Dla nieśmiertelności (13 Ndz B 2012)

by bp Zbigniew Kiernikowski

W trzynastą Niedzielę roku B mamy jako pierwsze czytanie fragment (a właściwie dwa krótkie fragmenty złączone w jedną całość) z Księgi Mądrości: Te dwa fragmenty: jeden z końca pierwszego rozdziału a drugi z końca drugiego rozdziału obejmują przesłanie odnoszące się do sytuacji ludzi występnych, którzy sami przygotowują sobie śmierć przez to, że ograniczają wizję swojego życia tylko do ziemskiego wymiaru i do używania dóbr tego świata i którzy nastają na sprawiedliwych, aż do tego stopnia, że na sprawiedliwego stawiają zasadzkę, gdyż on swoim oddaniem się Bogu jest dla nich wyrzutem sumienia. Z Kolei oni nie uznają żadnego innego prawa i innej sprawiedliwości, jak swoją siłę, przebiegłość i przemoc.

Autor Księgi Mądrości, przepowiadając w imieniu Boga, obwieszcza, że taka droga życiowa i taka koncepcja życia jest sprzymierzeniem się ze śmiercią. To staje się udziałem ich życia: dominacja śmiertelności bezsens tego życia. Inna jest sytuacja ludzi sprawiedliwych, którzy są w ręku Boga. Oni mają inną podstawę życia: nie siebie i swoje czyny, lecz Boga, który jest Bogiem życia i jego Panem niezależnie od faktu śmierci. Dlatego Autor Księgi Mądrości obwieszcza:  

Bóg nie uczynił śmierci i nie cieszy się ze zguby żyjących.
Stworzył bowiem wszystko po to, aby było,
i byty tego świata niosą zdrowie:
nie ma w nich śmiercionośnego jadu ani władania Otchłani na tej ziemi.
Bo sprawiedliwość nie podlega śmierci (Mdr 1,13n).  

To przesłanie jest przesłaniem Boga życia, który stwarza i daje życie i chce, bo ono dochodziło do pełni. Z drugiej strony spotykamy się z faktem śmierci i wszystkiego, co jest związane z brakiem czy deformacją życia. Tak jest, bo – jak w dalszej części czytanego fragmentu powie Autor natchniony – śmierć weszła na świat przez zawiść diabła.  

1. Bóg nie uczynił śmierci

Jest to wielka prawda, który nie zawsze jest dla nas tak oczywista, bo z faktem śmierci spotykamy się na co dzień i przeżywamy go boleśnie. Powstaje w nas myślenie: skoro Bóg jest wszechmocny i czyni wszystko dobrze, to dlaczego dopuszcza, że jest śmierć. Czyżby to było coś (pewna dziedzina), co Bogu niejako wymknęło się spod Jego ręki i spod Jego władania?.

Relacja Boga do śmierci może być rozważana w kluczu prawości i sprawiedliwości. Bóg stwarzając wszystko dobrym nie ograniczył tego stanu dobra do statycznej perfekcyjności, lecz włożył we wszystko swój zamysł, swoje Prawo. Całe stworzenie jest dobre, gdy żyje i rozwija się według tego zamysłu dobroci Boga.

Idąc dalej po tej linii możemy powiedzieć, że Pan Bóg niejako „zaryzykował” dając niektórym stworzeniom wolność sposobu realizacji tego swego dobrego zamysłu. Powiedział człowiekowi: Możesz spożywać z owoców wszystkich drzew, tylko nie spożywaj z owoców drzewa poznania dobra i zła. Skoro bowiem spożyjesz z owoców drzewa poznania dobra i zła to niechybnie umrzesz. To znaczy Bóg dał człowiekowi życie i wolność, tzn. możliwość wyboru życia zgodnie z Jego Bożym zamysłem lub wyjścia poza ten zamysł, czyli decydowania samemu o tym, co dla człowieka dobre czy złe. Ostrzegł jednak – zgodnie z prawdą – że jeśli sięgnie po to, by mieć swoje rozeznanie dobra i zła niezależne od Boga, to z pewnością umrze. Tak też się stało.  

 

2. Sprawiedliwość nie podlega śmierci

Śmierć stała się faktem, bo człowiek okazał się tym,  kto nadużył wolności i posunął się do „nieprawdy” swego życia: myślał, że będzie sam mógł decydować o dobru i złu. Otworzyły mu się wtedy oczy i poznał, że jest nagi, czyli pozostawiony samemu sobie w pozycji odwrócenia się od Boga. Zobaczył, że sam sobie życia nie zabezpieczy. Pozbawił się swojej jedności i komunii z Bogiem. To nazywamy brakiem sprawiedliwości. Człowiek stracił „usprawiedliwienie” (fundament) swego życia.

Bóg jednak nie okazał się niesprawiedliwy. Nie pozostawił „niesprawiedliwego” („nieusprawiedliwionego”) człowieka samemu sobie. Jak sprawiedliwy Bóg i Pan życia „szukał” sposobu usprawiedliwienia człowieka. Po długim czasie przygotowania doprowadził swoją historię zbawienia ostatecznie do takiej „pełni”, że posłał swego Syna, aby będąc sprawiedliwym (tzn. opartym o Ojca, mającym poznanie dobra i zła według zamysłu Ojca) i żyjąc sprawiedliwie, przyjął na siebie śmierć – jako konsekwencję ludzkiej niesprawiedliwości, a jednocześnie „wymóg” Bożej sprawiedliwości – i objawił światu, że sprawiedliwość nie podlega śmierci. On umarł wskutek naszej niesprawiedliwości i zmartwychwstał dla naszego usprawiedliwienia (por. Rz 4,25). Objawił, że mimo iż śmierć zaistniała, sprawiedliwość (oparcie się na Bogu) nie umiera. Sprawiedliwość nie podlega śmierci.

