Misja Proroka (4 Ndz C 2013)

by bp Zbigniew Kiernikowski

W czwartą Niedzielę roku C Kościół daje nam jako pierwsze czytanie piękny i wymowny fragment Księgi Proroka Jeremiasza. Jest to fragment opowiadania o powołaniu. Niestety w czytaniu niedzielnym zostają pominięte duże fragmenty tej sceny powołania – Możemy je ewentualnie doczytać sami. Przedstawiają dialog powołanego Jeremiasza z powołującym Bogiem i pierwsze wizje proroka (Jr 1,6-16).

Pierwszym i fundamentalnym momentem powołania jest słowo skierowane do powołanego, które pozwala mu odkryć siebie przed Bogiem i wobec działania Bożego. To słowo pozwala odkrywać i umacnia wiarę, że to sam Bóg stoi u zarania życia i misji proroka. To słowo pozostaje także przez całe życie proroka jako punktu odniesienia we wszystkich jego działaniach.

Zanim ukształtowałem cię w łonie matki,
znałem cię,
nim przyszedłeś na świat,
poświęciłem cię,
prorokiem dla narodów ustanowiłem cię  (Jr 1,5).

 

Tym pierwszym elementem jest więc wzbudzenie u powołanego świadomości, że jest on od samego zarania swoich dziejów, a właściwie jeszcze wcześniej w zamyśle Boga. To Bóg wkomponował go w swoje plany.

1. Zanim . . .

Wspaniałe jest doświadczenie świadomości, przeżywania i rozwijania się człowieka, od kiedy dotrze do niego prawda, że to Bóg zaplanował jego życie. W pierwszej chwili może się to wydawać ograniczeniem. Może się wydawać, że Bóg czyni człowieka jakby pajacykiem czy marionetką dla realizacji swoich planów, które człowieka niewiele interesują i nie są dla niego korzystne, bo zabierają mu wolność kształtowania swego życia według własnego rozeznania i upodobania.

Trzeba jednak pamiętać o tym, że to uprzednie poznanie, jakim Bóg obejmuje powołanego człowieka, przed jego ukształtowaniem i to poświęcenie go jeszcze w łonie matki, to nie jest ślepy determinizm, czyli absolutne uwarunkowanie i bezduszna egzekucja narzuconego planu. Jest to natomiast plan, który stopniowo jest przekazywany człowiekowi, tak aby go poznawał i w swej wolnej woli do niego przylegał, albo – co też nie jest wykluczone ‑ od niego odstępował. Komunikowanie człowiekowi tego zamysłu Boga daje człowiekowi szansę – w miarę poznawania tego planu – właściwe wzrastać, poznawać siebie samego i działać.

 

2. Odkrywanie i akceptacja uprzedzającego działania Boga

Uprzedniość działania Boga jak Stwórcy a następnie jako Odkupiciela stanowi mocny punkt wyjściowy, czyli bazę całego życia człowieka. Już w naszym ludzkim odczuwaniu naszej tożsamości rozpatrywanej w kluczu ziemskiego pochodzenia bardzo wielką rolę odgrywa świadomość pochodzenia i znajomość przodków oraz doświadczenie ich miłości i dobroci. O ileż bardziej tak jest w dziedzinie pojmowania i odczuwania naszej tożsamości w ogóle czyli w odniesieniu do naszego Stwórcy. To tutaj zasadza się nasze jestestwo.

Kto ma w sobie żywe i zawsze aktualne poczucie tego, że jest w rękach Boga i że Bóg ma dla niego właściwą i dobrą historię życia, ten wchodzi we wszystkie życiowe sytuacje w pokoju. Nie znaczy to, że wszystko będzie łatwe, ale to pomoże do życia w nadziei, że wszystko ma sens i prowadzi do dobra.

Kto tak żyje, staje się świadkiem działania Boga. Spełnia w swoim życiu, a właściwie swoim życie urząd prorocki. Objawia ludziom w historii własnego życia działanie Boga. Zobaczy on też, że wiele jego projektów życiowych nie zostanie zrealizowanych. W zamian za to odkryje i będzie stale i coraz głębiej odkrywał, że Bóg przygotował dla niego wspaniały plan życiowy i uzdolnił go do wypełnienia go w wolności, w radości i w dziękczynieniu.

 

3. Swoboda (wolność) działania i moc ducha

Kto ma w sobie świadomość takiego powołania i takiego zakorzenienia w Bogu oraz kształtuje stosownie do tego rozeznania swoją wiarę, ten odkrywa w sobie rację prawdziwej wolności czyli swobody działania w odkrywanym przez niego „systemie” relacji. To znaczy coraz bardziej doświadcza, że dobrze jest dla niego być i żyć w postawie całkowitego zawierzenia Temu, kogo coraz bliżej poznaje jako swego Stwórcę i Odkupiciela. Nie jest to wolność absolutna i nieograniczona. Nie jest to swawola. Jest to wolność działania zgodnie ze swoją naturą odniesioną do Boga i zgodnie ze swoim powołaniem, jakie człowieka zaakceptował.

Wtedy taki człowiek, podobnie jak Jeremiasz, pójdzie i będzie mówił i czynił wszystko, co Bóg mu poleci. Będzie świadom tego, że wielokrotnie i na różne sposoby będzie wystawiany na próbę i będzie przeżywał trudne sytuacje. Spotka się z oporem, odrzuceniem, niezrozumieniem i prześladowaniem. Nic jednak nie zdoła go pokonać i odciągnąć od poznanej miłości Boga – naturalnie tak będzie pod warunkiem, że sam od Boga się nie odwróci i nie zwątpi, że Pan jest w stanie go w tych wszystkich sytuacjach prowadzić. Wyrażają to obrazy: „Oto Ja – mówi Pan Bóg ‑ czynię cię dzisiaj twierdzą warowną, kolumną ze stali, murem spiżowym”.

