Otrzymaliśmy dzisiaj Słowo z Księgi Proroka Izajasza. Jest to Słowo z trzeciej, ostatniej części tej Księgi (rozdziały 56-66). Prorok, które je wypowiadał to już nie ten sam prorok, którego słowa są zapisane w pierwszej części (rozdziały 1-39) ani też ten, który jest uważany za autora drugiej części jako Deutero-Izajasz (40-55). Prorok Izajasz działał w VIII wieku przed Chrystusem. Ten, którego nazywamy Drugim Izajaszem działał natomiast w VI wieku. O podobnym czasie działania możemy myśleć w odniesieniu do trzeciej części tej Księgi (Trito-Izajasz). Sytuacja Narodu Wybranego już bardzo si zmieniła. Podczas gdy za czasów właściwego (pierwszego) Izajasza groziło niebezpieczeństwo inwazji asyryjskiej  i zbliżało się wygnanie babilońskie, za czasów Deutero-Izajasza i Trito-Izajasza te doświadczenia już się stały faktem. Dokonały się zarówno w odniesieniu do Królestwa Północnego, czyli Izraela jak i do Królestwa Południowego czyli do Judy.

Kontekst, w jakim dokonuje się przepowiadanie Trito-Izajasza, do którego należy czytany dzisiaj fragment, to powrót do Ziemi Obiecanej i odnowa całego życia członków tego ludu. Naród, a w szczególności ci, którzy będą mieć zadanie kształtowania życia po powrocie i po odbudowie świątyni, otrzymują potrzebne wskazania, by być rzeczywiście ludem według zamysłu Boga.

Prorok przestrzega więc przed podobnym sposobem działania i życia a w szczególności pojmowania kultu, które były okazją i powodem do wygnania. Chodzi o formalizm religijny bez prawdy i prawości życia. Przed czytanym dzisiaj fragmentem jest bardzo mocne wezwanie do opamiętania się (Iz 58,1-6). Dotyczy to – przykładowo – jednej z ważnych praktyk, jakim jest post. Prorok czyni w pewnym sensie ironiczną karykaturę tego, co czyni człowiek religijny, gdy przypisuje swoim rytualnym obrzędom wartość, a nie ma zamiaru się nawrócić i wejść w jedność z drugim człowiekiem – w szczególności z potrzebującym i słabym. Na takim tle winniśmy odbierać słowa tego proroctwa czytanie dzisiejszej niedzieli:

Dziel swój chleb z głodnym,
wprowadź w dom biednych tułaczy (…).

Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza
i szybko rozkwitnie twe zdrowie.
Sprawiedliwość twoja poprzedzać cię będzie,
chwała Pańska iść będzie za tobą.
Wtedy zawołasz, a Pan odpowie,
wezwiesz pomocy, a On [rzeknie]: Oto jestem! (Iz 58,7nn).

Jest to tylko część pouczeń i obietnic. Kto zechce zajrzeć do dalszego tekstu, zobaczy pouczenia dotyczące właściwego zachowania szabatu i sposobu prowadzenia wszystkich swoich spraw według sprawiedliwości Bożej zgodnie z logiką przymierza. Prorok wzywa więc do tego, by wchodząc na nowo do Ziemi Obiecanej naród stał się uległym wobec Boga Dopiero wtedy można oczekiwać spełnienia się tego wszystkiego, co było zapowiedziane w obietnicach oraz zawarte i odnawiane w przymierzach.

1. O co chodzi?

Te wezwania proroka można odczytać na płaszczyźnie, którą moglibyśmy nazwać socjologiczną, czy też ekonomiczną. Krótko mówiąc trzeba zadbać o ubogich i potrzebujących. Jest to wielka prawda i słuszna prawda. Nie jest to jednak cały prawda i nie tylko o to chodzi. Chociaż niewątpliwie jest to ważne, potrzebne i należy do schematu działania człowieka wierzącego czyli mającego swoje życiowe odniesienie do Pana Boga. Zarówno w Starym Testamencie jak też – ‑ a nawet tym bardziej w Nowym.

Istota problemu leży jednak nie tylko w tym, co się robi, lecz także w tym jak to się robi i dlaczego. Niebezpieczeństwo niewłaściwego działania czy raczej niewłaściwe działanie zasadza się w tym, że człowiek dokonuje określonych dział (czasem nawet z bardzo wielkim poświęceniem), ale czyni to w jakiś sposób dla siebie i w takim kluczu, by ukazać siebie, swoją dobroć, zdolności. Prawda, że czyni wiele dobrego dla innych, że w oczach innych jawi się jako człowiek religijny. Stale jest to jednak on na pierwszym planie. Taki jest szczególnie wydźwięk słów proroka, które są bezpośrednio przed tekstem, jaki dziś czytamy.

Jeśli skorzystamy też ze słów i pouczeń innych proroków, którzy działali w tych okolicznościach, co autor tej części Iz, to zauważymy, że u wszystkich chodzi o wezwanie do takiej postawy, by Bóg mógł dokonać swojego dzieła w człowieku. Jest to nowe stworzenie. Jest to otwarcie grobów i oczyszczanie, jest to danie nowego ducha, jest to obrzezanie serca itp. Obok działania człowieka, w którym jest potrzebne uznanie swojego błędu, i gotowość do wejścia w nawrócenie, na pierwszy plan wysuwa się działanie samego Pana Boga. To On sprawi nowość. Do tego jednak potrzebna jest gotowość człowieka.

2. Wezwanie do zaryzykowania siebie, swojej pozycji etc.

Wezwania, które spotykamy nie tylko w słowach, które dziś słyszymy ale także bezpośrednio przed tym, są ukierunkowane na swoiste wyjście poza siebie i zaryzykowanie siebie oraz zjednoczenie się z sytuacją tych, którzy popadli w trudności, doświadczają niesprawiedliwości, są uciskani. Dotyczy to struktur społecznych i systemów, jakie człowiek tworzy dla zachowania siebie. Są one z jednej strony konieczne, a z drugiej są przejawem dominacji pewnych ludzi, czy pewnych grup ludzi nad innymi.

Te ludzkie systemy zabezpieczeń życia są potrzebne. Często jednak nie zostawiają jakby przestrzeni dla samego życia. Stąd też w wielu, którzy nie potrafią wejść w te systemy (jak to potocznie mówimy: nie załapią się, pozostają wykluczeni). Inni zaś tak korzystają z przywilejów i tak są chronieni, że ta obrona i te zabiegi ochronne muszą być stale potęgowane. Rośnie coraz to większe napięcie, a nawet bezduszność i okrucieństwo, które w pewnym sensie dokonują się „w majestacie” ustalonego przez człowieka porządku i prawa. Dotyczy to wszystkich społeczności nie wykluczając z tego wielu wspólnot religijnych czy kościelnych.

Wspólnym mianownikiem tego wszystkiego, albo lepiej trzeba powiedzieć: wspólnym i ostatecznym korzeniem tego zła jest człowiek, który chce utworzyć świat według swojej koncepcji i czyni to też nie rzadko odwołując się do Pana Boga. To właśnie piętnuje Prorok Izajasz i stawia to przed oczy narodowi, który ma ponownie wejść w posiadanie Ziemi Obiecanej i być nowym narodem.

3. Światło i sprawiedliwość od Boga

Kiedy nastąpi w człowieku gotowość życia w posłuszeństwie wobec Boga i kiedy człowiek wierzący nie będzie koncentrował się na sobie, lecz będzie działał bezinteresownie i oddawał się Bogu we wszystkim, co czyni, wówczas zabłyśnie jego światło jako światło pochodzące od Boga.

Sformułowania użyte dla określenia tej nowej sytuacji człowieka są takimi, które wskazują na odniesienie do Boga: „Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie. Sprawiedliwość twoja poprzedzać cię będzie, chwała Pańska iść będzie za tobą”.

W ten sposób zostaje przygotowane to, co Pan Jezus wypowiada w Kazaniu na Górze, a co słyszymy w czytanej dzisiaj Ewangelii: „Wy jesteście światłem świata”. Jest oczywiste w tym kontekście, że nie chodzi o przysłowiowe zabłyśnięcie człowieka, lecz o takie jego życie, w którym wszystko ma odniesienie do Boga, jako źródła i mocy wszelkiego działania. „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie”. Taka koncepcja życia świadczy o obecności człowieka w Ziemi Obiecanej, gdzie wszystko staje się kultem na cześć i chwałę Pana.  Na postawione na początku pytanie: Czego nie należy robić, a co należy robić?, po właściwym rozważaniu słowa proroka możemy odpowiadać, że problem leży nie tylko i nie tyle co, lecz także a może przede wszystkim  w tym, jak to robić. Chodzi więc o to, czy człowiek jest protagonistą działania, czy też uczy się tak ulegać Bogu, aby przez działanie człowieka  jaśniało światło, które ma odniesienie do Boga skłania innych do oddawania Jemu chwały.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

