Niedziela w oktawie Bożego Narodzenia to niedziela Świętej Rodziny: Jezusa, Maryi i Józefa. Jest to okazja do kontemplowania Świętej Rodziny ale także do spojrzenia na nasze rodziny i na sposób rozumienia rodziny przez każdego z nas.

W czasie liturgii śpiewamy Psalm 128. Jest to jeden z tak zwanych psalmów wstępujących. Jest to zbiór piętnastu psalmów (od 120  do 134). Nazwa tego zbioru jest wiązana z wstępowaniem do Jeruzalem i do świątyni. Niektórzy widzą w tych psalmach odniesienie do piętnastu stopni prowadzących do świętego miejsca, po których wstępowali pielgrzymi przy śpiewie lewitów. Stąd też BT nadaje im tytuł „pieśń stopni”.

Inni widzą w tych psalmach świadectwo i obietnicę wstępowania z doświadczenia poniżenia, jakiego doświadczali Izraelici podczas wygnania, aby dzięki mocy Boga i poddaniu się Jego prowadzeniu, mieć udział w wyniesieniu i chwale. Są to pieśni wskazujące potrzebę wstępowania ku świątyni Boga i Jego Prawu. Są przeniknięte nadzieją owoców, jakie to wstępowanie wniesie w życie człowieka, który z pełnym zaufaniem kroczy przez życie ku wyżynom nieba.

 

Błogosławiony każdy, kto się boi Pana,
kto chodzi Jego drogami.
Bo z pracy rąk swoich będziesz pożywał,
szczęście osiągniesz i dobrze ci będzie.

Małżonka twoja jak płodny szczep winny
we wnętrzu twojego domu.
Synowie twoi jak sadzonki oliwki
dokoła twojego stołu
(Ps 128,1nn).

 

Mamy przed oczyma słowa pieśni porywającej człowieka ku wzniesieniu się ku Boga przy jednoczesnym realnym ”stąpaniu” w rzeczywistości ziemskiej, związanej z pracą i innymi życiowymi czynnościami – w szczególności w odniesieniu do życia rodzinnego.

 

1. Znaczenie szczęśliwości

 

Najpierw chcę zwrócić uwagę, że pierwsze słowo, jakie otwiera psalm, czyli przymiotnik  „błogosławiony”. Lepiej oddać hebrajski termin przez przymiotnik „szczęśliwy”. Hebrajski termin (aszre) jest związany z pojęciem kroczenia do przodu, a więc także z perspektywą życia szczęśliwego.

Jest to więc życie, które ma właściwą przyszłość; które przebiega realizując wszystko w pełni i zgodnie z zamysłem Boga. Jest to życie, które ma głęboki i prawdziwy sens a więc nie jest pomyłką, nie trafia w próżnię. Jest to wypełnienie najgłębszych pragnień człowieka, jakie są nie tylko jego własnym „wymysłem”, ale pochodzą z głębi serca, które odkrywa w sobie prawdę, że jest na obraz i podobieństwo Boga.

Prawdziwej szczęśliwości, czyli właściwej perspektywy życia człowiek nie jest w stanie „wymyśleć” i ustanowić sam z siebie. Tak jest prawda o człowieku po grzechu. Zwiedziony przez grzech szuka bowiem zawsze jakiegoś zaspokojenia siebie, które zatrzymuje go na sobie. Uniemożliwia mu przejście własnych ograniczeń, zamknięcia. Czasem jest podobny do przysłowiowego „więźnia zamkniętego w  klatce własnego pomysłu”. Może to być nawet klatka ze złota, klatka z wygodami itp. Jest to jednak klatka, która uniemożliwia mu pełny kontakt z drugim człowiekiem. Bojąc się o siebie samego zamyka się w sobie.

 

2. człowiek, który boi się Pana …

 

Gdy mówimy o „bojaźni Pańskiej” czy bojaźni z powodu czy ze względu na Pana, nie chodzi o strach i lęka w zwyczajnym i powszechnym tego słowa znaczeniu. Człowiek po grzechu „przestraszył się” (zob. Rdz 3,10). Ten strach był spowodowany tym, że odkrył siebie, że jest nagi. Odkrył siebie jako nagiego, a więc pozbawionego tego wszystkiego czym było zabezpieczenie jego życia w Bogu – Dawcy życia. Odkrył siebie jako pozbawionego tej łaski życia pochodzącego od Boga. Pozbawiony otaczającej go „chwały Boga, musiał teraz sam zabezpieczać sobie życie(zob. Rz 3,23).

Powrót człowieka do właściwego stosunku do życia jest możliwy tylko i wyłącznie przez przekroczenie „bariery” lęku o siebie i zawierzeniu siebie Bogu. Na tym polega „bojaźń Pańska”. Jest to wyzwolenia siebie z własnej bojaźni o siebie, a powierzenie siebie w bojaźni przed Bogiem i w odniesieniu do Boga.

Zapowiadali to prorocy i psalmista. Spełniło się to jednak dopiero w Jezusie Chrystusie. On okazał się tym, który nie dał się sterować bojaźnią o swoje życie leczy pozostał w „bojaźni” wobec Ojca, by spełniać Jego wolę, by żyć według Jego woli, by nie schodzić na manowce swojej woli.

 

3. Propozycja dla nas wszystkich

 

To, co stało się w Jezusie Chrystusie, było spełnieniem oczekiwać i zapowiedzi. Było także spełnieniem tego, co wyraża śpiewany dzisiejszej niedzieli Psalm.

Małżonka twoja jak płodny szczep winny we wnętrzu twojego domu. Synowie twoi jak sadzonki oliwki dokoła twojego stołu

Odnosi się to do wszystkich małżeństw i rodzin, które „żyją w bojaźni Pańskiej” W oparciu bowiem o Prawo Pańskie człowiek może układać właściwie wszystkie swoje relacji. Może układać swoje relacje ze wszystkimi. Ma to szczególne znaczenie w odniesieniu do najbliższych relacji – a więc rodzinnych.

Ten obraz małżonki jako „płodnego szczepu winnego” i „potomstwa jako „sadzonek oliwki” zgromadzonych wokół stołu, a więc miejsca utrzymywania i karmienia życia, to nie jest jakiś idylliczny i mało realny obraz. Jest to obraz bardzo realny pod warunkiem, że uzna się ową „bojaźń Pańską” czyli odniesienie do Woli Pana Boga.