O zwycięstwie nie decyduje wówczas moc samego człowieka, jego zdolności, jego inteligencja i przebiegłość czy przedsiębiorczość. O zwycięstwie decyduje świadome i dobrowolne poddanie się prowadzeniu przez Boga ze względu na poznanie Jego miłości wyrażającej się w Jego zamyśle objawionym człowiekowi.

Prorok to człowiek wybrany przez Boga i tak przeżywający swoje wybranie i swoją misję, że na pierwszym planie będzie zawsze uprzedzające działanie Boga i odkrywanie przez proroka Bożego zamysłu. Dla proroka oznacza to, że wielokrotnie będzie stawiany wobec trudnych sytuacji. W tych sytuacjach i okolicznościach będzie gotów przeżywać swoją niemoc, swoją przegraną, byleby tylko dla wielu, dla jak najliczniejszej rzeszy ludzi, objawił się zamysł Boga i by ludzie, którzy takiego proroka spotkają, mogli zwrócić się do Boga.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

38 komentarzy

  1. Czytając dzisiejszą nowinę zadrżała /nie z lęku/ moja dusza.
    Jestem na 100% pewna że Bóg zaplanował wszystko w moim życiu.Włącznie z założeniem popełnianych przeze mnie błędów /jakich błędów?nie popełniałam błędów – :D/.No cóż,któż znał mnie lepiej od Niego? NIKT.Nawet rodząca mnie mama.
    Nie wiem dlaczego ale pewne przekazy związane z Bogiem wprowadzają mnie w stan nazwijmy to – tkliwie podniesionym /jak przeżywająca swą 1-wszą miłość panienka :)/
    Na szczęście proroctwa oszczędzono mi.Mogę normalnie żyć.Cieszę się 😀

    #1 Ka
  2. „Wszystko ma sens i prowadzi do dobra”. W takim razie prawdziwy/dojrzały/ prorok nie wie, że jest prorokiem.
    „My umieramy a wy otrzymujecie życie”. janusz

    #2 baran katolicki
  3. „Prorok to człowiek wybrany przez Boga i tak przeżywający swoje wybranie i swoją misję, że na pierwszym planie będzie zawsze uprzedzające działanie Boga i odkrywanie przez proroka Bożego zamysłu”.
    W jaki sposób rozpoznać uprzedzajace działanie Boga i odkrywać Jego zamysł?

    #3 Miriam?
  4. Czy misję proroka „potwierdzają” zawsze trudne sytuacje?

    #4 Miriam
  5. Czy ośmieszanie i zarazem niszczenie za dziwactwa przez 40 lat życia, też zostały zaplanowane??!
    45 lat i całe dzieciństwo, dorastanie, młodosc, zostały zniszczone przez jednego człowieka, którego Bóg dał mi za brata. Co to za życie? W raju, jeśli do niego trafię, to nie zostanie mi zwrócone, oddanie do przeżycia, a będzie niewykorzystane. Nic mi tego nie zrekompensuje. Bo życie na ziemi kiedyś się skończy i nie będzie powrotu. Pójdzie na śmietnik…
    Coraz bardziej zaczynam rozumiec niewierzących, a nawet agnostyków.

    Nie wiem czy wg. ks. bpa, to są nieusprawiedliwione względem Ducha św. przewinienia ale ja tak czuję. Bez względu czy się to komukolwiek podoba, czy też nie. Byc może nie mam nawet żadnego prawa tak odczówac ani tak nazywac swych uczuć bo to może byc obraza?

    #5 Maciej
  6. I prosze mnie pocieszac bo to nie ma sensu i szkoda czasu oraz klawiatury…

    #6 Maciej
  7. Urodziłam się, patrząc po ludzku, tylko dzięki temu, że PKP od dawna ma problemy z punktualnością. Kiedy mój tata zdecydował, że piąta ciąża i czwarte dziecko to już za dużo…zaplanował zabieg usunięcia ciąży i jak mi potem opowiadano zabierał mamę na tę wizytę siłą…Ale Bóg miał inny plan, pociąg opóźnił się dwie godziny i wizyta już minęła…do czasu następnej, nikt nie wie dlaczego, tata zmienił zdanie i mnie zaakceptował…i nawet wybrał mi imię…dziś nawet wiem dlaczego takie, a nie inne imię… to Bóg, w swej nieskończonej dobroci, dał mi łaskę, łaskę poznania. W moim życiu nie jest mi łatwo… bo publiczne ośmieszenie zawodowe i przyjęcie tego, uwierzcie mi, dla zwykłego grzesznika nie jest proste… ale udało się i Bóg cały czas był ze mną, a wszystko to, co wydarzyło się w moim życiu od tamtej pory, to tylko jedno działanie Boga w każdej chwili mojego jestestwa. Jednak jest dokladnie tak, jak pisze ksiądz biskup… jesteśmy ciągle poddawani próbom… i ostatnio ja również zostałam jej poddana… zabrakło mi tego Bożego pokoju, jaki miałam do tej pory… pewne przeciwności…i zaczęłam się bać…powiedziałam nawet ” ja już nie chcę tego ponownie przeżywać”…naszczęcie nadeszło opamiętanie i żal za grzechy… bo chociaż sama nie potrafiłam sobie wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje i brnęłam w złym kierunku… to jednak cały czas, nawet na moment, nie puszczałam się Boga… starając pochwycić Go i zatrzymać za wszelką cenę, choćby najmniejszym palcem mojej dłoni… i właśnie to mnie uratowało, ta myśl, że Bóg mnie kocha zawsze i On nie opuszcza nigdy, tylko ja…i potrafi nawet posłużyć się innym człowiekiem, który przyśle ci krótkiego, ale treściwego SMS-a. A uwierzcie mi, ten miniaturowy SMS sprawił, że dalej jestem , albo inaczej, staram się być, jak najbiżej mojego, ale też i Twojego Boga, drogi bracie i siostro, zechciej to tylko zauważyć…bo On Cię kocha naprawdę… pozdrawiam 🙂

