Adwent koncentruje się na Jezusie Chrystusie. Obok Jezusa jawią się także ważne postaci, które wchodzą w historię Jego życia i misji. Pierwsze przyjście Jezusa, jako Mesjasza, było przygotowane przez wieki historii zbawienia Starego Testamentu. Ostatnim ogniwem tego przygotowania jest Jan. Jan jest postacią graniczną między zapowiedzią o urzeczywistnieniem się zbawienia w Jezusie Chrystusie. To największy narodzony z niewiasty, tak o nim powie później sam Jezus Chrystus (Mt 11,11). Trzecia Niedziela Adwentu roku B stawia nam postać Jana przed oczy w czytanym fragmencie ewangelii (J 1,6-8.19-28).

Pojawił się człowiek posłany przez Boga – Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego (J 1,6n).

Bardzo wyraźnie brzmi stwierdzenie: pojawił się człowiek posłany przez Boga. Jest to człowiek szczególny, ale tylko człowiek. Człowiek posłany przez Boga, a więc mający specjalną misję i zadanie. Można nawet więcej powiedzieć: poczęty i stworzony, jako przeznaczony do misji: do wskazania Mesjasza.

Jan – dar łaskawości Boga

Imię, jaki mu zostało dane przez anioła zwiastującego jego narodzenie to Jan. Imię to oznacza dar łaskawości Boga. To imię, mimo propozycji innych, zostanie ostatecznie nadane narodzonemu chłopcu w ósmy dzień po narodzeniu przy okazji obrzezania. To wszystko, co będzie wypełniało życie i misję Jana, będzie swoistym ciągiem wydarzeń wprowadzających w poznanie łaskawości Boga. Warto tu przytoczyć te słowa tak brzemienne w treść o łaskawości Boga. Tak oto mówi Zachariasz o swoim synu Janie:

Ty dziecię (. . .) pójdziesz przed Panem przygotować Mu drogi.Jego ludowi dasz poznać zbawienie co się dokona przez odpuszczenie mu grzechów,

dzięki litości serdecznej Boga naszego.

Przez nią z wysoka Wschodzące Słońce nas nawiedzi,

by zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają,

aby nasze kroki zwrócić na drogę pokoju (Łk 1,76-79).

Skoncentrowane są tutaj pojęcia i myśli o pełnym łaskawości działaniu Boga wobec ludzi żyjących w mroku i cieniu śmierci. Aby to się mogło objawić, od początku istnienia Jana działy się wokół jego osoby dziwne sprawy. Taką była już sama zapowiedź jego narodzenia związana z niemotą jego ojca Zachariasza. Następnie okoliczności nadania mu imienia Jan, zgodnie z zapowiedzą Anioła, a wbrew ludzkim przekonaniem rodziny. Podobnie cały jego styl życia i przepowiadania aż do samej śmierci.

To był człowiek, który stał się świadectwem czegoś innego niż tylko zwykły, przewidywalny przez ludzi bieg życia. On zaświadczył o światłości! Zaświadczył o Wschodzącym z wysoka Słońcu – Jezusie Chrystusie, tym, którzy mieszkają w mroku i cieniu śmierci. Sam opłacił to ciemnością więzienia i śmiercią. Nie był on światłością, lecz posłanym, by świadczyć o światłości.

Świadectwo o nadchodzącej światłości

Trzeba wielkiej wiary, aby świadczyć na rzecz kogoś, a samemu niczego sobie nie przywłaszczyć. Jan miał świadomość tego, że on nie jest tym, kogo oczekiwano i kto miał przyjść. Jego zadaniem było wskazywać a samemu – jak to zaświadczy – umniejszać się przy Tym, który w przedziwny sposób wzrastał (zob. J 3,30). Jan, świadom tej swojej misji, potrafił stawić siebie całkowicie w pozycji kogoś, kto wskazuje, a niczego nie ukierunkowuje na siebie. Jak drogowskaz, jak głos. Można by powiedzieć jak doskonale narzędzie, które niczego dla siebie nie oczekuje, lecz służy innym.

