W 34 niedzielę roku jako ostatnią tego roku liturgicznego Kościół podaje nam jako pierwsze słowo fragment 34 rozdziału Księgi Ezechiela. Jest to fragment dłuższej wypowiedzi, w której Bóg wypowiada ostre słowa przeciwko pasterzom narodu wybranego. Powodem jest złe pasterzowanie. Zamiast przejąć się zleconym im zadaniem i troszczyć się o dobro powierzonych im owiec, pasterze szukali swoich własnych korzyści, a nie dbali o owce.

Skutkiem takiego niewłaściwego i wprost karygodnego postępowania pasterzy było to, że owce rozproszyły się. Błądziły i poginęły i nikt ich nie szukał a nawet o nie już więcej nie pytał (34,5n). Dlatego Pan powstaje przeciwko takim pasterzom. Ale nie tylko. Po sformułowaniu zarzutów przeciwko pasterzom Bóg oznajmia, że sam weźmie na siebie skutki tego wszystkiego, co stało się przez nieodpowiednią postawę pasterzy.

Oto Ja sam będę szukał moich owiec
i będę miał o nie pieczę.

Ja dokonam przeglądu moich owiec
i uwolnię je ze wszystkich miejsc,
dokąd się rozproszyły w dni ciemne i mroczne.

Ja sam będę pasł moje owce
i Ja sam będę je układał na legowisko
– wyrocznia Pana Boga
(Ez 34,11.12.15).

 

Gdy słuchamy fragmentu proroctwa przeznaczonego na tę niedzielę uderza intensywność, z jaką Bóg mówi o sobie w odniesieniu do zaistniałej sytuacji niepoprawnego pasterzowania ze szkodą dla tych, którzy zostali powierzeni pieczy pasterzy. Ta intensywność i jakby „osobiste” zaangażowanie Boga świadczą o wadze zaniedbania ze strony pasterzy i doniosłości potrzeby naprawienia skutków zaniedbać oraz otworzenia nowej perspektywy pasterzowania.

 

1. W czym tkwił (i zawsze tkwi) błąd pasterzy ?

 

Istota błędu pasterzy jest sformułowany i wyrażona w zarzucie sformułowanym na początku wyroczni o pasterzach: „Biada pasterzom Izraela, którzy sami siebie pasą” (Ez 34,2). Ten zarzut może być rozpatrywany na różnych płaszczyznach:  uczciwości, posłuszeństwa, sposobu życia pasterzy ale także i owiec. Może odnosić się do  sposobu pasterzowania ale także do prawdy życia samych pasterzy.

Niewłaściwe pasterzowanie zachodzi wtedy, gdy ktoś przyjął taką funkcję i jakoś chce ją wypełnić. Nie ma jednak (czasem nie chce mieć) zdolności oddania i poświęcenia swego życia ze względu na przyjętą misję. Wykonuje „posługę” pasterzowania, czy też inne zadania w społeczności, ale wszystko robi ze względu na jakoś rozumiany swój interes i zachowanie albo wprost zdobywanie dla siebie swego życia (swej pomyślności, prestiżu, kariery itp.).

Taki pasterz przy spełnianiu swojej misji będzie zawsze kręcił się wokół siebie. Nie jest zdolny przekroczyć swojej wizji. Nie zrozumiał i nie przyjął jako swojej wizji Tego, który jest i który powołuje i powierza powołanym misję, by byli na Jego wzór. Taki pasterz nie wie nawet ostatecznie dokąd prowadzi, bo sam nie jest w stanie przekroczyć horyzontów swojej wizji, gdy nie słucha Pana Boga i w pewien sposób przywłaszczył sobie samemu wszystko, co wiąże się z powierzoną mu misją. Sam kręci się wokół siebie i taki styl bycia i działania „propaguje” w swoim środowisku. Nie wyjdzie z „niewoli” samego siebie i innych też nie wyprowadzi.

 

2. Co robi Bóg jako Pasterz swego ludu ?

 

Bóg, w którego Imieniu – Jahwe jest jakby zawarty przymiot bycia dla drugiego, dla działania na rzecz drugiego. Imię Boga „Jahwe” możemy bowiem interpretować jako: Ja jestem, który jest, aby się stawało i miało życie (istnienie) to, do kogo czy do czego się zwracam. Bóg jest źródłem istnienia wszystkiego i działania. Wskutek wolności, jaką Bóg obdarza wszystko i wszystkich, do czego i do kogo się zwraca, nie wszyscy „odpowiadają” Bogu zgodnie z Jego poruszeniem. Tak możliwy jest każdy grzech i każde złe użycie wolności.

Gdy patrzymy na całą historię zbawienia, czyli na sposób pasterzowania Boga, to dostrzegamy, że Bóg wchodzi ze swoją „inicjatywą” i swoim działaniem dla ratowania człowieka, właśnie wszędzie tam, gdzie człowiek się zagubił i gdzie skutki tego zagubienia się człowieka mogą niejako spadać na samego Boga. Oczywiście nie na samego Boga w Jego Bóstwie. To nie jest możliwe. Dzieje się to jednak na Jego wybranych do spełnienia tej misji zbawczej. Są to patriarchowie, sędziowie, prorocy, pasterze wszelkiego rodzaju.

Ostatecznie stało się to w sposób pełny i definitywny na Wcielonym Synu Bożym. To On oddał w „imię zbawczej Woli Ojca” swoje życie za zbawieni ludzi i tak stał się jedynym pasterzem (zob. 1P2,25). To w odniesieniu do Jezusa odnoszą się w pełni czytane w dzisiejszą niedzielę i tutaj przytaczane słowa proroka Ezechiela. „Oto Ja sam będę szukał moich owiec i będę miał o nie pieczę. Ja dokonam przeglądu moich owiec i uwolnię je ze wszystkich miejsc, dokąd się rozproszyły w dni ciemne i mroczne”. To wszystko spełniło się w Jezusie Chrystusie i jest powierzone Kościołowi, w szczególności jego pasterzom.

 

3. Dzisiejsi pasterze – słudzy zbawczej Tajemnicy jedynego Pasterza

 

Kiedy przeniesiemy słowa proroka Ezechiela w dzisiejsze czasy i do współczesnej sytuacji Kościoła jako Ludu Bożego powierzonego pieczy pasterzy, widzimy, że istota misji jest taka sama, problemy są podobne i braki, tam gdzie one występują, mają tę samą naturę. Istota pasterzowania jest zarysowana w treści pytania, jakie święceniach prezbiteratu jest skierowane do kandydata do święceń: „czy chcesz złączyć swoje życie z Chrystusem, Najwyższym Kapłanem, który z samego siebie złożył ofiarę za zbawienie ludzi?

Oczywiście od odpowiedzi na to pytanie zależy sposób pasterskiego posługiwania. Naturalnie nie chodzi tylko o odpowiedź słowną, ale o odpowiedź życia –ł odpowiedź całym życiem pasterza.

Potrzebujemy pasterzy, którzy będą we wszystkim, całym swoim życiem, złączeni z Jedynym Pasterzem. Tylko w ten sposób może spełnić się zapowiedź, jaka padła z usta proka Ezechiela: Ja sam będę pasł moje owce …

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

101 komentarzy

  1. Matka, Ojciec, Katecheta i Nauczyciel, Wójt i Prezydent, Papież i… to Pasterze Bożej Owczarni.
    Biskup/Biskupi ustanawiajający przepisy i kodeksy; posyłający i odwołujący, pouczajacy i sztorcujacy tych poslanych.
    Biskup/Biskupi ustanawiajacy regułki i kodeksy czy wiejscy i parafialno-miejscy sacerdosi to ci pasterze, którzy opuszczaja swe owczarnie?
    Parafie i Księża przeżywający opuszczenie przez swego Biskupa i Księża, którym Biskup podał rękę, zatroszczył się o swą owcę.

    #1 stelkowy
  2. Czasem pasterz zły, źle dba o owce;
    czasem owce uparte, nie słuchają głosu Pasterza.

    A czytanie jak zwykle „na czasie” dla Pasterzy i pastuszków. „Biada pasterzom …, którzy sami siebie pasą”.
    Pozdrawiam cieplutko w mroźny poranek.

    #2 Baba ze Wsi
  3. Ad #2 Baba ze Wsi
    O samych owcach, które czasem też są współwinne zaistnienia niewłaściwych relacji na pastwisku, mówi dobitnie dalej prorok Ezechiel:
    „Do was zaś, owce moje, tak mówi Pan Bóg: Oto Ja osądzę poszczególne owce, barany i kozły. Czyż to wam może mało, że spasacie najlepsze pastwisko, by resztę swego pastwiska zdeptać swoimi stopami, że pijecie czystą wodę, by resztę zmącić stopami? A owce moje muszą spasać to, co wy zdeptaliście waszymi stopami, i pić to, coście zmącili waszymi stopami. Dlatego Pan Bóg tak mówi do nich: Oto Ja sam będę prowadził sąd pomiędzy owcą tłustą a owcą chudą. Ponieważ wszystkie zwierzęta słabe odpychaliście bokiem i plecami i popychaliście je swoimi rogami, tak że je przepędzaliście, dlatego chcę pomóc moim owcom, by już więcej nie stawały się łupem; osądzę poszczególne owce” (Ez 34,17-22).
    Pozdrawiam z (prawie) słonecznego dziś Rzymu
    Bp ZbK

    #3 bp Zbigniew Kiernikowski
  4. Otóż to.
    Jakieś takie powiedzenie jest, że sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą.
    Jak na pastwisku dobrze, to jest to zasługa pasterza, owiec i nawet psa. A jak źle, to kto winny?
    Nauczyło mnie życie (i jeden znajomy), że zanim zacznę na kogoś narzekać, to SOBIE rachunek sumienia powinnam zrobić.
    Obwiniasz pasterza – a modlisz się za niego? „…odpychaliście bokiem i plecami…” idę czytać Ezechiela …
    A czytanie dzisiejsze daje mi nadzieję, że nawet gdybym trafiła na nieudolnego pasterza, to Pan zatroszczy się sam o mnie. Osobiście.
    A może to ja jestem pasterzem? W końcu powierzył mi Bóg troskę o rodzinę, dzieci …
    „Biada pasterzom…”

    #4 Baba ze Wsi
  5. #3 Drogi Księże Biskupie
    Polecam się modlitwie.
    Jutro się okaże, czy będę miała operację.
    Serdecznie pozdrawiam ze słonecznego Śląska
    – chora owca

    #5 Miriam
  6. Wszystkie te całe czytania nie tylko z dzisiejszej niedzieli ładnie brzmią w uszach, ale jak jest z wykonaniem?
    A przecież Jezus mówił, że kto chce być Jego, musi spełniać wolę Ojca niebieskiego.
    i właśnie po co nam Pismo Święte?

