Mocą tego pokarmu (19 Ndz B 2012)

by bp Zbigniew Kiernikowski

W 19 Niedzielę roku B mamy w pierwszym czytaniu kolejny epizod z życia proroka Eliasza. Po pokonaniu proroków Baala, wskutek próby polegającej na złożeniu ofiary najpierw przez proroków Baala a następnie przez niego. Ofiara przygotowana przez proroków Baala nie została przyjęta natomiast ofiara złożona przez proroka Jedynemu Bogu, Bogu Izraela, została przyjęta. To jednak nie doprowadziło do uznania działalności Eliasza. Wprost przeciwnie, Izabel, żona króla Achaba, która faworyzowała kult Baala i jego proroków, tym bardziej chciała dokonać zemsty na proroku Eliaszu. Posłała mu nawet wiadomość z wyraźną groźbą dotyczącą życia Eliasza, że ona postąpi z nim, jak on postąpił z prorokami Baala (zob. 1Krl 19, 2).

Wobec takich wiadomości o zdecydowanym zagrożeniu życia Eliasz zląkł się i zbiegł z terytorium Izraela (królestwo północne) do Beer-Szeby, na teren Judy (królestwo południowe). Tam przeżywał swój kryzys.  I tak oto zwracał się do Boga:

 

Wielki już czas, o Panie!
Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków.

Po czym położył się tam i zasnął.

A oto anioł, trącając go, powiedział mu:
Wstań, jedz!
Eliasz spojrzał, a oto przy jego głowie podpłomyk i dzban z wodą.
Zjadł więc i wypił (1Krl 19,4nn).

 

1. Ucieka przed grożącą mu śmiercią i udręczony prosi o śmierć

Możemy sobie wyobrazić to, że Eliasz uciekał prze zemstą Jezabel, która go nienawidziła jako proroka Bożego i która groziła mu niechybną śmiercią. Jest to poniekąd naturalny odruch i reakcja, by chronić swoje życie. Dziwić zaś może to, że kiedy uciekał w bezpieczne miejsce, poza zasięg władzy prześladującej go Jezabel, wtedy właśnie prosi Boga o śmierć.

Czyni to jakby odkładając na bok swoją rolę i misję proroka. Myśli teraz o sobie, o swoim utrapieniu i zestawia siebie z innymi ludźmi. Nie jestem lepszy od moich przodków. Pragnąc umrzeć, rzekł: «Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie».

Nie chciał umrzeć jako ofiara prześladowania ze strony Jezabel; prosił natomiast o śmierć samego Boga. W swoim utrapieniu i zapewne przeżywaniu kryzysu w pełnieniu roli proroka zwracał się do Boga jako jedynego Pana życia i śmierci. Gdyby bowiem zginął z ręki Jezabel, zginąłby podobnie jak zginęli prorocy Baala. Baal bowiem ich nie obronił. Podobnie można by wówczas myśleć o Bogu, że nie zdołał ocalić swego sługi – proroka Eliasza. Chciał więc umrzeć jak zwykły człowiek, podobnie jak jego ojcowie.

 

2. Bóg ma swój plan

Kiedy człowiek dotyka niejako kresu swoich możliwości (popularnie mówimy o dotknięciu dna), wówczas zazwyczaj jest dobra sytuacja wyjściowa, by zadziałała w nim łaska i moc Boża. Kiedy Eliasz zasnął – sen jest znakiem pewnej wewnętrznej ucieczki i jakby nieobecności – wówczas posłaniec Boży zbudził go, wskazując mu na pokarm. Eliasz jeszcze nie zrozumiał tego, co miało to znaczyć. Spożył to, co było przed nim i ponownie się położył.

Anioł jednak powtórnie trącił Eliasza i przywołał go do świadomości potrzeby zjedzenia podarowanego pokarmu oraz zadania, którym było podjęcie drogi do góry Bożej Horeb. Eliasz uczynił tak, jak mu polecił anioł.

 

3. Moc pokarmu – posłuszeństwo woli Boga

W tym wydarzeniu jest ukryta głęboka symbolika. Człowiekowi, który z różnych racji traci poczucie swojej misji i który czasem wolałby jakby „nie-istnieć”, z zadaniami, jakie stoją przed nim, z trudnościami, jakie go spotykają i z powołaniem, jakie Bóg mu wyznacza, Bóg na różne sposoby przypomina i budzi go z jego snu ucieczki, by stawić przed nim nowe zadania.

W przedziwny spoób Bóg wyposaża człowieka w moc kroczenia wobec nowych zadań, o ile człowiek jest gotów wejść w postawę posłuszeństwa.  Czterdzieści dni i czterdzieści nocy to symbol przejści9a przez trudności do nowej rzeczywistości na pdobieństwo tego , czego doświadczył lud podczas wyzwolenia z niewoli egipskiej wędrując przez pustynię do Ziemi Obiecanej.   Dojście do świętej góry Horeb to dojście do objawienia, poznania Boga i wtajemniczenia w Jego zamysł i Jego plany, które nie są dostępne dla człowieka, jak długo człowiek opiera się tylkona swoich siłach i na swoich przesłankach.

Potrzeba, aby człowieka został zbudzony ze swego snu (z logiki ucieczki i chronienia siebie) i został wprowadzony w Boży plan, który stanie się dla niego pokarmem dającym moc nowego życia. Jezus powie o sobie: pokarmem moim jest pełnić wolę Tego, który Mnie posłał. Jezus, w swoim umęczonym ciele,  „zostanie zbudzony”  z grobu, by stać się dla nas wszystkich pokarmem umożliwiającym dojście do świętej góry Horeb: do objawienia Tajemnic komunii z Bogiem i z drugim człowiekiem.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

94 komentarze

  1. Każdy z nas jest takim Eliaszem, w kłopotach mówię „Boże ja już nie mogę, zgodziłem się z Twoją wolą, ale zabierz to ode mnie, chcę być zwykłym człowiekiem” itd.

    #1 chani
  2. „Znam człowieka w Chrystusie” [2Kor 12,2] – tak pisze Paweł do Koryntian i ja mogę powiedzieć, że jestem zjednoczony z Chrystusem, choć -jak to parę razy podkreślałem- to boli i czasami to bardzo, żaden grzech dopuszczony przeze mnie nie odłączy mnie od Chrystusa. Czasami już nie wytrzymuje i mówię to co napisałem w wpisie #1.

    #2 chani
  3. Ale też widzę jak mnie Bóg zmienia, przemienia.

    #3 chani
  4. Wiele razy doświadczylam , jak Pan przemawia w śnie.
    Każdego dnia staram się zasypiać i budzić z różańcem w ręku.
    Budzę się o świcie i dostaję gotowe rozwiazania niektorych trudnych spraw.Zdarzyło mi się modlić w śnie koronką do Miłosierdzia Bożego ze zmarłą znajomą / za życia modlilam się z nią/ , a w śnie była razem ze swoim zmarłym mężem.Czyżby prosiła o modlitwę za niego?
    Ostatnio dostalam pouczenie przykre dla mnie , bo pokazujące mi mnie samą z moimi grzechami i gorzko nad nimi zapłakalam.To jest tak jakby dotknięcie dna mojego zbrukanego serca.

    Czasem zastanawiam się czy to nie jest moja wyobraznia? Na ile wiara w sny nie jest grzechem

    #4 Tereska
  5. „Czyni to (prosi Boga o śmierć) jakby odkładając na bok swoją rolę i misję proroka. Myśli teraz o sobie, o swoim utrapieniu i zestawia siebie z innymi ludźmi”

    Gdy wychodzę na głupka, gdy coś (rozmowa, wypowiedź, tekst, żart, obiad, zlecone mi zadanie) nie udaje mi się – nie chce mi się żyć.
    Myślę wtedy o sobie i rozczulam się nad sobą.
    Że tyle wysiłku… że chciałam… że znowu nie wyszło… że się nie nadaję… że nie zrozumiałam… że może czas odpuścić…
    Porównuję siebie z innymi – młodszymi, mądrzejszymi, piękniejszymi, błyskotliwymi, gładko mówiącymi, śmielszymi…
    Porównanie zawsze wypada dla mnie niekorzystnie.
    Jestem zrezygnowana.
    Spoglądam na swoich przodków.
    Myślę – nie powinnam się dziwić, przecież mam ich geny, niewiele się różnię od nich – zwyczajnych.

    Trochę rozumiem Eliasza…
    Pozdrawiam 🙂

    #5 julia
  6. Powiedzcie mi, proszę ile z Eliasza ma biblijny Jezus Chrystus?
    Czy Jezus Chrystus również miał problem z pełnieniem woli Ojca?
    A może Golgota nie była wolą Ojca lecz skutkiem tego, że Jezus Chrystus stanął po stronie nieprzyjaciół Ojca?
    Pozdrawiam
    janusz

    #6 baran katolicki
  7. „…Boży plan,
    który stanie się dla niego pokarmem
    dającym moc
    nowego życia.
    Jezus powie o sobie: pokarmem moim jest
    pełnić wolę Tego, który Mnie posłał”.
    A czy moim pokarmem jest Wola Ojca? Tak często sycę się wieloma pokarmami, nie wolą Bożą.
    Kiedyś odprawiłam rekolekcje z Eliaszem. I nawet zapisałam sobie : szukać i znajdować wolę Bożą wchodząc w harmonię z wyborami Chrystusa pokornego i ubogiego.
    Bo Eliasz (moim Bogiem jest Jahwe) jest obrazem całkowitego oddania się Bogu, jest tym, który pozwala prowadzić się zawsze tam, dokąd Bóg chce.
    Ja często muszę toczyć walkę, by pójść tam, gdzie nie chcę (nie chcę zająć się tą, czy tamtą sprawą, nie chcę porozmawiać z tym, czy tamtym człowiekiem, nie chcę pomóc tej, czy tamtej osobie,itd.)
    I usłyszałam dziś : „Wstań, jedz!”
    Boży PLAN.

    #7 Miriam
  8. #6 Janusz
    Odpowiem trochę po żydowsku 😉 –
    A czy istnieje inny niż biblijny Jezus Chrystus?
    I czy Jezus Chrystus w ogóle miał z czymś jakiś problem?
    Ale Kard.C.M. Martini (biblista) powiedział coś takiego : „Patrząc na Eliasza i koleje jego życia, na tajemnicę udręki proroka, dostrzegliśmy w tym zapowiedź tajemnicy Chrystusa cierpiącego”.

