Pokarm z nieba ( 18 Ndz B 2012)

by bp Zbigniew Kiernikowski

W osiemnastą niedzielę roku B Kościół daje nam jako pierwszą lekturę fragment z Księgi Wyjścia. Wydarzenia opisane w tym fragmencie mają miejsce na pustyni po wyjściu z niewoli egipskiej. Jest to czas, w którym Izrael doświadcza prowadzenia przez Pana szczególnie w sytuacjach trudnych. Jest przez samego Boga wielokrotnie wystawiany na próbę, czy będzie posłuszny i pozwoli się prowadzić przez różnego rodzaju doświadczenia, by ostatecznie nabyć wiary takiej, która pozwoliłaby bardziej być opartym na Bogu niż na ludzkiej przewidywalności, zabiegom i staraniom.

Jednym z doświadczeń, które muszą przeżyć jest brak pokarmu. Jest to doświadczenie tym bardziej bolesne, że zostali wyprowadzeni z Egiptu, gdzie – jak wspominają – mieli pokarmu pod dostatkiem, chociaż nie mieli wolności i musieli pracować na rzecz obcego dla nich władcy, czyli faraona.

Obyśmy pomarli z ręki Pana w ziemi egipskiej,
gdzieśmy zasiadali przed garnkami mięsa
i jadali chleb do sytości!
Wyprowadziliście nas na tę pustynię,
aby głodem umorzyć całą tę rzeszę (Wj 16,3).

Te słowa, skierowane przez synów Izraela do Mojżesza i Aarona, są z jednej strony krzykiem i wołaniem o pomoc i możliwość przetrwania a pustyni z drugiej zaś są szemraniem skierowanym przeciwko tym, którzy działali jako narzędzia w imieniu Boga i tym samym wyrzutem skierowanym także przeciwko Bogu.

1. Szemranie

Jest bardzo znamienne, że szemranie jest związane głównie z wędrówką Izraelitów prze pustynię. Czasownik „szemrać” pojawia się w Księdze Wyjścia w rozdziałach 15 – 17 oraz w Księdze Liczb w rozdziałach 14 ‑ 17. Oprócz tego tylko w Ps 59,15 (w BT jest oddany przez polski czasownik „skowyczeć” – mowa o psach, które nie znalazły pokarmu) i w Joz 9,18.

Trzeba jeszcze zauważyć, że podmiotem tego czasownika nie są poszczególne osoby, lecz grupy ludzi: zgromadzenie synów Izraela lub cały naród. To sugeruje, że można lub nawet trzeba rozumieć jako szemranie zbiorowe i zorganizowane o szerokim zasięgu. To szemranie podnosi się przeciwko planowi Boga prowadzonemu przez wybranych przedstawicieli, jakim byli Mojżesz, Aaron i inni. W niedzielnym czytaniu są jest opuszczony cały fragment, który mówi o tym, że to nie było szemranie przeciwko Mojżeszowi i Aaronowi, lecz przeciwko Bogu (zob. Joz 16,5-11).

Okazją do szemrania jest to, że przebieg wydarzeń nie jest po myśli ludzi. W gruncie rzeczy, jak sami to wyrażają, woleliby aby nie nastąpiło całe wydarzenie wyjścia z niewoli. Woleliby mieć zapewnione „utrzymanie” kosztem wolności. Przy czym nie chodzi tylko o wymiar zewnętrzny (narodowy) wolności, ale o wymiar wolności, w której człowiek uznaje jedynego Boga i do Niego się zwraca jako jedynego gwaranta własnej egzystencji.

W pewnym sensie można powiedzieć, że to szemranie nabiera charakteru typowo religijnego i jakby kultycznego, a właściwe anty-kultycznego. Jest jakby anty-liturgią. Jest manifestacją braku wiary w obietnice dane prze Boga i manifestacją własnego projektu nażycie. Czyli jest to zachowanie typowo grzeszne, nawiązujące do grzechu pierworodnego, gdy człowiek wszedł w próbę stanowienia o tym, co dobre a co złe.

 

2. Reakcja Boga

Na szemranie ludu Pan Bóg reaguje. Reaguje różnie – stosownie do okoliczności. Po części spełnia prośby ludu, po części ich nie spełnia. On wie bowiem, czego naprawdę potrzebują. W Księdze Liczb mamy opowiadanie o reakcji Boga na szemranie ludu z powodu uprzykrzenia jakiego doświadczył, objawionej w sposób bardzo radykalny, jakim było zesłanie jadowitych wężów. Było to już po cudzie wody i po otrzymaniu manny. Wtedy to lud „stracił cierpliwość” i zaczął mówić przeciwko Bogu i Mojżeszowi (zob. Lb 21,4-9). Bóg nie cofnął się przed radykalną reakcją na tę postawę ludu posyłając jadowite węże.

Czytany w tę niedzielę fragment opowiada o reakcji Boga, która wychodzi naprzeciw potrzebom ludzi zgodnie z ich oczekiwaniami. Bóg poleca Mojżeszowi, by powiedział Izraelitom: „O zmierzchu będziecie jeść mięso, a rano nasycicie się chlebem. Poznacie wtedy, że Ja, Pan, jestem waszym Bogiem”.

Tak też się stało. Lud został zaspokojony. Otrzymali wieczorem przepiórki a rano mannę. Skorzystali z wypełnionej obietnicy otrzymując pokarm. Celem tego cudu, w którym Bóg odpowiedział na szemranie ludu, nie było jednak tylko nasycenie szemrzących. Owszem, to miało się stać, ale nie na tym koniec. Całe to wydarzenie miało ostatecznie na celu poznanie Boga jako Pana i uznanie Go jako jedynego Boga, który prowadzi i stosownie do swego planu daje ludziom wszystko potrzebne do życia, tak długo i w takich warunkach, w jakich On przewidział dla dobra człowieka. „Poznacie wtedy, że Ja, Pan, jestem waszym Bogiem”

3. Co to jest? Man-hu?

Tak oto pytali Izraelici widząc dar manny. Jest to nie tylko sprawa identyfikacji pokarmu (określenia natury i jakości danego pożywienia, jak to dzisiaj powiedzielibyśmy czytając informacje pisane małymi literkami na kupowanych produktach żywnościowych) W tym pytaniu zwiera się coś więcej. Jest to pytanie odnoszące się nie tylko do „pokarmu” ile raczej także do jego Dawcy. Dlatego Mojżesz, w odpowiedzi na to pytanie, nie tylko mówi, że jest to chleb (lechem), ale także wskazuje na to od kogo on pochodzi i czyim jest darem: „To jest chleb, który daje wam Pan na pokarm”. Jest to chleb dany na pokarm przez Pana (Adonai – Jahwe).

Kiedy doświadczamy nadzwyczajnych darów, one nas cieszą. Cieszą tym bardziej, im bardziej odpowiadają naszym potrzebom i czasem bardzo ukrytym pragnieniom i oczekiwaniom. Ostatecznie jednak jeszcze bardziej cieszy nas fakt, że ktoś się zainteresował nami i „odpowiedział” na nasze potrzeby, czasem na nasze utyskiwanie czy szemranie.

