Tegoroczna druga Niedziela Wielkanocna, zwana też od czasu kanonizacji św. Siostry Faustyny przez Jana Pawła II, Niedzielą Miłosierdzia, ma w tym roku bardzo wymowny charakter i wydźwięk. Stała się liturgicznym kontekstem kanonizacji dwóch papieży, którzy mieli bardzo wielki wpływ na kształt Kościoła i jego działalności w drugiej połowie XX wieku i których nauczanie rzutuje na sposób życia i misji Kościoła w początku XXI wieku. Papież św. Jan XXIII zwołał i otworzył Sobór Watykański II a św. Jan Paweł II był jego aktywnym uczestnikiem, który wniósł swoją myśl i świadectwo wiary w dokumenty Soboru a następnie, w swoim długim pontyfikacie, stał się realizatorem postanowień i ducha tegoż Soboru.

Jako pierwsze czytanie w tej dzisiejszej liturgii II Niedzieli Wielkanocnej słyszeliśmy fragment Dziejów Apostolskich. Jest to jeno z tak zwanych „summariów”, jakie św. Łukasz co pewien czas czyni w swoim dziele, m.in. dla podkreślenia wagi niektórych aspektów swojej narracji czyli swego teologicznego dzieła o Kościele.

W czytanym dzisiaj fragmencie daje obraz pierwotnej wspólnoty chrześcijan w Jerozolimie. Słyszymy więc o tym co cechowało tę wspólnotę i jak przejawiało się jej życie. Przytaczam tutaj fragmenty

 

… trwali w nauce Apostołów i we wspólnocie,
w łamaniu chleba i w modlitwie.
Bojaźń ogarniała każdego,
gdyż Apostołowie czynili wiele znaków i cudów.
Ci wszyscy, co uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne (…).
Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni,
a łamiąc chleb po domach,
przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca.
Wielbili Boga,
 a cały lud odnosił się do nich życzliwie  (Dz 2,42nn).

 

Nie ulega wątpliwości, że św. Łukasz daje tutaj idealny obraz pierwszej wspólnoty jerozolimskiej. Słuszne jest, byśmy stawili sobie pytanie i dal na nie – przynajmniej jakąś odpowiedź: jest to czysty ideał i pewna projekcja, czy też jest to odzwierciedlenie rzeczywistości, jaka zaistniała między ludźmi i która jest nadal aktualna także w naszym dzisiejszym społeczeństwie.

 

1. Skąd taka przemiana

By dać odpowiedź na wyżej postawione pytanie, trzeba zatrzymać się nad tym, co św. Łukasz powiedział wcześnie, gdy przedstawił bardzo wyczerpująco i dobitnie wydarzenie dnia Piećdziesiątnicy. Całe wydarzenie Zesłania Ducha Świętego jako mocy przemieniającej rzeczywistość ludzką św. Łukasz sformułował następująco: „Niech więc cały dom Izraela wie z niewzruszoną pewnością, że tego Jezusa, którego wyście ukrzyżowali, uczynił Bóg i Panem, i Mesjaszem” (Dz 2,36).

Wskutek tego przepowiadania, czyli tego kerygmatu, a więc Dobrej Nowiny skierowanej do ludzi w jakiś sposób winnych śmierci Jezusa Chrystusa, zaczęli pytać się, co mają czynić. W odpowiedzi otrzymali wezwanie do nawrócenia i przyjęcia chrztu w imię Jezusa Chrystusa. Oznaczało to poddanie swego życia tajemnicy Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, dzięki któremu ludzie przyjmujący wiarę w Jezusa Chrystusa mogli otrzymać Ducha Świętego i dar nowego życia.

W wierzących zachodziła dzięki mocy Ducha Świętego całkowita przemiana życia. Z ludzi, którzy opierali dotychczas swoje życie na swoim działania i swojej mocy, chociaż odnoszonych do Boga, jak to było według ówczesnego nauczania w judaizmie, stawali się ludźmi, którzy swoje życie odnosili w pełni w wierze do mocy i działania Ducha Świętego. To On stawał się gwarancją ich życia. W tym tkwiła i tkwi także dzisiaj przemiana życia człowieka. W zasadzie jest to przejście z życia w pewnej obserwacji religijnej do życia z wiary i w wierze. Przejawem tego i takiego nowego życia jest m.in. sposób przeżywania wzajemnych relacji następnie stosunek do dóbr i wreszcie pojmowanie kultu religijnego. To całe życie wierzących staje się kultem niezależnie od tego czy odbywa się to w świątyni, czy w domu, podczas modlitwy czy podczas pracy; czy w sytuacjach pomyślnych czy pełnych przeciwności czy wręcz – jak to będzie później – prześladowań i niesłusznych oskarżeń.

 

2. Wymowa ideału

Każdy, kto usłyszał i przyjął orędzie o ukrzyżowanym i zmartwychwstałym Jezusie Chrystusie i kto rozpoznaje w Nim swego Pana i Zbawiciela będzie odkrywał, że zarysowany przez Łukasza w Dziejach Apostolskich obraz nie jest ideałem-utopią, ale rzeczywistością. Jest rzeczywistością, która potwierdza się pośród przeciwności. Nie jest to „statycznie idealna” wspólnota, który nie ma w sobie zmagań, trudności a nawet pewnych przekłamań czy takich gestów i czynów, które mogą być przejawem zaparcia siłę czy zdrady.

Święty Łukasz daje obraz wspólnoty, w której jest prawdziwy zaczyn jedności i komunii. W konsekwencji ten ideał jest stale aktualny i stale urzeczywistniający się na ile członkowie tej wspólnoty zwracają się w posłuszeństwie Duchowi Świętemu do tej prawdy, jaką  jest Ciało Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego. To Ciało ma na sobie ślady ran. Są one świadectwem Jego Męki. Aczkolwiek dla niego nie są wprost „bolesne”, są takimi w tych, którzy przez wiarę stają się Jego uczniami i „stopniowo” tworzą Jego Ciało, wspólnotę wierzących. Ta wspólnota musi na sobie, w swoich konkretnych członkach przeżywać to samo, co Jezus przeżył w swoim fizycznym Ciele.

Jest to więc „ideał”, który tym bardziej staje siłę prawdziwy, im bardziej poszczególne członki przeżywają, każdy w sobie tajemnicę krzyża i zmartwychwstania.  Jest to wspólnota, która stale się staje. Są bowiem w niej ci, którzy stale umierają dla siebie (oddają siebie, swoje dobra, swoje siły) i otrzymują mocy płynącą z Ducha Świętego, by żyć w pokoju i komunii. Jest to wspólnota, która ma w sobie rany i je niesie przez życie. Są to rany, które zdrowieją, zabliźniają się dzięki wierze w Zmartwychwstałego Pana,  ale stale pozostają jako rany bądź ślady ran.

To dzięki Zmartwychwstałemu Panu wspólnota jako Ciało Chrystusa umie doceniać te rany i ich proces leczenia. Papież Franciszek dziś w homilii podkreślił, że rany Jezusa są zgorszeniem dla wiary, ale są również sprawdzianem wiary. Dlatego w ciele Chrystusa Zmartwychwstałego rany nie zanikają, lecz pozostają, gdyż rany te są trwałym znakiem miłości Boga do nas i są niezbędne, by wierzyć w Boga. Nie po to, by wierzyć, że Bóg istnieje, ale aby wierzyć, że Bóg jest miłością, miłosierdziem i wiernością. Każda chrześcijańska wspólnota każdego dnia  dorasta do tego ideału, jaki kreśli św. Łukasz,  i stale jest rzeczywistości z tej ziemi oraz niesie nadzieję wszystkim wspólnotom i przez obietnicę leczenia wszystkich chorych relacji między ludźmi.

 

3. Moc przylgnięcia do Ukrzyżowanego dzięki orędziu o Zmartwychwstałym

Gdy przyglądamy się temu „idealnemu” obrazowi pierwotnej wspólnoty nakreślonej przez św. Łukasza, musimy zdawać sobie sprawę z tego, że taki „ideał” staje się rzeczywistością tylko i wyłącznie tam i wtedy, gdy dzięki wierze w obwieszczenie faktu zmartwychwstania Chrystusa, wierzący (przyjmujący wiarę) w Niego są gotowi przeżywać zmaganie z własnym krzyżem, z krzyżem, jaki stanowią bracia. Dalej, są gotowi wyrzekać się swej zależności od „własnego” punktu widzenia oraz przywiązania do własnego posiadania. Więcej: gdzie są gotowi przyjmować niesprawiedliwość, krzywdę. Gdzie i kiedy odkrywają i przyjmują jako fundament własnego życia prawdę, że Bóg prowadzi życie wierzących w Jego syna Jezusa Chrystusa.

