W drugą Niedzielę zwykłą roku B śpiewamy fragmenty Psalmu 40. Jest to Psalm wyrażający z jednej strony błogość Dawida z powodu tego, czego doświadcza w swoim życiu (wiersze 4-6). Z drugiej zaś strony są w nim momenty wołania z głębi doświadczenia przeciwności, nędzy i opuszczenia (ww. 13-18). Między tymi dwoma fragmentami przedstawiającymi dwa aspekty życia Dawida jest to wyznanie wyrażające sposób relacji Dawida (człowieka) do Boga i Boga do człowieka.

Takie oto słowa wypowiada Dawid:

 

Nie chciałeś ofiary krwawej ani z płodów ziemi,
ale otworzyłeś mi uszy.
Nie żądałeś całopalenia i ofiary za grzechy.
Wtedy powiedziałem: „Oto przychodzę”.

 

W zwoju księgi jest o mnie napisane:
Radością jest dla mnie pełnić Twoją wolę, mój Boże,
a Twoje prawo mieszka w moim sercu”.
Głosiłem Twą sprawiedliwość w wielkim zgromadzeniu
i nie powściągałem warg moich, o czym Ty wiesz, Panie
(Ps 40,7-10).

 

To wyznanie Dawida jest rewelacyjne. Niektórzy dopatrują się w tym jakby „zewnętrznego” przewrotu dotyczącego kultu ofiarniczego sprawowanego w świątyni jerozolimskiej. Jakoby miały ustać ofiary. Nie jest to jednak takie proste i nie w ustaniu ofiar (w czasie Starego Testamentu związanych ze świątynią, a w naszych czasach w ogóle ofiar) tkwi istota przesłania wynikającego z tego Psalmu.

 

1. Nie chciałeś ofiary krwawej . . .

 

Składanie materialnych ofiar, w szczególności  ze zwierząt i płodów ziemi, było zjawiskiem powszechnym w całej starożytności. Ta praktyka stała się też powszechna w Izraelu. Nabrało to szczególnego znaczenia po zbudowaniu świątyni. Jak to bywa, łatwo wkrada się w serce człowieka (ludzi służących w świątyni i składających ofiary) rutyna i zewnętrzny sposób pojmowania wszystkiego, co składa się na kult ofiarniczy.

Kiedy Psalmista mówi: „Nie chciałeś ofiary krwawej ani z płodów ziemi” nie chodzi o wykluczenie absolutne ofiar, lecz o nastawienie, z jakim ono są składane. Na to wskazuje wpisana między wyliczanie typów ofiar wzmianka o otworzeniu (przekłuciu) ucha. A więc trzeba to rozumieć: Nie chciałeś tylko samych ofiar jako takich. Wyrażam to często w lapidarnym powiedzeniu: Łatwiej chwycić barana za rogi i złożyć go w ofierze, niż pozwolić na to, aby Pan Bóg mnie chwycił za rogi i doprowadził do pełnienia Jego woli.

Nie zachodzi więc tutaj alternatywa: albo to albo to. Tym bardziej nie jest to przekreślenie samego faktu składania jakichkolwiek ofiar czy tego wszystkiego, co jest związane ze składaniem ofiar. Jest natomiast wyrażone w ten sposób pytanie o wnętrze człowieka. Jest to wskazanie odnoszące się do ukierunkowania (jakości wnętrza) tego, kto dokonuje ofiary. Jest to postawienie człowieka wobec sprawy gotowości akceptacji zmiany w nim, a nie tylko złożenie ofiary bez przyzwolenia na dotknięcie wnętrza samego składającego ofiarę. Otwarte (dosłownie: przekłute, przebite) ucho daje dostęp do wnętrza człowieka, do jego serca. Tak bowiem ważne jest słuchanie. Słuchaj Izraelu. Do słuchania jest też potrzebne właściwe przygotowanie, inicjacja.

 

2. Właściwa ofiara przy okazji składania ofiar

 

Każda ofiara ma sens, jeśli jej towarzyszy „przebijanie ucha”, czyli wprowadzanie innego typu słuchania (słuchanie czegoś innego), niż to jest zazwyczaj czy według norm i upodobań człowieka projektowanych też czasem i z łatwością na Pana Boga. Skoro mnie się coś podoba i ja uważam to za dobre i tego pragnę ta tak też to powinno być u Pana Boga. Tymczasem nie tak musi być i często tak nie jest (zob. Iz 55,8n)

Składając różne ofiary wreszcie doszedłem do tego, by móc powiedzieć z czystym (gotowym na ofiarowanie) sercem: Oto jestem, by się spełniło we mnie to, co jest o mnie napisane w zwoju księgi: Chcę, by tak się działo, abym czynił Twoją wolę. W pełni akceptuję to, aby Twoje Prawo (Tora) były w moim wnętrzu. To znaczy wypełniły całe moje wnętrze tak, aby w nim nie było już więcej miejsca na cokolwiek innego. To jest „moja ofiara”, jak staje się we mnie i ze mnie. Ja całkowicie i bezwarunkowo zostawiam na boku wszystkie moje pragnienia, upodobania, prawa, mój sposób patrzenia na bieg wydarzeń i na relacje międzyludzkie.

Jedynym „kompasem” mego życia jest Twoje, Panie, Prawo, Twoje Słowo (Tora). To jest moją stale i w każdej okoliczności składaną ofiarą. Zewnętrzne ofiary mogą mi w tym pomóc, jeśli tak myślę. Mogą mnie natomiast odwodzić od takiego bycia przed Bogiem i przed drugim człowiekiem, jeśli zacznę oceniać, wartościować i doceniać moje ofiary. A co gorsza, porównywać je z ofiarami innych.

 

3. Ogłaszanie w zgromadzeniu

 

Kto przy składaniu różnego rodzaju ofiar doświadczył tego, że nie chodzi o ofiary (chociaż one stale mają swoje znaczenie i swoją rolę), lecz o przemianę jego serca, ten odkrywa w sobie obecność (doświadczenie) sprawiedliwości Bożej. To Bóg jest tym, który obdarza człowieka nowym i prawdziwym życiem, kiedy człowiek mu składa to co ma, to co jest rezultatem i owocem jego zmagania się: jego wzlotów i upadków. Kiedy człowiek podporządkowuje te swoje osiągnięcia (materialne, doczesne) składając też konkretne materialne ofiary przed Bogiem i w społeczności ludzkiej (w zgromadzeniu), wtedy następuje obwieszczanie nowiny o sprawiedliwości Boga.

