Misja Sługi (2 Ndz A 140119)

by bp Zbigniew Kiernikowski

W drugą Niedzielę roku A Kościół nam podaje jako pierwsze słowo drugą pieśń Sługi Jahwe (właściwie jej część). Kontynuuje ona myśl pierwszej. W szczególności, we fragmentach, które czytamy w tę niedzielę,  możemy widzieć rozwinięcie głównej myśli, jaką jest ukazanie misji Sługi Pańskiego. Przypatrzmy się charakterowi tej misji i – przynajmniej niektórym – aspektom tej misji.

 

A teraz przemówił Pan,
który mnie ukształtował od urodzenia na swego Sługę,
bym nawrócił do Niego Jakuba
i zgromadził Mu Izraela.
A mówił: To zbyt mało, iż jesteś Mi Sługą
dla podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela!
Ustanowię cię światłością dla pogan,
aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi  (Iz 49,5n).

 

Proponuję skoncentrować się na odniesieniach związanym z imionami Patriarchów, czy raczej z „kręgami” ludzi, czy ludzkości, jakie z tymi imionami bywają wiązane.

 

1. Nawrócenie Jakuba

Pierwszym szczegółowym określeniem misji jest nawrócenie Jakuba. W hebrajskim tekście mamy użyte tam słowo z rdzenia „szub”, które jest klasycznym wyrażeniem na określenie nawrócenia, zawrócenia, zmiany kierunku. Jest ono używane zarówno w sensie przestrzennym jak i moralnym.

Jeśli jest mowa o nawróceniu Jakuba, to myślimy o „potomstwie” Jakuba. Znając historię tego patriarchy, wiemy do jakiego etapu życia ma odnieisnie tego imienia i jaki styl życia ono oznacza. Możemy więc mieć namyśli nie tyle konkretną grupę ludzi, ile raczej określony styl życia, jaki reprezentował Jakub wtedy, gdy nie zdarzyło się w jego życiu owo radykalne doświadczenie „walki z Bogiem”, jak to mamy opowiedziane w Rdz 32.

Jest to więc styl i sposób życia, w którym człowiek „Jakub” urodzony jako drugi i mający swoisty „kompleks” swego starszego brata, musi wszystko zdobyć i o wszystko walczyć. Historia Jakuba wskazuje na przekręty z jakimi spotkał się ze strony ludzi i jakich był uczestnikiem czy też protagonistą. W tym wszystkim potrafił on wychodzić „na swoje”, był na swój sposób – mimo trudności i przeciwności – człowiekiem sukcesu. Jako taki zamierzał przekroczyć potok Jabbok. Nocna walka wszystko zmieniła.

Kiedy więc dziś słyszymy, że Sługa Pański ma nawrócić Jakuba do Pana, to możemy w tym widzieć wezwanie i program takiego działania, w którym Jakub będzie tak prowadzony, żeby pozostawił swoją dotychczasową koncepcję życia oparta na sobie samym i przeprowadzaną swoimi siłami – czasem nie licząc się z niczym i podejmując każde wezwanie. Nawrócenie Jakuba to jest w pewnym sensie „zostawienie” całego Jakuba. To jest swoista plajta i bankructwo własnej koncepcji życia. Nie jest to jednak wejście w pustkę. Oznacza to wejście w nową, dotychczas nieznaną i zapewne nieakceptowaną, koncepcję życia, jaką jest bycie „Izraelem”.

 

2. Zgromadzenie Izraela

Izrael, to imię, jakie otrzymał Jakub w czasie zmagania się z Aniołem Boga – z samym Bogiem. Imię to występuje po raz pierwszy właśnie w opowiadaniu o zmaganiu się Jakuba (Rdz 32). Jako ciekawostkę warto zauważyć, że to imię jest użyte w całej Biblii około 2.500 razy – w odniesieniu do narodu jak i też poszczególnych ludzi przedstawianych jako Izraelita. Imię Jakub zaś  – po wyłączeniu imion osób noszących to imię w Nowym Testamencie – jest użyte niespełna 350 razy.

Wyjaśnienia imienia Izrael oscylują wokół znaczeń walki z Bogiem, mocy Boga, którś wskutek walki otrzymuje Jakub, który jednak już nie jest tym samym „Jakubem” czyli jest kimś innym, kto poznał moc Boga i kto w tej mocy ma udział za „cenę” utraty swojej mocy. Jako znak tej utraty własnej mocy może być widziany fakt wytrąconego stawu biodrowego i fakt kulawienia. Odtąd noszący imię ma w sobie doświadczenie tego, że jego własna moc nie wystarczy, że jest inna moc, że ta inna moc może przyjść do niego i go wspomagać właśnie tam i wtedy, gdy „kończy się jego własna moc, gdy to uzna i zaakceptuj.

W odniesieniu do imienia Izrael prorok Izajasz określa misję Sługi Pańskiego jako „zgromadzenie Izraela”. Zmaganie i całe doświadczenie własnej słabości dopóki nie zostanie przyjęte może powodować rozproszenie. Lęk przed takim doświadczenie, jakim jest prześladowanie, powoduje rozproszenie. Tak było też w pierwotnym Kościele. Takie niebezpieczeństwo jest zawsze i wszędzie.

Dlatego ten drugi aspekt misji Sługi Pańskiego: gromadzenie Izraela. Gromadzenie w jedno tych wszystkich, którzy mają w sobie i niosą doświadczenie mocy Boga, aby ta moc przynosiła właściwy owoc – to znaczy jedność. Jezus przed swoją Męką też mówi o rozproszeniu się tych, którzy byli z Nim (zob. Mt 26,31 i paral. zob. też Dz 5,37n; 5,1).

Z drugiej strony Jezus ukazuje, że najważniejszym aspektem Jego zbawczego działania jest to, aby jednoczyć wierzących w Niego i czynić ich jednością na wzór Jego jedności z Ojcem (zob. J 17,21). W tym się dopełnia misja Jezusa – gromadzenie tych, którzy w Niego uwierzą. Jest to swoiste „gromadzenie izraelitów” w znaczeniu określających tych wszystkich, którzy po różnych doświadczeniach „jakubowych” we własnym życiu uznają własną niemoc (grzeszność itp.) i wchodząc w nawrócenie, pozwalają się jednoczyć w jednym Kościele. To jest drugi aspekt misji Sługi Pańskiego.

 

3. Światło dla narodów – pogan

Istnieje jeszcze trzeci – prorok Izajasz mów, że te dwa pierwsze aspekty to za mało. „Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi”. Tak zebrany Kościół, który w swoich członkach przeżywa „jakubowe nawrócenie” oraz „gromadzenie Izraela” staje się znakiem,, staje się światłością dla wszystkich ludzi – dla narodów, dla pogan (goim).

Jest to trzeci aspekt misji Sługi Pańskiego, który przejmuje Kościół. Czyni to, na ile ma w sobie ducha Jezusa Chrystusa  Sługi i w swoich członkach przeżywa to, co jest związanie z imionami Jakuba i Izraela.

 

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

189 komentarzy

  1. „Jako znak tej utraty własnej mocy może być widziany fakt wytrąconego stawu biodrowego i fakt kulawienia. Odtąd noszący imię ma w sobie doświadczenie tego, że jego własna moc nie wystarczy, że jest inna moc, że ta inna moc może przyjść do niego i go wspomagać właśnie tam i wtedy, gdy „kończy się jego własna moc, gdy to uzna i zaakceptuje.”
    Moim przetrąconym biodrem jest modlitwa.
    Był taki czas, że bardzo walczyłam o to, by była dobra. Wypróbowywałam wszelkie pomysły i na wszystkich frontach poniosłam klęskę.
    Nie potrafię się modlić.
    I kiedyś pocieszyły mnie słowa: Rz 8,26 „Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami.” 🙂

    #1 basa
  2. I czasami ten dar modlitwy otrzymuję. 🙂

    #2 basa
  3. #1 basa.
    Basiu, i ja podobnie tak uważałem dopóki nie zauważyłem w sobie nudzenie się Bogiem. Bóg był dla mnie nudny i czas spędzony przy Nim to jedna wielka walka/zmaganie /się z tą nudą.
    Dzisiaj wiem, że ta nuda to brak kochania Boga bo jakże można się nudzić przy kimś kogo kocham. W swojej religijności nie kochałem Boga i co najgorsze nie potrafiłem Mu tego powiedzieć w cztery oczy/modlitwa/. Nie byłem szczery i udawałem choć On widział jak bardzo nudziłem się w Jego obecności.
    Nie umiemy się modlić bo nie kochamy Boga i nie mamy odwagi się do tego przyznać bo jakże to nie „kochać” Boga i nudzić się w Jego obecności. Modlitwa, dzisiaj dla mnie to nieustanna tęsknota z ukochanym Ojcem. To ciągłe wracanie do Bożego Domu /Kościoła/. Nie tylko nie potrafimy się modli ale i kochać nie dajemy rady po bożemu. To nie Bóg jest nudny lecz my sami aż do znudzenia nudzimy się sobą.
    Nie potrafimy się modlić, bo nie mamy mocy kochamy Boga/człowieka/ swoim krzyżem.

    #3 baran katolicki
  4. Kościół od którego uciekam i do którego wracam to nie ten sam Kościół bo i ja nie jestem taki sam. Między moją ucieczką a powrotem są moje doświadczenia niemocy, moje krzyże. Uciekłem bo wstydziłem się takiej rodziny. Nudne było tam życie. Dzisiaj powracam z tęsknotą za tą „nudą”, którą utraciłem szukając własnej mocy. Nie ma znaczenia kogo tam spotkam i czy ktoś wyjdzie mi na spotkanie bo wiem jak wielka jest moc mojego krzyża i jak bardzo jest on mój. Z oddali widzę blask tej mocy, która mnie pociąga i daje siły do powrotu. Nawracam się na Kościół, wracam do domu na swoje miejsce. janusz

    #4 baran katolicki
  5. proba

    #5 Tereska
  6. To Słowo zachęca mnie do dawania świadectwa , ale nie własnym wysiłkiem.Przekonuję się coraz częściej ,że wcale nie muszę się wysilać ,aby coś dobrego czynić , bo Pan Bóg wszystko dla mnie przewidział i daje mi każdego dnia takie możliwości.Tylko czy ja to zauważam ? czy może pomijam i czynię coś według własnego planu?
    I tu wychodzą moje skłonności/moja grzeszność/ , które bez Swiatła z Góry zawsze będą wychodzić .
    Papież Franciszek powiedział ,ze WIARA nie jest światłem, tylko lampą , która oświeca ciemności na mojej ścieżce.
    Spodobało mi się też powiedzenie Ks Bp „Gdyby głupi wiedział ,że jest głupi , to byłby mądry”
    Dlatego konieczne jest uniżenie ,przyjęcie prawdy o sobie i cierpliwe oczekiwanie na prawdziwe Światło z Nieba rozświetlające wszystkie ciemności.

    #6 Tereska
  7. Modlitwa Jakuba „Boże Abrahama i Boże ojca mego Izaaka, Panie, który dałeś mi rozkaz: Wróć do twego kraju rodzinnego, gdzie będę ci świadczył dobro, nie jestem godzien wszelkiej łaskawości i wszelkiej szczerości, jakie nieustannie okazujesz Twemu słudze. Bo przecież tylko z laską w ręku przeprawiłem się /kiedyś/ przez Jordan, a teraz mam dwa obozy.Racz więc ocalić mnie z ręki brata mego Ezawa, gdyż lękam się go, aby gdy przyjdzie, nie zabił mnie i matek z dziećmi.Wszakże Tyś powiedział: Będę ci świadczył dobro i uczynię twe potomstwo /tak mnogie/ jak ziarnka piasku na brzegu morza, których nikt zliczyć nie zdoła”.
    Zawarta w tej modlitwie terażniejszość połączona z przeszłością i wybiegająca w przód, to ścisłe powiązanie historii ziemskiej ze zbawczym działaniem Boga.
    Dodam jeszcze że w relacjach z życia Jakuba aż krzyczy /oprócz zjawienia w Betel i walki z Bogiem/od świeckości.Boży plan wybrania realizuje się wskutek splotu przeróżnych zdarzeń.I bardzo dobrze.Wnosi dla wszystkich nadzieję i otuchę.
    /Musiałam dwa razy pisać.Napewno coś z pierwszej wersji/myśli pominęłam.Ten rachunek matematyczny na dole osłabia mnie -nigdy go nie pamiętam/

    #7 Ka
  8. # 3 Janusz
    Nie oceniaj mnie wg siebie. 🙂
    Mów za siebie, a nie za mnie.
    Ja się nie nudzę. W tym rzecz, że ja się nie nudzę… 🙂

    #8 basa
  9. #8 basa.
    Jeśli nie nudzisz się Bogiem to dlaczego nie potrafisz się modlić?
    janusz

    #9 baran katolicki
  10. Tak myślę, że Pan Bóg przez moje trudności w modlitwie chce pokazać mi brak mojej własnej mocy, a także to, że dobra modlitwa to też Jego dar.
    Dzięki temu znowu mogę poznawać Jego dobroć. 🙂

    #10 basa
  11. „Jest to trzeci aspekt misji Sługi Pańskiego, który przejmuje Kościół. Czyni to, na ile ma w sobie ducha Jezusa Chrystusa Sługi i w swoich członkach przeżywa to, co jest związanie z imionami Jakuba i Izraela”. Bp ZbK
    A więc najpierw muszę przeżyć i przyjąć w swoim życiu wielką przemianę (na wzór przemiany Jakuba w Izraela), co ostatecznie okaże się jednak „za mało”(dzisiejsze czytanie z Izajasza). Lecz dopiero wtedy będę mógł wejść w to, co jest ostatecznym wypełnieniem powołania Sługi Jahwe, w którym mam udział na mocy Chrztu Świętego.
    Czy tak?
    Pewnie czasami za ową przemianę ktoś uzna konkretne przełomowe wydarzenie w swoim życiu.
    Przeczuwam, że jednak jest to proces, który z różną intensywnością toczy „się” (Duch Święty) w naszym wnętrzu i przemienia nas nieustannie …
    Ta myśl domaga się „domyślenia” jej do końca …

    #11 mały
  12. „Modlitwa odpocznienia w bliskości Przyjaciela

    Modlitwa, jako że związana z życiem, jest ciągłym falowaniem i dynamicznym doświadczaniem Boga, pełnym zaskoczenia i niespodzianek.
    Po pierwszych momentach trudu związanego z budowaniem klimatu modlitwy, człowiek uporządkowawszy swoje życie, zaczyna doświadczać odpocznienia. W jaki sposób? Spójrzmy na kolejne dwa rozdziały Księgi Życia (14 i 15) św. Teresy.

    Wraz z drugim sposobem podlewania ogrodu, czyli kolejnym etapem życia modlitwy, rozpoczyna się szczególne, pełne tajemnicy doświadczenie Boga. Święta, pisząc o tym sposobie modlitwy, nie robi tego już tylko aby informować i wyjaśniać, ale żeby na nowo przeżywać osobiście to niezwykłe dotknięcie, pociągając czytelnika do większej zażyłości z Bogiem. Jednym słowem – zwięźle wyjaśnia i intensywnie przeżywa tę modlitwę przed czytelnikiem.

    Rozważany przez nas drugi stopień życia modlitwy Teresa nazywa modlitwą odpocznienia. Całe słownictwo używane przez Świętą kładzie nacisk na odpocznienie i synonimy tego słowa takie jak: pokój, cisza, odpoczynek, spokój. Nawiązując do symbolicznego obrazu ogrodu, po trudzie czerpania przychodzi czas odpoczynku. Pierwszy stopień modlitwy Teresa przyrównała do ciągłego, wymagającego ciężkiej pracy, czerpania wody ze studni, drugi opisuje poprzez urządzenie zwane norią (wodociąg z dobywaniem wody za pomocą koła). Praca dzięki temu systemowi nawadniającemu staje się mniejsza, a efekt skuteczniejszy, dając pracującemu momenty wytchnienia – odpoczynku. Wytłumaczyłam już, z jakim trudem podlewa się ten ogród, gdy rękoma trzeba ciągnąć wodę ze studni. Teraz powiem o drugim sposobie czerpania wody, jaki powziął Pan ogrodu, aby ogrodnik mógł za pomocą sztucznego przyrządu i kanału z mniejszą pracą sprowadzać większą ilość wody i niekiedy odpocząć, a nie ciągle się trudzić. Ten to sposób w zastosowaniu do modlitwy tak zwanej odpocznienia, chcę teraz wyjaśnić (14, 1)…”

    #12 Jurek
  13. „W tym sposobie podlewania trzeba wyróżnić trzy zasadnicze aspekty:

    •inicjatywa Pana, który jest twórcą sztucznego przyrządu i kanału – oczywiście przy aktywnym współudziale człowieka; w rzeczywistości chodzi o pewną systematyczność i wierność życiu modlitwy poprzez konkretne środki takie jak: czas na modlitwę, regularna lektura, odpowiednie przygotowanie, wyciszenie, umiejętne przeżywanie każdej chwili, pamięć na obecność Bożą etc.,
    •w kolejności większa ilość wody, czyli większa intensywność i płynność modlitwy, jako wynik konkretnych praktyk religijnych,
    •i w końcu odpoczynek ogrodnika, który sprawia, że człowiek nie skupia się już na środkach, ale na celu, nie na praktykach, ale na przyjaźni.
    Na tym etapie życia modlitwy, Teresa podkreśla, że rozum nie działa już tak intensywnie, nie jest zmuszony do ciągłego rozważania i roztrząsania. To głównie czas na działanie woli.