W oczach świata jest to sprawa zasługująca na podziw. Jest cudem. Dla tych, którzy uwierzą w moc Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego jest cudowną rzeczywistości spełniającą się w każdej chwili. Nie tylko w tak zwanych chwilach pomyślnych, ale także a właściwie przede wszystkich w chwilach przeciwności i prób. To właśnie tweedy ukazuje się rzeczywistość chrześcijańskiego „ideału”, który nie pochodzi z wymysłu i wydumania przez człowieka, lecz jest darem wkraczającym w sedno ludzkiej, śmiertelnej rzeczywistości.

Kanonizowani dzisiaj święci papieże są tego świadkami i stają się dla nas specjalnymi orędownikami w warunkach dzisiejszego świata.

 

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

53 komentarze

  1. … i do takiej „utopii” tęsknię. Uczestniczyłam kiedyś w oazowych spotkaniach; miałam wtedy okazję poczuć taką wspólnotę. Z Bogiem i z ludźmi.

    Dziękuję za przypomnienie mi tych dobrych dni.

    #1 Baba ze Wsi
  2. Podczas transmisji telewizyjnej usłyszałam o testamencie św. Jana XXIII.
    Odszukałam go i przeczytałam zdania, które w znacznym stopniu przybliżyły mi postać tego świętego:
    „Proszę o przebaczenie tych wszystkich, których mogłem nieświadomie obrazić,
    i tych także, dla których nie byłem budującym przykładem.
    Ze swej strony nie mam nikomu nic do przebaczenia,
    ponieważ we wszystkich, którzy mnie znali i mieli ze mną do czynienia
    – choćby mnie obrazili, mną gardzili,
    odnosili się do mnie, zresztą całkiem słusznie, z lekceważeniem
    lub też stali się powodem mego zmartwienia
    – widzę jedynie braci i dobroczyńców,
    jestem im wdzięczny, modlę się i zawsze za nich modlić się będę”

    #2 julia
  3. 1. „W wierzących zachodziła dzięki mocy Ducha Świętego całkowita przemiana życia. Z ludzi, którzy opierali dotychczas swoje życie na swoim działaniu i swojej mocy, chociaż odnoszonych do Boga,(…), stawali się ludźmi, którzy swoje życie odnosili w pełni w wierze do mocy i działania Ducha Świętego. W tym tkwiła i tkwi także dzisiaj przemiana życia człowieka”

    Można uważać siebie za wierzącego i opierać swoje życie tylko na swoim działaniu, choć respektując Boga.
    Ale można też oprzeć całe swoje życie w wierze na mocy i działaniu Ducha.
    Nie wszyscy słuchacze Jezusa zdecydowali się na taką przemianę wtedy
    i nie wszyscy słuchacze Słowa poddają się takiej przemianie dziś.

    Czy mnie interesuje taka przemiana?

    2. **Jest to więc „ideał”, który tym bardziej staje siłę prawdziwy,
    im bardziej poszczególne członki przeżywają, każdy w sobie, tajemnicę krzyża i zmartwychwstania**

    Paradoks.
    Zmiana myślenia o ideale.
    Nie idealny jak Mona Liza – piękny, bez skazy.
    Ale idealny – bo przeżywa tajemnicę krzyża – który krzywdzi, oszpeca,
    ale przyjęty nieuchronnie prowadzi do chwalebnego zmartwychwstania.

    Pozdrawiam 🙂

    #3 julia
  4. Ks. Biskupie, tego bloga od kilku dni nie ma już ani na stronie portalu Podlasie24.pl ani na stronie KRP. Żeby go czytać i kontemplować treści, trzeba go szukać. Może na stronie diecezji legnickiej mógłby się już znaleźć….?

    #4 Mietek
  5. Podczas wczorajszej uroczystości najbardziej przemówił do mnie ten potrójny dialog między kardynałem Amato a papieżem Franciszkiem – prośba o włączenie Jana XXIII i Jana Pawła II w poczet świętych Kościoła. Jakże ciekawa struktura tego dialogu: trzykrotna prośba, wzywanie Ducha Świętego, upewnianie się o braku błędu, itd. Co mnie uderzyło, to słowa zawarte w drugiej prośbie o takim mniej więcej wydźwięku: „utwierdzony poprzez jednomyślną modlitwę, Umiłowany Ojcze, Kościół Święty, ponownie jeszcze usilniej prosi Jego Świątobliwość, aby zechciał wpisać te swoje wybrane dzieci do katalogu świętych”.
    To właśnie określenie kandydatów do świętości jako „dzieci”, dzieci Kościoła. Tutaj nie jest w pewnym sensie ważne kim byli na ziemi… istotne, że są dziećmi Kościoła i ta przynależność właśnie otwiera „na” i uzdalnia „do” świętości. Pozdrawiam !

    #5 o.Sylwester
  6. Ad #4 Mietek
    Wystarczy wpisać w Google: „e-rozmowy o Dobrej Nowinie”;
    jest na stronie Podlasie 24
    Bp ZbK

    #6 bp Zbigniew Kiernikowski
  7. Ks. Biskup.
    Dziękuję – tak i znalazłem.
    Natomiast na podanej przez Ks.biskupa stronie – nie.
    Wszelkiego dobra!

    #7 Mietek
  8. Będę czytała stronkę legnicką.
    Myślę że rozważania i tam się znajdą.

    #8 Ka
  9. Z podlasiem i ja się pożegnam.
    MIŁO BYŁO.

    #9 Ka
  10. #2 julio
    Dzięki za ten cytat!
    Modlitwa za ludzi niewygodnych, czasem wrogich tak dobrze ustawia moje spojrzenie na świat i na siebie w tym świecie. Pomaga poddać się Duchowi, który wprowadza w te relacje pokój.
    Pokój ten jednak nie wynika przede wszystkim z tego , że członkowie wspólnot chrześcijańskich pomagają (pomagali) sobie wzajemnie i innym czy też są (byli) jednomyślni w sensie poglądów na sprawy codzienne (polityczne, kultury, gustów itp).
    Te wszystkie różnice istniały i istnieją.
    Czasem ostro się zarysowują.
    Duch Chrystusa pozwalał im wtedy, i nam teraz trwać jednomyślnie przy tych wszystkich różnicach.
    Ten sam Duch jednoczy przecież węzłem małżeńskim narzeczonych – jak najbardziej różnych od siebie, aby stanowili jedno bez zacierania różnic.
    Puśćmy wodze wyobraźni: Prezes Kaczyński i Premier Tusk.
    Niemożliwe? 🙂

    #10 grzegorz
  11. #9 Ka
    Nie musisz porzucać naszego pięknego Podlasia.
    Zapisz je po prostu do „ULUBIONYCH” na swoim kompie – a może nawet w sercu.
    Uważam, że przybędzie na blogu podlasiaków.
    Wiem, że dla wielu z nas BpZbK jest prawdziwym Ojcem Chrzestnym (czy o Biskupie możemy tak powiedzieć?)

    #11 grzegorz
  12. Mało kto dzisiaj czuje się winny śmierci Jezusa Chrystusa bo dzisiaj nie znamy Nazarejczyka.
    Dotykamy Go po przez Kościół, w którym nie słyszymy kerygmatu. Jakże mamy mieć niewzruszoną pewność, że to właśnie my jesteśmy winni umierania Chrystusa/Kościoła/.
    Do mnie przemawia Chrystus/Kościół/jedynie poprzez mój krzyż. To On komunikuje/łączy się/ się ze mną używając mojego/nie mylić z krzyżem Nazarejczyka/.
    Dotyka Ksiądz Biskup mojej nory /serca/gdzie już dzisiaj to zmaganie z własnym krzyżem/ja sam, żona, synowie, itd./ smakuje inaczej/bardziej/.
    Tak jak ja kiedyś tak i dzisiejszy grzesznik utożsamia Jezusa Chrystusa z własnym krzyżem. Niejako obwinia Go za własny krzyż. Jest zgorszony własnym krzyżem. Dzisiejsi ludzie boja się Chrystusa/Kościoła/ bo boją się własnego krzyża. Nie chcą Chrystusa/Kościoła/ bo nie zgadzają się z własnym krzyżem.
    Dzisiejszy kerygmat to dotarcie do krzyża słuchacza. Nie ma człowieka/grzesznika/ bez własnego krzyża. Każdy z nas ma pod ręką darmową „komórkę”/łaskę/ przez, którą nieustannie Bóg nas namierza i próbuje się z nami połączyć.
    Odbierz, nie lękaj się, to nic nie kosztuje. Tylko we własnym krzyżu usłyszysz Dobrą nowinę o Jezusie Chrystusie.
    Prawdziwy kerygmat ma moc dotarcia do krzyża słuchacza i tam dopiero zaczyna się nowe życie dla każdego grzesznika.
    Nie ma dzisiaj innej ewangelizacji jak docieranie do osobistego krzyża grzesznika. Tam jest ukryta moc Zmartwychwstałego Pana.
    janusz

    #12 baran katolicki
  13. #11
    Grzegorzu,w sercu pozostanie. Pamiętam miło każdą chwilę i każdego z Was.
    Czasami zerknę na „Podlasie”,spojrzeć jak się żyje Wam.
    Podążam jednak za Biskupem. Osobiście bardzo cenię Go.

