Czuwajcie! – I Ndz Adwentu B

by bp Zbigniew Kiernikowski

Rozpoczynamy kolejny Adwent. Czas przygotowania na Przyjście Pana. Czas przeżywania przychodzenia Pana w naszej codzienności i przygotowania do celebrowania pamiątki Jego ziemskiego Narodzenia. Ten czas jest bogaty w tajemnicę oczekiwania i kształtowania w nas wierzących postawy gotowości na to przedziwne i wielorakie spotkanie. To spotkanie jest całkowicie dla nas.

On przychodzi, by nas ubogacić. By jednak to mogło się stać, musi w nas dokonać się coś z opuszczenia tego, co nam przeszkadza Go prawdziwie spotkać i być z Nim w komunii. Inaczej mówiąc, nie możemy Go spotkać, pozostając takimi, jakimi jesteśmy, tzn. skierowani na siebie samych. On chce w nas to sprawić, byśmy odwrócili się od siebie, a zwrócili się ku Niemu. Chce, byśmy stawali się na Jego podobieństwo. Dlatego wzywa nas:

Patrzcie! Miejcie otwarte oczy! (Mk 13,33).

 Proponuję taki oto, jak wyżej, przekład wezwania z pierwszego wiersza perykopy ewangelijnej czytanej w I Niedzielę Adwentu roku B (Mk 13,33-37). Jest to przekład mniej uroczysty, ale za to bardziej bezpośredni. Można powiedzieć wprost narzucający się i przynaglający z pewną mocą a nawet gwałtownością. Jest to wezwanie, by zobaczyć, co się stało, szczególnie wtedy, gdy dzieje się coś nadzwyczajnego.

Różne czasowniki – stopniowanie intensywności czuwania?

 Warto zwrócić w tym względzie uwagę na zasygnalizowany już pewien szczegół, który – moim zdaniem – będzie pomocny w odczytaniu orędzia niedzielnej Ewangelii. Jest to Ewangelia, która ma jako główny motyw temat czuwania. Czasownik czuwać pojawia się w przekładzie polskim, czytanym w kościele, pojawia się tej ewangelii czterokrotnie. Oprócz tego mamy pierwszy czasownik o podobnym znaczeniu, mianowicie: uważajcie. W tekście greckim mamy natomiast użyte trzy czasowniki. Pierwszy (blepete), oddany po polsku przez: „uważajcie” ma podstawowe znaczenie „patrzeć”, naturalnie też uważać, strzec się itp. Jest to czasownik o szerokim polu znaczeniowym. Drugi (agrypneite), który jest przełożony na polski przez „czuwajcie”, ma podstawowe znaczenie „nie spać” „ mieć otwarte oczy”. Trzeci (gregoreite) występuje w tej perykopie trzykrotnie i znaczy czuwać. Jest on użyty, gdy jest mowa o odźwiernym, któremu pan polecił czuwać i w dwóch ostatnich wezwaniach Jezusa: Czuwajcie.

Pierwsze dwa wezwania: patrzcie, miejcie oczy otwarte, natomiast mają charakter jakby zewnętrznego przyciągnięcia uwagi. Ośmielę się zrobić odniesienie do sytuacji np. na drodze, kiedy kierowca komentuje jazdę innego kierowcy, który mu bez właściwego zwrócenia uwagi kierunkowskazem podjeżdża i zajeżdża drogę. Padają wówczas często z ust kierowcy słowa: Patrz! Nie masz oczu (= masz zamknięte oczy, albo: gdzie masz oczy).Wezwanie, jakie Jezus kieruje do uczniów na początku tego fragmentu Ewangelii są mocne, przywołujące niejako gwałtownie uwagę. Patrzcie! Miejcie otwarte oczy! Nie (prze)śpijcie! Oto bowiem dzieje się coś ważnego! 

Kontekst – sytuacja Jezusa i uczniów (także nasza)

 Czytany fragment Ewangelii jest ostatnim słowem Jezusa, jakie Marek zapisał przed narracją Paschy, czyli Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa. Mowa o człowieku, który udaje się w podróż zapewne nie jest tutaj przypadkowe. U Mt takie udanie się przypowieściowego człowieka w podróż jest związane z powierzeniem sługom talentów( Mt 25,14) a u Łk z powierzeniem min (Łk 19,12). W obydwu przypadkach po to, by po powrocie z zyskiem odebrać. U Mk natomiast nie ma mowy o tych powierzonych dobrach, lecz o tym iż zostawił im swój dom i powierzył staranie nad wszystkim (władza i dzieło) a odźwiernemu polecił czuwać. (u Mt i Łk przypowieści o czuwaniu też mają inny bezpośredni kontekst).

