Bóg – Uwodziciel ? (22 Ndz A 140831)

by bp Zbigniew Kiernikowski

W dwudziestą drugą Niedzielę roku A słuchamy fragmentu jednego z najbardziej wymownych osobistych świadectw proroka, który jest całkowicie w służbie Boga a jednocześnie przeżywa swój głęboki wewnętrzny kryzys z powodu tego, co dzieje się ze względu na głoszone przez niego słowo. Jest to świadectwo proroka Jeremiasza z końca VII wieku.

Po upadku państwa Północnego (Izraela) coraz to bardziej realne staje się zagrożenie dla państwa Południowego (Judy i stolicy Jerozolimy). Prorok wzywa do nawrócenia i zapowiada zniszczenie miasta jak rozbicie glinianego naczynia i uprowadzenie narodu do niewoli babilońskiej. Oczywiście to nie zostaje mile widziane przez mających władzę a w szczególności przez struktury około-świątynne z kapłanem Paszurem, zwierzchnikiem domu Pańskiego na czele. Prorok jest więc prześladowany i więziony. W tej to sytuacji sam prorok przeżywa jakby swój „kryzys”, czego świadectwo mamy w jego słowach czytanych tej niedzieli:

 

Uwiodłeś mnie, Panie,
a ja pozwoliłem się uwieść;
ujarzmiłeś mnie i przemogłeś (…)

Tak, słowo Pańskie stało się dla mnie codzienną zniewagą
i pośmiewiskiem (Jr 20,7n).

 

Są to słowa przejawiające „kryzys” proroka i jego skargę czy żal wobec Boga, który go powołał i zlecił mu prorocką misję. Prorok czuje się jakby zawiedziony i opuszczony. To doświadczenie jest mu jednak potrzebne, aby sam wewnętrznie poznał, że powierzona mu misja jest większa niż jego osobiste spojrzenie na wydarzenia i nawet jego osobiste powodzenie. Tak walka i to zmaganie, które ostatecznie prowadzi do prawdziwej wolności i zdolności chodzenia drogami Bożymi,  musi najpierw dokonać się w proroku. Prok nie ukrywa jednak tego swego bolesnego doświadczenia.

 

1. Uwiodłeś mnie . . .

 

Jakże mocne są to słowa. Siła uderzająca tych słów jest spotęgowana faktem, że te słowa wypowiada prorok, a więc sługa słowa wybrany po to, aby obwieszczać zamysł Boga. Prorok kieruje te słowa bezpośrednio do Boga. Jak to rozumieć? Jak to my mamy dziś zaszeregować, gdy czytamy te słowa jako Słowo Boga?

Te pytania mogą nabierać jeszcze większej wagi, gdy uświadomimy sobie możliwości interpretacyjne, jakie jawią się w związku z użyciem w języku oryginalnym czasownika, który może mieć różne odcienie znaczeniowe. Ten czasownik (patach) może to oznaczać być bądź uczynić naiwnym, głupim aż do stopnia oszukania.

Możemy sobie wyobrazić sytuację proroka, który mając świadomość, że przepowiada w imię Boga i ma po swojej stronie zapewnienie, jakie otrzymał na początku swojej misji, a teraz musi cierpieć i– patrząc po ludzku ‑ przeżywać niepowodzenie. Na początku misji otrzymał zapewnienie: «Nie lękaj się ich, bo jestem z tobą, by cię chronić (…) daję ci dzisiaj władzę nad narodami i nad królestwami, byś wyrywał i obalał, byś niszczył i burzył, byś budował i sadził» (Jr 1,8-10). Teraz jest prześladowany i widzi, że rzeczy przybierają inny obrót. Jest wystawiony na próbę także w dziedzinie swojej relacji z Bogiem, który go wybrały i który mu powierzył misję prorocką.

 

2. Zniewaga i pośmiewisko

 

Jeszcze bardziej bolesna zdaje się być to, że zlecona prorokowi misja przepowiadania, która miałaby prowadzić do jakiegoś dobra, nie tylko tego nie osiągała, lecz stawała się dla samego proroka zniewagą i pośmiewiskiem. To oznaczało, że czyniła go takim w oczach wszystkich patrzących na niego i wsączała zwątpienie w niego samego.