 

3. Człowiek obrazem wieczności Boga

W Jezusie Chrystusie, który jako Bóg-Człowiek umarł i zmartwychwstał został człowiekowi przywrócony charakter nieśmiertelności – mimo jego śmiertelności. Co więcej, trzeba nawet powiedzieć, że ten charakter nieśmiertelności zostaje realnie przywracany człowiekowi w miarę tego, jak akceptuje swoją, konieczną po grzechu śmiertelność, i opiera siłę na Bogu, tzn. przeżywa nowy sposób swego usprawiedliwienia (sprawiedliwości).

W tę tajemnicę zostajemy wprowadzeni w sakramencie Chrztu. Zostajemy tam zanurzeni w śmierć Chrystusa, by mieć razem z Nim i w Nim od Ojca nowe, już nieśmiertelne życie. To dzięki tajemnicy Jezusa Chrystusa udzielonej nam w Chrzcie świętym, możemy przeżywać naszą śmiertelność (wszystkie przejawy ograniczoności itp. Nie wykluczając naszych grzechów, gdy zostają za takie uznane), jako okazję do wchodzenia w usprawiedliwienie z łaski.

Jest to przedziwne doświadczanie Boga, życia, który stworzył człowieka dla nieśmiertelności i mimo zaistniałej śmierci, która weszła przez zawiść diabła, stale „ubiega się o to, by człowiek odkrywał swoje pierwotne powołanie jako obraz Boga i świadectwo Jego wieczności. Jako ochrzczeni, obumarli dla siebie (dla swego własnego poznania dobra i zła) jesteśmy świadomi naszego oryginalnego przeznaczenia do życia w nieśmiertelności, bo zdajemy się świadomie na pochodzące od Boga dobro, nawet jeśli droga do niego prowadzi przez doświadczenie śmierci i obumierania dla siebie.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

78 komentarzy

  1. Bóg stworzył czlowieka do nieśmiertelności
    ..a co z tym zrobi człowiek?
    uwierzy Bogu , czy diabłu,ktory podpowiada : „nie umrzesz , ale bedziesz jak Bóg”.

    Chyba wiekszość nas „załapuje się ” wpierw na tę drugą opcję , bo to jest najcześciej łatwe i przyjemne.
    Aż strach pomyślec jak własnymi rękami szykujemy sobie śmiertelność wieczną .

    #1 Tereska
  2. …”On umarł wskutek naszej niesprawiedliwości i zmartwychwstał dla naszego usprawiedliwienia (por. Rz 4,25). Objawił, że mimo iż śmierć zaistniała, sprawiedliwość (oparcie się na Bogu) nie umiera. Sprawiedliwość nie podlega śmierci.”

    Mimo wchodzenia w niesprawiedliwość swoją w konkretnych sytuacjach, pragnę mimo wszystko, ” opierać się na Bogu” i wchodzić w sprawiedliwość.

    …”To znaczy Bóg dał człowiekowi życie i wolność, tzn. możliwość wyboru życia zgodnie z Jego Bożym zamysłem lub wyjścia poza ten zamysł, czyli decydowania samemu o tym, co dla człowieka dobre czy złe. Ostrzegł jednak – zgodnie z prawdą – że jeśli sięgnie po to, by mieć swoje rozeznanie dobra i zła niezależne od Boga, to z pewnością umrze. Tak też się stało.”

    Panie, Ty dajesz Swoje Światło na drogę, którą idę, by zasłuchać się w Twoje Słowo i doświadczać „usprawiedliwienia przez łaskę”.

    …”To dzięki tajemnicy Jezusa Chrystusa udzielonej nam w Chrzcie świętym, możemy przeżywać naszą śmiertelność (wszystkie przejawy ograniczoności itp. Nie wykluczając naszych grzechów, gdy zostają za takie uznane), jako okazję do wchodzenia w usprawiedliwienie z łaski.”

    „Niech się dzieje zawsze Twoja wola Panie a nie moja”/ znana modlitwa/ – dając mi wolność wyboru i możliwość korzystania z piekna tego świata, obdarz mnie roztropnośćią, bym godziła się na Twoje plany względem moich starań i pragnień.

    #2 nawracajaca sie
  3. Stale pragnę wchodzić „w usprawiedliwienie z łaski”, kiedy coś narozrabiam niechcący czy po prostu z nieświadomej głupoty.
    Ciosaj Panie moje „wierzchołki dziczki” i kolce.

    #3 nawracajaca się
  4. Jezus w dzisiejszej Ewangelii śmierć nazywa snem,
    jeśli śmierć jest snem to każdego ranka powinniśmy dziękować Bogu za to, że mogliśmy się obudzić z tego snu (nawiasem mówiąc ja tak robię).
    Ci co byli w domu, gdy Jezus powiedział, że dziewczynka nie umarła tylko śpi, śmieli się, a jak my reagujemy na śmierć?
    ————–
    „opiera siłę na Bogu” – czy ja opieram siłę na Bogu? Teraz mogę powiedzieć, że tak. Wcześniej trochę kombinowałem. Niby wiedziałem, że to co Bóg obiecał to tylko Jego sprawa, ja nic nie muszę robić, ale z drugiej strony myślałem,, że jednak i ja powinienem coś uczynić.
    A jednak nie, to wyłącznie Bóg daje, ja naprawdę nic robić nie muszę, naprawdę.
    „Raduj się w Panu, a On spełni pragnienie twego serca” – tylko raduj się w Nim.