    #13 Ka
  14. „…trwali w nauce Apostołów i we wspólnocie,
    w łamaniu chleba i w modlitwie” (Dz 2,42)
    Te cztery elementy stanowią także dziś filary życia każdej wspólnoty chrześcijańskiej.
    W nauczaniu Apostołów jest zawarta norma wiary. Do mnie należy pogłębianie wierności depozytowi wiary.
    Wspólnota braterska – wszyscy jesteśmy zobowiązani by dzielić się własnymi dobrami w wymiarze ludzkim i duchowym.
    Łamanie chleba – Eucharystia, to nie tylko codzienne doświadczenie wiary, ale synteza.
    Kościół żyje Eucharystią. Uczestnictwo w ofierze Chrystusa jest punktem kulminacyjnym naszej jedności z Bogiem.
    Modlitwa zawsze była elementem łączącym uczniów Chrystusa. Szczególnie wtedy gdy powtarzamy słowa modlitwy „Ojcze Nasz”, którą nas nauczył Zbawiciel.
    Zagłębiając się w modlitwę otwieram się na bliźnich ponieważ jesteśmy dziećmi Jednego Ojca, jestem gotowa do przebaczenia i pojednania.

    #14 mirpat
  15. #12 Janusz
    „Prawdziwy kerygmat ma moc dotarcia do krzyża słuchacza i tam dopiero zaczyna się nowe życie dla każdego grzesznika”.
    Zgadzam się z Tobą. Potrzeba słuchać kerygmatu, by żyć.
    Problem – kto będzie głosił?? Tutaj widzę pustynię. Czasem umiera się z pragnienia. Dobrze, że mamy Księdza Biskupa, który to rozumie i daje pić.
    Wodę życiodajną podaje – kerygmat.

    #15 Miriam
  16. # 9 Ka.
    Chciałbym ci zwrócić uwagę że ks.Biskup był na Mazowszu, bo Siedlce należą do Mazowsza a nie do Podlasia.
    Na Mazowszu mamy też słynny zespół ludowy który jest pod nazwą ” Mazowsze „.
    Pozdrawiam.

    #16 Józef
  17. W dzisiejszej Ewangelii czytam:
    „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś to przed mądrymi i roztropnymi,
    a objawiłeś tym, którzy są jak małe dzieci” (Mt 11,25-30)

    Tę myśl tak rozwija Ksiądz Biskup w książce „Od Paschy do Paschy”:
    „Życie wydaje się nam nudne, kiedy czujemy się jego panami i kiedy dostrzegamy,
    że zaspokajanie naszych potrzeb już nas nie cieszy.
    Kiedy jednak zobaczymy, że Ktoś inny interesuje się naszym życiem i panuje nad nami,
    a czyni to dla naszego dobra, oraz że w dużej mierze czyni to za nas,
    wtedy stajemy się jak dzieci, które oczekują na przykład tego,
    że ojciec zabierze je na wycieczkę czy zorganizuje coś, co okaże się dla nich ważnym przeżyciem.
    Dzieci czekają na to coś, bo mają nadzieję złożoną w dobroci rodziców.
    My jesteśmy dziećmi Boga
    i stale możemy przeżywać nowość z powodu nadziei odłożonej dla nas w niebie,
    to znaczy w zamyśle Boga (zob. Kol 1,5)”

    1. To prawda. Tak jest.
    Samowystarczalność z czasem przestaje cieszyć, życie staje się nudne.
    2. Dobrze jest zobaczyć, że jest Ktoś, kto panuje nad moim życiem dla mojego dobra.
    Że jestem dzieckiem dobrego Ojca.
    3. Tylko…
    Myślę, że mężczyznom jest trudniej przyznać się przed sobą,
    że powodem nudy pojawiającej się w ich życiu jest ich dążenie do samowystarczalności.
    Że wystarczy dostrzec obecność Boga, który ZA MNIE panuje nad moim życiem,
    a nuda zamieni się w fascynację.

    Pozdrawiam 🙂

    #17 julia
  18. #15 Miriam…
    głoszenie kerygmatu to zadanie, przywilej, obowiązek nas – tych wszystkich,
    którzy kerygmat usłyszeliśmy i dzięki niemu przeżywamy swoje nawrócenie.
    I nie przejmujmy się, że nasze głoszenie nie będzie tak błyskotliwe, jak Księdza Biskupa Zbigniewa.

    Nie mogę się powstrzymać, żeby nie przytoczyć fragment książki „Nowa ewangelizacja” ks. Artura Sepioło:
    Nasz wielki błąd metodyczny w duszpasterstwie polega na kładzeniu nacisku na nauczanie i katechizowanie tych, którzy jeszcze się nie poczęli (nie narodzili się na nowo).
    Tradycyjne duszpasterstwo „nie trafia” do ludzi, bo księża zakładają jakiś stopień wiary,
    gdy tymczasem większość z nas myśli, wierzy i żyje jak poganie.
    Podajemy wykwintne i wspaniałe potrawy w postaci doktryny, moralności i ortodoksyjnej nauki tym,
    którzy nie potrafią ich ugryźć.
    Jezus, gdy przyszedł do domu Jaira, najpierw wskrzesił jego córkę,
    a potem polecił dać jej jeść. Nie odwrotnie!
    Często nasza doktrynalna struktura jest doskonała,
    z tym, że jest przeznaczona dla kogoś, kto się jeszcze nie pojawił.
    Nowa ewangelizacja powinna więc polegać na osobistych nawróceniach ludzi
    uważających się za chrześcijan,
    ale właśnie z powodu tego przekonania i swego rodzaju przyzwyczajenia
    nie domyślających się wspaniałej nowości Dobrej Nowiny o zbawieniu w Jezusie Chrystusie.

    Im prostszy sposób przekazu, tym lepiej.
    Im bardziej wspólnotowy, tym pełniej.
    Im więcej otwarty na Ducha Świętego, tym owocniej.
    „Nowa” nie jest tylko ponowną.
    To rzeczywiste odkrywanie nowych dróg w przepowiadaniu, w modlitwie, w życiu wspólnoty.
    Potrzeba zatem zrozumienia chwili obecnej,
    głoszenia w wolności uwypuklenia miejsca sakramentów,
    promowania posługi świeckich, i przezwyciężenia mentalności typu „jakoś to będzie”

    Pozdrawiam 🙂

    #18 julia
  19. #16 Pisząc myślałam o radiu Podlasie.Przepraszam.

    #19 Ka
  20. Ad#17 julia

    Końcowy monolog Sonii w „Wujaszku Wani”Antoniego Czechowa
    „Cóż robić, żyć trzeba.
    I będziemy żyli, wujaszku kochany. Przeżyjemy długi, długi szereg dni,wlokących się wieczorów. Cierpliwie zniesiemy doświadczenia, jakie nam
    los ześle. Będziemy pracować dla innych i teraz, i na starość. Nie zaznamy spokoju. A kiedy nadejdzie nasza godzina, umrzemy pokornie i
    tam za grobem powiemy, żeśmy cierpieli, żeśmy płakali, że było nam gorzko, i Bóg zlituje się nad nami, i zobaczymy, wujaszku, kochany
    wujaszku, ujrzymy jasne, dobre, piękne życie, ucieszymy się i na dzisiejsze biedy nasze spojrzymy z rozczuleniem, z uśmiechem – i
    odpoczniemy. Ja wierzę, wujaszku, wierzę gorąco, namiętnie…
    Odpoczniemy!
    Odpoczniemy! Posłyszymy, jak śpiewają aniołowie, ujrzymy niebo całe w
    diamentach, ujrzymy, jak wszystko ziemskie zło, wszystkie nasze
    cierpienia utoną w miłosierdziu, które napełni cały świat, i życie nasze stanie się ciche, łagodne, słodkie, jak pieszczota. Wierzę,
    wierzę… Biedny, biedny wujaszku, ty płaczesz… Nie zaznałeś w życiu
    radości, ale poczekaj, wujaszku, poczekaj… Odpoczniemy…Odpoczniemy! Odpoczniemy!”

