W dwudziestą dziewiątą niedzielę  roku C pierwszym słowem liturgii niedzielnej jest fragment Księgi Wyjścia. Jest to opowiadanie o walce z Amalekitami, jaka miała miejsce krótko po wyjściu Izraela z Egiptu i przejściu przez Morze Czerwone. Po przejściu przez Morze Czerwone miały miejsce takie wydarzenia jak: przemiana gorzkiej wody w słodką po wrzuceniu weń drewna, wyprowadzenie wody ze skały i manna z nieba. Lud miał więc wiele okazji, aby poznać interwencje Pana Boga w sytuacji braku i przeciwności. Na tym jednak nie koniec.

Pan Bóg na tym etapie, kiedy Izraelici poznali już działanie Boga, dopuszcza przedziwną agresję na swój naród wybrany. Oto zostaje on zaatakowany przez Amelekitów. Dochodzi do walki, która oprócz tego, że była realną bitwą, stała się także obrazem zmagania się tego, czym jest Boży plan w stosunku do wybranego ludu, który Bóg już prowadził a tym wszystkim, co się temu Bożemu planowi przeciwstawia. Ta bitwa miała jakby dwa poziomy. Jeden, który rozgrywał się w dolinie i drugi, który dokonywał się na górze. Na tym pierwszym poziomie Jozue wraz ze swymi wojownikami walczyli z Amalekitami na drugim Mojżesz w otoczeniu Aarona i Chura „szturmował” niebo:    

Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry,
Izrael miał przewagę.
Gdy zaś ręce opuszczał,
miał przewagę Amalekita..

Aaron zaś i Chur podparli jego ręce, jeden z tej, a drugi z tamtej strony.
W ten sposób aż do zachodu słońca były ręce jego stale wzniesione wysoko.
I tak zdołał Jozue pokonać Amalekitów (Wj 17,).  

Zauważamy, że obydwie akcje były niejako zsynchronizowane. Do zwycięstwa potrzebna była jedna i druga działalność. Jak możemy sobie wyobrazić, Amalekici „działali” tylko na jednym poziomie. Byli sami oparci na sobie: na swoich zdolnościach i swojej przebiegłości.   

1. Co przedstawia(ł) Amalekita ?  

Był to naród koczowniczy mieszkający na terenach, przez które Izraelici musieli przejść w drodze do Ziemi Obiecanej, do Kanaanu. Jak się wydaje Amalekici to był naród podstępny. Stał się wrogiem numer jeden w stosunku do Izraela. Izraelici jako uchodźcy nie byli uzbrojonym narodem i nie przedstawiali siły militarnej. Ich zamiarem było, zgodnie z planem Boga, przejście ku Ziemi Obiecanej. Amalekici ich zaatakowali – jak niektórzy uważają, podstępnie z tyłu. W Biblii kilkakrotnie są wspominani i to w sensie negatywnym. Mamy opowiadanie o Amalekicie, który pochwalił się przed Dawidem, że uśmiercił króla Saula. Być może uczynił to z spodziewając się nagrody. Tymczasem spotkała go kara (zob. i por. 1Sm 31 i 2Sm 1).

Amalekita stał się symbolem siły przeciwnej w stosunku do planu Bożego. Znajdujemy takie interpretacje, w których to imię jest on obrazem, dążenia stanowiącego zwodniczą opozycję wobec realizacji w człowieku dobra zgodnego z zamysłem Boga. Tan aspekt jest bardzo ważny w całej duchowości, jaka kształtuje się w Biblii przez poznawanie historii zbawienia. Ten bowiem, kto jest prowadzony przez Boga i poznaje historię zbawienia, uczy się jej przez doświadczenie, „musi” zacząć być konfrontowany w swoim życiu nie tylko z jakimiś brakami czy „zwykłymi” przeciwnościami. Musi nauczyć się stawiać czoła temu, co przychodzi jako moc przeciwna i próbuje odwieść od celu, który wyznaczył przez obietnicę sam Bóg. Ta walka i te zmagania nie są już na zasadzie prostej konfrontacji czy zapobieganiu czemuś, co jakoś niedostaje czy utrudnia drogę. Jest to konfrontacja na przysłowiowe „być albo nie być”. Ktoś tutaj musi zdecydowanie zwyciężyć i ktoś musi zostać definitywnie pokonany.

 

2. Zwyciężyć – ale z czym i jak?

Chrześcijaństwo to przeżywanie z mocą Boga wszystkiego, co składa się na nasze życie i tworzy to życie. W związku z tym dokonuje się w nas swoista walka i zmaganie się między tym, co pochodzi od Boga, a co jest w nas z nas – możemy powiedzieć: tym, co jest „naszym Amalekitą”. Teoretycznie wiemy, że wiodącym nas czynnikiem jest otrzymana obietnica i w konsekwencji ukierunkowanie naszego życia ku Ziemi Obiecanej.

Dla każdego, kto o tym myśli, jest jasne, że ostatecznym wymiarem tego naszego pielgrzymowania jest osiągnięcie nieba, czyli życia wiecznego. To ma jednak przełożenie już także na to życie. Na czas naszego pielgrzymowania ziemskiego. Jeśli bowiem żyjemy w świadomości tego, co w nas się dokonało w sakramencie chrztu, to też wiemy i wierzymy, że jest nam umożliwione już tutaj poznawanie zwycięskiej mocy Boga w nas przeciwko temu, co też działa w nas wskutek grzechu pierworodnego. A to jest bardzo podstępne i przewrotne działanie owego „amalekity” w nas. Robi on wszystko, byśmy nie pozwolili się prowadzić obietnicy i tym samym nie weszli w historię zbawienia, którą Bóg nam proponuje: ją rozpoczął, by ją konsekwentnie prowadzić. Przeszkadza, atakuje, zwodzi i obiecuje wszystko inne.

Jako ochrzczeni i pozwalający się świadomie prowadzić przez Ducha Jezusa Chrystusa mamy szansę zwyciężać – to znaczy mieć udział w Jego ostatecznym zwycięstwie. Aby to jednak się dokonywało potrzebne jest też nasze bezpośrednie zmaganie z „amalekitą”, czyli tym wszystkim, co jest we mnie i co chce chodzić własnymi drogami i na różne sposoby jest w opozycji do planu Boga. Podobnie też potrzebne jest nasze poddawanie się działaniu Boga, czego wyrazem jest modlitwa, wzniesione ręce Mojżesza.  

 

3. struktura i charyzmat (ciało i duch)

W tym zsynchronizowanym zestawieniu walki Jozuego z Amalekitami z jednej strony i modlitewnego wznoszenia rąk przez Mojżesza wspomaganego przez Aarona i Chura możemy widzieć odzwierciedlenie potrzeby równoległego współistnienia i harmonijnego współdziałania struktury i charyzmatu.

Strukturą danej społeczności jest wszystko to, co składa się na jej zorganizowanie wobec zaistniałych problemów, zadań czy zagrożeń, czego wyrazem w tym przypadku było wystawienie wojowników pod wodzą Jozuego. Charyzmatem zaś jest to, co staje się obecne w społeczności czy w życiu poszczególnych osób jako dar z nieba. Dar Boży, który człowiek przyjmuje i o który prosi. Chociaż nie zawsze jest tak, że otrzymuje taki dar, o jaki prosi. Bywa, że o co innego prosi, a co innego otrzymuje.

