Wchodzimy w celebrowanie i świętowanie Uroczystości Narodzenia Naszego Pana Jezusa Chrystusa. To radosne święto. Święto, w którym niebo łączy się z ziemią a ziemia z niebem. To święto początku objawienia się łaski Boga. Powodem radości jest fakt stawienia nowego początku. To Narodzenie Zbawiciela jest dla naszego nowego narodzenia. Tego, które już stało się w Chrzcie i tego, które może i winno się stawać każdej chwili, gdy doświadczamy jakiegoś kresu, gdy coś się dopełnia i coś kończy.

Śpiewany dzisiaj w nocy podczas pasterki Psalm wzywa nas do radości. Ta radość ma charakter uniwersalny. Obejmuje całe stworzenie.

Niech się radują niebiosa i ziemia weseli,
niech szumi morze i wszystko, co je napełnia.
Niech się cieszą pola i wszystko, co na nich rośnie,
niech wszystkie drzewa w lasach wykrzykują z radości

Przed obliczem Pana, który już się zbliża,
który już się zbliża, by sądzić ziemię.
On będzie sądził świat sprawiedliwie,
a ludy według prawdy
(Ps 93,11nn).

 

Radość całego stworzenia ma swoje źródło i uzasadnienie w tym, że Bóg przez Wcielenie stał się jednym z nas, a więc także stworzeniem. To jest najważniejszy motyw. On przychodzi, by dzielić z nami nasz los, by być z każdym z nas, by przeżywać to wszystko, co dla nas jest trudnie i z czym my sami nie potrafimy sobie radzić. On, Wszechmocny, staje się potrzebującym pomocy, by w ten sposób uczyć nas odnoszenia się do mocy Ojca.

W ten czas świętowania pamiątki tego wydarzenia, które zmieniło bieg historii ludzkości składam wszystkim stałym Blogowiczom i wszystkim, którzy może sporadycznie zaglądają na tę stronę serdeczne życzenia jak najbardziej świadomego i otwartego udziału w tej Tajemnicy Przyjścia Pana – Emanuela, Boga który jest z nami i który po to przyszedł, by być z nami, nawet wtedy, gdy Go nie do końca pojmujemy i nie zawsze przyjmujemy. On jest i objawia się nawet wtedy, gdy dostrzegamy, że Go czasem nie przyjmujemy i to stanowi dla nas moment nawrócenia. On jest, by przebaczać, by obdarzać radością z każdego nowego początku w nas, z każdego momentu, w którym On w nas się rodzi i stajemy się Jego uczniami.

Wykrzykujmy z radości razem z całym stworzeniem przed obliczem Pana, który już się zbliża, by przeprowadzać sąd nad naszym życiem. Dla wszystkich, którzy Go przyjmują jest to sąd miłosierdzia. Sąd, który uśmierca starego człowieka (żyjącego dla siebie) i wskrzesza w nas nowego, który żyje w prawdzie i radości dzieląc się swoim życiem z bliźnimi. Oto nasze święta. Święta Rodziny. Święta wielkiej Rodziny wierzących w Pana, który przychodzi.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

31 komentarzy

  1. Długo mnie tutaj nie było.
    Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Ks. Biskupowi oraz wszystkim blogowiczom radości, pokoju ducha, przeżywania świąt w bliskości z Bogiem, sobą i bliźnimi.
    Miło wrócić na tę stronę.
    Pozdrawiam wszystkich serdecznie.

    #1 Urszula
  2. „On jest i objawia się nawet wtedy, gdy dostrzegamy,
    że Go czasem nie przyjmujemy
    i to stanowi dla nas moment nawrócenia.

    Wykrzykujmy z radości razem z całym stworzeniem
    przed obliczem Pana, który już się zbliża,
    by przeprowadzać sąd nad naszym życiem”

    W związku z tym, co wyżej zacytowałam, życzę sobie i wszystkim:
    1. żebym miała otwarte oczy na fakt odrzucenia przeze mnie Boga objawiającego się dla mnie,
    2. żeby ten fakt stał się momentem mojego nawrócenia,
    3. żebym na sąd Pana nad moim życiem oczekiwała z radością.