    W ten sposób Święta z Avila prowadzi nas do bezinteresownej modlitwy, która nie będzie zależała od ludzkiego wysiłku. Modlitwa odpocznienia jest tego pierwszym symptomem – Bóg zaczyna modlić się we mnie. Przyjaciel przejmuje inicjatywę, człowiek doświadcza większej obecności Boga. Woda znajduje się wyżej i bliżej. Bóg udziela się i pragnie, aby człowiek był pewny Jego udzielania się. I rzeczywiście człowiek doświadcza odpocznienia, ale ten typ modlitwy jest jeszcze fazą przejściową, podczas której są pociechy, ale są i momenty suszy zamierzone przez Boga.

    Owocem tego etapu życia modlitwy jest wewnętrzne wyciszenie – panorama pokoju i ciszy
    w samej głębi człowieka, która udziela się woli jako pewien rodzaj zachwytu i fascynacji miłosnej: Sama tylko wola tu działa i sama nie widząc, w jaki sposób została pojmana, zezwala tylko na to, aby Bóg ją wziął w niewolę, bo dobrze to czuje, że staje się niewolnicą Tego, którego miłuje. O Jezu, o Panie mój! – Jakże nam tu okazuje się potęga Twojej miłości! Ona to tak trzyma uwięzioną naszą miłość, że nie pozostawia jej w tym stanie wolności miłować, co innego, tylko Ciebie samego. (14, 2). Ten pierwszy dotyk miłości Przyjaciela działa jak napar, jednoczy i uspokaja modlącego się. Jednoczenie umacnia jego postępowanie w dobrem…”

    #13 Jurek
  14. „Mimo tak niezwykłego doświadczenia Teresa przygotowuje modlącego się na ryzyko zejścia z tej drogi i powrotu na dawną (regres lub stagnacja). Sama doświadczyła tych niebezpieczeństw, stąd woli ostrzec przed nimi ostrzec.

    Oto jej konkretne wskazówki dla człowieka tego stopnia życia modlitwy:

    Ø Szacunek do samego siebie. Zatem na miłość Bożą proszę te dusze, którym nieskończona dobroć Boga tak wielkiej łaski użyczyła, wynosząc je do tak wysokiego stanu: niechaj ze świętą i pokorną dumą poznają siebie i wielką swoją godność, by nie znęciła ich pokusa powrócenia do potraw egipskich (15, 3).

    Ø Praktyka pokory. Kiedy Duch Boży sprawia w nas te pociechy, nie ma potrzeby szukać daleko i silić się na znalezienie powodów do upokorzenia i zawstydzenia siebie. Pan sam to wnosi do duszy i uczy ją prawdziwej pokory w inny i nierównie doskonalszy sposób, niż tego zdołają dokonać maluczkie myśli i rozważania nasze, które są niczym wobec tego światła, którym Pan tu duszę oświeca i takie w niej sprawia zawstydzenie, że się dusza przed Nim jakby wniwecz obraca (15, 14).

    Ø Kultywowanie miłości i modlitwy wstawienniczej. Dlatego, czując Go tak blisko, mamy błagać Boski Majestat Jego o łaski nam potrzebne, modlić się za Kościół i za tych, którzy się polecili naszym modlitwom i za dusze w czyśćcu cierpiące, a wszystko to nie szmerem słów, ale gorącym w sercu pożądaniem wysłuchania. Taka modlitwa dużo znaczy i więcej się nią otrzymuje, niż wszelkimi wywodami rozumu (15, 7).”

    #14 Jurek
  15. Izrael doświadczył, iż jego moc sprowadzona do kategorii czysto ludzkiej logiki skończyła się niepowodzeniem. Także moja moc nie chce uznać, ze jej własna słabość stanowi warunek jej mocy.
    Za św. Pawłem oznajmiam „ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny” (2 Kor 12, 10).
    Pierwszorzędnym moim zadaniem jest w tym kontekście zrozumienie i przeżycie <> Boga, w której zawiera się przeogromna moc prowadząca do zmartwychwstania.
    Bóg wybrał właśnie to co słabe w oczach świata, aby to co mocne unicestwić.

    #15 Leszek
  16. Serdecznie witam JE.
    Księże Biskupie.

    Tyle jest osób piszących swoje mądre przemyślenia na blogu Ks. Biskupa.
    Mam gorącą prośbę.
    Czy jest możliwe, aby w miarę codziennie ukazywały się komentarze tych osób do Ewangelii z danego dnia.
    Jeśli nie ma takiej możliwości na blogu, to proszę o wskazanie strony gdzie takie komentarze (proste wyjaśnienie) do Ewangelii znajdę.
    Np. dzisiejsza Ewangelia wg. św Marka 2,18-22
    (stare – nowe)
    Serdecznie pozdrawiam
    Mikołaj

    #16 Mikołaj
  17. Ad #11 mały
    Jak najbardziej – jest to proces.
    Potrzebuje on momentu początkowego, inicjacyjnego. Nie może być zawieszony w próżni, w ideologii itp.
    Benedykt XVI napisał w encyklice Deus caritas est, że na początku chrześcijaństwa, chrześcijańskiego życia stoi wydarzenie … (Deus caritas est 1).
    A więc, wydarzenie i konsekwentna droga wiary wyrażająca się w wydarzeniach . . .
    Pozdrawiam.
    Bp ZbK

    #17 bp Zbigniew Kiernikowski
  18. #16
    Komentarze do codziennej Ewangelii są na www. katolik pl , wystarczy też wpisać Ewangelia na codzień.
    Polecam też prasę np.Gościa niedzielnego

    #18 Tereska
  19. #19 julia
  20. Polecam wszystkim książkę: Ojciec Święty Franciszek
    Adhortacja apostolska EWANGELII GAUDIUM o gloszeniu
    Ewangelii w dzisiejszym świecie.
    Czytam tam słowa bardzo wspierające starania o nową ewangelizację, naszego Księdza Biskupa:
    „Również każdy Kościół partykularny, jako cząstka kościoła katolickiego pod przewodnictwem swego biskupa, jest wezwany do misyjnego nawrócenia.
    Jest on podmiotem ewangelizacji, jako że jest konkretnym wyrazem jedynego Kościoła w jakimś miejscu na ziemi, i w nim „prawdziwie jest obecny
    i działa jeden, święty, katolicki i apostolski Kościół Chrystusa”-/Sobór Wat.II Dekret o pasterskich zadaniach biskupów w świecie Christus Dominus,11./
    Widzę, jak nasz Biskup na różne sposoby robi właśnie to, o czym pisze Papież Franciszek.

    #20 niezapominajka
  21. cd.
    „Biskup powinien zawsze sprzyjać komunii misyjnej w swoim Kościele diecezjalnym, dążąc do ideału pierwszych wspólnot chrześcijańskich, w których wierzących ożywiały jedno serce i jeden duch(por.Dz.4,32)…”
    Wiemy wszyscy , z iloma przeciwnościami musi zmagać się nasz Biskup.
    Czy czeka to też Papieża Franciszka?
    Na ile księża odpowiedzą pozytywnie na tę Adhortację apostolską?

    #21 niezapominajka
  22. AD. 11
    Cenna uwaga. Twój wpis wprowadza mnie w następujące słowa Jezusa: J 3;5 Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego2. 6 To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. 7 Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. 8 Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha».

    #22 lemi58
  23. #16 Mikołaj
    Na portalu http://www.liturgia.wiara.pl w zakładce Refleksja na dziś są komentarze do czytań z dnia

    #23 basa
  24. #11
    Potwierdzam.
    Proces.
    Długoletni i składający się z pozornie niewiele znaczących /patrząc z ludzkiej rzeczywistości/ drobiazgów.

    #24 Ka
  25. Ad. 16
    Pomimo, że nie piszę mądrych przemyśleń to jednak jestem przeciwny Twojej propozycji.
    Po pierwsze, nie dysponuję dużą ilością czasu.
    Po drugie codzienna zmiana tematu spowoduje spłycenie przemyśleń.
    Doświadczyłem tego, gdy codziennie po jednym rozdziale przez cztery lata czytałem Słowo Boże.

    #25 lemi58
  26. Tereska>>
    „Gość niedzielny” zszedł na psy. Już się go nie czyta.

    #26 nie naiwny
  27. A zatem ”domyślam” raz zaczętą myśl (#11) – zachęcony przez naszego Gospodarza (#17).
    Przeczuwam, że wielu z nas, i ja sam także, łatwo wpadamy w zasadzkę błędu polegającą na uznaniu siebie za niegodnego, niegotowego (jeszcze) do wejścia w ostateczne powołanie Sługi Jahwe. Tym naszym wejściem w ostateczne powołanie Sługi Jahwe jest … e w a n g e l i z a c j a.
    A my/ja trwamy w naszej drodze duchowej (w tym co można nazwać przemianą Jakuba w Izraela). W tym o czym ostatecznie Bóg mówi w księdze Izajasza „to jest zbyt mało”… Ale nie zbyt mało aby móc pójść dalej. Ale zbyt mało aby na tym jedynie poprzestać, skoncentrować całe swoje życie.
    Myśląc o tym otworzyłem „Evangelii Gaudium”, aby kontynuować zaczętą lekturę.
    A tam czytam:
    Jeśli ktoś rzeczywiście doświadczył miłości Boga, który go zbawia, nie potrzebuje wiele czasu, by zacząć Go głosić i nie może oczekiwać, aby udzielono mu wielu lekcji lub długich pouczeń. Każdy chrześcijanin jest misjonarzem w takiej mierze, w jakiej spotkał się z miłością Boga w Chrystusie Jezusie. Nie mówmy już więcej, że jesteśmy «uczniami» i «misjonarzami», ale zawsze, że jesteśmy «uczniami-misjonarzami». Jeśli nie jesteśmy przekonani, popatrzmy na pierwszych uczniów, którzy natychmiast po doświadczeniu spojrzenia Jezusa, szli głosić Go pełni radości: «Znaleźliśmy Mesjasza» (J 1, 41). Samarytanka, tuż po zakończeniu swego dialogu z Jezusem, stała się misjonarką, i wielu Samarytan uwierzyło w Jezusa «dzięki słowu kobiety» (J 4, 39). Również św. Paweł po swoim spotkaniu z Jezusem Chrystusem «zaraz zaczął głosić w synagogach, że Jezus jest Synem Bożym» (Dz 9, 20).
    A my na co czekamy?
    121.
    Z pewnością wszyscy jesteśmy wezwani, by rozwijać się jako ewangelizatorzy. Jednocześnie starajmy się o lepszą formację, o po¬głębienie naszej miłości i jaśniejsze świadectwo Ewangelii. Dlatego wszyscy powinniśmy pozwolić, by inni nas nieustannie ewangelizowali. Nie oznacza to jednak, że mamy wyrzec się misji ewangelizacyjnej, ale raczej że mamy znaleźć sposób głoszenia Jezusa odpowiadający sytuacji, w jakiej się znajdujemy. W każdym wypadku wszyscy jesteśmy wezwani, by dawać innym wyraźne świadectwo o zbawczej miłości Pana, który – niezależnie od naszych niedoskonałości – oferuje nam swoją bliskość, swoje słowo, swoją moc, i nadaje sens naszemu życiu. Serce twoje wie, że życie nie jest takie samo bez Niego, dlatego to, co odkryłeś, to, co pomaga ci żyć i co daje ci nadzieję, powinieneś przekazywać innym. Nasza niedoskonałość nie powinna stanowić wymówki. Przeciwnie, misja stanowi stały bodziec, aby nie godzić się z przeciętnością i stale wzrastać.”
    … Mocne!

    #27 mały
  28. #26 nie naiwny…
    a ja czytałam… i czytam… i będę czytać…

    #28 julia
  29. Serdecznie dziękuję wszystkim,którzy odpowiedzieli na mego posta.
    Właśnie chodziło mi o to, żeby z każdego codziennego słowa (Ewangelii) które kieruje do mnie Bóg podczas Eucharystii coś mogłem wziąć do siebie.
    Co Bóg dzisiaj chciał do mnie powiedzieć?
    Niżej zamieszczony komentarz wyjaśnia mi wszystko:

    Komentarz księdza Mirosława Matusznego
    Temat: „Szabat dla człowieka czy człowiek dla szabatu?”

    SŁOWA NADAL AKTUALNE, MĄDROŚĆ TYCH, KTÓRZY ODNALEŹLI JEZUSA

    Oto dzisiejsza Ewangelia stawia nam kolejne trudne pytanie: „co znaczy, że „szabat jest dla człowieka a nie człowiek dla szabatu?” Czyżby każdy z nas samowolnie miał wybierać, które przykazanie i kiedy chce zachować, a kiedy autorytatywnie może się z nich „zwolnić” uznając, że niesłusznie go ograniczają? Zanim odpowiemy sobie na to pytanie, warto przeczytać raz jeszcze ostatnie zdanie perykopy dzisiejszej Ewangelii. Przypomina nam ono, kim jest „Syn Człowieczy”, który jest „Panem szabatu”. Otóż scena, która się rozegrała, gdy Jezus przechodził pośród zbóż w dzień szabatu stanowi dla Niego okazję do zamanifestowania dwóch rzeczy. Pierwszej, że On, Syn Boży ma władzę nad prawem nadanym ongiś przez Najwyższego Mojżeszowi. Zatem jest równy Ojcu. Drugiej, że Bóg jest Bogiem miłości i prawo, które nadaje nie stanowi kaprysu Boga, nie jest swoistą niezrozumiałą „biurokracją niebios”, lecz w samym założeniu zostało nadane, aby służyło człowiekowi. Dlatego też Jezus jeszcze wielokrotnie będzie przypominał w toku swojej publicznej działalności, że także my ludzie w dzień święty wykonujemy czynności konieczne, wymagające ratowania życia i dobytku. Zatem wracając do kwestii początkowej, czy mamy prawo swobodnie wybierać pośród Bożych przykazań, pomijając rzeczy niewygodne, a stosując się tylko do tych, które sami uznajemy za słuszne? Nic bardziej błędnego. Przykazania przepojone duchem miłości miłosiernej mają nas prowadzić ku wyżynom niebieskim. Są po to, aby ustrzec nas od kaprysów i pokus zachęcających do postawienia siebie w miejsce Boga. Przykazania są bowiem po to, aby uczyły nas życia wg miłości Boga, a nie porzucenia Boga w imię miłości samego siebie.

    O to właśnie mi chodziło. Dzięki temu komentarzowi zrozumiałem słowa dzisiejszej Ewangelii.
    Jeszcze raz serdecznie wszystkim dziękuję za pomoc w dotarciu do komentarzy.
    Serdecznie wszystkich pozdrawiam.
    Mikołaj

    #29 Mikołaj
  30. Niedawno „odkryłam” Gościa niedzielnego i postanowiłam go kupować, bo nie tylko ja sama z niego korzystam, ale też mój mąż, który dość sceptycznie podchodzi do innej prasy katolickiej.
    Być może ” dla każdego coś innego” – wybór należy do nas

    #30 Tereska
  31. #29 Mikołaj
    Być może się mylę, ale Bóg chce przede wszystkim mówić do nas przez Słowo Boże, a więc przez Ewangelię taką jaka ona jest (czasem niezrozumiała), a nie poprzez mniej lub bardziej trafione komentarze. Oczywiście – przez ludzi także mówi, przez wydarzenia, ale mam przekonanie, że to Słowo jest „żywe, skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca”.
    A poza tym chcę się jeszcze podzielić moim doświadczeniem Mszy świętej we wspólnocie neokatechumenalnej.
    Miałam okazję modlić się ze wspólnotą na niedzielnej Eucharystii, czyli w sobotę wieczorem. Nie za bardzo wiedziałam, co mnie tam czeka, więc pomyślałam, że poczytam w Internecie co ludzie piszą i okazało się, że piszą głównie negatywnie. Mimo to, raczej staram się nie sugerować opiniami innych osób, więc poszłam na Mszę. Eucharystia nie różni się bardzo od tej, którą znamy, jest 'bogatsza’ w znaki i w treść, a uczestniczący w niej ludzie, to wspólnota ludzi otwartych na siebie nawzajem, na Pana Boga i na ludzi spoza wspólnoty. Są bardzo zaangażowani w życie duchowe, w życie swojej wspólnoty, mimo wielu obowiązków związanych z codziennością, ponieważ to właśnie wspólnota należy do ich codzienności, jest wpisana w ich życie. To ludzie, którzy są bardzo autentyczni w tym, co robią. Nie ma w tym za grosz fałszu czy obłudy. Słabi jak każdy, ale mocni mocą Bożą i z tą mocą dają radę w często niełatwym życiu. Ach…no i bardzo otwarci na nowe życie, o czym świadczy fakt, że na takiej Mszy jest sporo dzieciaczków i jakoś nie narzekają, że mało pieniędzy, że brakuje na coś. Pan Bóg błogosławi.
    Wspólnota DN akurat nie z diecezji siedleckiej.
    Ale poprzez ten swój komentarz, chciałabym rzucić takie pozytywne światło na te wspólnoty ludziom, którzy może nie są przekonani, może jakoś wątpią w 'katolickość’ tych wspólnot, chociaż może niepotrzebnie, bo pewnie większość wchodzących na ten blog nie ma zastrzeżeń, ale…no ale miałam taką potrzebę się tym podzielić.
    I nie chcę przez to powiedzieć, że DN jest dla każdego i że każdy się na niej odnajdzie. Uważam, że mamy taką różnorodność w Kościele, że każdy spokojnie może znaleźć wspólnotę dla siebie, jeśli tylko zechce.
    Pax 🙂

    #31 Monika
  32. Dla mnie głoszenie Słowa Bożego przedstawia tajemnicę Boga żywego. To Słowo Boże wyrażone w ludzkim języku przekazuje konkretną wiedzę o Bogu, zrozumiałą dla każdego – tworzy żywą tj. ożywioną przez Ducha Świętego – wspólnotę mającą uczestnictwo w Mistycznym Ciele Chrystusa.
    Z drugiej strony jeśli człowiek pomimo swej inteligencji nie potrafi rozpoznać Boga, to przyczyną są przeszkody wniesione przez jego wolną wolę i grzech.
    Nadmienię uzupełniając, iż w komentarzu nr 15, w jest treść słowa – kenozy.

