W dziesiątą Niedzielę roku B mamy jako pierwsze czytanie fragment Księgi Rodzaju wskazującym na grzech człowieka i na jego konsekwencje. To krótkie opowiadanie odnosi się do jednej z najbardziej podstawowych prawd egzystencji ludzkiej i wyraża istotę historii zbawienia zawartą u samego jej początku. Jest właśnie tutaj jakby kod dostępu do całej historii zbawienia.

Faktem jest grzech. Adam i Ewa spożyli z owoców drzewa poznania dobra i zła i odkryli, że są nadzy. W tej sytuacji działanie Boga nie koncentruje się najpierw na skutkach grzechu spowodowanych w człowieku, lecz zwraca się najpierw i przede wszystkim do źródła i praprzyczyny grzechu. Po odbytym dialogu, który ukazuje „przebieg” grzechu jakby w odwrotnej kolejności: od skutku do przyczyny (Adam – Ewa – wąż), Bóg zwraca się do węża:

 

Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę,
pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej:
ono zmiażdży ci głowę,
a ty zmiażdżysz mu piętę (Rdz 3,1nn).

 

Te słowa Pana Boga stanowią punkt zwrotny nie tylko w „obiektywnie” zaistniałej historii zbawienia, ale stanowią punkt zwrotny w życiu każdego, kto odkrywa tę historię i pozwala by w nim się ona spełniała.

1. Konsekwencje działania kusiciela

Bezpośrednie konsekwencje działania węża-kusiciela to otwarcie się oczu człowieka na jego sytuacją „poza” Bogiem czy „bez” Boga. Chodzi o to, co stało się w sercu człowieka, w jego świadomości . Człowiek stracił świadomość swojej relacji z Bogiem negując w sobie poznanie Boga i tym samym całej otaczającej rzeczywistości widzianej dotychczas w świetle (przez pryzmat) poznania Boga. Człowiek sięgnął po swoje poznanie dobra i zła. Była to próba samostanowienia o sobie i o swoich relacjach z otaczającą rzeczywistością. Bóg stał się jakby niepotrzebny.

Wtedy jednak otworzyły się człowiekowi oczy i „zobaczył, że jest nagi”. Oznacza to, że Oznacza to, że doświadczył, że jego moc, jego poznanie, jego wszelkie zdolności i cała jego sytuacja nie są w stanie się „obronić”, tzn. uzasadnić, wytłumaczyć itp. W swoim myśleniu i dążeniu chciał być jak Bóg i to potwierdził w swoim geście, a zobaczył, że jest tylko stworzeniem i to stworzeniem, które zanegowało swoją egzystencjalną (życiową i życiodajną) relację ze Stwórcą. Zobaczył prawdę o sobie poza Stwórcą pozostając (w swojej nowej świadomości) zdanym tylko na samego siebie. Ta nagość go wprowadziła w stan lęku, w konieczność ukrycia siebie, znalezienia dla siebie oparcia. Skoro bowiem przestał liczyć na Boga (zanegował to w sobie), musiał liczyć na siebie.  Zobaczył jednak, że to liczenie na siebie nie wystarczy. W tym tkwi cała tragedia nowej sytuacji. Egzystencjalny lęk, jakby zawieszenie w próżni.

 

2. Bóg nie zostawił człowieka samemu sobie

Wołanie Boga i pytanie: „Gdzie jesteś?” to znak tego, że Bóg nie odwrócił się od człowieka, gdy ten odwrócił się od Boga. Pytanie:  „Gdzie jesteś?” skierowane do Adama, to nie jest pytanie o lokalizację pobytu Adama, lecz o jego stan egzystencjalny, o jego „znalezienie się” w nowej sytuacji życiowej. Po prostu to pytanie dotyczy jego stanu, gdy wziął swoje życie całkowicie w swoje ręce stawiając siebie w pozycji pana życia i gdy zobaczył i tego doświadczył, że tak nie jest. W tej sytuacji Bóg jakby na nowo podejmuje utraconą przez człowieka relację do Niego.

Wyznanie Adama, staje się punktem zaczepienia dla dalszego i nowego działania Pana Boga. Bóg idzie niejako po nitce do kłąbka. Pyta Ewę a następnie Obwieszcza swój plan działania wobec kusiciela. W pierwszej części dotyczy to zewnętrznych okoliczności życia węża i jest to obrazem negatywnego doświadczenie i przekleństwa: „Ponieważ to uczyniłeś, bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych; na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twego istnienia”.

Następne słowa Pana Boga obwieszczają to, co stanie się przedmiotem działania Boga na rzecz człowieka w całej historii zbawienia: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę”. Będzie to historia zmagania się w ciele ludzkim z tym, kto został określony jako najbardziej inteligentny i przebiegły (zob. Rdz 3,1). Potomstwo NIEWIASTY, a więc kogoś specjalnie wybranego, stanie do tego zmagania. Ten potomek Niewiasty, a jednocześnie będący z Boga jako Syn, „wyposażony” w ciało podległe śmierci doświadczy skutków działania złego, jakim jest śmierć. Zostanie zmiażdżona jego pięta. Obraz życia. Jednak wtedy to okaże się, że Bóg, jako Stwórca, Odkupiciel i Ojciec, stoi po stronie człowieka. Okaże się że zostanie zmiażdżona „głowa węża”, w więc cała koncepcja życia bez Boga.

 

3. Zbawienie dokonuje się darmo mocą Boga, ale człowiek musi poznać i odczuć jego cenę

Obietnica zwycięstwa nad złym duchem, zwana protoewangelią, realizuje się całkowicie mocą Boga, ale została przeprowadzona w ludzkim ciele Potomka Niewiasty. Tak dzieje się nadal. Wszyscy, którzy jako wierzący w Chrystusa stają się potomkami Niewiasty-Maryi i Niewiasty-Kościoła mają zapewnione zwycięstwo starcia w sobie (a także następnie wokół siebie) głowy węży czyli całej koncepcji złego ducha, kusiciela.

Muszą się jednak na to zgodzić, że to nie odbędzie się bez ponoszenia żadnych konsekwencji, bez ponoszenia ceny czy zapłaty. Tą ceną jest przyzwolenie na to, że zostanie dotknięte i starte w człowieku coś, co on może uważać za drogie dla siebie, za potrzebne. Zostanie dotknięte to, co wyraża obraz pięty. Jak długo ktoś na to nie przyzwoli, żeby wejść w logikę tracenia, to też nie może się spodziewać, że zostanie w nim zmiażdżona głowa węża, czyli logika złego.

Zwycięstwo jest po stronie tych, którzy uwierzą i są gotowi zaprzeć się siebie, by zyskać siebie jako odnowionych i żyjących z obietnicy a nie z grzechu.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

104 komentarze

  1. Św. Bonifacy w jednym ze swoich Listów napisał:
    „Nie bądźmy jako nieme psy, nie bądźmy milczącymi gapiami, najemnikami uciekającymi przed wilkiem, ale pasterzami troskliwymi, czuwającymi nad owczarnią Chrystusa. Dopóki Bóg udziela nam siły, głośmy całą prawdę Bożą wielkim i małym, bogatym i ubogim, ludziom wszelkiego stanu i wieku, w porę i nie w porę.” i ja życzę z Księdzu Biskupowi z okazji 10-lecia Ingresu by na ile Bóg sił da Jego Ekscelencja głosił całą Prawdę Bożą w porę i nie w porę, żeby Ksiądz Biskup ciągle czuwał nad Owczarnią Chrystusa.

    #1 chani
  2. Gdy Ewa pierwsza spożyła owoc z drzewa, Adam później to Bóg zwraca się jako pierwszy do Adama, bo mężczyzna jest kapitanem na tym okręcie – jak to powiedział Ksiądz Pawlukiewicz. Mężczyzna powinien być ochroniarzem kobiety, ale niestety często tak nie jest.
    Paweł w Liście do Galacjan pisze: „Jedni drugim brzemiona noście” [Gal 6,2], ale w dzisiejszym świecie mamy czysty egoizm, przykład mamy właśnie tuż po grzechu jak Adam zwala winę na Ewę, a dobry mąż powinien wziąć całą winę na siebie.
    Teraz mamy Euro i potrzebne są ochroniarzem, jeśli by był jakiś incydent, coś się stało na Euro (jakiś zamach), to kto pierwszy odpowiada za to?
    Właśnie ochroniarz.
    W małżeństwie powinno być podobnie, to mąż (ochroniarz) powinien odpowiadać za „wybryki” żony 🙂
    Ale większość mężczyzn ucieka w swoje krzaki, czyli jak to określił K. Pawlukiewicz: piwo, bar, garaż, komputer.

    #2 chani
  3. CD #2:
    Po zwiastowaniu Maryja nic nie mówiła Józefowi, że dziecko zostało poczęte z Ducha Świętego. Dlaczego?
    Czy dlatego, że Józef by nie uwierzył?
    Dopiero interwencja Boga kazała mu nie opuszczać Maryi.

    #3 chani
  4. Kiedyś napisałem, że czasami dziękuję Bogu za swoją niepełnosprawność, że jestem jaki jestem, ale Bóg mi pokazał, że tak wcale nie jest.
    W ogóle już nie wiem jaki jestem 🙂
    Bóg mi zawsze pokazuje coś innego niż to co ja o sobie myślę.

