Kończy się okres Bożego Narodzenia. Kościół w drugą Niedzielę tego okresu proponuje jeszcze raz spojrzeć na tajemnicę przyjścia Syna Bożego jako Słowa. To Słowo Wcielone przyszło w ludzkiej bezbronności jako Dziecię złożone w żłóbku a następnie – po różnych kolejach ziemskiego życia – jako dający się ukrzyżować Syn Człowieczy. To na Nim i przez Niego Bóg dał człowiekowi możliwość bezpośredniej relacji ze sobą. I to takiej relacji, w której Bóg czyniąc się bezbronnym wydawał się w ręce człowieka. To z tej swej pozycji proponował i stale proponuje człowiekowi wejście w jedność i komunię ze sobą. Szczególnym wyrazem tego jest dar dziecięctwa Bożego. Jest to nowa jakość świadomości i egzystowania człowieka. Nowy sposób istnienia człowieka w świecie.

Słowo, wszystkim tym, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi,

tym, którzy wierzą w imię Jego (J 1,12)

  Przyjęcie Słowa Bożego daje człowiekowi możliwość korzystania z tego, co nie jest jego, co nie należy do jego natury, a co staje się jako dar jakby drugą naturą, nową naturą. jest to nowa i przedziwna moc. 

Moc bycia dzieckiem Boga

Zazwyczaj myślimy i mówimy, że dziecko wyrasta ze swojej sytuacji dziecka i staje się dorosłym i mężnym. Doskonali się w mocy i zdobywa moc człowieka dorosłego. Tutaj mamy jakby przewrócony ten obraz czy ten proces. Trzeba mocy, aby stać się dzieckiem. Oznacza to, że chodzi o zupełnie inną moc, niż naturalny rozwój i wzrost. Można i trzeba powiedzieć, że trzeba wprost odwrotnej mocy niż ta naturalna. Jakie cechy może mieć ta moc, która może uzdalniać człowieka, dorosłego, mężnego i mocnego człowieka, by stawał się dzieckiem Boga? O jaką moc chodzi?

Najpierw trzeba stwierdzić, że – jak wynika z powyższego – nie jest Inie może to być moc pojęta jako wyczynowe bohaterstwo czy coś podobnego, co wskazuje na człowieka jako tego, który ma w sobie siłę i zdolność rozwoju i dokonywania nadzwyczajnych czynów. Jest to moc, który nie pochodzi z człowieka, lecz przychodzi do niego z zewnątrz, od kogoś innego. Jest to moc, która – na ile przyjęta przez człowieka – będzie działała poniekąd w innym kierunku niż moce i zdolności, jakie dotychczas w człowieku istnieją i z jakich on normalnie korzysta  

Uwierzyć w imię Jezusa, odrzuconego Słowa

 Ta przedziwna moc, ten szczególny dar mocy pochodzi z wiary w Jezusa. To Słowo Wcielone, które dało się uniżyć i jako uniżone i odrzucone prze człowieka, nie obróciło się przeciw człowiekowi, lecz jeszcze bardziej było i jest dla człowieka. Kto patrzy na Tego Jezusa, tak odrzuconego, który żyje jako zmartwychwstały i udziela swego Ducha na przebaczenie i dla obdarowania ludzi życiem, zaczyna rozumieć, iż w tym Odrzuconym, a stale obecnym i przebaczającym jest inna moc niż każda ludzka. Jest moc, który nie wykorzystuje swoich zdolności i mocy do wywyższenia siebie, dla swoje korzyści, lecz dla dobra drugiego człowieka, nawet dla dobra tego, kto Go odrzuca.Uwierzyć w imię Jezusa, to uwierzyć, że taka postawa, jaką On przyjął, jest możliwa także w moim życiu. Więcej, że taka postawa wprowadza w prawdziwą komunię na wzór dziecięctwa. To wszystko dokonuje się mocą Boga, ale za moim przyzwoleniem. Dokonuje się po to, abym ja, jako dorosły, świadomy swoich sił i zdolności, świadomy swojej władzy i wszelkiego rodzaju praw i prerogatyw, mógł wejść w postawę dziecka i w niej żyć, potrzebuję właśnie tej mocy od Syna Człowieczego, Słowa odrzuconego przez swoich. Każda sytuacja, która wykazuje mi, że moje moce i zdolności nie są wystarczające do osiągnięcia pełnego szczęścia i dobrego układanie relacji z moimi bliźnimi, jest jednocześnie szansą i propozycją, abym skorzystał z szansy i pozwolił przenikać się tą mocą, która mnie wprowadza w dziecięctwo Boga. Muszę wiele stracić z siebie, aby przyjąć tę moc. Warto jednak doświadczać tak przedziwnej wymiany i przemiany.Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