103 komentarze

  1. Jeżeli dobrze rozumiem Waszą Ekscelencję to pewne struktury społeczne w tym religijne, są raczej zagrożeniem, piętnowanym przez proroków a nie „gotowością życia w posłuszeństwie wobec Boga”.
    Oto co na ten sam temat pisze konserwatysta, dla którego właśnie poddanie się władzy jest posłuszeństwem wobec Boga: „Społeczeństwo ludzkie to społeczeństwo polityczne. Jest ono polityczne w tym sensie, że społeczeństwo organiczne realizuje się w πόλις, w ktόrej władza państwowa nie jest rόżna od pulsacji społeczeństwa.Tak pojęta πόλις jest instytucjonalizacją dobra wspόlnego, zaś dobro wspόlne jest systemem żywych zależności między instytucjami i obywatelami, ktόry to system oparty jest na cnocie.
    Cnota (ἀρετή, virtus) jest siłą, nawykiem stałego działania dla realizacji celόw moralnie dobrych i szlachetnych. Cnota zakłada użycie przemocy wobec samego siebie. Najczęściej jest to przemoc wobec własnej inteligencji i wobec własnej woli. Takie społeczeństwo zwane jest zamkniętym.
    Termin społeczeństwo zamknięte traktować trzeba jako termin roboczy. W rzeczywistości powinno się mόwić tylko społeczeństwo zachodnie, charakterystyczne dla Cywilizacji Zachodu.
    W społeczeństwie zamkniętym rodzina jest zawsze otwarta. Jest to podstawowe prawo socjologii.
    Rodzina otwarta, charaterystyczna dla Zachodu jest niedoskonałą społecznością złożoną z oddzielonych substancji ludzkich wchodzących autonomicznie w jej skład – rodzina jako całość i jej członkowie nie są ze swej istoty w stanie sami zrealizować naturalnych dla ich bytu celόw. Ani rodzina ani jej członkowie nie są własnością administracji. To byłby jankesko-sowiecki kolektywizm.
    Każdy członek rodziny otwartej jest obywatelem i partycypuje we wspόlnym pomnażaniu dobra πόλις. Rodzina funkcjonuje jako ośrodek przekazu, rozwoju i uprawy cnoty. Rodzice odgrywają w niej dominującą rolę. Dzieci przysposabiane są do służby dla dobra wspόlnego.
    Synom i cόrkom rodzice wpajają cnoty właściwe ich plci. To płeć i wyłącznie płeć determinuje katalog cnόt do przekazania i do wykształcenia. Rodzina jest częścią Rzeczypospolitej i funkcjonuje w łączności z wojskiem, strażą pożarną, kołem łowieckim, miejscowym kołem gospodyń domowych, szkołą, parafią. Wszystko nakierowane jest na dobro wspόlne. Mόwi się wtedy o etosie państwowym i mόwi się tak bardzo niesłusznie.
    W πόλις społeczeństwo jest substancjalnie tożsame z państwem, tak jak devotio jest tożsama z caritas, będąc jedynie jej wyostrzeniem, wierzchołkiem i sterem. Panstwo jest ostrzem i sterem spoleczenstwa. Należy mόwić po prostu społeczeństwo i rodzina.
    Normalna rodzina to taka, gdzie ojcec nigdy nie mόwi że „my home is my castle” tylko gdzie rodzina jest fragmentem Rzeczypospolitej – jest otwarta na dobro wspόlne. Poświęcenie, porządek i moc są cnotami ktόrymi rodzina stoi.
    Śmiertelnym wrogiem społeczeństwa jest społeczeństwo otwarte. Społeczeństwo otwarte nie jest w ogόle społeczeństwem, tylko workiem z indywiduami i tak jak worek z bułeczkami, nie czyni ono z bułeczek – indywiduów w nim zawartych żadnej społeczności! Jego causa exemplaris jest piekło”.
    Cytat jest długi (http://www.konserwatyzm.pl/artykul/11637/family-values-contra-rodzina) ale nie mogę się rozeznać. Gdzie jest prawda? „Problem leży nie tylko i nie tyle co, lecz także a może przede wszystkim w tym, jak to robić”.
    W społeczeństwie otwartym rodzina staje się zamknięta. Następne prawo socjologii. Jeżeli rodzice są porządnymi ludźmi, katolikami, tradycjonalistami etc. być może rodzina taka skutecznie zamknie się przed wszelkim złem. System prywatnych szkol wyznaniowych przekaże młodemu pokoleniu jakąś tam pobożność. Życie i śmierc Śp.François Brunet swiadczą o tym, że może się zdarzyć nawet swięty.

    Ale taki zamknięty system jest redukcją dla Indian. Na ogόł w takim systemie wychowanie ma charakter klasowy i to jest jego potężną wadą. Jeżeli rodzice są źli i przewrotni (dziś – 85 % masy ludzkiej w Europie) rodzina zamknięta staje się środowiskiem przekazu i rozwoju wad moralnych i cynizmu. W Polsce i w Rosji wielu młodym ludziom z dobrych rodzin udaje się przetrwać dzięki klubom sportowym i dzięki kibicowaniu. We Francji dobre rodziny uciekają we wspόlnotowość. Są to bez wątpienia jakieś tam środki zaradcze, ale wszystko to prywata.

    #1 Włodek
  2. Poprawiam poprzedni wpis:

    Jeżeli dobrze rozumiem Waszą Ekscelencję to pewne struktury społeczne w tym religijne, są raczej zagrożeniem, piętnowanym przez proroków a nie „gotowością życia w posłuszeństwie wobec Boga”.
    Oto co na ten sam temat pisze konserwatysta, dla którego właśnie poddanie się władzy jest posłuszeństwem wobec Boga: „Społeczeństwo ludzkie to społeczeństwo polityczne. Jest ono polityczne w tym sensie, że społeczeństwo organiczne realizuje się w πόλις, w ktόrej władza państwowa nie jest rόżna od pulsacji społeczeństwa.Tak pojęta πόλις jest instytucjonalizacją dobra wspόlnego, zaś dobro wspόlne jest systemem żywych zależności między instytucjami i obywatelami, ktόry to system oparty jest na cnocie.
    Cnota (ἀρετή, virtus) jest siłą, nawykiem stałego działania dla realizacji celόw moralnie dobrych i szlachetnych. Cnota zakłada użycie przemocy wobec samego siebie. Najczęściej jest to przemoc wobec własnej inteligencji i wobec własnej woli. Takie społeczeństwo zwane jest zamkniętym.
    Termin społeczeństwo zamknięte traktować trzeba jako termin roboczy. W rzeczywistości powinno się mόwić tylko społeczeństwo zachodnie, charakterystyczne dla Cywilizacji Zachodu.
    W społeczeństwie zamkniętym rodzina jest zawsze otwarta. Jest to podstawowe prawo socjologii.
    Rodzina otwarta, charaterystyczna dla Zachodu jest niedoskonałą społecznością złożoną z oddzielonych substancji ludzkich wchodzących autonomicznie w jej skład – rodzina jako całość i jej członkowie nie są ze swej istoty w stanie sami zrealizować naturalnych dla ich bytu celόw. Ani rodzina ani jej członkowie nie są własnością administracji. To byłby jankesko-sowiecki kolektywizm.
    Każdy członek rodziny otwartej jest obywatelem i partycypuje we wspόlnym pomnażaniu dobra πόλις. Rodzina funkcjonuje jako ośrodek przekazu, rozwoju i uprawy cnoty. Rodzice odgrywają w niej dominującą rolę. Dzieci przysposabiane są do służby dla dobra wspόlnego.
    Synom i cόrkom rodzice wpajają cnoty właściwe ich plci. To płeć i wyłącznie płeć determinuje katalog cnόt do przekazania i do wykształcenia. Rodzina jest częścią Rzeczypospolitej i funkcjonuje w łączności z wojskiem, strażą pożarną, kołem łowieckim, miejscowym kołem gospodyń domowych, szkołą, parafią. Wszystko nakierowane jest na dobro wspόlne. Mόwi się wtedy o etosie państwowym i mόwi się tak bardzo niesłusznie.
    W πόλις społeczeństwo jest substancjalnie tożsame z państwem, tak jak devotio jest tożsama z caritas, będąc jedynie jej wyostrzeniem, wierzchołkiem i sterem. Panstwo jest ostrzem i sterem spoleczenstwa. Należy mόwić po prostu społeczeństwo i rodzina.
    Normalna rodzina to taka, gdzie ojcec nigdy nie mόwi że „my home is my castle” tylko gdzie rodzina jest fragmentem Rzeczypospolitej – jest otwarta na dobro wspόlne. Poświęcenie, porządek i moc są cnotami ktόrymi rodzina stoi.
    Śmiertelnym wrogiem społeczeństwa jest społeczeństwo otwarte. Społeczeństwo otwarte nie jest w ogόle społeczeństwem, tylko workiem z indywiduami i tak jak worek z bułeczkami, nie czyni ono z bułeczek – indywiduów w nim zawartych żadnej społeczności! Jego causa exemplaris jest piekło”.
    W społeczeństwie otwartym rodzina staje się zamknięta. Następne prawo socjologii. Jeżeli rodzice są porządnymi ludźmi, katolikami, tradycjonalistami etc. być może rodzina taka skutecznie zamknie się przed wszelkim złem. System prywatnych szkol wyznaniowych przekaże młodemu pokoleniu jakąś tam pobożność. Życie i śmierc Śp.François Brunet swiadczą o tym, że może się zdarzyć nawet swięty.
    Ale taki zamknięty system jest redukcją dla Indian. Na ogόł w takim systemie wychowanie ma charakter klasowy i to jest jego potężną wadą. Jeżeli rodzice są źli i przewrotni (dziś – 85 % masy ludzkiej w Europie) rodzina zamknięta staje się środowiskiem przekazu i rozwoju wad moralnych i cynizmu. W Polsce i w Rosji wielu młodym ludziom z dobrych rodzin udaje się przetrwać dzięki klubom sportowym i dzięki kibicowaniu. We Francji dobre rodziny uciekają we wspόlnotowość. Są to bez wątpienia jakieś tam środki zaradcze, ale wszystko to prywata.

    Cytat jest długi (http://www.konserwatyzm.pl/artykul/11637/family-values-contra-rodzina) ale nie mogę się rozeznać. Gdzie jest prawda? „Problem leży nie tylko i nie tyle co, lecz także a może przede wszystkim w tym, jak to robić”.

    #2 Włodek
  3. Uczynki miłosierdzia względem ciała :
    Głodnych nakarmić.
    Spragnionych napoić.
    Nagich przyodziać.
    Podróżnych w dom przyjąć.
    Więźniów pocieszać.
    Chorych nawiedzać.
    Umarłych pogrzebać.
    „uczynkami miłosierdzia są dzieła miłości, przez które przychodzimy z pomocą naszemu bliźniemu w potrzebach jego ciała i duszy” (KKK 2447).

    #3 lemi58
  4. Jutro mamy dzień chorego, ale tak sobie pomyślałem, że nie opłaca się modlić o zdrowie jeśli papież kiedyś powiedział, że cierpienie jest skarbem kościoła. Bóg słucha co papież mówi i jeśli papież tak o cierpieniu powiedział, to tak musi być.
    Ja sobie daje spokój i nie modlę się.

    #4 chani
  5. Tak mi się wydaje, że większość wierzących katolików, po usłyszeniu tych słów, by być światłem, naprawdę chce nim być.
    Posłużę się pewnym przykładem:
    Dwie panie wracają z wieczornej , niedzielnej Mszy
    i jedna z nich wstępuję do sklepu kupić dla męża piwo. Ta, która czekała przed sklepem, była oburzona tym zakupem. Zwróciła uwagę kupującej,że
    tak katolik nie postępuje, daje anty świadectwo, chodzi w ciemności. Kupująca zaś nic złego w tym zakupie nie widziała.
    Co o tym sądzicie?

    #5 niezapominajka
  6. Ad #2 Włodek
    Panie Włodku!
    Zagrożeniem nie są same struktury, lecz sposób bycia człowieka w strukturach, gdy przedkłada rolę struktur nad sam fakt czy sposób egzystencji.
    Struktury mają rolę pomocniczą. Nie jest dobrze, gdy zostają absolutyzowane lub „ubóstwiane” (w pewnym sensie jako idole).
    Oczywiście byłoby wiele do dyskutowania, gdyż zależy to też od tego o jakich strukturach (z jakiego porządku, czy kategorii struktur) mówimy itp.
    Kościół też bowiem wyraża się w strukturach i są mu one potrzebne, ale biada, gdy na nich się skoncentruje itp. itd.
    Nadal z uznaniem przyjmuję Pańskie komentarze i dziękuję za nie bardzo.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #6 bp Zbigniew Kiernikowski
  7. 1. „Niebezpieczeństwo niewłaściwego działania czy raczej niewłaściwe działanie zasadza się w tym, że człowiek dokonuje określonych działań (czasem nawet z bardzo wielkim poświęceniem), ale czyni to w jakiś sposób dla siebie i w takim kluczu, by ukazać siebie, swoją dobroć, zdolności. Prawda, że czyni wiele dobrego dla innych, że w oczach innych jawi się jako człowiek religijny. Stale jest to jednak on na pierwszym planie”

    To cenna refleksja do mojego rachunku sumienia.
    I do podjęcia jednych działań i do zaniechania innych działań.