Potrzebujemy bowiem darów umożliwiających nam życie. Jeszcze bardziej jednak potrzebujemy świadomości i doświadczenia, że wzbudzamy czyjeś „zainteresowanie” i komuś na nas zależy. Jesteśmy dla kogoś ważnymi i że nie zostaniemy opuszczeni. Chodzi ostatecznie o poznanie, że mamy Boga, który jest naszym Panem i o nas się troszczy. Dzieje się tak także wtedy, kiedy szemrzemy, kiedy nie jesteśmy aż do tego stopnia posłuszni i poddani zamysłowi Bożemu, że „musi” nas w jakiś sposób upomnieć czy nawet karać. Liczy się ostatecznie to, że odkrywamy i poznajemy oraz uznajemy, że otrzymujemy pokarm, który daje nam nasz Bóg. On troszczy się o całe i pełne nasze życie. Nie tylko na poziomie zaspokojenia ziemskich pragnień i pożądań, ale totalnie, bo jesteśmy Jego i Jemu na nas zależy. Nie chce, byśmy sycili się „innymi pokarmami, niż ten i to wszystko, co od Niego pochodzi i co On nam daje we właściwy sposób i we właściwym czasie. To spełnia się ostatecznie w Eucharystii, w której Jezus daje samego siebie. O tym mówi ewangelia.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

81 komentarzy

  1. Ciekawe jest w tym, że ludzie ciągle szemrają przeciwko Bogu, kłócą się z Nim, a On nadal jest wierny swej obietnicy.

    #1 chani
  2. CD #1: Nawet w swoim uporze myślą, że Bóg nie wybawi ich z kłopotów, że Bóg jest gdzieś daleko, nawet jak są zamknięci ja Jego cuda to Bóg nie odrzuca tylko każe czekać aż zmądrzejemy.

    #2 chani
  3. Żeby dogłębnie poznać wolę Pana, trzeba się wsłuchać w głos swego serca, bo On spogląda na nie, ale wsłuchanie się w głos swego serca jest bardzo trudne. A co mówi moje serduszko? Czego pragnie?
    W jednej z piosenek śpiewa się: „Gdzie mam ten jedynej szukać i do jakich drzwi mam pukać?” – no właśnie gdzie? Teraz Jej nie widzę, nie wiem gdzie Jej szukać. Zniknęła mi sprzed oczu. Uciekła mi, czyżbym Ją spłoszył?

    #3 chani
  4. Kto ma Boga , ma wszystko /Kard.Wyszyński/
    -zasłyszane dziś w czasie Eucharystii w Lagiewnikach

    Jakże cudowne słowa , przecież „jak ma wszystko” to już nic nie powinien pragnąć .Ojej , ile szemractwa i pragnień obnażają te słowa w moim zyciu .
    Co gorsze wydają się one całkiem niewinne , bo co złego/wg mnie/ jest w tym,że pragnę miłości i akceptacji otoczenia , że pragnę czyjeś zainteresowanie,że pragnę dobrze wypaść w każdej sytuacji.
    A jakże „należne” wydają mi się dary,które otrzymuję każdego dnia i nie zauważam ich Dawcy.

    #4 Tereska
  5. #4 Tereska
    No tak, „Kto ma Boga , ma wszystko /Kard.Wyszyński/” i tak sobie pomyślałem, że niby wierzymy w Boga, ale czy właśnie wierzymy, że może nas wybawić z naszych kłopotów, trudności? Czy „zamknęliśmy” Boga w kościele, a myślimy, że jesteśmy zdani tylko na siebie? – Ja piszę to też z własnego doświadczenia. Czy ja na co dzień pamiętam, że moje ciało jest Sanktuarium Boga?- jak to śpiewa grupa Testimonium.
    Czy ja za św. Pawłem mogę powiedzieć: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”?

    #5 chani
  6. I tak sobie myślę, że my zagubiliśmy gdzieś Boga tak ja w wierszu Leopolda Staffa – „Idą Gościńcem”, a tego, który ufa Bogu nazywamy naiwniakiem.
    Można by się zapytać, czym różnią się wierzący od niewierzących?

    #6 chani
  7. Nie oszukujmy się. Jedynym prawdziwym pokarmem dla grzesznika/człowiek/ jest chwalebny krzyż zmartwychwstałego Pana. To znaczy tym pokarmem jest dawanie siebie, bycie chlebem/Chrystusem/ dla innych. Prawdziwym pokarmem dla zbuntowanych/cierpiących/ Izraelitów na pustyni nie była manna ani przepiórki lecz okazał się nim miedziany wąż powieszony na drzewie. Tylko w nim mogli się nasycic/uratowac/. Tak też dzisiaj jest ze mną. Nie wystarczy mi, że mnie żona kocha. To za mało by mnie nasycic. Potrzebuję innego źródła. Potrzebuję tego Ducha, który pozwoli mi byc pokarmem dla innych. Potrzebuję chwalebnego krzyża na którym nie ma cierpienia. Potrzebuję szczęścia z Chrystusowych błogosławieństw. Pozdrawiam janusz

    #7 baran katolicki
  8. Szemranie jest bo mało takich którzy ucinają /nie szemrzą/próby szemrania.
    Szemranie to również jak zauważyłam „wywalanie”na zewnątrz swych złych emocji i …z innymi ich wiązanie.Siła przecież w tłumie,nieważne że nienajmądrzejszym.

    #8 Ka
  9. # 7 Janusz
    Powiedz, co się stało, że zacząłeś uciekać przed cierpieniem?
    Kiedyś tak nie było…
    Mój mail znasz. Jęsli chciałbyś porozmawiać poza blogiem, to napisz.

    #9 basa
  10. #7 Janusz tymczasem przypomnę ci fragment z artykułu, do analizy którego mnie odesłałeś:
    „W spotkaniach z ludźmi nieraz odkrywam, że chcą oni mieć kontakt z Jezusem Zmartwychwstałym, ale nie interesuje ich kontakt z Jezusem Ukrzyżowanym. Bardzo trudno dojść do tego, że podstawowa relacja z Jezusem Chrystusem, który Zmartwychwstał, jest jednocześnie relacją z Jezusem Ukrzyżowanym. Relacja tylko z Jezusem Zmartwychwstałym jest fikcją, jest niedostępna, nierealna. Dla chrześcijanina jest najważniejsza ta prawda: cierpienie, które jest złem, które jest bolesne, które może człowieka niszczyć, w Jezusie Chrystusie otrzymuje wymiar twórczy, zbawczy.”
    Może jednak przypomnę go basa2@op.pl

    #10 basa
  11. P.S. Dla nieśledzących mojej rozmowy z Januszem – tekst pochodzi z artykułu „Rola cierpienia w dopełnianiu się życia człowieka. Spojrzenie w świetle Biblii” Z. Kiernikowski,
    Janusz podał do niego link
    https://docs.google.com/viewer?a=v&q=cache:IuT_f9MRVisJ:diecezja.radiopodlasie.pl/upl/files/resource/1da69ee448642e40e0820e6391af9034.doc+Cierpienie+w+Bibli+kiernikowski&hl=pl&gl=pl&pid=bl&srcid=ADGEEShwABsoCr-V9bCYpjkMzLLaZj-XUfAXZw9am2pM3PUdZ7AqETCv46T2zDuqxziTtC6nzJfdu-1ubKE_MSw8tr7bNzpfAl5r02EMsA5Q5hXHjLQ_g34V2IPdRq5xRftyeaxIZZya&sig=AHIEtbQbsXIRNZqSjLqbU-o5Ixq9IlCH5Q&pli=1 trzeba przełączyć na kartę janusz

    #11 basa
  12. „potrzebujemy świadomości i doświadczenia, że wzbudzamy czyjeś „zainteresowanie” i komuś na nas zależy. Jesteśmy dla kogoś ważnymi i że nie zostaniemy opuszczeni. Chodzi ostatecznie o poznanie, że mamy Boga, który jest naszym Panem i o nas się troszczy”

    Lubię być zauważona, wzbudzać zainteresowanie.
    Wydaje się to mało dojrzałe, a jednak „potrzebujemy takiego doświadczenia”…
    To pierwszy etap. Najpierw doświadczenie swojej ważności.
    Dopiero potem poznanie, że mój Bóg troszczy się o mnie…

    Ale to równocześnie wyzwanie i zadanie dla mnie.
    Dawać odczuć innym, że są dla mnie ważni, wzbudzają moje szczere zainteresowanie.
    Po to, by „ostatecznie” poznali troskliwego Boga.
    Mam tu wiele do zrobienia…

    Pozdrawiam 🙂

    #12 julia
  13. # 12
    Wiele mi wyjaśniłaś swoim wpisem,jak zwykle to czynisz/ chociaż ostatnio piszesz zbyt rzadko/
    Doświadczenie ważności może też być pomocne w wyjściu do zadań ,które Pan przygotował .Oby tylko tę ważność u siebie zauważyć i ukierunkować w stronę Boga i bliżniego.