Możemy przyjąć, że według Mk tym, kto udaje się w podróż, jest sam Jezus. Jest to Jego Męka a powrotem będzie Zmartwychwstanie. Ten powrót będzie niespodziany. Będzie zaskoczeniem, chociaż Jezus do tego przygotowywał swoich uczniów. Powróci niespodzianie i nie będzie łatwy do rozpoznania. W opowiadaniach o obecności Zmartwychwstałego Jezusa jest zawsze moment trudności w rozpoznaniu, jest zaskoczenie. Dlatego Jezus wzywa do czujności.

Ta czujność, do której wzywa jest innej jakości niż wezwanie do otwartych na początku fragmentu czytanej Ewangelii. Jest to czuwanie odźwiernego, który musi rozpoznać zanim otworzy. Musi wiedzieć, komu otwiera. Naturalnie, żeby dobrze czuwać, nie można spać. Trzeba jednak czegoś więcej niż tylko niespania. Jest to czuwanie które niejako wyprowadza człowieka z jego bycia dla siebie i uzdalnia go do bycia zjednoczonym z drugim. 

Powrót (powroty) Jezusa

 Wezwanie do czuwania i niejako weryfikacja tego czy uczniowie czuwali, okaże się niebawem. Otóż podczas modlitwy w Ogrodzie Oliwnym Jezus wezwie najpierw uczniów do czuwania, potem uczyni im – w szczególności Piotrowi – wyrzut, że nie czuwali i wezwie ich ponownie do czuwania, by nie ulegli pokusie (Mk 14,34-38). To czuwanie jest więc przede wszystkim byciem w jedności z Jezusem w Jego odkupieńczej agonii i zmaganiu się. Jezus wtedy faktycznie odszedł od uczniów. Obrazowo mówiąc, podczas swej modlitwy udał się w swoistą daleką podróż. Podróż poza wizję, jaką ma człowiek o swoim życiu. Uczniowie nie mogli w tej chwili z Nim pójść i dzielić tego Jego zmagania się. Mieli natomiast czuwać, by być z Nim w jedności i Go rozpoznawać. On im powierzył swoje dzieło. Oni tego jeszcze nie byli w stanie rozpoznać. Nie umieli czuwać. 

Ten Jezus też będzie wracał do uczniów z innej swojej „podróży”, jaką była Jego Śmierć i powrót w Zmartwychwstaniu. To też zaskoczy uczniów. Z trudnością będą Go rozpoznawać. Spotkania Jezusa Zmartwychwstałego z uczniami są ciągłym wezwaniem do czuwania i rozpoznawania Go.  

Ten sam Jezus będzie na różny sposób powracał przez swoje działanie i łaskę w czasie Kościoła. On jest i działa. Nie zawsze jest właściwie rozpoznany. Czasem ci, do których przychodzi, śpią. Przede wszystkim jednak często nie rozpoznają Go w Jego znakach i Jego działaniu. On jednak stale przychodzi. Daje każdemu szansę, by otwierał oczy i by rozumiał to, co jest głębsze, niż to, co tylko widoczne, by rozumiał, co to znaczy czuwać.

Patrzcie! Miejcie otwarte oczy! Czuwajcie!

Czasem dla otwarcia oczu potrzebujemy mocnego wstrząsu, jak to może być rozumiane przy okazji dwóch pierwszych czasowników z tej Ewangelii. Dopiero po takim wstrząsie, który nas przebudzi zaczynami rozumieć i być bardziej wrażliwymi na czuwanie, na wielkość daru, jaki do nas przychodzi i nam się udziela. Jest to trudne zadanie i wyzwanie, w którym – jako wierzący – możemy i musimy sobie pomagać, by nie rozminąć się z przychodzącym Panem.

Ten Pan zaś wróci ostatecznie na końcu czasów. Jego przychodzenie do nas w tym czasie i nasze czuwanie i rozpoznawanie Go – czasem tak bardzo wymagające i domagające się opuszczenia siebie (własnych koncepcji) i zmiany naszej mentalności – przygotowuje nas do tego, byśmy kiedyś w pełni radości przeżywać ostateczny Adwent.

