W czwartą Niedzielę Wielkanocną śpiewamy jako responsorium po pierwszym czytaniu fragmenty Psalmu 118. W okresie wielkanocnym często są używane różne fragmenty tego Psalmu (fragment był np. w 2 Niedzielę Wielkanocną).

Pierwsza część tego Psalmu z dzisiejszej liturgii obwieszcza dobroć Pana Boga i wzywa wspólnotę wierzących do dziękczynienia.

 

Dziękujcie Panu, bo jest dobry,
bo Jego łaska trwa na wieki.
Lepiej się uciekać do Pana,
niż pokładać ufność w człowieku.

Lepiej się uciekać do Pana,
niż pokładać ufność w książętach.
Dziękuję Tobie, żeś mnie wysłuchał
i stałeś się moim Zbawcą (Ps 118,1.8-9.21).

 

Dobroć Pana Boga trwa na wieki. Oznacza to nie tylko trwanie w czasie, ale także fakt (taki aspekt), że ta dobroć jest zawsze aktualna i zawsze dla nas dobra. Nie zawsze jest ona jednak zgodna z naszymi oczekiwaniami, jakie nosimy w sobie, jako ludzie zwiedzeni prze grzech i „znający po swojemu” dobro i zło.

 

1. Stało się i Bóg widział, że było dobre

 

Powyższe słowa są jakby refrenem podczas stwarzania przez Boga wszechświata. Wszystko, co Bóg uczynił widział i potwierdzał jako dobre. Wszystko było bowiem wynikiem działania Jego dobroci. Nie uczynił niczego, co byłoby złe i co byłoby stworzone a nie miałoby mieć życia w sobie, a więc tego, co jest przejawem dobra (por. Mdr 1,13). Śmierć natomiast  i wszelkie zło dotykające człowieka weszły przez zawiść diabła (Mdr 2,24).

Poznawanie i rozróżnianie dobra i zła Bóg zastrzegł sobie. On bowiem jest jedynym, który wie (zna), co jest dobre dla stworzenia, które uczynił. Wszystko żyje według wpisanego w naturę stworzeń prawa. Człowiekowi – jako wyjątkowemu stworzeniu (obrazowi i podobieństwu Boga) – Bóg dał wolność z tym jednym zaznaczeniem, że do niego (nie do człowieka) należy sięganie po poznawanie (określanie, stanowienie) dobra i zła.

Możemy powiedzieć: Bóg dał człowiekowi nie tylko wewnętrzne prawo naturalne, by ono w nim stawało się jakby automatycznie; jakby to było konsekwencją procesu, nad którym człowiek nie ma władzy. Wolność, jaką Bóg dał człowiekowi, oznaczała także prawdę, że człowiek mógł inaczej uczynić, niż to było mu dane ze strony Boga. Mógł sam szukać „swojego dobra” czy „po swojemu chronić się przed tym, co uważał za złe dla siebie”. Tak się stało za namową diabła. Tak weszły w życie człowieka śmierć i tak weszło zamieszanie (zamęt), które jest powodem wszelkiego zła w życiu człowieka.

Fakt odejścia przez człowieka od Bożego zamysłu i wejścia na „własną” drogę poznawania dobra i zła nie przekreśliły jednak dobroci Boga. Bóg w swojej dobroci podjął nowe działanie, by nieść pomoc temu człowiekowi, który „poznawszy po swojemu dobro i zło” zobaczył, że nie jest w stanie być tym, który potrafi realizować prawdziwe dobro, które służy jemu i buduje prawdziwe relacje z bliźnimi. Stał się tym, kto suka swego dobra bardzo często kosztem zabierania go drugiemu, a więc przez „tworzenie” zła, które dotyka drugiego, innego, odmiennego i najczęściej słabszego. Bóg, w swojej dobroci podjął (wziął na siebie) także tę „absurdalną” sytuacją człowieka (zob. Rz 7).

 

2. Uciekać się do Pana

 

Śpiewamy w Psalmie: „Lepiej się uciekać do Pana, niż pokładać ufność w człowieku. Lepiej się uciekać do Pana, niż pokładać ufność w książętach”. Jest to nowe rozeznanie (objawienie), które przeciwstawia się temu czysto ludzkiemu (pochodzącemu z grzechu) rozeznaniu „dobra i zła”. Spróbuję przybliżyć i wyjaśnić tę przemianę, a właściwie jest to swoisty „przewrót kopernikański” w całej koncepcji życia człowieka. Uczynię to odwołując się do popularnego powiedzenia.

Niejednokrotnie wypowiadamy taką oto sentencję, która bywa uważana za uznaną „mądrość życiową”. Mówimy: „Lepszy wróbel w garści, niż gołąb na dachu”. Jest oczywiste, co (jakie przekonanie i doświadczenie) stoi za tym powiedzeniem. Wiem, co mam, co jest moje, co jest w mojej dyspozycji. Nie chcę być zależny od obiecanek, które nie są w zasięgu mojej ręki. Tego przysłowiowego „wróbla” mam w garści i mogę z nim zrobić, co chcę. Mam nad nim władzę. Ja jestem jego panem, mogę się nim posługiwać itp.

Inaczej wygląda sprawa z gołębiem na dachu. On nie jest w mojej władzy. To prawda, że (zwyczajowo) przedstawia większe dobro, ale ono nie jest w mojej władzy. Ja nim nie dysponuję. Nie zawsze mnie zadowoli nawet to, że on będzie mnie zapewniał, że jest mój, że jest dla mnie. Odbieram to wszystko jednak jako niewystarczające. Widzę, że w tym wszystkim to nie ja decyduję o tym, by on do mnie przyleciał i był dla mnie, lecz on (oczywiście mogę go na różne sposoby wabić i przywoływać). Jednak on nie jest w mojej garści i nie mogę nim dysponować według własnej woli.

