Przeżywamy już Niedzielę Palmową roku 2009. Ewangelia czytana pod czas obrzędu poświęcenia palm jest zaczerpnięta z księgi św. Marka (11,1-10). Ten wjazd Jezusa do Jerozolimy jest ukierunkowany na wejście do świątyni. Chociaż każdy z Ewangelistów synoptycznych przedstawia inaczej związek tych dwóch wydarzeń, jest on dla rozumienia misji Jezusa bardzo ważny. W Ewangelii mateuszowej Jezus dokonuje wypędzenia przekupniów ze świątyni tego samego dnia, bezpośrednio po wejściu do Jerozolimy. Według Ewangelii markowej, gdy Jezus przybył do Jerozolimy i gdy wszedł do świątyni, obejrzał wszystko, a że pora była już późna, wyszedł razem z Dwunastoma do Betanii. Wróci dopiero nazajutrz i wtedy dokona wypędzenia. Podobnie też jest w Ewangelii wg św. Łukasza. Przy wejściu Jezusa do Jerozolimy towarzyszyły okrzyki ludu:

Hosanna! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie.
Błogosławione królestwo ojca naszego Dawida, które przychodzi.
Hosanna na wysokościach!
(Mk 11,9n).

Uroczysty wjazd Jezusa do Jerozolimy zawiera w sobie te dwa momenty wejście do miasta i wejście do świątyni wraz z mającym wówczas bezpośrednio lub na drugi dzień wypędzeniem przekupniów. Są to więc wydarzenia widziane jako mające ścisły związek.

1. Okoliczności – osiołek

Owo fizyczne wejście Jezusa do Jerozolimy i Jego wejście do świątyni miały charakter proroczy (typiczny) i zapowiadający to, co miało się stać za kilka dni w czasie Paschy. Ostatecznie bowiem chodzi o wejście Jezusa do Świętego Świętych, do serca Sanktuarium obecności Boga między ludźmi. To, co na sposób znaku dokonało się w Niedzielę Palmową przy okrzykach Hosanna, w kilka dni później dokona się przy okrzykach: Ukrzyżuj Go. W jednym i drugim przypadku chodzi o inaugurację królestwa Bożego, zgodne z zapowiedziami danymi praojcom, a w szczególności Dawidowi. W rozumieniu charakteru proroczego wydarzenie z Niedzieli Palmowej, pomaga nam między innymi osiołek, na którym nikt jeszcze nie siedział.
Otóż według zapowiedzi proroków, król czasów mesjańskich będzie zasiadał na oślęciu. Tak mówi proroctwo Zachariasza:

Raduj się wielce, Córo Syjonu, wołaj radośnie, Córo Jeruzalem! Oto Król twój idzie do ciebie, sprawiedliwy i zwycięski. Pokorny – jedzie na osiołku, na oślątku, źrebięciu oślicy (Za 9,9).

Tego rodzaju przedstawienie pokornego wjazdu do miasta i objęcia go w posiadanie przez króla mesjańskiego różniło się od tryumfalnego wjazdu królów ziemskich na koniach i rydwanach, jak to przedstawia np. prorok Jeremiasz (zob. 17,25; 22,4). Tego rodzaju wejście Jezusa, jako pokornego Księcia Pokoju, jest otoczone pokojowymi i wyrażającymi uniżenie i pokorę gestami, jak słanie płaszczy i gałązek przed Jezusem. Nadto wymowne jest wołanie: Błogosławione królestwo ojca naszego Dawida, które przychodzi. Hosanna na wysokościach!

W związku z tym pokornym i pełnym tryumfalnego pokoju wejściem Jezusa do Jerozolimy padają – czasem mniej czy bardziej żartobliwe – pytania, co mógł myśleć ów „wybrany” osiołek, gdy widział wiwatujący tłum i rzucane pod jego kopyta płaszcze i gałązki.

2. Pan go potrzebuje

Jezus posłał swoich dwóch swoich uczniów do wsi, aby odwiązali spotkane oślę i przyprowadzili je do Niego. W razie pytania o to, dlaczego to czynią, mieli po prostu odpowiedzieć: Pan go potrzebuje. Istotnie Pan potrzebował tego osiołka, aby mogło spełnić się proroctwo o Jego mesjańskim wejściu do miasta i do świątyni. Ewangelista Marek mówi też, że pytano uczniów, dlaczego odwiązują i zabierają oślę. Relacjonuje też, że wystarczyła odpowiedź dana zgodnie z poleceniem Jezusa, iż Pan go potrzebuje, aby im pozwolono to uczynić.
Skoro ta prosta okoliczność została zapisana u wszystkich Ewangelistów, to zapewne ma ona zapewne większe znaczenie, niż tylko przekazanie informacji o takim szczególe. Możemy w tym geście i tych słowach oraz w całej tej okoliczności widzieć pewien sens przenośny, który wykracza poza ramy tamtego wydarzenia.

