W szóstą Niedzielę roku B mamy pierwsze czytanie z Księgi Kapłańskiej (13,1-2.45-46). Jest to słowo, które jest świadectwem z życia wspólnoty Izraela. Mówi o sytuacji Ludu podczas wędrówki na pustyni. To jednak staje się podstawą do i sposobem kształtowania wspólnoty Izraela przez wieki. Jest to prawda trudna i w pewnym sensie okrutna. Można ją zrozumieć jako przejaw obrony własnej wspólnoty przed zagrożeniem, które mogłoby ją zniszczyć z powodu choroby trądu.

Trędowaty, który podlega tej chorobie,
będzie miał rozerwane szaty, włosy w nieładzie, brodę zasłoniętą
i będzie wołać: Nieczysty, nieczysty! (Kpł 13,45n).

 

Z takimi słowami miał być wykluczony ten, kto został dotknięty trądem. To wykluczenie trędowatego ze wspólnoty nie było samosądem. Było aktem oficjalnym dokonywanym przez kapłanów. Miało to się dokonać w szerszym kontekście rozpoznania dokonywanego przez kapłana. Kapłani mieli wiedzę i władzę, które obejmowały także funkcje społeczne, tzn. to wszystko, co regulowało życie wspólnoty.

 

1. Rozpoznanie

W czytaniu niedzielnym mamy pewien skrót. Jest opuszczony długi tekst, który regulował czynności kapłana wobec człowieka, który wykazywał pewne symptomy, jakimi było pojawienie się na ciele nabrzmiałości, wysypki czy plam. Taki człowiek ma zostać poddany rozpoznaniu, które powtarza się co siódmego dnia, w zależności od trwania symptomów choroby. Powtarza się schemat:

Kapłan obejrzy chore miejsce na skórze ciała – i następuje opis tego, co może być widoczne jako przejaw choroby.

Potem: Siódmego dnia kapłan go ponownie obejrzy – i znowu następuje opis tego, co można było zauważyć na ciele chorego;

Następnie zostają podane zalecenia co ma robić stosownie do sytuacji chorego

I tak do ostatecznego rozpoznania

Jeśli zachodzą znaki świadczące o trądzie, wtedy kapłan orzeka: Jest to człowiek trędowaty. Jest on nieczysty. Trędowaty, który podlega tej chorobie, będzie miał rozerwane szaty, włosy w nieładzie, brodę zasłoniętą i będzie wołać: „Nieczysty, nieczysty!”

 

2. Przeżywanie

Jeśli u kogoś został rozpoznany trąd, wówczas był on nie tylko wykluczony ze wspólnoty, ale był uznany za nieczystego, do którego nie należało się zbliżać. Gdyby ktoś zbliżył się do niego, zaciągał nieczystość rytualną.

Patrząc na to z dzisiejszego punktu widzenia i naszego rozeznania medycznego jawi nam się to rozwiązanie i traktowanie takiego chorego jako okrutne. Było to z jednej strony przejawem bezradności wobec tej strasznej w skutkach choroby. To prawda. Było to jednak w tamtej sytuacji, w której wyrażała się troska o dobro wspólnoty. Wyłączenie trędowatego było widziane jako konieczność. Stąd uregulowania prawne dane przez Mojżesza.

Trędowaty, który podlega tej chorobie, będzie miał rozerwane szaty, włosy w nieładzie, brodę zasłoniętą i będzie wołać: Nieczysty, nieczysty! I najbardziej okrutne było to, że był skazany na samotność. Będzie mieszkał w odosobnieniu. Jego mieszkanie będzie poza obozem. Jego wołanie „Nieczysty”, które był zobowiązany wykrzykiwać przed sobą, jeszcze bardziej go wykluczało.

To jest obraz człowieka po grzechu, który straciwszy wspólnotę z Bogiem stracił też jedność z drugim człowiekiem. Stał się nieczysty. Nie potrzeba czasem zewnętrznych praw, które izolują, w pewnych okolicznościach człowiek tak jest przeniknięty grzechem i tak stracił zaufanie, że boi się relacji z drugimi. Nie koniecznie musi wołać „Nieczysty”, ale w rzeczywistości tak postępuje. Zamyka się, izoluje, nie uczestniczy w życiu wspólnoty, rodziny i nawet czasem nie przebacza sobie samemu.

