Przed nami Nowy Rok. W Kościele Katolickim rozpoczynamy go Uroczystością Świętej Bożej Rodzicielki. Liturgia przewiduje na tę Uroczystość m.in. czytanie z Listu św. Pawła Apostoła do Galatów. Czytamy bardzo znamienny fragment tego Listu, mówiący o podstawowej prawdzie naszej wiary. 

    

Gdy nadeszła pełnia czasu, Bóg zesłał swojego Syna, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo (Ga 4,4).

  

Pełnia czasu

Jak dobrze słyszeć takie sformułowanie i przyjąć to przesłanie o pełni czasu. Jak dobrze słyszeć to przesłanie właśnie w godzinach, kiedy przeżywamy zmianę czasu – zmianę roku kalendarzowego. Stoimy przed tajemnicą czasu i jego upływania, albo jego wypełniania się. Jego zmierzania do pewnego kresu, który nie koniecznie musi być końcem, ale może być wypełnieniem się i pełnią, która otwiera na nową jakość życia.

Bóg, który jest Panem czasu i wieczności, wszedł w nasz ludzki wymiar czasowy w Osobie Wcielonego Słowa. Ten moment oznaczał pełnię czasu, do którego zmierzała dotychczasowa historia przygotowania, historia obietnic. Od kiedy Słowo Boże weszło w historię ludzką i daje człowiekowi możliwość zjednoczenia się ze sobą, nasz ziemski czas ma już inny wymiar. Nie jest tylko upływaniem, lecz jest już w jakiejś mierze trwaniem, spełnianiem się. Nawet jeśli jeszcze czas upływa, tzn. mijają godziny i lata itd., my wiemy czy wierzymy – a po części także tego doświadczamy – że są pewne aspekty naszego życia, które nie są przemijające i które nie podlegają zmianom. Takim jest odkrywanie wierności Boga, takim jest świadomość naszego wybrania i włączenia w Boży plan. Takimi są wszystkie doświadczenia międzyludzkie i relacje, w których potrafiliśmy przeżyć darmowość i łaskę. Potrafiliśmy dzięki być wolnymi od siebie i prawdziwie bezinteresownymi. Te doświadczenia, które dokonują się w nas nie bez łaski i działania Boga (czasem może w niektórych przypadkach nie uświadamianego sobie przez człowieka), są doświadczeniem ponadczasowości i pierwocinami wieczności. Przez wierzących wszystko może być przeżywane świadomie i otrzymuje swój właściwy format przez wiarę w Jezusa Chrystusa, w którym nastąpiło wypełnienie.

 

Maryja: Matka Dziewica

W pierwszych Nieszporach na Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki, które odmawiamy wieczorem 31 stycznia, modlimy się używając antyfony do Magnificat, która nawiązuje do obrazu płonącego krzewu. To Mojżesz stanął przed takim krzewem, z którego Bóg objawił mu się jako Ten, który jest i który działa w historii. Płonący krzew, który się nie spalał miał unaocznić –jako niezwykłe zjawisko – Mojżeszowi, że jest Ktoś, kto trwa, nawet jeśli jest w takim kontekście (sytuacji, warunkach), który oznacza przemijalność. Ogień bowiem trawi i spala. To, czego dotyka, przemija, ginie. Tutaj to się tak nie działo. Krzew płonął i nie spalał się, Nie kończył się, nie przemijał.

Kościół odnosi ten obraz do Maryi Matki. Ona jako Dziewica porodziła Jezusa i – przez Kościół – rodzi Boże dzieci, pozostając zawsze dziewicą. Jej dziewiczość polega na pełnym i bezwarunkowym oddaniu się Woli Bożej. W Kościele rodzi ludzi do podobnej postawy, jaką Ona została obdarzona w Niepokalanym Poczęciu i jaką zachowała w całym swoim życiu aż po krzyż swego syna Jezusa Chrystusa. To właśnie dzięki tej swojej postawie jest trwającą w Kościele Matką, która płonie, a nie ulega spaleniu.

