W pierwszym czytaniu dzisiejszej niedzieli – 3 Wielkiego Postu roku A – mamy opowiadanie o jednym z wydarzeń, jakie miały miejsce na pustyni po wyjściu z ziemi egipskiej podczas wędrówki przez pustynię.

Podczas tej wędrówki lud doświadczał wielu trudności i przeciwności. Niejednokrotnie znajdował się wobec egzystencjalnego „być albo nie być”. Były momenty, że brak0wało pokarmu, brakowało wody, kąsały węże i pojawiały się inne przeszkody. Patrząc z perspektywy tych ludzi – Izraelitów, którzy wówczas wędrowali, musimy poniekąd przyznać  im rację. Bo oto co z wyzwolenie i jakie to prowadzenie, skoro z jednej strony Bóg może dokonać tak wielkich dzieł, jakiem było przejście przez Morze Czerwone i zatopienie w nim wojsk faraona, a z drugiej strony nie może zapewnić wody czy pokarmu.

Możemy więc – tak się nam często wydaje ‑ w jakiś sposób usprawiedliwiać szemranie i bunt Izraelitów podczas tej wędrówki i zapewne niejeden z  nas  w niejednej chwili swego życia utożsamia się z postawą tych szemrzących Izraelitów.

 

(…) lud pragnął tam [na pustyni] wody
i dlatego szemrał przeciw Mojżeszowi i mówił:
 Czy po to wyprowadziłeś nas z Egiptu,
aby nas, nasze dzieci i nasze bydło wydać na śmierć z pragnienia? (Wj 17,3).

 

Spojrzenie i myślenie ludu pośród doświadczenia jest po ludzku uzasadnione. Jednakże nie chodziło tylko o przeprowadzenie Izraelitów z jednego kraju do drugiego. Podobnie jak w odniesieniu do nas nie chodzi o (tylko) przeniesienie nas jednej sytuacji w drugą. O co więc chodzi?

1. Czy rzeczywiście . . . ?

Wszystkie wydarzenia, jakie miały miejsce podczas wędrówki przez pustynię w kierunku Ziemi Obiecanej miały wprowadzić izraelitów w doświadczenie, że to Bóg ich prowadzi. Naturalnie można powiedzieć, że powinno im wystarczyć to, co stało się owej nocy wyjścia i nocy przejścia przez Morze Czerwone. Jednakże nie chodziło tylko o zewnętrzne doświadczenie.

Nie chodziło tylko o takie doświadczenie, które można porównać z wzięciem kogoś za rękę i przeprowadzenie przez trudny odcinek drogi i potem niejako zostawienie sobie tego prowadzonego, by ewentualnie miał jakieś wspomnienie itp. Chociaż to jest i zawsze będzie czymś znamiennym i wspomagający, człowieka. Pamięć o tym, czego doświadczył przez „zewnętrzną” interwencję Pana Boga pomaga człowiekowi żyć i mieć nadzieję na dalsze interwencje Boga w jego życie.

Zdaje się jednak, że chodziło ‑ i stale chodzi ‑ o coś więcej. Chodzi o coś, co możemy próbować określić mianem i nazwać intymnością, wewnętrznym poznaniem. Możemy te dwa stany porównać z tym czym jest, z jednej strony, np. znajomość mężczyzny i kobiety, którzy sobie pomagają w określonych okolicznościach a czym jest, z drugiej, ich zażyłość, tzn. takie ich poznanie się, że – jak to określa język biblijny – stają się jednym ciałem. Jedną rzeczywistością.

 

2. Pan jest wśród nas . . . ?

Dotykamy tutaj najbardziej istotnego punktu całej historii wędrówki przez pustynię: z egipskiego domu niewoli do Ziemi Obiecanej. Podobnie też sensu wydarzeń w naszym życiu czy wprost sensu naszego życia. Wspomniane określenie „wśród nas” może być rozumiane jak wskazujące na obecność kogoś między nami. Tak jak jest np. kapitan drużyny sportowej czy grupy ekspedycyjnej lub jakiejkolwiek innej drużyny czy oddziału. Jest w śród nas, nas prowadzi, nami dowodzi itp.