    #20 Leszek Leon
  21. #16 Józefie
    Formalnie pewnie masz rację.
    Ale dla wielu z nas siedlczan bardzo bliskie są klimaty nadburzańskie od Janowa do Drohiczyna. Sokołów,Radzyń,Biała,Międzyrzec – wszystko Podlaskie. Wyjeżdżamy na wypoczynek, czy wycieczki po regionie najrzadziej chyba w kierunku Mińska.Wielu z nas pochodzi zresztą z okolic na pd.wsch.i pn od Siedlec. Kiedyś też nasza Diecezja nazywała się „Siedlecka czyli Podlaska”, mamy Radio Podlasie.To wszystko składa się prawdopodobnie na duży sentyment wielu z nas do tego regionu. Być może administracyjnie coś zyskujemy po przydzieleniu do woj.mazowieckiego, nie bardzo się na tym znam.
    Jest też druga strona tego medalu. Ponieważ to Bóg umieszcza nas w konkretnych okolicznościach życia, na ile na to pozwalamy otwiera nas na zmiany, również miejsca zamieszkania.Jeśli czytamy , że chrześcijanie trwali codziennie jednomyślnie w świątyni, to była i jest to raczej Świątynia Ciała Jezusa Chrystusa gdziekolwiek fizycznie się znajdowali.Dlatego trwajmy jednomyślnie łamiąc Chleb i wielbiąc Boga czy to w Kielcach, czy w Siedlcach czy też w Legnicy!

    #21 grzegorz
  22. #21
    No i w Krakowie Grzegorzu.
    Duży uśmiech.

    #22 Ka
  23. #15 Miriam, #18 Julia.
    Ciągnie się za nami jak smród za skunksem krzyż Jezusa Chrystusa. Potrafimy się nim doskonale bronić, dużo o nim gadać, medytować, a nawet próbujemy go dźwigać w swojej religijności.
    Proszę nie gorszyć się tym co pisze, bo nie jest moim celem umniejszanie Jezusowego krzyża.
    Proszę pamiętać, że krzyż Nazarejczyka to fundament/gleba/ naszego krzyża. Sam krzyż Jezusa Chrystusa odkupił wszystkich ale nie zbawi; zbawia tylko tych, u których zaczyna kiełkować i wyrastać jako własny krzyż. Największym krzyżem dzisiejszego człowieka jest brak własnego krzyża.
    To tyle teorii z mojej strony. Spójrzcie na mnie z daleka i zobaczcie małego człowieka pośród wielkich tego świata. Jestem mały bo inni widza mój krzyż. Dzisiaj wielkość, siła, mądrość, religijność to życie bez własnego krzyża.
    Ludzie utożsamiają krzyż ze śmiercią, cierpieniem, osobistą porażką. Tu nie chodzi o krzyż Jezusa Chrystusa, na który patrzą religijnym okiem.
    W środowisku gdzie mieszkam, gdzie pracuję, gdzie mnie znają ludzie wiedzą, że jestem mocno oszpecony przez los/krzyż/. Jestem inny bo niejako sam pcham się pod nóż rzeźnika. To taki baran, który nie ucieka z tłumem, ale idzie prosto na wilka.
    Nie wiem co dzieje się w sercach tych, którzy mnie znają. Mogę jedynie domyślać się, co dzieje się w ich głowach.
    Nie mam pojęcia, jakim kerygmatem jest mój krzyż dla znajomych, ale wiem, że to jest jedyne moje przepowiadanie tym ludziom Jezusa Chrystusa, który jest w moim krzyżu jako Zmartwychwstały. Gdyby nie zmartwychwstał, daremna była by moja wiara. On zmartwychwstał dla mnie w moim krzyżu i pragnie zmartwychwstawać w krzyżu każdego grzesznika/normalny człowiek/.
    Nie wiem, jak zarazić Was taką perspektywą przepowiadania Dobrej Nowiny dzisiaj tam, gdzie jesteście, gdzie Pan Was posyła.
    Jest to dla mnie wielka radość być ukrzyżowanym/innym/ dla tego świata. Wiem, że tylko Jezus Chrystus Zmartwychwstały w mojej wierze daje mi moc Swojego Ducha, by kochać własny krzyż i tam spotykać się z Ojcem.
    Wszyscy mamy pod ręka pod dostatkiem tego, co potrzebują inni.
    Wystarczy dać coś ze swojego umierania/ukrzyżowania/, by zaspokoić głodnych, pragnących, uwięzionych, chorych, itd.
    janusz

    #23 baran katolicki
  24. #20 Leszek Leon,
    dziękuję za ten cytat 🙂 choć tak smutny 🙁
    No cóż.
    Pewnie Czechow nie wiedział,
    że Błogosławieństwa odnoszą się NIE TYLKO do wieczności,
    ale przed tymi, którzy przystępują do Jezusa odkrywają szczęśliwość życia
    (CAŁEGO – poczynając od teraźniejszego życia ziemskiego aż po życie wieczne)
    opartą nie na sobie samym, nie na swoich osiągnięciach i wysiłkach,
    lecz na odniesieniu się do Jezusa – na całkowitym zawierzeniu Jezusowi.
    (To z rozważania Księdza Biskupa o Błogosławieństwach)

    Pozdrawiam 🙂

    #24 julia
  25. #23 Januszu,
    „Wszyscy mamy pod ręką pod dostatkiem tego, co potrzebują inni.
    Wystarczy dać coś ze swojego umierania/ukrzyżowania/, by zaspokoić głodnych, pragnących, uwięzionych, chorych, itd.”

    Tak, wszyscy mamy… Choć często nie przyznajemy się do naszej śmiertelności (umierania).
    I wystarczy dać coś ze swego umierania…
    Tak, wystarczy…

    Pozdrawiam 🙂

    #25 julia
  26. # 21 grzegorz.
    W twoim komentarzu co piszesz nie ma wątpliwości że obszar nadburzański jest bardzo piękny i ekologiczny co potwierdzają wszelkie ptactwo swoim przylotem na wiosnę.
    Dla mnie druga strona medalu Podlasia to kulty które się znajdują.
    A to już dla ludzi bym powiedział nie jest zbyt dobre.
    Wszelki kult wciągneło i wciąga ludzi jak bagno które nie ma podłoża pod nogami i ludzie toną.
    Z bagna żeby się wydostać potrzebna jest pomoc drugiej osoby która stoi na skale.
    W życiu duchowym Pan Bóg postawił swego Syna Jezusa który stał się skało.Wystarczy nam tylko zawołać do Pana a On poda nam rękę i wyciągnie nas z tego bagna.
    Wychodząc z bagna będziemy wstanie się podzielić łamiąc się Chlebem i wielbiąc Boga w Kielcach,Siedlcach,Legnicy no i w Krakowie.

    #26 Józef
  27. #23
    Zarażasz, Baranku, zarażasz.
    Mnie zarażasz, dziękuję za Twój kerygmat!
    Chodzą za mną ostatnio ciągle te słowa Psalmu 126
    (w kontekście Twego snu, Januszu, ale nie tylko) :
    „Postępują naprzód wśród płaczu,
    niosąc ziarno na zasiew;
    z powrotem przychodzą wśród radości,
    przynosząc swoje snopy” /BJ/
    Mój krzyż jeszcze nie urósł wystarczająco, jeszcze go zasłaniam.
    Pozdrawiam

    #27 Miriam
  28. #18 julia
    Dziękuję!
    Nowa ewangelizacja to dla mnie także
    życie w tej nowości, którą już przyniósł Jezus Chrystus.
    To codzienne życie z darmowej miłości Boga do mnie grzesznika.
    To życie w wolności dziecka Boga – Ojca.
    Papież Franciszek kiedyś powiedział coś takiego,
    że największą/prawdziwą nędzą człowieka jest nie żyć jak syn Ojca, dziecko Boga (parafrazuję)
    Kochać drugiego, jak kocha go Bóg. Tym bardziej im mniej w naszych oczach zasługuje na miłość.
    Głosić kerygmat, tak, trzeba nam głosić jeśli nas dotknął.
    Pozdrawiam

