Nowość dzięki przebaczeniu (7 Ndz B 2012)

by bp Zbigniew Kiernikowski

W siódmą Niedzielę roku B jako pierwsze Słowo proklamowane w czasie liturgii Eucharystii mamy fragment z Księgi Pocieszenia proroka Izajasza (Iz 43, 18-19.21-22.24b-25). Czytany w tę niedzielę fragment jest częścią większej partii tekstu odnoszącego się do wydarzenia Wyjścia z niewoli egipskiej. Prorok zapowiada, że wydarzenie, jakich uczestnikami byli Izraelici podczas tamtego Wyjścia okażą się tylko wspomnieniem zapowiadającym to, co ma się stać teraz przez nową interwencję Boga. Co więcej, powie nawet, że już nie będzie się wspominać tamtych, przeszłych wydarzeń. Tego rodzaju sformułowania mają posłużyć uwypukleniu, że dokonuje się obwieszczenie absolutnej nowości. To jest zresztą charakterystyczne dla proroków. Tym, co stanowi poniekąd wspólny mianownik tej nowości w księgach prorockich, to jest przebaczenie udzielona darmowo po bolesnych doświadczeniach wygnania.

Nie jest to jednak takie przebaczenie, które jest dane bez żadnego udziału człowieka. Od człowieka Bóg oczekuje uznania błędów przeszłości i przyjęcia oferowanej nowości. Nie zawsz jest to dla człowieka łatwa. Czasem wręcz zdaje się przekraczać jego możliwości. Człowiek jest bowiem bardzo mocno uwikłany w to, co czyni i do tego jest przywiązany. Dlatego prorok woła:

Nie wspominajcie wydarzeń minionych,
nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy.
Oto Ja dokonuję rzeczy nowej: pojawia się właśnie.
Ja, właśnie Ja przekreślam twe przestępstwa
i nie wspominam twych grzechów (Iz 43,18n.25).

 

Wydarzenia dokonane podczas Wyjścia, były cudowną interwencją Boga, która ratowała z niewoli synów Jakuba. To Bóg działał, ale podczas tego wielkiego wydarzenia człowiek bardzo się opierał. Izraelici wielokrotnie buntowali się, nastawali na Mojżesza z zarzutem, który można zebrać w następującej parafrazie: Dlaczego nas wyprowadziłeś z Egiptu. Po to, abyśmy tutaj na pustyni pomarli. Tam mieliśmy chleb, mięso, czosnek – czyli to wszystko, co służyło naszemu życiu. Co prawda było to życie w niewoli, ale było to życie nasze. Tutaj grozi nam to, że pomrzemy.  Tak wołali, bo nie chcieli i nie mogli oderwać się od swej własnej „grzesznej” przesłości, czyli życia w niewoli.

 

1. Oderwanie się od własnej grzesznej przeszłości

Teraz oto Bóg zapowiada co, co będzie podobnym wydarzeniem, a jednak innym i większym: Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej: pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie? Otworzę też drogę na pustyni, ścieżyny na pustkowiu. Z całości przesłania możemy wnioskować, że nie chodzi tylko o otwarcie drogi czy ścieżki przed Izraelitami, by po nie mogli kroczyć, lecz chodzi o przemianę serca i wnętrza człowieka, ludzi, którzy będą kroczyć ścieżkami Bożymi.

Zachodzi bowiem zasadnicza różnica, między tym, co dokonało się przy Wyjściu z Egiptu a tym, co miało dokonać się przy powrocie z wygnania babilońskiego a następnie przy spełnieniu się tego, co zarówno Wyjcie jak Powrót z wygnania zapowiadały. Otóż doświadczony grzechem człowiek, był coraz to bardziej przygotowywany do tego, by dostrzec, że problem nie leży poza nim, lecz w nim samym.

Tą absolutną nowością będzie wydarzenie, kiedy Syn Boży weźmie na siebie sytuację niewoli człowieka i kuszony na pustyni, nie pójdzie podpowiadanymi przez diabła drogami „ulepszania” historii własnego życia – mam na myśli wszystkie trzy pokusy, które Jezus pokonał, odwołując się do Słowa Boga, i nie poszedł za żadną sugestią kusiciela. To wtedy na pustyni judzkiej, ale dla wszystkich ludzkich serc, które same nie potrafią być i żyć na pustyni ludzkiego życia, otworzyła się nowa droga. Droga totalnego zawierzenia Bogu Ojcu.

Było to „stworzenie” nowej postawy i nowego odczuwania przez serce ludzkie, które nie będzie dochodziło swego, lecz odda siebie Bogu. Będzie to droga zerwania z grzechem, jako tą postawą, w której człowiek, noszący w sobie znamię grzechu pierworodnego, stale idzie za swoim poznaniem dobra i zła. Stale wydaje mus się, że jest mądrzejszy od Boga, od Bożych przykazań itp. Potrzebna jest interwencja Boga w człowieku, w jego wnętrzu. Potrzebne jest stworzenie nowej drogi w sercu człowieka, tzn., oderwania człowieka od tej zgubnej dla niego przeszłości.

 

2. Nowy lud będzie oddawał chwałę Bogu

Nowość, jaka się dokona mocą Boga w Jezusie Chrystusie, to już nie indywidualna sprawa poszczególnych ludzi, lecz nowy lud. Czyli nowy sposób zjednoczenia się ludzi w tym, że wszyscy będą poznawali wolę Pana Boga i wchodzili w Jego zamysł. To Bóg da im poznanie Jego miłości w swoim Synu Jezusie. Wtedy wszyscy – jak mówi prorok Jeremiasz _ od najmniejszego do największego Mnie poznają, bo odpuszczę im grzechy i nie będę wspominał ich występków (zob. Jr 31,34).