Życzę Wszystkim dobrego czasu czuwania. Jeśli zaś komuś z nas zostanie dana jakaś okazja mocna i wstrząsająca, która może zmusi do pełniejszego otwarcia oczu, to też niechaj to będzie przez każdego z nas przyjęte jako dar ze strony przychodzącego Pana i wyraz Jego troski o nas.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

31 komentarzy

  1. Dzis w radio slyszalem swiadectwa zakladnikow, ktorzy nie spali 48 godzin. Zwrocilem uwage, Fr Lou powiedzial w Bombay’u niejeden czuwal i jak odpowiednie sa dzis slowa z Ew. sw.:
    Lk 21, ‘36 Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć (przed Synem Człowieczym)”.’

    Teraz czytam:
    ‘Ten czas jest bogaty w tajemnicę oczekiwania i kształtowania w nas wierzących postawy gotowości na to przedziwne i wielorakie spotkanie. To spotkanie jest całkowicie dla nas.

    On przychodzi, by nas ubogacić. By jednak to mogło się stać, musi w nas dokonać się coś z opuszczenia tego, co nam przeszkadza Go prawdziwie spotkać i być z Nim w komunii. Inaczej mówiąc, nie możemy Go spotkać, pozostając takimi, jakimi jesteśmy, tzn. skierowani na siebie samych. On chce w nas to sprawić, byśmy odwrócili się od siebie, a zwrócili się ku Niemu. Chce, byśmy stawali się na Jego podobieństwo. DLATEGO WZYWA NAS:

    PATRZCIE! MIEJCIE OTWARTE OCZY! (Mk 13,33).

    PROPONUJĘ TAKI OTO, JAK WYŻEJ, przekład wezwania z pierwszego wiersza perykopy ewangelijnej czytanej w I Niedzielę Adwentu roku A (Mk 13,33-37). Jest to przekład mniej uroczysty, ale za to bardziej bezpośredni. Można powiedzieć wprost narzucający się i przynaglający z pewną mocą a nawet gwałtownością. JEST TO WEZWANIE, BY ZOBACZYĆ, CO SIĘ STAŁO, SZCZEGÓLNIE WTEDY, GDY DZIEJE SIĘ COŚ NADZWYCZAJNEGO…’
    Jurek

    #1 Jurek
  2. ‘Wiedeń 12 września 1683
    …Następnego dnia król Jan III Sobieski, główny wódz sprzymierzonych triumfalnie wkroczył do Wiednia. Po wiedeńskiej wiktorii papież Innocenty XI otrzymał od polskiego króla list ze słynnymi słowami: „Przybyliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył!”.’

    A dzis czytam:
    ‘Vatican thanks Muslims for returning God to Europe’ – Watykan dziękuje muzulmanom za powrot Boga do Europy. 28, 2008 Tom Heneghan, Redaktor Religii
    http://in.reuters.com/article/worldNews/idINIndia-36765320081128

    PARYŻ (Agencja Reuters ) – Starszy watykanski kardynal podziękował muzulmanom za przyniesienia Boga spowrotem do publicznej sfery w Europie i powiedzial, ze wierni różnych wiar nie maja innego żadnego wyboru ale zaangażować się w międzyreligijnym dialogu.
    Kardynal Jean-Louis Tauran, przewodniczący działu Katolickiego Kościoła dla kontaktow między reigijnych, powiedzial, o religii teraz mowi sie i pisze więcej niż przedtem w dzisiejszej Europie.
    „To jest zasluga muzulmanow,” on w mowi w drukowanej w piątkowym L’Osservatore Romano, oficjalny dziennik Watykanu. „Muzulmanie, stając się znaczącą mniejszościową w Europie, sa tymi, którzy zażądali miejsca dla Boga w społeczeństwie.”