Akceptacja tej „zmiany” (w stosunku do oczekiwań) i gotowość przyjęcia przewidzianego przez Boga daru jest okazją, by w proszącym człowieku został pokonany „amalekita”. Dokonuje się to w określonych strukturach społecznych, rodzinnych, osobistych oczekiwań, które człowiek przygotowuje, planuje, „uzbraja” itp. To musi robić. Jednocześnie jednak potrzebne są owe wyciągnięte ręce, które wyrażają ludzką niewystarczalność i poddanie się woli Boga, by spełnią się w człowieku zamysł Boga. Wtedy dokonuje się w człowieku właściwe zwycięstwo. Człowiek dojrzewa do tego, by spełniła się w nim Boża obietnica i by miał udział w Ziemi Obiecanej.  

 Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

64 komentarze

  1. Trochę nie w temacie, ale nie mogłem się powstrzymać.
    Miesiąc listopad się zbliża, więc w parafiach nadszedł czas zbierania kartek wypominkowych. I tak dziś w Parafii Św. Józefa w Siedlcach można było usłyszeć podczas ogłoszeń i przeczytać w „Opiekunie” następujące ogłoszenie:
    „(…) Gdyby jakaś rodzina pragnęła, aby ich zmarli korzystali z owoców Mszy Św. odprawianych za zmarłych polecanych w wypominkach przez cały rok, to złoży ofiarę w wysokości intencji mszalnej, przy wypominkach półrocznych składamy połowę tej sumy, a przy wypominkach jednorazowych
    składamy ofiarę dobrowolną. W miesiącu listopadzie
    wspomnimy imiona zmarłych wypisane na wszystkich
    kartkach wypominkowych, wspomnimy także imiona zmarłych z tych kartek do których nie będzie dołączona żadna ofiara”.
    Jak widać, nowy proboszcz wprowadza swoisty „cennik usług”, którego nigdy do tej pory w tej parafii nie było. Działanie ks. kanonika chyba niewiele ma wspólnego z naukami głoszonymi przez papieża Franciszka…

    #1 Zaskoczony
  2. „Piotrze odłóż ten miecz, bo kto mieczem wojuje od miecza ginie”.
    Gdzież tu struktura wspólnoty Apostołów, którzy w momencie obrony siebie zostali pozbawieni miecza.
    „Ktoś tu musi zdecydowanie zwyciężyć i ktoś musi zostać definitywnie pokonany”. No właśnie kto powinien zwyciężyć? Kościół czy świat?
    Nie łudźmy się iż starego człowieka/ Jozue z mieczem, Piotr bez miecza /możemy nauczyć modlitwy.
    Doszliśmy do momentu gdzie modlitwa to zmaganie i walka starego człowieka przed definitywną porażką.
    Izraelici mimo pokonania Amelikitów nie zwyciężyli ani nie zostali pokonani. Ocalili swoje struktury kosztem charyzmatów.
    Widzi mi się Golgota i Chrystus na niej modlący się na krzyżu w towarzystwie naszych przedstawicie /razem ukrzyżowani/. Widzi mi się Piotr /Jozue /bez miecza/, pozbawiony samoobrony jako ten, który nie boi się definitywnie przegrać.
    Jest to dla mnie prawdziwy obraz mojej Ziemi Obiecanej, w której znajdą się tylko pokonani.
    Pozdrawiam
    janusz

    #2 baran katolicki
  3. Nigdy bym nie pomyslala ,ze moj „Amalekita” jest tak podstepny . To ,ze on jest we mnie to juz zrozumialam , ale ,ze dziala podstepnie to dopiero po tym komentarzu do mnie dotarlo.
    Moj „amalekita” ukryty jest w moich jakze szlachetnych oczekiwaniach.
    Miec wroga w sobie i przeciwko sobie , a nie widziec go – to ewidentna slepota.
    W tej slepocie brak miejsca na wypelnienie woli Bozej, bo nawet w szlachetnych oczekiwaniach jest prosba-badz wola mojatj. tak jak ja chce i kiedy /juz/ chce/

    Wznosze swe oczy /i rece/ ku gorom ….

    #3 Tereska
  4. Wracając do Ewangelii, która mówi o wdowie i niesprawiedliwym sędzie i na koniec Jezus mówi takie zdanie:
    „A Bóg czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę.” – jeśli na prawdę wierzymy w Boga o nic martwić się nie musimy, nawet nie musimy martwić się co zjemy. O takie rzeczy bardziej powinni się bać niewierzący.
    Dlatego Jezus pyta: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”

    #4 chani
  5. KKK 958 przypomina,że „ Nasza modlitwa za zmarłych nie tylko może im pomóc,lecz także sprawić,że staje się skuteczne ich wstawiennictwo za nami”.
    W Siedlcach odbył się 17 pazdziernika pogrzeb dzieci nienarodzonych które zmarły przedwcześnie na różnym stadium rozwoju w wyniku poronienia i nie zostały pochowane przez swoich rodziców.Uroczystej Eucharystii w katedrze siedleckiej przewodniczył bp.Zb.K.
    Pisałam wcześniej o takiej sytuacji w moim bliskim otoczeniu.
    17 pażdziernika 2013 roku pomimo wcześniej przeżytej utraty urodziła się dziewczynka…

    #5 mirpat
  6. „Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry (…)”Wj 17

    Zainteresowała mnie postać Mojżesza. Kim był?
    „Pierwszym aktem jego misji jako przywódcy było uwolnienie narodu.
    Mojżesz miał położyć kres uciskowi, który uniemożliwiał Izraelowi oddawanie czci Bogu, nie uznawanemu przez faraona.
    Mojżesz „wódz i wybawca”(Dz 7,35) jest typem Chrystusa Zbawiciela, uwalniającego od grzechu tych, którzy zostali ochrzczeni w Jego imię.
    Chrystus jest nowym Mojżeszem.
    W niebie zaś wszyscy odkupieni będą śpiewać „pieśń Mojżesza, sługi Bożego i pieśń Baranka” Ap 15,3
    /Słownik teologii biblijnej/

    #6 Miriam
  7. Pisze Ks.Biskup o zsynchronizowanym zestawieniu walki Jozuego z modlitewnym wznoszeniem rąk Mojżesza.
    Mojżesz we wzniesionych rękach trzymał laskę,przez którą Bóg rozdzielił wody Morza Czerwonego,ratując naród wybrany od niechybnej klęski. Poprzez którą też, Bóg wzbudził źródło wody,dzięki czemu Izraelici nie umarli z pragnienia na pustyni.
    Ta laska we wzniesionych ramionach Mojżesza,oprócz tego że, w przeciwieństwie do wzniesionych pustych rąk, jest odwiecznym gestem triumfu, była dla walczących Izraelitów widomym znakiem zaangażowania się po ich stronie Boga.
    Pisze Ks. Biskup w tym samym zdaniu o harmonijnym współdziałaniu struktury i charyzmatu, które ja określiłbym współdziałaniem doświadczenia i wiary.
    Doświadczenie uczy, że należy przeciwdziałać zagrożeniu, bez względu na skuteczność tego przeciwdziałania, wiara zaś nie tylko równoważy te siły, ale też potrafi obiektywną słabość przemienić w triumfującą siłę.
    Odnosząc, tę Biblijną opowieść do realu mojego tu i teraz zastanawiam się, jak atrybuty obecności Pana w moim życiu, takie jak Komunia, słowo Biblii, cuda i słowa świętych, kształtują moją postawę życiową, pozwalają pokonywać trudności i przeciwności prozy codziennego życia?
    Zastanawiam się, w jakim zakresie słowa Pana z ostatniego zdania czytanej dzisiaj Ewangelii odnoszą się bezpośrednio do mnie?
    Czy wszystko co robię, mówię w każdej sytuacji życiowej, świadczy o tym , że jest ona głęboka i niezachwiana ?
    Bilans tej samooceny nie jest jednoznacznie pozytywny.
    Co mam zrobić aby Bóg pomnożył moją wiarę ?
    AF

    #7 AF
  8. #1
    Z przykrością dołączę do wpisu „zaskoczonego” tylko w innej kwestii,ale dotyczącej tej samej parafii i tego samego proboszcza.W pierwszych tygodniach po przybyciu,w miesiącach wakacyjnych, usłyszałam w ogłoszeniach parafialnych,wygłaszanych przez samego proboszcza, informację o tym, że odmówił dzieciom chrztu św. jeśli rodzice dziecka nie żyją w sakramentalnym związku.Byłam bardzo poruszona i dotknięta tym faktem,mimo że problem nigdy mnie nie dotyczył i nie dotyczy. Do tej pory, w tej parafii, tego nie było.
    Może nie mam racji, ale czy człowiek może decydować o tym, które dziecko jest bardziej lub mniej godne Sakramentów Świętych ?