Nowością jest Lud, który Pan sobie utworzy i który opowiadać będzie chwałę Boga. To opowiadanie chwały Boga nie będzie jednak „ustnym” i formalnym świadectwem. To opowiadanie chwały Boga będzie dokonywało się przez życie Ludu. Tak jak Bóg  w przebaczeniu przekreśla przestępstwa i nie wspomina występków, tak wszyscy członkowie tego Ludu, gromadzeni przez przebaczającego w Chrystusie Boga, będą też żyć przebaczeniem. To będzie największa i najbardziej przekonywująca formą oddawania Bogu chwały. Będzie to Lud, który składa się z ludzi świadomych własnych grzechów i świadomych daru przebaczenia, po to, by to Boże przebaczenie podawać dalej każdemu potrzebującemu przebaczenia.

 

3. Potrzeba nowego stworzenia dzisiaj

Gdy zanurzymy się w tych treściach mówiących o wielkości powrotu z wygnania i treściach Tajemnicy Jezusa Chrystusa i gdy z drugiej strony patrzymy na dzisiejszy świat – także po części na to, co pod wpływem świata dzieje się w samym Kościele, to widzimy, że potrzeba, abyśmy korzystali z nowego stworzenia. Potrzeba przebaczenia. To oznacza przekreślanie i niewspominanie. To oznacza przyjmowanie Ewangelii

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

57 komentarzy

  1. Hmm. Wzniosę się.
    Posłuchajcie muzyki uzyskanej ze wzrostu /słojów/ drzew (..)
    W każdym z nas corocznie tworzą się nowe nuty.
    Dbajmy by suma ich /jak tego słuchanego tu drzewa/ była piękna.
    Chyba wszyscy nie lubimy zgrzytów.

    #1 Ka
  2. # 1 Ka
    az trudno uwierzyć w szczerość ostatniego zdania po lekturze Twojej ,,korespondencji,,
    a zwlaszcza z Basa 🙁
    KORZYSTAJMY ZE SLOWA BOZEGO I JEGO MILOSIERDZIA

    #2 Ba
  3. Mnie też było trudno uwierzyć w to z czym się zetknęłam.Jedno wiem,tak nie postępuje człowiek ale siła zła w nim.
    Grzmię do człowieka.Nic mi do zła /ono jest i póki co będzie,tylko dlaczego człowiek tak chętnie przyjmuje go?/
    Samo Słowo Boże to mało,skoro człowiek powierzchownie przyjmuje go.Trza drążyć duszę by przez skorupę Słowo mogło przedostać się.
    Wtedy zrozumieją.

    #3 Ka
  4. Zadziwiające jest w tym, że Bóg jak Miłosierny Ojciec z przypowieści przyjmuje nas z otwartymi ramionami. Pozwala nam odchodzić od Siebie, żyć jak niewolnicy pośród bydła a jak się opamiętamy, to przyjmuje nas.
    On rzeczywiście ciągle czuwa nad nami (czasami w życzeniach ciągle się słyszy m.in.: „Niech dobry Bóg czuwa nad tobą), jale jeśli Go nie przyjmiemy do swojego serca, to pozwala nam błądzić.
    Ja też błądziłem z dala od Boga, nawet z własnej głupoty dostałem zapalenia płuc, ale jakoś szybko wyzdrowiałem.
    „Niech wasza mowa będzie tak, tak; nie, nie…” – mówi Jezus. Zawsze powinniśmy mówić wszystko dla dobrego, dla podniesienia na duchu innych. Chrystus jednego nienawidzi: ludzi letnich, których chce wypluć ze swoich ust. Powinniśmy być zawsze na „tak”, ale co to znaczy?
    Powinniśmy być na „tak” w działaniu ku dobru innych. Powinniśmy być na „tak” w głoszeniu Ewangelii. Powinniśmy być na „tak” we wszystkim co robimy. Powinniśmy, ale czy jesteśmy?
    Ja sam czasami jestem na „nie”, już mi się nie chce.

    #4 chani_vel_czupytek
  5. #3 chani
    Czy Pam Jezus, który jest miłością, może nienawidzieć ludzi? Jacykolwiek, by oni byli?

    #5 basa
  6. Czasami trudno przyjąć ze spokojem, że Bóg dokonuje rzeczy nowych wokół nas i w nas. Zrozumieć nie potrafię, a wiarę blokuje moja „mądrość”.
    Dzisiejszy fragment Księgi Proroka Izajasza brzmi jak preludium do Wielkiego Postu, zwłaszcza do Środy Popielcowej i najbliższego piątku (akurat subiektywnie wybrałam te teksty). Zaproszenie do szczerego wejścia w siebie, prawdy o sobie, zawierzenia i wdzięczności za każde dobro. Nasza pycha stawia nas w miejsce Pana Boga. Tak często powtarzamy: mój sukces, mój pomysł, moje rozwiązanie… Jest we mnie 'tak’ Bogu i zaraz 'nie’, bo ten połamany człowieczek zapomina skąd wyszedł, Kto go prowadzi, ochrania, obdarowuje i Kto tak bardzo kocha… Wielki Post jest czasem uznania, że jestem paralitykiem, życiowym 'połamańcem’. Dopóki moja modlitwa będzie targowanie się o zapłatę za 'moje wielkie dzieło modlitwy’, czekaniem na wypełnienie moich próśb,a nie dziękowaniem za każde najmniejsze dobro i każde cierpienie, będę ciągle 'tak’ w teorii a w praktyce 'nie’. Jak trudno zawierzyć wszystko – moje dobre i złe zachowania – Bożemu miłosierdziu. Jak trudno okazać sobie miłosierdzie w chwilach, kiedy wiem i rozumiem zaproszenie do nawrócenia a ciągle w czynach jestem na 'nie’.
    W chwilach bezsilności usprawiedliwiam się, że inni wobec mnie też okazują ten dysonans.
    Oj, jak mały człowieczek ze mnie… Cała nadzieja w Miłosierdziu…