    #28 Miriam
  29. Miriam napisała: „Kochać drugiego, jak kocha go Bóg. Tym bardziej im mniej w naszych oczach zasługuje na miłość.”
    Wczoraj na Liturgii Słowa mieliśmy temat „obraz”
    I jeden braci powiedział, jak trudno czasami w drugim znaleźć obraz Boga np. w esesmanie.
    I mi wtedy przypomniał się artykuł, który kiedyś czytałam o pewnej esesmance – okrutnej, bezlitosnej. Pytałam siebie wtedy, jak można robić komuś takie rzeczy, jak ona robiła? Jak można drugiego tak traktować?
    A potem właśnie moje myśli poszły w kierunku miłości bliźniego. I rozmawiałam z Panem Bogiem – Nie potrafię jej kochać Panie Boże. Jak można kochać kogoś takiego?
    A wtedy, tak myślę, że Pan Bóg, zwrócił moje myśli na inne elementy tego artykułu i zobaczyłam, że była biedną, nieszczęśliwą kobietą, która w dzieciństwie i młodości sama była krzywdzona, poniżana, upokarzana. I chyba nigdy nie zaznała miłości. Sama niekochana, nie umiała kochać. Sama upokarzana znajdowała jakieś tam zaspokojenie w upokarzaniu innych…
    Nikt nie nauczył jej kochać, ale wielu uczyło ją nienawidzieć.
    Zrobiło mi się smutno. Mam nadzieję, że Pan Bóg w swoim miłosierdziu przebaczył jej te wszystkie okropności.
    Podejrzewam, że jedyną osobą, która ją kochała był Bóg.

    #29 basa
  30. #29
    A co z ludźmi których niszczyła? Ich nie kochał Bóg?
    Nie, tak być nie może.
    Sprawiedliwość i w miłości musi być zachowana. W przeciwnym wypadku z ludzi zrobiłaby /miłość/ bestie.

    #30 Ka
  31. # 26 Józef
    Jak będziesz obchodził uroczystość Najświętszej Maryi Panny,Królowej Polski,Głównej Patronki Polski?

    #31 mirpat
  32. Przeczytałem dziś – komuna w kazdym wydaniu jest złem. Żródlo – Deon.pl
    Ilekroć słyszałam o izraelskich kibucach, zastanawiałam się, jak wyglądają w rzeczywistości, i w jaki sposób ich mieszkańcy realizują ideę wspólnotowego życia. Wiedziałam tyle, że kibuc to wspólnotowe gospodarstwo izraelskie, realizujące programowo idee komunizmu i syjonizmu, czyli żydowskiej ideologii nacjonalistycznej i nie potrafiłam sobie tego w ogóle wyobrazić. Jak to możliwe – komunizm w wolnorynkowym kraju? Z własnego wyboru części społeczeństwa?

    Nie pojmowałam też tego, jak można połączyć komunizm z silnym, narodowościowym wątkiem. Dla mnie, dziecka stanu wojennego (ochrzczonego dokładnie 13 grudnia 1981 roku), komunizm był zawsze sprzężony z zależnością od Rosji, brakiem wyboru, pustymi półkami, silną kontrolą i dążeniem do zeświecczenia społeczeństwa. Jak więc w Izraelu łączy się on z religią? Jak staje się wyborem części społeczeństwa?

    I właśnie zupełnym przypadkiem miałam okazję znaleźć się w dość niezwykłym kibucu… Chcieliśmy udać się do Jordanii przez przejście graniczne w Eilat, niestety, okazało się, że, po pierwsze, jest za późno. Straż graniczna zamyka przejście o godzinie 20.00 (dotarliśmy kwadrans wcześniej, ale strażnik stwierdził, że nie zdążymy przejść procedury odprawy). W tej sytuacji zostaliśmy w miejscowości Eilat, w izraelskim kurorcie nad Morzem Czerwonym, bez żadnej rezerwacji noclegu i bez pomysłu, gdzie się właściwie podziać.

    Zobacz także: Świat bez hoteli?

    Odszukaliśmy zanotowane kontakty do ludzi z Couchsurfingu (społeczności podróżniczej, oferującej koleżeńskie noclegi w prywatnych domach) mieszkających w różnych miejscach Izraela. W zasadzie w promieniu 50 km mieszkał tylko jeden chłopak, Asaf. Zadzwoniłam do niego.

    – Wpadajcie. Zawróćcie do miejscowości Lotan i dajcie mi znać.

    Skorzystaliśmy z zaproszenia. Wsiedliśmy w samochód i pognaliśmy. Ku naszemu zaskoczeniu cała niewielka miejscowość Lotan okazała się być kibucem. W taki oto sposób znaleźliśmy się w tym niespotykanym nigdzie indziej na świecie tworze.

    – To jest wyjątkowy kibuc – zapewnił nas Asaf, prowadząc nas do miejsca, w którym młodzi mieszkańcy kibucu właśnie ćwiczyli repertuar pieśni przy akompaniamencie pianina i gitar. – W Izraelu jest obecnie 270 kibuców i żyje w nich ponad 140 tysięcy ludzi, ale nasz kibuc jest jednym z dwudziestu, które zachowały tradycyjną formę komuny.

    – Co to oznacza? – zapytałam, będąc pod wrażeniem poziomu wykonywanych utworów i czystego wokalu muzyków.

    – Zasada u nas jest taka: robisz to, co potrafisz i bierzesz to, czego potrzebujesz.

    – I to działa?

    – Większość kibuców działa na zasadzie wioski. Jest fabryka, albo przedsiębiorstwo rolnicze, ludzie otrzymują lokal do mieszkania i pieniądze za pracę; płaci się składki na organizację i utrzymanie, jednak w dużej części własność pozostaje prywatna. W ogóle dziś kibuce nie są już tradycyjnymi gospodarstwami rolnymi, przekształcają się w wieloaspektowe gospodarki, posiadające plantacje przemysłowe, firmy produkcyjne, nawet zakłady dostarczające wysoko zaawansowane technologie. Niektóre z tych zakładów są już notowane na giełdzie. Na zupełny komunizm mogą pozwolić sobie jednak tylko najbogatsze kibuce. U nas życie wygląda tak: członkowie kibucu mogą pracować albo w gospodarstwach rolnych kibucu, albo na zewnątrz, na przykład lekarz może pracować w pobliskim szpitalu, ale wszystkie nasze wynagrodzenia przechodzą na rzecz kibucu. I później, w miarę potrzeb, kibuc przydziela każdemu potrzebne mu środki. Ludzie otrzymują też symboliczne pieniądze, które mogą sobie oszczędzać.

    – I rzeczywiście wolisz tę formę od innych kibuców? Dostajesz tu wszystko to, czego potrzebujesz?

    – Tak. W lipcu lecę do Europy – otrzymam na to środki. Tak, jak widzisz, ludzie mają tutaj samochody, mamy internet, kibuc zapewnia stołówkę – mamy śniadania, obiady i kolacje. Dbamy o wspólne dobra, a dodatkowo każdy może liczyć na środki na własne potrzeby.

    – A ta gra i śpiew? To próba przed jakimś koncertem?

    – Nie, po prostu lubimy wspólnie muzykować. Codziennie ludzie zbierają się tu, by wspólnie pośpiewać i pograć. Dużo czasu spędzamy razem. Czasem organizujemy tu kino, mamy też basen.

    Miałam wrażenie, że jestem trochę jak na kolonii dla dorosłych. Szukałam też wzrokiem dzieci kwiatów ubranych w dzwony i popalających marihuanę, ale nie spostrzegam nikogo takiego (choć pewnie dlatego, że za krótko tam byłam).

    Zrozumiałam jednak pewną rzecz, o której uczyłam się na studiach. Poczułam na własnej skórze różnicę między kulturą indywidualistyczną, w której wychowałam się w Europie, a kulturą kolektywistyczną, dominującą w Azji. To, co powiedział Asaf, było dla mnie nie do pojęcia. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie tego, że moje zarobione pieniądze ktoś zabiera i wydziela mi wedle potrzeby, dając również innym wedle własnego (nie mojego!) uznania. W Polsce nigdy nie powiódłby się taki eksperyment. Jedni ludzie chcieliby wnieść jak najmniej, a jak najwięcej dostać, inni nie zgodziliby się, by ich wysoka pensja służyła na sponsorowanie życia obcych ludzi, a jeszcze inni snuliby intrygi wokół zarządców kibucu, którzy decydują we wszelkich spornych kwestiach, na co przeznaczyć pieniądze, a na co nie.

