Eucharystia i nierozerwalność małżeństwa

by bp Zbigniew Kiernikowski

Odpowiadając na pytanie DorotyWt z poprzedniego wpisu przytaczam 29 punkt adhortacji Benedykta XVI „Sacramentum Caritatis”, w którym – w związku z Eucharystią – jest mowa o trosce Kościoła o osoby rozwiedzione i żyjące w nowych związkach.  To, co Papież pisze w odniesieniu do Eucharystii, ma w pełni zastosowanie do odwiedzin kolędowych, czyli wizyty duszpasterskiej.

Oto tekst:

29. Skoro Eucharystia wyraża nieodwracalność miłości Boga w Chrystusie do swego Kościoła, to jest zrozumiałe, dlaczego ta miłość zawiera, w odniesieniu do sakramentu Małżeństwa, tę nierozerwalność, której każda prawdziwa miłość nie może nie pragnąć gorąco[91]. Więcej niż uzasadniona jest zatem uwaga duszpasterska, jaką Synod poświęcił bolesnym sytuacjom, w których niemało wiernych się znalazło, gdy po zawarciu sakramentu Małżeństwa rozwiedli się i zawarli nowy związek. Chodzi o delikatny i złożony problem, o prawdziwą plagę w dzisiejszych społecznych stosunkach, która coraz bardziej niszczy również i katolickie kręgi. Pasterze, z miłości dla prawdy, są zobowiązani dobrze rozeznawać różne sytuacje, aby w stosowny sposób wspierać duchowo wiernych, których to dotyczy[92]. Synod Biskupów potwierdził praktykę Kościoła, opartą na Piśmie Świętym (por. Mk 10, 2-12), niedopuszczania do sakramentów osób rozwiedzionych, które zawarły nowe związki, ponieważ swoim stanem i sytuacją życiową obiektywnie zaprzeczają tej jedności w miłości pomiędzy Chrystusem i Kościołem, która wyraża się i realizuje w Eucharystii. Niemniej jednak osoby rozwiedzione, które zawarły ponowne związki, nadal — pomimo ich sytuacji — przynależą do Kościoła, który ze szczególną troską im towarzyszy w ich pragnieniu kultywowania, na tyle, na ile to jest możliwe, chrześcijańskiego stylu życia poprzez uczestnictwo we Mszy św., choć bez przyjmowania Komunii św., słuchanie słowa Bożego, adorację eucharystyczną, modlitwę, uczestnictwo w życiu wspólnotowym, szczerą rozmowę z kapłanem czy ojcem duchownym, oddawanie się czynnej miłości, dziełom pokuty oraz zaangażowaniu w wychowanie dzieci.

 

Tam, gdzie rodzą się uprawnione wątpliwości, co do ważności małżeństwa sakramentalnie zawartego, należy podjąć takie kroki, które są konieczne dla zweryfikowania ich zasadności. Należy też z całkowitym poszanowaniem dla prawa kanonicznego[93], zapewnić obecność trybunałów kościelnych na danym terytorium, ich duszpasterski charakter oraz ich poprawną i szybką działalność  Trzeba, aby w każdej diecezji była wystarczająca liczba osób przygotowanych dla sprawnego funkcjonowania trybunałów kościelnych. Przypominam, że „poważnym obowiązkiem jest staranie się o to, aby działania instytucyjne Kościoła w trybunałach stawały się coraz bliższe wiernym”[95]. Jednak trzeba unikać traktowania troski duszpasterskiej, jakby była ona przeciwstawna wymogom prawa. Należy nade wszystko wychodzić z założenia, iż fundamentalnym punktem spotkania prawa i duszpasterstwa jest miłość prawdy:  ta zaś nigdy nie jest abstrakcyjna, ale „konkretyzuje się w ludzkiej i chrześcijańskiej drodze każdego wiernego”. W końcu, w przypadku, gdy nieważność węzła małżeńskiego nie jest stwierdzona i gdy występują obiektywne okoliczności, które sprawiają, iż życie wspólne jest nieodwracalne, Kościół zachęca tych wiernych, aby zobowiązali się przeżywać swój związek według wymogów prawa Bożego, jako przyjaciele, jak brat i siostra; w ten sposób będą oni mogli ponownie przystępować do stołu eucharystycznego, uwzględniając wymogi przewidziane przez sprawdzoną kościelną praktykę. Taka droga, aby była możliwa i owocna, winna spotkać się ze wsparciem duszpasterzy oraz odpowiednich inicjatyw kościelnych, unikając w każdym przypadku błogosławienia tychże związków, aby nie powodowało to wśród wiernych zamieszania odnośnie do wartości małżeństwa.

