W 22 Niedzielę roku C czytamy fragment pouczenia danego przez Mędrca Syracha danej w Księdze, która nosi jego imię. Jest też nazywana, już w czasach chrześcijańskich, Księgą Kościelną (Eklezjastyk, po łacinie Ecclesiasticus), być może w zestawieniu z nauczaniem synagogi czy w przeciwstawieniu do tej instytucji Starego Przymierza. W późniejszych rękopisach greckich (hebrajski tekst jest niepełny) znajduje się podpis: Mądrość Jezusa, Syna Syracha. Księga ta została napisana około 200 lat przed przyjściem na świat Jezusa Chrystusa. Cechuje się ostrzeżeniami przed przyjmowaniem przejawów kultury helleńskiej i przenoszeniem jej dożycia religijnego, co w konsekwencji prowadzi do różnych form bałwochwalstwa i asymilacji obyczajów pogańskich i mentalności pogańskiej.

Krótki fragment, który czytamy w tę niedzielę, należy do zbioru sentencji, w których są poruszane różne aspekty życia ludzkiego. Należy przy tym zaznaczyć, że Autor tej księgi nie koncentruje się na wymiarze eschatologicznym ludzkiej egzystencji (czyli przekraczającym granicę ziemskiego życia), ile raczej na ziemskim życiu, które winno być uczciwe i bogobojne. Pan Bóg nagrodzi to wszystko, co stanie się dobre w człowieku i przez niego. Ukazują, że Mądrość Boża objawia się w Prawie Bożym i wyraża się w życiu zgodnym z tym Prawem. W dzisiejszą niedzielę słyszymy m.in. takie oto rady Mędrca Syracha odnoszące się do pokory i pychy człowieka:

 

Wielka jest bowiem potęga Pana
i przez pokornych bywa chwalony.
Na chorobę pyszałka nie ma lekarstwa,
albowiem nasienie zła w nim zapuściło korzenie (Syr 3,20.28).

Powyższe rady są małym wycinkiem całej mądrości przekazywanej przez Syracha a ostatecznie objawionej w pełni przez Jezusa Chrystusa i przez Niego przeżytej.

 

1. Właściwe wymiary

Jednym z elementów albo warunków życia jest zachowanie bądź raczej przeżywanie odpowiednich proporcji i właściwych relacji. Dotyczy to relacji poszczególnych członków ciała oraz zachodzących procesów w ciele. Dotyczy to organizacji poszczególnych elementów w organizmie. Dotyczy to także relacji pomiędzy poszczególnymi formami życia czy poszczególnymi organizmami. Można nawet odnieść się do określenia „kosmos”, tzn.: piękny, harmonijny w odniesieniu do wszechświata i wszystkiego, co w nim jest.

Ta sprawa odkrywania wagi i znaczenia relacji odnosi się także do tego czym jest odniesienie stworzenie do Boga. W szczególności takiego stworzenia, które jest rozumnie i pojmuje siebie i swoją pozycję przed Bogiem oraz kształtuje swoje życie w relacji do Boga. Słyszymy wyznanie Mędrca Syracha: Wielka jest potęga Boga i przez pokornych bywa chwalony. Być może, że na pierwszy rzut oka wydaje się to komuś tak wprost oczywiste. Z jednej strony tak jest. Z drugiej jednak wypowiadanie takiego stwierdzenia i przeżywanie go jako prawdy w codzienności życia przez człowieka domaga się wielkiego wysiłku prawdy a nawet w pewnym sensie zaparcia się samego siebie, by nie popadać w bałwochwalstwo.