    #13 Tereska
  14. #7 baran katolicki
    …„Potrzebuję chwalebnego krzyża na którym nie ma cierpienia.„
    O.Paweł Gomulak OMI w filmie o Kodniu mówi,że przy Sanktuarium Matki Bożej Gregoriańskiej w Kodniu znajduje się teren zwany Kalwarią.To centrum kultu.Bardzo ważnym miejscem jest tu Kościół Świętego Ducha.Znajduje się w tym kościele krucyfiks Jezusa uśmiechniętego.Jezus ,który umierając cieszy się ,ponieważ wypełnił wolę swojego Ojca.

    #14 mirpat
  15. #13 Teresko,
    ja TYLKO piszę o tym, że lubię być zauważana…
    A Ty… mnie zauważasz 🙂
    Dziękuję za to przygotowanie mnie do drugiego etapu – poznania Boga-Pana.
    Pozdrawiam Cię 🙂

    #15 julia
  16. # basa, nie uciekam przed cierpieniem bo nie mam dokąd uciec. Chodzi tylko o właściwe ustawienie cierpienia w swoim życiu. Moje cierpienie to moja pycha, to właśnie sygnał/alarm płynący z mojego serca/ostrzegający mnie, o mojej ucieczce przed krzyżem. Moje cierpienie to właśnie moja ucieczka od Chrystusa,to mój bunt, mój grzech. Moje cierpienie to nic innego jak ucieczka od dawania siebie, od tracenia siebie. Cierpienie jest złem, które może zatrzymać tylko Chrystus/nowo narodzony/. Proszę pamiętać, że cierpienie to odpowiedź na krzyż/ból/. Odpowiedź negatywna. Pisałaś o małej świętej, która mimo ogromnego bólu mówiła o swoim szczęściu. Siostry litowały się nad jej cierpieniem a ona wcale nie cierpiała bo była zjednoczona z Chrystusem, który każde zło/cierpienie/ w Sobie przemienił w dobro. Tego i ja pragnę. Nie chcę cierpieć lecz błogosławić Pana za wszystko co mnie spotyka. Nie wiem dlaczego ale nasza religijność budowana jest na naszym cierpieniu i dlaczego nie chcemy zaliczyć cierpienie do owoców pychy/grzechu/. janusz

    #16 baran katolicki
  17. #7 baran katolicki
    Janusz, to błogosławieństwo przychodzi do Ciebie w każdej Eucharystii. Przychodzi aby Ciebie przemieniać, przeprowadzać od smutku do radości, przemieniać też Twój krzyż.
    Dziś mamy Święto Przemienienia Pańskiego, mój ulubiony dzień w roku…
    Dobrze, że masz takie pragnienie, kiedyś Ksiądz Biskup często podkreślał, że jest to właściwa postawa, aby wejść w Eucharystię.
    Pozdrawiam

    #17 AnnaK
  18. # basa, „Cierpienie według definicji to stan psychiczny, który jest reakcją człowieka na ból fizyczny lub psychiczny, spowodowany np. niedomaganiem organizmu, niemożliwością zrealizowania wytkniętego sobie celu albo przeżyciem doznanej przykrości”. I jak to się ma do cierpiącego Chrystusa, który przecież zaakceptował/pogodził się/ z doświadczoną niesprawiedliwością. Nie chodzi o polemikę słowną lecz o praktyczne spojrzenie na „cierpiącego” Chrystusa. Samo cierpienie nie jest tylko skutkiem grzechu pierworodnego lecz jest subiektywną odpowiedzią człowieka na doświadczany ból/krzyż/. Cierpienie świadczy o wewnętrznej walce lub o sprzeciwie wobec bólu/krzyża/. W moim odczuciu Jezus Chrystus nie tyle cierpiał lecz zatrzymał w Sobie każde ludzkie cierpienie podobnie jak grzech. Nie grzeszył lecz dał się potraktowac jak największy grzesznik. Zatrzymał w sobie każdy ludzki grzech. Warto spróbowac rozróżnic cierpienie od bólu i zobaczyc subiektywną dla każdego człowieka granicę między doświadczeniem bólu a doświadczeniem cierpienia. Pozdrawiam janusz

    #18 baran katolicki
  19. #12 i 13. Ciekawe,bo nie przepadam za ważnością.A już szczególnie u siebie.
    Co to znaczy być ważnym?Dla Boga owszem /jestem jak i każdy ważna/,ale dla człowieka?
    Ważny Ci jeden z drugim,dokładnie tyle samo co i trzeci z czwartym.Nie lubię też wzbudzać zainteresowania swoją osobą.
    Ważny to Bóg.I tyle odnośnie ważności.

    #19 Ka
  20. #19 Ka,
    widzisz, jak różne jesteśmy?
    🙂

    #20 julia
  21. Już wiem.”Ważny” to ten z którego pycha się wylewa.Reszta /ta niby nieważna/ pracuje by żyć.

    #21 Ka
  22. # Ka
    Ty też potrzebujesz doświadczenia ważności,tylko nie masz jeszcze tej świadomości ,bo z tego co pamietam ,trudno Ci uznać ,że jesteś grzesznikiem.
    A pycha? z nas wszystkich się wylewa
    Przeczytaj dokładnie co mówi Ks Biskup.

    #22 Tereska
  23. #21 Ka
    Jeżeli dajesz sie kochać innym, wtedy jesteś …Ważna. Miłość daje szczęście, nie oszukuj siebie samej i bądź …WAŻNA !

    #23 owieczka
  24. Januszu
    ,,Nie wywyższaj samego siebie w zamiarach swej duszy
    Liście zmarnujesz,owoce zgubisz i pozostaniesz jak uschłe drzewo.
    Niejeden pracuje,trudzi się i śpieszy, a tym bardziej pozostaje w tyle.Niejeden słaby potrzebuje pomocy, brak mu sił i obfituje w biedę,lecz gdy tylko oczy Pana łaskawie na niego spojrzą, wydźwignie On go z jego poniżenia i podniesie mu głowę,a wielu zdumieje się tym, co go spotkało.Dobra i niedole, życie i śmierć, ubóstwo i bogactwo pochodzą od Pana.
    Nie chciałeś ofiary krwawej ani obiaty, lecz otwarłeś mi uszy.
    (Biednego On ratuje przez nędzę, cierpieniem otwiera mu uszy.)
    Rzekłem: Wyznaję nieprawość moją wobec Pana.
    A teraz czego mam oczekiwać o Panie?
    W Tobie moja nadzieja.Wybaw mnie od wszelkich moich nieprawości.
    Przerzuć troskę na Pana, a On cię podtrzyma.
    Każdy kto idzie za Mną a nie bierze swego krzyża, nie jest Mnie godzien”

    #24 marcin
  25. #16 Janusz
    Czasami ręce mi opadają.
    To już nie jest przecież mój pogląd, bo to:
    Pan Jezus sam o sobie mówił, że będzie cierpiał.
    Pismo Święte najpierw zapowiadało, ze Mesjasz będzie cierpiał, a potem jest tam napisane, że Pan Jezus cierpiał.
    Św. Teresa sama o sobie mówiła, że cierpi.
    ALE TY WIESZ OD NICH LEPIEJ.
    Wiesz, że Oni nie cierpieli, bo to nie pasuje do Twojego poglądu na cierpienie.

