Uroczystość Najświętszej Trójcy wprowadza w okres zwykły roku liturgicznego i może być widziana jako okazja do spojrzenia na Dar Boga, czyli jak Bóg udziela siebie człowiekowi. Udziela siebie człowiekowi jako „trójdzielna” Jedność. Udziela siebie człowiekowi, by człowiek w tej Jedności Boga miał swój udział. Zaprasza człowieka, by stał się niejako cząstką tej przedziwnej Jedności. Nie oznacza to jednak zagubienia człowieka czy zatracenia przez niego swej tożsamości, lecz odkrycie prawdziwej egzystencji człowieka w Bogu.

Właśnie dzięki objawieniu się człowiekowi Trójjedynego Boga w człowieku otwiera się na nowo możliwość życia na obraz i podobieństwo Boga, czyli życie w komunii – przy respektowaniu odmienności i różności. Jest to życie, które tworzy jedność przez udzielanie siebie drugiemu. Taka bowiem jest ostatecznie relacja Osób w Trójcy Świętej. Tę prawdę i tę rzeczywistość Bóg Ojciec objawił ludziom w swoim Synu, który z kolei daje od Ojca Ducha Świętego. 

Tak bowiem Bóg umiłował świat,
że Syna swego Jednorodzonego dał,
aby każdy, kto w Niego wierzy,
nie zginął, ale miał życie wieczne
(J 3,16).  

Wszystko, co Bóg podjął dla człowieka, począwszy od stworzenia go na swój obraz i podobieństwo, jest udzielaniem się Boga człowiekowi. Tak było od początku i nie przestało tak być nawet wtedy, kiedy człowiek zgrzeszył, wybierając swoją drogę, tzn. drogę swego poznania dobra i zła, i tym samym odwrócił się od tego udzielającego się człowiekowi Boga. Bóg jednak nie odwrócił się od człowieka.

1. Dając Syna dał Siebie w Synu

Najbardziej wymownym sposobem, w jaki Bóg mógł siebie dać było właśnie danie siebie w swoim Synu. To nie było poświęcenie Syna, dla ratowania czegokolwiek z tego, co jest w Bogu, lecz dla ratowania tego, co od Boga odeszło. Tylko prawdziwy Syn Ojca mógł „zrozumieć” Ojca i przyjąć Jego wolę, aby wydać siebie za grzeszników, którzy odeszli od Ojca.

Syn, zjednoczony z Ojcem, podejmuje misję, w której – jaka namaszczony Świętym Duchem Pańskim, który uzdalnia i potwierdza Go w tej misji – wyda samego siebie w ręce tych, którzy od Boga odeszli idąc za swoimi koncepcjami samego Boga i Bożego Prawa. W ten sposób Syn stanie się narzędziem przybliżania ludziom prawdziwego Boga, by mogli do Niego powracać. 

2. Przez wiarę do zbawienia – usynowienia

W wielkim darze Boga, jakim jest dar samego Syna, dokonuje się nie tylko jakiś powrót ludzi do Boga, lecz człowiek zostaje Bogu przywrócony. Staje się tym, co było w zamiarze Bożym od początku – pełnym obrazem i podobieństwem Boga ale już jako usynowiony i posiadający Ducha Świętego.

To usynowienie człowieka wierzącgo, wyzwala go z niewłaściwej egzystencji, to znaczy ze sposobu życia dla siebie, które wynikło z powodu zatracenia relacji do Boga jako Stwórcy i Ojca. TRo usynowienie ratuje człowieka ratuje od fałszwego pojmowania życia, w którym człowiek – nieraz za wszelką cnę – chce potwierdzać siebie samego według swego poznania dobra i zła (czyli tego, co on wg siebie odbiera jako dobro lub zło). To prowadzi człowieka do zbytniego absolutyzowania siebie. Jest to wynikiem braku znajomości Ojca.   

3. Życie chrześcijan –

 

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

22 komentarze

  1. Jak wspaniale ks.Biskup omówił,przybliżył obecność Trójcy Przenajświętszej dla człowieka.Czytam je po kilka razy aby dobrze zapamiętać i utrwalić.Serdecznie dziękuje to pomaga w poznawaniu Pana Boga .Józef.