 

Syn Maryi i dzieci Boga

Jezus, zrodzony pod Prawem i poddany Prawu aż do śmierci pozwolił na wyniszczeniu samego siebie i nie został zniszczony. Dlatego Bóg go wywyższył i dał Mu Imię, na które zgina się wszelkie kolano(…) i wszelki język wyznaje, że Jezus jest Panem ku chwale Boga Ojca (Flp 2,9-11). To Jego poddanie się Prawu, otworzyło przed nami drogę takiego wypełnienia Prawa, by Prawo nie stało nam na przeszkodzie w otrzymaniu i przyjęciu oferowanego nam przez Boga synostwa. To Duch Jezusa Chrystusa, który uzdalnia nas do takiego poddania się Prawu, w którym możemy być spalani i nie ulec spaleniu. Nie wchodzimy w wypełniania Prawa jako przymuszani niewolnicy, lecz jako wolni, którzy wiedzą, że w nas i z nas musi coś spalać się, być trawione i tracone, abyśmy doświadczyli tego, że żyjemy innym życiem, niż tylko to nasze. Mamy wtedy udział w tej tajemnicy gorejącego krzewu.

U początku Nowego Roku wato sobie stawiać pytanie o fundament naszego życia, o nasze odniesienie do czasu i wieczności. Zasadnicze pytanie może brzmieć, czy i na ile chcemy mieć udział w owej tajemnicy spalania i nie ulegania spaleniu. Aby doświadczyć, że coś takiego w nas jest, musimy godzić się na owo spalanie. Musi ono nas dotknąć. Czasem musi ono nas zaboleć. Musimy umierać pod prawem, aby doświadczyć, że jest inna moc, która daje życie. Przeżywanie tego procesu, to korzystanie z posługi Maryi, Dziewicy i Matki. To rodzenie w nas nowego człowieka, który jest dzieckiem Boga. Święta Boże Rodzicielka jest także naszą Matką w tym porządku.

Życzę, byśmy jak najwięcej mogli skorzystać z matczynej roli Matki i – za wzorem św. Pawła – mieć w sobie taką gotowość umierania z powodu Prawa i dla Prawa, by mieć wolność dzieci Bożych uzyskując dziedzictwo przynależne nam z obietnicy – woli Boga.

Pozdrawiam!

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

17 komentarzy

  1. Witam w Nowym 2009 Roku!!!
    Zaraz przeczytam, na razie pozdrawiam! 🙂

    #1 AnnaK
  2. Pasterze sobaczyli Jezusa(por Łk 2,20)
    zwykły żłób
    zimną stajnię
    ubogich Rodziców
    a Pasterze wysławiali Boga
    Co zobaczyli?
    Jak zobaczyli wielkość Boga?
    Wystarczy słuchać
    patrzeć
    Bóg sam wystarczy
    objawi
    Wielkość i Bliskość
    Moc i Otwartość
    Poprowadzi do swojego Serca
    Odkryje Tajemnicę przed człowiekiem
    Zachwyci prostotą
    Napełni radością

    Życzę, byśmy pozwolili zajaśnieć Obliczu Boga w nas i nad nami. Pan niech nas Błogosławi w całym 2009 Roku!
    Pozdrawiam Wszystkich…

    #2 ze
  3. zaczęłam wychwalać Boga własnymi słowami poczym sięgnęłam po „Słowo tym razem na hybił trafił aby się dowiedzieć co przez te odczucia chce mi Bóg powiedzieć Więc dostałam odpowiedz ,że kluczem do poznania i rozumienia Słowa jest Ks.Mądrości 9 oraz KsPrzysłów 31. /modlitwa i postawa/.I to jest dla mnie pełnia czasuTeraz wiem .ze Swięta Boża Rodzicielka dalej mnie poprowadzi CHWAła PANU

    #3 Tereska
  4. Przepraszam ,ale obcięło mi cały wstęp / od niedawna uczę się obsługi komputera/

    #4 Tereska
  5. „wiemy czy wierzymy – a po części także tego doświadczamy – że są pewne aspekty naszego życia, które nie są przemijające i które nie podlegają zmianom. (…) Takimi są wszystkie doświadczenia międzyludzkie i relacje, w których potrafiliśmy przeżyć darmowość i łaskę. (…)Te doświadczenia, które dokonują się w nas nie bez łaski i działania Boga (czasem może w niektórych przypadkach nie uświadamianego sobie przez człowieka), są doświadczeniem ponadczasowości i pierwocinami wieczności”
    No cóż, taka jest prawda: szczęśliwą wieczność DZIŚ rozumiem jako niezwykłe, ubogacające, szczere relacje międzyludzkie. Gdy takie przeżywam tu i teraz są dla mnie „doświadczeniem ponadczasowości”. Zdaję sobie sprawę, że są darem i łaską dla mnie, bo wcale tak być nie musi.
    Na razie trudno mi znaleźć przedsmak wieczności w relacjach dla mnie trudnych. A chyba na tym polega sztuka…
    Teraz Pan Bóg traktuje mnie jak dziecko: przekonuje o Swojej dobroci, uczy zaufania. Ma nadzieję, że będę chciała dorosnąć i widzieć Jego dobroć i łaskę nie tylko w tych miłych chwilach, relacjach międzyludzkich. Chyba trochę walczę z Nim, nie chcę się tego uczyć, buntuję się…
    On jest cierpliwy, wysyła do mnie dobrych nauczycieli, to wiem…
    Czy ich docenię, czy docenię ich wysiłki, czas (wieczność) pokaże…
    Pozdrawiam noworocznie i życzę wszystkim za http://www.wiara.pl:
    „Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie swoje oblicze i niech cię obdarzy pokojem” (Lb 6, 23) 🙂