    #8 Miriam
  9. W przedziwny /zaskakujący/ sposób /sytuacja skojarzeniowa/przypomniano mi sen.A raczej obietnicę złożoną przeze mnie podczas snu.Obiecałam pójść do Kościoła podczas snu,w rzeczywistości potem o tym śnie zupełnie zapomniałam.Towarzysząca mi osoba tak mnie „maltretowała” bym znalazła się na ulicy gdzie tenże Kościół,że to co było we śnie samoistnie otworzyło się.I …jak obiecałam /we śnie/ tak poszłam.Nic specjalnego w tym dniu się nie wydarzyło,ale potem … . POTEM …zaczęło się

    #9 Ka
  10. #6 Januszu,
    oto moja (może błędna) próba odpowiedzi na Twoje pytania.

    Ile z Eliasza ma biblijny Jezus Chrystus?
    Eliasz był człowiekiem, Jezus-Syn Boży stał się człowiekiem. Jezus był podobny do Eliasza we wszystkim oprócz grzechu.

    Czy Jezus Chrystus miał problem z pełnieniem woli Ojca?
    Chyba nie.
    Problem mamy my – grzesznicy.

    A może Golgota nie była wolą Ojca lecz skutkiem tego, że Jezus Chrystus stanął po stronie nieprzyjaciół Ojca?
    Golgota była wolą Ojca (i Syna i Ducha Świętego).
    Ksiądz Biskup często cytuje papieża Benedykta XVI, że „W Jego (Chrystusa) śmierci na krzyżu dokonuje się owo zwrócenie się Boga przeciwko samemu sobie (…) – jest to miłość w najbardziej radykalnej formie” (Deus caritas est, 12). I to jest tajemnica Jednego Boga w Trójcy Świętej.
    Chcę przez to powiedzieć, że Chrystus stanął po stronie nieprzyjaciół Ojca, ale to było zgodne z Ojca wolą.

    Pozdrawiam 🙂

    #10 julia
  11. „Kiedy człowiek dotyka niejako kresu swoich możliwości (popularnie mówimy o dotknięciu dna), wówczas zazwyczaj jest dobra sytuacja wyjściowa, by zadziałała w nim łaska i moc Boża.”
    Mi dosyć często zdarza się prosić Boga o śmierć – właśnie wtedy, gdy dochodzę do kresu moich możliwości. Może nie porównuję się do innych, chociaż mam tego świadomość, że nie jestem „lepsza od moich przodków”, ale zawsze wtedy czuję, że nie potrafię być już lepsza, mogę być tylko gorsza. A że nie chcę więcej grzeszyć, chcę umrzeć.
    Pan Bóg pokazuje mi wtedy na różne sposoby, że jestem egoistką w tym moim pragnieniu i że jestem Mu tu jeszcze potrzebna. – tak jakby mówił – „Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga”.
    I wstaję i idę dokąd mnie zaprowadzi…

    #11 basa
  12. „Kiedy człowiek dotyka niejako kresu swoich możliwości (popularnie mówimy o dotknięciu dna), wówczas zazwyczaj jest dobra sytuacja wyjściowa, by zadziałała w nim łaska i moc Boża.”
    Jeszcze chciałam się z wami podzielić, jak Pan Bóg dalej mnie prowadzi przez to trudne doświadczenie, o którym ostatnio pisałam.
    Bardzo mnie obdarza swoimi łaskami i jest to w ewidentnej sprzeczności z tym, jak zostałam potraktowana przez człowieka.
    Czuję się odrzucona przez tą osobę, która straciła do mnie zaufanie. Nie odpowiedziała mi ani razu.
    Jej postawa mnie oskarża: To twoja wina. Nie można ci ufać. Zawiodłaś zaufanie tamtej osoby. Nie chcę cię znać.
    Tak. Nie można mi ufać. Zawiodłam zaufanie tamtej osoby…
    Ale jakże inaczej traktuje mnie Pan Bóg.
    W tej sytuacji jest ze mną i pozwala mi doświadczyć wiele prawd, o których wiedziałam.
    Teraz mogę je poczuć na własnej skórze.
    Wczoraj, gdy przed Komunią Świętą wypowiadałam słowa „ Panie nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie…” pomyślałam: Nie jestem godna i nigdy nie będę. Właściwie nie powinno mnie tu być. A On przychodzi i obdarowuje mnie. I to kogo? Mnie, przekreśloną w oczach ludzi. Dlaczego? – „ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja”.
    I „odkrywam” to, co przecież wiem. Miłość Boga jest darmowa. On nie jest nagrodą za dobre sprawowanie. On jest dla …
    On jest dla grzesznika takiego jak ja, aby mu pomóc w nawróceniu, aby uzdrowić jego/ moją duszę.
    Imię Boga – Ten , który Jest – i jak do podkreśla Ks. Biskup jest DLA…
    Aby dawać Siebie.
    Komunia Święta nie jest w nagrodą. Komunia Święta jest dla uzdrowienia.
    „Wstań i jedz”
    Wstań i jedz, bo przed tobą długa droga!”
    „Błogosławić będę Pana w każdym czasie,
    na moich ustach zawsze Jego chwała”

    #12 basa
  13. „… prosił natomiast o śmierć samego Boga. (…) zwracał się do Boga jako jedynego Pana życia i śmierci. Gdyby bowiem zginął z ręki Jezabel, zginąłby podobnie jak zginęli prorocy Baala. Baal bowiem ich nie obronił. Podobnie można by wówczas myśleć o Bogu, że nie zdołał ocalić swego sługi – proroka Eliasza”

    Z jednej strony Eliasz uznaje Boga za jedynego Pana życia i śmierci.
    Z drugiej jednak – ucieka przed Jezabel, obawiając się śmierci z jej ręki, jakby to ona była panią jego życia i śmierci.

    Pierwszy odruch proroka po zapowiedzi Jezabel o karze na nim – ucieczka, był podyktowany chęcią ochrony wiary w Boga. Myślał może – „Jezabel mnie zabije i wyznawcy Jahwe pomyślą, że Jahwe jest takim samym bogiem jak Baal. Nie zginę z jej ręki. Uchronię ich wiarę”.
    Potem, być może, zdał sobie sprawę z tego, że taka postawa nie świadczy o zaufaniu Bogu, o głębokiej wierze.
    Raczej o wątpliwościach proroka, czy Bóg wie, co jest słuszne w danej sytuacji.
    I stąd to wołanie o śmierć. Jakby chciał Boga przeprosić za swoje wątpliwości.
    Znalazł sposób, jak to zrobić. Prosi o śmierć z ręki Boga. I pełen wiary – na nią czeka…
    Teraz sam chciał być panem swojego życia i śmierci.
    Tak. Eliasz przeżył kryzys w pełnieniu roli proroka.

    Pozdrawiam 🙂

    #13 julia
  14. #9 Ka
    A więc nie był to jednak zwykły dzień. 🙂
    Czy zechcesz podzielić się z nami, co niezwykłego się wtedy wydarzyło?

    #14 basa
  15. #14 Niestety NIE.Z prostego powodu – sprawy NIE DO UWIERZENIA.Prawie przerosły mnie.Piękne i wzniosłe,ale nie do objęcia dla kogoś kto nie doświadczył.Sama nie umiem przekazać w pełni całości /ograniczenie ludzkich słów/.
    Jedno na 100% pewne.ON JEST.
    Księże Biskupie – ON JEEEST !!! /wielka radość/
    Dzięń był najzwyklejszy Baso.Praca,a potem kupiłam dla siebie sukienkę.I z tą sukienką w wielkiej reklamówce poszłam.Wzywano mnie,ale naprawdę nic szczególnego w tym dniu się nie wydarzyło.Sukienkę noszę do tej pory /9 lat? jakoś tak/.

    #15 Ka
  16. Januszu,nie wiem dlaczego szukasz dziury w całym.Jezus spełnił wolę bożą w sposób doskonały.Golgota była wolą Ojca i Syna i Ducha Św. bo Bóg ma jedną wolę( Bóg-mam na myśli Trójcę,bo wiadomo,że Chrystus jako osoba miał dwie wole).
    Bóg też nie ma nieprzyjaciół,Bóg jest stały w swych relacjach to znaczy nie jest zmienny w stosunku do czegoś/kogoś,ale w działaniu tak(nie znaczy to,że jest zmienny On sam,po prostu zmienia się działanie a nie Bóg).,,Pociągnąłem ich ludzkimi więzami,a były to więzy miłości.”Bóg tylko miłuje.
    Zaprzestań już swojej definicji cierpienia bo wraz z nią idą sprzeczności(np.że Jezus nie jest podobny do Eliasza jako człowiek,bo Eliasz uciekał od bólu, a Jezus nie(w sensie własnej decyzji, własną wolą,ale przyjął naszą ucieczkę.Ale Ty szukasz Jego decyzji (ucieczki),ale tego nie znajdziesz bo to niemożliwe(zaprzeczałoby to temu,że jest Bogiem). A kiedy nie znajdziesz tego Twojego podobieństwa Eliasza do Jezusa, zaczniesz myśleć jak to pogodzić i jedynym rozwiązaniem będzie to,że Jezus ogólnie pisząc nie był w pełni człowiekiem,a to już będzie bardzo jasne odstąpienie od nauki Kościoła Katolickiego.(Najlepiej to wyraża 2 List Jana 7)
    Co do snów to sądzę,że ,,Jeśli Najwyższy nie zsyła ich jako nawiedzenia, nie bierz ich do serca”Z doświadczenia też wiem,że kiedy ofiarujemy nasz sen Bogu to albo nic mi się nie śni albo sen ma sens.Grzech zakłóca, zniekształca odczytanie woli bożej i w śnie i na jawie.Koszmary śnią się w wyniku grzechu itd. chyba,że koszmar może być ostrzeżeniem przed czymś.(Niestety po ostrzeżeniu, nie mogę zmienić tego co dotyczyło ostrzeżenia, nie ma się wpływu na to co się ma wydarzyć). Sny,które mają przekaz symboliczny są ważniejsze, dotyczą ważniejszym momentów w życiu człowieka.Symbolika snu jest zadziwiająco podobna do symboliki biblijnej np. morze,ocean ogólnie woda w dużych ilościach oznacza w Biblii coś złego, w śnie jak się okazuje też i ta symbolika jest aktualna u ludzi.Podam przykład: pewna osoba mówiła mi swój sen w którym została zatopiona przez dużą falę i kiedy woda odeszła została w błocie.Nie wiedziała ona co oznacza ten sen,ale wiedziała,że nie był on pozytywny.Zaraz kilka godzin po śnie miała rozmowę niespodziewaną i telefoniczną w której zarzucono jej wiele złych rzeczy(niesprawiedliwie), po tej rozmowie poczuła się jakby została zmieszana z błotem.
    Sen może(tutaj tylko według ściśle mojego zdania bo Kościół nic takiego nie mówi,przynajmniej się z tym nie spotkałem) przynieść pomoc duszom czyśćcowym.W ten sposób,że przed snem, w czasie modlitwy wieczornej pomodlić się trzeba w intencji tychże dusz i ofiarować swe cierpienia( przeszłe i przyszłe)za nie i prosząc Boga aby nawet przez sen człowiek(ja) mógł im pomóc.Jest tutaj jedna uwaga,aby człowiek bardziej chciał im pomóc niżeli chciał wiedzieć czy to ,,działa”. Nie szukać nadzwyczajności,ale woli bożej.Czego to piszę? Bo z rana możemy się obudzić i powiedzieć że nic nam się nie śniło albo ,że coś się śniło ale nie pamiętamy co dokładnie albo pamiętać,że w czasie snu Pan wytknął mi słabości np. jeśli ktoś chciał być bardziej bogaty niżeli pobożny mogło mu się przyśnić,że zabrali mu wszystko i cierpi w nędzy,jeśli ktoś za bardzo dbał o swój brzuch może mu się przyśnić,że jest głodny i nikt mu nie chce dać jedzenia i teraz jeśli ktoś był ciekawy nadzwyczajności to może mu się przyśnić,że ta nadzwyczajność (czym się interesował) pochodzi od diabła i teraz on wykorzystuje to przeciw niemu.Taki sen daje według mnie dobre owoce bo i duszom pomagamy i sami doświadczamy własnej nędzy.Jak ktoś szuka Boga nie ma się czego bać.Nie informowałem nigdy o tym żadnej osoby duchownej ani świeckiej,ale cieszę się,że Ks.Biskup może od razu zapoznać się z tym i ocenić.Jeśli Ks.Biskup miałby zastrzeżenia proszę nie wstawiać tego na blog.