3. Wyzwolenie do radości i udział w królestwie

Wejście Jezusa do Jerozolimy – do miasta i do świątyni jest obrazem wzięcia przez Niego w posiadanie wydarzeń, jakie miały się spełnić w Nim, w Jego Ciele. W tym, że miał być wydany i złożony w ofierze za grzechy ludzi. Jego Ofiara, to ofiara wyzwalająca człowieka z niewoli i związania czy skrępowania przez grzech. Ciało Jezusa stało się żerową ofiarną. Możemy też powiedzieć, że stało się nośnikiem tajemnicy pojednania człowieka z Bogiem Właśnie to Ciało wydane i przybite do krzyża, a później zmartwychwstałe i dawane ludziom na pożywienie w Eucharystii, by tworzyć Ciało, złożone z członków – poszczególnych ludzi wierzących w Chrystusa i stanowiących Kościół.
Bóg dla pojednania ludzkości ze sobą potrzebował więc Ciała Jezusa. Jezus zaś, aby to pojednanie przekazywać dalej potrzebuje ludzi. Tych ludzi, którzy sami związani niewolą grzechu, dadzą się odwiązać. Dadzą się poprowadzić w tym pokornym i pełnym pojednawczego a zarazem tryumfalnego pokoju procesie – wejściu do miasta świętego, do świątyni, do miejsca Świętego Świętych.

Jezus potrzebował i nadal potrzebuje kogoś, aby Jego tajemnicy mogła się spełniać. Można przenieść polecające Słowa Jezusa: „Pan go potrzebuje” na sytuację każdego z nas. Pan potrzebuje mojego ciała, mojej historii z jej różnymi wydarzeniami, moich zmagań, osiągnięć i moich porażek. Pan domaga się odwiązana mnie od siebie, aby ze mną razem wkraczać do Jerozolimy, aby tam i jednocześnie we mnie dokonywała się Pascha; aby ta Pascha była zarówno dla mnie i dla tych, którzy idą obok mnie. Jest to Pascha, w której odkrywa się przedziwną wspólnotę i komunię jako dar – owoc pojednania. Jest to radosne przejście. Jest przejście przez doświadczenie umierania i śmierci, ale przejście dające nowe życie. Jest to przejście owocujące królestwem spełnienia obietnic danych naszym ojcom: Abrahamowi, Dawidowi. Jest to królestwo, w którym dzieci cieszą się obdarowaniem życia przez Ojca.
Pan mnie dzisiaj potrzebuje, aby to królestwo Jego mocą mogło stawać się we mnie i przeze mnie wokół mnie.

Może trzeba mi wielkiej – a może tylko takiej zwykłej małej i spontanicznej – odwagi i szczerej gotowości do stawania w pokorze, bym uznał, że jestem tym, kogo trzeba odwiązać i dać do dyspozycji Panu. On bowiem mnie dziś potrzebuje dla dokonania swego tryumfalnego wejścia do miasta, w rzeczywistość ludzi. Najpierw we mnie a następnie wokół mnie, by stawało się Królestwo.
Hosanna! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie.
Błogosławione królestwo ojca naszego Dawida, które przychodzi. Hosanna na wysokościach!

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

38 komentarzy

  1. ODWIĄZANIE, bo… PAN POTRZEBUJE !Jakże to piękne.I… ODWIĄZANIE przez PANA,czyż nie dodaje otuchy nam? Hmm,mnie bardzo.

    #1 K.
  2. HOSANNA ! Proszę Księdza Biskupa,HOSANNA i ALLELUJA !

    #2 K.
  3. Myślę, że do dyspozycji Pana zostaliśmy dani przez Rodziców i Chrzestnych podczas Chrztu Świętego a potem już świadomie każdy grzech nas wiązał a przez każdy Sakrament Pokuty i Pojednania świadomie i dobrowolnie oddajemy się pod panowanie Króla Wszechświata i z radością wołamy Hosanna Synowi Dawidowemu! Chcemy żyć i umrzeć pod Jego panowaniem.

    #3 AWM
  4. Dzisiejsze rozważanie Księdza Biskupa daje odpowiedź na pytanie, które sobie stawiałam (stawiam): dlaczego tak błaha scena (odwiązania osiołka i dialog z obecnymi przy tym) jest umieszczona w ewangelii?
    Teraz wiem, jak jest ona ważna dla mnie (człowieka)…
    Bo ważne jest, że MAM BYĆ JAK OSIOŁEK – pokorna (wiedzieć, kim naprawdę jestem); i ważne jest, że PAN MNIE POTRZEBUJE. Mnie – osiołka: głupiego (bo młodego). Mnie – osiołka, więc upartego…
    Za osiołka ktoś podjął decyzję, że skoro Pan je potrzebuje, może być odwiązane…
    Ci „inni”, którzy pozwalają na moje odwiązanie od grzechów – to okoliczności mojego życia – gdy je zaakceptuję – mam szansę (pewność!) okazać się potrzebną dla Pana…
    Pozdrawiam 🙂