    #1 Józef
  2. Po dość długiej przerwie znów pragnę podzielić się swoim doświadczeniem, ponieważ Pan Bóg dialoguje ze mną poprzez konkretne fakty, poprzez doświadczenie.
    W czasie choroby doświadczałam bliskości Boga, widziałam wiele faktów, które otwierały mi oczy na Jego miłość , pisałam o tym na tym forum.
    Mając trudną historię w której, nie było obecnego ojca, a miłość matki, która sama jej nie zaznała wiele, była często trudna i pełna ran, chyba pierwszy raz w życiu doświadczyłam, że dotąd milczący i jakby nieobecny Bóg bardzo mnie kocha, że mam Ojca, który troszczy się o mnie dbając o najdrobniejsze szczegóły, żeby ulżyć mi w tym cierpieniu.
    Miałam naprawdę światło co do celu i sensu mojej choroby, a to dawało mi ten głęboki pokój, którego świat dać nie może, a także wdzięczność Bogu. Jednak dziś kiedy jestem już można powiedzieć w miarę zdrowa, chociaż mam spore ubytki w ciele po operacjach (znak przymierza) ten pokój, radość i wdzięczność gdzieś odeszły.
    Życie jest walką z demonem a przede wszystkim z samą sobą bo kiedy chcę potwierdzać siebie samą według swego poznania dobra i zła, moja relacja z Bogiem szwankuje.
    Patrzę na moje życie i co widzę? Starzeję się, jestem sama, zazdroszczę wszystkim, którzy są kochani, borykam się z wieloma problemami w domu: nie mogę dźwigać, jestem słaba w rękach i to sprawia, że sprzątanie czy jakiekolwiek inne prace w domu przerastają moje możliwości, a więc znów myślę, że pieniądz załatwi mi wiele spraw , po ludzku moje życie na tym świecie jest przegrane, bankructwo. Próbuję się modlić, ale wydaje mi się, że Bóg milczy, nie słucha. Powraca do mnie religijność naturalna, to znaczy, że ja muszę sobie zasłużyć na miłość Boga wtedy się do mnie odezwie, wtedy przyjdzie mi z pomocą. Jednym słowem jestem w kryzysie.
    Jest jednak różnica między kryzysem kiedyś, a kryzysem teraz. Mimo braku światła i smutku, mam to doświadczenie, że Bóg był mocno obecny w moim życiu i że ten kryzys wynika ze zbytniego absolutyzowania siebie, stawiania siebie w centrum, tej prześladowczej myśli, że coś mi się należy, czyli należy mi się spełnienie moich pragnień, mojej woli. Mając tę świadomość wchodzę w posługę ewangelizacji chociaż to jest bardzo trudne.
    Dziś byliśmy na konwiwencji z jedną z młodszych wspólnot i to mi bardzo pomogło,. Kiedy słuchałam ich dzielenia (a bracia byli bardzo szczerzy) zobaczyłam, że Bóg prowadzi każdego człowieka indywidualnie, jednym spełnia pragnienia, innym pomaga przetrwać trudne chwile, a jeszcze innym trudno jest Go zobaczyć w swoim życiu, ale mają nadzieję. Zobaczyłam, że każdy człowiek to inny świat, inna historia. Jedni drugich nie rozumieją jak w historii o wieży Babel, ale jedni drugim są potrzebni, a moje poczucie sprawiedliwości, że ci mają lepiej a ci gorzej nie ma znaczenia, wszystko jest dobre tak jak przy stworzeniu świata.
    Pozdrawiam wszystkich

    #2 lipka
  3. #2 lipka
    „zazdroszczę wszystkim, którzy są kochani,”
    Czy nie widzisz, że i Ty jesteś kochana?
    Wielokrotnie na tym blogu różne osoby z troską pytały o ciebie.
    Wielokrotnie poza blogiem wiele osób pytało mnie o ciebie.
    Nie wiem, jak w Łodzi, ale tutaj jesteś kochana 🙂
    Nie widzisz tego?

    #3 basa
  4. #2 Lipka , często myslalam o Tobie/ nawet pomyślalam ,że może już Pan obdarzył Cię najpiekniejszym mieszkaniem/
    Dziekuję Ci za to ubagacające świadectwo.

