Ewangelia 16 Niedzieli roku A niesie ze sobą przesłanie, które niezbyt odpowiada naszemu ludzkiemu odczuciu gospodarności i porządku. Poniekąd jest pewnym skandalem. Właściwie to, do czego Jezus prowadzi jest w oczach ludzkich wielkim znakiem zapytania: Dlaczego?

Dlaczego zło? Dlaczego przyzwalać, żeby ono było obok dobra, które – jak zazwyczaj jesteśmy przekonani – z tak pieczołowitości i starannością czynimy lub przynajmniej do tego zmierzamy i tego chcemy oraz oczekujemy. Chcemy widzieć dobro. Chcemy doświadczać skutków tego, co widzimy i czynimy jako dobro. Jesteśmy gotowi, a czasem nie tylko gotowi, lecz to czynimy, by usuwać spośród nas, spośród naszych relacji to, co my – wg naszego odczucia, przekonania itp. – uważamy za złe czy odbieramy jako zło.

Na słowa sług, którzy widzieli skutki czynu złego człowieka, który w dobry zasiew wsiał złe ziarno, i chcieli powyrywać chwast (kąkol), gospodarz odpowiedział w sposób zaskakujący:   

Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy.
Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa;
a w czasie żniwa powiem żeńcom:
Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie;
pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza
(Mt 13,29n). 

Odpowiedź gospodarza jest odpowiedzią człowieka, który patrzy na całą rzeczywistość swego pola nie tyle w kluczu chwilowej czy bezpośredniej korzyści, lecz jako ktoś, kto ma władzę nad wszystkim i ma tę władzę jako ostateczną, czyli do końca.   

1. Długomyślność i władza gospodarza

Nikt inny nie ma takiej władzy nad tym, co zasiał, jak on. Nawet ten nieprzyjazny człowiek, który „wsiał” złe ziarno zapewne z myślą, aby zło wzrastało, aby zło przeszkadzało dobru, nie stanowi dla gospodarza przeszkody, by gospodarz osiągnął swój ostateczny cel: mianowicie zebranie zła na spalenie i zgromadzenie pszenicy we właściwym śpichlerzu. Gospodarz wie, co chce osiągnąć. Słudzy chcieliby niejako uprzedzić i po ludzku rozwiązać niewłaściwą sytuację.

W zachowaniu gospodarza uderza najpierw to, że nie zabezpieczył dobrego zasiewu przed tym, by dostał się do niego inny, czyli zły zasiew. Nawet – i to chyba jest godne zaznaczenia – nie wyraża swego oburzenia z tego powodu, że nieprzyjaciel wsiał złe ziarno. On niejako wkalkulowuje, że taka możliwość istnieje. Bóg od początku wkalkulował to, że zło, czyli nadużycie danej przez Niego człowiekowi wolności, może wchodzić w Jego zamysł i Jego plany. Nie przeszkodził „zaistnieniu” zła. Nie uniemożliwił człowiekowi zgrzeszenia. Jakżeż w tym Bóg jest inny od nas, którzy mając swoją wizję, zazwyczaj nie dopuszczam innej, tym bardziej takiej, która zdaje się krzyżować nasze plany. Bóg, jako jedyny gospodarz, wie, jaki jest sens owego zaistnienia i owej obecności zła.  

2. Dobro w oczach gospodarza

Dalej, postrzegamy, że gospodarz ma na względzie dobro i to dobro w sensie pełnym i absolutnym. Nie boi się obecności i działania a nawet ataku zła, nieprzyjaznego człowieka. Daje szansę wzrastania obojgu aż do żniwa. W podanej motywacji, by wyrywając chwast nie zaszkodzili pszenicy, jest wyrażone przedziwne przekonanie i zaufanie. Można nawet powiedzieć, że jest wyrażone swoista wiara gospodarza w dobro, czyli w to, że pszenica, jeśli jest pszenicą, to poradzi sobie ze wzrastaniem nawet jeśli pośród niej jest obecny i niejako równolegle wzrasta chwast.