2. Zatracenie relacji – bałwochwalstwo

W kontekście rozważania doniosłości właściwego rozumienia relacji warto przytoczyć słowa Papieża Franciszka z ostatniej encykliki, tj. Lumen Fidei odnoszącej się do bałwochwalstwa. Papież po przywołaniu słów rabina z Kocka odnoszących się do relacji do „oblicza” i szukania właściwej orientacji życiowej, tak pisze o sytuacji człowieka, który nie ma tej właściwej orientacji lub ją stracił i w konsekwencji kieruje się do różnych celów, zabezpieczeń życia itp., by „utrzymać” swoją wielkość. Oto słowa Papieża:

„Rozumiemy więc, że bożek jest pretekstem do tego, by postawić samych siebie w centrum rzeczywistości, adorując dzieło własnych rąk. Człowiek, gdy traci zasadnicze ukierunkowanie, które spaja jego życie, gubi się w wielorakości swoich pragnień. Wzbraniając się przed oczekiwaniem na czas obietnicy, rozprasza się na tysiące chwil swojej historii. Dlatego bałwochwalstwo jest zawsze politeizmem, poruszaniem się bez celu od jednego pana do drugiego. Bałwochwalstwo nie wskazuje jednej drogi, lecz wiele szlaków, które nie prowadzą do wyraźnego celu, a raczej tworzą labirynt. Kto nie chce zawierzyć się Bogu, zmuszony jest słuchać głosów wielu bożków, wołających do niego: «Zdaj się na mnie!»” (LF 13).

Można więc mieć bardzo wiele relacji, bardzo wiele posiadać i móc przeprowadzić we własnym życiu, a jednak stracić orientację życiową i błądzić. Nie mieć relacji, która wyraża się w postawie pokory przed jedynym Stwórcą, Panem i Pasterzem człowieka. Po prostu przez całe swe życie próbować „stawać” się „bogiem dla siebie” przy pomocy różnych wielkości tego świata, gdyż zabrakło światła i odwagi pokornego stawania przed Bogiem, przed Jego wielkością i wychwalania Go. To jest choroba pyszałka, o które dalej mówi Mędrzec Syrach, na którą nie ma lekarstwa. Tak mówił Mędrzec Starego Testamentu, który jeszcze nie znał pełni objawienia i wyrażał się w kategoriach tego świata.

3. A jednak jest lekarstwo

Kiedy spojrzymy na to stwierdzenie przez pryzmat Jezusa Chrystusa, zarysowuje się przed nami przedziwna perspektywa i otwiera się bardzo konkretna droga, na której człowiek może być leczony z tej dla niego samego „nieuleczalnej choroby”. Jest to po prostu -zapowiadane już niejednokrotnie na kartach Starego Testamentu – uniżenie i upokorzenie, jakie miało zostać zgotowane i rzeczywiście zostało zgotowane samemu Bogu w Osobie Wcielonego Słowa – Jezusa Chrystusa. To w Nim dokonała się zmiana perspektywy życia i otworzyła się droga nawrócenia.

W Jego upokorzeniu, w Jego ranach znajdujemy dla nas uzdrowienie (zob. Iz 53,5). To w Nim, w Jego objawiającym nowe życie przejściu (Pascha) przez śmierć, zabłysło nowe życie. To wówczas zostały W Nim, ale dla nas zniszczone korzenie zła, które zapuściły się w nas w grzechu pierworodnym. To zniszczenie korzeni zła – dokonane w Jezusie Chrystusie – może dokonać się i dokonuje się dla każdego, kto zechce w sakramencie chrztu, czyli we wszczepieniu człowieka w tajemnicę śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, Syna Bożego i Syna Człowieczego. To lekarstwo jest w nas ochrzczonych.

Pozostaje jednak zawsze pytanie, na ile poddaję się działaniu tego lekarstwa i na ile wchodzę we właściwe relacje i proporcje życia w organizmie, którym jest Kościół. Ten Kościół, który wyraża się jako konkretna moja wspólnota, a jednocześnie Ciało Chrystusa. Ten Kościół, w którym uczę się poznawać potęgę Boga, w szczególności Jego światła i Jego miłości oraz jestem wprowadzany we właściwe, to znaczy pokorne pojmowanie siebie, by wychwalać Boga. To wszystko zależy też od tego, czy pozwalam niszczyć w sobie korzenie zła – nie ograniczając się do prób „niszczenia” zła w drugich z pozycji wyższości, z pozycji własnych racji i własnych upodobań itp. itd.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

29 komentarzy

  1. Dlaczego „na chorobę pyszałka nie ma lekarstwa”?

    Szukam lekarstwa wtedy, gdy jestem chora.
    Pyszałek nie widzi swojej choroby.
    Przez zatracenie jedynej prawdziwej relacji do Stwórcy staje się bogiem dla siebie. Fałsz o sobie przyjmuje za prawdę. Nie poszukuje więc lekarstwa.