    #2 Jurek
  3. Jestem katechetką. W gimnazjum w Siedlcach. W poniedziałek 24 listopada odwiedziło naszą szkołę trzech młodych ludzi: Karol, Rafał i Bartosz i o tej wizycie chcę napisać.
    Celem ich wizyty było zaproszenie gimnazjalistów na spotkanie organizacyjne Ruchu Światło – Życie. Byli w naszej szkole cały dzień – 7 godzin. Spotkali się z uczniami z 12 klas.
    Spotkania miały swój porządek. Po modlitwie prezentowali nagraną wstrząsającą pantomimę, która opowiadała historię człowieka: jego przyjaźń z Panem Bogiem, pierwszy grzech, zniewolenie grzechami, walkę Jezusa o człowieka aż do oddania życia, Zmartwychwstanie Jezusa, powrót człowieka do Boga i przyjaźń z Nim.
    Potem Rafał przedstawiał argumenty materialne i duchowe za istnieniem Boga. M.in. czytał świadectwo kobiety – ateistki, która postawiła sobie za cel „uratować” swoich bliskich i przekonać ich o tym, że Boga nie ma. Efektem jej wysiłku było stwierdzenie; „Boże, wygrałeś” . Autorka konkluduje, że być może Pan Bóg szuka drogi do serca ateistów w ten właśnie sposób, że szukają oni dowodów na nieistnienie Boga, a dochodzą do wniosku, że On jednak Jest. Mówił o swoim życiu: podzielił je na dwie części – przed i po nawróceniu. Opowiedział o tym, jak kiedyś patrzył na innych, traktował ich, co zmieniło się, gdy naprawdę uwierzył w Jezusa.
    Po Rafale mówił Karol. Myślą przewodnią jego wypowiedzi było stwierdzenie: „Bóg jest dla mnie dobry”. Cokolwiek się zdarzy: brak pracy, nałóg w rodzinie, nieprzyznanie stypendium, trudne warunki materialne w rodzinie, przegrany mecz ulubionej drużyny – jest to dla mnie dobre. Kto tak wierzy – nie załamie się przeciwnościami, będzie pogodny i radosny.
    W tym miejscu usłyszeliśmy słowa Jana Pawła II, który wzywał młodych: „Wypłyń na głębię”.
    Te słowa komentował Bartosz. Mówił – wypłynięcie na głębię to po prostu wejście w życie (takie, jakie ono jest) z Chrystusem. W domu, w szkole, w relacjach z przyjaciółmi, sympatiami, rodzicami. To zaufanie, że moje problemy pomoże mi rozwiązać Pan Bóg, jeśli do Niego się zwrócę. On zostawił swoje Słowo, możemy z Niego czerpać.
    Spotkanie kończyło rozdanie ulotek, zapraszających na spotkanie organizacyjne Ruchu Światło – Życie i oglądanie teledysku hip-hopowego zespołu FPS „Bądź wojownikiem”. Refren piosenki brzmiał: Miłość to lekarstwo na zło tego świata.
    Dlaczego o tym piszę, ktoś zapyta…
    Po prostu spotkanie z tymi młodymi osobami było dla nas ogromnym przeżyciem. Nie tylko dla katechetek, ale (i to jest najważniejsze) dla naszych uczniów. Chłopcy nie spotkali się z wybranymi klasami – nie wszyscy ich uważnie słuchali, niektórzy przeszkadzali. Ale wszyscy uczniowie byli pod wrażeniem ich szczerości, otwartości, życzliwości wobec wszystkich (także tych niesfornych). Wszystkich ujęło to, że mówili tak otwarcie o sobie, swoich problemach, trudnych sytuacjach i o tym, co (Kto) pomaga im te sytuacje (również te podczas spotkania z młodzieżą) pokonać .
    Ten dzień w życiu: szkoły, uczniów, moim – był dzięki Nim niezwykły. I dlatego chcę Im w ten sposób jeszcze raz podziękować 🙂

    #3 aneta
  4. p.s.
    Chłopcy zaprosili na koncert zespołu GPS, który odbędzie się 13 grudnia o godz. 20.00 w kaplicy Duszpasterstwa Akademickiego przy parafii Ducha Świętego 🙂

    #4 aneta
  5. Bardzo ciekawe jest to rozróżnienie „otwartych oczu” na początku i „czuwania, by rozpoznać” Jezusa. Faktycznie można z otwartymi raz szeroko oczami popaść w zamieszanie i takim wstrząsającym odkryciem okaże się „jakby opuszczenie” Tego, Kogo się poznało. Ten, kto szeroko otwiera oczy nastawiony jest na otrzymywanie, bycie obdarowanym, jest wdzięczny i ufny. Wobec zmiennych losów doświadczeń ważne jest czuwać w wierności wobec Tego, który mówi w nas. Nawet jeśli wydaje się, że pokorne będzie słuchanie innych i poważanie ich bardziej niż siebie. Takie czuwanie wskazuje na inną postawę, jakby bardziej zamkniętą, na dialogowanie wewnętrzne i „strzeżenie skarbu w sobie”. Jezus przychodzi czasem zaskakująco, faktycznie.
    Dobrze, że przychodzi! 🙂

    #5 AnnaK
  6. „Jeśli zaś komuś z nas zostanie dana jakaś okazja mocna i wstrząsająca, która może zmusi do pełniejszego otwarcia oczu, to też niechaj to będzie przez każdego z nas przyjęte jako dar ze strony przychodzącego Pana i wyraz Jego troski o nas”
    Dlaczego te słowa mnie zasmucają?