Nie chodzi w tym o proste „rachunkowe” doświadczenie wymiany. Złożyłem coś Panu Bogu w ofierze (dałem na ofiarę w Kościele) i okazało się, że otrzymałem podwójnie czy potrójnie czy może jeszcze więcej. Tak może też owszem być. Ale nie to jest tym zasadniczym doświadczeniem sprawiedliwości Boga.

Potrzebujemy (każdy z nas) osobistej przemiany przy składaniu wszelkiego rodzaju ofiar (poświęcania się), byśmy dostrzegli, że to Pan Bóg prowadzi nas do poznania swojej sprawiedliwości – innej od naszej.

Akceptowanie tej Bożej sprawiedliwości, która czasem (i to nie rzadko jest inna od naszej) jest właściwą ofiarą. Wtedy zaczyna się ta ofiara, która polega na pełnieniu Woli i upodobania Boga, w którym i przez które inni poznają dobroć Boga (zob. Mt 5,44nn). Dlatego: Będę głosił Twą sprawiedliwość w wielkim zgromadzeniu i nie powściągałem warg moich, o czym Ty wiesz, Panie. To jest sensem i radością mojego serca, całego mojego życia.

 

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

66 komentarzy

  1. Wewnętrzna radość jest najwyższym darem /i nagrodą?/ Boga w stosunku do człowieka.
    Jest mocą, którą Dawid przyjął, pojął i doskonale zrozumiał.

    #1 Ka
  2. W dzisiejszym pierwszym czytaniu jest zdanie:
    „Nie pozwolił upaść żadnemu jego słowu na ziemię”,
    czy ja wypowiadam tylko dobre słowa, które nie spadają na ziemię?
    Raczej nie, bo mimo, że mało mówię, to czasami się denerwuje i nie wiadomo po co i na co.
    Czy ja wychwalam Boga w swoim ciele ja mówi Paweł?
    Czasami tak, ale często ulegam namiętnościom.
    Często patrze na swoje ciało i mi się tak ono podoba, że nic bym w nim nie zmienił.
    Czy jednak moje ciało jest przybytkiem Ducha Świętego? Czy podoba się Jemu jak mi?
    Czy Bóg może mnie powołać na swego Proroka, który na każdym kroku będzie strzegł Jego słów?
    Czy potrafię obronić Słowa Boga mimo, że czasami inni będą mnie krytykować, nawet najbliżsi?

    #2 chani
  3. Pierwsze co spojrzałam na tytuł wpisu przyszła mi do głowy piosenka, którą często ze znajomymi śpiewaliśmy: „Nie moja wola, lecz twoja niech się stanie”. Człowiekowi potrzeba znać źródło swego pochodzenia, aby był naprawdę szczęśliwym. Poświęcić cały życiowy „majątek”. Aby móc cieszyć się Perłą.
    Wola Boga-źródło naszej wewnętrznej radości.
    Nie przymuszona bo w wolności.
    Wewnetrznej radości nam trzeba.
    Co trzeba zrobić ?
    Przeniknąć Wolą Nieba.
    Zwrócić się ponad wszystko do Boga.
    Tam jest nasza radość i to jest nasza droga.
    Pozdrawiam 🙂

    #3 DorotaWt
  4. Tak się jednak zastanawiam: Jak i kogo Bóg wybiera?
    Bóg wybierał Proroków, a przecież to ówcześni kapłani stali na straży Jego słów.
    To znaczy według mnie, że Bóg nie tylko wybiera ludzi na księży, zakonników, etc., ale na prawdziwych Proroków, którzy będą rzeczywiście stali na straży słów Bożych.

    #4 chani
  5. Właśnie takie też jest uzasadnienie przyjęcia ofiary Abla i odrzucenie ofiary Kaina.
    Rdz 4;6 Pan zapytał Kaina: «Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? 7 Przecież gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować».

    #5 lemi58
  6. #5,Lemi58
    A ja zawsze myślałam, że Bóg niesprawiedliwie traktuję Kaina. Bo dlaczego ofiara Kaina Jemu się bardziej podobała. A na jego nie chciał patrzeć. Widać, że Kain jest zazdrosny. No, ale jeśli postawie się na jego miejscu. To wcale nie dziwię się reakcji. Każdy chciałby, aby jego ofiara była najlepsza. Nie, żebym broniła Kaina, no ale tak czytając robi się żal chłopaka.
    Wydaję mi się, ze on potrzebował akceptacji Boga. A jemu wydawało się, ze dla Niego (Boga) liczy tylko Abel. To nie był jego brat. To był rywal, którego trzeba się pozbyć. Wkurzało go wieczne faworyzywanie Abla. Czy tak nie jest współcześnie?.
    Kain nie zrozumiał słów Boga. Nie umiał panować grzechem. Ten grzech już go miał po przez zazdrość. Nie było w nim wewntrzenej radości. Był tylko bunt, zazdrość i nienawiść, która pchnęła go do zabójstwa brata.
    W sumie nawet w psychologii można poruszyć temat Kaina. Gdzie biedne stworzenie szuka akceptacji Boga. A czuje się odepchniete. I to powoduje dramat jego wewnętrzny, który pcha go do zbrodni.
    Dobry materiał na film sensacyjny.
    Jednak życie to nie film. My nie piszemy scenariusza dla życia. Tylko życie nam pisze scenariusz.
    Pozdrawiam

    #6 DorotaWt
  7. „Potrzebujemy (każdy z nas) osobistej przemiany przy składaniu wszelkiego rodzaju ofiar (poświęcania się), byśmy dostrzegli, że to Pan Bóg prowadzi nas do poznania swojej sprawiedliwości – innej od naszej” Ks. Biskup

    To Pan Bóg prowadzi nas.
    Nie odwrotnie.