 

3. Czas oczyszczenia i powrotu do wspólnoty – dzieło Jezusa

W tym wszystkim była też szansa oczyszczenia, uzdrowienia i ponownego przyjęcia do wspólnoty. Mogło to się stać przez to, co było uznawane za naturalne uzdrowienie czy to za specjalne działanie Pana Boga.

W Ewangelii dzisiejszej mamy opowiadanie, jak właśnie taki trędowaty, a więc nieczysty wybiegł Jezusowi naprzeciw i prosił o uzdrowienie. Jezus go dotknął i ten został uzdrowiony. Wymowny jest w tym fakt, że Jezus go dotyka. Tym samym Jezus łamie przepisy dotyczące traktowania człowieka dotkniętego trądem, a więc nieczystego. Jest to obraz całego zbawczego działania Jezusa, Boga przez Jezusa. Przywraca grzesznika wspólnocie przez to, że sam niejako „kompromituje się”, angażuje się w sytuację nieczystego.

Wymowne jest też fakt, że Jezus polecił uzdrowionemu, by poszedł do kapłanów i tam odbył stosowne rozpoznanie i złożył przepisaną ofiarę. Zakazał mu też opowiadać o tym wydarzeniu. Ten jednak rozgłaszał, tak, że Jezus musiał się ukrywać. Sytuacja pewnego odosobnienia przeszła na Jezusa. Jezus wziął na siebie nasze grzechy, nasze nieczystości. Stał si w oczach świata „nieczysty”. Bóg uczynił Go grzechem dla naszego usprawiedliwienia (zob. 2Kor 5,21).

Każde uzdrowienie grzesznika domaga się ofiary. Ktoś musi się zaangażować w jego życie i go dotknąć. Ktoś musi go wprowadzić do wspólnoty niejako „swoim kosztem”. Jest to zadanie dla wszystkich, którzy zostali uzdrowieni – dotknięci mocą Bożą. Wspólnota chrześcijańska to wspólnota, która buduje się z „nieczystych” przez poznawanie i doświadczanie uzdrawiającej mocy Tego, kto nie bał się i nie boi się ludzkiego grzechu. Kto nie musi się bronić przed nieczystym, lecz jest gotów przeżyć swoistą „kompromitację” właśnie na rzecz nieczystego. To uczynił Jezus. To jest też zadaniem i przywilejem Jego uczniów.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

20 komentarzy

  1. Wczoraj zajrzałam jeszcze do komentarza Ks. Biskupa z lutego 2009 r. Bardzo mnie ta rzeczywistość, miłosierdzie Jezusa,On sam, DOTYKA.
    „Przywrócenie człowieka do komunii (z Bogiem i ludźmi) to wielkie dzieło. To nowe stwarzanie człowieka. To zlitowanie się nad nim do tego stopnia, by go dotknąć, niejako z nim się utożsamić, zająć jego „trędowate” miejsce czy sytuację. Wiemy, jak to zazwyczaj przerasta nasze siły a nawet naszą wyobraźnię. Jesteśmy zazwyczaj skłonni pomagać innym i im służyć, jak długo nam nie zagraża wprost ich krzyż, ich grzech, ich trąd.
    O wiele trudniej jest stanąć w miejscu tych „wykluczonych”, „odrzuconych” itp. Czasem jednak jest to ważniejsze niż dokonanie samego uzdrowienia. Czasem przez takie stawanie po stronie „trędowatego” dokonuje się cud uzdrowienia. Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. Jeśli chcesz możesz mnie dotknąć. Jeśli chcesz możesz mnie przyjąć. Jeśli chcesz, możesz się mną zająć. Jeśli chcesz, możesz mnie przywrócić społeczności. Jeśli chcesz, możesz mnie wprowadzić we właściwe relacje. Jeśli chcesz . . .
    Wiesz, że ryzykujesz. Ryzykujesz może twoje wykluczenie, odrzucenie, zdziwienie itp.
    Potrzeba wiary, by móc powiedzieć: Chcę . . .
    Trzeba wiary, że jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boże, by być w komunii niezależnie od tego, co nas rozdziela. Panie, udzielaj nam wiary i mocy, byśmy byli na Twój obraz i podobieństwo”.Ks.Biskup