38 komentarzy

  1. Dziękuję Księdzu Biskupowi za tę katechezę. Wczoraj mnie te słowa bardzo dotknęły na przygotowaniu do Eucharystii. Wczoraj osoba czytająca drugie czytanie rozpędziła się i przeczytała także 19 wers Ef 1 (w kalendarzu liturgicznym jest fragment Ef 1,3-6.15-18)
    „Niech Bóg da wam światłe oczy serca tak, byście wiedzieli czym jest przemożny ogrom Jego mocy względem nas wierzących – na podstawie działania Jego potęgi i siły” (Ef 1,19)
    Dla mnie to była błogosławiona pomyłka!!! 🙂
    Temu, kto przyjął Słowo, daje Ono moc (J 1,12) i względem tego, który wierzy, ta moc jest potężna!(Ef 1,19) Bóg ma moc również wobec niewierzących, ale Jego moc względem wierzących jest przeogromna. Tak sobie uświadamiam, że sama wiara jest dla mnie wielką tajemnicą! Do tego jeszcze w pierwszym czytaniu Mądrość mówi:
    „W świętym Przybytku, w Jego obecności, zaczęłam pełnić świętą służbę I PRZEZ TO na Syjonie mocno stanęłam.”
    Wczoraj Bóg dał mi na przygotowaniu światłe oczy, bym zobaczyła, że wciąż jeszcze ogromnie dużo we mnie takiej „Zosi-samosi”, która o własnych siłach próbuje wypełniać Ewangelię. Efekty mojego „samosiowania” są oczywiście opłakane – gorszenie się sobą, zniechęcenie, potępianie siebie. Jak mówi Księga Syracha:
    „Biada sercu zniechęconemu: ponieważ nie ma ufności, nie dozna opieki. Biada wam, którzy straciliście cierpliwość: cóż uczynicie, kiedy Pan nawiedzi? Którzy się Pana boją, będą posłuszni Jego słowom,a miłujący Go pójdą Jego drogami” (Syr 2,13-15)
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    #1 Fasola
  2. Wiem,że jestem dzieckiem Bożym.Przyjęłam Słowo, to które poznałam.Nie czuję jednak stałej jedności, komunii z Chrystusem. Nie mam mocy płynącej z dziecięctwa Bożego, bo nie potrafię całkowicie zaufać Słowu i Chrystusowi. Wciąż we mnie za dużo siebie, za dużo egoizmu a za mało miłości drugiego człowieka a więc i Boga. Kiedyś czytałam,że jeśli nie kocha się człowieka, którego widzi się, to jak można kochać Boga , którego nie widzi się. Wówczas z tym zdaniem nie zgadzałam się, bo uważałam,że drugi człowiek może ranić, skrzywdzić, być niemiłym w obcowaniu i dlatego trudno go kochać. Bóg natomiast jest dobry, jest miłością a wymagania stawia, bo jest Ojcem tyle wymagającym, co czułym i kochającym i dlatego Jego łatwiej kochać. Teraz doszłam do wniosku, że aby kochać każdego człowiek bezinteresownie,dla niego samego to wprzódy trzeba pokochać bezgranicznie Boga, który jest dawcą wszystkiego a więc i miłości ludzkiej.Te dwie miłości do Boga i do człowieka są więc współzależne a więc jeśli się kocha Boga, kocha się i człowieka.Wciąż jestem w drodze,wciąż się uczę tych miłości…

    #2 AWM
  3. Jestem dzieckiem Boga, bratem, siostrą Jezusa…niesamowicie Bóg uniżył się i przyjął nasze ludzkie ciło…fascynuje mnie Bóg,,,jest On bliski mojemu człowieczeństwu.
    Boli mnie fakt, że mało pochylam się nad Słowem, nie potrafię przyjąć Jego mocy, czasami czuję się jak beton, który nie potrafi wchłonąć łaski…w sercu również jest przeświadczenie, że jest to łaska. Łaska Ducha Świętego…oby nie zabrakło nam wiary i pokory na przyjęcie i pokochanie do końca

    #3 aniab
  4. Ja dochodzę do wniosku , że „czym jestem bliżej -tym jestem dalej” a to dlatego ,ze wciąż odkrywam w sobie wiele słabości.Od niedawna zachwyciłam się Starym Testamentem ,który przez wiele lat omijałam i muszę przyznać ,że to były lata stracone bo codziennie odkrywam Jego moc i doznaję takiej bliskości Boga jakiej wcz\eśniej nie znałam.
    ” Na początku było Słowo a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo ……………… niech nam towarzyszy przez cały czas a Jego moc otworzy nasze oczy i serca ,Wierze w to mocno

    #4 Tereska
  5. Szanowy Księże Biskupie bardzo serdecznie dziękuję Księdzu Biskupowi za roztłumaczenie czym jest poznanie Słowa Bożego. To się dokonało,gdy świadomie powierzyłem życie Jezusowi i uznałem Go za swego Pana, Boga i Odkupiciela. Od tej chwili poczułem powagę Słowa Bożego. Od dwóch lat Jezus dokonuje przemiany we mnie: prowadzi mnie, uzdrowił mnie z choroby kręgosłupa, daję mi siłę znosić prześladowania. Przyjmując zbawienie od Jezusa przechodzisz ze śmierci duchowej do życia.

    #5 Józef
  6. Kilka dni temu siostra ze wspólnoty powtórzyła słowa jednego z prezbiterów: Wiesz czemu nie masz życia w sobie? Bo gdy ktoś rani cię słowem, ty nie idziesz do Jezusa po Słowo życia, tylko zakłócasz ten brak, tą wyrwę.
    Doświadczam po tych trudnych dla mnie Świętach właśnie tego że Bóg daje mi życie!!! Daje mi żyć w sytuacjach, które normalnie wpędzały mnie w niewole. Wołam do Jezusa co chwilę, bo co chwila sytuacja w której relacje z Nim mogę stracić!!!! I On przychodzi, nie szydzi ze mnie, tylko daje tą moc, która: „nie wykorzystuje swoich zdolności i mocy do wywyższenia siebie, dla swoich korzyści, lecz dla dobra drugiego człowieka, nawet dla dobra tego, kto Go odrzuca.”
    Pokój,
    agnieszka CS

    #6 agnieszka CS
  7. „Muszę wiele stracić z siebie, aby przyjąć tę moc. Warto jednak doświadczać tak przedziwnej wymiany i przemiany”
    Coraz częściej przekonuję się, że warto.