Może w tym jest też swoista wiara, że podczas tego procesu wzrastania pszenicy także coś z tego, co niesie ze sobą chwast, nie tylko nie zaszkodzi pszenicy, ale może stanowić okazję do umocnienia jej w tym, by była pszenicą, a nie chwastem. Na początku, bowiem Bóg stworzył wszystko, jako dobre, czyli „posiał dobrą pszenicę”. Nie wszystko, co było dobre,  pozostało dobre. Ktoś się zbuntował. Ktoś się przeniewierzył. Bóg w swojej wizji życia i zbawienia na to przyzwolił. Pozostaje to dla nas tajemnicą. Z tego wynika jednakże wniosek, że nie do nas należy określanie i eliminowanie tego, co nam się wydaje, czy co my odbieramy jako zło.

Gospodarz nie boi się tego, że chwast zaszkodzi pszenicy. Raczej boi się tego, że Jego słudzy, ci którzy nie rozumieją Jego planu, mogą przez swoją aktywność i przez przeprowadzanie niejako ich własnego uporządkowania pszenicznego (dobrego) pola zaszkodzić samej pszenicy. Jest to bardzo odważna wizja życia. Jest to wizja życia, w której Bóg ma więcej „zaufania” do zasianego przez siebie ziarna i danego przez siebie dobra, niż do działalności sług, a więc człowieka, który chce po swojemu uporządkować owo pole życia tek, by na Niemnie było tego, co wydaje mu się być złem, co jest przeciwne wizji życia człowieka. Co jest przeciwne temu wszystkiemu, co człowiek uważa za szczęście dla siebie i jak chciałby ułożyć swoje życie. Gospodarz – Bóg wie, że ostatecznie Jego dobro będzie zawsze dobrem, nawet jeśli przecierpi obecność zła. Nawet jeśli przejdzie to wszystko, co będzie oznaczało niejako przekreślanie czy krzyżowanie dobra. Nasienie Boże ma w sobie moc przetrwania i przynoszenia plonu nawet pośród przeciwności. Jest to nasienie wypróbowane i strzeżone mocą samego Boga.

3. Sąd, który trwa i sąd ostateczny

Taką wizję pszenicznego pola otrzymujemy w Synu Człowieczym. Nie przyszedł On wyniszczyć złych, lecz objawić na sobie inne podejście Gospodarza do wszystkiego, co stało się i stale dzieje się w historii ludzkości. Jezus objawił na sobie jako na jedynie prawdziwym ziarnie, które nie bało się wpaść w ziemię i obumrzeć oraz wzrastać pośród przeciwności aż po krzyż, że jest Gospodarz, do którego należy ostateczne słowo.

Daje On wszystkim szansę nawracania się i przemiany. Jesteśmy wszyscy jako słudzy. Widzimy to, co jest lub nam się wydaje, że jest złe. Widzimy jak bardzo często chcielibyśmy uporządkować nasze „pola” życiowe tak, aby wszystko było po naszej myśli, by nie występowały przeciwności, które stale nam ukazują i wykazują, że to nie my jesteśmy panami tego życiowego pola.

Jezus, przez swoją obecność jako ukrzyżowany i zmartwychwstały, a więc ten, który wziął na siebie zło i to aż do śmierci, i żyje oraz obwieszcza nam Ewangelię życia. Jest ona mocniejsza od śmierci i pozwala nam oraz nas uzdalnia do tego, abyśmy na Jego wzór i razem z Nim brali na siebie to, co okazuje się złem i co czasem zabija. Na ile w to dziś wierzymy i to przyjmujemy, odstępując od naszego pierwszego i ludzkiego odruchu „sług”, którzy chcieliby po swojemu uporządkować pole życia, dokonuje się sąd nad całą naszą rzeczywistością. Sąd, który trwa i w który jest wpisane ostateczne zwycięstwo, nawet jeśli teraz trzeba coś znieść i żyć ze świadomością obecnego kąkolu. Sąd ostateczny nie należy do nas. Jesteśmy sługami, którzy mają szansę poznawać dobroć Pana.

Przyjęcie tej prawdy, pozwala nam inaczej żyć, myśleć, działać. Pozwala nam inaczej patrzeć na nasze siostry i naszych braci. Pozwala nam inaczej ich oceniać, czy może raczej mniej oceniać. Pozwala nam oddychać atmosferą (duchem) Pana, do którego wszystko należy! 