    #25 basa
  26. Przypomniały mi się słowa:
    Iz 5:3 bt „Teraz więc, o mieszkańcy Jeruzalem i mężowie z Judy, rozsądźcie, proszę, między Mną a między winnicą moją.”
    Teraz proszę Januszu, rozsądź między mną a Tobą.
    Komu mam wierzyć?
    Tobie, czy Pismu Świętemu?

    #26 basa
  27. #21 Ka
    Nie wiem jak jest naprawdę,ale w moim odczuciu,to julia zajmuje się amatorsko lub zawodowo antropologią.Nie wiem tylko którą.Jakoś nie widzę julii w takim wydaniu,jak sama o sobie pisze.

    #27 mirpat
  28. #25 basa. Trafna diagnoza. Cierpienie nie pasuje mi i to jest byc może tylko mój problem. Nie potrafię dzisiaj swoim cierpieniem pomóc Piotrowi. Moje cierpienie nikomu nie pomaga. Kiedy ja cierpię/współcierpię/ dla Piotra to tak na prawdę uciekam od jego i mojego krzyża. Barbaro, przyjdzie i dla Ciebie czas kiedy staniesz w prawdzie o sobie i zobaczysz swoje cierpienie jako owoc swojej pychy. Bo cierpienie jest skutkiem grzechu, jest niejako powiedzeniem Bogu/innym/ NIE. Powiadasz Biblia mówi o cierpiącym Chrystusie. Jeśli Chrystus cierpiał to znaczy że grzeszył i jak każdy człowiek musiał toczy w Sobie walkę z wolą Ojca. Wiesz przecież, że to nieprawda, jak i nieprawdziwe jest cierpienie Chrystusa. W moim odczuciu Chrystus oswoił się z cierpieniem, dał się zmiażdżyc naszym cierpieniem by w końcu zatrzymac w Sobie jako skutek naszych grzechów. Te słowa byc może tylko moje zagubienie. Nie wiem jak jest na prawdę. Wiem jednak, że moje cierpienie nikomu nie jest pomocne. Pozdrawiam Cię janusz

    #28 baran katolicki
  29. #23 WIEM Owieczko.Dla tego kto kocha jestem baardzo ważna.Oj,bardzo /choćbym garbata była i 150 kg ważyła :D/tyle że sama dla siebie jakoś nijak nie odczuwa_/ła/m tej ważności.
    #27 Ja też nie nie widzę.Najprawdopodobniej delikatna przekora 🙂
    #20 Dokładnie Julio, jak człowiek 😀

    #29 Ka
  30. #22 Doświadczyłam wazność Tereso.Kurcze… /tak naprawdę to ja nie używam brzydkich słów/,doświadczyłam nie byle jaką ważność.Ale nie chcę o tym pisać i nie chcę więcej jej doświadczać.Wystarczy /na całe życie :D/.Wy_star_czy.
    Może i jestem grzesznikiem ale napewno nie potępieńcem 🙂

    #30 Ka
  31. Ja też widzę, że obawa przed tym że zabraknie mi pokarmu dla mnie i dla moich dzieci mnie paraliżuje. Jak na razie, widzę że Bóg dba o naszą rodzinę daje mi pracę, rodzinę która nam pomaga finansowo. Ale jakże często myślę o tym co się stanie jak Bóg się od nas odwóci? Co się stanie jak przepiórki przestaną przylatywać a manny już nie będzie? Jestem mężem i ojcem i powinienem zapewnić mojej rodzinie pokarm. A jak pociągnięty głosem Boga wyprowadzę całą rodzinę na pustynię co wtedy będzie… Co będzie jak nie dostaniemy już tego pokarmu? Co będzie jak otworzymy się znów na życie i nie będzie kasy? Dokąd Bóg chce mnie wyprowadzić? Czy na manowce? A może ja źle odczytuje wolę Boga? Może ja tak naprawdę nie słucham Mojrzesza? Może ja słucham tylko samego siebie? Może ja mam tkwić tu gdzie jestem, byleby przetrwać. Dla mnie te czytanie jest bardzo rzeczywiste. Czy dobrze zrobiliśmy że zmieniliśmy mieszkanie? Czy dobrze zrobiliśmy że wyszliśmy z małego mieszkania i wzieliśmy kredyt? To niejest takie proste jeli naprawdę nie masz kasy na pokarm. Jak nie masz kasy na to co potrzebuje rodzina. Jak się boisz o przetwanie.

    #31 Krzych02
  32. Jakże wielki jest Pan , który tym, co na Niego szemrzą daje „pokarm z nieba” . Daje coś co ich nasyca, nie tylko w sferze konsumpcyjnej ale również duchowej, bo pochodzi od Pana. To zapowiedź tego, co będzie Prawdziwym Pokarmem nie tylko dla tych, którzy w konkretnym czasie historycznym potrzebują pomocy i nie potrafią zaufać do końca swemu Bogu, lecz także dla mnie. To takie przygotowanie mnie samej do przeżywania Eucharystii i zachęta, abym dała się porwać poprzez fascynujący głód tej tajemnicy oraz abym doświadczyła kosztowania jej i sycenia się nią: takiego sycenia, które wyzwoli we mnie stałą gotowość, a nawet pragnienie coraz głębszego wnikania w arkana tego Sakramentu, czyli przeżywania tego, co on oznacza: dziękczynienia i chwalenia Boga za moc wydawania siebie. Pozdrawiam. 

    #32 Lucyna
  33. #28 Janusz
    Nie gniewaj się.
    Ja wierzę Pismu Świętemu.

    #33 basa
  34. Janusz
    Odnośnie pychy i cierpienia
    Moim zdaniem cierpienie można przyjąć w pokorze ( i ty tego chyba nie umiesz) lub się przeciwko niemu buntować tzn przeciwko woli Pana Boga i to być może jest wynik pychy.
    To, jak się cierpienie przyjmuje, a nie samo cierpienie.

    #34 basa
  35. #31
    Doświadczyłam ,że lęk „rozpływa się ” w UFNOŚCI/chociaż nadal brakuje mi jej totalnie/.Myślę ,że tak pozostanie ,bo mam skażoną naturę i bez codziennej Manny z Nieba nie przetrwam na tej pustyni trosk doczesnych.
    Najważniejsze dobrze przeżyć DZIŚ ,bo jutro niepewne, a Manna pozostawiona do jutra zepsuje się /zmarnuje się dar prawdziwego życia/.
    Pan Miłosierny jest bardzo blisko , wciąż ma wyciagniętą rękę w naszą stroną .
    Korzystajmy z Jego darów , póki mamy czas, a całą troskę o jutro złóżmy Mu w darze.

