Dobiegł końca liturgiczny czas paschalny. Owocem Paschy Jezusa jest dar Ducha Świętego dla wierzących w Niego. Stało się to wówczas w wieczerniku w dzień Pięćdziesiątnicy, a wcześniej Jezus wieczorem w dzień Zmartwychwstania już tchnął na swoich uczniów Ducha Świętego, by nieśli ludziom odpuszczenie grzechów.

  

Weźmijcie Ducha Świętego! 

Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane (J  20,19-23).

Skoro Jezus daje swoim uczniom Ducha Świętego i z Nim wiąże odpuszczenie grzechów jako istotne zadanie powierzone swoim uczniom, warto wejrzeć w relację jaka jest między grzechem i Duchem Świętym. Naturalnie będzie to relacja opozycji. Duch Święty jest dany dla odpuszczenie, czyli dla pokonania czy zniweczenia grzechu w człowieku. Dla wniknięcie w tę prawdę trzeba najpierw zdać sobie sprawę, czym jest grzech i dlaczego człowiek grzeszy.

 

1. Grzech to życie dla siebie

Istota grzechu wyraża się w tym, że człowiek sięga po życie według swojego poznania dobra i zła niezależnie od Boga. Czyni tak, jak gdyby sam był panem życia i miał prawo decydować o tym, co dla niego jest dobre a co złe. Naturalnie to „dla niego” rozprowadza się także na jego bliźnich. W konsekwencji to on sam narzuca w jakiejś mierze sposób życia dla innych i dla siebie ze swego punktu widzenia. Krótko nazywamy to egoizmem. Za tym stoi jednak głębokie oderwania się od Boga jak jedynego Dawcy i Pana życia i tym samym jako tego, kto ma prawo i władzę kształtowania relacji międzyludzkich.

Grzech, jako wyraz szukania życia dla siebie powoduje de facto śmierć. Naturalnie nie zawsze jest to od razu widoczne i doświadczalne. Jednak w ostatecznie do tego prowadzi.

 

2. Duch Jezusa Chrystusa jest dany ze śmierci Jezusa i Jego zmartwychwstania

Dla ratowania człowieka ze skutków grzechu pierworodnego i wszystkich grzechów, jakie człowiek popełnia szukając swego życia dla siebie Bóg posłał swego Syna, aby w ciele – takim jak nasze – przeżyć śmierć i wyzwolić tym samym człowieka od lęku i zależności przed śmiercią. By człowiek nie musiał grzeszyć, lecz był w stanie – podobnie jak Jezus – umierać dla siebie i żyć nowym życiem. Właśnie to jest zawarte w darze Ducha Świętego.

 

3.

 

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

47 komentarzy

  1. Zesłanie Ducha Świętego jest świętem narodzin Kościoła. Niech On swą mocą nas oczyści, ogrzeje i uzdolni do odwagi w wyznawaniu wiary, słowem i czynem, do uwielbiania Boga i wypełniania Jego woli – czego wszystkim i sobie życze .

    #1 morszczuk
  2. „…nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem…” (Dz 2,1)
    Cel jednoczy. Prośmy o wrażliwość serca, do „Duch tchnie kędy chce”, byśmy rozpoznali w niezrozumiałych sytuacjach. Czuwajmy i trwajmy otwarci na Ducha Pana…

    #2 ze
  3. W Wieczerniku Apostołowie otrzymali dar języków, aby ze Słowem Bożym docierać aż na krańce ziemi i JEDNOCZYĆ ludzi ze sobą i z Chrystusem. Dziś tyle drogi już za nami, a JEDNOŚĆ w dalszym ciągu jest trudna do osiągnięcia. Czy to znaczy, że zamiast iść naprzód, ciągle kręcimy się w kółko, depcząc sobie po piętach ? A może ta droga musi być zawsze taka kręta, bo inaczej niczego byśmy się nie nauczyli ??
    …Panie daj nam ,,niebo nowe i ziemię nową „…
    ODNÓW NAS DUCHU ŚWIĘTY !

    #3 owieczka
  4. Niezwykłym darem Ducha Swiętego dla ludzkości jest dar Kapłaństwa.W dniu dzisiejszym dane mi było przeżyć mszę prymicyjną nowo wyświęconego Ojca Dominikanina .Udzielone przez Niego indywidualne błogosławieństwo było dla mnie wielkim przeżyciem ,mam nadzieję ,że Duch Sw. nie poskąpi łask ,które dla mnie przewidział .

    Chwała Panu za tak wielkie dary

    #4 Tereska
  5. Ja nie mam nic do dodania.Zupełnie TAK,pojmuję.

    #5 K.
  6. ………w ewangelii Ducha Św. jest Słowo wypowiedziane przez biblijnego Chrystusa i cytowane w testamencie św.Pawła,który w swojej mowie pożegnalnej skierowanej do starszych Efezu powiedział:——WIĘCEJ SZCZĘŚCIA JEST W DAWANIU ANIŻELI W BRANIU /Dz.20,35/——-na tym Słowie zbudowane jest prawdziwe chrześcijaństwo.To SŁOWO jest mottem ewangelii Ducha Św.i testamentem św.Pawła.To Słowo egzaminuje moje chrześcijaństwo………jansz franus

    #6 katolicki baran
  7. Zachęcona dziś, by pisać, co myślę, nawet, gdy jest to nie całkiem przemyślane – przelewam na ekran następujące spostrzeżenia:
    1. jak trudno jest budować jedność… nawet we wspólnocie, która słucha i rozważa Słowo Boże…
    uśmiechnęłam się do osoby, którą znam z tego, że słucha i rozważa Słowo Boże – nie odwzajemniła uśmiechu (życzliwego!). A może się mnie wystraszyła?
    2. od wczoraj myślę o tym, że będąc w wieczności chętnie słuchałabym modlitw osób żyjących mi bliskich. Może więc moi bliscy w wieczności cieszą się z moich modlitw?
    Pozdrawiam 🙂