    #7 Miriam
  8. „… Łatwiej chwycić barana za rogi i złożyć go w ofierze, niż pozwolić na to, aby Pan Bóg mnie chwycił za rogi i doprowadził do pełnienia Jego woli”. Tutaj Ksiądz Biskup trafia w dziesiątkę.
    Tak właśnie dzieje się z moją wolą. Nie ma sensu walka ze swoją religijnością/dobrocią we własnych oczach/. Ileż to bożej energii zmarnowałem w takim zmaganiu. Próbowałem ze wszystkich sił pełnić wolę Bożą, by udowodnić sobie i innym, jak bardzo kocham Boga. Aż z tej miłości wyrosły mi baranie rogi. Tak, baranie bo z własnego uporu, z własnej głupoty.
    Wiele by tu opowiadać trzeba, by zamknąć całe moje doświadczenie pełnienia woli Bożej w jednym słowie, a mianowicie: „klęska”.
    Te klęski były mi bardzo potrzebne do zobaczenia w sobie braku sił, by pełnić wolę Bożą.
    Ta radość, ta moc to dar Ducha Świętego dostępna za darmo tylko dla tych, którzy przejechali się na własnej, dobrej woli. Maja doświadczenie niemocy. Nikt z nas nie potrafi ani pojąć ani wypełnić tego, czego chce Bóg. Nikt z nas nie potrafi sam się zbawić. Choćby się bardzo starał to i tak będą to tylko krwawe ofiary niemiłe Bogu.
    Potrzebujemy Ducha Świętego. Potrzebujemy Jego darów dostępnych tylko w Kościele. Pełnić wolę Bożą można tylko mocą wiary Kościoła, mocą Ducha Kościoła.
    Nie wiem kiedy i kto wymyślił siedem sakramentalnych darów Ducha Świętego, ale wiem jak trafnie je pozbierał.
    Biblijny Dawid to wszystko widział w świetle księżyca/czarno/. My zaś mamy zielone światło Chrystusa/Kościoła/.
    Tym cudownym blaskiem jest radość z bycia ludzkim ciałem Ducha Świętego.
    Radość z bycia Kościołem Świętym, który nieustannie pełni wolę Bożą.
    janusz

    #8 baran katolicki
  9. Czytając któryś raz z kolei słowa o „otwarciu /przekłuwaniu/ uszu” pojawiło się w mojej głowie takie dość obrazoburcze skojarzenie, że z tym uaktywnieniem moich uszu jest trochę tak jak w dowcipie o kolczykach na imieniny teściowej.
    ŻEBY MOGŁA KORZYSTAĆ Z PODAROWANYCH KOLCZYKÓW, PRZEKŁUJMY JEJ NAJPIERW /ROK WCZEŚNIEJ / USZY.
    Pomyślałem, że przecież to normalne, że zanim Bóg wysłał nam swego Syna, to musiał nam najpierw otworzyć uszy, uzdolnić nas do zrozumienia Jezusowej nauki.
    Ostatecznie jednak zainspirowany przypadkowo usłyszanym komentarzem o.A Szustaka, gotów jestem przyjąć te słowa, jako zapowiedź Jezusowej misji „nowej pieśni” (w.4), zamiany etyki prawa i sprawiedliwości na etykę miłości.

    #9 AFC
  10. #5 lemi58
    Bo można powiedzieć, że Bóg lubi ludzi czystego, prostego serca.
    Popatrzmy na Jezusa, który nam przewodzi w wierze i ją udoskonala – jak to pisał Paweł.

    #10 chani
  11. wola Boża! i znowu jest czas, na posługę BISKUPA,
    KTO MA USZY NIECH USŁYSZY, NAUCZANIE BISKUPA, MAŁA TRZÓDKA / ALE ZDROWA W WIERZE/ NAWET BARDZO MAŁA, NIECH BĘDZIE ZACZYNEM…..

    #11 j
  12. #6
    Widzę, że zaszła pomyłka.
    Chodzi tu o Abla. Tak dla jasności.
    Jego ofiara podobała się Bogu.

    #12 DorotaWt
  13. #4 chani
    Ponad dwa lata temu o misji proroka tak powiedział Ksiądz Biskup:
    „Prorok staje się narzędziem ilustrującym odrzucenie, jakie lud okazuje Bogu. Bóg pozwala prorokowi doświadczyć w wizjach i obrazach tego wszystkiego, czym jest grzech ludu wybranego – mówił w homilii Biskup Siedlecki. – Zadaniem proroka jest objawiać powierzone mu słowo, wzywające naród do nawrócenia i samemu przeżywać odrzucenie. Nie jest mu dane widzieć owoce nawrócenia, lecz raczej opór przeciwko temu, co głosi i brak pozytywnych rezultatów. A jednak ma głosić. Sens misji proroka leży w tym, by on głosił powierzone mu słowo. Przysłuchując się nauce Jezusa, wielu pytało ze zdziwieniem: „Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana?”. Dzisiaj też możemy zapytać: skąd On to ma, że uczynił to, co jest głupstwem w oczach świata, bo wziął na siebie krzyż i pozwolił złożyć się do grobu – Skąd On to ma? Jest to Prorok, który do nas przychodzi. Nawet gdy nie jest zaakceptowany przez swoich, wciąż pozostaje Prorokiem. Nie jesteśmy uczniami Boga sukcesu, tylko Boga, który potrafi przegrać na oczach świata i być uzdrowieniem dla świata. Bóg przegrywając niesie zbawienie człowiekowi. Idąc drogą Ewangelii nie boimy się kryzysów, bo wiemy, że Prorok jest pośród nas. Bóg pragnie, abyśmy rozpoznali, że Prorok ukrzyżowany i zmartwychwstały jest pośród nas. Korzystając z Jego mocy, my też stajemy się prorokami”.

    #13 Miriam
  14. #11 j.
    Wystarczy jeden lichy sprawiedliwy, by dać nowe życie temu światu.
    Pozdrawiam
    janusz

    #14 baran katolicki
  15. #13 Miriam
    A jak ten Prorok uczy ludzi bardziej jak wierzyć w Boga, a lud jest bardziej religijny?
    Zadanie Proroka nie jest łatwe. Musi uświadamiać ludziom, że oni są właśnie religijni i nic z wiarą wspólnego nie mają.
    Takiego Proroka ludzie nie słuchają i nie posłuchają, bo kto chce słuchać, że nie ma wiary w sobie?
    Przykład Faryzeuszy pokazuje nam, że lud lubi być religijny i powołuje się w tym na Boga mówiąc, że On tak powiedział i tak musi być.
    I wiecie co tak sobie myślę, ludzi religijnych najtrudniej Bogu nawrócić niż takich, które mówią, że nie wierzą.