    #4 chani
  5. #1 Człowiek? Pod jego wpływem /diabła/wprowadzi kłamstwo /jak ten wąż z Księgi Rodzaju/, zamieszanie,wypaczenie i nadużycie,doprowadzając do upadku nie tylko siebie ale i tych którymi kieruje i którzy ochoczo /za sakiewkę/ przyłączają się do niszczenia człowieka.

    #5 Ka
  6. Jaka ja jestem zła na głupotę człowieka.Od razu mnie burzy.
    Czy tak trudno odróżnić dobro od złego?

    #6 Ka
  7. Taka sprawiedliwośc przekracza moje możliwości. Nie grzeszyc to zbyt mało by móc uniknąc ognia piekielnego. Nie potrafię zaspokoic Jezusa choc bardzo tego pragnę. Jestem bezradny słysząc Kazanie na górze/ osiem błogosławieństw/. Któż to może uczynic? Nie ma ani jednego sprawiedliwego wobec Prawa/Dekalog/. Dlatego pragnę przekroczyc próg własnej nadziei i pozwolic się pociągnąc w stronę nowej sprawiedliwości, która mnie nieustanie usprawiedliwia. Wiem, że zapłacę za nią własnym życiem/umrę/ ale cho trochę doświadczę prawdziwego szczęścia. Pozdrawiam janusz

    #7 baran katolicki
  8. W Przypowieści o synu marnotrawnym mamy takie zdanie: ” …brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął a odnalazł się.” [Łk 15,32], dlaczego ojciec mówi, że jego syn umarł skoro poszedł w siną dal?
    Abo gdy żyjemy w grzechach ciężkich, nie mamy społeczności, komunii z Nim, jesteśmy dla Niego jak umarli. Ale On ciągle wychodzi na drogę i mówi np. „Adamie gdzie jesteś?”. Jego głos łamie skały, więc może obudzić takiego, który śpi od dłuższego czasu i wtedy kochać powraca do domu Ojciec wyprawia wesele synowi i wszyscy się cieszą, bo oblubienica znalazła swego oblubieńca 🙂

    #8 chani
  9. Ad #8 chani
    Czy Ty może odwiedzasz baptystów, albo jakichś protestantów?

    #9 AnnaK
  10. „Pozbawił się swojej jedności i komunii z Bogiem. To nazywamy brakiem sprawiedliwości. Człowiek stracił „usprawiedliwienie” (fundament) swego życia”

    (Abraham) „nie okazał wahania ani niedowierzania co do obietnicy Bożej, ale się wzmocnił w wierze. Oddał przez to chwałę Bogu i był przekonany, że mocen jest On również wypełnić, co obiecał. Dlatego też poczytano mu to za sprawiedliwość” (Rz 4,20-22)

    Pojęcie sprawiedliwości w tych tekstach jest zupełnie inne, niż w powszechnym (moim) użyciu.
    Wciąż tylko zbliżam się do prawidłowego rozumienia tego pojęcia w Biblii.
    Dziś jest kolejny mały kroczek.
    Spróbuję ująć to w słowa.
    Człowiek sprawiedliwy to taki, który wie, że Panem jego życia jest Bóg.
    Adam to wiedział DO grzechu pierworodnego.
    Szatan oszukał Adama, że on sam – bez Boga – może decydować o swoim szczęściu. Adam uległ, przekonał się, że to nieprawda, ale… nie miał już pełnego zaufania do Boga.
    Po grzechu pierworodnym pojawiło się w nim pytanie – po co żyje, skoro musi umrzeć.
    Nie widział sensu w takim życiu, czyli nie widział usprawiedliwienia dla swojego istnienia.
    A przecież żył…
    Zaczął szukać sensu swojego życia w tym, co sam zrobi.
    Im więcej dokona, myślał (i człowiek myśli dziś), tym bardziej usprawiedliwione jest jego istnienie.
    Abraham był tym, który jako pierwszy „wzmocnił się w wierze”, czyli zrezygnował z budowania na sobie, a zaufał Bogu.
    Ten malutki akt wiary spowodował, że nie musiał już usprawiedliwiać przed sobą i światem swojego istnienia.
    A to był dopiero początek.
    Bóg Ojciec wskrzesił Chrystusa Boga-człowieka po to, bym była pewna, że moje życie, jakie by ono nie było, ma sens. Moje bycie na świecie ma swoją podstawę w Bogu. Nie muszę nikomu niczego udowadniać, nie muszę przekonywać, że mam prawo do życia.
    To znaczy moje istnienie jest usprawiedliwione.
    Tak sobie myślę…
    Pozdrawiam 🙂

    #10 julia
  11. #6 Ka
    W tym nasza głupota ,że nawet nie wiemy jak „nam” trudno odróżnić dobro od zła.Ta umiejetność jest tylko w Chrystusie.
    Czy Chrystus bulwersuje się naszą głupotą ?

    On nas kocha bezinteresownie /z naszą głupotą /.

    #11 Tereska
  12. #9 AnnaK
    Nie, a dlaczego pytasz?

    #12 chani
  13. „Jako ochrzczeni, obumarli dla siebie (dla swego własnego poznania dobra i zła) jesteśmy świadomi naszego oryginalnego przeznaczenia do życia w nieśmiertelności….”
    Ochrzczona jestem, ale czy obumarłam dla siebie?
    Ponieważ – nie – słaba jest moja świadomość ofiarowanego mi przez Boga przeznaczenia. Do życia w nieśmiertelności.
    A w związku z tym nie widzę we właściwy sposób siebie, Boga, drugiego człowieka, swojej historii życia.
    Ale jest nadzieja – moc wypływająca z Krzyża Chrystusa . Tam moje „ja” może zostać pokonane, w Nim – Mocarzu /tę prawdę Ksiądz Biskup wczoraj obwieścił – usłyszałam/

    #13 Miriam
  14. „…w sakramencie Chrztu. Zostajemy tam zanurzeni w śmierć Chrystusa, by mieć razem z Nim i w Nim od Ojca nowe, już nieśmiertelne życie”.
    Owo „razem z Nim” jest moją drogą do Ojca – Dawcy życia.
    Czy żyję i umieram już „razem z Nim”??