    Zastanawiam się, czy może być też inaczej.
    To znaczy:
    Ktoś czyni wiele dobrego, wykorzystuje swoje zdolności i wiedzę (ktore ma od Stwórcy);
    czyni tak NIE dla siebie, Nie dla ukazania siebie.
    A inni oceniają to, jako stawianie siebie na pierwszym planie…

    Pozdrawiam 🙂

    #7 julia
  8. #4 chani,
    aż mi się nie chce wierzyć, że nie wiesz,
    że papieże nie twierdzą, że cierpienie jest skarbem Kościoła,
    ale że są nim CIERPIĄCY.
    Przeczytaj o tym np. tu:
    Jan Paweł II, w czasie I pielgrzymki do Ojczyzny, tak mówił do chorych zgromadzonych przed katedrą częstochowską:
    „Jesteście wszędzie w społeczeństwie, a zwłaszcza w Kościele, ważni i szczególnie cenni, jesteście na wagę złota”.
    A do kapłanów mówił:
    „Pamiętajcie, że to chorzy są waszymi największymi pomocnikami, największymi sprzymierzeńcami.
    Ich pomoc nie jest widoczna na zewnątrz – do tego są niezdolni –
    ale ofiara, którą składają z cierpienia, modlitwa, która z tej ofiary płynie,
    więcej wam daje niż jakakolwiek inna ludzka pomoc czy też aktywność”

    #8 julia
  9. #7 Julia
    „Zastanawiam się, czy może być też inaczej.
    To znaczy:
    Ktoś czyni wiele dobrego, wykorzystuje swoje zdolności i wiedzę (które ma od Stwórcy);
    czyni tak NIE dla siebie, Nie dla ukazania siebie.
    A inni oceniają to, jako stawianie siebie na pierwszym planie…
    …”
    Moim zdaniem może być.
    Dla mnie jest to najwyższy rodzaj pokory, jeśli ktoś czyni dobro nie ukrywając tego i jednocześnie mając świadomość, że przez większość będzie oskarżany właśnie o to, że czyni tak, aby pokazać siebie, zdobyć uznanie.
    Mnie jeszcze na coś takiego nie stać.
    Wciąż wolę ukrywać.
    A św. Augustyn mówi:
    „Zejdźcie więc, bracia, do wnętrza i we wszystkim baczcie na świadka Boga! Baczcie, że On widzi, z jakim usposobieniem działacie! Jeśli was serce nie oskarża, iż dla próżności działacie, dobrze, bądźcie spokojni! Nie bójcie się też, gdy czynicie dobrze, że was drugi widzi! Bój się tylko, abyś nie czynił dlatego, żeby być chwalonym, niech widzi drugi, aby Bóg był chwalony. Jeśli bowiem się kryjesz przed oczyma człowieka, ukrywasz się przed naśladowaniem człowieka, odbierasz chwałę Bogu.
    Dwaj są, którym świadczysz jałmużnę: dwaj łakną, jeden chleba, drugi sprawiedliwości. Między tymi dwoma łaknącymi — bo powiedziano: „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni” (Mt 5, 6) — ty stoisz jako dobroczyńca. Jeśli działa w tobie miłość, nad obu się lituje, obu chce dopomóc. Jeden bowiem prosi o pokarm, drugi o wzór do naśladowania. Karmisz jednego, daj samego siebie za wzór drugiemu! Obu dałeś jałmużnę. Jednego uszczęśliwiłeś zaspokojeniem głodu, drugiego wzmocniłeś swym przykładem.”

    #9 basa
  10. Niedawno rozmawiając z pewną osobą zachwycaliśmy się działaniem Boga w naszym życiu i zastanawialiśmy się: Dlaczego ludzie tego nie widzą? Dlaczego nie widzą, że Bóg zapewnia wszystko, nie widzą jego miłości?
    Dlaczego nie widzą?
    Biję się w piersi.- bo im tego działania nie pokazujemy.

    #10 basa
  11. Ale raz zdarzyło mi się inaczej.
    W pewnej relacji szczerze opowiedziałam, jak Pan Bóg mnie do tej osoby wysłał. A był to bardzo misterny plan.
    I myślałam, że ta osoba mnie wykpi: Prorok mi się tu znalazł. Cóż za pycha!
    Jakże byłam zdziwiona, gdy ta osoba całkowicie się zmieniła w jednej chwili i zamiast oskarżać mnie, zaczęła wielbić Boga. 🙂
    Niesamowite i nieprzewidywalne jest działanie Boga. 🙂

    #11 basa
  12. #7 julia
    Mam takie samo wrażenie. Idąc dalej, myślę, że w ten sposób patrząc i oceniając chociażby aktywistów czy ludzi mówiących, działających z pewnym zapałem, można krzywdzić słowem lub wyrażaniem niechęci do nich czy zwykłego krytykanctwa.Nie wszystkich należy brać pod”parasol ochronny”
    Nasuwają mi się takie przykłady : jak oceniamy kazania,osoby katechizujące, nauczycieli, wykładowców czy osoby biorące udział w dyskusjach – ile słów niezadowolenia, właśnie krytyki, oburzenia itp.
    Pisząc te słowa zastanawiam się nad dobra stroną tych krytycznych postaw. Mogą przecież spowodować zastanowienie się nad swoimi wadami,czy zmianę błędnych przekonań, poglądów, oceniania sytuacji…
    Sama doświadczam jak działają na mnie argumenty moich przyjaciół, czy znajomych…nie zawsze muszę zgadzać się z nimi…
    Zastanawiam się jak rozpoznać poglądy Ducha Świętego w nas / ja w sobie/, który prowadzi do prawdy o nas / o mnie /…
    Julio, można się załamać w momencie gdy nie mamy właściwego rozeznania co jest prawdą o nas a co widzeniem w „krzywym zwierciadle” naszej osoby przez osądzających i ile krzywdy mogą spowodować ludzkie błędne opinie o nas…
    cieplutko Ciebie pozdrawiam

    #12 niezapominajka
  13. #9 basa,
    dziękuję za przekonujący cytat 🙂

    #13 julia
  14. Ad 4
    Chani, opowiem Ci pewną historię, która mi się przydarzyła.
    Kilkadziesiąt lat temu modliłem się by bliska mi osoba nie wpadła w życiu w nałogi.
    Ta osoba zachorowała na przewlekłą chorobę. Prosiłem Pana o zdrowie dla tej osoby. Gdy nastał czas próbowania różnych używek choroba nasiliła się na tyle, że spowodowała odwrócenie od potencjalnych zagrożeń.
    Dzisiaj mam dylemat: czy prosić Pana o zdrowie, czy może błogosławić i dziękować za zesłanie „strażnika”?

    #14 lemi58
  15. Całe swoje życie starałem się (…)
    Pozdrawiam serdecznie Księdza Biskupa i wszystkich czytających zapewniając o pamięci w modlitwach.
    – Wojciech

    #15 ciech
  16. Dzisiaj zebrało na wspomnienia. Kiedyś dużą grupą pojechaliśmy do Kalwarii Zebrzydowskiej gdzie był przewidziany nocleg. Wieczorem brat zapowiedział, że z nami będzie nocować osoba „niepełnosprawna” bez nóg. Zostawiliśmy jemu łóżko na parterze i zastanawialiśmy się jakiej opieki będzie potrzebował. On wjechał na wózku do sali, wybrał łóżko na piętrze, następnie sprawniej od wielu z nas wspiął się na piętro, pościelił swoje łóżko i pomagał jeszcze nam. Podróżował po całej europie po to, by ludzie zmienili stosunek do osób „niepełnosprawnych”. Od tamtego wydarzenia uczę się patrzeć na drugą osobę jak na siostrę, brata. Nie zauważać widocznych lub niewidocznych oznak choroby i rozmawiać o wszystkim a jak najmniej o chorobie.

    #16 lemi58
  17. lemi58.
    Ciekawe jak to uczynił? To znaczy o czyich siłach.
    Proszę nie patrzeć litościwym okiem na niepełnosprawnych bo to nie o to chodzi.
    Nie każdy niepełnosprawny ma świadomość swojego krzyża. W tym środowisku jest najtrudniej z dotarciem Ewangelii o Jezusie Chrystusie.
    Wielu ukrzyżowanych niepełnosprawnością chce udowodnić pełnosprawnym w sposób heroiczny, że nie są gorsi.
    Wszyscy mamy ogromny problem z akceptacją swojego krzyża i na różne sposoby próbujemy się od niego uwolnić lub go zasłonić sobą.
    To łóżko na parterze to byłby bardzo dobry wybór.
    Trzeba wiedzieć gdzie jest właściwe miejsce.
    janusz

    #17 baran katolicki
  18. Księże Biskupie

    Mnie niepokoi, czy ów fakt albo sposób egzystencji nie jest aby pochodną struktur tak, jak to przez wieki nauczano w Kościele. Czy sposób bycia człowieka w strukturach, nie określa sama ta struktura? Jeśli nawet pogląd tradycjonalistów (człowiek jest częścią społeczeństwa) jest przesadny (czy nawet groteskowy (…), to czym jest owa „egzystencja”?
    Moją egzystencję określają potrzeby żony i dzieci. Niezależne ode mnie. Kiedy byłem na katechezach drogi neokatechumenalnej, to doszliśmy tam do wniosku, że musimy tworzyć wspólnotę poza funkcjonującymi strukturami. Sami.
    Kiedyś to było prostsze. Człowiek był pokorny bo klękał. Nie odzywał się nieproszony itd. Nie odróżniało się tak zachowania (struktury) od intencji. Dzisiaj nawet komunię trzeba przyjmować na stojąco. Skąd ma tą pokorę wydobyć, żeby nie siebie ale Boga chwalić?

    #18 Włodek
  19. #17 Janusz
    Skąd wiesz, że łóżko na parterze to byłby dobry wybór?
    Skąd wiesz, że to było właściwe miejsce dla tego człowieka?
    Z tego, co napisał lemi, ja wnioskuję, że ta osoba była bardziej sprawna mimo swojej niepełnosprawności od wielu „pełnosprawnych” i wejście na górę nie sprawiało jej wielkiego problemu.
    Dlaczego ty ograniczasz go i chcesz ustawić na wg ciebie właściwym dla niego miejscu? 🙂
    Dla tej osoby nie był to czyn heroiczny.