    #8 XY
  9. „7
    Wydaje mi sie ,ze nasz /moj/ problem polega na tym ,ze zabiegamy o to CO MAMY ROBIC.
    A wystarczy TRWAC i PRAGNAC , a Pan Bog bedzie robil w nas to co chce, jak chce i kiedy chce.
    Wystarczy moja cierpliwosc i akceptacja wszystkiego co sie dzieje w moim zyciu.
    Co nie znaczy ,ze nie trzeba sie modlic i prosic…ale zawsze ostatecznie BADZ WOLA TWOJA a nie moja
    Jak sama to czytam co napisalam to mysle -banalnie proste-dlaczego tak trudno dochodzi do czlowieka.

    A problem z „dotarciem ” do umyslu tkwi wlasnie w ukrytym naszym „amalekicie”

    #9 Tereska
  10. #7
    „Ale walka ze złem jest długa i ciężka, wymaga cierpliwości i wytrwałości – jak Mojżesz, który musiał trzymać ręce w górze, aby sprawić, że jego lud zwyciężył (por. Wj 17, 8-13). Tak to jest: jest to walka, którą trzeba prowadzić każdego dnia. Ale Bóg jest naszym sprzymierzeńcem, wiara w Niego jest naszą mocą, a modlitwa jest wyrazem tej wiary. Dlatego Jezus zapewnia nam zwycięstwo, ale na końcu pyta: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18, 8). Jeśli zamiera wiara, jeśli zamiera modlitwa, to i my podążamy w ciemności, gubimy się na drodze życiowej”.
    Papież Franciszek

    #10 Miriam
  11. Ad #8 XY
    Krótko:
    Warunkiem, który winien być spełniony, by dziecko (niemowlę) mogło otrzymać chrzest, jest wiara rodziców (przynajmniej jednego z nich lub uprawnionych opiekunów) i tym samym moralna gwarancja, że dziecko otrzyma wychowanie chrześcijańskie (wskazania „Pastoralis actio”).
    Zycie w małżeństwie sakramentalnym jest jednym z wyrazów wiary.
    Na tym polu mamy wiele niedomówień i wręcz braków.
    Jeśli będzie trzeba, wskażę więcej materiałów, albo zapraszam na rozmowę.
    Bp ZbK

    #11 bp Zbigniew Kiernikowski
  12. „7
    cd.
    Otworzylam czytania na dzien dzisiejszy i znalazlam doskonale pouczenie – CO ROBIC ABY WZMOCNIC SIE W WIERZE.

    Abraham i kantyk Zachariasza

    #12 Tereska
  13. @ XY:
    zawsze można pójść z tym do zakonów żebraczych (dominikanie, franciszkanie) – nie noszą tam purpury i bisioru, nie każą się tytułować kanonikami czy innymi prałatami. oni zachowują się inaczej i raczej chrztu nie odmówią. pieniędzy też zwykle za to nie biorą. W Siedlcach mamy to, co mamy – wygodne życie i zamiatanie trudnych spraw pod dywan. niezależnie, jaki był i będzie biskup, nawet gdyby chciał, to mentalności klerykalnej nie da się ruszyć – nic się nie zmieni… 🙁

    #13 leon
  14. #13
    Leon, ty lepiej przetrzyj oczy i zobacz to „ubóstwo” franciszkanów i dominikanów. Żal mi ciebie, chłopie…

    #14 io
  15. `#7
    Wystarczy spojrzeć na Nazarejczyka /Jezus Chrystus/ i zobaczyć jak daleko jeszcze Mojżeszowi i Jozuemu do Ziemi Obiecanej.
    Nie potrafię zsynchronizować modlitwy z walką bo przecież chwalebny krzyż jest tego zaprzeczeniem.
    Wiele razy przed bitwą wrogie strony odprawiały Eucharystię, by za chwilę iść i zabijać się na wzajem.
    Dzieje się to również i dzisiaj tylko w innym wymiarze.
    Podniesione ręce Mojżesza podtrzymywane przez innych to tylko mała iskierka z Golgoty Jezusa Chrystusa.
    Tam zburzone zostały wszelkie ludzkie struktury /plany/ by dać miejsce Łasce Bożej w nas.
    janusz

    #15 baran katolicki
  16. Ad. 14 io.
    Aby właściwie rozumieć sprawy własności w Zakonach należy pamiętać, że właścicielem domów zakonnych, samochodów jest zakon natomiast zakonnicy indywidualnie są ubodzy.

    #16 lemi58
  17. #15 Janusz
    „Nie potrafię zsynchronizować modlitwy z walką
    bo przecież chwalebny krzyż jest tego zaprzeczeniem” – piszesz.
    Czy dobrze rozumiem, że modlitwa jest /ma być/ wyrazem mojej wiary w to, że to Jezus, po ludzku „pokonany”, ten Ukrzyżowany jest w pełni Zwycięzcą i daje udział w swym zwycięstwie, gdy człowiek nie walczy o swoje prawa /plany/ i daje się zabić?

    #17 Miriam
  18. #16
    Nie, no tak, ja nic nie mam, ale ma moja rodzina, więc korzystam do woli, będąc doskonale ubogi. Wzruszające i jednak bezczelne. A założyciel np. franciszkanów nie pozwalał im mieć na własność ziemi. Ale przecież to odległe średniowiecze… A jaka to różnica, gdy proboszcza powie, że ofiara za wypominki wynosi tyle a tyle i idzie do kieszeni księży by mieli z czego żyć, od tego, że przeor powie, że ofiara zz wypominki idzie na zakon, by zakonnicy mieli z czego żyć? Żadna, chyba tylko lekko estetyczna.

    #18 io
  19. „Zwyciężyć – ale z czym i jak?
    Chrześcijaństwo to przeżywanie z mocą Boga wszystkiego, co składa się na nasze życie i tworzy to życie. W związku z tym dokonuje się w nas swoista walka i zmaganie się między tym, co pochodzi od Boga, a co jest w nas z nas…”

     Podobni jestescie do siewcy, ktory wyszedl w pole sial ziarno, jedno spadlo na ziemie skalista, inne w ciernie, inne zas na ziemie urodzajna i wydalo plon stokrotny, to wy jestescie tymi siewcami, a ziarnem jest Slowo Boże (bł. JPII)

    #19 Jurek
  20. „17
    Mysle ,ze modlitwe da sie zsynchronizowac z walka tylko wtedy , gdy bedzie to walka z samym soba – z naszym „amalekita”.
    Odkryc w sobie podstepnego wroga, a nastepnie pozwolic Bogu na pokonanie go we mnie – to wg mnie poczatek drogi do doswiadczenia Chrystusa Zmartwychwstalego.
    Wtedy wszystko stanie sie nowe.