Może osłuchaliśmy się i obyliśmy się już z takim obrazem życia i misji Jana jako odniesionego do tamtych historycznych czasów. Może ta postawa Jana w dzisiejszym świecie i sposobie naszego życia nie wiele nam mówi i ma mało odniesienia do tego, co w naszym życiu na co dzień się dzieje. Dzisiaj kładzie się nacisk na ważność osoby, na jej prawa do samostanowienia. To wszystko jest niewątpliwie słuszne. Rzeczywistość jednak, w jakiej wielu z nas się znajduje, jest taka, że wielu jest zniewolonych i wykorzystywanych przez mocniejszych, bardziej przebiegłych czy wprost gwałtownych. Jesteśmy zniewalani i wykorzystywani przez struktury i układy, które nam mają służyć.

Jesteśmy niejednokrotnie bombardowaniu świadectwami dawanymi na rzecz innych, świadectwami opłacanymi czy opłacalnymi. Zniewala nas świat reklamy i propagandy. Wpadamy łatwo w te pułapki. Nierzadko prowadzi to do odkrywania gorzkiej rzeczywistości – innej, niż była obiecywana, innej niż się spodziewaliśmy.

Jan nie był prorokiem, który reklamował jakiś łatwy i cudowny sposób na ulepszenie ludzkiego życia. On wzywał do nawrócenia i wskazywał na jeszcze bardziej intensywne doświadczenie przemiany człowieka, jakie miało nastąpić z przyjściem Mesjasza, który będzie chrzcił ogniem i Duchem Świętym.

By inni, zagubieni, uwierzyli przez niego a nie w niego

Jan miał poczucie realizmu ludzkiej sytuacji, tzn. zagubieni się człowieka w sobie samym. Dlatego on sam niczego sobie nie przypisywał i umiał powiedzieć o sobie, że nie jest tym, kim inni spodziewali się, lub chcieliby go mieć. Wiedział, że jego misją jest nie przyciągać do siebie, lecz wskazać na właściwego i jedynego Zbawiciela.

Dzisiaj wielu– jak to kolokwialnie wyrażamy – chce zabłysnąć i błyszczeć. Jesteśmy czasem wprost zaślepiani tyloma światłami, swoistymi gwiazdami, które zabłyskują i giną. W konsekwencji wprowadzają w życie ludzi więcej dezorientacji niż pomocy w uzyskaniu światła i kierunku życia. Nierzadko jest to po prostu blichtr i kicz, które niepostrzeżenie i jakby bezkarnie wkradają się w nasze życie. Kiedy się spostrzeżemy, często jest za późno. Ktoś też musi ponosić tego konsekwencje i za to płacić. Pewnych życiowych pomyłek bowiem nie uda się przejść bezkarnie, skoro poszło się niewłaściwymi drogami idąc za wątpliwym świadectwem.

By nie rozminąć się ze Światłem Bożego Narodzenia 

Coś z tego, pozornie nieszkodliwego, można dostrzec w tym, co dzieje się wokół przygotowania Świąt Bożego Narodzenia. Tak wiele różnego rodzaju „świadectw” i reklam chce nas przyciągnąć do siebie wychodząc naprzeciw naszym zapotrzebowaniom. Często jednak nawet nie zauważymy, jak bywamy pozyskani, czasem wykorzystani do tego, by ktoś inny zrobił swój taki czy inny interes. Tak się dzieje, bo zbyt mało dokładamy troski o to, by w przygotowaniach mieć rozeznanie i zabiegać o to, co istotne. Pozornie – tak się wydaje – że to, co dyktuje współczesny świat (rynek, zwyczaje, moda itp.) musi być i jest konieczne do tego, byśmy mogli być szczęśliwi.Łatwo wtedy zatracić odniesienie do Jedynego Światła. Łatwo uwierzyć samemu sobie, że jest się światłem i drogowskazem dla siebie. Wtedy to, co prawdziwie istotne w pamiątce Bożego Narodzenia, może stać się ledwo dostrzegalnym akcydensem, czymś ubocznym a może wprost zbędnym dla życia. Nie dajmy się zwieść i omamić. Adwent, dobrze przeżywany nas przed tym strzeże. Jan Chrzciciel, dar łaskawości Pana, wskazuje na Światło, a nie przyciąga do siebie i nie pozwala na postawę zadowolenia się w samym sobie.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