    #6 julia
  7. “ON PRZYCHODZI, BY NAS UBOGACIĆ. By jednak to mogło się stać, musi w nas dokonać się coś z opuszczenia tego, co nam przeszkadza Go prawdziwie spotkać i być z Nim w komunii. Inaczej mówiąc, nie możemy Go spotkać, pozostając takimi, jakimi jesteśmy, tzn. skierowani na siebie samych. On chce w nas to sprawić, byśmy odwrócili się od siebie, a zwrócili się ku Niemu…”

    PAN BÓG MNIE OCALIŁ. On przyszedl do mnie, gdy bylem u stop guru w Himlajach i mysalem, że tam juz zostane na cale zycie.
    Ojciec Joseph-Marie Verlinde
    Jacques Verlinde, urodzony w Belgii, przeszedł bardzo niecodzienną drogę zanim został księdzem katolickim. Kończył właśnie doktorat z nauk ścisłych, gdy poznajł medytację transcendentalną i oddał się tej drodze « ciałem i duszą » przez 7 lat. Jako uczeń guru spędził trzy długie pobyty w Indiach pogłębiając wiedzę na temat tradycji wedyckiej. Właśnie wówczas zapoznał się z okultyzmem i różnymi szkołami ezoterycznymi.

    W 1975 nawrócił się na wiarę Jezusa Chrystusa. Potrzeba 7 lat modlitw uwalniających, by, uzdrowiony duchowo, mógł wstąpić do Seminarium i w 1983 zostać księdzem katolickim. W 1986 założył Rodzinę Świętego Józefa i przyjął imię Ojca Joseph-Marie.

    JA SIE POMYLILEM – mowil Ojciec Verlinde w Częstochowie 1991 na Spotkaniu Ojca Świętego Jana-Pawła II z młodzieżą całego świata – powiedzial jeden z niewierzacych filozofow przed smiercia.

    Takze przedwczoraj czytalem:
    ‘The founder of Italian Communism had deathbed conversion’ – założyciel Włoskiego Komunizmu miał ‘matanoia’ na lozu smierci
    http://www.timesonline.co.uk/tol/comment/faith/article5232492.ece
    Zgodnie z Watykanem Antonio Gramsci powracał do katolickiej wiary.
    Gramsci, który pochodził z Sardynii, wygrał stypendium w 1911 na studia w Uniwersytecie Turynu, miescie kierowanym przez fabryki Fiata, gdzie związki zawodowe powstawały. Stał się marksistowskim dziennikarzem, popierającym robotnicze rady, które powstawaly w Turynie podczas strajków 1919 i 1920. Odegrał wodzaca role w założeniu Komunistycznej Partii Włoch, czyli PCI w 1921, stał się jej przywódcą i po odwiedzaniu Moskwy dążył, aby ukształtować zjednoczony front lewicowych stron w stosunku do Faszyzmu. Został aresztowany przez faszystowska policje w 1926 i wstawiany do więzienia, gdzie jego już slabe zdrowie pogorszyło sie. Umarł w Rzymie w wieku 46 lat, wkrótce po wypuszczeniu i jest pogrzebany na protestanckim cmentarzu.

    Jest traktowany jako jeden z najbardziej istotnych marksistowskich myslicieli wieku 20-ego. Jego myśl jest skrystalizowana w więziennych notatkach, zeszycie, w którym, wśród innych rzeczy, argumentował on, ze kapitalizm był osadzany na kombinacji mocy i konsensusu i że marxizm tylko mógłby zastępować religię, jeżeli to spotyka duchow narodu i materialne zapotrzebowania…’

    #7 Jurek
  8. Obawiam się „okazji mocnych i wstrząsających”, „zaczynam (dopiero) rozumieć”, że będą po to, by „być bardziej wrażliwą (…) na wielkość daru, jaki do mnie przychodzi”…

    #8 julia
  9. Jurek – co sugerujesz w związku z muzułmanami ???