W Psalmie jest obwieszczona inna, odmienna, wprost przecina prawda w stosunku do tej, jaka kojarzy nam sią z wyżej przytoczonym powiedzeniem. Przekładając słowa Psalmisty przez odwołanie się do przytoczonego powiedzenia, trzeba by powiedzieć: Lepszy gołąb na dachu, niż wróbel w garści. Słowa Psalmu „uciekać się do Pana” oznaczają całkowite ukierunkowanie się ku Niemu z gotowości opuszczenia czy utracenia pewności, jaką daje człowiek i jaką dają książęta (hebrajskie słowo nedibim oznacza tych, którzy aktualnie mają władzę, od których zależę, którzy w jakiś sposób gwarantują mi mój byt i moją egzystencję; są wyżej ode mnie w hierarchii społecznej i ja od nich zależę, są swoistymi gwarantami mego życia).

Jeszcze trzeba zwrócić uwagę na to, że czasownik odnoszący się pierwszy sformułowania (uciekać się do Pana – hasah) nie oznacza sam w sobie pewności, lecz jest właśnie odrywaniem się od czego, by znaleźć oparcie i pewność w kimś innym. Natomiast czasownik użyty w drugim sformułowaniu (pokładać ufność – batah) wyraża pewność, oparcie, stabilność.

Wymowa więc tego fragmentu psalmu jest taka: lepiej mieć odniesienie do Pana (kierować się ku Niemu), który ode mnie nie zależy, a któremu ja całkowicie się poddaję nie mając żadnej mojej pewności. To jest lepsze (a właściwie to jest jedyne dobro), niż mieć pewność (zagwarantowanie) w kimkolwiek z ludzi a w szczególności w tych, od których zależę społecznie, ekonomicznie, psychicznie itp. Ci, którzy mi gwarantują życie (dobro, szczęście) przez umowy, zobowiązania, przyjaźnie, zapewnienia miłosne itp..

 

3. Dziękuję Ci, Panie

 

Kiedy we mnie staje się coś z tego „doświadczenia” i ja to uznaję jako prawdę w moim życiu – co więcej – traktuję to jako podstawę całego mojego życia, wówczas w każdych okolicznościach dziękuję Panu, że mi to objawił, że mnie doprowadził do tego, by to stało się prawdą w moim życiu i było podstawą mego życia.

„Dziękuję Tobie, żeś mnie wysłuchał i stałeś się moim Zbawcą”. Jest to nowa koncepcja życia, która otwiera niezamykającą się nigdy bramę łaski i daje dostęp do niewyczerpującego się nigdy źródła życia. Tak dobry jest Pan. Uczynił to w Jezusie Chrystusie. To On pierwszy nie trzymał żadnego przysłowiowego „wróbla” w swej garści (nie miał żadnego własnego – dla siebie – interesu). Całkowicie oddany Ojcu aż do tej wielkiej „straty” w oczach ludzkich, jakim był (i jest) krzyż, przybliżył nam i  uczynił dostępną dla nas moc Ducha Świętego.

W tym wydarzeniu Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego objawia się nowe stworzenie. W tym objawia się dobroć Boga wobec zagubionego człowieka, który tak bardzo chce trzymać w swej garści różne „wróble”. Dzięki dobroci Pana możemy coraz bardziej otwierać nasze – często tak bardzo „zaciśnięte  – garści i wypuszczać te przysłowiowe „wróble”, by doświadczać daru życia i tego, że dobry jest Pan.

 

ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

40 komentarzy

  1. „Dziękuję Tobie, żeś mnie wysłuchał i stałeś się moim Zbawcą”.
    Tak sobie często w tym tygodniu powtarzałam. Nie poznałam w pełni znaczenia tych słów, ale mnie one urzekły.
    Pan Bóg jeszcze mnie nie wysłuchał w tym, co dla mnie ważne (po mojemu, według mojego planu).
    Są one dla mnie na razie czystym aktem wiary, że Pan Bóg wysłucha mnie według swej dobroci. Chcę już Mu za to dziękować, choć po ludzku doświadczam bolesnych strat, ucieczki moich „dobrych, pewnych-namacalnych, nie duchowych wróbli”.
    Lepiej mi czekać więc na „gołębia”, choć to trudniejsze, chcę jednak doświadczyć daru życia i tego, że dobry jest Pan.

    #1 Miriam
  2. Amen.

    #2 mały
  3. Pan psalmisty nie podobny był do Jezusa Chrystusa.
    My mamy Kościół Święty to znaczy zmartwychwstałego Pana.
    Czy widzicie to co ja dostrzegam na horyzoncie samego siebie? Czy zdajecie sobie sprawę kto jest naszym Panem w realu dzisiaj?
    Doświadczam na co dzień jak cudowny jest „mój” Pan/Kościół/. Warto Mu zaufać i być wróblem w Jego „garści”.
    No właśnie jak to jest być w garści Kościoła? Czy macie jakieś doświadczenia w tym względzie? A może warto być wróblem w Kościele Świętym?
    Pozdrawiam
    janusz

    #3 baran katolicki
  4. #3 – Janusz – mój podpis dla Ciebie zmieniłam – 🙂

    # Księże Biskupie – odwiedzę Legnicę – nie wiem kiedy, ale bardzo mi na tym zależy.

    # Pozostali 🙂
    „Lepiej się uciekać do Pana, niż pokładać ufność w człowieku.” A mi się wydaje dziś, że zmuszona jestem zaufać ludziom. Lekarzom. Pielęgniarkom. … i w ogóle Medycynie. Modlę się, żeby ich działaniami, ich rękoma Bóg kierował. I Was proszę o modlitwę. Niby prosty zabieg, ale… boję się. Chcę być wróblem, ale jak złapiesz wróbla w garść, to poczujesz jak mu serce łomotać będzie. Ze strachu. Niestety. A może w Bożej Garści jest inaczej?

