Dziś wieczorem, 23 grudnia 2014, w studio naszego Radia rozmawialiśmy o zbliżających się Świętach Bożego Narodzenia. W szczególności  mówiliśmy o tajemnicy Wcielenia Słowa Bożego w historię człowieka. Każdego z nas.  Poniżej przytaczam fragment mojego listu pasterskiego z roku 2002 o tajemnicy Wcielenia. Dla tych, którzy słuchali audycji może być pomocą w przypomnieniu treści i wrócenia do nich.

 

1. W liturgicznym życiu Kościoła przejawia się bogactwo tajemnicy obecności Boga żywego wśród ludzi. Kościół tę tajemnicę celebruje dla urzeczywistniania zbawienia w świecie i oddania czci i chwały Stwórcy. Cały rok liturgiczny koncentruje się na celebrowaniu wydarzeń zbawczych. Istotną treścią wszystkich czynności liturgicznych jest urzeczywistnianie tajemnicy ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Chrystusa, czyli Tajemnicy Jego Paschy. Tajemnica Jego Paschy stanowi zasadniczą treść każdej niedzieli. Jest to główny wymiar historii zbawienia. Ta historia zbawienia, która obejmuje historię ludzkości od samych jej początków i zmierza do końca czasu, osiągnęła swoje specyficzne ukonkretnienie się we Wcieleniu Syna Bożego.

I. Wcielenie Syna Bożego jako przygotowanie Jego Paschy

2. Okresem roku kościelnego o znamiennym znaczeniu jest ten, który przybliża tajemnicę Wcielenia, a na który składa się czas Adwentu i Bożego Narodzenia. Ten okres, przywołujący tajemnicę Wcielenia Syna Bożego, jest świętowaniem pierwszego przyjścia Zbawiciela, zatem Jego narodzenia z Maryi Dziewicy, i jest zorientowany na powtórne i ostateczne Jego Przyjście. Nie jest on jednak oderwany od Tajemnicy Paschalnej, ani też nie stanowi żadnej konkurencji w stosunku do niej. Właściwe zrozumienie tego okresu jest możliwe tylko w łączności z Tajemnicą Paschalną Chrystusa. To Pascha Jezusa nadała pełen wymiar Wcieleniu. Wcielenie zaś umożliwiło Paschę Chrystusa. Wspominanie i celebrowanie w liturgii Kościoła Tajemnicy Słowa, które ciałem się stało, jest ze swej natury związane z tajemnicą śmierci i zmartwychwstania Chrystusa oraz ukierunkowane na Jego ostateczne Przyjście.

3. Wiele wierzeń i religii tworzyło formy zbliżania się bóstw do człowieka. Wyobrażano sobie cudowne i nadzwyczajne przychodzenie bóstw do ludzi w ludzkiej postaci (zob. Dz 14,12). Szukano też bliskości Nieznanego Boga (zob. Dz 17,23). Wcielenie Syna Bożego jest natomiast faktem, który zawdzięczamy dobroci Boga. Przez ten fakt Wcielenia nieogarniony Bóg wszedł w historię świata. Nie był to tylko chwilowy pobyt między ludźmi, ale całkowite i niepodzielne przyjęcie ludzkiej kondycji, conditio humana, czyli sytuacji, w jakiej ludzie przeżywają swoje człowieczeństwo. Bóg Wcielony wszedł w życie ludzi, i to nie tylko w niektórych jego aspektach, lecz by całkowicie ze względu na nas przeżyć cały nasz ludzki dramat relacji do Boga Ojca – dramat tych relacji, jakie powstały po grzechu człowieka.

Termin dramat nie powinien tutaj nikogo przerażać. Oryginalne znaczenie tego terminu to czyn, działanie czy wydarzenie, któremu – stosownie do okoliczności – przypisuje się doniosłe znaczenie. We Wcieleniu chodzi więc o dramat, czyli czynne wejście Jezusa w kształtowanie relacji człowieka do Boga. To mógł podjąć tylko Bóg – Syn Boga. Nikt nie był bardziej człowiekiem niż Wcielone Słowo – Syn Boga Ojca. Nikt też bardziej nie przeżył tego dramatu (wydarzenia) odejścia człowieka od Boga, jak to przeżył Boży Syn. Nikt też z ludzi nie mógł pełniej przeżyć tego dramatu (wydarzenia) powrotu człowieka do Boga, jak właśnie Syn Boży dający się w swojej wcielonej egzystencji ukrzyżować (nie można bowiem oglądać Boga twarzą w twarz i pozostać przy swoim życiu – zob. Wj 33,20), by wszystkim, którzy podlegają śmierci, udostępnić możliwość egzystencji w wymiarze zmartwychwstania.