 

Zważywszy na złożoność kulturalnego kontekstu, w którym Kościół żyje w wielu krajach, Synod polecił też dołożyć maksymalnej troski duszpasterskiej w przygotowanie nowożeńców i w uprzednie zweryfikowanie ich przekonań odnośnie do niepodważalnych zobowiązań wpływających na ważność sakramentu Małżeństwa. Poważne rozeznanie tego zagadnienia może pomóc uniknąć sytuacji, w których poruszenia uczuciowe i płytkie racje skłaniają dwoje młodych do podjęcia odpowiedzialności, której nie potrafią potem uszanować[98]. Zbyt wielkie jest dobro, którego Kościół i całe społeczeństwo oczekują od małżeństwa i od rodziny na nim opartej, aby nie zaangażować się dogłębnie w to specyficzne zadanie duszpasterskie. Małżeństwo i rodzina są instytucjami, które powinny być wspierane i bronione przed każdą możliwą dwuznacznością w pojmowaniu prawdy o nich, ponieważ wszelka szkoda im wyrządzona jest w rzeczywistości raną zadaną ludzkiemu współżyciu jako takiemu.

Tyle tekst Papieża Benedykta XVI

 

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

35 komentarzy

  1. Księże Biskupie,
    To dlaczego niektórzy kapłani utrudniają ochrzczenie dziecka. Sugerują ślub kościelny, aby dziecko wychowało się w pełnej rodzinie. A co ma zrobić kobieta której dzieci pochodzą od innych ojców. A jeszcze jeśli chodzi o życie jako brat z siostrą. Czy jest coś złego jeśli para razem mieszka ze sobą,ale nie podejmuje razem współżycia przed zawarciem małżeństwa, tylko po prostu mieszka?
    Pozdrawiam

    #1 DorotaWt
  2. #1 DorotaWt,
    1. a nie tak dawno sama pisałaś,
    że nie powinno się chrzcić dzieci,
    skoro potem nie ma się zamiaru dawać przykładu życia chrześcijańskiego…
    2. księża proponują zawarcie sakramentu małżeństwa nie po to, żeby rodzina była pełna, ale dlatego, żeby wierzący małżonkowie korzystali z pomocy Chrystusa, by trwać w miłości.
    3. życie jak brat z siostrą – oczywiście jest możliwe,
    szczególnie gdy oboje są w starszym wieku. Nie ma w tym nic złego.
    Ale czy dla wszystkich mieszkających obok jest to jasne?
    Więc, jeśli osoby są wierzące i nie ma przeszkód kanonicznych
    – dlaczego nie przyrzec sobie przed Panem Bogiem miłości, wierności i trwania przy sobie aż do śmierci?

    Pozdrawiam 🙂

    #2 julia
  3. Ad #1 DorotaWt
    Doroto!
    Nie chodzi o chrzest sam w sobie, lecz o to czy ktoś chce wejść w życie chrześcijańskie i żyć jako chrześcijanin. Jeśli ktoś tego nie chce, nie wykazuje zainteresowania podporządkowania swego życia prawdzie Ewangelii, to chrzest staje się obrzędem, który jest formalnością.
    Problem tego, co nazywasz „utrudnianiem ochrzczenia dziecka” ze strony duszpasterzy, jest najczęściej z tym związany.
    Trzeba pamiętać też o tym, że mamy ochrzczonych, którzy z chrześcijaństwa nic sobie nie robią i nie czują się członkami Kościoła.
    Jest to problem, który trzeba sobie stawiać, gdy prosi się o chrzest dziecka (czy gdy dorosły prosi o chrzest) i gdy duszpasterz decyduje o konieczności przygotowania do chrztu i stawia warunki. To czasem prowadzi do konieczności odłożenia (do właściwego czasu) samego chrztu, aż warunki nie zostaną spełnione. Tak zaleca instrukcja „Pastoralis actio”.
    Do chrztu bowiem potrzebna jest właściwie uformowana wiara samego katechumena (w przypadku dorosłych) a w przypadku niemowlęcia wiara rodziców (prawnych i realnych opiekunów) i chrzestnych.
    Jest na tym polu wiele niezrozumienia i stąd pretensje, napięcia, oskarżenia.
    Chrzest wiąże się z poważną decyzją na całe życie. Sprawowanie tego sakramentu musi być przygotowane i potraktowane poważnie ze wszystkimi konsekwencjami, jakie zeń wynikają.
    Powtarzam jeszcze raz: nie chodzi o sam obrzęd!
    Julio!
    Bardzo dziękuję za Twoje dopowiedzenia i wyjaśnienia!
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #3 bp Zbigniew Kiernikowski
  4. #2,Julia
    Ja nie zmieniłam zdania. To, co wcześniej pisałam to od siebie. Chyba za bardzo mi puściły nerwy. Bo napisałam prosto z mostu. Wkurza mnie ta obluda ludzi. A jeśli chodzi o ślub. Ostatnio rozmawiałam z swoją znajomą. Powiedziała, że by chciała chodzić do komunii. Przeszkoda jest, iż żyje bez ślubu. Powiedziałam „Pomodl się w tej intencji”,ona chciałaby mieć ślub. Jednak jej partner nie. I tu pojawił się strach, ze jeśli ona będzie się o to modliła to jej partner weźmie ślub, ale nie z nią. Jest to problem, jest
    Pozdrawiam