34 komentarze

  1. Dziękuję Księdzu Biskupowi za wspaniałe rozważanie. Jakże mnie ono wzywa do pokory! „Być narzędziem, które niczego nie oczekuje dla siebie, ale służy innym” (por. Tb 12,18) Wszystkie oczekiwania uznać za śmieci (podobno w oryginale św. Paweł używa mocniejszego określenia niż „śmieci”?), w blasku Światłości zobaczyć marność tych oczekiwań, poza jednym oczekiwaniem – żeby pozyskać Chrystusa i znaleźć się w Nim, nie mieć swojej sprawiedliwości, ale Bożą sprawiedliwość (Flp 3,7nn)
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    #1 Fasola
  2. „By …nie rozminąć się ze światłem” – dziękuję Ks.Biskupowi za tak mądry wykład. By nikt nie rozmijał się życzę, choć wiem że przywary ludzkie są czasem mocniejsze niż chęci.

    #2 K.
  3. „Jesteśmy czasem wprost zaślepiani tyloma światłami, swoistymi gwiazdami, które zabłyskują i giną. W konsekwencji wprowadzają w życie ludzi więcej dezorientacji niż pomocy w uzyskaniu światła i kierunku życia.(…) Kiedy się spostrzeżemy, często jest za późno”
    Czasami natomiast bywa tak, że po wielu takich doświadczeniach (dezorientacji, nie pomocy), gdy spotykam PRAWDZIWEGO świadka Światłości uznaję Go za kolejnego kłamcę, który mnie kolejny raz zwiedzie i omami (bo na początku niekiedy trudno jest dokonać obiektywnej oceny).
    Staję się podejrzliwa.
    Bo, skoro zostałam już tyle razy oszukana, dlaczego mam uwierzyć właśnie Jemu, teraz, dziś? Może On też chce mnie „pozyskać, by wykorzystać do tego, by ktoś inny mógł zrobić taki czy inny interes”?
    Nie posłucham Go, nie pójdę za Nim. W konsekwencji rozminę się ze Światłem.
    Św. Janie, pomóż rozpoznawać prawdziwych świadków Światłości i daj odwagę, by dać się im prowadzić.
    🙂

    #3 julia
  4. Na stronie KAI czytam:
    „Pan mówi „znałem cię, zanim utkałem cię w łonie twej matki”. A więc jest blisko nas, jest zaangażowany w naszą osobistą historię życia od samego początku.

    A jak my możemy Go poznawać? To nie takie trudne. Po pierwsze Eucharystia. Tam podczas wspólnej modlitwy z innymi ludźmi, spotykamy żywego Chrystusa. Po drugie – czytanie Pisma Świętego. Po trzecie – ROZMOWY Z LUDŹMI, KTÓRZY WIERZĄ W BOGA, KTÓRZY GO SZUKAJĄ, wspólna modlitwa. „Bo gdzie dwaj lub trzej zebrani w imię moje, tam ja jestem pośród nich” – mówi Pan (Mt 18, 20)”
    Tak, rozmowa NIE Z KAŻDYM człowiekiem pozwala poznawać Boga…
    🙂