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

43 komentarze

  1. Przypomnialam sobie pewien fakt, kiedy mój syn w szkole średniej nie został zakwalifikowany przez Ksiedza na wyjazd diecezjalny młodziezy. Pokladalam w tym wyjezdzie wielką nadzieję na jego przemianę, więc nie moglam się pogodzić z tą decyzją i zacytowalam Ksiedzu, że ” chwastowi trzeba pozwolić dojrzeć „. Usłyszalam odpowiedz: że w innym miejscu w Pismie św. jest napisane, że zło trzeba odcinać.
    Teraz myślę, że zarowno mnie jak i Ksiedzu braklo wiary, że jest „Gospodarz, do ktorego nalezy ostateczne słowo „

    #1 Tereska
  2. #1 Tereska
    Jezus kiedyś do przywódców religijnych mówił: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą.”(Mt 23,13)
    A dzisiaj co by Jezus powiedział? Czy dzisiejsi niektóry kapłani nie są podobni do faryzeuszów? I czy się ostoją w dniu sądu?
    Wiem, że ostateczna decyzja należy do Boga, bo w dzisiejszym świecie trudno odróżnić człowieka dobrego i złego, ziarna od chwastu. Czasami chwast może tak upodobnić się do dobrego ziarna, że trudno go odróżnić. Może to tylko zrobić Bóg. Bóg wie, którzy ludzie należą do niego. On nie pozwoli tym, którzy pokładają w Nim nadzieję zrobić krzywdy, więc dlatego czeka.
    Ale czasami ludzie w swojej gorliwości religijnej – niestety -, wyrywają chwast razem z ziarnem.
    Chrześcijanie nie powinni nikogo potępiać.
    Ja czasami mam taką pokusę, myślę sobie: „Po co on przychodzi do kościoła, ciągle się wierci, sam nie usłyszy i innym nie da”.
    Szczególnie te osoby,które uczą innych Ewangelii, powinni dać przykład a niewykorzystywań Pisma do własnych celów.
    Co na to by powiedział Jezus?

    #2 chani
  3. Pozwólmy więc każdemu wzrastać wg.jego woli a sąd pozostawić Bogu.
    Nasuwa mi się ostatnia pielgrzymka radiomaryjna.Zaatakowali nic im winną reporterkę.Niech wzrastają choć jak nic,obiją.Wydarzenie wstrząsnęło mną.
    Jak długo Panie?

    #3 Ka
  4. w Psalmie 127 za Biblią Warszawską czytamy: „Wszak On i we śnie obdarza umiłowanego swego.”(Ps 127,2) a w Liście do Rzymian wyczytałem: „Bo gdy poganie, którzy Prawa nie mają, idąc za naturą, czynią to, co Prawo nakazuje, chociaż Prawa nie mają, sami dla siebie są Prawem. Wykazują oni, że treść Prawa wypisana jest w ich sercach, gdy jednocześnie ich sumienie staje jako świadek, a mianowicie ich myśli na przemian ich oskarżające lub uniewinniające.” (Rz 2,14-15).
    Według mnie te fragmenty mówią o tym, że Bóg nawet bez wiedzy człowieka darzy swego umiłowanego i nawet jeśli człowiek nie zna Pisma, nie zna Ewangelii a postępuje tak jak by znał Ewangelię, to u Bogu ta osoba bardziej się podoba niż ta, która zna Ewangelię ale postępuje źle.

    #4 chani
  5. OCH JAK CZĘSTO ZAPOMINAMY, ZE TO BOG NAS WYBIERA I DO NIEGO NALEZY OSĄDZANIE…. BIADA NAM OCH BIADA

    #5 Ba
  6. Jezusa urzekała i wzruszała wiara i zaufanie; kobieta dotykająca skrawka Jego szaty z wiarą, że ja uzdrowi, setnik proszący o uzdrowienie córki, Maria, która w głebi duszy wierzyła, że Jezus jest w stanie przywrócic do życia Łazarza. Kolejny raz przypomnienie o tym, że słudzy jesteśmy i trzeba nam wielkiego zaufania i wielkiej cierpliwości i wielkiej zgody na to co nie spełnia naszych oczekiwań, budzi nasz sprzeciw jest tak inne od tego czego byśmy chcieli doświadczać w swoim życiu. Potrzebowałam tego PRZYPOMNIENIA. Bardzo. Potrzebuje go codziennie bo najtrudniej zmienić swoją świadomość. To coś we mnie, co nie pozwala mi myśleć, czuć, działać jak ….Jezus.

    #6 Kama
  7. „Ufam Tobie, Panie, cokolwiek mi zsyłasz. Bądź błogosławiony!”. Ogromne pragnienie Bożego Serca. Tego Serca, które do końca mnie/nas umiłowało-i które pragnie, abym i ja/my uczyła się tak miłować. Do końca i bez końca.