    #3,Ks.Bp
    Ja rozumiem.
    Tylko ludzie się mnie pytają. Raczej niektórzy naskakują na mnie, iż Kościół utrudnia doprowadzenie do wiary, no bo niezgadza się na chrzest.
    Oczywiście ci ludzie prosto w twarz kłamią, ze będą wychować dziecko w wierze katolickiej. A jeśli powiedzieć im, że powinna być harmonia między przyrzeczeniem a chrztem, to argumentują, iż kapłani nie są świeci. I tu pojawiają się różne epitety. Nie będę ich pisała, aby nikogo nie urazić.
    Ja też po prostu niektórych rzeczy nie wiem. Wiec wolę zapytać. Nie będę wymyślała jak nie znam odpowiedzi. Bo ci ludzie potrafią wykorzystać każde potknięcie przeciw tobie.
    Pozdrawiam

    #4 DorotaWt
  5. #4 DorotaWt…
    spżywanie Eucharystii jest znakiem, że człowiek jest w komunii z Kościołem.
    Od Twojej znajomej zależy, czy chce być w komunii (w jedności) z Kościołem
    i wyrażać tę jedność przez przystepowanie do komunii św.
    Niekoniecznie musi być w sakramentalnym związku małżeńskim.
    Sama pisałaś, że można mieszkać ze sobą jak brat z siostrą.
    Najlepiej porozmawiać o tym z duszpasterzem,
    który wyjaśni i wskaże możliwości w tej konkretnej sytuacji.

    Doroto, w kwestii modlitwy Twojej znajomej:
    wiara zakłada, że Bóg jest dobrym Ojcem dla nas,
    dlatego najlepiej jest modlić się:
    bądź wola Twoja, Panie Boże…

    Pozdrawiam 🙂

    #5 julia
  6. # 2 julia
    A jeżeli jest taka sytuacja, że żyją jak brat i siostra, są oboje w starszym wieku, a nie zawierają małżeństwa z tego powodu, że nie chcą utracić renty rodzinnej po zmarłym małżonku?-przykład domniemany.
    Różnie też można rozumieć relację: brat i siostra.
    To nie tylko kwestia współżycia.

    #6 Mirosława
  7. Znalazłam ciekawy link,może ktoś skorzysta. http://www.niesakramentalni.diecezja.pl/node/25

    #7 Mirosława
  8. A ja mam takie pytanie:
    A co jeśli Bóg połączył u siebie dwoje ludzi, oni mieszkają razem i On im błogosławi, ale nie mają ziemskiego „papierku”, że są razem. I co wtedy?

    #8 chani
  9. #8 Krzysiek.
    Jeśli tym Bogiem jest Bóg, który w Jezusie Chrystusie umarł na krzyżu i zmartwychwstał w Kościele, to na pewno zespoli ich na Swoim krzyżu. Da im wspólny krzyż. Ten krzyż będzie chwalebny.
    Jeśli zaś tym bogiem jest ktoś inny, to również zespalać się będą na przeklętym krzyżu. Wcześniej czy później się rozejdą każdy w swoją stronę.
    By być razem potrzebujemy wiary Kościoła jako sakramentalnego paliwa. Bóg błogosławi w Duchu Świętym tylko w Kościele.
    Pozdrawiam
    janusz

    #9 baran katolicki
  10. #8 chani…
    zacznę od katechizmu.
    1. Sakramenty są skutecznymi znakami łaski, ustanowionymi przez Chrystusa i powierzonymi Kościołowi.
    Przez te znaki jest nam udzielane życie Boże.
    Obrzędy WIDZIALNE, w których celebruje się sakramenty, oznaczają i urzeczywistniają łaski właściwe każdemu sakramentowi.
    Przynoszą one owoc w tych, którzy je przyjmują z odpowiednią dyspozycją (KKK 1131);
    2. Zbawca ludzi i Oblubieniec Kościoła wychodzi naprzeciw chrześcijańskim małżonkom przez sakrament małżeństwa,
    pozostaje z nimi, daje im moc pójścia za Nim i wzięcia na siebie swojego krzyża,
    podnoszenia się po upadkach, przebaczania sobie wzajemnie, wzajemnego noszenia swoich ciężarów.
    Pomaga im, by byli sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej (Ef 5, 21)
    i miłowali się miłością nadprzyrodzoną, delikatną i płodną (KKK 1642);

    Więc…
    a. małżonkowie chrześcijańscy wiążą się sakramentem nie dla papierka…
    b. sakrament jest WIDZIALNYM znakiem, że Pan Bóg błogosławi małżonkom.
    c. inaczej skąd człowiek (który przecież ma ciało, nie tylko ducha)
    miałby pewność Bożego błogosławieństwa?

    Pozdrawiam 🙂

    #10 julia
  11. #8
    Wtedy trzymają się od Kościoła /na wszelki wypadek/ z daleka.
    Żartuję 🙂
    Ale, pytanie dobre.

    #11 Ka
  12. #10 julia
    Wszystko pięknie, ale w teorii…
    I dlatego chyba jednak się będę się żenił.