    #5 julia
  6. Dziękuję Księdzu Biskupowi za te rozważania. Dziękuję dziś Bogu za wszystkie te „doświadczenia, które są pierwocinami wieczności” w minionym roku, za te doświadczenia, gdy Bóg rozpromieniał nade mną Swe oblicze (Lb 6,23). Pan Bóg powiedział do Mojżesza :
    „Powiedz Aaronowi i jego synom: tak oto macie błogosławić Izraelitom. (…)Tak będą wzywać imienia mojego nad Izraelitami, a Ja im będę błogosławił.”
    Aaron i jego synowie byli pokoleniem kapłańskim, więc błogosławieństwo Lb 6,23 wypowiedziane przez kapłana Bóg będzie wypełniał. W ubiegłym roku usłyszałam na początku to błogosławieństwo z ust najwyższego Aarona w Kościele – Benedykta XVI. Po polsku wypowiedział to błogosławieństwo. Potem dostałam jeszcze to samo błogosławieństwo smsem od zaprzyjaźnionego prezbitera. Doświadczyłam wiernośći Boga, bo rzeczywiście dla mnie to był rzeczywiście błogosławiony rok, choć nie brakowało w nim trudnych doświadczeń. Jednym z błogosławieństw tego minionego roku jest blog Księdza Biskupa 🙂
    Wczoraj na Eucharystii prezbiter (czyli „syn Aarona” Nowego Przymierza) wypowiedział nad nami to błogosławieństwo Lb 6,23 – więc czeka mnie kolejny błogosławiony rok! 🙂
    Obym tylko nie gasiła tego Ognia, który chce nasz Pan rzucić na ziemię. Maryjo, Krzewie Gorejący, naucz nas otwierać się na ten Płomień, pozwalać Mu się ogarnąć.
    Pozdrawiam serdecznie! 🙂

    #6 Fasola
  7. Hiob, pamiętam o Tobie.

    #7 basa
  8. Ja niedawno „zafundowałam” spalanie sobie i koleżance. Obie się zraniłyśmy nawzajem. Obie nas to zabolało. Ale też umarłyśmy jedna dla drugiej. I „nie uległyśmy spaleniu”.
    Dziękuję P. Bogu, że nas do tego uzdolnił, bo wcale nie było łatwo.
    W Nowym Roku życzę wszystkim, aby nasz spalanie, nigdy nie uległo spaleniu.

    #8 basa
  9. „Jak dobrze słyszeć takie sformułowanie i przyjąć to przesłanie o pełni czasu. (…) Stoimy przed tajemnicą czasu i jego upływania, albo jego wypełniania się. Jego zmierzania do pewnego kresu, który niekoniecznie musi być końcem, ale może być wypełnieniem się i pełnią, która otwiera na nową jakość życia”
    Tak, to bardzo ważne, żeby rozumieć upływ czasu jako przybliżanie się nas do jego pełni. Nie narzekać, że mija nasze życie tu. Traktować je np. jak uwerturę, która jest co prawda piękna, ale krótka. Tylko zapowiada i poprzedza coś o wiele bardziej fascynującego – długą, pełną muzyki, poezji i mądrego przekazu operę 🙂

    #9 julia
  10. Te słowa mają w sobie tak dużo ciepła że chciałoby się usiąść przy nich jak przy kominku i tak trwać… Obok choinka, szopka betlejemska i Matka, nasza Matka która zostaje z nami gdy nasze siły się kończą. W sumie niewiele potrzeba, aby ten płomień naszego życia, który nas spala przemienił się w życiodajny. Zrozumiałam, że wystarczy powiedzieć „tak” i wtedy to małe słowo przynosi z sobą innego ducha, nowego ducha kroczenia w woli Bożej. Aby sełniła się Jego obietnica. Życzę wszystkim, a szczególnie Księdzu Biskupowi spełnienia wszystkich obietnic i dużo zdrowia w Nowym Roku.
    Pozdrawiam

    #10 AnnaK
  11. Księże Biskupie!