    #7 Kama
  8. Czekałam na komentarz do tej przypowieści.
    I już wiem, że gospodarz:
    1. nie zabezpieczył dobrego zasiewu przed złym,
    2. zakłada, że między dobrym ziarnem może pojawić się złe,
    3. nie boi się ataku zła,
    4. wierzy, że istanienie chwastu może stanowić okazję do umocnienia pszenicy w tym, by była pszenicą,
    5. ma więcej zaufania do swojego ziarna, które ma moc przecierpieć obecność zła, niż do sług.
    Emanuje od Niego spokój. Bo wyraźnie widzi swój cel ostateczny:
    „zebranie zła na spalenie i zgromadzenie pszenicy we właściwym śpichlerzu”.
    Pozdrawiam 🙂

    #8 katechetka
  9. Co na to by powiedział Jezus?

    Dzisiaj Jezus mówi mi ,że moje problemy ze synem są skutkiem moich grzechów .W nieustannych modlitwach za nim brakło mi wiary i ufności / najpierw się modlilam a pozniej szybko ratowalam go przed ponoszeniem konsekwencji/.
    Mówi mi też ,że ta sytuacja stanowi dla mnie okazję , abym ja sama wzrastala jako pszenica a nie chwast.
    ON JEST NASZYM PANEM,JEDYNYM

    #9 Tereska
  10. „A on im odrzekł: Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa”

    Po ludzku to taki naturalny odruch, oczyścić pole z chwastów,które zagłuszają wzrost pszenicy.
    To kolejny przykład błędnego ludzkiego myślenia.

    ” Bo myśli moje nie są myślami waszymi,
    ani wasze drogi moimi drogami” Iz(55,8)

    Dzisiejsze pierwsze czytanie:
    „Nauczyłeś lud swój tym postępowaniem, że sprawiedliwy powinien być dobrym dla ludzi. I wlałeś synom swym wielką nadzieję, że po występkach dajesz nawrócenie.” Mdr (12,19)

    „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem
    zwyciężaj „(Rz 12, 21)

    Świadectwo dobrego,prawego życia zgodnego z Bożymi przykazaniami, więcej znaczą niż zapalczywa, gorliwa walka ze złem.

    Gorąco pozdrawiam

    #10 Anna
  11. Ktoś musi być chwastem – i to ja nim jestem.
    Pragnę być szlachetną pszenicą, ale jest we mnie natura chwastu – grzech,który swoją obecnością niszczy innych.
    Dlaczego jestem chwastem i co winny jest chwast, że jest tym, kim jest?
    Wszyscy pragniemy być pszenicą i ja również mam w sobie to pragnienie.
    Jak chwast przemienić w pszenicę?
    Jest taka moc w Jezusie Chrystusie, która powoli spala moje przewrotne serce, a w zamian daje nowe.
    A może to tylko moje zbłąkane marzenie, mrzonka chwasta, który pragnie być pszenicą, zazdrości pszenicy?

    #11 baran katolicki
  12. #11 janusz
    Czasami chwast i pszenica, gdy są młode mogą się za bardzo od siebie nie różnić. Myślę, że to okaże się w żniwa, kim jesteś 🙂
    Zreszta tak samo ze mną…

    #12 basa
  13. Bóg tyle razy ratuje mi życie swoim Słowem bezpośrednio i tym jak to słowo przeżywają bracia(w echu). Dziś dostałam odpowiedz na temat mojej relacji z dorosłym synem, w którego postawach szukałam wszystkiego oprócz faktu, że jest to konsekwencja mojego grzechu, bo to ja, lepiej od Boga wiem, co jest dobre dla mojego syna.Odkryłam, że jestem tym sługą, który w swej nadgorliwości wyrywa chwast razem z pszenicą. Spędziłam długi czas na adoracji uznając swój grzech i w miejsce rozgoryczenia, smutku pojawił się pokój, zaufanie i radość. Ale z jednym nie mogę sobie poradzić i liczę na jakieś światło od mojego Biskupa. Byłam dziś na Mszy Sw. w Belgii. Msza odprawiana przez Kapłana ale Komunię Św.udzielała także kobieta. W moim sercu pojawiło się chyba potępienie, bunt i sama nie wiem co o tym myśleć. Jaka jest rola kobiety w Kościele? Czy to jest właściwe miejsce dla kobiety? Przyjęłam(z wyboru)Komunię z rąk Kapłana, ale czy przypadkiem nie jestem tym chwastem, który w swoim mniemaniu jest pszenicą skoro mam w sercu brak akceptacji dla kobiety udzielającej Komunii Św.?

