Radość w Panu, Bogu moim (3 Ndz B 141214)

by bp Zbigniew Kiernikowski

W trzecią Niedzielę Adwentu jako psalm responsoryjny śpiewamy kantyk Maryi zapisany w Ewangelii wg św. Łukasza i znany jak Magnificat, czyli Wielbij duszo moja Pana. Jest to odpowiedź Maryi  na wielkie dzieła, jakich Bóg wobec Niej dokonał. Ona wypowiedziała tę pochwałę Boga wobec swej krewnej Elżbiety, kiedy Maryja przyszła do niej i ją nawiedziła, by jej towarzyszyć jako mającej wkrótce porodzić ostatniego z proroków, a więc Jana Chrzciciela.

Wtedy to Elżbieta oznajmiła Maryi, że poruszyło się w jej łonie dziecię, mający narodzić się Jan, i wypowiedziała słowa pochwały względem Maryi – wychwalając Jej wiarę. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się w Tobie słowa powiedziane Ci przez Pana (Łk 1,39-45). Wtedy to Maryja rzekła:

 

Wielbi dusza moja Pana,
i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.
Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy,
oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia.

Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny,
święte jest imię Jego
(Łk 1,46-49).

 

Te słowa Maryi zbierają doświadczenie wielu osób z czasu historii Starego Testamentu, a w szczególności Anny, matki proroka Samuela(zob.1 Sm 2,1-10). Weszły one do liturgii Kościoła jako wieczorny kantyk Liturgii Godzin, Nieszporów. Były i pozostają inspiracją modlitwy wierzących. W życiu Kościoła i w ogóle kulturze chrześcijańskiej odegrały znamienną rolę stanowiąc odniesienie do wielu dzieł sztuki i będąc przedmiotem kompozycji muzycznych i dzieł literackich. Stanowią stale wyraz wiary i pozwalają kształtować duchowość chrześcijańską. Stale poruszają serca uczniów Jezusa i odnoszą do Maryi jako niedoścignionego wzoru oddania się Bogu i wychwalania Go.

 

1. Okazja do radości

 

U podstaw tego kantyku stoi zaakceptowana – najpierw przez Annę a następnie przez Maryję – prawda o sobie. W przypadku Anny było to doświadczenie niepłodności i związane z tym jej przeżycia odczucie braku własnej wartości. Pomnażało to lekceważenie ze strony Peninny oraz fałszywa ocena jej postawy i jej modlitwy ze strony kapłana Helego (zob. 1 Sm 1). W tym uniżeniu Anna wylewała przed Bogiem swoją duszę (1Sm 1,15). W tym doświadczeniu Anna nie szukała więc własnych środków zmierzających pocieszenia i złagodzenia swej sytuacji, lecz stawała w prawdzie i czystości serca (intencji) przed Bogiem gotowa przyjąć wszystko z Jego ręki i wszystko złożyć Jemu w ofierze.

O ileż bardziej ukazuje się to wszystko w Maryi. Oczywiście w przypadku Maryi nie ma owego „negatywnego” doświadczenia. Jej – mówiąc naszym językiem ‑ nie było to potrzebne. Ona, jako Niepokalanie Poczęta, była przed Bogiem w całkowitej prawdzie stworzenia. Samy bez własnych oczekiwań, aspiracji i pretensji. Gotowa na wszystko. Świadoma jednak, że sama z siebie niczego nie może, była gotowa wszystko przyjąć i być całkowicie oddanym narzędziem i „miejscem” dla działania samego Boga. Onanie znała męża; nie znała i nie miała innej „mocy” jak tylko swoje odniesienie do Woli Boga. Jakże więc prawdziwie brzmią Jej słowa: Bóg wejrzał na uniżenie swojej służebnicy.

Ta prawda jest tak bardzo potrzebna każdemu z nas, którzy jesteśmy dotknięci grzechem i dla nas wszelkie uniżenie jest widziane raczej jako powód do płaczu, narzekania a nawet dochodzenia swojej „wielkości” – jakkolwiek by ona nie była pojmowana. Nam po porostu uniżenie nie pasuje, a co najwyżej próbujemy je z konieczności i z trudnością jakoś przełknąć. Nie wiemy i nie mamy doświadczenia, że to może być okazja do prawdziwej radości w Bogu.