    🙂

    #2 julia
  3. Wspaniałe życzenia!
    Niosą sercu radość Ewangelii.
    To Święto początku objawienia się łaski Boga.
    A dziś – 25 grudnia świętuję także nowy początek we mnie – …dziestą rocznicę mojego Chrztu św. Wielka radość wejścia do Rodziny wierzących.
    Księdzu Biskupowi i Blogowiczom życzę również takiej radości przed obliczem Pana, który nieustannie przychodzi.
    Serdecznie pozdrawiam!

    #3 Miriam
  4. #1
    Urszula, rzeczywiście sporo Cię ubyło/minęło/ tutaj.
    Cieszę się, że przypomniałaś sobie o nas.
    Witaj z powrotem.
    Pozdrawiam
    janusz.

    #4 baran katolicki
  5. Nie tylko przyszedł ale wciąż przychodzi. Proszę wybaczyć to co powiem ale nie potrafię milczeć kiedy serce pyta.
    Dzisiaj liturgiczne święto Świętego Szczepana.
    Jutro wspomnienie pomordowanych młodzianków.
    Po co liturgicznie wracać aż tak daleko. Przecież mamy dzisiaj wielu współczesnych Szczepanów, męczenników, nienarodzone dzieci pomordowane za w czasu przez nas samych?
    Po co alienować się pięknem tak bardzo odległej dla dzisiejszego człowieka historii mając obok siebie tych, w których zmartwychwstaje każdego dnia Chrystus. Ten sam Jezus Chrystus/.
    Po co opowiadać wciąż te same, święte historie tracąc kontakt ze współczesnością? Teraz jest czas Ducha Świętego/Kościoła/ a nie czas Nazarejczyka/Jezusa Chrystusa/, który od przeszło dwóch tysięcy lat odszedł do Ojca.
    Wciąż kościelna religijność cofa nas do czasu Syna i tam szuka swojej alienacji.
    Proszę spojrzeć wokół siebie, blisko siebie, i odszukać współczesnych „Chrystusów”, współczesnych Szczepanów, młodzianków, itd.
    Oni wszyscy wciąż żyją w Kościele w tych z nas, którzy uwierzyli i poszli w za ich przykładem.
    Pozdrawiam
    janusz

    #5 baran katolicki
  6. Przemyślałem swoje życie i tak sobie myślę:
    Chce służyć Bogu, z Nim mi dobrze, nie chce od Niego odchodzić, a jak grzeszę to zrywać z Bogiem, jestem dla Niego umarły i staje się dzieckiem diabła.

    Ja chce być zawsze przy/ w Ojcu. Chcę być z Nim i nigdy nie odchodzić.

    #6 chani
  7. #5 Janusz
    „Po co liturgicznie wracać aż tak daleko?”
    Po co?
    Bo to jest korzeń. Jeśli odetniesz korzeń, to co pozostanie z całej rośliny?
    Jeśli odetniesz się od Jezusa i Jego historii, kim, czym staną się ci wszyscy jak ich nazwałeś „współcześni „Chrystusowie”, współcześni Szczepanowie, młodziankowie, itd.”?
    Ich życie i śmierć ma sens tylko wtedy, gdy ma związek z życiem i śmiercią Jezusa.
    Czym byłby Kościół, gdyby odciął się od historii Jezusa?
    Wolę nie myśleć o tym.
    Panie Boże broń przed tym nas wszystkich i nasz święty i powszechny Kościół, a historia sprzed 2 tysięcy lat niech staje się naszą historią, niech uczy nas stawać się „Chrystusami, Szczepanami i młodziankami”