    #13 Bonia
  14. 13 Bonia
    Ten sam dylemat przezyłam w Anglii i też omijając kobietę wybralam Kapłana.

    #14 Tereska
  15. ad# bonia.
    Papiez Benedykt XVI mysli o odnowie liturgii.

    #15 jacek
  16. Św. Paweł tak pisze o roli kobiety w zgromadzeniach: „Tak jak to jest we wszystkich zgromadzeniach świętych, kobiety mają na tych zgromadzeniach milczeć; nie dozwala się im bowiem mówić, lecz mają być poddane, jak to Prawo nakazuje. A jeśli pragną się czego nauczyć, niech zapytają w domu swoich mężów! Nie wypada bowiem kobiecie przemawiać na zgromadzeniu.”(1Kor 14,33-35)

    #16 chani
  17. Ad # Bonia i Tereska. Liturgia jest działaniem Boga! Po drugim Soborze Watykanskim zaczeto reformowac Ją wskutek czego została „zraniona”. Stad też mamy takie „nowinki”. Czesto jestem w Italii gdzie widze jak kobiety w szpilkach z ustami pomalowanymi szminką rozdaja Komunie Swietą. Tam juz sie z tym oswoili, bo wprowadzono to duzo wczesniej niz u nas. Prawie nikt poza mna nie klekał na Mszy Swietej we Włoszech(nawet osoby w znajdujace sie w prezbiterium). Podczas Przeistoczenia stoja jak gdby nic, a nawet bywa, ze majac rece w kieszeniach rzuja beztrosko gume. Przykro mi to pisac, lecz musimy sie zastanowic gdzie jest przyczyna takich postaw? Stawiam pytanie: czy nie doprowadziły do tego „nowinki”? Kto dawniej by sobie wyobraził kobiete rozdajacą Komunie Swietą? Ta funkcja była zarezerwowana tylko dla kapłana. Kosciół przez wieki pracował nad powaga sakramentow(Komunia Swieta na kolanach i do ust), az tu zaczeto „reformowac” wskutek czego ludzie przestaja wierzyc w fakt, ze w Najswietszej Hostii jest substancjonalnie Jezus, czyniac z niej tylko pamiatke lub wspomnienie. Ten problem widzi Papiez Benedykt XVI, dlatego powaznie mysli nad ponowna reforma liturgii. Pozdrawiam!

    #17 jacek
  18. 1. Czynię dobro i czynię zło.
    Ale chcę doświadczać skutków mojego dobra (zła nie!).
    A tu najczęściej w relacjach z pewną osobą nie widzę owoców dobra.
    „pszenica jeśli jest pszenicą, to poradzi sobie ze wzrastaniem nawet jeśli pośród niej jest obecny i niejako równolegle wzrasta chwast”
    Zastanawiam się, czy rzeczywiście dobro, które czynię, jest dobrem… Bo wtedy bez względu na to, czy równolegle wyrasta zło czy dobro, moje dobro radzi sobie ze wzrastaniem.
    A moje „dobro” nie wzrasta, jakby słabnie…
    To może jednak nie jest dobro?
    …………….
    2. Trwa zbawienie i sąd…
    Zbawienie – o ile korzystamy z szansy nawrócenia.
    Sąd – werdykt jest znany. Ostatecznie zwycięży dobro.
    Pozdrawiam 🙂

    #18 julia
  19. #17 jacek,
    może zamist „pracować na powagą sakramentów” należy głosić kerygmat, katechizować i wprowadzać w rozumienie sakramentów…
    Pozdrawiam 🙂

    #19 julia
  20. Tak jest kiedy rodzice widza u dzieci skutki swojego złego postępowania a potem chcą to naprawić siłą i przymusem. Wtedy jest jeszcze gorzej ponieważ dziecko nie wie co się dzieje a spotyka je kolejne zło . . .
    Wyrywa się pszenice razem z chwastem. Potrzeba dużo mądrości by umieć rozeznać te sytuację i wiedzieć jak postępować.

    #20 AnnaK
  21. # chani 16
    Głoszę katechezy „Chrzest w życiu i misji Kościoła w mojej parafii”. 🙂
    Czy wg ciebie nie mogę tego robić?