To określenie „wśród nas” (hbr. bekirbenu) może mieć jednak jeszcze inny wymiar niż tylko organizacyjny i przestrzenny. Może nam w tym pomóc odniesienie do słowa z Księgi proroka Jeremiasza, gdzie jest wypowiedziana obietnica Nowego Przymierza (Jr 31,33). Jest tam użyte to samo określenie, gdy Prorok w imieniu Boga mówi: „włożę moje Prawo (Torę) do ich ośrodka (do głębi ich jestestwa)”.

Jest to więc pytanie, czy wśród nas jest duch tego kogoś, kto nam przewodzi. Aby to mogło być musi w każdym z nas być właśnie ten sam duch. Wszystkie osoby danej grupy winny mieć w sobie tę samą wizję działania, tę samą perspektywę. Nie będzie wśród tych osób nikogo, kto miałby innego ducha i inną koncepcję niż to przedstawia nasz Pan Jezusa Chrystus.

 

3. Zajmuje On „środek” ? Wypełnia On całkowicie „środek” ?

Jest w tym pojęciu „środka” bądź „ośrodka” jeszcze jeden aspekt godny uwagi. Kiedy Bóg obwieszcza przez Jeremiasza, że włoży swoje Prawo (Torę) do „środka”, trzeba myśleć o tym, że nie chodzi o coś na podobieństwo wrzucenia np. zmiętego papieru czy innego przedmiotu do kosza, do jego środka. W takim przypadku można bowiem wrzucać jeszcze wiele przedmiotów (odpadów) do kosza i wszystkie będą jakoś w środku kosza.

Chodzi o takie włożenie do środka, które wypełni całkowicie środek i to do  tego stopnia, że nie będzie miejsca na cokolwiek innego. Możemy posłużyć się przykładem wbijania stożkowego klina czy kołka w otwór (jak to czyni stolarz zaprawiając w desce otwory po usuniętych sękach). Ten kołek stożkowy wbijany wypełnia całkowicie otwór. Nawet jeśli cokolwiek w tym otworze było, zostanie wypchnięte. Chodzi więc o takie umieszczenie Prawa Bożego w środku jestestwa człowieka, że nie ma w nim miejsca na żadne inne prawo czy żadną inną koncepcję życia.

Kiedy więc słyszymy to pytanie: Czy rzeczywiście Pan jest pośród nas, winniśmy myśleć nie tylko o jakiejś obecności Pana między nami, lecz o tym, czy my dajemy Panu Bogu i Jego Prawu (a więc Jego zamysłowi) taki sposób bycia, który całkowicie wypełnia nasz ośrodek (myślenie, podejmowanie decyzji, działanie).

A jeśli widzimy, że tak nie jest, wtedy musimy sobie stawiać pytanie, czy godzimy się na to, żeby Pan dokonywał tego na swój sposób – nawet używając swoistego gwałtu wobec nas, na podobieństwo wbijania owego klina czy kołka stożkowego tak, by wypełnił on cały „środek”.

Nie obędzie się to bez „spierania się” z Panem (Meriba) i szukania sposobów wystawiania Pana na próbę (Massa). Ostatecznie jednak jest nam potrzebne doświadczenie „naszego przegrania” i naszej uległości, by On wypełnij całkowicie nasz „środek” i był w nas jako poszczególnych osobach i w nas jako ludzie.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

6 komentarzy

  1. Wypełnienie środka to /nie tylko rytuały które wzmacniają co jest, jak jest / napełnienie MĄDROŚCIĄ Bożą nas.
    Niezależne jest ani od uzyskanych tytułów, ani pozycji w której przyszło nam zyć.