    #14 Miriam
  15. Ad #12 chani
    Pytam z ciekawości, ze względu na słownictwo, którym się posługujesz. Tylko tam spotkałam określenie „nie mamy społeczności”, w sensie – komunii z Nim. Czy może spotkałeś te słowa gdzieś indziej?

    #15 AnnaK
  16. #11 Nie zgadzam się.Ta „umiejętność” jest również w /duszy/ człowieku /dokąd nie odrzuci ją by oślepnąć/.
    Tak wygodniej? Może,ale w końcówce boleśniej.

    #16 Ka
  17. #6 Ka
    Nie wiem czy trudno, ale trzeba baczyć na siebie, złu nie śpi i zawsze nam mówi: „zerwij ten owoc”.
    W jednej reklamie mamy taki obraz: Pewna dziewczynka opiekowała się drzewem, które rodziło małe owoce, obok było drzewo, które miało większe owoce, ale dziewczynka dalej trwała przy swojej roślince.
    A my ciekawe jaką roślinkę byśmy wybrali?
    Czy byśmy byli wierni ten z małymi owocami? Czy dalibyśmy się zwieść i porzucilibyśmy ją dla innej?

    #17 chani
  18. taka refleksja: W jednej z piosenek Maga Anioł śpiewa, że złość piękności szkodzi (moja babka też to czasami powtarzała), więc jak chcesz być piękny i zdrowy to nie złość się, nie denerwuj, nie przeklinaj. Niech twoim życiem rządzi pokój Chrystusowy.
    W mojej miejscowości w jednej przychodzi są przykazań zdrowia i ja bym dodał:
    11. Nie złość się.
    12. Nie przeklinaj.

    #18 chani
  19. #16 Ka
    A ty zawsze umiesz rozróżnić zło od dobra?

    #19 basa
  20. #15 AnnaK
    Nie, nigdzie nie spotkałem takiego słownictwa.
    Ja pisze z głowy, co mi przyjdzie do niej. 🙂

    #20 chani
  21. #7 Janusz
    Dlaczego mówisz : „choć trochę”?
    Wydaje mi się, że Pan Bóg nie chce nam dać „trochę”, ale „wszystko” na miarę naszej ufności, otwarcia.
    Dał nam Syna, czy to jest „trochę szczęścia”? 🙂

    #21 Miriam
  22. #16
    Nasza umiejętność zawsze bedzie ślepa, dopóki Pan nie rzuci światła na życie przez Ewangelię .

    #22 Tereska
  23. #18 Taka refleksja Chani – „Popiół i Diament” St.Borys

    #23 Ka
  24. „W swoim dążeniu ku Bogu, który `jeden tylko jest Dobry`, człowiek powinien dobrowolnie czynić dobro, a unikać zła. Aby to jednak było możliwe, musi umieć odróżniać dobro od zła.
    Dokonuje się to przede wszystkim dzięki światłu naturalnego rozumu, które jest w człowieku odblaskiem Bożego oblicza.
    „Któż nam ukaże dobro?
    Światłość Twojego oblicza, o Panie, pozostawiła na nas swoje znamię” (por. Ps 4,7)
    Wolność człowieka i prawo Boże SPOTYKAJĄ SIĘ i są powołane, aby się wzajemnie przenikać,
    czego wyrazem jest dobrowolne posłuszeństwo człowieka wobec Boga oraz bezinteresowna dobroć Boga wobec człowieka” /Veritatis Splendor 41/
    Też byłam ciekawa, jak to jest z tym poznaniem dobra i zła….
    Potrzebuję spotykać się z Bogiem, Jego mądrością, by w swej wolności nie pobłądzić.

    #24 Miriam
  25. #4 Mówisz Chani, że Jezus porównuje sen do śmierci. W tym wypadku chyba tak jest. Jednak wydaje mi się, że do snu bardziej podobne jest życie. Żyjemy tworząc w głowie różne złudzenia a potem inni skutecznie je nam burzą … śnimy, wyobrażamy, kombinujemy… Widzimy wszysto niedokładnie, jakby w zwierciadle, do czasu, aż przyjdzie śmierć. Ona nas budzi do prawdziwego życia. I wtedy widzimy (zobaczymy) wszystko dokładnie. Śmierć na pewno nie jest snem … 🙂
    A ja śpię …teraz. Śpię i myślę, że lepiej spać niż się skarżyć, bo nie najlepiej u mnie … (…, no ale nie wiem , czy to spanie to dobra rzecz….
    Pozdrawiam wszystkich, a ciebie Chani wyjatkowo uścisnę … )… za to, że dziękujesz za przebudzenie …)

    #25 owieczka
  26. #23 Ka
    🙂

    #26 chani
  27. #25 owieczko,
    zastanawiam sie na ile ja śpię w tym znaczeniu , o którym piszesz i…
    śpię na tyle ile nie ma we mnie aktywnego życia,
    na ile pogrążam się w smutku, widząc wszystkie moje zranienia wyostrzone we własnym postrzeganiu.
    Mówisz „A ja śpię …teraz. Śpię i myślę, że lepiej spać niż się skarżyć, bo nie najlepiej u mnie … (…, no ale nie wiem , czy to spanie to dobra rzecz”
    Tak zastanawiam się i przychodzi mi na myśl pewna pieśń / słuchałam zasłuchana a nie dowiedziałam się , czy to był psalm /
    Wyśpiewana tam była wola Pana Boga co do zasadności wszystkiego , co istnieje i że wszystko ma swoją porę, swój czas…czas na rodzenie i czas na umieranie, czas na wybieranie i czas na odrzucanie. Słowa dotykały wielu aspektów życia…
    Jest i czas na sen i …na przebudzenie a wtedy?!! 🙂
    Pozdrawiam