    #21 basa
  22. #21 basa
    Żeby nie było, to nie ja ten nakaz wymyśliłem ale wg. mnie chodzi tu bardziej o np. wyświęcaniu kobiety na przewodniczącej liturgii. Takie jest moje zdania ale o co Pawłowi naprawdę chodziło? To tajemnica nie do poznania [ale do Krakowa – żart :)]

    #22 chani
  23. #4 chani
    Jeszcze coś mi przyszło do głowy a mianowicie, ktoś tu na blogu kiedyś przytoczył fragment mówiący, że kto daje się prowadzić Duchowi Świętemu jest Dzieckiem Bożym a kto tak naprawdę daje się Mu prowadzić? Czy ten co codziennie nawet chodzi do kościoła, przyjmuje sakramenty ale się i pyszni, przypisując sobie dobra dane od Boga, czy ten co może nie chodzi do kościoła ale ma za to serce pokorne, nie pyszni się ona. Myślę, że ta druga osoba daje się prowadzić Duchowi Świętemu.
    Ja też tak mam, czasami Duch Święty natchnie mnie do jakiejś rzeczy, którą bym jak bym nie wymyślił ale ja zamiast powiedzieć, że to Duch Święty, to przypisuje to sobie.

    #23 chani
  24. „Czasem nie wystarcza modlitwa, sakramenty czy różne formy działalności Kościoła. A jednak, jak pisze Jan Henryk Cichosz:
    „[…] Boga nie wyciągniesz
    Za rękę z pierzastego nieba
    By udowodnić swoją rację”.” – to wersety, które otrzymałem na maila w związku z dzisiejszą Ewangelią.

    #24 chani
  25. Przepraszam że wtrącę swoje trzy grosze do dyskusji.
    Jeśli ktokolwiek podejmuje wyzwanie głoszenia Słowa Bożego powinien przeanalizować dogłębnie swoje życie.Bo jeśli życie takiego człowieka dalekie jest od głoszonego słowa,to powinien zastanowić się jakie mogą być tego konsekwencje,
    antyświadectwo nierzadko przyczynia się do utraty skarbu łaski u innych.

    Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza (Mt 18,6)

    Z Katechizmu Kościoła Katolickiego:

    Art. 2285. (…) Zgorszenie jest szczególnie ciężkie, gdy szerzą je ci, którzy, z natury bądź z racji pełnionych funkcji, obowiązani są uczyć i wychowywać innych. Takie zgorszenie Jezus zarzuca uczonym w Piśmie i faryzeuszom, porównując ich do wilków przebranych za owce (por. Mt 7,15).

    #25 Anna
  26. #3 Ka
    Właśnie przez takie postępowanie, „chrześcijanie” dają anty-świadectwo i odpychają ludzi od Chrystusa a powinni przyciągać. Ja wolę słuchać naszego KRP. 🙂

    #26 chani
  27. #25 –
    Ja oto jestem głęboko zgorszona postępowaniem „radiomaryjnych”. Te pyskówki też nie są godne chrześcijanina.
    Człowiek człowieka – przed Ołtarzem kijem obija i o miłości do Boga śpiewa. WSTYD!

    #27 Ka
  28. do chani
    Chani, a dopuszczasz jeszcze jedną możliwość: ktoś, kto codziennie chodzi do kościoła i nie rozpiera go pycha. Jak sądzisz, kto wtedy (przy przyjęciu tej trzeciej możliwości) daje się prowadzić Duchowi Świętemu?

    #28 mikado
  29. W sprawach Liturgii itp.
    Do spraw liturgii i jej „uzdrawiania” oraz wszystkiego, co jest związane z kerygmatem (ewangelijnym głoszeniem Słowa) chętnie wrócę i poświęcimy temu więcej miejsca po moim powrocie z Ziemi Świętej.
    Jest to problem bardzo aktualny, w podejściu do którego jest też wiele niewłaściwości i nieporozumień oraz – jak mi się wydaje – wiele ludzkich aspiracji, które nie mają wiele wspólnego z troską i żarliwością o „dom” Boży tzn. o sprawy Boże w ludziach, czy raczej w Ludzie, który jest (tam, gdzie jest i na ile jest) świątynią Bożą (Boga), Ciałem Chrystusa, a nie jakąś religijną grupą czy czymś w tym rodzaju, którego członkowie (indywidualnie czy wspólnotowo) chcą przeprowadzić SWOJE – cokolwiek by to nie było i jakkolwiek by się to wydawało czy nie wydawało pobożne i religijne.
    Wiem, że to trudne …
    Tylko na drodze nawrócenia i wiary (płynącej ze słuchania Słowa) znajdziemy właściwą odpowiedź
    Bp ZbK

    #29 bp Zbigniew Kiernikowski
  30. #28 mikado
    Biorę to pod uwagę, ja w moim komentarzu /poście dałem tylko przykład.