    #4 chani
  5. W Internecie znalazłem tekst z jednej z konferencji Księdza Pawlukiewicza: „Jeśli wasz facet obieca wam, że przy nim nigdy nie będziecie musiały z jego powodu biegać do spowiedzi, to oznacza, że jest to prawdziwy mężczyzna, który świadomy jest swego zadania przy waszym boku – jemu można ufać”.

    #5 chani
  6. CD 3:
    Ja to myślę tak, że to nie była kwestia wiary, on po prostu się bał czy podoła temu obowiązkowi.
    Ja poniekąd też tak mam: „czy podołam temu obowiązkowi?”. A Pan Bóg mówi: „Nie lękaj się Krzysztofie…”

    #6 chani
  7. Roman Brandstaetter w swej książce /tytuł pominę/ napisał iż wiara jest ważniejsza od nadziei.Można stracić nadzieję ale nigdy nie wolno nam stracić wiary.To bardzo mądre słowa /jest ich tam więcej/.Wierzmy więc głęboko – trudy miną i nastąpi ZWYCIĘSTWO.

    #7 Ka
  8. „Wołanie Boga i pytanie: „Gdzie jesteś?” to znak tego, że Bóg nie odwrócił się od człowieka, gdy ten odwrócił się od Boga. Pytanie: „Gdzie jesteś?” skierowane do Adama, to nie jest pytanie o lokalizację pobytu Adama, lecz o jego stan egzystencjalny, o jego „znalezienie się” w nowej sytuacji życiowej”…
    Często znajduję się w takiej sytuacji gdy „słyszę” te słowa ” Gdzie jesteś? Słyszę je w sytuacji gdy w jakiś sposób błądzę, grzeszę w różnych odcieniach. Wtedy odpowiadam ” Panie , ratuj, bo sama nie widzę wyjśćia” i zaczynam mieć pewną „podpowiedż”, co mam robić. Jednak i wtedy nie zawsze jest to strzał w dziesiątkę. Przecież moja aktywność jest dyktowana jakimś wewnętrznym przymusem, a skąd pochodzi owy przymus ?

    #8 nawracająca się
  9. Bog nie zostawil czlowieka samemu sobie.
    Katecheza „Grzech i obietnica zwyciestwa” i slowa w niej zawarte „gdzie jestes Adamie?” odnosza sie do mnie, a nawet zwlaszcza do mnie gdyz znalazlem sie w „adamowej” sytuacji.
    Slowo Boze ma moc nawracania. Niechaj wzbudza dobro w naszych sercach bysmy byli dobrymi ludzmi.
    Ksiedzu Biskupowi najserdeczniejsze zyczenia z okazji jubileuszu!

    #9 jacek
  10. Mimo że na pierwszy rzut oka dziś 1′ czytanie i Ewangelia są bardzo od siebie różne, to jednak wiążą się ze sobą. Ewangelia dziś mówi też o „skłóceniu wewnętrznym”. To przez nie działa demon: jak człowieka skłóci z domownikami, współpracownikami, bliskimi, nas samych w sobie, wtedy może go pokonać. W 1′ czytaniu jest o tym, jak Adam zwala winę na Ewę, ta na węża – już nikt nie chce wziąć na siebie konsekwencji tego, co się stało. Tak

    Jezus mówi te przykłady do faryzeuszów, bo oni, mimo że „skłóceni wewnętrznie” – co innego mówiąc, a co innego czyniąc – nie potrafili się przyznać do swojej „nagości”. Pozostali hipokrytami. Jeśli człowiek przyzna się szukającemu go Bogu do nagości, Bóg może dalej prowadzić z nim historię zbawienia. Pozwoli się leczyć z konsekwencji grzechu. Jeśli nie, zostaje sam ze wszystkimi konsekwencjami.

    Ale to Bóg dziś znowu nas szuka w liturgii!

    #10 xJan
  11. #2
    Oj ,tak , możnaby pytać wielu mężczyzn -„gdzie jesteście”- jako ojcowie ,mężowie.Z własnego podwórka wiem ,że najczęściej przy telebimach z kuflami w ręku.
    Zauważam totalny kryzys OJCOSTWA.

    Mogę też zapytać siebie – „gdzie jesteś „….i tu nasuwa mi się – jak niemądrze przejęłam ster w domu we wszystkich sprawach, ułatwiając moim mężczyznom beztroskie życie.
    Moja nadgorliwość i nadaktywność obraca się przeciwko mnie.
    Jak można to zmienić ?/patrząc po ludzku/

    #11 Tereska
  12. #11 Przystopować.A nawet wejść w sterowane przez siebie niby rozleniwienie.Wiem że to trudne gdy widzi się potrzeby które należałoby /ktoś musi/ wykonać.Z doświadczenia powiem nadaktywność w stosunku do człowieka jest szkodą.Uczymy /we wszystkim wyręczając/ swoistego cwaniactwa.
    Poza tym – ojciec musi się też nauczyć rodzicielstwa.Nie nauczy się gdy /bo lepiej niby wykonamy/wszystkie czynności będziemy wykonywali sami.
    Nie zauważam kryzysu ojcostwa /raczej rodziny/.Ojcowie potrafią być wspaniałymi rodzicami.

    #12 Ka
  13. #11 Tereso,wejdź w okres „odpoczywania” .I zobaczysz co to będzie i jak, się działo.
    Nie rezygnuj z należnego Ci w takiej sytuacji „zmęczenia”.STERUJ /by nauczyć/,bo warto dbać o rodzinę.
    Tylko…nie wolno Ci /w procesie tego wychowania/ krzyczeć,pyskować,narzekać.Co jest do wykonania – widzą.Spokojnie i bez tłumaczeń obecnego stanu.

    #13 Ka
  14. #11 Tereska
    Trzeba znaleźć czas na wspólną szczerą rozmowę, trzeba trochę wysiłku.
    To Twój mąż powinien byś tym sternikiem, musisz ten ster mu oddać.
    Żona jest dana mężczyźnie żeby go podnosiła na duchu w chwilach trudnych.
    I ja swoją drogą muszę Wam kobietki podziękować, podnosiłyście mnie na duchu żebym nie myślał o sobie 🙂
    Pozdrawiam Was 🙂

    #14 chani
  15. #7 Ka
    A ja dzisiaj przeczytałam, że wiara, nadzieja i miłość są w naszym życiu nierozłączne!
    Nasza miłość na ziemi rozwija się w wierze i nadziei. Każda z tych trzech cnót ma szczególne powiązanie z jedną z trzech Osób Boskich.
    „Trwała i pełna wierność Duchowi Świętemu, przyjacielowi i Pocieszycielowi, wymaga nawrócenia do Jezusa przez wiarę oświecaną Słowem Bożym oraz przez nadzieję umacnianą i podtrzymywaną sakramentami Kościoła” /Wierność Duchowi Świętemu, O. Thomas Philippe OP, 2010r./

    #15 Miriam
  16. #11 Teresko,
    byłam w podobnej sytuacji. Dżwigam tego konsekwencję w małżeństwi. Chłopcy wyrastają na odpowiedzialnych ludzi i są zaradni. Jeden, który założył już swoją rodzinę / trzecie dziecko w drodze/, jast bardzo odpowiedzialnym mężem i ojcem
    / ojcem jeszcze uczy się być, to samo synowa/.
    Mężowi dawałam i daję nadal bardzo dużo wolności
    w jego decyzjach jeśli chodzi o odpowiedzialność za rodzinę. Niestety, puki mam zdrowie, wszystko załatwiam ja, no prawie…o sprawach ważniejszych, staram się by decydował mąż.
    pozdrawiam

    #16 niezapominajka
  17. „Gdzie jesteś?”
    Gdzie jesteś człowieku?
    Czy wiesz dokąd masz iść?
    Czy nie straciłeś z pola widzenia celu życia?
    Czy pamiętasz drogę?
    Czy potrafisz jeszcze odróżnić dobro od zła oraz prawdę od fałszu?
    Gubię się Panie,pogrążam się w chaosie.Ukrywam się przed Tobą na różne sposoby.Udaję,że Cię nie dostrzegam w świecie,a nawet w swoim życiu Staram się ukryć przed Tobą na różne sposoby,ponieważ lękam się Ciebie,lękam się kary,którą przeczuwam za swoje złe czyny.Lękam się Ciebie ponieważ łamię prawo które umieściłeś w moim sumieniu.Chcę decydować o tym co jest dobre,co jest prawdą.
    Odwracając się od Ciebie wiem,że godzę w siebie samą.Popadam w zagubienie,czuję się wewnętrznie pusta i samotna.Czynię się „nagą”,ogałacam siebie.Pomyliłam się sądząc,że Bóg postępuje tak,jak ludzie,czy tak jak ja bym postąpiła.
    Jesteś Bogiem pełnym miłosierdzia.Wierzę,ze mogę otrzymać przebaczenie.Chcę na nowo Cię zauważyć i do Ciebie się zbliżyć.
    Naucz mnie Panie miłości w której nie ma lęku.

    #17 mirpat
  18. W jednej z piosenek słyszymy: „łączcie się z Wszechmogącym, nie zależnie od stanu ducha. Zły anioł boi się światła, więc mamy potężną broń” – właśnie zły anioł boi się światła. Człowiek, który jest zjednoczony Z Bogiem, żyje z Nim na co dzień, wtedy szatan nie ma szans na pokonanie takiego człowieka. Nie może go niczym dotknąć. Szatan zawsze wprowadza podziały, atmosferę burzy, więc powinniśmy się odwołać do Chrystusa, który jest naszym pokojem.