Prorok nie mógł tego znieść. Dlatego, jak dalej sam mówi: «Powiedziałem sobie: Nie będę Go już wspominał ani mówił w Jego imię! Ale wtedy zaczął trawić moje serce jakby ogień, nurtujący w moim ciele. Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem» (20,9). Musiał więc pozostawać w tej sytuacji bez wyjścia i wewnętrznego rozdarcia czy gwałtu.

Wiemy, że Jeremiasz – mimo wypowiedzianej skargi czy zarysowanego przez siebie w dalszej części swego proroctwa buntu i przeklinania swego życia przed Bogiem ‑ nie uległ załamaniu i stał się typem (zapowiedzią) tego wszystkiego, co miało wypełnić się w Jezusie Chrystusie.

 

3. Przyjęcie roli „Uwiedzionego”

 

Przeżycia Jeremiasza uzyskały pełny i właściwy wyraz w Jezusie Chrystusie.  To On, przyjąwszy nasze ludzkie ciało i wszedłszy w ludzką kondycję życia, przeżył to wszystko, co oznaczało „powrót” człowieka do Boga, w którym też swoją określoną rolę miało odegrać to, co zawiera się w pojęciu (terminie i rzeczywistości) „uwiedzenia. To Jezus w naszym ludzkim ciele „musiał” przyzwolić na to, aby zostać „uwiedzionym” i przeżywać też swoistą „rozterkę” weryfikacji wierności Boga w historii swego ziemskiego życia.

Widać to w takich momentach jak ten, kiedy Jezus świadom końca swego ziemskiego życia i bliskiego wypełnienia swojej misji wypowiada słowa: «Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę» (J 12,27). W Ogrójcu będzie prosił: «Ojcze, oddal ode Mnie ten kielich» a na krzyżu będzie wołał: «Boże, Boże mój, czemuś Mnie opuścił».

Możemy uważać te przejawy wołania Jezusa, jako wyraz Jego konfrontacji dokonującej się w ludzkim ciele. Za nimi stoi świadomość tego, że Bóg Ojciec „posługuje się” Nim jako swoim Synem, ale jednocześnie Sługą, by otworzyć drogę tak wielkiego zaufania Bogu Ojcu, że ten, kto Mu ufa staje się w oczach świata jako naiwny, głupi i uwiedziony. On sam musi też to przeżyć w sobie samym.

Jezus był świadom tego, że to będzie stanowiło też trudność dla Jego uczniów. Dlatego powiedział: «Błogosławiony (szczęśliwy – makarios), ten kto Mną się nie zgorszy» (Mt 11,6). [Zaznaczam, że polski przekład BT jest złagodzony. Tekst grecki używa słowa skandalizomai, które najpierw wskazuje na przeszkodę, zawadę, zgorszenie w sensie odrzucenia]. Postawa Jezusa jest bowiem wielkim wyzwaniem i świadectwem tego, że Bóg w człowieku jest mocniejszy od człowieka. O tym też mówi Jeremiasz: «ujarzmiłeś mnie i przemogłeś».

Mamy więc objawienie wielkiej prawdy: człowiek dla swego prawdziwego dobra potrzebuje tego, aby został przez Boga uwiedziony. Takim stał się Jezus w swoim człowieczeństwie. Do tego jesteśmy wezwani jako Jego uczniowie. To też odróżnia nas od postawy i logiki (mentalności) świata. Dlatego jesteśmy często „niekompatybilni” ze światem i czasem sami, jako chrześcijanie przeżywamy wewnętrzne rozterki. Obyśmy jednak nei dawali się

Wyrwać z tego zbawczego uwiedzenia przez Mądrość i prawdę Boga objawione i spełnione w Jezusie Chrystusie. Autor Listu do Hebrajczyków zachęca i upomina nas:

«Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga. Zastanawiajcie się więc nad Tym, który ze strony grzeszników taką wielką wycierpiał wrogość przeciw sobie, abyście nie ustawali, złamani na duchu» (Hbr 12,2-3).