    #4 julia
  5. Ad #3 julia
    Julio!
    Dobre i bardzo uzasadnione pytanie. Odpowiedzi należy szukać po linii bezinteresowności tego, kto świadczy. Jeśli ktoś oferuje coś gratis, to trzeba być ostrożnym w przyjmowaniu jego oferty. I to w każdej dziedzinie. Trzeba starać się dostrzec, czy on w tej darmowości prawdziwie żyje. Czy ona jest podstawą w tym, jak kształtuje on swoje relacje z innymi. Czy jest gotów bezinteresowne służyć. Czy też – jak to bywa niejednokrotnie – żyje z tej pozornej czy reklamowanej „darmowości”, którą „sprzedaje” naiwnym, a czasem już tak bardzo w życiu oszukanym.
    Oczywiście nie wszystko da się od razu wyczuć, rozpoznać i odkryć. Jeśli natomiast dostrzeżemy, że ktoś chce zrobić przy tej okazji jakikolwiek swój interes, to trzeba być ostrożnym. Naturalnie nie chodzi o aspekt tylko materialny. Jeśli ktoś jest autentycznym świadkiem i jest świadkiem Prawdy, to da sią wyczuć w postawie jego nie narzucającej się pokory i ofiarnej a dyskretnej gotowości służenia.
    Jan Chrzciciel jest tutaj niezawodnym przykładem. Do niego trzeba więc odnosić i porównywać wszystkich świadków. Zachęcam do uważnego przyglądania się jego Osobie. Możesz też jeszcze wrócić do mojego rozważana. Jest tam wiele elementów, które wskazują na drogę szukania odpowiedzi. Trzeba też, abyśmy sobie wzajemnie pomagali zarówno we wskazywaniu autentycznych świadków jak i ostrzeganiu przed fałszywymi. To tyle tego mojego dopowiedzenia. Dziękuję za zwrócenie uwagi na ten problem.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #5 bp Zbigniew Kiernikowski
  6. I jest odwrotnie również Julio. Świadek, zamilknie. Nie każdy jak Jan zgodzi się i położy na /brudnej/tacy swą głowę, by ucieszyć… drugiego. Nie każdy święty i nie każdy Janem. I nie każdy wart ofiary. Przepraszam, jestem od razu zła, jak pomyślę, co człowiek potrafi wyprawiać z człowiekiem. Bardzo zła. Na głupotę w człowieku, która w dół go ciągnie.

    #6 K.
  7. Świadkiem, wobec którego powinnam być bardziej ostrożna był ktoś od początku chełpliwy, co mnie dziwiło, lecz uznałam ze nie wszystko mogę rozumieć. Potem oglądałam kolejne grzechy wobec mnie i już rozumiałam, że za jego grzechy też umarł Jezus Chrystus, potem było łatwiej. Wszyscy jesteśmy grzesznikami. Dziwię się tylko tym, którzy naśladują grzechy ludzi posłanych do nich. Przecież jeżeli w Ewangelii samarytanka mająca kolejnego mężczyznę opowiadała ludziom, że spotkała człowieka, który powiedział jej wszystko co uczyniła, że jest On Mesjaszem, to nie po to, żeby teraz kobiety zmieniały kolejnych facetów! A ja czasem mam wrażenie, że ludzie naśladują bardziej to, co złe, że „tak można”, jakby nieświadomie przedrzeźniali ich, zamiast wybaczać i usprawiedliwiać. Czasem np. dziewczyny śpiewają w taki sposób, że trudno się słucha, niby ładnie, a dusza nie chce przylgnąć słuchając.. Pomyślałam że one są kuszone i czasem dla innych obroną wobec tych pokus jest odrzucenie i prześladowanie, doświadczenie pewnej „pustyni”.
    Z drugiej strony niektórzy mówią tak, jakby stali właśnie osobiście wobec Boga mając tę gotowość służenia. Nie chcę się podlizywać, ale gdy słuchając Księdza Biskupa dziękuję Bogu, że objawił mu swą miłość i może ją teraz nam przekazać, to jest tak jak mówił Jezus: aby ludzie widzieli dobre czyny w was i chwalili Ojca, który jest w niebie.
    Pozdrawiam!