    #19 basa
  20. Patrząc na owoce tego spotkania – moim zdaniem był on w jak najbardziej odpowiednim miejscu i czasie. 🙂

    #20 basa
  21. Ad #18 Włodek
    Problem pokory, to nie (tylko) kwestia klękania lub nie przy przyjmowaniu Komunii św.
    Do zrozumienia lub choćby tylko omawiania spraw związanych z relacjami między strukturami a tym, co wynika z Ewangelii (kształtowanie mentalności, która ma realny wpływ na życie w duchu Ewangelii) potrzebne byłoby, jak widzę, inne forum niż to blogowe.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #21 bp Zbigniew Kiernikowski
  22. Ad 16
    Każdy człowiek niezależnie od ograniczeń biologicznych posiada potrzeby wyższe, a do nich należy także potrzeba szacunku, uznania i samorealizacji. Dla jednego szczytem marzeń jest zdobycie np. medalu olimpijskiego a dla innego będą np. samodzielne zakupy. W jednym i drugim przypadku potrzebne jest docenienie osiągnięcia.
    Ja nie traktuję moje choroby, cierpienie, rozstania i ograniczenia jako krzyż lub karę bożą. Pomimo wszystko staram się żyć normalnie i modlę się by to wszystko doprowadziło mnie i innych do Boga.

    #22 lemi58
  23. Cierpienie,choroba uważam,że jest złem dla człowieka i nie pochodzi od Boga.
    Jeżeli dusza w człowieku jest chora to i ciało będzie chore.
    Czytam któryś raz z kolei ewangelię w której Jezus mówi w ew.Lukasza rozdz.13 werset 16 ” ( … )którą szatan już osiemnaście lat trzymał w swoich pętach ” – z tego wynika że to szatan daje choroby ludziom.
    Decyzja dla nas to przylgnąć do Jezusa a skończą się choroby,czego sam tego doświadczyłem i zostałem uzdrowiony z kręgosłupa.

    #23 Józef
  24. Ad #15 ciech
    Mam (niestety) także inną wiedzę w tej materii – i nie tylko wiedzę. I nie tylko ja.
    Dziękuję za pozdrowienia i za modlitwę.
    Bp ZbK

    #24 bp Zbigniew Kiernikowski
  25. #23 Józef
    „Decyzja dla nas to przylgnąć do Jezusa a skończą się choroby, czego sam tego doświadczyłem i zostałem uzdrowiony z kręgosłupa.”
    Dlaczego więc św. Tereska umierała młodo na gruźlicę bardzo cierpiąc?
    Czyżby ona mniej przylgnęła do Jezusa niż ty?

    #25 basa
  26. Ad 23
    Józefie, ja bym nie uogólniał.

    #26 lemi58
  27. Ad 19
    Tak, sprawność fizyczna tej osoby była wręcz „cyrkowa”

    #27 lemi58
  28. Każdy człowiek jest chory na chorobę biologiczną zwaną – śmierć. Nie jest ważne czy umrę na tą lub inną chorobę czy też zginę w wypadku {o mało co kilka dni temu}. Najważniejsze by po drugiej stronie trafić w objęcia Ojca.

    #28 lemi58
  29. #23 Józef
    „Decyzja dla nas to przylgnąć do Jezusa a skończą się choroby,czego sam tego doświadczyłem i zostałem uzdrowiony z kręgosłupa.” Chwala Bogu, Panu Bogu chwala, zas:
    1. JPII dlugo chorowal i chyba umarl na Parkinsona,
    2. Sw. Tereska na dzis uleczalna gruzlice… Az dziwne, ze Jezus Jej nie pomogl, gdy puszczali Jej krew, co wrecz pogorszalo zdrowie…
    3. I inni…
    B. duzo wycierpieli, czyzby nie przylgneli do Jezusa? A tak do tego chyba zachecali wszystkich. Hipokryci?

    Nie sadze, moze raczej z pokora trzeba przyznac, ze jeszcze chyba nikt poza Bogiem nie zna przyczyny i celu cierpienia.
    Nie ze wszystkim co Fr Lou, proboszcz w St Finbar’s, mowil sie zgadzalem, ale w tym chyba mial racje, ze ludzie pewni czesto sie myla.

    #29 Jurek
  30. #25 basa
    Nie czytalem, ale mamy te same mysli.
    Z Bogiem i Maryja Basiu.

    #30 Jurek
  31. W Piśmie Sw.jest napisane,że nasze choroby,słabości,grzechy Jezus wziął na drzewo krzyża i zostały ukrzyżowane,aby człowiek w Jezusie Chrystusie mógł odebrać : zdrowie usprawiedliwienie od grzechu i wszelkie błogosławieństwo .

    #31 Józef
  32. Księże Biskupie

    Ad.#21
    Nauczanie Ekscelencji wprost prowokuje do takiego omawiania. Jak dla mnie jest ono bardzo nowoczesne. Ekscelencja nie zdradza w nauczaniu swoich upodobań filozoficznych, ale sytuuje się wyraźnie po II Wittgensteinie. Jeśli język jest pewnym działaniem a znaczenie wynika ze sposobu użycia słów to inicjacja jest JEDYNYM sposobem rozumienia każdej wypowiedzi (czyli „się nawzajem”) a inicjacja chrześcijańska jest jedynym sposobem rozumienia Ewangelii. Teraz trzeba by się przyglądać jak ta inicjacja wyglądała przez wieki i jak ma wyglądać teraz.
    Bronisław Górka zajmował się u nas hermeneutyką inicjacji wczesnochrześciańskiej a nawet reinterpretacją źródeł chrześcijaństwa. Nie wiem jak Ekscelencja zapatruje się na te próby? Takie zabiegi są naturalne w perspektywie II Wittgensteina ale zaprzeczają całej czcigodnej tradycji idącej od Platona i Arystotelesa (esencjalizm). Inaczej zrozumie i „odczuje” (czego zresztą w omawianym paradygmacie nie da się oddzielić) ewangeliczne „narodzenie z Ducha” św.Tomasz, wierzący w pojęciowo uchwytną „istotę rzeczy” a inaczej zwolennik Wittgensteina.
    Czy ja poprawnie rozumiem Ekscelencję?

    #32 Włodek
  33. Myślę że cierpienia nie trzeba akcentować,myślę że cierpienie trzeba zaakceptować by /przez nie/ duchową siłą /a każdy ma/ przejść.
    Czasem przechodzimy całe życie,lecz bunt dodatkowo obciążyłby w cierpieniu nas.

    #33 Ka
  34. # 23 Józef
    1.Cierpienie jest czasem następstwem własnych grzechów lub grzechów rodziców.
    Grzech bywa przyczyną,a cierpienie skutkiem.
    -cierpienie następstwem grzechów osobistych
    -cierpienie jednych wynikiem grzechu drugich.Np.winy i wady rodziców mogą odbić się na ich potomstwie
    -cierpienie jednych przez drugich:egoizm,okrucieństwo,ambicja ,chęć użycia,wojny,prześladowania
    -cierpienie jest też skutkiem grzechu pierworodnego
    2.Jezus Chrystus podaje inną przyczynę cierpienia„dla objawienia chwały Bożej”.
    Cierpienie może wyrobić w ludziach poddanie się prawom tego świata.„Czy ci na których zawaliła się wieża Siloe przygniatając ich swoim ciężarem byli większymi grzesznikami”
    -cierpienie ślepego od urodzenia było objawieniem dzieł Bożych
    -cierpienie może służyć jako skuteczny środek odpokutowania za grzechy osobiste.Przyjęte i znoszone cierpliwie może stać się zadośćuczynieniem.
    -cierpienie może być narzędziem Bożym w urabianiu duszy.Przez postępy.jakie dzięki cierpieniu czyni człowiek,wzrasta chwała Boża
    -cierpienie może być zadośćuczynieniem za grzechy cudze
    To sposobność do miłości heroicznej.
    Trzy godziny największej miłości w największej Męce Jezusa Chrystusa na krzyżu.

    #34 mirpat
  35. #29 Jurek
    Śmiertelność a więc i cierpienie jest wynikiem niezgody człowieka na wydawanie się drugiemu, a przyczyną tego jest zerwanie jedności Bogiem. Jest ona (przeżywana z Chrystusem) jednak drogą wyjścia, rozwiązaniem sytuacji w jakiej jesteśmy

    #35 grzegorz
  36. #5 niezapominajka
    Dopiero teraz zauważyłem Twój wpis i ja myślę tak: Piwo jak każda używka nie jest zła pod warunkiem, że pije się ją umiarkowanie.

    #36 chani
  37. Przeczytałem kilka razy też swój wpis (#4) i tak sobie pomyślałem, że Bóg w Starym Testamencie mówił, że chce być lekarzem naszych dusz i ciał, ale teraz bardziej chce żebyśmy cierpi? To co to za lekarz, który chce żeby pacjent cierpiał?
    Moim zdanie Bóg nas -jeśli w Nim trwamy- próbuje, oczyszcza w cierpieniu żebyśmy przynosili owoc obfitszy.
    ” Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. 3 Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was” [J 15,2-3].

    #37 chani
  38. Ad 1
    Od Tomasza z Akwinu do ideologii kibolskiej i narodowo-chrześcijańskiej.
    Twoja erudycja chyba wywiodła cię na manowce.
    Wróć do Św Pawła którego trafnie cytujesz z czytań z ubiegłej niedzieli.
    Ad 18D
    zięki za osobistą refleksję.
    Pokora to nie stan umysłu lecz ducha.
    Pozdrawiam AF

    #38 AF
  39. #38 AF
    Słowa z pierwszego wpisu nie są moje. Cytowałem je za p. A. Ratnikiem, wyraźnie to zaznaczając. Pan Ratnik uważa mnie za skrajnego modernistę (modernista to straszna obelga w języku tradycjonalistów, tyle co heretyk), szkodnika a „filozofię perypatetycko-scholatyczną” za niezbędną ideologię kościelną. Można się o tym przekonać na http://www.konserwatyzm.pl, gdzie nawet nauczanie JE Kiernikowskiego przywołałem na zasadzie pewnej kontry.
    „Ideologia kibolska i narodowo-chrześcijańska” – może masz rację.
    Dziękuję za przypomnienie, że „pokora to nie stan umysłu lecz ducha”. Zasada św. Tomasza: jak duch jest pokorny to intelekt sięga w nieskończoność.