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

25 komentarzy

  1. Im Bóg stoi nam bliżej,tym wydaje nam się że stoi od nas dalej.
    Nie ma sposobu by wyprzedzić /odkryć/rzeczywisty zamysł Boży.
    Nie chciałabym być prorokiem.

    #1 Ka
  2. Nie zgorszyć się swoim krzyżem to dla mnie prawdziwy makarios. Tu nie chodzi o krzyż Jezusa Chrystusa i o Jego umieranie na Golgocie. Tu chodzi o moje umieranie i o moją Golgotę, chodzi o to co dzieje się dzisiaj ze mną a nie przed wiekami z Nazarejczykiem /Jezusem Chrystusem/. Ten sam Chrystus, który nie bronił swoich słusznych racji sposobami ludzkimi ale jako najwyższy mąż/kapłan/ stanu daje mi/nam/ swojego Ducha bym mógł doświadczać Go w sobie.
    Pozdrawiam
    janusz

    #2 baran katolicki
  3. Niedzielne czytanie odebrałam bardzo osobiście.
    Pan Bóg ostatnio znowu posłużył się mną jako swoim prorokiem. Może dlatego tak bardzo osobiście odbieram obecne w ostatnich dniach czytania z Księgi Jeremiasza?
    Mam już wiele doświadczeń, w których nie chciałam mówić tego, co Bóg chciał. Chociaż na razie nikt się ze mnie jeszcze przynajmniej prosto w oczy nie śmiał. Ale może bałam się „śmiechu” czyli osądu innych?
    I Pan Bóg znalazł sposób, abym powiedziała.
    A efekt tych słów, tego działania Boga zawsze był bardzo skuteczny i robiący ogromne wrażenie.
    Mnie to powalało na kolana.
    To czytanie odbieram jako naukę, aby nie bać się mówić, bo opór i tak nie ma sensu.
    I tak powiem to, co Bóg zechce. Jeśli zechce.

    #3 basa
  4. Może podzielę się moim ostatnim doświadczeniem, akurat wynikiem współdziałania z wolą Boga. Tak wnioskuję patrząc na okoliczności i owoce.
    Po Mszy Św. wracaliśmy w kilka osób. I jedna pani zwierzyła się, że dzień wcześniej wieczorem przeczytała fragment Ewangelii i . Mocno uderzyły ją słowa “Sługo zły i gnuśny” i nie dawały spokoju. Usnęła z tymi słowami, a rano w kościele znowu je usłyszała. I zadała pytanie, jak można tłumaczyć tą Ewangelię? Oczywiście wszyscy zaczęli myśleć o tych talentach, a mi ni stąd ni z owąd przyszła do głowy myśl, że tu chodzi o lęk. Pan Bóg potępił tego sługę za to, że poddał się lękowi, który nie pozwolił mu wykorzystać talentów. I powiedziałam, że taki lęk w nas jest. Boimy się coś zrobić, żeby czegoś nie stracić np dobrego imienia ( czyli lęk o siebie), albo nie wiemy, czy to, co chcemy zrobić jest zgodne z wolą Boga ( boimy się obrazić Boga). Te dwa lęki były i w tym słudze – bał się stracić pieniądze, bał się pana. No ale jak to w grupie zaraz rozmowa zeszła na inny temat. Jednak te słowa nadal gnębiły tą panią , więc zadzwoniła, aby jeszcze raz jej wytłumaczyć to, co mówiłam po drodze, bo już nie pamięta. A wydaje się jej to ważne. Po pierwsze wytłumaczyłam jej, że to było takie natchnienie i nie jest to jakieś moje przemyślenie. I wytłumaczyłam to jeszcze raz, kończąc wszystko stwierdzeniem, że być może Pan Bóg przygotowuje ją przez te słowa do jakiegoś zadania. I przestrzega, aby go nie odrzuciła. Potem ona jeszcze zaczęła opowiadać coś niecoś ze swoich doświadczeń. Jest w Odnowie w Duchu Świętym. I powiedziała, że jej wspólnota chce, aby ona śpiewała w scholi, ale … I tu wymieniła szereg swoich obiekcji. A ja na to: To ja już wiem, dlaczego Pan Bóg mówi do Pani to Słowo! Sługo zły i gnuśny, dlaczego nie chcesz zrobić użytku ze swojego talentu i śpiewać w scholi? I powiedziałam, że widocznie Pan Bóg chce, aby śpiewała, a wszystko inne nie jest ważne i się nauczy. Najważniejsze, aby spełnić wolę Boga i służyć wspólnocie. To było dla niej bardzo odkrywcze. Przyznała się, że rzeczywiście bała się osądu innych. I bardzo się ucieszyła, że w końcu wie, o co chodzi. I zdecydowała się śpiewać.
    A ja mówię, że Pan Bóg obdarował nas obie. Jej podarował swoje Słowo, a mi dar prorokowania – dar wyjaśnienia tego Słowa. 🙂