    #7 basa
  8. Słowo wcielone wśród nas zamieszkało. Rozważ czytelniku. Z Księgi Rodzaju: A wreszcie rzekł Bóg „Uczyńmy człowieka” i powstał człowiek,który otrzymał od Pana Boga rozum i wolną wolę. Gdy powstał grzech w człowieku chcąc dać człowiekowi szansę powrotu do Pana Boga. Pan Bóg wysyła na ziemię Swego syna Jezusa Chrystusa,który jest dla nas światłem. To światło Jezus Chrystus stając się człowiekiem naucza nas swoim słowem jak mamy żyć,żeby osiągnąć życie wieczne z Panem Bogiem. Wszystkie te wskazówki mamy dane przez Pana Jezusa Chrystusa zawarte w Piśmie Świętym. Chciałbym podkreślić jak dla każdego z nas obojętnie na wiek jest słowo Jezusa Chrystusa zawarte w Piśmie Świętym. Jezus Chrystus powiedział:,,Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa, nigdy nie przeminą”(Mk 13,31)Żeby te słowa, przypowieści Jezusa Chrystusa zawarte w Piśmie Świętym były dla nas zrozumiałe gdy będziemy czytać, musi każdy z nas dobrowolnie swoimi słowami wyznać, przyjąć do swego serca, że Jezus Chrystus jest moim Panem i prosić Pana Jezusa Chrystusa, żeby tchnął w nas swego ducha o zrozumienie tych słów, które czytamy, bo tylko Duch Boży uczyni to w naszych sercach dla naszego zrozumienia. W ewangelii św. Jana 6,26-71 są zawarte bardzo ważne słowa dla nas wszystkich, które kończą się słowami Piotra ucznia Pana Jezusa Chrystusa ,, Panie do kogo pójdziemy Ty masz słowa życia wiecznego, a myśmy uwierzyli i poznali że Ty jesteś Święty Boga”. Zacznijmy pracować nad swoim słowem wypowiedzianym od dziś. Pan Jezus Chrystus powiedział: ,,Słuchajcie i zapamiętajcie to sobie nie to plami człowiek, co wchodzi do ust, ale to go plami, co z ust wychodzi”. (Mt 15, 10-11). Pozdrawiam serdecznie.

    #8 Józef
  9. Dziś na Eucharystii znów odkryłam moc Słowa……….. A Slowo stało się Ciałem i zamieszkało między nami/.Uwierzyłam ,że dostanę nowe serce,nowe poznanie ,rozumienie i działanie bo bardzo tego pragnę.Stanie się to wówczas gdy pozwolę się umniejszać na wzór Sw.Jana Chrzciciela- aby On mógł wzrastać.
    pozdrawiam

    #9 Tereska
  10. Słowa mają MOC,dlatego musimy zwracać uwagę na to co mówimy do innych. ZAWSZE wypowiadajmy tylko „dobre” słowa, albo nie mówmy NIC. To jest bardzo trudne, ale TO właśnie podoba sie Bogu. Taką MOC można mieć w sobie, ale tylko wtedy jak NAPRAWDę poznamy BOGA i zrozumiemy jego SŁOWA, które kieruje do nas. Jestem szczęśliwa, że mogłam GO naprawdę poznać i zaczynam GO rozumieć.
    Pozdrawiam wszystkich.

    #10 rycerka
  11. Kiedy słuchałam tej Ewangelii wczoraj podczas Eucharystii, dotarły do mnie szczególnie te słowa o świadectwie Jana:

    „Pojawił się człowiek posłany przez Boga,
    Jan mu było na imię.
    Przyszedł on na świadectwo,
    aby zaświadczyć o Światłości,
    by wszyscy uwierzyli przez niego.
    Nie był on światłością,
    lecz posłanym, aby zaświadczyć o Światłości”.

    Uświadomiłam sobie to, jak bardzo Bóg potrzebuje człowieka, który świadczy o Światłości. Oczywiście, rozumiem to nie w taki sposób, że Bóg jest zależny do człowieka, ale On sam chciał, by taka była kolej rzeczy i to wszystko jest z Jego woli. Postawa dziecka, a więc przyjęcie koniecznej zależności od innych, objawiła się przede wszystkim w Jezusie. A jest w Nim tak wielka moc, która nie lęka się odrzucenia, a wręcz z niego „korzysta”, aby dać innym szansę stwania się dzieckiem.
    Ten, który był / jest Słowem potrzebował i potrzebuje świadectwa – potrzebuje Głosu.
    Dziękuję Bogu za tych, którzy wobec mnie świadczyli i świadczą o Światłości, że dzięki nim mogę wierzyć czy podnosić się, gdy moja wiara słabnie.
    Pozdrawiam

    #11 Sara
  12. Rycerko, podoba mi się Twoje określenie, że „zaczynasz Boga rozumieć” – to proces, który nie ma końca… Życzę wytrwania w tej dynamice życia wiecznego 🙂
    Co do mocy słów – znany (nie żyjący już) polski psychiatra powiedział mniej więcej coś takiego, że gdyby sądy wydawały wyroki za każde zabójstwo dokonane złymi słowami (zob. Mt 5,22; Mt 12,34-37; 1J 3,15), to właściwie większość z nas byłaby recydywistami …
    Pozdrawiam

    #12 Fasola
  13. Bóg potrzebuje człowieka ,który by świadczył o Swiatłości ale takiego jak Sw.Jan Chrzciciel tj.pokornego ,skromnego,przepełnionego Duchem Bożym ,nie przypisującego sobie najmniejszych zasług……..więc ile mamy jeszcze „siebie” w naszych dobrych intencjach? Myślę ,że każdy z nas obecnych na tej stronie chciałby Swiadczyć o Swiatłości i w pewnym sensie świadczy ale napewno /przynajmniej mnie / daleko do Swiętości Janowej

    #13 Tereska
  14. Bóg potrzebuje każdego człowieka.Każdego,bo…KOCHA.