    #39 Włodek
  40. # 37 chani i inni.
    „A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą” (Mdr 2, 24). Dla mnie ościeniem śmierci jest cierpienie. Usłysz.
    Hymn estchtologiczny i napomnienie:
    „A kiedy już to, co zniszczalne, przyodzieje się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodzieje się w nieśmiertelność, wtedy sprawdzą się słowa, które zostały napisane: Zwycięstwo pochłonęło śmierć20. Gdzież jest, o śmierci twoje zwycięstwo? Gdzież jest, o śmierci, twój oścień?21 .Ościeniem zaś śmierci jest grzech, a siłą grzechu Prawo22. 57 Bogu niech będą dzięki za to, że dał nam odnieść zwycięstwo przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Przeto, bracia moi najmilsi, bądźcie wytrwali i niezachwiani, zajęci zawsze ofiarnie dziełem Pańskim, pamiętając, że trud wasz nie pozostaje daremny w Panu”.
    Dlaczego tak upieracie się, że cierpienie ma sens.
    To tak samo jakbyście nie uwierzyli w zmartwychwstałego Pana. A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał próżna jest nasza wiara.
    Jeżeli jeszcze CIERPISZ to nie uwierzyłeś/nie spotkałeś/ w zmartwychwstałego Pana. Być może jest to tylko słowny slogan nad którym się nie zastanawiamy.
    Tak samo jak mówimy, że ktoś „nie żyje” bo umarł, to znaczy doświadczył śmierci. Umieramy ale żyjemy dalej. Śmierć nie jest końcem życia. Cierpienie jest ościeniem śmierci dla niewierzących grzeszników.
    Dla nas Chrystus zmartwychwstał i uwolnił nas od każdego cierpienia.
    To jest nowe narodzenie.
    janusz

    #40 baran katolicki
  41. #35 grzegorz.
    Cierpienie jest grzechem. Taka jest moja wiara. Grzechem widzianym tylko przez wiarę dojrzałą.
    W religijności „chrześcijańskiej” cierpienie to cnota.
    Pozdrawiam
    janusz

    #41 baran katolicki
  42. Cierpienie jest po to, by unikać cierpienia. Ból nie jest dla bólu lecz by unikać zła. Taka jest jego biologiczna funkcja. Są choroby likwidujące czucie bólu i tacy ludzie wcale nie są szczęśliwi (zob. „czy cierpienie uszlachetnia” na http://www.uwolnijmyslenie.pl/). Przeciwnie dramatycznie cierpią. Cierpienie nas rozwija. Przyjemności niestety nie zawsze. Cierpienie jest zatem narzędziem a nie celem. Cierpienie ma sens choć samo nie jest sensem. Dlatego: „trud wasz nie pozostaje daremny w Panu”.

    #42 Włodek
  43. Ad 37 Nie sil się na interpretację gdyż jest ciąg dalszy: 9 Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! 10 Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości.

    #43 lemi58
  44. Ad 34 Podoba mi się treść Twojego wpisu.

    #44 lemi58
  45. Janusz napisałeś „Cierpienie jest grzechem.” Skąd to wziąłeś?

    #45 lemi58
  46. Cierpienie /krzyż/ rodzi się ze zła, a więc ze zniszczenia przez grzech obiektywnego dobra w samym człowieku, w relacjach międzyludzkich oraz w relacji człowieka do Boga.
    Warto zadać sobie pytanie, dlaczego cierpię i jaki to ma sens. Cierpienie /krzyż/ zawsze zakorzenione jest w konkretnym /realnym/ grzechu. Tam gdzie nie ma grzechu nie ma cierpienia /krzyża/.
    Pozwoliłem sobie utożsamić cierpienie z krzyżem, bo człowiek cierpiący to człowiek ukrzyżowany.
    Jeśli cierpię to za jakie /czyje/ grzechy. To bardzo ważne wiedzieć w czyim grzechu zakorzenione jest moje cierpienie. Czy do mojego krzyża pozwalam przybić tylko swoje grzechy, czy też są na nim grzechy innych.
    Spójrz na mój krzyż i zobacz jak cierpię. Zobacz moje ukrzyżowane grzechy. Zobacz również i grzechy twoje przybite do mojego krzyża. Zobacz jak dźwigam swój krzyż każdego dnia.
    Takie patrzenie na swoje cierpienie /krzyż/ jest moim chlebem powszednim już od osiemnastu lat. Dał mi Pan cudowny skarb ukryty w moim ukrzyżowanym Piotrze. To na jego krzyżu /cierpienie/ widzę moje grzechy, które nie pozwalam przybić do swojego krzyża /cierpienie/.
    Jakże tak „malutki” człowiek obleczony cudzymi /moimi/ grzechami ma moc uśmiechać się do mnie mimo swojego cierpienia /ukrzyżowania/. Oto Baranek Boży, który gładzi moje grzechy na swoim krzyżu. To wielka łaska widzieć swoje ukrzyżowane grzechy nie na swoim krzyżu. To prawdziwe źródło nowego życia we mnie.
    Można by tu wiele teoretyzować /pisać/ o sensie własnego cierpienia /krzyża/. Tu chodzi nie o wiedzę, lecz o widzenie /doświadczenie/ na własnej skórze skutków własnych grzechów i o nieustanne „wycie” do Boga /Baranka/ o ukrzyżowanie każdego mojego grzechu widzianego /doświadczanego/ jako źródło cierpienia innych.
    To jest mój chwalebny krzyż.
    Pozdrawiam
    janusz

    #46 baran katolicki
  47. Ks. bp w swojej publikacji (dostępna na stronie diecezji w zakładce) „Rola cierpienia w dopełnianiu się życia człowieka. Spojrzenie w świetle biblii”
    – pisze m.in :
    „Będzie to więc ukazanie pozytywnego aspektu cierpienia, co w pełni można zrozumieć w świetle centralnego wydarzenia zbawczego, jakim jest, Wcielenie Syna Bożego i Jego śmierć na krzyżu.
    Czynię to naturalnie z pełną świadomością, że cierpienie samo w sobie jest czymś negatywnym. Właśnie krzyż Jezusa Chrystusa ukazuje najgłębszy wymiar tej negatywności, która stanowi jakiś brak i jest związana ze złem, z grzechem.
    Jezus to wszystko przyjął na siebie, przeżył do końca i nadał temu nowy sens”. (…)
    „Wydaje się,że kluczem do zrozumienia problemu cierpienia nie jest „chcieć i móc”, ale egzystencjalna prawda: cierpienie w stworzeniu zaistniało jako kryzys. Bóg nie tyle podejmuje się usunięcia go, ile w Jezusie daje sposób przeżycia”.

    #47 mirpat
  48. #46 Janusz
    Potrzebuję jeszcze czasu, by wejść w takie widzenie /doświadczenie swojego krzyża /cierpienia/ grzechów.
    Na dzień dzisiejszy chyba poznaję lepiej swojego „Piotra”.
    Dziękuję, pozdrawiam.

    #48 Miriam
  49. Januszu przeczytaj jeszcze raz uważnie wpis Mirpat #34.
    W nim określiła przyczyny cierpienia spowodowane nie tylko grzechem. Skoro przyczyną cierpienia nie jest zawsze grzech więc nie powinieneś pisać „Cierpienie /krzyż/ zawsze zakorzenione jest w konkretnym /realnym/ grzechu. Tam gdzie nie ma grzechu nie ma cierpienia /krzyża/”.
    Nie opisuj zjawisk ogólnych tylko przez pryzmat własnego doświadczenia.

    #49 lemi58
  50. Szukam na stronach podlasie.24.pl wywiadu z ks.Biskupem po wizycie Ad liminam
    … i nie mogę znaleźć. Podane we wpisach linki nie wiodą do celu.
    Może ktoś zna aktualne miejsce i podałby link.

    #50 mały
  51. #51 Miriam
  52. #49 lemi58.
    Wszyscy zgrzeszyliśmy i dlatego pozbawieni jesteśmy chwały Bożej. Nie mamy bożego charakteru /mentalności/.
    Dlatego potrzebujemy wlasnego krzyża /cierpienia/ by tam uśmiercać swoje i nie tylko swoje grzechy. Tylko z takiej śmierci starego człowieka może narodzić się nowy człowiek na chwałę Bożą /z Bożą mentalnością/.
    Nie ma innej drogi jak chwalebny krzyż na którym jaśnieje chwała Ojca.
    janusz

    #52 baran katolicki
  53. Janusz
    Czytam twoje wpisy od jakiegoś czasu i coraz bardziej dostrzegam w nich coś, co mnie niepokoi, jakiś błąd.
    Brak mi wiedzy żeby go sprecyzować, precyzyjnie określić źródła. To bardziej odczucie niż pewność wynikająca z posiadanej wiedzy.
    1. Myślę, że precyzując swoje myśli przyjąłeś pewne „schematy” „skróty”myślowe które przez wieki narastały w doktrynie nauczania, których do końca nie rozumiesz, bardzo zniuansowanych. Posługując się nimi i jednocześnie próbując odcisnąć swoje indywidualne „piętno” popadasz w błąd. Jeżeli to co napisałem, dotknęło ci,ę to przepraszam, staram się być możliwie delikatny.
    2.Jeżeli chcesz podzielić się jakąś własną myślą, czymś odkrywczym, osobistym doświadczeniem, musisz wznieść się ponad te „schematy”, choćby tak jak Włodek.
    3. Nie każde cierpienie jest miłe Bogu. Poczytaj o tym u mistyków.
    4. Choć krzyż /cierpienie/ jest powodem do chluby dla Św Pawła, to jednak nim się nie chełpi.
    Przemyśl i wybacz, jeżeli napisałem coś nie tak.
    Pozdrawiam
    AF

    #53 AF
  54. W dniu imienin składam naszemu Pasterzowi najserdeczniejsze życzenia:Chrystus niech zawsze prowadzi swoimi ścieżkami,a Duch Święty obdarza pełnią swoich darów.
    Życzę wytrwałości w podejmowanych trudach i życzliwości diecezjan.
    Bóg zapłać za wszelkie dobro.

    #54 mirpat
  55. Słowo ” cierpienie ” zastąpił bym grzechem.
    W Piśmie Sw. pisze, że grzech przeszedł na wszystkich ludzi bo wszyscy zgrzeszyli. Zeby nas wykupić z grzechu musiał być człowiek który nie ma grzechu.
    W tym wypadku Jezus był tylko bez grzechu i tylko Jezus mógł to uczynić ponieść cierpienie za nasze grzechy, byśmy my byli wolni od cierpienia.
    Co się potocznie mówi, że człowiek cierpi w czasie choroby – nie jest to cierpienie, ale choroba, którą daje człowiekowi szatan.
    Człowiek jest wolny od cierpienia.
    Dziękuje ci Panie Jezu Chryste, że zmiłowałeś się nad nami.

    #55 Józef
  56. Ks.Biskupie z okazji imienin:
    zdrowia, siły na każdy dzień i wszelkiego błogosławieństwa Pana Boga, niech Pan Jezus ks. Biskupa prowadzi i umacnia Duchem Sw. każdego dnia.

    #56 Józef
  57. Na przykład jeśli się oparze przez przypadek (a to często mi się zdarza), to dlaczego cierpię?
    Czyż nie przez moją nieuwagę?

    #57 chani
  58. „Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” [Mt 5,20]

    Tak się zastanawiam o co chodzi Jezusowi w tym zdaniu?
    Jak wiadomo uczeni i faryzeusze bardzo przestrzegali Prawa Bożego, wręcz byli gorliwi w tym, ale Jezus miał przeciwko nim swoje „biada”. Co, Bóg nie lubi jak się spełnia Jego Przykazania? A może tu nie o spełnianie przykazań chodziło, tylko o coś więcej?
    Ale w takim razie o co?
    Co czynić żeby być bardziej sprawiedliwym? Czy da się? Czy może sprawiedliwość to uznać siebie za grzesznika? Nie do końca.
    W Piśmie jest scena gdzie do Jezusa przyprowadzono cudzołożnice. Wiadomo co Jezus powiedział i jak się zachowali faryzeusze – mieli ją ukamienować a odeszli po słowach Jezusa. Dlaczego? Uznali swój grzech?
    Czy o taką sprawiedliwość chodzi Jezusowi?
    Moim zdaniem chodzi o to żeby chrześcijanin wypełniał całą naukę Jezusa zawartą w Ewangeliach „od A do Z”. Ten Jezus był cichy i pokornego serca, mył innym nogi, służył im i dał nam największą lekcję życia, czyli miłować nawet swoich nieprzyjaciół i przebaczać innym. Trzeba też spełniać wolę Bożą, którą możemy poznać przez odnowienie umysłu, czyli zwrócenie naszych oczu ku Bogu. Sam Chrystus powiedział, że kto chce być Jego uczniem, musi spełniać wolę Ojca Niebieskiego. Ja niestety mam z tym problem, ale wiem, że Bóg mi pomoże spełnić swoją wolę i „nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie!”