    #7 basa
  8. #7 Basia.
    Ciągłe alienowanie/zachwycanie/ się własnym korzeniem to nie najlepszy sposób ukazania jego życiodajnych wartości.
    Czy nie lepiej pokazać owoce na zielonym drzewie, cudnie muskane delikatnym wiatrem, skąpane w blasku słońca.
    Po co odkopywać kościelne korzenie ukryte w żyznej glebie tradycji? Nie wywracajmy do góry nogami Ewangelii Ducha Świętego. To jest JEGO czas dla nas. To jest ten sam Bóg, Duch Ojca i Syna.
    Nie chodzi by odcinać się samemu od własnych korzeni, ale by nie chodzić na głowie.
    Wyobraź sobie piękno kwiatów zakopane w ziemi kosztem eksponacji ich korzeni.
    Oni wszyscy są już w domu Ojca razem z Jezusem nieustanie dają nam Ducha Świętego, byśmy Jego mocą urzekli ten świat swoją żywotnością.
    janusz

    #8 baran katolicki
  9. # 9
    Janusz, wiesz dobrze, że mi nie chodzi o zachwycanie się korzeniem.
    Ale o świadomość tego, że to korzeń daje życie całej roślinie.
    Jednak chyba mi przyznasz rację, że bez korzenia nie będzie nie tylko owoców „cudnie muskanych delikatnym wiatrem”, ale w ogóle żadnych owoców nie będzie. Ani też zielonej korony.
    Janusz, czy ty nie czerpiesz życia z Ewangelii, z Biblii? Czy ty w opisywanych tam zdarzeniach nie znajdujesz siebie?

    #9 basa
  10. Janusz napisałeś:
    „Teraz jest czas Ducha Świętego/Kościoła/ a nie czas Nazarejczyka/Jezusa Chrystusa/, który od przeszło dwóch tysięcy lat odszedł do Ojca.”
    Przypuśćmy, że Kościół odrzuciłby historię Jezusa Chrystusa i powstawania Kościoła, bo to zdarzyło się 2 tysiące lat temu. I wg ciebie nie ma związku z współczesnością. Czyli należałoby odrzucić cały Nowy Testament. A Stary Testament zapewne podobnie, bo przecież jest jeszcze starszy.
    W takim razie jakie czytania i jaką ewangelię proponujesz, aby czytać w czasie mszy świętej?
    Jakie pisma, aby ten związek ze współczesnością pokazać? Co by ciebie zadowoliło?
    Co proponujesz w zamian?

    #10 basa
  11. Dla mnie Ewangelia, Stary i Nowy Testament mają związek ze współczesnością.
    Dla mnie nie są oderwane o współczesności, od życia. Od mojego życia.
    I zawsze bardzo podobało mi się to, w jaki sposób Ks. Biskup te treści do życia nas wszystkich odnosił. Te zdarzenie sprzed 2 tysięcy lat do zdarzeń, które działy się dzisiaj.
    Nikt ze świętych nie mówił, że Pismo Święte jest przestarzałe i nie ma związku z współczesnością. Tylko z niego czerpali siłę. I to w każdym okresie. A przecież to są najpiękniejsze owoce.

    #11 basa
  12. Na Pasterce zauważyłam, że konstrukcja szopki jest konstrukcją, której użyto parę miesięcy wcześniej do przedstawienia grobu Pańskiego.
    Pomyślałam sobie, że kryje się za tym wielka mądrość – Pan Jezus narodził się po to, aby umrzeć i zmartwychwstać. I ta konstrukcja łączy Narodzenie Pańskie i Paschę w jedno zbawcze zdarzenie.
    To prawda, że jest teraz okres działania Ducha Świętego. Ale Duch Święty nie odcina się od tego, co było wcześniej. On buduje na tym, co było wcześniej. Czasy Starego Testamentu, czasy Jezusa, czasy powstawania Kościoła, czasy współczesne to wciąż jedna wielka historia zbawienia, którą prowadzi Bóg w Trójcy Jedyny.
    Duch Święty nie jest sam.