    #4 julia
  5. Dopowiedzenie nt. Hosanna
    Aklamacja Hosanna to oryginalnie przynaglające wezwanie : ratuj, że; pomóż; wybaw. Jest to błagalne wezwanie, jakie występuje w Ps 118,25. Rdzeniem tego wezwania jest hebrajski czasownik jš‘ wyrażający wybawienie. Ta hebrajska aklamacja brzmi: hoši‘ah nna.
    Z tego rdzenia pochodzi też imię Jezus – Jeszua lub Jehoszua, czyli Jahwe zbawia, Jahwe jest wybawicielem.
    Wszyscy Ewangeliści opowiadający uroczysty wjazd Jezusa do Jerozolimy przytaczają tę aklamację. Musiała ona już mieć jakby ustalone miejsce w liturgii i oddawaniu czci Bogu – już przed przyjściem Jezusa w liturgii judaizmu (zob. Ps 118,27, gdzie jest mowa o tanecznym, procesyjnym zbliżaniu się do ołtarza z gałązkami w ręku – święto Namiotów), a później odniesione do Jezusa jako Syna Bożego i Mesjasza.
    W liturgii chrześcijańskiej stało się to aklamacją, która weszła do liturgii Eucharystii jako część dłuższej aklamacji, jaką jest Sanctus, Święty.
    W tej aklamacji wyznajemy, że zbawienie przychodzi od Boga. Drogą i „narzędziem” tego zbawienia jest Jezus, przez którego Bóg dokonuje całego dzieła zbawienia. W tej aklamacji – wyrażającej prośbę a zarazem nadzieję i pewność zbawienia – oddajemy cześć Bogu w Jezusie Chrystusie, przez którego to zbawienie się dokonuje. Jezus – Hosanna. Panie zbaw; Panie jesteś naszym zbawieniem; Panie – Jezusie nasz; Panie, zbawienie nasze.
    Śpiewajmy więc, szczególnie dziś, Hosanna
    Bp ZbK

    #5 bp Zbigniew Kiernikowski
  6. #4 julia
    mam szansę (pewność!) okazać się potrzebną dla Pana…

    Naturalnie, także dla mojego dobra i udziału w Jego chwale oraz by także inni śpiewali Hosanna
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #6 bp Zbigniew Kiernikowski
  7. #5 Ks. Bp
    dziękuję za dopowiedzenie 🙂
    bo trochę o tym zapomniałam…

    #7 julia
  8. J.E.Ks.Biskupowi i Wszystkim czytającym składam najlepsze życzenia. Błogosławionych dni i spotkania Jezusa na drodze do Jerozolimy, na ostatniej wieczerzy, w Ogrójcu i pod Jego Krzyżem ale również przy pustym grobie i w drodze do Emanaus. Życzę spotkania z Nim każdego dnia na naszej drodze życia. Szczęść Boże Wszystkim!

    #8 AWM
  9. Bardzo dziękuję Ks. Bpowi za tę katechezę, bo przezyłam już pół wieku, a nie dane mi było usłyszeć tak przekonującej interpretacji. Pan Bóg wszystko przewidział i w swojej dobroci „potrzebuje młodego osiołka”, bo starego to trudno „odwiązać”, tak jak przesadzić stare drzewo. Chwala Mu za to, że jest cierpliwy w stosunku do starego, że daje mu szansę, proponuje wyjść na zewnątrz /osiołek stał na zewnątrz/ – do ludzi, którzy będą naszą uzdą i wędzidłem. HOSANNA HOSANNA HOSANNA

    #9 Tereska
  10. AWM dziękuję za życzenia.
    Mam pytanie odnośnie Twojego poprzedniego wpisu(#3). Czy pod panowaniem Jezusa można umrzeć, skoro Jezus daje nam życie wieczne? Mnie się wydaje, że jeśli już, to mogą”umrzeć” nasze plany, nasze ego, nasza koncepcja życia, czy-jak mawia Ks. Biskup-może, a nawet powinien umrzeć w nas „stary człowiek”… Czy o to chodziło w Twojej wypowiedzi, czy może o coś innego?
    Pozdrawiam 🙂

    #10 Justyna
  11. Ja również AWM dziękuję.I jako że świątecznie w najbliższych dniach wyjeżdżam,najserdeczniejsze życzenia Księdzu Biskupowi i wszystkim składam.Niech nam się ŚWIĘCI.I w czasie Świąt i w każdym dniu,w całym okresie TU życia.Wszystkiego dobrego.ALLELUJA !