    #35 Tereska
  36. basa, by zakończyc to moje antycierpiennictwo posłuchajmy Kardynała Veuillota, arcybiskupa Paryża, który na kilka godzin przed śmiercią wyszeptał rozczarowanym głosem: „Umiemy pięknie mówić o cierpieniu. Ja też mawiałem o nim z żarem. Powiedzcie kapłanom, żeby lepiej nic nie mówili. Nie wiemy, czym ono jest i ubolewam nad tym.” Pozdrawiam janusz

    #36 baran katolicki
  37. #28 Janusz
    „Wiem jednak, że moje cierpienie nikomu nie jest pomocne” – piszesz.
    Januszu, ono może takim być, tzn. pomocnym! W Twoim życiu także.
    Św. Edith Stein, patronka Europy tak o tym pisze : „Z własnej głębi” – Natura ludzka, którą Chrystus przyjął, dała Mu możność cierpienia i śmierci. Natura Boska, którą posiadał odwiecznie, nadała temu cierpieniu i śmierci wartość nieskończoną i moc odkupieńczą.
    Męka i śmierć Chrystusa powtarzają się w Jego Ciele Mistycznym i jego członkach.
    Każdy człowiek musi cierpieć i umierać, lecz jeśli jest żywym członkiem Mistycznego Ciała Chrystusa, jego cierpienie i śmierć nabierają odkupieńczej mocy dzięki Boskości Tego, który jest jego Głową.
    Tak będzie w Twoim życiu, jeśli jesteś żywym członkiem Ciała Chrystusa. Wierzysz w to?

    #37 Miriam
  38. #31 Krzych02
    Bez wiary nic nie jest proste ani łatwe.
    „Ufność w Bogu jest niezawodna tylko wtedy, gdy godzimy się przyjąć z pokorą to, co na nas Bóg zsyła, bo tylko On jeden wie, co jest dla nas istotnie dobre.
    I jeśli czasem słuszniej będzie, że dopuści na nas raczej biedę i niedostatek aniżeli wygodne i zabezpieczone utrzymanie, albo też niepowodzenia i upokorzenia zamiast czci i poważania – trzeba i na to być gotowym oraz okazać ufność i poddanie.
    W ten sposób będziemy mogli żyć nie przytłoczeni ciężarem trosk o przyszłość, radując się chwilą obecną”. /też E. Stein/
    Jest to proste i łatwe?

    #38 Miriam
  39. #16 Nie wierzę że nie cierpiała,tylko może inaczej /duchową siłę do owego cierpienia otrzymywała/.

    #39 Ka
  40. Jednym z darów Boga dziś dla nas,dla mnie,jest Ewangelia.
    O.A.Pelanowski przypomina w jednym z swoich kazań,że już na początku chrześcijaństwa Paweł ostrzegał ludzi przed reinterpretacją Ewangelii.
    2 Kor.11.3-„Obawiam się żeby wasze umysły nie były odwiedzione od prostoty,czystości wobec Chrystusa w taki sposób jak w swej chytrości wąż uwiódł Ewę„.
    „Mówi,że nową Ewą jest Kościół,a drzewem rajskim,drzewem poznania jest krzyż.I tak jak był szatan,który w raju zwiódł Ewę,tak również próbuje zły duch swoim jadem zaszczepić imitację Ewangelii.Anioł ciemności przybiera postać anioła światłości.Szatan próbuje odwieść nasze umysły od samego Chrystusa czymś innym,czymkolwiek,jakimś podobieństwem,jakimś pozorem religijności i innymi rzeczami.
    Największym zagrożeniem jest to,że stracimy obraz Boga,jako dobrego Ojca,że w Bogu zobaczymy to co Ewa zobaczyła w Bogu,że ludzie zaczną patrzeć na Boga tak jakby to był najokrutniejszy ojczym,Bóg który straszy,za dużo wymaga,Bóg który jest okrutny,Bóg który nienawidzi człowieka,Bóg który same nieszczęścia zsyła na człowieka.I to jest pokusa która nam niewidzialnie,niesłyszalnie wkrada się w umysły,gdy doświadczamy bardzo trudnych chwil,niebezpiecznych,albo widzimy jakieś zło i to w samym Kościele,zły duch reinterpretuje nam wtedy Ewangelię i każe nam patrzeć na Boga jak na kogoś bardzo odległego.niezainteresowanego nami,jak na kogoś kto nas nie kocha,lecz nas tylko rozlicza.
    Tymczasem Jezus ucząc nas modlitwy-Ojcze Nasz,próbuje odkłamać ten wizerunek i ukazać nam kochającego i bliskiego Boga Ojca.
    To jest ten jad złego ducha w dzisiejszym świecie,bo można wierzyć w Boga,tylko w jakiego,można wierzyć w Jezusa Chrystusa,ale co o Nim myślimy.Grzech nad grzechami,gdy się patrzy na Chrystusa jak na kogoś,kto ma złą wolę„.

    #40 mirpat
  41. ,,Było to moje pierwsze spotkanie z krzyżem i Bożą mocą, jakiej udziela On tym, którzy go niosą – Ujrzałam pierwszy raz w życiu Kościół w jego zwycięstwie nad ościeniem śmierci. W tym momencie załamała się moja niewiara i ukazał się Chrystus w tajemnicy krzyża.” – To było jedno z pierwszych wyznań Edyty Stein. Uwierzyła w Boga w obliczu tragedii – po rozmowie z pogodzoną ze śmiercią męża wdową zabitego na wojnie filozofa Adolfa Reinach. Wyjawiła tajemnice swojego spokoju. Parę miesięcy wcześniej przeszła wraz z mężem na wiarę chrześcijańska wstępujac do Koscioła protestanckiego. Dziś wspomnienie św. Edyty Stein.
    Uważam, ze Janusz nie ucieka od cierpienia. On je tylko oswaja….

    #41 owieczka
  42. Bardzo spodobał mi się ten wiersz i chcę się nim podzielić.Wiersz Wojciecha Bąka.

    Twym zmartwychwstaniem żyję! Ono śmierć
    Mojego życia w Twoje życie zmienia —
    I oddech Twój rozszerza moją pierś,
    I światłość Twa mą ciemność rozpromienia.

    I jestem pełny Ciebie! Czuję: Ty
    Stanąłeś we mnie – i trwasz zmartwychwstały
    I Twoją krwią tętno krwi mojej drży,
    I hańba ma jest pełna Twojej chwały!

    Grobowca mego odrzucony kamień,
    Zrzucone śmierci mego życia pęta
    I Ty podnosisz w mym ramieniu ramię,

    I w głosie hańby mej brzmi moc Twoja święta —
    I Tyś jest we mnie – a ja w Tobie, Panie!
    I żyję Twoim wielkim zmartwychwstaniem!

    #42 marcin
  43. #41 owieczka, masz rację, pragnę oswoić się z własnym cierpieniem. Mam dość litości innych. Cierpimy, kiedy nie akceptujemy naszej reakcji na bolesne wydarzenia.Tak przynajmniej jest u mnie. Cierpię bo nie akceptuję tego co daje mi Bóg na co dzień.

    Kiedy nie akceptujemy naszego uczucia smutku lub niepewności i walczymy, żeby się go pozbyć, czysty dyskomfort (smutek) zmienia się w brudny dyskomfort. To uczcie pojawia się, gdy nie chcemy być smutni lub zranieni i staramy się coś zrobić, by uciec od ich doznawania. I jak to się ma z Chrystusem/Ewangelią/, którą proklamuje nam Ksiądz Biskup. janusz

    #43 baran katolicki
  44. #31 Krzych02
    Krzychu, tak jak to zostało już powiedziane, troskę o jutro pozostaw Panu Bogu…
    Jest też taka myśl ” Działaj tak , jakby wszystko zależało od ciebie – czyli staraj się będąc aktywnym ; pamietaj zaś,że całą twoją historię prowadzi Pan Bóg ”
    Dobrze, że masz oparcie w rodzinie, to powinno dawać spokój na ewentualne „trudniejsze chwile”. Bądż dobrej myśli, nie myśl o jutrze w troskach
    a Duch Święty – poprowadzi… 🙂
    Twoje troski są mi bliskie – rozumiem Cię
    Pozdrawiam 🙂

    #44 niezapominajka
  45. Ja wczoraj cierpiałam.
    Cierpiałam z powodu braku zaufania ze strony osoby, na której mi zależy.
    Wydaje mi się, że nie zrobiłam wobec niej nic, co uzasadniałoby jego brak.
    W tym cierpieniu szukałam pomocy u Pana Boga.
    Po pewnym czasie podarował mi spokój.
    A ja zobaczyłam, że to On dał mi to cierpienie, aby mnie złamać, aby pokazać jak bardzo mi zależy na tym, aby inni mi ufali, aby pokazać, jak brak zaufania boli.
    Poznałam, że to doświadczenie było mi potrzebne. Uwolniło mnie od tego bólu i było wyrazem miłości Boga do mnie.
    Ale wcześniej płakałam….