    Myślę, że Syrach jeszcze nie wiedział, że dla Boga każdy człowiek jest ukochanym stworzeniem.
    I ten, który wychwala swojego Stwórcę. I ten, ktory jest sam dla siebie bogiem.
    I jednego i drugiego Bóg chce mieć przy sobie.
    Przygotowuje więc lekarstwo dla pyszałka i daje okazje do wyleczenia.
    Na początku dał ucho do słuchania o sobie prawdy.
    Potem dał przykład w uniżonym Jezusie.
    Nstępnie dał Jego Ciało-Kościół, bym była „wprowadzana we właściwe pojmowanie siebie”.
    Gdy daję się prowadzić – zaczynam widzieć swoją chorobę. I szukam lekarstwa.

    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    #1 julia
  2. 1. Wczoraj na spacerze, corka Kasia wspominala o lokalnych kosciolach, wiec po raz pierwszy niesmialo zapytalem:
     kiedy bedzie CHRZEST 8 tyg. wnuczki Avy?
     Niedlugo
    2. Czytam:
     W Jego upokorzeniu, w Jego ranach znajdujemy dla nas uzdrowienie (zob. Iz 53,5). To w Nim, w Jego objawiającym nowe życie przejściu (Pascha) przez śmierć, zabłysło nowe życie. To wówczas zostały W Nim, ale dla nas zniszczone korzenie zła, które zapuściły się w nas w grzechu pierworodnym. To zniszczenie korzeni zła – dokonane w Jezusie Chrystusie – może dokonać się i dokonuje się dla każdego, kto zechce w sakramencie CHRZTU, czyli we wszczepieniu człowieka w tajemnicę śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, Syna Bożego i Syna Człowieczego. To lekarstwo jest w nas ochrzczonych.

     Odrodzeni przez ogien I WODE, .. NOWYCH UCZNIOW RODZIMY PRZEZ WIARE, powolanie przez Jezusa przez wiare na na swiadkow,.. JA I TY, ty i ja uczniowie Pana.

    #2 Jurek
  3. „Człowiek, gdy traci właściwe ukierunkowanie, które spaja jego życie, gubi się w wielorakości swoich pragnień”. Lumen fidei
    Dziękuję Księdzu Biskupowi za niestrudzone głoszenie Chrystusa. Dzięki wpisom na blogu, homiliom umieszczanym w archiwum dźwiękowym, katechezom „Chrzest w życiu i misji Kościoła” w wersji dźwiękowej i pisemnej mogę (w odległym o kilkaset od Siedlec miejscu) dostrzegać bożki, którym hołduję, znajdować to „właściwe ukierunkowanie” i powracać na drogę Pana.
    Z pamięcią w modlitwie JM

    #3 JM
  4.  Niech nas Syn Twój, o Pani, do siebie nawróci, A swoje zagniewanie niech od nas odwróci. Przybądź nam miłościwa Pani, ku pomocy… Hymn Witaj, Matko …

    #4 Jurek
  5. – Prosmy Ducha Swietego, aby nas otworzyl na to wszystko co bedziemy rozwazac w naszej audycji, O Duchu Prawdy…

    #5 Jurek
  6.  Slysze rozwazania o czytaniach w najblizsza niedziele, czytanie Syracha, I Jezusa na uczcie u Faryzeuszy… O ile jestes wielki to sie unizaj,.. na chorobe pyszalka nie am lekarstwa…

    #6 Jurek
  7. Ucho prawdy odrzucone,a echo wyśmiane.
    Syrach był mądrym człowiekiem,a Jezus dopiero nadchodził.

