W ostatnich latach nasze rozważania niedzielne zamieszczane tutaj na blogu wynikały z czytania Ewangelii. Przeszliśmy kolejne trzy cykle, poczynając od roku B w 2008 roku. Od tego roku, cykl B, rozszerzam spojrzenie. Rozważania będę koncentrowały się na pierwszym czytaniu, które, poza czasem wielkanocnym, jest zaczerpnięte ze Starego Testamentu. To czytanie zazwyczaj wiąże się z Ewangelią przez jakiś szczegółowy motyw. Czasem jest to bardziej, czasem mniej ewidentne. Proponuję, abyśmy przez kolejne trzy lata – iubente Deo, czyli jeśli Pan Bóg raczy nam na to zezwolić – zajmowali się głównie przesłaniem pierwszego czytania z jego odniesieniem do Ewangelii.
Fragment Proroka Izajasza, czytany w pierwszą Niedzielę Adwentu roku B, odnosi nas do Boga jako do Ojca. Dzieje się to jednak w kontekście doświadczenia odrzucenia. Jest to fragment głębokiej refleksji nad historią Izraela. Zwątpienie bowiem dotknęło synów Narodu wybranego i mówili: nie poznaje nas Abraham, Izrael nas nie uznaje. To są słowa, które w ustach proroka Izajasza brzmią jako skarga skierowana do Boga. Odzwierciedlają one faktyczną sytuację narodu wybranego w czasie wygnania. Wszystko to, co było przedmiotem obietnic, jakie otrzymał Abraham i Jakub i które miały przejść na ich potomstwo, okazuje się niespełnione. Lud bowiem odszedł od wierności do tego stopnia, że Patriarchowie, Abraham i Jakub, nie chcą się do nich przyznawać. Lud to widzi i to uznaje stając jakby w sytuacji bez wyjścia, odtrącony przez Abrahama i Jakuba. Jest to bolesne doświadczenie odkrycia własnego zagubienia się.
W tej sytuacji Prorok, natchniony przez samego Boga, woła w imieniu tego ludu, wypowiadając wszystkie uczucia, jakie mogą się rodzić w tak żałosnej sytuacji. Odrzucony przez własnych ojców. Doświadczający tego, że najbliżsi się go wypierają. Widzący swoją winę i sytuację bez wyjścia woła:
Tyś, Panie, naszym Ojcem,
„Odkupiciel nasz” to Twoje imię odwieczne.
Czemuż, o Panie, dozwalasz nam błądzić z dala od Twoich dróg,
tak iż serce nasze staje się nieczułe na bojaźń przed Tobą? (Iz 63,16b-17a).
Jakżeż bolesna i trudna musi być sytuacja człowieka, kiedy opuszczony przez wszystkich, zwraca się teraz do Boga, od którego on sam wcześniej się odwrócił. Czyni tak, bo nie ma już żadnego wyjścia. Co więcej, widzi, że sam nie potrafi wrócić. Woła i prosi, Czemu dozwalasz nam błądzić z dala od Twoich dróg.
1. Wydawało się, że własne drogi są lepsze
Człowiek tak dalece zapędził się w sobie idąc za swoimi pragnieniami, że sam stał się ich niewolnikiem i nie może z nich się wyrwać. Nie może powrócić na drogi Boże. Kiedy się wszystko wyczerpało, pozostaje wołania do Boga. Jak trudno zwracać się do Tego, kogo się wcześniej odrzuciło i zanegowało. Jeśli jednak znajdzie się ktoś – Prorok, głosiciel Dobrej Nowiny i doprowadzi do tego, że ukaże tego Boga jako Ojca, to wówczas z najbardziej odległej i najbardziej zawiłej czy bezsensownej sytuacje można wołać o pomoc i ratunek. By nie błądzić z dala od Bożych dróg. To wołanie oznacza całkowite przełamanie siebie, ale tylko ono wyznacza drogę powrotu.
W takiej sytuacji może w człowieku spotkać się poznanie Boga jako Odkupiciela i Ojca. Prawda odkrycia Boga jako Ojca musi być okupiona uznaniem i akceptacją własnego zagubienia. Prorocy to zapowiadali. Spełniło się to w Jezusie Chrystusie. On przyjął na siebie nasze grzeszne „odejście” od Boga, mimo że sam żadnego grzechu nie uczynił. Został potraktowany jako grzesznik. Tam, gdzie zbolały grzechem człowiek wołał: Czemuż, o Panie, dozwalasz nam błądzić z dala od Twoich dróg, tak iż serce nasze staje się nieczułe na bojaźń przed Tobą?, tam On – Syn człowieczy, wołał w imieniu tegoż człowieka (każdego z nas): Boże, Boże mój, czemuś mnie opuścił?
Tylko w świetle tego doświadczenia i w świetle prawdy przeżytej przez Syna Człowieczego na krzyżu człowiek może dostrzec i uznać swój błąd i być gotowym do przyjęcia pojednania.
2. Byliśmy wszyscy skalani
Jak długo człowiek tego nie poznał. Jak długo nie uznał tej prawdy konkretnie o sobie, żyje w iluzji co do swojej dobroci i co do swoich możliwości nawracania się i wierności wobec Boga. Prorok jest w tym względzie bardzo jasny. W takim stanie jesteśmy skalani, a wszystkie nasze dobre czyny są jak skrwawiona szmata.
Jest to bardzo mocny obraz. Prorocy mają swoje prawy w formułowaniu i wypowiadaniu prawdy tak, by dotykała człowieka w najbardziej czułych sferach jego życia. Skrwawiona szmata to opaska menstruacyjna kobiety, która jest niezbitym dowodem, że cykl płodności zakończył się bez poczęcia życia. Jest to więc jakby „daremny” i nietrafiony (biblijnie: grzeszny) wysiłek całego organizmu. Mogło powstać życie, a nie powstało. Chcieliśmy dokonać dobrych czynów, a one okazały się puste, nietrafione, grzeszne, bez życia. Skoncentrowały bowiem nas na nas samych. A nie na powstaniu życia i na służbie życiu. Staliśmy się przez to skalani, mimo że chcieliśmy spełnić czyny dobre i według naszej oceny je spełniliśmy. Jednak nie trafiliśmy w to, co istotne. Minęliśmy się z celem.
3. Wzywać Imienia Pana i chwycić się Jego mocy
Co robić w takiej !”nietrafionej” czy oszukanej (także oszukującej ans samych) sytuacji. Wzywać Imienia Pana. Szukać Jego Oblicza. Prosić, byśmy nie zostali na zawsze oddani w moc nasze winy i byli wiecznymi niewolnikami siebie, swego spojrzenia na życie, swoich planów a także swoich „dobrych” czynów.
Chwycić się mocy Boga, oznacza wyzbyć się własnej mocy, własnych racji, własnych pretensji czy uzurpacji czegokolwiek we własne imię i dla obrony siebie. Nie chodzi jednak tylko o teorie, o pewne akty uczynione w ciszy i prywatności swego serca. Chodzi o to, by one stały się uzewnętrznione. Trzeba dać się „tworzyć” na nowo jak glina w ręku garncarza. Jest to możliwe wtedy, gdy się wie i wierzy, że ten Garncarz to Ojciec, który wie, czego potrzebujemy i jaki jest dla każdego z nas najbardziej odpowiedni kształt życia i miejsce oraz sposób jego kształtowania. On posłuży się w tym różnego rodzaju i różnego typu „pomocnikami”. Będą to np. żona, brat, sąsiad, pracodawca, kolega, przypadkowo spotkany człowiek.