    #7 AnnaK
  8. Osobno chciałam napisać o problemie, który mam w pracy, gdzie jestem nowa, pracuję drugi miesiąc. Postanowiono dać w prezencie świątecznym naszemu szefowi i zastępcy dmuchane lale, na co ja i połowa naszej grupy powiedzieliśmy, że nie zgadzamy się. Ale większość tak ustaliła więc się składają, a ja jedynie powiedziałam, że nie dam pieniędzy. Usłyszałam wiele wymówek, że „przecież to szef!”, a „na wigilię w pracy to przyjdę?”, itd. W zasadzie uważam, że mam rację, ale trochę nie wiem, czy nie przesadzam? Boję się też jak będę potem traktowana w pracy, a mam za sobą trudne doświadczenia.

    #8 AnnaK
  9. Aby móc służyć prawdzie trzeba być tak jak Jan pełnym Ducha Swiętego

    #9 Tereska
  10. Św.Jan Chrzciciel mówił o sobie, że jest”…głosem wołającym na pustyni…” jeżeli dobrze zrozumiałam, to np. pokora J.Ch.wynikała z Jego postawy nie roszczeniowej wobec słuchających
    tego Proroka, w świetle głoszonej przez Niego Prawdy i wszystkich treści…i całkowitej zgody na to co Pan Bóg dopuścił – ścięcie głowy przez ludzki podstęp.
    Jest to dla mnie niesamowite Świadectwo, całkowitego zawierzenia Panu Bogu swojego życia…
    mieć taką wiarę by w imię Jezusa Chrystusa przyjmować niesprawiedliwość, poniżenie,obelgi i w takich sytuacjach być „głosem na pustyni” zachowując przy tym pokój duszy,i głosząc w takich momentach kerygmat, po czym zamilknąć…
    Tak szczerze, to taka postawa bez pychy, stanięcia jako ta mądrzejsza – jest trudna do osiągnięcia ale możliwa mocą Słowa Bożego i Bożą Łaską, kiedy stanie się w postawie bezsilności i
    całkowitego oddania się Woli Bożej, w postawie dziękczynnej, za dar szczególnego Światła.
    Jestem nastawiona do ludzi bardzo życzliwie ale tak jak powiedziałaś Julio, nie z każdym można poznawać Pana Boga,a i ostrożność przy takich kontaktach towarzyskich jest wskazana, by nie dać się wciągnąc w różnego rodzaju zło.Mam też takie doświadczenie , że jeśli owce znajdą się wśród wilków – Pan je odszuka i uchroni od zła.Jak dobrze być owieczką w stadzie Pana Boga….
    Dziękuję Ks. Biskupowi za tak bogate rozważania,
    i pozdrawiam, także „blogowiczów”.

    #10 Zofia
  11. Dlatego Bóg dopuszcza działanie na nich oszustwa, tak iż uwierzą kłamstwu, aby byli osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość. 2 Tes.2-9
    Szczęść Boże!
    Warto poświęcić trochę czasu dla wieczności.
    Pozdrawiam. Tadeusz – katolik

    #11 katolik
  12. AnnoK – poziom ludzi z którymi pracujesz jest porażający.Pomyśl o jak najszybszm „myknięciu”. Szkoda czasu dziewczyno i lat.

    #12 K.
  13. Gdy pisałam #3, bardziej myślałam o innych. O takich, którzy świecą „światłem odbitym” (światłem Chrystusa) jak księżyc, nie chcą świecić swoim światłem, jak gwiazdy. Oni często spotykają się z niedowiarstwem z naszej strony. Bo przecież świat uczy, że KAŻDA osoba jest ważna, KAŻDY ma prawo domagać się dostrzeżenia swojej osoby, bo KAŻDY jest niepowtarzalny (choć nie każdy jest wyjątkowy, jak powiedział w czwartek mój mentor :)). Więc czy jest możliwe, że akurat ten wskazuje na INNEGO, nie na siebie?
    Dziś myślę bardziej o sobie.
    Bo (jak każdy chrześcijanin) powinnam być świadkiem Prawdy, ale czy jestem?
    Czy jestem bezinteresowna? Jak Jan?
    Czy raczej widzę w swoim świadczeniu o Prawdzie okazję do zrobienia swojego interesu?
    Jest o czym myśleć…
    🙂

    #13 julia
  14. Oj,przepraszam.Poziom części ludzi z którymi pracujesz :).