    #45 basa
  46. #baran katolicki
    Ależ tej pychy …

    #46 mirpat
  47. #46 …raczej szczerości. To nie jest łatwy temat.

    #47 owieczka
  48. #47 owieczka
    Szczerości było wystarczająco w komentarzach z pod 16Ndz B 2012.
    Może się zdarzyć tak,że swoim pocieszeniem przerwie się komuś proces nawrócenia i utwierdzi w błędnym przekonaniu.

    #48 mirpat
  49. #45 A może zrobiłaś „coś” wobec innego człowieka,stąd /zaufanie/ prysło.

    #49 Ka
  50. Krzychu!
    …”Jest to czas, w którym Izrael doświadcza prowadzenia przez Pana szczególnie w sytuacjach trudnych. Jest przez samego Boga wielokrotnie wystawiany na próbę, czy będzie posłuszny i pozwoli się prowadzić przez różnego rodzaju doświadczenia, by ostatecznie nabyć wiary takiej, która pozwoliłaby bardziej być opartym na Bogu niż na ludzkiej przewidywalności, zabiegom i staraniom.”…
    Rozumiem minn.; aby z pokorą przyjmiować każdą sytuację. Rozumiem też tak, że Pan Bóg nie zwalnia nas z aktywności – dobrze rozeznawanej
    Bożej woli i uczy nas umieć przyjmować efekty tej aktywności…
    Czytamy dalej;
    …”Celem tego cudu, w którym Bóg odpowiedział na szemranie ludu, nie było jednak tylko nasycenie szemrzących. Owszem, to miało się stać, ale nie na tym koniec. Całe to wydarzenie miało ostatecznie na celu poznanie Boga jako Pana i uznanie Go jako jedynego Boga, który prowadzi i stosownie do swego planu daje ludziom wszystko potrzebne do życia, tak długo i w takich warunkach, w jakich On przewidział dla dobra człowieka. „Poznacie wtedy, że Ja, Pan, jestem waszym Bogiem”
    Rozumiem minn.tak: Zaufać Panu Bogu w każdej sytuacji można wtedy, gdy człowiek godzi się na wszelakie dane mu doświadczenia i tak by nigdy nie stracić wiary w to, że dla czyjegoś dobra to się dzieje…
    i dalej:
    …”On troszczy się o całe i pełne nasze życie. Nie tylko na poziomie zaspokojenia ziemskich pragnień i pożądań, ale totalnie, bo jesteśmy Jego i Jemu na nas zależy. Nie chce, byśmy sycili się „innymi pokarmami, niż ten i to wszystko, co od Niego pochodzi i co On nam daje we właściwy sposób i we właściwym czasie. To spełnia się ostatecznie w Eucharystii, w której Jezus daje samego siebie. O tym mówi ewangelia.”
    cytaty Ks.Bpa

    pozdrawiam 🙂

    #50 niezapominajka
  51. #43 baran katolicki
    Jesteś bezczelny. Uprościłeś sobie słowa przytoczonego artykułu Księdza Biskupa i krzyczysz: „Coś się nie zgadza!!”
    Teraz uparcie nazywasz cierpieniem wyłącznie buntowanie się na ból, a kiedy złamiesz nogę, to już mówisz, że nie cierpisz, tylko Cię boli.
    Ale tak nie jest, używa się słowa „cierpienie” do jednej i drugiej sytuacji, podobnie jest ono używane w Biblii wobec innych ludzi i wobec Jezusa. Cierpienie jest nieodłącznie związane z każdym bólem.
    Przytoczony artykuł mówi więcej, mianowicie, że „Bóg nie działa więc i nie interweniuje na płaszczyźnie przejawów cierpienia, one są bowiem objawami problemu. Bóg nie eliminuje cierpienia, lecz rozwiązuje je dotykając jego przyczyn, działając na całą egzystencję człowieka, dając nowy sposób egzystencji. Bóg nazywa cierpienie po imieniu, staje wobec niego, a ostatecznie bierze je na siebie, tzn. otwiera drogę powrotu stworzenia-człowieka do siebie właśnie przez cierpienie i przez największy wyraz, a jednocześnie kres tego cierpienia, jakim jest śmierć. Dokonuje tego podejmując bolesną (dla Niego niesprawiedliwą) śmierć w swoim Synu, czyli w swoim ciele, przez dobrowolnie zaakceptowaną śmierć kładąc kres tej fałszywej (dotkniętej fałszem) egzystencji i otwierając nowy etap, nową jej formę, w której cierpienie zostaje zasymilowane i pozytywnie wykorzystane.

    Człowiek, idąc z Jezusem Chrystusem, otrzymuje zatem poznanie i moc, jak przeżywać cierpienie tracąc siebie właśnie w tej fałszywej (zwichniętej) formie swej egzystencji, czyli przegrywając „siebie” (starego człowieka), by móc odzyskiwać nowy rodzaj egzystencji (zob. Rz 6,4; 2Kor 5,17; Ap 21,4-5), już nie taki, w którym człowiek chce być panem, lecz ten i taki, w którym człowiek uczy się, jest wprowadzany w życie, w koncepcję życia, w którym uznaje za Pana kogoś innego – mianowicie Boga. Rozumie też i akceptuje, iż panowanie Boga przejawia się przez konkretne wydarzenia, działania osób itp. Jest to możliwe właśnie dzięki przyjmowaniu logiki cierpienia i umierania, jak długo pozostaje się w tym ciele. Wówczas człowiek inaczej patrzy na sytuacje czy ludzi, którzy są powodem jego cierpienia. Ten nowy sposób patrzenia jest już antycypacją zmartwychwstania, które oznacza zwycięstwo nad cierpieniem.”

    #51 AnnaK
  52. „Moze się zdarzyć ,że swoim pocieszeniem przerwie się komuś proces nawrócenia i utwierdzi w błędnym przekonaniu”
    Chyba powinno się częściej o tym mówić , bo sama doświadczyłam jak oczekiwałam pocieszenia /potwierdzenia/ od swojego przewodnika .Wydawało
    mi się ,że ja już jestem tak doskonała, że nie można mi nic zarzucić.
    Tymczasem , nie doczekalam się „głaskania” i mogę dziekować Bogu, bo dopiero teraz widzę siebie w prawdzie./a ile jeszcze jest zakrytej prawdy o mnie ?/

    #52 Tereska
  53. #49 Ka
    Jedną osobę zawiodłam, ale nie wiem, czy ta osoba, o której pisałam wcześniej, o tym wie…
    I wciąż ponoszę tego konsekwencje…
    To też mnie boli…
    Bo ja także nie lubię zawodzić…
    Uczę się przyjmować konsekwencję tego na siebie.
    Może masz rację i brak zaufania tej osoby jest wynikiem tego, że ktoś jej opowiedział o tamtym zdarzeniu…
    Tylko powiedz mi Ka,jak to naprawić?