Myśmy gliną, tak w imieniu tych wszystkich, którzy mu dzisiaj (teraz – kairos) zezwolą, mówi prorok. Pozostaje pytanie i szansa dawana mi na każdy dzień, czy ja zezwolę na to, by być „gliną” w rękach Stwórcy, Odkupiciela, który jako Ojciec proponuje mi nadanie swojego podobieństwa i udziela mi swojego Ducha – Ducha Syna. Czyni to tak mocno szczególnie wtedy, kiedy zawiodły wszelkie inne „ojcostwa”, wszelkie inne drogi.
Tyś Panie naszym Ojcem! Czemuż, o Panie, dozwalasz mi błądzić z dala od twoich dróg? Jak długo pozwalasz mi być „mądrzejszy”, „mocniejszy” od Cebie? Kiedy przyjdzie czas, że zobaczę, iż jestem „gliną” w Twoich rękach i że to dla mnie jest najlepsza propozycja i perspektywa, bym przyczepiony do mojej „dobroci” nie minął się z Twoją Prawdą i Twoją Dobrocią? Tyś naszym Ojcem! Tyś moim Ojcem. Wiem to dzięki Twojemu Synowi, który stał się podobny do mnie w moim zagubieniu, i objawił mi prawdę o czuwaniu i możliwości nawrócenia.
Adwent, Jego Adwent jest szansą dla mnie by spełnił się mój adwent, mój powrót do Ciebie.
Bp ZbK
Komentarze
65 odpowiedzi na „Czemuż, o Panie, dozwalasz nam błądzić ? (1 Ndz Adwentu B 2011)”
Czemu Panie pozwoliłeś mi błądzić z dala od Twoich dróg?
Teraz to widzę ,że głównych powodem mojego błądzenia przez prawie pół wieku była nieznajomość Pisma./Sw. Hieronim powiedział – „Nieznajomość Pisma jest nieznajomością Chrystusa”/.
Zatrzymalam się na tradycyjnej religijności i doszłam do takiego momentu ,że o malo co nie nałożyłam sobie sama korony chwały.
Ale Pan nie pozostawił mnie samą , bo dał mi Drogę i wspolnotę , gdzie rozważane Słowo daje mi odpowiedzi na moje pogubienie i otwiera mi oczy na moją grzeszność
Bóg pozwala błądzić.
W Kościele jest miejsce dla grzeszników.
Dlaczego zatem katolicy odwracają się od grzeszników?
Czemu tu na blogu słyszy się głos aby puszczać tylko ,,komentarze budujące”?
Może te niebudujące są wołaniem o powrót?
Zapomniałabym.
Bardzo potrzebny i mądry list na temat muzyki podczas liturgii sakramentu malzenstwa i liturgii pogrzebowej.
Najgorzej jest chyba w parafiach gdzie nie ma etatowego organisty.
Pan ,który ,,objeżdża pogrzeby” śpiewa jakieś potworki własnej produkcji będące przeróbką piosenki „Zapada zmrok”.
Z kolei nowożeńcy chyba za dużo sie naoglądali amerykańskich seriali…. i chcą ten „plastik” przenieść na nasz grunt.
Myślę, że człowiek ufający, a więc oddający w całości siebie Bogu, mało albo nic nie zrobi w ludzkim rozumowaniu ratowania swojej fizycznej skóry.
Glina to przecież Boga. Nasza tylko resztka – proch.
Oby ten proch przekształcił się w Święte Stworzenie, nie podlegające działaniu już sił w nas zła.
Błądzimy w życiu, by nauczyć się rozpoznawać i poszukiwać, ścieżek wiodących ku Bogu.
Ścieżek /chciałoby się na nich być/ absolutnego dobra.
Ja jestem takim naczyniem w ręku Garncarza.
Czasami Mu nie pozwalam się „obrobić” i wychodzą takie ubytki. Czasem też psuje coś w tym naczyniu i Garncarz mówi je odnowa lepić. On się tym nie zraża, ale lepi, lepi, lepi i … ciągle lepi, a ja ciągle psuje ten garnek.
Inny to by się zniecierpliwił, ale nie On i chwała Mu za to. On jest super, kocham tego Garncarza 🙂
Przez to chcę codziennie wielbić, sławić Pana za wielkie rzeczy, które mi uczynił.
Amen, Alleluja!
Glina na pewno nie jest ziemią żyzną i nic na niej nie urośnie.Glina potrzebuje wody i słońca.Ja potrzebuję Chrystusa, potrzebuję byc gliną dla mojej żony, dzieci, dla Was. Glina sama w sobie jest niczym/bez wartości życiodajnych/ i dlatego potrzebuje garncarza by ją urobił/wykorzystał/. Pozdrawiam janusz
#5 Chani – CMOK 😀
Jedno zdanie mi się bardzo podoba z rozważań Biskupa: „Skrwawiona szmata to opaska menstruacyjna kobiety, która jest niezbitym dowodem, że cykl płodności zakończył się bez poczęcia życia.”
🙂
Czy glina w ręku gliniarza może się nie zgodzić na to, że jest gliną?
Czyż garncarz i tak nie zrobi z niej to, co zechce?
Czy myślenie, że jestem gliną, która ma wybór, czy być gliną czy nie, nie jest wyrazem pychy? Wyrazem tego, że myślę, że jestem mocniejsza od Boga?
Glina jest gliną. Może więc chodzi o to, aby to zaakceptować, a nie udawać, że ma się jakąś moc poza Bogiem?
„Człowiecze! Kimże ty jesteś, byś mógł się spierać z Bogiem? Czyż może naczynie gliniane zapytać tego, kto je ulepił: «Dlaczego mnie takim uczyniłeś?» Czyż garncarz nie ma mocy nad gliną i nie może z tej samej zaprawy zrobić jednego naczynia ozdobnego, drugiego zaś na użytek niezaszczytny?” (Rz 9,20-21)
Słowa dzisiejszej Ewangelii doprowadziły mnie do Listu św. Pawła do Tesaloniczan:
„Kiedy bowiem będą mówić: tak niespodzianie przyjdzie na nich zagłada, jak bóle na brzemienną i nie umkną.” (5,3)
„Nie śpijmy przeto jak inni, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi” (5,6)
Mogę kalkulować, układać życie po swojemu, robić wszysto, żeby wyjść na swoje itd.. Pan w jednej chwili może wszystko „odwrócić do góry nogami”. Nie potrzebuje zamartwiać się, kalkulować. Nie potrzebuje tak „się prężyć”, żeby czuć się bezpiecznie i wygodnie. Wystarcza, że będę zabiegał o odniesienie do Boga, o relacje z Nim.
W Adwent wchodzę z takim wołaniem w sercu: „Czuwaj! Nie zniechęcaj się! Nie wchodź w kompromis! Nie rezygnuj, ale szukaj Boga!”
A jednak koniec tego czytania jest bardzo optymistyczny. 🙂
” My wszyscy jesteśmy dziełem rąk Twoich”.
Bardzo cieszę się, że Ks. Biskup postanowił odnosić swoje komentarze także do I czytania. 🙂
Brakowało mi tego.