    #7 Lucyna
  8. Ad #5 Maciej i #6 Maciej
    Macieju, wiesz, że wpuszczam tylko niektóre Twoje komentarze. Kiedyś wyjaśniałem dlaczego.
    W odniesieniu do dzisiejszego Twego komentarza kieruję do Ciebie zaproszenie (chyba nie po raz pierwszy), jeśli zechcesz, przyjdź i porozmawiajmy.
    Z Twoich komentarzy wnioskuję, że byłoby dobrze porozmawiać. Szczególnie wynika to z Twojego dzisiejszego wpisu, w którym wylewasz żale i z którego płynie jakiś ból.
    To wszystko jest do uleczenia.
    Pozdrawiam i zapraszam
    Bp ZbK

    #8 bp Zbigniew Kiernikowski
  9. Daleka jestem od astrologii,horoskopów,magii itd.
    Zadaję sobie pytanie:jakie zadanie ma prorok do spełnienia,przez fakt posiadania konkretnego imienia?
    Czy tak ogółem,chrześcijanin powinien brać to pod uwagę?
    W Starym Testamencie imię określa osobę,jej tożsamość,jest częścią osoby.Imiona nie były zwykłymi etykietkami.Każde coś znaczyło:
    Ewa-Żyjąca,jako matka wszystkich żyjących
    Izaak-Śmiech,ze względu na reakcję rodziców,kiedy usłyszeli,że będą mieć dziecko.Ezaw-Kosmaty.Jakub-trzymający za piętę.Salomon-Pokojowy.
    Elżbiecie i Zachariaszowi Bóg polecił jak mają nazwać syna.
    Niekiedy Bóg zmieniał imię,lub nadawał dodatkowe aby wskazać rolę ,jaką ma spełnić w Jego zamiarach.Jakub-na Izrael.W Starym Testamencie jak się ktoś nazywa takim jest.
    W Nowym Testamencie:z Szymona na Piotra.
    Mam na drugie imię Stanisława:Stanisław-stań się sławnym.
    Widzę niejednokrotnie,że postępuję tak, a nie inaczej,choć wiem,że może być to przyjęte i ocenione inaczej.Nie jest naruszona moja wolna wola,pojawia się „gdzieś„ pytanie-czy chcesz?,ale też„ siła„,że tak trzeba,czasami to polega tylko na tym,żeby„ruszyć pewną część ciała„,a reszta bez wysiłku.
    Bądz WOLA TWOJA PANIE.

    #9 mirpat
  10. #2 baran katolicki
    Czasami Bóg wybiera nas, a my o tym nic nie wiemy. Dopiero później Bóg ujawnia po trochu swoje plany wobec nas. Tak było z Szawłem, gdyby Bóg od razu wyjawił mu Swój plan, to zapewne inaczej potoczyłyby się jego losy. Nikt nie pozna logiki Boga. Nasze myśli są inne niż Jego.
    Prorocy też nie od razu wiedzieli, że są nimi.
    Mojżesz dopiero po kilkunastu latach dowiedział się, że on wyprowadzi Izraela….

    #10 chani
  11. #10 chani.
    Krzysztofie, nie wiem czy Bóg mnie wybiera. Wiem na pewno, że ja wybieram CHRYSTUSA, który umiera by zmartwychwstawać. Traci Swoje Życie by mnie uratować od samego siebie.
    Pozdrawiam Cię
    janusz

    #11 baran katolicki
  12. #5 Maciej.
    Nie ma „dziwaka” nad Jezusa Chrystusa. Życie to nie uczucie /czucie/. Życie to Chrystus, który potrafi być „dziwakiem” aż po krzyż.
    Marcinie, spójrz na moją historię.
    Trafiłem do wielodzietnej rodziny. Było nas sześcioro/Bogu dzięki/. Pięciu braci i jedna siostra. Bieda i ciągła praca by przeżyć kolejny miesiąc.
    Mój ojciec nie był herkulesem ale potrafił przyznać się do bezsilności. Nigdy nie byliśmy razem na Eucharystii. Mieszkaliśmy razem z dziadkiem i babcią. Dobrzy ludzie, którzy próbowali dać nam tyle miłości ile mieli. Pamiętam dziadka, chorego wiele lat, który dreptał kilometr każdej niedzieli by być na Eucharystii.
    Babcię ani razu nie zauważyłem w Kościele.
    Również zostałem pokaleczony w dzieciństwie. Tu nie chodzi jak bardzo.
    Maciej, wiele by pisać o moich krzywdach. Jestem pewien, że Twój krzyż nie jest aż taki najgorszy.
    Dzisiaj przekroczyłem już pół wieku i widzę jak Bóg leczy mnie Chrystusem. Leczy nie znaczy uwalnia mnie od krzyża lecz daje mi Swojego Ducha bym mógł zobaczyć swoją historię z innej perspektywy.
    Jest prawdą, że można umierać i żyć w radości /nadziei na lepsze jutro. Pozdrawia
    janusz