    #53 basa
  54. Gdy napisałam ten wpis uświadomiłam sobie, jak Pan Bóg jest inny i dobry…
    On przecież zna mnie od podszewki. Zna wszystkie moje grzechy i przewinienia.
    I…..
    Nie odrzuca mnie.
    Pociesza mnie i przeprowadza przez trudne dla mnie chwile. Daje kolejne szanse.
    To jest niesamowite.
    A my ludzie? A ja? Co?
    Ks. Biskup ma rację – najważniejszym przejawem miłości Boga jest przebaczenie.
    Najważniejszym objawem miłości bliźniego jest przebaczenie.

    #54 basa
  55. Janusz wniósł pewną perspektywę na rzeczywistość.Cierpienie ukazane przez Niego pokazało mi,że uciekam od bólu, doświadczenia krzyża,ale nawet gdy staram się nie uciekać to tak na prawdę uciekam.Nie jestem Chrystusem,żeby nie uciekać.To jest mi dane a raczej zadane przez grzech ten,który był w raju i ten teraz,który we mnie mieszka.Nie mogę sam dojść do Ojca jak tylko przez Syna.A Syn pokazał,że trzeba ,,przegrać” życie, stracić je,ale tylko przez Niego, z Jego powodu.Zatem jeśli uciekam i zauważam,że to staje się moim cierpieniem( staje się cierpieniem dlatego,że ja chcę nie uciekać od krzyża,bo wiem że dzięki jego przyjęciu będę z Jezusem,będę szczęśliwy)Czyli mamy sytuację,kiedy chcę a nie mogę.I cierpię przez to.To teraz ,,przegrywam” życie i przez Chrystusa bo przez Niego chcę przyjąć krzyż.Co więc zrobię? Pokocham to,że nie mogę( nie uciekać), pokocham swoje ograniczenie. Tym samym przyjmę krzyż od którego nie uciekam,a raczej Chrystus poda mi/podzieli się (swoim!) krzyż/em,abym był bliżej Niego.Zauważyłem,że w chrześcijaństwie jest pełno ,,absurdów”(po ludzku myśląc). Stworzyciel stał się stworzeniem.W niesprawiedliwości wobec Jezusa mamy sprawiedliwość.A teraz widzę,że we własnych słabościach znajduję Boga.To niepojęte że będąc niczym pragniemy mieć uczestnictwo we wszystkim i są dwie drogi wyboru, albo człowiek pozbędzie się pragnienia wszystkiego(co dzieje się w piekle), albo będzie chciał spełnić to pragnienie a w jaki sposób? Kochając Boga za to,że dał mu stać się niczym aby Bóg wypełnił go wszystkim tj.sobą poprzez udział w Bóstwie.
    I Twoją krwią tętno krwi mojej drży,
    I hańba ma jest pełna Twojej chwały!

    #55 marcin
  56. „Jezus jako Syn Boży wie, że człowiek potrzebuje nie tyle uleczenia od tego, co go dotyka, powoduje cierpienie, jest dla niego trudne, ile raczej potrzebuje uleczenia swojego stosunku do tego wszystkiego, co jest trudne i przed czym zazwyczaj ucieka. Problem bowiem ostatecznie nie leży w okolicznościach życia człowieka, ale w tym, co jest w sercu człowieka, tzn. czy w sercu człowieka jest żywa relacja do Boga jako Ojca”. http://blogs.radiopodlasie.pl/bp/?p=737 Tak to właśnie jest w moim poszukiwaniu ratunku na doświadczenie krzyża, który powoli przestaje mi przeszkadza. janusz

    #56 baran katolicki
  57. #51 AnnaK… zadrżałam i znieruchomiałam jak przeczytałam Twoje pierwsze zdanie….a zwłaszcza to słowo!!!! zapewne w dużych emocjach zatraciłaś panowanie i dlatego …. Wystarczy (chyba) napisać PRZEPRASZAM … Nawet gdyby ktoś żle interpretował to należy go ,,wyprowadzić,, z błędu ale nie AŻ TAK!!!

    #57 kuYSTARCZY NAPISAĆ
  58. #56 Janusz
    Myślę, że krzyż, który „nie przeszkadza” nie jest już krzyżem.

    #58 Miriam
  59. „Potrzebujemy bowiem darów
    umożliwiających nam życie.
    Jeszcze bardziej jednak
    potrzebujemy świadomości
    i doświadczenia,
    że wzbudzamy czyjeś „zainteresowanie”
    i komuś na nas zależy.
    Jesteśmy dla kogoś ważnymi
    i że nie zostaniemy opuszczeni”./Ks. Biskup/
    Poznałam pewną osobę, której takie „zainteresowanie” nią ocaliło jej życie.
    Ona miała pod dostatkiem pokarmu dla ciała.
    Umierała z głodu psychicznego, duchowego.
    Bo ważny jest CAŁY człowiek.
    Poznałam to – naprawdę.

    #59 Miriam
  60. #53 Bezpośrednio /znaleść odwagę/ zwrócić się do osoby z „tamtego” wydarzenia.Przeprosić,wyjaśnić niczego nie ukrywając i …sprawa załatwiona, o ile w postępowaniu tym nie zapomnisz o przeproszeniu również Boga.
    Ktoś może cierpiał z Twojego powodu i trzeba to porządnie oczyścić.
    Teraz z czystym już sumieniem wyjaśnij powody braku zaufania z osobą o której piszesz /na której tak bardzo Ci zależy/.To nie będzie już takie trudne a /jakkolwiek będzie/ uspokoi /bo czyste/ Twoje wnętrze.

    #60 Ka
  61. Przeczytajcie sobie konferencje pielgrzymkową na dzień 11 sierpnia: http://podlasie24.pl/wiadomosci/-podlaska/konferencja-pielgrzymkowa-11-sierpnia-b1d7.html – jest tam takie zdanie i to według mnie najważniejsze: „Religia jest dla nich formą ucieczki przed cierpieniem – stąd, gdy ono przychodzi, zastanawiają się nad sensem bycia ludźmi wierzącymi.”

    #61 chani
  62. Można powiedzieć, że moja wiara też została wypróbowana w ogniu cierpienia i też myślałem, że nie wytrzymam, załamie się, odejdę, ale Bóg jakby mówił: „Krzysztofie, nie poddawaj się, jesteś silny” i mnie trzymał za rączkę w tych trudnych chwilach.
    „Odbierz mi życie” – wołał Eliasz do Boga i ja też prawie tak wołałem, ale z drugiej strony wiedziałem, że jest ktoś kto ma mnie, zbuntowanego anioła, czeka dłuższy czas i to też mi dodawało sił w tym wszystkim.

    #62 chani
  63. CD #57
    Wcześniej jest takie zdanie: „Powszechny fakt cierpienia rodzi kryzys wiary zwłaszcza u osób, które w niej widzą swoisty „parasol” ochronny przed złem.”
    I tak sobie myślę czy nie jest tak, że my będziemy chodzić codziennie do kościoła, modlić się, a Ty Panie Boże masz mi zapewnić dobre zdrówko – czy tak nie myślimy?
    Jak powiem szczerze, że chyba tak pomyślałem zwłaszcza kiedy zobaczyłem tą dziewczynę wtedy: „Panie Boże ja będę codziennie chodził do kościoła, a Ty musisz mnie uzdrowić” – a tu nie tędy droga, tak nie ma.
    Teraz to wiem, że Bóg mnie uzdrowi, ale kiedy On chce.
    „Nie moja, ale Twoja wola niech się stanie” – czasami tak mówię, ale to bardzo boli.