 

2. Świadectwo przemiany sytuacji i nowego spojrzenia

 

Pieśń Maryi jest świadectwem tego, że jest możliwe inne spojrzenie niż tylko nasze ludzkie – utrzymane w kategoriach naszej wielkości, godności, naszych praw itp. Błędne jest też takie nasze spojrzenie, jakoby po obwieszczeniu Jej przez Anioła Gabriela nowiny, że pocznie i porodzi syna Bożego, zmieniły się zewnętrzne warunki Jej egzystencji i została wprowadzona w jakiś uprzywilejowany styl czy sposób życia ze wszystkimi „wygodami” należnymi Matce Króla.

Wręcz przeciwnie. To ze względu na to jej specyficzne Macierzyństwo rozpoczną się przedziwne trudności i upokorzenia. Widoczne będzie to w wydarzeniach Narodzenia Jezusa, ale także w wielu momentach Jego i Jej późniejszego życia aż po krzyż.

Co natomiast było w Maryi tym doświadczeniem, które prowadziło Ją do radości i wychwalania Boga? Jak możemy wnioskować, było to właśnie jakby „zadziwienie” i akceptacja prawdy, że Bóg posługuje się owym uniżeniem. Nie oczekuje od człowieka „konkurencyjnych” osiągnięć i zdobyczy, lecz spogląda na uniżenie, na pokorną i prawdę człowieka. W kategoriach ludzkich liczy się zazwyczaj i przede wszystkim to, co jest zdolne się samo wybić, stać się wielkim i narzucającym siebie innym itp. itd.

W Maryi stało się to, co jest dla nas zaproszeniem i propozycję, a co dobitnie wyraża Psalm 131: Panie, moje serce się nie pyszni i oczy moje nie są wyniosłe. Nie gonię za tym, co wielkie, albo co przerasta moje siły.  (…) Izraelu, złóż w Panu nadzieję odtąd i aż na wieki! (Ps 131,1.3). W Maryi była to prawda Jej życia. Dla nas jest to propozycja, do której jesteśmy zapraszani, by w nią wchodzić i na nią się godzić. Jest to przemiana spojrzenia na wszystko, co jest w nas i wokół nas.

 

3. Doniosłość i trwałość radości w Panu

 

Każdy z nas ma doświadczenie, jak łatwo i jak szybko mijają radości z powodu naszych różnych osiągnięć. Jak bardzo są też zależne od tego, czy to i owo „nasze” (przez nas zdobyte) zostaje uznanie u innych i jak długo takim pozostanie. Często trzeba innych przekonywać o naszych osiągnięciach stanowiących podstawę naszych radości. Jakże często też towarzyszy temu lęk, że to wszystko może przeminąć i okazać się niewystarczającym.

Kto natomiast doświadczył radości w Panu i to zwłaszcza przy okazji jakiegoś doświadczenia trudnego, czasem uniżenia czy nawet upokorzenia, w tym ta radość pozostanie jako trwałe doświadczenie, którego nikt nie zabierze i którego zazwyczaj nikt nie zazdrości. Jest to doświadczenie radości, które ma swoje uzasadnienie w darmowej miłości, jakiej człowiek doświadcza przy okazji poznawania i akceptowania swojej małości. Jest to doświadczenie, jak można powiedzieć: bezkonkurencyjne. Nasze, ale nie zależne od nas. Doświadczenie tego, że Ktoś uczynił dla nas bezinteresownie wielkie rzeczy. Czasem takie, o których nawet nie mamy wyobrażenia i które nam się nie śniły.

Radość w Panu jest naszą ostoją (zob. Neh 8,10). Jest to jednak radość, której my sami nie jesteśmy w sobie stworzyć. Ono może w nas powstawać jako dzieło Boga, na ile jesteśmy gotowi stawać w prawdzie naszego życia i przyjmować pozycję uniżenia. Naturalnie nie fałszywej pokory i uniżoności, lecz realnego myślenia o sobie i takiego też przyzwalania na traktowanie przez innych, w szczególności najbliższych (zob. Iz 29,19).

Niechaj będzie w nas wielka radość w Panu! Nie bójmy się „braku” innych (przez nas projektowanych) radości. Nie bójmy się też różnych „niepowodzeń” i uniżenia. Przyjmijmy dar Bożego zamysłu i planu. Popatrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga (Hbr 122).