    #18 chani
  19. #11 Teresko,
    nie patrz na swoją sytuację „po ludzku”,
    i dlaczego myślisz, że Twoja wcześniejsza postawa obraca się dziś przeciwko Tobie?
    Pomyśl, może dzięki temu, co Cię spotyka, szukasz pomocy u Boga i ją znajdujesz,
    szukałaś pociechy i znalazłaś bloga…
    Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

    #19 julia
  20. Jeśli Biskup pozwoli taką bajeczkę na dobranoc mam:
    Był piękny wiosenny dzionek, więc Piotrek wybrał się na spacerek. Na spacerze wreszcie spotkał swoją ukochaną. Patrzyli na siebie przez kilka minut nie zwracając uwagi na ludzi. Widząc jak jego ukochana się rumieni rzekł:
    – Małgosiu, kocham Cię.
    Ona odparła, że też go kocha i wtedy się pocałowali i nagle coś się wydarzyło, ale o tym w kolejnym odcinku 🙂
    —————-
    P.S.: Wena mnie naszła 🙂

    #20 chani
  21. Jaka jest cena mojego zbawienia? Bóg w Jezusie Chrystusie zapłacił za mnie to znaczy niejako stał się mną/wszedł w moją skórę/. Wziął na Siebie mój grzech,moją samotność. Bóg w Jezusie Chrystusie stał się mną i poniósł klęskę na krzyżu. Owocem tej klęski są moi synowie. Widzę Cię PANIE jak patrzysz na mnie. Widzę Cię w oczach Piotra/”mój” syn/. To są Twoje oczy, które łakną/pragną/mojej obecności. Mój grzech to moja nieobecność, to moja ucieczka w swój świat. Zapytała mnie Barbara czy znam mojego Pana. Nie znam Go ale On zna mnie i to mi wystarczy by spojrzeć w oczy Piotra/drugiego człowieka/ jako przegrany w sobie. To mi wystarczy by nie zwariować i ciągle zawracać w stronę Piotra/drugi człowiek/. Barbaro, Piotr ma już 15 lat i wciąż zadziwia nas swoim uśmiechem. Jego rozpromienione oblicze to nic innego jak oblicze kochającego Ojca. janusz

    #21 baran katolicki
  22. #Ka ,Chani ,Niezapominajko
    dziękuję Wam za odzew
    Chyba zaszlo to już za daleko , wiec myślę ,że po ludzku nie ma szans na zmianę /również mnie/.
    Mogę tylko czekać na interwencję z Góry , a póki co ponosić konsekwencje własnych błędów.

    Niech to bedzie przestrogą dla innych/mlodszych stażem małżenskim/

    #22 Tereska
  23. #21 Januszu
    Z tego co piszesz (od dawna) o swej sytuacji mogę wywnioskować, że Twoje życie „w Chrystusie” oznacza, że :”wespół z Nim cierpisz” i jesteś „wespół ukrzyżowany z Nim”.
    I życzę Ci także konsekwencji tego, czyli :
    doświadczenia w swym życiu „wespół-wskrzeszenia, wespół-uwielbienia i wespół-ożywienia”.
    Dziękuję za Twe świadectwo bycia „złączonym w jedno z Nim” (Rz 6,5) z Chrystusem, który Cię umiłował, tak bardzo…

    #23 Miriam
  24. #22 Teresko,
    myślę, że młodzi małżonkowie czy narzeczeni nie potrzebują przestróg i nie chcą ich słuchać.
    Młodzi potrzebują formacji i informacji, czym jest małżeństwo.
    W „Księdze jubileuszowej” dedykowanej naszemu Biskupowi z okazji 10 rocznicy sakry biskupiej młodzi małżonkowie Agnieszka i Mirosław cytują Księdza Biskupa:
    „Konieczne dla życia małżeńskiego jest pojednanie i wejście w przymierze. Na początku dziejów Bóg stworzył mężczyznę i kobietę, czyli dwoje różnych, i dał im moc tworzenia jedności. Uzdalniając ich do opuszczenia Ojca i matki, a ostatecznie do opuszczenia samego siebie, zamierzył połączyć ich tak, by tworzyli jedno ciało i by w ten sposób uobecnili obraz Boga, by byli na obraz Boga. To właśnie jest moc bycia nie dla siebie, ale dla drugiego”. I dalej piszą tak:
    „Trudno nam było zrozumieć, co to znaczy poddać się drugiemu. Ksiądz Biskup wyjaśniał, że nie jest to żadne zniewolenie i wypełnianie zachcianek drugiego, lecz prawdziwa i głęboka konfrontacja z bliźnim w szukaniu POSTAWY ULEGŁOŚCI WOBEC OJCA na wzór Chrystusa”.

    Trochę im zazdroszczę tego, że na początku swojej drogi dorosłego życia mieli możliwość usłyszeć takie słowa.
    Myślę, że każdy młody powinien mieć szansę usłyszeć te słowa i je zrozumieć.
    To pomoże im być szczęśliwymi w małżeństwie.
    Pozdrawiam 🙂

    #24 julia
  25. #24
    Dziekuję za dopowiedzenie.
    Też czasem patrzę z zazdrością na młodych małżonków we wspolnocie, że tak wcześnie dostali taką łaskę formacji i informacji.
    Masz rację -młodzi nie chcą słuchać

    pozdrawiam

    #25 Tereska
  26. #23 Miriam, Nie cierpię bo wierzę, że można umierać i żyć. To prawda jestem ukrzyżowany razem z Piotrem ale ten krzyż nie jest przeklęty i dlatego mogę już dzisiaj dotykać tajemnicy zmartwychwstania. Mogę gorszyć ludzi z tego świata chorobą/krzyżem/ Piotra. Gdzieś w głębi siebie budzi się nowy Janusz /Chrystus/. pozdrawiam janusz

    #26 baran katolicki
  27. #10 xJan, dziekuję za te rozważania…
    Będąc skłócona wewnętrznie : kocham męża i jestem bardzo zazdrosna; kocham go i jednoczesnie ranię , odgrywając się złością, dąsami…- modlę sie o dojżałą, mądrą miłość.Oby kochanie, przybrało barw miłowania…
    Oby moje miłowanie było :
    „…nie jest to żadne zniewolenie i wypełnianie zachcianek drugiego, lecz prawdziwa i głęboka konfrontacja z bliźnim w szukaniu POSTAWY ULEGŁOŚCI WOBEC OJCA na wzór Chrystusa”.
    pozdrawiam i liczę na dalsze, ubogacające wpisy
    🙂

    #27 niezapominajka
  28. A ja się zastanawiałam, skąd Julia ma w sobie tyle mądrości, łagodności i życzliwości… ale już chyba wiem 🙂

    #28 Kama
  29. Grzech Adama i Ewy przyniósł ludziom wiele negatywnych konsekwencji a dwóch jeszcze pragnę wspomnieć:
    1. Bezpośrednio po stworzeniu człowieka Bóg powiedział Rdz. 1; 28 «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, natomiast nieposłuszeństwo spowodowało, że Adam zobaczył, że jest nagi. Należy przyjąć, że doszło do utraty rozmnażania.
    2. Ciało człowieka traci Raj, następuje oddzielenie od Boga, a co za tym idzie dusza ludzka także nie wraca do Boga. Dopiero Drugi Adam, Jezus przywraca godność Dziecka Bożego i jedność z Bogiem.

    #29 lemi58
  30. Errata pkt 1 doszło do utraty „specjalnego sposobu” rozmnażania.

    #30 lemi58
  31. „Wtedy jednak otworzyły się człowiekowi oczy i „zobaczył, że jest nagi”. Oznacza to, że doświadczył, że jego moc, jego poznanie, jego wszelkie zdolności i cała jego sytuacja nie są w stanie się „obronić”, tzn. uzasadnić, wytłumaczyć itp. (…)
    zobaczył, że jest tylko stworzeniem i to stworzeniem, które zanegowało swoją egzystencjalną (życiową i życiodajną) relację ze Stwórcą. (…)
    Ta nagość go wprowadziła w stan lęku, w konieczność ukrycia siebie, znalezienia dla siebie oparcia.
    Skoro bowiem przestał liczyć na Boga (zanegował to w sobie), musiał liczyć na siebie.
    Zobaczył jednak, że to liczenie na siebie nie wystarczy.
    W tym tkwi cała tragedia nowej sytuacji. Egzystencjalny lęk, jakby zawieszenie w próżni”

    Przekonuje mnie to porównanie: zawieszenie w próżni…
    Człowiek odciął się od Boga w przekonaniu, że jego zdolności, moc, możliwości poznania uzasadniają fakt jego istnienia.
    Szybko zorientował się, że to nieprawda. To Bóg podtrzymuje jego życie.
    Ale, oszukany przez kusiciela, odczuł już skutki grzechu i nie mógł uwierzyć, że do Boga może powrócić.
    Tkwi „jakby zawieszony w próżni”…
    Z jednej strony – zerwał życiodajną relację z Bogiem.
    Z drugiej – udaje przed sobą, że sam może sobie zapewnić życie.
    Zaczyna się bać o siebie.