    #6 chani
  7. Mądry ten Ezechiel

    #7 Ka
  8. Zmartwychwstały Jezus Chrystus/Kościół/ jest moim pasterzem.
    Bardzo często zapominamy, że naszym pastwiskiem jest Kościół a my baranki, owieczki, pasterze, koziołki, itd. potrzebujemy Ciała Chrystusa by być/żyć/ dla innych.
    Nikt nie jest papieżem, biskupem, proboszczem, człowiekiem tylko dla siebie. To wiara Kościoła/wspólnoty/ jest pokarmem i napojem dostępnym na kościelnym pastwisku. To Jezus Chrystus karmi nas swoim świętym Ciałem/Kościołem/. Karmi nas to znaczy, że to On decyduje kiedy, co i ile mamy jeść by nie utyć za bardzo. To On decyduje/gotuje/moją strawę. Karmi mnie Sobą. Oj, nie jest to mój ulubiony pokarm. Niekiedy jest nie do przełknięcia.
    Tak, mój krzyż jest nie do przełknięcia tylko wtedy, gdy nie jestem głodny życia. Nie do przełknięcia jest moja ukochana żona, gdy mam ją pod dostatkiem.
    Nie do „jedzenia” są moi synowie, gdy jak ość w gardle utkwi mi ich nieposłuszeństwo.
    Jakim ja jestem pokarmem dla drugiego człowieka, takim jestem pasterzem. Oby to był zdrowy pokarm. Obym był Kościołem/Ciałem Chrystusa/, który jest dostępny dla każdego głodnego grzesznika. Bierzcie i jedzcie, oto ciało moje. Bierzcie i pijcie krew moją.
    Doskonale wiem, jak trudno nakarmić kogoś kto nie jest głodny.
    Szkoda czasu i zdrowia, bo jeśli nie chce, to i tak „wyrzyga” to co zjadł.
    Pozdrawiam
    janusz

    #8 baran katolicki
  9. DorotaWt pytała kilka dni temu: „Co Bóg pragnie tylko, aby człowiek cierpiał?
    Tak samo – co daje człowiekowi myśl o niebie, skoro tu musi znosić katusze?”
    Myślę, że odpowiedź na to pytanie daje dzisiejsze I czytanie. Bóg nie pragnie, aby człowiek cierpiał. Bóg troszczy się o swoje owce:
    „Ja sam będę pasł moje owce i Ja sam będę je układał na lego¬wisko, mówi Pan Bóg. Zagubioną odszukam, zabłąkaną spro¬wadzę z powrotem, skaleczoną opatrzę, chorą umocnię, a tłustą i mocną będę ochraniał.”
    Skąd więc cierpienie? Z oszukania przez szatana.
    Ale Bóg chce człowiekowi pomagać wyjść z tego oszukania, chce pomóc przejść przez ziemskie cierpienia. Dać siłę. Ale konieczne jest zaufanie Bogu. Właśnie uwierzenie w te słowa z dzisiejszego czytania.
    A więc co daje człowiekowi myśl o Niebie? Nadzieję. 
    Nadzieję, że Bóg przeprowadzi przez te katusze i doprowadzi do Siebie, gdzie ich już nie będzie.
    A krzyż to właśnie znak tej nadziei: Możesz umrzeć i żyć! Jak Jezus.  I miłości Boga.
    Doroto, życzę ci, abyś zaufała Bogu, że On znajdzie ciebie, opatrzy, umocni i przeprowadzi przez wszystkie niebezpieczeństwa i cierpienia. Z Nim wszystko jest łatwiejsze. 

    #9 basa
  10. DorotaWt napisała:
    „Wiele mnie zastanawia. Tak jak np. Dlaczego Syn Boży pomimo tego, iż jest istotą równą Bogu Ojcu jest Mu posłuszny.”
    Ja to rozumiem w ten sposób. Syn Boży ma dwie natury bożą i ludzką. W swojej boskiej naturze jest równy Ojcu i jest z Nim w jedności. Jeśli jest w jedności to znaczy, że myśli i działa tak samo. I tutaj trudno mówić o posłuszeństwie. Jednak Syn Boży ma jeszcze naturę ludzką. Jak wiemy, człowiekowi Pan Bóg dał całkowitą wolność. Tak wielką, że dającą możliwość odrzucić Boga.
    Jednak Jezus w swojej naturze ludzkiej wykazuje całkowite posłuszeństwo Ojcu. Jego ludzka wola jest zjednoczona z boską wolą Ojca.

    #10 basa
  11. Pozdrowienia dla Rzymu !
    Piękne miasto.

    #11 Ka
  12. Ten nowy sposób pasterzowania jest zadziwiający!
    Normalnie lider, przywódca stoi najwyżej w hierarchii.Poprzez ustalone struktury i zasady zarządza podległymi osobami wydając stosowne polecenia, podejmując decyzje.
    Jezus Chrystus – Nowy Pasterz zszedł w hierarchii na sam dół, do najniższego miejsca i pozwolił się potraktować tak, jakby rzeczywiście to było Jego miejsce.Dał się ukrzyżować i umarł. Nie po to, aby ludzi pozbawić przywództwa, ale aby został podniesiony nie swoją mocą, ale mocą Ojca. Jest to moc olbrzymie, najwyższa, moc dająca królowanie.
    Dzięki temu i my, układając swoje relacje podległości wobec bliźnich wiemy , że otrzymamy taką moc w momencie, gdy zniżymy się do drugiego właśnie wtedy gdy uważamy się za stojących wyżej. Zniżymy swoje mniemanie o sobie do poziomu przestępcy, nieudacznika-biedaka,nieuczciwego pracodawcy , karierowicza polityka.
    Jest to pierwszy krok do objęcia przywództwa – innego niż zwykłe ale bardzo skutecznego.
    Jego skuteczność nie jest mierzona liczebnością organizacji ani czasem trwania na stanowisku przywódcy. Jest ona mierzona zdolnością podnoszenia przestępców,nieudaczników, nieuczciwych karierowiczów do życia innego niż mieli.
    Dziękujemy Bogu za takich Pasterzy!

    #12 grzegorz
  13. #5 Miriam
    „Polecam się modlitwie…
    – chora owca”
    Moze dziwne, ale zanim to przeczytalem pomyslalem, ze Cie wlasnie nie ma.
    Bede sie staral tez pamietac.
    Serdecznie pozdrawiam z deszczowego ranka w Melbourne.

    #13 Jurek
  14. #5 Miriam
    Miriam ,
    weź swoj krzyz z radościa na ten nadchodzący Nowy Rok Liturgiczny.
    A Słowo niech się stanie Ciałem w Twoim sercu.
    I wracaj na blog , bo brakuje nam Twoich komentarzy.

    Lączę się w modlitwie.

    #14 Tereska
  15. #12 To całkowite zniżenie do poziomu przestępcy sprawi że ani nie zauważysz jak sam zaczniesz złem działać i przyjmiesz je za swoje.
    Całkiem możliwe że z powodu takiego bezwarunkowego „zniżenia” mamy przestępców /bo jak inaczej ich nazwać/ wśród kleru.
    We wszystkim musi być zachowany zdrowy rozsądek /tak w uniżeniu jak i w wielkości czy zniżeniu/.

    #15 Ka
  16. Miriam wystarczy, że zechcesz/zapragniesz choć sił brak/ spotkać się z Chrystusem zmartwychwstałym na swoim krzyżu. On wisiał/umierał/ tam przed tobą.
    Proszę pozwolić Mu zmartwychwstać w Tobie.
    Pozdrawiam
    janusz

    #16 baran katolicki
  17. #15 Ka
    Ja jestem takim człowiekiem.
    Jest nas takich wielu. Wszyscy ci, którzy świadomie biją się w pierś i publicznie podczas Eucharystii wyznają tą winę

    #17 grzegorz
  18. #17 Lubię zdroworozsądkowych 🙂

    #18 Ka
  19. 9
    Oj trudno jest zaufać. Staram się.Jednak nie jest łatwo. Ostatnio sie przekonałam na modlitwie. Modlę się,aby Chrystus zajął się danym problem i mu go zawierzam a i tak wszystko kręciło wokół tej rzeczy. Zamiast spokojnie zająć się czymś innym.
    Tylko tu teraz nie wiem.
    Jeśli ja zawierzam sprawę Bogu, aby się tym zajął, powinnam prosić wstawiennictwo świętych, skoro to oddaje Jezusowi?
    Pozdrawiam

    #19 DorotaWt
  20. Zgadzam się z tym ,iż pasterze swoim życiem powinni pokazywać,jak są złączeni z Bogiem.
    Muszą mądrze to robić. Bo uważam,iż niektórzy kapłani przysłaniają Chrystusa.Wbrew pozorom nie prowadzą do Niego.Bo ten,kto np.chodzi do wspólnoty,wcale nie musi robić to w celu pogłębienia wiary. Tylko ze względu na księdza.Odbiera to,co należne Chrystusowi.
    Z drugiej strony niektórzy kapłani zapominają ,ze Jezus był wśród ludu.
    Odda to sytuacja.
    Pewna kobieta w ciąży weszła do autobusu. Nikt pomimo,iż było widać nie ustąpił miejsca. Nawet siostra zakonna. Na pytanie czemu nie ustąpiła odpowiedziała,służę Bogu,a nie ludziom.
    Chodzi tu o fakt,iż Jezus zajmował się sprawami Ojca,ale z drugiej strony nie zapominał o tłumie.
    Jednak to nie jest tylko ich wina.
    To jest też nasza wina.
    My świeccy nie potrafimy współpracować.Kiedy coś się dzieje,nie reagujemy.Czekamy,aż dojdzie do tragedii.A potem narzekamy.Krytykujemy zamiast prosto w oczy porozmawiać. Oczekujemy od kapłanów wiele a sami nic nie potrafimy im dać.Nie chodzi tu nawet o materialne rzeczy.Po prostu za siebie wszyscy powinniśmy się modlić
    Pozdrawiam

    #20 DorotaWt
  21. Ks.Biskup użył tu imienia Jahwe.Jak wiadomo oznacza ono Jestem,który jestem.
    Czy analizując słowo”który” możemy tu stwierdzić,iż mamy do czynienia więcej jak z jedną osobą.Podam to na przykładzie samochodu. Gdy kogoś zapytamy,który samochód jest czerwony,to wiemy,że musi być ich więcej.Słowo”który”wskazywało by na wybór.
    Więc wg. mnie Jestem odnosi się do Boga. Zaś który Jestem do Osób Boskich.

    Nawiązując do Sądu Ostatecznego.
    Czy człowiek dwa razy po śmierci staje przed Sądem Bożym. Chodzi mi jak umrze i kiedy będzie ten Ostateczny.Bo czy jeżeli ktoś teraz trafi do nieba,to oznacza ,że Bóg jeszcze raz będzie Go rozliczał z tego samego?
    I czy jest logiczny komentarz do listu Filemona,który mówi,ze ono ma charakter parentetyczno-pouczający skoro słowo paraneza znaczy pouczenie.
    Pozdrawiam

    #21 DorotaWt
  22. Ad. 15
    Ez 34; 17 Do was zaś, owce moje, tak mówi Pan Bóg: Oto Ja osądzę poszczególne owce, barany i kozły

    #22 lemi58
  23. # 15,18 Ka
    Zdroworozsądkowość według świata różni się od zdroworozsądkowości według Ducha.
    Wczoraj wieczorem zauważyliśmy w rodzinie, że zginął gdzieś klucz od pomieszczenia gospodarczego. Mężowi potrzebny był rower, by przewieść pewien bagaż. Powiedziałam, że nie wiem gdzie jest. Jutro poszukam jak będzie widno. Mąż poniósł „na plecach”.
    Za jakiś czas pyta o to samo syn… Po jakimś czasie widzę, że otworzył kłódkę. Obyło się bez epitetów.

    Czytałam świadectwa osób, które były na Przystanku Jezus (koło Woodstock).
    Czy Oni byli tam dlatego że są pozbawieni zdroworozsądkowości?
    Jeden z księży powiedział, ż e„czasami trzeba ewangelizować w przedsionku piekła”.