    #1 Miriam
  2. „Sytuacja pewnego odosobnienia przeszła na Jezusa.
    Każde uzdrowienie grzesznika domaga się ofiary. Ktoś musi się zaangażować w jego życie i go dotknąć. Ktoś musi go wprowadzić do wspólnoty niejako „swoim kosztem”. Jest to zadanie dla wszystkich, którzy zostali uzdrowieni – dotknięci mocą Bożą”

    To polecenie czy prośba Jezusa powtarza się w Ewangelii wiele razy:
    nie mówcie o tym, co się wydarzyło…
    A jednak Ci, którzy doświadczają uzdrowienia, ratunku – nie chcą nie mówić.
    (Dlaczego Jezus prosił: nie mówcie.
    I dlaczego uzdrowieni nie byli Mu posłuszni?)
    Konsekwencją często (zawsze?) jest odosobnienie Jezusa.
    Dzięki temu rozważaniu wyraźnie zobaczyłam, jak Jezus bierze na siebie tragedię, która dotyka człowieka.
    Tu Jezus bierze na siebie to, co było największym cierpieniem trędowatego – samotność…

    Jestem grzesznikiem i wokół mnie są grzesznicy.
    Ja potrzebuję dotknięcia, zaangażowania się kogoś w moje życie.
    I inni też tego potrzebują.
    Doświadczyłam dotknięcia ludzi – grzeszników, dzięki czemu wychodzę z izolacji, samotności, przebaczam sobie i uczę się przyjmować siebie taką, jaka jestem.
    To nie ich dzieło – nie oni ponoszą konsekwencje moich chorób. Przez swoje zaangażowanie w moje życie nie stają się samotnymi, niepewnymi, zamkniętymi na innych. Ale oni są niezastąpieni. Dla mnie i dla innych.
    Dla innych, bo dzięki nim poznałam, że ja – grzesznica też mogę dotykać i leczyć. Nie, nie swoimi zdolnościami i mocą.
    Mocą Tego, który na to się godzi i tego chce – Jezusa.

    Pozdrawiam ze słonecznych i mroźnych Siedlec 🙂

    #2 julia
  3. Ja się zatrzymam znowu przy drugim czytaniu:
    Święty Paweł mówi, że powinniśmy wszystko czynić na chwałę Bożą. Chrześcijanin nie powinien być zgorszeniem dla Kościoła Bożego, ale powinien być naśladowcą św. Pawła, tak jak on jest naśladowcą Chrystusa, czyli powinien żyć w czystości i w prawdzie o sobie samych i zawsze dostrzegać dobro u ludzi. Powinien też nie szukać własnej korzyści, tylko dobra innych, aby i oni byli zbawieni.
    ————–
    Powinniśmy żyć w czystości, ale ja nie potrafię, zawsze upadam. Staram się, ale…
    Paweł w 12 rozdziale 2 Listu do Koryntian pisze tak: „Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował – żebym się nie unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz /Pan/ mi powiedział: Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny.” (2Kor 12,7-10).
    Ja też, gdyby nie moje słabości, pewnie bym popadł w pychę.

    #3 chani_vel_czupytek
  4. Mnie w dzisiejszej Ewangelii najbardziej dotykają słowa trędowatego:„Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”
    Podziwiam jego poddanie się woli Bożej.
    On na pewno bardzo pragnął tego uzdrowienia, a jednak nie prosił o nie, ale poddał się całkowicie woli Pana Jezusa.
    Jeśli chcesz…

    #4 basa
  5. Kompromitacja na rzecz nieczystego?Zapewne chwalebne to i czyste,ale czy po ludzku rozumując sprawiedliwe?
    I …czy każdy nieczysty duchem pojmuje swoją nieczystość?Doceni kompromitację czystego?Wspomniamy tu trędowaty docenił,stąd niepochamowany w nim /z radości/rozgłos.
    Nie chciałabym, by uzdrawiający wolą ludzi pozostawał ich krwawą ofiarą.To niesprawiedliwe
    /Mimo wszystko boleję nad ukrzyżowaniem Chrystusa/.
    #3 Powinniśmy Chani żyć w porządku przynajmniej w stosunku do samych siebie.No tak,ale ludzie nie rozumieją co znaczy być w porządku do siebie.Czarny ten świat,z przebłyskami dobroczynnego Promienia.Dobrze że piękno jeszcze /niezakłócone/ istnieje.