4. Przyjście Jezusa na świat jest związane z odwiecznym planem Boga wyrażonym bezpośrednio po grzechu naszych prarodziców (zob. Rdz 3,15). Wcielenie to wejście Boga w sferę ludzkiej grzeszności. Naturalnie, nie chodzi o grzeszność Jezusa, lecz o przeżycie przez Niego skutków grzechu – a bardziej właściwie należy powiedzieć, iż chodzi o przyjęcie na siebie przez Jezusa tego zasadniczego skutku grzechu, jakim jest śmierć. Jezus przyjął na siebie naszą ludzką naturę podległą śmierci, by właśnie w niej przeżyć dramat oddalenia i dramat zbliżania się człowieka do Boga. Przyjął naszą naturę, by – przez przeżycie tego wszystkiego, co było i jest konsekwencją grzechu, czyli śmiercią – otworzyć śmiertelnym drogę powrotu do Boga przez przyjęcie i wykorzystanie śmiertelności (umierania).

Lapidarnie wyrażając tę całą prawdę i tę całą rzeczywistość można powiedzieć, że Jezus tylko po to się narodził, aby umrzeć, czyli aby jako pierwszy spośród ludzi przeżyć śmierć – i to w Jego przypadku niesprawiedliwą. Uczynił tak po to, aby ludzie, którzy byli i są podlegli śmierci, a nie mają mocy zaakceptowania jej jako słusznej konsekwencji grzechu i dlatego ciągle żyją w lęku powodowanym przez śmierć (zob. Hbr 2,14n), mogli tę śmierć przyjąć i przeżyć jako powrót do Boga Ojca – jedynego Dawcy i Pana życia. To dopełniło się w Misterium Paschalnym, które było możliwe dzięki Wcieleniu Chrystusa. Dlatego Narodzenie Jezusa jest od samego początku wiązane z Jego Śmiercią, co wyraża np. w starożytnej ikonografii przedstawianie żłóbka jako sarkofagu czy grobu, a same narracje Ewangelii przybliżające Dzieciństwo Jezusa są przeniknięte odniesieniami do Jego Męki i Śmierci i Zmartwychwstania.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

4 komentarze

  1. Przy okazji świąt Bożego Narodzenia najczęściej słyszymy o żłóbku, Dzieciątku, miłej rodzinnej atmosferze przy wigilijnym stole itd.
    Tymczasem okoliczności w których Słowo przychodzi, a właściwie w których jesteśmy gotowi Je przyjmować są zazwyczaj krańcowo inne. Są to sytuacje kryzysu,potrzeby, własnej niewystarczalności. Słowo może być przyjęte, gdy nastąpi otwieranie wnętrza człowieka a to jest związane z bólem , trudnością , dyskomfortem.
    Ten problem widać m.in. na spotkaniach opłatkowych zwłaszcza w małych środowiskach: w firmie w urzędzie. Jest wiele osób niegotowych na otwieranie się, i albo nie przychodzą na takie spotkania, albo trywializują je do poziomu : aby było zdrówko, bo to jest najważniejsze.

    #1 grzegorz
  2. To wszystko jest prawdą czasu przeszłego. Nazarejczyk tą prawdę przeżył w sobie dla mnie abym dzisiaj już nie alienował się jego świętą historią lecz odkrywał/spotykał/Go w swojej historii dzisiaj. Cały czas tkwimy gdzieś w przeszłości i tam z religijną melancholią wracamy by świętować to co było, zapominając o tym co jest teraz.
    To Boże Narodzenie nie jest tak dalekie dla mnie, w czasie oddalone ode mnie. To jest ten sam Chrystus, który dzisiaj rodzi się na nowo z mojego umierania dla siebie by żyć dla innych.
    Jak święty Paweł pragnę Wam wykrzyczeć, że żyję już nie ja lecz żyje we mnie Chrystus. To jest moje, boże narodzenie, moja pascha, moje umieranie, moje wracanie do domu ukochanego Ojca. To Chrystus/Kościół/ wraca we mnie.
    Radujcie się blaskiem nowego życia w sobie. Każdego dnia i każdej nocy Kościół/paschalny Chrystus/ rodzi się dla tego poranionego świata. To jest nieustanne Kościoła narodzenie.
    Radosnego świętowania życzę Wam i sobie w te dni współczesnej paschy naszego Kościoła.
    janusz

    #2 baran katolicki
  3. „Syn Boży przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem. Ludzkimi rękoma pracował,ludzkim umysłem myślał, ludzką działał wolą, ludzkim sercem kochał, urodzony z Maryi Dziewicy stał się prawdziwie jednym z nas.We wszystkim do nas podobny oprócz grzechu” .(Gaudium et spes 22)
    Dał przykład jak iść w Jego ślady.
    Żyję nie dla siebie. Idę taką drogą.
    Niech Nowonarodzony Chrystus stale mieszka w naszych sercach.
    Niech darzy nas radością, pokojem, życzliwością, oraz niezachwianą wiarą i nadzieją w każdym dniu nadchodzącego Nowego Roku.

    #3 Mirosława
  4. Z okazji Świąt życzę wszystkim blogowiczom stałego zmartwychpowstania z każdej trudnej sytuacji, z każdego osobistego grzechu i niezmąconej przez złego wiary w Jedynego Syna Bożego…

    #4 niezapominajka

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php