Ten obraz nadto przedstawia nie tylko sytuację rodziny poddanej Bogu, ale także sytuację Kościoła jako oblubienicy i „małżonki” tego jedynego Pana, który do końca urzeczywistnił w sobie bojaźń Pańską. To Jezus Chrystus jest tym Mężem, który zabezpiecza swojej „Małżonce” – Kościołowi bezpieczeństwo i płodność. To On jest tym, który gromadzi wokół swego stołu „swoich synów”, a właściwie synów Ojca, gdyś On jako jedyny Syn Ojca , staje się bratem każdego z nas, byśmy mogli jako synowie Ojca gromadzić się w jednym domu i wokół jednego stołu. On jest owym jedynym Szczęśliwym (mającym właściwą perspektywę życia), byśmy my mogli stawać się przy nim szczęśliwymi. Od każdego z nas zależy, czy chcemy być w takim domu, czy chcemy zasiadać przy takim stole i być takimi (Jego) potomkami.

 

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

63 komentarze

  1. No i mamy w większość katolickich rodzin bardzo szybko ilościowo upodabnia się do modelu Świętej Rodziny. Tato + mama + jedno dziecko/dobrej jakości/. Bo przecież Jezusek był na wskroś super synek. Mama niepokalana a tatuś zastępczy, ale kochający przede wszystkim mamę aż do bólu swojej męskości.
    Pewnie oberwie mi się znowu za takie słowa, jednak proszę spojrzeć bez emocji na skutek wielowiekowej ewangelizacji człowieka w epoce post chrześcijańskiej. Oczywiście są wśród nas i ci, którzy wzięli sobie do serca nauczanie Kościoła i dzisiaj umierają z radości z bycia razem nierzadko pod nadzorem kuratora.
    Cóż, taki jest skutek owoc religijnej edukacji. Człowiek religijny potrafi kalkulować i liczyć tak, by na głupka nie wyjść przed sobą i innymi. I jak tu z radością śpiewać responsoryjne psalmy.
    „W oparciu bowiem o Prawo Pańskie człowiek może układać właściwie wszystkie swoje relacji. Może układać swoje relacje ze wszystkimi. Ma to szczególne znaczenie w odniesieniu do najbliższych relacji – a więc rodzinnych”.
    Pod warunkiem, że taki człowiek narodził się na nowo to znaczy żyje paschalnie wiarą Chrystusa. Dobrze wiemy, że mało kto taką wiarę ma.
    To nie jest biadolenie, lecz moje kroczenie ku wyżynom nieba.
    Czy ktoś dzisiaj potrafi mi odpowiedzieć na pytanie o model wielodzietny katolickiej rodziny. Skąd się wziął i jaki ma sens w świecie zdominowanym przez naszą religijność?
    Kto wymyślił wielodzietne rodziny?
    Pozdrawiam
    janusz

    #1 baran katolicki
  2. #1 Januszu,
    przypomniał mi się List do Diogneta, który został napisany w II wieku, a czytam w nim o chrześcijanach, że:
    „Żenią się jak wszyscy i mają dzieci, lecz nie porzucają nowo narodzonych”

    To świadectwo mówiące o tym, że
    wiele dzieci rodziło się w rodzinach wielu,
    ale nie każda rodzina decydowała się na przyjęcie wielu dzieci,
    by stać się rodziną wielodzietną.
    Chrześcijanie charakteryzowali się tym, że przyjmowali dzieci, tworząc, rozumiem, rodziny wielodzietne.

    Nikt rodziny wielodzietnej nie musiał wymyślać.
    Naturalne jest dla niektórych rodzin, że mogą stać się rodziną wielodzietną.
    Nie wszyscy na tę naturalność się zgadzają.
    Wymyślone zostało raczej to, że wielodzietność jest nienaturalna.

    Pozdrawiam 🙂
    Pozdrawiam

    #2 julia
  3. #1 Wielodzietne rodziny wymyśliła czysta natura.Gdyby małżeństwa nie zabezpieczały się przed poczęciem ,większość z małżeństw posiadałaby średnio z 10 potomków.Wszyscy wiedzą jak to działa,ale wszyscy wolą oprzeć się /bo Kościół tak życzy sobie/ na udawaniu i kłamstwie.
    Wiesz,tu nie chodzi o „super synka”.W tym chodzi o to by nie poniewierano naszym dzieckiem.
    Ja Twoim wpisem oburzona nie jestem.

    #3 Ka
  4. 🙂 🙂 Ciekawe, czy doczekam się kiedyś kazania czy listu traktującego o Świętej Rodzinie i równoczesnie o wielodzietnej rodzinie , bo dotychczas słyszę osobne rozważania.
    pytasz, Janusz, dlaczego rodzina wielodzietna, skoro swiat zdominowany przez naszą religijnosć? nie rozumiem pytania. że Kosciół preferuje model wielodzietnosci i nie ma to sensu bo jesteśmy religijni? a jak byśmy nie byli religijni?
    nic nie kumam…

    #4 Hanula
  5. Do baran katolicki
    Sorry, ale twój nick oddaje całkowicie twoją inteligencję. Przecież model 2 + 1 powstał na zachodzie po rewolucji seksualnej 1968 roku, wymierzonej przeciwko katolicyzmowi. Jaki więc jest to skutek „religijności”? Czy rząd chiński nazwiesz religijnym, bo nakazuje także model rodziny 2 + 1? Dorabiasz ideologię do swoich własnych chorych urojeń. Łączysz bez ładu i składu różne sprawy. Przepraszam, nie obraź się, ale na to są już tabletki. A, i zobaczysz, że nie na ciebie się rzucą, ale na mnie, bo „obraziłem” autorytet na tym blogu.

    #5 mikado
  6. #1 Janusz
    „Pod warunkiem, że taki człowiek narodził się na nowo to znaczy żyje paschalnie wiarą Chrystusa. Dobrze wiemy, że mało kto taką wiarę ma.”
    A czy ty taką wiarę masz?
    Jak myślisz?

    #6 basa
  7. Janusz ciągle mnie poucza i daje mi wskazówki jaka to ja mam być. Zapewne uważa, że nie mam tej paschalnej wiary Chrystusa.
    Jednak wcale się tym nie przejmuję.
    Czytam właśnie „Dziennik duszy” Jana XXIII i widzę jak on w ciągu swojego życia dojrzewał w wierze. W jego dojrzewaniu odkrywałam także moje dojrzewanie. I mimo, że widzę moje słabości, braki, niedoskonałości, grzechy (on też widział), wierzę, że Pan Bóg nadal będzie mnie prowadził na tej drodze wzrastania w wierze i kiedyś doprowadzi mnie do Siebie.
    Nie ważne, czy ktoś będzie uważał mnie za pobożną, czy nie. Religijną, czy żyjącą wiarą paschalną. Ważne jest dla mnie to, co Pan Bóg zechce ze mną zrobić. Ważne, aby ostatecznie dojść do Niego.
    Dać się poprowadzić.