    #16 marcin
  17. #8 Miriam,Julia, chodzi mi o Jezusa z Nazaretu, syna Maryi i Józefa dla którego pokarmem było pełnienie Woli Ojca(J 4, 34). Nie potrafię w swojej wierze zobaczyć cierpiącego Jezusa skoro we wszystkim posłuszny był Ojcu. Jest tanią mądrością mówić dzisiaj, że cierpienie uszlachetnia. Cierpienie zabija, ono jest wysłannikiem śmierci. Mądrość Boża zawstydza mnie i nie pozwala mi patrzeć na cierpienie jak na coś co ma wartość odkupieńczą, jakby to cierpienie zbawiało świat, czy pojedyńczych ludzi. Jest to mój osobisty dramat bo źródłem mojego cierpienia jest niemoc kochania jak Bóg. Nie potrafię kochać tak jak tego pragnę bo boję się śmierci/umierania/. Brakuje mi tego pokarmu i jego mocy. Pozdrawiam janusz

    #17 baran katolicki
  18. 1Krl 19. 8 Powstawszy zatem, zjadł i wypił. Następnie mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do Bożej góry Horeb.
    Dla mnie ten moment z życia proroka Eliasza nieodparcie łączy się z następującym wydarzeniem z życia Jezusa:
    Mt 4.1 Wtedy Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła. 2 A gdy przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł w końcu głód.
    Różnica polega jedynie na tym, że Eliasz otrzymał moc z chleba z nieba, natomiast Jezus posiadał moc w sobie i może tą moc przekazać w chlebie eucharystycznym.

    #18 lemi58
  19. Muszę wam to powiedzieć.
    Ta osoba napisała.
    I dała piękne świadectwo działania Boga w jej życiu.
    Jestem pod ogromnym wrażeniem Jego działania.
    Pan Bóg jest bardzo, bardzo, bardzo dobry 🙂
    Czasami posługuje się negatywnymi doświadczeniami, aby człowiek bardziej doświadczył Jego miłości i jeszcze bardziej okazała się Jego chwała. 🙂

    #19 basa
  20. Moc prawdziwego pokarmu/pełnienia woli Bożej/to umieranie dla siebie a życie dla innych. Bóg zbawił mnie w ten sposób, że w Jezusie Chrystusie objawił mi swoją prawdziwą naturę czyli Miłość. Jezus wszedł w największym stopniu w bezsens mojego życia życia, w tragedię mojego cierpienia i poczucia odrzucenia. Jezus Chrystus chce mi pokazać, że ta miłość, której pragnę i potrzebuję, a w którą nie wierzę, istnieje na prawdę . że niewiara w miłość Boga jest strasznym oszustwem szatana. Prawdziwa miłość to umieranie dla siebie a życie dla innych. janusz

    #20 baran katolicki
  21. #20 Janusz
    Ostatnio Pan Bóg obdarzył mnie i cierpieniem, i poczuciem odrzucenia.
    I mogę powiedzieć, że w tym stanie jeszcze bardziej doświadczyłam Jego miłości i dobroci.
    Zastanawiam się, dlaczego Ty tego nie doświadczasz?
    Januszu, może ty jesteś zbyt bardzo przywiązany do tego twojego poglądu na cierpienie, na to jaka ma być miłość, czym się objawia?
    Januszu, odrzuć to, a Pan Bóg na pewno zacznie zapisywać księgę twojego życia.
    Zresztą już zapisuje. 🙂
    Znam cię prawie od początku. Ja widzę, jak Pan Bóg działa w twoim życiu i jak cię zmienia. Momentami mnie to zachwyca. On jest na prawdę bardzo dobry i kiedyś sprawi, że uwierzysz w Jego miłość. Miłość, która jest zupełnie darmowa.
    Sprawi w swoim czasie. 🙂

    #21 basa
  22. Januszu, jeszcze chciałabym powiedzieć Ci o mojej siostrze ze wspólnoty. Ona tak jak Ty nie mogła uwierzyć, że Bóg ją kocha. Próbowałam ją do tego przekonać. Próbowałam jej to udowodnić. Totalna klęska.
    I niespodziewanie 3 lata później na jakąś moją uwagę odpowiedziała mi : A Pan Bóg i tak mnie kocha.
    Januszu, cud, prawdziwy cud. 🙂
    Ta przemiana nie ludzką ręką się stała.
    W twoim życiu też to się stanie.
    Ale chyba musisz spaść z konia. 🙂
    Pan Bóg dla mężczyzn nie jest tak delikatny jak dla kobiet. Być może dlatego, że są silniejsi i chyba jednak bardziej uparci.

    #22 basa
  23. I jeszcze
    Wierzę, że kiedyś, gdy znowu cię w czymś skrytykuję, tak jak Ona odpowiesz mi: Pan Bóg i tak mnie kocha. 🙂
    A potem wykrzyczysz na blogu, jak ja: Kocham Boga!!!Jest dla mnie bardzo dobry.

    #23 basa
  24. #16
    Marcinie, możesz dopowiedzieć ?
    „Jeśli Najwyższy nie zsyła ich /snów/ jako nawiedzenia , nie bierz ich do serca”

    Czyli są takie ,które należy brać sobie do serca?

    #24 Tereska
  25. I jeszcze jedno:
    Z moich obserwacji działania Boga na ciebie – uważam, że jesteś dla Niego bardzo ważny.
    Widzę takie okresy, kiedy On szczególnie silnie na ciebie działa.
    „Miej nadzieję w Panu, odwagi.
    Miej nadzieję w Panu, odwagi.
    Miej nadzieję.”
    Nie jesteś sam. 🙂

    #25 basa
  26. #15 Ka
    Bóg ci się objawił, a ty mówisz, że to nic szczególnego?
    To tylko twoja skromność…

    #26 basa
  27. #16 Marcin

    Napisałeś ,Jeśli Najwyższy nie zsyła ich jako nawiedzenia, nie bierz ich do serca”. Zgadzam się. Tylko dlaczego do tego się nie stosujesz i opisujesz historie, które przypominają mi zabobony słyszane w dzieciństwie, opowiadane przez starsze osoby a i dziś też niektórzy w to wierzą.Jak się przyśni wypadający ząb to coś tam się stanie a jak małe dziecko to coś innego.Niedawno miałem sen, który koleżanka zinterpretowała jako zapowiedź nieszczęścia w rodzinie. Nic takiego się nie stało.Totalna bzdura. Piszesz o symbolice snów jakby istniał jakiś sennik chrześcijański na wzór senników pogańskich. Sen mara Bóg wiara – stare przysłowie i bardzo mądre.

    „Koszmary śnią się w wyniku grzechu itd.” – Nie wiem na jakiej podstawie tak sądzisz. Ja mam koszmary jak źle się czuję, albo długo śpię na prawym boku.Może to śmiesznie brzmi ale jest to związane raczej z krążeniem krwi niż z grzechem.
    Oczywiście Bóg może działać również przez nasze sny.Ale ja się na tym nie znam i staram się ich nie interpretować aby nie dojść do fałszywych wniosków.Niektóre z nich opowiadam znajomemu księdzu ale on tylko słucha uważnie, pokiwa głową albo na stwierdzeniu „bardzo realistyczny sen” się kończy 🙂 Poza tym sny mogą mieć wartość terapeutyczną.W czasie snu „porządkuje” się nasza psychika.
    #4 Tereska napisała „Budzę się o świcie i dostaję gotowe rozwiazania niektorych trudnych spraw.” Też tak nieraz mam ale jest to raczej wynikiem tego,że umysł jest wypoczęty.Owszem również nie raz doświadczyłem owoców modlitwy właśnie przez „dostanie” gotowego rozwiązania i niekoniecznie po przebudzeniu.

    #27 Marek
  28. Mialam w życiu taki okres , kiedy chciałam umrzeć i nawet pojawiła się taka perspektywa przez chorobę ,która mogła być śmiertelna.
    Jak teraz to widzę ?
    To była chęć ucieczki przed trudami życia / a więc przed planem Bożym /
    Zrobiłam swój plan : m.in. poinformowałam rodzinę kto ma się zająć moimi dziećmi.
    Wyspowiadałam się i uważałam ,że jestem gotowa.