    #63 chani
  64. #60 Ka
    Twoja recepta jest bardzo prosta.
    Trochę trudniej ją wykonać.
    Od kilku dni już chcę wrócić do tamtej sprawy i umówić się z tamtą osobą…
    Tamta osoba jest tak dobra, że wydaje mi się, że mi wybaczyła, ale chyba brakuje mi jednak szczerej rozmowy o tamtym zdarzeniu.
    Jest to bardzo zapracowana osoba i czasami trudno jest spotkać się z nią.
    Tą drugą osobę spytałam już wcześniej o powód braku zaufania, ale Ona już do mnie się nie odzywa…
    Dziękuję za pomoc 🙂

    #64 basa
  65. # 53
    Tak ,Basiu
    Pan jest bardzo dobry /takie zwyczajne stwierdzenie/.
    Nie jest się w stanie jednak przyjąć tej prawdy , dopóki się nie doświadczy/ i nie przyjmie/ prawdy o sobie.
    Pan mi pokazuje ostatnio prawdę o mnie i to poprzez bardzo konfliktową sytuację z bliską osobą .Teraz widzę ten dopust Boży , aby mi pokazać mnie i SIEBIE.Patrzac wstecz , na swoją historię zycia , jestem zdumiona Jego pobłażliwością , dobrocia i uszanowaniem mojej wolności.Z jaką delikatnością wyprowadza dobro ze zła-jestem pewna tego dobra, choćby mi się świat zawalił .
    A mój przyjaciel Św. O.Pio na dzień dzisiejszy mówi ” Ty zbudowałaś budowlę zła.Rozwal ją i zacznij ponownie wznosić budowlę dobra”

    Tak mi Panie dopomóż

    #65 Tereska
  66. #55
    Marcinie , zgadzam się z Tobą .

    #66 Tereska
  67. W niedzielnym drugim czytaniu św. Paweł mówi: „Nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego” – ja tak mam, że w jednej chwili się raduje i to jest radość serca, a za parę chwil się czymś smucę i znowu się raduję i to nie wiadomo z czego. Ja jakoś tak mam, nie wiem dlaczego.
    Powinniśmy być jako chrześcijanie naśladowcami Boga, czyli powinniśmy być łagodnej mowy „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski. ” [Mt 5,23]. Pismo powiada „Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! Ani nie dawajcie miejsca diabłu!” [Ef 4,26-27] – gniew też powinien zniknąć z naszych zachowań, bo po sobie mogę powiedzieć, że jak się gniewam to zaraz zgrzeszę. Gniew wyraża nasze emocję, ale musi być kontrolowany, nie powinien on zgasić tego wewnętrznego światła, a u mnie czasami gasi to światło i czuje się zasmucony i to nie tylko ja.
    Może ta radość pochodzi od Ducha Świętego? „A wydaje mi się, że ja też mam Ducha Bożego.” [1Kor 7,40]
    W ogóle coś dziwnego się ze mną dzieje, może jestem chory z miłości? 🙂 – tak jak oblubienica z Pieśni nad pieśniami.
    I jeszcze coś mam takie dziwne coś, nie wiem jak to opisać i to właśnie wtedy gdy się raduje to jakby takie czkawki, nie czkawki mnie łapały.
    Dziwne nie? 🙂

    #67 chani
  68. I jeszcze dodam, że jestem chory jakbym się upił winem, bo mam podobne symptomy jak pijak: Mówię bełkotliwie – kiedyś to mnie nie można było zrozumieć, chwieje się i często upadam zwłaszcza w zimie, niewyraźnie piszę.
    Tak mam od dzieciństwa. W dzieciństwie jakieś 3 lata po urodzeniu nie chodziłem i lekarze matce mówili, że wcale nie będę chodził, a teraz chodzę, ale się chwieje.

    #68 chani
  69. Ad #57 kuYSTARCZY NAPISAĆ
    Toteż było napisane bardzo cierpliwie i z całą życzliwością wytłumaczone, zważywszy na kontekst.

    #69 AnnaK
  70. Ad #56 baran katolicki
    Janusz, tego właśnie życzę Tobie i mnie.

    #70 AnnaK
  71. # 65 Tereska
    To prawda. 🙂

    #71 basa
  72. #52 Tereska
    Też doświadczyłam na sobie takiej sytuacji.Prowadziłam długie monologi ze sobą-ja nie potrafię inaczej,to nie jest tak,nie jestem maszyną do sterowania.Bóg też „nie chciał„ potwierdzić moich wersji.Chciałam być niewidzialna.Ucieczka do innej parafii była nierealna,bo w mojej miejscowości jedna parafia,a przy mojej pobożności to,żeby nie pójść do kościoła w święta nakazane nie było brane pod uwagę.Tylko dzięki zdecydowanej postawie przewodnika, przeszłam przez to zwycięsko,bogatsza w doświadczenie.

    #72 mirpat
  73. W Biblii, która mam (edycji św. Pawła) piszę w 2Kor,1: „Ja, Paweł, który mam opinię, że jestem nieśmiały, kiedy przebywam wśród was, a surowy, a surowy kiedy jestem daleko, […]” – ja mogę powiedzieć, że piszę tutaj na blogu i to nie tylko tutaj, bo jestem daleko od innych, a ciekawe co by było gdybym był bliżej przy was – pewnie był był bardziej nieśmiały, pokorny – jak to przetłumaczyła BT ten sam tekst: „Zresztą ja sam, Paweł, upominam was przez cichość i łagodność Chrystusa, ja, który będąc między wami, uchodzę w oczach waszych za pokornego a z daleka od was jestem dla was zbyt surowy”.

    #73 chani
  74. W kasowym amerykańskim serialu usłyszałam:
    „Najokrutniejszym rodzajem zemsty jest przebaczenie”…
    Coś w tym jest…
    Pozdrawiam 🙂

    #74 julia
  75. #72
    Tak, dzięki mądrości zdecydowanych przewodników przechodzimy zwycięsko , o ile spokorniejemy.

    #75 Tereska
  76. #74 Dlaczego ludzie się mszczą?Czy zemsta ulepsza ich?I jak w tym znajduje się określenie wierzący,praktykujący – katolik?
    Wszystkich złośliwych i mściwych – wymiotłabym z Kościoła /odwrotnie niż Kościół zakłada – uniżenie przyjmuje :)/.Do czasu posprzątania złości i nienawiści w swoich duszach.
    Wierni byliby czyści,aż miło.

    #76 Ka
  77. #76 Ka
    Konsekwencja grzechu pierworodnego.
    W Piśmie Świętym pokazana na przykładzie Lameka i jego „pieśni pomsty”.
    Można o tym przeczytać w III katechezie I roku programu „Chrzest w życiu i misji Kościoła”

    #77 basa
  78. #76 Ka,
    tylko jedno:
    Kościołowi nie zależy na uniżeniu – zależy na prawdzie.

    Cieszę się, że nie jesteś moim biskupem.
    Bo wtedy w Kościele nie byłoby dla mnie miejsca… 🙁

    🙂

    #78 julia
  79. #76 Spokojnie.Może to tylko Twoja subiektywna ocena.A co będzie jak tą złośliwą,mściwą jestem lub będę ja i Ty.

    #79 mirpat
  80. #70 JULIO ,Hahahaha 😀
    Nie byłoby tak źle
    #71 Oczywiście że moja i subiektywna,ale niesamowicie mi te cechy przeszkadzają w Kościele.Katolik winien być wzorem.Wzorem człowieka i chrześcijanina /i nie o krótki rękaw jak Natankowi w tym chodzi/.

    #80 Ka
  81. #80 Ka,
    ufff, kamień z serca…
    🙂

    #81 julia

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php