    #12 baran katolicki
  13. #3
    Zamysłu nie odkryjesz, albo odkryjesz gdyś „uczona w wiedzy i piśmie” :).
    Jak rozpoznać uprzedzające działanie? Nie wiem. Ja napewno bym nie rozpoznała /noo,chyba że wyraźnie Bóg przedstawił by mi się – wtedy bym zemdlała z wrażenia :D/
    #5,6
    Żadna obraza. Dano Ci takiego brata jakiego dano byś nad nim i sobą mógł popracować /zatęsknisz jeszcze do przeszłości jeżeli nie wykorzystasz szansy/.
    Oczekujesz ludzkiej rekompensaty i to Twój błąd /nie pozwalasz sobie na rozwój/.
    Nie ma powodów, by Cię pocieszać bo w czym?
    Życie jest po to by go przejść, nawet w utrudzeniu wlekąc ciężary. Nie roztkliwiaj się.
    Ps.
    A do Biskupa, zgodnie z zaproszeniem, przejdź się.
    Wierzę że na duszy Ci ulży. To cenne.

    #13 Ka
  14. #1Ka
    Ale z Ciebie świszczypała-uśmiech.

    #14 mirpat
  15. #14 Aż musiałam spojrzeć cóż znaczy świszczypała :).Lekkoduch,postrzeleniec.
    Hahaha.Okey.
    Z pokory serca,na wszystko się godzę.Uśmiech do Ciebie Mirpat.

    #15 Ka
  16. Ad 13
    Ka, dziękuję za podpowiedź.
    Tak „my właśnie znamy zamysł Chrystusowy” 1 Kor 2,16
    Co nim jest?
    …..

    #16 Miriam
  17. 1. Usłyszałam dziś w filmie telewizyjnym: dobrze jest wiedzieć, że Ktoś się nami opiekuje…
    Bohaterce filmu to zdanie przypomniało, że nic nie dzieje się bez wiedzy Pana Boga.
    2. Podobnie brzmi zdanie „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię”.
    Odnoszę je do siebie i przyjmuję z ulgą, że znając mnie, ZANIM zostałam ukształtowana w łonie matki, Bóg mnie chciał.
    Albo nawet, mając na uwadze moją wolną wolę, zaryzykował moje istnienie.
    3. „Kto tak żyje, spełnia swoim życiem urząd prorocki. Objawia ludziom w historii własnego życia działanie Boga”
    Mogę więc i ja spełniać życiem urząd prorocki. Gdy będę mówić o tym, że i jak Bóg działa w moim życiu.
    4. „Uprzedniość działania Boga jak Stwórcy a następnie jako Odkupiciela stanowi mocny punkt wyjściowy, czyli bazę całego życia człowieka”
    Dobrze jest wiedzieć, że Bóg zaplanował moje istnienie i moje odkupienie.
    To naprawdę MOCNY punkt wyjściowy do życia.
    Dobrze jest uświadomić to sobie i uwierzyć w to nawet dziś.
    DZIŚ też może być punktem wyjściowym do prawdziwego życia w wolności, w radości i w dziękczynieniu…
    5. „Kto ma w sobie świadomość takiego powołania i takiego zakorzenienia w Bogu oraz kształtuje stosownie do tego rozeznania swoją wiarę,
    ten odkrywa w sobie rację prawdziwej wolności”
    Dochodzę do przekonania, że rzeczywiście jestem znana ZANIM się pojawiłam…
    Teraz stoi przede mną zadanie – kształtować swoją wiarę bazując na tym przekonaniu.
    Jak to robić? Jak nie zwątpić? Jak o tym nie zapomnieć?
    Owocem będzie odkrywanie W SOBIE prawdziwej wolności.
    Czy to znaczy odkrywanie W SOBIE Boga?…
    Pozdrawiam 🙂

    #17 julia
  18. Ad #17 julia
    Słowo do Twojego pktu 5.
    Tak odkrywanie w sobie prawdyo o swoim zakorzenieniu w Bogu (od początku, czy jeszcze wcześniej) prowadzi do wolności (czasem trudnej do akceptacji przez „starego” człowieka). Z kolei doświadczanie i świadome przeżywanie momentów wolności (od siebie, od uwikłania się w swoich planach itp.) wprowadza w coraz większą zażyłość z Bogiem i swoistą intymność. Daje okazje do przeżywania obecności Boga czasem w pozornie bardzo błahych sprawach. Człowiek odkrywa swoistą pewność prowadzenia przez Boga przy jednoczesnym przeżywaniu własnej wolności – harmonii z zamysłem Bożym. Jest to stopniowe przeżywanie tego, o czym mówi np. Ps 55 – szczególnie w ostatnich słowach. Nie jest to ani łatwe ani popularne. Jest jednak wolnością i szczęśliwością, dlatego, że Pan jest i że podtrzyma, że można w NIm złożyć nadzieję, bo On „wie” jak i „chce” spełnienia w nas tego, co zamierzył i co w nas złożył.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #18 bp Zbigniew Kiernikowski
  19. Wczoraj pokłóciliśmy się z mężem, bardzo dotkliwie raniąc siebie nawzajem. To nie był z pewnością Boży plan, kiedy wywołałam „wilka z lasu” kierując się swoim impulsywnym zachowaniem. Przegrałam na całej linii…
    Co teraz będzie, nie wiem… decyzję pozostawiam mężowi – będzie tak , jak on widzi rozwiązanie naszego wspólnego problemu. Mnie zaś pozostaje pokorne przyjęcie tego, co ustali. Czuję, że będą ciche dni. Może wtedy oboje usłyszymy wolę Bożą, by być mimo zranień w jedności i ratować to, co jeszcze jest możliwe…bo na uczucie młodzieńczej miłości, jest już za póżno – za bardzo oboje jesteśmy poranieni … we dwoje bardzo samotni…
    Mąż nie chce iść ze mną do psychologa…
    To , co „słyszę” od Pana Boga poprzez minn. słuchanie Słowa, to – kochać mimo wszystko ale mądrze.
    Proszę Cię Duchu Święty o dar rozeznania, o Twoje światło i mądrość, o pokorę w przyjmowaniu
    każdej sytuacji…