    #12 chani
  13. Sakrament jest wielkim darem Boga dla człowieka.
    W sakramencie małżeństwa dwoje ludzi: kobieta i mężczyzna przed Bogiem ślubują sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że się nie opuszczą aż do śmierci. To nie teatrzyk, ale ślubowanie;
    Słowo Boże ma moc sprawczą – Bóg Słowa Swego nie odwołuje, nie zmienia, a my ludzie, stworzeni przez Niego na Jego obraz i podobieństwo musimy być świadomi, że i nasze słowa mają w pewnym sensie moc. Przecież za każde źle wypowiedziane słowo odpowiemy przed Bogiem.
    Wszelkie „konfiguracje” życia pozamałżeńskiego kobiety z mężczyzną są grzechem ciężkim, czyli śmiertelnym – od tej prawdy warto wyjść przy dalszych rozmyślaniach…

    #13 kasiaJa
  14. 1. Czytam: #13 kasiaJa
    “SAKRAMENT jest wielkim darem Boga dla człowieka.
    W SAKRAMENCIE MAŁŻEŃSTWA dwoje ludzi: kobieta i mężczyzna przed Bogiem ślubują sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że się nie opuszczą aż do śmierci…”
    2. Slysze w radio … ZWIAZEK MALZENSKI,.. ale wlasciwie dzisiaj panny powinny udac sie z koleda by wykonac swiatowke, ktora mowi o milosci do kawalera… oczy moga zapomniec, ale ta chusteczka bedzie mowic o MILOSCi panny do kawalera, ze niebawem dojedzie do zareczyn,.. ale i na poczatku na przyjecia przez Slowian chrzescijanstwa, sluzyla do obwiazywania chleba jako zaslubin, na swieta by wspolnie razem cieszyc sie i radowac na przyjscie Syna Bozego, tej Jedynej Milosci jaka Pan Bog ofiarowal, mowila pani Adela Plucinska, ednograf nasz gosc zwyczaje i obyczaje w Swieto Objawienia Panskiego,
    3. Mamy kochana i kochajaca corke Kasie.

    #14 Jurek
  15. “Eucharystia i NIEROZERWALNOŚĆ MAŁŻEŃSTWA
    ODPOWIADAJĄC NA PYTANIE DorotyWt z poprzedniego wpisu przytaczam 29 punkt adhortacji Benedykta XVI „SACRAMENTUM CARITATIS”, w którym – w związku z Eucharystią – jest mowa o trosce Kościoła o osoby rozwiedzione i żyjące w nowych związkach. To, co Papież pisze w odniesieniu do Eucharystii, ma w pełni zastosowanie do odwiedzin kolędowych, czyli wizyty duszpasterskiej…” bp ZbK

    #15 Jurek
  16. W najnowszym numerze „NG” jest taki fajny artykuł zatytułowany ” PIERWSZY ROK ŻYCIA”, mówiący o tym jak najważniejsza jest miłość w rozwoju mózgu niemowlęcia, szczególnie w pierwszym roku życia.
    I pewnie dlatego z wiary i nadziei najważniejsza jest miłość.
    Bóg daje nam pod opiekę dziecko, a my jak je traktujemy? I jeszcze się dziwimy, że wyrosło na takiego zbrodniarza.
    I jak bumerang wracają do nas słowa Z. Nałkowskiej: „ludzie ludziom zgotowali ten los”.

    #16 chani
  17. #16,Chani
    No właśnie jak są traktowane dzieci.Dzieci potrzebują zdrowej miłości. Ludzie czasami się dziwią. Czemu one są tak zazdrosne. Jednak to nie musi być zazdrość tylko efekt niesprawiedliwości wobec tego dziecka. Często to widać, gdy jest więcej dzieci. I zamiast kochać je, dobitnie faworyzuje się to drugie. A jak ma czuć się to dziecko. Kiedy ci, którzy powinni dać mu miłość. Mają go gdzieś. I co z tego człowieka wyrasta. W sercu żywi żal i zemstę. I on juz nie umie patrzeć inaczej na drugiego. Tak samo jest z wnukami. Do tego dziecko musi czasami spełniać ambicję rodziców. Czy ono chce być, np. malarzem? A może woli pracować zwykłym sklepie. Ciężko pracować i znać proste życie. Wiedzieć co to znaczy w pocie czoła zdobyć pożywienie. Po prostu okazywać troskę o drugiego. A nie kręcić się wokół własnej osi . Chcieć patrzeć przed siebie i w górę czyli na Boga.
    Ale z drugiej wcale się nie dziwię, co z niektórych dzieci wyrasta. Skoro dzieci się poucza, aby nie przeklinały, a słyszą jak niektórzy klną. To cudów się spodziewamy? Bez przesady. A najbardziej wkurza mnie jak, ktoś karze małe dziecko. Za co? Za to, że ci co nauczyli go przeklinać nie chcą, aby w taki sposób się odzywało do nich. Niektórzy ludzie cieszą jak małe dziecko, które chłonie każdy wyraz nawet ten co nie powinno. Kiedyś obudzą się w ręku w nocniku. A będzie już za późno. A karząc dziecko za to, niech spojrzą na siebie. Bo u dziecka będą widzieli drzazgę, a belki u siebie nie zobaczą.
    Pozdrawiam