    #6 ze
  7. Co jakiś czas powraca do mnie przekonanie, że w gruncie rzeczy chodzi tu o bycie „kozłem ofiarnym” tam gdzie się jest dzisiaj postawionym przez Życie.
    Bo jakże brac na siebie cudzą winę i się nie bronic a co więcej przebaczac.
    Jak myślicie? Czy Jezus Chrystus ma w sobie coś z „kozła ofiarnego=ofiary losu”?
    Pozdrawim
    janusz

    #7 baran katolicki
  8. Chciałabym należeć do „nowego ludu” ,który będzie oddawał chwałę Bogu.
    Oderwałam się od własnej grzesznej przeszłości,uczę się przebaczać i nigdy nie noszę długo uraz , a mimo to nie potrafię TOTALNIE ZAUFAĆ BOGU.
    Czasem mam ogromną hustawkę -od radości z bliskości Boga do „załamywania się ” z powodu braku wiary.

    #8 Tereska
  9. Prawda, że Jezus jest miłością i przygarnia wszystkich, ale jak w Apokalipsie czytamy:
    „Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust” (Ap 3,15-16).
    Jeśli się opamiętamy jak ten syn z przypowieści, Jezus naprawdę nas – letnich wypluje, wyrzuci.

    #9 chani_vel_czupytek
  10. Wpis #8 był do #4 basa

    #10 chani_vel_czupytek
  11. Ja też /przyznam się szczerze/ czasami jestem letni. Mimo, że służę Bogu, czytam Pismo, modle się, ale przychodzą takie dni, że służę też i diabłu i jego pokusom.

    #11 chani_vel_czupytek
  12. „… Potrzeba przebaczenia. To oznacza przekreślanie i niewspominanie. To oznacza przyjmowanie Ewangelii” cyt.Ks.Bpa
    Gdy człowiek doświadczy przebaczenia swoich występków, win, grzechów, wie, jak bardzo trzeba mieć w sobie Bożego Ducha by bezinteresownie przebaczać, wszystko , wszystkim…
    Miłosierdzie Boże jest zadziwiające w swojej Istocie…. Potrzeba nowego Ludu Bożego,/może być każdy nawracający się, by umarł w nim stary człowiek, a narodził się nowy/ by głosił swoim życiem Dobrą Nowinę i miłosierdzie wobec bliżniego.
    Tak jak Ty Teresko, pragnę kiedyś być przyjęta w grono świadków takiej wiary i stać odważnie po stronie Jedynej Prawdy o Dobrej Nowinie…

    #12 nawracająca się
  13. #6 Janusz
    Myślę, że można obrzęd „kozła ofiarnego” aplikować do postawy Chrystusa, ale według mnie nie jest On „ofiarą losu” w takim potocznym ludzkim rozumieniu.
    Benedykt XVI napisał o tym w rozdziale 4 „Jezusa z Nazaretu”/cz.2/ : Żydowskie święto przebłagania jako biblijne tło modlitwy arcykapłańskiej.
    Dzień przebłagania miał na celu przywrócenie Izraelowi, po wykroczeniach całego roku, charakteru „ludu świętego”. Jego, Chrystusa, krzyż i wywyższenie są Dniem Przebłagania.
    „Żołnierze w okrutny sposób zabawiają się Jezusem-pisze dalej papież-Składają Mu hołd: Witaj, Królu żydowski! Historii religii znana jest postać karykatury króla-odmiany postaci „kozła ofiarnego”. Wkłada się na niego wszystko, co ludzi uwiera i w ten sposób chce się to usunąć z tego świata.
    Nie zdając sobie z tego sprawy, żołnierze dokonują tego, co w owych obrzędach nie mogło nastąpić:
    „Spadła nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze uzdrowienie”(Iz 53,5)
    Czy ja potrafię być takim „kozłem ofiarnym” jak Jezus?
    Nawet dzisiaj miałam tego dowód, że – nie. Znów zrzuciłam całe moje zło (złość), oburzenie, sądy,itd. na najbliższego, bliźniego mojego.

    #13 Miriam
  14. „Człowiek jest bowiem bardzo mocno uwikłany w to, co czyni i do tego jest przywiązany”
    Tak, zbyt często i niepotrzebnie pamiętam to, co było i przywiązuję się do tego. Pamiętam dobro i… zło. Te „wspominania” złego zniewalają i nie pozwalają iść dalej nową drogą…
    Takie odczuwanie jest (dość) powszechne.
    Np. syn wspomina, co było złe w naszych relacjach. Nie chce przestać „wspominać”, roztrząsa… i to zamyka go na nowość naszych relacji. Nie wierzy w naszą zmianę, jest nieufny. Może gdyby więcej słuchał Słowa…
    Bo przecież Bóg mówi: nie roztrząsaj, ja dokonuję rzeczy nowej, skorzystaj z tego. Ja nie wspominam już twoich grzechów…
    Pozdrawiam 🙂