    #7 basa
  8. Znam taką rodzinę wielodzietną – sześcioro dzieci (troje zmarło).
    Są otwarci na kolejne potomstwo…Żyją z Bożej Opatrzności a ta ich nie zawodzi.
    Świadczą, że Bóg jest Panem ich życia, od Niego otrzymują wszystko dzień po dniu.
    Dla mnie jest to dowód na istnienie innej niż ludzka, światowa logika.
    Dodam, że ta rodzina przechodzi formację katechumenalną.
    Są szczęśliwi!

    #8 Miriam
  9. #1,Baran Katolicki
    No właśnie jaki powinien model wielodzietnej rodziny.
    Sama pochodzę z takiej rodziny. I widzę w niej wszelką skrajność religijną. Od wierzących do walczących z Kościołem.
    W rodzinach powinno być więcej wiary a mniej religijności. A w świecie jest model 2+1 .
    Jest to przykre, bo z tego wynika, ze następne dzieci są z przypadku. Nie tak, jak pierwsze z miłości. Dzieci traktowane jak przedmioty.
    Pozdrawiam

    #9 DorotaWt
  10. #5,Mikado
    Są nie tylko tabletki. Jest również aborcja.
    Zawsze zastanawia mnie przy tym 3 kwestie.
    1. Jakby się czuły osoby dokonujące aborcji na miejscu tego dziecka. Kiedyś czytałam o lekarzu, który dokonywał aborcji. Dopiero, jak się dowiedział, że jest sam dzieckiem uratowanym, zmienił swoje myślenie. I od tej tamtej pory jest wrogiem aborcji.
    2. Dlaczego niektórzy są za tym, jeśli dziecko zostaje poczęte w wyniku gwałtu. Kto jest sprawcą tego haniebnego czynu? To biedne dziecko, które musi ponosić konsekwencję? A skoro ma ponosić karę, powinno mieć szansę na obronę. Wszak oskarżony ma prawo do obrony.
    3.Dlaczego, jeśli bym usunęła nienarodzone dziecko, to większość by nic nie powiedziała. A gdyby te same dziecko po urodzeniu lub gdyby skończyło np. parę miesięcy bym pozbawiła życia, to ci co krzyczą za aborcją, by pewnie dokonali na mnie samosądu za wyrządzoną krzywdę dziecku.
    A czym dzieci te się różnią. Niczym, to jest ten sam człowiek
    Pozdrawiam

    #10 DorotaWt
  11. #5 mikado
    Witaj w Rodzinie! 🙂
    Śmiem twierdzić, że Baran katolicki nie umie się obrażać. To nie w jego naturze.
    Ażeby zrozumieć o co chodzi w tym pojęciu „religijność”, którego Janusz dosyć często używa, trzeba prześledzić jego wpisy blogowe od kilku lat. Zachęcam do lektury.
    Wszystko stanie się jasne z tej jego „twardej, niezrozumiałej, dziwnej, szalonej, itd.” dla niektórych mowy.
    Potrzebny jest pewien klucz.
    Kto może pojąć, niech pojmuje.
    Pozdrawiam.

    #11 Miriam
  12. do DorotaWt
    Jeśli chodzi o tabletki, to miałem na myśli stan intelektualny twojego adwersarza. Ja osobiście nigdy i za żadne skarby nie poprę aborcji. To jako wyjaśnienie.

    #12 mikado
  13. W kulturze judaistycznej wiadome było, że im więcej dzieci, tym bardziej Bóg błogosławi człowiekowi. Tu nikt nie dyskutował. Brak dziecka był równoznaczny z jakąś niechęcią Boga wobec człowieka – tak odczytywali to ówcześni.
    Kwestia modelu 2+1 (w ogóle dziwi mnie, skąd ten temat wziął się pod tekstem Biskupa, który o ty nic nie pisze) jest konsekwencją „potrójnego dziewictwa” Maryi. Była ona dziewica przed poczęciem, w trakcie ciąży i po niej. W ikonografii jest to oddane poprzez trzy gwiazdy: na lewym ramieniu, prawym ramieniu i czole Maryi.
    Model 2+1 jest obcy Kościołowi wschodniemu. Tam, idąc za Tradycją wschodnią, mamy Maryję, która jest matką Jezusa, oraz Józefa, który z pierwszego małżeństwa włącza w tę rodzinę własne dzieci (z pierwszego malzenstwa). Stąd częste wizerunki starego Józefa trzymającego niemowlę Jezus.
    Wielodzietność nie jest obca Pismu Świętemu.

    #13 antleg90
  14. 35 mikado.
    Poskładam dla Ciebie prościej. Wzorem rodziny podawanym nam przez wieki jest Święta Rodzina. Około 2+1. Proszę spojrzeć na biblijnych jedynaków z utęsknieniem oczekiwanych przez rodziców. Oczywiście są tam również wielodzietne klany.
    Dlaczego Jezus Chrystus wybrał właśnie taki model rodziny dla siebie? Proste, pierwsze pytanie. Drugie jest podobne. Kościół w swoim nauczaniu od początku ukazuje taką rodzinę jako wzór do naśladowania. Dlaczego i po co skoro ciągle domagał się wielodzietności od rodziców?
    Europa lat sześćdziesiątych to przecież owoc w dużej mierze religijności katolików.
    No i trzecie pytanie bardzo osobiste.
    Mój ty „lekarzu z bożej łaski” postawiłeś diagnozę, więc powiedz, jakie to tabletki mogą mi pomóc w poskładaniu samego siebie?
    A tak na marginesie: mój autorytet na tym blogu jest taki sam jak Księdza Biskupa w Episkopacie.
    Tu przepraszam czcigodnego Gospodarza za osobiste porównanie.
    Pozdrawiam serdecznie
    janusz

    #14 baran katolicki
  15. #4Hanula.
    Można być człowiekiem religijnym a nie wierzącym.
    Proszę tam zajrzeć http://ekai.pl/wydarzenia/wywiad/x16471/bp-kiernikowski-mozna-byc-czlowiekiem-religijnym-i-jednoczesnie-niewierzacym/.
    janusz