Dziękuję 🙂
#8 Chani – CMOK CMOK 🙂
#8 chani
Wprawiłeś mnie w dobry humor….
Szkoda, że tylko to zdanie Ci się spodobało….
Pozdrawiam
#7 Ka; #13 Ba
Kocham Was za te cmoki 🙂 :-* i odwzajemniam 🙂
#14 Maria
To dobrze, że masz dobry humor.
Nie tylko to zdanie mi się spodobało, ale to mnie rozbawiło 🙂
Dzisiaj na kazaniu ksiądz mówił, że 30% katolików nie wierzy w perspektywę nieba. Jak nie wierzę w niebo, to jakbyśmy odrzucali Boga i na darmo chodzę do kościoła. Niby się modlimy, ale jak nie wierzymy w niebo to… co to za wiara?
A czytaliście ostatnio (25.11) w Brewiarzu (Godzinie Czytań) ten traktat św. Cypriana?
Tam m.in pisze: „Czemuż więc prosimy i błagamy, aby przyszło królestwo niebieskie, jeśli rozkoszą dla nas jest ziemska niewola? Dlaczego w częstych modlitwach prosimy, aby rychło nadszedł dzień królestwa, jeśli naszym gorącym pragnieniem i wielkim życzeniem jest służyć tutaj raczej diabłu, niż królować z Chrystusem?”
Źródło: brewiarz.pl
#2 Zuza
Pytasz się: „Dlaczego”? Bo katolicy sami nie wiedzą co chcą. W piątek (25.11) w Godzinie Czytań jest II czytanie z traktatu św. Cypriana, biskupa i męczennika, O śmierci, a w nim czytamy m.in:
„Czemuż więc prosimy i błagamy, aby przyszło królestwo niebieskie, jeśli rozkoszą dla nas jest ziemska niewola? Dlaczego w częstych modlitwach prosimy, aby rychło nadszedł dzień królestwa, jeśli naszym gorącym pragnieniem i wielkim życzeniem jest służyć tutaj raczej diabłu, niż królować z Chrystusem?”
Polecam cały ten traktat przeczytać: http://brewiarz.pl/xi_11/2511p/godzczyt.php3#czyt2
Maria#14
Zbiegłyśmy sie z myślami, to samo pomyślałam czytajac wpis chani#8. Całość jest bardzo mocna.
pozdrawiam
#20 anka
Oj dziewczyny, zawstydzacie mnie 🙂
Kiedyś , zadawałam Panu Bogu pytanie: Dlaczego Panie, pozwalasz ludziom / mnie/ na grzech, na upadek. Otrzymałam taką odpowiedź ” Byś poznawała smak nawracania się, radość z powstawania.”
Ogromna, niewyslowiona jest radość z odpuszczenia grzechów w imię Jezusa Chrystusa.
On jest Panem mojej historii, tu na ziemi i nie tylko, On jest Garncarzem, który tworzy mnie z marnej gliny
starając się dodawać szlachetniejszych składników tej glinie. Jest dziwem nad dziwy,, jak na moich oczach również, Ten Garncarz czyni cuda w ludzkich sercach i umysłach.
Panie, naucz mnie czuwać, abym nie przegapiła Twego przyjścia , teraz, w mojej codzienności aż do Twojego Czasu. Urabiaj mnie Panie po swojemu,
dając radość z życia pomimo krzyży.
chani, jak łatwo zdobywasz sympatię kobiet na blogu. 🙂
A jak tam w rzeczywistości?
Czy w końcu się odważyłeś?
„Tyś Panie naszym Ojcem”. Przeglądając dzisiaj mądre książki znalazłem bardzo ciekawy tekst dotyczący niewolnictwa, służby i dziecka: „Niewolnictwo nakłada na ludzi łańcuchy, służba zaś stawia do dyspozycji pana. Tymczasem bycie dzieckiem umieszcza na zawsze, na równych prawach życia w domu ojca. Niewolnictwo poniża człowieka, służba czyni go poddanym, a bycie dzieckiem daje wolność i szczęście. Grzech czyni stałym niewolnikiem u najokrutniejszego pana: szatana. Służba czyni człowieka lękliwym wobec Boga jako Istoty nieprzejednanej. Bycie Jego dzieckiem – czyli przyjście do Boga wraz z Jego Pierworodnym – czyni człowieka wolnym i szczęśliwym, gdyż daje poznanie Ojca i ufność w Jego Miłość”.
Znalezione po latach, na półce z książkami:
Trud istnienia
Świat śpiewa, świat drży strachem i bólem
śpiewać, czy drżeć!
Jestem pisklęciem dawno wyklutym,
pobudzonym dożycia tchnieniem Boga.
Radość i ból istnienia stopione w jedną bryłę ciała.
Śmieję się i płaczę, widząc dzieła Najwyższego.
Gdzie moje miejsce w istnieniu?!
Szukam Miłości i Prawdy zakrytej przede mną.
Szukam Ciebie Boże tworzonym dźwiękiem, barwą, kształtem, szukam różnymi drogowskazami.
Kosztuję goryczy doznańi wciąż idę po omacku, instynktownie kierowana siłą przeznaczenia.
Pierwsza pielgrzymka na Jasną Górę, Świętość Białego Opłatka czyni cuda.
Otworzyłeś mi oczy i uszy na Słowo Twoje.
Przez Ciebie strzała Kupidyna przeszyła moje serce.Stałam sie raną doznań.
Dźwigam swoje grzechy i w rozpaczy słucham oskarżeń szatana.
Wyciągnęłam rękę po zakazany owoc.
Moja dusza pękła.
Ponnaję okaleczonych w świadomości i łączę się z ich bólem.
Sięgam granic jestestwa.
Ogarnia mnie wielość istnień, rozpływam się w niebycie.
Siła modlitwy i chemi, czyni cuda i przywraca moje czlowieczeństwo.
Jakie ono ma być tu i teraz?!
Wyznaczyłeś mi Panie drogę trudną i ukazałeś prawdę w szarości codziennych zmagań.
Moja świadomość karmi się pamięcią przeżytych doświadczeń.
Ciagle potykam sie w ludzkich słabościach.
Trudności przesłaniają mój rozsądek.
Ból grzechu powraca.
Ponownie nadchodzi ostre znaczenie słów.
Ponownie dzięki Tobie Panie, podnoszę się aby żyć i słyszeć śpiew skowronka.
Otoczyły mnie dziecięce oczy i serca, a w nich różna barwa istnienia.
Pozwalasz mi Panie malować ich dusze, jasnymi kolorami.
Ich świadomość kwitnie w czasie dobra i zła.
Jaką drogę im wyznaczysz Panie?
Czy uslyszą Twój taktowny głos?!
Nadchodzą następne dni , a z nimi nadzieja na życie w Prawdzie , na szczęście już tu, na ziemi.
serdecznie pozdrawiam 🙂
#23 basa
A jeszcze się nie odważyłem w rzeczywistości, przez internet to co innego 🙂
Pomyślisz, że jestem naiwny, ale ja wiem, że wszystko w swoim czasie.