 

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

35 komentarzy

  1. ” Pośród was stoi Ten,…”

    wyciągnij kamień ze swojego buta i szukaj Go…

    #1 j
  2. Zastanawia mnie, czy Maryja mogła odmówić, skoro była Niepokalanie poczęta, kiedyś myślałam,że tu chodzi o narodzenie Jezusa przez Maryję. A nie ,że to Maryja jest bez grzechu.
    Radość w Panu jest naszą ostoją, faktycznie niespokojne serce dopóki nie spocznie w Panu.
    A człowiek boi się niepowodzeń. W dobie tego świata liczy się sukces. Wyścig szczurów trwa. Kto będzie szybciej.Wszelka pomyłka wyklucza z istnienia. Człowiek robot, nic nie może się pomylić. Świat bez Boga.

    Dobrze to oddaje ten fragment.

    „Mogę mieć święty spokój,
    wielki pałac na ogniu,
    tańczące ogrody,
    pełne urody zjawiska,
    kontrolowane niemyślenie,
    nic nie robienie.
    Mogę patrzeć i patrze,
    jak sie przewraca
    cała nasza kamienica,
    od góry do dołu,
    ze stróżem,
    którego nie rozumiem,
    z oknami przez które nic nie widać.

    A wielki czarodziej zaciera ręce,
    kiedy widzi co się ze mną,
    co się dookoła dzieje,
    puszcza do mnie oko,
    pokazuje złoto
    i wchodzę na drzewo wysoko,
    rozglądam sie i kradnę,
    w ustach czuje błoto,
    spadam lece,
    ale nie wiem dokąd
    Kołysze sie i tańczę,
    jak papierowa kukła,
    jestem łatwopalny,
    łatwo przemakalny,
    mój talent marny,
    latarnik, bez latarni,
    a gdzie jest moje jestem?

    Człowiek bez Boga jest strasznie sztuczny. Wielu znam ludzi co w grupie potrafią wyprzeć się wiary. A osobiście wierzą. Świat ma lepszą propozycję. Pokazuje to złoto. Tylko Bóg ma jeszcze lepszą propozycję, a Człowiek, jak Marionetka daję sobą drygować. Zamiast po prostu poddać się prawdziwej wolności. Ku wolności wyswobodził nas Chrystus.
    I nie potrafi zachować się jak Maryja, która wszystko zaczęła od zera.
    Pozdrawiam

    #2 DorotaWt
  3. „Niechaj będzie w nas wielka radość w Panu!” szukałam życzeń do kartek świątecznych i znalazłam.
    Dzisiejsze Słowo zwraca moją uwagę na uwielbienie. Maryjne Magnificat jest manifestem zawierzenia. i uwielbienia.
    … idę kartki wypisywać… póki radość Pana we mnie, czego i Wam wszystkim z całego serca życzę.

    #3 Baba ze Wsi
  4. Nam po prostu uniżenie nie pasuje, a co najwyżej próbujemy je z konieczności i z trudnością jakoś przełknąć. Nie wiemy i nie mamy doświadczenia, że to może być okazja do prawdziwej radości w Bogu.
    /Ks.Bp/
    Szczera prawda,tak to przeżywam.
    A może warto spróbować tego doświadczenia w tym szczególnym czasie oczekiwania na przyjście Zbawiciela?
    Niech mi się stanie…

    #4 Tereska
  5. No tak radować się w Panu tak jak Maryja, Paweł i inni…
    Radować się w Panu. Zawsze się radować – jak pisze Paweł, ale czasami to jest trudne. Trudne do wykonania.
    Świat potrafi ranić. Tu inkwizycja nie pomoże, bo światem rządzi jego bóg – szatan.

    #5 chani
  6. #5 a ja tam wojowniczą naturę mam 🙂 bym zmusiła do wiary, tyle, że na siłę, mieczem nawracanie już w historii przerabialiśmy
    niestety

    ale
    iść w świat (ten świat, który – jak piszesz – potrafi ranić) z uśmiechem, Bożą radością, takim błyskiem w oku… o wtedy świat zobaczy, że chrześcijanin – „jak młody bóg” zawsze się raduje, bo ma pewność szczęścia ponad miarę, ma obietnicę „wszystkiego najlepszego”
    kiedyś byłam młoda, chciałam góry przenosić i wierzyłam, że świat leży u moich stóp – było różnie…
    teraz… jestem szczęśliwa
    po ludzku licząc nie mam dużo, ale też nie mam mało
    mogę powiedzieć: „Wielbi dusza moja Pana,
    i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.” i modlę się, abym tak mówiła KAŻDEGO wieczora.