    #15 chani
  16. Tak sobie pomyślałem, jak ja kilka razy się spóźniłem na Eucharystię (nie mówiąc o innych osobach, ale drażnił ich nie będę):
    Jezus w przypowieści o 10 pannach, które czekały na oblubieńca, nie wszystkich wpuścił na ucztę.
    Weszły tam te, które były gotowe i przyszły na czas. Reszta, która się spóźniła, nie weszła na ucztę i jeszcze słowa Jezusa: „Zaprawdę powiadam wam, nie znam was”.
    Czyli jak się spóźniam na Eucharystię, to Jezus mnie nie zna?
    Czyli zawsze mam być na czas i się nie spóźniać?
    Mam być gotowy?

    #16 chani
  17. #8 Janusz
    Podoba mi się jak piszesz.
    Ułożyło mi się to na kanwie Twych słów 🙂

    ODA DO BARANA KATOLICKIEGO
    O, Baranku katolicki,
    któremu Pan Bóg spiłował rogi
    z miłości zsyłając kryzysy, klęski i niemoce…
    O Baranku radujący się darami Ducha Świętego,
    bo już własna wola Tobie nie migoce…
    Wolę Bożą możesz pełnić tylko Ducha i wiary Kościoła mocą,
    a obleczony ludzkim ciałem Świętego Ducha,
    kroczysz z radością nawet ciemną nocą.
    Pozdrawiam

    #17 Miriam
  18. #16,Chani
    Chyba nie o to chodziło Jezusowi.
    Trzeba było by znać cały kontekst. Tu Pan Młody wzywa do czuwania. Zresztą ten cały rozdział z Mt 24 mówi o potrzebie czuwania.
    Chodzi w tym, aby nie być zaskoczonym, kiedy ów Pan przyjdzie.
    Ja tak rozumiem. Muszę tak czuwać, że gdy odejdę z tego świata nie będzie to dla mnie zaskoczeniem, jak Bóg wezwie mnie do siebie. I będę umiała stanąć przed Nim. Bo czuwałam i przygotowałam się na spotkanie z Nim twarzą w twarz. Potrzeba czuwania dotyczy także pokusy. Ja mam czuwać, aby ona mnie nie zdominowała. Kiedy leci jak strzała, wziąć tarczę i zanim nas dopadnie odeprzeć atak.
    Na Mszę Św. nie wypada się spóźniać. Jednak różne są przyczyny. Jednak niedziela bez Mszy Św nie jest niedzielą. Ona wprowadza w inny rytm. Człowiek wie, że to jest inny dzień wszystkie. Człowiek jest mniej zabiegany niż tygodniu. Ma czas, żeby porozmawiać. Może to uczynić nawet w kontekście kazania, które usłyszano. I nie jest ważne, czy ktoś był na całej czy nie. Ważne jest, aby to, co usłyszał w danym momencie na Mszy, pobudziło go do pytań. Takich, gdzie następnym razem będzie szedł na spotkanie z Chrystusem. A nie bo trzeba Mszę zaliczyć. Nie o to w tym chodzi. Msza to nie jest ranking, w którym liczy się ilość. Tu przypomina mi się moje ulubione zdania, które jest dla mnie jak motto. Oczywiście ono dotyczy chrześcijaństwa. „Nie liczy sie ilość, tylko jakość. Chrześcijaństwo to nie tylko masowość”. Tak mawia często ks. Biskup.
    Chodzi mi, że ten, kto sie spóźnił, może jakościowo lepiej uczestniczyć we Mszy. Nie będzie czuł znużenia. A to już było, to powtarzają. Tacy ludzie potrafią odmierzać czas. Jestem na czas, więc i Msza ma być skończona na czas. Nie daj Boże dłużej bo następnym razem już mnie nie zobaczą. I ci ludzie wychodzą nawet przed błogosławieństwem. To są negatywne przypadki. Ale, jak pisał ks. Biskup, nie jest też tak czarno. Są ludzie, którzy spóźniają się, ale już tego później nie czynią. Nie krytykują tych co tak robią, lecz łagodnie upominają. Trzeba tak robić. Bo jak na kogoś się rzuci z wielką buzią i zrobi się aferę o jedno spóźnienie. To temu człowiekowi już nawet życia się odechciewa. Skoro pragnie naprawić błąd (czyli nie spóźniać się), a ktoś ma do niego takie prentesje, jakby nie wiadomo jaką zbrodnię popełni. I A oskarżający powinien zapytać o przyczynę. A oskarżony stanąć w prawdzie i powiedzieć nawet, że z czystego lenistwa nie poszedł. Bo może tego człowieka w kant zrobi, ale z Bogiem nie te numery. On w kaszę nie da sobie dmuchać.
    Pozdrawiam

    #18 DorotaWt
  19. #17 Miriam.
    Koń by się uśmiał z takiego barana jak ja.
    Dziękuję za uśmiech.
    janusz

    #19 baran katolicki
  20. Odpowiedzialne rodzicielstwo według naszego Biskupa.
    Posłuchajcie prawdziwej Ewangelii. http://archiwum.radiopodlasie.pl/?p=10779
    Pozdrawiam
    janusz

    #20 baran katolicki
  21. #19 Janusz
    O koniu może innym razem 🙂
    #20
    Dwa jakże ważne zdania wyjęte z tej wypowiedzi:
    1 Odniesienie się do wiary a nie swoich możliwości.
    2 I nie, żeby było dobrze (nam), ale żeby była prawda.

    #21 Miriam
  22. Księże Biskupie
    Z jakiej racji Jezus miał odkupić Maryję, jeśli Ona była niepokalanie poczęta.
    Przecież jak mówią w Kościele: Jezus przyszedł na świat, aby wyzwolić nas spod grzechu i panowania księcia ciemności.
    A z drugiej strony mówią, że za wszyscy bez wyjątku zostaliśmy odkupieni.?
    Pozdrawiam

    #22 DorotaWt
  23. # 21 Miriam.
    Pozwól, że dodam do Twojej 1. Odniesienie do wiary Kościoła/wspólnoty/.
    Małżonkowie w pojedynkę, osamotnieni, nie mają szans w wierze. Wiarę daje, udziela Kościół Święty.
    Nie wiem, jak to widzi Ksiądz Biskup?
    Jak wierzyć poza Kościołem?
    Pozdrawiam
    janusz

    #23 baran katolicki
  24. DorotaWt, Chani swojego wpisu dokonałem tuż przed wyjazdem do Stolicy za chlebem. Nie narzekam bo jest to konsekwencja dokonanych wyborów. Co wybrałem to teraz mam. Dziękuję za rozwinięcie problemu Kaina. Właśnie poruszone problemy przez Ks. Biskupa przypomniały mi ten temat.