    #17 DorotaWt
  18. ad 5 Do Julii!
    Twoja wypowiedź to czysta herezja. Zdumiałem się, że wyszła od Ciebie! To nie tylko znak jedności z Kościołem.
    Św. Paweł ostrzega: Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało [Pańskie], wyrok sobie spożywa i pije. Dlatego to właśnie wielu wśród was słabych i chorych i wielu też umarło (1 Kor 11, 28-30).
    Dlatego też kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej.” – 1 Kor 11, 26-27
    6.„Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił – nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.” – J 6, 55-58
    Akta starożytnych synodów ukazują, że w Eucharystii uczestniczyli jedynie ci, którzy nie trwali w grzechu, zgodnie ze słowami 1 Listu Jana 3,6: Każdy, kto trwa w Nim, nie grzeszy, żaden zaś z tych, którzy grzeszą, nie widział Go ani Go nie poznał. Do komunii nie był dopuszczony nikt, kto należał do stanu pokutników – aż do dnia, w którym biskup pojednał go ze wspólnotą Kościoła. Kanon 29 synodu w Epaone (517 r.) w Galii mówi o tym, że jedynie apostaci mają opuścić zgromadzenie razem z katechumenami przed rozpoczęciem Eucharystii

    Kan. 915 – Do Komunii świętej nie należy dopuszczać ekskomunikowanych lub podlegających interdyktowi, po wymierzeniu lub deklaracji kary, jak również innych osób trwających z uporem w jawnym grzechu ciężkim. (takim jest małżeństwo niesakramentalne)

    #18 zdziwiony
  19. #18 zdziwiony,
    mój wpis był odpowiedzią na wypowiedź DorotyWt #4.
    Nie potrafię ocenić, czy wspomniana przez DorotęWt znajoma
    „trwa z uporem w jawnym grzechu ciężkim”

    🙂

    #19 julia
  20. #18,Zdziwiony
    Kanon kanonem. Tu też można zakręcić kapłana. Bo skąd kapłan ma wiedzieć, że dana osoba jest ekskomunikowana. Może iść do innej parafii na Mszę i przyjąć komunię. I nikt jej nie zarzuci nic. Bo pomyślą przyjechała turystka. O jak dobrze, ze pamięta o 3 przykazaniu. A ona grzeszy popełniając świętokradztwo. Czy ktoś jej to udowodni. Jedynie Bóg.
    A dlaczego ci co żyją w małżeństwach niesakramentalnych nie mieli by chodzić do komuni? Bez przesady. A może żyją tak ,iż okoliczności im pozwalają iść właśnie. I są na dobrej drodze, aby uregulować wszystko z Bogiem. A, że niektórzy snują domysły to ich problem. Jaki przykład ludzie dają. Ida do komuni. A po wyjściu z kościoła obmawiają ludzi. Nawet tych polityków. Owszem mogą wyrazić swoją opinię, ale nie w taki sposób która godzi w godność człowieka. A zresztą gdzie tu jest 2 przykazanie miłości. Jezus kocha wszystkich ludzi nawet tych polityków. A my nie udawajmy świętych, jak nie potrafimy kochać drugiego szczególnie wroga!
    Pozdrawiam

    #20 DorotaWt
  21. #18 zdziwiony
    Ale to według mnie dyskusja komu „użyczyć” Boga, a komu nie.
    I znowu „zamykamy” Go w przepisach.
    Żydzi też mieli przepisy i przestrzegali je bardzo sumiennie, bo myśleli, że tam ukryty jest Bóg.
    Widać czasy się nie zmieniły i my to samo robimy.

    #21 chani
  22. # 18 zdziwiony,
    to jeszcze raz ja.
    Zacytuję artykuł, który znalazłam na stronie niedziela.pl, którego autorem jest ks. Janusz Grężlikowski (dr hab. pr. kan., prałat honorowy Jego Świątobliwości – oficjał Sądu Kościelnego Diecezji Włocławskiej, kan. Kapituły Katedralnej, zam. we Włocławku):
    „Kościół jednak w pewnych wypadkach dopuszcza do Komunii św. małżonków będących po rozwodzie,
    a żyjących w nowym związku cywilnym,
    jeśli ich rozejście się jest moralnie niemożliwe.
    Jeżeli osoby te godzą się zaprzestać pożycia małżeńskiego (seksualnego)
    i żyć jak brat z siostrą.
    Mówimy wtedy o tzw. białym małżeństwie.
    Oznacza to konkretnie, że gdy mężczyzna i kobieta,
    którzy dla ważnych powodów – jak na przykład wychowanie dzieci –
    nie mogąc uczynić zadość obowiązkowi rozstania się,
    postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości,
    czyli powstrzymać się od aktów małżeńskich,
    które przysługują jedynie małżonkom.
    Decyzja o życiu we wstrzemięźliwości seksualnej ze względu na wyższe dobro,
    jakim jest możliwość przystępowania do sakramentów,
    jest decyzją o charakterze wyraźnie religijnym.
    Zakłada ona dojrzałe rozeznanie obu małżonków, że tego pragną,
    ale też musi to być decyzja podjęta i rozeznana w wierze i w sumieniu każdego indywidualnie.
    Nie może być nie tylko namawiania,
    ale musi być proces rozważny i dojrzały;
    rozpoznany i przyjęty w wierze i w pojednaniu z Bogiem.
    W tym wypadku Kościół może udzielić im rozgrzeszenia i dopuścić do Komunii.
    W przypadku takim duszpasterz, zanim podejmie decyzję na korzyść,
    musi być przekonany o spełnieniu przez zainteresowanych następujących warunków:
    a) została naprawiona krzywda w stosunku do współmałżonka i małżeństwa sakramentalnego
    oraz dzieci zrodzonych w tym małżeństwie;
    b) istnieje moralna pewność,
    że powstrzymanie się obydwu stron od współżycia seksualnego zostanie zachowane;
    c) zostanie usunięte niebezpieczeństwo zgorszenia”