    #31 julia
  32. #20 Krzysztofie – Schuberta Ave Maria /opera/- jako ciąg dalszy do bajeczki 😀

    #32 Ka
  33. #32 Ka
    Ave Maria – może być 🙂
    Jak mnie wena najdzie to będzie ciąg dalszy 🙂
    Pozdrawiam

    #33 chani
  34. #31 Julia
    Ten Twój wpis uświadomił mi moje niedowiarstwo,moje „zawieszenie w próżni”.Już jestem totalnie „umordowana” życiem , a nadal liczę na siebie i ubolewam ,że nie dam rady.
    Czy nie zaczynam się gubić ?
    Wciąż od nowa Pan Bóg mnie przywołuje

    Chwała Mu za wszystko i za Was wszystkich na czele z Ks Bp
    Liczę na wasze wsparcie modlitewne i też to obiecuję .

    #34 Tereska
  35. #28 Kama
    przeczytałam Twoje zdanie mężowi.
    Jakoś dziwnie się uśmiechnął.
    Czyżby miał o mnie inne zdanie???
    Wolę nie wnikać…
    Pozdrawiam Cie serdecznie 🙂

    #35 julia
  36. … „W tym tkwi cała tragedia nowej sytuacji. Egzystencjalny lęk, jakby „zawieszenie w próżni”

    Niedawno zmarł ojciec mojej koleżanki. Żył w negacji istnienia Boga. Żona żyje obrażona na Boga, to samo koleżanka. Są „zawieszone w próżni”
    Gdy patrze na ich smutne, bez nadziei twarze staję w bezradności. Wszelkie próby rozmowy o Dobrej Nowinie dla grzesznika , ucinają w połowie, kiedy tracą pewność swoich racji.
    Czuję jak demon ich oskarża i odciąga od wejścia w nawrócenie. Egzystencjalny lęk w jakim tkwią
    jest ich tragedią. Nie wiem sama jak im pomóc.
    W niedługim czasie spotkam się z nimi i … przygotowuję się do tej rozmowy prosząc Ducha Świętego o prowadzenie…
    Kochani , obejmijcie ich swoją modlitwą
    Pozdrawiam Was

    #36 niezapominajka
  37. #35 julia
    Nie znam Cibie, ale też bym powiedział, że mądrze piszesz.
    To wielki dar od Boga, nie zmarnuj Go.
    Łagodna i życzliwa też jesteś 🙂
    Pozdrawiam 🙂
    P.S.: Ksiądz Pawlukiewicz mówił, że czasami żona powinna czymś zaskoczyć męża i ja Ci mówię zaskocz Go czymś 🙂

    #37 chani
  38. #37
    Mądra = piękna 🙂
    Mąż też powinien kobiecie mówić, że jest piękna.
    Z maila:
    „Czasami, by dotrzeć do serca kobiety, wystarczy jeden kwiat przyniesiony bez żadnej okazji, czas spędzony wyłącznie z nią, przytulenie czy karteczka z napisem: „Kocham cię, wiele dla mnie znaczysz…”. Choć takie drobnostki mogą wydawać się mężczyznom niepraktyczne i kojarzyć się raczej z wyrzucaniem pieniędzy, to dla kobiety znaczą bardzo wiele. Świadczą o tym, że jest dla niego ważna, że chce ją lepiej poznać, podarować jej coś, co ją uszczęśliwi. „

    #38 chani
  39. #38 Chani,ta karteczka by mnie zażenowała.Musiałabym już być bardzo blisko z kimś by mnie ucieszyła.Nie wiedziałabym zupełnie jak się zachować,wprowadziła by mi może panikę /ograniczyła dalsze wzajemne poznanie/, a może tylko zakłopotanie :). Uważaj na karteczkę więc.

    #39 Ka
  40. Tereska,niezapominajka i nie tylko.
    Temat który poruszyłyście,skłonił mnie do szerszej refleksji.
    W jakimś stopniu każdy z nas,czy to się mu podoba czy nie ,codziennie jest w sytuacji Adama w raju.Chodzi o to,by w kontakcie z drugim człowiekiem-innym,nie stawić siebie ponad.
    Doświadczyłam,że nauki głoszone przez kapłanów,więcej dobra zasiewają we mnie wtedy gdy kapłan ma odwagę przyznać się do własnych słabości.
    Wystarczy poczytać Listy św.Pawła.Chyba stąd tyle w nich mocy,że Paweł nie bał się przyznać do swoich błędów,słabości,ale też nie ukrywał dobra które z łaski Boga było Jego udziałem.
    Ks.Nikolas Skuras może intrygować,ale przekazuje swoją osobą wiele informacji o człowieku które uczą.Oczywiście,że trzeba to czynić w pewnych momentach i okolicznościach,z pewnym rozeznaniem.
    Jeżeli dzielę się swoimi ułomnościami,to moje moralizowanie przez to co mówię i robię płynie jakby samoistnie,od serca,nie muszę niczego udawać,a mój bliżni to czuje.Paradoks,że odsłonięcie swoich błędów pomaga w nawróceniu innym,burzy mur.
    W relacji do dorosłych dzieci dawkę moralizowania dzielę przez dziesięć-i tyle stosuję,a resztę wyrzucam do kosza na śmieci.Pamiętam też o przysłowiu – „Zapomniał wół jak cielęciem był”.Dużo mnie uczą słowa z ks.Ez.18,25-28.
    Jaki będzie mój koniec tylko On wie.Ufam Miłosierdziu Jego.
    Ks.Biskup też mówił,że kontakt z różnymi ludżmi uczy Go pokory.A więc kapłani też mają w sobie pychę,nie tylko świeccy.
    Nie o to chodzi,żeby nie moralizować,tylko żeby wiedzieć kiedy,ile,jak.No i zawsze na pierwszym miejscu Pismo Święte,a za nim moralizowanie.
    Przepraszam za moralizowanie,ale bez tego chyba ten Blog by nie istniał.
    Jeżeli myślicie inaczej,to chętnie poczytam,napiszcie.

    #40 mirpat
  41. #39 Krystyno,
    Chani chyba miał na myśli taką karteczkę w małżeństwie? Poznawać to się chyba trzeba całe życie, tak myślę.
    W przeciwnym razie – podzielam Twoje oduczucia.

    #41 Miriam
  42. #41 Wiesz Miriam,w małżeństwie to wolałabym takie zwyczajne,naturalne,przytulenie mnie w ramionach, z uśmiechem,miłością w oczach /słowa zbędne/ i …polnym kwiatkiem 😀
    Hmm – ja romantyczka i wiem jak mężczyzna kocha /jak kocha/.W oczach miłość mu szczęściem świeci i radość rozsiewa.

    #42 Ka
  43. #41 Miriam
    Oczywiście, że chodziło mi o małżeństwo.
    Znowu odwołam się do Księdza Pawlukiewicza, który opowiedział taką historyjkę:
    Żona wezwała Księdza do męża, który leżał w szpitalu. Gdy Ksiądz przyszedł mąż pożegnał się z żoną i jeszcze pomachał Jej przez okno, gdy się odwrócił powiedział do księdza: „Jesteśmy 40 lat po ślubie, ale jeszcze jej do końca nie rozgryzłem”.
    ———–
    To co mówiłem o zaskakiwaniu współmałżonka to powinno być na każdym etapie małżeństwa, nie tylko tuż po ślubie.
    „Poznawać to się chyba trzeba całe życie” – masz całkowitą rację.
    Czasami jest tak, że poznajemy się przed ślubem a gdy już wstąpimy w małżeństwo to już żadnej tajemnicy nie ma.
    „Ogrodem zamkniętym jesteś, siostro ma, oblubienico,
    ogrodem zamkniętym, źródłem zapieczętowanym. (Pnp 4,12) – ten ogród powinniśmy otworzyć dopiero po ślubie i zrywać z niego soczyste owoce
    🙂

    #43 chani
  44. W dzisiejszej Ewangelii mamy jak potężną bronią mogą być słowa. Złe słowa mogą „zabić” człowieka duchowo.
    Zabójstwo nie jest tylko wtedy gdy pozbawi się człowieka życia fizyczne, ale Jezus postawił poprzeczkę dalej i zgaszenie człowieka duchowo już jest zabójstwem.
    ———–
    Pewien chłopak grał w domu na pianinie dwoma palcami, wszedł ojciec i powiedział do niego:
    – Ty pedale.
    Ojciec zgasił chłopaka, przestał grać na pianinie, zamknął się w sobie, potrzebna mu była pomoc psychologa.
    ———-
    Uważajmy na wypowiadane słowa, będziemy sądzeni ze słów, które wypowiadamy.
    Słowa powinny być zawsze budujące.