Rodzenie słowa Boga musi trwać 🙂
Dziś napisałam list do Pana Boga, który otworzę i przeczytam w Święta. Są w nim moje postanowienia adwentowe małe i niemałe, które chcę wypełnić. Napisałam je w trybie dokonanym, tak by były prezentem (moim) Jezusowi na urodziny. Czy będzie to list prawdziwy ? Wiele zależy ode mnie. Będę się starać pozwalać Garncarzowi lepić. Życie jest Adwentem, nie chcę go przespać. A taki list to mobilizacja … (przynajmniej dla mnie : )… Zobaczę, czy będę się czerwienić jak go będę czytać.
Pozdrawiam : )
Dziękuję Księdzu Biskupowi za ten blog (dopiero od dwóch tygodni go obserwuję). I za wykłady.
Do zobaczenia, iubente Deo, w roku akademickim 2012/2013.
„Prawda odkrycia Boga jako Ojca musi być okupiona uznaniem i akceptacją własnego zagubienia. Prorocy to zapowiadali. (…) Jak długo człowiek nie uznał tej prawdy konkretnie o sobie, żyje w iluzji co do swojej dobroci i co do swoich możliwości nawracania się i wierności wobec Boga”
…
To takie prawdziwe i tak obecne przy mnie i mam nadzieję, że coraz mniej we mnie.
Jak trudno mężczyźnie, który przeżył kilkadziesiąt lat, jest szanowany, chwalony, uznać, że się zagubił. Uznać to zagubienie, zaakceptować je i zwrócić się o pomoc do Boga, w którego się co prawda wierzy, ale… tylko, że jest, nic więcej. To kosztuje wiele…
I rzeczywiście potrzeba sytuacji bez wyjścia:
– by zapłacić cenę uznania i akceptacji zagubienia za prawdę.
– by zmienić patrzenie na swoje życie pełne przecież tak wielu „dobrych” ludzkich czynów, które przecież świadczą o wierze w Boga.
– by uznać dotychczasowe życie za iluzję.
…
Pozdrawiam 🙂
#26 chani
Nie pomyślałam, że jesteś naiwny 🙂
I wiem, że jesteś nieśmiały. Ja cię rozumiem, bo jestem trochę podobna.
Dziekuję Wam Lemi# 24, Owieczka #27 Julia 29
Tak bardzo pragnę być dzieckiem Boga ,a wciąż trzymam bardziej za ręcę moich bliskich niż Jego samego.Tak jakby w moje imię mieli byc zbawieni.
Dziś dobrze zrozumialam mój błąd.
Chwała Ci Panie za to ,że dostrzegłam i uznalam moje zagubienie oraz to ,że błądzenie moich bliskich jest też tego skutkiem.
A nawet częściowo ich takich stworzyłam/ na swoj obraz/
Ad 4
Chciałbym porozmawiać z Ka o wierze, o życiu, o Bogu, prawdzie, uczciwości, zanim to wszystko u góry przeczyta, coś zrozumiem i jeszcze w dodatku dam radę „przetrawić”, zejdzie się chyba do czwartku. pozdrawiam Ka.
#27 – i jeszcze refleksja, aby te adwentowe postanowienia zamknięte w liście nie były puste … by nie minęły się z Dobrocią i Prawdą Bożą… by nie były skoncentrowane na mnie samej, a służyły życiu tj. dawały mi moc stawania sie ,,gliną” w rękach Boga.
By nie być niewolnikiem swoich ,,dobrych” planów i ,,dobrych” czynów.
#32
Miło Maruda. Również pozdrawiam.
Jedno Cię mogę na 100% zapewnić, BÓG NAPRAWDĘ ISTNIEJE.
Niestety nie udowodnię tego, musisz /jak zechcesz/ uwierzyć.
Te wyrzeczenia, te wszystkie zmartwienia – nie idą na marne.
Kiedyś powstaniemy. W RADOŚCI.
Przekonasz się że piszę prawdę.
KIEDYŚ.
Ludzką rzeczą jest grzeszyć, Boską wybaczać, a szatańską trwać w grzechu.
Na adwentową refleksję proponuję napisania podania do Pana Boga o przyjęcie mnie do nieba.
Początek jest łatwy jak w każdym podaniu.
Trudności zaczynają się po słowach
Prośbę swą motywuję tym ………….
Nie jest łatwo.
Wszystko wyjdzie.
Pozdrawiam
AnnaP
Panie Jezu nie jestem godzien abyś wszedł pod mój dach, ale Ty wchodzisz. Dziękuję Ci za to.
Nie jestem godzien zwać się Twoim synem, Boże mój i Panie, ale Ty mnie tak zwiesz. Dziękuję Ci za to
Nie jestem godzien Twojej wielkiej obietnicy, ale Ty mi ją i tak dałeś. Dziękuję Ci za to.
Nie jestem godzien wszystkiego co dla mnie czynisz, ale Ty i tak to czynisz. Dziękuję Ci za to.
O jedno tylko Ciebie proszę i o to zabiegam, przemień mnie w Siebie, niech stanę się cichy i pokorny jak Ty, niech Bóstwem Ojca zajaśnieje jak Ty. Proszę Cię Baranku Boży, obmyj mnie we Krwi Twojej, opłucz moje szaty, wybiel je kochany Jezu.
#35 AnnaP
To ja Tobie pomogę: Prośbę swą motywuję tym, że bardzo chce się z Tobą spotkać. Wiem, że jestem tylko słabym człowiekiem z wielkim grzechem, a Ty jesteś Bogiem o miękkim sercu, więc przychodzę do Ciebie ze skruszonym sercem. Proszę przyjmij mnie w Swoje otarte ramiona.
P.S.: To tylko propozycja 🙂
# 31
Dziękuję Tobie też Teresko. To Słowo Boże dotyka mnie także wyjątkowo.
Czyniłam ,,dobro” pewnej osobie będącej w potrzebie wg. własnego widzimisię. Starania okazały się bezowocne i pozostał żal. Nie wiem nawet, czy bardziej nie zaszkodziłam.
Nauczka dla mnie, aby nie dać się ponosić własnym projekcjom i planom.
Być czujnym, nie ufać sobie, a Bogu. Mieć wrażliwe sumienie, bo granice czasami prawie niewidzialne.
Pozdrawiam Ks.Biskupa z Gdańska.
Dawno się nie odzywałem. Prosiłem Leszka, wędrownego z Bydgoszczy, aby przekazał pozdrowienia. Mamy tych samych katechistów.
Chciałem się odnieść do tego czytania, ale raczej prywatnie, chyba że Ks.Biskup uzna, że można dodać na forum, to proszę.
To czytanie- to moja sytuacja dzisiaj. Kiedyś pisałem, że podarowano nam ziemię i postanowilismy wziąć kredyt i wybudować dom. To było 3 lata temu. Dzisiaj jest dom niewykończony, nie mieszkamy w nim i cały czas wynajmujemy mieszkanie i spłacamy kredyt. (to tak w skrócie, bo niansów jest wiele).
„Skarga skierowana do Boga” – wołam do Boga już dosyć długo o światło, dlaczego to dopuścił?
To jest moja niewola babilońska. Wiele już zobaczyłem: że nie jestem w stanie kochać nieprzyjaciela (firma, która nas oszukała, bracia ze wspólnoty…);
zobaczyłem też swoją winę: naiwność i głupotę. Ilu ja winnych szukałem, a to żona, a to inni „pomocnicy”.
Dzisiaj „stając jakby w sytuacji bez wyjścia”. Nie wiem, co robić dalej.
„Tyś, Panie, naszym Ojcem, “Odkupiciel nasz” to Twoje imię odwieczne”.