    #14 julia
  15. Tak myślę, że zanim nowy człowiek w nas powstanie trzeba by przejść przez śmierć, a tak to tylko po części rodzimy sie w Chrystusie, Jego świetle . Poznajemy po częśći, a gdy wszystko się skończy zostaniemy poznani tak jak byliśmy. Prawdą jest, że Bóg stał się ofiąrą przebłagania za nasze grzechy w nim ujawnia się cała nasza nieprawość w stosunku do bliźniego i otwartość Bożego miłosierdzia.
    Boże miłosierdzie dopełnia też wizja Apokalipsy, dwóch pstaw człowieka pychy i pokory.
    Załóżmy hipotetycznie, że staje nad tym Sądzie; przedsiębiorca z Łodzi, który produkuje telewizory. Cóż on by Bogu mógł powiedzieć:
    – Panie zobacz jak mam wspaniałą firmę, jeżdzę S-Klassa, wszyscy mi się kłaniają, oszczędziłem kilka milionów, jestem dobrym gospodarzem, pomnożyłem talenty.
    Odpowie mu Pan:
    Spórz na twoich pracowników, którzy zarabiają po 1100 zł na rękę, na łzy ich i ich dzieci. Na niedogrzane mieszkanie, na komornika który zabiera pralkę. Przyjacielu brakuje ci jednego: poczucia wspólnoty. Twoi bliscy pracownicy musieli wykazywać się heroicznością cnót, aby zachować moje prawo.
    Dałem wam Wolność i osądziłem według swej prawdy na Krzyżu, wypisałem swoje prawa w waszych sercach, mówiłem w waszych sumieniach. Zabrakło wam wspólnoty, którą buduje się poprzez miłość. Od kiedy patrzę budujecie swoje cywilizacje na piasku, przychodzi wiatr i wywraca wasze budowle.
    ————————-
    Osądził nas Bóg miłosiernie i nie jest to taki „kozioł ofiarny” jakby by nam się wydawało, bo jak mówi św. Augustyn: Kochaj i rób co chcesz.
    Polecam stronę bez Nóg, bez rąk bez zmartwień.

    #15 pawelpiotr
  16. cd. #13
    Czy naprawdę można przywiązać się do złej przeszłości?
    Można, bo CHCĘ WIEDZIEĆ, CHCĘ OCENIAĆ.
    Wciąż mam wrażenie, że wtedy jestem JAK BÓG (por. Rdz 3,5).
    Patrzenie na swoją przeszłość i przyszłość inaczej – ja NIE WIEM, ja UFAM – wymaga rzeczywiście „stworzenia” we mnie nowej drogi. Wymaga wysiłku z obu stron – budującego drogę i podłoża.
    Budowniczy – Jezus-człowiek zaufał: cierpiał, umarł, zmartwychwstał, posłał Ducha, by wybaczyć Zbudował. Jest gotów budować we mnie.
    Podłoże – ja: muszę się zgodzić na zrujnowanie mojej koncepcji życia, na założenie drogi przez moją pustynię pewności. Muszę zaufać. Tylko… albo aż.
    Pozdrawiam 🙂

    #16 julia
  17. Tak sobie to podsumuję:
    Przez Krzyż wchodzimy do Raju, a tam już nie m miejsca na niesprawiedliwość – tam panuje miłość w prawdzie.

    #17 pawelpiotr
  18. #8 chani
    Ale czy to znaczy, że Bóg nienawidzi człowieka letniego?

    #18 basa
  19. Ja zupełnie inaczej rozumiem te słowa. 🙂
    Dla mnie one nie są wyrazem nienawiści. Dla mnie są one wyrazem miłości i troski.
    Dobry Bóg, który chce mnie przyprowadzić do siebie, czasami używa nawet ostrych i twardych słów, aby to zrobić.
    A tymi konkretnie słowami, chce mnie zachęcić do większego zaagnażowania, a nie potępić.
    „Obyś był zimny albo gorący!”
    Ja w swoim odczuciu jestem letnia.
    Jednak mimo, że te słowa są dla mnie jak wyrzut „ani zimny, ani gorący nie jesteś”, czuję, że Pan Bóg mnie kocha i prowadzi. I mam nadzieję, że może kiedyś uczyni mnie gorącą.

    #19 basa
  20. Tak sobie pomyślałam, czy my to dobrze rozumiemy?
    Może letni znaczy obojętny? Czyli nie mający żadnej relacji, ani dobrej, ani złej.
    W takim znaczeniu ja letnia nie jestem.
    W takim rozumieniu moja „letniość” jest już ciepłem, ale jeszcze nie gorącem.

    #20 basa
  21. Musze się podzielić, przepiękną homilie wczoraj wysłuchałem Ojca Świętego Benedykta XVI, streściłbym je w słowach:
    Posłuszeństwo Ewangelii – EUCHARYSTIA.

    #21 pawelpiotr
  22. #17 basa
    Dobrze może to, że Bóg nienawidzi osób letnich to złe określenie. On kocha wszystkich, ale my musimy wybrać. On ciągle czeka na nas, ale nasza letniość polega na tym, że ciągle zbaczamy z Jego drogi.
    P.S.: Nie no, chyba zamotałem 🙂
    ————–
    Zawsze jakaś głupotę strzele, jak Bóg może kogoś nienawidzić? Przecież On wszystkim wybaczył, nawet tym, którzy Jezusa ukrzyżowali.
    Z miłości ciągle upominał faryzeuszów, że błądzą i dzisiaj nas upomina przez Pismo Święte.
    Ja głupi, co ja sobie myślałem.
    Zawsze coś napisze nim pomyślę.
    Muszę ochłonąć, na razie chyba będę tylko obserwował bloga.