    „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało,
    ani serce człowieka nie zdołało pojąć,
    jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują.
    Nam zaś objawił to Bóg przez Ducha. Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego”[1 Kor 2,9-10]

    Jak wypełniam całą nauką Jezusa, jestem sprawiedliwy mimo moich słabości i Bóg mi przygotował wszelkie dobra nie tylko w niebie, ale już tu na ziemi. Tylko musimy Mu zaufać, a On objawi nam to wszystko, bo On potrafi wszystko.

    #58 chani
  59. „Wszyscy potrzebujemy dobrych wiadomości, poczucia tego, że jesteśmy akceptowani i kochani. To jest właśnie Dobra Nowina – Ewangelia o Jezusie Chrystusie, który przez mękę, śmierć i zmartwychwstanie usprawiedliwił swój lud. Jednak ludzie nie chcieli usłyszeć i przyjąć tej nowiny, dlatego ukrzyżowali swojego Pana. On jednak ich nie potępił lecz zbawił. Dopiero, gdy wejdziemy w tę prawdę będziemy w stanie tworzyć między sobą cywilizację miłości. Człowiek jest sobą wtedy, gdy potrafi kochać, przebaczać i poświęcać siebie. Musimy często karmić się tą nowiną, że jest Ktoś kto mnie bezgranicznie kocha. Dzięki temu, że Jezus bierze na siebie moje słabości i przewinienia, my zostajemy uzdolnieni do przebaczania. W krzyżu Jezus Chrystusa jest nasza siła i moc, ale by w takim kontekście postrzegać swoje życie i relacje potrzeba ogromnej pracy nad samym sobą. Nikomu z nas łatwo nie przyjdzie zgodzić się z tą prawdą, ale ona jest wyzwalająca. Jezus w oczach świata jest przegrany, ale jednocześnie jest zwycięzcą, w Nim też wszystkie nasze porażki, lęki i choroby zyskują całkowicie inne znaczenie. Dzisiaj jako wierzący stajemy przed Panem, świadomi naszych grzechów, chcemy Chrystusowi powierzyć swoje życie, bo tylko w Nim jest wszelka racja i mądrość”.
    Kochany Biskupie, ta ogromna praca nie pasuje mi do całości. Dobra praca to dobra wola.
    Moja zgoda na „zwiąż mnie mocno bym się nie opierał bo….”.
    Jesteś moim ukochanym Biskupem, bo jest w Tobie coś, co mnie pociąga w stronę Chrystusa /Kościoła/.
    Przyjmij proszę „moje” błogosławieństwo.
    janusz

    #59 baran katolicki
  60. Dołączam się do wszystkich imieninowych życzeń.

    #60 Ka
  61. W dniu imienin składam Naszemu Pasterzowi najlepsze życzenia. Niech Chrystus ustanowiony „(…)według Ducha Świętości przez powstanie z martwych pełnym mocy Synem Bożym (Rz. 1,3) (…)” umacnia Księdza Biskupa mocą i darami Ducha Świętego.

    Pozwolę się odnieść do treści Katechezy Księdza Biskupa z uwzględnieniem przemyśleń Włodka.

    Wydaje mi się, iż trzeba zwrócić uwagę na inny zakres pojęć. Państwo greckie -πόλις – Ateny stanowiło cel sam w sobie, ustanawiało prawdę ostateczną, nie pozwalało na swobodę przekonań, o czym świadczy tragiczny los Sokratesa, który oświadczył iż słyszy bóstwo w sobie – aktywną myśl – sumienie – (gr dijamon – piszę z pamięci), za co skazano go na śmierć). Ateńczycy nie oddzielali etyki od polityki.

    Naród wybrany cechuje się posłuszeństwem Bogu;
    Ateńczycy wykazują posłuszeństwo prawu – nomoi;
    barbarzyńcy (Macedończycy) uginają się pod wolą tyrana – króla. Tak tłumaczy Denarotos Kserksesowi, (Herodot, „Dzieje”).
    Jako chrześcijanin, osobiście mam pozwolić by Bóg we mnie działał, by przeze mnie dokonywał dobrych uczynków. Inny ludzie widząc moje działanie, które jest przedłużeniem mojej osobowości mają swe myśli zwracać ku dobroci Trójcy Świętej.

    Wydaje mi się, iż prace Wittgensteina są z zakresu filozofii języka. I tak jak każde dzieło fenomenologiczne – milcząco zakładają filozofię bytu – element metafizyczny. Nie zachodzi zjawisko wykluczenia filozofii klasycznej, lecz milczącego przyjęcia.

    Ksiądz Biskup Zbigniew na bieżąco poznaje przemiany dokonujące się we współczesnej filozofii. Umie dostrzec oczekiwania związane z obecnym momentem dziejowym, nowe zespoły problemów i nowe zainteresowania. Buduje swą argumentację w świetle rozumu i zgodnie z jego regułami, kierując się wyższym zrozumieniem czerpanym ze Słowa Bożego. Dokonuje refleksji dostępnej i sensownej dla mnie i dla wiernych, a także dla tych, którzy nie dostrzegają jeszcze pełnej prawdy zawartej w Bożym Objawieniu.

    #61 Leszek
  62. # 55 Józef
    Sakrament chrztu świętego gładzi wszystkie nasze grzechy, łącznie z grzechem pierworodnym. Pozostają w nas jednak konsekwencje grzechu.
    Chrzest nie zabezpiecza nas przed skutkami zła, cierpieniem, chorobą, umieraniem oraz skłonnością do złego (KKK 1264).
    Natura ludzka została osłabiona w swoich władzach i poddana niewiedzy.
    Natomiast w świetle tego sakramentu ludzkie zmaganie się z ciężarami życia nabiera nowej wartości. Nadzieja nowego życia otrzymana na chrzcie świętym sprawia, że wytrwałość w walce ze skutkami grzechu powoduje, że ludzie mogą żyć w pełniejszej harmonii między sobą.

    #62 mirpat
  63. Ad #51.
    Dzięki Miriam.
    Działa.Bez Ciebie bym nie znalazł.
    Wysłuchałem…
    Polecam wszystkim Blogowiczom i tym, którym leży na sercu Nowa Ewangelizacja.

    #63 mały
  64. Księże Biskupie niech Ci Pan błogosławi i strzeże …

    #64 lemi58
  65. Januszu i Józefie chcę Wam przeciwstawić słowa z Księgi Mądrości Syracha 15;14
    On na początku stworzył człowieka
    i zostawił go własnej mocy rozstrzygania.
    Wolny człowiek dokonuje wyboru:
    ogień lub woda,
    życie lub śmierć,
    20 Nikomu On nie przykazał być bezbożnym
    i nikomu nie zezwolił grzeszyć.
    Natomiast znam jeden grzech, który jest przekazywany z pokolenia na pokolenie począwszy od Adama i Ewy – to grzech pierworodny.

    #65 lemi58
  66. Księże Biskupie,
    W dniu imienin dziękuję Bogu za Twoją obecność wśród nas, za głoszenie w porę i nie w porę Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego, za Ewangelię przeżywaną razem z nami. Za mocne i konkretne komentarze , piękną liturgię i uparte wskazywanie Chrystusowego tronu – Krzyża.
    Grzegorz z rodziną ( szczególne uściski od Misi)

    #66 grzegorz
  67. Zastanawiam się dlaczego ” wąż ” ma rozdwojony język i czy ma to znaczenie dla ludzi.
    W Piśmie Sw. doczytałem się że Jezus widział jak Ojciec zrzucił ” węża ” na ziemię.
    Co to ma wszystko znaczyć ?.

    #67 Józef
  68. # 62 mirpat.
    Sakrament chrztu świętego gładzi wszystkie nasze grzechy, – i tak to można przyjąć.
    Tylko wczytując się w Słowo Boże z listu do Rzymian rozdział 10 wskazania mamy inne.
    Zastanawiam się czy nasz chrzest nie powinno się powtórzyć według wskazówek Pisma Sw. najpierw wyznam swoimi ustami i sercem swoim uwierzę a potem dokonam obycia swego ciała przez całkowite zanurzenie i wtedy by miało to znaczenie.
    Wymaga to jednak większej dyskusji i zastanowienia się nad sobą.

    #68 Józef
  69. #67 Józef. Symbolem kłamstwa jest rozdwojony język węża. Prawdopodobnie na miano takiego symbolu zasłużył sobie wąż w raju, który nakłonił do grzechu Adama i Ewę. Ten symbol jest o tyle groźny, że powszechnie z obrazem węża kojarzy się jego inny atrybut – jadowitość i zdolność do zadawania śmierci. janusz

    #69 baran katolicki
  70. lemi58. Nie potrafię dostrzec przeciwstawieństwa. „Bóg to dla nas grzechem uczynił Chrystusa, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” /2 Kor 5:21/. Czy potrafisz przyjąć takie Słowo? janusz

    #70 baran katolicki
  71. ” Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar twój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj.”
    Według mnie cała nauka Jezusa streszcza się do największego przykazania miłości – miłości, a nie nienawiści.
    Jeśli z drugą osobą jestem skłócony, to nie ma między nami jedności z Bogiem. Nawet Sakrament tu nie pomoże, jeśli z serca nie przebaczę bratu.
    Jeślibym przyjmował tysiące komunii, a nie przebaczył bratu, to czy tam jest Bóg?
    Bóg jest przede wszystkim tam gdzie jest jedność między ludźmi.

    #71 chani
  72. Moim zdaniem największym grzechem jest nienawiść wobec bliźniego.

    #72 chani
  73. Proszę o modlitwę w intencji Huberta , który jest w bardzo ciężkim stanie.

    #73 m-grzesznik
  74. Janusz,
    we wpisie #52 napisałeś:
    „Dlatego potrzebujemy własnego krzyża /cierpienia/ by tam uśmiercać swoje i nie tylko swoje grzechy”. Traktujesz Pismo Święte wybiórczo i nie chcesz zauważyć dwa wersety wcześniej 2 Kor 5;19 Albowiem w Chrystusie Bóg jednał z sobą świat, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam zaś przekazując słowo jednania.
    Mój wpis #65 dotyczył pierwszego zdania z Twojego wpisu #52.