    Pan Bóg zdecydował inaczej,mimo to dalej realizowalam swój plan , chociaż dostawałam kolejne ostrzeżenia.Moje „uśpione oczy” nie chciały się otworzyć .
    A Pan Bóg szedł obok mnie i czekał , aby obecnie ukazać mi swoją dobroć i swobode /wolność/.
    Czy obecnie już widzę ?
    Napewno jeszcze nie , ale pokazał mi poprzez wspólnotę , gdzie mam szukać .
    Moja budowla religijności wg mojej wizji rozwala się .Tylko przez SŁOWO i modlitwę może mnie obdarzyć Swoim Duchem , który mnie uzdolni do
    budowania dobra.

    #28 Tereska
  29. #26 Żadna skromność.Moje doświadczenie może dotyczyć każdego.Tak naprawdę to czekam na informację że …to samo /lub bardzo podobnie/ przydarzyło się i komuś innemu.
    Nie jestem wyjątkiem Baso a piszę prawdę.I żadne pomieszanie zmysłów /umysłu/ 😀
    Teraz to cieszę się /patrząc z perspektywy wstecz/.Bardzo.

    #29 Ka
  30. #15 Ka
    To cudowne, że Bóg dał Ci się poznać jako Ten, który JEST, w tym wydarzeniu, osobie, cokolwiek to było…
    Ka, nie zapomnij nigdy o tym! 🙂

    #30 Miriam
  31. #20 Janusz
    Zgadzam się z Tobą.
    Tak sobie myślę, że wiara w taką miłość Boga do nas to TERRA REPROMISSIONIS – ziemia obiecana. Chcę, proszę o taką wiarę dla siebie.

    #31 Miriam
  32. #30 Nie ma mowy bym zapomniała,dlatego nieśmiało Wam piszę – ON JEST.
    Gdybyście raczyli w to ostatnie uwierzyć.
    Miriam,osobowy JEST.

    #32 Ka
  33. W Liście do rzymian Paweł pisze, że „…miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany.” [5,5] – ja mogę powiedzieć uczę się takiej miłości, a jakim skutkiem? Jeszcze nie wiem. A może już się nauczyłem tej miłości? Też nie wiem. Miłość wszystko przetrzyma, ale ja już nie mogę. Ta miłość rzeczywiście boli. Ostatnio dziwnie się czyje, jakby ktoś mnie ściskał za serce.
    Dzisiejszy świat ucieka od takiej Miłości, nie rozpoznaje jej.

    #33 chani
  34. Może ja napiszę o moim doświadczeniu Boga. Jest inne niż twoje.
    Ja Go doświadczam przez Jego działanie w moim życiu.
    Ciągle o tym piszę.
    Czasami może nawet bym nie chciała, jak w tym moim ostatnim doświadczeniu.
    Ale czy mogę ukrywać, zatrzymywać dla siebie to doświadczanie Jego miłości i dobroci?
    Czy mogę nie wielbić Go za to?
    Tak, ON JEST.
    I tak jak mówi Ks. Biskup jest dla.
    „Zaczął on odkrywać, że Bóg ze swoją mądrością jest dla niego ( dla człowieka) w każdych warunkach i okolicznościach, byleby tylko człowiek chciał do Boga się zwracać” ( III kat. IV roku programu „Chrzest w życiu i misji Kościoła” )

    #34 basa
  35. # 32
    I nie bądź nieśmiała. 🙂
    Przecież On jest!

    #35 basa
  36. Ad #24 i ad #27
    Marku, jestem kategorycznie przeciwny jakimkolwiek zabobonom,ale istnieją sny które pochodzą od Pana.Kiedy pisałem o osobie, która miała sen chciałem tylko dać przykład snu,który pochodzi od Boga czy anioła (nie wiem dokładnie przecież)i był ten sen prawdziwy( według mojej opinii) Dlaczego? Ponieważ:
    -zauważyłem symbolikę Biblijną w śnie (Pierwszą prawdziwość snu czy pochodzi od Pana jest według mnie zgodność z Biblią- w wielorakim znaczeniu tego słowa). Sen dotyczył wydarzenia i był on krótki z prostym(ostrzegawczym a raczej przygotowawczym) przesłaniem, więc nie trzeba było sprawdzać czy był on( przesłanie) zgodny z nauczaniem Chrystusa.Chodzi mi o to,że np.Mamy osobę ,której przyśnił się wujek i powiedział,że Jezus nie jest Prawdą.Taki sen będzie nieprawdziwy,fałszywy, nie pochodzący od Boga.Tu podałem przykład oczywiście taki podstawowy.
    -sen się sprawdził( czego byłem świadkiem).
    Nie pisałbym,więc o jakimkolwiek senniku chrześcijańskim,bo sen ma być tylko narzędziem w ręku Boga,a nie mamy w tym szukać nadzwyczajności,przepowiedni, czegoś poza Bogiem.( w rzeczywistości własnego ja)Sen nieprawdziwy jest w sprzeczności z Biblią ,nauczaniem Kościoła i się nie sprawdza.Oczywiście sen też może po pewnym względem sprawdzić się i się nie zgadzać z nauczaniem Kościoła itd.wtedy sądzę że mamy do czynienia z szatanem i trzeba poinformować odpowiednie osoby duchowne.
    Napisałem,że koszmary śnią się w wyniku grzechu, owszem ponieważ tak często się dzieje, zauważyłem to u siebie i u innych,lecz napisałem także o tym,że Bóg może wytknąć człowiekowi słabości w śnie-co dla niego będzie też koszmarem.,ale będzie to rola pozytywna koszmaru.Koszmary powstają (z pomocą wyobraźni) z przyczyny,że coś jest nie tak,choćby jak piszesz o niewygodnej pozycji do spania.Sądzę też,że są one pomocne duchowo bo powiadamiają człowieka,że idzie nie tą drogą co trzeba.Jeżeli jedyną drogą jest Chrystus to poza Nim jest tylko bezprawie- czyli grzech(-taka krótka dedukcja koszmar-grzech). Nie piszę,że niewygodne spanie jest grzechem;) tylko,że koszmar stanowi ostrzeżenie,a w Twoim wypadku,że powinieneś znaleźć lepszą pozycję do spania.W końcu trzeba szanować swoje ciało,aby się dobrze wysypiało.
    W czasie snu „porządkuje” się nasza psychika. -do tego się nie zgodzę -odpoczywa ciało nie dusza.Kiedy żyjemy według Ducha jesteśmy uodpornieni na zmiany zachcianek ciała.Kto żyje według ciała, ten jest podatny na jego pragnienia i w czasie snu usypiają również pragnienia.Z rana dopiero się budzą.
    Teresko,są takie sny-według mnie-które trzeba brać do serca (kiedy ewidentnie wiemy ,że pochodzą od Boga.)To co napisałem powyżej powinno być pomocne. Wspomnę jeszcze o tym,że sny prawdziwe są wyraźniejsze- i w odczytaniu, zapamiętaniu i samym widzeniu;)

    #36 marcin
  37. #32
    Tak, Ka, najpewniej – osobowy JEST!
    Miałabym problem z opowiedzeniem tego – tak często Go spotykam.
    Czasem nie potrzebuję wiary nawet, żeby doświadczyć, że w tym wydarzeniu, tej osobie, tym słowie, w spełnionej prośbie/błaganiu – On jest.
    No bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że to, co po ludzku niemożliwe – staje się możliwe, staje się.
    Dziś opowiedziała mi moja znajoma, że pomyliła drogę w mieście, za późno skręciła. A potem spotkała człowieka, który jakby czekał na jej pomoc (długo rozmawiali, on nie mógł komuś przebaczyć). Okazało się, że ona zna jego rodzinę, która mieszka kilkaset kilometrów dalej! Problem dotyczył tej rodziny. A ona była na urlopie i „pomyliła drogę”. Tak, Jan spotkał dzisiaj Tego, który Jest i go szuka.

    #37 Miriam
  38. #19 basa
    „Czasami posługuje się negatywnymi doświadczeniami, aby człowiek bardziej doświadczył Jego miłości i jeszcze bardziej okazała się Jego chwała” – piszesz
    O tak, to też jest prawdziwe.
    Znam to uczucie, że z najbardziej gorzkiego doświadczenia potem wypływa słodycz…- nie do opisania 😉 Ta słodycz.

    #38 Miriam
  39. Jeśli mowa o snach to Bóg różnymi drogami się z nami kontaktuje. Józefowi anioł Boży objawił mu się we śnie. Bóg też wezwał Samuela przez sen. Gdy śnimy nasz umysł bardziej otwarty jest na Boga. Nie wiem czy dobrze mówię, ale…
    Dziwne, że to napisałem…. 🙂

    #39 chani
  40. #36
    Dziękuję , o to mi chodziło.
    Jakby na potwierdzenie mialam sen , który jakby zwiastował złe wydarzenie.Takie nastąpiło w następnym dniu…zostałam poniżona w sytuacji kiedy mialam najlepsze intencje.
    To z kolei uświadomiło mi ,że dostaję szansę – przebaczenia i umierania dla siebie.
    Wszystko układa się calość -w dniu Wniebowzięcia prosilam Maryję o łaskę umiejętności umierania dla drugiego i dar przebaczania.

    #40 Tereska
  41. „Bóg też wezwał Samuela przez sen.”
    to ze moze nawt spal chyba nie znaczy, ze wezwal przez sen, moze raczej ze snu.

    #41 Jurek
  42. #35 To co wypisuję nienormalne jest /tzn.wykracza poza ludzkie wszelakie normy/,musiałabym świadomości nie mieć by nie rozumieć odbioru.Tłuczenie /karanie/jednak za to,to zbyt wiele.Nie przekraczam progu duchowego ustanowionego przez każdego,indywidualnego człowieka.Wolna wola – zobowiązuje.
    Odnośnie snów – do wszystkich.Doskonale rozróżniam sen od realu.Najważniejsze co mnie spotkało odbyło się w pełnej świadomości i w realu.Najpewniej dlatego było to aż taak baaardzo trudne.Niewyobrażalnie trudne.Nie życzę ,albo baaardzo życzę – każdemu.Wtedy przekonają się że Bóg,to nie przelewki i głaskanie po główce.
    Radość i wdzięczność /wówczas/- że wyszłam z tego cało /bez pomieszania w główce/.