    #12 basa
  13. A Jezus? 🙂
    Odszedł i został. 🙂
    Jest z nami w każdej Eucharystii. W Najświętszym Sakramencie.
    Przyszedł, przychodzi i przyjdzie. 🙂 Jak tego uczy Kościół w Adwencie. 🙂

    #13 basa
  14. Ale się rozpisałam. 🙂
    Ale jeszcze chciałabym napisać o św. Barbarze.
    Znacie historię św. Barbary?
    Ja też znałam, ale w tym roku zainteresowałam się, jakie czytania przewiduje Kościół na wspomnienie św. Barbary.
    I byłam bardzo poruszona tym jak bardzo one są trafne do jej życia. Rz 8,31b-39, Psalm responsoryjny na podstawie Ps 116B i Ewangelia Mt 10,34-39 a tam m. in.” będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy”
    Można powiedzieć, że św. Barbara to też zamierzchła historia. A jednak równie trafnie dobrane są czytania dla bardziej współczesnych świętych.
    I mimo, że wszyscy żyli w różnych wiekach Pismo Święte było w ich życiu jednakowo aktualne.
    A Jezus nie był zamierzchłą, nieaktualną już historią, ale osobą, z którą wchodzili w autentyczną relację.
    Czego sobie i nam wszystkim życzę. 🙂

    #14 basa
  15. Janusz, basa,
    Na takim blogu raczej trudno dyskutować dogłębnie a skróty powodują mnogość nieporozumień.
    1. Kolejność w oktawie Bożego Narodzenia (każdy dzień liturgicznie sobie równy: świętego Szczepana, Sw. Jana Ewangelisty, Młodzianków Męczenników itd. Niedziela w oktawie niezaleznie kiedy wypada to zawsze Niedziela Świetej Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa.
    Dalsze Święta w oktawie jak i powyższe to tradycja i katecheza Kościoła wobec kazdej „współczesności”.
    2. Obecny czas to czas Kościoła, ale nie w przeciwstawieniu do czasu Jezusa, bo Chrystus jest Głową Kościoła i Kościoła nie ma bez Chrystusa.
    N.b. bez ludzi także.

    Zastanawiacie się nad zachetą Papieża, aby przyjąć Jezusa?
    Przyjąć dziś, do siebie. Tam gdzie jeste(ś)m(y)?

    #15 Jan
  16. Księże Biskupie, niechaj Narodzony i Obecny przez przyjęcie i odrodzenie obficie błogosławi pomyślnością.
    Dziekuję i raduje się że mogliśmy współnie koledować u św. Jana w Legnicy
    Oby wiecej takich miejsc i wydarzeń. Bogu na chwałę – ludziom na pokrzepienie

    #16 Jan
  17. Basiu,
    czuję jak celujesz we mnie. To wszystko co piszesz jest prawdą współczesnego Kościoła.
    Stary Testament to czas burzenia naszej religijności. To ogołacanie nas ze starego myślenia. To czas kiedy wody śmierci są przed nami a za nami kultura śmierci tego świata.
    Ewangelia to czas przechodzenia po wodach śmierci mocą wiary Kościoła, to znaczy we wspólnocie Kościoła.
    Przyszedł czas wyjścia na drugi brzeg i pozostawienie w otchłani wód grzeszną mentalność/stary człowiek/. To jest pascha każdego z nas, pascha Kościoła, pascha Ducha Świętego.
    Nie zanudzajmy ten świat ciągłym opowiadaniem o Nazarejczyku/Jezus Chrystus/, lecz mocą własnego krzyża ukażmy światu Ducha Świętego, żyjąc w nieustannym przebaczaniu innym.
    Basiu,
    nie mam pojęcia, co ma być czytane podczas Liturgii Słowa.
    Nie mnie to ustalać. Chodzi o to by skutecznie wyprowadzać odkupionych/obmytych krwią Baranka/ grzeszników na drugi brzeg.
    Pozdrawiam
    janusz

    #17 baran katolicki
  18. Dzisiaj na Eucharystii pomyślałam:
    Janusz mówi, że czytania, które podaje nam Kościół to przeżytek, nijak mają się do współczesności, bo teraz jest czas działania Ducha Świętego.
    No właśnie – czas działania Ducha Świętego.
    I pomyślałam, że przecież co będzie czytane na Mszy Świętej nie ustalał Pan Jezus, ale właśnie Kościół pod natchnieniem Ducha Świętego. To, co słyszymy jest wynikiem działania Ducha Świętego w Kościele i jest podstawą działania Ducha Świętego tu i teraz.