    #4 Aneta - Baba ze Wsi
  5. „Lepiej się uciekać do Pana, niż pokładać ufność w człowieku. Lepiej się uciekać do Pana, niż pokładać ufność w książętach”.
    To jest skierowane do mnie, do każdego wierzącego. A jaki mam przykład z góry? Prezydent Komorowski zapowiedział podpisanie ustawy in vitro (będą ginęły dzieci) i aprobuje dyrektywę o niby „przemocy” a w rzeczywistości wprowadzającą gender. I co? I nic. Ojcowie przyjmują go z honorami na Jasnej Górze. Biskup Nycz na zawołanie odprawi mszę lub „pochlapie” wodą święconą.
    Błogosławiony Prymasie Stefanie Wyszyński jak brakuje Ciebie w Kościele Polskim. Proszę i błagam, wstaw się za Kapłanów Kościoła Polskiego by byli przykładem dla mnie i innych wierzących.

    #5 lemi58
  6. Mój proboszcz lubi powtarzać, że „dzień, w którym nie dziękowałeś, jest dniem straconym.” Jakkolwiek słowa te odnosi często do relacji z drugim człowiekiem, to źródło tych słów tkwi w dziękczynieniu Panu za wszelkie dobra, które z Jego hojności otrzymujemy. Czy dostrzegam dobroć Boga? Czy dziękuję Mu każdego dnia za Jego dary, wysłuchane modlitwy?
    „Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu”. (Łk 17,15-16) A gdzie jest dziewięciu? Czy jestem tym jednym, który wrócił, by podziękować, czy którymś z dziewięciu? Dziękujemy, gdy odczuwamy wdzięczność, inaczej dziękczynienie staje się fałszywe, wymuszone, bądź może być objawem manipulacji. Skoro tak mało dziękuję, to dlaczego nie ma we mnie wdzięczności? Wdzięczność pojawia się, gdy dostrzegam i przyjmuję jakieś dobro, którego potrzebowałam, ale nie liczyłam, że znajdzie się ktoś, kto mi to podaruje, bądź wtedy, gdy wiem, że nie zasłużyłam sobie na nie, a i tak ktoś mi to dał, albo gdy otrzymałam znacznie więcej niż się spodziewałam. Jak to się ma do Pana Boga? W każdym takim doświadczeniu dobra jest obecny Bóg. To On jest Dawcą, to On posyła „ludzkich aniołów”, by pełnili dobre uczynki bezinteresownie, On wskazuje jaka i komu potrzebna jest pomoc. To On także wysłuchuje naszych modlitw i błagań, chociaż nie zawsze w taki sposób, jakbyśmy pragnęli, a z pewnością o wiele lepszy i korzystniejszy dla nas. On jest naszym Ojcem, a prawdziwy ojciec pragnie dla swojego dziecka dobra i to dobro daje. Brak wdzięczności Bogu jest jakąś ułomnością natury ludzkiej, trzeba nam się w tym dziękczynieniu nieustannie ćwiczyć, bo gdy dziękuję Bogu, moje serce otwiera się na Niego, a On- dobry Ojciec, wlewa swoją przemieniającą mnie miłość.

    #6 Ania
  7. „Ja nie umieram,
    ja tylko zasypiam”
    Odszedł ks. Ryszard pochodzący z Leśnej- proboszcz z Kamiennej Góry…
    po ludzku – szkoda, miał plany, pomysły
    po Bożemu – On już „Gołąb” nie wróbel

    #7 Aneta - Baba ze Wsi
  8. Całkowite ukierunkowanie się ku Niemu z gotowością opuszczenia czy utracenia pewności, jaką daje człowiek i jaką dają książęta”.
    To chyba trzeba mieć do Boga mega zaufanie. Co nie jest łatwe. Nawet, jak się odmawia Ojcze Nasz. No mówi się „Bądź wola twoja”. Jednak rób po mojemu, a nie po swojemu.
    Ludzie się boją ryzykować.
    W prostych sprawach błahych nie chcą. A co dopiero zmienić całe swoje życie.
    Ten, kto nie ma nic do stracenia nie boi się ryzyka. A ci, co uciekają do Pana, tak właśnie mają. Nie mają się czego lękać.
    Pozdrawiam

    #8 DorotaWt
  9. #5 – Lemi
    Prezydent … no cóż – niedługo wybory – wybierz Dobro. I ja wybiorę Dobro. I znajomych zachęcę do Dobrego.
    Biskup Nycz – Jego sumienie, kogo pochlapie, i Jego mądrość i rozeznanie…
    „A jaki mam przykład z góry?” – doskonały. Mój „przykład z góry” to Jezus i Maryja – i jeszcze paru świętych.
    #6 Ania
    Bogu dziękuję za wszystko co mam i za to czego mi oszczędził. Za Rodzinę, pracę, zdrowie, … „litania” długaśna. Jestem „dzieckiem szczęścia”. NIE! – Jestem Dzieckiem Bożym.
    Pozdrawiam.