    #42 Ka
  43. Ad #16 marcin i #6 baran katolicki
    Marcinie piszesz, że „Bóg też nie ma nieprzyjaciół”, ale to człowiek staje się Jego nieprzyjacielem grzesząc. Właśnie Jezus pokazał miłość do nieprzyjaciół kochając tych którzy Go krzyżowali, przebaczając. Pokazał miłość do Ciebie i do mnie.
    Faktycznie coś może być w tym określeniu Janusza, że „Golgota nie była wolą Ojca lecz skutkiem tego, że Jezus Chrystus stanął po stronie nieprzyjaciół Ojca”, ale nie skutkiem jako „za karę” lecz „dlatego, że”. Golgota była konsekwencją stanięcia Jezusa po naszej stronie, Jego wcielenia, stania się człowiekiem. Myślę też, że nie była wolą Ojca w tym sensie, że śmierci Pan Bóg nie stworzył, ona weszła na świat przez zawiść diabła. I nie było wolą Ojca, by człowiek zgrzeszył i potem cierpiał, każdy człowiek, Ty i ja i Jezus.
    Ale kiedy to wszystko się stało, kochał nas i z miłości, przewidując co się stanie, a więc z Jego woli Bóg w Jezusie wszedł w Golgotę ludzką. Jak pisze Marcin w sposób doskonały.
    Tak więc powiedziałabym, że Golgota jednocześnie była i nie była wolą Ojca.

    #43 AnnaK
  44. Eliasz uciekał od nienawiści tej kobiety i prosił Boga o śmierć. Moim zdaniem nienawiść jest gorsza od śmierci i czymś innym jest zginąć z nienawiści kogoś, a czymś innym po prostu umrzeć. Nienawiść zabija ducha w człowieku i może Eliasz już czuł, że jest blisko aby poddać się zwątpieniu całkowicie. Skoro nie zważał już na swoją misję prorocką… Jakby go już nie było.
    Ale miał jeszcze odniesienie do Boga w tej ostateczności, której doświadczał, myślę, że prosząc Boga o śmierć oddawał się Jemu. Dla mnie to jest właśnie wspaniałe, że Eliasz przekroczywszy granice swoich możliwości i swego strachu, jeszcze na koniec miał odniesienie do Boga. To było już jego zwycięstwem.
    To przypomina mi moje doświadczenie kryzysu, kiedy żaliłam się Bogu, że już nie mogę i potem dostałam pomoc. To moje otwarcie serca przed Nim sprawiło, że mnie umocnił.
    Myślę, że czasem dzieje się coś gorszego, kiedy człowiek w kryzysie zajmuje się codziennymi drobiazgami, z dnia na dzień, mijają lata i potem wydaje się, jakby Boga nie było. Tak niepostrzeżenie, pracując, rozwiązując problemy czuje pustkę i myśli, że jest sam.

    #44 AnnaK
  45. #42 Ka
    O jakim tłuczeniu mówisz?
    Pan Bóg objawia się ludziom bardzo różnie.
    Mojżeszowi w płonącym krzewie. Eliaszowi w szmerze łagodnego powiewu. Św. Faustynie ukazał się osobiście.
    I każdemu tak, jak tego potrzebuje.
    Ja szanuję twoje doświadczenie.
    A wczoraj chciałam się tylko podzielić z tobą moim. 🙂

    #45 basa
  46. „Potrzeba, aby człowiek został zbudzony ze swego snu (z logiki ucieczki i chronienia siebie) i został wprowadzony w Boży plan, który stanie się dla niego pokarmem dającym moc nowego życia”

    Uciekam od bliźnich, chronię siebie.
    Bóg mnie budzi, by dać mi siłę być „dla” (jak wciąż przypomina basa).
    Budził mnie kilka razy. Nawet się budziłam, szłam w kierunku poznania Boga i Jego planów wobec mnie.
    Przekonuję się, że gdy tylko pozostaję bez przyjaciół wokół – mam ochotę wrócić w sen…

    Potrzebuję kolejnego trącenia Boga i mojej gotowości bezwarunkowego wejścia w posłuszeństwo.
    I tak do końca… (?)

    Pozdrawiam 🙂

    #46 julia
  47. Ad snów :
    Ks. Tomasz Jelonek mówi, że sen, proroctwo i wizja to trzy środki Bożego objawienia. Uzupełniały się. Prorok mógł otrzymywać objawienie przez sny i wizje.
    Po długim okresie nieobecności sny jako środek Bożego Objawienia powracają w Nowym Testamencie (św. Józef)
    Dziś rozpoznawanie snu jako głosu Bożego wymaga wielkiej roztropności. Do zdecydowanej większości snów trzeba więc odnieść ludowe porzekadło „Sen mara, Bóg wiara” i nie przejmować się nimi.
    A jeszcze np. O Kijas OFM tak to ujmuje : „Chociaż sny pełniły nierzadko ważną rolę w duchowym rozwoju człowieka, tym niemniej święci przestrzegali na ogół przed bezkrytycznym ich przyjmowaniem, wierzeniem bezwzględnie w to, co mówiły, albowiem łatwo może się nimi posłużyć duch nieczysty i zwieść człowieka”.

    #47 Miriam
  48. #36

    Chyba jeszcze będę musiał poczytać na temat roli snów w chrześcijaństwie. Jak na razie podchodzę do tematu dosyć sceptycznie i nie przywiązuję większej wagi do tego co mi się śni.A niektóre moje sny są bardzo realne i niesamowite, również o treści religijnej. Na podstawie niektórych mógłby powstać niezły scenariusz filmowy 😉 Póki co nie interpretuję, chociaż nad niektórymi się czasem zastanawiam ale bez wyciągania końcowych wniosków.
    To co napisała Tereska w #40 jednak nadal kojarzy mi się z magicznym podejściem do snów.Ale może się mylę.

    Marcinie, wydaje mi się, że mylisz psychikę z duszą. A przecież to nie to samo.Tego akurat jestem pewny.

    Zaciekawiło mnie to zdanie „Oczywiście sen też może po pewnym względem sprawdzić się i się nie zgadzać z nauczaniem Kościoła itd.wtedy sądzę że mamy do czynienia z szatanem i trzeba poinformować odpowiednie osoby duchowne.”
    Dlaczego trzeba poinformować odpowiednie osoby duchowne ?
    Mógłbyś wyjaśnić ?
    Pozdrawiam

    #48 Marek
  49. Ad#43 AnnaK
    Nie wiem dokładnie jak to sprecyzować,ale sądzę że zrozumiesz,Bóg nie ma nieprzyjaciół,ale człowiek może mieć za nieprzyjaciela Boga, gdy grzeszy i zrywa relacje z Nim .Bóg jest Miłością a więc nie może być nastawiony do kogoś anty,ma stałą relacje-miłości.Kiedy człowiek zrywa przez grzech wspólnotę z Bogiem nie koniecznie zmienia relacje do Niego(nadal Mu będzie ufał,uważał za przyjaciela itd. mając taką relację ta osoba staje się na nowo przyjacielem Boga,co się dokonuje ostatecznie w spowiedzi),ale człowiek tez może nie mieć/negować/unicestwiać jakąkolwiek relacje z Bogiem(Bóg takiego tez miłuje(relacja),ale Jego działanie pozytywne(wynikające z miłości) może przybrać pozornie negatywną formę(np.ból). W takim nawiązaniu człowiek ten może mieć za nieprzyjaciela Boga w senie relacji, stosunku tego konkretnego człowieka do Niego.
    Co do drugiego wątku, to opisze to w ten sposób,że Bóg Ojciec chciał aby człowiek był w/z Nim nawet po grzechu.Sprawiedliwie ludzi ,,wygonił” z raju-człowiek przez grzech otrzymał pozbawienie Dobra. Bóg skazał(sprawiedliwie) ich na nieszczęście,chciał aby byli szczęśliwi,lecz nie mógł ,,zlekceważyć” grzechu i pozbawić ludzi jego konsekwencji-nie mógł zaprzeczył by sobie.Wydał więc nakaz: będziesz żył nieszczęśliwie(daje też obietnice). Ten werdykt Boga mógł być zmieniony tylko przez Boga-tak aby nie zaprzeczał sobie,że jest Bogiem.Wysłał więc syna, który zrealizował Jego wolę.To wolą człowieka było opuszczenie raju nie wolą Boga(!), więc nie pisałbym,że Jezus zaprzeczał Ojcu,On doskonale zrealizował wolę Ojca.A co do śmierci to sądzę,że Bóg chce ze złego robić dobro.

    #49 marcin
  50. Barbaro, doskonale wiem, że Bóg mnie kocha bezwarunkowo i, że jest bardzo dobry. Moje cierpienie wyrasta z mojej pychy, to znaczy pragnienia kochania Boga/drugiego człowieka/ właśnie taką miłością, która nie szuka wzajemności. Nie potrafię oddać siebie Piotrowi w jego chorobie na tyle na ile bym chciał. Moje cierpienie samo w sobie jest przekleństwem i nie ma nic wspólnego z Paschą. Dopóki cierpię dopóty jestem w śmierci/niemocy kochania/. Przypomnij sobie jak Jezus zapłakał nad grobem Łazarza i nad Jerozolimą. Jego łzy to owoc rozgniewania się w duchu i wstrząśnięcia niewiarą/lękiem przed śmiercią/. Dopóki boję się śmierci dopóty cierpię. Takie jest moje doświadczenie. janusz

    #50 baran katolicki
  51. #16 marcin, powiedz mi proszę czy Jezus z Nazaretu/Chrystus/ bał się Swojej śmierci? janusz

    #51 baran katolicki
  52. „Kiedy człowiek dotyka niejako kresu swoich możliwości (popularnie mówimy o dotknięciu dna), wówczas zazwyczaj jest dobra sytuacja wyjściowa, by zadziałała w nim łaska i moc Boża.”…
    Każdy człowiek doświadcza w swym życiu trudnych sytuacji, a nieraz ” sytuacji bez wyjścia ’ po ludzku. Również i ja mam takie chwile, że wali się wszystko – jest to kwestia czy poddam się rozpaczy, czy spokojnie zaufam Panu Bogu i poczekam na Jego „rozwiązanie” tego stanu.
    Kiedy ufam będąc w bezradności, za jakiś czas dzieje się coś, co daje radość 🙂