    #44 chani
  45. #40 mirpat,chyba jesteś bardzo młoda, ale piszesz dojżale.
    Przeczytałam Twój wpis z uwagą. Rozumiem / słuszne /, że moralizowanie w pewnej dawce staje sie niestrawne. Ważne co, jak i do kogo się mówi.
    Nasz syn /24 lata/, powiedział: „Jeśli dajesz uwagę, to krótko i treściwie, bez m o r a l i z o w a n i a .” Doświadczam ,obserwując takie reakcje u męża m.inn., że to naprawdę działa skutecznie na przykład na naszych synów.
    Jak sądzisz, czy odróżnia się dawanie dobrych rad od moralizowania?
    Uważam, że każdy kapłan ma prawo do mówienia jak być powinno, wskazywać właściwe wybory wyjścia z grzechów, wskazując na Słowo. Czy publicznie ma mówić o swoich słabościach?- powinni być tu bardzo roztropni, …
    no cóż , chyba w tym momencie wpadłam w pułapkę moralizowania.
    Odnoszac się osobiscie do jakiegoś tematu, problemu ,dyskusji, nie koniecznie jest się pysznym. Ja też uczę się pokory od pokornych lub jestem pewną sytuacją jakoby zmuszana do tej umiejetności stanięcia w takiej postawie.
    Myślę,że tu, na blogu mogą się ścierać różne poglądy zachowując umiar i kulturę.Jest to okazja do ubogacania ludzkiej wrażliwości i przede wszystkim wchodzenia w echo Słowa, dzieki Gospodarzowi tego Bloga, z czego wszyscy / kto chce / korzystamy i jesteśmy wdzięczni 🙂
    pozdrawiam 🙂

    #45 niezapominajka
  46. Znam pokornych, którzy uczą się też jej od innych
    jakoby dzieląc z nimi tę pokorę.Znam paru takich kapłanów i nie tylko…
    Cichemu w cierpieniu i pokornemu sercem, składam głęboki ukłon 🙂

    #46 niezapominajka
  47. „Pytanie: „Gdzie jesteś?” skierowane do Adama, to nie jest pytanie o lokalizację pobytu Adama, lecz o jego stan egzystencjalny, o jego „znalezienie się” w nowej sytuacji życiowej. Po prostu to pytanie dotyczy jego stanu, gdy wziął swoje życie całkowicie w swoje ręce, stawiając siebie w pozycji pana życia i gdy zobaczył i tego doświadczył, że tak nie jest. W tej sytuacji Bóg jakby na nowo podejmuje utraconą przez człowieka relację do Niego”

    Pomyślałam, że Pan Bóg pyta mnie codziennie: gdzie jesteś?
    Bo codziennie ponawiam próbę stawiania siebie w pozycji pana (pani) życia i śmierci.
    Codziennie planuję i oczekuję spełnienia planów.
    I codziennie doświadczam, jak moje dobre plany dotyczące zachowań innych wobec mnie się nie realizują.
    To bywa dołujące. Nie, to JEST dołujące.
    Gdy tak rozmyślam nad moim niepowodzeniem – Bóg podejmuje próbę pomocy.
    Czasem jest to Jego słowo, czasem jest nieplanowane przeze mnie spotkanie, uśmiech, rozmowa, życzliwość.
    Nieplanowane… przeze mnie, ale zaplanowane przez Niego.

    Pozdrawiam 🙂

    #47 julia
  48. #47 Julio,
    również spontanicznie, za brak uśmiechu-kiedyś…
    z pozdrowieniami 🙂

    #48 niezapominajka
  49. Ludzie, mam taką prośbę, módlcie się za mnie. Nie chcę więcej popełniać tego grzechu, wiem, że Jezus mi go już wybaczył: „Ufaj synu, twoje grzechy są odpuszczone”, ale już tak nie mogę popełniać go i liczyć na Miłosierdzi Boże. Chce być czysty dla mej ukochanej 🙂
    Razem zdziałamy więcej 🙂
    Pozdrawiam
    Krzysztof
    Czupyt 🙂

    #49 chani
  50. Mocni w Duchu śpiewają: „Ojcze Niebieski, który wszystko możesz […] strzeż mego serca” i ja Cię proszę dobry Boże: strzeż mego serca!

    #50 chani
  51. Z niedzielnej homilii Księdza Biskupa szczególnie zapamiętałam zdanie:
    „Adam powiedział do Boga: usłyszałem Twój głos i przestraszyłem się”.
    Tak, przestraszył się głosu Boga… (nie tego, że był nagi)

    To stwierdzenie jest mi bardzo bliskie. Ono jest o mnie.
    Bo ja bardzo często nie chciałabym słyszeć głosu Boga.
    Bo On wymaga ode mnie miłości do… tego (tej), od którego (której) nic nie zależy. Boję się kochać – oddawać życie temu (tej), który (która) chętnie to życie przyjmie nie dając po ludzku NIC w zamian.
    Bóg jednak nie przestaje mówić. Czeka, tłumaczy. Wciąż ma nadzieję, że zrozumiem, że tracenie tego życia jest konieczne, aby mógł narodzić się we mnie nowy człowiek z nowym życiem od Niego.
    Pozdrawiam 🙂

    #51 julia
  52. Księże Biskupie z okazji jubileuszu 10-lecia przyjęcia Sakry Biskupiej składam trochę spóźnione ale szczere życzenia wielu owoców w posłudze dla ewangelii, ale także zdrowia i wielu lat pasterzowania dla dobra kościoła. Aby Ksiądz Biskup był niepokonany w walce o wiarę w swojej diecezji i nie tylko. Niech Chrystus zmartwychwstały da Księdzu Biskupowi siły, radość i pokój w sercu mimo wielu przeszkód i zasadzek węża kusiciela, który w tym świecie jest obecny coraz mocniej.
    Modlę się za Księdza Biskupa o te siły.
    Serdecznie pozdrawiam
    Ania L.

    #52 lipka
  53. #48 niezapominajka,
    pozdrawiam Cię równie serdecznie 🙂

    #53 julia
  54. „Jak długo ktoś na to nie przyzwoli, żeby wejść w logikę tracenia, to też nie może się spodziewać, że zostanie w nim zmiażdżona głowa węża, czyli logika złego”
    No właśnie.
    NAJPIERW przyzwolić na tracenie, dopiero POTEM oczekiwać w sobie zmiażdżenia zła.
    Nie odwrotnie.
    Dobrze sobie to przypomnieć. Znów.

    „… zaprzeć się siebie, by zyskać siebie jako odnowionych i żyjących z obietnicy, a nie z grzechu”
    To chyba znaczy, że życie wg swojej koncepcji to życie mające swe źródło w grzechu. To życie zgodnie z tym, co proponuje kusiciel.
    „Zaprzeć się” – to mówić „NIE” tej koncepcji złego, zadomowionej w nas przez grzech.
    I zacząć budować życie na obietnicy Boga.
    Usłyszeć tę obietnicę i powiedzieć jej AMEN.
    Pozdrawiam 🙂

    #54 julia
  55. #49 Chani
    Nie jesteś zdany na samego siebie, także w walce z grzechem.
    Modlitwa jest na pewno bardzo potrzebna, bo : Któż jak Bóg! ale, Chani, bywają grzechy, które swoje korzenie mają gdzieś poza sferą naszej woli, ich źródło jest gdzie indziej…
    Moja rada – porozmawiaj z doświadczonym duszpasterzem. Pozdrawiam 🙂

    #55 Miriam
  56. Ad #49 Chani
    Kochany Krzysztofie, Pan Jezus dopuszcza w nas pewne grzechy, aby nas uczyć pokory i zaprasza do walki. Modlę się za Ciebie, a Ty pamiętaj, że Słowo mówi: ” Bądźcie więc poddani Bogu, przeciwstawiajcie się natomiast diabłu, a ucieknie od was.” Jk 4,7. Najpierw usiądź i odważnie popatrz, jakie są okoliczności tego, gdy upadasz, pomyśl też co możesz zrobić innego, przeciwnego w tej sytuacji, aby mieć zajęcie. Potem widząc, że jest taka sposobność – od razu wołaj o pomoc do Pana, także wołaj do Złego „Idź precz ode mnie!”, albo inaczej, jak chcesz. I uciekaj szybko, by robić coś innego, iść w inne miejsce.
    Pozdrawiam

    #56 AnnaK
  57. #52 lipka
    Dawno Cię tu nie było

    #57 Tereska
  58. cd pomyślałam właśnie o Tobie

    pozdrawiam

    #58 Tereska
  59. #55 Miriam
    🙂

    #59 chani
  60. #54 julia
    Zaprzeć się samego siebie to takie trudne jest, może trudniejsze niż przyjęcie Bożej woli Powiedzieć Bogu tak na Jego obietnicę to jest proste.
    Tylko później zaczynają się „schody”. Sam to przerobiłem.
    Pozdrawiam 🙂

    #60 chani
  61. # Chani.Czy „walisz konia”? Jeśli tak to moja rada rób to szybko. Chodzi o czas. Nie pozwól by szatan trzymał Cię godzinami w pętach pokusy. Daj się pokonac we własnych oczach. Zobacz,że przegrałeś w walce ze samym sobą. Jedynym ratunkiem jest Duch Jezusa Chrystusa, który jest na odpuszczenie Twoich grzechów. Pozdrawiam Cię janusz

    #61 baran katolicki
  62. #54 Julio. „„Jak długo ktoś na to nie przyzwoli, żeby wejść w logikę tracenia, to też nie może się spodziewać, że zostanie w nim zmiażdżona głowa węża, czyli logika złego.” Straciłem wiarę Kościoła/Wspólnoty/bo wszedłem w logikę tracenia dobrego imienia. Pokazałem swoją nagośc/grzech/. Zostałem zraniony/pozbawiony wiary/ ale to mnie nie zabiło lecz dało moc do dalszego umierania dla siebie. Warto umierac by życ. janusz