    #6 Baba ze Wsi
  7. # 1 j
    Ja nie sięgam do buta,tylko do serca.
    A tam znajduję swój „magnificat”.
    Tekst powstał gdy miałam -naście lat.
    Mierny pod kątem artystycznym, ,ale oddaje to co było i jest we mnie.
    Przychodzę Jezu do Ciebie, zawsze gdy jestem w potrzebie.
    Wierzę w Twą miłość wielką, ku mnie istocie grzesznej.
    Dając mi wszystko, żądasz niewiele .
    Chcesz, bym Ci tylko ufała szczerze.
    Swoim przykładem uczysz mnie wiele.
    Dajesz mi rady i wskazujesz ambitne cele.
    Strzeżesz nas, błogosławisz nas,
    kochasz nas szczerze, Ojcze nasz.

    A za co Ty wielbisz BOGA?

    #7 Mirosława
  8. Dziś przeczytałam:
    „Esten siempre alegres.
    Oren en todo momento.
    Den gracias por todo”. 1 Tes 5,16-18
    Que tu fe, sea lo suficientemente fuerte,
    para que en momentos de tempestad
    no se borre tu sonrisa.
    Czyli –
    niech twoja wiara będzie wystarczająco silna, aby w czasie burzy twój uśmiech wciąż jaśniał.
    Bez wiary trudno mi się radować…Trudno mi wielbić Boga „por todo”.
    I nie wiem „jak się to stanie” (rozwiązanie ważnej dla mnie sytuacji) ale wierzę zgodnie ze Słowem: dla Boga nie ma nic niemożliwego i wielkie rzeczy uczyni mi Wszechmocny.
    Espero…

    #8 Miriam
  9. #7 „A za co Ty wielbisz BOGA”?
    Ja, za to, ŻE JEST.
    Mnie to wystarczy.

    #9 Ka
  10. Księże Biskupie!
    Czy miłość można utożsamiać z zaufaniem?
    Maryja zaufała.
    Jednak, czy jak ktoś kocha Boga to znaczy, że Mu ufa?
    Bo dla mnie są to dwie różne sprawy.
    Pozdrawiam

    #10 DorotaWt
  11. #9 Krysia
    A po czym poznajesz, że BÓG JEST?

    #11 Miriam
  12. Pytanie Krysi zadane mnie zatrzymało…
    po czym poznaję, że Bóg jest?
    nie wiem po czym poznaję
    jak powietrze – nie widzę, nie czuję ( 🙂 ), nie „smakuję” … a przecież jest
    a po czym poznaję, że ja jestem?
    mam do czynienia z chłopcem Autystykiem – on nie zawsze wie, nie zawsze zdaje sobie sprawę z własnego JA, z tego że jest.
    Bóg jest
    ja jestem
    Bóg jest od zawsze
    ja dla siebie też jestem od zawsze – od kiedy pamiętam – jestem
    wiem, że kiedyś mnie nie było, ale tego nie doświadczyłam
    nie doświadczyłam swojej nieobecności
    nie doświadczyłam BOŻEJ nieobecności

    Dziś wpadł mi w ręce Gość Niedzielny
    o św. Teresie się zaczytałam
    „Nie trwóż się, nie drżyj
    Wśród życia dróg,
    Tu wszystko mija,
    Trwa tylko Bóg.
    Cierpliwość przetrwa
    Dni ziemskich znój,
    Kto Boga posiadł
    Ma szczęścia zdrój:
    Bóg sam wystarcza.”

    Bóg wystarcza, bo JEST.

    #12 Baba ze Wsi
  13. #11 BO DOBRO JEST.
    JEST !
    A ja doświadczyłam.
    Piękna też.