    Dostrzegłam, jak moje myślenie ukształtowane jest przez kulturę, w której wzrastam. Naturalne dla mnie jest to, że pracuję na swoje potrzeby i to ja decyduję, jak rozdysponuję własne zasoby. Myślę w kategoriach „ja”. Ja pracuję, przez to ja zasługuję, więc ja korzystam, bo mnie się należy… Dla Asafa naturalne było myślenie wspólnotowe. „Robię to, co umiem i biorę to, czego potrzebuję” – bez względu na wartość wygenerowanego wkładu i wartość potrzeb własnych i innych. Dla mnie forma rozdzielania majątku w kibucu jawiła się jako ogromna niesprawiedliwość, a dla niego – była dobrowolnie wybranym sposobem na życie i gwarantem wzajemnego wspierania się całej społeczności.

    Jednak lektura na temat kibuców pozwoliła mi odkryć, że to nie jest „kolonia dla dorosłych” i dobra zabawa. Z jakiegoś powodu ponad 140 tysięcy ludzi mieszka w kibucach, co stanowi historyczny rekord! Ale po kolei…

    Zobacz także: Izrael poza utartym szlakiem

    Kibuc bierze swoją nazwę od hebrajskiego słowam oznaczającego „zbieranie się, gromadzenie” i na początku swojego istnienia osadzony był zupełnie w kontekście agrarnym. Cała idea kibutyzmu zrodziła się dzięki członkom ruchu „Bilu”. Ich celem było rolnicze zasiedlenie Izraela. Józef Baratz, jeden z pionierów kibutyzmu napisał książkę o swoim doświadczeniu: „Byliśmy wystarczająco szczęśliwi, uprawiając ziemię, ale byliśmy coraz bardziej pewni, że sposób dawnego zasiedlania kraju nie był dla nas. Stary tradycyjny sposób, w którym Żydzi byli właścicielami, a Arabowie pracowali dla nich, nie był tym, w jaki chcieliśmy zasiedlić kraj. Wiedzieliśmy, że nie powinno być pracodawców i pracowników. Wiedzieliśmy, że musi istnieć lepsza metoda.”

    Baratz chciał zaludnić kraj, tworząc niezależne rolnicze gospodarstwa, jednak okazało się to zupełnie nierealne. Galilea to tereny podmokłe, wzgórza Judei – skaliste, a Negev to pustynia; warunki sanitarne były kiepskie, wszędzie szerzyła się malaria, tyfus i cholera, a powstające farmy i osady najeżdżali Beduini. W tych warunkach dla idealistów często bez doświadczenia rolniczego stworzenie samodzielnych silnych gospodarstw rolnych nie było możliwe, jedynym wyjściem było założenie wspólnoty.

    Wspólne osiedlanie się dawało poczucie bezpieczeństwa oraz pozwalało zaczynać przedsięwzięcie na wyższym poziomie. Pojedynczego gospodarza na niewiele było stać, jednak gdy kilku ludzi połączyło swoje środki finansowe, mogli zaprojektować znacznie bardziej rozwinięte i przemyślane przedsięwzięcia. Ostatecznie ziemia została wykupiona przez duże żydowskie społeczności, które zbierały środki na ten cel od Żydów z całego świata i w 1909 roku w okolicach Jeziora Galilejskiego 12 osób, w tym Baratz założyło pierwszy kibuc. Ich marzeniem było pracować dla samych siebie, a swoją społeczność nazwali „Kibuc Degania”, czyli „wspólnota pszenicy”. Mimo tego że praca była fizycznie bardzo ciężka i wymagająca ogromnej odporności, społeczność kibucu powiększała się i zaczynały rodzić się kolejne wspólnoty.

    Zasadą panującymi w pierwszych kibucach był podział dóbr, warto jednak zaznaczyć, że założyciele kibutyzmu nie byli jednak klasycznymi marksistami. Kibuce działały bowiem jak firmy społeczne na wolnym rynku, a politycznie panowała w nich aktywna demokracja: obywatele wybierali władze kibuców w drodze głosowania oraz w pełni uczestniczyli w narodowych wyborach. Innymi zasadami były brak luksusów i robienie wszystkiego, co ułatwia pracę. Kibucnikom przyświecała idea, że jeśli nie będzie pieniędzy i jeśli wszyscy będą tak samo pracować, i to samo jeść, to powstanie doskonałe, równe społeczeństwo pozbawione egoizmu, chciwości i samolubstwa.

    Wierzono też w stworzenie lepszego człowieka… Można powiedzieć, że w tym obszarze stosowano dzisiejsze teorie genderowe, zabierając dzieci od rodziców i umieszczając je w „domach dziecka”, gdzie były wychowywane przez całą wspólnotę w taki sposób, by nie kształtować podziału na role męskie i żeńskie. To miało zapewnić członkom kibucu komfort pracy, możliwość skupienia się przede wszystkim na niej. Poród i karmienie piersią pozostały jedynymi czynnościami, które uznano za czysto kobiece. Po trzydziestu latach okazało się jednak, że takie funkcjonowanie się nie sprawdza. Kobiety spontanicznie lgną do innych zawodów niż mężczyźni, a wychowywanie dzieci i macierzyństwo jest dla zdecydowanej większości pań dużo ważniejsze niż praca. Ze społecznego sposobu wychowania dzieci do dziś pozostała w kibucach zasada wypatrywania talentów dzieci przez całą społeczność i wspólne dążenie do ich rozwijania.

    Historia Izraela pokazuje, że to właśnie kibuce odegrały ważną rolę w kształtowaniu się izraelskiego państwa. Kibuce powstawały w miejscach, w których łatwo było się obronić, a ich mieszkańcy uczyli się walczyć. W nich jednoczyła się siła narodu, by w efekcie doprowadzić do jego niezależności. Mieszkańcy kibuców zadbali o to, by ich ziemie przyłączono do Izraela, a nie do Palestyny. Brali również czynny udział w walkach.

    Forma kibutyzmu znacznie zmieniła się od pierwotnego kształtu, stając się atrakcyjną dla wielu obywateli, szczególnie dla młodych ludzi, do tego stopnia, że dzisiaj całe rodziny ustawiają się w kolejkach po miejsce w kibucach! Klucz do zagadki, dlaczego tak się dzieje, znajdziemy w ekonomii (jak polskie porzekadło mówi, „jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze”). Gdy spojrzymy na ekonomiczną wartość generowaną w kibucach, wszystko staje się jasne. W 2010 roku fabryki i przemysł będący własnością kibuców przyniosły 9 proc. gospodarczego przychodu Izraela, wartego 8 miliardów dolarów oraz 40% produkcji rolnej Izraela o wartości 1,7 miliarda dolarów. Niektóre kibuce rozwinęły produkcję w branży militarnej, co spowodowało ogromne wzbogacenie się ich społeczności. Na przykład kibuc Sasa posiadający 200 członków dzięki przemysłowi militarnemu wygenerował w samym 2010 roku przychód 850 milionów dolarów!

    Mimo że z moją mentalnością nigdy nie odnalazłabym się w kibucu (chyba ze względu na duży nacisk społeczny na życie według schematu i ustalonych reguł), a z pewnością nie w takim „tradycyjnym”, bez własności prywatnej, muszę przyznać, że ludzie, których tu spotkałam, byli szczęśliwi i czuli się bezpiecznie. Asaf nie widział powodu, dla którego ktoś mógłby mu cokolwiek ukraść, więc nie zamykał drzwi do domu, nawet jeśli wyjeżdżał na kilka dni (dlatego mogliśmy wrócić do kibucu po wypadzie do Jordanii, kiedy Asaf pojechał do Tel Awiwu).

    Kibuc Lotan miał jeszcze jedną ważną cechę, o której muszę wspomnieć. Był to kibuc ultra ekologiczny… (lub „kreatywnie ekologiczny” – tak określał sam siebie). Część domów mieszkalnych to były lepianki – pomysłowe konstrukcje ze zużytych opon powleczonych gliną. Cały kibuc był wyposażony w urządzenia, filtry i pompy uzdatniające wykorzystaną wodę. Przed domami stały kuchnie solarne, czyli zakrzywione blachy, odpowiednio skupiające promienie słoneczne na pomalowanych na czarno garnkach. Na każdym kroku wystawione były kosze do segregacji odpadów. Widziałam też pralkę, która napędzana była… przez rower.

    W kibucu Lotan zamiast syjonizmu konsolidującego odradzające się państwo obecnego w pierwszych klasycznych kibucach, pojawił się wątek „progresywnego judaizmu”, zatem równie silny nurt tożsamościowy dążący do nowej ekspresji wiary żydowskiej w codziennym życiu. W jadalni dostępn sa wyłącznie koszerne posiłki, w szabat się nie pracuje, wszelkie żydowskie święta są przeżywane przez członków kibucu we wspólnocie. Wspólnie świętuje się również urodziny, nadanie dzieciom imion, śluby.