    #7 julia
  8. W sobotę uczestniczyłam w Nieszporach z ks.bpem Kiernikowskim.Stojąc tam w postawie świadomości swojej słabości i faktu,że na nic nie zasługuję usłyszałam,że dar pobożności nie jest darem praktyk religijnych,lecz darem logiki bycia dzieckiem,zależnym od Ojca,kochanym przez Ojca,bezpiecznym przy Ojcu.Jezus był pobożny.Nagle stało się dla mnie jasne,że pragnę tego daru,by stawać przed Bogiem w relacji dziecka,przyjaciela a nie sługi.Zrozumiałam,że sama z siebie tak nie potrafię.Zrozumiałam,że dzisiejsze święto nie jest pamiątką Zesłania Ducha Św.lecz jest faktem,który może stać się moim udziałem jeśli oddam Bogu moje pragnienie spotkania z Nim.Dziś z wielką ufnością zawierzyłam się Bogu w Eucharystii,prosząc o ten konkretny dar-dar pobożności,by ufać jak Jezus,by kochać jak Jezus,by pełnić wolę Ojca jak Jezus,by Bóg był prawdziwie moim życiem uwielbiony.Może to moja pycha mi podpowiedziała,może powinnam czekać na to co Pan dla mnie przygotował-tego nie wiem,ale mam pokój w sercu,wierzę,że Ojciec przyjął moje pragnienie,które wzbudził słowami ks.bpa,wierzę,że Duch Św.został dziś dany i wierzę,że Jezus naprawi biedaczynę jaką się stałam przez grzech życia dla siebie…ponownie odnaleziona

    #8 Odnaleziona
  9. Duchu Święty
    „Obmyj, co (we mnie) nie święte,
    (gdy jestem) oschłym wlej zachętę,
    ulecz (mego) serca ranę.
    Nagnij, co jest (we mnie) harde,
    Rozgrzej (moje) serca twarde,
    Prowadź (gdy jest) zabłąkane.

    #9 basa
  10. Daj Twoim wierzącym ,Tobie UFAJACYM siedmiorakie dary……….oraz dar dziecięctwa Bożego wypełnionego najszczerszą ufnością
    Czy ktoś może powiedzieć ,że osiągnął taką ufność?

    #10 Tereska
  11. Dziś doświadczyłam radosnego uczucia jedności z osobą, z którą wcześniej trudno mi było się porozumieć….. 🙂
    Niezależnie od naszej kondycji, wewnętrznych zmagań, czy zranień, w Kościele, który jest Mistycznym Ciałem Chrystusa, stanowimy JEDNOŚĆ ! Trzeba o tym pamiętać i troszczyć się o tę jedność, tak, jak o własną matkę, która ma już swoje lata, ale wciąż jest potrzebna, bo jest kochana.
    Prostej wiary uczyła mnie mama. Zawsze ufała, że cokolwiek złego by się nie działo, to i tak wszystko jest w ręku Boga, a On wie co robi.
    Maryja, która jest Matką Kościoła najlepiej rozumie człowieka, z jednej strony nie zapomina o jego potrzebach, z drugiej zaś uczy jak przyjmować Ducha Chrystusa, uczy na modlitwie, cierpliwie i łagodnie.
    CHRYSTUS JEST DROGĄ, a MARYJA WSKAZUJE DROGĘ…. trzeba nią iść…

    #11 owieczka
  12. # 10 Teresko pięknie to napisałaś, ufność faktycznie chyba się zdobywa, nigdy nie jest jej dosyć, ja mam jej ciągle za mało, 🙂

    #12 owieczka
  13. #10. Tereska
    -Czy ktoś może powiedzieć ,że osiągnął taką ufność?-
    Osiągnął? To nie jest coś, co można zdobyć jednorazowym wysiłkiem. To stan, proces, który jest dynamiczny. Rozwija się, albo cofa. Sami z siebie nie potrafimy bezgranicznie kochac i ufać. To wszystko Jego dar, który rozwija się w nas w miarę, jak uświadomimy sobie nasze słabości i potrzebę oparcia się na kimś silniejszym. A prawdziwa ufność opiera się na głębokiej znajomości tego, komu się ufa. Ufamy Bogu dlatego, że uczymy się i poznajemy Bożą miłość zdolną nas ocalić. Poznajemy Go każdego dnia. To poznanie fasycnuje. Poznanie rodzi ufność …

    #13 morszczuk
  14. #7 Julii
    ,,wszystkie swoje dobre uczynki wrzuć do oceanu, sam Pan Bóg je wyłowi”- został mi w głowie ten cytat, już nie pamiętam gdzie go przeczytałam. Może twój nieodwzajemniony uśmiech był tej osobie bardzo potrzebny, nie zniechęcaj się. Pozdrawiam 🙂

    #14 owieczka
  15. Moim zdaniem ufność rodzi się z miłości.
    Ufamy, gdy kochamy sami i czujemy się kochani.
    Jeśli ktoś mnie kocha, to nie może mi zrobić nic złego. Ale i ja muszę go kochać, aby to zauważyć.
    Bóg jest miłością doskonałą, ale ja wciąż mierzę tą miłość moją ludzką miarą.
    Ufam, ale gdy moja miłość do Niego chwilami staje się bardziej oziębła, to moje zaufanie maleje.
    Stąd wynika, że stopień zaufania jest odwrotnością wielkości miłości.
    A skąd bierze się miłość? Chyba z poznania, jak napisała morszczuk. A może jednak to jest dar ?

    #15 basa
  16. #13 morszczuk
    dziękuję ci za …”poznanie rodzi ufność”
    Nie ukrywam ,że mam problem ze zrozumieniem darmowości /gdy mi się wydaje ,że rozumiem przychodzi myśl-a może podszepty złego- czy wierne służenie Bogu nie jest w pewnym sensie zasługiwaniem? Nasuwa się pytanie-po co się starać skoro Pan Bóg obdarzy darmowo kogo zechce?
    Ostatnio ,dzięki Duchowi Swiętemu ,z którym się zaprzyjażniłam odczuwam wielką potrzebę poznawania i rozumienia SŁOWA, dlatego te słowa „poznanie rodzi ufność ” wskazują na dobry kierunek

    Zastanawiam się też nad 7-ma darami Ducha Sw. – czy dobrze je rozumiem i wykorzystuję np.dar rady?