    #32 Leszek
  33. #32
    „Z drugiej strony jeśli człowiek pomimo swej inteligencji nie potrafi rozpoznać Boga, to przyczyną są przeszkody wniesione przez jego wolną wolę i grzech”.
    Nie Leszku.
    Nie nauczyli nas, iż można „doświadczyć Boga”, nauczono nas, iż można „doświadczyć działanie Boga”.

    #33 Ka
  34. #32
    A, tam.
    Też byś nie rozpoznał. Zupełnie odległe /choć zgodne z opisem/ od wyobrażenia.

    #34 Ka
  35. Jezus w przypowieściach mówił do arcykapłanów i starszych ludu: Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść. Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę: woły i tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę! Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa, a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy [ich], pozabijali. Na to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić. Wtedy rzekł swoim sługom: Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie. Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami. Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka, nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego? Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych. (Mt 22,1-14)
    W tym SŁOWIE dostrzegam klucz do ewangelizacji dzisiejszego człowieka.
    Wszyscy jesteśmy powołani przez chrzest do ewangelizacji. Takie powołanie to za mało by skutecznie ewangelizować drugiego człowieka.
    Potrzebujemy dojrzeć do świadomości wybrania by móc z mocą głosić Ewangelię o Jezusie Chrystusie. Krótko mówiąc bez własnego krzyża ani rusz. Spodobało się bowiem Bogu zbawić człowieka przez „głupotę” mądrość krzyża.
    Nie ma innego kanału ewangelizacji jak przez dotarcie do krzyża drugiego człowieka.
    Próżne są spektakle ewangelizacyjne, które nie przemawiają w języku krzyża widzów. Wszyscy jesteśmy w większym lub mniejszym stopniu zgorszeni własnym krzyżem.
    Skuteczna ewangelizacja to nic innego jak ukazanie drugiemu człowiekowi blasku, światła własnego krzyża.
    Nie mam pojęcia jak to przekazać, wiem jednak jak bardzo dzisiejsi ludzie potrzebują takiego świadectwa.
    Odwagi, kochani, bo naprawdę mamy czym się chlubić przed drugim człowiekiem. Naszą jedyną chlubą jest nasz chwalebny krzyż.
    janusz

    #35 baran katolicki
  36. 1. “… jeśli człowiek pomimo swej inteligencji nie potrafi rozpoznać Boga, to przyczyną są przeszkody wniesione przez jego wolną wolę i grzech…” Leszek
    2. “Nie nauczyli nas,” Ka
    “… Mówią mi o tym często ludzie młodzi. Ich rozumowanie jest następujące: „w kontakcie z człowiekiem opieramy się na wiedzy i pewności a w kontakcie z Bogiem musimy zdobywać się na wiarę. A to jest trudne, gdyż wiąże się z ryzykiem”. Takie rozumowanie wydaje się słuszne ale w rzeczywistości nie jest ono prawdziwe. Opiera się bowiem na błędnym założeniu, że nasze więzi z ludźmi nie niosą ze sobą ryzyka i nie wymagają zawierzenia. Tymczasem nie tylko nasze więzi z Bogiem lecz także więzi z drugim człowiekiem nie są możliwe bez wiary i zaufania!

    To, że drugi człowiek mnie kocha, że chce mnie chronić i szanować, że jest wobec mnie szczery, że chodzi mu o moje dobro – to wszystko nie podlega dowodom! Tutaj nie można nigdy osiągnąć pewności! Drugi człowiek może mi jedynie dawać znaki przyjaźni czy szczerości. Ale jego wnętrze, jego motywacje, jego nastawienie do mnie pozostaje przede mną zakryte. Mogę jedynie uwierzyć w szczerość jego znaków i na tej wierze budować z nim więzi. Albo mogę nie uwierzyć i pozostać samotny, zalękniony, nieufny wobec wszystkich.

    Podobnie przedstawia się sprawa naszych więzi z Bogiem. Bóg daje nam znaki swojej obecności i swojej miłości: w spotykanych osobach, w wydarzeniach, w głosie naszego sumienia. Jeśli mamy otwarte oczy i wrażliwe sumienie, to odkrywamy, że cały świat i całe nasze życie jest wypełnione Jego znakami. A największym znakiem jest Jezus Chrystus, w którym stało się możliwe dosłownie zobaczyć Boga i bezpośrednio doświadczyć Jego miłości. Wbrew pozorom WIĘZI Z BOGIEM WYMAGAJĄ CHYBA MNIEJSZEGO WYSIŁKU WIARY NIŻ WIĘZI Z LUDŹMI, bo drugi człowiek daje nam często sprzeczne znaki, które nas niepokoją: czasem okazuje nam życzliwość i przyjaźń a za chwilę ten sam człowiek potrafi dawać znaki agresji, obojętności czy egoizmu. Tymczasem BÓG OBDAROWUJE NAS ZAWSZE MIŁOŚCIĄ I PRAWDĄ. ALE JEGO ZNAKI DOCIERAJĄ TYLKO DO TYCH, KTÓRZY MAJĄ OCZY I CHCĄ WIDZIEĆ, MAJĄ USZY I CHCĄ SŁYSZEĆ. Warto postawić sobie pytanie: czy ja jestem świadomy, że nie tylko więzi z Bogiem lecz także więzi z człowiekiem oparte są na wierze? Czy jestem świadom, że z nikim nie mogę zbudować więzi, które nie wymagałyby wiary i zaufania? Czy jestem człowiekiem zdolnym do obdarowania innych moim zaufaniem? A może nie ufam nawet samemu sobie? Wtedy nie potrafiłbym zaufać nikomu: ani Bogu ani żadnemu człowiekowi…
    Niemiecki filozof Fryderyk Nietsche napisał zdanie, które niestety często okazuje się prawdziwe: „Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo a człowiek odpłacił mu się tym samym”. Rzeczywiście każdemu z nas w jakimś stopniu grozi to, że będziemy się kontaktować nie z Bogiem, ale z jakimś naszym wyobrażeniem na Jego temat. ..”
    ks. Marek Dziewiecki

    #36 Jurek
  37. „Przekonuję się, że wypaczone spojrzenie na Boga mają nie tylko ludzie o słabym przygotowaniu intelektualnym, ale często także ludzie z wyższym wykształceniem, którzy w okresie studiów z jakichś względów utracili bliższy kontakt z Bogiem i Kościołem. Być może są to jeszcze skutki ideologii marksistowskiej, która była narzucona w polskim systemie edukacyjnym. Nie jest to jednak z pewnością jedyny powód. Kilka miesięcy temu spotkałem młodego psychologa. Powiedział, że według niego chrześcijaństwo nawołuje do bierności, do rezygnacji z własnych praw i ze słusznej obrony. W oczach tego psychologa Kościół Katolicki był niemal tym samym, co jakaś sekta z zamierzchłej przeszłości, która nawoływała do samobójstw. Widziałem zdumienie owego psychologa, gdy zacząłem wyjaśniać, że chrześcijaństwo jest Ewangelią życia, prawdy, wytrwałości, światła. Jest Ewangelią miłości silniejszej niż grzech i śmierć. Jest Ewangelią, w której zło zwycięża się dobrem a nie przemocą czy zemstą. Mój rozmówca był zasłuchany. Ale mnie cisnęło się pytanie: dlaczego nie zajrzał on sam do Ewangelii? Dlaczego dotąd szukał Boga jedynie w książkach, które Boga zwalczały?..”

    #37 Jurek
  38. # 33 Ka
    Co masz na myśli mówiąc o „doświadczeniu Boga”?

    #38 mirpat
  39. „bym nawrócił do Niego Jakuba”
    W ogrodzie rajskim Zły zasiał w naszych sercach,a my zgodziliśmy się przyjąć takie przypuszczenie,że Pan Bóg niekoniecznie jest po naszej stronie.Nieustanne podszepty w naszej głowie,że Pan Bóg coś mi zabiera,inni mają coś, czego ja nie mam.
    Rzeczywiste nawrócenie dokonuje się wtedy,gdy stanę przed Bogiem i ponazywam te rzeczy po imieniu.Nie trzeba bać się konfrontacji,bo z tego powodu nie daję Bogu dostępu do siebie.Tam,gdzie widzę swojego największego wroga,to On stoi tam i błogosławi.Gdzie Bóg mnie nie chroni,nie ratuje ,stanąć i powiedzieć,rób ze mną co chcesz,ale nie puszczę Cię,aż nie zobaczę w tym błogosławieństwa.
    Modlić się o to,żeby nas Bóg przekonał,że tam gdzie widzimy Go jako przeciwnika,to ze On tam jest jako błogosławieństwo.
    A wtedy w swojej udręce pozornego odłączenia od Stwórcy może obudzić się głęboka tęsknota za Nim.We wszystkich tego rodzaju przeżyciach wpatrywać się w
    „Jezusa,który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala.On to zamiast radości,którą Mu obiecywano,przecierpiał krzyż,nie bacząc na[jego]hańbę,i zasiadł po prawicy tronu Boga”(Hbr 12,2)

    #39 mirpat
  40. #38
    Realne spotkanie.
    Jak dawno, dawno temu Mojżesz /nie rozpoznał, dobrze że się Bóg przedstawił/.
    Jest całkiem możliwe, że Bóg „ociera” się realnie /przychodzi/ o ludzi.
    Niestety nie zawsze się przedstawi /szeroki uśmiech/.

    #40 Ka
  41. Odnośnie Fryderyka Nietzsche:
    „I oto jawię się już
    Jako Europejczyk.
    Inaczej nie mogę, dopomóż mi Bóg!
    Amen!
    Pustynia rośnie: biada, w kim się kryje!”
    Tako rzecze Zaratustra, Poznań 1995, s. 281.

    #41 Leszek
  42. #36. Jurek – Ksiądz Marek.
    „Jeśli mamy otwarte oczy i wrażliwe sumienie, to odkrywamy, że cały świat i całe nasze życie jest wypełnione Jego znakami. A największym znakiem jest Jezus Chrystus, w którym stało się możliwe dosłownie zobaczyć Boga i bezpośrednio doświadczyć Jego miłości”.
    Tym znakiem, jakim Bóg komunikuje każdemu z nas zbawienie jest nasz, powiadam nasz krzyż /nie krzyż Nazarejczyka/, ale konkretny krzyż człowieka. Tym znakiem jest Jezus Chrystus zmartwychwstały w Tobie. To Ty jesteś tym Chrystusem /Nazarejczykiem/ dzisiaj dla napotkanego grzesznika.
    Pozdrawiam
    janusz

    #42 baran katolicki
  43. #37 Jurek.
    „Kilka miesięcy temu spotkałem młodego psychologa. Powiedział, że według niego chrześcijaństwo nawołuje do bierności, do rezygnacji z własnych praw i ze słusznej obrony”.
    Jurku, zapytaj tego młodego człowieka o diagnozę Jezusa Chrystusa /Nazarejczyka/, który na Swoim Krzyżu pokazał nam oblicze Ojca.
    Pozdrawiam
    janusz

    #43 baran katolicki
  44. #42 baran katolicki
    Mój krzyż, Twój krzyż, Wszystkich krzyże, to tylko lepsze lub gorsze falsyfikaty …
    Słusznie zauważa ks.Dziewiecki, że „więz z Bogiem wymaga mniejszego wysiłku wiary, niż więz z ludzmi”.
    Nasze zbawienie -„Miłujcie się tak , jak Ja was umiłowałem”.

    #44 mirpat
  45. #44
    To prawda, bo więź opiera się nie na czerpaniu korzyści, ale na miłości w nas połączonej z zaufaniem.

    #45 Ka
  46. „Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi”. Tak zebrany Kościół, który w swoich członkach przeżywa „jakubowe nawrócenie” oraz „gromadzenie Izraela” staje się znakiem, staje się światłością dla wszystkich ludzi – dla narodów, dla pogan (goim).

    Kościół/my jak Chrystus ma stawać się znakiem.
    Kiedyś myślałam, że Kościół jest misyjny po to, aby zdobyć dla wiary (ochrzcić) wszystkie narody.
    A tymczasem :
    „Misja Kościoła polega na tym, aby był on lumen gentium, światłem dla narodów, czyli ma oświetlać pogan, ludzi nie znających Chrystusa i Boga.
    Nie muszą oni jurydycznie wejść do Kościoła i stać się jego członkami, aby zostać oświetlonymi przez światło Chrystusa” /J. Grosfeld/

    Pan Jezus rozpoczął głosić Dobrą Nowinę nie w Rzymie, nawet nie w Jerozolimie,
    ale w północnej Galilei, w Ziemi Zabulona i Neftalego (Mt 4, 12 – 23), czyli w najbardziej zabitej deskami prowincji, jaką da się wyobrazić.
    Mogłoby się wydawać, że skoro przyszedł On ogłosić zbawienie wszystkim narodom, to powinienby zaczynać rozsądniej. Powinien raczej udać się do miejsc socjologicznie węzłowych, tam, gdzie kształtuje się opinia publiczna – a nie gdzieś tam na zapadłą prowincję.
    Również na głosicieli Ewangelii mógłby wybrać ludzi bardziej do tego się nadających, a nie zwyczajnych rybaków, ludzi nieokrzesanych i nie znających technik przekonywania.
    I dlatego to mnie przekonuje o prawdziwości misji Kościoła, na wzór Sługi Pańskiego.

    #46 Miriam
  47. #44 mirpat.
    „Mój krzyż, Twój krzyż, Wszystkich krzyże, to tylko lepsze lub gorsze falsyfikaty …”.
    A skąd to takie stwierdzenie?
    Powiedziałbym, że tylko na własnym krzyżu jestem prawdziwym arcydziełem /człowiekiem/.
    Tu nie ma udawania ani kiczu wiary. Jesteśmy wybrani /przeznaczeni/ na krzyż, który słusznie nam się należy.
    Taka jest moja wiara.
    janusz

    #47 baran katolicki
  48. # 40 Ka
    Realne spotkanie z Bogiem jest możliwe w sakramencie Eucharystii,gdzie jest obecny z Ciałem,Krwią,duszą i Bóstwem.
    Mojżesz też nie widział Boga na poziomie zmysłów. 🙂

    #48 mirpat
  49. Spotkanie z Jezusem nie tylko się odbywa w czasie Eucharystii. Spotkajmy się z Bogiem wszędzie, a szczególnie gdy jesteśmy jednego ducha ze sobą (por jutrzejsze drugie czytanie). Być jednego ducha, czy to możliwe? Łatwo powiedzieć, że Boga spotykamy w Eucharystii, a najtrudniej Go zauważyć w drugim człowieku.
    Nauka Jezusa to nie tylko „bierzcie i jedzcie”, ale „miłujcie się”, nawet nieprzyjaciół. A co powiedział Jezus gdy Judasz przyszedł Go wydać? „Przyjacielu”!!!!
    Cóż z tego, że spotkamy się z Bogiem na Eucharystii, jak nie miłujemy innych osób?
    Jakub powie, że nie można miłować Boga, którego widać, nie miłując człowieka, którego widzisz.
    Jezus też powie zdanie, które pewnie znamy: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” [Mt 25,40]

    #49 chani
  50. CD #49
    oglądacie reklamy z Sercem i Rozumem?
    Tam w jednej z nich jest taki tekst:
    „Zobacz człowieku, człowieka w człowieku”.
    Czyli można sparafrazować te słowa: zobacz człowieku, Boga w człowieku.
    Przecież o ile wierzymy człowiek powstał na podobieństwo Boże, nawet ten, który odrzuca Jego naukę.
    Nie można odrzucać człowieka, bo on neguje Boga. Trzeba mu bardziej pomóc, ale nie na siłę.

    #50 chani
  51. #46 Miriam
    Dzięki temu kim byli pierwsi apostołowie nie mieli może oni pokusy aby głosić siebie lecz jedynie Słowo Chrystusa.
    I nikt nie musiał mieć wątpliwości (począwszy od nich samych), że nie z nich jest ta moc, lecz z Ducha Świętego, który znakami potwierdzał/towarzyszył ich misji.
    +++
    Najlepszy kapłan to ten, który nie przesłania sobą Chrystusa i Jego Ewangelii.
    A nawet najgorszy i grzeszny kapłan nie zniweczy działania łaski bożej – jeśli wierzysz Bogu, który go namaścił.
    +++
    Evangelii Gaudium: „W każdym wypadku wszyscy jesteśmy wezwani, by dawać innym wyraźne świadectwo o zbawczej miłości Pana, który – niezależnie od naszych niedoskonałości – oferuje nam swoją bliskość, swoje słowo, swoją moc, i nadaje sens naszemu życiu. Serce twoje wie, że życie nie jest takie samo bez Niego, dlatego to, co odkryłeś, to, co pomaga ci żyć i co daje ci nadzieję, powinieneś przekazywać innym. Nasza niedoskonałość nie powinna stanowić wymówki.” (121)

    Wiem, że się powtarzam 😉

    #51 mały
  52. # 40 Ka
    Dziś,w moim Kościele usłyszałam ( przypomnienie),że Chrystus jest też obecny w Słowie Bożym.(J.6.40-59)

    #52 mirpat
  53. # 47 baran katolicki
    Takie stwierdzenie stąd, że wywyższasz swój krzyż, a umniejszasz krzyż Chrystusa.