    #23 Mirosława
  24. Ad #21 DorotaWt
    Doroto!
    Interpretacja Imienia Jahwe, to nie jest tylko prosty przekład polskiego sformułowania: „Jestem, który Jestem”. Nie będą tutaj wprowadzał we wszystkie szczegóły tej interpretacji, jakie wynikają z „morfologii” tego Imienia. Zwrócę uwagę na to, że przekład (interpretacja) tego Imienia to objawienie „BYCIA” Boga dla działania na rzecz tego, komu się objawia. Bóg – ze swej natury – jest Bogiem, który udziela siebie. Udziela swego życia, aby to wszystko, do czego się zwraca było i żyło. Kiedy objawia swe Imię Mojżeszowi (Wj 3), mówi jednocześnie, że jest Bogiem Abrahama, Izaaka, Jakuba. Czyni to w perspektywie tego, co ma się stać jako wyprowadzenie z niewoli egipskiej.
    Można więc rozwinąć to Imię w sposób następujący: JESTEM, który byłem w historii życia tych, których prowadziłem. Jestem tym, który JEST w tej chwili i w tej sytuacji, gdy się objawiam. Jestem tym, który BĘDZIE zawsze i w jakiejkolwiek sytuacji, by prowadzić ciebie (Mojżeszu, który teraz słuchasz i który będziesz działał w moim Imieniu) i prowadzić cały lud z niewoli do Ziemi Obiecanej. Jestem tym, który JEST, by prowadzić (tworzyć) historię zbawienia.
    Do kogo to Imię „dociera, komu ONO się objawia, ten ma udział w działaniu Boga. Jednocześnie świadczy też, że Bóg JEST i działa. Bóg objawia się, by człowiek miał życie. Najpełniej stało się to w Jezusie, który powiedział o sobie: „gdy wywyższycie Syna Człowieczego, poznacie, że Ja JESTEM . . .” (J 8,28) oraz: „Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości” (zob. J 10,10). Kto poznał to Imię, ten – mocą tego Imienia – przeżywa historię zbawienia we wszystkim, co dzieje się w jego życiu. Nie innego Imienia, w którym moglibyśmy mieć zbawienie (Dz 4,12).
    Bp ZbK

    #24 bp Zbigniew Kiernikowski
  25. Rozumiem
    Tylko patrząc na polski przekład zastanawiałam się nad słowem „który”. Czy on czasem nie wskazuje na większy wybór.
    Tylko mnie zastanawia imię Jezus. Bo oznacza, jeśli się nie mylę, Jahwe zbawia.
    Dlaczego akurat na to imię ma sie zgiąć każde kolano istot?
    Czy chodzi tu o wyznanie, że Jezus jest naprawdę Bogiem, a nie tylko człowiekiem.
    I czy imię Jezusa nie oddaje również funkcji, do której jest posłany?
    Tak jak w przypadku aniołów.

    #25 DorotaWt
  26. #23
    Nie mam pojęcia jak jest na Przystanku Jezus i jak naprawdę jest na Woodstocku. Nigdy nie byłam.
    Uważam jednak, że można być tu i tam, co nie znaczy, że wszystko co tłum tam czyni, należy przyjąć i czynić /rozsądek/.
    Lubię się bawić, ale lubię granic,e które wytacza rozsądek.
    #22
    Oczywiście Lemi.
    Dlatego staram się nikogo ani nie pouczać ani nikomu nie przeszkadzać /no chyba że to moje dziecię, ale tu odpowiedzialność rodzica decyduje/.

    #26 Ka
  27. #19 DorotaWt
    „Jeśli ja zawierzam sprawę Bogu, aby się tym zajął, powinnam prosić wstawiennictwo świętych, skoro to oddaje Jezusowi?”
    A czy czujesz taką potrzebę?

    #27 basa
  28. Równie dobrze polegając na interpretacji ludzkiej imienia Boga można przetłumaczyć Wj 3; 14 Wtedy Bóg rzekł do Mojżesza: „OKAŻĘ SIĘ, KIM SIĘ OKAŻĘ”.+ I dodał: „Oto, co masz powiedzieć synom Izraela: ‚OKAŻĘ SIĘ posłał mnie do was’” tak jak to uczynili Świadkowie Jehowy.
    Komu mam uwierzyć?

    #28 lemi58
  29. Nigdy sie aż tak nie zastanawiałam. Chodzi mnie tu bardziej czy to nie oznacza, że nie ufam Bogu. Bo proszę o wstawiennictwo świętych. A wierzę, że oni też mogą pomóc.

    #29 DorotaWt
  30. #29
    Tylko jest ciekawe, czy akurat Świadkowie Jehowy korzystają z oryginałów. Bo jak wiadomo tłumaczenie wszystkiego nie odda. My też posługujemy się przekładami.
    Jednak jak ktos chce przeczytać np. NT w j. oryginalnym, to nie ma problemu z dostępem. Zasadniczą kwestią jest rozumienie tego języka.

    #30 DorotaWt
  31. #28
    Naprawdę tak ? „OKAŻĘ SIĘ, KIM SIĘ OKAŻĘ”
    Przemawia to do mnie. Super.
    Mam nadzieję, że to nie wymysł człowieka.

    #31 Ka
  32. #32 Mirosława
  33. Według mnie ta interpretacja Imienia JAHWE nie trzyma się sensu. Bo według mnie słowom „okaże się ” wskazuję na czynność przyszłą. Na coś co dopiero się dokona. A zresztą patrząc na taką interpretację znaczyło by, iż Bóg nie jest obecny od początku.
    Bo jest zasadniczą różnicą między Jestem a okaże się .
    Słowo Jestem oddaje ponadczasową obecność Boga.Słowo Jestem jest istotą istnienia Boga.A nie okaże się kim się się okaże. Bo to wcale tego nie oddaje. Bo to bardziej pasowało by Do Jezusa,iż faktycznie się okazał Bogiem. Nie wiem, ale ja to tak rozumiem bo dla mnie te słowa mocno się różnią. Nie żebym czepiała się słówek ,ale to czasami zmienia w ogóle sens tekstu.
    Pozdrawiam

    #33 DorotaWt
  34. #29 DorotaWt
    Myślę, że to musisz sama rozważyć w swoim sercu. 🙂

    #34 basa
  35. Myślę, że to zależy od tego, o co prosisz świętego.
    Czy o to, aby wstawił się za tobą przed Bogiem? – Czyli głównym działającym i decydującym nadal jest Bóg. A święty niejako cię tylko wspomaga w tej prośbie, prosi razem z tobą. Ale razem poddajecie się woli Boga.
    Czy prosisz, aby święty sprawił, aby było tak, jak ty chcesz, czyli w sumie wpłynął na Pana Boga.
    Wtedy rzeczywiście powstaje wrażenie, że święty jest mocniejszy od Boga, może na Niego wpływać. I jeśli tak prosisz, może to wynikać z tego, że nie ufasz Bogu, nie ufasz, że decyzja, którą podejmie Bóg jest dla ciebie najlepsza. Uważasz, że twoje oczekiwanie rozwiązania danej prośby jest lepsze od Boskiego. I tak na prawdę robisz z Boga służącego, który ma spełnić to, co ty chcesz. A święty ma ci tylko w tym pomóc.
    To takie moje przemyślenia na ten temat. 🙂

    #35 basa
  36. Pewna moja znajoma obraziła się na jednego świętego, bo Pan Bóg nie spełnił jej prośby, gdy modliła się za jego wstawiennictwem.
    Miałam wrażenie, że uważa go za słabeusza, który nie umiał wpłynąć na Pana Boga.
    Natomiast bardzo ceni innego i uważa go za na prawdę mocnego, bo Pan Bóg wysłuchał jej modlitwy wznoszonej za jego pośrednictwem.
    Ale czy święty może chcieć czegoś innego niż Bóg?

    #36 basa
  37. „Mojżesz wysuwa obawę, że Izraelici w Egipcie będą sceptycznie nastawieni do Mojżesza i jego misji. Przypuszcza, ze będą chcieli się dowiedzieć jakie jest imię Boga, który go przysłał.
    Jakby nie było, cierpieli ucisk i pewnie Egipcjanie wykazywali przewagę swoich bogów. Gdyby więc Mojżesz powiedział, że przyszedł w imieniu Pana lub Boga, samo to w sobie niewiele by mówiło (Egipcjanie też mieli swoich Panów i Bogów). A oni potrzebowali przecież uwolnienia.

    W odpowiedzi Bóg nie od razu udzielił wprost odpowiedzi na pytanie Mojżesza:

    Lecz Mojżesz powiedział do prawdziwego Boga: „Załóżmy, że teraz pójdę do synów Izraela i powiem im: ‚Bóg waszych praojców posłał mnie do was’, a oni rzekną do mnie: ‚Jakie jest jego imię?’ Co mam im powiedzieć?” Wtedy Bóg rzekł do Mojżesza: „OKAŻĘ SIĘ, KIM SIĘ OKAŻĘ”. I dodał: „Oto, co masz powiedzieć synom Izraela: ‚OKAŻĘ SIĘ posłał mnie do was’”.

    Bóg niejako najpierw nawiązuje do aspektu swojej osobowości. Nie stwierdza, że to jest jego imię tylko, że dla Izraelitów okażę się tym, kim trzeba będzie (aby ich wyzwolić). Oczywiście poprzestając tylko na tej informacji niewiele by to dało Izraelitom. Dlatego Bóg potem dodał:

    Wówczas Bóg jeszcze raz rzekł do Mojżesza: „Oto, co masz powiedzieć do synów Izraela: ‚Jehowa, Bóg waszych praojców, Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba, posłał mnie do was’. To jest moje imię po czas niezmierzony i ono mnie upamiętnia na pokolenie za pokoleniem.

    Ciekawe, że określenie co jest imieniem, pada przy słowie JHWH a nie 'Okaże się kim się Okażę’.
    Myląca jest po prostu kolejność. Czytelnicy często uważają, że po pytaniu, następne, bezpośrednie zdanie musi być odpowiedzią na owe pytanie. Ale jakże często tak nie ma.”

    #37 lemi58
  38. #38
    Aż tak nad tym nie myślałam. Nie pomyślałam, iż przedstawiając Bogu prośby w ten drugi sposób ,robię z Niego Służącego.
    Nawet człowiek nie jest świadomy, jakie błędy popełnienia w modlitwie prośby.
    Uważam, że święci nie mogą chcieć czegoś innego. Całe ich życie było podporządkowane Bogu. Jakże teraz z Nim obcując, mieliby nie zgadzać się z Jego wolą. Tylko tu się pojawia inna kwestia.
    Czy po śmierci człowieka pozostaje ta władza duchowa, jakim jest wolna wola?
    A po za tym nie lepszego czy gorszego świętego. Bóg wie, kiedy prośby mają być wysluchane. I czasem może być tak, iż to nie jest wina tego pierwszego świętego.
    Może Bóg chciał później wysłuchać.
    A zresztą takie robienie rankingu, lepszy albo gorszy święty. Powoduję brak ufności Bogu. Bo oni wszyscy chca tak naprawdę oddawać chwałę Bogu.
    Pozdrawiam

    #38 DorotaWt
  39. Tłumaczenie „Ehjeh Aszer Ehjeh” , jako „będę, który będę” ma tradycję żydowską i protestancką. Tak tłumaczy na język polski te słowa Izaak Cylkow w swoim tłumaczeniu Biblii dla wyznawców judaizmu. Takie jest tłumaczenie w starej Biblii protestanckiej ( Biblia Gdańska).
    Moda na takie tłumaczenie pojawia się też w czasach współczesnych.

    Wulgata tłumaczy EHJEH ASZER EHJEH jako : ” EGO SUM QUI SUM”, jestem , który jestem. To sformułowanie było to bardzo ważne dla Świętego Tomasza z Akwinu i jego filozofii ,na której przez stulecia opierała się Teologia Katolicka.
    Septuaginta, którą posługiwali się pierwsi chrześcijanie – tłumaczy ejeh aszer ehjeh jako EGO EIMI HO ON- ἐγώ εἰμι ὁ ὤν, jestem , który jest (jestem będący, jestem bytem, jestem istniejący). Do tego EGO EIMI nawiązuje Jezus Chrystus: „ Na to rzekli do Niego Żydzi: Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz, a Abrahama widziałeś? Rzekł do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Zanim Abraham stał się, Ja jestem. Porwali więc kamienie, aby je rzucić na Niego. Jezus jednak ukrył się i wyszedł ze świątyni”(J,8,57-58).