    #4 basa
  5. Poddaję się Bogu, gdy działam zgodnie z Jego Wolą – to zdaniem św. Papieża Jana Pawła II teonomia uczestnicząca. Bóg działa łagodnie i szlachetnie (św. Tomasz) poprzez moje sumienie <>. W sercu słyszę głos Boga prowadzący mnie poprzez „moją „godzinę, która nadejdzie wtedy, gdy Bóg postanowi ku zmartwychwstaniu…

    #5 Leszek
  6. „Jeszcze bardziej bolesna zdaje się być to, że zlecona prorokowi misja przepowiadania, która miałaby prowadzić do jakiegoś dobra, nie tylko tego nie osiągała, lecz stawała się dla samego proroka zniewagą i pośmiewiskiem. To oznaczało, że czyniła go takim w oczach wszystkich patrzących na niego i wsączała zwątpienie w niego samego.
    Prorok nie mógł tego znieść. Dlatego, jak dalej sam mówi: «Powiedziałem sobie: Nie będę Go już wspominał ani mówił w Jego imię! Ale wtedy zaczął trawić moje serce jakby ogień, nurtujący w moim ciele. Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem» (20,9). Musiał więc pozostawać w tej sytuacji bez wyjścia i wewnętrznego rozdarcia czy gwałtu.”
    Z perspektywy czasu dostrzegam pewne rzeczy w inny (prawidłowy) sposób.
    Rozumiem wiecej z tego, co do nas, tu na Podlasiu, głosił ksiadz biskup.
    pozdrawiam z Siedlec.
    ps

    #6 jacek
  7. Tomasz Budzyński opierając się na tym fragmencie proroctwa napisał „Tren”:

    Uwiodłeś, uwiodłeś mnie, Panie
    a ja pozwoliłem się uwieść
    zmagałeś, zmagałeś się ze mną
    zmagałeś się i zwyciężyłeś.
    Nocą i dniem u mego boku i w sercu mym
    jak ciepły deszcz, jak zwiastun burz.
    Kiedy mówię, muszę krzyczeć
    przemoc, przemoc, ciemiężenie
    tak Twoje słowo jest kpiną i zniewagą dla mnie
    powiedziałem sobie, nie będę już mówił
    nie będę już myślał o Nim.
    Nocą i dniem…
    Przeklęty dzień, gdy się urodziłem
    tak urodził ci się syn, chłopiec
    dlaczego wyszedłem z łona mej matki?
    by oglądać cierpienie i ból
    lecz w moim sercu pali się ogień
    czarny ogień, co sięga moich kości
    lecz w moim sercu tajemny ogień
    czarny ogień, co spala moje kości.
    Nocą i dniem…

    A jak on to śpiewa…!
    Ciarki przechodzą po plecach…

    Pozdrawiam 🙂

    #7 nauczycielka
  8. #6 Zniewagi to /dla proroka jak myślę/ pikuś. Gorszą rzeczą jest to, co otoczenie wydala.