    #16 Tereska
  17. #13 morszczuk
    .. jeszcze dlatego ufamy, że chcemy, chcemy ufać na tyle na ile Go poznajemy, coraz bardziej. Czasem nawet mówiąc „wierzę, zaradź memu niedowiarstwu”. Tutaj spotykają się dwa wyróżniające człowieka w świecie dary: rozum i wolna wola.
    W czasie liturgii Zesłania Ducha Świętego usłyszałam szczególnie słowa Jezusa: „Pokój Wam”, które przyniosły mi pokój i pomyślałam, że jest on jakby „lądowiskiem” dla Ducha i Jego owoców. Trzeba nam poznawać Jezusa i słuchać Go bardziej niż poznawać siebie; trzeba patrzeć na Niego.
    Pozdrawiam

    #17 AnnaK
  18. owieczko, #14, #11
    Nie zniechęcam się, teraz uśmiecham się często. Kiedyś było inaczej… Wiem, że odwzajemnienie uśmiechu kosztuje (mnie kosztowało i jeszcze teraz czasami kosztuje).
    Powinien być wyrazem szczerej radości, choć tak trudno uwierzyć, że jesteś lubiany za to, że jesteś…
    Taki może być Bóg, ale człowiek? – mamy (mam) wątpliwości. A tak potrzebujemy akceptacji TAKŻE ze strony człowieka… Boimy się równocześnie, że uśmiech nas zdradzi, może ktoś to odczyta jako spoufalenie albo łatwowierność, okażemy się śmiesznymi.
    Godzę się na bycie śmieszną, jestem nią czasami… Nawet się cieszę, że ktoś może pomyśleć o sobie patrząc na mnie:
    „no, ale na szczęście, taka głupia to już na pewno nie jestem…”
    Napisałaś:
    „Prostej wiary uczyła mnie mama”.
    A co, jak nie nauczyła?
    Mnie nie nauczyła, z innego poziomu zaczynałam…
    A konsekwencje tego tkwią we mnie i będą…
    Dziękuję 🙂 Pozdrawiam 🙂

    #18 julia
  19. Zgadzam się z tobą AnnoK:
    „Trzeba nam poznawać Jezusa i słuchać Go bardziej niż poznawać siebie; trzeba patrzeć na Niego.”

    #19 basa
  20. Julio, przecież ty nie jesteś głupia.
    To myślenie typu:“no, ale na szczęście, taka głupia to już na pewno nie jestem…” samo świadczy o „mądrości” tak myślącego.

    #20 basa
  21. Dziękuję Księdzu Biskupowi za te rozważania. Króciutkie tym razem… 😉
    Co do ufności, o której tu toczy się wymiana myśli, przypominają mi się słowa o. Augustyna Pelanowskiego: „ufność zaczyna się wtedy, gdy już nie możesz liczyć na siebie”, ksiądz Twardowski napisał w jednym z wierszy: „wierzyć to ufać kiedy cudów nie ma”.
    Julio, piszesz, że potrzebujemy ludzkiej akceptacji. Myślę, że dojrzewanie w wierze prowadzi do tego, żeby ta ludzka akceptacja już nie była nam taka niezbędna 🙂 Myślę, że pomocne jest też zobaczyć, że nie tylko jesteśmy „ofiarami” odrzucenia, ale także „sprawcami” odrzucenia. Chrystus nas zbawił przez przyjęcie tego, co dla nas jest najtrudniejsze – odrzucenia, publicznego wyszydzenia, znieważenia, utraty dobrego imienia, wzgardy miłości i ostatecznie utraty życia. Ksiądz Biskup pisze, że Bóg jest Tym, który „ma prawo i władzę kształtowania relacji międzyludzkich”. Myślę, że dopóki człowiek szuka tej akceptacji w relacjach, to miejsce dla Ducha Świętego w tych relacjach jest mocno okrojone…
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    #21 Fasola
  22. Nie zapominajcie o dwóch skarbach: o Duchu Świętym i o Krzyżu!

    Przemówienie Ojca Swietego Benedykta XVI wygłoszone do młodziezy zgromadzonej na czuwaniu
    modlitewnym przed paryska katedra Notre-Dame

    Droga Młodziezy!
    Po modlitewnym skupieniu, które dominowało podczas Nieszporów w katedrze Notre-Dame, wy
    pozdrawiacie mnie teraz entuzjastycznie, nadajac temu spotkaniu radosny i bardzo miły nastrój. Przypomina
    mi ono niezapomniane lipcowe spotkanie w Sydney z okazji Swiatowego Dnia Młodziezy, w którym
    niektórzy z was uczestniczyli. Dzis wieczorem chciałbym wam powiedziec o dwóch rzeczach, scisle ze soba
    powiazanych, stanowiacych prawdziwy skarb, któremu mozecie oddac swe serce (por. Mt 6, 21).