    Czy tak Januszu? /podparlam sie Twoim sposobem rozumowania i doswiadczenia/

    #20 Tereska
  21. # 17 Miriam.
    Długie lata moje modlenie się miało charakter pasyjny, to znaczy był to mój dialog z Bogiem. Różne przybierał kolory w zależności od zagrożenia i osobistych potrzeb. To ja decydowałem o porze i czasie owego monologu. Zawsze to były moje modły nie rzadko posolone nudą i cierpieniem.
    Dzisiaj wiem, że cały ten czas zmagałem się ze sobą, walczyłem o siebie a co najgorsze byłem po takiej modlitewnej walce umęczony sobą.
    Było mi to potrzebne, by dzisiaj z własnego krzyża dostrzegać Chrystusa /Kościół/ modlącego się nieustanie w moim imieniu. Wystarczy raz usłyszeć tą cudowną harmonię dialogu Syna z ukochanym Ojcem, by do końca swoich dni nieustanie wyczekiwać z upragnieniem na ciąg dalszy paschalnej melodii.
    Wszystkim życzę tej łaski.
    janusz

    #21 baran katolicki
  22. #22 basa
  23. io, pieniądze za wypominki przeznaczane są na utrzymanie kościoła, remonty, opłatę za prąd i ogrzewanie. Zapłatą za pracę księdza (zakonnika) jest ofiara za intencję mszalną. Jeśli uważasz, że 20 (dwadzieścia złotych polskich) jest wygórowaną dniówką to życzę Ci tak wysokich zarobków. Życzę Ci także abyś pieniądze zarobione oddawał rodzinie do wspólnej kasy jak to czynią zakonnicy, abyś nie miał kieszonkowego a na każdy drobny zakup prosił rodzinę o każdą złotówkę i z niej się rozliczał. Wtedy porozmawiamy o ubóstwie i finansach w zakonie.

    #23 lemi58
  24. #21 Janusz
    Dziękuję za to wprowadzenie w modlitwę.
    Tak, jest to łaską w nim – tym Dialogu uczestniczyć.
    Pozdrawiam

    #24 Miriam
  25. #23
    Lemi, wpadasz we własne sieci. Z twojej wypowiedzi wynika, że najbardziej uciążliwym dla zakonnika jest proszenie o kasę od przełożonego. To po co zostawać zakonnikiem? Lepsze jest to, co jest w duchowieństwie diecezjalnym – sumienie a nie przełożony ma mnie rozliczyć. Owszem, mogą być nadużycia i przekręty, ale na nikogo nie zwala się odpowiedzialności za własne decyzje. A jakbyś dokładnie przeczytał to, co napisałem, to wiedziałbyś, że nie chodzi mi o samą kasę, ale o głupie tłumaczenie ubóstwa zakonnego przeciwko księżom diecezjalnym. A tak na marginesie: nie gadaj, że dniówka zakonnika to 20 zł (600 zł na miesiąc), chyba że wiktu i opierunku nie liczysz (bo zakon daje).

    #25 io
  26. „Musi nauczyć się stawiać czoła temu, co przychodzi jako moc przeciwna i próbuje odwieść od celu, który wyznaczył przez obietnicę sam Bóg”

    Dostrzegam w sobie MOC.
    Przebiegłą, przekonywującą, dobrze argumentującą.
    Tłumaczącą moje złe czyny zachowaniem innych, a nawet dobrem innych.
    Tylko czasami wydaje mi się, że jest to moc PRZECIWNA.
    Przeciwna drodze, jaką wybrał dla mnie Bóg.

    Nauczyć się stawiać czoła tej mocy.
    Nie jest to łatwa nauka. Przeciwko sobie.
    Bo dobrze jest czuć w sobie MOC.

    To chyba jest „zaparcie się samego siebie”…

    Pozdrawiam 🙂

    #26 julia
  27. # 20 Tereska.
    Nie wiem czy właściwym jest patrzenie na modlitwę z perspektywy walki czy wojny.
    Jeśli muszę użyć tego słowa, to jedynie po to by doświadczyć porażki w walce z samym sobą, bo to nie ja walczę ze sobą ale „walczy” nie tyle ze mną co o mnie Chrystus /Kościół/.
    Jeśli potrafisz dostrzec w dialogu /modlitwie/ Syna z Ojcem Ducha walki z grzesznikiem, to proszę pójść również na Golgotę i przeżyć tam paschalną noc.
    Ksiądz Biskup próbuje ukazać nam wroga w nas, nie po to by z nim walczyć /co jest nie możliwe/, ale by dostrzec w nim własne oblicze.
    To ja jestem Amalekitą /grzesznikiem/, który nieustannie potrzebuje Chrystusa, by przegrywać z Nim w kochaniu.
    Nie ma w nas żadnych obcych wrogów, bo to my sami jesteśmy wrogami /grzesznikami/, jesteśmy Amalekitami dla Chrystusa /Kościoła.
    janusz

    #27 baran katolicki
  28. Ad #27 baran katolicki
    Januszu!
    Pomocne może być słowo św. Pawła, które wskazuje na działanie Pana Boga przekształcające człowieka, gdy się trzyma Ewangelii, a nie swojej wizji „szczęścia”, osiągnięć itp. Tak chcieli robić Kolosanie, by uzyskiwać swoje różne „doskonałości”. O tym mowa pod koniec drugiego rozdziału tego listu.
    Zanim Paweł im to powie (zob. szczególnie 2,8.16-23), obwieszcza im ponownie to, co już słyszeli, a o czym – jak to łatwo bywa także i u nas – „zapomnieli”.
    Mówi więc im:
    I was, którzy byliście niegdyś obcymi dla Boga i Jego wrogami przez sposób myślenia i wasze złe czyny, 22 teraz znów pojednał w doczesnym Jego ciele przez śmierć, by stawić was wobec siebie jako świętych i nieskalanych, i nienagannych, 23 bylebyście tylko trwali w wierze – ugruntowani i stateczni – i nie dali odwieść się (odciągnąć) od nadziei właściwej dla Ewangelii (Kol 1,21-23).

    #28 bp Zbigniew Kiernikowski
  29. io,
    celowo przekręcasz treść mojego wpisu.
    Jeszcze raz powtarzam, zapłatą za pracę kapłana jest ofiara jaką składamy zamawiając intencję Mszy Świętej, natomiast taca w całości jest przeznaczona na utrzymanie świątyni i potrzeby parafii a nie kapłanów.

    #29 lemi58
  30. #29
    OK, dla spokoju przyznaję rację. Proszę tylko, pokaż gdzie w moich postach jest napisane coś o tacy. Wypominki to nie ofiary składane na tacę. We wszystkich postach chciałem tylko zaprotestować przeciwko głupiemu moim zdaniem wynoszeniu pod niebiosa „ubóstwa” zakonnego, którego w większości zakonów dzisiaj nie ma (chyba tylko w tekstach ślubów). Game over

    #30 io
  31. #30 io,
    usłyszałam kiedyś od jezuity, że ubóstwo to nie dziadostwo.

    Mam nadzieję, że w ubóstwie zakonników nie chodzi o to, zeby nie mieć pieniędzy, uciekać od pieniędzy,
    ale o to, żeby wiedzieć, że prawdziwe bogactwo można mieć tak naprawdę tylko w niebie, „u Boga” (stąd „ubóstwo”).
    I żeby korzystać z dóbr materialnych w taki sposób, do jakiego są przeznaczone – dla dobra.
    Można mieć niewiele – i nie mieć cnoty ubóstwa.
    Mozna mieć wiele dóbr – i być ubogim.