    #53 mirpat
  54. #51 mały
    Myślę, że nie tylko świadomość tego, kim byli pomagała uczniom głosić naukę o Królestwie w mocy Ducha, ale fakt wybrania, powołania ich do bycia z Mistrzem.
    Skrutując tekst Ewangelii z niedzieli – Mt 4,12 – 25 poruszyło mnie to, że w tym stosunkowo niedługim fragmencie aż trzykrotnie pojawia się sformułowanie: „i zaczęli towarzyszyć mu (Jezusowi)”
    Przygotowując uczniów do głoszenia On powołuje ich najpierw do bycia z Nim, aby nie głosili siebie samych.
    Jezus zaczął nauczać : „Nawracajcie się…” (Mt 4,17) co w przekładzie greckim dosłownie brzmi : „Zmieniajcie myślenie”.
    Dla mnie konkretnie jest to wezwanie na dziś i na każdy kolejny dzień.
    Jeśli towarzyszę Jezusowi, Nauczycielowi, to moje myślenie musi się zmieniać. Nie mogę pozostawać w starym, nie zmienionym, w moich utartych, wygodnych ścieżkach (bez obecności Boga).
    Zmiana mojego myślenia ma dotyczyć szczególnie tych płaszczyzn, w których chcę myśleć „po swojemu”.
    Trudno mi się nawracać = zmieniać myślenie.

    #54 Miriam
  55. Jakie światło płynie z mojego krzyża? Czy mój krzyż jest oświetlony błogosławioną wiarą?
    „Czy jesteśmy w stanie tak wprowadzać młodych w życie, by potrafili żyć w świetle i w mocy Krzyża? To jest nasze najważniejsze zadanie. To jest moje zasadnicze zadanie”.
    Dzisiaj mój krzyż przerasta mnie i nie sposób go ukryć przed innymi. Z daleka widać moje ukochanie krzyża. Jednych to zdumiewa, innych gorszy a wielu rozśmiesza niemal do łez. To jest moje małe ewangelizowanie. Tu nie ma mojej mocy, mojej mądrości ani udawania.
    Mój krzyż świeci jak żarówka podłączona do prądu Bożego Miłosierdzia nie tylko dla mnie ale i dla innych jest niekiedy zaproszeniem/ratunkiem/do zmiany kierunku w życiowych ucieczkach.
    „Mesjasz ukrzyżowany” to właściwy horyzont dzisiejszej ewangelizacji jakże wstydliwy i nie poprawny w naszej religijności.
    Mamy to coś na własnych plecach. To coś oświetla nas od tyłu i ma moc przyciągania zagubionych we własnych mrokach. Nasze krzyże nie są tylko dla nas lecz to światło Chrystusa dla pogan /goim/.
    «Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie» (Mt 5, 16).
    Kościół pierwotny przywiązywał wielką wagę do tych słów Jezusa. Przede wszystkim w trudnych momentach, kiedy na chrześcijan rzucano obelgi i oszczerstwa, Kościół zachęcał ich, aby nie odpłacali złem za zło. Ich postawa życiowa miała być najlepszą bronią przeciw złu, które im przypisywano.
    W drugim rozdziale listu św. Pawła do Tytusa czytamy:
    We wszystkim dawaj wzór dobrych uczynków własnym postępowaniem, w nauczaniu okazuj prawość, powagę, mowę zdrową, wolną od zarzutu, ażeby przeciwnik ustąpił ze wstydem, nie mogąc nic złego o nas powiedzieć. Czy widzisz jak bardzo potrzebujesz dzisiaj krzyża by się za nim schować i dać pole „popisu” Bogu?
    Odwagi bo to jest twój czas wyjść z ukrycia mocny Bogiem /IZRAEL/.
    janusz

    #55 baran katolicki
  56. #52
    A czy ja powiedziałam, że nie?
    Sądzę jednak że nie tylko, spotkać Go można w tym co w nas i obok, i w drugim człowieku – też

    #56 Ka
  57. Nawrócić się to bardzo trudne.
    Ja chyba już nie wierzę. Nie wierzę w to co kościół podaje, czyli naukę o czyśćcu i modlitwie za zmarłych, obcowaniu świętych i innych naukach. Po prostu to dla mnie jest za trudne. Nie orientuje się w tym i chce odejść. Zrzekam się kościoła – tak zrzekam się.

    #57 chani
  58. Jeszcze nie rozumiem nie jedzenia w piątek „zwykły” mięsa, a piątek „świąteczny” już można. To tak jakby w świąteczny piątek odwołać śmierć Chrystusa, jeśli z tego powody nie je się mięsa.
    Ja się przyznam, że czasami jem i w ten „zwykły” piątek mięso, bo tego nie rozumiem też.

    #58 chani
  59. #53 mirpat.
    „Takie stwierdzenie stąd, że wywyższasz swój krzyż, a umniejszasz krzyż Chrystusa”.
    Mój krzyż jest krzyżem Chrystusa jednak różni się od krzyża Nazarejczyka/Jezusa Chrystusa/ tym, że Jemu ta śmierć się nie należała a dla mnie jak najbardziej jest słuszna. Dzisiaj ludzie /grzesznicy/ nie będą słuchać „bajek” o Jezusie Chrystusie lecz pragną zobaczyć /doświadczyć/ Go zmartwychwstałego we mnie.
    To, że On został ukrzyżowany, to jedno, natomiast to, że my mamy być ukrzyżowani, to jest zupełnie coś innego, tak samo jak jedną sprawą jest, że On czynił Bożą wolę, a czymś zupełnie innym, że my mamy ją czynić. Jezus nie został ukrzyżowany zamiast nas, żebyśmy my mogli uniknąć krzyża, ale po to, byśmy byli ukrzyżowani razem z nim.
    „Chrystus umarł za grzechy nasze według Pism.” I Kor. 15,3.
    „Lecz on zraniony jest za występki nasze, starty za winy nasze. Ukarany został dla naszego zbawienia, a jego ranami jesteśmy uleczeni.”
    Wszyscy wiemy, że Chrystus został ukrzyżowany za nas, że umarł za nasze grzechy, że został ukarany za nasze winy, ale całkowicie nieznane jest to, że zostaliśmy ukrzyżowani z nim oraz że – przez wiarę – fakt ten może i powinien urzeczywistnić się w naszym życiu. Większość ludzi nawet o tym nie słyszała, do niewielu doszły pogłoski na ten temat, znikoma liczba stara się wprowadzać to w czyn, a jeszcze mniejsza część otrzymała łaskę ku temu, by stało się to rzeczywistością w ich życiu.
    janusz

    #59 baran katolicki
  60. Dla mnie słowo Boże jest także Prawdą (zob. J 17,17). I dla lepszego poznania Go przyczynia się z pewnością moje poszukiwanie prawdy. Dokonuje się to w ramach procesu, który wychodząc od słowa Bożego, zmierza do lepszego poznania tego słowa. Dzięki takiej relacji ze słowem Bożym, które jest punktem wyjścia i celem, odkrywam nowe i nieoczekiwane horyzonty.

    #60 Leszek
  61. #58
    Samo niejedzenie mięsa w piątek, to trochę za mało. Ten post ma być znakiem, że przeżywam pamiątkę śmierci Jezusa na krzyżu.
    Jeśli ktoś nie je w ogóle mięsa, to w jakiś inny sposób powinien w piątek się 'umartwić’, bo nie chodzi o to, żeby na zewnątrz 'od ludzi’ wszystko wyglądało ok – nie jem mięsa, więc jest ok, ale żeby wewnętrznie przeżywać piątek – pamiątkę śmierci Jezusa. Jezus mówi o potrzebie postu, kiedy zabiorą „Pana Młodego”. Post to jest niezwykłe duchowe przeżycie.
    Po co poszczę? Poszczę wtedy, gdy gubię Boga, gdy coś lub ktoś zabiera mi Jezusa. A co do dyspens.
    Biskupi wychodzą na przeciw potrzebom ludzi. Święto to także świętowanie.
    Dyspensa jest udzielana dla duchowego dobra wiernych. Ale przy udzielaniu dyspensy biskupi najczęściej zalecają modlitwę w intencji Ojca Świętego, pełnienie uczynków miłosierdzia albo jakieś inne zadośćuczynienie w dogodnym czasie.
    Poza tym – jeśli nie chcesz korzystać z dyspensy, to nie korzystaj.
    Pax!

    #61 Monika
  62. Grzech pierworodny sprowadza śmierć na Adama, Ewę i ich potomstwo, odczytuję to jako rodzaj ciemności. Człowiek jest oddzielony od stwórcy bez możliwości powrotu. Prorok Izajasz zapowiada radość wielką dla ludzi: Iz 9;1 Naród kroczący w ciemnościach
    ujrzał światłość wielką;
    nad mieszkańcami kraju mroków
    światło zabłysło.
    Wyjaśnienie tych słów znajduję w:
    J 1;4 W Nim było życie,
    a życie było światłością ludzi,
    5 a światłość w ciemności świeci
    i ciemność jej nie ogarnęła.
    Oto dawca życia przychodzi do kroczących w ciemnościach beznadziei ogłaszając dobrą nowinę czyli Królestwo Niebieskie.

    #62 lemi58
  63. Słowo Boże, które jest słowem Bożym wyrażonym w ludzkim języku przekazuje wiedzę o Bogu, o jego istnieniu w Trynitarnej Społeczności. Jednocześnie to słowo Boże ma moc przemieniania mnie stworzonego na obraz i podobieństwo Trójcy.
    Chcąc spełnić wymogi prawdy tkwiące w słowie Bożym daję się prowadzić temuż słowu, Jezus uzdalnia mnie do zachowywania Swojej nauki, Trójca Święta przychodzi do mnie i ze mną przebywa (Zob. J 14, 23 – 25.)

    #63 Leszek
  64. Ad #57-58 Chani, #61 Monika.
    Monika pięknie tłumaczy, prawda?
    Ale nawet jeśli nie trafiło to do Ciebie …
    Spokojnie chłopie! Nie panikuj! To, że czegoś nie rozumiesz, nie oznacza, że tego nie ma.
    Ale podoba się mi Twoja wielka uczciwość. Ilóż z nas bez zrozumienia praktykuje różne tradycyjne zachowania religijne. Bezmyślnie i bezdusznie. To, co powiedziałeś (napisałeś) tj. „nie rozumiem”, „nie wierzę w to co kościół podaje” – to dobry punkt wyjścia. Sam kiedyś byłem w takim miejscu jak Ty 😉
    Ale trzymałem się mocno Kościoła jak Matki – choć jej nie rozumiałem, to jednak jej wierzyłem. Wierzyć Kościołowi to wierzyć Chrystusowi, który taki właśnie Kościół powołał i posłał. I w nim chciał być obecny. I jest.
    +++
    Bądź pozdrowiony! Braterskie uściski!

    #64 mały
  65. 57Chani
    Maryja tez zgubiła Jezusa i z pewnoscią wiesz gdzie Go znalazła.

    A kryzysy są nam potrzebne ,często dla większego dobra.
    Zresztą pieknie powiedział Ci maly

    ps. maly możesz podac jakies imie? /z Twoich postów wynikam,ze masz NOWE Imie/

    ci

    c

    #65 Tereska
  66. Myślę że nadwątliła się tylko ufność Krzysia do tych, co Kościół reprezentują.
    Po sławetnej śmietance, obijanie dzieci kijem wmawiając im wczesne rozbuchanie seksualne /myślicie że dzieci tego nie słyszą i nie czytają? Dowodem niby ma być niepełna ich rodzina/.
    Dyskryminacja i brak serca w stosunku do tych, co i tak przez los są ciężej doświadczani.

    #66 Ka
  67. Januszu, ja tak jak Chani wypisuję się z Twojego Kościoła w którym panuje jedynie cierpienie i czarna rozpacz. Brak w nim jakiejkolwiek nadziei a miłość mierzona jest krzyżami. Nie muszę cierpieć za miliony gdyż wystarczająco uczynił to Bóg Jezus.
    Chcę należeć do kościoła o którym pisałem w #62. Do kościoła w którym przeciwności losu nazywa się trudnościami a chorobę ograniczeniem sprawności organizmu. Pomimo ograniczeń i trudności, moich i bliskich chcę cieszyć się z każdej chwili życia, spotykać się, rozmawiać i ogrzewać w cieple miłości bożej tak teraz jak i po drugiej stronie.

    #67 lemi58
  68. #65 Teresko, co masz na myśli pisząc „NOWE Imię”?
    Ta moja ksywka jest oczywiście jakimś ukryciem się (zasłoną)… aby tym bardziej móc się odkryć (odsłonić).
    Nie zastanawiałem się nad tym zbyt długo – gdy tu pierwszy raz wszedłem wszyscy oprócz Gospodarza byli „incognito”, więc się przystosowałem ;-).
    Ale rzeczywiście, ta ksywka jest nieco bezosobowa, nie jest to imię…

    #68 mały
  69. #68
    Trudno się do Ciebie zwracać -mały , tak jak do
    Janusza- baranie

    #69 Tereska
  70. #67 lemi58
    Nie czytałeś chyba wszystkich wypowiedzi Janusza. Chwalebny Krzyż jest tylko Zmartwychwstałego.
    Ale rzeczywiście, najpierw trzeba o tym usłyszeć i tego doświadczyć.
    Krzyż to łoże miłości. Kto nie uwierzy, nie zrozumie.
    Każdego Pan Bóg prowadzi do poznania tej Tajemnicy. W niej jest nasze życie. Może jesteś na innym etapie tego życia.
    „Doświadczenie, że miłość jest większa od śmierci, i że zawsze przechodzi przez krzyż, czyli przez cierpienie ma moc uzdrawiającą życie człowieka”.
    Liczy się tylko miłość w wymiarze krzyża. Ostatecznie, bo oczywiście różne wyrazy miłości też są bardzo ważne.

    Na szczęście Janusz nie założył „swojego” Kościoła. W przeciwnym razie też bym się z niego wypisała 🙂

    #70 Miriam
  71. #62 lemi58
    W jaki sposób Bóg umożliwił powrót do siebie człowiekowi po grzechu?

    #71 Miriam
  72. #67 lemi58.
    Krzysztof /chani/ ani Ty nigdy nie byliście w Kościele /w CHRYSTUSIE/ i nie macie pojęcia, skąd uciekacie.
    Proponuję skonfrontować swoją wizję Kościoła z ośmioma błogosławieństwami /kazanie na górze/ Jezusa Chrystusa i tam szukać swoją radość.
    janusz

    #72 baran katolicki
  73. Ad.66
    Zemsta jest jednak słodka.

    #73 lemi58
  74. Księże Biskupie!
    Życzę owocnego pobytu w Rzymie, oby Duch Święty oświecał tych, którzy będą podejmować decyzje…
    Niech Pan Bóg chroni Ciebie, drogi nam Dusz Pasterzu i oświeci tych co błądzą…
    Pozdrawiam z serca

    #74 niezapominajka
  75. Odczytując na nowo misję Sługi Pańskiego trzeba zobaczyć, że Jezus ustawia się na linii kreatywności Stwórcy, ma wielki szacunek dla pracy. Współcześni określają go techton – cieśla (Zob. Mk 6,3). Razem z Józefem budował miasto Seforis. Chrystus w swych przypowieściach o Królestwie Bożym stale odwołuje się do pracy ludzkiej. Apostolstwo przedstawia na podobieństwo pracy fizycznej żniwiarzy (por. Mt 9,37). A apostołów powołuje od czynności zwanej pracą.
    Ten przykład życia i nauczania Sługi Pańskiego jest pomijany. W systemach edukacji nie wspomina się o przygotowaniu do zatrudnienia. „Drużyna sterownicza” promuje szkołę z „pasją”, takie samozadowolenie. Frustracja i cierpienie na młode pokolenie przychodzą przy próbie wejścia na rynek pracy. Nie mają chleba i do chleba we własnej Ojczyźnie. Tego chleba, o który tak gorliwie proszą w modlitwie „Ojcze nasz”…

    #75 Leszek
  76. Moim zdaniem,drugiego człowieka na swój obraz i podobieństwo może kształtować tylko Bóg.
    Św.Grzegorz z Nysy:„Wśród przymiotów Jezusa mamy naśladować te,które potrafimy naśladować,adorować te których nasza natura naśladować nie zdoła.Tzn. podziwiać.Dobro które podziwiamy,nawet jeżeli pozostaje poza nami pozornie nieosiągalne,już jest obecne w naszym życiu,a ponad to sam akt adoracji ma w sobie moc przemiany natury ludzkiej.Chrześcijanin zatem wpatruje się w Jezusa.Odtwarza w swoim życiu to co potrafi już teraz naśladować,natomiast podziwia to,co przerasta jego naturę.Adorowanie zaś przemienia stopniowo naturę człowieka,tak że to co na początku adorował,było dlań niemożliwe,staje się stopniowo coraz bardziej obecne w jego życiu”.
    Nasza siła nie płynie z nas.
    Zastanawiam się,co usłyszał i zobaczył w Jezusie celnik Mateusz zanim wyszedł z komory celnej.

    #76 mirpat
  77. #76 mirpat
    Co Mateusz zobaczył w Jezusie?
    A mnie się wydaje, że celnik Mateusz wyszedł ze swojej komory, bo to Jezus go pierwszy zobaczył (ujrzał).
    „…Jezus ujrzał człowieka…” Mt 9,9
    Myślę, że biblijne „zobaczyć” ma o wiele głębsze znaczenie niż potocznie.
    Np.u Łk 13,12 : „Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: ”
    Spojrzenie Jezusa ma wielką moc!
    To nie nasza siła.