    #62 baran katolicki
  63. W życiu każdego człowieka są wzloty i upadki.Zastanawiam się,czy jeżeli przejdziemy przez zatracenie samego siebie, to czy będziemy mogli wrócić do grzechu.Boję się ,że mimo podążania droga krzyża z miłością ,nadal wrócę do grzechu, upadnę a ja już nie chce upadać! Wiem ,że Bóg ma niezgłębione miłosierdzie i chcę z Niego korzystać, bo przecież nikim jestem czy grzeszę czy nie, ale nie poprzez odejście od Boga. A jeszcze tak czytam wpisy i przestrzegam, że my sami nie wyjdziemy z grzechu/nie my go zwyciężamy- zwycięża w Nas Chrystus.Weź się za siebie a się zbawisz- to hasło jakiejś herezji( przy najbliższej okazji napisze jakiej). Jeszcze jedno : Zapraszam na Jercho w Pratulinie!!! Będzie tam o czystości. Z

    #63 marcin
  64. Mam dla Was taką zagadkę:
    Mądra + czysta = piękna + x*
    * w miejsce „x” wstaw odpowiedni przymiotnik 🙂

    #64 chani
  65. A tu podpowiedź (jeśli coś da):
    „Niewiastę dzielną któż znajdzie? Jej wartość przewyższa perły. Serce małżonka jej ufa, na zyskach mu nie zbywa; nie czyni mu źle, ale dobrze przez wszystkie dni jego życia. ”

    (Prz 31.10-12)

    #65 chani
  66. #62 Januszu,
    często myślę o przyczynach Twojego odejścia (czy wyrzucenia Ciebie) ze wspólnoty DN.
    Tutaj znów dotykasz tego tematu. Piszesz:
    „Straciłem wiarę Kościoła/Wspólnoty…
    Zostałem zraniony/pozbawiony wiary…”
    Czy to znaczy, że Wspólnota przestała wierzyć w Ciebie, w to, że Ty wierzysz w Chrystusa?
    Czy to raczej Ty zobaczyłeś, że Wspólnota, w której byłeś, nie ma nic wspólnego z Kościołem, w którym żyje Chrystus zmartwychwstały po śmierci?
    A może spodziewałeś się otrzymać od niej (Wspólnoty) miłość i zrozumienie, a otrzymałeś wymagania i egoizm?
    Pozdrawiam Cię 🙂

    #66 julia
  67. Chani, spróbuj robić codzienny ingnacjanski rachunek sumienia.To Ci pomoże panować nad grzechem.

    #67 Tereska
  68. #66 Julio,nie dla wszystkich jest DN i nie każdy powołany na tą Drogę jest wybrany by ją ukończyć. Doszło to do mnie dopiero po 13 latach. Tu nie chodzi o to czy odszedłem czy też mnie wywalili. Nie byłem sam na Drodze i dlatego wolałem stracić/wejść w logikę tracenia/to co jawiło się mi jako źródło wiary a tak na prawdę było moim bożkiem. Zastanawiam się gdzie są granice tracenia siebie i jak je nie przekroczyć by trwać całym sobą Chrystusie. Jest faktem, że nie rozumiem ludzkich odruchów swoich katechistów i wciąż powraca do mnie ten ryt gdzie wybrani katechumeni otrzymują wiarę Kościoła a nieliczni są jej pozbawieni. Nie o to jedna dzisiaj chodzi. Znalazłem prawdziwe źródło wiary wśród domowników. Tu warto tracić siebie a tym samym cieszyć się innymi. Pozdrawiam janusz

    #68 baran katolicki
  69. #40,mirpat. Proszę pozdrowić Ks.Nikosa.

    #69 baran katolicki
  70. #56 AnnaK
    A wiesz, że pewnie masz rację, bo coś czuje, że prze ten grzech jakbym bardziej się zbliżył do Boga a On jest ze mną, jak oblubieniec i oblubienica.
    Pokory też mnie musi uczyć. Ja też myślę, że ten grzech zniknie kiedy zdam sobie sprawę, że jestem uzależniony od Boga – nie od siebie, a często mam z tym problem i nie zawsze mi barak pokory. Często właśnie odrzucam tą zbroję, którą mi Bóg zakłada.
    Dzieci często buntują się przeciw rodzicom, bo oni każdą im wkładać jakieś ubranie, którego nie chcą i ja właśnie tak robię.
    Jestem krnąbrnym dzieckiem.
    I dziękuję za radę.
    Pozdrawiam
    🙂

    #70 chani
  71. #67 Tereska
    🙂

    #71 chani
  72. # Januszu, Twoja rada jest jakoś dziwna 🙂

    #72 chani
  73. CD #68:
    To ubranie, tą zbroję, którą Bóg mi daje przeciwko grzechowi, jest podobna do owocu, który Adam spożył i poznał, że jest nagi. W przeciwieństwie do Adama ja się nie ukrywam (w krzakach?) tylko przepraszam Boga, siebie i poniekąd….moją Ewę 🙂

    #73 chani
  74. Podzieliłam się z zaprzyjaźnioną osobą tym, co mnie uderzyło w pewnym artykule, co pomogło mi też inaczej spojrzeć na te rany Kościoła /Januszu, Chani z myślą o Was także teraz/
    I z Wami się podzielę, kto nie czytał :
    „Nasza wiara będzie zawsze naznaczona ludzką niedoskonałością, słabością i cierpieniem.
    Ks. Tomas Halik w swojej książce „Dotknij ran” pisze :
    Wiara, jeśli jest żywa, będzie nieustannie raniona, narażana na kryzysy, a czasem również zabijana.
    Jedynie zraniona wiara, na której widoczne są blizny po gwoździach, jest wiarygodna.
    Wiara, która nie przeszła przez noc Krzyża i nie dosięgła serca, takiej mocy nie posiada”
    W podobny sposób ks. T.Halik pisze o Kościele :
    „Gdybym spotkał Kościół odnoszący sukcesy i bardzo wpływowy, błyszczący bezspornymi zasługami na polu charytatywnym, politycznym i kulturalnym, z doskonałymi przywódcami, teologami i menadżerami, cieszący się szacunkiem i uznaniem wszystkich, Kościół bez cieni, plam, bez zadraśnieć, i bolesnych ran, zszedłbym z przerażeniem z drogi, ponieważ byłbym pewien, że mam do czynienia z szatańskim trikiem.
    „Gdzie są twoje rany?” zapytałbym : gdzie są te wszystkie przejawy naszej ludzkiej słabości, grzeszności i niewierności?
    Prawdziwość Kościoła Bożego pozostanie aż do progu wieczności ukryta w podwójnym wymiarze naszego człowieczeństwa.
    Tutaj zawsze będzie to Kościół ludzki, zawsze będzie Kościołem zranionym i RANIĄCYM”.

    #74 Miriam
  75. #68 Januszu,
    dziękuję za wyjaśnienia, choć niewiele one mi wyjaśniły… („gdzie są granice tracenia siebie”, „katechumeni otrzymują wiarę Kościoła”…)
    Ale przecież nie o to chodzi, żeby wszystko rozumieć 🙂
    Pozdrawiam 🙂

    #75 julia
  76. #73 chani,
    owoc, po spożyciu którego Adam zobaczył, że jest nagi, to owoc ZAKAZANY przez Boga.
    Nie wiem, dlaczego porównujesz go do zbroi, którą Bóg DAJE Ci do walki z grzechem.
    🙂

    #76 julia
  77. #75 julia
    A wiesz, że sam nie wiem 🙂

    #77 chani
  78. „Bóg nie zostawił człowieka samemu sobie”
    „Zbawienie dokonuje się darmo mocą Boga, ale człowiek musi poznać i odczuć jego cenę”…
    „Obietnica zwycięstwa nad złym duchem, zwana protoewangelią, realizuje się całkowicie mocą Boga „…

    „Muszą się jednak na to zgodzić, że to nie odbędzie się bez ponoszenia żadnych konsekwencji, bez ponoszenia ceny czy zapłaty.
    Jak długo ktoś na to nie przyzwoli, żeby wejść w logikę tracenia, to też nie może się spodziewać, że zostanie w nim zmiażdżona głowa węża, czyli logika złego.”…
    Te słowa , do mnie przemówiły w ten sposób:

    1-Jeżeli moja wola nie bedzie ukierunkowana na działanie Boga,wtedy zaprzepaszczam szansę wychodzenia z grzechu.
    Jeżeli np. : wiem, że smażone szkodzi mojej wątrobie, to głupotą byłoby jedzenie takich potraw, po których choruję.
    Jeżeli również świadomie wchodzę w jakiś grzech, to muszę ponosić tego konsekwencję wcześniej, czy póżniej , a najpóżniej na sądzie ostatecznym.
    2. Jeżeli stanę w danej sytuacji bez szukania swoich racji, obrony swego „ja”,by moje było na wierzchu , we mnie staje się coś nowego Mocą Bożą.
    3. Jeżeli z woli Ojca dane mi będzie zobaczyć jak na klatce filmowej, mój grzech, nietakt itp.i zapłacze nad tym, wtedy też staje sie coś nowego Bożą Mocą.
    Pan Bóg jest bardzo delikatny jeśli chodzi również o naszą wolną wolę.
    Świadome grzeszenie jest najcięższego kalibru.
    Natomiast grzeszyć nieświadomie?! – czasami można nieżle namieszać ale dzieję się to przecież, za wyrażną wolą Pana Boga, – takie jest moje wyobrażenie.
    chani, Ty naprawdę nie musisz grzeszyć, nic nie musisz… gdy Ciebie to nachodzi, jedz np. pestki ze słonecznika… :), zadzwoń do znajomego ,czy, co najskuteczniejsze, – otwieraj i czytaj Pismo…
    pozdrawiam 🙂