    #5 Ka
  6. #4 basa
    Powiem, że i ja mówię Jezusowi: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić (uzdrowić)”. Jeśli chcesz.
    To Twoja wola Panie Jezu, nie moja. Chcesz – będę zdrowy, nie chcesz – to nic i tak Cię kocham, uwielbiam.

    #6 chani_vel_czupytek
  7. #6 chani
    🙂

    #7 basa
  8. #8 basa
  9. #5 Ka
    Mi się wydaje, że ten, kto przychodzi tak, jak ten trędowaty do Pana Jezusa, pojmuje swoją nieczystość.
    Jeżeli ktoś nie ma poczucia choroby, nie idzie do lekarza, aby go wyleczył. Jeśli ktoś nie ma poczucia grzechu, nie idzie do spowiedzi.

    #9 basa
  10. Wydaje mi się, że właśnie ten przypadek uzdrowienia dokonał się w szabat. Według kapłanów Izraelskich doszło do podwójnego złamania prawa:
    – do świadomego „zanieczyszczenia” Jezusa poprzez dotyk nieczystego
    – do pracy w szabat
    I szczególnie to drugie było koronnym dowodem na skazanie Jezusa za parę miesięcy.
    To właśnie miłość i miłosierdzie Jezusa jaskrawo widoczne w tym przypadku powinno ośmielić mnie do wyciągnięcia ręki po pomoc i wypowiedzenia słów : Jeśli chcesz…

    #10 lemi58
  11. #8 basa
    Zbiegliśmy się myślami, bo i ja ten link chciałem tutaj wkleić ale pomyślałem, że już to zrobisz Ty.

    #11 chani_vel_czupytek
  12. Jak to jest z tym trędowatym? Czy on sam się wykluczył z synagogi/wspólnoty/? Czy może to jego wykluczyli/wygonili,nie przepuścili/ze wspólnoty z sobą? Nie mogę milczec kiedy moje serce płonie. To prawda jestem trędowaty ale czy ktoś mi powie gdzie/jak/ znaleśc Chrystusa,jak wrócic,kiedy wszyscy zapomnieli,że jeszcze dycham/żyję/nadzieją wiary. janusz

    #12 baran katolicki
  13. #12 Z trędowatymi to jest tak że muszą grzecznie stać,tam gdzie nietrędowaci im w swej łaskawości zezwolą.
    Trza posłusznym być wielkim /z małej litery w/- nietrędowatym.
    A Chrystusa Baranku napewno spotkasz.Najpóźniej gwarantowane po śmierci.

    #13 Ka
  14. #12 janusz
    Nie wszyscy. Pan Bóg pamięta i moim zdaniem robi wielkie rzeczy w twoim życiu. 🙂
    Ja nie zapomniałam. 🙂
    Dla mnie nie jesteś trędowaty.

    #14 basa
  15. #13 Ka
    Ci „nietrędowaci” to zazwyczaj jeszcze bardziej naznaczeni przez tę chorobę – trąd grzechu.