    #77 Miriam
  78. I rzekł do niej:
    „Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy”.

    #78 Miriam
  79. #67 lemi58
    Myślę tak, jak Ty. Chrześcijaństwo nie jest cierpiętnictwem, jest radosne i pełne nadziei.

    Wymachiwanie ciągle swoim krzyżem ludziom przed oczami nijak się ma do słów Jezusa ,,Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem CICHY I POKORNEGO serca, aż znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11,29).
    Baran katolicki żyje z fałszywym obrazem samego siebie, z fałszywym obrazem Kościoła. Ten nieprawdziwy obraz wypacza jego odnoszenie się do innych (min. ocenianie).
    ,,Na chorobę pyszałka nie ma lekarstwa, albowiem nasienie zła w nim zapuściło korzenie” (Syr 3,28)
    Pozdrawiam

    #79 Maria
  80. „Jako członkowie Kolegium, biskupi są konsekrowani nie tylko dla diecezji, ale dla zbawienia wszystkich ludzi” PG 65 – misyjność w posłudze biskupiej

    Ksiądz Biskup Zbigniew od ponad 10 lat próbuje realizować to, o czym mówi dziś Episkopat Polski wytyczając program na najbliższe lata dla Kościoła w naszym narodzie.
    Jestem bardzo ciekawa, co przyniesie wizyta polskich biskupów ad limina.
    Jaki kierunek ukaże się wspólny dla naszych Kościołów partykularnych?
    Co Papież powie do naszego Kościoła?

    „Z komunii wszystkich biskupów cum Petro et sub Petro, realizowanej w miłości, wypływa obowiązek współpracy wszystkich z Następcą Piotra dla dobra całego Kościoła, a zatem dla każdego Kościoła partykularnego.
    Taki też bowiem jest cel wizyty ad limina” Pastores gregis, 57

    #80 Miriam
  81. Dzisiejsza Ewangelia(Mk.4,21-25)
    „…„Uważajcie na to,czego słuchacie.Taką samą miarą jaką wy mierzycie,odmierzą wam i jeszcze wam dołożą.Bo kto ma,temu będzie dane,a kto nie ma,pozbawią go i tego,co ma”.
    Proszę Pana,żeby wszystkie moje pragnienia,decyzje i czyny (wszystko o czym piszę tutaj)były w sposób czysty skierowane ku Jego chwale.

    #81 mirpat
  82. #77
    O tym spojrzeniu Jezusa tak pisze Papież Franciszek w adhortacji Evangelii gaudium:
    „Stojąc przed Nim z otwartym sercem, pozwalając, by On na nas spojrzał, rozpoznajmy to spojrzenie miłości (…)
    Jakże słodko jest stać przed Ukrzyżowanym, lub na kolanach przed Najświętszym Sakramentem, i być po prostu przed Jego oczyma!
    Jakże dobrze jest zezwolić, by On powrócił i dotknął naszej egzystencji i posłał nas, byśmy głosili Jego nowe życie!”
    /264/

    #82 Miriam
  83. #79 Mario
    No pewnie masz sporo racji jeśli chodzi o Janusza, bo wygląda na zbyt upartego przy swoim cierpiętnictwie.
    Ale on sam przecież nazwał się baran a nie owieczka.
    Nie wiem czy spotkałaś się kiedyś sam na sam z baranem: ma on rogi i jest zadziorny i uparty i potrafi bucnąć.
    I takiego Janusza kochamy.

    #83 grzegorz
  84. #79 Maria.
    Był czas kiedy chlubiłem się swoim cierpieniem przed Bogiem i pragnąłem z całego serca cierpieć dla Niego.
    Jak większość nie widziałem różnicy między bólem a cierpieniem. Było to dla mnie to samo. Moja religijność żywiła się moim cierpieniem ofiarowanym Bogu.
    Mijały lata młodości i w tym przemijaniu dotarłem do granicy własnego cierpienia. Cierpienie fizyczne, psychiczne i duchowe wypełniało moje serce do granic możliwości. Bóg pozwolił mi dotknąć własnej trucizny. Wszystko czym się żywiłem zabijało moją wiarę od środka i nie pozwalało mi cieszyć się Chrystusem /Kościołem/.
    Wiem jak trudno jest samemu spojrzeć na cierpienie z perspektywy Dobrej Nowiny.
    Tu nie chodzi o ucieczkę od prawdy o sobie lecz o usłyszenie i ukochanie Chrystusa, który Swoim zmartwychwstaniem pozbawił śmierć cierpienia. Uwolnił nas od ościenia śmierci jakim jest cierpienie. Oswoił każde nasze cierpienie i przez wiarę pozwala umierać w radości.
    Taka jest moja wiara dzisiaj. Brak cierpienia nie uwolnił mnie od bólu, smutku lecz pozwala mi patrzeć na swoje życie z perspektywy chwalebnego krzyża.
    Cierpienie dzisiaj jest dla mnie powrotem do religijności naturalnej i niedojrzałej wiary w sens własnego krzyża /życia/.
    janusz

    #84 baran katolicki
  85. #77 Miriam,
    pozwolę sobie odnieść się
    do zacytowanego przez Ciebie fragmentu Ewangelii wg św. Mateusza.
    Moją uwagę zwróciło określenie „człowieka”.
    Może po raz pierwszy ktoś spojrzał na Mateusza jak na człowieka,
    a nie jak na grzesznika-celnika, wyzyskującego bliźnich…
    Pozdrawiam 🙂

    #85 julia
  86. Ad. 70 Wydaje mi się, że czytałem:
    #35 'Skuteczna ewangelizacja to nic innego jak ukazanie drugiemu człowiekowi blasku, światła własnego krzyża’
    .’Naszą jedyną chlubą jest NASZ CHWALEBNY krzyż’.’
    #42 „Tym znakiem, jakim Bóg komunikuje każdemu z nas zbawienie jest nasz, powiadam nasz krzyż /nie krzyż Nazarejczyka/, ale konkretny krzyż człowieka. Tym znakiem jest Jezus Chrystus zmartwychwstały w Tobie. To Ty jesteś tym Chrystusem /Nazarejczykiem/ dzisiaj dla napotkanego grzesznika.”
    #55 „Mój krzyż świeci jak żarówka podłączona do prądu Bożego Miłosierdzia nie tylko dla mnie ale i dla innych jest niekiedy zaproszeniem/ratunkiem/do zmiany kierunku w życiowych ucieczkach”.
    „Nasze krzyże nie są tylko dla nas lecz to światło Chrystusa dla pogan /goim/’.
    #59 „Wszyscy wiemy, że Chrystus został ukrzyżowany za nas, że umarł za nasze grzechy, że został ukarany za nasze winy, ale całkowicie nieznane jest to, że zostaliśmy ukrzyżowani z nim…”

    #86 lemi58
  87. #73/
    Lemi – Zemsta? Na kim,na czym?
    Poza tym nie uznaję czynu „zemsta”.
    Kojarzy mi się z głupotą.

    #87 Ka
  88. Ad. #84
    Czy ktoś przetłumaczy?

    #88 Maria
  89. Janusz, rozumiem Twoją sytuację a moje wpisy nie będą skierowane przeciw Tobie. Udowodnię, że Twoja „teoria krzyża” jest sprzeczna z Ewangelią (Dobrą Nowiną).
    Mt 5
    3 «Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
    4 Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
    5 Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
    6 Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
    7 Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
    8 Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
    9 Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
    10 Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
    11 Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. 12 Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.
    Które z tych słów potwierdzają Twoją „teorię krzyża”?

    #89 lemi58
  90. W #35 napisałeś: Królestwo niebieskie podobne jest do króla (Boga), który wyprawił ucztę weselną swemu synowi (Jezusowi).
    Jak uważasz, czy uczta weselna jest imprezą sadystyczno-masochistyczną, na której biesiadnicy licytują się swoimi krzyżami a miejsce przy stole zależy od tego, jak swoim krzyżem świeciłem bliźniemu?

    #90 lemi58
  91. Czy można mówić o Ojcu ziemskim, który im bardziej kocha swoje dziecko tym więcej smaga go cierpieniem?
    Jak można mówić o miłości Boga do człowieka twierdząc: IM WIĘCEJ BÓG KOCHA TYM BARDZIEJ DOŚWIADCZA KRZYŻEM?
    A przecież Apostołowie nauczali: Dz 14:15 … Nauczamy was, abyście odwrócili się od tych marności do Boga żywego, który stworzył niebo i ziemię, i morze, i wszystko, co w nich się znajduje. 16 Pozwolił On w dawnych czasach, że każdy naród chodził własnymi drogami, 17 ale nie przestawał dawać o sobie świadectwa czyniąc dobrze. Zsyłał wam deszcz z nieba i urodzajne lata, karmił was i radością napełniał wasze serca».

    #91 lemi58
  92. #85 julia
    Tak! Słowo jest przeobfite w treść.
    Również dotknęło mnie to, co słusznie i dobrze zauważyłaś.
    Jezus zobaczył przede wszystkim człowieka, nie – celnika.
    Pozdrawiam 🙂

    #92 Miriam
  93. #88 Mario,
    mam takie samo odczucie!

    #93 niezapominajka
  94. #88 Maria.
    Wszystko co mam i kim jestem, każda sekunda mojego życia, cała moja historia to nie przypadkowe wydarzenia lecz wszystko to co za mną i to co przede mną Bóg /Jezus Chrystus/ przewidział dla mojego dobra.
    Wszystkie moje bóle, smutki, grzechy, ucieczki, porażki, krzyże są również z Bożego dopustu. Cała moja historia to moja pascha.
    Czy można cierpieć wierząc Chrystusowi, że cały czas On ma pełną kontrolę nade mną?
    Czy mogę cierpieć wiedząc, że On pragnie tylko mojej wiary?
    janusz

    #94 baran katolicki
  95. # 88 Maria
    Trudno jest to wyrazić słowami.
    W książce „Oskar i Róża” opisany jest świat cierpienia widziany oczami Oskara, dziecka chorego na wodogłowie.
    Pielęgniarka pokazuje niewierzącemu chłopcu ludzką postać przybitą do krzyża, pyta.
    „-Zastanów się Oskarze. Który z nich wydaje ci się bliższy? Bóg który nie czuje, czy Bóg który cierpi?
    -Ten który cierpi, oczywiście.
    Ale gdybym był nim, gdybym był Bogiem, gdybym miał takie możliwości jak On uniknąłbym cierpienia.
    -Nikt nie może uniknąć cierpienia. Ani Bóg, ani ty. Ani twoi rodzice, ani ja.
    -No dobrze. Ale dlaczego cierpimy?
    -Właśnie. Jest cierpienie i cierpienie.
    Popatrz uważnie na jego twarz. Przyjrzyj mu się. Widać po nim, że cierpi?
    -Nie. To ciekawe. W ogóle po nim nie widać.
    -Bo są dwa rodzaje bólu, Oskarku. Cierpienie fizyczne i cierpienie duchowe. Cierpienie fizyczne się znosi. Cierpienie duchowe – wybiera.

    #95 mirpat
  96. Trochę przemyślałem to wszystko i doszedłem do wniosku, że nauka Jezusa Chrystusa jest bardzo prosta, ale czasami ją komplikujemy.
    Błogosławieństwa, a nawet przekleństwa które mówi Jezus wcale nie są związane z krzyżem, ale są wypełnieniem Dekalogu i całych słów Bożych ze ST: „wybierajcie błogosławieństwo albo przekleństwo”.
    Kiedyś słuchałem jednej z konferencji ks. Pawlukiewicza i tam mówił on dlaczego Jezus przyszedł na świat. Nie tylko żeby zbawić świat, ale właśnie po to żeby na nim objawiła się chwała Boża.
    Niektórzy powiadają, że cierpienie nieodłącznie się łączy z chrześcijaństwem, że jest ono skarbem kościoła. Pozwólcie, że ja się z tym nie zgodzę.
    Według mnie cierpimy dlatego, że odchodzimy od Boga, nie ufamy Mu. Cierpimy też, bo może Bóg nas próbuje tak jak złoto, czy będziemy Mu wierni. Cierpimy też, bo sami na to zasłużyliśmy.
    „Bóg jest sędzią sprawiedliwym: za dobro wynagradza, a za złe każe” – tak się mówi w Prawdach wiary, ale czy to, że Bóg każe za zło, to nie odbywa się tu i teraz? Za dobro też może teraz wynagrodzić kogoś.
    Dla Boga wystarczy jeden mały gest, taki jak wyciągniecie pomocnej ręki drugiemu człowiekowi. Ty możesz tego nie pamiętać, ale Bóg ten gest zapamięta.
    Mówienie tylko, że Bóg jest Miłosierny, to duża przesada. Przecież piekło istnieje, a szatan robi wszystko żeby wmówić nam, że przecież On jest taki Miłosierny bo jest czystą Miłością, więc zawsze Cię przymnie. Szatan jest bardziej przebiegły niż my.
    Myślicie, że on jest wrogiem Boga i odpycha ludzi od Niego? Może się wydawać to paradoksem, ale czasami jest inaczej. Szatan rozmawia z Bogiem, przychodzi do Niego i nas oskarża. Namawia nas do grzechu i potem oskarża przed Bogiem. On jest cwany jak lis. U Piotra czytamy zdanie, które czasami nam podaje Kompleta: „Bądźcie trzeźwi, czuwajcie. Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu.” 1 P 5, 8-9

    #96 chani
  97. Ad#69 Tereska
    Rozumiem.
    Coś wymyślę …mam nadzieję.
    Dzięki!

    #97 mały
  98. Ad. #87
    Równie dobrze mógłbym napisać: Ale dowaliłaś tym klechom!

    #98 lemi58
  99. Ad #72 Janusz
    Czytam uważnie Twoje wpisy, rozważam i próbuję je zgłębić. Często jestem nimi do głębi poruszony, choć nie będę udawał, że rozumiem wszystko, co piszesz. Trudna to mowa 😉
    Ale dziś przegiąłeś wykluczając Chani’ego i lemi58’go z Kościoła …
    To pachnie mi pychą.
    Przemyśl to i przemódl, proszę.

    #99 mały
  100. #94 + #95
    Janusz
    ,,Wszystkie moje bóle, smutki, grzechy, ucieczki, porażki, krzyże są również z Bożego dopustu. Cała moja historia to moja pascha”
    W całej tej twojej historii nie było ani odrobiny radości?
    ,,Czy można cierpieć wierząc Chrystusowi, że cały czas On ma pełną kontrolę nade mną?”
    Odp.- Zależy czy chodzi o cierpienie fizyczne, czy duchowe – fizycznie można cierpieć, duchowo – nie, ba nawet można w tym cierpieniu odnaleźć radość.
    ,,Czy mogę cierpieć wiedząc, że On pragnie tylko mojej wiary?”
    Odp. – jw.
    I to się nazywa ZAWIERZENIE.
    Tylko, jak to się ma do tego, o czym pisałeś wcześniej?

    #100 Maria
  101. uzupełnię mój wpis
    Pisząc mój poprzedni komentarz miałam na myśli chorobę związaną z cierpieniem fizycznym, ale oczywiście są jeszcze cierpienia wyłącznie duchowe, ale i te można pokonać zawierzając je i siebie Bogu.

    #101 Maria
  102. Kiedys zwierzyłam się pewnemu znajomemu Kapłanowi,ze mój krzyz tak mnie przygniata ,ze boję się ,że stracę wiarę .
    A On mi odpowiedział- żeby stracić wiarę TO TRZEBA JA MIEC.Najpierw szok -jak to-ja nie mam wiary?Niemożliwe .I długo jeszcze żyłam w złudzeniu o swojej wierze.Tymczasem dziś po kolejnej nieprzespanej nocy ,bo ten sam krzyż już mnie całkiem przygniótł – po raz pierwszy na porannej Eucharystii usłyszałam ,że brak mi wiary.Przecież codziennie słyszę PAN Z WAMI …przemień moje zycie wg SWEGO UPODOBANIA.

    Dlatego doskonale rozumiem co mówi Janusz.
    Można być w Koscieli i w NIM tak naprawdę nie być.Mozna wierzyć i praktykować ,a tak naprawdę NIE WIERZYC.

    Co z tego ,ze PAN jest ze mną ,skoro ja nie wyrazam zgody ,aby być z NIM / tj zaakceptować krzyże w moim życiu/

    Jezu, przymnóż mi wiary ,obdarz posłuszeństwem i ULEGŁOSCIA

    #102 Tereska
  103. Dzisiaj mamy wspomnienie św. Jana Bosco. Ponieważ lubię tego Świętego, chciałabym zacytować i zadedykować niektóre Jego myśli.

    kapłanom –
    ,,Żadne kazanie nie jest bardziej skuteczne od dobrego przykładu”

    katechetom i rodzicom –
    ,,…Nigdy nie zapominajcie, że chłopcy więcej broją przez swoją żywotność niż przez złośliwość i dlatego, że nie byli dobrze wychowani. Trzeba się solidnie nimi opiekować i z uwagą im asystować, ale tak by tego nie odczuli. Trzeba brać udział w ich zabawach, tolerować ich żart a nawet znudzenie…”
    ,,…Przyzwyczajenia uformowane w młodzieży pozostają na całe życie: jeśli są dobre, prowadzą do cnoty i dają moralną pewność, że dostąpią zbawienia. W przeciwnym razie biada nam, gdy nabierze złych manier i przyzwyczajeń…”
    ,,Wychowanie jest sprawą serca”

    baranowi katolickiemu
    ,,Smutny święty, żaden święty”
    ,,Szatan boi się ludzi radosnych”

    niektórym z blogu
    ,,Nie mów ciągle tego, co wiesz, ale dobrze poznaj to, co mówisz”

    nam wszystkim
    ,,Miejcie wielkie nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny i bądźcie zawsze radośni, bardzo radośni”
    ,,Jeżeli chcecie, by wasze życie było radosne i spokojne, musicie starać się żyć w Łasce Bożej…”
    ,,Naszym wsparciem są: radość, modlitwa i Komunia św. …”

    #103 Maria
  104. W modlitwie brewiarzowej (Jutrznia)
    jest m.in. takie wezwanie-prośba:
    „Ty posłałeś swoich uczniów, aby głosili Ewangelię wszystkim narodom,
    – wspomagaj ich, aby szerzyli moc Twojego zwycięskiego krzyża
    oraz
    Udzielaj siły i cierpliwości chorym i ubogim,
    – którzy Cię naśladują w dźwiganiu krzyża”

    Jak podaje słownik Nowego Testamentu (X.L-Dufour):
    Cierpienie jest częścią planu zbawienia.
    Wszyscy wyznawcy Chrystusa są wezwani do „uczestniczenia” w cierpieniach Zbawiciela (…)
    Nie będę wszystkiego wypisywać, za dużo. W konkordancji są odnośniki do Biblii.
    To jest obiektywne o roli i sensie cierpienia.
    Myślę, że ile osób, tyle będzie prób opisania tej tajemnicy (rzeczywistości) naszego życia.
    I jestem za tym, żeby każdą uszanować.