    #18 basa
  19. #17 Janusz
    Bardzo cię przepraszam, ale dla mnie słowa: „Nie zanudzajmy ten świat ciągłym opowiadaniem o Nazarejczyku/Jezus Chrystus/, lecz mocą własnego krzyża ukażmy światu Ducha Świętego, żyjąc w nieustannym przebaczaniu innym.” pochodzą od szatana.
    Troszeczkę uproszczę to, co napisałeś: Nie opowiadajmy o Jezusie Chrystusie, mówmy o sobie. Nie pokazujmy krzyża Jezusa, pokazujmy swój krzyż.
    Wtedy pokażemy światu Ducha Świętego.
    Zobacz, w tych słowach jest odwrócenie kierunku spojrzenia z Boga na własne JA. Bóg nie jest ważny, ważne jest to, co jest we mnie. To właśnie robi współczesny świat – chce odwrócić uwagę od Boga i zwrócić ją na siebie.
    Ale czy w ten sposób pokażemy działanie Ducha Świętego?
    Czy w oderwaniu od Boga, od życia i śmierci Jezusa, od Słowa Bożego można pokazać działanie Ducha Świętego?
    Dla mnie te słowa które napisałeś pachną pychą.

    #19 basa
  20. „Nie zanudzajmy ten świat ciągłym opowiadaniem o Nazarejczyku/Jezus Chrystus/”
    A więc nie głośmy kerygmatu…
    Janusz, ja po prostu nie mogę uwierzyć, że ty to napisałeś. Ty, który wielokrotnie pisałeś o tym, jak wielką siłę czerpiesz właśnie z historii Jezusa, z Jego krzyża. Myślałam, że to właśnie On za pośrednictwem Ducha Świętego jest twoją siłą i uzdalnia cię to niesienia twojego krzyża. Daje moc…

    #20 basa
  21. Ja myślę, że najlepiej jest pokazać działanie Ducha Świętego, Boga właśnie mówiąc o Jezusie Chrystusie.
    Choćby to przebaczenie, które wspomniałeś.
    Dlaczego ja przebaczam?
    Bo Jezus Chrystus najpierw przebaczył mi.
    On który był bez grzechu, wybacza mi wszystkie moje podłości.
    Przebaczam, bo Jezus uzdolnił mnie do przebaczenia swoim przebaczeniem.
    Jeśli biorę na siebie jakiś krzyż, to dlatego, że On go wziął pierwszy i zapewnia, że będzie w tym ze mną.
    Jeśli zgadzam się umrzeć, to dlatego, że On umarł za mnie i zmartwychwstał. Pokazał, że mogę umrzeć i żyć, bo to Bóg jest dawcą życia. 🙂
    Jak mówić o tym, co czyni w moim życiu Duch Święty nie mówiąc o Jezusie?
    Jak mówić o działaniu Boga w moim życiu nie odnosząc tego do Pisma Świętego?