    #15 baran katolicki
  16. #8Miriam.
    Nie wszędzie i nie zawsze na DN jest tak kolorowo.
    Są też i tragedie z tego powodu. Sam mam za sobą mocne doświadczenie, jak się żyje pozbawionym wiary Kościoła/wspólnoty/.
    Myśmy tej łaski nie dostali.
    Dlaczego? Odpowiedź jaką dostałem: „głupie pytanie’.
    Zapewne to jakiś wyjątek z ogólnej normy, który uczy pokory i ostrożności w zadawaniu pytań nie odpowiedzialnym.
    Pozdrawiam
    janusz

    #16 baran katolicki
  17. Wiara dojrzewa również wśród latających między małżonkami talerzy, jak można sparafrazować naszego Papieża Franciszka.
    A już poważniej to rodzina jest bardzo dobrym (choć nie jedynym) miejscem wzrastania jak pisze Janusz wiary paschalnej.
    W rodzinie najprościej bo na co dzień , w sprawach drobniejszych oraz również tych grubszych kołatać się z błędami i wybaczeniem,kłótniami i godzeniem się.
    Narzeczeni jeśli mają świadomość wchodzenia w taką rzeczywistość, to nawet jeśli ich początkowe intencje są trochę inne, są przez Boga prowadzeni.
    Nasze rodziny mają ograniczenia rytmem intymności, warunkami materialnymi, twardym egzekwowaniem swoich planów.
    Święta rodzina była i jest płodna w 100% , bez ograniczeń tzn.ich intymność została oddana nam poprzez ogołocenie Syna na Krzyżu.
    Dzięki temu rodzą się chrześcijanie taki jest sens płodności również każdej rodziny.
    Nasze rodziny również mogą przekraczać zwykłą ludzka płodność, kształtując stosunki z otoczeniem w kluczu Paschy Chrystusa, o ile taki przyjmują.
    Jest to bardzo skuteczna misyjność.

    #17 grzegorz
  18. #6 i #7 Basia.
    Tylko Kościół /Jezus Chrystus zmartwychwstały/ taką wiarą dysponuje.
    Tylko wiara Kościoła jest paschalna dla każdego człowieka. Ma moc przeprowadzić nas na drugi brzeg.
    Nie mam pojęcia ile tej wiary jest we mnie na dzisiaj.
    Przyjedź to zobaczysz i może uwierzysz choć trochę. Zobaczysz jak umieram i żyję ze swoim krzyżem.
    Pani Doktor, nie miałem i nie mam zamiaru kogokolwiek moralizować swoim krzyżem.
    Przepraszam, jeśli to tak odbierasz.
    janusz

    #18 baran katolicki
  19. #9. Dorota.
    Aborcja i antykoncepcja to owoc katolickiej religijności.
    Dzisiejsza Europa i nie tylko jest poraniona przez nas samych od wewnątrz.
    Nie ma co się dziwić światu temu i żądać jego głupoty.
    Proszę wczytywać się w nauczanie Księdza Biskupa i pytać za każdym razem, gdy serce woła.
    Pozdrawiam
    janusz

    #19 baran katolicki
  20. Taka myśl mi przyszła do głowy, a mianowicie: Dlaczego Jezus się narodził?
    Jezus się narodził, bo Bóg chciał by blisko człowieka. Nie zamknięty w skrzyni czy puszce, ale być z człowiekiem stale. Chciał z nim jadać wieczerzać, robić wszystko to co On.
    Tylko człowiek tego nie pojmuje i ciągle Go zamyka „za kratami”.
    Jezus nie chce być z człowiekiem tylko od czasu do czasu, kiedy wpadniemy do kościoła a później Go zamykają.
    Właśnie po to On się narodził.
    Ale czy my to pojmujemy?

    #20 chani
  21. #5 Chyba chciałeś „dołożyć” Januszowi.
    Nieładnie.
    Autorytet obraziłeś?
    Obraziłeś ks.Biskupa?
    No to przeproś.

    #21 Ka
  22. #4 Hanula
    Trudność w takim kazaniu polega na tym, aby widzieć płodność jako wynik przylgnięcia do Jezusa Chrystusa a nie jako zestaw norm, nakazów i zakazów.
    Mam dorosłe już córki i mają ode mnie tylko jedno wskazanie w tym względzie: tak układaj swoje stosunki z mężem/chłopakiem , aby były płodne.
    Nie zawsze powinna to być płodność dotycząca sfery seksualności. Jeśli nie jesteś gotowa, aby przyjąć dziecko, żyj w czystości.
    Tzw. zabezpieczanie się, dotyczy równie powszechnie relacji poza seksualnych. Pisze o tym ks. Biskup.
    Potrzebna jest wiara, że mocą Chrztu możemy łamać bariery (zabezpieczenia) między nami i żyć dla innych, dawać z siebie to, czego inni potrzebują.
    Może to być życie dla nowo narodzonych, ale nie zawsze tak musi być.
    Znam osoby bezdzietne, które pozwalają, aby inni żyli trochę ich kosztem tak, jak własne dzieci.

    #22 grzegorz
  23. #8 Janusz
    Nie muszę przyjeżdżać i zobaczyć na własne oczy.
    Ja to wiem.
    A poza tym jeśli zaproszenie byłoby prawdziwe, musiałbyś wejść ze mną w relację w rzeczywistości.
    A przypomnę ci, że mimo, że mnie znalazłeś i ja napisałam do ciebie bezpośrednio, to ty odpowiadałeś mi tylko przez blog.
    I tak właśnie – Twoje uwagi do mnie odbieram jako ciągłe pouczanie mnie.
    I czasami mam wrażenie, jakbyś nie czytał tego, co ja piszę.
    Każesz mi robić to, o czym ja właśnie napisałam, co włąśnie zrobiłam.
    Choćby to: Przyjedź i zobacz, jak żyję, a może uwierzysz. Czyż chwilę wcześniej nie napisałam: „Wciąż są tacy ludzie jak ty, którzy świadczą o Jezusie nie tylko słowem ale i życiem.”? Czy to świadczy o tym, że ci nie wierzę?
    Ja ciebie obserwuję już od kilku lat i widzę, jakie cuda czyni Bóg w Twoim życiu. 🙂
    Jak zmienia się to, co piszesz. 🙂 I widzę, że to co daje ci Bóg, jest dla ciebie dobre. To rozumienie, które ci daje jest dla ciebie dobre.
    Ale ja nie jestem tobą. Dla mnie co innego jest dobre i też mi to Pan Bóg daje.
    To nie teoria, to działanie Boga. 🙂

    #23 basa
  24. #18 Janusz
    I bardzo zaintrygowało mnie, dlaczego raptem nazwałeś mnie panią doktor? 🙂

    #24 basa
  25. Antleg90
    Czy możesz udowodnić tezę, że Św. Józef był wcześniej żonaty i z tego małżeństwa miał dzieci?