    #13 Ka
  14. Radość i i zdumienie to moje dzisiejsze doświadczenie.
    Spotkałem wzrokowo/przez chwilę/ mojego dawnego brygadzistę. Różnie było w Stoczni Gdynia gdzie spędziłem wiele lat. Wszystko się rozsypało. Niektórzy pomarli a inni radzą sobie jak mogą.
    Nie jest łatwo utrzymać się w zawodzie z moimi poglądami/wiara/. Dzisiejsza radość pachnie niepokojem. Nie wiem, co z tego wyniknie. Wiem, że dojdzie po latach do spotkania ludzi, którzy wiele lat byli razem, a potem się rozeszli.
    Wszystko w rękach Chrystusa.
    Co ma być, to będzie.
    janusz

    #14 baran katolicki
  15. Bóg dał nam swoje słowo, ale chyba go nie trzeba przestrzegać żeby się dostać do królestwa niebieskiego?
    Przecież Jezus miłosierny dał nam spowiedź i dzienniczek Faustyny.
    Wystarczy regularnie się spowiadać, modlić się za zmarłych i będzie ok.
    Alle super.,. Można żyć jak świat podpowiada.

    #15 chani
  16. #12,13 Kochane
    A co to znaczy doświadczyć obecności Boga? W jaki sposób On dla Was jest?
    W dobro i piękno „wierzą” wyznawcy niemal wszystkich religii…
    Kim jest dla Was Jezus Chrystus?
    Co On zrobił i robi dla Was konkretnie dziś?
    Możecie sobie samym odpowiedzieć 🙂
    (bez faktów w realnym życiu, nasza wiara jest abstrakcją)
    Pozdrawiam

    #16 Miriam
  17. #15 Chani 🙂
    teologiem nie jestem, ale jakoś nazwany jest grzech „nadwyrężania” Bożej Łaski – grzeszę, bo potem i tak Bóg mi wybaczy… takie przestępstwo z premedytacją
    i to chyba jeden z „groźniejszych” grzechów

    #16 Miriam:
    doświadczyłam i nadal doświadczam
    obecność Boga dla mnie jest czymś… bardzo osobistym
    i trudno mi taką relację nazwać, i trudno publicznie o tym mówić
    ale było w moim życiu kilka spraw, po ludzku niemożliwych, więc „jeśli nie Bóg, to któż…”
    … a codziennie? konkretnie dziś?
    jak powietrze – jest mi niezbędny – daje żyć
    daje siłę bym wstała i najlepiej jak potrafię robiła to, co mam do zrobienia
    (idę zatem skrzydła anielskie lepić)
    daje wsparcie w pracy, w domu…
    jak mówię: „Boże dopomóż”, to pomoc otrzymuję
    …konkretnie dziś? no jest parę spraw, za które Bogu podziękuję – i kilka, o które poproszę

    #17 Baba ze Wsi
  18. # 15 chani
    Przykre, że kpisz z wiary i religii.

    #18 Mirosława
  19. #16
    Nie mam nic przeciwko abstrakcji.
    Nic,jeżeli wspomaga człowieka i pięknem jest.
    Nie mam nic przeciwko wyznawcom innych /jak i swojej/ religii, dokąd dobro /człowieka-bez względu na płeć- i Ziemi/ nadrzędne jest.
    Pytanie „Co On zrobił i robi dla Was konkretnie dziś?” uważam za infantylne

    #19 Ka
  20. cd.#17
    Jednak odpowiem Ci na pytanie
    -Pozwolił mi następny dzień żyć-

    #20 Ka
  21. Właśnie słyszałem, że Jezus mógł się narodzić wcześniej niż 26 grudnia i sobie pomyślałem, że to co mówimy, że to magiczna noc, zwierzęta gadają ludzkim głosem, to to nie jest pogaństwo?
    Jak Jezus narodził się wcześniej, to chyba to już nie będzie magiczna noc.

    #21 chani
  22. #21 chani…
    1. uroczystość Bożego Narodzenia obchodzimy 25 grudnia, nie 26 grudnia…
    2. należy rozróżnić historyczny fakt narodzenia Jezusa
    od daty, kiedy to wydarzenie świętujemy…
    3. nie wiem, jak Ty, ale ja… nie nazywałam nocy Bożego Narodzenia magiczną…
    4. o tym, że tej nocy zwierzęta mówią ludzkim głosem,
    piszą autorzy baśni i historii dla dzieci…
    W Piśmie Świętym o takich zjawiskach nie czytamy…
    5. uroczystość Bożego Narodzenia ZAWSZE będzie nam przypominać,
    „że Syn Boży NAPRAWDĘ stał się człowiekiem, narodził się z Dziewicy Maryi,
    w określonym czasie i miejscu” (Benedykt XVI).
    I ten fakt jest dla nas źródłem NIEUSTANNEJ radości.