    #14 K.
  15. “Uwierzyć w imię Jezusa, to uwierzyć, że taka postawa, jaką On przyjął, jest możliwa także w moim życiu. Więcej, że taka postawa wprowadza w prawdziwą komunię na wzór dziecięctwa. To wszystko dokonuje się mocą Boga, ale ZA MOIM PRZYZWOLENIEM” – to Ksiądz Biskup.
    “Tylko dziecko czyni kogoś ojcem. Bóg ma wiekuistą POTRZEBĘ ojcostwa, dlatego POTRZEBUJE MNIE jako dziecka. (…) Ta świadomość jest oświeceniem, rewelacją! Zawsze potrzebowałem kogoś, komu jestem potrzebny (…) do szczęścia, które nigdy nie zgaśnie. Kogoś takiego zawsze oczekiwałem, a teraz, łaska po łasce, zrozumienie po poznaniu, spełnienie po obietnicy, widzę Niewidzialnego w Chrystusie! Chrystus jest objawioną potrzebą Boga, który BEZE MNIE nie będzie Ojcem dla mnie” – to o. A. Pelanowski.
    Dlaczego porównuję te dwa komentarze?
    Po pierwsze dlatego, że oba mówią o tym, że przybranym dzieckiem Boga stajemy się tylko wtedy, gdy sami ZECHCEMY nim zostać. Bóg Ojciec, który wszystko może, w tym wypadku pozostawia decyzję nam. Nie używa mocy czynienia nas swoimi dziećmi wbrew naszej woli, nie jesteśmy do tego kroku przymuszeni.
    Po drugie – zauważył kiedyś Ks. Biskup, że mężczyzna “dowiaduje się”, że jest ojcem, nie może być tego pewien. Bóg Ojciec w pewnym sensie zrobił wszystko, byśmy byli Jego dziećmi (przez posłanie nam Swojego Syna pokazał, że MA POTRZEBĘ bycia naszym ojcem), ale też NIE JEST PEWIEN, czy z Jego propozycji (bycia Jego przybranym dzieckiem) skorzystamy. Gdy poznamy (jak to napisał o. A. Pelanowski), że jesteśmy Bogu POTRZEBNI jak nikomu innemu, wtedy zapragniemy stać się Jego dzieckiem, choć to wymaga mocy ODWROTNEJ NIŻ NATURALNA. Ale wtedy Ojciec przychodzi z pomocą. Można powiedzieć: mówisz “chcę” – to “masz”.
    Pozdrawiam 🙂

    #15 julia
  16. Tym razem nie zgadzam się z Tobą Julio. Ja myślę, że my wszyscy jesteśmy dziećmi Boga. I ci którzy tego chcą i ci którzy tego nie chcą. Ale nie wszyscy czujemy się dziećmi Boga (czyli chcemy uznać Jego ojcostwo) i nie wszyscy potrafimy czerpać z tego moc.

    #16 basa
  17. Ten Rok Pański zaczął się dla mnie szczególnymi „przypadkami”- planów Bożych w moim życiu. Każdego dnia zachwycają mnie te „przypadki”
    i sprawiają,że serce zaczyna gwałtowniej bić… Rownież czytając Was Kochani , zapala się dodatkowe światełko w sercu .
    Pozdrawiam

    #17 Kaśka
  18. A ja się, baso, z Tobą zgadzam 🙂
    Jako stworzeni przez Boga – wszyscy jesteśmy Jego dziećmi, ale nie wszyscy wchodzimy z Nim w taką relację, jaką zaproponował nam w Swoim Synu – Jezusie.
    Pozdrawiam noworocznie 🙂

    #18 julia
  19. Julio, Twój wpis bardzo mnie poruszył. Poruszył na początku w kwestii dziecięctwa,a później w kwestii ojcostwa Boga. Całe popołudnie chodziły za mną słowa, które sugerowały, że Bóg nie jest pewien swojego ojcostwa:
    „Po drugie – zauważył kiedyś Ks. Biskup, że mężczyzna “dowiaduje się”, że jest ojcem, nie może być tego pewien. Bóg Ojciec w pewnym sensie zrobił wszystko, byśmy byli Jego dziećmi (przez posłanie nam Swojego Syna pokazał, że MA POTRZEBĘ bycia naszym ojcem), ale też NIE JEST PEWIEN, czy z Jego propozycji (bycia Jego przybranym dzieckiem) skorzystamy.”
    Tylko tyle, że Bóg nie jest mężczyzną i poczęcie człowieka nie dokonało się poza Nim. Ja też powołam się na Ks. Biskupa i katechezy „chrzcielne”. Ks. Biskup pisząc tam o stworzeniu człowieka napisał:”To niejako w sobie Bóg pojmuje i POCZYNA człowieka, w ramach swojej wewnętrznej aktywności-wzajemnej aktywności Osób” Poczyna w Sobie jak mężczyzna i kobieta jednocześnie. Ale to przecież jest odwrotnie to mężczyzna i kobieta poczynają na podobieństwo Boga.
    Bóg jest naszym ojcem i nie potrzebuje dowodów na to. I dopiero teraz pasuje mój wpis #16, że jesteśmy wszyscy dziećmi Boga.
    Ja tak myślę, ale może się mylę.