(Kończymy etap „Ojcze nasz”)
„Wydawało się, że własne drogi są lepsze”.
Interpretowałem ten podarunek, tę ziemię, jako dar Boga: bedę Go mógł chwalić, za to, że podarował nam dom, że się o nas troszczy itd. Tak sobie wyobrażałem nasze dalsze życie jako rodziny.
Pozostaje mi tylko wołanie: „To wołanie oznacza całkowite przełamanie siebie”.
Boję się nawet wołać: „Boże, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” Bo mam doświadczenie spotkania z NIM i nie rozumiem dlaczego milczy.
„wszystkie nasze dobre czyny są jak skrwawiona szmata”.
Myślałem, że ten dom i to całe doświadczenie będzie na chwałę Boga, że będę Go wielbił za cuda, spodziewałem się życia, a życie uszło – tu go nie było.” Chcieliśmy dokonać dobrych czynów, a one okazały się puste, nietrafione, grzeszne, bez życia.”
Co robić?
„Trzeba dać się „tworzyć” na nowo, jak glina w ręku garncarza”.
Ile mnie to kosztuje i kosztowało upokorzeń ze strony braci i rodziny!
Bo na koniec mogliśmy pożyczyć pieniądze i tam zamieszkać, ale musiałbym „trochę odpuścić” Drogę (duża odległość od Gdańska) i wtedy zacząłem trochę rozumieć, że mnie to nie interesuje, nie po to wchodziłem na Drogę, by się instalować; patrzyłem na żonę, która dopiero w tej sytuacji zaczęła mówić o swoich wątpliwościach, także dzieci, by mogły robic Drogę, moja praca … tym bardziej, że jestem gł.odpowiedzialnym i katechistą, mamy różne posługi i zacząłem widzieć, jaki ja byłem głupi, za byle ochłap chciałem sprzedać to doświadczenie Boga.
Bardzo mi wstyd, niech ksiądz mi wierzy, całej tej sytuacji: „budował, a nie skończył”, a o jaki dom Bogu chodzi?
Jaką świątynię?
Ufam, że ten adwent i ten etap będzie przychodził mi z pomocą. Jeszcze wiele mógłbym się odnosić, ale ten komentarz to cała moja dzisiejsza sytuacja.
Proszę o modlitwę w naszej intencji.
Pozdrowienia dla p.Ireny.
Z pamięcią w modlitwie i podziękowaniem za komentarz.
Jacek
#37
Prośbę swą motywuję tym, że Ty Boże jesteś moim Niebem, jesteś Miłością a ja narodziłam się dla Ciebie z Twojej miłości…. To moja propozycja 🙂
„wyzbyć się własnej mocy, własnych racji, własnych pretensji czy uzurpacji czegokolwiek we własne imię i dla obrony siebie. Nie chodzi jednak tylko o teorie, o pewne akty uczynione w ciszy i prywatności swego serca. Chodzi o to, by one stały się uzewnętrznione”
…
Widzę, że uzurpuję sobie prawo do oceny innych (męża), do stawiania siebie na pierwszym miejscu, bo wiem więcej. I swoją wiedzę wykorzystuję do obrony siebie, do obrony mojego zaistnienia.
…
To przyznanie jest uczynione w ciszy i prywatności mojego serca.
A przecież nie o to chodzi…
…
Pozdrawiam 🙂
Gorzkie jest to pytanie…
Bardzo gorzkie.
Czy można zapytać: co chciałeś mi przez to powiedzieć?
Ad #39 Jack
Z wzajemnością pozdrawiam.
Pan Bóg i Jego działanie to nie automat.
On „tworzy” historię każdego z nas „odpowiadając” stosownie do naszych czynów, by nas przyciągąć ku sobie: By dać nam szansę zbliżenia się do Niego. Jest to długi proces i (zazwyczaj) nie po naszej myśli.
Ja nie jestem w stanie niczego innego powiedzieć, poza świadectwem, że On jest wierny – tak zresztą kończy się fragment czytanego wczoraj 1 Listu do Koryntian. Druga rzecz to prawda, że trzeba długiej drogi, aby się na prawdę przełamać i doświadczyć takiego przełamania, by (siebie) zawierzyć.
Polecam Ciebie i Twoją Rodzinę, byście mieli światło i byście spotkali się z właściwą pomocą.
Z modlitwą i z pozdrowieniem dla Ciebie i całej Rodziny
Bp ZbK
Myślę że Jezus dla każdego z nas jest garncarzem.To czy damy się „uformować” zależy od nas.Czy będziemy pięknym naczyniem czy kawałkiem gliny również.Słowa zmieniły mój punkt widzenia.“Odkupiciel nasz to Twoje imię odwieczne.”- te słowa zmieniły mój punkt widzenia.
Dziękuję Jacku za świadectwo,
przyłączam się do modlitwy.
Mam podobne doświadczenie – tyle że ze swoimi długami zmieściłbym się w pierwszej 10 najbardziej zadłużonych posłów. Pracujemy całą rodziną ciężko i bezowocnie – spłacając to wszystko, ale i tak jestem Panu Bogu niezmiernie wdzięczny, że w tym wszystkim pozwala na „czerstwy chleb”.
Poza swoją grzesznością odkryłem jeszcze wiele innych, nieuczciwość i nierzetelność pracowników, obłuda Banków – których interesuje tylko zysk nie człowiek, kiepskie prawo zabezpieczające tylko interesy bogatych, prawo pracy nie promujące młodych itd. Obudzić się w tym świecie i dostrzec to wszystko jest naprawdę bezcenne – umieć się poruszać w tym świecie biznesu – niezmiernie trudne – nie dla naiwnych.
Gdzie w tym wszystkim Pan Bóg – jest i cierpi razem z nami.
Nie wszyscy to wytrzymują – znajomy jak pisałem bardzo bogaty człowiek – powiesił się – wpadł w depresję i nie wytrzymał.
Jak słyszę słowa bł Jana Pawła II – rozumiem, co to znaczy otworzyć drzwi systemów ekonomicznych i społecznych na Chrystusa – żeby człowiek nie był żertwą dla zachłannych banków, nieodpowiedzialnych polityków, kiepskiego prawa, żeby mógł się cieszyć owocem pracy rąk swoich a nie płacić na bankrutujące banki, chyba że te zmienią swoją politykę.
Chciał tego prezydent Obama – to skończyło się szantażem, że przestaną udzielać kredytów – bo i po co, jak można żyć z obligacji i operacji giełdowych.
Kredyt jako produkt pożytku publicznego – nadzorowany przez KNF. To brzmi czasami jak kiepski żart – jak kabaret – co zresztą stało się przedmiotem żartów.
Generalnie jest o co walczyć ale nie ma z kim – to jak modlitwa Jezusa w ogrójcu – wracasz z takiej modlitwy a wszyscy uczniowie śpią, albo co gorsza knują przeciwko tobie jak Judasz.
Jedna rada nie próbuj na siłę za Jezusem ciągnąć swojego dobytku i chcieć, aby wszystko przetrwało, nie warto narazić się na koszty Sądowe i komornicze
#37
W niczym mi nie pomogłeś. Słowa, które napisałeś w podaniu można umieścić na końcu podania. Jaki jest cel napisania podania? Mam użyć argumentów mojego życia. Tego czym mogę się pochwalić. Trudno napisać coś dobrego, bo grzech mój przypominam.