    Niech Bóg Trójjedyny obdarza Cię nieustanną miłością

    #4 Tereska
  5. Dobrze, że jest ktoś do kogo można się uciec, jeśli w domy cię nie rozumieją. Bóg jest bardzo dobry, człowiek – nie, bo jak mówi Pismo: „Bo nie ma na ziemi człowieka sprawiedliwego, który by zawsze postępował dobrze, a nigdy nie zgrzeszył.” (Koh 7,20). Człowiek jest skłonny do złego.
    Nawet ten kto mówi, że żyje zgodnie z Pismem, jest teologiem, nie może powiedzieć że jest sprawiedliwy i już ma „bilet” do nieba.
    Niektórzy znają całe Pismo na pamięć a narzekają na innych, to jakie te osoby dają świadectwo?
    Przeciwnie od takich ludzi powinno bić miłości a nie złością na innych. Nie wystarczy znać całe Pismo na pamięć, trzeba zaufać Bogu, powierzyć Mu siebie.
    Ja od jakiegoś czasu bardziej Mu ufam i czuje jak we mnie działa, nawet mi coś obiecał z okazji zbliżających się imienin.

    #5 chani
  6. (1 P 2,20b-21)
    „To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a
    PRZETRZYMACIE CIERPIENIA. Do tego bowiem jesteście powołani. Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami.”
    To na osłodę dla wszystkich, dla mnie również, których życie nie oszczędza.
    Pozdrawiam
    Z PANEM BOGIEM

    #6 Anna
  7. 1. „od Boga odeszli idąc za swoimi koncepcjami samego Boga i Bożego Prawa”
    MOJA koncepcja samego Boga i Bożego Prawa…
    Wciąż muszę czynić starania o to, by poznawać Boga. Jeśli któregoś dnia powiem – już znam Boga – to będzie początek MOJEJ koncepcji Boga. Jeżeli powiem – znam Prawo Boże i wiem, co jest dobre, a co złe – to będzie początek mojego odejścia od Boga.
    2. „dokonuje się nie tylko jakiś POWRÓT ludzi do Boga, lecz człowiek zostaje Bogu PRZYWRÓCONY”
    Bo to nie sam człowiek POWRACA do Boga, tylko Jezus wypełniając wolę swojego Ojca PRZYWRÓCIŁ człowieka Bogu.
    Pozdrawiam 🙂

    #7 julia
  8. Ad #2 lipka
    Trzymaj się lipka pozdrawiam Cię serdecznie.

    #8 AnnaK
  9. Do dzisiejszej Ewangelii dostałem taki oto komentarz na maila:
    „Zapewne Apostołowie jako uczniowie Jezusa czuli się wyróżnieni. Byli przekonani, że to inni potrzebują nawrócenia, a oni mają im w tym pomóc. Tymczasem Jezus proponuje, by zaczęli od siebie i zastanowili śię nad swoim postępowaniem. Najpierw powinni zmienić swoje życie, a dopiero potem wpływać na innych.

    Z poematu Czesława Miłosza Ksiądz Seweryn:
    „Tak naprawdę to trochę wierzą, a trochę nie wierzą.
    Chodzą do kościoła, żeby kto nie pomyślał, że są bezbożni.
    Podczas kazania myślą o piersiach Julki, o słoniu, o cenie masła
    i o Nowej Gwinei”.”

    #9 chani
  10. lipka #2,
    Wnioski, do których doszłaś po konwiwencji są dla mnie bardzo cenne.
    Piszesz, że Bóg prowadzi każdego indywidualnie – jednym spełnia ich pragnienia, innym – nie. Ale i jedna i druga sytuacja JEST DOBRA dla tych, którzy ich doświadczają niezależnie od tego, co Ty o tym myślisz.
    Nie wiem, czy wszystkim nasunął się taki wniosek, jak Tobie.
    Jest on potwierdzeniem, że Ty coraz lepiej rozumiesz Pana Boga i siebie.
    ………………………………..
    Dziękuję Ci, że podzieliłaś się z nami swoim kryzysem…
    Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