    Tak myślę.
    Pozdrawiam 🙂

    #31 julia
  32. Nieco odejdę od sprzeczek o kasę i od wojen.
    Choć Amalekita utożsamiany jest z dziczką dysponującą siłą nie z Boga (zdziczała natura osadzona w krainie bezsilnych i nędznych żywiołów) to również przywołane mi zostało na myśl ostatnie spotkanie rekolekcyjne poświęcone trudnościom w słyszeniu Boga.
    Jednym z istotnych zagrożeń było szukanie kompromisów z Bogiem (racjonalizowanie).
    Było to dla mnie nowe i niespodziewane odkrycie, że tak zachowuję się. Kiedy chcę się temu lepiej, dokładniej przyjrzeć, mam trudność, a wiem że nie odpowiadam od razu „tak” Bogu. A więc nie czerpię soków z Tego źródła. Nie żyję z łaski.
    Taka jeszcze nie uszlachetniona natura. Temat ważny.
    Amalekita zewnętrzny paraliżował mnie, bo sama chciałam sobie z nim poradzić a z góry widziałam, że nie dam rady.
    Boże przymnóż mi wiary i daj więcej światła, bym na I miejscu stawiała Ciebie, nie siebie.

    #32 urszula
  33. # 28, Ksiądz Biskup.
    Coraz wyraźniej widzę swoje stare oblicze i jakże niepodobny jestem do Chrystusa.
    Nie wiem dlaczego, dziwnie jestem w swej nędzy spokojny. Nie dziwią mnie już moje grzechy. Amalekici nie atakują mnie już bo wiedzą, że i tak się poddam bez walki.
    Jestem jak juczne zwierzę /gruboskórny hipopotam/ obciążony życiem do granic wytrzymałości.
    Dobrze wiem, że we mnie jest tylko śmierć, a moje życie jest w Chrystusie Jezusie. On również o tym wie i dlatego pochyla się na de mną nieustannie by napełnić moją nędzę /biedę/ Sobą.
    Wiele by tu pisać, ale kto bystry usłyszy mój szept.
    Pozdrawiam
    janusz

    #33 baran katolicki
  34. Ad. 30
    W moim wpisie #23 opisałem na co są przeznaczane pieniądze za wypominki. Twój wpis szkaluje np. Zakon Braci Mniejszych Kapucynów, którzy dzielą się swoim obiadem z bezdomnymi w Warszawie przy ul. Miodowej. Opluwasz między innymi ks. prałata Mieczysława L. który wybudował z wielką wyobraźnią perspektywiczną trzy kościoły (otrzymaliśmy na spotkaniu blogowiczów jego książkę) i piękną plebanię w której ulokował Liceum Katolickie. Wszystkie swoje zarobione pieniądze (kapłan może takowe posiadać) przekazywał na potrzeby parafii i biednych. On jest ubogi materialnie.
    Nie można na podstawie odosobnionego przykładu uogólniać, gdyż wtedy naruszasz dobra pozostałych.

    #34 lemi58
  35. „28
    Dziekuje Ks Biskupowi za czujnosc nad nami i zwrocenie uwagi na List do Kolosan .
    W naszej filozofii tez jest ukryty nasz „amalekita”, dlatego musimy miec trzezwy umysl , aby widziec , ze

    PIERWSZENSTWO CHRYSTUSA JEST NIEPODWAZALNE

    Tak to zrozumialam , mam nadzieje prawidlowo

    #35 Tereska
  36. #33 Janusz
    „bo wiedzą, że i tak się poddam bez walki”
    A jednak Bóg do Abrahama powiedział „wyjdź”.
    A jednak Pan Jezus mówi: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.”
    Te słowa wskazują jednak, że potrzebna jest także własna aktywność, współdziałanie z łaską Bożą.
    Dobrze jest znać swoją słabość, tak jak ty znasz, bo to pozwala na zwracanie się do Boga w tej własnej słabości.
    Jeśli chodzi o Amalekitów zewnętrznych, czy wewnętrznych – trzeba stanąć do walki. Bo jak Pan Bóg może pomóc ich pokonać, jeśli nie podejmie się walki?
    Za pierwszym razem Izraelici przestraszyli się ich i nie próbowali walczyć. Poddali się.
    Co zrobił Pan Bóg?
    Kazał im przez 40 lat krążyć po pustyni, aby nauczyli się ufać Jemu i Jego obietnicom.
    I dopiero wtedy pomógł im zwyciężyć, gdy w zaufaniu Jemu, Jego mocy stanęli do walki.
    Byli równie słabym narodem wobec tych siłaczy jak wcześniej, ale dzięki Panu Bogu zwyciężyli.
    Myślę, że podobnie jest z moimi walkami.
    Zwyciężam, gdy staję w zaufaniu, że Pan Bóg mi pomoże.

    #36 basa
  37. #22 basa
    Dzięki za link. To ważne wydarzenie, ważne słowa, np.:
    „- Dzięki konwiwencjom, dzięki Liturgiom Słowa, Eucharystii…, uczymy się pytać czy mnie interesuje Duch Jezusa Chrystusa? Czy ja Go mam. Jeżeli Go nie mam, to jest dowód, że jestem stale w drodze, w której muszę się jeszcze sporo uczyć i dziękować Panu Bogu, za to, że jest tak cierpliwy i mnie tak prowadzi. – powiedział Ksiądz Biskup”

    #37 Miriam
  38. #34
    Nie znam księdza prałata, więc go nie opluwam. Nie znam ojców kapucynów, więc ich nie szkaluję. A ponieważ ty nie umiesz czytać i rozumieć tego, co napisane, więc wróć do szkoły. W moich postach chciałem się dowiedzieć na czym polega różnica pomiędzy „wspaniałymi” zakonami i klerem pozazakonnym. Ty tego nie rozumiesz, więc pozostało ci tylko rzucać we mnie inwektywy. Brawo „doskonały katoliczku”.
    Wiem, że BpZbK tego nie puści, więc niech będzie łaskawy przesłać to autorowi posta nr 34.
    Koniec zabawy z tym blodżkiem
    Bez odbioru, skoro tylko na to stać „utytułowanych” blogowiczów

    #38 io
  39. Pomimo, że porusza mnie głęboko paschalna interpretacja Starego Testamentu,
    w świetle tej opowieści jednak widzę także, że istnieją również wrogowie zewnętrzni, którzy są przeciwni naszej drodze do ziemi obiecanej. Są oni silniejsi i mocniej uzbrojeni od nas; bezwzględnie pragną naszej śmierci.
    I w świetle tej opowieści znajduję w naszej walce obok nas Jezusa Chrystusa na miejscu Mojżesza, który modli się za cały Kościół w nieustannie trwającej modlitwie arcykapłańskiej.
    Wroga wewnętrznego – my sami dla siebie – choć jest naszym największym wrogiem, to w tej opowieści nie odnajduję na głównym planie. Wybrani zostali najwaleczniejsi choć niezbyt liczni, aby jednak doświadczyli zwycięstwa nad silniejszym wrogiem zewnętrznym. Zwycięstwa, do którego potrzeba było woli walki trzystu walecznych, którzy doświadczyli jednak swej niewystarczalności i niemocy, zarazem doświadczając, że moc ich ramienia i miecza ma źródło we wzniesionych do Boga pustych rękach Mojżesza.
    Pociąga mnie jednak szczególnie kontemplacja znaczenia „pomocników” Mojżesza, podtrzymujących jego zmęczone modlitwą ramiona …

    #39 mały
  40. # 1 Zaskoczony
    „…W miesiącu listopadzie wspominamy imiona zmarłych wypisane na wszystkich kartkach wypominkowych,wspominamy także imiona zmarłych z tych kartek do których nie będzie dołączona żadna ofiara”.
    Jest też taka możliwość,że można bez ofiary pieniężnej ofiarować Msze Święte gregoriańskie za zmarła osobę uczestnicząc przez 30 kolejnych dni w Eucharystii,będąc w stanie łaski uświęcającej.(chociaż ogólna intencja mszalna jest inna)
    To propozycja dla tych,co mają niewiele.