    #74 lemi58
  75. # 62 mirpat.
    ” Natura ludzka została osłabiona w swoich władzach i poddana niewiedzy „.
    W świetle tego sakramentu jesteśmy wszyscy ochrzczeni i powinniśmy ten chrzest pielęgnować poprzez katechezy po parafiach.
    A tego jest brak zwłaszcza na wiejskich parafiach.
    Proboszczowie jak to proboszczowie msze odprawią i wiara niech do domu idzie.
    Opracował ks.Biskup pięć zeszytów ” Chrzest w życiu i misji kościoła ” i aż się prosi żeby wprowadzić w czyn po parafiach.
    Tylko może i z ludzmi bywa coś nie tak: powiedzą jestem ochrzczony to po co mi katecheza i koło się zamyka.

    #75 Józef
  76. 12 niezapominajka
    „można się załamać w momencie gdy nie mamy właściwego rozeznania co jest prawdą o nas, a co widzeniem w „krzywym zwierciadle” naszej osoby przez osądzających i ile krzywdy mogą spowodować ludzkie błędne opinie o nas”

    Tak.
    Najważniejsze to poznać prawdę o sobie – słabej, upadającej,
    której czasami udaje się poddać woli Bożej
    i wtedy błyska „moje światło jako światło pochodzące od Boga”.

    Wtedy żadna opinia o mnie nie skrzywdzi mnie 🙂

    Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

    #76 julia
  77. # lemi58 # baran katolicki
    Czytam cały podrozdział-„Apostolskie działanie”(2 Kor 5,11-21) i odnośniki na dole strony.
    Szczególnie przemawia do mnie werset:
    „Jeśli wiec ktoś pozostaje w Chrystusie jest nowym stworzeniem.To co dawne minęło,a oto (wszystko) stało się nowe”.
    Tzn. nie jestem panem swojego życia.
    Poznanie i moc jak przeżywać codzienność pochodzi od Boga. Nie ucieczce od zła, nie próbie pokonania zła, ale gotowość brania na siebie skutków zła które zabija.
    „To jest właśnie centrum całego Misterium Jezusa Chrystusa i to jest centrum wszystkich sakramentów czy to będzie Chrzest czy Eucharystia,my żyjemy z Czyjejś śmierci i żyjemy po to, żeby móc umierać dla kogoś” – ks. bp

    #77 mirpat
  78. #61 Leszek

    „Wydaje mi się, iż prace Wittgensteina są z zakresu filozofii języka. I tak jak każde dzieło fenomenologiczne – milcząco zakładają filozofię bytu – element metafizyczny”.

    Wittgenstein to nie jest fenomenologia. Ani ten z „Traktatu” ani ten z „Rozważań”. On ukatrupił kartezjanizm, podstawę fenomenologi, pokazując, że kartezjański podmiot (cogito) jest pewnym złudzeniem introspekcji. Już „Traktat logiczno-filozoficzny” wyklucza fenomenologię. Wyraża co prawda wiarę we wspólną formę logiczną języka i rzeczywistości (świata), za całą, wielką tradycją od Platona i Arystotelesa (w Europie taki pogląd „wysysamy z mlekiem matki”) ale twierdzi, że tego nie można pokazać, wyrazić („każdy kto mnie rozumie, wie, że to co mówię nie ma sensu). Ta wspólna językowi i faktom forma nie jest zatem fenomenem (tym, co jest dane). W „Dociekaniach filozoficznych” i to jest odrzucone. Język nie jest „obrazem” (dzięki wspólnej formie logicznej) lecz „sposobem działania w świecie”. Ten sposób działania w świecie ustanawia relację umysłu ze światem i w konsekwencji treść pojęć.
    Taki paradygmat zainspirował językoznawstwo kognitywne i psychologię ewolucyjną, czego mamy dziś znakomite owoce. Zaczynamy rozumieć jak działa język i czym sami jesteśmy.
    Poznanie jest zatem pierwotniejsze od myślenia a nasze „osobista” jaźń, jest znacznie bardziej społeczna niż osobista. Nie ma jaźni czysto osobistej, tak samo jak nie istnieje „język prywatny”. Takiego języka nawet jego właściciel by nie rozumiał. Obydwie te sfery (jaźń i język) są środowiskiem Kartezjusza i fenomenologii i znacznej części nowożytnej filozofii. Jest to więc powrót na pozycje scholastyki ale na dużo wyższym poziomie.
    Oczywiście Wittgenstein pokazuje to wszystko analizując język ale traktowanie go jako filozofa języka to mocna przesada. W Anglii zainspirował całą szkołę religijnego myślenia (tzw. szkoła ze Swansey).
    Czytanie Ewangelii w takim wittgensteinowskim kluczu od razu daje nam … nauczanie biskupa Kiernikowskiego. Bez innych nie istnieję (dosłownie), moja jaźń jest wtórna, relacje społeczne kształtują „jakość” mojego istnienia, nośnikiem sensu jest wspólnota itd.

    „Nie zachodzi zjawisko wykluczenia filozofii klasycznej, lecz milczącego przyjęcia”.

    W sensie ontologii Quine’a tak. Każda sensowna wypowiedź zakłada istnienie swoich desygnatów, bo inaczej nic nie znaczy. Ale jakie to istnienie to już inna sprawa.
    W filozofii klasycznej istnienie jest „analogiczne”, czyli pojęcie bytu jest wieloznacznym wyrażeniem. Inaczej istnieje kot, inaczej jego wąsy, inaczej ściana, inaczej jej błękit, inaczej cel, inaczej narzędzie, prawda, zasada, jakość itd. Tu nawet różne szkoły tomistyczne nie zgadzają się ze sobą. A jak do tego dodać współczesna wiedzę, to już nic nie wiadomo. Żaden tomista nie potrafi odpowiedzieć jak istnieje grawitacja, atom tlenu czy siła elektromagnetyczna? Czy to substancja, przypadłość, forma, materia? Tomiści lubią za to dużo i bez większego sensu prawić o istnieniu Boga i Jego istocie.

    Jedyne co jest ważne to czy uznajemy pluralizm istnień (substancji) i wtedy mamy miejsce na Boga, czy tylko jeden rodzaj istnienia.

    Dziękuję za inspirujące uwagi

    #78 Włodek
  79. #73 lemi.
    Cierpi tylko stary człowiek we mnie.
    Cierpi bo nie zgadza się na śmierć /unicestwienie/, która słusznie mu się należy. On nie chce umierać. Chce być leczony.
    Takim leczeniem starego człowieka /grzesznika/ zajmuje się religijność naturalna.
    Czy potrafisz spojrzeć na siebie i na mnie z tej perspektywy. To jest spojrzenie wiary dojrzałej w słońcu zmartwychwstałego Pana. Tu nie chodzi o krzyż Jezusa Chrystusa lecz o twój i mój krzyż, na którym ukrzyżowane są nie tylko nasze grzechy.
    Nowy człowiek /mający Ducha Jezusa Chrystusa/ rodzi się ze śmierci starego/grzesznika/. To jest nowe narodzenie.
    lemi 58 są dwa drzewa. Pierwsze „poznania dobra i zła” po, które stary człowiekowi łatwo jest sięgać. Drugie drzewa krzyża śmiertelnie groźne dla każdego grzesznika a jednocześnie życiodajne mocą chrztu w Jezusie Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym.
    janusz

    #79 baran katolicki
  80. Ciekawe spostrzeżenie Chani.

    #80 lemi58
  81. Między „umierać” a „umierać dla kogoś” musi być jakaś różnica. Jeśli jej nie ma, to co my tu w ogóle robimy? Rozwiązujemy nieistniejące problemy i wyważamy otwarte drzwi.
    Jeśli zaś jest, to trzeba pokazać w czym jest a nie uprawiać poezję.

    #81 Włodek
  82. „Mój” Biskupie, proszę nie uciekać od nas i nie zostawiać nas/mnie/ na pastwę „losu”/szatana/. Wiem jakim krzyżem jesteśmy /jestem/ dla Ciebie i dlatego proszę Cię o bycie z nami na tym blogu.
    Słowo Boże w Twoich ustach pomaga mi dźwigać mój krzyż i iść z nim jak „baran” w stronę Chrystusa/Kościoła/.
    Proszę pamiętać, że milczenie nie zawsze jest złotem. Jak nie drzwiami to oknem tam mnie nauczono docierać do Chrystusa/Kościoła/.
    Proszę wybaczyć moją śmiałość.
    janusz

    #82 baran katolicki
  83. # 81 Włodek
    Domyślam się,że Twój wpis dotyczy mego # 77.
    „my żyjemy z Czyjejś śmierci(Jezusa Chrystusa)
    i żyjemy po to,żeby móc umierać dla kogoś”(umierać w sensie-tracić siebie,dać cząstkę siebie innym,swoich zdolności,wiedzy,czasu,trudu itp.)
    i dla siebie-grzesznika,„starego człowieka”.
    Sama wiara w Jezusa jako Mesjasza to za mało.Wzywa nas na dalszą drogę która kończy się pod krzyżem.Jezus chce nas prowadzić do dojrzałości w wierze.
    Czy chcę pójść za Nim dalej wiedząc,że będzie to trudna droga…

    #83 mirpat
  84. #81 Włodek
    Najbardziej owocne jest „umieranie dla siebie”.Najpierw to musi się stawać, aby można było ” umierać dla kogoś” ale już nie swoja mocą, bo z w niej już nie pokładam nadziei, ale mocą Boga który jedyny może to do końca wykonać.

    #84 grzegorz
  85. #81 Włodek.
    Kiedy my umieramy wy otrzymujecie życie. Nie mam pojęcia dlaczego nie zauważasz tego „kogoś”, bo w nim jest cala różnica mojego umierania.
    Jezus Chrystus to nie tylko poeta lecz przede wszystkim sens mojego umierania dla siebie a życia dla innych.
    janusz

    #85 baran katolicki
  86. Zastanawia mnie fakt, dlaczego Paweł napisał, że Chrystus jest własnością Boga. Przecież wiemy, że Chrystus jest Bogiem. Czyżby Paweł o tym nie wiedział?
    wszystko jest wasze, wy zaś Chrystusa, a Chrystus – Boga. [1Kor 3,23].
    Na innym miejscu mówi Pismo też, że głową Chrystusa jest Bóg, to jak to w końcu jest?

    #86 chani
  87. „Kiedy my umieramy wy otrzymujecie życie”.

    Do tego nie trzeba być chrześcijaninem. To perspektywa „samolubnych genów”. Jeden organizm umiera, żeby drugi mógł żyć.
    Czasem się zastanawiam ile tu osób wierzy w życie wieczne, w nieśmiertelność duszy, w grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie. Bo jak Was czytam, to widzę, że mało kto.