    #7 Ka
  8. Księże biskupie, kiedy odbywać się będzie kolejna niedziela synodalna? Nigdzie nie mogę znaleźć na ten temat informacji. Pozdrawiam i życzę błogosławieństwa w pracy w naszej diecezji. To trudna ale i piękna praca jaką wykonuje ksiądz biskup.

    #8 Wiktor
  9. Ad 1#

    Gdy spojrzałem dziś na Hostię i kielich
    uniesione w górę przez kapłana
    wykrzyknąłem w myślach:
    Oto lekarstwo na pychę!
    Oto lekarstwo na MOJĄ pychę!
    Wiem, że przyszedłeś „do chorych a nie do dobrze się mających”.
    Ulecz mnie bo ja jestem chory!
    Ulecz mnie z mojej pychy!
    Wyrażam zgodę na Twoja terapię – mówię Tobie TAK!

    #9 mały
  10. Czasami rzeczywiście nie ma lekarstwa na pychę.
    To, że chodzimy do Kościoła, przyjmujemy Sakramenty, to nie znaczy, że pycha nam nie grozi.
    „Pycha z nieba spycha” – tak brzmi przysłowie.
    Pycha to najgorsze co może nam się przydażyć.
    Chodzenie do kościoła może nam spowszednieć i wtedy też może nam grozić pycha.
    Myślenie, że mi to nie grozi, bo jestem w kościele, jestem wybranym przez Boga i mi nie grozi pycha – takie myślenie jest błędne.
    Jedynie człowiek, który przylgnie do Boga na wzór Jezusa, który był stale z Nim złączony, wtedy pycha nam nie grozi.
    Ale jakbyć zjednoczonym z Bogiem stale?
    Tu nie wystarczy komunia św. Tu trzeba żyć na wzór Jezusa, który był cichy i pokoprnego serca.
    Ale czy my tak umiemy? Czy niby mówimy, że mamy Boga w sercu, a ze wszystkimi się kłócimy albo wywołujemy kłótnie?

    #10 chani
  11. Wczoraj w Brewiarzu w Godzinie Czytań są takie słowa:
    „Jeśli pragniesz oddać cześć Ciału Chrystusa, nie zapominaj o Nim, gdy jest w potrzebie. Nie czcij Go w kościele jedwabiem, jeśli na zewnątrz nie zauważasz, gdy jest zziębnięty i nagi. Ten bowiem, kto powiedział: „To jest Ciało moje”, i sprawił to, co powiedział, mówił także: „Byłem głodny, a nie daliście Mi jeść” oraz „czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście nie uczynili”. Tutaj, w kościele, z pewnością nie potrzebuje okrycia, ale czystych dusz, tam, na zewnątrz, bardzo potrzebuje pomocy.
    (…)
    Mówię nie po to, abym zabraniał składania podobnych ofiar, ale że pragnę, aby zarazem, a nawet przede wszystkim pamiętać o udzielaniu jałmużny. Chrystus przyjmuje wprawdzie tamte ofiary, ale o wiele bardziej ceni te drugie.
    (…)
    Cóż za pożytek, jeśli stół Chrystusa ozdabiają złote kielichy, podczas gdy On sam jest głodny. Daj najpierw jeść głodnemu, a dopiero z tego, co zostanie, ozdabiaj Jego stół. Ofiarowujesz złoty kielich, kubka zaś wody nie podasz? Na cóż zaścielać stół Chrystusa drogocennymi nakryciami, jeśli Mu się odmawia koniecznego odzienia. Jaki stąd pożytek? Bo powiedz mi, jeśli napotkasz zgłodniałego, nie zajmiesz się nim, a tylko stół będziesz mu kosztownie ozdabiał, czy będzie ci za to wdzięczny, czy może raczej zagniewany z tego powodu. A jeślibyś zobaczył go w podartym odzieniu i drżącego z zimna pozostawił bez okrycia, natomiast wznosił złote kolumny utrzymując, iż czynisz to na jego chwałę, to czy nie będzie sądził, iż jest niegodnie wyśmiewany i obrażany. …”
    Wniosek wyciągnijmy sami… Czy jesteśmy takimi samolubami?