    #40 mirpat
  41. #38
    A jednak wpuścił.Nie odchodź io, taki promień światełka prawdy potrzebny, niekoniecznie dla Lemi.
    Jest różnie i bywa różnie.
    Nie wszystko /a szczególnie duszy/ zagłaskamy.

    #41 Ka
  42. „40
    Poruszylas ciekawy temat , bo nie wiedzialam jak zareagowac kiedys na czyjas propozycje.
    Moja bogobojna sasiadka przyszla do mnie z prosba i niewielka ofiara / jak mowila na bilet do Kosciola / – abym ofiarowala po jej smierci 30 Mszy Sw.
    Powiedziala ,ze z jej rodziny nikt sie nie bedzie modlil , a wie ,ze ja codziennie uczestnicze w Eucharystii.
    Mialam dylemat i mam dalej /ona jeszcze zyje/, bo nie wiem ktora z nas pierwsza odejdzie.

    Co o tym myslicie?

    #42 Tereska
  43. # 36 Basia.
    „Jest to opowiadanie o walce z Amalekitami, jaka miała miejsce krótko po wyjściu Izraela z Egiptu i przejściu przez Morze Czerwone. Po przejściu przez Morze Czerwone miały miejsce takie wydarzenia jak: przemiana gorzkiej wody w słodką po wrzuceniu weń drewna, wyprowadzenie wody ze skały i manna z nieba. Lud miał więc wiele okazji, aby poznać interwencje Pana Boga w sytuacji braku i przeciwności”.
    Rzeczywiście ten lud miał niesamowite doświadczenie Bożej opieki.
    Z Egiptu nie wychodzili po trupach swoich wrogów. Nie stoczyli walki z rydwanami faraona lecz bez własnej interwencji patrzyli na klęskę wroga. Pan Bóg nie potrzebował i nie potrzebuje ludzkiej pomocy by pokonać kogokolwiek. Widzę jak Jezus Chrystus przegrywał na poziomie Golgoty a u góry zwyciężał jako Syn.
    Gdzież tu walka, gdzież wspomagające struktury.
    Spójrz na Jego po ludzku pokonane ciało, które wbrew oczekiwaniom poległo w bezsensie krzyża. W obliczu Swojego Amalekity, tego wewnętrznego i zewnętrznego dał się pokonać, rezygnując z walki. Nie pozwolił by Jego słudzy bili się o Niego. Wszedł całym Sobą w hańbę krzyża z ogromnym zaufaniem Ojcu, że Go obroni.
    Powiadasz, że trzeba walczyć. Na czym by miała ta walka polegać? Jakiego miecza użyć? Wystarczy nie przeszkadzać Bogu a On Sam potrafi uwolnić nas z każdej zasadzki/pokusy/ złego ducha/Amalekity/.
    Tak, gdy w pełni ufasz Bogu, to na pewno On zwycięży w Tobie.
    Odbywa się to zawsze na miarę twoich klęsk.
    Pozdrawiam
    janusz

    #43 baran katolicki
  44. A niie lepiej żyć tak jak Chrystus, skoro nazywamy się chrześcijanami?
    Czy jednak liczymy na modlitwę po śmierci?
    Nie wiem jak wy, ale ja w to nie wierzę.
    Nawet nie chce żeby ktoś się modlił za mnie.
    Bóg co chce to zrobi ze mną co chce.
    Tak, tylko powiecie, że bez woli człowieka nic Bóg uczynić nie może.
    A ja powiem, że może.

    #44 chani
  45. # 43 Janusz
    A jednak lud musiał wyjść w Egiptu, aby tego wszystkiego doświadczyć. 😉
    A przecież czyż Bóg nie mógł pokonać Egipcjan na miejscu w Egipcie?
    Żeby zdobyć Jerycho jednak musieli chodzić wokół i dąć w trąby.
    Czyż nie mogli siedzieć na miejscu a Pan Bóg przecież gdyby chciał, to rozwaliłby te mury bez ich żadnego udziału?
    Musieli stanąć do walki z Amalekidami. 🙂
    Czyż Pan Bóg nie mógł im dać tej ziemi bez walki?
    I sam piszesz, że Pan Jezus WSZEDŁ w hańbę krzyża.
    A więc znowu nie siedział i nie czekał bezczynnie na działanie Boga Ojca. On wszedł. On szedł do Jerozolimy właśnie po to, aby zostać ukrzyżowanym. To nie była bierność. Oprawcy nie przyszli do Jego domu i nie wyciągnęli Go stamtąd. On sam do nich poszedł i dał się ukrzyżować.
    Moim zdaniem to była aktywność, współpraca z wolą Ojca, a nie bierność.
    Napisałeś, że On” wszedł całym Sobą w hańbę krzyża w ogromnym w zaufaniu, że Bóg Ojciec go obroni.” Przed czym? Przed krzyżem? Przed hańbą? Moim zdaniem, On wcale na to nie liczył. Ale myślę, że tylko się przejęzyczyłeś z tą obroną. Nie o to Ci chodziło.
    On wszedł w tą śmierć, bo wiedział, że może stracić życie i żyć, bo dawcą życia jest Bóg.

    #45 basa
  46. Przypomniały mi się słowa św. Augustyna i jak chciałam sprawdzić w internecie, czy dobrze pamiętam, trafiłam na orędzie Papieża Benedykta XVI na Światowy Dzień Pokoju w 2007 r, a w nim:
    „. Pismo Święte mówi: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1, 27). Człowiek posiada osobową godność, gdyż został stworzony na obraz Boży; nie jest tylko czymś, ale kimś, zdolnym do poznawania siebie, do panowania nad sobą, do dawania siebie w sposób wolny i do tworzenia wspólnoty z innymi osobami. Równocześnie przez łaskę jest powołany do przymierza ze swoim Stwórcą, do dania Mu odpowiedzi wiary i miłości, jakiej nikt inny nie może za niego dać[1]. W tej wspaniałej perspektywie staje się zrozumiałe zadanie, jakie zostało powierzone istocie ludzkiej – ma ona dojrzewać w zdolności kochania i przyczyniać się do postępu świata oraz jego odnowy w sprawiedliwości i pokoju. Św. Augustyn w syntetycznym stwierdzeniu poucza: „Bóg, który nas stworzył bez naszego udziału, nie chciał zbawić nas bez nas”[2]. Wszystkie zatem istoty ludzkie powinny pielęgnować w sobie świadomość tego podwójnego wymiaru – daru i zadania.”