    #30 chani
  31. Jeśli głoszący Słowo Boże kocha autentycznie Boga w Jego przykazaniach oraz Boga w drugim człowieku, wówczas to Słowo przeniknięte jest MIŁOŚCIĄ,jest to SŁOWO ŻYWE.Jeśli kocha natomiast siebie,swoje sprawy,tylko swoich bliskich, i ich interesy wówczas jest puste,bez treści.
    Widać i słychać „zgrzytanie” między głoszonym słowem a życiem.
    Wówczas widzimy karykaturę apostolstwa.

    „Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
    a miłości bym nie miał,
    stałbym się jak miedź brzęcząca
    albo cymbał brzmiący.”…
    (św.Paweł hymn o miłości)

    Chrześcijanie,których serca wypełnione są Bożą miłością,pociągają do Chrystusa,ukazują Jego Wielką Miłość swoim życiem.Bo tak jak czują się kochani przez Boga, PRAGNĄ aby inni doświadczyli tej wielkiej Nieskończonej Bożej Miłości.

    Są też i inni,niestety.

    #31 Anna
  32. #25 Anna
    „Jeśli ktokolwiek podejmuje wyzwanie głoszenia Słowa Bożego powinien przeanalizować dogłębnie swoje życie.”
    Gdy jakieś 4 lata temu Pan Bóg zaczął mnie prowadzić w kierunku głoszenia katechez, było we mnie wielkie zdziwienie:
    Jak to? Ja? Taka i owaka mam być Jego prorokiem?
    Ja? To niemożliwe!
    Pomijając całą moję nieumiejętność, aby to robić, ja sama nie dałabym sobie prawa, aby to robić. Nawet teraz. Jednak Pan Bóg jest innego zdania…
    Mimo moich upadków…
    Zresztą nawet z moich upadków On robi katechezę…

    #32 basa
  33. A jednak będąc tak niedoskonałą i słabą tym bardziej mogę głosić Jego miłość.
    Bo On nie kocha mnie za doskonałość, ale taką jaka jestem…
    I czyni cuda w moim życiu…

    #33 basa
  34. Weźmy pod uwagę Maryję. Ona była religijna (spełniała określone przepisy i tradycję) i była też pokorna, nie pyszniła się, bardzo ufała Bogu.

    #34 chani
  35. #31 Anna
    Racja, miłość jest najważniejsza nawet bardziej niż wiara: „Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym.”
    Bóg nas bardzo kocha miłością oblubieńczą, nigdy nas nie opuszcza, nawet wtedy, gdy my Go opuszczamy. Bóg jest tak zazdrosny o człowieka, że dał nam swojego Syna żebyśmy przez wiarę w Niego mieli życie ale – niestety – ludzie wciąż trwają w ciemności grzechu.

    #35 chani
  36. #32 basa
    Nie kwestionuję Twojego apostolstwa i to że upadamy nie wyklucza nas z tej misji,wręcz przeciwnie, jak to podkreśliłaś.
    Ale tu chodzi o całokształt naszego życia,co w nim jest najważniejsze,raczej Kto jest Najważniejszy? co ważne,a co mniej istotne.

    Oto co wyróżniało pierwszych chrześcijan:

    „Jeden Duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących” (Dz 4,32)

    „Patrzcie, jak oni się miłują” tak wyrażali się poganie o nich.

    Dlatego:
    „…nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą” (1J 3,18)

    W ewangelizacji najważniejsze jest świadectwo życia,żeby nie tylko nie odpychać tych, którzy wierzą,ale pociągać przykładem tych, którzy nie wierzą.

    Gorąco pozdrawiam.

    #36 Anna
  37. # 36 Anno
    Nie odebrałam twojego wpisu jako chęci kwestionowania mojej „apostolstwa” jak sie wyraziłaś. 🙂
    Moją intencją było zwrócenie uwagi na to, że Pan Bóg często wybiera osoby niedoskonałe jak np ja.
    I co wtedy?