I gdyby nie miłosierdzie Boże, nie miałabym szans.
Pozdrawiam
AnnaP
#39, #45
Gdy zaczynamy działanie nasze marzenia (tak nam się wydaje) są łatwe do zrealizowania. Towarzyszą nam emocje, które są złym doradcą. Na nasze emocje tylko czekają ludzie, którzy chcą na nas zrobić swój interes. Mamy wrażenie, że chcą nam pomóc. Gdy z perspektywy czas przyglądamy się sytuacji stwierdzamy swoją naiwność. Ale nie ma się co załamywać. Nasza praca nigdy nie jest bezowocna. Praca uszlachetnia człowieka. Jak ten pług, który przez zimę stoi jego lemiesze pokryje rdza i o dziwo pięknie błyszczy, gdy wraca po wiosennej orce.
Trzeba czasu, aby dla swoich nieprzyjaciół nie czuć złości, czy nienawiści. Po pewnym czasie będziemy czuć raczej współczucie.
W przyszłości będziemy bardziej ostrożni. Pewne przeżycia, doświadczenia raczej nas wzmocnią wyostrzą nasze patrzenie na to jak, co robić i z kim. Komu zaufać.
Życzę powodzenia. Polecam w modlitwie.
Pozdrawiam
AnnaP
Dziękuję Wam wszystkim za wypowiedzi, świadectwo wiary, przede wszystkim Księdzu Biskupowi za Słowo.
Czuję, jak moje serce jest ewangelizowane, a natura grzesznego, starego człowieka doznaje ucisku…
Pozdrawiam Was
Miriam
#39 jack
Skąd wiesz, że to doświadczenie nie jest na chwałę Boga? 🙂
Skąd wiesz, że jednak Pan Bóg nie chce podarować Ci tego domu?
Może chodzi tylko o uświadomienie sobie czegoś?
Gdy zaczęłam czytać Twój post, porównałam twoją sytuację do sytuacji mojego brata. I wcale nie widziałam jej w tak czarnych kolorach jak ty.
Mój brat wybudował dom koło Warszawy (przeszło 20 km). Pracuje w Warszawie. Tak, jak ty musiał wziąć kredyt. Zresztą nie tylko na budowę domu, ale także na zakup działki. Ale nie spodziewał się, że wszystko pójdzie łatwo i gładko. Wprowadził się praktycznie jeszcze do stanu surowego, aby czynsz za wynajem był na spłatę kredytu. I sam ciężko na tej budowie pracował z pomocą brata, rodziców i szwagra. Kto mógł pomagał…
To smutne, co napisałeś: „Ile mnie to kosztuje i kosztowało upokorzeń ze strony braci i rodziny!”
Gdy doczytałam twój komentarz do końca zobaczyłam to w innym świetle.
Ta działka, ten dom to wielki dar Pana Boga dla ciebie. 🙂 Nawet, jeśli ten dom nie powstanie, ty dzięki temu miałeś okazję pewne sprawy sobie przemyśleć… Przewartościować…
Na pewno znasz tą pieśń:
” Miej nadzieję w Panu, odwagi!”
#48 Miriam
Fajnego nasz nick’a. Taki Maryjny 🙂
39jack
Jestem w podobnej jak Ty sytuacji. Przez ostatnie dwa lata realizujemy w firmie projekt który okazał się jak na tą chwilę porażką.Kosztował i kosztuje dużo wysiłku, czasu,finansów.I jest naprawdę trudno.Mógłbym pytać dlaczego, przecież wielu ludzi ma pracę, Klienci dostają dobre dla nich warunki obsługi,kooperanci mają zarobek, cóż w tym złego,dlaczego Pan Bóg w tym nas nie błogosławi? Ale o to nie pytam bo wiem ,że sukces czy porażka mojego projektu , to nie jest to najważniejsze odniesienie w moim życiu.To są jedynie narzędzia ( takie dłonie garncarza)abym był kształtowany i dostosowywany do projektu Boga wobec mnie : do Ewangelii.
Ad #51
coś w tym jest dlaczego dostarczając dobry produkt nie ma na tyle popytu na niego, żeby przynosił wymierne zyski.
Na naszym rynku musi zacząć działać polityka jakości – w praktyce odciąłem się od wadliwych dostawców – szczególnie tych w naszym kraju co regenerują wszystko i nie patrzą na bezpieczeństwo i jakość produktów – co w branży motoryzacyjnej jest bardzo ważne.
Najbardziej obrazili się za to na mnie moi pracownicy – bo konkurencja robi taniej – ale przez ostatnie pół roku nie było żadnej reklamacji.
Ogólnie nastawienie rynku jest na tanio i szybko. Polityka firmy dobrze, solidnie i nie zawsze tanio tez jest skuteczna – klienci coraz bardziej uświadamiają sobie, że nie warto robić coś podwójnie i coraz bardziej uświadamiają sobie swoje prawa odnośnie reklamacji. Aczkolwiek i tu jest paradoks polskiego prawa np. hurtownia daje rękojmie za sprzedane części na rok czasu, a warsztat montując te części musi dać gwarancję na dwa lata.
W praktyce jesteśmy rynkiem doświadczalnym, różnych dużych firm, i ta sama rolka rozrządu sprzedana w Niemczech nie jest tą samą sprzedaną w Polsce – odkrył to mój przyjaciel, który ma firmę wiertniczą i wykorzystał to prawo – w praktyce warsztat samochodowy wymienił mu całe zawieszenie w aucie – bo hurtownik z producentem uznali, że minął rok czasu i się nic nie należy.
Coś w tym jest, że koszt spada na sam dół. Trochę uogólniam ale bawiłem na niejednym balu, i na niejednym szkoleniu różnych firm i sami przyznają, że markowe produkty to w krajach drugiej kategorii (tak nas traktują) świadome testy wielkich producentów.
Osobiście wszystkim polecam i zachęcam do stawiania na uczciwość i jakość. No i reklama dźwignią handlu. Pewnie Grzegorzu to wszystko wiesz – ale warto iść tą drogą – może to jest trudna droga dla Ciebie od Boga – taka federacja katolickich przedsiębiorców i ludzi pracy o wysokim standardzie – która przemieni nawyki rynkowe – wprowadzi kapitał w świat wartości – co i tak po części się dzieje
I jeszcze komunia z pracownikami, żeby oni uczestniczyli w zyskach firmy – w praktyce podsumowując rok liturgiczny – ani razu pracownik nie zachorował, musiałem wprowadzać ograniczenia czasowe działalności i pracownik zarabia więcej niż pracodawca, więcej nawet niż pracownik w bogatej Szwecji – pomyślicie wariat – ale znajdźcie mi dobrego pracownika, a jak znajdziecie – to bez stosowania prawa niech on pracuje, dba o firmę, buduje dom bez kredytu itd.
I tutaj nasze państwo też nie pozwala zarabiać 8 tys pracownikowi bo trzeba 6 tys Zus by płacić, a kogo na to stać. Jak się założy spółkę cywilną każdy płaci 850 zł, jak mnie to polskie prawo denerwuje – w każdej sprawie trzeba eksperta, prawnika i ekonomistę, żeby było po ludzku.