    #46 basa
  47. Dar i zadanie. 🙂
    Dar – to, co ty masz na myśli. :)Zresztą ja też. 🙂
    Zadanie – to, co ja mam na myśli.
    To tak jakby dwie nogi zbawienia. 🙂

    #47 basa
  48. # 42 Tereska
    2 listopada Kościół pielgrzymujący ogarnia swoją modlitwą wszystkich wiernych zmarłych,którzy przebywają w czyśćcu.Tego dnia każdy ksiądz może odprawić trzy Msze Św.(jedna z nich,to za wszystkich wiernych zmarłych).
    Nie ma takich dusz za które nikt się nie modli.
    We wszystkich modlitwach eucharystycznych,podczas każdej Mszy Św. Kościół modli się za zmarłych.
    KKK 1368„Kościół,który jest Ciałem Chrystusa,uczestniczy w ofierze swojej Głowy. […]
    Ofiara Chrystusa obecna na ołtarzu daje wszystkim pokoleniom chrześcijan możliwość zjednoczenia się z Jego ofiarą”
    Z tą ofiarą jednoczą się nie tylko wierni żyjący na ziemi,lecz także ci,którzy już są w chwale nieba (KKK 1370).Ofiara eucharystyczna jest także składana za wiernych zmarłych w Chrystusie,„którzy jeszcze nie zostali całkowicie oczyszczeni”,by mogli wejść do światłości i pokoju Chrystusa (KKK 1371).Tak więc w owocach wspólnych każdej sprawowanej Mszy Sw. uczestniczy cały Kościół.
    Owoc wspólny wypływa z Ofiary kapłana celebrowanej w imieniu Chrystusa i Kościoła,w której kapłan modli się za całą wspólnotę ,czyli za cały Kościół,tj.żywych i umarłych.

    #48 mirpat
  49. „Nie wiem dlaczego, dziwnie jestem w swej nędzy spokojny. Nie dziwią mnie już moje grzechy. Amalekici nie atakują mnie już bo wiedzą, że i tak się poddam bez walki.” Zastanawia mnie czy to stwierdzenie ma sens? Widze dwie sprzecznosci, pomijajac, powtarzanie tego slogonu, z mala analogia, bo Amalekici posiadali ta ziemie obiecana, Izraelici mieli ja zdobyc. Szatan byc moze jest panem tego swiata, ale nie ziemi obiecanej i to nie my, lecz on nas atakuje.

    #49 Jurek
  50. Czytam: Dzięki za link. ‘To ważne wydarzenie, ważne słowa, np.:
    „- Dzięki konwiwencjom, dzięki Liturgiom Słowa, Eucharystii…, uczymy się pytać czy mnie interesuje Duch Jezusa Chrystusa? Czy ja Go mam. Jeżeli Go nie mam, to jest dowód, że jestem stale W DRODZE, w której muszę się jeszcze sporo uczyć i dziękować Panu Bogu, za to, że jest tak cierpliwy i mnie tak prowadzi. – powiedział Ksiądz Biskup”’

     PIELGRZYMKA (rodzin do Rzymu) WYRUSZY z placu Popolo, mowi bp senior Stefanek

    #50 Jurek
  51. “Nie wiem jak wy, ale ja w to nie wierzę.
    Nawet nie CHCE ŻEBY KTOŚ SIĘ MODLIŁ ZA MNIE.
    Bóg co chce to zrobi ze mną co chce.”

    Pamietam bylo to w poniedzialek w marcu 2003r, jak to bylo juz w zwyczaju (bo Fr Lou zapoznal mnie z p. Stasia w St Finbar’s kosciele, podczas przekazywania pokoju, mowiac another – drugi dzien dobry), Michal zaprosil mnie z Januszem i poczestowal nas wodka, gdy wypadl mu kieliszek powiedzial, ze mu sie cos reka czesie.
    Wychodzac, powiedzialem, ze sie za niego pomodle, odpowiedzial, MODL SIE LEPIEJ ZA SIEBIE (i chyba za swoj balagan), bo wiedzial w jakiej sytuacji jestem.

    W sobote wieczorem p. Stasia przyniosla wyprane koszule i z placzem powiedziala, ze od wtorku Michal jest w szpitalu, ciezko chory i we wtorek bedzie mial operacje na mozgu. Sugerowalem ksiedza, powiedziala, ze nie, bo go to jeszcze wystraszy.
    Zaproponowalem wiec, ze w poniedzialek wysle email do brata aby odprawil Msze Sw, ku mojemu zdziwieniu za 15 min. dostalem odpowiedz, ze wlasnie wrocil z jakiejs funkcji i Msze odprawi za 10 godzin o 17-tej naszego czasu. W czasie trwania Mszy sw na balkonie szpitala modlilem sie koronka do Milosierdzia Bozego, bo Janusz rozmawial z Michalem. Pozniej przyszedl ks. Slowik, ktorego w miedzy czasie zamowilem do spowiedzi.
    Miesiac pozniej p. Stasia poprosila mnie abym pomogl jej trzem synom wyniesc trumne z kosciola, bo Michal umarl w nocy 28-go kwietnia w jej urodziny, wlasnie po swiecie Bozego Milosierdzia. Mialem wtedy i do dzis zaluje nawet zamiar pojechac do szpitala, ale uroczystosci dnia Milosierdzia trwaly ponad 4 godziny no i lalo jak z cebra. Teraz p. Stasia codziennie odmawia rozaniec o 15-tej i o dziwo jest mi bardzo wdzieczna i modli sei za mnie i moja rodzien codziennie i dla niej, jak mowi, jestem jakims autorytetem religijnym.

    #51 Jurek
  52. #45
    Basia, „…Pospiesz się, by przybyć do mnie szybko. W pierwszej mojej obronie nikt przy mnie nie stanął, ale mię wszyscy opuścili: niech im to nie będzie policzone. Natomiast Pan stanął przy mnie i wzmocnił mię, żeby się przeze mnie dopełniło głoszenie Ewangelii i żeby wszystkie narody je posłyszały; wyrwany też zostałem z paszczy lwa.
    Wyrwie mię Pan od wszelkiego złego czynu i wybawi mię, przyjmując do swego królestwa niebieskiego; Jemu chwała na wieki wieków. Amen.”.
    Nie czepiam się, Basiu, aktywności ludzkiej w nas, ale widzę jak łatwo mylimy miecz z krzyżem.
    janusz

    #52 baran katolicki
  53. #49 jurek.
    Dzisiaj możemy patrzeć na wszystkie wydarzenia biblijne z perspektywy Jezusa Chrystusa.
    Warto zadać sobie trud i próbować w tym samym Duchu /kluczu/ odczytywać swoją historię.
    Z ogromną ochotą pragnę poznać Amalekitów Jezusa Chrystusa, tych wewnątrz i na zewnątrz.
    Czyż nie mają oni naszego oblicza?
    Jurek, Chrystus /Kościół/ na krzyżu dzisiaj dla wielu z nas nie ma sensu.
    Zapominamy, że krzyż to jedyne nasze zwycięstwo.
    Oczywiście chwalebny krzyż, a nie przeklęty.
    janusz

    #53 baran katolicki
  54. # Janusz
    „Z ogromną ochotą pragnę poznać Amalekitów Jezusa Chrystusa, tych wewnątrz i na zewnątrz.”
    Bardzo ciekawe zdanie. 🙂
    Ale nawet zakładając, że my – ja i ty jesteśmy Amalekitami Pana Jezusa, to On nas pokonał na krzyżu. Nie stanęliśmy Mu na przeszkodzie do wejścia do Ziemi Obiecanej, do wypełnienia woli Ojca.
    I tak sobie jeszcze pomyślałam, że być może modlitwa w Ogrójcu jest jakimś odblaskiem walki z wewnętrznym Amalekitą. Ale Pan Jezus też Go pokonał podobnie jak tych zewnętrznych. 🙂
    A więc nie martw się o Pana Jezusa. Martw się raczej o swoich Amalekitów, aby ich rozpoznać i w zaufaniu Bogu pokonać w sobie w sposób, jaki dla ciebie przewidzi Bóg. 🙂

    #54 basa
  55. Janusz, czy ty na prawdę nie masz żadnego problemu ze zrezygnowaniem ze swojej woli, swojej racji, swojego poglądu jak to ma być?
    Czy łatwo ci przychodzi z tego zrezygnować, czy wymaga pewnego zmagania się ze sobą?