    #15 Miriam
  16. #13Ka. „Jezus łamie przepisy dotyczące traktowania człowieka dotkniętego trądem, a więc nieczystego. Jest to obraz całego zbawczego działania Jezusa, Boga przez Jezusa. Przywraca grzesznika wspólnocie przez to, że sam niejako „kompromituje się”, angażuje się w sytuację nieczystego”. Brakuje mi takiego Jezusa/katechistę/. „Ktoś musi się zaangażować w jego życie i go dotknąć. Ktoś musi go wprowadzić do wspólnoty niejako „swoim kosztem”. Jest to zadanie dla wszystkich, którzy zostali uzdrowieni – dotknięci mocą Bożą. Wspólnota chrześcijańska to wspólnota, która buduje się z „nieczystych” przez poznawanie i doświadczanie uzdrawiającej mocy Tego, kto nie bał się i nie boi się ludzkiego grzechu. Kto nie musi się bronić przed nieczystym, lecz jest gotów przeżyć swoistą „kompromitację” właśnie na rzecz nieczystego. To uczynił Jezus. To jest też zadaniem i przywilejem Jego uczniów”. Gdzie jesteście ? janusz jeszcze dycha, ODWAGI

    #16 baran katolicki
  17. # 16 Janusz
    Dlaczego sam nie pójdziesz do nich?
    ODWAGI 🙂

    #17 basa
  18. Trąd to nie jest tylko choroba ciała, to przede wszystkim choroba duszy, która jest nieczuła na innych, oschła (uschła). Tak samo jest ze ślepotą cielesną i tą ślepotą duszy. Może i widzimy dobrze, ale może jesteśmy ślepi na duszy.
    „Jezus rzekł: Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, aby ci , którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą stali się niewidomymi. Usłyszeli to niektórzy faryzeusze, którzy z Nim byli i rzekli do Niego: Czyż i my jesteśmy niewidomi? Jezus powiedział do nich: Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: „Widzimy”, grzech wasz trwa nadal.” (J 9:39-41)

    #18 chani_vel_czupytek
  19. #16 Januszu,
    nie jestem katechistką i pewnie nie ode mnie oczekujesz zaangażowania w Twoje życie.
    Ale… przeczytałam właśnie w czasopiśmie „Biblia krok po kroku” wywiad z naszym Pasterzem i znalazłam ważne dla mnie i być może dla Ciebie zdania.
    Pozwól, że zacytuję:
    „Jest takie polskie przysłowie: „Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu”. Według Psalmu 118 jest dokładnie odwrotnie: lepiej być wpatrzonym w Tego, kto jest Panem życia i śmierci, nawet jeśli wiemy, że nie możemy Mu narzucić swoich planów, niż ciągle kurczowo trzymać życie w swoich rękach opierając się jedynie na relacjach z ludźmi, nawet jeśli są bardzo bliskie, i z tymi, którzy mają władzę.
    Człowiek, który potrafi w to uwierzyć, ma w sobie wewnętrzny pokój. Widać to czasem w małżeństwach. Jeśli oboje są wpatrzeni tylko w siebie, to ciągle się zmagają albo z lękiem przed utratą tej ukochanej osoby, albo przed jej dominacją. Jeśli zaś odkryją, że lepiej jest mieć „wzrok utkwiony w Panu”, odzyskują pokój.
    Nie chodzi tu o jakieś trzymanie dystansu do siebie nawzajem, uciekanie od relacji, ale o to, w czym pokładamy całą naszą nadzieję.
    Naturalnie, lepiej jeśli oboje będą się wpatrywali w Boga i wchodzili w Jego zamysł. Ale nawet jeśli tylko jedno będzie miało wiarę oraz podejmie w posłuszeństwie wszystkie kroki zgodne z głosem Boga, to będzie leczyć drugą osobę”.

    Ja rozumiem to tak, że:
    1. zamiast czekać na wybranych przeze ludzi, którzy mnie wyleczą z „trądu” – lepiej przyjąć tych, których posyła mi Bóg (choć często mi nie pasują)
    2. słuchanie Słowa uzdrawia – mnie i innych wokół mnie.
    Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

    #19 julia
  20. #16 Baranku.Wydaje mi się że Kościół to czyni.Przyjmuje bez szemrania „trędowatych” usiłując pomóc.Ja jednak martwię się /noo,czasami :)/ czy czasem /przypadkiem/ niektórzy powołani by pomóc ,nie zostają zarażeni?
    Uodpornieni na brud, zatracają zdrowe relacje i czyste spojrzenie.
    Noo. Wydaje mi się. Czasami.
    I robi mi się przykro. Szczególnie jak obijają nic im winnych.
    #18 Tak Chani

    #20 Ka

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php