    #8 Ka
  9. Misję Proroka trzeba odczytywać w kluczu Jezusa Chrystusa, On dokonał dzieła zbawienia, posiada moc Zmartwychwstania.
    Zniewagi i przeciwności prorok Jezusa przezwycięża mocą Chrystusowego Zmartwychwstania.
    Odnośnie # 6 –
    „Otoczenie” zostało wybrane i rekomendowane do rangi instytucji … mocą „Proroka”…

    #9 Leszek
  10. Basiu, to nie jest takie proste/łatwe/.
    Prawdziwy prorok/Jezus Chrystus/ ma moc brania na siebie skutków głoszonej przez siebie Ewangelii. To nie jest tak, że głoszone/oświecone/ przeze mnie Słowo nie dotyka/krzyżuje/ mojego życia.
    Basiu, moje dzisiaj to owoc wiary w Słowo proklamowane przez moich „katechistów”, którzy w gruncie rzeczy zgorszyli się moim krzyżem. Wiele by tu pisać.
    Prawdziwy prorok jest gotów wziąć na siebie krzyż głoszonej przez siebie Ewangelii.
    „Komu wiele dano od tego wiele wymaga się będzie”.
    Proszę cię bądź gotowa wziąć na siebie krzyż swojego prorokowania.
    Pozdrawiam
    janusz

    #10 baran katolicki
  11. A kto powiedział, że to jest łatwe?
    Ad.4 może i łatwe. Ale to wynik działania Boga. A i ona sama szukała proroka i była otwarta na Słowo.
    Ale też mogła się obrazić na mnie.
    Ciekawe, co ty byś powiedział, gdybym powiedziała do ciebie tymi słowami Ewangelii „Sługo zły i gnuśny…” Bardzo mocne słowa.
    Trzeba wielkiej pokory, aby przyjąć takie słowa do siebie.
    Prawdziwy prorok jest tylko człowiekiem i jak wskazuje przykład Jeremiasza może mieć okresy „buntu” szczególnie w sytuacji, gdy „zlecona prorokowi misja przepowiadania, która miałaby prowadzić do jakiegoś dobra, nie tylko tego nie osiągała, lecz stawała się dla samego proroka zniewagą i pośmiewiskiem.”, ale wtedy prawdziwość jego misji potwierdza to, że nie może nie mówić, coś go będzie od środka przymuszało do mówienia. Tak jak u Jeremiasza: „Powiedziałem sobie: Nie będę Go już wspominał ani mówił w Jego imię! Ale wtedy zaczął trawić moje serce jakby ogień, nurtujący w moim ciele. Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem» (20,9).”
    Janusz, jeśli coś pochodzi od Boga, to nawet jeśli byś nie chciał przyjąć na siebie jak to określiłeś „krzyża głoszonej Ewangelii” i tak to zrobisz i dostaniesz do tego moc. Nie będziesz mógł nie mówić.
    Sama gotowość pochodząca od siebie nie wystarcza.
    Pan Bóg dał mi kiedyś takie doświadczenie. Byłam gotowa ponieść konsekwencje. Przygotowywałam się do tego. I co się stało? W konkretnej sytuacji uciekłam – skłamałam. Taka jest moja gotowość…
    A potem poproszono mnie o świadectwo do katechezy o grzechu pierworodnym. Kto lubi mówić publicznie o swoich grzechach? Zmagałam się bardzo wewnętrznie, ale Pan Bóg dał moc, aby powiedzieć. Dał możliwość, aby opowiadając o tym grzechu mogła głosić Jego dobrość i miłosierdzie w Sakramencie Pokuty.
    Jeśli nie dostaniesz mocy od Boga, jeśli nie stoi za tobą, aby cię podtrzymywać, stać cię tylko na to, aby uciec…
    Mimo całej swojej gotowości…
    Myślę, że o wiele ważniejsza jest zgoda, aby to Bóg działał we mnie, a wtedy wszystko jest możliwe. 🙂
    A na końcu chyba się przejęzyczyłeś? A jak nie, to odpowiem: Panie Boże broń mnie przed SWOIM prorokowaniem.
    Jeśli chcesz, abym mówiła w Twoim imieniu, broń mnie przed mwoimi słowami.