    #11 K.
  12. Dziękuję Księdzu Biskupowi za tę katechezę. Mnie także dotyka fragment dotyczący osiołka, ale w trochę innym ujęciu – z perspektywy właściciela osiołka. By pozwolić – jak ewangeliczni właściciele – odwiązać mojego osiołka, bo „Pan go potrzebuje, ale zaraz odeśle je z powrotem”. W tym Wielkim Poście Bóg pokazał mi moje różne osiołki, których nie pozwalam Mu odwiązać, by On je uświęcił. Przypominają mi się słowa kard. Ratzingera na pogrzebie Jana Pawła II:
    „Nasz papież – jak wszyscy wiemy – nigdy nie chciał zachować życia, zatrzymać go dla siebie; chciał dać siebie samego bez ograniczeń, aż do ostatniej chwili Chrystusowi, a w ten sposób także nam. Właśnie w ten sposób mógł doświadczyć jak WSZYSTKO CO ODDAŁ W RĘCE PANA POWRÓCIŁO W NOWY SPOSÓB: miłość słowa, poezji, literatury, była istotną częścią jego misji duszpasterskiej, a zyskała nową świeżość, aktualność, nową siłę przyciągania do głoszenia Ewangelii”
    Bardzo mnie pokrzepiają słowa Księdza Biskupa, że Bóg potrzebuje również naszych porażek, błędów, naszych niemocy. Paradoksalnie – do swoich grzechów i słabości, do swoich porażek, do swoich zranień, też się można przywiązać i nie oddawać ich Chrystusowi.
    Czytany dziś fragment Ewangelii wg św. Marka przypomina mi piękne doświadczenie. Kiedyś w trakcie rozmowy z pobożnymi ludźmi, poddali oni w wątpliwość moje rozeznanie woli Bożej w konkretnej sprawie, sugerując że to wcale nie wola Boża. Na tyle dotkliwe były dla mnie te sugestie, że się popłakałam. Po rozmowie postanowili otworzyć Słowo. Bóg dał nam Mk 14,3-9. Gdy usłyszałam słowa: „zostawcie ją; czemu sprawiacie jej przykrość? Dobry uczynek spełniła względem Mnie”, to znów się popłakałam – ale już ze szczęścia… 🙂 Słucham tych słów i przypomina mi się tamten pocałunek miłości, gdy sam Chrystus, poprzez Słowo, stanął w mojej obronie.

    #12 Fasola
  13. odp.dla Justynki # 10
    Całkowicie się zgadzam z Twoją wypowiedzią, w swoim zdaniu o życiu i śmierci pod panowaniem Jezusa miałam na myśli śmierć cielesną, ziemską (poprzez którą przeszedł i Chrystus), a po której ufamy, że osiągniemy życie wieczne.
    Dziękuję ks. Biskupowi za wyjaśnienie słowa „Hosanna” w pkt#6, bo w świetle tej interpretacji, winnam była napisać „Hosanna, Synu Dawida” a nie jak śpiewamy „Hosanna, Synowi Dawidowemu”.

    #13 AWM
  14. Pytanie nie związane z Ewangelią.
    A mianowicie czytałem, że Antychryst pojawi się w dzisiejszym Iraku/ Iranie i zacznie swoją działalność od wywołania wojny z Izraelem. Czy to prawda? Znając sytuacje polityczną na Bliskim wschodzie można się spodziewać niedługo Antychrysta?

    #14 chani
  15. Hosanna – raduj się, o tak … i choć może to
    dziwnie brzmieć w uszach gdy juz znamy wydarzenia wielkiego piatku to prawda jest taka, a nie inna…
    Jezus jest Królem… W czasie swej ziemskiej drogi starannie unikał tytułowania się królem, bo wiedział, że brzmi to „prowokująco”, jednak teraz w ostatnich momentach nie ukrywa swej godności… potwierdza to swym uroczystym wjazdem do Jerozolimy, potwierdza ją w rozmowie z Piłatem…
    Wjazd jest radosny, bo to początek wejścia na Krzyż. Radosnego wejścia, bo przecież to ono dało mi (nam) zbawienie.

    #15 morszczuk
  16. Po wysłuchaniu dzisiejszej katechezy Księdza Biskupa pojawiły się u mnie pewne myśli, którymi chcę się podzielić (proszę o ewentualne sprostowanie).
    1. Pierwszy dzień Triduum to Dzień (Noc) Wydania, a właściwie dla Jezusa – Noc i Dzień Wydania (najpierw w Eucharystii, potem w Pojmaniu)
    2. Nasze celebracje Wielkiego Czwartku i Wielkiego Piątku to właściwie celebrowanie Wydania Jezusa, które miało miejsce w ciągu jednego dnia (biorąc pod uwagę sposób określenia przez Żydów początku dnia z chwilą zachodu słońca).
    3. Celebrowanie Wydania Jezusa składa się właściwie z trzech części: Mszy św. Wieczerzy Pańskiej; adoracji Najświętszego Sakramentu (która jest oczekiwaniem na dopełnienie Wydania Jezusa przez Pojmanie i Śmierć); Liturgia Wielkiego Piątku (która, jak czytam w Liście Ks. Bpa „O przeżywaniu Tajemnicy Paschalnej” winna się odbyć w godzinach popołudniowych, byle nie późnym wieczorem – tzn., nie po zachodzie słońca).
    Dziękuję za katechezę i pozdrawiam serdecznie:)

    #16 julia
  17. #14 chani,
    a gdzie o tym czytałeś?
    Pozdrawiam 🙂

    #17 julia
  18. #julio
    Ja bym ten pierwszy dzień nazwał raczej dniem znaków miłości. Najpierw w obmyciu nóg, zwłaszcza Judaszowi (choć on z niej później nie skorzystał), później w łamaniu chleba i kielichu wina. Aby znak miłości doskonałej (w stosunku do Judasza) mógł się wypełnić, Jezus obmył mu nogi po tym, jak „diabeł nakłonił już serce Judasza Iskarioty syna Szymona, aby Go wydać” (J 13,2). Uniżył się już wobec swojego mordercy. Znaki te wypełniły się treścią na Krzyżu i to jest celebracja Piątku.