    #22 chani_vel_czupytek
  23. # 13 Julio
    Problem w relacji ze synem mam podobny.
    Mogę powiedzieć patrząc wstecz ,że w dużej mierze „stworzyłam „Go takiego jaki jest, a teraz muszę ponosić tego konsekwencje.
    I jak tu nie wspominać tego co za nami.To jest widoczne i nie da zapomnieć.Wiem ,że muszę przyjąć skutki własnych grzechów, wiem ,że musimy sobie przebaczyć /robimy to od czasu do czasu/ .
    Można powiedzieć – teoretycznie TAK , a praktycznie? wciąż tak samo , a ja nie umiem się z tym pogodzić .

    #23 Tereska
  24. #14 Pawelpiotr
    Słusznie mówisz tu o wspólnocie, którą buduje się przez miłość. To wyzwanie dla nas. -Także dzisiaj Bóg nas prosi, abyśmy byli „stróżami” naszych braci.BXVI.
    Mnie jest łatwiej zamknąć się w przestrzeni spraw prywatnych, niestety…
    I jeszcze – „Strofuj mądrego, a będzie cię kochał”. Kto chętnie to przyjmuje, jakieś uwagi, krytykę, upomnienia, itd. Logika raczej niemiła człowiekowi.
    Co to za strona- bez nóg, bez rąk, bez zmartwień?
    O co Ci chodzi? Co polecasz ?
    Ad.20
    Pewien biblista:
    „Stawajcie się coraz bardziej EUCHARYSTYCZNI, co znaczy: wdzięczni”
    Dzięki Paweł za Twoje słowa!

    #24 Miriam
  25. #21 Czupytku
    „Zawsze jakąś głupotę strzelę”, piszesz.
    No, chyba nie zawsze 🙂 a poza tym głupi nie jesteś, tylko czasami napiszesz coś wcześniej, niż pomyślisz.
    A to się przecież każdemu może zdarzyć. Albo możesz też dać okazję innym do myślenia i skorygowania Twych sentencji, jak mawiał P.Maruda 🙂 (Ciekawe, czy wybrał się już do Pana Jerzego na Antypody?)

    #25 Miriam
  26. #21 chani
    „na razie chyba będę tylko obserwował bloga”
    Proszę nie wycofuj się. Ja lubię czytać twoje posty. 🙂
    Teraz nie wiem, co mam napisać…
    Wiesz, pewna osoba na blogu kiedyś mało nie doprowadziła do tego, że zaczęłam myśleć, że Pan Jezus uważał nas za wrogów.
    Pan Bóg mnie wtedy uratował.
    Od tamtej pory jestem bardzo wrażliwa na tym punkcie tzn miłości Boga do człowieka. Może za bardzo?

    #26 basa
  27. #20 pawelpiotr,
    nie wiem, czy wiesz (pewnie wiesz…), że zawołanie Autora tego bloga to właśnie
    „Posłuszeństwo Ewangelii – Eucharystia”.
    🙂

    #27 julia
  28. ad 6. Polecam dobrą książkę Rene Girard,Kozioł ofiarny, która bardzo jasno ukazuje świeckim językiem niepowtarzalność wydarzenia śmierci Jezusa w opozycji do funkcji ,jaką pełniła w starożytnych, też w Izraelu, społecznościach funkcja kozła ofiarnego. Nie będę streszczać tutaj innych wątków, , polecam własnej lekturze, myślę,że krytyczna lektura tej książki pozwoli Panu zobaczyć więcej.Pozdrawiam Maryla P.

    #28 maryla
  29. #8 Absolutnie Baranku nic z „kozła ofiarnego” /w potocznym znaczeniu/ w dziejach Jezusa.Taka rzecz jak świadomość – siebie /ale i błędów człowieczych, i występujących przeróżnych ograniczeń człowieka/ skutecznie zablokowała dostęp cech „kozła”.
    Patrzył szerzej,widział więcej i ROZUMIAŁ /w przeciwieństwie do mnie :).

    #29 Ka
  30. Proszę Ks.Biskupa co z tą letniością? Zauważyłam że katolicy aby nie być posądzonym o „letniość” uderzają w chamski brak wychowania.Czy tu nie chodzi czasem o serce,a nie o fizyczną siłę /choćby w demonstracyjnych pyskówkach/?

    #30 Ka
  31. #23 Chani ! Lubię Twoją porywczość.O wiele bardziej niż wyważone i przemyślane w każdym słówku słowa.
    Ta porywczość w Tobie wskazuje szczerość i gorączkę /w miejscu gdzie letniość :)/

    #31 Ka
  32. #28 Gwoli wyjaśnienia.Nie miałam na myśli wypowiedzi na tut. blogu.Opierałam się na tym co zauważałam w realu.

    #32 Ka
  33. #2 Ba, słusznie to zauważyłaś.

    #33 Jacek
  34. Warto oderwać sie od własnej grzesznej przeszłosci by skorzystac z Bożego Miłosierdzia. Można to okreslić jako „grubą kreske”-pojednanie i nie wspominanie.