    #52 nawracajaca się
  53. …” Człowiekowi, który z różnych racji traci poczucie swojej misji i który czasem wolałby jakby „nie-istnieć”, z zadaniami, jakie stoją przed nim, z trudnościami, jakie go spotykają i z powołaniem, jakie Bóg mu wyznacza, Bóg na różne sposoby przypomina i budzi go z jego snu ucieczki, by stawić przed nim nowe zadania.”
    Jak pełne nadziei jest sycenie się pokarmem Bożym,
    jak „spożywając” ten pokarm nabiera się sił by żyć tak długo na ile sam Bóg uzna za konieczne . Umieć czerpać radość, być nasyconym swoją codziennością – dobrze odczytywać wolę Boga Ojca.Czasami się kuleje, ale tego też Pan Bóg otacza swoją troską.
    Cieszę się Ka, że doświadczasz Bożej mocy 🙂

    #53 nawracajaca się
  54. #50 Janusz
    Dziękuję za wyjaśnienie.
    Stąd wniosek, ze źle zrozumiałam słowa „Jezus Chrystus chce mi pokazać, że ta miłość, której pragnę i potrzebuję, a w którą nie wierzę, istnieje na prawdę . że niewiara w miłość Boga jest strasznym oszustwem szatana.” ( #20)
    Nawet się trochę zdziwiłam tymi słowami. Przecież niedawno przekonywałeś mnie, ze Pan Bóg mnie kocha, chociaż akurat nie potrzeba mnie było o tym przekonywać. No to jesteśmy kwita. 🙂
    Ale zauważyłam, że masz ten sam ból co ja tzn, że nie potrafisz kochać jak Bóg. Tylko inaczej to przyjmujemy. Ja to przyjmuję, że jestem tylko człowiekiem i kocham tak jak człowiek. Przyjmuję swoją ograniczoność, o czym zresztą kiedyś dużo rozmawialiśmy.
    Jak Pan Bóg zechce, może sprawić, że będę kochała więcej, czego chyba mnie uczy.
    Ty chcesz kochać jak Bóg tzn być jak Bóg (?)- nie wiem, czy dobrze rozumiem w tym kryje się twoja pycha – że chcesz być jak Bóg?

    #54 basa
  55. #50 Janusz
    Przeczytałam sobie zgodnie z twoim zaleceniem:
    ” 33 Gdy więc Jezus ujrzał jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: „Gdzieście go położyli?” 34 Odpowiedzieli Mu: „Panie, chodź i zobacz!”. 35 Jezus zapłakał. 36 A Żydzi rzekli: „Oto jak go miłował!” ”
    Dlaczego uważasz, że ” Jego łzy to owoc rozgniewania się w duchu” a nie wzruszenia, miłości i solidaryzowania się z cierpiącym?

    #55 basa
  56. # 50 Janusz
    Podobnie zupełnie inaczej rozumiem to zdarzenie dotyczące Jerozolimy.
    Moim zdaniem zapłakał z litości nad tym miastem, które nie rozpoznało „czasu swojego nawiedzenia”. i na które przyjdą ciężkie czasy….
    Moim zdaniem ten opis nie wyraża złości, gniewu – nie rozpoznałaś mnie, ukarzę cię.

    #56 basa
  57. #6 baran katolicki
    W Ćwiczeniach duchownych św.Ignacego Loyoli czytam,że Jezus bardzo pragnął pełnić wolę Ojca.Świadczy o tym ostra reakcja Jezusa na słowa Piotra,który chciał Go odwieść od pełnienia woli Ojca„Zejdż Mi z oczu szatanie.Jesteś Mi zawadą,bo myślisz nie na sposób Boży,lecz ludzki„-Mt16.23.
    Problem był w tym,że Jezus musiał szukać z niemałym trudem wolę Ojca.Hbr 4,15-„…doświadczony we wszystkim na nasze podobieństwo z wyjątkiem grzechu„.Modlitwa w Ogrójcu pokazuje ile wysiłku i cierpienia kosztowało znalezienie woli Ojca.„Ojcze jeśli chcesz,zabierz ode Mnie ten kielich„-Łk 22.42
    Krwawy pot sączący się na ziemię odsłania,jak bolesne było dla Jezusa znalezienie woli Ojca.Podobnie podczas 40-dniowego postu na pustyni przed rozpoczęciem działalności.

    #57 mirpat
  58. Janusz, a ty, czy płaczesz czasami?
    Wiem, że jest to pytanie prowokujące, bo podobno mężczyźni nie płaczą.
    Mi się zdarza stosunkwo często popłakać sobie, ale mi to dobrze robi.
    Tak się zastanawiałam, dlaczego ja płaczę?
    Czy płaczę z gniewu?
    Chyba jednak nie.
    Płacz nie kojarzy mi się z gniewem…

    #58 basa
  59. Znowu za dużo piszę, ale podzielę się jeszcze jednym. To też możemy znaleźć w Piśmie Świętym i o tym mówił Ks. Biskup na katechezach ” Chrzest w życiu i misji Kościoła”, ale ja mam zupełnie identyczne doświadczenie.
    Dopiero, gdy dotarłam do kresu własnych możliwości „nie potrafię już być lepsza” , dopiero wtedy w swojej bezsilności uznałam, że tylko Pan Bóg może to zmienić. I dopiero wtedy dałam pole do działania Panu Bogu. A pierwszą rzeczą, którą On uczynił, to zaczął mnie pozbawiać mojej wizji, jak to ma być. Na początek – jaki ma być Wielki Post.
    Sporo róznych postanowień wielkanocnych mi się nazbierało przez lata. A mój spowiednik powiedział – tylko 2 postanowienia. Nic więcej.
    Ależ to było dla mnie trudne. Pozbycie się tych wszystkich rzeczy, które w Wielkim Poście robiłam lub nie robiłam, które ja uważałam za dobre. Chyba nie miałam trudniejszego Wielkiego Postu niż wtedy. I mówiłam, że Pan Bóg dał mi post od postu.
    Albo – pieśni neokatechumenalne – nie podobają mi się. Absolutnie.
    I co Pan Bog na to?
    Zrobił mnie kantorem i pokazał, że niektóre są piękne. I co może jeszcze najważniejsze – czasami bardzo mocno przez nie na mnie działa. A przeze mnie na moich braci.
    Wiele takich sytuacji, które całkowicie wywróciły moje myślenie, mogłabym wymieniać.
    Dlatego mówię ci Januszu, pozbądź się własnej wizji i oczekiwań, a dostaniesz wiecej niż ci może przyjśc do głowy.

    #59 basa
  60. #41 Jerzy
    A jednak raczej podczas snu Bóg przemówił do Samuela.
    Gdy Samuel, po kolejnym zawołaniu go po imieniu dwukrotnie powtórzonym, wyraził gotowość słuchania, otrzymał pouczenie o nieszczęściach, jakie spadną na dom Helego z powodu bezkarnego profanowania świątyni przez jego synów.
    Opisana scena – 1 Sm 3,1-14 jest jednym z przykładów przemawiania Boga do ludzi w czasie snu.

    #60 Miriam
  61. #49 Marcin
    W tym wypadku – za duży skrót myślowy (wg mnie) – Pan Bóg „chce ze złego robić dobro” ??? Rozumiem, co masz na myśli, ale brzmi, hmmm…, nie mogę znaleźć słowa.

    #61 Miriam
  62. #50 Janusz
    „Nie potrafię oddać siebie Piotrowi w jego chorobie na tyle na ile bym chciał”.
    Czy potrafisz zaakceptować, zgodzić się na to, że może zawsze nie będziesz potrafił tyle, ile byś chciał?
    A ile Bóg od Ciebie oczekuje? Czy wiesz to?
    Jeśli wiesz i możesz (siebie dać), a nie czynisz tego, wówczas rozumiałabym Twoje cierpienie.

    #62 Miriam
  63. #48 By urządzono inkwizycję /:D/,a potem delikwenta stracono /tak na wszelki wypadek/ ku uciechy gawiedzi żądnej widowiska cierpienia bliźniego.
    No dobra.Plotę.

    #63 Ka
  64. #53 Dziękuję Nawracająca.Jak widzisz /#54/czasami iskra i się wkurzam 😀
    Dobrze że u mnie to trwa sekundę.Dzięki Ci o Panie.

    #64 Ka
  65. #43 AnnaK
    „Faktycznie coś może być w tym określeniu Janusza, że „Golgota nie była wolą Ojca lecz skutkiem tego, że Jezus Chrystus stanął po stronie nieprzyjaciół Ojca”, ale nie skutkiem jako „za karę” lecz „dlatego, że”. Golgota była konsekwencją stanięcia Jezusa po naszej stronie, Jego wcielenia, stania się człowiekiem… Tak więc powiedziałabym, że Golgota jednocześnie BYŁA I NIE BYŁA wolą Ojca.”
    Do czego takie dywagacje prowadza? Moze do herezji. A ja powiedziałbym, ze czasem zanim sie cos powie czy napisze lepiej jest pomodlic sie o swiatlo Ducha Swietego. Boga nikt jeszcze nie zrozumial i chyba nie zrozumie, musialby byc drugim Bogiem, albo Bog tylko bogiem. Nawet Jezus Syn Bozy, sie podporzadkowywal Woli Boga Ojca, choc wczesniej moze sie jeszcze tylko ludzac mowil: Mk 12, ‘6 Miał jeszcze jednego, ukochanego syna. Posłał go jako ostatniego do nich, BO SOBIE MÓWIŁ: „USZANUJĄ MOJEGO SYNA”. 7 Lecz owi rolnicy mówili nawzajem do siebie: „To jest dziedzic. Chodźcie, zabijmy go, a dziedzictwo będzie nasze”.

    #65 Jurek
  66. #46 basa
    “Pan Bóg objawia się ludziom bardzo różnie.
    Mojżeszowi w płonącym krzewie. Eliaszowi w szmerze łagodnego powiewu. Św. Faustynie ukazał się osobiście.
    I każdemu tak, jak tego potrzebuje.”
    (…)
    jurek

    #66 Jurek
  67. #51 baran katolicki
    „Przypomnij sobie jak Jezus zapłakał nad grobem Łazarza i nad Jerozolimą. Jego łzy to owoc rozgniewania się w duchu i wstrząśnięcia niewiarą/lękiem przed śmiercią/.”
    A to skad wiesz?
    'Kiedy Jezus przybył do Betanii, jego przyjaciel Łazarz już nie żył. Został pochowany cztery dni wcześniej. Siostry zmarłego udały się, by przywitać Jezusa. „Jezus tedy, widząc ją płaczącą i płaczących Żydów, którzy z nią przyszli, rozrzewnił się w duchu i wzruszył się, i rzekł: Gdzie go położyliście? Rzekli do niego: Panie, pójdź i zobacz. I zapłakał Jezus. Rzekli więc Żydzi: Patrz, jak go miłował.” (Ew. Jana 11:33-36).