    #24 lemi58
  25. Chani odpiszę Ci po mojemu na wcześniej zadane pytanie o chrzest i bierzmowanie. O Chrzcie nie będę się rozpisywał a tradycja bierzmowania swój początek ma od następującego wydarzenia. Dz 8;14 Kiedy Apostołowie w Jerozolimie dowiedzieli się, że Samaria przyjęła słowo Boże, wysłali do niej Piotra i Jana, 15 którzy przyszli i modlili się za nich, aby mogli otrzymać Ducha Świętego. 16 Bo na żadnego z nich jeszcze nie zstąpił. Byli jedynie ochrzczeni w imię Pana Jezusa. 17 Wtedy więc wkładali [Apostołowie] na nich ręce, a oni otrzymywali Ducha Świętego.

    #25 lemi58
  26. Ks. Biskupie
    polecam obejrzenie niemego filmu z obchodów Millemium na stronie Arch. Gnieźnieńskiej.
    Serdecznie pozdrawiamy H.A3

    #26 Aleksander
  27. Ad #22 DorotaWt
    Zobacz modlitwę (kolektę) z dnia 8 grudnia – Uroczystości Niepokalanego Poczęcia.
    Gdy uważnie przeczytasz, powinno być wszystko jasne.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #27 bp Zbigniew Kiernikowski
  28. # 25 lemi58
    Dzięki 🙂

    #28 chani
  29. W kontekście wychowania: To nie od dzieci powinniśmy wymagać, tylko od siebie. Wychowanie będzie skuteczne jeśli najpierw wychowamy siebie.
    Dziecko żeby było dobrze wychowane musi posiadać łaskę Bożą, ale jak Ją posiadać jak chrzest traktujemy jako „magiczny obrzęd”.
    Jezus jak Żyd musiał być obrzezany, ale też tak został wychowany, że miał tą łaskę Bożą.
    I najważniejsze zdanie z Pisma:
    „Ty, który uczysz drugich, sam siebie nie uczysz. Głosisz, że nie wolno kraść, a kradniesz. Mówiąc, że nie wolno cudzołożyć, cudzołożysz?” [Rz 2,21-22].

    #29 chani
  30. I taki dowcip:
    Nie sztuką jest spłodzić dziecko. Sztuką jest je wychować.

    #30 chani
  31. A katecheza po wygłoszeniu, będzie na blogu, ta z soboty w radio MAryja o godzinie 8.30, a jaki temat?

    #31 j
  32. #30 Krzysiu.
    A jednak ty nie potrafisz tej sztuczki.
    Dlaczego? Tu nie chodzi o to co człowiek potrafi czy nie, ale o płodność wiary rodziców, którzy idą jak Abraham w ślepo, w nieznane, bo zawierzyli Komuś kto przewidział wszystko.
    Łatwo krytykować coś, czego samemu się nie doświadcza.
    Proszę posłuchać, co Ksiądz Biskup mówił o wychowaniu do rodziców dzieci pierwszokomunijnych. http://www.podlasie24.pl/wiadomosci/diec.-siedlecka/konferencja-dla-rodzicow-na-temat-wychowania-fb2b.html
    Proszę pamiętać /często jest tak/, że rodzice sami nie są odpowiednio wychowani do wiary, by wychowywać swoje dzieci w wierze Kościoła/Chrystus zmartwychwstały/.
    Pozdrawiam
    janusz

    #32 baran katolicki
  33. #30
    To nie dowcip.
    Wychowanie i zapewnienie warunków do rozwoju to podstawowy obowiązek rodziców.
    Człowiek nie królik, trawą nie wyżyje.

    #33 Ka
  34. #23,32 Janusz
    Tak, zgadza się.
    „Jeśli zabraknie formacji katechumenalnej, wówczas samo przekazywanie tradycyjnej obrzędowości nie wystarczy. Dzisiaj potrzeba przeniesienia akcentów z działań akcyjnych, okolicznościowych na formację katechumenalną, prowadzącą do osobistej, świadomej wiary i poczucia przynależności do konkretnej wspólnoty urzeczywistniającej ciało Chrystusa. Mamy do tego wiele możliwości, np. przygotowanie do sakramentów inicjacji chrześcijańskiej, do sakramentu małżeństwa, katechezę dorosłych itp. Potrzebna jest świadomość tego problemu szczególnie u duszpasterzy, katechetów i rodziców. W ramach duszpasterstwa parafialnego trzeba jak najowocniej wykorzystać to, co Duch Święty wzbudza w Kościele posoborowym”. (Ks.BpZbK)
    oraz:
    „Część rodziców, a co za tym idzie również dzieci, to ludzie nie mający uformowanej wiary – myślę o wierze o charakterze paschalnym. Mają tylko pewien formalny instruktaż o charakterze pietystycznym i moralnym. Mało jest wymiaru egzystencjalnego”. (Ks.Bp)

    #34 Miriam
  35. Księże Biskupie
    Proszę o komentarz do wersów 13-18 Psalmu 40. Czy nieszczęścia, które osaczyły Dawida, nastąpiły dlatego, że głosił chwałę Boga w wielkim zgromadzeniu?
    Pozdrawiam z Siedlec
    Karina

    #35 Karina
  36. „Ty, który uczysz drugich, sam siebie nie uczysz. Głosisz, że nie wolno kraść, a kradniesz. Mówiąc, że nie wolno cudzołożyć, cudzołożysz?” [Rz 2,21-22].
    wlasnie

    #36 Jurek
  37. #33 Ka
    “Człowiek nie królik, trawą nie wyżyje.”
    Mowisz prawie jak papiez.
    ‘Niektórzy sądzą, żeby być dobrymi katolikami, powinniśmy być jak króliki. Nie – powiedział papież Franciszek. Dodał, że osiem ciąży to wyzwanie rzucone Bogu. Najważniejsza w rodzicielstwie jest odpowiedzialność – podkreślił.
    Jego zdaniem optymalną liczbą dzieci jest trójka. Jak mówił, „niektórzy sądzą, że – wybaczcie mi moje słowa – po to, by być dobrymi katolikami, powinniśmy być jak króliki”.’