    Pierwsza wiaze sie z tematem wybranym na spotkanie w Sydney. Jest on zarazem tematem waszego
    modlitewnego czuwania, które rozpocznie sie za chwile. Mam na mysli fragment zaczerpniety z Dziejów
    Apostolskich, ksiegi, która bardzo trafnie niektórzy nazywaja Ewangelia Ducha Swietego: „Duch Swiety
    zstapi na was, otrzymacie Jego moc i bedziecie moimi swiadkami” (Dz 1, 8). Sydney pomogło wielu młodym
    odkryc na nowo, jak wazny jest Duch Swiety w zyciu chrzescijanina. Duch wprowadza nas w bliska relacje z
    Bogiem, w którym jest zródło wszelkiego prawdziwego bogactwa ludzkiego. Wszyscy staracie sie kochac i
    pragniecie byc kochani! Powinniscie zwrócic sie do Boga, by nauczył was kochac i dał siłe, by kochac. Duch,
    który jest Miłoscia, moze otworzyc wasze serca na dar autentycznej miłosci. Wy wszyscy szukacie prawdy i
    pragniecie nia zyc! Ta prawda jest Chrystus. On jest jedyna Droga, jedyna Prawda i prawdziwym Zyciem. Isc
    za Chrystusem to znaczy naprawde „wypłynac na głebie”, jak wielokrotnie mówia Psalmy. Droga Prawdy jest
    jedna a jednoczesnie wieloraka, w zaleznosci od róznych charyzmatów, tak jak Prawda jest jedna a
    jednoczesnie nieskonczenie bogata. Powierzcie sie Duchowi Swietemu, by odkrywac Chrystusa. Duch jest
    niezbednym przewodnikiem w modlitwie, dusza naszej nadziei i zródłem prawdziwej radosci.
    Abyscie mogli zgłebic te prawdy wiary, zachecam was do refleksji nad tym, jak wielkim sakramentem jest
    bierzmowanie, które otrzymaliscie i które wprowadza was w zycie wiary dojrzałej. Trzeba koniecznie coraz
    lepiej rozumiec ten sakrament, aby zweryfikowac jakosc i głebie waszej wiary i aby ja umocnic. Duch Swiety
    zbliza was do tajemnicy Boga i pozwala pojac, kim jest Bóg. On was zacheca, abyscie w bliznim widzieli
    brata, którego Bóg wam dał, byscie zyli z nim w jednosci, po ludzku i w wymiarze duchowym, a zatem, byscie zyli w Kosciele. Objawia wam, kim jest Chrystus, który za nas umarł i zmartwychwstał, byscie dawali
    swiadectwo. W waszym wieku jest sie wielkodusznym. Jest rzecza bardzo wazna, abyscie mówili o Chrystusie
    w otaczajacym was srodowisku, w waszych rodzinach, waszym przyjaciołom, w miejscach nauki, pracy i
    rozrywki. Nie lekajcie sie! Miejcie „odwage zyc Ewangelia i smiało ja głosic” (Oredzie do młodziezy swiata,
    20 lipca 2007 r.). Dlatego zachecam was, abyscie znajdowali słowa potrzebne do głoszenia Boga w waszym
    otoczeniu, opierajac swe swiadectwo na mocy Ducha, wypraszanej w modlitwie. Niescie Dobra Nowine
    rówiesnikom, a takze innym ludziom. Przezywaja oni burze uczuciowe, nekaja ich troski i niepewnosci
    zwiazane z praca i studiami. Zmagaja sie z cierpieniami i doswiadczaja niepowtarzalnych radosci. Dawajcie
    swiadectwo o Bogu, bowiem wy, młodzi, w pełni nalezycie do wspólnoty katolickiej na mocy chrztu i ze
    wzgledu na wspólnie wyznawana wiare (por. Ef 4, 5). Kosciół liczy na was – i musze wam to powiedziec!
    W tym roku poswieconym sw. Pawłowi chciałbym wam powierzyc drugi skarb, który był na centralnym
    miejscu w zyciu tego fascynujacego Apostoła: jest nim tajemnica Krzyza. W niedziele w Lourdes, bede
    obchodził swieto Podwyzszenia Krzyza Swietego, przyłaczajac sie do niezliczonych pielgrzymów. Wielu
    sposród was nosi na szyi łancuszek z krzyzem. Ja takze go nosze, jak zreszta wszyscy biskupi. To nie jest
    ozdoba ani klejnot. Jest to cenny symbol naszej wiary, widzialny i materialny znak złaczenia z Chrystusem.
    Swiety Paweł wyraznie mówi o Krzyzu na poczatku swojego Pierwszego Listu do Koryntian. W Koryncie
    zyła niespokojna i niesforna wspólnota, której groziło niebezpieczenstwo, ze ulegnie zepsuciu otoczenia. Były
    to zagrozenia podobne do tych, które znamy w dzisiejszych czasach. Wymienie tylko kilka: kłótnie i walki w
    łonie wspólnoty wierzacych, zakusy pseudomadrosci religijnych czy filozoficznych, powierzchownosc wiary i
    rozwiazłosc moralna. Swiety Paweł pisze na poczatku swego listu: „Nauka (…) krzyza głupstwem jest dla
    tych, co ida na zatracenie, moca Boza zas dla nas, którzy dostepujemy zbawienia” (1 Kor 1, 18). Dalej apostoł
    ukazuje szczególna opozycje zachodzaca miedzy madroscia a głupstwem według Boga i według ludzi. Mówi