    #21 basa
  22. Basiu,
    proszę jeszcze raz, na spokojnie spróbować usłyszeć mnie w #5.
    Jest tak jak Jan zauważył.”Na takim blogu raczej trudno dyskutować dogłębnie a skróty powodują mnogość nieporozumień’.
    Wiele dołożyłaś tutaj od siebie. Nie będę prostował tej polemiki lecz pragnę zatrzymać się nieco nad Twoim uproszczeniem z #19.
    „Troszeczkę uproszczę to, co napisałeś: Nie opowiadajmy o Jezusie Chrystusie, mówmy o sobie. Nie pokazujmy krzyża Jezusa, pokazujmy swój krzyż”.
    Przez wieki mnóstwo już słów powiedziano o Jezusie Chrystusie. I jakie owoce tego mamy dzisiaj w Kościele. Ksiądz Biskup kiedyś zauważył/ nie pamiętam gdzie/, że nasze parafie są bez płodne. Utraciły moc rodzenia nas na nowo z Ducha Świętego.
    To prawda że na swój sposób jesteśmy podlewani Słowem Bożym, ale nie rodzimy się w Chrystusie z Ducha Świętego. Oczywiście, z małymi wyjątkami. Mało kto odnajduje w sobie taką potrzebę.
    Basiu, Twój krzyż jest Krzyżem, na którym przeszło dwa tysiące lat temu umierał Jezus Chrystus. On ten krzyż przeżył zanim dotarł do Ciebie. On zmartwychwstał zostawiając Swój pusty krzyż dla Ciebie. Teraz Twoja kolej. On Cię zaprasza, zaprasza byś tam pozwoliła ukrzyżować swoje grzeszne ja/stary człowiek/.
    I co to komu da jeśli godzinami będziesz opowiadać mu o Jezusie Chrystusie, o Jego krzyżu, miłości do nas, itd. Dobrze wiesz, że dzisiaj mało kto ma czas na takie religijne konferencje. Tylko doświadczenie własnego umierania, własnego krzyża ma moc ewangelicznego kerygmatu w środowiskach po chrześcijańskich.
    Basiu, stary człowiek/religijny człowiek/ wszystko zrobi, by nie umrzeć. Będzie adorował/krążył/ nieustannie Krzyż Jezusa Chrystusa, ale sam tam nie zawiśnie. Wszyscy potrzebujemy Kościoła/innych/, by się narodzić w mentalności/Duchu/ Chrystusa.
    janusz

    #22 baran katolicki
  23. Razem z Chrystusem zostałem przybity do tego samego krzyża nie po to, by jakoś przeżyć, by być lepszym, dobrym lecz po to by tam zostawić nie tylko swoje grzechy, ale by tam uśmiercić swoje grzeszne pragnienia.
    Wiem, że moja sytuacja jest wyjątkowa, bo i mój krzyż jest widoczny z daleka.
    Nic mówić nie muszę innym. Nie muszę specjalnie go eksponować, nagłaśniać. Wystarczy wyjść do ludzi jako ukrzyżowany.
    Jednych to zdumiewa, innych gorszy, jeszcze innych wkurza lub śmieszy, ale i są tacy, w których ten fakt budzi pytania – interpeluje.
    Tylko człowiek zostawiony z takim pytaniem zacznie szukać odpowiedzi. A jak będzie szukał, to znajdzie ją w Chrystusie zmartwychwstałym/Kościele/. Znajdzie odpowiedź na swój krzyż. Wszyscy mamy go pod dostatkiem.
    Być może to jest tylko moja wiara/tęsknota/, lecz to właśnie jest dla mnie niebem otwartym.
    janusz

    #23 baran katolicki
  24. Janusz, dzięki, że zechciałeś mi prostym językiem wyjaśnić, o co ci chodzi.
    Jednak twój, mój krzyż bez opowiadania o Jezusie, bez odniesienia go do Jezusa nie jest żadnym znakiem.
    Napisałeś „Nie zanudzajmy ten świat ciągłym opowiadaniem o Nazarejczyku/Jezus Chrystus”, a jednak w odpowiedzi do mnie przecież to robisz – opowiedziałeś mi o Jezusie.
    Właściwie cały czas to robisz – opowiadasz o Jezusie w kontekście swojego krzyża.
    Z ciekawości policzyłam w jednym temacie Twoje posty – na 7 w 6 wspomniałeś Jezusa.
    A więc nie chodzi o samo opowiadanie. Bo opowiadać trzeba – tylko jak?
    Rozumiem, że potępiasz teoretyzowanie tzn. takie głoszenie, które nie ma odniesienia do własnego życia. Opowiadanie o czymś innym a życie wg czegoś innego.