    #9 Aneta - Baba ze Wsi
  10. Wczoraj oglądałem ciekawy film mówiący o czasach ostatecznych pt: „Czasy ostateczne: Pozostawieni”, mówiący o tym jak miliardy ludzi nagle zginęło. Nie wiem ile w tym prawdy, a może to tylko fikcja?
    ————————
    P.S.: I nie wiem już na ile Bóg mnie pasie, a na ile ja sam.
    Nawet Kościół każe mi się spowiadać przynajmniej raz w roku, a ja próbuje się usprawiedliwiać, że to może Kościół źle tłumaczy sens słów Jezusa dot. odpuszczania grzechów.
    Tłumacze sobie, że to co Jezus powiedział do Apostołów, to powiedział z myślą o tych, którzy jeszcze w Nim nie są.
    Ja na prawdę chyba siebie usprawiedliwiam, bo przecież jestem w ciele i grzeszę. Nawet na maila dostałem zdanie z Listu do Koryntian: „Tak więc, mając tę ufność, wiemy, że jak długo pozostajemy w ciele, jesteśmy pielgrzymami, z daleka od Pana. 7 Albowiem według wiary, a nie dzięki widzeniu postępujemy”.
    P.S.: Ale i tak jakoś nie lubię się spowiadać.
    Nie wiem, co ze mną się dzieje (może mnie szatan opętał), ale nie lubię tego robić.
    W dzieciństwie częściej się spowiadałem, ale teraz….
    I czy Bóg na prawdę „działa” tylko przez Sakramenty i kapłanów?
    Jakoś przykład Szawła/Pawła mówi mi co innego.
    Ale pewnie się mylę.
    To tyle na razie 🙂

    #10 chani
  11. 1. … na Kalwarii, nie poniosl smierc, ale oddal zycie za brata… CZYMZE SIE BOGU ODPLACE? Podniose Kielich Zbawienia i wypil ten Kielich do dna, by pokazac, ze milosc jest silniejsza niz smierc… Podobnie Sw Maksymian Kolbe w Oswiecimu, szafarz wlasnej smierci, a Bog odpowiada slowami ksiegi Madrosci, dusze sprawiediwych sa w Reku Boga i nie dosiegnie ich meka., slysze sw. JPII (29/04/2015 4:45 PM)
    2. CZYMZE SIE BOGU ODPLACE?tak mowilem sobie w poniedzialek wracajac od Kasi, ktorej druga coreczka dzis ma miesiac.
    3. Czytam:
    ‘… Śpiewamy w Psalmie: „LEPIEJ SIĘ UCIEKAĆ DO PANA, NIŻ POKŁADAĆ UFNOŚĆ W CZŁOWIEKU. LEPIEJ SIĘ UCIEKAĆ DO PANA, NIŻ POKŁADAĆ UFNOŚĆ W KSIĄŻĘTACH”.
    3. DZIĘKUJĘ CI, PANIE…”
    Kiedy we mnie staje się coś z tego „doświadczenia” i ja to uznaję jako prawdę w moim życiu – co więcej – traktuję to jako podstawę całego mojego życia, wówczas w każdych okolicznościach dziękuję Panu, że mi to objawił, że mnie doprowadził do tego, by to stało się prawdą w moim życiu i było podstawą mego życia.
    „Dziękuję Tobie, żeś mnie wysłuchał i stałeś się moim Zbawcą”. Jest to nowa koncepcja życia, która otwiera niezamykającą się nigdy bramę łaski i daje dostęp do niewyczerpującego się nigdy źródła życia. Tak dobry jest Pan. Uczynił to w Jezusie Chrystusie. To On pierwszy nie trzymał żadnego przysłowiowego „wróbla” w swej garści (nie miał żadnego własnego – dla siebie – interesu). Całkowicie oddany Ojcu aż do tej wielkiej „straty” w oczach ludzkich, jakim był (i jest) krzyż, przybliżył nam i uczynił dostępną dla nas moc Ducha Świętego.
    W tym wydarzeniu Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego objawia się nowe stworzenie. W tym objawia się dobroć Boga wobec zagubionego człowieka, który tak bardzo chce trzymać w swej garści różne „wróble”. Dzięki dobroci Pana możemy coraz bardziej otwierać nasze – często tak bardzo „zaciśnięte – garści i wypuszczać te przysłowiowe „wróble”, by doświadczać daru życia i tego, że dobry jest Pan.’ (Bp)

    #11 Jurek
  12. #Lemi58
    Prezydent jest za życiem, więc jest za in vitro.
    Zresztą spotkałam się z opiniami, ze Maryja rzekomo poczęła Jezusa metodą in vitro. Bez udziału mężczyzny, lecz za pomocą Ducha Św.
    Tak więc ci ludzie tak argumentują swoje za in vitro.
    W opini publicznej się nie mówi, ile dzieci ginie w czasie tego procesu, żeby jedno dziecko się urodziło.
    Zastanawiam się, kto jest matką takiego dziecka. Czy to co urodziła, czy ta co przekazała geny. A może ta która wychowała.
    By się przydało, żeby niektórzy kapłani brali wzór z innych kapłanów, którym zależy na wiernych. A nie pouczają, że nie mamy się cieszyć.
    Niektórzy się nie gorszą się grzechami kapłanów.
    Tylko tym: Po co mnie pouczasz, jak sam robisz to samo i nawet nie chcesz z tym walczyć, tylko tym się chełpisz?
    Pozdrawiam