    #55 basa
  56. ” 48 mirpat
    Ja to wszystko wiem.
    Niemniej jednak uwazam, ze zabieganie o swoje zbawienie, dzielac sie za zycia swoja mamona /jak to uczynila moja sasiadka/ jest prawidlowe /dla mnie pouczajace/.
    Mysle, ze kazdy wierzacy bedacy na granicy zycia rozglada sie po rodzinie -kto za nim wspomni.
    Moja tesciowa za zycia zamowila sobie 30 Mszy Sw. o dobra śmierć /i taka miala/.
    Chani -jestem zdziwiona, ze nie chcesz, aby sie za Toba modlono po śmierci /a skad wiesz, ze umrzesz pojednany z Bogiem /

    #56 Tereska
  57. Ad AMALEKITA
    Proponuję trzymać się interpretacji Księdza Biskupa:
    „Pan Bóg na tym etapie, kiedy Izraelici poznali już działanie Boga, dopuszcza przedziwną agresję na swój naród wybrany. Oto zostaje on zaatakowany przez Amelekitów. Dochodzi do walki, która oprócz tego, że była realną bitwą, stała się także obrazem zmagania się tego, czym jest Boży plan w stosunku do wybranego ludu, który Bóg już prowadził a tym wszystkim, co się temu Bożemu planowi przeciwstawia.
    ….
    Amalekita stał się symbolem siły przeciwnej w stosunku do planu Bożego. Znajdujemy takie interpretacje, w których to imię jest obrazem dążenia stanowiącego zwodniczą opozycję wobec realizacji w człowieku dobra zgodnego z zamysłem Boga.

    (…) jest nam umożliwione już tutaj (we chrzcie) poznawanie zwycięskiej mocy Boga w nas przeciwko temu, co też działa w nas wskutek grzechu pierworodnego. A to jest bardzo podstępne i przewrotne działanie owego „amalekity” w nas. Robi on wszystko, byśmy nie pozwolili się prowadzić obietnicy i tym samym nie weszli w historię zbawienia, którą Bóg nam proponuje: ją rozpoczął, by ją konsekwentnie prowadzić. Przeszkadza, atakuje, zwodzi i obiecuje wszystko inne”.

    #57 Miriam
  58. #54, #55.
    Basiu, dzisiaj wiem na pewno,że moja wola nie jest Wolą Bożą, bo ja byłem, jestem i będę grzesznikiem = Amalekitą = starym człowiekiem puki co. Nie warto się oszukiwać i udawać Chrystusa. On ma wszystko prócz mojej marności /grzeszności/ i to Go pociąga u mnie. Nie sposób wyrazić moje zdumienie taką miłością. To prawda, że jesteśmy puki żyjemy wrogami Chrystusa /Kościoła/.
    Tylko moje umieranie, moja śmierć, moje unicestwienie może dać mi szansę na nowe życie w Jezusie Chrystusie. Potrzebuję być pokonany, przegrany, zabity na każdym poziomie swojego starego istnienia by żyć życiem/Duchem/ Jezusa Chrystusa. Święty Paweł tak to ocenił e sobie: „żyję już nie ja ale żyje we mnie Chrystus/Kościół/”.
    Nie ma lepszej diagnozy na naszą wiarę. Basiu, mam ogromne pokusy by walczyć o swoje ale bardzo wyraźnie bezsens walki z Chrystusem/Kościołem/.
    janusz

    #58 baran katolicki
  59. Odnośnie modlitwy za zmarłych…
    Dzisiaj zrobiłam sobie skrutację i Pan Bóg naprowadził mnie na następujące słowa z Drugiej Księgi Machabejskiej ( Mch 12, 44-45):
    „Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym, lecz jeśli uważał, że dla tych, którzy pobożnie zasnęli, jest przygotowana najwspanialsza nagroda – była to myśl święta i pobożna. Dlatego właśnie sprawił, że złożono ofiarę przebłagalną za zabitych, aby zostali uwolnieni od grzechu.”
    Było to dla mnie zaskakujące, bo przecież ja angażując się w dialog z Januszem, ledwie kątem oka zerknęłam na rozmowę o modlitwie za zmarłych. A tu do mnie te słowa. A więc piszę o nich.
    Pewnie modlitwa za zmarłych jest ważniejsza niż to, jak kto rozumie symbol Amalekity. 🙂

    #59 basa
  60. #57 Miriam
    Uważam, że właśnie w tym znaczeniu odpowiedziałam Januszowi.
    Bo jeśli my – ja , on jesteśmy Amalekitami dla Pana Jezusa tzn jesteśmy przeciwni w stosunku do planu Bożego, to On nas pokonał. I ten plan Boga wypełnił.
    Podobnie jeśli założyć hipotetycznie, że w Ogrójcu Pan Jezus walczył z jakimś wewnętrznym Amalekitą, czego wyrazem mogłyby być słowa „odsuń ode Mnie ten kielich”, to dalsze słowa „lecz [niech się stanie] nie to, co Ja chcę, ale co Ty chcesz” wyraźnie pokazują, że go pokonał.
    Ani zewnętrzny Amalekita w tym znaczeniu, jak chciał Janusz, ani wewnętrzny, którego istnienie podejrzewał Janusz, nie przeszkodzili, aby plan Boga wypełnił się w Jezusie Chrystusie. 🙂

    #60 basa
  61. #58 Janusz
    ” Basiu, mam ogromne pokusy by walczyć o swoje ale bardzo wyraźnie bezsens walki z Chrystusem/Kościołem/.”
    Janusz, ale to właśnie walka z tymi pokusami jest walką z twoimi wewnętrznymi Amalekitami. 🙂
    W znaczeniu, o którym przypomniała nam Miriam. 🙂
    Amalekita, to siła przeciwna do planu Bożego czyli np. pokusa. Jeśli z tą pokusą walczysz, walczysz ze swoim Amalekitą.
    Cieszę się, że widzisz bezsens walki z Chrystusem/Kościołem, bo dzięki temu łatwiej Ci tą pokusę pokonać. I Pan pokazując ci ten bezsens tej walki z Chrystusem, pomaga ci w walce pokusą, aby to robić. 🙂

    #61 basa
  62. Ależ Basiu pokusa to jeszcze nie grzech. Nie wiem czy sama rezygnacja z walki jest wewnętrzną walką, zmaganiem się. Być może tak jest. Pozdrawiam janusz

    #62 baran katolicki
  63. Pamiętacie walkę Jakuba z aniołem?
    I kto kogo pokonał?
    I dlaczego odtąd nazywał się Izrael?
    Poczytajcie.
    To jest zadanie domowe 🙂

    #63 chani
  64. #63 chani.
    Krzysztofie, Jakub by zwyciężyć musiał przegrać. On nie pokonał Anioła/Boga/, lecz sam został przez Niego pokonany.
    Bóg w postaci Anioła w pewnym sensie pokazał Swoją słabość i stanął przed nim w słabości.
    A Jakub trwał w uporze, trwał przy tym kim był. Uparcie żądał od /Anioła/Boga mocy wyrażającej się w błogosławieństwie.
    Ta historia do doskonała lekcja modlitwy dla każdego z nas.
    Muszę przegrać, by zwyciężył Bóg. Muszę umrzeć dla siebie, by żyć dla innych.
    Dobrze jest o tym pamiętać na każdym kroku.
    janusz

    #64 baran katolicki

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php