    #11 chani
  12. Polecam odsłuchać homilie wygłoszoną dzisiaj przez ks. bp. Józefa Zawitkowskiego podczas Ogólnopolskich Dożynek na Jasnej Górze
    Zasłuchalem sie w nia i dumny jestem ze Polski Kosciół ma takich Pasterzy!

    #12 jacek
  13. Ad #10 chani
    Jedyne lekarstwo na wspomnianą chorobę, jest „rozbicie” serca, „obrzezanie” serca, albo inaczej mówiąc: „mój krzyż”.
    To zostało zapowiedziane już w Starym Testamencie (zob. np. Pwt 30,6 w kontekście) a zostało wypełnione w Jezusie Chrystusie i jest nam udostępniane w Chrzcie św. (zob. np. Kol 2,9nn). Przeprowadzane jest to w stosunku do każdego z nas w przyjmowaniu relacji z innymi i w przyjmowaniu wydarzeń, które krzyżują, czy zdają się krzyżować naszą „mentalność”. Na to jednak każdy z nas „musi” (jest mu to potrzebne) wyrazić zgodę.
    W tym kluczu rozumie si też rolę i doniosłość „naszych (także tych którzy nam się wydają takimi być) nieprzyjaciół”
    Bp ZbK

    #13 bp Zbigniew Kiernikowski
  14. Najlepszym lekarstwem na moją pychę jest choroba syna/Piotr/.
    Nie sposób zająć pierwsze miejsce z takim krzyżem. Był czas kiedy to zuchwale siadałem z przodu myśląc, że jestem uprzywilejowany ze względu na niepełnosprawność Piotra. Dziwił mnie wówczas brak tolerancji a nawet wroga obojętność w stosunku do nas. Dzisiaj wiem, że prawdziwa golgota jest poza miastem/wspólnotą/. „Pokrop mnie Panie hizopem a stanę się czysty …”.
    Mój hizop to mój krzyż, który daje mi właściwą perspektywę patrzenia na siebie i innych. Nie są to wielkie horyzonty ale dla mnie są to cudowne pejzaże.
    Najlepszym lekarstwem na każdą pychę są nasze krzyże bo przecież z wysokości własnego krzyża widzi się najlepiej.
    Wiem, że większość z nas uważa własny krzyż za coś bardzo prywatnego /wstydliwego/ i dlatego na różne sposoby chowamy je przed innymi.
    Mój krzyż nie jest tylko dla mnie, dla mojego nawrócenia.
    Dzisiaj wiem, jak bardzo moja pycha /stary człek/ potrzebuje nieustannego ukrzyżowania /upokorzenia/, by nie ranił innych lecz dał świadectwo prawdzie.
    Tak jestem winny i dlatego mam Piotra przy sobie, bym nie zapomniał gdzie jest moje miejsce. Nie wiem kiedy dotarł do mnie kerygmat ale wiem, że dzisiaj z Piotrem idę tam, gdzie inni pójść się boją.
    Mam nadzieję, że idziemy we właściwym kierunku.
    Najlepszym lekarstwem na pychę jest przyznanie się do własnego krzyża /chwalebny krzyż/.
    To lekarstwo nic nie kosztuje i jest w zasięgu każdego z nas.
    Warto spróbować takiej terapii.
    janusz

    #14 baran katolicki
  15. #14 Janusz
    Myślę, że Cię rozumiem.
    Nie jest dla mnie jednak jasne,
    nie wiem jak to odczytać, że:
    „prawdziwa golgota jest poza miastem /wspólnotą/”?
    Ja czasem właśnie wśród ludzi
    najbardziej doświadczam swego krzyża.