    Proszę Was o modlitwę

    #19 niezapominajka
  20. …”Nic jednak nie zdoła go pokonać i odciągnąć od poznanej miłości Boga – naturalnie tak będzie pod warunkiem, że sam od Boga się nie odwróci i nie zwątpi, że Pan jest w stanie go w tych wszystkich sytuacjach prowadzić.”…
    Nie miałm tej ufności,aby w ciszy znosić każde zachowanie się męża. Wybuchłam, kiedy zrozumiałam,
    że mnie okłamuje zarówno w drobnych, jak i poważnych sprawach.Nie zaufałam Panu Bogu, że znajdzie sposób na uleczenie tego stanu…a jednak to zaufanie jest jedyną szansą na uratowanie jedności w naszym małżeństwie.
    Być pokorną- czy są granice pokory?!!!
    Udawać, że się nic nie dzieje co rani? Nie rozmawiać o tym?- od rozmowy na trudne tematy w naszych relacjach, zaczynają się u nas problemy…

    #20 niezapominajka
  21. niezapominajko, nie bądź naiwna i miej odwagę by sobą/czy to się komuś podoba czy nie/. Proszę bądź sobą nawet jeśli się mylisz. Nie udawaj „dobrego ducha”. Kłamstwo wybacz ale pozwól mężowi zobaczyc prawdę. Uczciwa kłótnia małżeńska to droga do pojednania/Chrześcijaństwo/. Wiele razy walczyłem z żoną ale dzięki Bogu ma temperament kaszubski/uparta/ i nie pozwoliła sobie naplc za kołnierz. Jeśli poczujesz smak prawdziwego/Chrystusowego/przebaczenia to będziesz w raju/niebie/. Kiedy my/Ty/ umieramy wy/On/ otrzymujecie życie. Pozdrawiam Was w modlitwą. janusz

    #21 baran katolicki
  22. #19 niezapominajko
    Chyba najgorszą opcją są ciche dni.
    Na podstawie własnego doświadczenia wiem ,że lepiej się ” nie zacinać , zaufać całkowicie Bogu , a za jakiś czas okaże się ,że problem nie był aż tak straszny /wtedy spokojnie można o nim rozmawiać /
    Obiecuję Ci modlitwę .

    #22 Tereska
  23. Czytając blogowiczów wpisy, chciałam „wtrącić ” kilka słów.
    Bóg stworzył człowieka ze zdolnością do podejmowania wyborów- dobra albo zła- ale pragnie aby człowiek dobrowolnie odpowiedział na Boże zawołanie.Bóg jest miłością i pragnie odpowiedzi na miłość. Każdy człowiek powinien dążyć do odkrycia i zaakceptowania powodów, dla których Bóg go stworzył a Bóg pragnie więzi i wspólnoty duchowej z człowiekiem- i to jest objawione w całym Piśmie Świętym. Bożym zaleceniem dla człowieka jest zachowanie prawidłowego porządku ducha, duszy i ciała, podległych Słowu Bożemu i Duchowi Świętemu. W oddzieleniu od Boga człowiek nie znajduje w życiu ANI CELU ANI SPEŁNIENIA. Jest zagubiony, sfrustrowany,pusty.
    Trzeba nauczyć się „umierać ” dla siebie, trzeba ZAWSZE wybaczać drugiej osobie,dawać jeszcze więcej miłości, nawet gdy bliska osoba bardzo rani, walczyć ze swoją pychą. Jeśli tego nie czynimy, to robimy krzywdę SOBIE SAMYM, to nas samych przygniata, niszczy, stajemy się niewolnikami zła. A celem Boga jest Odkupienie w końcu i ciała człowieka.

    #23 maba
  24. #niezapominajka
    Słuchałam przed chwilą transmisji w Internetowej TV Ewangelizacyjnej z Koszalińskiej Katedry.
    Usłyszałam:
    Jezu ufam Tobie.
    W każdym utrapieniu uwielbiaj Pana.
    Wraz z aniołami,wraz ze świętymi śpiewaj.
    Wielbię Ciebie,kocham Ciebie…
    Proś z odwagą za swoich bliskich,proś z odwagą.
    Bóg ma plan dla Twojego życia.Uwierz,że to możliwe.Chce Cię uczynić człowiekiem wolnym,szczęśliwym.
    Mocy moja uwielbiam Cię.W Twoim sercu czuję się bezpiecznie.Schowaj w Nim tych których kochasz.W Jego sercu Twój dom.Tam bezpiecznie.Panie Twoja miłość nas przenika.
    Jezu cichy i pokornego serca uczyń serca nasze według serca Twego.

    W Swym sercu na wieki ukryłeś nas,
    Odnalezć Twą miłość już czas.
    Podnoszę me dłonie oddaję Ci cześć,
    Mocy moja uwielbiam Cię.
    Jezu serce Twe schronieniem mym,
    Panie w sercu Twoim mój dom.
    Umiłował mnie Pan i mogę w sercu Jego trwać,
    Umiłował mnie Pan na wieki.
    Jezu serce Twoje schronieniem mym,
    Panie w Sercu Twoim mój dom.
    Do nas zniżył się Pan,by serce Swoje oddać nam,
    Do nas zniżył się Pan,alleluja.