    #24 basa
  25. „Przez wieki mnóstwo już słów powiedziano o Jezusie Chrystusie. I jakie owoce tego mamy dzisiaj w Kościele?”
    Kościół wciąż istnieje. 🙂
    Wciąż rodzi świętych. 🙂
    Wciąż są nowi jak to określiłeś „współcześni „Chrystusowie”, współcześni Szczepanowie, młodziankowie, itd.”
    Wciąż są tacy ludzie jak ty, którzy świadczą o Jezusie nie tylko słowem ale i życiem. 🙂
    A Duch Święty wieje kędy chce. 🙂

    #25 basa
  26. „I co to komu da jeśli godzinami będziesz opowiadać mu o Jezusie Chrystusie, o Jego krzyżu, miłości do nas, itd.”
    No ja akurat nie potrafiłabym opowiadać o Nim godzinami. 🙂
    Ale czasami jak Pan Bóg da mi moc, to zdarzało mi się mówić o nim kilkadziesiąt minut.
    I muszę powiedzieć, że to wywoływało w słuchaczach konkretny oddźwięk. Potem mówili, że zobaczyli tą sytuację w zupełnie innym świetle. Zobaczyli swoje życie w zupełnie innym świetle. Coś zrozumieli 🙂
    No ale to nie było moją mocą…
    Wiem to. 🙂
    A poza tym to:
    1Kor 1:21 bt „Skoro bowiem świat przez mądrość nie poznał Boga w mądrości Bożej, spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawiać wierzących.”
    Serdecznie pozdrawiam
    Basia

    #26 basa
  27. P.S. Przypomniało mi się jeszcze świadectwo pewnej dziewczyny.
    „I co to komu da jeśli godzinami będziesz opowiadać mu o Jezusie Chrystusie, o Jego krzyżu, miłości do nas, itd.”
    Opowiadała, że na konwiwencję założeniową pojechała jako opiekunka do dzieci. I tam „niechcąco” usłyszała, że Bóg ją kocha.
    Od tego momentu jej życie się zmieniło.
    Czasami być może opowiadanie o Jezusie, krzyżu i miłości może wydawać się bez sensu, ale nigdy nie wiadomo kiedy Bóg na twojej drodze postawi kogoś, kto to usłyszy, a Duch Święty uczyni resztę.

    #27 basa
  28. Basia, Janusz,
    Jest czas i są okoliczności do „opowiadania” o Jezusie i jest czas i okoliczności do tego aby Ewangelia spełniała się wobec drugiego w konkretnym działaniu.
    I to i to jest potrzebne.
    Zgadzam się z Tobą Januszu, że jest wiele kościelnej nowomowy.
    Należy szukać jednak rozwiązania do kogo, w jakich okolicznościach i w jakiej formie obwieszczać Ewangelię.
    Jedną z odpowiedzi na to pytanie jest DN.
    Czy są możliwe rozwiązania w ramach parafii? W jaki sposób „zagospodarować osoby”, do których kerygmat dotarł ?
    Jak ma wyglądać w obecnej rzeczywistości spotkanie człowieka „face to face” z drugim, gdzie w Duchu Chrystusa może zawiązywać się wspólnota?
    Tu jest potrzebne pozytywne myślenie 🙂

    #28 grzegorz
  29. #28 Grzegorz
    Zgadzam się.
    Potrzebne jest nie tylko pozytywne myślenie, ale i pełne nadziei działanie.
    Skuteczne świadectwo o Jezusie to miłować i pokazywać owoce takiego życia.

    #29 Miriam
  30. #28.Grzegorz.
    Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi! (Mt 5,38-42)
    Tak to ma wyglądać .
    Jak to robić?
    Nie o własnych siłach.
    Bez wiary Kościoła to nie możliwe.
    Pozdrawiam
    janusz

    #30 baran katolicki
  31. #30 Janusz
    Oj Baranku, Baranku! Znów mnie (moje myślenie) ubodłeś. Poddaję się, tylko powiedz proszę, jak czerpiesz tę moc z wiary Kościoła? Gdzie ją znajdujesz?
    Pozdrawiam

    #31 Miriam

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php