    Przed chwilą trafiłem w internecie na wywiad jakiego udzielił ksiądz „Gościowi Niedzielnemu” przed ostatnim synodem biskupów(dla zainteresowanych podaje link: http://goscniedzielny.wiara.pl/?grupa=6&art=1223290087&dzi=1104785534).
    Znalazłem tam bardzo wiele interesujących spostrzeżeń i tez, pod którymi mógłbym się podpisać obiema rękami. Jednak w tym liście chciałbym się odnieść do konkretnego fragmentu wywiadu.

    Mówił ksiądz biskup, cytuję: „(…)Kościół musi być przede wszystkim miejscem, gdzie dokonuje się nawrócenie człowieka, czyli jego uzdrowienie wewnętrzne. Tam, gdzie nie ma wiary, tam rodzą się religijne postawy i zwyczaje zastępcze. Człowiek chce ciągle ratować swoje życie, aż do śmierci. Wyraża się to także w naszej modlitwie, także czasem w wezwaniach modlitwy powszechnej. Są to zazwyczaj wołania, żeby Pan Bóg ratował nasze zdrowie, nasz dobrobyt, nasze dobre samopoczucie itp. – czyli nasze „stare” życie. A tymczasem chrześcijaństwo polega na tym, że nasze „stare” życie ma obumierać, by mogło rodzić się nowe życie. Dlatego ma sens choroba, ma sens nieszczęście lub taka czy inna życiowa przeciwność.”

    W kontekście tego fragmentu pytam, czy sprzeczna jest postawa wiary z ratowaniem swojego życia? Czy istnieje tu jakaś granica? Jest dla mnie oczywiste, że wspólnota Kościoła jest miejscem,gdzie ma się ciągle dokonywać nawracanie się człowieka. Ostatnio jednak na moją rodzinę przyszło trudne doświadczenie bardzo poważnej choroby babci. Codziennie modlę się o jej uzdrowienie (jeśli taka wola Boża)i siły w przeżywaniu doświadczenia choroby. I znów pytam czy prośba o zdrowie dla mojej babci nie może być „krzykiem wiary”, ufności w działanie Boga? Czy pójście na spotkanie z kaznodzieją dokonującym uzdrowień być takim krzykiem nie może? Oczywiście wszystko zależy od nastawienia, intencji. Ja jednak tak traktuję moją modlitwę za babcię i będę tak się za nią modlił do końca. Ufam, że większość ludzi też tak traktuje swoje modlitwy.

    Powoli jednak dostrzegam, że ta choroba babci, to „tracenie życia” ma wpływ na naszą rodzinę. Wydaje mi się, że stając w obliczu tego doświadczenia krok po kroczku, każdy z nas jakoś bardziej będzie chciał uporządkować swoje życie, uleczyć relacje z drugim człowiekiem, czasem bardzo pokaleczone.’

    To tak pokrótce. Chciałem podzielić się tym, co zrodziło się we mnie po przeczytaniu tego wywiadu.

    #11 Paweł
  12. Pawle,
    chyba odpowiedź leży w Twoim wpisie. Modlisz się o uzdrowienie JEŚLI TAKA JEST PANA WOLA. Akceptujesz Jego wolę, jakakolwiek będzie. Jeśli dobrze zrozumiałem wypowiedź Księdza Biskupa, to często my modląc się o swoje i innych zdrowie chcemy, by spełnił NASZĄ wolę. Zaczynamy walczyć z Bogiem, a pierwszym który może najwięcej na tym stracić jest człowiek chory. Nie dostrzegamy go bo tak o niego walczymy. Piszę o swoich doświadczeniach…