    #37 basa
  38. Odnośnie apostolstwa które wzięłaś w cudzysłów,nie wiem dlaczego?,odsyłam do „Apostolicam actuositatem”

    Nikt z ludzi nie jest doskonały i takich ludzi właśnie, Pan Bóg wybiera do swojej służby.

    Tylko, czy zawsze jest to wybór Boga,czy wygórowane,może nawet chore ambicje człowieka(mam tutaj na myśli tylko osoby świeckie)?
    I nieważne jest to, co piszesz o swojej niedoskonałości,najważniejsze jest to, co naprawdę czujesz w swoim sercu? Czy autentycznie tak czujesz jak piszesz ? Czy też wynosisz się nad innych? Tę prawdę zna tylko Bóg.
    Pan Jezus powiedział do faryzeuszy i uczonych w Piśmie:
    „Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie” (Mt 15,8)

    Obłudne zachowanie zaciera tylko to, co widoczne dla ludzi,przed Bogiem nic nie jest zakryte.
    On zna wszystkie zakamarki naszego serca.

    Św. Piotr Apostoł uczy: „Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje (1 P 5, 5),
    dlatego postawa niektórych mnie zadziwia.
    Pozdrawiam.

    #38 Anna
  39. #38 Anna
    Nie rozumiem, co chcesz mi powiedzieć?
    Że jestem obłudnikiem? Że kłamię?
    Ty napisałaś ogólnie.
    Ja napisałam o sobie.
    Te myśli niezupełnie się zgadzają ze soba, więc ja kłamię?
    A może one się wcale nie wykluczają, ale uzupełniają?

    #39 basa
  40. #basa
    SPOKOJNIE,wycisz emocje.
    Po pierwsze nie znam Ciebie,przeczytałam kilkanaście Twoich wpisów na tym blogu.
    Nie piszę, że jesteś obłudnikiem.
    Nie piszę że kłamiesz.Nic z tych rzeczy.
    Mój wpis że:
    Jeśli ktokolwiek podejmuje wyzwanie głoszenia Słowa Bożego powinien przeanalizować dogłębnie swoje życie”,nie był zaadresowany do Ciebie.
    Niemniej jednak, piszę o ludziach których znam.
    Napisałabym w tym momencie dużo więcej, ale lepiej to przemilczę,tak będzie lepiej.
    Pozdrawiam

    #40 Anna
  41. # 40 Anno
    Wcale się nie zdenerwowałam. Było mi wtedy po prostu bardzo smutno…
    Nie znam tych osób, o których piszesz.
    Rzeczywistość jest chyba bardziej …
    Najczęściej brak jest chętnych świeckich osób do głoszenia Słowa Bozego. Zostawiają to chyba księżom.
    I pomyślałam sobie, że jeśli część z tych, którzy to robią, uzna siebie za niegodnych, aby to robić, a drugą część za niegodnych uznają inni (mamy naturalną skłonność do zauważania belki w oku bliźniego) to nie będzie komu Go głosić.
    Pomyślałam jeszcze, że gdyby święty Paweł w momencie, gdy go Bóg powoływał uznał, że jest niegodny, a potem wspólnoty chrześcijańskie uznały, że nie moze głosić Ewangelii, bo przecież prześladował Kosciół, nie mielibyśmy apostoła narodów…
    To liczy się coś innego niż godność.
    Św. Paweł został powołany do Ewangelii…
    My też. I chyba każda z nas i inni głosimy ją przede wszystkim swoim życiem.
    I tu się chyba zgadzamy, że dobrze jest, jeśli nasze zycie zgadza się z tym, co głosimy ustami.
    I może jeszcze odpowiem ci, dlaczego napisałam „apostolstwo” w cudzysłowie. Osobiście za apostolstwo uważam coś więcej niż to, co ja robię ( być moze błędnie) i dlatego wzięłam je w cudzysłów, aby podkreślić, że to nie są moje słowa, ale Twoje.

    #41 basa
  42. #41 basa
    Pomyliłam się. Oczywiscie miałam na myśli drzazgę w oku bliźniego. 🙂

    #42 basa
  43. #41 baso
    Przepraszam, że sprawiłam Ci przykrość,nie wiedziałam, że odbierzesz to do siebie.
    Pozdrawiam cieplutko.

    #43 Anna

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php