    #37 Jurek
  38. #27 Ks,Bp
    Rozumiem.
    jednak niektórzy mimo, że to jest dogmat nie popierają tego. Uważają, że to tylko stworzona teoria o Niepokalanym poczęciu NMP. Gdzie powstała na potrzeby bezgrzeszności Jezusa. A w Biblii jest tylko mowa, że Jezus jest bez grzechu.
    zaś głównym założeniem jest to, że skoro matka Maryi była grzesznicą, to wynika z tego Maryja też.
    Oczywiście w takie skrajne bzdury nie muszę wierzyć.
    A z drugiej strony czy mi do wiary jest potrzebna wiara, że Maryja jest bez grzechu.
    Przecież i tak nic zmienia, czy ktoś wierzy w ten dogmat.
    Tak samo w przypadku Objawień Maryjnych.
    Pozdrawiam

    #38 DorotaWt
  39. Skorzystałem z zaproszenia na ten Blog i od dzisiaj będę częstym gościem. Dobry pasterz zna swoje owce – owieczka też powinna znać swojego pasterza, Ten blog daje, ułatwia poznanie Pasterza. Bogu niech będą dzięki. <

    #39 Stanisław
  40. Ka, jak myślisz, któż to tak jest „dobry katolik”? janusz

    #40 baran katolicki
  41. Z wielką uwagą wysłuchaliśmy dziś katechezy Ks. Biskupa w Radio Maryja.
    Od rana zimny prysznic na nasze „katolickie” głowy.
    Katecheza otwiera nam wszystkim oczy na to „jacy my to katoliccy Polacy”.
    Oby więcej tego typu katechez! Bardzo by nam także pomogło, gdyby Ks. Biskup dalej tak przystępnie i egzystencjalnie wyjaśniał, jak mamy rozumieć „żyć kerygmatem” na co dzień.
    Pozdrawiamy.

    #41 Aleksander
  42. #40
    Dobry katolik to świadomy Istoty Boga katolik.
    Prawda ani odpowiedzialność nie jest /w nim/ odrzucona.

    #42 Ka
  43. #40
    Na wszelki wypadek dodam – nie jestem dobrą katoliczką.
    NIE taką jakby sobie życzyli kapłani.

    #43 Ka
  44. Czy Papierz Franciszek to „dobry Katolik” /dobry człowiek/?
    Czy Nazarejczyk /Jezus Chrystus/ to dobry Katolik?
    Od dzisiaj „królik katolicki”.
    Pozdrawiam serdecznie jako baran katolicki.
    Warto być doświadczalnym/doświadczonym/ królikiem dla tego świata.
    Nie ma co się oszukiwać. W czasach Nazarejczyka wystarczyło być „upartym baranem”. Dzisiaj jest czas Ducha Świętego, który schodzi wraz z nami jeszcze niżej.
    Ten religijny świat testuje naszą wiarę.
    Trzeba nam być „królikiem doświadczalnym”.
    Ten świat, nasz Kościół woła o świętych królików.
    Odwagi
    janusz

    #44 królik katolicki
  45. #37 i inne
    Moim zdaniem bardzo ważna jest ta odpowiedzialność.
    Dziwię się jednak, nie rozumiem jak można mówić o tworzeniu modelu rodziny (ilość dzieci).
    Człowiek – wierzący przecież do pewnego tylko stopnia może panować nad regulacją poczęć.
    Dawcą życia jest Pan Bóg i małżonkowie będą ostatecznie mieli tyle dzieci, ile On zechce, iloma darami (nowym życiem) On zechce obdarzyć.
    Według mnie potrzebna jest ta otwartość, a Panu Bogu należy zostawić resztę (decyzję).

    #45 Miriam
  46. #44 Janusz
    Baranki składano na ofiarę, to zwierzątko jest przynajmniej biblijne. A królik? No nie wiem…
    Jeśli dla świadectwa Ewangelii chcesz się tak podpisywać – czemu nie. Trzeba będzie pomyśleć o napisaniu ody do królika katolickiego.
    Ja pozostaję przy człowieku.
    Pozdrawiam

    #46 Miriam
  47. Powiedzcie mi, czy jest prawdą, iż papież Franciszek popiera antykoncepcję.
    Bo mnie ostatnio takie słuchy doszły.
    Ma to związek z jego wizytą na Filipinach. Podobno kwestia dotyczy dzieci, których jest pełno na ulicy.
    Wierzę, iż to jest kłamstwo, bo nie będę popierała papieża, który popiera takie coś.
    Bo to byłby cios poniżej pasa.
    Mam nadzieje, że Franciszek jest mądrym papieżem i to bzdury są wyssane z palca.
    Pozdrawiam

    #47 DorotaWt
  48. Wszyscy mówimy, że jesteśmy katolikami, ale skąd to pojęcie jest?
    Nie mówię o innych odłamach, bo to czysta pycha ludzka, ale jak czytam Paweł zawsze pisał o chrześcijanach.
    Czy wtedy Kościoła Katolickiego nie było? To dlaczego Paweł i inni apostołowie nie używali słowa „katolik”?
    I pytacie się czy Jezus Chrystus jest dobry.
    Najwspanialej sam to określił:
    „17 Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?» 18 Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg”.

    #48 chani
  49. KATECHEZA KS. BP z. KIERNIKOWSKIEGO
    W RADIO MARYJA 24 01 2015

    http://www.radiomaryja.pl/multimedia/z-kosciolem-w-iii-tysiaclecie-239/

    #49 j
  50. Może ktoś nie słuchał katechezy ks.Biskupa w Radiu Maryja,a chciałby, podaję link: http://www.radiomaryja.pl/multimedia/z-kosciolem-w-iii-tysiaclecie-239/

    #50 Mirosława
  51. #46 Miriam…
    myślę, że Janusz napisał o króliku odnosząc się do słów papieża Franciszka,
    który m.in. niestety powiedział, że katolicy nie powinni rozmanażać się, jak króliki…
    Pewnie Ojciec święty myślał, że mówi prostym przystępnym językiem, ale
    media nie bardzo przychylne katolicyzmowi
    z kilkunastu homilii i przemówień Papieża Franciszka
    cytowały chętnie właśnie to zdanie.