    #9 Agnieszka
  10. Julio, wiem, dlaczego słowa o „okazji mocnej i wstrząsającej” mnie zasmucają, a właściwie raczej napawają strachem. Bo „podejrzewam” Boga, że ta okazja, ten Jego dar przejawi się w jakimś zdarzeniu – z mojego punktu widzenia – okropnym, bolesnym, smutnym. Trudno mi myśleć inaczej, mimo że ten mój brak zaufania na pewno Go boli… Mam nadzieję, że Twój lęk ma jakieś inne powody…

    #10 Andora
  11. Dziękuję Księdzu Biskupowi za te rozważania. Zdumiewający przekład.
    Przypomina mi się określenie: „błogosławiony, który pada, a oczy mu się otwierają” (Lb 24,4). Jeden z Psalmów (nie pamiętam który) mówi o tym, że Bóg zstępuje na ciemnej chmurze.
    W kolekcie modlimy się : „Wszechmogący Boże, spraw, abyśmy przez dobre uczynki przygotowali się na spotkanie przychodzącego Chrystusa”, a w pierwszym czytaniu słyszymy : „wszystkie nasze dobre czyny jak skrwawiona szmata” (skrwawiona szmata=zużyta podpaska – tak tłumaczył kiedyś jeden rekolekcjonista) Zdumiewające.

    #11 Fasola
  12. A może inaczej: nie chcę doświadczyć „okazji mocnych i wstrząsających”, ale godzę się na nie, bo one dają mi szansę „zrozumieć, że będą po to, bym była bardziej wrażliwa na wielkość daru, jaki do mnie przychodzi”…
    Darem tym jest, rozumiem, moc przeżywania tych „okazji mocnych i wstrząsających” jak Chrystus…

    #12 julia
  13. Tu chyba jest dobry dodatek do naszych dyskusji o staraniu się: http://goscniedzielny.wiara.pl/?grupa=6&art=1227792747&dzi=1104780517&idnumeru=1227784706

    🙂

    #13 Zbyszek
  14. Ks Biskup pisze: On chce w nas to sprawić, byśmy odwrócili się od siebie, a zwrócili się ku Niemu. Teoretycznie rozumiem to bardzo dobrze, nawet taka postawa mnie fascynuje;natomiast w konkretnych sytuacjach, np. jeśli ktoś mnie skrytykuje widzę, jak bardzo cierpię, pielęgnuję to w sobie, myślę o ripoście – nie odwracam się od siebie, niestety…

    #14 matka5
  15. Jeszcze mogłam być na konwiwencji która otwiera etap „Wybranie”. Muszę zrobić jeszcze kilka badań, Kiedy pójdę na chemię, dowiem się w środę. Chcę napisać o tym, że, było czytane kazanie na górze i w głowie tkwi mi ten fragment:”Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują”. Na początku konwiwencji miałam kryzys, zadawałam sobie pytanie dlaczego Bóg tak mocno mnie doświadcza, oprócz choroby mam bardzo trudną historię rodzinną i to mnie postawiło właśnie na drodze, na której otrzymałam od Boga obietnicę: „Jeśli pójdziesz za mną, będziesz szczęśiwa”. Ponieważ nie miałam oparcia w rodzinie, moja historia sprawiła, że jestem człowiekiem bardzo zapobiegliwym, planuję to co będzie w przyszłości wiele lat naprzód, o wszystko się boję: o pracę, czy będę miała pieniądze na utrzymanie,o to czy będę miała dach nad głową, co mnie czeka na starość itd. A tu nagle rzecz wstrząsająca: rak i przyszłość pod znakiem zapytania, nie wiem nic co będzie dalej, nawet nie próbuję sobie tego wyobrazić, kompletna ciemność, czeluść. Myślę, że Bóg przewidział ten etap „Wybranie” właśnie teraz, ten mocny wstrząs. Dopiero teraz widzę, że moja droga zaczyna się na serio, wejść w krzyż z Chrystusem, poddać Mu się całkowicie jak dziecko, niemowle, które śsie mleko matki i nic więcej, bo nic więcej nie może, taką chce mnie mieć Bóg. Jeśli dał mi obietnicę, że będę szczęśliwa to mnie nie zawiedzie. Czy modlicie się za mnie? Myślę, że tak, bo gdyby nie modlitwa to pewnie bym była w głębokiej depresji. Dziękuję i proszę o dalszą modlitwę

    #15 lipka
  16. lipka,
    modlę się za Ciebie!