    #34 Jacek
  35. Ad #6 baran katolicki
    Pytasz, czy Jezus miał „coś z tego”? Na to pytanie odpowiada 1Kor 4,9-13:
    „9 Wydaje mi się bowiem, że Bóg nas, apostołów, wyznaczył jako ostatnich5, jakby na śmierć skazanych. Staliśmy się bowiem widowiskiem światu, aniołom i ludziom5; 10 my głupi dla Chrystusa, wy mądrzy w Chrystusie, my niemocni, wy mocni; wy doznajecie szacunku, a my wzgardy. 11 Aż do tej chwili łakniemy i cierpimy pragnienie, brak nam odzieży, jesteśmy policzkowani i skazani na tułaczkę, 12 i utrudzeni pracą rąk własnych6. Błogosławimy, gdy nam złorzeczą, znosimy, gdy nas prześladują; 13 dobrym słowem odpowiadamy, gdy nas spotwarzają. Staliśmy się jakby śmieciem tego świata i odrazą dla wszystkich aż do tej chwili. ”
    Dalej jeszcze znalazłam w BJ przypis do wersu 13:
    „Słowa tłumaczone jako 'śmieć’ i 'odraza’ oznaczają też nieszczęśników, których czyniono kozłami ofiarnymi w przypadkach klęsk publicznych. – Paweł często powraca do trudności i prześladowań, jakie spotykają go w jego apostołowaniu i do sposobu, którym Bóg pozwala mu je pokonywać. Według niego słabość apostoła ukazuje moc Tego, który go posyła, ponieważ wielkość wypełnionego dzieła nie może być przypisana tylko działaniu posłanego.”

    #35 AnnaK
  36. Ad #21 chani i #17 basa
    Przypomniało mi się, jak kiedyś myślałam o tym podczas skrutacji Słowa i też trochę się plątałam, ale dla mnie ważne było wtedy odkrycie, że gniew Boga oddziela dobro od zła, a nie niszczy. Jest taki jak wtedy, gdy oddzielał morze i stały ląd, nie jest On skory do gniewu, nie ulega emocjom, ale to, co czyni jest jednocześnie Jego miłością.
    Kiedy dzisiaj zajrzałam do słownika teologicznego, czytając temat Gniew i Gniew Boży znalazłam, że Bóg jest Tym, który się gniewa, znalazłam różne przykłady i opisy. Zaskoczyło mnie moje poczucie ulgi, kiedy to czytałam, widząc, że mogę pozostawić Jemu mój gniew, bo On to wszystko wie i rozumie, i jest sprawiedliwy, i Jego gniew jest doskonały. Mogę powiedzieć, że On będzie się gniewał za mnie. Tu spotyka się świętość Boga, powaga grzechu człowieka i tragedia miłości Bożej. Na koniec wypełnienie tego gniewu dokonuje się w Jezusie Chrystusie, który wchodzi do „tłoczni wina zapalczywego gniewu wszechmogącego Boga”. Chrystus umarł by uwolnić od gniewu każdego, kto wierzy w Niego, w Nim ostatecznie objawiła się zarówno świętość jak i miłość Boga.
    Pozdrawiam

    #36 AnnaK
  37. #35 cd
    Chciałam Wam jeszcze polecić tę książeczkę Księdza Biskupa „Ciało i Krew Pana”, tam jest ładnie napisane o tej tłoczni, kielichu gniewu itp., bardzo ciekawe.

    #37 AnnaK
  38. #36 Anna
    Dziękuję, pocieszyłaś mnie tymi słowami, bo ja się często gniewam… Pozdrawiam.

    #38 Miriam
  39. #25 basa
    Ja się nie wycofuje. Muszę to wszystko sobie przemyśleć, poukładać w tej małej główce 🙂
    Czasami mam jakiś zator mózgu 😉

    #39 chani_vel_czupytek
  40. #24 Miriam; #30 Ka; #25 basa
    Dziękuję Wam siostrzyczki za słowa otuchy 😉