    #18 Grzegorz
  19. I ja też jestem osiołkiem głupiutkim (zdezorientowanym, często upartym). Czekam na swoje odwiązanie, bo sama przecież nic zrobić nie mogę. Chcę też być potrzebna Panu, ale …KTO MNIE ODWIĄŻE ? Czy przyjdzie ten właściwy, który zaprowadzi mnie do Pana ?? Potrzebuję przewodnika…lękam się wilków…jestem tylko głupim osiołkiem.

    #19 ludmila
  20. „Pan mnie dzisiaj potrzebuje”słowa te otwierają mi oczy na moje obecne trudne doświadczenia.Do tej pory sądziłam i żyłam w pewnym rozgoryczeniu,że nie mogę doczekać się od Pana pomocy,że to ja potrzebuję Jego by wybawił mnie od moich dolegliwości życiowych.Teraz muszę pokornie przyznać,że zachowałam sie jak rozkapryszone dziecko i uparte niczym przysłowiowy osiołek.W tym wszystkim Ksiądz Biskup uświadamia mi,że wiele różnych sytuacji życiowych jest dla Jezusa materiałem z którego On dokona mojego zbawienia.
    (…)

    #20 Barbara
  21. Dopowiedzenie do 18 Grzegorz
    Wielka Sobota to wspominanie historii Miłości Boga do człowieka to love story.Życzę wszystkim doświadczenia Wielkiej Miłości Boga z okazji Swiąt oraz na każdy ,szczególne życzenia dla Lipki szczęść Boże

    #21 Tereska
  22. …..w niedzielę palmową w moim kościele u Salezjanów grupa NEOkatechumenalna, ukryta za palmami odśpiewała Credo w obecności milczącego proboszcza, księży i pozostałych parafian. Jaki sens ma dzisiaj taka manifestacja wiary?……
    „w pierwszych wiekach chrześcijaństwa nie było wyznania wiary podczas Eucharystii, bo na jej sprawowanie przychodzili ci, którzy wierzą. Wyznaniem wiary był sam fakt, że ludzie gromadzili się na „łamanie chleba” (celebrowanie Wieczerzy Pańskiej) ryzykując swoje życie.
    Pierwsze ślady wprowadzenia wyznania wiary do liturgii Eucharystii pojawiają się w V-VI w”……. Ks. Biskup Kiernikowski……
    Czy mam prawo odmawiać Credo, kiedy jest we mnie przekonanie o braku wiary? Czy mam prawo dzisiaj wyznawać publicznie wiarę, której nie mam? I jeszcze jedno pytanie: po czym poznać, czy ktoś ma wiarę dojrzałą?……. janusz franus

    #22 katolicki baran
  23. Od wielu dni gryzłem się z tym co powiedział Janusz: Chrystus zbankrutował na Golgocie (może właściwiej powiedzieć – gryzłem się z tym co WYDAJE MI SIĘ, że Janusz chciał powiedzieć: nie w oczach świata zbankrutował, lecz faktycznie przegrał). Nie zgadzam się.

    Droga Pana ma wiele znaczeń. Jedno podstawowe to kroczyć za Jezusem, iść jak owce za pasterzem. Jak dziecko za ojcem. Ufać i wiedzieć, że zawsze znajdzie się u niego obronę i pocieszenie. Św. s. Faustyna Kowalska w swym „Dzienniczku” opisała rozmowy duszy z Jezusem. Najbardziej utkwiła mi dusza w rozpaczy, Jezus mówi do niej: „Nie zagłębiaj się w nędzy swojej, jesteś za słaba, abyś mówiła; lepiej patrz w moje serce pełne dobroci i przejmij się moimi uczuciami, i staraj się o cichość i pokorę. Bądź miłosierna dla innych, jako ja jestem dla ciebie, a kiedy poczujesz, że słabną twe siły, przychodź do źródła miłosierdzia i krzep duszę swoją, a nie ustaniesz w drodze” [fragment 1486].

    Droga Pana to jeszcze coś innego. Jest prosta ale i wąska. Jak grań. Dlaczego? Z obu jej stron nie ma przepaści. Są łagodne zbocza. Łatwo nimi zacząć schodzić. W dół. Powrotna droga wymaga dużo wysiłku. Czym są te zbocza? Uproszczeniami. W życiu co chwila stajemy przed wyborami. I ciągle mamy pokusę znalezienia łatwej recepty, czegoś co wszystko wyjaśnia logicznie i krótko. Jedną z takich pułapek jest pytanie o wolę Boską. Z jednej strony są ci, którzy chcą być kowalami swojego losu. Wiara w swoje siły kończy się, gdy świat mówi: „a teraz będziesz tańczył w drugą stronę”. Po drugiej stronie jest pełne poddanie się woli Pana. Pogodzenie się z losem. Bankructwo. Wszystko co się dzieje, musi się stać. Proste. Bez kompromisów. I dające satysfakcje – mogę pocierpieć (ile razy było to motywatorem naszych działań?). Uproszczenie. Idziemy w dół fałszywej drogi. A trzeba stanąć w Prawdzie (gorzej – nawet w tej malutkiej prawdzie, zwyczajnej mówiącej, co możemy a co nie) i ocenić, co mogę a co muszę. Po to Pan nam dał rozum! Tylko, że tu nie ma prostych recept, jedynie wskazówki w Piśmie Święty, w Katechizmie, modlitwa i ryzyko podejmowanych wyborów. A jest jeszcze spowiedź, pewność że nawet gdy wszystko pójdzie najgorzej z możliwych sposobów, jest Ktoś, kto zawsze nas pocieszy i przygarnie i wybaczy. Wystarczy do Niego wyjść.