    #16 Zbyszek
  17. #10 Andora,
    trafiłaś w dziesiątkę…
    Tak właśnie jest…
    Ale… po dniach strachu przychodzi myśl, że przecież Bóg jest dla mnie dobry. Ta prawda przejawia się również w tym, że moje myśli się zmieniają i dziś nie jestem już tak wystraszona, jak w… piątek, bodajże.
    Pozdrawiam Cię, serdecznie, bratnia duszo (jeśli tak mogę Cię nazwać)
    🙂

    #17 julia
  18. Lipko, ja również pamiętam o Tobie w modlitwie. Zachęcam do ściągnięcia i posłuchania audycji o. Augustyna Pelanowskiego OSPPE z serii „Od Ducha do ucha” (szczególnie części XIV i XV – o doświadczaniu „czarnej chmury”):
    http://www.zyweslowo.waw.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=35&Itemid=15
    Mi kiedyś w trudnym momencie bardzo te katechezy pomogły. Pozdrawiam serdecznie!

    #18 Fasola
  19. lipka,
    każdego dnia rano modlę się za Ciebie i myślę o Tobie.
    Pamiętam.

    #19 AnnaK
  20. Lipko, ja też pamiętam o Tobie w modlitwie.
    Pozdrawiam serdecznie.

    #20 Justyna
  21. Lipko, będę się modlić 🙂

    #21 julia
  22. dzięki Fasola za tę sronę z katechezami, podniosły mnie na duchu. Dzięki, że pamiętacie

    #22 lipka
  23. a ja też zajrzałam na stronę o. Pelanowskiego i bardzo mi się podobają Jego katechezy. Więc i ja dziękuję, Fasolo 🙂

    #23 julia
  24. Dzięki Zbyszku za ten link (#13) 🙂 Dopiero teraz miałam czas do niego zajrzeć. Chciałam dopowiedzieć o tych dobrych czynach jak skrwawiona szmata. Niebezpiecznie jest oczywiście wyrywać te słowa z kontekstu (zob. Iz 64,4). To swego rodzaju „okoliczności”, w którym wyrywa się z serca to błagalne wołanie: „Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił”. Mi się to doświadczenie kojarzy z oczekiwaniem Apostołów na zesłanie Ducha Świętego. Zdumiewa mnie połączenie tego czytania z Iz z kolektą z I Niedzieli Adwentu.
    Lipko, Julio, cieszę się, że się link okazał pomocny 🙂
    Serdecznie pozdrawiam

    #24 Fasola
  25. Ad#12 Julia Po co czekac na „okazje mocne i wstrzasajace, nie lepiej wczesniej przyjsc do Jezusa, powierzyc Mu swoje zycie, a On nas juz poprowadzi, bylebysmy CHCIELI ISC DROGA SŁOWA BOZEGO, a z tym wiaze sie obietnica: Ksiega Powtorzonego Prawa 30,15-16 ” Patrz! Kłade dzis przed toba zycie i szczescie, smierc i nieszczescie. Ja dzis nakazuje ci miłowac Pana, Boga twego, i chodzic Jego drogami, zachowywac Jego polecenia, prawa i nakazy , abys zył i mnozył sie, a Pan Bóg twój, bedzie ci błogosławił…”

    #25 UP
  26. Ad#15 lipka
    upewnij sie, ze wybaczyłas sprawcom(trudnej historii rodzinnej). Rozwaz i przeanalizuj te modlitwe krok po kroku.,,Panie Jezu,staje przed Toba taka jaka jestem.Przepraszam za moje grzechy, załuje za nie,prosze przebacz mi.W Twoje imie przebaczam wszystkim cokolwiek uczynili przeciwko mnie.Wyrzekam sie szatana, złuch duchów i ich dzieł.Oddaje sie Tobie Panie Jezu całkowicie teraz i na wieki.Zapraszam Cie do mojego zycia, przyjmuje Cie jako mojego Pana, Boga i Odkupiciela.Uzdrów mnie, odmien mnie, wzmocnij na ciele, duszy i umysle.Przybadz Panie Jezu, osłon mnie Najdrozsza Krwia Twoja i napełnij Swoim Duchem Swientym.Kocham Cie Panie Jezu.dzieki Ci składam.Pragne podazac za Toba kazdego dnia w moim zyciu.Amen”.
    Pan Jezus dzis tez uzdrawia!Czytaj Słowo Boze.
    Pozdrawiam.
    UP.