    #25 lemi58
  26. do barana
    1. Tabletki na uspokojenie znajdziesz w każdej aptece
    2. Wynik katolickiej religijności? Więc wcześniej tego nie było? To po co Hipokrates mówił coś o spędzaniu płodu? Może był wizjonerem jak Nostradamus? Wykładasz się tym argumentem
    3. Prześledź historię, to dowiesz się, jakie są korzenie rewolucji 1968 roku i jak się jej przeciwstawiał chociażby bł. Paweł VI. Wtedy zobaczysz „katolicką religijność”.
    4. Ja też prościej: wzór Świętej Rodziny to wzór relacji pomiędzy osobami, a nie ilość członków. Jak tego nie rozróżniasz, to szkoda.
    do Ka
    Znasz Sienkiewiczowskiego Kalego (może od tego jest twój nick), więc mała parafraza: jak baran komuś dokłada, to dobry uczynek; jak ktoś baranowi, to zły uczynek.
    Przepraszać nie mam kogo, bo słowa o „autorytecie” były do barana, a nie do BpZbK
    Właściciela bloga pozdrawiam i wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.
    do DorotaWt
    Zostajesz tu na własne ryzyko.

    #26 mikado
  27. Janusz
    Rodzina Święta (2+1) jest wzorem czystości życia, miłości do dziecka nie będącego przedłużeniem własnych genów.
    Produktem cywilizacji śmierci inspirowanej przez szatana jest właśnie zabawa, imprezy, sex potem aborcja, antykoncepcja a najważniejszym celem życia jest przekazanie genów.

    #27 lemi58
  28. #12,Mikado
    Dobrze rozumiem cię. Jednak jeśli mowa o rodzinie to powinno się zwracać uwagę. To niszczy rodziny i społeczeństwa. Nam nie trzeba końca świata.Niektórzy z własnej chorej próżności go tworzą. Świat sam w sobie nie jest zły, to ludzie są. Bo on jest poddany prawom przyrody. A człowiek rządzi nimi. I tak robi, ze niszczy. Ten nasz ukochany ludzki człowiek. Bo on nawet potrafi się okazać potworem do innych. Ale Kościół uczy ,ze takim „potworom” trzeba przebaczać. I dobrze by najmniej ten skrzywdzony nie stoczy się na dno z nienawiści. I uważam, że dzięki Jezusowi wiele ludzi unika kryminału. Bo czasami chęć zemsty prowadzi do strasznych czynów. A przebaczenie pozwala ochłonąć i spojrzeć na drugiego oczami Chrystusa.
    Pozdrawiam

    #28 DorotaWt
  29. DorotoWt, kontynuując Toją myśl z wpisu 10 pkt 3 opowiem pewną historię. Około 20 lat temu prowadziłem dyskusję z mamą Agi (z Rakowisk) na temat aborcji. Jej argumentami za akceptacją aborcji było:
    -Przecież dziecko przeszkadza w drodze do wykształcenia, kariery.
    -Przecież kobieta powinna decydować kiedy urodzi.
    -Przecież dziecko przeszkadza w osiągnięciu szczęścia.
    Zadałem wtedy pytanie: jaka jest różnica pomiędzy aborcją a zabiciem Agi?
    Właśnie Aga z Jurkiem stanęli na drodze do szczęścia młodym. Zostali pocięci jak dzieci w czasie aborcji. Czy nie jest to wymowne?

    #29 lemi58
  30. #16 Janusz
    Przyjedź więc do mnie to porozmawiamy (zaproszenie realne), adres masz 🙂
    Czasem za dużo tu bywa uproszczeń, skrótów myślowych.
    Wiesz przecież, że w każdej wspólnocie ludzkiej wierzących są święci grzesznicy, także nieodpowiedzialni.
    Ale na pewno wierzysz w Boga, który za wszystko bierze odpowiedzialność (płaci sobą).
    Możemy nie rozumieć zamysłu Bożego lub nie uważać go za dobry (Twoje doświadczenie we wspólnocie), ale gdy Go w tym wielbimy, to wówczas pozwalamy, aby Jego moc działała w tej sytuacji dla naszego dobra.
    Pozdrawiam

    #30 Miriam
  31. #26
    Okey.
    Nic mi z powodu Kalego.
    Rzecz że nie lubię TAKIEGO dokładania.

    #31 Ka
  32. #26 mikado.
    Baranem katolickim nazwali mnie bliscy znajomi z którymi pracowałem wiele lat. Nie trudno dzisiaj zostać w oczach innych „baranem”. Baran to także mój znak zodiaku. Osobiście wolę być baranem a nie świnią. Wieprzowina to nie biblijny przysmak.
    A tak na poważnie. Mam na imię Janusz. Tutaj wielu tak do mnie woła. Widać w „baranie” zobaczyli człowieka.
    Proszę, napisz coś o sobie. Kim jesteś? Ile ci lat minęło? Co porabiasz i jak żyjesz? Nie potrafię skojarzyć Cię z nikim znajomym. Nie wiem czy mnie znasz. Czy widziałeś mnie w realu. Ten blog wcześniej czy później doprowadzi nas do realnego poznania się. To nie byle jakie verbum.
    Mikado, kimkolwiek jesteś, proszę Cię byś został z nami taki jaki jesteś. Nie obrażaj/gorsz/ się brakiem mojej inteligencji. Masz racje. Nie miałem szans na wyższą edukację. Jestem prostym stoczniowcem i wiem gdzie jest moje miejsce w szeregu. Sam wiesz, że inteligencja to nie mądrość. To nie wszystko.
    Jedyną tabletką dla mnie na dzisiaj, która skutecznie mnie uspokaja to stała dawka Eucharystii i Komunia Święta. To mocne doświadczenie wiary Kościoła, który widzi nie barana tylko człowieka. m
    Mikado, jak masz na imię? Proszę, zaryzykować i choć trochę wyjść ze swojej anonimowości.
    Chrystus/Kościół/ i tak Cie zna lepiej niż ty sam siebie.
    Proszę nie chować się w werbalnym lesie.
    mikado, gdzie/kim/ jesteś.
    Pozdrawiam
    janusz

