    Według mnie najważniejsze jest MÓWIĆ DO KOŚCIOŁA.
    Tak, aby ten Kościół, te osoby stawały się Ciałem Chrystusa.
    Mówić kerygmat i to nieustannie, aby moc Ducha Świętego sprawiała to, czego żaden człowiek o własnych siłach nie potrafi.
    Na inną mowę moje ucho jest zamknięte.

    #32 Miriam
  33. #31Miriam.
    „Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie, Tobie, Boże, Ojcze wszechmogący, w jedności Ducha Świętego, wszelka cześć i chwała, przez wszystkie wieki wieków. Amen”.
    Taka jest wiara Kościoła, za którą tęsknię/pragnę/. Taki jest Kościół, którego kocham więcej niż samego siebie.
    Miriam, jeśli chcesz/odwagi/ ze mną porozmawiać to proszę podać mi swój numer telefonu na mojego e-maila/barankatolicki@wp.pl/.
    Ksiądz Biskup zbiera nas tu na blogu nię po to, byśmy zasilali anonimowy/religijny/Kościół, ale byśmy/takie jest moje przekonanie/ byli gotowi wejść do Chrystusa tacy, jacy jesteśmy.
    Jest nas nie wielu, ale to nie wielu/ta niemoc/ otwiera Ducha Świętego/Kościół Święty/ na naszą Chrystusa zmartwychwstałego.
    Przestańmy dzisiaj bujać w obłokach własnej/katolickiej/ religijności i pozwólmy naszym dzieciom wejść do Królestwa Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego tu i teraz.
    Miriam, jesteś mądrą/doświadczenie własnego krzyża/ kobietą w moich oczach.
    Proszę, być tu na blogu Księdza Biskupa tak długo, dopóty nie przestaniesz być anonimem dla tego świata.
    Pozdrawiam
    janusz

    #33 baran katolicki
  34. Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie – przez Niego, z Nim i w Nim, bo On jest wszystkim, On jest moim pragnieniem i moim spełnieniem, wszystko przez Niego i dla Niego, wszystko ma sens tylko z Nim i w Nim. Nie ma niczego na świecie, czego pragnęłabym bardziej niż Jego, w Nim wszystko jest na właściwym miejscu.
    Jest taka pieśń, którą śpiewają Mocni w Duchu: „modlę się do Ciebie i zrozumieć nie mogę, że jestem z Tobą Chryste jednym Ciałem”. Pochylam się nad tą tajemnicą i zadziwia mnie to, jak bardzo Bóg ogołocił siebie i zniżył się do mnie. Być z Bogiem jednym Ciałem- nawet aniołowie w niebie tego nie doświadczają. Eucharystia to przedsionek nieba.
    Ania

    #34 Ania
  35. #33 Janusz
    O, to będę tu długo… 😉
    Jak Bóg zechce, porozmawiamy. Może więcej w liście napiszę.
    Dziękuję i pozdrawiam!
    Dobrze, że dla Chrystusa nigdy anonimowi nie będziemy. On zna nas lepiej, niż my samych siebie 🙂

    #35 Miriam
  36. #34
    Aniu, a co powiesz, gdy usłyszysz taką melodię/słowo/.
    Przez Kościół, z Kościołem i w Kościele świętym.
    Dla mnie to żywe doświadczenie zmartwychwstałego Pana/Jezus Chrystus/.
    Pozdrawiam serdecznie
    janusz

    #36 baran katolicki
  37. …”Tam też – wskutek działania kusiciela – wysunęła się na pierwszy plan idea niezależności od Boga i równości z Nim w poznaniu dobra i zła. Propozycja otwartych oczu niezależnie od Boga. Można powiedzieć: odwrócenia swych oczu od Boga i spojrzenia na siebie w sposób niezależny od Boga.”..
    cyt.ks. Bpa
    Jak bardzo błądzi człowiek niewierzący w Boga Ojca,Syna i Ducha Świętego.Znane są poczynania Palikota i jemu podobnych. Jak ważne jest rozpoznawanie duchów by nie dać się zwodzić złu… Często wilki chowają się w owczej skórze.
    Zachowaj Panie Boże we mnie serce czyste i jasne spojrzenie skierowane ku Bogu i przez Jego pryzmat niech moje oczy widzą drugiego człowieka i cały świat.Zachowaj mnie Panie od wszelkiego mroku i broń swoich ludzi- aniołów przed złem. Miej Panie w opiece naszą Ojczyznę i całą Ziemię…

    #37 niezapominajka

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php