    #1 Ka
  2. Kobieta cudzołożna
    1 Jezus natomiast udał się na Górę Oliwną, 2 ale o brzasku zjawił się znów w świątyni. Cały lud schodził się do Niego, a On usiadłszy nauczał ich. 3 Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy jąPOŚRODKU, powiedzieli do Niego: 4 „Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. 5 W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz?” 6 Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. 7 A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień”. 8 I powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi. 9 Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku. 10 Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: „Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?” 11 A ona odrzekła: „Nikt, Panie!” Rzekł do niej Jezus: „I Ja ciebie nie potępiam. – Idź, a od tej chwili już nie grzesz!”.
    Zobaczcie, proszę kto jest po środku wspólnoty/Kościoła. W centrum /ośrodku/ Chrystusa /Kościoła/ jest grzesznik, taki jak ja i ty. Grzesznik skazany na śmierć /unicestwienie/.
    Chrystus /Kościół/ to nie ci, którzy są gotowi ukamienować /osądzić/ ale ci z nas, którzy doświadczyli bycia w tym środku. Narazili się na ukamienowanie, Kościół /Chrystus/ to ci, którzy powracają do domu ukochanego TATUSIA.
    janusz

    #2 baran katolicki
  3. Poruszyły mnie słowa: „Ostatecznie jednak jest nam potrzebne doświadczenie „naszego przegrania” i naszej uległości, by On wypełnij całkowicie nasz „środek” i był w nas jako poszczególnych osobach i w nas jako ludzie.”

    Właśnie w takiej kolejności najpierw w poszczególnych osobach i następnie w nas jako ludzie .W Starym Testamencie akcent jest położony na działanie Boga wobec ludu, wobec zgromadzenia, chociaż jest też podkreślone ,że każdy człowiek otrzymuje od Boga swoją indywidualną misję np. Abraham, Mojżesz, Izajasz.
    Historia Ludu Izraela wędrującego do Ziemi Obiecanej ma odniesienie do naszej osobistej wędrówki od starego do nowego człowieka.

    W Nowym Testamencie akcent jest położony na indywidualne spotkanie osoby z Chrystusem np. jeszcze przed Zmartwychwstaniem z Natanaelem „Widziałem Cię pod drzewem figowym”, z Samarytanką ”Jestem Nim Ja, który z tobą mówię”, Martą, Marią i Łazarzem „A Jezus miłował Martę i jej siostrę i Łazarza” ,a po Zmartwychwstaniu z Marią Magdaleną „Mario!- Rabbuni”, Pawłem „Szawle, Szawle dlaczego Mnie prześladujesz”.

    Jeszcze inaczej w 1935 roku spotkał się Zmartwychwstały Chrystus z ateistą Andre Frossardem ,w kaplicy pod wezwaniem Najświętszego Sakramentu na Rue d’Ulm w Paryżu, do której ten przypadkowo wszedł czekając na przyjaciela.

    ”Jak mógłbym zapomnieć ów dzień, w którym między murami nagle przez światło podzielonej kaplicy wyłoniła się nigdy nie przeczuwana MIŁOŚĆ, na mocy której kocha się i oddycha; dzień, w którym dowiedziałem się, że CZŁOWIEK NIE JEST SAM, że przenika go i otacza NIEWIDZIALNA OBECNOŚĆ, że po przeciwnej stronie świata zmysłowego i fantazji istnieje inny świat. Świat materialny, tak piękny, tak dobitnie zwracający na siebie uwagę, nie jest przy tamtym niczym więcej, tylko nieokreślonym majakiem i przez to dalekim odblaskiem Piękności, która go stworzyła. Istnieje bowiem inny świat. Mówię o nim nie na podstawie hipotezy, wniosku rozumowego albo słyszenia. Mówię o nim z doświadczenia.”
    (A. Frossard ,Istnieje inny świat,, s. 9).

    Z nami i z Kościołem dzieje się dzisiaj to, co działo się z Chrystusem w czasie Jego życia ziemskiego. Nie był On jeszcze uwielbiony; przeciwnie, zmagał się z szatanem, a szatan wydawał się jeszcze górować nad Jego człowieczeństwem, śmiertelnym jak nasze.
    Im jestem starszy tym bardziej przemawiają do mnie słowa:
    „Ostatecznie jednak jest nam potrzebne doświadczenie „naszego przegrania” i naszej uległości, by On wypełnij całkowicie nasz „środek” i był w nas jako poszczególnych osobach i w nas jako ludzie.”
    Interesowałem się od młodości ( takie hobby) teologią, biblistyką, dylematami moralnymi ludzkiego życia i ich opisem w literaturze i filozofii. Bardzo lubiłem teoretycznie rozprawiać i dyskutować o chrześcijaństwie, wierze, miłości Chrystusa ,o Odkupieniu dokonanym na Krzyżu. Próbowałem zrozumieć TĘ RZECZYWISTOŚĆ szukając wyjaśnień teologów ,śledząc spory teologiczne ,analizując pojęcia. Byłem świadkiem jak teologiczne wiry mogą być niebezpieczne, jak wciągnęły ks. prof. T.Węcławskiego, który w 1996 roku pisał już o ciemnym tle wiary:

    „Ciemne tło tej wiary stanowi mianowicie nieuchronne pytanie „Dlaczego?”, stawiane Bogu jako Ojcu w związku ze wszystkim, co jest – takim, jakie jest. Pytanie to bywa czasem stawiane wprost i wyraźnie, częściej pozostaje ukryte, nie wypowiedziane i dlatego właśnie niejasne, wcale przez to jednak nie mniej męczące, wymagające i dotkliwe. Dlaczego jest tak, jak jest? Czy tak musiało i musi być? Przecież – przynajmniej tak nam się zdaje – mogło i wciąż jeszcze może być inaczej – w domyśle: lepiej.
    Pytanie to, stawiane wyraźnie, pojawia się najczęściej w związku z cierpieniem i bólem – przede wszystkim w związku z cierpieniem niewinnym i bólem bezsensownym.”

    Coraz bardziej uświadamiam sobie ,że „mój środek” otwiera się, gdy Bóg mnie POCHWYCA w konkrecie mojej egzystencji, w jej centrum ,a nie na teoretycznych peryferiach mojego życia, gdy na mojej drodze zostanie postawiony kamień, którego nie sposób ominąć, o który muszę się uderzyć boleśnie i mocno ,a w potknięciu tym skazany jestem na brak własnego miejsca… to właśnie wtedy mogę usłyszeć Orędzie Miłości…, jeśli nie zaprę się w ślepej złości buntu.

    #3 Leszek Leon
  4. Zadziwiające są słowa Jezusa skierowane do Samarytanki:
    „Ojcowie nasi oddawali cześć Bogu na tej górze, a wy mówicie, że w Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy czcić Boga». Odpowiedział jej Jezus: «Wierz Mi, kobieto, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca.” i później dodaje: „Bóg jest duchem: potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie»”
    Co to znaczy czcić Boga w duchu i prawdzie?
    Jak Go czcić?
    Buszując w necie trafiłem na słowa papieża Franciszka:
    „Papież Franciszek przypomina ważną prawdę o Kościele, o której powinni pamiętać zwłaszcza ci, którzy najgłośniej domagają się jego przemiany, reformy i udoskonalenia. Powiedział: „ja, ty, my jesteśmy częścią Kościoła”. (Katecheza 11.09.2013) To ważna prawda dla każdego z nas. Ważna również dla tych ochrzczonych, którzy sami stali się martwymi członkami Kościoła, którzy nie należą do niego już „sercem”, lecz tylko „ciałem”, a publicznie i głośno domagają się od innych odnowienia go. Tym wszystkim, którzy zatracili świadomość swojej przynależności do Kościoła i odpowiedzialności za niego, Papież przesyła następujące ważne pouczenie:

    „W pierwszych wiekach Kościoła było to bardzo jasne: Kościół będąc matką chrześcijan, „czyniąc” chrześcijan, jest też przez nich „czyniony”. Kościół nie jest czymś różnym od nas samych, ale musi być postrzegany jako całość wierzących, jako „my” chrześcijan: ja, ty, my jesteśmy częścią Kościoła. Św. Hieronim pisał: „Kościół Chrystusowy jest niczym innym jak duszami tych, którzy wierzą w Chrystusa” (Tract. Ps 86: PL 26, 1084). Tak więc wszyscy żyjemy macierzyństwem Kościoła, duszpasterze i wierni. Niekiedy słyszę: „Wierzę w Boga, ale nie w Kościół”, „słyszałem, że Kościół coś powiedział – ale kiedy? – a księża mówią”. Ale Kościół, to nie tylko księża – wszyscy jesteśmy Kościołem. Kiedy więc mówisz, że wierzysz w Boga, ale nie wierzysz w Kościół, to mówisz, że nie wierzysz w siebie samego, to jest przecież sprzeczne samo w sobie. Wszyscy jesteśmy Kościołem, wszyscy, od tego dziecka niedawno ochrzczonego, które tutaj było, aż po biskupów, papieża – wszyscy. Wszyscy jesteśmy Kościołem i wszyscy jesteśmy równi przed oczyma Boga. Wszyscy! I wszyscy jesteśmy wezwani, by wychowywać w wierze, do głoszenia Ewangelii. Niech każdy zada sobie pytanie: co czynię, aby inni mogli dzielić ze mną wiarę chrześcijańską? Czy jestem płodny w mej wierze, czy też zamknięty? Kiedy powtarzam, że kocham taki Kościół, który nie byłby zamknięty w swojej zagrodzie, ale zdolny do wyjścia, by się ruszyć, pomimo pewnych zagrożeń, by nieść Chrystusa wszystkim, myślę o wszystkich – o mnie, o tobie, o każdym chrześcijaninie. Myślę o wszystkich. Wszyscy mamy udział w macierzyństwie Kościoła, wszyscy jesteśmy Kościołem, wszyscy, aby światło Chrystusa dotarło aż do najdalszych krańców ziemi. Niech żyje święta matka Kościół! Powtórzmy wszyscy: Niech żyje święta matka Kościół!” (Katecheza 11.09.2013)” *
    ================
    A ja powiem, że Kościół to osoby zbierające się w imię Chrystusa.
    Jeśli ktoś jest szczery sercem, to właśnie wtedy czci Boga.

    #4 chani
  5. 1. „Pamięć o tym, czego doświadczył przez „zewnętrzną” interwencję Pana Boga
    pomaga człowiekowi żyć i mieć nadzieję na dalsze interwencje Boga w jego życie”

    Miałam wtedy 18 lat i chyba wtedy po raz pierwszy odczułam „zewnętrzną” i po mojej myśli
    interwencję Pana Boga w moje życie.
    I zaczęłam mieć nadzieję na Jego dlasze interwencje.
    Ale wtedy byłam, dziś to widzę, jak Izraelici wędrujący przez pustynię.
    Oczekiwałam dalszych interwencji, jakby były obowiązkiem Pana Boga wobec mnie.
    No bo skoro raz zainterweniował skutecznie – to czemu tego nie czyni cały czas?…
    Prosiłam o spełnianie moich próśb, a On ich nie spełniał.
    Czyżby już mnie pozostawił samej sobie?
    Po latach wokół mnie zaczęli pojawiać się ludzie,
    którym życie nie układało się, jak z płatka,
    a mimo wszystko mieli pewność, że Bóg jest z nimi.
    Coś mi tu nie pasowało…

    Dziś potrafię to trochę wyjaśnić.

    Wtedy szukałam Pana Boga obok mnie. I chciałam, żeby był obok mnie, pomiedzy nami.
    A chodzi o to, żeby dać Mu miejsce w swoim życiu, w sobie, w „środku”.
    Wtedy Pan zajmie to miejsce i zrobi to po swojemu.
    Robi to po swojemu.
    Ale potrzebuje mojej deklaracji, że ja tego chcę.
    I chyba deklaracji publicznej, tzn. wypowiedzianej wobec bliźnich.
    Piszę tak dlatego, bo widzę, że gdy w pewnej bezsilności, ze wstydem, na głos
    wypowiedziałam moją prośbę o dokonanie zmiany we mnie – zaczyna się to dziać.

    2. „czy wśród nas jest duch tego kogoś, kto nam przewodzi.
    Aby to mogło być musi w każdym z nas być właśnie ten sam duch.
    Wszystkie osoby danej grupy winny mieć w sobie tę samą wizję działania, tę samą perspektywę”

    W grupie (rodzinie), w której ja żyję, nie wszyscy zawsze mamy tę samą wizję działania, tę samą perspektywę.
    Myślę, mam nadzieję, wierzę, że tak będzie.

    Pozdrawiam 🙂

    #5 julia
  6. Nie mam czasu pisac ,ale podpisze sie pod tym co napisal Leszek 3 i Julia 5
    Moge powiedziec ,ze to sa tez moje doswiadczenia

    dziekuje za piekne komentarze

    #6 Tereska

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php