    Pozdrawiam 🙂

    #22 julia
  23. #20 Ka
    O, to wielka sprawa! 🙂
    Tak, Bóg jest Panem naszego życia.
    To ważny konkret.
    Ka, może Twój odbiór pytania jest taki, mnie osobiście całkowicie zmienił myślenie, rozumienie wiary.
    Widocznie do każdego Pan Bóg przemawia inaczej…

    #23 Miriam
  24. #15,Chani
    A czy warta jest spowiedź bez innych sakramentów? Dzieniczka nie wszyscy czytają.
    My nic nie musimy. Niech żyje wolność. Tylko potem nie płaczmy.Wszak jesteśmy wolni.
    Faktycznie bez sensu jest mówić magiczna noc. Wszak, Kościół walczy z magią.
    Choć teraz mnie to dziwi, bo kiedyś ludzie wróżyli, bawili się kartami i jakoś nikt od tego nie umarł. A teraz jakiś kapłan powie, ze widzi zło, to juz jest zabronione.
    Pozdrawiam

    #24 DorotaWt
  25. #15,
    Krzysztofie/Chani/ proszę miej chrystusową cierpliwość dla nas i dla siebie. Nie tak jest jak myślisz. Proszę pamiętać, że Nazarejczyk w nas zmartwychwstał na tyle ile mu wiary damy. Zmartwychwstał to znaczy narodził się na nowo w Tobie dla mnie.
    Czy pojmujesz o czym próbuję mówić?
    Spowiedź to nie taka łatwa kąpiel. Dla mnie to prawdziwe stawanie w prawdzie o sobie przed samym sobą.
    To przyznanie się przed samym sobą do religijnego bankructwa.
    Krzysztofie, wszyscy pragniemy Chrystusa/Kościoła/, który PRZEBACZENIEM.
    janusz

    #25 baran katolicki
  26. #18 Mirosława
    Ja nie kpie. Tak jest w życiu. Tylko spowiedź się liczy i już.

    #26 chani
  27. #25
    „W Tobie dla mnie”, we mnie dla Ciebie.
    Ładnie.
    I prawdziwie.
    Nie jesteśmy „dla siebie”.
    I nie cel nasz żyć dla siebie.

    #27 Ka
  28. #26
    Nie wierz w to.
    To błędna nauka /spowiedż nie oczyści, gdy serce/dusza – przeciw/.

    #28 Ka
  29. Spowiedź nie jest życzeniem.
    Nie jest też ani samousprawiedliwieniem ani tłumaczeniem.
    To …uklęknięcie.
    TYLKO.

    #29 Ka
  30. #21 chani,
    w tygodniku „W sieci” ks. Józef Naumowicz (historyk literatury wczesnochrześcijańskiej, patrolog, bizantynolog)
    pisze o powodach, dla których wybrano 25 grudnia
    jako dzień obchodów święta Bożego Narodzenia.
    To bardzo ciekawy artykuł, wiele wyjaśnia.
    Zacytuję kilka zdań:
    „Wprowadzenie uroczystości było wynikiem rozwoju roku liturgicznego, który
    – zwłaszcza po uzyskaniu wolności przez Kościół w 313 r. –
    wzbogacał się wciąż o nowe uroczystości.
    Jeśli chodzi o wybór daty, duży wpływ miał sposób celebrowania Wielkanocy.
    To była najstarsza i najważniejsza uroczystość w roku.
    Inne powstające święta były zależne od niej.
    Data Wielkanocy była wpisana w naturalny cykl roku astronomicznego:
    wyznaczały ją bowiem pełnia księżyca i wiosenne zrównanie dnia z nocą.
    Fakt ten miał decydujący wpływ na układ tworzącego się roku liturgicznego.
    Przy określaniu daty urodzenia Jezusa nie stawiano pytań o dokładny czas tych wydarzeń.
    Ważniejsza była symbolika wybranych dat kalendarzowych
    (tajemnicę narodzenia najlepiej obrazuje zwycięstwo dnia nad nocą, światła nad ciemnością, które dokonuje się 25 grudnia)
    i ich związek z naturalnym cyklem astronomicznym”