    #14 K.
  15. Według mnie niespełna 15 latka św. Jan Chrzciciel jest istotą świadectwa posłannictwa Jezusa Chrystusa.
    On chrzci wodą, przygotowuje nas na przyjście Tego Który będzie chrzcił Duchem Świętym.

    Tak też i my powinniśmy dawać świadectwo posłannictwa Jezusa, umacniać bliźnich w wierze i łasce uświęcającej oczekiwać Paruzji wołając donośnie do Boga:
    „Maranatha – Przyjdź Panie nasz!”

    Pozdrawiam!

    #15 Belteszassar
  16. K. (#12), jeśli nasza sprawiedliwość nie będzie większa niż sprawiedliwość uczonych w Prawie, nie wiejdziemy do królestwa niebieskiego (Mt 5,20) Właśnie tam, gdzie jest dolina ciemności, gdzie panuje mrok śmierci, tam właśnie potrzeba światła, nie potrzebują lekarza zdrowi… Czasem takim światłem jest znak sprzeciwu, jak w przypadku AnnyK. W ostatnim Gościu Niedzielnym (Nr 50/2008) jest wywiad z o. Jaroszem, który opowiada między innymi o człowieku, któremu świadectwo wiary jednego z jego współpracowników ocaliło życie.
    AnnoK, niech Cię Duch Święty prowadzi i umacnia pośród tych trudnych doświadczeń.
    Pozdrawiam 🙂

    #16 Fasola
  17. To znów ja, teraz dopiero mogę napisać coś na blogu, bo dopiero teraz czuję się trochę lepiej. Jestem po pierwszej chemii, droga rzeczywiście jest przez mękę, nawet nie będę pisać, jakie to jest cierpienie, ktoś kto przez to przechodził rozumie mnie najlepiej. Te święta są dla mnie zupełnie inne. Kompletnie nie interesują mnie jakiekolwiek zakupy świąteczne, dla mnie prezentem od Boga są rzeczy, które kiedyś uważałam za normalne, na przykład sen, albo możność chodzenia o własnych siłach. Ja też chciałam zawsze zabłysnąć i błyszczeć, być widzianą i podziwianą, a dziś jestem w sytuacji odwrotnej, w sytuacji, w której nikt nie chciałby być, czuję jednak mimo tego, że boję się cierpienia i włosy, które jeszcze mam, jeżą mi się na głowie, kiedy pomyślę o następnej chemii, że tamto pragnienie błyszczenia jest kiczem, a to w czym teraz jestem to coś prawdziwego, bo nie wiem, co będzie jutro. Wcześniej łatwo było mi uwierzyć samemu sobie, że jestem światłem i drogowskazem dla siebie, teraz nie wiem nic i nie mogę polegać na sobie. Szczęściem są dla mnie rzeczy, kiedyś będące rzeczą normalną.
    Ten świat, który jest w szpitalu, bardzo różni się od świata na zewnątrz. Ludzie, którzy kiedyś błyszczeli, teraz cierpiący – jeśli bez Chrystusa – to coś przerażającego. Ale kiedy ktoś im o Nim powie, uczepiają się tego kogoś, bo zaczynają widzieć światełko w tunelu, może taka jest moja misja. Bardzo pomaga mi modlitwa wielu, ona mnie niesie zwłaszcza w chwilach zwątpienia, wołałam do Chrystusa o miłosierdzie kilka razy na serio i przychodził w konkretnych faktach. Proszę was o ciągłą modlitwę, aby to wszystko unieść i może pomóc przez to innym

    #17 lipka
  18. Jednym z pierwszych fragmentów jakie pokazał mi Duch Swiety po nowo-narodzeniu był Łk 1,57-80. Mocno zastanowiła mnie postawa Elzbiety i Zachariasza, którzy nadajac imie synowi postapili według woli Bozej, a nie według przyjętego zwyczaju, co zostało nagrodzone (Zachariasz odzyskał mowe). Wyrył sie w moim sercu werset Łk 1,74… ,,za sprawa Jego wyrwani z mocy nieprzyjaciół, bez strachu słuzyc mu bedziemy w swietosci i sprawiedliwosci wobec Niego”. Cały czas Duch Swiety tłumaczy mi sens tego wersetu.
    pozdrawiam!
    UP