    #32 baran katolicki
  33. #24 Basia.
    Znamy się werbalnie nie od dziś. Jesteś panią doktor, która wie nie i potrzebuje pouczania innych.
    Ja nie wiem co będzie jutro. Wiem, że nic nie wiem. To prawda o mojej „baraniej” codzienności.
    Proszę, próbować nieco wejść w moją skórę/wiarę/ i oczyma Chrystusa/Kościoła/ ujrzeć mój chwalebny krzyż.
    Proszę, o cierpliwość na tej DRODZE.
    janusz

    #33 baran katolicki
  34. #30. Miriam.
    Chyba rzeczywiście nie tak ze mną, bo jakoś nie pamiętam bym Twój adres miał.
    Jeśli chodzi o moje/nasze/ 13 lat w DN, to rzeczywiście czas błogosławionej łaski dla mnie. Czas Kościoła.
    To był plan „b”. Teraz jest „c”.
    Bóg jest wierny w swojej miłości.
    Kocham Go tak jak potrafię.
    Być może po baraniemu/głupiemu/.
    janusz

    #34 baran katolicki
  35. #27lemi58.
    Ok, święta rodzina jest ok pod każdym względem.
    Problem jak to 'ok” przeżywać na sobie/w sobie/.
    Święta, niepokalana, bez grzechu to dla dzisiejszego człowieka zero ewangelizacyjne. Być może łaskocze to naszą religijność, ale nie daje radości paschalnej.
    lemi58,
    napisz nam coś nieco o sobie.
    Podaj wreszcie swoje imię.
    To nic nie kosztuje a wiele daje. lemi58.
    Pozdrawiam
    janusz

    #35 baran katolicki
  36. Też sobie pomyślałem jak ksiądz chodził po kolędzie i powiedział, że widzimy się w Kościele:
    No tak, my się widzimy, ale czy mnie widzi Chrystus? Czy On nas widzi?

    #36 chani
  37. #Janusz
    No właśnie. Nie znasz mnie.
    Przecież nie od dziś wiadomo wszystkim na blogu, że jestem niepokorna i nie znoszę pouczania.
    Nie znoszę, a nie „nie potrzebuję”. To dwie różne sprawy.
    Ale za to jestem bardzo dociekliwa i przez różne pytania i czasami nawet prowokacje próbuję poznawać inne osoby, zobaczyć co myślą.
    Piszesz, że wiem wszystko. Nie wiem, czy słusznie to odbieram, ale odczytuję to, że zarzucasz mi, że uważam, że wiem wszystko. Nie zgodzę się.
    Chyba oceniasz mnie wg siebie.
    Przypuśćmy moje pytanie: „A czy ty taką wiarę masz?” – mam takie wrażenie, że ty odebrałeś, że przez to pytanie ja ją poddaję w wątpliwość. Czy tak? Gdy tymczasem ja byłam ciekawa, po prostu ciekawa, co myślisz na ten temat.
    Zamiast się domyślać i wymyślać, przypisywać ci jakieś słowa, po prostu cię spytałam o to.
    I od kilku lat próbuję wejść w twoją skórę, aby cię zrozumieć. 🙂
    I jeszcze jedno 🙂
    Nie jestem lekarzem typu paternalistycznego czyli wiedzącego wszystko (chyba o to ci chodziło nawiązując do mojego zawodu? Czy tak?)
    Jestem raczej w partnerskich relacjach z pacjentami, czyli staram się współpracować i omawiać problemy.
    I potrafię przyjąć, że czasami to pacjent może mieć rację.

    #37 basa
  38. Janusz
    Chociaż za tym pytaniem: „A czy ty taką wiarę masz?”, kryło się może jeszcze coś innego.
    Być może tutaj kryła się moja „lekarska” natura. 😉
    Chciałam zbadać, zobaczyć, czy masz prawo oceniać czyjąś wiarę.

    #38 basa
  39. Może bardziej konkretnie: Pytałam siebie, czy twoja wiara daje ci prawo oceniać wiarę innych?

    #39 basa
  40. Prawdą jest, że człowiek jak zaczyna się tłumaczyć, to pogrąża się jeszcze bardziej 🙂 🙂 🙂

    #40 basa
  41. Janusz,
    pomodliłam się i przyszło mi do głowy jeszcze jedno pytanie.
    Ja staram się wejść w twoją skórę i ciebie zrozumieć.
    A Ty? Czy ty starasz się zrozumieć mnie?
    Czy tylko wymagasz, abym ja zrozumiała ciebie?
    To jest tylko pytanie z ciekawości, bez podtekstów.

    #41 basa
  42. #34 Janusz
    Masz mój adres mailowy. Zakładam, że uprzedzisz mnie o przyjeździe, wtedy podam Ci szczegóły 🙂
    A te 13 lat… Pomyślałam sobie, że tyle wystarczyło, by doprowadzić Cię/Was aż dotąd (w wierze).
    Pan Bóg ma najlepszy plan miłości na Twoje/Wasze życie. Nawet nie plan C ani D…. A jaki?
    Ja nie wiem, ale Ty zobaczysz. Najlepszy plan pod słońcem!
    Pozdrawiam

    #42 Miriam
  43. Kontynuacja 29
    Tabletki antykoncepcyjne. Większość z nich jest ukrytą formą tabletek wczesnoporonnych a zasada działania polega na otruciu poczętego życia. Jaka jest więc różnica pomiędzy otruciem poczętego dziecka a otruciem żyjącej bliskiej osoby? Oby moje słowa nie były prorocze.

    #43 lemi58
  44. W folderze kolędowym, który otrzymałem jest o nierozerwalności małżeństwa i szlag mnie trafił gdy przeczytałem nagłówek i pomyślałem o tylu rozwodach. Małżeństwo jest nierozerwalne w teorii, a w praktyce? Sami widzimy jak jest.
    I kogo my oszukujemy powiedzonkiem „miłość się skończyła”? Chyba samych siebie, bo chrześcijanie zakorzenieni w Bogu, który jest Miłością, wiedzą, że miłość nigdy się nie kończy, bo czerpią ją z Boga.
    Ale pytanie: Czy dwoje ludzi przysięgających na własne życie, że się nie opuszczą, są zakorzenieni w Bogu?
    Praktyka pokazuje, że jest jednak inaczej.
    I chodzenie do Kościoła jakoś nie pomogło.
    I Pismo nie mówi na próżno
    „Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości,
    nie zatopią jej rzeki.”
    To jednak z nami jest coś nie tak?
    A może zamiast Boga ciągnie nas ten świat?