    o tym, gdy wspomina o załozeniu Koscioła w Koryncie i odnosnie do swojego nauczania. Konczac, kładzie
    nacisk na piekno i madrosc Boga, o których Chrystus, a pózniej Jego apostołowie przyszli pouczyc swiat i
    chrzescijan. Ta madrosc, tajemnicza i ukryta (por. 1 Kor 2, 7), została nam objawiona przez Ducha, „człowiek
    zmysłowy bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bozego Ducha. Głupstwem mu sie to wydaje i nie moze tego
    pojac, bo tylko Duchem mozna to zrozumiec” (1 Kor 2, 14).
    Duch otwiera człowieka na to, co wykracza poza pojmowanie ludzkie, i pozwala mu zrozumiec, ze jedyna
    prawdziwa madrosc jest w wielkosci Chrystusa. Dla chrzescijan Krzyz jest symbolem madrosci Boga i Jego
    nieskonczonej miłosci, objawionej w zbawczym darze Chrystusa, który umarł i zmartwychwstał za zycie
    swiata, a zwłaszcza za zycie kazdego i kazdej z was. Niech to poruszajace odkrycie przynagla was do
    szanowania Krzyza i oddawania mu czci! On jest nie tylko znakiem waszego zycia w Bogu i waszego
    zbawienia, lecz takze – i wy to rozumiecie – niemym swiadkiem cierpien ludzi i zarazem jedynym i
    bezcennym wyrazem wszystkich ich nadziei. Droga młodziezy, wiem, ze oddawanie czci Krzyzowi naraza
    niekiedy równiez na szyderstwo, a nawet przesladowania. Krzyz w pewnym sensie wystawia na
    niebezpieczenstwo człowieka, lecz takze i przede wszystkim umacnia łaske Boza i potwierdza nasze
    zbawienie. Dzis wieczorem powierzam wam Krzyz Chrystusa. Duch Swiety pomoze wam zrozumiec jego
    tajemnice miłosci i wówczas powtórzycie za sw. Pawłem: „Co do mnie, to nie daj Boze, bym sie miał chlubic
    z czego innego, jak tylko z krzyza Pana naszego, Jezusa Chrystusa, dzieki któremu swiat stał sie ukrzyzowany
    dla mnie, a ja dla swiata” (Ga 6, 14). Paweł zrozumiał słowa Jezusa – pozornie paradoksalne – zgodnie z
    którymi tylko oddajac („tracac”) zycie mozna je znalezc (por. Mk 8, 35; J 12, 24) i wyciagnał z nich wniosek,
    ze Krzyz wyraza podstawowe prawo miłosci, doskonała definicje prawdziwego zycia. Oby zgłebianie
    tajemnicy Krzyza pozwoliło niektórym z was odkryc powołanie do słuzenia Chrystusowi w sposób pełniejszy,
    w zyciu kapłanskim lub zakonnym!
    Teraz nadszedł czas, by rozpoczac modlitewne czuwanie, na które zgromadziliscie sie dzis wieczorem. Nie
    zapominajcie o dwóch skarbach, o których wam mówił Papiez: o Duchu Swietym i o Krzyzu! Na zakonczenie
    chciałbym jeszcze raz wam powiedziec, drodzy młodzi, ze wam ufam i ze pragne, abyscie cieszyli sie, dzis i w przyszłosci, uznaniem i miłoscia Koscioła! Niech Bóg bedzie z wami kazdego dnia i niech błogosławi wam, a
    takze waszym rodzinom i przyjaciołom. Z radoscia udzielam wam i całej młodziezy Francji apostolskiego
    błogosławienstwa…….janusz franus

    #22 katolicki baran
  23. # Julia, wydaje mi się, że jesteś najbardziej uśmiechniętą osobą na blogu i nie masz z uśmiechem najmniejszego problemu. Ostatnio z okazji Dnia Samorządowca Ksiądz sprawujący Eucharystię mówił o apostolacie uśmiechu. Uśmiechać się ( życzliwie)do petenta, dla którego biurokracja nie ma litości….TRZEBA….mimo wszystko, a może…. tym BARDZIEJ
    Pozdrawiam z uśmiechem 🙂

    #23 owieczka
  24. #17. AnnaK
    W czasie liturgii Zesłania Ducha Świętego usłyszałam szczególnie słowa Jezusa: “Pokój Wam”–> ja słysze te słowa codziennie podczas mszy św. Jego pokój wypełnia serca, tylko Jego. Dlatego nawet gdy wokół burza, wewnątrz jest spokojnie. Ten pokój weryfikuje życie.
    Pod koniec swego postu piszesz: „trzeba patrzeć na Niego” a ja dodam, Jezus „nie chce” tych co Go podziwiają, patrzą na Niego…ale tych co Go naśladują.
    Wytrwałości w upodabnianiu się do Niego ! Tobie i sobie życze.
    Pozdrawiam.

    #24 morszczuk
  25. Ten pokój weryfikuje życie—> Chodziło mi o to, że pokój trzeba ciągle zdobywać. Trzeba wejść na drogę walki, oczyszczenia, panowania nad soba itd Człowiek który przyjmuje pokój – urzeczywistnia go sobą, bo ten wypełnia całego jego wnętrze. Tym pokojem promieniuje. To właśnie ta weryfikacja 😉

    #25 morszczuk
  26. #22 Janusz, ale ci się chciało pisać ! Zrobiłeś dla nas piękny prezent. DZIĘKUJĘ, nie wiem, jak Ci się odwdzięczyć, pomyślę w niedzielę 🙂

    #26 owieczka
  27. #21 Fasola
    Piszesz:
    „Myślę, że dojrzewanie w wierze prowadzi do tego, żeby ta ludzka akceptacja już nie była nam taka niezbędna”
    Tak, na pewno dojrzewanie w wierze do tego prowadzi, ale… jak miło jest być akceptowanym (kochanym)… 🙂
    Dlaczego więc odmawiać bliźnim radości z faktu bycia kochanym?
    To szansa dla nas, żebyśmy dawali odczuć bliźnim, że nie są nam obojętni. Świadomość, że lubi nas bliźni może pomóc nam uświadomić sobie, że i Bóg nas lubi (kocha).
    W porządku, załóżmy 🙂 że już tak bardzo nie potrzebuję akceptacji… Takie myślenie niesie ze sobą pewne ryzyko. Mogę dojść do wniosku, że nie muszę się liczyć z bliźnimi, skoro mam rację i „dojrzewam w wierze”. A przecież człowiek stworzony jest do komunii (z Panem Bogiem, ale i z drugim). Jedność z tym drugim wymaga i miłości i jej okazania… (bo ten drugi może być mniej „dojrzały w wierze” i mojej akceptacji/miłości bardzo potrzebować).
    #20 Baso,
    wiem, że są ludzie, którzy myślą tak, jak napisałam. Czy są „mądrzy inaczej”?
    Zdecydowanie nie! Po prostu mają inne doświadczenia… i ja to przyjmuję.
    Nie muszę wszystkich rozumieć, ale MOGĘ wybaczyć 🙂
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    #27 julia
  28. …..poznanie prawdy o sobie i podzielenie się ta prawdą z drugim człowiekiem to cały Duch Święty,który miał odwagę namaścić mnie swoją obecnością.Prawdziwy jestem tylko na własnym krzyżu.Tutaj widzę wszystkie swoje grzechy.Dzisiaj wiem co znaczy narodzić się na nowo,narodzić się z Ducha Świętego.Po prostu poznać swój grzech i ujawnić go na zewnątrz,przyjąć go i dać go ukrzyżować…..Chwalebny krzyż to znamię Ducha Świętego,którym jesteśmy namaszczeni by dać świadectwo,że poznaliśmy prawdę o bezgranicznej miłości Boga do każdego człowieka.Demaskować/ujawniać/ swój grzech i zgadzać się na chwalebny/zasłużony/krzyż to najpiękniejszy i najcenniejszy dar Ducha Świętego…….janusz franus