Ogólnie w praktyce to te prawo jest takie jakby filtr powietrza zapchać szmatą i twierdzić, że mieszanka paliwowa ma turbodoładowanie (zwiększoną ilość powietrza).
#50 Chani
Tak, trafiłeś w 10! To o Nią, o Maryję chodzi – Ucieczkę słabych dusz. Madre de Dios y nuestra Madre. Pozdrawiam Cię 🙂
Ad #39 Jack
Szczerze się modlę za Ciebie, rozumiem Twój ból.
Ostatnio także przeżywam w moich i innych ludzkich oczach totalną porażkę życiową. Tak daleko mi do tego, by słowa te stały się we mnie ciałem … :
Duch św. pokazuje nam chwalebny Krzyż Chrystusa i zachęca, by wejść na niego…mówi nam, że święta jest nasza historia i prowadzi nas delikatnie do całkowitego zdania się na Ukrzyżowanego. W Nim niczego się nie żąda, przyjmuje się wszystko…Być podobnymi do Pana na Krzyżu jest naszym byciem chrześcijanami.Także proszę o modlitwę, bym przyjęła…
#52 pawelpiotr
Z gospodarką masz rację,koncerny i sieci łożą olbrzymią kasę na wspieranie myślenia Klientów: u nas dostaniesz więcej za mniejsze pieniądze.Satysfakcja z niższej ceny jest dla wielu ważniejsza niż satysfakcja z produktu czy usługi. Przy dynamice sprzedazy 11% w październiku , zwyżkę notowały dyskonty ( Biedronka, Lidl itp) a spadek sieci delikatesowe (careffur, piotr i paweł itp.) oraz rynek tradycyjny. Jednak podejmując się pracy w warunkach takich jakie są,gdy wiele czyników jest dla mnie constans nie marudzę za bardzo ( Marudo nie obraź się). Ważne jest dla mnie, że we wszystkich tych okolicznościach: moich trafnych decyzji i błędów, dobrej i złej pracy sprawiedliwych i niesprawiedliwych uwarunkowań zewnętrznych Bóg jest ze mną, bardziej nawet gdy nawalam.
Bo bardzo potrzebna jest zdrowa żywność, dobre jakościowo części samochodowe i warto o to walczyć. Warto pracować na lepszy system wyborczy, światlejszych polityków i ustawiodawców.Ale jeśli to wszystko miałoby wypełniać i usprawiedliwiać moje życie,to lepiej by mi było żyć w nędzy.
#54 Miriam
To przepięknie imię Miriam, co nie? 🙂
„Czemuż, o Panie, dozwalasz nam błądzić ?”
W niedziele modlac sie pod wieza w St Finbar’s rozmyslalem o sytuacji w Polsce, przyszla mi mysl, ze prywatyzacja powinna nastapic wg jaknajbardziej sprawiedliwego schematu. Np kazdy obywatel powinien otrzymac akcje we wlasnosciach bedacych przedmiotem prywatyzacji. Wykonac by to mozna bylo dzielac dana wlasnosc np na cztery czesci. Jedna czwarta rozdac po jednej akcji obywatelom, tzn na kazda rodzine proporcjonalnie do ilosci czlonkow, druga czwarta czesc sprzedac akcje tym samym za polowe ceny, za ktora sprzed sie druga polowe na wolnym rynku.
Teraz jest o wiele trudniej, ale dalej proponowalbym jakies wyjscie, jesli jest to mozliwe, np firmy, ktore zdobyly wlasnosci w nieuczciwy/podejrzany sposob znacjonalizowac w 50 % w podobny do uprzednio opisanego schematu.
Tak w Australii sprywatyzowano np Telstre, firme telekomunikacyjna. Najpierw 33% potem dalsze 16% i w koncu chyba reszte. Niestesty wszycy obywatele strasznie stracili, bo akcje I szej prywatyzacji byly $3, potem akcje szybko rosly chyba do $13, a byl to czas „dotcom – .com ”, podczas drugiej prywatyzacji placilismy juz $7.50 . Po 13 latach teraz jest warta chyba ponizej $3, ale to bylo do przewidzenia, tak od poczatku twierdzilem, choc dalem sie omamic i kupilem za drugim razem.
Trzy razy w zyciu zainwestowalem/spekulowalem i trzy razy stracilem. Pierwszy raz w Tajlandii, kolega Tomek swiatowy inz z W-wy byl na chyba 30 budowach zagranicznych smial sie z nas, ze trzymamy pieniadze w dolarach, trzymal we SFr, a byl to rok Cartera 78r. Po miesiacach sluchania wyslalem do zony list aby zamienila na DMarki, w piatek przeczytalem, ze $ wzrosl o 10%, moglem wyslac telegram, aby nie zmieniala, ale pomyslalem, zanim dostanie list to i w Polsce kurs sie zmieni. Niestesty list doszedl za wczesnie, zadowolona napisala zamienilam w poniedzialek, a w kurs w PeKaO sie zmienil w srode, stracilem $500.
W pracy w Melbourne znajomy Zyd powiedzial, zainwestowalem w jalowki i po kilku miesiacach mam 30% i w innej investycji. Zainwestowalem w ciagu tyg stracilem conajmniej 10%. Bylo to w 83r chyba do dzis nic nie zyskalem trzymajac, tylko klopot placac podatek.
To taka niewidzialna ręka rynku nas prowadzi – nazywa się zysk, chciwość, wyuzdanie, korupcja. Uczestniczymy w masowej kulturze, która kształtuje w nas ducha „tolerancji”, „sukcesu”, „władzy” – masowa kultura pornografii i do tego „wolność”.
Taki MATRIX – gdzie rzeczywistość to ułuda – a człowiek to pokarm energetyczny istoty pozaziemskiej.
Stanąć oko w oko z tą bestią, która ciągle nas zwodzi, oszukuje – A może jest inaczej Bóg pozwala nam dorastać i wyzbywać się złudzeń – i człowiek po kolejnym swoim upadku znów zaczyna się do Niego zwracać.
——
Patrzy na ten świat, czy niewidzialną rękę, czy bestie z pogardą i zaczyna budować Nowe Jeruzalem swojego życia – na prawdzie, na skale. Pewnie zdumiał się św. Andrzej Apostoł jak spytał Jezusa gdzie mieszka a On mu powiedział „Chodźcie, a zobaczycie” Wpisuje się w to i św. Krzysztof, który chodził latami i służył diabłu – czy światu (jak kto woli) aż zobaczył, że ten świat wcale nie jest taki mocny jak mu się wydawało.
Mocny jest Bóg – świat bez niego jest słaby. Szatan bez ludzkiej wolności nie może nic.
Zdumiał się kolejny raz św. Andrzej widząc, rzesze głodnych ludzi – zdumiał tym co może Jezus.
———————–
Kimże on jest wśród Apostołów – jaka postawę reprezentuje tak sobie myślałem – i doszedłem do tego, że jest to postawa zadziwienia – transformacji duchowej – tak mało dostrzegalnej. Zadziwienie nie tym, że ludzkość znów zrobiła krok do przodu w dziedzinie technologi, mamy kolejne super samochody, czy roboty albo tablety, no i oczywiście mega szybki internet. Zadziwienie, że w Jezusie mamy prawdziwy dom. Źródło wody niewyczerpane. Nie jakiś tam chwyt reklamowy, kampania po której budzimy się z ręka w nocniku. Bo cóż może dać ten świat ?