    #10 julia
  11. #9 Krzysztofie,
    słuchając dzisiejszej Ewangelii zawstydziłam się…
    Ten fragment jest bardzo dobrze znany, ale ja o nim zapomniałam…
    A często widzę belkę w oku innych, u siebie natomiast nie widzę drzazgi…
    Co prawda mąż wciąż mi przypomina o moich belkach, ale nie cytując tej perykopy, więc nie do końca się z nim zgadzałam…
    Dzisiejsza Ewangelia pomogła mi stanąć w prawdzie i wzbudzić większe zaufanie do męża, który jednak mnie zna…
    Pozdrawiam Cię 🙂

    #11 julia
  12. Będę prosił Ojca, a da wam Ducha Prawdy

    (J 14, 15-21)
    „Jezus powiedział do swoich uczniów.
    Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie ZACHOWYWAĆ MOJE PRZYKAZANIA. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze, DUCHA PRAWDY, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie. Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was.
    Jeszcze chwila, a świat nie będzie już Mnie oglądał. Ale wy Mnie widzicie, ponieważ Ja żyję i wy żyć będziecie. W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was.
    Kto ma przykazania moje i ZACHOWUJE je, ten MNIE MIŁUJE . Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie”.

    Miłować Boga to zachowywać Jego przykazania,żyć w łączności z Chrystusem codziennie,we wszystkich sytuacjach naszego życia,być wrażliwym na dobre natchnienia Ducha Świętego w nas.

    „Staram się być człowiekiem sumienia. Tego sumienia nie zagłuszam i nie zniekształcam. Nazywam po imieniu dobro i zło, a nie zamazuję. Wypracowuję w sobie dobro, a ze zła staram się poprawiać, przezwyciężać je w sobie. (Jan Paweł II, Apel jasnogórski, Jasna Góra, 14 sierpnia 1991)

    Miłować Boga, to nie tylko wykonywać pobożne praktyki religijne,zajmować pierwsze miejsce przy ołtarzu,obok proboszcza a nawet biskupa,to miłować Boga w drugim człowieku,często potrzebującym,słabym,schorowanym, dostrzegając Jego potrzeby i starając się im zaradzić.
    Ale często życie codzienne nas chrześcijan,albo tych którzy uważają się za chrześcijan,ludzi wierzących,praktykujących,
    tego nie potwierdza.
    Wiem że częściej dostrzegam drzazgę w oku swego brata,niż belkę we własnym,ale tę refleksję kieruję do siebie,na ile staram się czynić dobro wokół siebie i na ile to dobro chcę pomnażać ?
    Czy tylko liczę się ja i moje interesy w kontaktach z drugim człowiekiem ?
    Czy takiego myślenia i działania nie przenoszę na kontakty i moje relacje z Bogiem?

    Pozdrawiam

    #12 Anna
  13. #10 julio
    Ja uzupełniłabym jeszcze, że tej samej osobie raz spełnia pragnienia, a innym razem nie.
    I to też jest dobre.

    #13 basa
  14. dziękuję lipko za wpis, jakże ty mądrze piszesz, jakże trafne są twe spostrzeżenia, jak daleko mi do twojej mądrości chociaż jestem starsza, mam rodzinę dzieci i wnuki a odnajduję się w twoim kryzysie, próbach modlitwy, religijności naturalnej.Pozdrawiam cię bardzo serdecznie, nie jesteś sama, niech Bóg da ci wiele radości

    #14 jadwiga
  15. #11 julia
    Trzeba słuchać męża, bo jak mówi Pismo: „Mąż jest głową żony” (Por. Ef 5,23)
    Ja też pozdrawiam Ciebie i wszystkich na blogu. 🙂

    #15 chani
  16. #15 Krzysztofie,
    ależ ja zawsze słucham,
    tylko nie zawsze jestem posłuszna 🙂
    Pozdrawiam 🙂