    #15 Miriam
  16. #15 Miriam.
    Proszę spojrzeć na Nazarejczyka/Jezus Chrystus/, który całym sobą woła: „Eloi, Eloi lama sabachtani” to znaczy „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”.
    Tylko w takim Duchu dokonuje się nasza Pascha.
    janusz

    #16 baran katolicki
  17. Przez pewne wydarzenie Pan Bog pokazal mi,ze moja pycha byla /jest/ dobrze ukryta.
    Z jednej strony daje sie prowadzic ,a z drugiej strony szukam slepych uliczek i chce isc na skroty.
    Wcale nie zdawalam sobie z tego sprawy .

    Tylko Duch Swiety mogl mi to pokazac

    #17 Tereska
  18. Bóg dał ucho do słuchania.
    Ale słuchać Boga dopiero się uczę.
    Bo nieraz słyszałam w kościele:
    „Cóż masz, czego byś nie otrzymał?
    A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał” (1 Kor 4,7)
    A to delikatna wskazówka dla mnie, by spojrzeć na siebie w prawdzie, bez pychy i fałszu.

    Co mam, czego bym nie otrzymała?

    Pozdrawiam 🙂

    #18 julia

  19. Okazją do nauki otwierania ucha na Słowo Boga
    są Celebracje Słowa Bożego w katedrze siedleckiej,
    którym przewodniczy Autor tego bloga.
    Najbliższa – w poniedziałek 16 września, o godz. 19.00.
    Zachęcam do skorzystania z oferty tej „szkoły”.

    🙂

    #19 julia
  20. #14 baran katolicki
    Jesteś w jakimś stopniu zmysłami swego syna.
    „Przyznać się do własnego krzyża” rozumiem jako powiedzenie o swoich myślach,zamiarach,czynach.
    Jeżeli coś dotyczy mnie osobiście,nie chcę tego ukrywać,nawet jeżeli zaboli.Jeżeli dotyczy osób najbliższych,gdy mój krzyż jest spleciony z ich,to trzeba zachować ostrożność i rozwagę w ocenie,czy nawet uszanować ludzką godność.
    Podejmuję swój krzyż w perspektywie krzyża Jezusa Chrystusa.Obserwuję swoje emocje,uczę się dystansu do nich.Przyjmuję życie takie jakie ono jest.
    Moim zdaniem w pewnych okolicznościach„siadanie z przodu” jest miejscem ostatnim.Widzisz reakcje zewnętrzne,ale nie wiesz co dzieje się we wnętrzu innych osób.Może jest to propozycja dla brata,siostry,by zobaczył prawdę o sobie.
    Tak, krzyże nasze nie są tylko dla naszego nawrócenia.

    #20 mirpat
  21. Jak szczęśliwa Polska cała,
    W niej Maryi kwitnie chwała.
    Od Bałtyku po Tatr szczyty
    Kraj nasz płaszczem Jej okryty.
    Matko Boska, Królowo Polska,
    O, Pani nasza Częstochowska.

    W Częstochowie tron swój wzniosła,
    Czysta, można i wyniosła.
    Tyś najmilsza z matek ziemi,
    Cierpisz razem z dziećmi swymi.
    Matko Boska, Królowo Polska,
    O, Pani nasza Częstochowska.

    Tyś cudami zajaśniała,
    Swoje serce nam oddała.
    Ludu polski, dziecię drogie,
    Masz tu Matkę, szczęście błogie.
    Matko Boska, Królowo Polska,
    O, Pani nasza Częstochowska.

    Pozdrawiam

    #21 jacek
  22. Przez pewne wydarzenie Pan Bog pokazal mi ,ze moja pycha jest dobrze zakamuflowana.Wierze,ze moglam to dostrzec za sprawa Ducha Swietego, bo wczesniej prosilam Go o poznanie, czy pewien moj pomysl pochodzi od Niego.
    Okazalo sie ,ze moje intencje w tym /swietym/ przedsiewzieciu skrywaly moja pyche.

    A wiec , jest lekarstwo na pyche -Duch Swiety

    Chwala Panu

    #22 Tereska
  23. Ks. Biskupie, proszę przyjąć wyrazy mojego szacunku i poparcia dla Twoich starań na tym forum i nie tylko.
    Man nadzieję, że będę miał szansę przeczytać Twoją katechezę na 23 niedzielę.
    Serdecznie pozdrawiam i życzę wytrwałości w tej chwili próby.
    AF

    #23 AF
  24. #16
    Rozumiem już, Baranku.
    Dziękuję.