    #27 niezapominajka
  28. owieczko, jeśli to będzie jakimś wsparciem, to w ciężkich doświadczeniach wiedz, że nie jesteś sama!!! Jest wielką łaską opierać się tylko na Bogu i umieć z pokorą i spokojem przyjmować krzyże
    Jednakże i jednocześnie Pan Bóg stawia na naszej drodze różnych ludzi,również na daną trudną chwilę…
    Życzę Tobie takich Bożych „wysłanników”, byś mogła doświadczać jak najwięcej ludzkiej dobroci, w sytuacjach …”bo nie najlepiej u mnie …”
    🙂

    #28 niezapominajka
  29. Na religii uczymy się wiary, a później jak z tą naszą wiarą do końca jest?
    Ja po sobie powiem (wiem, że to powtarzam, ale to jest ważne), że można niby wierzyć w Boga, ale nie do końca wierzyć Mu, ufać Jemu. Powiecie, że każdy jest inny. owszem, ale czy każdy potrafi tak z całego serca zaufać Bogu bez szemrania? To tylko potrafią niemowlaki – ufać swoim rodzicom 🙂 Jezus w Ewangelii mówi, że nikt nie może przyjść do Niego jeśli go nie pociągnie Ojciec, mnie chyba pociągnął 🙂
    Powiem Wam, że przez obietnicę, którą mi dał, właśnie zobaczyłem, że nie bardzo wierzę Bogu i zacząłem szemrać. Jakbym mówił wtedy Mu: „Dlaczego jestem niepełnosprawny? Dlaczego takim mnie uczyniłeś? Ona jest taka piękna, a ja? Popatrz na mnie, cóż uczynił.” i się spierałem z Nim.
    I wtedy Bóg mnie wyprowadził na pustynię i teraz zacząłem bardziej wierzyć Bogu, ufać Mu. Teraz naprawdę wierzę, że może mnie uzdrowić, że Ona mnie naprawdę kocha.
    Wierzę teraz bardziej, że to wszystko co Bóg obiecał się spełni, bo wcześniej miałem pewne wątpliwości, szczególnie gdy czasami Ją na krótko widziałem.
    Teraz już wiem, ufam Ci Jezu, teraz ufam Ci bardziej.
    Dzięki Ci za tą pustynię.

    #29 chani
  30. „sprawiedliwość nie podlega śmierci”
    Śmierć jest faktem.
    Bóg postanowił przekonać mnie o tym, że to nie zmienia faktu nieśmiertelności sprawiedliwości.
    I dlatego oparty na Bogu Ojcu Syn umiera… i zmartwychwstaje.
    Sprawiedliwość nie podlega śmierci…
    Choć przez nią przechodzi…
    🙂

    #30 julia
  31. #21 Miriam. To prawda Bóg w Jezusie daje nam Samego Siebie. Pełnia tego daru jest na miarę naszej nieśmiertelności/usprawiedliwienia/. Na razie musimy zadowolić się odrobiną tej łaski. Łaski /Boga/ pełna była chyba tylko Maryja i Jezus, tu na ziemi. janusz

    #31 baran katolicki
  32. basa „A jak ma się do tego, co piszesz, przykazanie miłości?
    Albo polecenie Pana Jezusa „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem.”? Basiu, polecam: http://blogs.radiopodlasie.pl/bp/?p=920 janusz

    #32 baran katolicki
  33. # owieczka
    Grupa Pod Budą w jednej piosence śpiewa:
    „Zamknij oczy nie patrz na to moja miła
    pod powieką znacznie lepsze są obrazy
    i w tym nasza siła
    i w tym nasza siła
    że umiemy jeszcze czasem marzyć
    (…)
    otwórz oczy tylko kiedy mnie całujesz
    A na resztę zamknij oczy moja miła.”
    Czasami warto zamknąć oczy i pomarzyć, nie patrzeć na ten świat.
    Gdy masz zamknięte oczy to lepszy jest kontakt z Bogiem. Odrywamy się od rzeczywistości 🙂

    #33 chani
  34. Ad #27 niezapominajka
    Te słowa pieśni są z księgi Koheleta.
    Przypomniałaś mi, jak kiedyś myślałam o tym „spaniu” w życiu, i myślałam, że złem jest to, kiedy nie zauważam, że żyję, że jestem tu i teraz. Ale teraz myślę, że może także i „przysypianie” ma swój czas… Jeśli „zdajemy się świadomie na pochodzące od Boga dobro,” to już On jest blisko, prowadzi, nadaje sens każdej rzeczy, która ma swój czas.

    #34 AnnaK
  35. #32 Janusz
    Miałam nadzieję, ze napiszesz swoimi słowami. 🙂

    #35 basa
  36. #34 Chciałam tylko dodać że to nadanie sensu /choćby najpaskudniejszej,najtragiczniejszej/ rzeczy,eliminuje /w stosunku do Boga/ bunt.Trzeba /tylko/ pojąć – BY ŻYĆ.