    (Januszu nie traktuj tego jako oceny Ciebie – raczej Twoje słowa zainspirowały mnie do własnych przemyśleń 🙂 )

    #23 Zbyszek
  24. Zbyszku, ta „druga strona” o której piszesz, to chyba nie tyle poddanie się woli Pana (wymagające zaparcia się samego siebie), ale poczytywanie własnej słabości, nieumiejętności przeciwstawienia się jakimś tendencjom czy czyimś roszczeniom. Przyczyny formowania się takich postaw w życiu są jednak zwykle dość złożone i najczęściej nieuświadomione. Ktoś poczytuje sobie swoją uległość za pokorę, nie będąc na przykład świadomym, że w istocie jego „pokora” to zranione poczucie własnej wartości. Ostatnio rozważałam słowa Iz 49,8-10, zadając sobie pytanie o prawdziwą pobożność – taką, która uwięzionym rzeczywiście mówi: wychodźcie!, marniejącym w ciemnościach mówi: ukażcie się! – a nie wciska ich w jeszcze głębszą niewolę. Co o tym myślisz?

    #24 Fasola
  25. Zbyszku, pięknie to napisałeś.
    To daje taki spokój ” pewność że nawet gdy wszystko pójdzie najgorzej z możliwych sposobów, jest Ktoś, kto zawsze nas pocieszy i przygarnie i wybaczy. Wystarczy do Niego wyjść.”
    I znowu przypominają mi się słowa Ks. Biskupa:” Czyż nie warto zwracać się do takiego Pana, czyż nie warto znać takiej miłości? Czyż nie warto zostawiać siebie, by być ogarniętym coraz to bardziej taką miłością?”

    #25 basa
  26. Kiedy ogarniają mnie jakiekolwiek wątpliwości,brak wystarczającego Światła by rozeznawać trudne sytuacje
    staję jak ten osiołek przywiązany w niemocy i czekam na odwiązanie i bycie prowadzoną, nadającą się do Bożych planów… zdaję sobie sprawę, że każdy poszukujący sensu swojego życia, zapragnie tego „odwiązania” i służenia Bożym planom – jakież to kuszące, by służyć samemu Stwórcy…
    Był czas w moim życiu, że poszukiwałam znaczenia miłości. Jako młoda dziewczyna wplątywałam się w romanse i rozczarowania bardzo gorzkie…
    Słyszałam dawniej, bywając czasami w kościele bardziej dla tradycji, o Miłości Bożej, której wogóle nie pojmowałam… Kolejne wydarzenia w moim życiu , bardzo burzliwe, kiedy to „uczepiłam się” czy zostałam „uczepiona ” do planów Bożych w moim życiu, by być w odpowiednim czasie uwolniona z uwiązania przymusowego aby w wolności, dać sIę ponieść planom Bożym w takiej rzeczywistości jaka jest mi dana i zadana…
    „Miłość mi wszystko wyjaśniła, Miłość mi wszystko
    rozwiązała, dlatego uwielbiam tę Miłość, gdziekolwiek by przebywała..”
    Wdzięczna jestem Księdzu Biskupowi za ukazywanie tej niesamowitej logiki, Tej niesamowitej Miłości Bożej…
    Będąc tylko osiołkiem, jeszcze próbuję być nieposłuszna, tak jak to z osiołkami bywa…
    Być może w oczach innych bywam czasami przysłowiowym osłem ale tak naprawdę interesuje mnie tylko osąd Boży…
    Kochani, z okazji zadumy Wielkanocnej życzę również i sobie, pokornego wsłuchiwania się w ten klimat, który niosą ze sobą rozważania, katechezy , Triduum Paschalne prowadzone przez Księdza Biskupa, byśmy mogli z radością i mocą śpiewać /również w sercu /
    HOSANNA HOSANNA NA WYSOKOSCIACH !!!
    Księdzu Biskupowi życzę MOCY BOŻEJ nade wszystko!

    #26 niezapominajka
  27. Fasolo, baso
    dokładnie tak jak piszesz – miałem na myśli fałszywe poddawanie woli Boga. Dla mnie Chrystus to radość. „Marniejącym w ciemnościach mówi ukażcie się”. Basa nasunęła mi jeszcze jeden obraz – iść z Panem jak dziecko, za rękę, sama ufność. On się napewno uśmiecha 🙂

    #27 Zbyszek
  28. ” Pan mnie dzisiaj potrzebuje aby to królestwo Jego
    mogło stać się we mnie i przeze mnie wokół mnie…”
    Spraw to panie swoją mocą aby Twoja wola a nie moja wypełniała się tam gdzie mnie doświadczasz, wśród ludzi i w samotności.
    Pozdrawiam Świątecznie !