    #40 chani_vel_czupytek
  41. #6 Janusz
    Przyznaję, że ten kozioł ofiarny nie dawał mi spokoju. Wg.tego, co znalazłam w artykule na temat kozła ofiarnego z książki pt.”Skarby Świątyni”/Alfred J.Palla/:
    „W ostatniej ceremonii Dnia Pojednania, po symbolicznym oczyszczeniu świątyni izraelskiej krwią kozła dla Jahwe, arcykapłan wychodził ze świątyni i wówczas dopiero przychodziła kolej na kozła dla Azazela. Kapłan przenosił na niego symbolicznie, poprzez nałożenie rąk, zapis odpuszczonych grzechów (Kpł.16:21).Większość biblistów uważa, że Azazel jest epitetem istoty demonicznej. Azazel byłby więc przeciwnikiem Mesjasza, dlatego w ceremoniach Dnia Pojednania kozioł dla Azazela skontrastowany jest z kozłem dla Pana, który reprezentował Chrystusa. Pogląd ten ma za sobą wiele argumentów. Oto niektóre z nich:
    Paralela między kozłem dla Jahwe a kozłem dla Azazela, sugeruje istotę podobną do Jahwe, a więc osobową i nadprzyrodzoną, ale przeciwną Bogu. Kozioł dla Azazela uważany był za tak nieczystego, że ten, który go prowadził przed powrotem musiał obmyć ciało i szaty (Kpł.16:26).
    Księga Kapłańska także wskazuje na związek kozła z demonami. W następnym rozdziale po opisie Dnia Pojednania jest przestroga przed „cudzołóstwem z demonami” (składanie im ofiar), w której kozły są eufemizmem dla demonów (Kpł.17:7).
    Wiele starożytnych kultur utożsamia kozła z diabłem, np. satyr, faun czy grecki bożek Pan. Rogata głowa kozła (często na tle pentagramu) do dziś stanowi w czarnoksięstwie i satanizmie symbol samego Szatana.
    W Ewangeliach naśladowcy diabła ukazani są jako kozły, podczas gdy zwolennicy Chrystusa jako owce (Mt.25:32). Co ciekawe, w podobny sposób jak w tej przypowieści Jezusa, ukazani są w dawnej literaturze żydowskiej ludzie w dniu sądu: po jednej stronie sprawiedliwi, a po drugiej nieprawi; nieprawi są ukazani jako „ludzie Azazela”.
    Czy kozioł dla Azazela odgrywał jaką zbawczą rolę? Niektórzy tak przypuszczają, ze względu na to, że kozioł ten niósł na sobie zapis grzechów ludu Bożego. Czy kozioł dla Azazela mógł reprezentować Chrystusa, tak jak kozioł dla Jahwe?
    Nie, gdyż w przeciwieństwie do kozła dla Jahwe i każdej ofiary jaką składano w świątyni, krew drugiego kozła nie była przelewana, zaś zgodnie z Biblią „bez rozlania krwi nie ma odpuszczenia” (Hbr.9:22). Kozioł, którego krew nie była przelewana nie mógł reprezentować ofiary Chrystusa.
    Nie, gdyż kozioł dla Azazela nie miał żadnego udziału w dziele pojednania. I nie mógł mieć, gdyż złożenie zapisu grzechów na kozła i usunięcie go na pustynię, zaczynało się dopiero, kiedy świątynia była już oczyszczona z grzechów krwią kozła dla Pana (Kpł.16:20), który reprezentował ofiarę Mesjasza.
    Azazel (Szatan) w Dniu Pojednania nie otrzymał też w koźle żadnej ofiary czy modlitwy. Zbawcze dzieło Mesjasza, którego krew miała oczyścić lud Boży symbolizował kozioł dla Jahwe.
    Dzień Pojednania ilustrował końcową fazę służby Mesjasza w świątyni niebiańskiej, związaną z usunięciem zapisu przebaczonych grzechów oraz złożeniem ich konsekwencji, zgodnie z lex talionis (prawem odwetu) na ich przyczynie i fałszywym oskarżycielu – Szatanie. Wykonanie tego wyroku opisuje 20 rozdział Apokalipsy. Dopiero, kiedy rozumiemy ceremonie związane z kozłem dla Azazela możemy w pełni rozumieć o czym mówi ten końcowy rozdział Apokalipsy”.

    #41 Miriam
  42. Sama miałabym wątpliwości co do polecanej przez P.Marylę (#27) książki, kiedy przeczytałam o autorze :
    Rene Girard, francuski uczony pracujący w USA, należy dziś do najgłośniejszych i najbardziej kontrowersyjnych przedstawicieli antropologii kulturowej. Nazywany przez jednych „Albertem Einsteinem współczesnych nauk o człowieku”, przez innych ostro atakowany, prezentuje nowe, odkrywcze odczytanie tekstów mitologicznych i biblijnych, widząc w instynkcie naśladowczym i „mordach założycielskich” fundamenty cywilizacji.

    #42 Miriam
  43. #38 chani
    My wszyscy lub prawie wszyscy pisząc tu i czytając „układamy sobie coś w naszych małych główkach” 🙂
    Zrób, jak uważasz za słuszne.

    #43 basa
  44. #36 AnnaK
    Czytałam.
    To prawda, że jest tam napisane o tłoczni, kielichu gniewu.
    Ale jest tak też napisane, że ten kielich stał się kielichem zbawienia.
    A więc jest on objawem miłości Boga, a nie Jego nienawiści.
    ” Wprost przekracza to nasze kategorie myślenia, żebym ja, jako człowiek grzeszny, potrzebujący uzdrowienia, mógł wziąć do ręki kielich i rozumiejąc go jako kielich goryczy, buntu, kary, gniewu Boga, przyjąć go i doświadczyć, że to jest dla mnie kielich zbawienia, świadczący o dobroci i wierności Boga”
    Ja w to wierzę…
    Dobroć. Wierność. Miłość Boga.

    #44 basa
  45. #28 Ka
    Mi się wydaje, że tu nie chodzi tylko o słowa, ale o zaangażowanie się. Moim zdaniem można być gorącym w wierze nie wymawiając ani słowa.
    A jeśli ktoś mowi tylko po to, aby się pokazać, albo nie być posądzonym o to, ze jest letni, to sama najlepiej wiesz, co o tym myśleć.

    #45 basa
  46. Ad #43 basa
    Ja właśnie odniosłam Twoje słowo o nienawiści do gniewu. Myślę, że gniew jest wyrazem nienawiści, a w Bogu jest to nienawiść do zła, nie do człowieka np. letniego. A jednak ten słuszny gniew na nasze zło stał się zbawieniem dla nas w Chrystusie.
    To On wypija kielich gniewu, a nam podaje słodki kielich miłości. Myślę, że mogę tak powiedzieć.
    Pozdrawiam

    #46 AnnaK
  47. #47 Anno,gniew nie jest wyrazem nienawiści.Sam gniew jest wyrazem niezaspokojonego oczekiwania.
    Gniew na 100% nie ma nic wspólnego z nienawiścią,choć może się łączyć /tak przeróżny jest człowiek/.

    #47 Ka
  48. Ad #46 Ka
    Jeśli chodzi o człowieka, to może tak właśnie często jest i wtedy gniew jest okazją do zła.
    Jednak trudno mi odnieść to określenie do Pana Boga. Jak myślisz?