    Jezus wiedział, że wzbudzi Łazarza z martwych, a jednak zapłakał razem z Marią i innymi. Dr John R. Rice powiedział:

    Dlaczego Jezus zapłakał, choć wiedział, że za kilka chwil nakaże Łazarzowi wyjść z grobu… On płakał łzami Marii, Marty i innych. On płakał razem ze wszystkimi złamanymi sercami na świecie. On płakał z każdą matką, która kocha swe [martwe] dziecko; z każdym mężem stojącym nad trumną żony. On płakał z każdą matką i ojcem, którzy płaczą nocami nad ich marnotrawnym synem czy krnąbrną córką… Te łzy były też nade mną i nad tobą, i nad wszystkimi, którzy na tym świecie doświadczamy kłopotów i smutków… On przeżywa nasze cierpienia razem z nami… On jest z nami w każdym smutku (John R. Rice, D.D., The Son of God, Sword of the Lord, 1976, str. 233).

    Biblia mówi nam: „Weselcie się z weselącymi się, płaczcie z płaczącymi.” (Rzymian 12:15). Dr Rice powiedział: „Nie powinniśmy myśleć, że Jezus robiłby mniej, niż nakazał nam czynić. Jakąż wspaniałą prawdą jest to, że Jezus płacze razem z nami w naszych smutkach… On musiał wiele razy płakać nad grzesznikami, a skoro Pismo Święte wspomina kilkakrotnie, że Jezus był „zdjęty litością”, to możemy z łatwością wyobrazić sobie łzy w Jego oczach, wyrażające smutek i współczucie w Jego sercu.” (Rice, jw.).

    #67 Jurek
  68. Moje obudzenie ze snu.
    „Zejdż Mi z oczu szatanie.Jesteś mi zawadą,bo myślisz nie na sposób Boży,lecz ludzki„
    Usłyszałam te słowa wypowiedziane niby nie do mnie,ale koło mnie i tak wiedziałam,że szczególnie do mnie-przez człowieka.
    Jakże inaczej zobaczyłam swoje życie,chociaż nie od razu.Jezus często mi przypominał,że nie patrzę na to co Boże tylko co ludzkie,a ja tego nie widziałam ,nie słyszałam.Te słowa były mówione nie tylko do Piotra,ale i do mnie dziś.Różne upokorzenia jeżeli spadają na mnie,to nie wina drugiego-bliżniego,tylko ja w tym miejscu mam ze sobą problem.Powinnam go szukać,nazwać i wtedy dopiero nad nim „pracować„ z Bożą pomocą,a nie robić z siebie ofiarę losu,czy obarczać winą innych.Skoro Jezus do św.Faustyny powiedział,że „Gdybym odkrył przed tobą całą twoją nędzę,umarłabyś z przerażenia„-to cóż dopiero ja-jestem„jednym ropiejącym wrzodem„chociaż tego nie widać.
    Zaczynam lubić wchodzić w kryzysy,bo po nich następuje zmartwychwstanie.

    #68 mirpat
  69. Ad #47 Miriam
    ,,Dziś rozpoznawanie snu jako głosu Bożego wymaga wielkiej roztropności”Całkowicie się zgadzam,gdyż niektóre osoby mogą po swojemu zinterpretować zgodność z nauką Chrystusa.Najlepiej pasuje mi tu zdanie:,,Starajcie się najpierw o Królestwo Boże,a wszystko inne będzie Wam dodane”.
    Ad # 48 Marek
    Sądzę,że psychika to na pewno nie to samo co dusza,ale traktuje ją jako pewne zależności pomiędzy duszą a ciałem.Napisałeś,że w czasie snu porządkuje się psychika, może źle zrozumiałem słowo porządkuje,ale według mnie to znaczy,że te zależności są/stają się/ w odpowiednim stosunku,we właściwej formie.Sen owszem daje wypoczynek ciału(i to ono samo staje się uporządkowane w jakimś stopniu/zregenerowane/)lecz to zregenerowane ciało/prawidłowo funkcjonujące/ w stanie homeostazy nie świadczy o tym,że jest ono prawidłowo ustosunkowane do duszy.Życie według Ducha to prawidłowe funkcjonowanie psychiki.
    Kiedy sny maja formę przepowiedni a choćby jeden drobny element wyklucza zgodność z nauką Chrystusa i sen ten się sprawdzi-nie pochodzi od Boga,a tylko od szatana.Osoba taka,ma kontakt z rzeczywistością nadprzyrodzoną(i jest wiele przyczyn, które mogły doprowadzić do tego kontaktu/świadome i nieświadome/zawinione i nie). Według mnie to jest otwarta furtka dla diabła (co może doprowadzić do opętania),więc trzeba temu zapobiec.
    Ad #51 Janusz
    Jezus bał się śmierci.

    #69 marcin
  70. #58 basa
    Mówisz, że mężczyźni nie płaczą? To ja jestem dziwnym facetem 🙂
    Ostatnio dużo płacze, łatwo mnie zranić, jestem chyba wrażliwy na to.
    Podobno tylko kobiety tak mają, a tu proszę 🙂
    Jestem facetem – powinienem być twardy, a tu beksa ze mnie 🙂

    #70 chani
  71. #67 Jurek, #55 basa, Wystarczy spojrzeć na tekst oryginalny ewangelii św. Jana, gdzie opisana jest reakcja Jezusa na widok płaczących Marii, Marty i Żydów przy grobie Łazarza, to przekonalibyśmy się, że polskie tłumaczenie tego fragmentu, w którym czytamy: „Gdy więc Jezus ujrzał jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przybyli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił…, jest bardzo sentymentalne, odpowiadające być może naszej polskiej uczuciowości,Ale niezgodne z oryginałem. Czytamy tam bowiem:”enebrimesato to pneumati kai etaraxen”, co oznacza dosłownie, że Jezus rozgniewał się w duchu i był wstrząśnięty. Co sprawiło, że Jezus rozgniewał się w duchu i był wstrząśnięty? Być może ślepota żydów i brak zrozumienia tego co czyni Bóg. Być może Jezus nie gniewał się na ludzi płaczącymi nad śmiercią swego bliźniego. Jezus raczej rozgniewał się i wstrząsnęła nim niewola, w jakiej w tym momencie zobaczył drogie sobie osoby. Płacz Marii, Marty i Żydów to wyraz niewoli śmierci/Hebr 2, 13-16/. Pozdrawiam janusz

    #71 baran katolicki
  72. …tak powiada KKB na stronie 1152 w artykule 151.
    Czasownik „embrimasthai” odnosi się do uczucia gniewu, być może związanego z tym okazanym opłakującym żałobnikom, który został opisany w materiale źródłowym. Ewangelista rozumie je jako wewnętrzny gniew lub poirytowanie.
    janusz

    #72 baran katolicki
  73. #66 Jurek
    Nie rozumiem, co chcesz mi powiedzieć przytaczając moje słowa.

    #73 basa
  74. #69 marcin,
    Innego jest zdania Ksiądz Biskup w http://blogs.radiopodlasie.pl/bp/?p=1534 gdzie powiada między innymi: ” Trzeba więc było, aby Łazarz faktycznie umarł, by okazało się, że jest ktoś, kto przychodzi do człowieka i jako silniejszy od śmierci, nie boi się umrzeć”.
    janusz

    #74 baran katolicki
  75. #72 baran katolicki
    Thanks, tez pozdrawaiam

    #75 Jurek
  76. Ad #74
    Januszu,Jezus bał się śmierci, Miłość Jego pokonała jednak strach.Jezus jest w pełni człowiekiem i bał się umrzeć(jak każdy człowiek) i jednocześnie w pełni Bogiem.Kiedy powiedział:Boże,mój Boże czemuś mnie opuścił?-Jego Bóstwo zostało przysłonięte,aby mógł pokazać się jako podobny we wszystkim do Nas z wyjątkiem grzechu.Jezus się bał,ale pokonał to uczucie- swoją Miłością, która jest.Nie wiedzę sprzeczności z Księdzem Biskupem, który napisał,że nie boi się umrzeć.Moim zdaniem trzeba komentować to w ten sposób,że ,,nie boi się” odnosi się nie do tego ,że nie doświadczył strachu ,ale że przezwyciężył tą bojaźń.

    #76 marcin
  77. # 72 Janusz
    Dziękuję za wyjaśnienie. 🙂
    Dużo o tym myślałam i dochodzę do wniosku, że to, że Pan Jezus rozgniewał się na Żydów, wcale nie musi świadczyć o tym, że z tego powodu płakał…
    W tym zdaniu są wymienione jednocześnie trzy czasowniki ” wzruszył się w duchu, rozgniewał i zapytał”. Wynika z tego, że rozgniewał się, ale jeszcze nie płakał.
    Zapłakał później…
    Więc płacz nie musi być związany z tą sytuacją.
    Zapytałam więc siebie: Dlaczego więc płakał, skoro wiedział, że za chwilę wskrzesi Łazarza?
    Bardzo dużo pomysłów przyszło mi do głowy, ale to tylko domysły nie mające żadnego uzasadnienia.
    A co jest dalej napisane w Piśmie Świętym?
    „Oto jak go miłował”
    Może więc zapłakał z miłości do Łazarza? Z miłości do ludzi? Z miłości do mnie?
    Wiedział, że za chwilę wskrzesi Łazarza.
    Wiedział, że za chwilę sam umrze i zmartwychwstanie.
    Wiedział, że za chwilę uwolni ludzi od śmierci.
    I zrobi to wszystko z miłości.
    Ten akt wskrzeszenia Łazarza zapoczątkowuje to, co ma się stać z Panem Jezusem.
    Być może to właśnie Go wzruszyło i dlatego zapłakał?
    Ks. Biskup napisał :”Wydarzenie z Łazarzem jest znakiem i zapowiedzią tego, co będzie później działo się z samym Jezusem”
    Może wzruszył go fakt, że tak jak On wskrzesi za moment Łazarza, tak samo za moment wskrzesi Go Bóg Ojciec. I będzie to wyrazem Jego miłości.
    Miłości Ojca do Syna. Syna do Ojca. I miłości Boga w Trójcy Jedynego do człowieka. 🙂
    „Choroba ta nie zmierza ku śmierci,
    ale ku chwale Bożej,
    aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą (J 11,4).”
    Nie piszę tego, aby wykazać, czy ktoś ma rację, czy nie.
    Ja tylko napisałam, co przychodziło mi do głowy, gdy o tym myślałam…