    #24 Miriam
  25. cyt. „Jedyne lekarstwo na wspomnianą chorobę, jest „rozbicie” serca, „obrzezanie” serca, albo inaczej mówiąc: „mój krzyż”.
    rozumiem to tak:
    no zgoda. muszę „umrzeć”, zostać złamany, „upadnięty”… niejako „wydany” Bogu i ludziom… ok.
    Bóg i świat „weryfikuje” moje plany, liczą się nie moje zamysły, ale jego. nawet jeśli jestem przełożonym, biskupem, muszę pozwolić, że wezmą mnie i poprowadzą dokąd nie chcę. i teraz: czy powinienem z tym walczyć? przeciwstawiać się temu?
    czy dobrze to zrozumiałem? bo mówienie o tym to jedno, ale kiedy nas to dotknie, to co wtedy? bo dziś świat (ja! inni!) chce, potrzebuje przede wszystkim świadectwa (wszystkie dokumenty Kościoła nt. nowej ewangelizacji mówią o ogromnej wadze świadectwa), a nie tylko słów, słów, słów… nie widzę przełożenia tych słów na życie u innych – tych, którzy mają być wzorcem i prowadzić, tym bardziej nie zobaczę pewnie tego u siebie… no bo niby dlaczego mam być taki, skoro inni nie są..?

    #25 Bagheera
  26. #25 Bagheera…
    myślę sobie, że trzeba nam słuchać Słowa i odnosić je do SIEBIE.
    Świat potrzebuje MOJEGO świadectwa, MOJEJ odpowiedzi na usłyszane Słowo.

    Piszesz – „nie widzę przełożenia tych słów na życie u innych – tych, którzy mają być wzorcem i prowadzić”.
    To, że „nie widzisz” wcale NIE znaczy, że NIE MA przełożenia tych słów na życie u innych.
    Wczoraj podczas modlitwy o pokój usłyszałam takie słowa:
    „Jeden jest Prawodawca i Sędzia, w którego mocy jest zbawić lub potepić. A ty kimże jesteś, byś osądzał bliźniego?” (Jk 4,12)

    Nie mogę i nie powinnam oczekiwać, żeby człowiek żyjący obok mnie słuchał MOICH sądów, spełniał MOJE oczekiwania, zgadzał się z MOIMI pomysłami na życie (tu znów przypominają mi się słowa Lameka z Księgi Rodzaju 4,29). Mam uczyć się szukać WOLI BOGA wobec MNIE i cieszyć się tym, że inni też jej szukają. W Słowie Boga, nie w moim…
    Tak myślę…
    Pozdrawiam 🙂

    #26 julia
  27. %25 Bagheera
    Są słowa i jest Słowo.
    To pierwsze łatwiejsze, ale niepomocne. To drugie to Życie, rzeczywistość, akcja, działanie.
    Jeśli będziesz w odpowiedniej dyspozycji (potrzebie) odróżnisz bez problemu, czego Ci z całego serca życzę!

    #27 grzegorz
  28. #27
    Wspaniałe życzenie, Grzegorzu!
    🙂

    #28 Miriam
  29. Powiedziec Bogu TAK , to juz pierwszy krok do przyjecia Madrosci.
    Kolejne kroki to sluchanie co Bog do mnie mowi.
    A mowi, nawet noca.
    Ostatnio mam dolegliwosci zaladkowe,Myslalam nawet ,zeby isc do lekarza.Dzisiaj budze sie w nocy i slysze -przeciez jestes u nalepszego Lekarza, tylko dlaczego sama sobie szkodzisz nie przestrzegajac zaleconej diety.
    No i wyszlo – brak umiarkowania w jedzeniu/zwlaszcza tego co bardzo lubie,a nie wolno mi jesc

    #29 Tereska

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php