    Pozdrawiam 🙂

    #51 julia
  52. # 37 Jurek,# 45 Miriam
    Warto zapoznać się z całością wypowiedzi papieża Franciszka.Publikuje ją „Gość Niedzielny” pod tytułem „Dobrzy katolicy jak króliki? Co powiedział papież”.
    Po przeczytaniu ze spokojem i zrozumieniem całego tekstu,można zauważyć,co papież chciał przekazać w swojej wypowiedzi.

    #52 Mirosława
  53. # 35 Karina
    Papież Benedykt XVI w katechezie z 22 czerwca 2011r. mówi, że w psalmach pomimo ich różnorodności ekspresywnej można rozpoznać dwa główne obszary:błaganie połączone z lamentem oraz chwałę.
    „Ma to miejsce ponieważ błaganie jest ożywiane pewnością, że Bóg odpowie, a to otwiera na uwielbienie i dziękczynienie: uwielbienie i dziękczynienie wypływają z doświadczenia otrzymanego zbawienia, co zakłada potrzebę pomocy, którą wyraża modlitwa błagalna.
    W błaganiu psalmista skarży się i opisuje swoją sytuację lęku, zagrożenia, przygnębienia lub, jak w psalmach pokutnych wyznaje swoją winę i grzechy, prosząc o przebaczenie. Przedkłada on Panu Bogu swój stan potrzeby, ufając, że zostanie wysłuchany, a to oznacza uznanie Boga jako dobrego, pragnącego dobra i „miłośnika życia”, gotowego pomóc, zbawić, przebaczyć”.

    #53 Mirosława
  54. ad miriam
    tam jest stwierdzenie Franciszka ” nie muszą” i to istota sprawy,,,
    mogą wybrać, ale też i powierzyć się Panu Bogu….
    to tylko akcenty i już jest ok…

    #54 j
  55. Ad #35 Karina
    Karino!
    Przepraszam Cię, że tak późno odpowiadam.
    Ps 40 wyraża odczucia, emocje i przeżycia, jakie spotkały Dawida, w których dotknął zarówno skutków swego grzechu, podstępu, fałszu i nieprzyjaźni ze strony ludzi. Z drugiej strony coraz to bardziej poznawał wierność Boga wyrażająca się przede wszystkim w przebaczeniu, jakiego doświadczał i w rozumieniu tego, że on sam, Dawid, też winien przebaczać. Nie są ważne ofiary, ryty itp., lecz nawrócenie serca.
    Skoro Dawid mówi „głosiłem Twoją sprawiedliwość …”, nie jest to tyle (nie przede wszystkim) wyrażenie przyczyny (powodu), dla której znosił owe upokorzenia, lecz raczej to, że to wszystko działo się publicznie i to, że on przed tym nie uciekał.
    Czas przeszyły „głosiłem” (w hbr. perfectum) nie koniecznie musi odnosić się do przeszłości, lecz wskazuje na stałość, pewność i niezmienność takiej postawy Dawida i konsekwentnie każdego, kto przez wiarę będzie czynił podobnie. Niektórzy tłumacze oddają wspomniany czas przeszły, jako teraźniejszy („zapowiadam zbawienie w licznym zgromadzeniu”) a nawet przyszły: „będę zawsze i całą pewnością głosił …”.
    Nie można więc zredukować wymowy tego Psalmu do tego, że Dawid cierpi z tego powodu, że głosił sprawiedliwość Boga w zgromadzeniu. Chociaż ten aspekt też jest. Na pierwszy plan jednak wysuwa się to, że Dawid z różnych powodów (także z powodu swoich grzechów) doznaje trudności. Ponieważ jest prostego serca, staje się to obwieszczaniem publicznym. Taka postawa, czyli przyjęcie woli Boga (w tym wybrania, ale także kary za własne grzechy), jest ważniejsza od składanych ofiar. Ofiary bowiem są zastępcze. Spełnienie się zaś woli Boga w człowieku i to „publicznie” zaakceptowane, jest oddaniem Bogu chwały i obwieszczeniem Jego sprawiedliwości.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #55 bp Zbigniew Kiernikowski
  56. #55,Ks.Bp
    A czy przypadek Dawida nie jest podobny do św.Pawła. Zwłaszcza z tym przebaczeniem. Szaweł (Paweł) był wrogo nastawiony do Kościoła.
    A mi to szczerze pasuje też do Pawła „Taka postawa, czyli przyjęcie woli Boga (w tym wybrania, ale także kary za własne grzechy), jest ważniejsza od składanych ofiar. Ofiary bowiem są zastępcze. Spełnienie się zaś woli Boga w człowieku i to „publicznie” zaakceptowane, jest oddaniem Bogu chwały i obwieszczeniem Jego sprawiedliwości”
    Pozdrawiam

    #56 DorotaWt
  57. ‘Niektórzy sądzą, żeby być dobrymi katolikami, powinniśmy być jak króliki…’
    Powiedzialem to dzisiaj 19 letniej corce, Olence. Zdziwila sie wielce: tak powiedzial? To bardzo nieładnie. A ja myslalam, ze Kościołowi Katolickiemu bardzo zalezy i właśnie chce, by ludzie mieli dużo dzieci, żeby nas bylo jak najwięcej. Tak, niestety niektorzy czasem mowia chyba szybciej niz myślą.
    Watykan nawet musial to wyjasniac, „co autor mial na mysli.”

    #57 Jurek
  58. „… Jedyne, za co się wstydzę, to że dałem się zwieść propagandowej manipulacji. Słowa Papieża, że rodzice więcej niż trojga dzieci to nieodpowiedzialne króliki w istocie nie padły (inna sprawa, że skoro Pontifex następnego dnia się ze swej wypowiedzi tłumaczył, to sam musiał uznać, iż była ona niezręczna i otwierała pole do interpretacji wprawiających katolików w zakłopotanie). Zareagowałem pochopnie, zapewne dlatego, że wcześniej, gdy tak chciałem i powinienem zareagować, zabrakło mi tej odwagi, która teraz przyszła, może zbyt szybko.

    Myślę o sytuacji, gdy na przykład Papież Franciszek, pytany o występki hierarchy-homoseksualisty, odparł efektownie: „a kimże ja jestem, aby go osądzać?”

    Na litość – jak to, kim? Papieżem! Namiestnikiem Chrystusa na Ziemi!
    Któż może być bardziej powołany do tego, by siejącego zgorszenie biskupa osądzić i by wyraźnie potępić, nie tyle jego samego, co jego grzech?
    Jeśli Ojciec Święty się od tego uchyla – to kto ma wskazywać biednym katolikom, gdzie jest dobro, a gdzie zło?