    #24 mirpat
  25. #16
    Zapewne zbawienie KAŻDEJ Duszy.
    #20
    Są granice pokory, co nie znaczy że można /w odwecie/ uderzać. Uderzać nie wolno. Toż każdy /póki co/ człowiek.

    #25 Ka
  26. #20 niezapominajko
    A może twój wybuch jest sposobem na uleczenie tego stanu?
    Nie możemy tego wiedzieć…
    Ks. Biskup powiedział kiedyś, że pokora to prawda.
    Jeśli w twojej postawie nie ma prawdy, nie jest to pokora, chociażbyś była jak najbardziej uniżona.

    #26 basa
  27. #18 Ksiądz Biskup
    Znajduję w tych słowach odpowiedź na moje pytania, które pojawiły się w aktualnych, trudnych sytuacjach.
    …Stopniowe przeżywanie tego, o czym mówi np.Ps 55 :
    „…ja zaś nadzieję pokładam w Tobie”.
    Nie zawsze jest to łatwe.
    „Jest jednak wolnością i szczęśliwością,dlatego że Pan jest i podtrzyma, że można w Nim złożyć nadzieję, bo On „wie” jak i „chce” spełnienia w nas tego, co zamierzył i co w nas złożył”.
    Chcę oprzeć się na tym.
    Bardzo ważne dla mnie jest i to, że :
    „Człowiek odkrywa swoistą PEWNOŚĆ prowadzenia przez Boga przy jednoczesnym przeżywaniu własnej wolności – harmonii z zamysłem Bożym”.
    Bardzo trudne wydaje mi się zdobywanie tej wolności od siebie, swoich planów.
    A jednak właśnie to są momenty największej bliskości z Bogiem.
    Dziękuję za to światło!

    #27 Miriam
  28. #18 Księże Biskupie,
    dziękuję za uzupełnienie. Napiszę o nim kilka słów.
    1. „doświadczanie i świadome przeżywanie momentów wolności”
    Tak, świadomie przeżywam MOMENTY wolności od siebie.
    Od kiedy modlę się: Panie, zrób ze mną wszystko, żebym kochała…, jest ich jakby więcej.
    2. „przeżywania obecności Boga czasem w pozornie bardzo błahych sprawach”
    To zdanie Księdza Biskupa dedykuję Włodzimierzowi 🙂 , który miał wątpliwości, czy prosty człowiek może oczuć obecność Boga.
    Pamiętam… jak kiedyś odczułam obecność Boga, gdy zdecydowałam się wreszcie przyszyć mężowi guzik do koszuli.
    Czy może być bardziej błaha sprawa?
    3. „On „wie” jak i „chce” spełnienia w nas tego, co zamierzył i co w nas złożył”
    Oto pociecha dla mnie: On „wie” jak i „chce”.
    Ja nie muszę wiedzieć. Wystarczy, że mając w pamięci MOMENTY wolności od siebie, przeżywanie bliskości Boga – ZAUFAM, że On „chce”.
    Pozdrawiam 🙂

    #28 julia
  29. #20 niezapominajko,
    pytasz: Udawać, że się nic nie dzieje, co rani? Nie rozmawiać o tym?

    Myślę, że nie można udawać, oszukiwać. Myślę, że Ty nie udajesz.
    I nie o to chodzi, żeby udawać, ale żeby przyjąć okoliczności z wiarą, że jest w nich Bóg.
    Ale…
    wiem z własnego doświadczenia, że nie zawsze korzystna jest szczera rozmowa.
    Gdy obie strony tego chcą i mają odniesienie do Pana Boga – jak najbardziej!
    W innej sytuacji bardziej przekonująca jest postawa wiary w to, że Bóg wie i chce w nas dokonać swojego dzieła.
    On wie, jakimi sposobami to uczynić.
    Niezapominajko, Ty wiesz o tym, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Twój mąż być może tego nie wie.
    Ty możesz znieść wiele, bo wiesz, że Pan Bóg z każdego zła, które Cię spotka – może wyprowadzić dobro. Twój mąż być może tego jeszcze nie wie.

    Jeśli musisz powiedzieć coś mężowi „przesiej” słowa przez trzy sita.
    Po pierwsze – zastanów się, czy to, co chcesz powiedzieć jest prawdą.
    Po drugie, czy jest to dobre.
    Po trzecie, czy koniecznie mąż musi usłyszeć te słowa
    (podobno takiej rady udzielił Sokrates swojemu przyjacielowi, który KONIECZNIE chciał mu coś powiedzieć).

    I jeszcze jedno.
    Ksiądz Biskup przywołał psalm 55.
    Zatrzymałam się nad słowami:
    „Gdybyż to lżył mnie nieprzyjaciel,
    z pewnością bym to znosił;
    gdybyż przeciw mnie powstawał ten, który mnie nienawidzi,
    ukryłbym się przed nim.
    Lecz jesteś nim ty, równy ze mną,
    przyjaciel, mój zaufany,
    z którym żyłem w słodkiej zażyłości,
    chodziliśmy po domu Bożym
    w orszaku świątecznym”
    Bo rzeczywiście dotykają one prawdy.
    Najbardziej boli krzywda wyrządzona przez przyjaciół, współmałżonka.
    Wtedy nie chcemy ukrywać się ze swoimi uczuciami – chcemy je pokazać, mając nadzieję,
    że widząc nasze cierpienie zrozumie i stanie się znów przyjacielem…
    Mamy taką nadzieję. I ciężko przeżywamy, gdy jest inaczej.
    Psalm podaje inną drogę wyjścia –
    „Zrzuć swą troskę na Pana,
    a On cię podtrzyma;
    nie dopuści nigdy,
    by miał się zachwiać sprawiedliwy”.
    Ksiądz Biskup dopowiedział:
    To nie jest ani proste, ani POPULARNE.
    To nie jest popularne… Świat o tym mówi – głupie, bezsensowne, poniżające.
    Ale my tak nie uważamy. Dla nas, dla Ciebie – to jedyna droga.
    Zaufaj, On nie dopuści NIGDY, byś się miała zachwiać.
    Bo przecież jesteś usprawiedliwiona i o tym wiesz. Nie musisz niczego nikomu udowadniać.
    TYLKO zaufaj.
    Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂
    Będę się modlić za Ciebie, żebyś była coraz bliżej Jezusa.