    #36 Ka
  37. #31 Janusz
    Ja nie chcę zadowolić się odrobiną.
    A w Eucharystii?? Przecież Bóg dał się nam cały, z Ciałem i Krwią. Prawdziwie, rzeczywiście, już na ziemi. Przyjmuję Go do swego wnętrza.
    Ja nie chcę odrobiny tylko…

    #37 Miriam
  38. #33 Chani
    Ale może być i tak, że mając oczy szeroko otwarte, także i właśnie na rzeczywistość, widzimy Boga : w drugim człowieku, wydarzeniu, pięknie natury, itd.
    Myślę, że czasami warto naprawdę otworzyć oczy 🙂
    Najlepiej prosząc o światło Ducha Świętego, bo mój/nasz ludzki wzrok to rzeczywiście często „widzi ciemność wokoło”. Pozdrawiam 🙂
    Ps. Znasz tę pieśń? – „Otwórz me oczy, chcę widzieć Jezusa „

    #38 Miriam
  39. #32 Janusz
    Przypomniałam sobie ten komentarz. Dziękuję.
    „Wzajemność zaś powstaje u uczniów, którzy poznawszy jak zostali umiłowani przez Jezusa, w tę miłość uwierzą (że jest ona prawdą) i ją przyjmą, jako bazę i wyznacznik własnego życia.”
    Ja to wyrażałam trochę skromniej:
    „I przecież napisałam, że kocham Boga dlatego, że On kocha mnie. To jest moja ludzka odpowiedź na Jego miłość.”

    #39 basa
  40. #37 Aniu,
    Z tym przysypianiem to mogą być pewne kłopoty…np. czegoś w porę nie zrobimy i już czas minął… Prawda,że wszystko dzieje się za wolą Pana Boga i przysypianie też. Ostatnio często przesypiam pewne okoliczności. Smuci mnie pewna prawda zawarta w powiedzeniu: ” Samymi obrymi chęciami , piekło jest wybrukowane” czyli można coś przegapić gdy brak rozeznania…- to chyba też rodzaj snu.
    „Jeśli „zdajemy się świadomie na pochodzące od Boga dobro,” to już On jest blisko, prowadzi, nadaje sens każdej rzeczy, która ma swój czas.”
    Też tak myślę.
    Nic na siłę,ale czynić pewne starania, pewną aktywność – zawsze należy. Tak też myślę…
    Ostatnio „Spałam”w kilku sytuacjach – widać taka Twoja Panie wola była…
    pozdrawiam Cię 🙂

    #40 niezapominajka
  41. Czyli podsumowując
    Uwierzyłam, że Bóg mnie kocha – doznaję tej miłosci i przyjmuję to jako bazę i wyznacznik mojego życia. W mojej wypowiedzi było to określone krótko – wiem, że Bóg mnie kocha.
    Wzajemność u uczniów czyli miłość powstaje na skutek poznania miłości Boga czyli wg wypowiedzi Ks. Biskupa „poznawszy jak zostali umiłowani przez Jezusa”
    ja wyraziłam to słowami: „Kocham Boga, bo On kocha mnie”. czyli kocham Boga, bo poznałam Jego miłość.

    #41 basa
  42. Ty odebrałeś mi swoim postem #48 „Nie kochasz Go i ciągle szukasz siebie.” Jakiekolwiek prawo do kochania Boga.

    #42 basa
  43. Nie znasz mnie. Nie wiesz, na ile i jak odpowiadam na miłość Boga. Nie wiesz, czy potrafię umierać dla drugiego. Nie wiesz, czy robię coś bezinteresownie czy nie. Nie wiesz…
    To wszystko, co tu piszę moze być tylko fikcją lub prawdą.
    Ale wiesz, ze nie kocham Boga…
    Myślę, że AnnaK rozsądnie napisała o tym w #79 godząc nas.

    #43 basa
  44. Ale ja jeszcze raz ci dziękuję, że dzięki tobie wyznałam publicznie tutaj, że Boga kocham. 🙂
    To nic, że ta miłość być może jest mniejsza od ziarnka gorczycy, ale kocham. 🙂
    I mam nadzieję, że skoro jest, to wraz z dalszym poznawaniem miłosci Boga ona będzie wzrastała. 🙂

    #44 basa
  45. #31 i 36 Ja szczęśliwa będę i zadowolę się … choćby okruszyną.
    Ta okruszyna tak wielka,niepojęcie wielka.

    #45 Ka
  46. #37 Miriam
    No tak, ale napisałem to w przenośni. Chodziło mi o to, że gdy mamy oczy zamknięte to nic nas nie rozprasza, nic nam nie przeszkadza w kontakcie z Bogiem. Wtedy można tak powiedzieć jesteśmy w swojej izdebce.
    A tej piosenki nie słyszałem.
    Pozdrawiam 🙂

    #46 chani
  47. #19 Zło wyczuwam.Jakoś /nie umiem skonkretyzować na czym to polega/.
    Niemniej nie da się przez zło nie przejść,niepodobna „toto” /dokąd tu jesteśmy/ ominąć.
    Tak.Nie miałam nigdy problemów z odróżnieniem.