    #19 basa
  20. Parę dni temu oglądałem z moim dzieckiem (uczennica 1 klasy podstawówki) jakiś film. Bohater – dziecko straciło ojca (chyba rozwód). Gdy powiedziałem że szkoda mi dziecka bo zostało bez rodzica, Ola stwierdziła że to zależy czy ojciec był dobry czy nie. Dziś chyba poznałem przyczynę: w szkole prowadzone są zajęcia dot. praw dziecka (komiks wykorzystywany w tych zajęciach: http://www.okienka.org/komiks.pdf ). Niby słuszny cel i (poza kilkoma wątpliwościami) nie mam się do czego przyczepić, ale czuję bardzo duży niepokój. Nie wiem też czego uczą w szkole (choć interesuje się nauką córy, nikt nie poinformował rodziców o tym programie), ale do tego potrzebuje spokojnego spojrzenia. Może przesadzam i nie ma się czego bać? A może nie. Najpewniej trzeba uzupełnić toto o spojrzenie katolickie. Czy mogę Was prosić o pomoc?

    #20 Zbyszek
  21. Odpowiedź na to, kto jest dzieckiem Bożym znajdujemy w Słowie Bożym :
    J 1. 12-13 ” A wszystkim tym, KTÓRZY JE PRZYJELI dało moc stania się dziećmi Bożymi , tym którzy wierzą w Jego imię, i którzy ani z krwi, ani z pożądania cielesnego, ani z woli męża, lecz z Boga się narodzili”
    J 3.3 ” A Jezus rzekł do niego. Zaprawdę, zaprawdę mówię ci, jeśli ktoś nie narodzi się ponownie, nie będzie mógł ujrzeć Królestwa Bożego.
    J 3.6 ” To co narodziło się z ciała, jest ciałem ; to zaś, co narodziło się z Ducha, jest duchem.”
    Rz 10.9 ” Tak więc, jeśli ustami twoimi wyznasz, że Jezus jest Panem i całym sercem uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił, będziesz zbawiony. W sercu bowiem wyznaje się wiarę, która wiedzie do usprawiedliwienia, ustami zaś głosząc ją osiąga się zbawienie.”
    Ja jako dorosła osoba, świadoma i z przekonania serca uznałam Jezusa jako Pana Boga i Odkupiciela, powierzyłam Jemu swoje życie.
    Wtedy odczułam moc Ducha Św. w sobie i słowa, które napisałam powyżej z Pisma Św. odczułam na własnym przykładzie.
    Duch Św. prowadzi mnie. Wcześniej mimo, iż starałam się, byłam religijną osobą, nie czułam tego co teraz i nie miałam głodu poznawania Słowa Bożego, nie czułam dialogu z Bogiem. Teraz odczuwam, że Bóg jest zawsze ze mną.
    Jest możliwe życie dla innych, prawdziwe przebaczenie, działanie w miłości.
    Owoce Ducha stopniowo się rozwijają i wzrastają.
    Towarzyszy temu uczucie spełnienia.

    #21 UP
  22. Zbyszku, przejrzałam te komiksy i moim zdaniem są one dobre. Uważam jednak, że każdy z rodziców powinien zostać poinformowany o istnieniu takiego programu. Zachęcam do tego, by częściej odwiedzać szkołę córki – nie tylko podczas wywiadówki 🙂 Pozdrawiam ciepło

    #22 Agnieszka
  23. Julio, mój wpis #19 nie był odpowiedzią na twój #18. One musiały się pojawić równolegle.W sumie na temat dziecięctwa się zgadzamy.
    UP dziękuję Ci za Twoją wypowiedź.
    W sumie wszystkie trzy stwierdziłyśmy, że nie wszyscy korzystamy z tego dobrodziejstwa, jakim jest świadome uznanie Boga za swojego ojca:
    „ale nie wszyscy wchodzimy z Nim w taką relację, jaką zaproponował nam w Swoim Synu – Jezusie.”
    „Ale nie wszyscy czujemy się dziećmi Boga (czyli chcemy uznać Jego ojcostwo) i nie wszyscy potrafimy czerpać z tego moc.”
    „Ja jako dorosła osoba, świadoma i z przekonania serca uznałam Jezusa jako Pana Boga i Odkupiciela, powierzyłam Jemu swoje życie.
    Wtedy odczułam moc Ducha Św. w sobie i słowa”
    Ja myślę, że te wypowiedzi w pewien sposób się uzupełniają.
    Pozdrawiam wszystkich serdecznie