    #29 julia
  30. Tym wpisem obejmuję wszystkich Was, którzy dzielicie się swoimi radami, spostrzeżeniami i modlitwą w intencji naszego małżeństwa.
    Serdecznie dziękuję Wam za wyrażaną troskę…
    Do tej pory, kiedy bywały kłótnie i ciche dni między nami, byłam przeważnie niespokojna i płaczliwa. Tym razem ze spokojem przyjełam oświadczenie męża, że mnie nie kocha a jego postawa o tym zaświadcza. Oddzielił się od wspólnego stołu i wogóle nie chce dialogu.

    Po raz pierwszy przyjęłam wszystko ze spokojem.
    Będzie tak, jak on widzi nasze relacje.
    Parokrotnie przepraszałam go, za niewątpliwie raniące słowa, i prosiłam o przebaczenie, tak z całego serca. Jednak jest nieprzejednany i stoi w uporze gniewu.
    Teraz to widzę jak moje ciosy słowem były bolesne dla męża. W moich oczach oceniłam go bardzo surowo , na podstawie faktów.
    Mąż nie chciał o tym rozmawiać i… wybuchłam
    pochopnymi słowami. Nie potrafiłam oddać tego momentu Panu Bogu czyli czekać w spokoju na reakcje i przemyślenia małżonka.
    Z własnego doświadczenia u nas wiem, że cisza
    daje możliwość wejścia w dobry czyn, który może więcej zdziałać niż słowa nawet najwłaściwsze.
    Pozostaje mi modlitwa i czyn, aby przyjął moje przeprosiny i wróciło to, co zmarnowałam czy nawet bezpowrotnie zniszczyłam – szansę na prawdziwe uczucie z jego strony do mnie.
    Słusznie powiedziałaś Julio, trzeba przesiewać przez te trzy sita wypowiadane słowa…ale mnie po prostu poniosły złe emocje.

    Ależ krzyż ma ze mną mój małżonek /jestem tego świadoma/, którego bardzo kocham mimo dużych zranień i tego bólu,że on nie odwzajemnia mego uczucia, a ulokował je do innej i w tym właśnie jest problem. Z takim uczuciem nie wygrywa się najczęściej…
    Wczoraj czytałam psalm 55 i znalazłam w nim pocieszenie.
    Dziwię się sama ,że doświadczam w takiej sytuacjii pokoju serca i bliżej nie sprecyzowanej nadziei…

    #30 niezapominajka
  31. „A wiec przyłóżmy siekierę do korzenia, abyśmy oczyściwszy się z namiętności, osiągnęli spokój ducha” czytane z ” O naśladowaniu Chrystusa” Tomasza a’Kempis
    Za KKK „Rodzina chrześcijańska jest komunią osób, znakiem i obrazem komunii Ojca i Syna w Duchu Świetym”…”Rodzina chrześcijańska jest powołana do ewangelizacji i misji”…”Rodzina jest uprzywilejowaną wspólnotą, wezwaną do urzeczywistniania wspólnej wymiany myśli pomiedzy małżonkami oraz troskliwego współdziałania rodziców w wychowaniu dzieci”
    …”Jej członkami są osoby równe w godności”…
    / KKK s. 513/
    Co w naszej rodzinie jest , a czego zabrakło?
    Przesuwające się klatki pamięci, dają odpowiedż!!!
    Czy jest jeszcze szansa na właściwą więż w naszym małżeństwie ?- czas pokarze…

    Panie Boże,przez Twego Ducha Świetego dopomagaj wszystkim rodzinom stawać w prawdzie i poprzez Twego Syna Jezusa Chrystusa uzdalniaj nas do przebaczania i i bezwarunkowego jednania się w tymże Duchu.
    Tak nam dopomóż Bóg.