    #78 nawracajaca się
  79. 4.Jeżeli pozwolę na potraktowanie mnie niesprawiedliwie bez „wierzgania”, wtedy dzieje sie coś Moca Bożą.
    Z dołu, upadku, podniesiesz mnie Panie, jeśli tylko zechcesz.
    W najdalszej krainie odnajdziesz mnie Panie, jeśli tylko zechcesz…

    #79 nawracajaca się
  80. #73,Krzysztofie,a jednak się boisz i ukrywasz nie tylko przed Bogiem ale i przed nami. Czy „walisz konia” Krzysztofie? Czy Twoim ościeniem jest samogwałt? Moja rada może i dziwna ale zapewniam Cię ,że skuteczna. Sprawdziłem na sobie. By uwolni się od grzechu trzeba go zdemaskowa/ujawnic na zewnątrz/. Np.jeśli kradniesz to niech wszyscy wiedzą,że jesteś złodziejem. Jeśli zabijasz to niech wszyscy wiedzą,że jesteś zabójcą. Jeśli cudzołożysz to nie o tym wiedza wszyscy, których znasz. Krzysztofie, szatan nie lubi światła prawdy i szybko o blasku Chrystusowego dnia da Ci święty spokój. janusz

    #80 baran katolicki
  81. #80 Januszu,
    1. Krzysztof już dawno odważnie przyznał się nam do tego grzechu.
    2. Nie jestem pewna, czy trzeba tak dosadnie nazywać ten grzech, jak Ty to robisz…

    #81 julia
  82. #61 #80 baran katolicki

    Za pierwszym razem wytrzymałem ale teraz postanowiłem napisać.To co napisałeś w cudzysłowie jest dla mnie określeniem wulgarnym. Wiem,że tak się mówi, ale to mi nie pasuje.Do całego ciała powinniśmy się odnosić z szacunkiem i mieć pozytywne uczucia.Te części ciała są również mną.To jestem Ja.

    Co do rady to mi również wydaje się dziwna.Co to znacz zrób to szybko ? Jeśli dobrze zrozumiałem to oznacza poddać się bez walki /lub po krótkiej walce/ i zgrzeszyć, potem dołować się tym jakim jestem grzesznikiem.Jeżeli tak,to w takiej postawie widzę działanie szatana.

    Wiadomo, że napięcia seksualne są i będą.Czystość nie oznacza braku odczuwania tych napięć i nie uważam, że od razu trzeba widzieć w tym pokusę.To jest zdrowe i normalne (jeżeli się nie prowokuje i świadomie wzmacnia).
    Z własnego doświadczenia wiem, że nieraz bardzo duże napięcia jeśli się im nie ulegnie od razu, to po pewnym czasie przechodzą. Walka jest nieraz trudna i wymaga czasu,spokoju i cierpliwości, również do siebie samego.I to przynosi owoc.
    Nie uważam również,że obnoszenie się z grzechami (szczególnie związanymi z seksualnością) nawet wśród najlepszych przyjaciół jest dobrym sposobem.Co by to dało ? Przecież nie chodzi o to aby opowiadać jaki to jestem zły i grzeszny.To tylko może zdołować.Jednym z ważniejszych powodów tego,że człowiek nie radzi sobie z seksualnością jest niska samoocena.
    Jeśli już rozmowa,to z osobą co potrafi pomóc,wesprzeć i podnieść na duchu.

    Chani,nie daj się.A jeżeli upadniesz to nie smuć się i nie rób dramatu, tylko powierz się Jezusowi, który nie patrzy na Ciebie przez pryzmat tego grzechu (nie najważniejszego). Ktoś powiedział, że szatan najpierw kusi do złego a jak człowiek upadnie to trzyma go w melancholii.Zauważ to co dobre w Twoim życiu. Jakie są Twoje pozytywne cechy, a myślę,że tego jest sporo.Wynika to choćby z Twoich postów.I na tym buduj.

    Przepraszam,że się rozpisałem

    #82 Marek
  83. #82 Marek
    No ja się nie daje a jak upadnę to nie rozpaczam. Przypomniały mi się słowa (nie wiem czy to jakaś pieśń?): „Nie rozpaczaj, módl się, przebaczaj”.
    Masz rację, że szatan gdy człowiek upadnie to podpowiada mu, że już Bóg mu nie wybaczy, że nie ma dla niego litości.
    Mówisz, żeby porozmawiać z osobą, która mnie podniesie na duchu?
    To najbardziej kobitki podnoszą na duchu.
    Pamiętacie jak kiedyś mówiłem, że nie chcę być religijny?
    Wtedy Owieczka napisała, że ja myślę tylko o sobie i wiecie co? Od razu moje myślenie się zmieniło, już tak nie myślę.
    Dzięki Ci, Owieczko, pozdrawiam Cię.
    ——–
    Według mnie to najlepiej nie rozpamiętywać swoich grzechów, tylko iść dalej w stronę źródła – jak to pisał Jan Paweł II.
    To szatan nam podpowiada, żebyśmy rozpamiętywali nasze grzechy i może dlatego często upadamy? Ja też po sobie mogę to powiedzieć.
    Ksiądz Pawlukiewicz kiedyś powiedział, że świat choruje na dwie choroby: „wczoraj” i „jutro”.
    Właśnie, a Bóg mówi: „dzisiaj”.
    —————
    I ja się rozpisałem 🙂

    #83 chani
  84. #82 Marek. Każdy grzech jest wulgaryzmem w stosunku do Boga i drugiego człowieka. To prawda, że jesteśmy wulgarni grzesząc. Nie ma co się maskować i gorszyć sobą. Bóg doskonale nas zna i na pewno nie gorszy się naszymi grzechami. Samogwałt to choroba umysłu nie ciała. Czas ma tu ogromną rolę. Im dłużej tym gorzej. Warto zrezygnować z walki i podejść do tego grzechu jak do potrzeby fizjologicznej. Nikt przecież z nas załatwiając się nie robi z tego problemu ani tym bardziej nie przeciąga w czasie naturalnych odruchów ciała. W tym duchu radziłem Krzysztofowi. Pozdrawiam janusz

    #84 baran katolicki
  85. #79 Wierzganie nie pomoże jak zły duch działa /pokora owszem/.Wręcz przeciwnie,umocnisz go do jeszcze okrutniejszego względem Ciebie działania /a z czasem może i do próby o/s pętania ?/.
    Obserwowałam to zjawisko.Dość dokładnie.
    Zawsze postępujmy /jak przystało na człowieka/ jak człowiek.Ustąpmy,gdzie nie ma szans na porozumienie.

    #85 Ka
  86. #84 Janusz
    Nie zgadzam się z „tym duchem”, zgodnie z którym radzisz Chaniemu, ponieważ (cytuję nie moją wypowiedź, ale uważam ją za słuszną i właściwą) :
    „Jest rzeczą ogromnej wagi, aby w traktowaniu ludzkiego seksualizmu, który jest integralną częścią człowieczeństwa, uwzględniać zawsze tę trójwymiarowość ludzkiego bytu ułożoną hierarchicznie: od tego, co cielesne, ku temu co duchowe.
    Człowiek zawsze czuje się, choć nieraz dopiero po latach, upokorzony działaniem seksualnym, któremu nie towarzyszy doświadczenie uczuciowego i duchowego ODDANIA SIĘ DRUGIEMU. Dewaluacja seksualności człowieka jest bowiem zawsze znakiem dewaluacji całej ludzkiej osoby”.

    #86 Miriam
  87. c.d.
    „Wytyczne wychowawcze Kongregacji do spraw wychowania katolickiego w odniesieniu do ludzkiej miłości podkreślają także potrzebę „korzystania ze środków zalecanych przez chrześcijańską ascezę, jak modlitwa i sakramenty oraz angażowanie się w dzieła sprawiedliwości i miłosierdzia”.
    Są to konkretne środki dla realizowania naszej dojrzałości i ofiarności na wszystkich polach działania.
    Chodzi o to, żeby wszystko wprzęgnąć w służbę miłości i życia według Bożego zamysłu.

    #87 Miriam
  88. #78 nawracajaca się
    Dopiero teraz zauważyłem, że napisałaś i do mnie 🙂
    Ja wiem, że nie muszę grzeszyć i nie chcę tego, ale…
    „…dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował – żebym się nie unosił pychą.” [2Kor 12,7]

    #88 chani
  89. #88 chani,
    szatan „policzkuje” zsyłając wszelkie cierpienia , wynikające z grzechu również.
    Mam wrażenie, że usprawiedliwiasz swą słabość, która ma przykre konsekwencje jeśli w tym tkwisz. Jeśli tego nie akceptujesz,- a grzechu nie wolno akceptować , jeżeli pragniemy „czystego serca”-
    to coś z tym rób. Miałeś tyle podpowiedzi.

    Podpieranie się i usprawiedliwianie tego , co robisz przez przytaczanie fragmentów z Pisma,jest dla mnie przykre do przyjęcia tego fakt
    Otrzymaliśmy od Stwórcy ciało i duszę. Jednakowo trzeba dbać o nie – duszę uskrzydlać a do ciała odnosić się z należytym szacunkiem. Czy do własnego, czy do drugich .
    Pozdrawiam, życząc dobrych decyzji i wyjścia z tego nałogu.