    #44 chani
  45. # 33 baran katolicki
    Trochę przesadzasz.
    Coś z tego masz o czym pisze „mikado”
    Dorabiasz ideologię do swoich myśli.
    Chyba każdemu z nas zdarza się tak postępować.
    „Wiem,że nic nie wiem”-to dlaczego chcesz innych formować na swój obraz i podobieństwo?
    W Hbr 12,2 jest: „Patrzmy na Jezusa,który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala”.
    Każdy z nas ma swój krzyż chwalebny i nie musi zachwycać się bardziej Twoim niż swoim.
    Korzystam z doświadczenia innych, jeżeli pomaga to dla mnie zjednoczyć się bardziej ze swoim krzyżem i iść za Jezusem.
    1 Kor 12 – różne dary, różne członki, ale jedno Ciało Chrystusa.
    „On nadaje sens życiowym bankrutom”- polecam rozmowę z ks.Biskupem ZbK w sieci.

    #45 Mirosława
  46. #45 Mirosława i #37 Basia.
    Proszę uczciwie, to znaczy uważnie czytać moje posty.
    Nie przekręcajcie i nie dokładajcie po swojemu.
    Otóż w #33 pisałem: „Znamy się werbalnie nie od dziś” a Basia odczytała to tak: „No właśnie. Nie znasz mnie”.
    Oczywiście, że nie znam Cię poza tym blogiem dlatego wspomniałem o werbalnej znajomości a nie, że Cię znam.
    Nie pisałem, że wiesz wszystko lecz, że wiesz i nie potrzebujesz „pouczania” innych.
    Ciekawe jakimi słowami Cię pouczam i kiedy to następuje? Czy oceniam wiarę innych? Być może tak to można odebrać, lecz proszę zobaczyć, jak mocno sam jestem oceniamy na różne sposoby przez was.
    Mirosławo, jakiż to jest ten mój sposób formowania Ciebie tu na blogu?
    Czy rzeczywiście domagam się od Was byście byli tacy jak ja? Zobacz ile pytań zadaję, ile szukam po omacku skutecznej formacji samego siebie.
    Zauważasz, że: „Każdy z nas ma swój krzyż chwalebny i nie musi zachwycać się bardziej Twoim niż swoim”.
    Pozwól mi nie zgodzić się z Tobą. Uważam, że mało kto z nas zawisł na chwalebnym krzyżu zmartwychwstałego Pana/Jezus Chrystus/.
    Twój chwalebny krzyż nie jest tylko dla Ciebie zbawienny. On ma ogromną moc ewangelizacji takich jak ja. Proszę więc o nie chowanie go tylko dla siebie/pod korcem/, lecz o podniesienie go na świeczniku swojego żywota.
    Niech świeci Twoje światło przed nami by chwalili Ojca, który w niebie jest (Mt 5,16).
    Pozdrawiam i obiecuję nie pouczać/gorszyć/ Was na siłę sobą.
    janusz

    #46 baran katolicki
  47. #43,Lemi58
    No właśnie jaka różnica. Żadna. Może jedynie taka ,ze w przypadku otrucia żywego zostanie zaciągnięta odpowiedzialność karna.I dostanie się śmieszny wyrok. Juz za psa jest większy jest większy wyrok. Żałosne, ale dzięki Bogu istnieję sprawiedliwość Boża.
    Pozdrawiam

    #47 DorotaWt
  48. Moja ulubiona Simone Weil napisała: ” Wiejski głupek jest równie bliski prawdy co cudowne dziecko. Tylko mur dzieli obydwoje od prawdy. Nie wchodzi się w prawdę bez przejścia przez swoje własne unicestwienie, bez długiego stanu skrajnego i całkowitego upokorzenia.”(Simone Weil „Ecrits de Londres)

    #48 Leszek Leon
  49. Jeśli mówicie o zabójstwie człowieka w drugim człowieku, czyli dziecka w łonie matki, to ja powiem, że zabójstwo ducha w człowieku też jest groźne jak nie najgroźniejsze, bo to właśnie ten duch daje życie. Poczytajcie sobie to zrobił Bóg po ulepieniu człowieka. Tchnął w jego naradza dech życia, czyli tchnął ducha.
    Jezus przed śmiercią powiedział, że oddaje w ręce Ojca ducha (niektórzy mówią o duszy ale to błąd) i wtedy skonał.
    Jezus przecież powiedział, że duch daje życie, a ciało na nic się nie przyda.
    W kazaniu na górze Jezus mówił: „21 Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj!7; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. 22 A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka8, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: „Bezbożniku”, podlega karze piekła ognistego. „

    #49 chani
  50. #46 Janusz
    Jeszcze raz to napiszę:
    Nie znamy się w rzeczywistości, ale ja dobrze cię zrozumiałam tzn, że chodzi ci o znajomość „werbalną”. Jednak ja uważam, że tak też mnie nie znasz.
    Nawet ta odpowiedź o tym świadczy….
    Och, ile razy ja chciałam napisać tak jak ty ciągle do mnie piszesz ” proszę uważnie czytać moje posty”, ale nie robię tego tzn nie piszę tak do ciebie…
    Tymi słowami całą winę za nieporozumienia zwalasz na mnie. Nie chcę ci oddawać,nie chcę zwalać winy na ciebie, więc przyjmuję ją na siebie…
    Znowu wezmę.
    Ale jedno chciałabym ci jeszcze napisać.
    To, co napisałam w 37.
    Nie wiem, czy zauważyłeś, że na wstępie zastrzegłam się „Nie wiem, czy słusznie to odbieram…”
    Janusz, ja nie chciałam cię oskarżać. Ja chciałam ci pokazać, jak ja odbieram twoje wypowiedzi, abyś wiedział, że nie zawsze ten drugi ktoś słyszy to, co ty chcesz powiedzieć.
    Myślałam, że jak to ci powiem, to może mnie zaczniesz lepiej rozumieć.
    Janusz, nie chcę ci odpowiadać, kiedy czuję się pouczana. Kiedyś już to napisałam.
    Boję się, że gdy znowu zacznę się tłumaczyć, to odbierzesz to jako kolejne oskarżenia.
    Tym bardziej, że teraz rzeczywiście wiele osób wyraziło swoje żale do ciebie.
    Być może jest to dla ciebie okazja do refleksji nad sposobem pisania.
    Do zadania sobie pytania: Dlaczego inni mnie tak odbierają?
    Dlaczego nie rozumieją?
    Oczywiście możesz całą winę zwalić na nas – czytają nieuważnie. A możesz…
    Serdecznie cię pozdrawiam i proszę o wybaczenie za próbę zbyt bezpośredniej rozmowy, szczerej, ale mającej na celu wejście w lepsze wzajemne zrozumienie.
    Z szacunkiem dla twojego życia i krzyża
    Basia