    Bardzo interesujące są rozważania na temat ontologii biblijnej- co znaczy BYĆ Boga. Zawrotne perspektywy otwierają się w objawionym przez Jezusa Chrystusa trynitarnym rozumieniu Życia Bożego: ”Bóg jest Miłością”.
    Największy znawca myśli św. Tomasza z Akwinu E. Gilson powiedział :”Nawet jeśli przyjmiemy, że BÓG jest po prostu czystym bytem, trzeba jeszcze ustalić, czym jest byt”.
    W Bogu jest zdolność do Dawania Siebie, a nawet Wydawania Siebie ( KENOZA BOGA, UBÓSTWO BOGA) i jednocześnie pełnia ISTNIENIA – JESTEM KTÓRY JESTEM.
    Hans Urs Von Balthasar w Teodramatyce pisze:” Ojciec z miłości rodzi Syna, “zatraca się ” w Nim, żyje w NIM, staje się w jakiś sposób przez miłość, i właśnie w taki sposób jest, jest Ojcem. Syn, jako odbicie Ojca, przez miłość powraca do Ojca, w Nim żyje, w Nim staje się w jakiś sposób przez miłość i właśnie w taki sposób jest, jest Synem. Duch Święty, który jest wzajemna miłością miedzy Ojcem i Synem, jednoczącym Ich ogniwem, przez miłość staje się także w jakiś sposób i właśnie w taki sposób jest ,jest Duchem Świętym”.
    Natomiast w „Medytacji chrześcijańskiej” szwajcarski teolog pisze :”BÓG JEST PEŁNIĄ MOCY W DAWANIU SIEBIE NIE INACZEJ. Przy czym sens słowa o ubóstwie wcale się na tym nie wyczerpuje; okazuje się raczej, że doskonałe, błogosławione ubóstwo jest DOPIERO W BOGU, ŻADNA PRZECIEŻ OSOBA BOŻA NIE PRAGNIE ZACHOWAĆ CZEGOŚ DLA SIEBIE, LECZ WSZYSTKO, CAŁE BÓSTWO ,ODDAJE POZOSTAŁYM OSOBOM ( W PRZECIWNYM RAZIE MIELIBYŚMY trzech bogów).(Balthasar ,Medytacja chrześcijańska ,s.22)
    Istnieją wyraźne przejawy życia trynitarnego w człowieku. Najbardziej wtedy, gdy będącego w stanie Łaski Uświęcającej człowieka zamieszkuje cała Trójca Święta.
    Ale także w Relacji Człowieka do Człowieka, w Przyjaźni, w Małżeństwie. Uobecnienie się Ducha Świętego jako wyrazu i jednocześnie owocu Trynitarnej Miłości Ojca i Syna ma swoje odbicie w rzeczywistości ludzkiej-w miłości małżeńskiej (oczywiście przy zachowaniu odpowiedniej proporcji tej analogii).
    ” Gdyby z aktu miłosnego między mężczyzną i kobietą usunąć myślowo dziewięć miesięcy ciąży, a tym samym element czasu, to w płodząco-przyjmującym uścisku dziecko byłoby już bezpośrednio obecne; byłoby ono zarazem wzajemną miłością w jej spełnieniu i więcej niż tym: jej wykraczającym poza to skutkiem.”(Balthasar, Teologika t.3 s.141)

    #39 Leszek Leon
  40. Mam wielu ukochaych Świętych i modlę się przez ich wstawiennictwo w różnych sprawach.
    Ale zaczęłam się kiedyś zastanawiać, czy ich nie wykorzystuję do swoich celów.
    Podzieliłam się tą myśla z Kapłanem, a on mi odpowiedział, że wykorzystuję nie tylko Swiętych ale i Samego Pana Boga.
    To jest właśnie to, co pisze Basia =prośby wg naszych oczekiwań jakby Pan Bóg nie wiedział lepiej, co nam dać, a czego nie dawać .
    Taka jest nasza /moja/ religijność.
    Zyczę sobie i wszystkim CAŁKOWITEGO zawierzenia Bogu.

    #40 Tereska
  41. #38 DorotaWt
    Kiedyś czytałam, że po śmierci, gdy człowiek jest w Niebie jego wola łączy się z wolą Boga.
    Ja to rozumiem tak: Człowiek w swojej wolnej woli przyjmuje wolę Boga, przyjmuje ją za swoją. Ale to nie jest coś co mu jest narzucone, ale coś co jest przez niego przyjęte.
    I daje mu całowitą wolność – już nic nie musi. 🙂

    #41 basa
  42. #Lemi58
    Tylko ciekawe, skąd u Świadków Jehowych takie tłumaczenie.
    Słowo Jestem jest bardziej adekwatne. Dobrze to napisał w komentarzu Leszek Leon.
    Jestem oddaje tożsamość Boga, a” okaże „, Nie
    Zresztą termin „okaże się” znaczyło by, że nie jest obecny w historii tej niewoli.
    Wynika tak, jakby Boga wogole nie obchodziło, co się dzieję w Egipcie. Jak Hebrajczycy cierpią. I na miejscu takiego człowieka, bym usłyszeć wolała: „Jestem, który Jestem”
    Bo to znaczyło, że Bóg zawsze był obecny. Nie zostawił na pastwę losu. I jest cały czas obecny, nawet po wyjściu z niewoli. „Jestem” wyraża stałą obecność.

    #42 DorotaWt
  43. 37,39
    Dzięki wielkie za zbliżenie.

    #43 Ka
  44. #Basa
    Oczywiście, zgadza się. Ci ludzie już widzą Boga.
    Tylko jedna osoba ostatnio zapytała mnie: Czy jest ta możliwość, skoro Aniołowie widzieli Boga, a część z nich się zbuntowała. Oczywiście anioł, to nie człowiek.
    A z wolną wolę jest to trudne. Bo czasami jak komuś się mówi, Bóg ma plan dla ciebie. Nieważne jaki, nawet nie chodzi o powołanie. To juz drugiemu się wydaję, iż nie ma własnej woli. Co jest nieprawdą. Bog szanuje każdą wolę. Nawet jak było napisane o zdradzie Jezusa przez Judasza. To,ów apostoł mógł iść do Jezusa i żałować za grzechy.Zwlaszcza,iż wiedział,jak Jezus traktował grzeszników.Jednak jego wola zdecydowała inaczej.Wolał,iść się powieść.Nie był otwarty.I właśnie wielu ludzi,podaje tu przykład braku tej wolnej woli.Wydaje się,iż Judasz był skazany na tragiczną śmierć.Nie był,mógł tylko swoją własną wolą wybrać Boga.Bo Jezus za każde grzesznika umarł na krzyżu.Mógł zrobić tak,jak Piotr
    Pozdrawiam 🙂

    #44 DorotaWt
  45. #44,Dorota.
    „Bóg stwarzając człowieka chciał, by pozostawał on w relacji jedności i komunii z drugim człowiekiem, na obraz relacji w samym Bogu.
    Grzech zaburzył ten zamysł Boga i zniekształcił tę cechę człowieka, która była znakiem obecności chwały Bożej w nim. Apostoł Paweł powie wprost: „Wszyscy zgrzeszyli i zostali pozbawieni chwały Bożej” (Rz 3, 23).

    Skoro ta zdolność bycia w komunii na wzór i podobieństwo Boga została zaburzona, sam Bóg podjął się jej odnowienia czy nawet lepiej trzeba powiedzieć: stworzenia na nowo. Ponieważ owo zwichnięcie nastąpiło wskutek nadużycia wolności danej przez Boga człowiekowi, jej naprawa musiała się dokonać w tej samej ludzkiej naturze i wypływać z wolnej woli człowieka. Tego jednak sam człowiek nie mógł uczynić, bo uwikłał się w złe używanie swojej wolności…” http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WE/kiernikowski/pk201317_milosc.html#
    Każdy z nas ma jakąś, własną wolę/interes/.
    Zobacz jak to Nazarejczyk/Jezus Chrystus/ doświadczał w sobie i na sobie. „Ojcze, nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie”.
    Jedynym lekarstwem jest nieustanne wołanie: Panie nie patrz na grzechy nasze lecz na wiarę Kościoła.
    Pozdrawiam
    janusz

    #45 baran katolicki
  46. #45,baran katolicki
    Tak, tylko ciekawe; Jaka wola dominowała u Jezusa?
    Bo jeśli, spojrzy się, pod kątem woli boskiej, to trudno tu mówić o wolnej woli. Wszak te dwie wole, w pełni się zgadzają. Tu powinno się bardziej, akcentować wolę ludzką.
    A z drugiej strony, Bóg nie mógł wymyśleć innej drogi Odkupienia? Przecież ten biedny Jezus, nie musiał umierać w takich męczarniach.
    Z całym szacunkiem, ale Bóg mógł wymyśleć inny plan zbawienia. A nie posyłać tego biedaka na krzyż. Mało to cierpienia było?
    A współcześnie, i tak ludzie, z tego nic sobie nie robią. Bo w tamtych czasach, ta kara była powszechna. I jaki sens śmierci Jezusa na krzyżu?
    Pozdrawiam

    #46 DorotaWt
  47. #46,Dorota.
    To jest tak jak z zakochaniem bez wzajemności. Wyobraź sobie, że kochasz kogoś aż do szaleństwa a on cię „olewa”. Nie potrafi odpowiedzieć miłością na twoje kochanie. Co wtedy uczynisz? Bez niego żyć nie możesz a on ciebie nie chce.
    W podobnej sytuacji postawił się Stwórca dając nam prawo wybory/wolną wolę/.
    On doskonale wiedział, że człowiek tą wolność obróci przeciwko Niemu i w rezultacie przeciwko sobie. Stwórca od samego początku przewidział ratunek dla człowieka to znaczy zgodził się ponieść konsekwencje niewierności człowieka. Jego miłość jest w gruncie rzeczy jednostronna i bezwarunkowa.
    Stwórca w Jezusie Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym zapłacił wystarczającą cenę za nasze grzechy a tym samym pokazał nam, jak prawdziwie nas kocha.
    Wiele by tu pisać, ale czasu brak.
    Warto odszukać w nauczaniu Księdza Biskupa odpowiedzi na swoje wątpliwości.
    Pozdrawiam
    janusz

    #47 \baran katolicki
  48. #47,baran katolicki
    Z całym szacunkiem, ale takich ludzi się „olewa”

    Zawsze można się odkochać. I da się żyć, bo nikt nie będzie zmuszał. A co, cale życie mieć złamane serce to bezsensu.
    Miłość przychodzi i odchodzi. A człowiek musi żyć dalej.
    Ta miłość Boga jest dziwna. Skoro jest bezwarunkową miłością. To dlaczego, jak ludzie odrzucają Boga, idą do piekła?
    (czyli odrzucają Go). I gdzie jest tu bezwarunkowa miłość. Nawet warunkiem jest obumarcie starego człowieka, bo musi być nowy człowiek.
    Jakby Bóg, by niemógł zakceptować człowieka takim, jakim jest.
    I pytam, gdzie tu jest ta bezwarunkowa miłość!!
    Pozdrawiam