    #11 basa
  12. Basiu, jeśli chcesz/to bardzo ważne, chcieć/to weź swój/nie krzyż Jezusa Chrystusa/ krzyż każdego dnia/nieustannie/ i chodź za mną.
    Jeśli chcesz – to po pierwsze.
    Po drugie to nieustannie/co dziennie/, a po trzecie dopiero rusz się ze swojego miejsca i chodź/idź/ za mną/w nieznane/.
    To nie ty pytasz Boga, lecz on Ciebie pyta/woła/ jeśli chcesz.
    Basiu, twoje chcenie to twoja wiara, twoje kochanie. Bóg zawsze chce nas kochać, lecz to Jego kochanie/krzyżowanie/ nie zawsze nam odpowiada.
    Tak więc jeśli Ty chcesz tak Ci się stanie.
    Proszę zapamiętać sobie na całe życie, że prawdziwe/dojrzałe/prorokowanie/ to nic innego jak krzyżowanie/uśmiercanie/ najpierw siebie a potem innych.
    Pozdrawiam Cie bardzo mocno i życzę nieustannego chcenia/wiary/na drodze do własnej Golgoty.
    janusz

    #12 baran katolicki
  13. #12 Janusz
    No cóż. Moje doświadczenie jest takie:
    Nawet jeśli nie chcę, Pan Bóg potrafi sprawić, abym w zupełnej wolności zrobiła to, co On chce.
    Mam łaskę u Pana 🙂
    A Jego kochanie bardzo mi odpowiada. 🙂

    #13 basa
  14. Wiesz Janusz co?
    Poprasowałam i przy okazji pomyślałam sobie.
    I stwierdziłam, że nie lubię, gdy do mnie piszesz w ten sposób – z pozycji wszechwiedzącego nauczyciela – krótko mówiąc, gdy mnie pouczasz.
    Od razu budzi się we mnie bunt i chęć udowodnienia ci, że się mylisz.
    Zapewne brak mi pokory.

    #14 basa
  15. Niezależnie od tego teraz czytając twój post #12 znowu zauważyłam, że przeinaczyłeś fakty.
    Pan Jezus mówi: Mt 16:24 bt „Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje.”
    Zobacz: On mówi: „Jeśli ktoś chce iść za mną”
    Nie mówi – jeśli chcesz wziąć swój krzyż, chodź za mną.
    Jest odwrotnie.
    Po pierwsze trzeba chcieć pójść za Jezusem, a potem wziąć krzyż i naśladować Go.
    Ty napisałeś odwrotnie.
    Dla mnie to ma spore znaczenie.
    Bo jeżeli chcę pójść za Jezusem, to nie patrzę, czy chcę czy nie chcę tego krzyża, ale po prostu go biorę.

    #15 basa
  16. Jeszcze ad 12
    „Proszę zapamiętać sobie na całe życie, że prawdziwe/dojrzałe/prorokowanie/ to nic innego jak krzyżowanie/uśmiercanie/ najpierw siebie a potem innych.”
    I dla mnie prawdziwe prorokowanie to pełnienie woli Boga.
    To czasami może być krzyżowanie, tak jak piszesz, ale jednocześnie a może przede wszystkim dawanie życia.
    Celem Boga nie jest zabijanie. Celem Boga jest dawanie życia, uwalnianie z niewoli lęku przed śmiercią, przed krzyżem jak wolisz.

    #16 basa
  17. Więc proszę cię, nie pouczaj mnie, jakim mam być prorokiem.
    Od tego jest Bóg.
    On mnie doskonale zna i wie, jak posługiwać się takim narzędziem jak ja.
    Razem z moimi wadami i zaletami.
    Wie, kiedy będzie korzystne posłużyć się mną, a kiedy kimś innym.