    #28 Zofia
  29. …………”Boże,mój Boże,czemuś mnie opuścił”….. oto biblijny dowód realnego bankructwa Chrystusa…..
    Jezus zawołał donośnym głosem: ”Ojcze w twoje ręce powierzam duch mego”/Łk 23,46/ ……….. i skłoniwszy głowę, oddał ducha/J 19,30/…………….oddać swojego ducha,zrezygnować ze swojego ducha to prawdziwe biblijne ubóstwo do, którego dochodzą wszyscy święci w chwili własnej śmierci………….. Bankructwo własnego ducha jest początkiem każdego nawrócenia……………
    Wiele lat mój duch żywił się religijnym kłamstwem. Moje serce zamieniło się w tabernakulum, gdzie mieszkał sobie mój ukochany duch /starego człowieka/ ze swoją faryzejską dobrocią……………. dla realisty duchowe ubóstwo /bankructwo/ to nie sprawa sercowa, ale nieustanna rezygnacja z własnej woli na rzecz woli drugiego człowieka.
    „Logika krzyża jest przerażająco prosta, jak cała Ewangelia”……….. najtrudniej zrozumieć właśnie to, co jest bardzo proste……….
    Zbyszek, jeśli ktoś trzaśnie cię w prawy policzek, to czy z radością nadstawiasz lewy? Czy z radością potrafisz kochać swoich wrogów? Czy pożyczasz tym,którzy ci nie oddadzą. Czy nie uciekasz od swoich codziennych krzyży?…………
    Oczywiście, że przerażająco proste jest codzienne umieranie. Rozumem dochodzi się zawsze do religijności a nie do prawdziwego chrześcijaństwa. Na tej drodze pierwszy umiera właśnie ludzki rozum z jego starą logiką walki i samoobrony. Krzyż przeraża i gorszy wszystkich,rozumowych śmiertelników…… Chwalebny krzyż = religijne bankructwo………. janusz franus

    #29 katolicki baran
  30. Dzięki Liturgii Godzin poznałam przepiękne teksty. Jednym z nich jest homilia Paschalna Melitona z Sardes, której fragment dziś znów miałam okazję przypomnieć sobie. Zadziwia mnie piękny język tego Biskupa żyjącego tak dawno. Jego porównania są tak mi bliskie, choć żyję ponad 1800 lat po Nim. Ale chyba każdego wzruszyć muszą słowa (cytuję za 2Tm 2,3, który śpiewa tak):
    „Ty byłeś w Ablu zabity,
    Byłeś związany w Izaaku,
    Byłeś sprzedany w Józefie,
    W Mojżeszu porzucony na wodach”
    A już na kolana powalają:
    „Ty okryłeś śmierć wstydem
    Wtrąciłeś piekło w żałobę
    Uderzyłeś niegodziwość,
    Niesprawiedliwość pozbawiłeś potomstwa.
    Jak Mojżesz faraona”
    Pozdrawiam 🙂

    #30 julia
  31. Januszu,
    co chwila oddaję cios, co chwila łapię się na nienawiści. Rozum jest lichy i nie dojdzie do tego co ważne. Stary człowiek ma chęć porządkowania życia na swój sposób. Ostatnio czytałem o duchowości pracy w „Laborem Exercens” i tu jest fragment sprzeczny z tym co mówisz: „Człowiek bowiem, stworzony na obraz Boga, otrzymał zlecenie, żeby rządził światem w sprawiedliwości i świętości, podporządkowując sobie ziemię ze wszystkim, co w niej jest, oraz żeby, uznając Boga Stwórcą wszystkiego, odnosił do Niego siebie samego i wszystkie rzeczy, tak aby przez poddanie człowiekowi wszystkiego przedziwne było po całej ziemi imię Boże”. Św. s. Faustyna bardzo cierpiała, była pokorna (w tej pokorze wciąż umierała), ale o spotkaniach z Jezusem mówi z radością. Przykładów można mnożyć. Może to co powiem będzie herezją, ale w krzyżu nie tylko miłości nauka, ale i radość. „Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim [cnotom] nie ma Prawa” [Ga 5,22]
    Janusz uśmiechnij się!
    🙂

    #31 Zbyszek
  32. Z okazji nadchodzących Świąt Zmartwychwstania Chrystusa chcę złożyć Księdzu Biskupowi i Wszystkim Odwiedzającym blog życzenia. Jest to dla mnie i trudne i łatwe jednocześnie. Trudne, bo niełatwo jest napisać coś oryginalnego 🙂 co zwróciłoby uwagę czytających. A z drugiej strony jest to łatwe, bo wiem, że moje niezgrabności i błędy będą mi wybaczone 🙂
    „Życzę wszystkim, żeby Celebracje Triduum Paschalnego wyzwalały nas z leku przed śmiercią fizyczną (kiedyś w przyszłości… może jutro?) i tą egzystencjalną, którą mamy okazję (jeśli tylko chcemy) przeżywać każdego dnia” 🙂
    Alleluja!