    🙂

    #30 julia
  31. #25 Janusz
    Jak dobrze to przedstawiasz, jak dla mnie.
    Bardzo mnie porusza Twój egzystencjalny styl przekazu Dobrej Nowiny.
    Rozwijaj swój talent Januszu, na chwałę Bożą.
    Pozdrawiam

    #31 Miriam
  32. #25 baran katolicki
    To fajnie co piszesz, ale to tylko według mnie teoria. Dużo tej teorii u nas. Gorzej jest jednak z praktyką. Z praktyką zawsze idziemy na skróty.
    To prawda, że boimy się stanąć w prawdzie o sobie.
    Sam Jezus powiedział, że „Poznacie Prawdę, a prawda was wyzwoli”.
    Boimy się samych siebie.
    Według mnie to co Jezus powiedział: „…komu odpuścicie…” to dotyczy osób, które jeszcze nie są uczniami Jezusa.
    My, chrześcijanie, którzy jesteśmy zakorzenieni w Chrystusie, święci -jak to Paweł pisze:: „Jeśli korzeń jest święty, to i ciasto” – jesteśmy oczyszczani przez Chrystusa, mimo naszych słabości. Tu też polecam nauczanie św. Pawła.
    I jeszcze „Nie nazywaj nieczystym to co Bóg oczyścił”.

    #32 chani
  33. #32 Krzysztof/chani/.
    Galopujesz za daleko i za szybko, by dogonić Chrystusa, który czeka na każdym twoim rozdrożu/krzyżówka=krzyż/.
    Proste pytanie pozwól, że zadam Ci. Czy jesteś katolikiem to znaczy czy twoja rodzina/matka i ojciec/ to Kościół Katolicki?
    Kiedy ostatni raz byłeś u Spowiedzi Świętej/sakrament Chrystusa zmartwychwstałego/?
    Przepraszam, ale pachniesz na zielono. Wszyscy potrzebujemy PRZEBACZENIA, bo nie ma wśród nas ani jednego sprawiedliwego w świetle Dekalogu.
    Wszyscy jesteśmy nieczyści we własnych oczach jedynie wiara Kościoła oczyszcza nas. Modlimy się w każdej Mszy św.: „Nie patrz Panie na grzechy nasze lecz na wiarę swojego Kościoła”.
    Krzysztofie, teoria to twoje myślenie, twój rozum. Proszę, nie główkuj tyle. Dla mnie konfesjonał to za każdym razem wielki wysiłek/umieranie/. To nie takie proste stanąć w prawdzie przed sobą wiedząc, że jest tam tylko religijne dno. Nie mów, proszę, że moje życie – to teoria bo zaproszę cię na swój krzyż.
    Przyjedziesz zobaczysz i uwierzysz.
    Pozdrawiam
    janusz

    #33 baran katolicki
  34. #32 Chani
    Janusz nie głosi moralizmów – moim zdaniem.
    Dla mnie to co pisze o sobie i swoim życiu/doświadczeniu jest właśnie praktyką.
    Słusznie Krzysiu, też uważam, że w moim życiu często jest sama teoria, dlatego potrzebuję drugiego, wspólnoty, która powie mi kim jestem, potrzebuję Chrystusa w bracie.
    Moja samotność jest wielka.

    #34 Miriam
  35. Chani
    – porządki świąteczne zaczynam od spowiedzi – czego Tobie i Innym życzę;
    – moim skromnym zdaniem droczysz się z nami, może zagalopowałeś się i trudno Ci teraz przestać, ale I TAK CIĘ LUBIMY, Święta idą, więcej czasu będzie, posiedzisz, pomyślisz, może przyznasz rację Januszowi i innym, może nie. Najważniejsze, żeby i dla Ciebie nadeszło Boże Narodzenie. Nie magiczne, tylko Boże.
    .
    Janusz
    – coraz bardziej podoba mi się to co piszesz, czasem jeszcze – jak dla mnie – „twarda jest ta mowa”, ale widać tego mi potrzeba.
    Dziękuję.
    .
    Julio
    – na stronie Gościa też coś takiego wyczytałam, chciałam tu skopiować, ubiegłaś mnie 🙂
    Pozdrawiam

    #35 Baba ze Wsi

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php