Ad#57Chani
Bo Ona jest Cała Piękna 🙂 Zjednoczona z Jezusem zarówno w bólu, jak i radości Jego (i swojej ) paschalnej tajemnicy. Cieszę się, że mam takie drugie imię obok chrzcielnego. Potrzebuję Maryi, Jej dyskretnej i czułej obecności, gdy zaczynam błądzić z daleka od Pana, gdy nie potrafię przełamać siebie, zawierzyć… Pewnie kochasz Ją ? Dobrze, że się pojawiła w naszym Adwencie, prawda ?
Wszystkim dziękuję za modlitwę.Będę pamiętał o was.
#59 Miriam
Oj tak kocham Ją za to jaka jest, za to, że troszczy się o nas, dała nam Jezusa – mojego, naszego Zbawiciela.
Adwent to czas radości i Miriam jest Tą, która jest zawsze gotowa słuchać Boga i zrodziła dla nas Słowo, które było od wieków.
Przedziwna to tajemnica.
Pozdrawiam Ciebie, Miriam 🙂 🙂
Ad 58
Panie Jerzy
Pozdrawiam Pana w dalekiej Australi, tu u nas jest trochę inna rzeczywistość, a mianowicie inna ekonomia i oczywiście trochę czas płynie wolniej, chociażby przez pryzmat „topniejącego” złotego. Pan z tej wioski Moelbern i ja z Diecezji Siedleckiej. Zrozum Pan za naszym Ks. Biskupem ciężko nadążyć, bo jeśli jutro wykłada w Toruniu tzn. że znów podróżuje nocą, aby dnia 2 grudnia być w Toruniu. Można to sprawdzić po rozpisce na stronie naszej diecezji. Ktpś wspomniał, że te wpisy, to większość „klakierów” z Neokatechumenatu, natomiast ja sądzę trochę obiektywnie. Nasz Ks. Zbigniew jest nie rozumiany przez większość diecezjian, począwszy od Proboszczów, katechetów, ludzi wykształconych i prostego chłopa czy robotnika oczywiście ja też wielu rzeczy nie rozumiem. Mam po prostu umysł ścisły no i te studia z „Widłologi”…Ekscelencja znowu będzie prostował, że się czepiam, ale mi nie oto chodzi. Mianowicie ja Stary i Nowy Testament widziałem dopiero, gdy miałem 20a lat, u mnie po prosu nie było całej Ewangelii, wtedy Kościół uważał, że dla prostego chłopa wystarczy czterech ewangelistów Dzieje Ap. i Listy. NIe jest czymś złym tłumaczenie Starego Testamentu, ale raczej brak zrozumioenia prawd Wiary Katolickiej i Dekalogu, bo to mnie najbardzej boli. Dziś byłem, jakoś się trafiło na Mszy Sw i była Ewangelia o rozmniożeniu chleba krótkie kazanie i właśniemi to wystarczy. Oczywiścienie da się wszystkiego wyłapać w mediach katolickich i komercyjnych. ale np. przypadkiem słuchałem Radio Maryja i był tam wywiad z Ks. Kard. Grocholewskim, prefektem w Rzymie. On m ,inn, stwierdził iż wsþółczesny człowiek nie jest w stanie strawić wszystkich informacji i ma rację, człowiek też potrzebuje odrobiny refleksji nad tym co go otacza…Ja po reflekcji otaczającej mnie rzeczywistości najchętniej już dziś rozpocząłbym płynąć „w pław” do Ausralii, ale muszę sam zmierzyć się ze swoimi problemami. Pewnie też, jak każdy, błądzę ale nadal istnieję ichcę nadal istnieć, a czasami Krzyż jest tak cięzki, że nie dam rady iść… W miniona niedzielę rozpoczął się Adwent, ot Ks. Proboszcz wyszedł w innym kolorze ornatu no i babki jakieś inne pieśni śpiewały niż dotychczas. Innym to wystarczy a mi nie bardzo… ale co ja mogę w parafii wiejskiej po prosu nie chcę się wychylać i już. Dochodzi pólnoc, czas na spoczynek, „noce i dnie” jakoś wytrzymuję ale najgorsze są dlamnie teraz „niedziele”, polecam Wszystkim film z Barańską „Noce i dnie”,,,,CDN
Króluj nam Chryste – pięknie by było, ale…
Z czym kojarzy mi się Warszawa.
Kiedyś wspomniałem o tym, że nie potrzeba nam Amsterdamu, bo mamy Warszawę.
Trochę to rozwinę – moje 2 lata spędzone w Warszawie to także wielkie wydarzenia głośne na całą Polskę – targi erotyczne Erotikon i bicie seksualnych rekordów świata czyli – ilość odbytych stosunków seksualnych w ciągu 8 godzin.
Pisały o tym niedawno media, że największy obrońca krzyża w Polsce, to ojciec rekordzistki Polski w ilości odbytych stosunków, ok 800 przez 8 godzin. Można się gorszyć nie myśleć o tym itd.
Ale osobiście zastanawiając się nad tym widzę tu szczególny związek, wypaczonej religijności. Religijność, która oddziela dusze od ciała – zamiast: moc w słabości się doskonali – mamy to co mamy. Słabość jest cielesna i nie damy sobie z tym rady, bo za tym stoi szatan. I tak oddzielamy coraz bardziej tą dusze od ciała i bulwersują i drażnią nas zawsze grzechy innych – nigdy nie swoje. Jest to ważne bo duszy ludzkiej udziela się Trójca Święta i łaska – odchodząc od duchowości popadamy w cielesność – i nie chodzi tu o ogrom popełnionych grzechów – ale o wyłączenie Boga z z naszego życia. Szatan staje się wtedy bardzo dobrym usprawiedlicielem naszego postępowania. Wątpię żeby Pan Bóg dopuścił do tego żeby udzielał nam się Szatan.
Jak działa Szatan – najlepszym przykładem jest odejście Syna Marnotrawnego – kiedy człowiek, w którym dokonało się spustoszenie moralne zaczyna pragnąć.
Łatwiej zdiagnozować to na przykładzie alkoholika – pamiętam takiego jednego – znaleźliśmy go umierającego na tyłach sklepu w mroźny zimowy wieczór – skulony jak ludzi embrion – oczy na wierzchu z ran co miał na ciele wychodziły robaki – pamiętam go doskonale bo jeszcze do dziś jego oczy mam przed sobą – oczy w których było widać człowieka, jego duszę – reszta całkowicie ubezwłasnowolniona i upodlona – zabrało go pogotowie po kilku godzinach zmarł.
To tak jakby mieć w sobie twierdzę niezniszczalną, dom, schronienie, miłość i całe życie mieszkać poz nim. Pragnąc czegoś co jest nam dane, a jednak….
# 64
W pogoni za dążeniem wypaczyliśmy wiele. Niełatwo powrócić gdy zapomnieliśmy kim /czym jest Człowiek.
W manifestowanej przez ludzi godności widzę przeważnie pychę.
Wszyscy musimy wejrzeć w swe relacje wewnątrz /nas/, opuścić to co przeszkadza nam i rozpocząć odbudowę.
Najpierw nas, potem swe relacje z Bogiem. Inaczej wszystko /łącznie z ciałem/ będzie chore a wzniosłe dążenia „suche” /bez wartości/ podbudowane agresją i wymuszającym krzykiem.