    #104 Miriam
  105. Ad #89 lemi58 i wypowiedzi Janusza
    Odpowiem krótko (choć nie bardzo jest to możliwe) i prowokująco (to może łatwiej):
    Wszystkie „makaryzmy” (błogosławieństwa – Mt 5,3-12) zakładają i potwierdzają „teorię krzyża”, o której mówi stale Janusz.
    W Mt 5,1-2 jest mowa o przystąpieniu uczniów do Jezusa. U Mt ten czasownik (proserchomai) ma znamienne znaczenie i wskazuje na przystąpienie do Tajemnicy Jezusa – łącznie i przede wszystkim, tzn. najpierw) – do Jego Męki i Krzyża. Bez tego nie ma mowy o żadnych „makaryzmach” (błogosławieństwach). Będzie to zawsze w zredukowanym lub nawet karykaturalnym wymiarze. Treść (zawartość) makaryzmów nie jest przymierzona na działanie (możliwości) człowieka. Spełnienie się tych treści w człowieku jest możliwe w tych, którzy „ukrzyżowali swoje ciało” Ga 5,24. Są oni takimi, bo są Chrystusa. W przekładzie pierwszej części Ga 5,24 jest mowa o tych, którzy „należą” do Chrystusa. Tekst grecki ma skrótową formę: [są] Chrystusa. Zakłada to owo przystąpienie do Jezusa, o którym mowa w Mt 5,1n.
    Tego niestety większość nie rozumie, dlatego, że nie otrzymała odpowiedniej inicjacji chrześcijańskiej i chce spełnić chrześcijaństwo własnymi siłami. To jest jednym ze starych błędów, które jawiły się już dawno w Kościele i które stale odżywają. Papież Franciszek w adhortacji Evangelii Gaudium mówi o tym bardzo wyraźnie w punkcie 94 (prometejski neopelagianizm). Proszę wczytać się w te słowa Papieża oraz we wskazane wyżej teksty Mt i Ga i inne podobne. Rozumiem, że dla wielu, którzy chcieliby mieć „porządne i uporządkowane chrześcijaństwo”, jest to zgorszeniem. To jednak nie zmienia prawdy samego chrześcijaństwa. Już niektórzy z uczniów, którzy uwierzyli w Jezusa, kiedy wyjawiał przed nimi całą swoją prawdę, gorszyli się i odeszli. Mieli być może inne rozwiązania na życie. Jezus wyraził zdziwienie: „to was gorszy” – a co będzie, gdy / jeśli . . . (zob. J 6,61). Wielu spośród uczniów (którzy de facto nie przystąpili do Jezusa, lecz im się wydawało, że są z Nim – byli z Nim „po swojemu”) opuściło Go i przestali z Nim chodzić (zob. J6,66). Ostatecznie tylko ci, którzy nie mieli dokąd pójść, jako powiedział Piotr, zostali (J 6,68). Chociaż jeszcze musieli przejść wielką próbę owego przystąpienia do Jezusa, co stało się w przypadku Piotra w momencie Jego zaparcia się i nawrócenia (zob. Łk 22,3134 i 22,60-62).
    W tej całej polemice z Januszem wychodzi na jaw, jak różne są podejścia i sposoby rozumienia chrześcijaństwa i bycia uczniem Chrystusa oraz członkiem Kościoła. Potrzeba prawdziwej inicjacji, żeby nie pozostać na płaszczyźnie domniemanego bycia uczniem i nie łudzić się co do swoich możliwości, jak Piotr. To grozi dzisiaj (zresztą zawsze groziło i będzie grozić) wielu, którzy myślą, uważają, że „poznali naukę Jezusa” i że mogą kształtować Kościół (swoje bycie w Kościele) na swój sposób. Dzieje się to zarówno na lewo jak i na prawo, w tzw. postępowości jak zachowawczości. Dziej się to wszędzie tam, gdzie mało się słucha a uważa się, że dużo się wie i że dużo się potrafi.
    Jest to jeden z bardzo ważnych problemów Kościoła we współczesnym świecie. Wskazuje to na potrzebę prawdziwej ewangelizacji i głoszenia kerygmatu, który nieodłącznie jest związany z krzyżem, żeby mogła nastąpić perspektywa zmartwychwstania i nowego życia, jakie jest nakreślone w „makaryzmach” w Kazaniu na Górze, zapisanym u Mt. Warto też zgłębić, oprócz wyżej wskazanych tekstów Rz 6,3-6 w całym kontekście (są tam też problemy przekładu tekstu, o których już tutaj na blogu pisałem).
    Januszu odwagi i zanurzenia w mocy Chrystusowego krzyża (dosł. „aby nie został pustym”, tzn. pozbawionym mocy, sensu itp., krzyż Chrystusa – 1Kor 1,17).
    Pamiętam o Tobie tutaj w Rzymie.
    Proszę również o modlitwę w ważnych sprawach, które się rozgrywają.
    Polecam też Panu Bogu wszystkich Blogowiczów i pozdrawiam.

    Bp ZbK

    #105 bp Zbigniew Kiernikowski
  106. #105
    Księże Biskupie!
    Bardzo dziękuję za to kompetentne wyjaśnienie, rzuciło dużo światła na moje myślenie i rozbudziło na nowo pragnienie, by taka inicjacja w wiarę była obecna tu, gdzie żyję, w diecezji, w każdej parafii i w całym Kościele.I o to się modlę i za Księdza Biskupa.
    Ośmielam się prosić o modlitwę w pewnej ważnej intencji, o której już pisałam. Z serca dziękuję! Pozdrawiam.

    #106 Miriam
  107. Ad #106 Miriam
    Dobrze!
    Polecam Panu tę sprawę.
    Pamiętajcie też o mnie.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #107 bp Zbigniew Kiernikowski
  108. #102
    Teresko, żywą wiarę można poznać po pragnieniu całkowitego zawierzenia siebie Bogu, w doli i w niedoli, a jeszcze lepiej przez ręce Niepokalanej.
    Odszukaj w internecie – ,,Dlaczego moja wiara jest taka mała?” o. Jacka Salija OP

    #108 Maria
  109. Ks Biskupie dziekuję za modlitwę za nas wszystkich.
    Ośmielę się prosić o modlitwę za mojego /zniewolonego/ syna, któremu po raz kolejny zawalilo się zycie.

    Bóg zapłać

    #109 Tereska
  110. #98
    Nie chcę „dowalać”, Lemi.
    Naprawdę nie chcę.
    Chcę tylko w świetle pokazać złe czyny człowieka /ksiądz czy nie – człowiek/.
    I nie widzę powodu by z racji jakiejś wykonywanej funkcji człowieka szerzącego złe czyny usprawiedliwiać.
    Nie chodzi o karę, chodzi o wytrącenie. Tego czym często taki człowiek siebie podpiera.
    Od Księzy rzeczywiście wymagam trochę więcej. Jednak nic ponad to, czego oczekuję od każdego porządnego ,oświeconego człowieka.

    #110 Ka
  111. #105 bp Zbigniew Kiernikowski.
    Akeda. Zwiąż mnie, zwiąż mnie mocno, ojcze mój, bym czasem z lęku się nie opierał i wtedy nieważna będzie Twoja ofiara i obydwaj będziemy odrzuceni!
    Dziękuję i proszę o mocne „gwoździe” na moje grzechy
    janusz

    #111 baran katolicki
  112. Nie rozumiem, jak Janusz surowym osądem uderza w ludzi, to oni sami mają się pozbierać i nikt nad nimi się nie użala (i oni nie robią z siebie ofiary).
    Nad Januszem natomiast rozpostarty parasol zrozumienia, szczęściarz z niego.
    A gdzie tu równouprawnienie?
    Domagam się równości w traktowaniu!
    (to żart oczywiście)

    #112 Maria
  113. MILOSC do nas zawsze przychodzi z zewnątrz

    #113 Jurek
  114. Akeda – mocna pieśń.
    Warto posłuchać!

    #114 grzegorz
  115. Są osoby których nie lubię. Nie wiem nawet dlaczego, po prostu wzbudzają we mnie antypatię.
    Zdarzyło się ostatnio tak, że jedna z nich znalazła się blisko mnie, mam z nią do czynienia na co dzień. Dzięki łasce Boga moje uprzedzenia, niechęci, wygoda są krok po kroku „krzyżowane”.
    Pojawiło się coś nowego; nie tylko akceptacja, ale też pokój w stosunku do tej osoby. Idzie za tym pewna bliskość, otwarcie się. Również ulga, bo uwalniam się od tego całego bagażu, który do tej pory za sobą ciągnąłem.
    Nie byłoby to możliwe, gdybym jak do tej pory omijał ta osobę szerokim łukiem. Nie byłoby to możliwe bez tych małych codziennych „krzyżyków” i światła Chrystusa, że warto w nie (na nie) wchodzić 🙂

    #115 grzegorz
  116. # 115

    Gorąco modlę się „w ważnych sprawach, które się rozgrywają.”
    Serdecznie pozdrawiam Księdza Biskupa

    #116 Leszek
  117. #108 Maria

    Tu mi sie przypomina powiedzenie Ks Biskupa
    „Gdyby glupi wiedzial, że jest głupi to bylby mądry”.
    To oczywiście do mnie, do mojej ludzkiej głupoty /skłonności/, która nie potrafi bezgranicznie Bogu zaufać, mimo, że Pan Bóg wciąż przemawia w swoim Słowie i w roznych wydarzeniach.
    To o czym pisze O.J.Salij już czytałam i zgadzam się, szczególnie z tym, ze człowiek ma jakby dwie dusze -jedna pragnie Boga, a druga od Niego ucieka

    #117 Tereska
  118. #114
    Taa. Mocna pieśń. Posłuchałam i stanął mi przed oczyma obraz mszy Drogi Neokatechumenalnej w Katedrze gdy w Siedlcach byłam.
    JEDNO.
    W pieśni i wówczas w Katedrze.
    Ależ wrażenie na mnie ta msza wywarła. Wszystko jak od sznurka; zdyscyplinowane, mocne.
    TO DOBRA DROGA.

    #118 Ka
  119. Ka we wpisie #66 użyłaś liczby mnogiej nie pojedynczej.
    Uogólnienia zawsze krzywdzą wielką rzeszę osób niewinnych.

    #119 lemi58
  120. Janusz w moim wpisie #86 podałem twoje myśli obciążone wyjątkowym błędem, otóż pomniejszasz znaczenie męki i śmierci krzyżowej Naszego Pana Jezusa Chrystusa, a tylko ONA miała moc przywrócić utraconą godność człowieka i uczynić nas dziećmi bożymi. Natomiast masz prawo do prośby o przyłączenie Twojego cierpienia do Cierpienia Jezusa Chrystusa.

    #120 lemi58
  121. Ad. 114
    Grzegorzu, zacznij puszczać takie utwory w soboty zamiast …….. .
    Z przyjemnością posłuchamy.

    #121 lemi58
  122. Nie chce też takiego kościoła, w którym jeden od drugiego się wywyższa. Ten kto lepiej zna Pismo bo studiował teologie, spotyka się z drugim człowiekiem religijnym i tego co nie zna Pisma, przekręca go, to obmawiają, plotkują.
    Bo to, że człowiek plotkuje, obmawia, to znaczy, że jest się tylko religijnym, który z Chrystusem nie ma nic wspólnego (chyba, że z papieżem).
    Człowiek wierzący zna Pismo i postępuje zgodnie z nauką Jezusa, czyli nie plotkuje, nie obmawia, jak coś jest nie zgodne z Pismem, to powinien jakoś zareagować jak Prorok.

    #122 chani
  123. #119
    Masz rację Lemi, jednak niestety.
    Najbardziej cierpią zawsze Ci najmniej winni. Tak ustanowił człowiek budując /akceptując/ hierarchię ziemskością skalaną.
    Wielka rzesza niewinnych doczeka zbawienia. Tak stanowi Pismo.
    I z tego się cieszmy.

    #123 Ka
  124. #117 Teresko
    Ja mogę to samo powiedzieć o sobie. To, że na coś wskazuję (jak powinno być w moim rozumieniu) nie oznacza, że sama na takim poziomie jestem. Oj dużo mi brakuje – wciąż się uczę. Ty dźwigając swój krzyż choroby (i pewnie nie tylko ten) jesteś znacznie bliżej Jezusa niż ja. Doskonale wiem, że zawierzenie na krzyżu jest bardzo trudne. W tej chwili mój krzyż jest zupełnie inny, ale też wiem, co znaczy cierpienie fizyczne i duchowe związane z chorobą. Moje życie tak się przeplata krzyżami i krzyżykami, ale właściwie chyba tak wygląda życie każdego. Nasze krzyże są na naszą miarę, więc możemy dać radę, inaczej Jezus by ich nam nie podarował. Musimy tylko nieść je razem z Nim.
    Obiecuję modlitwę i pozdrawiam.

    #124 Maria
  125. #120 lemi58.
    Nazarejczyk /Jezus Chrystus/ zmartwychwstał i pozostawił swój krzyż dla mnie.
    Oby nie pozostał pusty to znaczy beze mnie.
    Na tym samym krzyżu jest miejsce dla moich grzechów /stary człowiek/. To jest ten sam krzyż. Mój chwalebny krzyż jest krzyżem zmartwychwstałego Pana /Jezus Chrystus/.
    Tak samo jak na obliczu Chrystusa ukrzyżowanego widać oblicze Ojca, tak też i moje ukrzyżowanie ma /powinno mieć/ oblicze Jezusa Chrystusa ZMARTWYCHWSTAŁEGO.
    janusz

    #125 baran katolicki
  126. Jeszcze co do krzyży
    Napisałam w #124 – ,,…inaczej Jezus by ich nam nie podarował”, poza tymi podarowanymi przez Boga są i takie krzyże, które po części sami nakładamy na siebie przez nasz własny brak silnej woli, zbyt słabe zaufanie do Pana Boga, czy wypaczony sposób pojmowania miłości bliźniego.

    #126 Maria
  127. #122 Chani
    Czy mógłbyś sprecyzować co masz na myśli pisząc:
    ,,Bo to, że człowiek plotkuje, obmawia, to znaczy, że jest się tylko religijnym, który z Chrystusem nie ma nic wspólnego (chyba, że z papieżem)”.

    #127 Maria
  128. #122 Chani
    I ostatnie zdanie z tego wpisu: ,,…to powinien jakoś zareagować jak Prorok” – czyli jak zareagować?

    #128 Maria
  129. # 125 baran katolicki
    W swoich komentarzach akcentujesz czynnik ludzki Kościoła(nie kwestionuję-jest ważny)ale domyślam się,że sam czerpiesz pełnymi garściami z czynnika boskiego.
    Czynnik boski jest zawsze święty,czysty,nieskalany.
    Natomiast czynnik ludzki jest święty,a czasem grzeszny.Czasami słaby i upadły,swoimi występkami zasłania świętość boskiego czynnika.
    „Pozwól” więc Innym zbliżyć się do wzoru Chrystusowego krzyża.
    Papież Jan Paweł II w Liście apostolskim Salvifici doloris pkt. 26.pisze o jednoczeniu ludzkiego cierpienia z Jego cierpieniem odkupieńczym.
    Przy Twoim myśleniu,jaki sens ma sprawowanie Mszy św.?
    To co piszesz # 125 jest słuszne,ale przemilczasz jak do tego doszedłeś.Nie wszyscy rozumieją,że Chrystus został ukrzyżowany za nas,że umarł za nasze grzechy,że został ukarany za nasze winy.

    #129 mirpat
  130. #124 Maria
    Dziekuję i też się modlę za wszystkimi na blogu.
    Myślę ,że ten blog jest dla nas wielką łaskę .

    pozdrawiam

    #130 Tereska
  131. Wczytalam się w post Ks Bp 105 ,ktory wszystko wyjaśnia i daje nam wszystkim tu obecnym konkretne pouczenie przez Słowo /Kor 1 ,17/

    #131 Tereska
  132. Ad 125
    Janusz piszesz: „Mój chwalebny krzyż”. Taka postawa jest sprzeczna z nauką Św. Pawła Ga 6;14 Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata.