    #48 DorotaWt
  49. #44Dorota.
    Widać twoją młodość, jak krzyczy w tobie kochajcie mnie.
    Bóg objawiony w Jezusie Chrystusie to nie byle jaka Miłość. Ludzie kochają się na różne sposoby, ale tylko do pewnych granic. Ty mnie a ja ciebie.
    W takim handlowym/interesownym/ kochaniu nie potrzebujemy wiary Jezusa Chrystusa. Zobacz jak kochają się buddyści, islamiści, żydzi, ateiści, itd. Nie potrzebują pomocy Jezusa Chrystusa do takiego kochania bo sami ustalają cenę takiej miłości. Człowiek o własnych siłach zdolny jest kochać się tylko pod warunkiem, że jest kochany.
    My wierzymy i doświadczamy Boga/Miłość/, która ma moc kochać swojego nieprzyjaciela/wroga/. Do takiego kochania potrzebujemy wiary Jezusa Chrystusa, bo tylko mocą takiej wiary uczestniczymy w „szaleństwie” Boga i możemy odwzajemnić/odpowiedzieć/ na jego kochanie.
    To nie Miłość przychodzi i odchodzi, ale to my przychodzimy i odchodzimy rozczarowani takim Bogiem. Piekło to nic innego jak niemoc/śmierć/ kochania swojego wroga/nieprzyjaciela/. Sami skazujemy się na egoistyczną samotność/piekło/ gdy odrzucamy tego jedynego, dla którego zostaliśmy stworzeni.
    Doroto, Bóg akceptuje cię taką jaką jesteś. To nie w Bogu jest problem, lecz w tobie. To ty nie akceptujesz Boga takiego jaki jest. Nie akceptujemy/gorszymy się/ takim „Szaleńcem”, który z miłości do nas uniża się/poniża się/ aż po swój krzyż.
    Właśnie tam możesz zobaczyć, jak prawdziwie On cię kocha nie żądając wzajemności.
    On prosi nieustannie, byś pozwoliła się Mu kochać. Byś była Jego wybraną, umiłowaną, jedyną za którą warto życie dać.
    Pozdrawiam
    janusz.

    #49 baran katolicki
  50. #49,baran katolicki
    Co to za miłość. Uważam od dziecka, iż do człowieka powinno się mieć szacunek. Do Boga także. Jest głupie mówienie o miłości, gdy się poniża drugiego. Dlatego wolę milon razy,jak ktoś ma szacunek do mnie. A nie udawać miłość, bo musi.
    I dlaczego problem ma być tylko we mnie?
    Gdzie ten kochający Bóg był, jak cierpiałam.
    Stał z boku,czy może sprawdzał wytrzymałość. Szanuje to,iż umarł za mnie krzyżu. Tylko nie pojmuje, jak człowiek,który kocha Boga, tak naprawdę cierpi. Bóg jest Ojcem i powinien bronić a nie dopuszczać zła. I jak ufać Jemu teraz,skoro gdy byłam młodsza strasznie ufałam, a bardziej cierpiałam.
    Pozdrawiam

    #50 DorotaWt
  51. # 50 DorotaWt
    Odpowiedzi na swoje pytania i wątpliwości możesz znaleźć w materiałach programu duszpasterskiego„Chrzest w życiu i misji Kościoła”. http://www.chrzest.siedlce.pl/katecheza.php

    #51 Mirosława
  52. #50 DorotaWt
    Co to za miłość?
    Prawdziwa miłość. Prawdziwa darmowa miłość za nic.
    Tylko taka miłość może zmienić człowieka.
    Namiastkę tego miałam w wakacje.
    Przyjechał mój bratanek. W tym roku był wyjątkowo trudny. Już wcześniej sprawiał rodzicom wiele kłopotu. Ilość nakazów i zakazów z jakimi przyjechał, była oszałamiająca.
    I od razu wszedł ze wszystkimi w konflikt i całkowicie odrzucał. Jakiekolwiek próby wejścia z nim w kontakt i „dogadania” się napotykały na zimny mur…
    Jeszcze odrobinę wpływu miała na niego babcia, ale wkrótce i jej wykrzyczał – lekceważąco – nienawidzę cię. Serce mnie bolało, gdy to słyszałam, ale umówiłyśmy się z moją mamą a jego babcią, że nie będziemy się wtrącali.
    Babcia ze spokojem ( zewnętrznym, ale z bólem w sercu) przyjęła to na siebie. Została przy nim i spokojnie mu mówiła, że ona go kocha.
    Nie krzyczała na niego, nie uderzyła go, ale powtarzała, że go kocha. A on krzyczał: Nienawidzę cię.
    Jednak po długiej chwili zaczął z nią rozmawiać. Wyjaśnili sobie pewne sprawy, ustalili jakieś zasady.
    To był zaledwie początek. Jeszcze nieraz sprawiał babci i ból, i kłopoty, ale po 2 miesiącach wakacji widać było w nim dużą zmianę.
    To właśnie taka miłość patrząca na dobro drugiego a nie na swój honor i ból może zmieniać świat.
    Bóg nie posłał swego Syna na krzyż. Bóg w Jezusie Chrystusie sam poszedł na krzyż, abyś uwierzyła, że cię kocha.
    Ale mimo tego nadal w to nie wierzysz. A czy może być większy dowód miłości niż to, gdy ktoś umiera za ciebie?
    Ta śmierć należy się mi. Ta śmierć należy się tobie. Za moje, za twoje grzechy.
    On wziął ją na siebie.
    Wybacz, gdy czytam: „Szanuję to, iż umarł za mnie krzyżu.”, to mnie to zasmuca. Oddał za ciebie życie, a ty tylko szanujesz? Widzę w tym ogromną obojętność.
    Cóż On może jeszcze zrobić, abyś uwierzyła w Jego miłość?
    A gdy ty cierpiałaś, to On cierpiał z tobą.
    Wiem, że tak trudno to zrozumieć.
    Dlatego popieram Mirosławę – program „Chrzest w życiu i misji Kościoła” może ci w tym pomóc. Warto go przerobić powoli i dokładnie. I po kolei.

    #52 basa
  53. Szacunek…
    Jeśli jest miłość to zawsze jest i szacunek.
    A czym jest szacunek bez miłości?

    #53 basa
  54. Jeśli wolałabyś te katechezy w formie papierowej i nagrania na płycie, to mogę ci je wysłać pocztą.
    Jeśli je chcesz, to napisz na maila basa2@op.pl

    #54 basa
  55. Dzisiaj przeczytałam taką wypowiedź św. Teresy od Dzieciątka Jezus:
    „Dziecko, które lekarz podda bolesnej operacji, nie omieszka głośno krzyczeć i wołać, że lekarstwo jest gorsze od choroby; jeżeli jednak po kilku dniach wyzdrowieje, jest szczęśliwe, że może bawić się i biegać. Tak samo dzieje się i z duszami: wkrótce przyznają, że odrobina goryczy często jest lepsza od cukru i bez obawy to wyznają”
    Życzę ci Dorotko, aby to gorzkie lekarstwo i ból, którego doświadczasz przyczyniło się do szybkiego wyzdrowienia. 🙂

    #55 basa
  56. #52,Basa
    Wybacz, ale ja mam inne pojęcie miłości
    Widziałam, jak ludzie mówili kocham ją, jego a ponizali.
    Dziecko rodziców kochało, a i tak poniżało.
    Wystarczy mi, jak patrzyłam na miłość taką.
    Dlatego będąc małym dzieckiem, obiecałam sobie chce mieć szacunek.
    Nie jest mi wcale obojętna jego śmierć. Tylko dla mnie od dziecka, wartość ma szacunek.
    Pozdrawiam

    #56 DorotaWt
  57. #49,Baran Katolicki
    Masz rację to problem tkwi we mnie.
    To ja nie doceniam miłości Boga, bo patrzę przez pryzmat ludzi. To ludzie krzywdzą i powodują cierpienie.

    #52,Basa
    Nie jest mi obojętny Jego krzyż. Bo gdybym tak było, to mało by mnie to interesowało. A jednak zależy mi nawróceniu. I nie nawracam się ze strachu przed piekłem. Bo mam świadomość, iż muszę ponieść konsekwencje swoich czynów. Tylko nawracam się z szacunku do Niego. I to On pozwala mi, inaczej patrzeć na ludzi. Bo jednak mimo to, iż szanuję człowieka, to od Niego uczę sie patrzeć Chrystusowymi oczami na drugiego. A jednak on patrzał z miłością.
    I to prawda. Ciężko jest zrozuumiec tą obecność.
    To mnie wydaje się, że Go nie było. A jednak otaczał i nadal otacza mnie ludźmi, którzy pomogaja mi. Może jestem podobna do twojego bratanka po części.
    Bo czasami ciężko jest zrozumieć, iż Bog faktycznie był i jest. Jednak masz rację. On był zawsze przy mnie. To ja byłam niewidoma na jego obecność. Słońce nadal świeci, nawet gdy jest zasłonięte chmurami.
    Pozdrawiam

    #57 DorotaWt
  58. #57 DorotaWt
    Czasami pewnych rzeczy się nie zauważa i uświadamia je sobie, gdy ktoś coś nam zarzuci.
    Kiedyś zdarzyło mi się coś podobnego jak teraz między mną a tobą.
    Właśnie w czasie pracy w grupach w ramach programu „Chrzest w życiu i misji Kościoła”, gdy mówiłam o pewnym moim bardzo konkretnym doświadczeniu i zarzucałam sobie brak wiary, pewien ksiądz potwierdził to – tak, brakuje ci wiary, gdybyś ją miała, nie miałabyś wątpliwości.
    I ja uświadomiłam sobie i odpowiedziałam zupełnie tak jak ty: Ale gdybym nie miała wiary, to nie miałabym też wątpliwości. Byłoby mi to zupełnie obojętne, co i jak robię. Nie byłoby problemu.
    Myślę, że teraz jest czas szczególnego działania Boga w twoim życiu – dlatego masz te wszystkie wątpliwości. Ale trzeba tylko jednego. Jak powiedział Jezus do Marty.
    Zaufania Bogu.
    On cię poprowadzi i przyprowadzi do siebie. I nauczy kochać. Ja w to wierzę 🙂
    Nie można też

    #58 basa
  59. Bóg kocha bezwarunkowo, ale inna osoba może nam wykrzywić obraz Boga. Może ten obraz zafałszować, że Bóg jest okrutnikiem, bo albo Go kochasz albo pójdziesz do piekła. Taki obraz mamy od dziecka, bo czasami rodzice straszą dzieci Bogiem.
    I żyjemy z takim zafałszowanym obrazem Boga.

    #59 chani
  60. DorotaWt
    Pewnie zauważyłaś, że nas czasami na blogu ponosi w tym przedstawianiu swoich racji i pokazywaniu swojego widzenia Boga? W jak najlepszej wierze.
    Ja właśnie wczoraj miałam takie wrażenie i dyskomfort – że przesadziłam zarzucając ci obojętność. Tak się zastanawiałam, czy miałam prawo to napisać? Czy to nie była nadinterpretacja?
    Jak się okazało była. Ale ten mój zarzut pozwolił mi dotknąć prawdy.
    Dorota, jak myślisz, jak czujesz – bo ja mam takie wrażenie, że za tym szacunkiem rodzi się miłość do Boga.
    Mam też takie wrażenie, że nie zaznałaś miłości. A to, co nazywano w twoim otoczeniu miłością, tylko budziło w tobie odrazę. Stąd twoja niechęć do miłości. Dlatego nie chcesz miłości i swoją potrzebę miłości chowasz za potrzebą szacunku.
    Ktoś cię bardzo głęboko zranił?