    #16 julia
  17. W #5 napisałem, że bardziej ufam Bogu ale zdarza mi się narzekać na innych. Dzisiaj dostałem na maila: „Każde narzekanie jest dowodem braku posłuszeństwa Bogu. Dlaczego? Dlatego, że posłuszeństwo jest zgodą na wszelkie doświadczenie, jakie Bóg ześle albo dopuści
    ks. Edward Staniek”. W moim mniemaniu jestem chrześcijaninem, człowiekiem pobożnym, religijnym a jak mówi Pismo: „Jeżeli ktoś uważa się za człowieka religijnego, lecz łudząc serce swoje nie powściąga swego języka, to pobożność jego pozbawiona jest podstaw. Religijność czysta i bez skazy wobec Boga i Ojca wyraża się w opiece nad sierotami i wdowami w ich utrapieniach i w zachowaniu siebie samego nieskalanym od wpływów świata.”(Jak 1,26-27) A ja czasami złoszczę się jak mi się komputer albo drukarka psuje i nie mogę się pozbyć grzechu, który mi sprawia przyjemność. Pismo też mówi „Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa? Czyż wziąwszy członki Chrystusa będę je czynił członkami nierządnicy? Przenigdy! (1Kor 6,15) A ja co robię?
    Ale to wyznanie chyba podchodzi pod spowiedź. 🙂

    #17 chani
  18. #16 julia
    To trzeba też być posłuszną mężowi, dalej Paweł do Efezjan pisze: „Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom – we wszystkim.”(Ef 5,24)

    #18 chani
  19. #17, #18 Krzysztofie,
    jak mądrze i otwarcie piszesz i jakim ładnym językiem… 🙂
    ……………………
    Dla wszystkich żon i mężów…
    Żeby nie powstało błędne przekonanie, że św. Paweł pisał tylko o posłuszeństwie żony wobec męża, zacytuję większy fragment Listu do Efezjan.
    „Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej! Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus – Głową Kościoła: On – Zbawca Ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom – we wszystkim. Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany. Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus – Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała. (…) W końcu więc niechaj także każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego! A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża!” (Ef 5,22-30. 33)
    Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

    #19 julia
  20. #17 chani
    Wydaje mi się, że to nie tylko przed spowiedzią winniśmy robić rachunek sumienia,im częściej tym lepiej.
    Często człowiekowi wydaje się,że jeśli żyje w obłudzie przed ludżmi, to też tak można żyć przed Bogiem.I tu się myli.
    Pan Bóg przecież zna nasze serca,nasze myśli.
    Widzi nie tylko nasze czyny,ale wie co za nimi się kryje.

    ” Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości.”(MT23,27-28)

    Pozdrawiam

    #20 Anna
  21. Prawda o Trójcy Świętej jest największą prawdą wiary chrześcijaństwa jednak z drugiej strony jest to dogmat przez większość wyznawców nie rozumiany. Szkoda że tej nauki nie rozwija się w na lekcjach religii w szkołach, a jeden dzień w roku poświęcony Trójcy to zdecydowanie za mało tym bardziej, że księża podczas kazań nie potrafią „zabrać się” kompetentnie za wytłumaczenie podstaw tego dogmatu uznając że sama wiara, że takie coś istnieje wystarczy. Niejednokrotnie w życiu spotkałem się z stwierdzeniami, że w skład Trójcy wchodzi Ojciec Syn i Maryja, co przedstawia ubytek w podstawowych prawdach wiary u katolików. Jako że ten dogmat jest najważniejszy a zarazem najmniej rozumiany, często staje na polu ataków ze strony ateistów czy antytrynitarzy podważających jego wiarygodność. Z punktu widzenia człowieka nigdy nie pojmiemy pewnych prawd dotyczących Boga bo sam Bóg z tytułu swej absolucji jest niepoznawalny, zaś jeżeli coś jest trudne do zrozumienia nie oznacza, że należy natychmiast to odrzucić i zrównać Boga do pozycji dotykalnego i przygodnego człowieka. Nasz rozum jednak zdolny jest do poznania tego co zostało objawione i po dogłębnym zbadaniu nauki o Trójcy będziemy mogli w pełni poznać przedstawioną na kartach Biblii i wynikająca z wiary pierwszych chrześcijan prawdę, która nie jest nieracjonalną abstrakcją a w pełni zrozumiałym i godnym przyjęcia dogmatem wiary.

    #21 Leszek
  22. #19 julia
    Ja mądrze pisze? /Ha, ha, ha/
    Mądry to tylko jest Bóg, ja jestem tylko marnym naczyniem w Jego rękach, takim poronionym płodem – jak to się określił s. Paweł. 🙂

    #22 chani

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php