    Pozdrawiam 🙂

    #22 julia
  23. A ja mam takie pytanie: Co z tzw „Przywilejem Pawłowym”?
    ” Lecz jeśliby strona niewierząca chciała odejść, niech odejdzie! Nie jest skrępowany ani „brat”, ani „siostra” w tym wypadku4. Albowiem do życia w pokoju powołał nas Bóg.”

    #23 chani
  24. Skąd wzięły się wizyty duszpasterskie. W jakim one celu służą. Chyba żadnym. A myślałam, że tu chodzi tu, aby wierni i kapłani bliżej siebie. Już nie wiem, jaki mają cel.
    Od strony przyjmujących formalność, formalność. Zero odniesienia do Boga.
    Przyjdzie odchaczy, pomodli się. Zaliczone bo jest się obecnym.
    O masakra i jaki ja mam mieć do tego stosunek. Nie wiem. Ale wiem jacy mają niektórzy ludzie. Obojętny.
    Kapłan przyjdzie zrobi swoje wyjdzie. A jak uczą małe dzieci. Kapłan przychodzi ochlapać mieszkanie. I jak ja mu tłumaczyć, że nie chlapie tylko błogosławi. Zal dziecka. Bo mętlik w głowie.
    A na kolędach widać, jakie podejście ma rodzina do Kościoła.
    Dla mnie kolęda to dramat. Czekałam na swoją z dobrym nastawieniem. A po niej mam szczerze gdzieś to.
    Może zmienię myślenie, jak zobaczę normalna kolędę. Skupiająca się na Bogu a nie biurokratyczne papiery. Kto jest a kogo nie ma. Zresztą jaki to ma cel. Tu powinno się mówić o wierze. A nie tylko modlitwa i przejście do uzupełnienia kart od razu.
    Dosłownie mam wrażenie, że niektórzy kapłani na odczepne robią kolędę. I po co?
    Masakra. Boże kto wymyślił kolędę? Ale winni są przyjmujący i kapłani. Bo sytuacja z kopertami. Nie każdy kapłan bierze koperty. A po co ktoś kładzie i z góry zakłada, ze jest tak pazerny i weźmie. A może on wcale nie chce. Bo nie są mu potrzebne. I wie, że godzi to wizerunek Kościoła. A nie chce, aby tak był przestrzegany. A potem z czym się kojarzy kolęda. Nie z Bogiem. Tylko czy kapłan weźmie czy nie.

    Pozdrawiam

    #24 DorotaWt
  25. #24 Dorota.
    Kolęda jest krzyżem dla kapłana. Czy potrafisz to pojąć?
    Podobnie jest z żebrakiem. Żebrak jest dla swoich dobrodziejów błogosławieństwem.
    Proszę otworzyć swoje młode oczy i zauważyć Chrystusa/Kościół/ w swoim domu.
    Pozdrawiam
    janusz

    #25 baran katolicki
  26. #24 DorotaWt
    Mam tak samo.
    A jeśli już jakiś ksiądz chce mówić o Bogu, to raczej mówi o przepisach, które są w Kościele, a które dana rodzina przekracza.
    Boga zawsze wikłamy w przepisy.
    Niby celem kolędy jest błogosławieństwo domowników, ale jakie to błogosławieństwo jak ksiądz pokropi dom wodą święconą, a później w tym domy się żyje bez miłości. Ciągle kłótnia i dziecko to widzi i co myśli?

    #26 chani
  27. #25 baran katolicki
    Janusz, może i kolęda jest krzyżem, bo jak jakiś ksiądz coś złego jakiemuś domownikowi powie, bo przekroczył on lub ktoś z jego rodziny jakiś przepis, to takiego człowieka ten ksiądz może zabić.