    #31 niezapominajka
  32. Uświadomienie sobie pierwotnego Bożego wybrania powoduje lęk, że jestem przez Niego zniewolony, zdeterminowany w jakiś bliżej nieokreślony sposób, wydaje mi się jednak, że warto podkreślić , iż to jest charakterystyczne dla pierwszych kroków dojrzałej wiary. Później na tym gruncie człowiek znacznie się przeobraża, lęk ginie (No właśnie: Nie lękaj się ich, bym cię czasem nie napełnił lękiem przed nimi.) Choć specjaliści od życia duchowego przedstawiają je zazwyczaj na zasadzie powtarzających się cyklów, więc może to nastawienie wraca.. Dobrze rozumiem myśl księdza biskupa, to było moje doświadczeni e w okresie liceum.
    Co do dalszych słów w I części nasuwają się słowa Matki Teresy: „gdybym od początku mojego życia wiedziała, jak wiele będzie w nim trudnych momentów, to pewnie umarłabym ze strachu. Pan Bóg dawał mi jednak siły na każdy dzień.”
    II niesamowitym było dla mnie zrozumienie jak ważne jest to, o czym Ojcze Biskupie piszesz, mianowicie świadomość swojej tożsamości, rodziców , rodziny, czy dla faceta szczególnie Ojca. Fundamentalne dla rozwoju jako człowieka a co za tym idzie dla rozwoju wiary. Kluczowym wydają się tu postacie Abrahama i Izaaka. Dal mnie to było jak otwarcie okna i poczucie świeżego powietrza. Stąd zrozumiałe, tak charakterystyczne dla orientu pytanie przy powitaniu (zwłaszcza do mężczyzny) „jak się ma Twój Ojciec”?
    III ciekawe, że czy to w nowożytnych systemach etycznych, czy w popularnym ponowoczesnym spojrzeniu wolność jest wolnością tylko wtedy, kiedy jest nieograniczona, wydaje mi się to tak prostackie, jak ujmowanie sprawiedliwości jako równości, choć trzeba przyznać, ze niesamowicie zagościło w naszych schematach myślowych.

    #32 jarek
  33. W książce”Dwoje jednym ciałem w Chrystusie” autorstwa Księdza Biskupa z radością wyczytuję:
    „Sakramentalny wymiar małżeństwa wskazuje na to, iż przymierze to dokonuje się między Bogiem a dwojgiem ludzi, którzy przez ten sakrament wchodzą w tajemnicę samego Boga, obiawioną najpełniej w Tajemnicy Paschalnej Jezusa Chrystusa jako dzieło całej Trójcy Przenajświetrzej.”…
    To niesamowity dar , napełniający wielką radością . Jest o co walczyć by nie żyć dla siebie
    ale za wszelką cenę starać sie o bycie w jedności z małżonkiem, by się miłować wzorem Jezusa Chrystusa- by trwać w przebaczaniu i dla drugiego.
    Tą drogą pragnę podziękować Pasterzowi tej Diecezji za to światło dawane również dla naszego małżeństwa.
    Przy dużych emocjach to światło zaciemnia się niestety moimi błędami. Trzeba łaski Bożej by stale oświetlało to, co boli i czyniło nas mocnymi.
    Bardzo polecam małżonkom tę lekturę.

    #33 niezapominajka
  34. Uważam że męża/żonę należy wychowywać.
    PRAWDĄ. Jeżeli w nim/niej brak.
    Czy to boli? Boli, ale naucza /w przyszłości zaowocuje/.
    Współmałżonek z racji tego że odbył się ślub, to nie śmieć.

    #34 Ka
  35. #34 Ka
    Wychować niby prosta sprawa, ale taka wcale nie jest.
    Żeby innych wychowywać, trzeba zacząć najpierw od siebie, a to jest bardzo trudne.
    Na przykład ja, teraz patrze co ja narobiłem. To poniekąd moja wina, że dziewczyna mi zniknęła. Zachowałem się nie jak odpowiedzialny mężczyzna, tylko jak „szczeniak”.

    #35 chani
  36. Niezapominajko , doskonale Cię rozumiem , bo mialam podobne doswiadczenia.A obecność „tej trzeciej” otworzyło mi oczy na to co dobre w mężu/wcześniej widzialam tylko to co najgorsze i nieustannie chcialam go zmieniać /.Po wielu latach krytykowania go zobaczyłam w nim wiele dobrego/nawet uznalam ,że jest lepszy ode mnie/.
    Uznać i przyjąć skutki swoich grzechów to najlepszy sposób , aby pozwolić dzialać Bogu.
    Kiedyś usłyszalam od Prezbitera ,że to ja potrzebuję nawrócenia , dlatego Pan podarował mi Drogę ,aby mi to ułatwić.
    Zresztą ,Ty to dobrze wiesz i dlatego masz pokój w sercu.
    Jestem pewna, że Pan dał ci to doświadczenie dla lepszego dobra.Bądz spokojna i ufna.

    #36 Tereska
  37. …” Nie znaczy to, że wszystko będzie łatwe, ale to pomoże do życia w nadziei, że wszystko ma sens i prowadzi do dobra.”…
    Żyję teraz taką właśnie nadzieją, obok jeszcze innej…

    Teresko, rozumiem Twój punkt widzenia i zgadzam się z tym…

    #37 niezapominajka
  38. W związku z moimi wpisami, powinnam napisać jeszcze jeden, nawiązujacy do sytuacji w której sie znależliśmy- mąż i ja.
    Otóż,po paru dniach przeważnie ciszy i zgody na jego raniace mnie postepowanie,również moje słowne zwykłe przeprosiny nie przekonywały męża wystarczająco . Odezwałam się więc tymi słowy naprawdę z całego serca:
    „Wybacz mi wszystko. co ciebie raniło z mojej strony, tak jak ja tobie wybaczam również wszystko
    Jeszcze były takie słowa, które przekonały go zupełnie ale pozwolicie, że to będzie nasza tajemnica…
    Odzyskałam dawną jego przychylność i zrozumienie dla moich wcześniejszych postaw – niszczącej nas mojej zazdrości.
    Mam nadzieję, że doświadczanie krzyży, które jeszcze pojawią się w naszym małżeństwie, będziemy oboje przyjmowali z pokorą i ze spokojem.
    Nasza wspólnota rodzinna jest bogata w wydarzenia
    różnej barwy. Oby było jak najwięcej tych jasnych,
    czego i waszym rodzinnym wspólnotom życzę!!!
    W naszych relacjach , Pan Bóg zwyciężył !!!
    Pozdrawiam Was 🙂

    #38 niezapominajka

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php