    #77 basa
  78. #74,76 Janusz i Marcin
    Nie wiem, może Januszu właśnie to miałeś na myśli, (Jezus nie boi się umrzeć), jak to wyraził Marcin, a co zawiera Katechizm, że : „zgadzając się w swojej ludzkiej woli, by wypełniła się wola Ojca, Jezus przyjmuje swoją śmierć jako śmierć odkupieńczą. Podczas agonii w Getsemani Jezus modli się „niech Mnie ominie ten kielich…”(Mt 26,39) Wyraża On w ten sposób przerażenie, jakie śmierć wywołuje w Jego ludzkiej naturze. Bał się.
    Ale w innym znaczeniu tak, Januszu, chyba można powiedzieć,że Jezus nie bał się śmierci, bo podjął w swoim ludzkim sercu miłość Ojca do ludzi, do końca ich umiłował, oddał za nich swe życie przyjmując w sposób dobrowolny mękę i śmierć. Z miłości do Ojca i ludzi, których Ojciec chce zbawić. Ofiara Jezusa (śmierć)jest wyrażeniem Jego komunii miłości z Ojcem (J 14,31) /por.KKK 606-618/

    #78 Miriam
  79. Ad #49 marcin
    Na pewno nikt nie pisał o zaprzeczaniu woli Ojca przez Jezusa.
    To znaczy można tak domyślnie odczytać słowa Janusza, ale można też spojrzeć z innej strony i ja to właśnie chciałam opisać, mając nadzieję, że Janusz miał to właśnie na myśli.
    I na pewno nie było wolą człowieka by opuścić raj, to nie wynika z przekazu Biblii. Powiedziałabym, że człowiek bardzo chciał być w raju, a nawet zwiedziony, chciał go posiadać na własność, być jak Bóg.
    Oczywiście masz rację, że Bóg ze zła wyprowadza dobro. Także robi to w historii, w kolejnych wydarzeniach, pokazuje siebie, jakim jest.
    Musimy uważać, by nie pomieszać patrzenia historycznego z prawniczym, określającym cechy Boga.

    #79 AnnaK
  80. #74 Śmierć jest wprowadzonym złem,którego przekroczenia uniknąć się nie da.Myślę że Jezus bał się tego przekroczenia /otarcia/,nie obawiając się tego co czeka Go po.

    #80 Ka
  81. #77 basa
    Well done Basiu.

    #81 Jurek
  82. „W miłości nie ma lęku,
    lecz doskonała miłość usuwa lęk,
    ponieważ lęk kojarzy się z karą.
    Ten zaś, kto się lęka,
    nie wydoskonalił się w miłości”. polecam Słowo z 1 J 4,7-18. I jak to się ma do Jezusa z Nazaretu, który nie tylko „cierpiał” ale i „bał ” się rozgniewanego Ojca ? janusz

    #82 baran katolicki
  83. #77 Zapłakał z powodu wejścia śmierci w dolę człowieczą.Zapłakał z miłości do człowieka /ogółem/.

    #83 Ka
  84. #82 baran katolicki
    Już Ktoś tu pisał na blogu,ja usłyszałam to też w swoim kościele-„Gdybyś poznał Boga,to Bóg nie był by Bogiem,tylko bogiem„.

    #84 mirpat
  85. #82
    Januszu , to oczywiste /wg mnie/ – w Jezusie był lęk nasz /człowieczy / , który wziął na siebie.
    Nie wnikalam głeboko w Twoje dylematy , ale chyba chodzi Ci o to :
    -Jezus cierpiał , czy nie cierpiał ?
    -Jezus bał się się , czy się nie bał ?

    Nie mozna zapominać ,że Jezus jest Bogiem , który stał się CZŁOWIEKIEM.
    Skoro człowiekiem , to z naszymi słabościami.

    Może się mylę , a napisalam to w pośpiechu.

    #85 Tereska
  86. Januszu, w miłości nie ma lęku.W osobie Jezusa nie ma lęku.Lęk nie może pochodzić wewnętrznie od Jezusa spowodowany np.brakiem ufności.Jezus nie może ,,wyprodukować”/spowodować lęku w sobie.Może natomiast go doświadczyć,jest to normalna reakcja,która nie dominowała.Jezus chcę doświadczyć całkowicie ludzkiego losu (z wyjątkiem grzechu,ale z jego skutkami). Dzięki temu człowiek nie jest sam, w jakimkolwiek lęku,przerażeniu,cierpieniu…jest Jezus.Nawet w najbardziej przerażającym lęku możemy spotkać naszego Zbawiciela.Bóg nie uwolnił od lęku własnego Syna,można powiedzieć że uczynił Go ,,lękiem”,aby przezwyciężył lęk i żeby stał się dla Nas źródłem ufności(czegoś przeciwległego lękowi). We własnym lęku,który stanie się ,,lękiem” mamy ufność.

    #86 marcin
  87. Pozwólmy, proszę Bogu by człowiekiem, nowym człowiekiem. Wszyscy mamy problem z umieraniem w nas starego człowieka. Pragniemy nawrócenia/nowo narodzenia/. Nie wiem dlaczego nie potrafimy dostrzec w Jezusie nowe stworzenie od samego początku. Jezus Chrystus nie miał problemu z uśmierceniem w Sobie starego człowieka i dlatego jako nowy Adam podłączony do Ojca nie miał w Sobie możliwości zerwac tej życiodajnej. Jezus Chrystus nie potrafił i również dzisiaj nie potrafi grzeszyc. Bo i nie o grzeszenie tu chodzi lecz o neutralizację w siebie grzechów innych. Są takie chwile kiedy sam staję się śmietnikiem do którego wrzuca się to co niepotrzebne innym. Moim prawdziwym pokarmem są odpadki innych. Kto może pojąc niech pojmuje. Pozdrawiam janusz

    #87 baran katolicki
  88. #82

    Wydaje mi się, że tu chodzi o inny rodzaj lęku.W niektórych tłumaczeniach jest „bojaźń”. Należy wziąć pod uwagę również to co jest wcześniej a zwłaszcza „17 Przez to miłość osiąga w nas kres doskonałości,
    że mamy pełną ufność na dzień sądu,
    ponieważ tak, jak On jest [w niebie],
    i my jesteśmy na tym świecie”.W przypisach do Biblii Tysiąclecia jest tak ” Miłość synowska i bojaźń niewolnicza wykluczają się nawzajem; bojaźń zaś synowska, która się lęka, że niedostatecznie miłuje jest też stopniem miłości.”
    Moim zdaniem chodzi tu raczej o lęk przed Bogiem, którego możemy postrzegać jako sędziego,który może nas tylko karać za nasze postępowanie a nie widzimy w Nim miłującego Ojca.
    Lęk jakiego doświadczył Chrystus i my często doświadczamy w różnych sytuacjach życiowych,jest czymś naturalnym i nie świadczy o braku miłości. Może być wręcz przeciwnie.Kiedy odczuwamy silny lęk a mimo to ufamy Bogu i zgadzamy się na Jego wolę dajemy dowód miłości.

    #88 Marek
  89. #82
    Janusz. Chyba nie było tak,że Jezus jak to napisałeś, „bał ” się rozgniewanego Ojca. Jezus „bał się” /czuł lęk/ wiedząc jaką śmiercią ma umrzeć. I to jest naturalna reakcja, która nie świadczy o tym,że nie było w Jezusie miłości. To, że mimo to zdecydował się wypełnić wolę Ojca właśnie świadczy o wielkiej miłości. A tak swoją drogą miłość, to nie tylko uczucia.

    #89 Marek
  90. #89 Marek, w Biblii Bóg podaje człowiekowi do wypicia/przeżycia/ albo kielich błogosławieństwa albo kielich Swojego gniewu, przekleństwa. Jezus Chrystus wzbraniał się przed wypiciem kielicha pełnego gniewu Ojca. To nie lęk przed śmiercią, bólem stanął przed Jezusem lecz to był lęk przed zerwaniem pępowiny z Ojcem. To jest tak jakbyś sam został ze sobą. Taka samotnośc to nic innego jak piekło. Wiele razy byłem w takim piekle i dlatego wiem, że jedynym ratunkiem by nie nie zostac sam na sam z sobą jest moc umierania dla siebie a życia dla innych. janusz

    #90 baran katolicki
  91. #82 Janusz
    Jeszcze o lęku, który już nieźle rozpracowaliśmy 🙂
    Januszu, słownik biblijny podaje jeszcze jedno sformuowanie, mówi o „błogosławionym lęku”!
    „Posłuszeństwo Jezusa uważa się w teologii krzyża za fundament „błogosławionego lęku”,doświadczenia wspólnoty cierpień z Chrystusem”.
    Mówi o tym 1 P 4,13 :”…ale cieszcie się, im bardziej jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych…”

    #91 Miriam
  92. #84 mirpat
    No tak Bóg jest Bogiem zagadkowym. Św. Paweł pisze tak: „O głębokości bogactw, mądrości i wiedzy Boga! Jakże niezbadane są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi! Kto bowiem poznał myśl Pana, albo kto był Jego doradcą? Lub kto Go pierwszy obdarował, aby nawzajem otrzymać odpłatę?” (Rz 11,33-35).

    #92 chani
  93. #90
    „w Biblii Bóg podaje człowiekowi do wypicia/przeżycia/ albo kielich błogosławieństwa albo kielich Swojego gniewu, przekleństwa.
    Jezus Chrystus wzbraniał się przed wypiciem kielicha pełnego gniewu Ojca.”
    Szczerze mówiąc pierwszy raz spotkałem się z takim stwierdzeniem i nie bardzo wiem na jakiej podstawie tak twierdzisz. Czy mógłbyś trochę rozwinąć temat lub podać jakiegoś linka ?

    #93 Marek
  94. Na moim blogu są kazania paschalne Biskupa i tam jest wytłumaczone o kielichu gniewu – podaje bezpośredni link do nagrania:
    http://109.196.47.247:8010/uploads/KPC01042010.mp3

    #94 chani

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php