    #87 Włodek
  88. Krzysztofie, miałem ten sam problem. Warto spojrzeć na CHRYSTUSA i zobaczyć w Nim nie tylko Jezusa zwanego Chrystusem ale dostrzec całe grono świętych wokół Niego. Chrystus to Kościół a Kościół to wspólnota nawracających się grzeszników w chrzcie świętym/osobista pascha/. Taka jest moja wiara dzisiaj. janusz

    #88 baran katolicki
  89. „Franciszek wyszedł od sakramentu bierzmowania udzielanego podczas Mszy św.
    Ten, kto go otrzymuje, wykazuje pragnienie, by żyć po chrześcijańsku, to znaczy świadczyć o Jezusie Chrystusie.
    To ktoś, kto myśli jak chrześcijanin, czuje jak chrześcijanin i działa jak chrześcijanin
    – innym słowy jest konsekwentny w swym życiu chrześcijańskim – podkreślił Ojciec Święty.
    Papież zauważył, że ktoś może deklarować wiarę, kiedy jednak brakuje świadectwa życia,
    to nie sposób mówić o chrześcijaństwie, a ludzie którzy nie żyją konsekwentnie swą wiarą wyrządzają wiele zła”

    „Wszyscy jesteśmy grzesznikami, wszyscy, ale wszyscy możemy prosić o przebaczenie.
    A On nigdy nie przestaje przebaczać!
    Trzeba mieć pokorę, by prosić o przebaczenie: Panie, w tym przypadku nie byłem konsekwentny, wybacz!.
    Trzeba iść naprzód z chrześcijańską konsekwencją, ze świadectwem człowieka wierzącego w Jezusa Chrystusa,
    wiedzącego, że jest grzesznikiem, ale mającego odwagę, by prosić o przebaczenie, kiedy popełnia błąd
    i bardzo się boi zgorszenia innych. Niech Pan da nam wszystkim tę łaskę” – zakończył swą homilię papież.

    To dobre słowa Papieża na rozpoczęcie rozmowy z kandydatami do bierzmowania.

    Pozdrawiam 🙂

    #89 katechetka
  90. #86 chani,
    Biblia Jerozolimska tak tłumaczy wers 1Kor 3,23:
    W w. 21-23 celowo są podjęte terminy z 1,12
    „co każdy z was mówi: ja jestem od Pawła, a ja od Apollosa, ja jestem Kefasa”.
    Tymczasem sprawa ma się przeciwnie – stwierdza Paweł, odrzucając powyższy sposób widzenia.
    To nie wy przynależycie do tych ludzi, to oni są wasi, są waszymi sługami.
    Oni są dla waszej posługi, podobnie jak całe stworzenie,
    abyście wy byli Chrystusa, który sam jest Boga.

    (rozumiem, że Chrystus jest sługą Boga)

    W 1Kor 11,3 rzeczywiście jest stwierdzenie, że głową Chrystusa jest Bóg.
    Biblia Jezrozolimska w komentarzu tak to tłumaczy:
    W tym urywku (w. 1-16) Paweł wykorzystuje dwuznaczność grec. kefale=”głowa” w znaczeniu „część ciała”
    i „głowa” jako „przełożony”, „wódz”.

    Pozdrawiam 🙂

    #90 katechetka
  91. #87
    Włodku, ja wierzę ” w życie wieczne, w nieśmiertelność duszy, w grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie ” – o wiele bardziej niż w żywot tu /jakaż to marność/ i w siebie.
    Z pełnym odpuszczeniem grzechów wselakich mam pewien kłopot, wątpię by bezwarunkowo, bez samooczyszczenia i zadośćuczynienia czyny diabelskie zostały odpuszczone.
    No,ale może się mylę,choć trudno mi w to uwierzyć.
    Po cóż przecież byłyby dane nam Przykazania?
    Myślę o tych Bożych.

    #91 Ka
  92. #87 Włodek
    Ja to traktuję jako wyzwanie 🙂

    #92 grzegorz
  93. #71 Chani
    Piszesz: „Bóg jest przede wszystkim tam gdzie jest jedność między ludźmi”
    Jest natomiast tak: Tam gdzie jest między ludźmi Bóg , tam jest jedność.
    A dokładnie gdzie my zdecydujemy dopuścić Boga do głosu w konkretnych decyzjach i okolicznościach naszego życia tam jedna nas ze sobą. Dlatego decydującym momentem w przystąpieniu do Komunii Świętej jest wyśpiewana świadomie aklamacja „Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie…” Jeśli wiem, co śpiewam i jest na to moja zgoda, wtedy zgadzam się na obecność a przez przyjęcie Ciała Pańskiego na Jego działanie aby tworzył jedność między mną i bliźnim.
    To jest takie potrzebne a często tak jakoś ucieka…

    #93 grzegorz
  94. #87 Włodek.
    My umieramy/tracimy/ za nieprzyjaciół naszych. Nasze umieranie /tracenie/ to nie byle jakie umieranie /tracenie/. Umieramy dla grzechu i tym samym otrzymujemy nowe życie.
    Miłość do wroga doprowadza nas do śmierci /stary człowiek=grzesznik/ w której odkrywamy nowe życie.
    To jest nasza /moja/ pascha. Moje zmartwychwstanie.
    janusz

    #94 baran katolicki
  95. Mam takie przemyślenie z racji zbliżającego się Wielkiego Postu i pewnie słów „nawracajcie się”.
    Co to znaczy nawrócić się? Czy da się samemu o własnych siłach się nawrócić? Czy nawrócenie może być jednorazowe?
    Odpowiedź na te pytania daje Jezus mówiąc”
    ” Wytrwajcie we Mnie, a Ja [będę trwał] w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeśli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. 5 Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić.”
    Jedynie trwanie w Jezusie może nas nawrócić.
    Przykład Pawła pokazuje nam, że nawrócenie może być jednorazowe. Choć miał swoje słabości, to jego oczy były wpatrzone w Boga i dlatego nie potrzebował dalszego nawrócenia. On był oświecony Duchem Świętym.
    ” Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać.”
    Tylko Bóg nas może pociągnąć do Chrystusa.
    Augustyn kiedyś powiedział: „Nawróć mnie – ale jeszcze nie dzisiaj.”
    Co z tego, że ja mówię, że wierzę, jak Pismo mówi, że złe duchy też wierzą.

    #95 chani
  96. W Piśmie jak kamienowano Szczepana są jego słowa:
    «Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga».
    Ja to rozumiem tak, że Syn Człowieczy, Jezus był i jest człowiekiem, który został posłany przez Boga na ziemię. Jezus poszedł do nieba mając ciało to po zmartwychwstawaniu i dlatego też w niebie jest człowiekiem i ten Jezus, który został za nas zabity, oręduje za nami, bo On przeszedł to samo co my, z jednym wyjątkiem – On dobrze czynił bezinteresownie.
    ” I ujrzałem między tronem z czworgiem Zwierząt
    a kręgiem Starców
    stojącego Baranka jakby zabitego,
    a miał siedem rogów i siedmioro oczu,
    którymi jest siedem Duchów Boga wysłanych na całą ziemię3.
    7 On poszedł,
    i z prawicy Zasiadającego na tronie wziął księgę.”

    #96 chani
  97. Księże Biskupie.
    Myślę, że sytuacja na Ukrainie dojrzała do tego aby zdecydowanie opowiedzieć się za pokojem na Ukrainie. Politycy polscy i europejscy muszą zrobić swoje , a my chrześcijanie swoje. W swym arsenale mamy bardzo skuteczną broń – MODLITWĘ RÓ ŻAŃCOWĄ. Lada moment będziemy mieli okazję przekonać się o skuteczności gwarancji politycznych. To także bardzo ważny test dla przyszłego bezpieczeństwa Polski, i jej wiary. Myślę, że jeżeli uważamy się za ludzi wiary, to z zaufaniem i gremialnie powinniśmy zwrócić się o pomoc do Naszej Królowej. Historia naszej diecezji dodatkowo świadczy o realności naszych obaw. Proszę o rozważenie możliwości ogłoszenia i zainicjowania w naszej diecezji Krucjaty Różańcowej w tej intencji. Pozdrawiam AF

    #97 AF
  98. Księże Biskupie,
    czy będą dalsze komentarze Księdza Biskupa do czytań niedzielnych?
    Brakuje mi/nam ich, tego pełnego światła słowa.

    #98 Miriam
  99. #98 Miriam,
    podpisuję się po Twoim zapytaniem i pod Twoim stwierdzeniem.
    Tak, komentarz Księdza Biskupa daje wciąż nowe światło na Słowa Pisma,
    nawet tak bliskie, jak te z dzisiejszej liturgii Środy Popielcowej.
    Mam tu na myśli słowa proroka Joela
    „rozdzierajcie wasze serca, a nie szaty”.

    Do dziś rozumiałam je jako wezwanie do nawracania się „po cichu”, bez manifestowania swojej decyzji.
    Dziś Ksiądz Biskup mi(nam) wyjaśnił, że rozdzieranie serca jest znakiem gotowości na to,
    żeby Pan Bóg mógł zacząć ze mną proces nawracania w taki sposób, jaki On dla mnie przygotował.
    A prośba „nie rozdzierajcie szat” oznacza, że w nawracaniu
    nie chodzi o wymuszanie zmiany zewnetrznych struktur, okoliczności, które są obok mnie.
    ..
    Czyli nie – nawrócę się, jeśli… zmieni się moja teściowa, gdy x zacznie mnie szanować, a mąż mnie doceni…
    Ale…
    – Panie Boże – wierzę, że czas mojego nawrócenia do Ciebie
    jest czasem dla mnie pomyślnym, choć może będzie dla mnie bolesny…

    Pozdrawiam 🙂

    #99 julia
  100. cd #99 Julia
    Jest to czas pomyślny dla budowania między nami innej niż zazwyczaj relacji. Opartej nie na „coś za coś” ty mnie zaprosisz to i ja ciebie , pożyczysz mi samochód, a ja będę się czuł zobowiązany do odpłacenia w jakiejś formie. Jest to czas do takiego przyjmowania łaski Bożej aby zobowiązania wielkopostne były bardziej uwrażliwieniem na potrzeby teściowej, męża czy osoby x aniżeli nakładaniem z góry przez siebie wymyślonych zobowiązań. Wtedy ta łaska Boża o której pisze Paweł w czytanym liście do Koryntian nie trafi w próżnię , ale nastąpi współpraca z nią. Skutkami będą te wszystkie czyny wobec konkretnych ludzi, na które sami z siebie byśmy się nie zdecydowali.

    #100 grzegorz
  101. Nie należy prowokować /może się wymknąć spod kontroli/ by doszło do cierpienia lub przelewu krwi i wojny.
    Wszystko można załatwić na drodze wzajemnego porozumienia.

    #101 Ka
  102. Z okazji Dnia Kobiet dla wszystkich Pań.
    Szanowne Panie wszystkiego najlepszego Wam życzę: zdrowia i radości, błogosławieństwa Bożego niech Wam Bóg błogosławi każdego dnia a Pan Jezus umacnia swoim duchem i prowadzi.

    #102 Józef
  103. #100 Grzegorzu,
    po raz kolejny czytam Twoje wskazówki dla mnie.
    I przychodzi mi taka myśl:
    że może lepiej niż być wrażliwym na potrzeby teściowej, męża czy osoby x
    (która to wrażliwość jest i tak moją wrażliwością),
    słuchać Pana Boga.
    Jak mówi dziś psalmista:
    nie gardzić Jego słowem.

    Pozdrawiam 🙂

    #103 julia

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php