    #23 basa
  24. Moi dwaj synowie (15 i 17lat) wpadli w pułapkę treści książek i gier komputerowych i planszowych o tematyce fantastyczno-demonicznej. Zmieniały się ich charaktery na agresywne, pragnęli dominacji, siły, panowania nad innymi (każdy z nich w różnym stopniu)….
    Od ich wieku dziecięcego, byli prowadzeni głównie przeze mnie modlitwą, literaturą religijną dla dzieci i potem młodzieży, praktykami religijnymi no i bardzo długimi rozmowami na różny temat a w szczególności na temat Stwórcy świata – Boga wszystkich ludzi.
    Syn Człowieczy – Jezus jao Syn Boga Ojca, był dla nich trudny do przyjęcia, by w „uniżeniu i słabości” Jezusa Chrystusa ujrzeć jakąś wielką siłę. Przez pewien tragiczny dla mnie okres obaj synowie znajdowali upodobanie w sile zła – otaczali się demonicznymi postaciami (plakaty i pudła po grach) nie wiem, jak weszli w tego posiadanie – prawdopodobnie kupowali za swoje kieszonkowe. Jednocześnie wspólnie modliliśmy się, oni chodzili do kościoła, ale co mnie zaniepokoiło również nie byli chętni do rozmów. Powstawało we mnie pytanie: jak godzą ze sobą te dwa światy -świat dobra i świat zła, ponieważ to co ich „kręciło” to pochodziło od zła. Byłam w rozpaczy. Skontaktowałam sie z pewnym egzorcystą i po krótkim wprowadzeniu w temat, w szybkim terminie przyjechał do parafii gdzie rozmawiał z chłopakami (4 os.) ponad 2 godz.
    Po rozmowie byli trochę przerażeni i przez pewien czas nie spotykali się w grupie, w której logo była postać demona.
    Kiedy wyjachali w czasie wakacji, zrobiłam w ich pokoju „czystkę ’-popaliłam niektóre gry a resztę wyrzuciłam na śmietnik. Odnowiłam ich pokój….
    Były żale, kłótnie,a młodszy nawet popłakał, że im nastrój pokoju zniszczyłam. Nie piszę tu o innych bardzo niepokojących zachowaniach synów, ale uwierzcie, podjęłam walkę o swoje dzieci. Starszy syn w wieku 18 lat poprosił bym poleciła mu jakiegoś spowiednika i jednocześnie opiekuna duchowego (Bogu niech będą dzięki), młodszy powrócił do rozmów ze starszym synem i ze mną… teraz mają 21 i 23 lata i obaj studiują.
    Starszy bardzo poważnie podchodzi do spraw wiary
    i jest dobrym autorytetem dla młodszego. Zmienili swoje zainteresowania literaturą, filmem itp. Chętnie rozmawiają ze mną o Trójcy Świętej.
    Modliłam się o uratowanie chłopców – to naprawdę jest cud, dzięki Ci Panie Boże.
    Serdecznie pozdrawiam

    #24 Barbara
  25. dopowiedzenie
    Obaj wsłuchują się w Słowo Boże w
    kościele i innych okazjach.

    #25 Barbara
  26. Baso, dziękuję Ci za miłe i zaskakujące słowa 🙂
    Za mną od momentu ukazania się tego wpisu chodzą słowa Księdza Biskupa:
    „Tutaj mamy jakby przewrócony ten obraz czy ten proces. Trzeba mocy, aby stać się dzieckiem. Oznacza to, że chodzi o zupełnie inną moc, niż naturalny rozwój i wzrost. Można i trzeba powiedzieć, że trzeba wprost odwrotnej mocy niż ta naturalna”.
    To zdanie o mocy „odwrotnej niż naturalna” daje szczególnie wiele do myślenia. Rozumiem, że właściwie potrzeba „nadnaturalnej” mocy, by stawać się „niemocnym”. To zupełnie coś innego, niż proponuje świat. Świat mówi: masz zdobywać moc, by więcej mieć, by było cię więcej w świecie, masz nad światem panować. A tu propozycja dla tych, którzy są mocni w świecie: staraj się o taką moc, która cię umniejszy, by było cię mniej tu, bo wtedy będzie cię więcej TAM.
    Jeszcze nad tym pomyślę…
    Pozdrawiam 🙂

    #26 julia
  27. Barbaro, dziękuję Ci za Twoje świadectwo. Bardzo się cieszę, że walczyłaś o dzieci w tym trudnym, świecie. Zmartwiły mnie słowa Zbyszka i też uważam to, co mówił za niepokojące, tzn. że ojca można sobie odrzucić, choćby w myślach jeżeli nie podoba się dziecku, kiedy może Ty jej coś zabronisz dla jej dobra.. Wydaje mi się potrzebne dopowiedzieć dzieciom, jak ważny jest dla człowieka ojciec i matka, nawet jeśli zrobią coś źle, co może wtedy dziecko im powiedzieć. To jest ważniejsze od programów szkolnych, od humanizmów, od mody na takie czy inne teorie. Jeśli może dla dzieci w rodzinie patologicznej dobre jest i potrzebne uznanie przemocy od innych, aby nie obwiniały same siebie, to trzeba uważać i nie powtarzać tej nauki jako uniwersalnej, dla każdej rodziny. Istnieje niebezpieczeństwo doszukiwania się jakiegoś zła, piętnowania, odebrania autorytetu rodzica dzieciom aby mógł je prowadzić w dorosłe życie. Jestem nauczycielką i pamiętam swoją pierwszą wywiadówkę. Bałam się rodziców dzieci, a okazało się, że byli oni tak pełni zatroskania o swoje nastoletnie pociechy, patrzyli na mnie jak na wyrocznię i pytali jak postępować w domu w takich czy innych sytuacjach. Byłam zdumiona, zaskoczona, czasem nie wiedziałam co mówić, odpowiadałam jak umiałam, ale cieszyłam się, bo przecież o to właśnie chodzi – o pomaganie dzieciom, wychowywanie ich i odpowiedzialne prowadzenie.
    Chciałabym jeszcze odnieść się do słów dzisiejszego wprowadzenia – dla mnie przyjąć Boga maleńkiego, to przyjąć Jego Miłość, która nie poprawia i nie krytykuje nikogo(mnie), ani nie odrzuca. Każdy „porządny”, kto się wywyższa nie zna Go, jest poza Nim i nie trzeba sobie brać do serca jego słów, które czasem odbierają nam tę Miłość, tak bezbronną. Pomimo okoliczności, odnalezienie tej Mocy i trwanie przy niej nadaje sens mojemu życiu.
    Pozdrawiam