    #48 AnnaK
  49. #45 AnnoK
    Dla mnie gniew Boga nie jest wyrazem Jego nienawiści.
    Jest wyrazem miłości.
    Tak też odbieram te słowa z ksiażki Ks. Biskupa, które przytoczyłam.
    Teraz, czy Bóg nienawidzi zła? Nie wiem. Wiem, że go nie akceptuje. To wyraża się w sprawiedliwości Bożej.
    Tak sobie jeszcze teraz pomyślałam – nienawiść to coś złego. Czy zgadzasz się z tym?
    Czy Bóg może czynić, czuć coś złego?

    #49 basa
  50. Na początek Wielkiego Postu Pan Bóg podarował mi takie słowa, którymi chciałabym się z wami podzielić:
    „Miłość staje się miłosierdziem, gdy przekracza ścisłą miarę sprawiedliwości” ( „Jan Paweł II Papież miłosierdzia” G.W. Kosicki)

    #50 basa
  51. #49 Gniew Anno /moim zdaniem/ jeśli jest słuszny zdrowy jest.Nie uderza w człowieka tylko naucza go.
    Pan Bóg owszem,czasem /czytając Biblię/ gniewał się i to ostro.Myślę że gniew w Bogu nie istnieje,ale u Boga /w działaniu/ jest.

    #51 Ka
  52. Ad #48 basa
    Basiu, no weźmy słowa z Iz 1,14 „Nienawidzę całą duszą waszych świąt nowiu i obchodów; stały Mi się ciężarem; sprzykrzyło Mi się je znosić!”.
    W słowniku znalazłam, że „rozum ludzki buntuje się na samą myśl o Bogu powodującym się gwałtownymi uczuciami i pragnie oczyścić bóstwo z uczuć, których – jak sądzi – jest ono niegodne”. Potem są opisy, że w Biblii wykonawcą gniewu jest szatan, że mimo czasem form poetyckich używanych w Biblii z całą pewnością „w Bogu walczą ze sobą dwa uczucia: gniew i miłosierdzie”. Dalej znajduję, że „pierwszy sens gniewu Bożego to zazdrość spowodowana świętą miłością”. W Biblii człowiek wobec gniewu Bożego zawsze uznaje swoje grzechy.
    Tyle słownik. Ale przecież w moim wcześniejszym wpisie #35 też o tym pisałam, nie zauważyłaś?
    Basiu Ty pytasz ciągle o nienawiść (do człowieka letniego, zła) Boga,co wprowadza jakby sprzeczność, a ja zwróciłam uwagę na gniew, ponieważ myślę, że takie spojrzenie pozwala więcej zrozumieć i przyjąć.
    Pozdrawiam

    #52 AnnaK
  53. Ad #50 Ka
    No tak, do nas ludzi też mówi: „Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!” Ef 4,26.

    #53 AnnaK
  54. Ad. basa,Ka i AnnaK
    Wszystkie powiedziałyście coś z tego, czym jest gniew.
    Wg. Katechizmu KK :
    Człowiek posiada wiele uczuć. Najbardziej podstawowym jest miłość spowodowana upodobaniem do dobra. Bojaźń przed złem kończy się smutkiem z powodu istniejącego zła lub gniewem, który mu się sprzeciwia /KKK 1765/ – gniew „dobry”
    Gniew jest także jednym z siedmiu grzechów głównych powodującym inne grzechy i inne wady /1866/
    Od początku historii ludzkości obecny jest w człowieku gniew i pożądliwość jako skutek grzechu pierworodnego /2259/
    Nasz Pan, przypominając przykazanie: „Nie zabijaj!”, domaga się pokoju serca i piętnuje niemoralność zbrodniczego gniewu i nienawiści. Gniew (w tym kontekście) jest pragnieniem odwetu. Jest ono niedozwolone. Jeśli gniew posuwa się do pragnienia zabójstwa lub ciężkiego zranienia bliźniego, stanowi poważne wykroczenie przeciw miłości; jest grzechem śmiertelnym.
    Pan mówi: „Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi” (Mt 5,22) /2302/

    #54 Miriam
  55. Także byłam ciekawa jak to jest z tym gniewem Bożym i znalazłam w słowniku biblijnym, że gniew Boży w żadnym wypadku nie jest gniewnym uniesieniem, nie jest też przymiotem czy uczuciem, lecz raczej odpowiedzią Boga na nieposłuszeństwo człowieka. Gniew Boga nie sprzeciwia się Jego sprawiedliwości, lecz jest określeniem sprawiedliwego sądu Bożego.
    Nie jest prawdą, że w NT ideę gniewu Bożego zastępuje jakaś „tania” miłość Boża. W samych Ewangeliach rzadko pojawia się pojęcie gniewu Bożego. Zdaniem Jana Chrzciciela tylko nawrócenie może jeszcze odwrócić grożący gniew Boży.
    Tylko wiara w Ewangelię wskazuje na to, co sprawiedliwe. Wg.J 3,36 niewierzący narażony jest na gniew Boży, wierzący natomiast już teraz cieszy się życiem.
    To tak w skrócie.
    No to już teraz zabiorę się do lektury „Ciało i Krew Pana” 🙂

    #55 Miriam
  56. Ja chciałam powiedzieć tylko, że dla mnie gniew Boga nie jest objawem Jego nienawiści do człowieka.
    Dla mnie jest on objawem Jego miłości.
    Tylko tyle.

    #56 basa
  57. P.S. Ponieważ nie jest objawem nienawiści a miłości, nie jest też czymś złym, ale dobrym. 🙂

    #57 basa

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php