    #89 nawracająca się
  90. #84

    1. Chodziło mi o to, że określenie, którego użyłeś jest wulgarne.Napisałeś „nie ma co się maskować i gorszyć sobą”. Czyli co? Jestem jaki jestem czyli grzesznikiem i mogę tak mówić ?
    A może lepiej po prostu takich sformułowań nie używać.

    2. Nie da się potraktować masturbacji jak potrzeby fizjologicznej. Zresztą sam napisałeś,że to choroba umysłu a nie ciała.Można jeszcze dodać – duszy.
    Z jednej strony piszesz aby potraktować to jak potrzebę fizjologiczną a z drugiej nazywasz to grzechem ? Nie rozumiem takiej logiki.
    Fizjologia to jest wtedy gdy się zdarzają polucje.

    3. Idąc tokiem Twojego rozumowania,to gdybym był z dziewczyną i miał ochotę na sex, to powinienem to zrobić i to szybko, bo im dłużej tym gorzej. Mam taką potrzebę, wystąpiły naturalne odruchy ciała a wszystko można sprowadzić do fizjologii.
    Błędne podejście.

    Żeby się wyzwolić z różnych nałogów potrzeba walczyć a nie poddawać się przy byle zachciance.Wydaje się to proste i oczywiste.

    #90 Marek
  91. Aż mi się włos zjeżył na głowie jak poczytałem niektóre posty. Zaczynam się bać: dokąd zmierzają ludzie ukształtowani na Drodze. Poddać się grzechowi? Szatanowi? Złemu duchowi? Demonowi? I to jeszcze zrobić to jak najszybciej? Czy grzech Kaina polegał na tym, że zwlekał? Czy Adam i Ewa powinni skosztować owocu zanim Pan Bóg skończył z nimi rozmowę? Jestem chamem – to powinienem być większym? Ludzie opamiętajcie się! Ćwiczcie cnoty! Ufajcie Panu Bogu! Proście Go nieustannie o pomoc, o wsparcie darami Ducha Świętego. A gdy upadniecie to jak najszybciej wyznajcie grzechy i proście o miłosierdzie by żyć z Nim w jedności. Rzeczą szatańską jest ulegać grzechowi i w nim trwać.

    #91 Przerażony
  92. „Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? Przecież gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować”. (Rdz 4, 6-7)

    #92 Przerażony
  93. #91 przerażony,
    1. najłatwiej jest uogólniać, stawiać zarzuty i pouczać.
    Trudniej jest ZOBACZYĆ SIEBIE w świetle słowa Boga – zobaczyć swoje upadki i niewierności.
    A najtrudniej jest WYZNAĆ SWÓJ grzech przed innym.
    2. Nie wiem, skąd wiesz, że szatańską rzeczą jest grzeszyć (ulegać grzechowi).
    Pismo Święte w wielu miejscach pokazuje coś innego: ludzką rzeczą jest grzeszyć, szatańską – trwać w grzechu.
    Pozdrawiam piszących 🙂

    #93 julia
  94. Myślę, że to dotyczy każdego grzechu, kiedy człowiek uświadamia sobie, że jest jego niewolnikiem, jest bezsilny i jednocześnie pragnie nawrócenia, zerwania z nim. Wybierając to, co jest dobre u każdego z piszących, myślę, że po pierwsze, czas naprawdę jest ważny. Nie wolno zwlekać, nawet zanurzając się w Bożym miłosierdziu, bo graniczymy wtedy z kuszeniem Boga. Na pewno jedynie skuteczne jest oddanie się Bogu i ufne przylgnięcie do Niego jako początek działania zamiast walki będącej zasługiwaniem na Jego miłość. Jednakże w nawróceniu i pociesze, jaką daje Bóg – pragnienie, by się nie oddalić od Niego pcha nas do pełnienia Jego woli i wtedy ufni w Jego moc nad nami wchodzimy nawet w śmierć, w cierpienie, w walkę z sobą samym, aby nie grzeszyć. Możemy podejmować tę walkę włśnie mocą naszego Chrztu, na miarę wiary, która pozwala nam z niego korzystać.
    Tak więc podsumowując, to Jezus pokonał mój grzech na krzyżu, ale to ja w mojej wolności mogę przyjąć to zbawienie, podjąć je i żyć, już nie dla siebie…
    Pozdrawiam wszystkich

    #94 AnnaK
  95. #91,Przerażony/jak masz na imię?/. Wyjdź z ukrycia. „Zaczynam się bać: dokąd zmierzają ludzie ukształtowani na Drodze”. Masz błędne zdanie o Drodze Neokatechumenalnej bo ludzie z tej Drogi są bardziej podobni do Ciebie niż do mnie. To nie jest tak, że Ksiądz Biskup Zbigniew Kiernikowski jest autorytetem dla ludzi z DN. Ukończenie DN nie daje gwarancji zbawienia lecz skutecznie burzy naszą naturalną religijnośc. Ja nie jestem do końca uformowany na DN i dlatego wciąż błąkam się w świecie własnej religijności. Uważam jak Piotr, że kocham Pana Boga/drugi człowiek/ a tak na prawdę kocham samego siebie i to On kocha mnie. Zanurzy się w tej miłości to nic innego jak doświadczyc Boga żywego w relacji z drugim/innym/. Jeśli możesz pojąc to pojmuj jak bardzo cię kocham. janusz

    #95 baran katolicki
  96. Brakuje mi tu słów w komentarzach o najzwyczajniejszym przeproszeniu Boga.

    #96 Ka
  97. #95 Nic, oprócz wyraźnie skierowanych słów Boga do jednostki – nie da gwarancji /za wiele ludzkich wypaczeń/.Możemy jedynie domniemywać /starać się/.

    #97 Ka
  98. Trudno jest mi pisać na tym blogu.Od początku ,wszystko co napiszę jest poddawane surowej cenzurze przez „moich recenzentów”. Nawet to,że napisałam o swoim nawróceniu jest dla nich czymś złym.Zamykam się w swojej skorupie.Będę obserwować wpisy „z ukrycia”.Pozdrowienia wszystkim tu zaglądającym.

    #98 mirpat
  99. Ad #98 mirpat
    Jaką cenzurę masz na myśli??
    Kim są ci „twoi” recenzenci?
    Ja nie wpuszczam co prawda niektórych komentarzy, ale to nie dotyczy Ciebie.
    Już kilkakrotnie podawałem kryteria, jakimi się kieruję przy wpuszczaniu bądź kasowaniu niektórych komentarzy.
    Proszę się nie zamykać w sobie.
    To nie jest żadne dobre rozwiązanie – przynajmnie nie na dłuższy czas.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #99 bp Zbigniew Kiernikowski
  100. #98 Droga mirpat.
    Fajnie by było znać Twoje imię, ale nie zamykaj się w swojej skorupie, to tylko pogorszy sytuację. Czasami też tak mam, że chciałbym uciec od świata, zamknąć się w swojej skorupie, ale mamy być tą iskrą, która przygotuje świat na powtórne przyjście Chrystusa.

    #100 chani
  101. Ad #98 mirpat
    No, jak to, przecież tak ładnie napisałaś w #40:”Jeżeli myślicie inaczej,to chętnie poczytam,napiszcie.”!
    Może ktoś postawił obok swoje myśli… A jeśli jesteś ciekawa, to najbardziej spodobało mi się zdanie z #17:”Pomyliłam się sądząc,że Bóg postępuje tak,jak ludzie,czy tak jak ja bym postąpiła.
    Jesteś Bogiem pełnym miłosierdzia.”
    Ja to poznałam, ale trzymam w sobie głęboko…
    A wracając do moralizowania, to mogę się jedynie podzielić swoją wiedzą, jaką mam, z Tobą. Więc słyszałam, że moralizowanie zawsze zabija ducha w tym drugim człowieku, nawet takie małe, ukryte. Jego przeciwieństwem jest wskazywanie na Jezusa Chrystusa, na Jego miłść i moc dla każdego.
    Niech Ci nie będzie przykro, że to zdanie jest inne, tak słyszałam i na razie z mojej obserwacji siebie i innych mogę powiedzieć, że jest to prawda. Powierzam tę myśl twojej rozwadze, pomyśl nad nią, jeśli uznasz za wartą zastanowienia.
    Pozdrawiam

    #101 AnnaK
  102. #98 mirpat

    Chociaż rzadko się udzielam, to czasami czytam i nawet skopiowałem sobie to co napisałaś w #17, żeby nie szukać po blogu. Bardzo mi się spodobała ta modlitwa.Oddaje w całości to co chciałbym Bogu powiedzieć, szczególnie ostatnie zdanie „Naucz mnie Panie miłości w której nie ma lęku”.
    A swoją drogą, skąd ten tekst pochodzi ?

    #102 Marek
  103. #17 mirpat
    Niektórzy piszą o tym Twoim wpisie więc dopiero teraz zerknąłem (niektóre z nich po prostu nie zauważam [ja tak mam, w realu i w rzeczywistości]), ale pięknie to napisałaś. Widać u Ciebie skruchę w sercu, tak trzymaj i nie poddawaj się.

    #103 chani
  104. Dziękuję.

    #104 mirpat

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php