    #17 basa
  18. Acha! I jeszcze jedno. Moim celem jest Niebo, a nie Golgota. Chociaż mam świadomość, że po drodze na nią trafię. Mam świadomość, że droga do Nieba prowadzi przez Golgotę.
    Ale dziękuję za życzenia.
    A ja życzę tobie, abyś nie zatrzymywał się na krzyżu i aby krzyż nie przesłaniał ci tego ostatecznego naszego celu – Nieba. 🙂

    #18 basa
  19. Rozpisałam się jak za dawnych czasów
    Pozdrawiam wszystkich blogowiczów 🙂

    #19 basa
  20. Janusz!
    Jeszcze jedna myśl przyszła mi do głowy.
    Napisałeś: „To nie ty pytasz Boga, lecz on Ciebie pyta/woła/ jeśli chcesz.”
    A ja właśnie pytam Boga.
    Jeśli czuję, że chce się mną posłużyć, pytam Go: Panie Boże, czy chcesz, abym to zrobiła?
    Dla mnie to jest bardzo ważne, aby rozeznać, czy to, co czuję, pochodzi od Boga, czy ode mnie.
    Jeśli jest od Boga, mogę wejść w największe bagno i nic mi się nie stanie.
    Jeszcze kręcę głową, gdy przypomnę sobie pewną sytuację.
    W życiu sama bym w nią nie weszła.
    Z pomocą Boga odważyłam się i dzięki temu Bóg mógł kogoś uzdrowić. 🙂

    #20 basa
  21. Basiu, to było tylko moje małe prorokowanie.
    Przykro mi, że nie dotarło do Twojego serca.
    Pozdrawiam
    janusz

    #21 baran katolicki
  22. # 21 Janusz
    No właśnie. Bo było to Twoje prorokowanie.
    Gdyby było od Boga może by dotarło.
    Ale nie martw się. Pan Bóg na prawdę tak jak w twoim życiu tak i w moim działa.
    Ma plan odpowiedni dla każdego. Dla mnie inny. Dla ciebie inny. Bo jesteśmy inni.
    Św. Teresa z Awila powiedziała coś w rodzaju ( dokładnie nie pamiętam), że na początku chciała, aby wszyscy podążali tą samą drogą nawrócenia co ona. Dopiero potem zrozumiała, że Bóg dla każdego ma inną, najbardziej dla niego odpowiednią drogę.
    Dlatego proszę, nie próbuj „robić” mnie na swój obraz i podobieństwo. Zaufaj Bogu, że On potrafi ze mną postępować. Zaufaj, że tak jak prowadzi ciebie, tak samo prowadzi i mnie. Chociaż w całkiem inny sposób. 🙂
    Wierzę, że gdy już przebrniemy przez nasze Golgoty, spotkamy się w Niebie twarzą w twarz z Bogiem.
    Dziękuję za troskę. I do zobaczenia w domu Ojca 🙂

    #22 basa
  23. P.S. Ale ten swój „nauczycielski” styl pisania mógłbyś zmienić.
    W dzisiejszym czytaniu usłyszałam takie słowa św. Pawła: „Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych.”
    Czasami warto zejść z piedestału 🙂

    #23 basa
  24. Janusz, coś mi się przypomniało.
    Kiedyś Pan Bóg wykorzystał ciebie jako proroka wobec mnie. 🙂
    Kiedyś napisałeś do mnie tylko jedno zdanie, abym pozwoliła się innym zjadać.
    W tym momencie byłeś prawdziwym prorokiem.

    #24 basa
  25. …”Obyśmy jednak nie dawali się wyrwać z tego zbawczego uwiedzenia przez Mądrość i prawdę Boga objawione i spełnione w Jezusie Chrystusie.”… cyt.Ks.Bpa
    Jak słodko być uwiedzionym przez Pana Boga, by pełnić jego wolę w Jezusie Chrystusie.
    Do wytrwania w przylgnięciu do Pana konieczna jest nasza zgoda i dar Ducha Świętego, który unosi naszego ducha w przestrzenie Nieba samego i skąd
    czerpiemy siły do przetrwania w różnych okolicznościach zranienia.

    #25 niezapominajka

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php