    #18 UP
  19. #17 lipko, czy jesteś w siedleckim szpitalu?
    Chętnie odwiedziłabym Cię…
    Cieszę się, że się odezwałaś 🙂
    Pamiętam w modlitwie 🙂

    #19 julia
  20. Zapewne szef,będzie bardzo zadowolony z „lali” /hehe szczególnie jak ją będzie nadmuchiwał :D/skoro pracownicy tak mu wybrali.Nie przejmuj się AnnoK,kup mu długopis i wręcz mu jako świąteczny upominek od siebie /przy wszystkich/.Zrozumie Cię albo nie,ale na to nie ma rady 🙂

    #20 K.
  21. Bardzo dziękujemy Lipko za informacje.Pamiętamy o Tobie.

    #21 K.
  22. #17 lipka
    cieszę się, że piszesz o sobie. Pamiętam cały czas w modlitwie, trzymaj się mocno miłości Pana, bo ona daje siły. Teraz są roraty, czas czekania na Jego przyjście, msze poranne są w ciemności przy świeczkach i lampionach. Twoje cierpienie niech otwiera Ci serce jeszcze bardziej, niech będzie Wielkim Oczekiwaniem, ciemnością wołającą „Przyjdź!”
    Fasola, K
    dziękuję za słowa wsparcia. Zdziwiłybyście się jacy to wykształceni i bardzo mili ludzie, cóż taki mamy świat – pogański coraz bardziej. Dla mnie jest dobre wyrzekać się pochwały od ludzi, nawet ryzykując. Teraz ważne jest dla mnie by nie robić „światełka” z siebie, nie wynosić się nad innych. Na razie, dzięki Bogu w sposób spokojny i życzliwy, choć stanowczy powiedziałam swoje zdanie. W tak drobnej sprawie można łatwo się wkurzyć i oburzyć, zachować niewłaściwie, a to już będzie „kicz”. W czwartek jest wigilia, zobaczymy jak będzie, oby Duch mnie prowadził.
    Pozdrawiam.

    #22 AnnaK
  23. Co do bycia „światełkiem” – przychodzi mi na myśl doświadczenie, którym się podzielił Zbyszek (Życie chrześcijańskie – wypełnianie Prawa (P10) #21), bo też to „przerabiałam” 😉
    Powodzenia AnnkoK! 🙂
    Lipko, pamiętam w modlitwie, niech Cię Pan mocną ręką przeprowadzi przez tę ciemną dolinę (Ps 23)

    #23 Fasola
  24. Dziękuję wam bardzo za wsparcie wasza modlitwa mnie bardzo umacnia. Droga Julio bardzo bym się cieszyła z twojej wizyty, teraz już jestem w domu, ale jeśli jestem w szpitalu to w Łodzi. Do świąt pewnie jakoś będzie, na drugą chemię idę 30 grudnia do szpitala a więc czeka mnie Sylwester z chemią. Myślę jednak, że wszystko Bóg przewidzi, na pewno mnie wspomożecie modlitwą

    #24 lipka
  25. lipko,
    modlę się za Ciebie każdego dnia! Myślę jednak że to Ty dajesz nam więcej. Dziękuję Ci!