    #50 basa
  51. #46 Janusz
    I strasznie nie lubię wyrażeń w stylu „obiecuję nie pouczać/gorszyć/”
    W ten sposób wkładasz w moje usta słowa, których ja nie wypowiedziałam i intencje,których ja nie miałam.
    Dla mnie „pouczać” nie równa się „gorszyć”.
    Pewnie nie wiesz, że wypowiedzi tego typu są rodzajem manipulacji?
    Myślę jednak, że robisz to nieświadomie.
    Ale uważaj na takie wypowiedzi…
    Przepraszam, jeśli znowu napisałam za dużo
    Basia

    #51 basa
  52. #52 basa
  53. #42 Miriam.
    Przepraszam, skleroza nie boli lecz kosztuje.
    Rzeczywiście mam Twojego mejla. Na szczęście są w moim życiu sytuacje, w których mogę zobaczyć, że nie wszystko idzie po mojej myśli. Prowokują one one mnie do stawiania pytań o prawdę egzystencjalną.
    Duch Prawdy to światło i moc oświecające mój krzyż. A jest on ogromny i jest gdzie się schować by odpocząć.
    Proszę pamiętać, że jak długo człowiek żyje tak, jakby w jego życiu nie było krzyża, tak długo Duch Prawdy wobec niego jest bezsilny.
    Dziękuję za duchowe wsparcie i nadzieję na lepsze jutro.
    Pozdrawiam
    janusz

    #53 baran katolicki
  54. Słuchając Papieża Franciszka coś mi do głowy wpadło, że zamiast zdążać do Ziemi Obiecanej, my wolimy wracać do Egiptu gdzie mamy wszystkiego pod dostatkiem choć żyjemy w niewoli.
    Mamy żyć w wolności dzieci Bożych.
    Sam po sobie wiem, że jak Bóg coś ode mnie chce, to zaczynam mamrotać i mówić, że wcześniej było lepiej.
    Wiemy przecież po jakim czasie Izraelici weszli do Ziemi Obiecanej? I to nie wszyscy. Dopiero następne pokolenie, które się poddało prowadzeniu Boga.
    Z nami pewne jest podobnie. Nie wszyscy tam wejdą.

    #54 chani
  55. # 5 mikado
    Jakiś czas temu, proponowałeś dla mnie kubek zimnej wody na głowę.
    Nie wiem, czy pamiętasz, ale napisałam wtedy,że stosuję od czasu do czasu nawet wiadro.
    Opisywana wtedy sytuacja wciąż trwa, ale mnie to dziś nie irytuje.
    Jeżeli to komuś pomaga, to niech tak będzie.
    Zmierzam do tego, że Twoja inteligencja mogłaby tu być spożytkowana w dobrym celu.
    Wszak z otrzymanych charyzmatów będziemy rozliczani przed Bogiem.
    One nie są tylko dla nas.

    #55 Mirosława
  56. Ad 47
    O ironio losu, trucizny do otrucia psa nigdzie nie można kupić natomiast trucizna do otrucia człowieka jest dostępna w każdej aptece przez 24 godziny.

    #56 lemi58
  57. #54,Chani
    Bo niektórymi wydaję się, że „lepiej” jest w Egipcie. Niektórym Bóg to mógł życie usłać różami,a kiedy kolor płatka nie pasuję to wolą wracać do Egiptu.Ja sama należę do tego typu ludzi. Idąca do Ziemii Obiecanej ale jeszcze nogą w Egipcie.
    Sama z własnej głupoty tracąca szansę na te Ziemię. Ale wszelkie pretensje mogę mieć do siebie.
    Mnie też czasami wydaję się, że lepiej było wcześniej. Może dlatego, że to było nieobce.
    Każdy w życiu szuka czegoś nowego. Ale i tak czuję się bezpiecznie w starych rzeczach.

    #57 DorotaWt
  58. #56,lemi58
    Mnie tu nie chodzi o otrucie. Tylko fakt, jakie wyroki daje Sąd za człowieka a jakie za psa. Przecież Ci przestępcy powinni dostawać więcej. Nie jestem za karą śmierci, ale na krześle elektrycznym bym posadziła psychopatów, dzieciobójcow i pedofilii.
    Jednak Jezus uczy, aby takich ludzi miłować. I dobrze. By najmniej gorszego zła się nie uczyni. Błędne koło się nie kręci.
    Pozdrawiam

    #58 DorotaWt
  59. #26,Mikado
    A co ja tu ryzykuje?

    #59 DorotaWt
  60. Według mnie, my lubimy niewolę, bo nie lubimy zmian. Jeśli ktoś nam coś zmienia w życiu, to wpadamy w furie, jesteśmy źli. Potrafimy wtedy nawet zabić. Tak zabito Jezusa, bo On wytykał innym, że są źle nauczeni,. a oni od wieków się uczyli, że Bóg jest związany z Prawem Mojżeszowym.
    A Jezus mówił, że tak nie jest i właśnie to doprowadziło faryzeuszy do furii.
    Z nami pewnie jest podobnie.

    #60 chani
  61. Dopowiedzenie do wpisu mojego #60:
    I dlatego pewnie Faryzeusze odrzucali tych, którzy nie przestrzegali Prawa, bo według nich byli nieczyści.

    #61 chani
  62. Basiu masz prawo nie podpisywać umowy niekorzystnej dla Ciebie, masz prawo negocjować warunki i to jest zgodne z encykliką JP II (o pracy). Szacunek pacjenta i mój pozyskasz i będzie to w zgodzie Twoim sumieniem gdy otworzysz drzwi przychodni, usiądziesz za biurkiem, udzielisz porady nawet odpłatnie (10zł bo tyle płaci NFZ), wypiszesz receptę płatną w 100% (bo masz tylko takie prawo) lub oddasz kartotekę. Jestem z Wami pomimo, że wcześniej układaliście się z Platformą O…..stów.

    #62 lemi58
  63. #60 chani
    Trafiony zatopiony!
    O tak, z tym się zgadzam. Moja natura nie znosi zmian.
    Jakże często jest to akurat wyzwolenie…
    Pierwszą reakcją jest złość – nie idzie po mojej myśli… I można „zabijać” wszystkie inne (różne od swoich) koncepcje.

    #63 Miriam

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php