    #26 UP
  27. Tak Lipko.

    #27 K.
  28. Ad 25 UP
    Czy tego chcemy, czy nie – okazje mocne i wstrząsające po prostu w życiu są. I już. Bez względu na to, czy i jak bardzo potrafimy Jezusowi swoje życie powierzyć. Oczywiście, w takich właśnie sytuacjach bardzo jasno i wyraźnie okazuje się, jakie to nasze zaufanie jest. Jednak ono nie uwalnia nas od trudności i cierpienia, prawda?

    #28 Andora
  29. ad #25 UP
    Ha. Żeby to było takie proste. Przyjść do Jezusa, nawrócić się, raz na zawsze. W moim wypadku tak nie jest. Wiem, że jedyną moją szansą jest Bóg dobry dla mnie. Ale… choć to wiem – obawiam się czasem, że to, co dla mnie przygotował będzie trudne. Wtedy zachowuję się irracjonalnie. Z jednej strony – boję się tego. Z drugiej – myślę (na podstawie moich różnych doświadczeń), że to na pewno jest mi potrzebne do zbawienia. Czyli jest jak w piosence, którą już kiedyś cytowałam: „Wojna… kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony”. Ta wojna toczy się we mnie. Na szczęście wiem, że po momentach obaw przychodzi spokój i to mnie trzyma w pionie. Choć jak widać po wpisach – strach jest wielki…
    UP, dziękuję za zainteresowanie się moim problemem… 🙂

    #29 julia
  30. Ad#28 Andora
    Słowo Boze mówi o obietnicach Bozych (błogosławienstwach), jesli bedziemy stosować to Słowo w swoim zyciu. Mysle ze nalezy rozróżnić cierpienia wynikajace z umierania dla własnego „ja” i wynikające ze znoeszenia przesladowan dla imienia Jezusa, od cierpienia wynikajacego z przeklenstwa niestosowania sie do polecen Bozych zapisanych w Słowie Bozym. Naród wybrany popadał w kłopoty wtedy, gdy przestawał słuchać głosu zywego Boga i odwracał sie ku innym bozkom.
    Bóg z miłosci do nas posłał na ziemie swego Syna.
    J 10,10 ” Przyszedłem, aby owce miały zycie i miały je w obfitosci”
    Mt 11,30 ” Moje jarzmo jest słodkie a brzemie lekkie”.

    Jezus cierpiał za nas, przyszedł aby pokazac Ojca. Na nikogo nie rzucał cierpienia (chorób i nieszczesc) . On uzdrawiał, uwalniał od wpływów demonicznych.

    Naszym problemem jest egoizm, niezdolnosc do miłosci bezinteresownej, grzech, itd, itd. Pokonywanie tego jest mozliwe tylko w Jezusie, a drogowskazem w naszym zyciu jest Słowo Boze.

    #30 UP
  31. ad 29 UP
    Wszystko, co piszesz, jest prawdą. Mam jednak nieodparte wrażenie, że gadamy o różnych sprawach. Jeśli dobrze zrozumiałam Julię, to wydaje mi się, że boimy się tego samego: że „…to, co dla mnie przygotował będzie trudne”, czyli innymi słowy, że te darowane nam talenty będą zbyt ciężkie do uniesienia. Taki lęk na pewno ma jakiś związek z naszym ludzkim egoizmem, z grzechem pierworodnym, z tym, że chcielibyśmy układać wszystko po swojej myśli i czuć się w ten sposób bezpiecznie (na dłuższą metę okazuje się to być pozorne). Życie Słowem Bożym daje nam siłę do przekraczania swoich rozmaitych egoizmów, ale przyznaj, co jest łatwiej zrobić: wstać rano i postanowić, że nie okradnie się np. przedsiębiorstwa komunikacyjnego i skasuje bilet czy wstać rano z myślą: „a, dzisiaj postanawiam, że całkowicie Mu zaufam, luzik”. Jeśli potrafisz dzięki Słowu zaufać bez wahania, to dziękuj, bo masz za co. Ja na razie kasuję bilet…

    #31 Andora

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php