    Zgoda, wypowiedź o „królikach” zmanipulowano. Ale któraż to już była wypowiedź Franciszka, która wiernych wprawiła w konfuzję i zmieszanie, a z kwikiem radości przyjęta została przez najzagorzalszych wrogów Chrystusa i jego Kościoła?..”

    #58 Jurek
  59. Znalazłam wyjaśnienie:
    „Słowa papieża należy interpretować w tym sensie, że akt prokreacji u ludzi nie może iść za nierozumnym instynktem, lecz jest owocem czynu odpowiedzialnego, zakorzenionego w miłości i wzajemnym darze z siebie. Niestety, bardzo często współczesna kultura ma tendencję do pomniejszania autentycznego piękna i wzniosłej wartości miłości małżeńskiej, ze wszystkimi wynikającymi stąd konsekwencjami negatywnymi”- stwierdził substytut w Sekretariacie Stanu.

    Zaznaczył, że kiedy Ojciec Święty mówił o trojgu dzieci na rodzinę, chodziło jemu wyłącznie o liczbę minimalną, wskazywaną przez socjologów i demografów, by zapewnić odnawialność pokoleń. Papież nie chciał w żadnym wypadku stwierdzić, że jest to liczba właściwa. „Każde małżeństwo chrześcijańskie, jest powołane by rozpoznać w świetle łaski, według kryteriów ludzkich i nadprzyrodzonych, jak wiele dzieci pragnie posiadać” – stwierdził papieski współpracownik.

    Podkreślił, że Ojcu Świętemu jest bardzo przykro z powodu dezorientacji spowodowanej zinterpretowaniem jego słów przez media. Nie miał zamiaru nie doceniać piękna i wartości rodzin wielodzietnych. Dlatego wczoraj podczas audiencji ogólnej stwierdził, że życie zawsze jest dobrem oraz, że posiadanie wielu dzieci jest darem Boga, za który powinniśmy dziękować”.

    #59 Miriam
  60. #58
    A ja pomyślałam sobie jeszcze w ten sposób, że skoro zdarzają się niewłaściwe interpretacje słów papieskich, to nawet jeśli powstanie chwilowa dezorientacja, dzięki sprostowaniom i wyjaśnieniom ludzie dobrej woli lepiej zrozumieją istotne treści, przesłanie.
    Jerzy, a może Papież miał na myśli inne niż jurydyczne sądzenie?

    #60 Miriam
  61. #58 Jurek
    Oby nie jedna wypowiedź Papieża Franciszka wprawiła katolików (i nie tylko katolików) w konfuzję lub duchową kontuzję w myśl tego, w taki sposób, o którym wczoraj mówił w radio Ksiądz Biskup.
    Notabene, bardziej jeszcze „podobały mi się” odpowiedzi Księdza Biskupa na wypowiedzi słuchaczy.
    Pozdrawiam.

    #61 Miriam
  62. 59,Mirosława
    Dzięki za wyjaśnienie. Widzę, że nadzieja mnie nie zawiodła i Franciszek to mądry papież. A media lubią łapać za słówka i wyrywać z kontekstu. Musi być sensacja. Nieraz człowiek jak szczur goni za nią. Bo co to za życie, kiedy nic się nie dzieję?Franciszek niech się nie przejmuje. Nie rozumiem dlaczego mu jest przykro.Przykro to powinno być tym, którzy nawet nie poproszą o wyjaśnienia, a dodają swoją interpretację do jego słów.
    Na szczęście Franciszek nie jest sam i są ludzie którzy umieją się wzajemnie słuchać. A tu tego zabrakło, takiej prostej rzeczy.
    Pozdrawiam

    #62 DorotaWt
  63. Dlatego ja bardzo nie słucham mediów. Słucham tylko muzyki i wolę muzykę w radiu od gadaniny. Czasami obejrzeć jakiś fajny film a wiadomości zbytnio nie słucham. taki już jestem. Mnie za bardzo nie obchodzi co wydarzyło się we Francji, Paryżu, nawet w Gdańsku.
    P.S.: Ostatnio oglądałem taki fajny film „Życie.po.Życiu”, ktoś oglądał?

    #63 chani
  64. #63 chani
    „Mnie za bardzo nie obchodzi co wydarzyło się we Francji,Paryżu…”
    To chyba nazywa się życie w świecie fantazji.
    Realia są inne.
    Czytam na stronie radiomaryja,że niebawem do Polski ma przybyć redaktor naczelny zaatakowanego tygodnika satyrycznego, jako gość specjalny „Dni Ateizmu”.
    W najnowszym numerze wydanym po zamachu, na pierwszej stronie znów umieszczono karykaturę proroka Mahometa.

    #64 Mirosława
  65. # 64
    Ja nie żyje w świecie fantazji. Ja po prostu nie lubię takiej dla mnie zbędnej gadaniny.
    Jeszcze jakby media przekazały daną informację to by było pół biedy, ale one jeszcze gdybią „co by było gdyby…”

    #65 chani
  66. Bardzo interesuje mnie temat wielodzietności.
    Myślę, że ważne jest jaką opiekę i warunki stwarza się potomstwu. Nie sztuką jest mieć wiele dzieci tj. np. 6-8 i więcej, bo to najprostsze jeśli oboje są bardzo płodni, ale sztuką i odpowiedzialnością niesamowitą jest wychowanie, okazywana miłość i niestety to, co do „garnka mamy włożyć”. Czasy są trudne i jak postrzegam konsumpcjonizm przesłania rozsądek.
    Sama pochodzę z rodziny wielodzietnej /4-ro dzieci / ale dawniej było troszkę łatwiej jeśli chodzi o zapewnienie dzieciom tak wyżywienia jak i innych potrzeb. Prawdą jest też, że dzieci były mniej wymagające, pracowitsze i nie tak zdemoralizowane jak w obecnych czasach.
    Prawdą też jest fakt, że na Filipinach wielodzietność nie idzie w parze z odpowiedzialnością i często jest wynikiem przypadkowych poczęć dziewcząt ulicy.
    Wypowiedż Papieża Franciszka dotyczyła tych biednych rodzin w tym kraju.
    Zawsze powinno się mieć na uwadze pod czyim adresem jest kierowana myśl.

    #66 niezapominajka

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php