    #28 katolicki baran
  29. Julio,
    przepraszam, chyba niezbyt dokładnie wyraziłam, co miałam na myśli 🙂 Ja nie neguję wartości akceptacji, tylko sugeruję umieszczenie jej w należnym jej miejscu. Często bowiem zdobycie akceptacji zajmuje u nas w relacji z bliźnim miejsce centralne – a nie jest to miejsce jemu należne.
    Jeśli dochodzę do wniosku że nie muszę się liczyć z bliźnimi bo dojrzewam w wierze, to jest to faryzejska pycha, a nie dojrzewanie w wierze. 🙂 Jest to bowiem postawa wyniosłości, pewna forma pogardy, a pogarda de facto jest jedną z form nieumiejętności przyjmowania odrzucenia. Chodzi mi o to, nasze relacje nie były kształtowane poprzez zdobycie lub niezdobycie akceptacji (czy innej przewidywanej korzyści), ale żeby oddawać Bogu to kształtowanie relacji (tak w każdym razie zrozumiałam tę wypowiedź Ksiedza Biskupa).
    Według „pawłowej” logiki (2 Kor 4,12.15) : „gdy my umieramy, wy otrzymujecie życie”. To znaczy, że przyjmując odrzucenie mamy współudział w zbawianiu tego, który nas odrzuca (proszę Księdza Biskupa o korektę, jeśli to moja nadinterpretacja). Dziś w zakonach dominikańskich wspominany jest święty dominikański, który zginął śmiercią męczeńską – a później jeden z zabójców … nawrócił się i wstąpił do zakonu dominikańskiego. „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity” (J 12,24). Każde nawrócenie jest obfitym owocem.
    Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

    #29 Fasola
  30. Julio, dziękuję za upomnienie.
    Trochę mnie poniosło.
    Chcąc bronić Ciebie, zrobiłam dokładnie to, co skrytykowałam.
    Dziękuję za twoją mądrość.

    #30 basa
  31. Wpis ks. Biskupa jest tym razem niedokończony. Na wstępie postawione zostało pytanie jaki jest związek dania uczniom Ducha Świętego i odpuszczaniem przez nich grzechów. Przeżywamy teraz okres bierzmowań, w kilku uczestniczyłem jako gość lub świadek. Przypomina mi to fakt, że ja też Ducha Świętego otrzymałem. W związku z tym wezwanie do odpuszczania grzechów obejmuje również mnie. W jaki sposób ja mam odpuszczać grzechy lub je zatrzymywać?
    Myśląc nad odpowiedzią wróciłem do myśli co ten dar dla mnie konkretnie znaczy. Ks. Biskup pisze: „Duch Święty jest dany dla odpuszczenia, czyli dla pokonania czy zniweczenia grzechu w człowieku.” W jaki sposób mogę w innym człowieku pokonać czy zniweczyć grzech, aby go odpuścić? Właśnie w tej sytuacji , gdy ktoś zrobi mi krzywdę, a ja nie odpłacę mu tym samym. Gdy wezmę jego grzech na siebie i on tego doświadczy w swoim wnętrzu wtedy jest mu odpuszczony, do niego nie wraca. To jest to co zrobił Chrystus na Krzyżu, do czego mnie uzdolnił w momencie zesłania Duch Świętego. Jeśli natomiast tego nie zrobię, nie wybaczę, nie zrozumiem wybaczenie do niego nie dotrze , wtedy nie doświadczy on wybaczenia, nie będzie miał okazji do nawrócenia, grzech przy nim pozostanie. Jest to mechanizm miłości bliźniego, dlatego Ducha Świętego kojarzę z miłością ( tak jak to jest w dzisiejszym czwartkowym czytaniu).

    #31 grzegorz
  32. #29, Fasolo,
    ale ja się wcale nie gniewam 🙂
    Warto było Cię źle zrozumieć, by przeczytać Twoje wyjaśnienia 🙂
    Pozdrawiam 🙂

    #32 julia
  33. #24,25 morszczuk
    To wszystko co piszesz, że trzeba ja nazywam owocami Ducha Świętego. Kiedy mówię o poznawaniu Boga mam też na myśli poznawanie Jego Ducha i skarbu Krzyża Chwalebnego. Jego dary. Mam też na myśli nie tylko poznawanie rozumem, ale także jak Abraham w doświadczeniu. Myślę, że Pan nas prowadzi i kształtuje do tego właśnie, byśmy przemienieni i usprawiedliwieni, potrafili w wolności pełnić Jego wolę, nawet nie rozumiejąc czyli rezygnując z poznania dobra i zła. W wolności, dlatego, że chcemy bo Go kochamy.
    Wtedy człowiek zniewolony dawniej przez węża powie mu „nie”, ale ten wybór nie będzie podobnie zniewolony, ten wybór musi być w wolności, a więc z miłości.
    Pozdrawiam

    #33 AnnaK
  34. …..#31….W jaki sposób mogę w innym człowieku pokonać czy zniweczyć grzech, aby go odpuścić?////Grzegorzu,jedynie Jezus Chrystus/namaszczony/ma taką moc.Jedynie On jako niewinny przyjął krzyż niezasłużoną winę/śmierć/.My wszyscy nie zależne od samopoznania jesteśmy winni śmierci wiecznej a krzyże,które nas spotykają słusznie nam się należą.W tym co piszesz jest duch religijności/dobrego człowieka/…..Osobiście wiele razy w realny sposób doświadczałem postawy opisanej przez ciebie.Dzisiaj widzę,że taki religijny heroizm nikogo nie nawraca.Jako „dobry człowiek”nie jesteś w stanie brać grzechy innych na siebie.Do tego potrzeba osobistej wolności/braku grzechu/…….to co pisałem do Ciebie jest również moim problemem……..janusz franus