    #60 basa
  61. Dorota, w neokatechumenacie jest taka pieśń: „Ojciec co jest w niebie”, a w niej zwrotka:
    „Otworzył moje uszy
    otworzył moje oczy
    otworzył moje usta
    uczynił mnie swym synem.”
    Otworzył moje uszy – zaczynam słyszeć, co do mnie mówi. Słowo Boże przemawia do ciebie?
    Otworzył moje oczy – zaczynam widzieć Jego działanie w moim życiu – prawda, że zaczynasz to widzieć?
    Otworzył moje usta – zaczynam mówić o Bogu, Jego miłości. To jeśli się jeszcze nie staje, to stanie się w tobie.
    Uczynił mnie swym synem – uświadamiam sobie, że jestem Jego dzieckiem. I to też się stanie.
    Bóg cię kocha. 🙂

    #61 basa
  62. #60,Basa
    Każdy ma prawo napisać w sumie co chce.
    Czasami trzeba zimnej wody na głowę, aby ktoś otrzeźwiał.
    Z ta miłością jest tak.
    Często słyszałam w otoczeniu, jak inni mówili o miłości. Tylko myślałam, iż za tym kryje się coś innego. A nie obłuda, kłamstwo, fałsz, zazdrość. Patrzałam też na otoczenie, na znajomych. Większość z nich deklarowała, jak to bardzo kocha rodziców. Jednak poniżanie dla nich było czymś normalnym. Powiedzenie „stara” to nie było nic strasznego.
    Myślę sobie i to jest ta słynna miłość. Zwątpiłam.
    W miarę wzrastania patrzałam dalej, ktoś zrozumiał, iż krzywdę powoduje. Chce, zaznać miłości. Słyszy tekst „Idź jesteś za duży”
    To moja znajoma osoba była tylko młodszą od mnie rok. I powoli się wytwarzał własny obraz pojęcie miłości. Obraz,który niepotrzebnie przekładany na Boga.
    Gdzie juz dziecko wcale nie potrzebuje miłości, bo jest za duże. W miłości można kłamać. Zazdrość jest chlebem powszednim. Pomagać to tylko z korzyścią, bo nikt jest naiwniakiem (akurat tu mam odmienne zdania, bo lubię pomagać ludziom od serca. Najlepszą nagrodą jest dla mnie roześmiane i szczęśliwe dziecko, które przedtem było tylko zapłakane).
    Bronić tych, którzy krzywdzą. A ludzi porządnych „zgnoić”. Ludzi paradoksalnie tej samej wiary poniżyć, wyśmiać. Do tego jeszcze zabłysnąć w gronie. Bo oczywiście, trzeba uczepic się czegoś, co rani.
    Wiec ja wolę szacunek. Co nie znaczy, iż jestem tak zamknięta na miłość. Wszystko powoli.
    I to prawda w sumie nie wiem, czym jest prawdziwa miłość. Mam nadzieję, że to minie. Obiecałam sobie, iż jak założę rodzinę. To dzieci będą wychowywane po chrześcijańsku. Bo będą miały porządny obraz miłości.
    Tak masz rację.
    Za tym szacunkiem kryje się miłość do Boga. Choć w sumie nie wiem.
    Bo jednak mając szacunek do innych również staramy się przestrzegać przykazania miłości. Choć moze nie umiem tego nazwać miłością.
    Pozdrawiam 🙂

    #62 DorotaWt
  63. Widzę , słyszę i mówię o Bogu i z Bogiem.
    Ale też zauważam, że wiary mi wciąż brakuje.
    Wiem też dlaczego – bo nie potrafię zaakceptować moich krzyży, stale od nich uciekam .

    Bez otrzymania daru NOWEGO ZYCIA w Duchu nic nie osiągnę własnym wysiłkiem.

    #63 Tereska
  64. #63.
    Nowe życie to wiara Kościoła. Wszyscy jej potrzebujemy jak powietrza by oddychać w Duchu Świętym. Ta wiara to ŁASKA/prezent tylko dla wybranych/.
    Pozdrawiam
    janusz

    #64 baran katolicki
  65. #62
    Porządny człowiek to dla mnie dobry człowiek.
    Jest tylko jeden tak to Nazarejczyk/Jezus Chrystus/.
    Człowiek w porządku wobec Prawa/Dekalog/, a jednak w naszych oczach godzien śmierci.
    Czy zdajesz sobie sprawę, że skazałaś go na krzyż, a On zgodził się na taką śmierć i zmartwychwstając ci wybaczył.
    Dorota daj wiarę tej Miłości. Proszę.
    Pozdrawiam
    janusz

    #65 baran katolicki
  66. #62 DorotaWt
    Ks. Biskup kiedyś powiedział do mnie: Barbara miłość to nie głaskanie.
    Odpowiedziałam: Miłość to także głaskanie.
    Bo przecież prawdziwa miłość to pewna postawa, ale także i okazywanie czułości.
    Jak potrzeba mój tato potrafi przytulić mnie nawet mimo moich 47 lat. Jak potrzeba potrafi mi powiedzieć ostre słowa.
    Nigdy nie jest się za dużym na miłość.
    Gdy czytam: „Najlepszą nagrodą jest dla mnie roześmiane i szczęśliwe dziecko, które przedtem było tylko zapłakane”, to widzę, że w tobie jest miłość i potrzeba miłości.
    Wiesz, myślę, że to bardzo dobrze, że nie chcesz takiej miłości – obłudnej, zakłamanej i interesownej.
    To bardzo dobrze, że szukasz tej prawdziwej.
    A taką możesz znaleźć właśnie w Bogu.
    Ten komentarz Ks. Biskupa ma tytuł: Ja sam będę pasł moje owce. 🙂
    I myślę, że Pan Bóg będzie cię powolutku jej uczył. 🙂
    On cię kocha prawdziwie i wie, czego potrzebujesz. 🙂

    #66 basa
  67. #66,Basa
    Bo dla mnie jest ważna godność tego dziecka. Nie jest przedmiotem między ludźmi. Ta malutka owieczka,też potrzebuje pomocy starszych owiec. Dziecko powinno płakać jedynie, gdy się przewróci. A nie dlatego, że ktoś je krzywdzi. One zdąży zaznać cierpienia. Mając fundament mocny poradzi sobie z cierpieniem
    Po prostu niewyobrażam sobie,aby dziecko przez chore ambicje ciepiało.
    I takiemu dziecku nie będzie ciężko zrozumieć,iż Bóg także go kocha.
    Bo zrozumie,iż ta miłość do drugiego człowieka wypływa ze źródła, jakim jest Bóg.
    Ale nie wiem, czy we mnie jest miłość. Może jest. Ja na pewno to nazywam szacunkiem. I poprostu trzymam się tego, aby za słowami szły czyny. Nie wszędzie tak jest. Jednak w przypadku dzieci, trzymam się tych zasad.
    A z tym głaskaniem.
    Mnie się to kojarzy bardziej z psem. To zwierzę się glaszcze. Może mam inne myślenie. Owszem okazywanie czułości tak. Tylko w naszych czasach z drugiej strony ciężko jest okazywać miłość do dziecka. Bo niektórzy ludzie robią podteksty.
    I być potem oskarżonym o coś czego sie nie robi, to dramat.
    Pozdrawiam

    #67 DorotaWt
  68. “Dziecko powinno PŁAKAĆ jedynie, gdy się przewróci. A nie dlatego, że ktoś je krzywdzi. One zdąży zaznać CIERPIENIA. Mając fundament mocny poradzi sobie z CIERPIENIEM
    Po prostu niewyobrażam sobie,aby dziecko przez chore ambicje CIEPIAŁO.”
     Pod niebem jest pięknie dziś,
    Od westchnień i próśb,
    Pod niebem jest szaro od …
    Od naszych ŻALÓW I GRÓŹB.

    Pod niebem jest pięknie tak,
    Od życzeń, ich barw,
    Pod niebem ulotnie jest
    Od marzeń jak ptak.

    Czasem spadnie nam deszcz,
    Jakby pękły te CHMURY ŁEZ.
    I poczujesz jak ja,
    Że ten smak dawno znasz.

    Więc znowu do nieba wznieś
    Westchnienia i żal,
    To miejsce jedyne jest,
    Gdzie mieszczą się nam.

    Więc znowu do nieba wznieś
    Skrzydła twych próśb
    Tam będzie im dobrze, gdy,
    Gdy tu zabraknie ci słów. (Ryszard Rynkowski)

    #68 Jurek
  69. #67 Dorota
    „Głaskanie” to była taka przenośnia. 🙂
    Myślę, że wiesz, o co chodziło.
    To prawda, że dzisiejsze czasy są trudne. To prawo i podejrzliwość ludzi, które trzymają ludzi w lęku przed niesłusznym oskarżeniem.
    Ale chyba trzeba po prostu robić swoje. I nie bać się.
    A Pan Jezus też został oskarżony niesłusznie.
    Wiedział, że tak będzie, bo przecież zapowiadał swoją śmierć, a jednak nie uciekał przed tym, ale to przyjął.
    Więc odwagi. Jeśli są takie dzieci, które potrzebują twojej miłości, daj ją im. 🙂

    #69 basa
  70. Wracając do swojego komentarza 63 -dzisiaj w czasie Rorat dane mi było usłyszeć , że ja tak naprawdę nie słyszę Boga jak wcześniej deklarowałam.
    Zrozumiałam ,że moim krzyżem są moje WĄTPLIWOŚCI ,ze Pan Bóg działa w życiu moich dzieci.

    Krzyż dzieci wzięłam za swój krzyż , zamiast uznać ,że one sa też Jego dziećmi .
    Widzę ,że wiara to nieustanny proces nawracania się .

    Chwała Panu

    #70 Tereska
  71. #65,Baran katolicki
    A czy Jezus nie był ponad prawem?
    Zastanawiam mnie to.
    Bo Jezus przyszedł wypełnić prawo, ale z drugiej strony zarzucali Mu, iż tego prawa nie wypełnia.

    #71 DorotaWt
  72. #71.Dorota.
    Tylko Jezus Chrystus w 100% wypełnił Prawo/Dekalog/.
    Wypełnił Zakon tylko dlatego, że zgodnie z tym Prawem każdy człowiek winien jest śmierci wiecznej/unicestwienie/.
    Jezus Chrystus jako człowiek przestał istnieć, by po trzech dniach narodzić się na nowo/zmartwychwstać/.
    Prawo każdego z nas skazuje na takie unicestwienie. Tylko ci z nas mają udział w zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa/nowe narodzenie/, którzy zgodzą się na śmierć, która nam się słusznie należy.
    Nazarejczyk wziął na siebie każdą naszą niesprawiedliwość, każdą naszą śmierć, by za nas wypełnić Prawo.
    Jezus Chrystus zmartwychwstały to człowiek łaski nie prawa. Wypełnił Prawo nie dlatego, że był dobrym człowiekiem, lecz dlatego, że zgodnie z Prawem przyjął na siebie naszą śmierć/nasz grzech/. Zmartwychwstał z ŁASKI nie według Prawa.
    To jest Pascha naszego Pana i nasza pascha.
    Pozdrawiam
    janusz

    #72 \baran katolicki
  73. #71 Dorota Wt
    Hmmm,
    Pan Jezus nie był ponad prawem.
    To nie jest moje zdanie, ale na to wskazuje Pismo.
    Pan Jezus urodził się „pod Prawem” (por. Ga 4,4),
    umarł dlatego, że tak mówiło żydowskie prawo
    („My mamy Prawo, a według Prawa powinien On umrzeć, bo sam siebie uczynił Synem Bożym” J 19,7).
    Jezus przyszedł na świat wypełnić prawo, to znaczy pokazać, że
    można całkowicie poddać się prawu, nawet jeśli nie jest to Prawo, które daje Pan Bóg.
    Izraelici zarzucali Jezusowi, że nie wypełnia ich przepisów prawa, które sami napisali.
    Zapomnieli o najważniejszym prawie –
    „Słuchaj, Izraelu”, to jest – słuchaj Boga.
    Izraelici nie słuchali Boga, tylko siebie, praw przez siebie ustalonych.
    A Jezus wypełnił Pawo Ojca do końca, bo zawsze mówił „bądź wola Twoja”.
    Tak myślę.
    Pozdrawiam 🙂