    #47 Ka
  48. #41 basa. Basiu, to nie ja Cię oskarżam o brak miłości lecz taka jesteś w oczach Prawa/Dekalog/. Proszę wdrapać się na własną górę błogosławieństw i odnaleźć tam prawdziwe źródło własnego szczęścia. Taka miłość proklamuje Jezus swoim uczniom. Trzy lata chodzili za Nim, słuchali Go, widzieli cuda, byli na co dzień bardzo blisko tego źródła i co to dało w chwili egzaminu/krzyża/. Basiu, proszę nie gorszyć się brakiem miłości w sobie lecz jak Mała Tereska dać się wziąć na ręce Umiłowanego i razem z Nim zmierzać ku własnej golgocie. Pozdrawiam janusz

    #48 baran katolicki
  49. Czy Basia jest cierpliwa, szlachetna,nie zazdrości, nie przechwala się, nie jest zarozumiała, nie postępuje nie przyzwoicie, nie szuka siebie, nie wybucha gniewem, nie liczy doznanych krzywd, nie cieszy się z niesprawiedliwości lecz raduje się prawdą? Czy Basia wszystko wytrzymuje, wszystkiemu wierzy, wszystkiemu ufa, wszystko przetrwa. To nie Ty kochasz/żyjesz/ lecz kocha/żyje/ w Tobie Chrystus. janusz

    #49 baran katolicki
  50. #48 baran katolicki
    Właśnie trzy lata Apostołowie chodzili z Jezusem i na własne oczy widzieli cuda, ale i tak później zwątpili.
    A co ja mam powiedzieć? Ja też zwątpiłem, zwątpiłem w cud, cud Miłości 😉
    Teraz moja nie tylko ufność, ale i miłość się zwiększyła.
    Powiem za Pieśnią nad pieśniami – jestem chory z miłości 🙂

    #50 chani
  51. #49 Nie wiem jak Basia ale ja …nie wszystko wytrzymuję,nie wszystk_im/iemu wierzę,a tym bardziej ufam.Nie wszystko przetrwam bo …zawsze mogę z nadmiaru lub braku – umrzeć /jakie to smutne/
    Hmm…jakże daleko do doskonałości.
    A miłość? Niezbyt lubuję się w nadmiernej egzaltacji,zamieniam ją w najzwyczajniejszą ducha radość :D.

    #51 Ka
  52. #49 Janusz
    Stawiasz wszystko albo, albo.
    Rzeczywistość jest mniej radykalna.
    Może wezmę tylko jedną cechę.
    Basia jest bardzo cierpliwa. Nieraz zadziwia innych swoją cierpliwością. Mówia jej to. Ale zdarza się Basi od czasu do czasu tą cierpliwość stracić.
    Czy to w takim razie znaczy, że nie jest cierpliwa?
    Czy może tylko tyle, że jej cierpliwość ma swoje granice?
    Jest tylko człowiekiem. Nie jest bogiem.
    Dlatego napisałam, że kocham miłością ludzką, ograniczoną.
    Jednak poznawanie nieograniczonej miłosci Boga powoduje, że granice cierpliwości Basi bardzo się przesuwają. Dzięki mocy od Niego sama czasami dziwi się swojej cierpliwości.

    #52 basa
  53. #48 Janusz
    „Basiu, proszę nie gorszyć się brakiem miłości w sobie lecz jak Mała Tereska dać się wziąć na ręce Umiłowanego i razem z Nim zmierzać ku własnej golgocie.”
    Przecież nie gorszę się brakiem miłości w sobie, skoro mówię, że kocham. 🙂
    Janusz, czy ty w ogóle czytasz, co ja piszę? Bo po tym zdaniu zwątpiłam.
    Może tylko przekonujesz sam siebie i tak na prawdę słowa skierowane do mnie są skierowane do ciebie i są odpowiedzią na twoje przeżycia?

    #53 basa
  54. Januszu, wyjeżdżam na urlop.
    I chciałam podziękować ci za twoją dobroć.
    Mimo, że nie zgadzam się z tobą, widzę w tym, co piszesz wiele dobroci wobec mnie ( miłości bliźniego). Dziękuję ci za to 🙂
    Dziękuję, że chcesz mi pomóc w nawracaniu.
    Dziękuję, że zależy ci na tym, abym kiedyś zjednoczyła się z tą nieskończoną Miłością, którą jest Bóg. 🙂
    I przepraszam, że jestem, jak to mówi blogowy Jurek niereformowalna. 🙂

    #54 basa
  55. #28 Dziękuję Niezapominajko za Twoje dobre słowa : )… ostatnio doświadczam działania Bożych ,,wysłanników” …często zaskoczona ich skutecznością. To cudowna pomoc z nieba. A ,,spanie” …(byle nie leniuchowanie) to dobra rzecz, jeżeli zaufa się Bogu.
    Pozdrawiam 🙂

    #55 owieczka
  56. Prorok jest też w niebezpieczeństwie ,bo głoszenie /nawracanie innych/ może stać się jego bogiem .
    Zaden prorok nie jest mocny własną mocą /wlasną miłością /, a rozpoznać Go można po tym , jaki ma stosunek do cierpienia.
    „Kto krzyż odgadnie ,ten nie upadnie”

    #56 Tereska
  57. #47 Ka
    Kiedyś na blogu zaatakowałaś mojego Tatę w ogóle go nie znając i nic o nim nie wiedząc.
    Czy to było dobre, czy złe?

    #57 basa
  58. #33 … ładna piosenka : )…
    Też mi się tak wydaje, że Boga należy szukać bardziej na ziemi niż w chmurach : ) On jest między ludźmi i dlatego trzeba mieć oczy …otwarte :)… Pozdrawiam 🙂

    #58 owieczka
  59. #45 Ka
    Tak, jeśli ta Okruszyna niepojęcie wielka – wystarczy do szczęścia 🙂

    #59 Miriam
  60. #57 Nikogo nie atakowałam Baso.O ile sobie przypominam /nie chce mi się szukać/wyraziłam tylko swoje zdanie odnośnie chyba metody nauczania.Jakże mogę atakować nieobecnych?Chodziło mi w mej wypowiedzi o Ciebie,o Twoje rozumowanie a nie o Twojego tatę,którego nie znam /nie on to pisał/.
    To było dobre,o ile zrozumiałaś /chyba niezbyt zrozumiałaś/.
    #59 Wystarczy Miriam.Daję Ci na to słowo.