    #32 julia
  33. Julio, piszesz, że „każdego muszą wzruszyć słowa: (…)” Przychodzi mi na myśl genialny dialog ucznia Gałkiewicza z Nauczycielem (W. Gombrowicz „Ferdydurke”) o poezji Słowackiego, która miała wzruszać a nie wzruszała… 😉 Nie każdego Julio zacytowane przez Ciebie słowa wzruszają – na wielu ludziach nie zrobią one większego wrażenia.
    Zbyszku, przy wieczornej modlitwie wpatruję się w oblicze Chrystusa, odtworzone na podstawie Całunu Turyńskiego. To, co mnie uderzyło, gdy po raz pierwszy zobaczyłam to Oblicze, to wzrok Jezusa – przeorany cierpieniem, ale nieziemsko pogodny. Co wieczór patrzę w ten wzrok i jest w nim dla mnie ciągle jakaś niepojęta tajemnica. Jezus w Ogrójcu powtarzał te same słowa: „zabierz ode Mnie ten kielich”. Może nie jest herezją stwierdzenie że w krzyżu jest radość, ale obawiam się czy nie jest to trochę banalizowanie Krzyża, wtłaczanie tajemnicy cierpienia w swoisty chrześcijański keep-smiling? Kiedyś któraś święta powiedziała, że gdyby cierpienie miało być przyjemne, to nie byłoby cierpieniem.

    #33 Fasola
  34. #33 Fasolo,
    masz rację 🙂
    Przecież wiem, że każdy z nas jest inny i INACZEJ odbieramy TAKIE SAME słowa. Ale czasami (często?) wymagam, żeby wszyscy odczuwali JEDNAKOWO (tak jak ja?). Dobrze, że sprowadzasz mnie na ziemię, dziękuję Ci za to 🙂
    P.s. Mnie wzrusza i Słowacki 🙂 i Meliton 🙂

    #34 julia
  35. Fasolo,
    gdy pisałem o radości w krzyżu miałem tę samą obawę co Ty. Łatwizna jest … łatwa. Może lepiej ująć to inaczej: w Krzyżu jest Nadzieja.
    🙂

    #35 Zbyszek
  36. Życzę Księdzu Biskupowi pokoju i radości z okazji Święta Kapłana, tego bycia w misji Chrystusa i dziękuję szczególnie za posługę słowa.
    Dzisiaj podoba mi się sympatyczne i z uśmiechem podejście do osiołka. Tak często zacięte walki z samym sobą kończą się fiaskiem, a wystarczy tylko tak niewiele – Pan go potrzebuje. To wystarczy. nie potrzeba wiele myśleć i rozumieć, to rozumienie nie przynosi pokoju przez rozwiązanie zagadek, pokój daje zwyczajne – Pan mnie potrzebuje. Także po to „tylko”, by w moim sercu być uwielbionym, w ciszy i samotności, w oddaniu które On widzi i przyjmuje.
    W ostatnich dniach usłyszałam też mocniej to, że kiedy stary człowiek we mnie umrze na krzyżu, już go nie będzie! Nie będzie mnie już gnębił, to wspaniałe! Z tą nadzieją oczekuję Paschy.
    Pozdrawiam serdecznie.

    #36 AnnaK
  37. Myślę, że na poziomie ogólności nie odpowiemy na pytanie czy w Krzyżu jest radość. Ponieważ to się odbywa w każdym z nas indywidualnie a dotyczy jeszcze różnych sytuacji które każdego spotykają, uprawnione wydaje się być jedynie pytanie: czy pan Kowalski w ostatnią środę czekając w kolejce do lekarza spojrzał z miłością na Grzegorza , który się wepchał tam bez kolejki i czy Grzegorz spojrzał z miłością na samego siebie gdy dotarło do niego że zrobił innym kolejkowiczom świństwo. Czy Kowalski i Grzegorz potrafili odnieść się i przeżyć tą sytuację Krzyża i skorzystać z Miłości stamtąd płynącej. W dodatku jedynie oni o sobie samych mogą wtedy zaświadczyć.
    Wtedy nie ma sporu czy wątpliwości czy się da czy się nie da. Po prostu tak się zdarzyło i w tej sytuacji było to możliwe.
    Ja w swoim życiu takie sytuacje rozpoznaję. Widzę też , że w wielu przypadkach musi upłynąć sporo czasu zanim takie rozeznanie do mnie dotrze. Uważam też, że masa takich zdarzeń pozostaje niestety przeze mnie nierozpoznana.
    Mając powyższe na uwadze , popieram z radością wpis Zbyszka#23 że w tej sytuacji jesteśmy 100%wygrani tak , jak Jezus w 100% pokonał szatana na Krzyżu. Wiara w to jest tym zaczątkiem Królestwa Bożego na ziemi do którego mamy dostęp i co nas czyni chrześcijanami.

    #37 grzegorz
  38. W tych Wielkich Dniach stajemy w zadumie i z pytaniami o naszą wiarę, i wierność Temu, Który ukochał nas, nim narodziliśmy się. Ufajmy Jego uprzedzającej Miłości…
    W Wielki Czwartek przychodzę z darem modlitwy do Księdza Biskupa i życzę, by Ten, Który 'do końca umiłował’ pozwolił iść taką drogą, którą On wskazuje…

    #38 sgg

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php