    #73 julia
  74. #73 …
    pisząc „Izraelici” miałam na myśli – faryzeuszy
    🙂

    #74 julia
  75. # 72,Baran katolickii
    Jak Jezus mógł wypełnić za nas prawo, skoro to było Żydów prawo.
    A po za tym, czy my po chrzcie nie jesteśmy w łasce?
    Pozdrawiam

    #75 DorotaWt
  76. Księże Biskupie
    Czy nie jest zastanawiające, iż Żydzi nie poznali Mesjasza. Przecież solidnie znali Pisma i nie było w nich mowy o Mesjaszu, który zrobi rewolucję.
    Skąd u nich wzięło się to przekonanie?
    Pozdrawiam

    #76 DorotaWt
  77. “zgodnie z tym Prawem każdy człowiek winien jest śmierci wiecznej/UNICESTWIENIE/.
    Jezus Chrystus JAKO CZŁOWIEK PRZESTAŁ ISTNIEĆ, by po trzech dniach narodzić się na nowo/zmartwychwstać/. Prawo każdego z nas skazuje na takie UNICESTWIENIE.”
    ŚMIERĆ NIE UNICESTWIA CZŁOWIEKA
    Zanim zajmiemy się omawianiem możliwego, zróżnicowanego losu po śmierci – czyli zbawienia, potępienia lub czyśćca – skoncentrujmy się na dwóch zagadnieniach. Pierwszym będzie problem ISTNIENIA LUDZKIEGO NIEŚMIERTELNEGO “JA” PO ZAKOŃCZENIU ŻYCIA ZIEMSKIEGO CZŁOWIEKA. Drugim omawianym zagadnieniem będą różne właściwe i niewłaściwe postawy, jakie zajmuje człowiek wobec śmierci: od unikania myśli o niej, aż pod dobre przygotowywanie się na nią przez stałe rozwijanie w sobie bezinteresownej miłości i ofiarowywanie jej Ojcu Niebieskiemu w łączności z ofiarą Chrystusa…
    NIEŚMIERTELNOŚĆ DUSZY
    ISTNIENIE CZŁOWIEKA PO ŚMIERCI
    Ks. Michał Kaszowski

    #77 Jurek
  78. #77.
    Jurek, chodzi tu o to, by pomagać wierzącym w zrozumieniu, że mają przeżyć swoje nawrócenie, całkowite unicestwienie starego człowieka żyjącego dla siebie, szukającego siebie, a otworzyć się na dar nowego sposobu życia – życia otwartego dla drugiego.
    Nawrócenie polega na ukrzyżowaniu, zabiciu, UNICESTWIENIU w nas grzechu/stary człowiek/. Wiele o tym wspomina Ksiądz Biskup w swoim nauczaniu.
    Moja odpowiedź jest prosta … „my właśnie uwierzyliśmy w Chrystusa Jezusa, by osiągnąć usprawiedliwienie z wiary w Chrystusa, a nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, jako że przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków nikt nie osiągnie usprawiedliwienia. A jeżeli to, że szukamy usprawiedliwienia w Chrystusie, poczytuje się nam za grzech, to i Chrystusa należałoby uznać za sprawcę grzechu. A to jest niemożliwe. A przecież wykazuję, że sam przestępuję [Prawo], gdy na nowo stawiam to, co uprzednio zburzyłem. Tymczasem ja dla Prawa umarłem przez Prawo, aby żyć dla Boga: razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. Nie mogę odrzucić łaski danej przez Boga. Jeżeli zaś usprawiedliwienie dokonuje się przez Prawo, to Chrystus umarł na darmo”.
    Chodzi o unicestwienie w nas „starego człowieka” (Ga 2,16-21).
    Bóg nie pragnie go ulepszyć, lecz zabić na wieki/unicestwić/.
    Pozdrawiam
    janusz

    #78 baran katolicki
  79. #75.Dorota.
    Jezus Chrystus nie zgrzeszył, lecz obarczył się naszym grzechem. Tylko On mógł to uczynić. Wyobraź sobie szatana, jak nieustannie oskarża cię przed Stwórcą i żąda twojej śmierci wiecznej/unicestwienia/.
    Jedynym argumentem/dowodem/ twojej winny jest Dekalog w jego ręku. Nikt z nas ludzi nie wypełnia tego przymierza zawartego pod Synajem. Sami o własnych siłach jesteśmy winni śmierci wiecznej. Jedynym ratunkiem jest Jezus Chrystus, który bierze nas w obronę płacąc swoim życiem za każdy nasz grzech. Tylko taki obrońca zamyka gębę szatana. To prawda, że jesteśmy grzesznikami godnymi śmierci/unicestwienia/, która słusznie nam się należy.
    Prawą jest również to, że w Jezusie Chrystusie jesteśmy na nowo stwarzani w Duchu Świętym/Kościele/.
    Pozdrawiam
    janusz

    #79 baran katolicki
  80. #75 DorotaWt
    1. jest naturalne prawo moralne, które jest wpisane w serce każdego człowieka.
    Wierzący uważają, że to prawo w serce wpisał człowiekowi Pan Bóg.
    2. w pewnym momencie historii to prawo Bóg objawił.
    Izraelitom na górze Synaj.
    3. Jezus przypomniał, że najważniejsza jest miłość.
    Miłość sprawia, że zachowuję przykazania.
    A św. Augustyn napisał „Kochaj! I rób, co chcesz!”.
    4. potem Jezus obiecał,
    że jest możliwe życie według Prawa Nowego Przymierza – wg Błogosławieństw.

    Idąc tą drogą rozumowania – Jezus nie wypełnił TYLKO prawa żydowskiego.

    5. Piszesz, że po chrzcie św. jesteśmy w łasce.
    Rozumiem, że chodzi Ci o to, że otrzymujemy łaskę uświęcającą.
    Problemem polega na tym,
    że nasz chrzest nie był poprzedzony katechumenatem,
    czyli okresem przygotowujacym do chrztu.
    Bardzo często nie zostaliśmy wprowadzeni w tajemnice naszej wiary również po chrzcie.
    I dlatego nie wiemy, jak korzystać z łaski chrztu, do czego ta łaska jest nam potrzebna.
    Łaska chrztu jest w nas uśpiona, nie jest aktywna.
    Nie znamy wartości chrztu.

    Pozdrawiam 🙂

    #80 julia
  81. #76 DorotaWt,
    1. tak, Żydzi solidnie znali Pisma,
    ale przecieżPan Jezus po zmartwychwstaniu nazywa swoich uczniów „nierozumnymi”
    i wykłada im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego.
    Czytali, znali, ale nie rozumieli.
    Dlaczego tak się stało? Nie wiem. Ale tak było.
    2. A dzisiaj?
    Czy jest inaczej?
    Przecież są ludzie w Kościele, którzy nie chcą przyjąć Ewangelii
    i wymyślają swoją jej wersję poprawioną, wierząc,
    że jest właściwsza na dzisiejsze czasy.
    Czy nie znasz takich?
    – są tacy, którzy głoszą, że nie ma piekła
    – inni uważają, że ratunkiem na wszystkie problemy jest ogłoszenie Chrystusa Królem Polski
    – jeszcze inni twierdzą, że nie można kochać nieprzyjaciół, a o wybaczeniu bliźniemu nie może być nawet mowy.
    A wszyscy Ci uważają siebie za znajacych Ewangelię.
    Dlatego nie dziwi mnie, że Izraelici znający Pisma oczekiwali na innego Mesjasza.
    3. i jeszcze cytat:
    „Izaak Lichtenstein, Ephraim Ben Eliakim, George Benedict,
    Henry Bregman, Samuel Stern, Chil Slostowski, Charles Freshman,
    Leopold Cohn, Asher Levy, Rudolf Herman Gurland, Max Wertheimer –
    to nazwiska niektórych tylko rabinów,
    którzy w XX stuleciu uznali Jezusa Chrystusa (Jeszua Ha-Masziach ישוע המשיח)
    za obiecanego przez żydowskich proroków Mesjasza i Syna Bożego.
    Bez wątpienia najbardziej znanym w XX wieku rabinem,
    który przyjął chrzest został chrześcijaninem, był Israel (Eugenio) Zolli.
    Przez 35 lat piastował funkcję naczelnego rabina Triestu,
    a w czasie II wojny światowej był naczelnym rabinem Rzymu.
    Motywując swoją decyzję Zolli mówił:
    „Stary Testament jawił mi się jako zaszyfrowany telegram od Boga.
    Obecnie i kod i szyfr to Chrystus,
    i właśnie w Jego świetle nabiera znaczenia mesjański dreszcz
    przebiegający przez wszystkie księgi Starego Przymierza”.

    Pozdrawiam 🙂

    #81 julia
  82. #81,Julia
    Oczywiście, znam takie osoby. Dla niektórych to nawet piekło jest rzeczą umowną. Jak nie wierzą w Boga, to po co im piekło. Jeżeli chodzi o piekło. Ludzie maja różne podejście. Część naprawdę wierzy. Druga zupełnie to olewa i wcale się tym nie przejmuję. Po prostu nie wierzą w nie. Trzecia kategoria ludzi, wierzą ale mają to gdzieś. I, że tam trafią to się zupełnie nie przejmują. Ogólnie żal takich ludzi. No ale cóż każdy sam dokonuje wyboru.
    Bez sensu jest ogłaszanie Jezusa Królem. Nie żebym się śmiała. Jednak chyba to jest logiczne, że Jezus jako Król Wszechświata jest i tak Królem Polski. Normalnie usiąść i płakać .
    Pozostaję również modlitwa.
    Niech zajmą się poważnymi problemami. Jak Jezus będzie miał być tym Królem, to zostanie.
    Jeżeli nie będzie ogłoszony, korona z głowy nie spadnie.
    A zresztą, czy to coś zmieni. Oprócz tego, iż przybędzie Jezusowi tytuł. Nie, żebym była krytyczna. Jednak pomysły ludzi zadziwiające.
    Pozdrawiam;)

    #82 DorotaWt
  83. #82 Dorota Wt,
    no właśnie 🙂

    #83 julia
  84. #83.Dorota
    Nie ma takiego piekła, takiej samotności/śmierci/, gdzie nie czekającego na ciebie Jezusa Chrystusa.
    On zszedł poniżej każdej naszej śmierci bo sam doświadczył na sobie dna własnej woli, własnej wiary. To dno to unicestwienie samego siebie i początek nowego życia. To pascha. Wiara Ojca dała moc Synowi zejść aż tak nisko, poniżej każdego z nas.
    Dorota, nie próbuj zrozumieć tego, co piszę, lecz zacznij szukać i pukać w drzwi KOŚCIOŁA.
    Za tymi drzwiami jest twój Ukochany.
    Jedyny, za którego warto życie dać.
    Pozdrawiam
    janusz