    #12 Zbyszek
  13. Ad #11 Paweł
    Pawle!
    Dziękuję Ci za postawione pytania i wyrażone refleksje w związku z moim wywiadem. Najpierw pewne stwierdzenie ogólne. Wszelkie tego rodzaju wypowiedzi jak wywiad nie są w pełni wyczerpujące i nie mogą być całkowicie wyważone i obiektywne. Są w nich postawione pewne akcenty, których nie da się do końca dopracować.
    Przechodzę teraz do odpowiedzi na pytanie. Ratowanie życia (własnego czy bliskich) nie jest czymś sprzecznym z wiarą. Nie jest też sprzeczna z wiarą modlitwa o uzdrowienie itp. Natomiast nie będzie harmonizowała z wiarą taka modlitwa, kiedy sprawa tego własnego życia będzie postawiona jako wyabsolutyzowana, tzn. jako coś najważniejsze w sposób bezwzględny. Czasem może nawet ze szkodą (brakiem czy ubytkiem czegoś) dla innych. Chrześcijanin modli się w konkretnych potrzebach, ale wie (lub uczy się tego), że Pan Bóg da mu to, co jest mu naprawdę potrzebne i dla niego dobre. Czasem to będzie coś innego, niż to. o co prosił. W czasie modlitwy, podczas której prosi, nauczy się odnosić się do Boga i przyjmować to, co Pan Bóg dla niego przewidział jako dobre, jako dar Ducha Świętego (zob. Mt 7,11; Łk 11,13).
    Wołanie o uzdrowienie babci może być krzykiem wiary. Może czasem potrzeba tej choroby babci, czy innego tzw. nieszczęścia, żeby ktoś zaczął krzyczeć powodowany jakąś wiarą, czy nawet bez wiary, aby w nim się dokonało to, co prowadzi go do wiary czy do pogłębienia wiary. Dlatego módl się o zdrowie dla Twojej babci i dziękuj Panu Bogu niejako z góry za to, co On da dla Ciebie i dla Twojej babci przy okazji tej Twojej modlitwy.
    Podobnie nie jest sprzeczne z wiarą pójście na kazanie kogoś (kaznodziei), przez którego dokonują się uzdrowienia (uzdrawia Pan Bóg). Będzie jednak już czymś wątpliwym takie nastawienie, żeby pójść na to tylko z oczekiwaniem uzdrowienia bez gotowości widzenia całego swego życia, jako drogi prowadzonej przez Pana Boga i może – w przypadku niespełnienia się oczekiwanego rezultatu – noszenie potem w sercu rozczarowania, że taki czy inny cud nie nastąpił. Itd. itp.
    Z ostatnich zdań, jakie piszesz, widzę, że słusznie rozumujesz i dajesz dobre świadectwo. Ta choroba babci – także Twoja czy Wasza modlitwa przy tej okazji – ma wpływ na Waszą rodzinę. Ważne jest to, co piszesz, o leczeniu tego, co pokaleczone w relacjach między Wami jako członkami rodziny.
    Mam nadzieję, że moje wyjaśnienia staną się pomocne.
    Dziękuję Ci za te pytania i za tę refleksję a w szczególności za te ostatnie zdania z Twojego komentarza.
    Włączam Was i Waszą Babcię w moją modlitwę.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #13 bp Zbigniew Kiernikowski
  14. Coś dziś dzień na czytanie wywiadów z Księdzem Biskupem… 😉 Ja dziś dostałam e-pocztą do poczytania (i rozesłałam dalej) wywiad z Księdzem Biskupem:
    http://ekai.pl/wywiad/x16471/bp-kiernikowski-mozna-byc-czlowiekiem-religijnym-i-jednoczesnie-niewierzacym/
    Jestem Bogu wdzięczna za Księdza Biskupa i mądre, szerokie spojrzenie na Kościół.
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    #14 Fasola
  15. ” Na początku Nowego Roku warto sobie stawiać pytanie o fundament naszego życia, o nasze odniesienie do czasu i wieczności…” (cyt. J.E.)
    polecam linki tu podane a szczególnie link polecany przez Fasolę, naprawdę warto podawać go dalej.
    Bogu dziękujmy za Takiego Biskupa !!!
    Serdecznie pozdrawiam Noworocznie!

    #15 Zofia
  16. Zawsze w uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi tak się zastanawiam: skoro dogmat uchwalili biskupi w Efezie w 431 roku, to dlaczego dopiero wprowadził je do liturgii 1500 lat (sic!) później pp Pius XI.

    Skąd taka różnica czasowa?

    Nikt wcześniej nie uznał za stosowne uczcić Macierzyństwo Maryi poprzez święto ?

    #16 morszczuk
  17. Księże Biskupie, dawno nie pisał Ksiądz Biskup o świętym Pawle, a chciałbym jeszcze wykorzystać ten ostatni miesiąc „Pawłowego Roku”. Byłbym bardzo wdzięczny, gdyby Ksiądz Biskup napisał kilka słów o Krzyżu w życiu i pismach św. Pawła. Słyszałem raz takie stwierdzenie, że św. Paweł raz tylko się pomylił w głoszeniu, kiedy w Atenach zaczął głosić zmartwychwstanie i poniósł porażkę. Później już głosił tylko Ukrzyżowanego, nie chciał znać niczego więcej niż Ukrzyżowany, chlubił się jedynie Krzyżem… Prosiłbym o kilka słów na ten temat. Z góry dziękuję.

    #17 sławek

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php