    #132 lemi58
  133. #132 lemi58.
    Napisałem: „To jest ten sam krzyż. Mój chwalebny krzyż jest krzyżem zmartwychwstałego Pana /Jezus Chrystus/”.
    Proszę spróbować usłyszeć całość postu, w którym próbowałem powiedzieć, że ja i Chrystus jedno jesteśmy.
    Chcesz zobaczyć Chrystusa zmartwychwstałego to spójrz na mnie jak przytulam się do swojego krzyża na co dzień. Powiadam, to jest ten sam krzyż Pana mojego Jezusa Chrystusa.
    lemi, Czy z tej wypowiedzi wynika, że Paweł nie będzie się chlubił już z niczego innego jak tylko z krzyża Pana?
    Nie, przecież Paweł sam wielokrotnie chlubił się z innych rzeczy: z nadziei chwały Bożej i z ucisków (Rz 5,2-3), ze swego posługiwania (Rz 11,13), z Koryntian (1 Kor 15,31; 2 Kor 1,14; 7,4; 8,24; 9,2-3), z władzy (2 Kor 10,8), ze swych słabości (2 Kor 11,30; 12,5.9), z porwania do nieba (2 Kor 12,4-5), z cierpliwości i wiary Tesaloniczan (2 Tes 1,4) itd.
    janusz

    #133 baran katolicki
  134. #127 i 128 Maria
    Człowiek, który jest chrześcijaninem, który ma związek z Jezusem Chrystusem, powinien zachowywać się tak jak Jezus nawet względem tych, którzy nie rozumieją Pisma. Powinien się powstrzymać od oczerniania innych osób.
    Jeśli już ktoś kto nie zna lub przekręca słowa Pisma, to powinno mu się wyjaśniać w rozmowie z tą osobą.
    Popatrz też na proroków ST jak reagowali na fałszowania Słowa Boga.

    #134 chani
  135. #134 Chani
    1) A co ma do tego papież? (#122)
    2) O oczernianiu piszesz w związku z czym?

    #135 Maria
  136. #118
    Ka, jeżeli mówisz o Mszy św. w katedrze, z której zdjęcia były na stronie diecezji i link tu na blogu, to nie była to Msza – Eucharystia Drogi Neokatechumenalnej, była to zwykła, codzienna Msza św. w tej parafii. Liturgia Eucharystii na Drodze wygląda zupełnie inaczej.
    Podobało mi się Twoje ,,Wszystko, jak od sznurka” (uśmiech), bo wiesz w naszej katedrze to rzeczywiście jest dyscyplina.

    #136 Maria
  137. #121 lemi
    Niestety to nie ten Grzegorz, chociaż mój imiennik.Trochę mi to porównanie pochlebia:)

    #137 grzegorz
  138. #135 Maria
    Bo właśnie człowiek nawet Papież powinien być poddany Bogu, uniżać się przed Nim. Człowiek ma tendencje do oczerniania, ale jeśli jest z Bogiem, to powinien przestać to robić. No chyba, że ktoś jest religijny i tylko przyjmuje komunie świętą.

    #138 chani
  139. #138 chani,
    wczoraj w Kościele obchodziliśmy Dzień Życia Konsekrowanego.
    Członkowie instytutów życia konsekrowanego składają śluby, m.in. posłuszeństwa.
    To ślub posłuszeństwa na wzór Jezusa posłusznego Ojcu do krzyża,
    który w praktyce realizuje się przez posłuszeństwo przełożonemu zgromadzenia.
    Osoba konsekrowana jest więc poddana przełożonemu i to jest dla świata znakiem posłuszeństwa Bogu.

    No bo jak inaczej pokazać światu posłuszeństwo Bogu?
    Czyżby przez realizowanie SWOICH planów?

    Chani,
    1. nie musimy przed nikim się uniżać.
    Wystarczy, że staniemy w prawdzie o sobie.
    Że jesteśmy grzesznikami, potrzebującymi nawrócenia.
    2. dosyć ryzykowne jest radzenie komuś, co POWINIEN zrobić…
    Jakbyśmy wiedzieli. A nie wiemy.
    Możemy tylko pytać Pana Boga, co robić, do czego Pan Bóg zachęca i o to prosi.

    Pozdrawiam 🙂

    #139 julia
  140. Grzegorzu, przepraszam za pomyłkę.

    #140 lemi58
  141. # 132 lemi 58
    Krzyż Chrystusa zmartwychwstałego jest też Twoim krzyżem chwalebnym.
    Przez chrzest zostaliśmy wprowadzeni w Paschę Chrystusa,wszczepieni w tajemnicę Jego śmierci i zmartwychwstania.
    Znalazłam odpowiedz na postawione wcześniej pytanie dotyczące sensu sprawowania Mszy św.w wypowiedzi Ks.Biskupa.
    „Naszą Paschę z Chrystusem przeżywamy w każdej Eucharystii,gdy przechodzimy od tego,co sami wiemy,co możemy,do tego,co pochodzi od Boga i co jest zawsze nowością,i to odmienną od tego,czego stary człowiek w nas oczekuje dla siebie.Tajemnica Eucharystii jest powierzona Kościołowi,byśmy z niej korzystali i przeżywali naszą zbawienną Paschę we wszystkich okolicznościach życia”.
    „Słowo „Pascha” oznacza gwałtowne i dynamiczne przejście Boga.Jest to swoiste uderzenie,wyprowadzenie kogoś z jednej sytuacji życiowej i wprowadzenie w inną.Pascha otwiera przed nami nowe perspektywy,ale domaga się zostawienia tego co stare”.

    #141 mirpat
  142. #136
    Dyscyplina jak i wiara zauważalna.
    Moje pierwsze zderzenie było jednak dzień wcześniej. To była msza Drogi Neokatechumenalnej. Występująca tam siła i moc uderzyła tak że do tej pory pamiętam.
    W następnym dniu /skąd zdjęcia/ byłam już niejako „zaimpregnowana” /coś na kształt Was uczestniczących na codzień w takich mszach/. Wiesz, ja byłam „surowa”, niezaadoptowana do tego z czym się styknęłam.
    U nas zdecydowanie jest łagodniej, ludzie nie aż tak zdyscyplinowani. Widać że Biskup na codzień stawia wysoką poprzeczkę a ludzie jakoś /to dziwne ale/ rozumieją.
    Wszystkiego dobrego Mario.
    Trzymaj się tego Kościoła, bo znakomity jest.

    #142 Ka
  143. Ad 141.
    Mirpat właśnie o to mi cały czas chodziło.
    Krzyż Chrystusa jest chwalebny, lecz moje jakiekolwiek cierpienie nie jest krzyżem chwalebnym.

    #143 lemi58
  144. #138
    ,,…papież powinien być poddany Bogu, uniżać się przed Nim”
    – A skąd wiesz, że nie jest poddany Bogu i się nie uniża?
    Znasz Go osobiście, obserwujesz 24h na dobę?
    I w ogóle nie wiem skąd Ci się wziął ten dylemat?

    ,,Człowiek na tendencje do oczerniania, ale jeśli jest z Bogiem, to powinien przestać to robić. No chyba, że ktoś jest religijny…”
    – Człowiek ma też tendencje do popełniania innych grzechów, np. onanizmu, i jeśli jest z Bogiem, to powinien przestać to robić. No chyba, że jest tylko religijny…

    Sorry Chani, ale takie wytykanie innym jacy powinni być (co często robisz) zakrawa na obłudę.
    ,,Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?” Łk

    #144 Maria
  145. #142 Ka
    Trzymam się tego Kościoła (siedleckiego), przecież to MÓJ Kościół, cierpię – gdy On cierpi, gdy dzieje się źle i cieszę się razem z Nim – gdy widzę powołania, gdy widzę wiarę i bogactwo sposobów wielbienia Boga, oddawania Mu czci.
    Również Cię pozdrawiam.

    #145 Maria
  146. Krakowskie Kościoły się na mnie obrażą.
    Sorry /ale trzeba by było tam i wówczas, być /.

    #146 Ka
  147. Wszyscy mawiają, że chrześcijanin to ten, który zwie się grzesznikiem. Pismo Święte (por Psalm 1) rozróżnia dwie drogi; grzeszników i sprawiedliwych.
    Sprawiedliwy to ten, który idzie drogami Bożymi, ufa Mu, a droga grzeszników to ta z dala od Boga.
    ———–
    Dzisiaj świat tak się przyzwyczaił do osób konsekrowanych, że dla niego te osoby nie są znakiem Boga. Mówiąc o takich osobach, że to one są związane z Bogiem, wybrane, to za duże uproszczenie. Czy Bóg nie wybiera osób, które są świeckie? Bardziej też osoby świeckie powinny być posłuszne Bogu i Jego duchowi. Ten kto daje się prowadzić Duchowi Świętemu, ten jest dzieckiem Bożym. A Duch Święty prowadzi takiego człowieka gdzie chce i nie wiadomo dokąd idzie i dokąd zmierza i co za chwile uczyni.
    —————-
    ” Uniżcie się przed Panem, a wywyższy was.” (Jak 4,10)

    #147 chani
  148. Przez was dziewczyny na bawię się depresji (albo już nabawiałem). Nie dość, że jedna, która tak chodziła za mną nagle znikła i nie mogłem Jej znaleźć, że trochę jakbym chory był, to z drugą próbowałem się umówić i nic.
    Najpierw wysłałem do Niej maila czy się umówi ze mną. Nic nie odpisała, więc spróbowałem. Czekałem, czekałem w przychodni i w końcu się odważyłem, ale Ona powiedziała, że ma faceta.

    #148 chani
  149. P.S.: Później na fejsie dziwnym trafem stało się, że zobaczyłem, że w tym dniu były urodziny jej matki.
    Jak tak czekałem to już chciałem uciec z przychodni, ale jakbym nie mógł.

    #149 chani
  150. #143 lemi58
    ,,…moje jakiekolwiek cierpienie nie jest krzyżem chwalebnym”.
    Czy Chrystus na krzyżu nie cierpiał fizycznie?
    Czy człowiek niosący krzyż choroby np. nowotworowej nie cierpi fizycznie? Ból fizyczny pozostaje ale jest on poddany duchowi, który nie cierpi (gdy jest to krzyż chwalebny), wtedy to cierpienie jest znośne, ba można zachować pokój serca i radość.
    W moim rozumieniu mój krzyż jest krzyżem chwalebnym pod warunkiem, że go akceptuję i przyjmuję jako znak miłości Boga do mnie, gdy go niosę zjednoczona z Chrystusem (co jest bardzo ważne, bo tylko z Nim mogę go uczynić chwalebnym) , gdy ufam Bogu, że jest on po coś, że ma sens, i wreszcie, że (owoc takiej postawy) kocham ten krzyż (a to najtrudniejsze) ale nie wyklucza to cierpienia fizycznego, które jest (w przypadku takim jak np. ciężka choroba).
    Pozdrawiam.

    #150 Maria
  151. Pozwolisz Mario, że pozostanę przy swoim zdaniu.

    #151 lemi58
  152. Chani 147
    Chyba chciales powiedzieć ,że są dwa rodzaje ludzi: grzesznicy i uważający się za sprawiedliwych.

    Czyli WSZYSCY jesteśmy grzesznikami

    #152 Tereska
  153. lemi58.
    To nie jest tak, że Jezus Chrystus umarł za ciebie na swoim krzyżu i ty dzisiaj nie musisz umierać na swoim krzyżu.
    On umarł i zmartwychwstał dla ciebie, ale nie za ciebie. To ogromna różnica. Potrzebujemy własnego krzyża dla uśmiercenia w sobie starego człowieka/grzesznika/.
    Takie uśmiercanie własnych grzechów jest rodzeniem się na nowo. To, że Jezus Chrystus umarł to jedno a drugie to, że i twój stary człowiek razem z Nim został ukrzyżowany na tym samym krzyżu. To jest ten sam krzyż. Krzyż może być chwalebny /błogosławiony/ lub przeklęty.
    Jaki więc jest twój krzyż, jeśli nie widzisz w nim blasku chwały zmartwychwstałego Pana Jezusa Chrystusa?
    janusz

    #153 baran katolicki
  154. Nie.
    Ja wiem co powiedziałem i wiem, co mówi Pismo na ten temat.
    „PSALM 1

    Dwie drogi życia

    1 Szczęśliwy mąż,
    który nie idzie za radą występnych,
    nie wchodzi na drogę grzeszników
    i nie siada w kole szyderców,
    2 lecz ma upodobanie w Prawie Pana,
    nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą.
    3 Jest on jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą,
    które wydaje owoc w swoim czasie,
    a liście jego nie więdną:
    co uczyni, pomyślnie wypada.
    4 Nie tak występni, nie tak:
    są oni jak plewa, którą wiatr rozmiata.
    5 Toteż występni nie ostoją się na sądzie
    ani grzesznicy – w zgromadzeniu sprawiedliwych,
    6 bo Pan uznaje drogę sprawiedliwych,
    a droga występnych zaginie.”

    #154 chani
  155. W Necie znalazłem:
    \”Wydaje się, że dzisiaj zapomnieliśmy o powołaniu do bezgrzeszności, pojętej jako życie bez grzechu zrywającego naszą więź z Chrystusem. W tym sensie bezgrzeszność nie oznacza jakiejś wyimaginowanej doskonałości moralnej, ale trwanie — pomimo własnej słabości — w łasce, dzięki której jesteśmy przybranymi synami Boga Ojca. Pierwsi chrześcijanie traktowali to powołanie do życia w Bogu bardzo poważnie. Stąd znajdujemy w Nowym Testamencie tak mocne wypowiedzi jak ta z „Listu do Hebrajczyków”: „Niemożliwe jest bowiem tych — którzy raz zostali oświeceni, a nawet zakosztowali daru niebieskiego i stali się uczestnikami Ducha Świętego […], a jednak odpadli — odnowić ku nawróceniu” (6,6). Tekstu tego nie należy oczywiście interpretować jako wskazania niemożliwości odpuszczenia grzechów, ale jako podkreślenie krańcowych konsekwencji grzechu, a szczególnie odejścia od wiary. Zauważmy jednak, iż w tej perspektywie sakramentalna pokuta i pojednanie nie są jakąś prostą procedurą, która w stosunkowo bezbolesny sposób pozwala zaradzić grzechowi w myśl powiedzenia: Zgrzeszyłeś? Co za problem?! Wyspowiadasz się i po krzyku.”
    (To z artykułu „Dlaczego św. Augustyn nigdy się nie spowiadał?”)

    #155 chani
  156. #151 lemi58
    Masz do tego prawo. Ja nie wiem czy dobrze myślę w tym temacie, muszę pogrzebać w literaturze, ale tak mi się wydaje.

    #156 Maria
  157. #154
    Za sprawiedliwych uważali się faryzeusze
    Czy my do nich czasem nie należymy?

    Nie ma ludzi bezgrzesznych,wszyscy jesteśmy „zwichnięci” i układamy życie po swojemu.

    #157 Tereska
  158. # 154 chani
    Nie można odnosić tematu tego psalmu tylko do życia moralnego.
    Jest w nim też o życiu z Bogiem i naszym dostępie do zródła życia.
    Uczestnicząc w Życiu widzimy,że to zaproszenie jest czymś więcej niż tylko pytaniem o życie sprawiedliwe czy występne.Jest to pytanie o nasze zwrócenie się do Boga w celu otrzymania od Niego życia,bo to Bóg udziela nam swojej łaski,nie mamy jej sami z siebie.Zdolność kroczenia drogą sprawiedliwych nie pochodzi z naszej wewnętrznej siły,ale z życia,które otrzymujemy od Boga.Tylko trwając w zjednoczeniu z Nim otrzymamy wewnętrzną moc do kroczenia drogą sprawiedliwości.

    #158 mirpat
  159. Ad 153
    Rz 5;8 Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami.
    Słowa Św. Pawła Ga 5;24 A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami. – rozumiem jako usunięcie swoich zachcianek gdyż Ga 5;19 Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, 20 uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, 21 zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Bo przecież 2 Kor 5;14 Albowiem miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. 15 A właśnie za wszystkich umarł po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał.

    #159 lemi58
  160. #157 Tereska
    Czyli Pismo święte się myli. Jesteśmy grzesznikami, więc grzeszymy, bo nie jest możliwe życie bez grzechu – tak?
    Liczymy tylko na spowiedź, ten tzw. czyściec i już?
    To się nazywa według chrześcijan żyje w Jezusie Chrystusie?
    Czy właśnie życie w Bogu to powinno być życie na wzór Jezusa, który nie zgrzeszył?

    #160 chani
  161. Januszu ja nie mam żadnych krzyży i mogę powtórzyć za Dawidem Psalm 107
    1 Wysławiajcie Pana, bo dobry,
    bo na wieki Jego łaskawość.
    2 Niechaj to mówią odkupieni przez Pana,
    ci, których wybawił z rąk przeciwnika
    3 i których zgromadził z obcych krajów,
    ze wschodu i zachodu,
    z północy i południa. …

    #161 lemi58
  162. Wszyscy mówią o swoich krzyżach powołując się zapewne na fragment mówiący „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje”, czy rzeczywiście ten fragment mówi o krzyżach, które kazał dźwigać Jezus? Cz bez tego krzyża na nie przyjmie? Czy koniecznie krzyż jest potrzebny do zbawienia?
    Zbawienie już mamy na ile wierzymy w Jezusa i Jezusowi. A co z tymi krzyżami?
    Według mnie słowa Jezusa „niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój…” to znaczy tyle co powołanie do życia miłością, do życia świętości i jako, że jesteśmy ochrzczeni, czyli oświeceni przez Ducha świętego, do życia, w którym soje grzechy przybiliśmy właśnie do krzyża.
    Ale czy my tak potrafimy?
    Właśnie dlatego potrzebne jest nam zaparcie się siebie.