    #12 DorotaWt
  13. #10,Chani
    Nie przejmuj się.
    Kto lubi się spowiadać?. Ja nie lubię od dziecka.
    Jednak z Bogiem trzeba współpracować. Podejście do spowiedzi zależy z jakim kapłanem ma się do czynienia. Jak jest dobry i miłosierny, to ludziom łatwiej się chodzi.
    Jeżeli trafi się na furiata, który się drze. To normalnie lepiej powiedzieć do widzenia i nie chodzić. Po co iść, jeśli kapłan się drze. Czy to coś złego, że człowiek chce się nawracać. Normalnie czas tortur.
    Oczywiście nie róbmy ogółu. Ale nie udawajmy, że sakrament spowiedzi to sakrament miłosierdzia, przy takim podejściu kapłana do wiernego.
    Zresztą, skąd mogę wiedzieć,czy mi kapłan nie odmówi. Spowiedź też stresuje. Musi być zaufanie do kapłana. Nie twierdzę, że kapłan ma pobłażać. Ma nazywać rzeczy po imieniu. Nie pozwalać na byle jakie podejście do sakramentu. Jednak powinien być wyrozumiały, a nie drzeć się na cały konfesjonał.
    Normalnie, jak sobie wyobrażę, że w tym czasie spowiadam się przed Jezusem, to masakra. Jezus jako surowy sędzia. Normalnie strach pada na człowieka.
    Pozdrawiam

    #13 DorotaWt
  14. Wydaje mi się czy tak myślę, że nie można rezygnować z przyjaźni, jeśli taką spotkamy czy z uniesienia miłosnego jeśli taką miłością darzymy narzeczonego czy męża. Jednocześnie doświadczałam tego, kiedy byłam rozgoryczona czy rozczarowana w przyjażni czy małżeństwie, uciekałam w modlitwę i częstsze uczestnictwo we Mszy Św., kiedy to doznawałam ukojenia i odzyskiwałam chęć do życia.
    Było też tak, że jak sztubak byłam zakochana w mężu, co trwa po dzień dzisiejszy, kiedy to łatwiej mi wybaczać jego słabości czy pojednywać się po nieporozumieniach między nami…
    Niepowodzenia w pracy „regulowałam” modlitwą i wybaczaniem koleżankom grubych nietaktów i wręcz mobingu ze strony dyrekcji…
    Zaprawdę powiadam wam, że możliwe jest zakochanie w samym Panu Bogu, wtedy serce bije mocniej i kocha się życie, świat stworzony przez Boga Ojca i wszystkich ludzi i … tęskni się za Niebem
    „Lepiej się uciekać do Pana, niż pokładać ufność w człowieku. Lepiej się uciekać do Pana, niż pokładać ufność w książętach”.

    #14 siostra z DN
  15. Księże Biskupie!
    Czy człowiek grzeszący, kiedy wyzna swe grzechy i do nich nie powraca, znajduje się w Łasce Uświęcającej?
    Jakie warunki trzeba spełnić, by w takiej łasce być, trwać?
    Czy osoby będące w takiej Łasce mają w chwili odejścia z tego świata, wstęp do Nieba, czy muszą przebywać jeszcze w Czyśćcu za dawne grzechy?
    Będę wdzięczna sercem za odpowiedż…
    pozdrawiam

    #15 niezapominajka
  16. # Aneta.
    Serdeczne dzięki za prawie „brudzia”.
    Być może kiedyś wypijemy go razem.
    Pozdrawiam
    janusz

    #16 baran katolicki
  17. #10 chani.
    Krzysztofie, Kościół to zmartwychwstały Chrystus. Powiadasz, że On Ci każe się spowiadać przynajmniej raz w roku. On prosi, On żebrze, byś Mu uwierzył.
    W Kościele Świętym jest źródło Twojej wiary i tylko tam napoić się zdołasz do sytości.
    Nie ma poza Kościołem Świętym wody życia wiecznego.
    Proszę nie usprawiedliwiać się swoim grzechem, lecz poczuć jego smród. Grzesznik śmierdzi.
    Wiedzą o tym wszyscy święci.
    Pozdrawiam i zapraszam do codziennej toalety w sakramencie pokuty.
    janusz

    #17 baran katolicki
  18. Witam Księdza …

    #18 Juliusz
  19. Ad #18 Juliusz
    Bardzo proszę przyjechać.
    Jest to możliwe dopiero po 10 maja. Proszę uzgodnić konkretny termin.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #19 bp Zbigniew Kiernikowski
  20. #3 Janusz
    Chcesz być wróbelkiem w garści Pana Boga?
    Nie martw się, jak Ci nie wyrosną skrzydła, rogatych baranków także nikt nie wyrwie z ręki Dobrego Pasterza 🙂

    #20 Miriam
  21. #17 baran katolicki
    Ale czy na prawdę muszę się spowiadać przed kapłanem?
    Przecież w świetle Słowa Bożego jak Je czytam, to widzę swoje grzechy. Niektóre fragmenty są aż takie mocne, że sam się zastanawiam czy ja z tym swoim grzechem wejdę do nieba.
    I czy na prawdę trzeba wierzyć we wszystko to, co Kościół objawił, np: świętych i modlić się do nich?
    Czy na prawdę jeśli wierzę w Boga i ufam Mu z całego serca, a nie wierzę we wszystko co Kościół, to zostanę przez Boga odrzucony?
    Czy sama Prawda Ewangeliczna nie wystarczy do zbawienia?
    I czy mając łaskę Boga nie jesteśmy już zbawieni za życia?