    Dwudniowa konfrontacja ze światem kibucu utwierdziła mnie w przekonaniu, że wolę życie na własny rachunek i prawo do decydowania o mojej własności, jednak o kroczek przybliżyłam się do akceptacji myśli, że ktoś inny może chciec żyć inaczej. We wspólnotach ludzkich jest moc, która w sposób niezwykły umacnia tożsamość, ma potęgę pokonać wiele przeszkód i może tworzyć nową jakość. Pamiętajmy o tym, w naszym indywidualistycznym myśleniu o świecie.

    #32 reto
  33. # 31 miprat.
    Przede wszystkim jest to Swięto Narodowe /uchwalenie Konstytucji/.
    Panu Bogu podziękuje za Polskę że kraj nasz jest wolny.
    Matka Jezusa była Matką oddaną Panu Bogu jako Służebnica Pańska. /wczytaj się dobrze w ew.Lukasza rozdz. I i II /
    Królowa Polski pochodzi z Efezu tak podaje mi historia którą przeczytałem./ chcąc się dowiedzieć Prawdy trzeba czytać i rozważać /

    #33 Józef
  34. #30 Ka,
    „Pan Bóg kocha wszystkich.
    Niektórych kocha bardziej.
    Nikogo nie kocha mniej” (Ksiądz Biskup)

    Ci, których krzywdziła wspomniana essesmanka,
    byli kochani bardziej…
    Otrzymali zdolność znoszenia więcej,
    przyjmowania na siebie konsekwencji grzechów bliźnich…

    #34 julia
  35. #30 Ka.
    „Sprawiedliwość i w miłości musi być zachowana. W przeciwnym wypadku z ludzi zrobiłaby /miłość/ bestie.”.
    Ka, tylko w prawdziwym kochaniu jest zachowana sprawiedliwość, która usprawiedliwia.
    Jak daleko usprawiedliwia? Aż po własny krzyż. Taka sprawiedliwość to owoc prawdziwej miłości.
    Ja jestem o wiele gorszym katem niż ta esesmanka, bo mam na swoim sumieniu śmierć Jezusa Chrystusa. To ja Go zabijam swoimi grzechami a On daje się zabić i w tej śmierci jest moje usprawiedliwienie, jest w niej przebaczenie, moje zmartwychwstanie, nawrócenie.
    Proszę pamiętać, że grzech to świadomość zła, której na pewno zabrakło tej esesmance.
    Tak więc tylko wiara w moc Ewangelii pozwala usprawiedliwiać a nie potępiać. Bóg, kocha nas niezależnie od naszych grzechów i potrafi przebaczać/usprawiedliwiać/ poza granice śmierci własnego Syna. To nie Bóg kara grzesznika lecz grzesznik sam się kaleczy własnym grzechem.
    Bóg przebacza wszystkim, ale tylko nieliczni potrafią uwierzyć w Jego usprawiedliwienie /sprawiedliwość/.
    Tak być nie może?
    janusz

    #35 baran katolicki
  36. #30 Ka
    Czy nie widzisz, że to brak miłości uczynił z niej bestię?
    Nie miłość. Tylko brak miłości.

    #36 basa
  37. # Ka
    „A co z ludźmi,których niszczyła?”
    Wierzę, że są już zjednoczeni z Bogiem i włączeni w Jego miłość. 🙂

    #37 basa
  38. Czy każde cierpienie ma sens i jest „krzyżem”, o którym tak chętnie i często pisze Janusz ?
    Czy cierpienie znoszone bez świadomości Jezusa zbawia ?
    Zbawia, czy jest tylko zwykłym masochizmem, efektem zbrodni ?
    AFC

    #38 AF
  39. #35
    Gdyby ta esesmanka na sobie poczuła, co odczuwa przez nią maltretowany człowiek napewno odzyskałaby świadomość.
    Daleka jednak jestem do ludzkiego wszystkiego /wciąż nieustającego/ usprawiedliwiania.
    To rozbestwia.
    Tak jak piszesz, napewno jest i tak być może. Ja tylko piszę z ludzkiego punktu widzenia.
    #38
    I zbawia, i jest skutkiem choroby, i wewnętrznego zła które sobie w człowieku czasem siedzi.

    #39 Ka
  40. Mam takie pytanie?
    Czy można się do Boga modlić przez Pana naszego Jezusa Chrystusa? Przecież nawet sam Paweł pisze tak: „Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus”? [1Tym 2,5]
    Moim zdaniem dlatego wytrysnęła krew i woda z Jezusa po śmierci, abyśmy w Nim zobaczyli nie tylko Boga ale też i Prawdziwego Człowieka.
    Krew i woda jakże i duch, który jest w człowieku dają życie.
    Czytam teraz Apokalipsę i tam pisze o śmierci pierwszej i drugiej. O co tutaj chodzi? I czy nie „koliduje” to ze świętymi w niebie?
    ⇎ “ I ujrzałem trony – a na nich zasiedli [sędziowie], i dano im władzę sądzenia – i ujrzałem dusze ściętych dla świadectwa Jezusa i dla Słowa Bożego, i tych, którzy pokłonu nie oddali Bestii ani jej obrazowi i nie wzięli sobie znamienia na czoło ani na rękę. Ożyli oni i tysiąc lat królowali z Chrystusem. A nie ożyli inni ze zmarłych, aż tysiąc lat się skończyło. To jest pierwsze zmartwychwstanie. Błogosławiony i święty, kto ma udział w pierwszym zmartwychwstaniu: nad tymi nie ma władzy śmierć druga, lecz będą kapłanami Boga i Chrystusa i będą z Nim królować tysiąc lat. ”

    Apokalipsa 20,4-6

    #40 Chani
  41. #38 AF.
    Twoje pytania wymagają precyzji, to znaczy ujednolicenia pojęć takich jak „cierpienie”, „krzyż”, „sens”, „zbawienie”. Każdy z nas ma odmienne doświadczenie tych pojęć.
    Z mojej strony, z mojej perspektywy/nie koniecznie słusznej/ wygląda to tak. Cierpienie=krzyż. Nie znaczy to, że każde cierpienie jest krzyżem chwalebnym.
    Ogrom ludzkiego cierpienia to krzyż przeklęty/nie oświetlony blaskiem Zmartwychwstałego Pana/. Większość naszego cierpienia/krzyża/ jest skutkiem naszych grzechów. To znaczy, że takie cierpienie słusznie nam się należy. Takie cierpienie jest krzyżem przeklętym, który nie zbawia nikogo. Na Golgocie było trzy krzyże i trzech złoczyńców. Każdy cierpiał inaczej choć był jednakowo ukrzyżowany. Chrystusowy krzyż to skutek nie Jego winy/grzechów/. Jemu taka śmierć się nie należała, a jednak On ją przyjął w naszym imieniu/za nas/.
    Tu jest źródło chwalebnego krzyża każdego cierpiącego człowieka/grzesznika/. Dzisiaj w świecie naszej katolickiej religijności każdy krzyż to sacrum. Gdy mówimy o krzyżu, to mechanicznie widzimy na nim Jezusa Chrystusa, a zapominamy o Jego towarzyszach z Golgoty. Bardzo często mają oni nasze oblicze. Tam są nasze krzyże, nasze cierpienia. Tam jest też tama naszej wody chrzcielnej. Nie wiem jak uwolnić z całą mocą te wody ale wiem, że niebawem to musi nastąpić, bo przecieki są coraz liczniejsze. Stary człowiek/religijny człowiek/ w nas próbuje ocalić swoje życie, bo nie wierzy, że w śmierci jest nowe życie.
    AF, nie jestem masochistą i tak samo jak ty, kocham życie bez bólu, cierpienia, krzyża. Pragnę być szczęśliwym i uszczęśliwiać innych jednakże wiem, że jest to droga bezpieczna tylko z Jezusem Chrystusem Zmartwychwstałym. To On prowadzi mnie w stronę Ojca.
    Prowadzi po swojemu.
    Pozdrawiam
    janusz

    #41 baran katolicki
  42. Bp.Dajczak w kazaniu na Niedzielę Miłosierdzia przypomina zasady Społecznej Nauki Kościoła:widzieć,ocenić,działać.Problem zaczyna się od początku,że ludzie różnie widzą to samo.Ważne jest jakimi oczami patrzę.Czy uczę się widzenia rzeczywistości od Jezusa,czy moje oczy są oczami Jezusa?Jeśli patrzę oczami Jezusa patrzę z wiarą,w przeciwnym wypadku się mylę.Już na etapie widzenia redukuję wiarę do jakiejś ideologii.Stąd i osąd i działanie,wszystko jest błędne.Widzieć Boga takim jaki jest.Przecierać oczy by widzieć jak Jezus.Karmić się Jego Słowem,darem Eucharystii.Jezus jako chleb, będzie przemieniał wszystko.Tu będzie mówił,że człowiek nigdy nie jest przegrany .Na tej ziemi są ludzie którzy mają serce,których dobroć sprawia ,że warto żyć,że jest sens kiedy siebie się daje.