    #27 AnnaK
  28. #20 Zbyszek
    Zbyszku, przejrzałam komiks i pewne scenki wydają mi się niepokojące. Chodzi mi o te, gdzie ukazani są źli rodzice, którzy bądź nie dbają o dzieci, bo nie posyłają dzieci do szkoły w odpowiednim czasie, bądź obciążają dzieci pracą nad siły, albo nie interesują się postępami dziecka w szkole i w ogóle tym, co przeżywają itp. Są to na pewno realne problemy, ale też z powodu wrażliwości dziecka, bardzo delikatne. Powstaje pytanie, czy trzeba o tym uświadamiać dzieci, czy pracować raczej z rodzicami. Jeszcze mogłoby to być jakoś usprawiedliwione, gdyby rodzice wiedzieli o takim programie i mogli sami z dziećmi o tym rozmawiać.
    Rozwiązanie typu: „znajdziemy ci nowych rodziców” jest według mnie szokujące.
    Nie jestem pedagogiem ani psychologiem, ale wydaje mi się, że dziecko nie ma na tyle rozeznania, żeby umieć zawsze właściwie ocenić swoją sytuację. I czasem jako niesprawiedliwość czy krzywdę odbiera zwykłe wymagania stawiane przez rodziców i będzie się czuło wtedy tak, jakby siedziało z tymi szczurami w piwnicy. Albo, kiedy w domu ma pewne obowiązki czy – na miarę jego możliwości – zleca mu się wykonanie jakiejś pracy, a ono nie ma na to ochoty, czy nie może się poczuć wykorzystywane przez rodziców i nadmiernie obciążane pracą?
    Czy takie stawianie sprawy: „zajmiemy się twoim ojcem, żeby już nigdy nikogo nie krzywdził”, nie jest to zachętą, żeby w sytuacjach subiektywnego doświadczenia krzywdy dziecko poszło na policję, by donieść na rodziców?
    Wydaje mi się, że trzeba rozmawiać o tym z wychowawcą w szkole. Wychowawca powinien – moim zdaniem – bardziej indywidualnie podchodzić do dzieci i do ich rodziców.
    Ogólnie, mogę powiedzieć, że rysunki w książeczce są w zasadzie dość sympatyczne. Jest tam wiele scenek dobrych i podejmujących ważne tematy. Ktoś, z kim na ten temat rozmawiałam, zauważył jednak, że w dziedzinie prawa do godnego traktowania i poszanowania innych zabrakło w tym komiksie zwrócenia uwagi na właściwe odniesienie do dzieci niepełnosprawnych.
    Pozdrawiam

    #28 Sara
  29. Tak Julio.
    Gdy parę miesięcy temu przeczytałam „Moc bowiem w słabości się doskonali”. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa.” (2Kor.12,9) było to dla mnie odkrywcze.
    To jest chyba cały paradoks chrześcijaństwa: Moja siła jest moją słabością. Dopiero, kiedy to zrozumiem, w mojej słabości mogę otrzymać moc Chrystusa.
    Jeśli zadziałam wg mojej siły i siły tego świata – przegrywam. Okazuję się słaba.
    Jeśli potrafię przegrać (okazać się słaba w oczach tego świata), mimo tego że dzięki mojej sile mogłabym wygrać( tak jak P. Jezus na krzyżu) dopiero wtedy okazuję się silna. Silna mocą płynącą z krzyża.
    Chyba znowu się wymądrzam…
    Ale ta świadomość mocy w słabości bardzo mi wtedy pomogła.

    #29 basa
  30. Doświadczyłam osobiście jak toksyczne dla małych i dorastających dzieci, są niby niewinne zabawki
    {pokemony i jakieś potworki) czy filmy lub literatura, pełne przemocy,walki,magii czy cwaniactwa typu „Hary Poter”,czy inne pełne dziwnych stworów jak np. komiksy czy nieodpowiednia prasa. Moim zdaniem ,komuś bardzo zależy, by oswajać już dzieci z obecnością postaci mroku, szeroko pojętego.
    Drodzy rodzice, kontrolujcie zainteresowania swoich dzieci i reagujcie, kiedy jeszcze jest czas, by ich ratować przed złem, które jest bardzo podstępne. Ileż złego mogą spowodować nieodpowiednie, toksychne treści
    proponowane nawet w szkolnych bibliotekach,w których beztrosko serwuje się dzieciom również i niebezpieczną wręcz literaturę.Jeżeli dozuje się dzieciom silne emocje, to po mewnym czsie, nawet wspomniany „Hary Poter”, wydaje się nudny i sięga się po „większą adrenalinę”. Strach pomyśleć jakie osobowości będą już u dorosłych ludzi…
    Pozdrawiam

    #30 Barbara
  31. Jestem po burzliwej dyskusji ze swoją przyjaciółką, dotyczącą Koscioła i wywiadu z Ks.Biskupem (podany link przez Fasolę).