    #27 chani
  28. #25,Baran katolicki
    Pojmuję bo mam wielu znajomych kapłanów,którzy są nawet zmęczeni fizycznie. Ale wybacz z kosmosu mi się to nie bierze. Ja tylko obserwuje i wyciągam wnioski. Szczerze jak ja mam widzieć Chrystusa /Kościół w domu? Toć to dwa różne swiaty. I to zupełnie inne. Nie wiem. Ja na temat , że dom jest pierwszym kościołem nie zgadzam się zupełnie!No wybacz, ale taka jest prawda. Kościół to kościół. Może z czasem spojrzę inaczej. Tak, jak inaczej patrzę na Jezusa. Już nie mam szacunku, ale Go kocham. I teraz z pełną świadomością piszę te słowa.
    Co jeszcze kiedyś bym wyśmiała, jak by ktoś mi kazał to powiedzieć.
    Jednak czytając książkę ks.Bp „Kościół wspólnotą odkupionych grzeszników” zmieniłam myślenie.
    Głupie jest, że z całej książki zapamiętałam tylko dwa zdania:
    Chrystus kocha Kościół. Kochając go, kocha samego siebie, to znaczy objawia się jako miłość i to miłość bezinteresowna, bo Chrystus kocha także w jego wymiarze grzeszności, a więc wrogości.
    Te słowa z całej książki do mnie dotarły. Pomyślałam sobie.
    Jestem ochrzona należę do Kościoła więc Chrystus mnie też kocha. A potem słowa nawrócenie -życie w logicznym przebaczaniu. Aż dziwne. Tyle osób mówiło dokoła mnie o tej miłości. A dopiero teraz dotarło. Nie rozumiem. Ale nie ma co krytykować domu.
    Trzeba się modlić by faktycznie stał się miejscem gdzie dzieci są wychowywane w wierze chrześcijańskiej.
    Pozdrawiam

    #28 DorotaWt
  29. 27, Chani
    Człowiek stoi z batem
    zachowaniem dla drugiego jest katem.
    Krzyczy na cały głos: „Kocham Boga!”
    a w bracie widzi wroga.
    Chwali się, że Boga szanuje…
    a do bliźniego wstręt czuje.
    Miłością się szczyci
    a sam podle z człowieka szydzi.
    Widząc człowieka każdego
    nie potrafi dojrzeć Niewidzialnego.
    Nie potrafi przebaczać, ale
    prosi Boga by ten jemu przebaczał.
    Tak zachowują się ludzie. Nawet jeśli kapłan jest winny bo zrobi coś złego.Ja znałam takiego kapłana. Patrząc co zrobił mojemu bratu trudno było mi uwierzyć,że on jest sługą Chrystusa. bo Jezus nie uderzył nikogo w twarz. I co miałam zrobić. Cała winę i żal musiałam wysłuchiwać przez 7 lat. I jak taki kapłan ma mówić o miłości Boga. (…) Musiałam tłumaczyć bratu wiecznie, że każdy popełnia błędy. czy jest łatwo wytłumaczyć . Nie. Na szczęście się udało. Ale po tym wszystkim moi rodzice są strasznie wyczuleni. A najgorsze z tego wszystkiego jest, że mi się za niego najbardziej oberwało.
    Ale nie ma co krytykować, trzeba się modlić za kapłanów. Za każdego nawet za tych, przez których się cierpi.
    Pozdrawiam

    #29 dorotaa5Wt
  30. Można rzeczywiście stwierdzić, że prawdziwy Kościół jest w domu. On jest Głową Kościoła i jak mówi Pismo i mężczyzny.
    My mówimy, że Chrystus potrzebuje czystości i dlatego Najświętszy Sakrament jest w Kościołach, a nie jak za pierwszych chrześcijan modlono się po domach.
    Ale zauważmy też, że Jezus siadał zawsze razem z nieczystymi według faryzeuszy.
    To Jezus też do nich przychodził.
    Najświętszy Sakrament to „widzialny”sposób żeby spotkać Jezusa, ale pierwsi chrześcijanie nie mieli Najświętszego Sakramentu i jak wtedy modlili się do Boga?
    Wielką sztuką jest modlić się. My wypowiadamy tysiące słów, uczymy się regułek, ale czy tak na prawdę Bóg to słyszy?
    „Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między wami? Nie skądinąd, tylko z waszych żądz, które walczą w członkach waszych1. 2 Pożądacie, a nie macie, żywicie morderczą zazdrość2, a nie możecie osiągnąć. Prowadzicie walki i kłótnie, a nic nie posiadacie, gdyż się nie modlicie. 3 Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz.” (Jk 4,1-3).
    Próbujemy siebie zaspokoić modlitwą. Szukamy wtedy pomocy u Boga jak inne „sposoby” zawiodą.