    #34 katolicki baran
  35. #30 Baso 🙂
    #31 Janusz, piszesz:
    „Dzisiaj widzę,że taki religijny heroizm NIKOGO nie nawraca”…
    Może dlatego, że teraz widzimy „jakby w zwierciadle”, być może kiedyś okaże się, że taka właśnie postawa – nawróciła…
    Pozdrawiam 🙂

    #35 julia
  36. Zgadzam się z Grzegorzem i Julią.
    „A oni podnieśli wielki krzyk, zatkali sobie uszy i rzucili się na niego wszyscy razem. Wyrzucili go poza miasto i kamienowali, a świadkowie złożyli swe szaty u stóp młodzieńca, zwanego Szawłem. Tak kamienowali Szczepana, który modlił się: «Panie Jezu, przyjmij ducha mego!» A gdy osunął się na kolana, zawołał głośno: «Panie, nie poczytaj im tego grzechu!»”(Dz. 7:57-60)
    Kto wie, czy nie wtedy właśnie zapoczątkowało się nawrócenie Szawła? Był tam przecież…
    Może to świadectwo zrobiło szczelinkę w jego nienawiści? On jeszcze tego nie widział. Nadal pałał nienawiścią…
    Ale może zastanawiał się już, dlaczego Szczepan pozwala się zabić? A na dodatek „zamiast” złorzeczyć, modli się za swoich oprawców. Przecież to nienormalne.
    Ale to być może tylko zbyt daleko posunięte przypuszczenie.
    Może coś z własnego doświadczenia?
    Kiedyś spotkałam się z wielką agresją (słowną) pewnego pacjenta. To nawet nie była moja wina. Ale przyjęłam to na siebie i nie „oddałam”. Teraz zawsze się do mnie uśmiecha, ilokroć mnie spotka.
    Może jeszcze jeden przykład z dyskusji z blogu.
    Julia napisała, że niektórzy myślą o niej:
    “no, ale na szczęście, taka głupia to już na pewno nie jestem…”
    Ja agresywnie i bez miłości oceniłam tą osobę, że to „świadczy o “mądrości” tak myślącego”.
    Julia odpowiedziała: „Nie muszę wszystkich rozumieć, ale MOGĘ wybaczyć”
    To, że ona pełna miłości bliźniego wybacza/odpuszcza ten grzech popełniony wobec niej, pozwoliło mi na nawrócenie się.
    I myślę, że takie postawy bardziej nawracają niż słowa.

    #36 basa
  37. Januszu, piszesz tak jakby krzyż był karą „a krzyże,które nas spotykają słusznie nam się należą” a Pan Bóg tylko rygorystycznym sędzią.
    A przecież Pan Jezus na krzyż poszedł z miłości, a nie za karę.

    #37 basa
  38. Januszu, trochę odważnie postawiłem problem, cieszę się z Twojej reakcji. Jednak tak prosto nie wykręcimy się od odpowiedzi. Oczywiście że ja sam z siebie nie jestem zdolny do odpuszczania grzechów. To właśnie stwierdzili uczniowie po śmierci Chrystusa. Zamknęli się ze strachu czekając pewnie na jakiś cud(!).Wiedzieli na pewno, że Jezus miał taka moc jaką miał, że on jest(był) namaszczony. Sami tej mocy nie mieli. Czuli jednak przez skórę, że ich historia z Jezusem nie może się tak zakończyć. Oczywiście nie mogła! Czytając historię chrześcijaństwa zastanawiałem się dlaczego Ojcowie tak mocno stawiali stwierdzenie że Jezus jest 100% człowiekiem. Toczono ciężkie batalie, zsyłano biskupów na wygnanie, aby tą prawdę wiary chronić. Ten właśnie moment zesłania Ducha Świętego na uczniów, bez akceptacji faktu człowieczeństwa Chrystusa nie miałby sensu. Jezus przyjął Ducha Świętego w Jordanie jako człowiek po to aby , Apostołowie byli zdolni przyjęli Ducha Świętego jako ludzie i abyśmy my tak samo mogli Tego Ducha przyjąć jako ludzie po grzechu. To jest oczywiście przyjęcie nie automatyczne , warunkowe: jeśli przyjmiesz Krzyż (Chrzest), dostaniesz Ducha. Apostołowie nie mieli braku grzechu a jednak wyszli z zamknięcia, poszli w świat, podjęli wezwanie bo mówiąc współczesnym językiem „dostali powera”. Piszesz trochę zgryźliwie o „religijnym heroizmie”- tak to może być widziane z zewnątrz, ( i jakby powiedział to Ks. Biskup takie postawy nie są wykluczone)ale zapewniam Cię, że chrześcijańscy bohaterowie(głośni i cisi) byli nimi nie dla wizerunku, tylko dlatego, że mieli w sobie sprężynę która bez przerwy pchała ich do takich postaw, czasem wbrew nim samym. Można być grzesznikiem i apostołem, można jako grzesznik brać na siebie grzechy innych to jest Dobra Nowina.
    Jeszcze trochę o krzyżu, że nam się słusznie należy ja dopowiem , że Krzyż słusznie nam się należy jako lekarstwo choremu, jako pomoc od Ojca bo jesteśmy przez niego kochani. Z tej racji to jest dla nas nagroda , nie kara.