    #60 Ka
  61. #48,49
    Zgadzam się z Tobą , a dot. to nie tylko Basi ,ale nas wszystkich .
    To jest najtrudniej zrozumieć i długo borykalam się z tym i nie chcialam pojąć ,że byłam , jestem i będę GRZESZNIKIEM /skutek grzechu pierworodnego/

    A może zle Cię zrozumialam?

    #61 Tereska
  62. Tak Tereska, wszyscy potrzebujemy „dobrego antywirusa”. Polecam Jezusa Chrystusa. Pozdrawiam janusz

    #62 baran katolicki
  63. #62 baran katolicki
    No na przykład ja, mój mózg się strasznie został zainfekowany przez wirusy: śmieje się czasami bez powodu, mam w sobie taką radość, gadam czasami sam do siebie jakbym rzeczywiście rozmawiał z Bogiem.
    Ja już wariuje 🙂

    #63 chani
  64. Na swoim blogu mam taki cytat:
    „Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem.”(1Kor 6,17) i chyba ze mną tak jest, ale nie wiem na 100%.

    #64 chani
  65. A jeśli mówimy o jedności duchowej to taka jedność powinna być najpierw w narzeczeństwie, a później w małżeństwie. Jakoś o tej jedności duchowej się zapomina, a ona jest najważniejsza. Dzisiaj się promuje czystość przedmałżeńską i to jest ważne, ale tak sobie myślę, że bez jedności dusz nawet niewspółżycie przed ślubem na nic się zda.
    Jedność ta sprawia, że mamy określony cel, nie musimy się „sprawdzać” przed ślubem, bo już będziemy wiedzieli, że to ten/ta jedyny(a).

    #65 chani
  66. Chani
    Uwierz w to ,że rzeczywiście rozmawiasz z Bogiem.
    On daje Ci radość .
    Zapytaj Go ,dlaczego nie wiesz na 100%

    #66 Tereska
  67. Miriam, jestem pod dużym wrażeniem Twojego nawracania się ku Bogu !
    pozdrawiam

    #67 nawracająca się
  68. #65
    Tak Chani.
    Jedność przeniesie i góry – więc co tam jakieś małżeńsko-ziemskie troski.
    Tylko że … niezwykle trudno o ludzką jedność.

    #68 Ka
  69. #68 Ka
    No tak, bez Boga nasze ludzkie wysiłki pójdą na marne.

    #69 chani
  70. #69 O jedność wciąż się trzeba starać . Nie ma sielanki. Najczęsciej chyba Bóg tak dobiera ludzi, by jedno drugie dźwigało i kruszyło zarazem. Jedność ducha jest nie do przecenienia, wtedy dużo łatwiej pokonać trudności. Zazdroszczę takim parom. No cóż, gdy nie można zmienić męża pozostaje tylko … zmienić siebie.

    #70 owieczka
  71. #67 nawracająca się
    A ja jestem pod wrażeniem prawdy głoszonej przez proroka do mnie 🙂
    Zaczynam każdego dnia nawracanie się.
    Pozdrawiam Cię, siostro nawracająca się także.

    #71 Miriam
  72. #68,69 Ka i Chani
    Oj tak, pójdą na marne ludzkie wysiłki bez Boga,
    bo to On stwarza tę jedność tak trudną do osiągnięcia po ludzku.
    Jak pisał w jednym z artykułów Ksiądz Biskup : „Doświadczenie jedności nie jest wypadkową ludzkich dążeń wyznaczonych np. przez zainteresowania, zawód, wiek itp., lecz jest wynikiem działania Bożego, które jednoczy tak różnych ludzi ze sobą i stwarza prawdziwą komunię opartą na zanurzeniu chrzcielnym w Jezusa Chrystusa”.
    Ktoś mi kiedyś powiedział, że próbuje się dzisiaj nawet małżeństwo budować na konsensusie! (z łac. consensus – porozumienie osiągnięte w wyniku dyskusji, zazwyczaj wymagające kompromisów)
    Można sobie wyobrazić, co będzie się działo, gdy zabraknie dyskusji…

    #72 Miriam
  73. #70 owieczka
    Zawsze można i zmienić tą drugą stronę tylko trzeba trochę wysiłku, popracowania nad mężem.
    Na przykład w narzeczeństwie jak dziewczyna stara się o chłopaka to ładnie się dla niego ubiera. W małżeństwa też tak powinni być. Można wybrać się na wspólną kolację we dwoje.
    Zawsze jest pora na zmiany 🙂

    #73 chani
  74. #69 Bóg to miłość.A więc bez miłości w nas wysiłek /jeśli jest to zazwyczaj życzeniowy/marnuje się.I wiesz co wprowadza człowiekowi?Bunt i złość,a także chciwość.

    #74 Ka
  75. #73 chani,
    z moich doświadczeń wynika, że zmiana „drugiej strony” dokonuje się wtedy, gdy to ja „pracuję nad sobą”.
    Gdy „pracowałam nad mężem” z wielkim wysiłkiem – do niczego dobrego to nie prowadziło.
    A pracuję nad sobą także dzięki piszącym na blogu.
    Pozdrawiam Ciebie i owieczkę 🙂

    #75 julia
  76. #75 julia
    🙂

    #76 chani
  77. #73,75 Julia i Chani 🙂 🙂
    Oboje macie rację , uściski…

    #77 owieczka
  78. # 60 Ka
    Dziękuję za wyjaśnienie. 🙂
    Jednak wydaje mi się, że na podstawie jednego mojego opisu trudno jest oceniać metody wychowawcze mojego Taty. Tym bardziej, że to zdanie nie było kierowane do nas i wyrażone, gdy ja byłam już dorosła.
    Myślę, że nie wiesz, jak On nas wychowywał.

    #78 basa

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php