    #30 chani
  31. #29 dorotaa5Wt
    Nie krytykować, tylko zastanawiać się czy taki człowiek jest rzeczywiście do Boga, Jego wysłannikiem?
    Czy jest Prorokiem, czy tylko broni swego miejsca pracy.
    Prawdziwy Prorok nie stoi „za swoimi”. W ST Prorocy przekazywali Słowa Boga w dużej mierze skierowane przeciwko Narodowi Wybranemu.
    A dzisiaj? Jak jest? Czy nie jest tak, że jednak prorocy dzisiaj bronią swoich?
    W Internecie znalazłem ciekawy artykuł. Cytat z niego:
    „Król izraelski wyszkolił sobie klakierów i zauważył, że nie tak ważny jest szef, jak ten, kto mu doradza J. Doradcy są niezwykle ważni. Każdy z czterystu doradców miał posadkę, ciepełko, jedzonko, zabezpieczenie. Trzeba było ich jakoś wyszkolić. Ale ich odpowiedź nie podobała się Jozafatowi, więc zapytał: „Czy nie ma tu jeszcze jakiegoś proroka Pana, abyśmy przez niego mogli zapytać?” Ta szczerość izraelskiego króla też jest ważna. W nerwach odpowiada Jozafatowi, który dotknął w nim tego „wrzoda”: „Jeszcze jest jeden mąż, przez którego można zapytać Pana. Ale ja go nienawidzę, bo mi nie prorokuje dobrze, tylko zawsze źle. Jest to Micheasz, syn Jimli.” Jozafat widząc, że uderzył w czułe miejsca króla, chce mu pomóc. „Nie mów tak, królu.”” *
    * tekst pochodzi ze strony biblista.pl

    #31 chani
  32. #31,Chani
    Czy jest wysyłannikiem czy nie on będzie się rozliczał przed Bogiem. A życzę z serca temu kapłanowi, jak najlepiej. I nie wnikam w to już. Zresztą na takich ludzi trzeba schować swój wzrok, a patrzeć oczyma Chrystusa. Szczerze nie chcę się już zastanawiać bo tak myślałabym tak o każdym kapłanie, którego spotkałam. A mieć uprzedzenie do kogoś. Bez sens. A zresztą żyjąc w logice ciągłego przebaczenia, sumienie mówi mi, żeby nawet takie coś wybaczyć. Z pamięci to nie zniknie. Ale nie będą uśmiercać własnej duszy trutką pt. brak przebaczenia. Nie po to się nawracam.
    Pozdrawiam

    #32 DorotaWt
  33. #27 Krzysztof.
    Krzyż to nie byle jakie cierpienie. Krzyż jest wtedy krzyżem Chrystusa, gdy dotyka nas niesprawiedliwie.
    Proszę odróżnić skutek własnych grzechów/winy/ od przyjęcia na siebie grzechu innych.
    Krzyż jest krzyżem tylko wtedy, gdy dotyka nas niesprawiedliwie.
    Pozdrawiam
    janusz

    #33 baran katolicki
  34. #32 DorotaWt
    Czasami jest tak, że patrząc na taką Święcką osobę bardziej widzisz w niej Ducha Świętego niż w nie jednym kapłanie,.

    #34 chani
  35. #34,Chani
    Tak to w sumie prawda.
    Jednak ja mam mieszane uczucia jeśli chodzi o Ducha Św. i osoby świeckie. Zwłaszcza jak są tzw. wspólnoty w Duchu Św. To co się dzieję na tych mszach, potrafią zrobić też hipnoterzy, bioterapeuci. I weź tu bądź mądrym.
    A jak tłumaczyć zwykłemu człowiekowi, że to jest złe. Skoro zewnętrznie nie ma różnicy. Bo wydaje się, że to tak wygląda.
    Dobrym przykładem jest tu Harris. On uzdrawiał ludzi i zapraszali go do kościołów. Dopiero, gdy zaczęło mu przeszkadzać chyba tabernakulum (dokładnie nie pamiętam) to odkryli, ze coś jest nie tak. Dlatego ja do takich osób mam mieszane uczucia.
    Osoby, które modlą się nad innymi powinny przechodzić jakąś formację do tego. Bo szczerze wątpię czy taka jest. A tu chodzi o nasze dobro. A w tych ludziach można zobaczyć działanie Ducha Św., ale w kapłanach też można.
    Tam gdzie się uczę i gdzie chodzę do kościoła jest pełno wartościowych kapłanów. Gdzie widać, że nie chcą przekazać suchą wiedzę, ale coś wiecej. Nawet w takim miejscu człowiek może pomyśleć nad swoim życiem. I właśnie tam łamią schematy. I można patrząc na nich powiedzieć, że tych co znam są kapłanami z powołania. Oczywiście zawszę będą jakieś zatargi, ale każdy z nas popełnia błędy.
    Pisze to, bo też patrzę czy oni są świadkami Chrystusa. Czy po prostu robią tak bo muszą. Na tych zajęciach mogłam też spotkać Ks. Biskupa, który zmienił moje myślenie i nadal zmienia. Dzięki ks. Biskupowi zaczynam rozumieć, czym naprawdę jest chrześcijaństwo.
    I tu chcę jemu podziękować, że jedną z wielu osób, które pomagają mnie wyciągnąć z bagna. Bo to co wcześniej robiłam, to jedno wielkie dno. Oczywiście człowiek będzie upadał, ale świadomość, że nie jest zupełnie sam pomaga mu wracać do swoich korzeni, na właściwe tory. Bo na chrześcijańskim starcie w Bogu człowiek ma oparcie.
    Pozdrawiam

    #35 DorotaWt

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php