    #21 chani
  22. Dopowiedzenie do #20:
    I jeszcze kiedyś się pytałem: Co to znaczy co Jezus powiedział „Bogami jesteście”?

    #22 chani
  23. #15 niezapominajka
    Na YouTube dostępne są – „Rekolekcje 2014 – cz.IV Tv KUL”.
    Ks. Nikos Skuras mówi tu jak będzie wyglądać nasz sąd po śmierci.
    Do mnie przemawia też z mocą głoszony przez niego kerygmat.
    Np.w – „x Nikos Skuras – homilia,Boże Ciało cz.2″.
    Nie skupiam się na tym co będzie później,tylko staram się wykorzystać dobrze czas dany przez Boga dla mnie „dziś”.
    Uwolnienie „od czegoś”(grzechu) jest uwolnieniem „do czegoś”.Nie jest to dane dla mnie dla mojego dobrego samopoczucia,tylko do służby bliźnim.

    Papież Benedykt XVI w homilii z 1 kwietnia 2010 wyjaśnia z Ew.J.17,3 co znaczy – „A to jest życie wieczne:aby znali Ciebie jednego,prawdziwego Boga,oraz Tego,którego posłałeś,Jezusa Chrystusa”.
    „Poprzez „poznanie” rozumie się tu coś więcej niż zewnętrzne zapoznanie się z czymś.
    Poznać w sensie biblijnym oznacza stać się wewnętrznie jedno z drugą osobą.Poznać Boga,znać Chrystusa oznacza zawsze także miłować Go,stawać się z Nim w jakiś sposób jedno na mocy poznania i miłowania.Nasze życie jest zatem życiem autentycznym,prawdziwym i w ten sposób wiecznym,jeśli znamy tego,który jest źródłem każdego bytu.W ten sposób słowo Jezusa staje się dla nas zaproszeniem:stańmy się przyjaciółmi Jezusa,starajmy się Go coraz bardziej poznawać!Żyjmy w dialogu z Nim.Uczmy się od Niego poprawnego życia,stańmy się Jego świadkami!Bądźmy zatem osobami,które miłują.W ten sposób będziemy postępować w sposób właściwy.Wtedy będziemy żyć prawdziwie”.
    Pozdrawiam.

    #23 Mirosława
  24. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
    Księże Biskupie!
    Doczekałam się na Drodze wprowadzenia w modlitwę.
    Było to mi potrzebne aby dyscyplinować się do dłuższego trwania na modlitwie.
    U mnie z modlitwą to jest tak, że myślę o Bogu prawie przy każdej czynności…nawet razem gotujemy.
    Jest tak od dawna od kiedy zachorowałam – z czasem coraz częściej,- jest moim Gościem w sercu.

    #24 niezapominajka
  25. Mirosławo, dziękuję i jeszcze proszę o ten link 🙂
    pozdrawiam

    #25 niezapominajka
  26. #21 chani.
    Krzysiu, samo wyznanie grzechów to bardzo uboga część liturgii sakramentu pokuty.
    To co dzisiaj mamy w konfesjonale to resztówka skarbu miłosierdzia w sakramencie pokuty.
    Pisał o tym wiele razy „nasz” Biskup.
    Twój problem ze spowiadaniem się jest owocem okrojonej do minimum/ pozbawionej Słowa/ liturgii pokuty.
    Nie wiem, jak to naprawić, ale wiem, że warto zobaczyć w kapłanie siedzącym w konfesjonale przedstawiciela Kościoła Świętego, to znaczy zmartwychwstałego Pana Jezusa Chrystusa. Pokora i wiara daje taką moc każdemu normalnemu grzesznikowi. Tak, bo są i nienormalni grzesznicy – to ci z nas, którym grzech nie śmierdzi. Używają różnych perfum, by oszukać węch swojej duszy.
    Krzysztofie, każdy mój grzech rani Kościół Święty. Rani braci i siostry w Jezusie Chrystusie. Dlatego warto przeprosić/wyspowiadać się/ zmartwychwstałego Pana/Kościół Święty/.
    Jesteśmy bardzo podobni do siebie z tym, że ja mam trochę więcej lat i więcej za sobą.
    Proszę Cię nie bądź głupi i daj się porwać Kościołowi.
    Pozdrawiam
    janusz

    #26 baran katolicki
  27. #25 niezapominajka
    Niestety, jeszcze nie potrafię tego zrobić 🙂
    Dotychczas korzystałam z usług syna, ale teraz jest daleeeko.
    Wpisz w Google to co napisałam w cudzysłowie, później odpowiednio wybierz tytuł.

    #27 Mirosława
  28. #26 baran katolicki
    Ale jeśli ktoś tak jak święty Paweł, który żył w Chrystusie a On w Nim i został w Nim wszczepiony w korzeń, to czy nadał jest grzesznikiem?
    Przecież sam Paweł pisze, że jeśli korzeń jest święty, to i gałęzie; jeśli zaczyn – to i ciasto.
    Jeśli jedna gałąź mówi, że jest grzesznikiem, jest chora, to ją się odcina od korzenia, bo w ten sposób całe drzewo zarazi.
    Ale jeśli dana gałąź czerpie soki od korzenia, który jest zdrowy, to i sama jest święta.
    Ja mówię to może prowokacyjnie.
    Pismo też mówi, że chrzest to śmierć grzechowi. To może na próżno to mówi? To przecież tylko teoria.
    Jak ktoś kto umarł dla grzechu, może w nim nadal tkwić? Czy może Paweł nie znał życia?
    No tak pewnie nie znał, bo napisał piękny hymn o miłości, a według mnie taka miłość, o której on pisał zmazuje mnóstwo grzechów. Paweł chyba żył w Nibylandii 🙂
    Dla mnie całe Pismo jest teorią, a praktyka pokazuje co innego.