    #84 baran katolicki
  85. #84,Baran katolicki
    Nie wiem, co wspólnego ma moja wypowiedź o piekle z pukaniem do drzwi Kościoła.
    Piekło nie jest samotnością. Na świecie jest pełno ludzi, którzy są samotni. Nie są dla nikogo, bo drugi go nie obchodzi. Liczą się sami dla siebie. Pycha u nich jest na pierwszym miejscu. Samotni, samowystarczlni i nikt im do szczęścia nie jest potrzebny. Tacy mocni w swej samotności, że odrzucają Boga. Gdyby przyjęli Boga, znaczyłoby, że są słabi.
    Jakoś mi nie pasuję mówienie, że Jezus jest Ukochanym. Dla mnie on jest Bogiem.
    Wątpię, aby w kapłaństwie było używana taka relacja. Bardziej jest relacja Mistrz i uczeń. Zresztą to odniesienia pasuje do osób konsekrowanych. Ja taką osobą nie jestem. Więc z całym szacunkiem nie przypisuję sobie rzeczy, które należą co innego stanu.
    A z drugiej strony, po co pukać do drzwi Kościoła. Za całym szacunkiem, ale jak niektórzy kapłani mają” olewkę” na wiernych . To po co oni są. Oczywiście nie wszyscy są tacy sami. Tylko szkoda, że ten obraz przekłada się na całe duchowieństwo. Oczywiście ja tego przekładu też nie robię. Nie jest winną innego kapłana, iż drugi kapłan jest nieogarnięty. Więc biedak, nie będzie obrywał za coś czego nie zrobił.
    A nam pozostanie tylko modlitwa za tego drugiego kapłana. Co mu nie zaszkodzi, ale pomoże
    Pozdrawiam

    #85 DorotaWt
  86. #85 Dorota.
    Tylko w Kościele nie ma piekła. Kościół to nie tylko księża, biskupi, papież. To nie tylko hierarchia bo Kościół to wspólnota odkupionych grzeszników. Polecam ci lekturę książki „Kościół wspólnotą odkupionych grzeszników”. Tam usłyszysz/uwierzysz/ odpowiedź na swoje pytanie; po co pukać do drzwi Kościoła? Naprawdę warto tam zajrzeć. Zapraszam, oczywiście jeśli chcesz.
    Mi wiele nie pasuje jednak tam gdzie mi nie pasuje, pasuje Chrystusowi. Proszę dopasować się do Chrystusa i pozwolić Mu kochać się taką jaką jesteś. A jesteś dla Niego tą umiłowaną, którą pragnie poślubić. Kościół to zmartwychwstały Chrystus, to Duch Święty, to nie tylko katolicy.
    janusz

    #86 \baran katolicki
  87. Pozdrawiam

    #87 DorotaWt
  88. Ad #87 DorotaWt
    Jeśli chcesz odpowiedzi drogą poczty, to pisz na mój adres mailowy
    Bp ZbK

    #88 bp Zbigniew Kiernikowski
  89. #85 DorotaWt
    Myślę,że Kościół można porównać do naczynia.
    Antonina Krzysztoń śpiewa-„Naczynie”
    Gdyby nie to naczynie wody byś się nie napił,
    temu nie patrz jakie ono brzydkie.
    Gdyby jednak nie to naczynie wody byś się nie napił.
    Temu nie patrz jakie ono brzydkie.
    Temu nie patrz,jakie ono brzydkie,pęknięte i stare.
    Tylko bądź szczęśliwy,że ci je dałem.
    Jego zadrapania,odpryski są mapą,która pozwoli ci.
    znaleźć drogę do mnie.
    Nie marnuj więc czasu na wyliczanie wad.
    I na to jakbyś je naprawił,by było nowe.
    Ono posłuży innym,ty zaś idź-nabrałeś siły.
    Spośród naczyń,-To zostanie w twej pamięci.

    #89 Mirosława
  90. #86,Baran katolicki
    Jaki sens jest pukać,
    w Kościele Chrystusa szukać.

    Ja nie wiem, jaki Chrystus jest,
    I czy moje pozwolenie ma sens?
    On jest Bogiem i moze robić co chce.

    Pozdrawiam

    #90 DorotaWt
  91. Dorota,
    On jest Bogiem/ – ten który na prawdą Cię kocha aż po Swój krzyż/ i może wszystko, lecz nie chce byś kochała Go na siłę/bez wzajemności/. Niejako „nie może” zmusić Cię, byś Go pokochała.
    Problem jest w Tobie, bo szukasz po swojemu innej miłości. Pragniesz być kochaną, a nie potrafisz kochać.
    Wszyscy mamy ten sam problem. Nie znam twojej historii/życia/ i dlatego nie sposób rozmawiać z Tobą po omacku. Proszę napisz coś o Sobie. Kim jesteś, jak żyjesz, czego pragniesz, jakie są Twoje marzenia, itd.
    Bóg nie może zmusić Cię, byś go pokochała. On tego nie czyni dlatego nieustannie puka do Twojego serca z miłością, która jak podmuch wiatru porwała nie jednego z nas.
    janusz

    #91 baran katolicki
  92. #91,baran katolicki
    Ja studiuję.
    Marzy mi się być dobrą z egzgezy.
    To jest mój ulubiony przedmiot na tych studiach.
    Moim pragnieniem jest założyć rodzinę.
    Masz rację, nie umiem kochać. Dla mnie naprawdę liczy siw szacunek. Tak szukam miłości. Jednak nie wiem, czy po swojemu. To nie jest chyba złe. Wiem powinnam stawiać Jezusa na pierwszym miejscu.
    Ja miłości Boga nie czuję.
    Owszem dziękuję mu za to, że stawia na mojej drodze różnych ludzi. I dla mnie to czysty abstraktat. Coś co mi mówią, czysto teorytyczna wiedza.
    Nie jest trudno powiedzieć: O, Bóg cię kocha. Spoko .Jednak na tym się kończy.
    A zresztą nawet nie wiem, w jaki sposób mam poznać to miłość Jego.
    A co mam przestać szukać tego czego pragnę.
    Bo Bóg chce, abym była nieszczęśliwa.
    Zresztą zawszę jest tak, jak mi zależy na czymś i Mu to zawierzam, to nic nie wychodzi.
    Pozdrawiam

    #92 DorotaWt
  93. #85,#90 DorotaWt
    Podczas spotkania z uczestnikami Jerycha Młodych w 2013r.Bp.Kiernikowski powiedział słowa, które mnie przenikają,może pomogą Tobie.
    „Możemy mieć w życiu wiele odchyleń,ale ważne byśmy odnaleźli to,co jedyne.Na skutek grzechu pierworodnego człowiek łatwo wchodzi w kompromisy.Uznaje innych „bogów”.Wydaje mu się,że jest trudno czy wręcz niemożliwe mieć i słuchać konsekwentnie jednego Boga i iść za Nim,postępując według Jego słów i przykazań we wszystkich sytuacjach życiowych.
    Zaufać Bogu,oznacza zostawić „innych”. Chodzi o to bym przyjął prawdę o Jednym i Jedynym Bogu i doszedł do pełnej jej akceptacji w sobie.
    Ostatecznie ten proces dokonuje się wtedy,gdy w naszej śmierci zostawimy wszystko.
    Jednak już teraz w tym życiu,możemy się uczyć, że On jest jedyny. Co więcej,On „cały” jest dla każdego z nas.Dlatego każdy z nas może przeżywać prawdziwą, głęboką, intymną relację z Bogiem,która wyraża się w komunii bycia„jedno dla drugiego”, jak to mamy wyrażone w Pieśni nad Pieśniami-„ja dla mego miłego,a mój miły dla mnie”(Pnp.6,3)

    #93 Mirosława
  94. #92 Dorota
    Coś mi się wydaje, że Pan Bóg szuka Ciebie.
    A Ty może powinnaś szukać drogi /DROGI?/, która po inicjacji chrześcijańskiej postawi Cię przed NIM.
    Własnym wysiłkiem, bez oparcia we wspólnocie, bedziesz się zawsze z NIM rozmijać /życie sobie, a wiara sobie/.
    Zyczę Ci, abyś znalazła właściwą, miłą Bogu ścieżkę do Niego.

    #94 Tereska
  95. #92 Dorota.
    Bóg Cię kocha i tu nie ma żadnej wątpliwości.
    Problem w tym, że to Ty nie potrafisz pokochać takiego Boga, którego nie widzisz, nie czujesz, nie słyszysz, itd.
    Lubisz egzegezę biblijną więc Biblia jest blisko Ciebie, a to bardzo dobrze, bo tam jest żywe Słowo, Słowo dla ciebie.
    Biblia to niejako instrukcja obsługi każdego człowieka.
    Rodzinę zakłada Bóg nie człowiek, bo rodzi się ona z sakramentalnego małżeństwa.
    Pamiętam kogoś, kto szukał żony jak szalony, szukał daleko a znalazł blisko. Idź za marzeniem/powołaniem/, aż do skutku.
    Odwagi na modlitwie Ci życzę, a i sam rzeknę nieco Panu o Tobie.
    janusz

    #95 baran katolicki
  96. #95,Baran Katolicki
    Tak nie potrafię. Jednak już czas otworzyć się na Jego miłość. Jest to trudne, ale do przeskoczenia.
    Będę szła, aż do skutku. Jak Abraham, który wbrew nadziei uwierzył Nadziei.Choć mówienie o Bogu jest dla mnie czystym abstraktem. A ja chce spotkać żywego Boga.
    Pozdrawiam
    #94,Tereska
    Tak, jest mi potrzebna wspólnota.
    Byłam kiedyś w wspólnocie. To nic nie dało. Jakoś nie przepadam za wspólnotami w Odnowie Duchu Św.
    W sumie zarzekałam, ze koniec, mam dosyć chodzenia na jakiekolwiek wspólnoty. Ale dziwnym trafem dziś,co samej mi jest ciężko uwierzyć trafiłam do wspólnoty neokatechumenalnej. Bo tak naprawdę nie chcę,życie sobie a wiara sobie.
    Pozdrawiam
    #93,Mirosława
    Wybacz,ale do końca nie rozumiem o co chodzi.Nie wiemy o co chodzi z tą śmiercią. Na czym to polega.Tak więc jest mi trudno zrozumieć.
    Pozdrawiam

    #96 DorotaWt
  97. #96
    Tylko się nie zniechecaj, bo we wspólnotach Drogi Neokatechumenalnej są tacy sami ludzie jak wszędzie. A może jeszcze więcej „pokręceni”.
    Dlatego Pan Bog wzywa nas do wspólnoty dla doświadczenia w nawracaniu się, aby nam pomóc. I wierz mi, czyni z nami cuda.
    Zyczę Ci wytrwałości.

    #97 Tereska
  98. #97.
    Dopowiem tylko, że DN + nauczanie Księdza Biskupa to Kościół/Chrystus, który zmartwychwstał/.
    Pozdrawiam
    janusz

    #98 \baran katolicki
  99. #96 DorotaWt
    Ostatecznie, każdy człowiek bez wyjątku, w swojej śmierci cielesnej, potwierdzonej aktem zgonu, uzna że jest jeden Bóg.
    Ci, którzy zostali złączeni z Chrystusem w śmierci, nie boją się umierać (umierać dla siebie, by żyć nowym życiem, dla innych). Ta droga rozpoczyna się w sakramencie chrztu.
    Chodzi o to wszystko, jak konkretny człowiek wyobraża swoje życie w dziedzinie swojego rozwoju, wygody, wolności, honoru, godności.
    Przeżywając własne konkretne sytuacje stajemy się nośnikami tajemnicy umierania i życia.
    Dobrze tą rzeczywistość przedstawił „baran katolicki” w #43 pod wpisem z Grudzień 7 th 2014

    #99 Mirosława
  100. #97,Tereska
    I w sumie dobrze, niech nawet będą pokręceni. Byle by się zachowywali się naturalnie, bez żadnych masek.

    #100 DorotaWt
  101. #100
    Głównie o to chodzi.
    Ale proces zrzucania najpierw swojej maski trwa dość długo. Za bardzo jesteśmy do niej przywiazani.
    Ale warto. Odwagi.

    #101 Tereska

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php