    #38 grzegorz
  39. Kochani blogowicze. Po dłuższej nieobecności na tej stronie z radością Was czytam. Jesteście promykami Bożej Miłości… rozświetlacie mroki beznadziejności a Duch Święty, któremu jesteście wierni „owocuje” w waszych wypowiedziach i z pewnością w Waszym życiu, o co modlę się również dla siebie : o dar rozeznania, mądrości, roztropności , męstwa i odwagi, by towarzyszyła /mi /nam w codzienności w każdej sytuacji , by drogi Pana stały się prostymi w naszym życiu , by nieść Bożego ducha dla bliżnich
    Serdecznie Was pozdrawiam

    #39 niezapominajka
  40. Księże Biskupie. Wielkie dzięki za prowadzenie tego blogu i słowa wprowadzające w tematy podane do rozważania. Serdecznie pozdrawiam

    #40 niezapominajka
  41. Jestem zdumiona jak ostatnio działa i kieruje mną Duch Swięty :uzdrawia niespodziewanie najtrudniejsze relacje,stawia mi na drodze ludzi ,którym mogę pomagać ,skierował moje kroki do pomocy charytatywnej w Hospicjum,rozbudził potrzebę oddawania czci Bogu przez czytania liturgiczne w czasie Eucharystii ,daje mi odczuć ,że to On się modli we mnie ………..jestem pewna ,że własnymi siłami nie byłabym w stanie niczego z tych rzeczy zrobić

    Czy to nie jest odpowiedz na moje wcześniejsze zastanawianie się nad DARMOWOSCIA?

    #41 Tereska
  42. Zdaje się, że nie nadążam. Rozumiem, o czym mówi Grzegorz w #31, ale nie mogę zrozumieć komentarza #34 Janusza. Czy nie jest to zbyt literalne podejście do zagadnienia? Wg mnie Grzegorz nie mówi o heroizmie religijnym – ale pewnie mylę się. Dostrzegam wypunktowaną rolę wspólnoty, „członków Kościoła”, pozwalanie Duchowi św na nasze otwieranie na miłość i dzielenie się tą miłością.
    Czy Ksiądz Biskup mógłby „wyprostować” te kwestie?

    #42 ze
  43. #38#…..”można jako grzesznik brać na siebie grzechy innych to jest Dobra Nowina”…….”dlaczego grzeszymy? – a grzeszy każdy z nas. Grzeszymy, ponieważ boimy się o siebie. Boimy się, że możemy żyć gorzej, że ktoś nas może skrzywdzić, wykorzystać, że jeśli nie postawimy na siebie, nie przeprowadzimy swojej woli, to inni zrobią z nami, co zechcą. Ostatecznie boimy się umierania, śmierci. Owszem, niekiedy zdarzają się osoby, które zmęczone życiem mówią: Chciałbym już umrzeć. Całe nasze życie poddane jest presji lęku przed śmiercią i umieraniem. Także przed tym wszystkim, co jest znakiem umierania – przed sytuacjami, w których nam coś zabiorą, kiedy stracimy twarz, dowiemy się niewygodnej dla nas prawdy. To są przejawy naszego umierania. Boimy się tego, bo wszyscy, jak tu jesteśmy, chcemy żyć, i to tak, jak sami chcemy.

    Kiedy nieraz wprost zadaję komuś pytanie dlaczego grzeszy, słyszę różne odpowiedzi: ze słabości, z powodu pokus, różnych okoliczności, przez szatana. To wszystko prawda, ale ostatecznie za każdym moim grzechem stoi moje przekonanie i wola: chcę żyć na swój sposób, bo ja najlepiej wiem, co dla mnie jest dobre, a co złe. Czuję się panem swojego życia, sam decyduję, jak myśleć, oceniać innych, jak postępować. Grzeszymy właśnie dlatego, że każdy z nas chce żyć tak, jak sam chce.”Bp ZbK…….czy złodziej da się dobrowolnie okraść????czy morderca odda dobrowolnie swoje życie????czy leń będzie pracował za drugiego lenia bez buntu?????czy pyszałek lub chciwiec,który boi się cokolwiek stracić zajmie dobrowolnie ostatnie miejsce?????itd…..Grzegorz,grzech zawsze rodzi się z lęku przed śmiercią,umieraniem,traceniem i nie może być świadkiem Dobrej Nowiny.Czynny grzesznik może głosić Dobrą Nowinę za,którą sam tęskni ale nigdy nie będzie świadkiem zdolnym do umierania za innych.Dobrym przykładem dla nas są tak zwani anonimowi alkoholicy ,którzy mimo wielu lat abstynencji ciągle przedstawiają się jako alkoholicy.W naszym grzeszeniu potrzeba nam właśnie takiej anonimowości/wolności/…….#42#…heroizm religijnym rozumiem jako samo sprężenie się starego człowieka/grzesznika/w celu udowodnienia sobie i innym swojej dobroci……janusz franus

    #43 katolicki baran
  44. #38,
    świetnie to ująłeś Grzegorzu!
    🙂

    #44 Zbyszek
  45. Z okazji siódmej rocznicy Ingresu Księdza Biskupa do Katedry Siedleckiej życzymy JE by:
    1. w dalszym ciągu „przewodniczył naszej wspólnocie diecezjalnej w drodze rozpoznawania wierności Pana Boga, (…) pomagał w poddawaniu swego życia mocy i działaniu obietnicy Boga, by życie każdego z nas stawało się doświadczeniem wierności Boga wskrzeszającego to co obumarłe i uzdalniającego do prawdziwego życia, życia nie dla siebie – lecz płodnego w potomstwo przez przebaczenie” (por. List pasterski z okazji objęcia rządów w diecezji siedleckiej)
    2. „celebracje liturgiczne sprawowane przez biskupa w kościele katedralnym (…) mogły być uznane za wzór dla wszystkich kościołów rozsianych na terytorium diecezji” (por. Sacramentum Caritas, p.39)
    3.„pozwalał w konkretnych sytuacjach, żeby Ewangelia łamała kod mojego (Ks. Bpa) starego życia” (por. wywiad udzielony G. Skwarkowi 7.10.2008.r.)
    Julia z rodziną 🙂

    #45 julia
  46. „udowodnienia sobie i innym swojej dobroci” Januszu, czy to znaczy, że w ludziach jest tylko zło?
    I nie są zdolni do żadnego dobra?

    #46 basa
  47. Dołączam się do życzeń Julii

    #47 basa

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php