    #28 chani
  29. To prawda, że grzech śmierdzi, że kiedy grzeszymy, ranimy innych. Kościół to duchowa budowla złożona z wielu przeróżnych „cegiełek”, każda jest inna, każda potrzebna. Grzech osłabia tą budowlę, robi się wyłom i może to posklejać jedynie łaska płynąca z sakramentu pokuty. Ale by odnowić mury tej budowli nie wystarczy włożyć z powrotem wyłamaną cegłę. Najpierw trzeba zająć się samą cegłą. Cegła to ja i Ty. Po co i jak mnie „naprawić”? Grzech to „nie” powiedziane Panu Bogu. Skoro mi z tym źle, to muszę to odwołać – kapłan jest przedstawicielem Pana Boga, więc przez niego. Grzech ma wymiar społeczny- osłabia wspólnotę Kościoła, więc muszę się pojednać ze wspólnotą. Kapłan jest przedstawicielem wspólnoty Kościoła. Grzech – to wreszcie rana, jaką zadaję sobie samej. I tego nie mogę przegapić! Mój grzech niszczy przede wszystkim mnie samą, sprawia, że brakuje mi pokoju i radości serca. Każdy grzech to kolejna cuchnąca, ropiejąca rana. Jeśli jej nie leczę, to narażam się na gangrenę. Dlatego nie zastanawiam się, czy trzeba się spowiadać, czy już nadszedł czas, abym poszła, jaki jest ksiądz, który ma mnie spowiadać. Nie chcę gangreny i nie odwlekam spowiedzi. Mam stałego spowiednika i to wg mnie najlepsze wyjście. Zna mnie i nie „prześlizgnę” się mu. Grzech odbiera wolność, sprawia, że staję się marionetką w łapach złego, a ja przecież należę do Chrystusa. Dał mi lekarstwo na moje duchowe choroby i korzystam z niego regularnie, bo leki działają, jak przyjmuje się je właśnie regularnie. Przed spowiedzią zawsze modlę się za spowiednika. I wiem, że on tak jak i ja chodzi do spowiedzi, a że siedzi po drugiej stronie kratek konfesjonału to nie dlatego, że jest lepszy ode mnie,(ani gorszy), ale dlatego że tak spodobało się Panu Bogu wybrać go na swoje narzędzie.
    Pozdrawiam. Ania

    #29 Ania
  30. #27 chani.
    Krzysztofie, domyślam się, że tym „ktosiem” podobnym do świętego Pawła jesteś Ty sam.
    Z grzesznikiem jest podobnie jak z alkoholikiem. To jest bardzo podobny problem każdego z nas. Nie wiem czy byleś kiedyś uczestnikiem na takiej terapii. Podobnie jak alkoholik tak i grzesznik jeśli raz nim się stał, to pozostanie nim do końca życia/tu na ziemi/. Sam fakt zaprzestania picia na kilka miesięcy, a nawet na wiele lat, nie oznacza, że alkoholik będzie mógł pić „normalnie” lub towarzysko i już nie będzie alkoholikiem.
    Podobnie jest z grzesznikiem. Jeśli choć raz zgrzeszyłeś i ten grzech doprowadził cię na samo dno samego siebie, by doświadczyć tam Chrystusa, który swoją łaską/wiarą/ pozwala ci utrzymać się na powierzchni życia, dalsze twoje niegrzeszenie jest chodzenie po wodach własnej śmierci.
    Pierwszą warunkiem takiej wiary jest ciągła świadomość własnej grzeszności a drugim to, co nazywasz wszczepieniem się w Jezusa Chrystusa.
    Ksiądz Biskup nazywa to przylgnięciem do Jezusa Chrystusa.
    To, że dzisiaj nie grzeszysz nie znaczy, że nie jesteś grzesznikiem. To Łaska. Grzesznikiem pozostaniesz do końca swoich dni i jako grzesznik staniesz przed Chrystusem na drugim brzegu osobistej paschy.
    Krzysztofie, Apostoł Paweł wiedział doskonale, jak to działa w nim samym i dlatego pisał, że „zupełnie nie rozumiem siebie i tego, co czynię. Nie robię bowiem tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę! Jeśli robię więc coś, czego nie chcę, to przyznaję Prawu rację, bo to nie ja tak postępuję, ale mieszkający we mnie grzech” (Rz 615-17).
    Pozdrawiam Cię
    janusz/grzesznik/

    #30 baran katolicki
  31. Biblia to nie teoria, to doświadczenie człowieka, w którym uczestniczy Bóg. To historia grzesznego człowieka, umiłowanego przez Boga do tego stopnia, że Bóg postanowił na zawsze zamieszkać wśród grzesznych ludzi, aby ich swoją obecnością uświęcać. Stworzeni jako dobrzy, ukierunkowani na miłość, przeznaczeni do obcowania z Bogiem w wieczności, po grzechu pierworodnym mamy osłabioną naturę, skłonną do zła, podatną na działanie złego. Toczymy nieustanną walkę o naszą świętość. W tej walce czasem wygrywamy, czasem przegrywamy. Można dać dobry zaczyn i ciasto nie urośnie,korzeń może być zdrowy, a gałąź usycha. Chrzest czyni nas wolnymi od grzechu, ale nie czyni niewidocznymi dla złego. Po chrzcie, po spowiedzi rozpoczynamy nowe życie, jesteśmy czyści, święci, ale jak czyste ręce włożone do błota zabrudzą się, tak nasza oczyszczona dusza w każdej chwili może stracić swą świętość. Dlatego Pan Jezus pozostał po zmartwychwstaniu w Kościele w sakramentach, dlatego zesłał Ducha Świętego. Nie jesteśmy bezbronni, obleczeni „mocą z wysoka” mamy dość siły, by przeciwstawiać się złu. Niech Duch Święty nieustannie w nas działa i pomaga przezwyciężać nasze słabości!