    #162 chani
  163. Moim zdaniem „baran katolicki”, i „lemi58” mówią o tym samym, tylko innymi słowami to określają.
    Dla mnie, by dojść do rozumienia wpisów „barana katolickiego” (nie wszystkich) trzeba było czasu.
    Tajemnica naszego chrztu, trudna do pojęcia.
    To tak jakbym otrzymała wyrok dożywocia i na podstawie amnestii została wypuszczona na wolność.

    #163 mirpat
  164. Ad #163 mirpat
    Krótko i na gorąco:
    Wyrok dożywocie, albo prawdziwiej: wyrok śmierci każdy ma w sobie (chce czy nie chce).
    Zob. Rz 7,24: „Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, co wiedzie ku tej śmierci?”
    Ale natychmiast (jeżeli usłyszymy Ewangelię i uwierzymy) mamy „amnestię”, usprawiedliwienie:
    „Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego!”
    Dlatego tak ważne jest uświadomienie sobie jednego i drugiego, by móc składać dziękczynienie.
    Bp ZbK

    #164 bp Zbigniew Kiernikowski
  165. #163 mirpat.
    Ta wolność a raczej jej przestrzeń jest w twoim krzyżu.
    Na tej wolności bez własnego krzyża oświetlonego blaskiem zmartwychwstałego Pana nie dasz rady i z powrotem wrócisz do „paki”.
    Potrzebujemy inicjacji do dźwigania własnego krzyża na co dzień.
    Potrzebujemy świadków zmartwychwstałego Pana, którzy nie wstydzą się własnego krzyż,a lecz z wiarą chwalą się nim przed innymi.
    Sama amnestia /wolność/ bez takiego katechumenatu jest jak wypuszczenie na wolność mieszkańców zoo.
    janusz

    #165 baran katolicki
  166. # 160 #162 chani
    Na stronie Wspólnota Jednego Ducha-Jerycho Młodych napisano,że jeden dzień w Rekolekcjach Odnowy Wiary był przeznaczony na uznanie swej grzeszności.(Mk.2,17:Łk 18,10-14)
    „Jezus został posłany do grzeszników.Bardzo ważne jest więc dostrzeżenie i uznanie własnej grzeszności.Celem życia chrześcijanina jednak nie jest dążenie do osiągnięcia bezgrzeszności,ale wzrost w łasce.Jeśli to pierwsze jest celem-to wpadnięcie w faryzeizm jest niemal nieuchronne.
    Z kim tak naprawdę się utożsamiasz-z celnikiem czy faryzeuszem?”
    To tak swoją mocą i swoim pomysłem chcesz się zaprzeć?

    #166 mirpat
  167. #166 mirpat
    Przeczytaj to co napisał w #159 lemi58, a szczególnie zdanie z Listu św. Pawła:
    „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami.”.
    Swoją drogą ciekawe dlaczego tak Paweł napisał, jak nie da się nie grzeszyć?

    #167 chani
  168. Paweł napisał o ukrzyżowaniu swego ciała swego ciała z jego namiętnościami, ale jednak według was Paweł się jednak myli?
    Nie chce się z wami spierać, bo i tak powiecie, że ja się uważam za sprawiedliwego. Niech tam wam będzie. Jak ktoś mówi, że jest strasznym grzesznikiem i musi się codziennie spowiadać, to niech tak będzie.
    I tak co nie powiem to moje zdanie zostanie wykorzystane przeciwko mnie. Lepiej zamilknę jak przy aresztowaniu.
    Ciekawe co na to Bóg.
    Na koniec jeszcze zacytuje Pawła, który mówi o chrzcie:
    „Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? 4 Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie – jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca.
    5 Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie. 6 To wiedzcie, że dla zniszczenia grzesznego ciała dawny nasz człowiek został razem z Nim ukrzyżowany po to, byśmy już więcej nie byli w niewoli grzechu. 7 Kto bowiem umarł, stał się wolny od grzechu. ”
    Polecam też ciągle przeczytanie całego Listu do Rzymian, bo ja my traktujemy Pismo Święte?
    Według mnie po obserwacjach różnych religii myślę sobie, że Pismo święte traktujemy jako „zasłonę dymną” naszej religii i cytujemy fragmenty, które nam akurat pasują, a te które nie to omijamy.

    #168 chani
  169. Dziecko Boże nie powinno być niewolnikiem grzechu.
    Człowiek, który mówi, że jest grzesznikiem, chyba nie do końca poznał naukę Jezusa.
    Weźmy takiego Nikodema, Jezus mu powiedział, że nie daleko jest od królestwa niebieskiego. Dlaczego?
    Nie dlatego, że uznał siebie za grzesznika, ale coś więcej. Co? Na to odpowiedź powinien każdy z nas sam znaleźć.

    #169 chani
  170. Ad # 164 bp Zbigniew Kiernikowski
    Dziękuję za odpowiedz.
    Tak, wyrok śmierci jest dla mnie korzystniejszy.

    #170 mirpat
  171. #165
    Baranku, przechodzisz siebie samego w ujmowaniu (dla mnie niezwykle trafnie) wciąż na nowo tego samego Klucza do życia z wiary w Syna Bożego.

    I brawo za porównanie z Zoo! 🙂

    #171 Miriam
  172. #160 chani

    Powiem Ci ,ze warto patrzeć na siebie,bo oceniając tych INNYCH można siebie zatracić .
    Spróbuj odpowiadać /sobie/ na zadawane Ci na tym blogu pytania..
    Św. Augustyn powiedział :
    Jak osądzisz siebie to nie będziesz sądzony.

    #172 Tereska
  173. # 165 baran katolicki
    Ale ja dzwigam swój krzyż.Na ile jest on oświetlony blaskiem zmartwychwstałego Pana,to nie mnie oceniać.
    Do „paki” ani myślę wracać. 🙂
    Tak,wolność to za mało,trzeba jeszcze uczyć się żyć tą wolnością,korzystać z Ducha Jezusa Chrystusa.
    Katechumenat pochrzcielny pomaga owocnie przeżyć ten czas,odkryć swój krzyż,udzwignąć go,nawrócić się i żyć wiarą żywą.

    #173 mirpat
  174. Tak Chani, starajmy się wiernie odczytywać słowo Boże, bez dokładania własnych teorii.

    #174 lemi58
  175. #172 Tereska
    Ja wiem w kim położyłem nadzieję i wiem też, że Jezus powiedział takie słowa „Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni”.
    Jak myślisz, że kogoś sadzę to jesteś w błędzie.
    Myślisz też, że religia katolicka tylko zna prawdę?
    Prawda jest jednak inna.
    Prawda tylko jest objawiona w Piśmie Świętym, a my katolicy częściej bazujemy na objawieniach ludzkich.
    Czy myślicie, że szatan nie może się podszyć pod objawienia Maryi i Jezusa?
    Paweł mówi tak: „Badajcie duchy czy pochodzą od Boga”.

    #175 chani
  176. #175 Sęk w tym Krzysiu że nie za bardzo uzdolnieni ludzie są by badać ducha /a może im się nie chce?/.
    Wolą gotowca,choćby i błędnego,byle nie zastanawiać się nad Duchem.

    #176 Ka
  177. ,,Myślisz, że religia katolicka tylko zna prawdę?”
    ,,Prawda tylko jest objawiona w Piśmie Świętym…”

    Luter też tak mówił…

    #177 Maria
  178. Taki też fragment z podanego wyżej artykułu o Augustynie:
    „Współczesnemu katolikowi, słyszącemu nawoływanie do jak najczęstszej spowiedzi, trudno jest zapewne zrozumieć sens stosowanej w Kościele pierwotnym jednorazowej pokuty publicznej, która w dodatku rozumiana była jako coś, czego dojrzały chrześcijanin powinien uniknąć. Ktoś mógłby zapytać: Czy chrześcijanie pierwszych wieków byli aż tak naiwni, by wierzyć w możliwość życia bez grzechu? Powtórzmy więc raz jeszcze: Wiara w możliwość bycia wolnym od grzechu nie opiera się na zaufaniu w moc człowieka, ale poznaniu wielkości łaski, jaką Bóg pragnie obdarzyć człowieka. Ponadto stan, który nazwaliśmy bezgrzesznością, nie oznacza wyidealizowanej doskonałości, gdzie nie ma miejsca na najmniejsze słabości. Chodzi o wolność od grzechu pojmowanego w pełnym sensie tego słowa. Tego rodzaju grzech, zwany grzechem ciężkim lub śmiertelnym, niszczy wspólnotę człowieka z Bogiem. Polega on na wolnej, egzystencjalnej i radykalnej decyzji przeciwstawienia się woli Bożej; zakłada pełną i jasną wiedzę, wolność i ciężką materię 7. W sensie ścisłym tylko ten, kto popełnił taki grzech, ma obowiązek przystąpienia do sakramentu pojednania. Inne grzechy, które nazywamy powszednimi, mogą zostać zgładzone poprzez osobistą modlitwę, odmówienie aktu pokutnego, przyjęcie komunii świętej itp. W przypadku grzechów powszednich, które nie niszczą więzi z Bogiem i ze wspólnotą Kościoła, trudno nawet mówić o pojednaniu. Kto z kim miałby się bowiem jednać, skoro jedność nie została zerwana?”

    #178 chani
  179. „Jedni boją się zgubić Boga, inni boją się Go znaleźć.” Blaise Pascal
    Maryja znalazła Jezusa wraz z Józefem (nie zapominajmy o nim, bo mi się wydaje, że pamiętamy tylko o Maryi. Bez Józefa też przecież by Jezusa nie było) w świątyni Jerozolimskiej, gdzie został i rozmawiał z faryzeuszami.
    My nie musimy szukać Boga w koście, iść na pielgrzymki. Przecież jak mówi Paweł to nasze ciała są świątynią Ducha Świętego.
    Jezus też mówił o Świątyni swego ciała, gdy mówił do faryzeuszy o zburzeniu świątyni – tak mówi Pismo, a ono się nie myli.
    Upiększamy kościoły, a jak traktujemy nasze ciała?

    #179 chani
  180. # 179 chani
    „Bez Józefa też przecież by Jezusa nie było” ?

    #180 mirpat
  181. #179
    Pan Bóg często burzy „Swiatynie w naszych ciałach”,zwłaszcza ,gdy zle traktujemy nasze ciało.
    Daje nam Słowo ,które należy nie tylko słuchać /wiedzieć/ ,ale USLYSZEC i POSLUCHAC.

    Zyczę Ci posłuszenstwa Słowu.

    #181 Tereska
  182. #173 mirpat.
    Odważyłem się dodać coś od siebie do postu Księdza Biskupa.
    „Ale natychmiast (jeżeli usłyszymy Ewangelię i uwierzymy) mamy „amnestię”, usprawiedliwienie:”.
    Ta „natychmiastowa amnestia” bez wcześniejszej resocjalizacji /inicjacji/ jest jak wykonanie wyroku śmierci w bardzo religijny /humanitarny/ sposób.
    Pozdrawiam i życzę radosnego krzyżowania siebie
    janusz

    #182 baran katolicki
  183. Ad #182 baran katolicki
    Januszu, słusznie.
    Nie dzieje się to automatycznie. Trzeba pomocy wprowadzenia.
    Istota jednak tkwi w momencie „uwierzenia” czyli „zawierzenia”.
    Potem można i trzeba robić to co jest „inicjacją” czy jak nazwałeś „resocjalizacją”.
    Dynamika jednak tej „resocjalizacji” kieruje się innymi prawidłami, niż zwykła społeczna resocjalizacja.
    Pozdrawiam całą Waszą Rodzinę.
    Polecam Was tutaj Panu Bogu u grobów Apostołów.
    Dziękuję za Twoje komentarze i naturalnie za świadectwo.
    Bp ZbK

    #183 bp Zbigniew Kiernikowski
  184. # 182 baran katolicki
    Z radosnym krzyżowaniem siebie to mam czasem problem.
    Jeżeli są to sytuacje niezawinione całkowicie przeze mnie czy moich bliskich,to zgodzę się z Tobą,że mogą one dać ukojenie,radość.
    Lub też zdarzenia które mijają,zmieniają się na miłe Bogu.
    Inaczej jest z cierpieniem zawinionym,gdy po ludzku nie możesz nic zrobić.
    Nie jestem jednak zgorzkniałą osobą.
    Przyjmuję to ,otwieram serce by mogły przez nie przepływać fale Bożej miłości.
    To nie są moje siły i możliwości.Ta zdolność wypływa z wiary w Bożą miłość.Bóg zna wszystko.
    Rozwijam wiarę przez częsty kontakt ze słowem Bożym,modlitwę.Proszę o siłę i łaskę zrozumienia sensu tego krzyża dla mojego życia.
    Czy można to nazwać inicjacją chrześcijańską?
    Dziękuję i pozdrawiam.

    #184 mirpat
  185. #184 mirpat
    Nie znam zbyt dobrze tematu, by Tobie płynnie wyjaśnić, ale wydaje mi się, że o coś więcej chodzi w inicjacji chrześcijańskiej.
    Jest to wieloletni proces formacji do wiary dojrzałej.
    Janusz przeszedł wiele lat takiej formacji wiary (kiedyś o tym tutaj pisał) i dlatego, tak sądzę, może dzisiaj w ten sposób głosić i świadczyć o mocy Chwalebnego Krzyża, za co jestem mu wdzięczna.

    Jeśli Ksiądz Biskup uzna za stosowne, mogę podać link do spotkania Papieża z rodzinami, które posłał w misje ad gentes 1 lutego. Byli na nim obecni m.in. nasi polscy kardynałowie i biskupi.
    Tam jest syntetycznie ukazany ten proces inicjacji (plansza z symbolicznym zobrazowaniem – zaczyna się ten wykład po 1 godzinie transmisji) :

    http://www.tv-trwam.pl/index.php?section=tep&sectio=01-02-14
    To dzięki takiej inicjacji może Kościół posłać na świat tylu świadków Chrystusa.

    #185 Miriam
  186. #184 mirpat
    Nie znam zbyt dobrze tematu, by Tobie płynnie wyjaśnić, ale wydaje mi się, że o coś więcej chodzi w inicjacji chrześcijańskiej.
    Jest to wieloletni proces formacji do wiary dojrzałej.
    Janusz przeszedł wiele lat takiej formacji wiary (kiedyś o tym tutaj pisał) i dlatego, tak sądzę, może dzisiaj w ten sposób głosić i świadczyć o mocy Chwalebnego Krzyża, za co jestem mu wdzięczna.

    Jeśli Ksiądz Biskup uzna za stosowne, mogę podać link do spotkania Papieża z rodzinami, które posłał w misje ad gentes 1 lutego. Byli na nim obecni m.in. nasi polscy kardynałowie i biskupi.
    Tam jest syntetycznie ukazany ten proces inicjacji (plansza z symbolicznym zobrazowaniem – zaczyna się ten wykład po 1 godzinie transmisji) :

    http://www.tv-trwam.pl/index.php?section=tep&sectio=01-02-14

    #186 Miriam
  187. #185 Miriam
    Wielkie dzięki.Skorzystam z tego.
    Wiem,że teoria ,to nie praktyka,ale od czegoś trzeba zacząć. 🙂

    #187 mirpat
  188. #180 mirpat
    A wiesz dlaczego tak napisałem?
    Pomyśl trochę jakie było prawo żydowskie.

    #188 chani
  189. Kiedyś ktoś napisał, że jakby Augustyn żył w naszych czasach, to by się częściej spowiadał, ale jakby Augustynowi sumienie nie wyrzucało ciężkich, zrywających jedność z Bogiem grzechów, to też by musiał się spowiadać?
    Jeśli ktoś jest w jedności z Bogiem i Duchem Świętym to nawet jeśliby ktoś zgrzeszył czymkolwiek, to krew Jezusa go oczyści. Słowo Boże ma wielką moc.
    „Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (Hebr. 4:12)
    Apostołowie przebywający z Jezusem (poza Judaszem, który Go wydał) zostali oczyszczeni dzięki słowu, które wyrzekł do nich Jezus.
    —————–
    Z netu:
    \””I wy jesteście czyści, ale nie wszyscy”
    ks. Tomasz
    2011-04-21
    Wielki Czwartek jest pamiątką ustanowienia dwóch sakramentów: Eucharystii i kapłaństwa. Liturgia słowa tego dnia w pierwszym czytaniu z Księgi Wyjścia nawiązuje do opisu uczty paschalnej, spożywanej na pamiątkę wyjścia Izraelitów z Egiptu, będącej świętem na cześć Pana, który uwolnił ich od ciężkiego jarzma przymusowej, niewolniczej pracy w obcym kraju. Drugie czytanie, z Pierwszego Listu do Koryntnian, przywołuje treść objawienia otrzymanego przez św. Pawła, w którym istotne miejsce zajmuje opis ustanowienia Eucharystii i potwierdzenie realnej obecności Pana w prostych znakach chleba i wina, które stają się prawdziwym Ciałem i Krwią Chrystusa. Z kolei Ewangelia ukazuje nam fragment Ostatniej Wieczerzy, w którym Chrystus umywa nogi Swoim Apostołom, czym wywołuje gwałtowny protest Piotra. Chrystus tłumaczy mu, że jest to niezbędne, by mógł mieć on udział w chwale Królestwa Niebieskiego i ukazuje, że dał im przykład do naśladowania.
    Pokora, służba, poświęcenie to pojęcia dziś niepopularne, obce, dalekie od mentalności współczesnego człowieka. Tymczasem właśnie takie wartości, u podstawy których stoi miłość i wiara, Chrystus uważa za niezbędne do osiągnięcia zbawienia. Róbmy zatem wszystko, by naśladować Go i za Nim starać się podążać w codzienym życiu, by po trudach pielgrzymki doczesnej móc osiągnąć chwałę Królestwa Niebieskiego.”

    #189 chani

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php