    #25 Zbyszek
  26. AnnoK,
    myślę że postąpiłaś właściwie
    🙂

    #26 Zbyszek
  27. julio,
    piękne i inspirujące wyrażenie: „świecić światłem odbitym”. Nie starać się zabłysnąć, ale dać się by podzielić się Światłem z innymi. Cieszę się że Was poznałem!
    🙂

    #27 Zbyszek
  28. #27 Zbyszku,
    to wyrażenie nie jest moje, to określenie TYLKO fizyczne. Ale miło mi, że Ci się podoba i że napisałeś o tym 🙂
    Pozdrawiam 🙂

    #28 julia
  29. Jeśli ktoś chciałby napisać bezpośrednio do Lipki, może napisać do mnie zaznaczając w temacie „do Lipki”. Przekażę jej.
    Przypominam mój adres basa2@op.pl

    #29 basa
  30. #24 lipko,
    Pewnie latem będę w Łodzi – może więc wtedy się spotkamy…
    Na razie modlę się za Ciebie 🙂

    #30 julia
  31. Papież Benedykt 16 dziś mówił:
    „W mrokach nocy betlejemskiej zapłonęło rzeczywiście wielkie światło: Stwórca wszechświata wcielił się, jednocząc się nierozerwalnie z naturą człowieka, tak że stał się rzeczywiście „Bogiem z Boga, światłością ze światłości”, a jednocześnie człowiekiem, prawdziwym człowiekiem. To, co Jan nazywa po grecku „ho logos” – w łacińskim tłumaczeniu „Verbum”, a po polsku „Słowo” – oznacza także „Zmysł”. A zatem wyrażenie Jana moglibyśmy rozumieć następująco: „odwieczny Zmysł” świata stal się namacalny dla naszych zmysłów i dla naszego rozumu: możemy go teraz dotknąć i kontemplować (por. 1 J 1, 1). „Zmysł”, który stał się ciałem, nie jest po prostu ogólną ideą zawartą w świecie; jest „Słowem” skierowanym do nas. Logos NAS ZNA, WZYWA nas, PROWADZI. Nie jest powszechnym prawem, w którego ramach my z kolei odgrywamy jakąś rolę, lecz jest Osobą, która interesuje się każdą pojedynczą osobą: jest Synem Boga żywego, który stał się człowiekiem w Betlejem.

    Wielu ludziom, a w pewnym stopniu nam wszystkim, wydaje się to ZBYT PIĘKNE, ABY MOGŁO BYĆ PRAWDZIWE. W rzeczywistości mamy tu powiedziane: tak, istnieje jakiś zmysł, a zmysł ten nie jest jakimś bezsilnym protestem przeciwko absurdowi. Zmysł ma moc: jest Bogiem. Bogiem dobrym, którego nie wolno mylić z jakimś bytem najwyższym i dalekim, do którego nigdy nie byłoby nam dane dotrzeć, lecz Bogiem, który stał się naszym bliźnim i jest bardzo blisko nas, który MA CZAS DLA KAŻDEGO Z NAS i który przyszedł, by Z NAMI POZOSTAĆ”
    Bardzo mnie te słowa podniosły na duchu.
    Czego życzę wszystkim smutnym 🙂

    #31 julia
  32. Liturgia wprowadza nas w ŚWIATŁO. Jednej nocy widziałam wznoszący się samolot.
    ….
    niczym strzała skierowana w tarczę
    blask na ciemnym niebie
    uśmiech w ciemnościach
    wystarczy odbijać SŁOŃCE
    wystarczy być Księżycem
    wystarczy być samolotem
    zostawiającym smugę
    lecącym w stronę Księżyca
    pozwól SŁOŃCU otulić Światłem
    Księżyc
    samolot
    Ciebie
    też będziesz uśmiechem w ciemności

    #32 ze
  33. Mogę się podzielić swoją radością?
    Dziś skończyłem czytać / słuchać całą Biblię!!!! Zajęło mi to ca 4 miesiące, ale radość jest ogromna. Dziękuję Panu za pomoc!!!!
    🙂

    #33 Zbyszek
  34. #Zbyszek
    Gratulacje! A ja jakoś przeżyłam wigilję w pracy, po prostu się nie śmiałam w pewnym momencie.. Pozostałe chwile były miłe, ludzie przyszli, wymieniliśmy się prezentami.
    Czytacie Światło na mojej ścieżce? Bardzo mi pomaga.
    Pozdrawiam!

    #34 AnnaK

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php