    #31 Ania
  32. Dzisiaj święto Matki Bożej i jeśli Kościół mówi mi, że Maryja jest moją Matką, bo Jezus dał ją Janowi i zarazem i nam, to i według mnie Kościół Jezusa Chrystusa też jest zbudowany na mnie, bo w osobie Piotra też widzę siebie.
    Jezus na mnie zbudował swój Kościół i jestem Jego filarem, a Kamieniem węgielnym jest sam Jezus.
    I Maryja ciągle mi mówi żebym pełnił wolę Jej Syna.

    #32 chani
  33. I tak sobie myślę, że ta niewiasta z Apokalipsy to Izrael, a te 12 gwiazd to 12 pokoleń Izraela.
    Bóg ciągle porównuje Izraela do niewiasty, która jest niewierna.
    Maryja podchodziła z Izraela, ale według mnie ten symbol to właśnie ogólnie Izrael
    To Izrael rodzi Jezusa.
    A Jezus ciągle się utożsamiał ze swoim narodem. Nawet na krzyżu czuł się jak Naród Wybrany.

    #33 chani
  34. #23 Mirosława,
    piszesz:
    Uwolnienie „od czegoś” (grzechu) jest uwolnieniem „do czegoś”.
    Nie jest to dane dla mnie dla mojego dobrego samopoczucia, tylko do służby bliźnim.

    Myślę, że uwolnienie od grzechu jest RÓWNIEŻ DLA MOJEGO dobrego samopoczucia.
    Na podobieństwa Ducha, który objawia się „dla dobra”, nie (tylko) WSPÓLNEGO dobra (por. 1Kor 12,7).

    Pozdrawiam 🙂

    #34 julia
  35. #31 Ania
    “… po spowiedzi rozpoczynamy nowe życie, jesteśmy czyści, ŚWIĘCI, “ – Nie bylbym pewien. W tym stwierdzeniu ŚWIĘTA raczej moze byc tylko spowiedz i jesli taka jest dalej raczej nie kwalifikuje nas, że jesteśmy ŚWIĘCI.

    #35 Jurek
  36. #35 Jurek
    A może chodzi o taką świętość?
    „Ofiara Chrystusa uświęca wiernych w prawdzie przekazując im rzeczywistą świętość.
    Chrześcijanie przez wiarę i chrzest, dający im „namaszczenie pochodzące od Świętego” (1 Kor1,30; Eć 5,26; 1 J 2,20), mają bowiem rzeczywisty udział w życiu Chrystusa zmartwychwstałego.
    Tak więc są oni „świętymi w Chrystusie” dzięki Duchowi Świętemu, który mieszka w nich (1 Kor 3,16n; Et 2,22)
    /X. Leon-Dufour/

    #36 Miriam
  37. Szczęść Boże. Od pewnego czasu nurtuje mnie zwyczaj używania w liturgii ornatów koloru czarnego. Chciałbym wiedzieć dlaczego w wyniku reform posoborowych czerń została wypchnięta przez fiolet, oraz jak to właściwie było w pierwotnym Kościele. Jaki był kolor szat liturgicznych w przypadku pogrzebów? Niektórzy twierdzą, że obecne urzycie fioletu jest nawiązaniem do zwyczajów pierwotnego Kościoła. Inni wręcz przeciwnie wskazują, że to czerń obocz czerwieni, bieli, zieleni i fioletu jest tradycyjnym, urzywanym od starożytności kolorem liturgii pogrzebowej. Kto ma rację? Żywię nadzieję, że Ksiądz Biskup pomoże mi rozwiązać moje wątpliwości. Szczęść Boże

    #37 heli
  38. Inny wymiar świętości:
    „Wreszcie świętość chrześcijan, mająca za źródło wybranie Boże, domaga się od nich całkowitego zerwania z grzechem i z obyczajami pogańskimi: powinni postępować „według świętości, która z Boga jest, a nie wg mądrości ciała” (np.2 Kor 1,12)
    To domaganie się świętości życia stanowi podstawę całej chrześcijańskiej tradycji ascetycznej”, itd….
    Sakramenty więc kwalifikują nas do świętości, do udziału przez łaskę w świętości samego Boga.
    Pozdrawiam

    #38 Miriam
  39. #36 Miriam
    No i zobaczmy do kogo zawsze adresował Paweł Listy. Jak czytam, to do świętych, którzy są w Chrystusie.
    Pozdrawiam.
    I jeszcze jak jestem mieszkaniem Ducha Św.?

    #39 chani
  40. Dopowiedzenie do #37:
    O świętości uczniów Jezusa mówi też dzisiejsza Ewangelia.
    P.S.: Do głowy mi przyszło takie coś:
    Co to znaczy co Jezus powiedział, że Jego pokarmem jest pełnić wolę Ojca?

    #40 chani

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php