    Dochodzę do wniosku,że z ludzką mentalnością nie można „walczyć” zbyt długo ale w pewnym momencie
    należy „spasować” i zmienić temat rozmowy.”Wchodząc w nauczanie Ks. Biskupa i czytając Was Kochani pragnę w częstych sytuacjach potrafić tracić siebie,by nie upierać się przy swoich racjach, nawet gdy opieram się na autorytetach Kościoła.Może ktoś z Was podpowie mi, jak mam się w takich sytuacjach zachowywać.
    Są to rozmowy w różnym środowisku znajomych.
    Pozdrowionka:)

    #31 Kaśka
  32. Nie, Baso, nie wymądrzasz się, tylko po prostu mądrze piszesz 🙂
    Do stwierdzenia, że „moc w słabości się doskonali” przywykłam już. Natomiast nowością (dla mnie) są słowa właśnie o „ODWROTNEJ mocy niż ta naturalna”, oraz o tym, że:
    „Przyjęcie Słowa Bożego daje człowiekowi możliwość korzystania z tego, (…) co NIE NALEŻY do jego natury”.
    To jest wg mnie zagadnienie ciągle to samo, ale tym porównaniem skłaniające mnie do nowego spojrzenia i nowych refleksji. Bez zawierzenia Słowu mogę posługiwać się tylko swoimi zdolnościami i swoją mocą NATURALNĄ, właściwą mojej (tylko ludzkiej) naturze. Podejmując decyzję o zawierzeniu Słowu (że Bóg jest moim Ojcem) mam dostęp do mocy NIENATURALNEJ (Boskiej).
    Pozdrawiam 🙂

    #32 julia
  33. Zaraz po wpisie,otworzyłam Biblię na Słowie, które mnie pouczyło – 2l.Tym.2,22nn. Dawane były na tym blogu przykłady pouczeń i odpowiedzi SŁOWA, na problemy .Doświadczyłam teraz i ja takiej pomocy.Panu Bogu niech będą dzięki!!! Będę trwała na modlitwie by przyjąć To Słowo,by Boża Łaska dotknęła również mnie.
    Pozdrawiam

    #33 Barbara
  34. To nie tak Barbaro.Widzisz,Ziemia coraz szybciej się kręci i chłopcy wpadli w swoisty „kołowrotek”.Będzie dobrze,zobaczysz.

    #34 K.
  35. Edyta Geppert „Zamiast”.Kiedyś chłonęłam z niej każde słowo.Trudno nie być w zamęcie gdy jest się młodym,a człowiek nie nawykły do ucieczek.Dźwiga,jak Twoje dzieci tak i Ty Barbaro.Oni też dźwigają,ŻYCIE.

    #35 K.
  36. Każdy niebezpieczny zakręt w życiu człowieka a w szcególności młodego, może prowadzić do zmarnowania swego życia tu, na Ziemi.Będąc matką,(tak jak każda matka i ojciec)pragnę uchronić swoje dzieci przed sidłami złego, ale wieżcie mi,że istnieje niesamowita gradacja złych mocy.Wydaje mi się ,że sidła,w które wpadł mój młodszy syn, są
    skrajnie złe i niebezpieczne nie tylko dla niego..
    Odróżniam ciężary, krzyże dnia codziennego od sił nieczystych, które mogą zawładnąc człowiekiem
    pojedyńczym bądż grupą,np.sataniści, czy społecznością jak np. alkaida,faszyzm, walczący sprytnie z wiarą w Boga -komunizm ,sekty czy wreszcie New Age,który bazuje na haosie,dezorientacji,chęci stania się na równi z Panem Bogiem, itp.zniewolenia umysłu fałszem.
    Polecam audycje „Radio Józef” minn.jest blok podejmujący temat New Age.
    Dziekuję za wyrazy troski o moje dzieci i proszę o modlitwę za młodzież, która uwikłała się w fałszywe, zwodnicze „wartości”.
    „…To wszystko dokonuje się mocą Boga, ale za moim przyzwoleniem. Dokonuje się po to, abym ja, jako dorosły, świadomy swoich sił i zdolności, świadomy swojej władzy i wszelkiego rodzaju praw i prerogatyw, mógł wejść w postawę dziecka i w niej żyć, potrzebuję właśnie tej mocy od Syna Człowieczego, Słowa odrzuconego przez swoich. Każda sytuacja, która wykazuje mi, że moje moce i zdolności nie są wystarczające do osiągnięcia pełnego szczęścia i dobrego układanie relacji z moimi bliźnimi, jest jednocześnie szansą i propozycją, abym skorzystał z szansy i pozwolił przenikać się tą mocą, która mnie wprowadza w dziecięctwo Boga…”
    ” Muszę wiele stracić z siebie, aby przyjąć tę moc. Warto jednak doświadczać tak przedziwnej wymiany i przemiany”
    Dziękuję z serca Ks.Biskupowi, za ukazywanie tych prawd, którym możemy podlegać ,otwierajac swoje”drzwi serca” i wolnej woli w sposób przedziwny stając się jako dziecko, pełne ufności i nadziei.

    Pozdrawiam

    #36 Barbara
  37. Julio, dziękuję za miłe słowa.
    Chciałabym jeszcze coś wyjaśnić. Z mojego wpisu można by wyciągnąć wniosek, że te słowa ja przeczytałam pierwszy raz. To nie tak. Czytałam je i słyszałam wielokrotnie wcześniej, ale dopiero wtedy, te kilka miesięcy temu one do mnie tak na prawdę przemówiły. Dopiero wtedy zrozumiałam, co znaczą konkretnie dla mnie.

    #37 basa
  38. Baso, tak je właśnie zrozumiałam.
    Ze mną bowiem jest i było (i niech będzie dalej) podobnie. Czytam, czytam, aż wreszcie odnajduję COŚ, co pozwala mi ZROZUMIEĆ sens czy odniesienie do mnie.
    Ale to właśnie mi się podoba 🙂
    Pozdrawiam 🙂

    #38 julia

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php