    #42 mirpat
  43. Ad 40
    Hbr 9;13 Jeśli bowiem krew kozłów i cielców oraz popiół z krowy, którymi skrapia się zanieczyszczonych, sprawiają oczyszczenie ciała, 14 to o ile bardziej krew Chrystusa, który przez Ducha wiecznego złożył Bogu samego siebie jako nieskalaną ofiarę, oczyści wasze sumienia z martwych uczynków, abyście służyć mogli Bogu żywemu. 15 I dlatego jest pośrednikiem Nowego Przymierza, ażeby przez śmierć, poniesioną dla odkupienia przestępstw, popełnionych za pierwszego przymierza, ci, którzy są wezwani do wiecznego dziedzictwa, dostąpili spełnienia obietnicy.
    Więcej rozdział 9 listu do Hebrajczyków.

    #43 lemi58
  44. # 39 Ka
    Czytając twoje wpisy mam wrażenie, jakbyś uważała, że Pan Bóg nie może jej kochać, nie może jej wybaczyć.

    #44 basa
  45. #39 Ka
    Moim zdaniem, jeśliby potrafiłaby kochać drugiego człowieka, to myślę, że tak by było, jak napisałaś.
    Ale ona nie potrafiła. Nie znała, a może lepiej nie przyjęła Dobrej Nowiny.
    Dlatego w niej moim zdaniem zadziałał mechanizm: Oko za oko. Ząb za ząb.
    A że trudno jest oddać silniejszemu, to ona to przeniosła na słabszych i zależnych od niej.
    Ja jej nie usprawiedliwiam.
    A Bóg?
    Zgadzam się w zupełności, że osądzi ją sprawiedliwie i mam nadzieję, że uratuje swoim miłosierdziem.
    Między Niebem a ziemią jest jeszcze czyściec jako zadośćuczynienie Bożej sprawiedliwości.

    #45 basa
  46. Ad 32
    Dobrze, że wprowadzają komunizm wśród swoich, bo ja źle wspominam ten ustrój.

    #46 lemi58
  47. Wybacz Januszu, ale nie potrafię przejść obojętnie obok Twojej nauki. Dlatego dedykuję Ci następujący tekst Św. Apostoła Piotra 1P 1;3 Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa. On w swoim wielkim miłosierdziu przez powstanie z martwych Jezusa Chrystusa na nowo zrodził nas do żywej nadziei: 4 do dziedzictwa niezniszczalnego i niepokalanego, i niewiędnącego, które jest zachowane dla was w niebie. 5 Wy bowiem jesteście przez wiarę strzeżeni mocą Bożą dla zbawienia, gotowego objawić się w czasie ostatecznym. 6 Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń. 7 Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu, na sławę, chwałę i cześć przy objawieniu Jezusa Chrystusa. 8 Wy, choć nie widzieliście, miłujecie Go; wy w Niego teraz, choć nie widzicie, przecież wierzycie, a ucieszycie się radością niewymowną i pełną chwały 9 wtedy, gdy osiągniecie cel waszej wiary – zbawienie dusz.

    #47 lemi58
  48. #40 chani,
    pytasz o śmierć pierwszą i śmierć drugą

    Śmierć pierwsza jest naturalnym kresem ludzkiego życia i dotyka każdego człowieka.
    Śmierć druga dotknie tego, kto POZWALA uwodzić się diabłu, trwa w stanie grzechu,
    w ten spsób DOBROWOLNIE poddaje się władzy śmierci (zapłatą za grzech jest śmierć).
    Człowiek, który umiera w takim stanie
    doświadcza śmierci NIE TYLKO jako kresu życia,
    ale pozbawia się największego dobra,
    POZBAWIA SIĘ PEŁNI ŻYCIA, którą możemy osiągnąć tylko w Bogu.

    Albo tak:
    „Śmierć druga związana jest z przekleństwem.
    Jest ona zdecydowanym, świadomym trwaniem w grzechu i odrzuceniu Boga,
    w odrzuceniu zbawienia danego nam w Synu Bożym.
    Jest ona wieczną karą szatana i tych, którzy stali się jego narzędziem
    i nie przyjęli zbawienia płynącego z Chrystusowego krzyża.
    Dramat śmierci rozgrywa się w życiu każdego z nas.
    Wybór wiodący do życia zależy od naszej postawy wobec Chrystusa i wobec Ewangelii”

    Modlimy się o ŻYCIE wieczne dla zmarłych.
    To znaczy o Niebo.
    Dla przeciwstawienia piekło jest nazywane śmiercią wieczną (druga śmierć)

    Pozdrawiam 🙂

    #48 julia
  49. #45
    „Oko za oko. Ząb za ząb” – jest złe.
    Nie uznaję.

    #49 Ka
  50. #40 chani.
    Dla mnie śmierć pierwsza to śmierć starego człowieka/grzesznika/ we mnie.
    Z tej śmierci rodzi się nowy człowiek nad którym śmierć już nie ma władzy. Nowo narodzony /ochrzczony w Duchu Świętym/ umiera tylko cieleśnie. Jest to śmierć druga. W
    iele o tym mówi Ewangelia o Jezusie Chrystusie, który umarł dla Prawa by być naszą jedyną Łaska.
    janusz

    #50 baran katolicki
  51. #47 lemi58.
    To nie jest moja nauka bo i nauczyciel ze mnie lichy.
    Tak prawi sam Chrystus Pan.
    janusz

    #51 baran katolicki
  52. # 32 retro

    Wiadomo, iż są dwie formy posiadania własności – prywatna i wspólna. Może warto zbadać wpływ wspólnotowej biblijnej formy własności na rozwój myśli Izraelity Karola Marksa, którego ojciec przeszedł na protestantyzm. Interesującym wątkiem w rozwoju biblijnej koncepcji własności jest uznanie się Izraelity Lenina (pseudonim) i jego partii za właściciela Związku Radzieckiego – obywateli i kopalń, ziemi, hut…
    Dla ciekawości Kibucu są subsydiowane, tak jak PGR, co „podobno” wnosili 35 % do produkcji rolnej.

    #52 Leszek
  53. „Gdy przyglądamy się temu „idealnemu” obrazowi pierwotnej wspólnoty nakreślonej przez św. Łukasza, musimy zdawać sobie sprawę z tego, że taki „ideał” staje się rzeczywistością tylko i wyłącznie tam i wtedy, gdy dzięki wierze w obwieszczenie faktu zmartwychwstania Chrystusa, wierzący (przyjmujący wiarę) w Niego są gotowi przeżywać zmaganie z własnym krzyżem, z krzyżem, jaki stanowią bracia. Dalej, są gotowi wyrzekać się swej zależności od „własnego” punktu widzenia oraz przywiązania do własnego posiadania. Więcej: gdzie są gotowi przyjmować niesprawiedliwość, krzywdę. Gdzie i kiedy odkrywają i przyjmują jako fundament własnego życia prawdę, że Bóg prowadzi życie wierzących w Jego syna Jezusa Chrystusa.”cyt.Ks.Bpa
    Narzędzie takich wspólnot danych nam przez Pana Boga jest dostępne dla każdego grzesznika by „sięgać do gwiazd”, szturmować do Nieba mocą Ducha Świętego, by z wielką wiarą i mocą głosić innym Dobrą Nowinę, stając się świadkiem Zmartwychwstałego Pana Jezusa Chrystusa, świadkiem wielu cudów przemiany ludzkich serc.
    Takie idealne na dane nam czasy wspólnoty są nadzieja współczesnego Kościoła, darem, który atakowany jest przez zło, mroczną stronę ludzi, nawet ludzi Kościoła. Wspólnoty te trwają- mimo trudności, ataków zła, niezrozumienia, wielu zmagań osobistych- mocą Ducha Świętego by stawać się świadkami Zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa dla całego świata.

    #53 siostra z DN

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php