Czytamy dalszy ciąg Kazania na Górze wg św. Mateusza (5,38-48). W ubiegłą niedzielę usłyszeliśmy cztery z pośród sześciu Jezusowych obwieszczeń: Słyszeliście, że powiedziano … A Ja wam powiadam …. W obecną, siódmą Niedzielę roku A, słyszymy dwa kolejne, które – pod pewnym względem – stanowią ukoronowanie tych wypowiedzi Jezusa, które Jezus kończy wezwaniem: Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski. W ten sposób Jezus zamyka tę część swej Mowy.

W czym się więc ta doskonałość Ojca objawia? Do czego się odnosi? Odnosi się ta doskonałość do tego, co Jezus przedstawia, jako swoje przepowiadanie: Ja wam powiadam. Jest to szczególnie znamienne w tych dwóch ostatnich wezwaniach:   

A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu.
Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi!

A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół
i módlcie się za tych, którzy was prześladują;
tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie;
ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi,
i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych
(Mt 5,39. 44n).  

Jezus przy tym wskazuje cechy swoich uczniów, które ich odróżniają od tych, którzy myślą według kategorii tego świata, a więc tych, którzy Boga nie znają i nie akceptują. W szczególności wymienia celników, pogan, którzy podchodzą także do religijności w sposób interesowny. Chcą uzyskać swoją nagrodę. Mają na uwadze to, by wyszło dla ich dobra według ich oczekiwania.    

1. Nie stawiajcie oporu złemu

Jest to bardzo prowokujące wezwanie, które dla wielu staje się powodem nie tylko zdziwienie i niezrozumienia, ale czasem także powodem zgorszenia i zwątpienia (zob Mt 11,6; 7,23). Dla wielu jest to nie do pojęcia, co to ma oznaczać „nie stawiać oporu temu, co przychodzi do człowieka jako złe”.

Tekst grecki jest bardzo wyraźny i nie ma możliwości jakiegokolwiek „umetaforycznienia”. Nie stawiajcie oporu temu, co jest poneros , czyli co przychodzi do was jako złe, czy co powoduje zło, które was dotyka. Naturalnie nie chodzi tutaj o pochwałą moralnego zła czy jakiekolwiek promowanie tego, co jest złe. Chodzi o to, co nas, co mnie dotyka w konkretnej sytuacji jako coś, co mi wyrządza według moich odczuć zło, krzywdę, niesprawiedliwość itp. Faktem jest bowiem, że zło w świcie istnieje jako skutek grzechu człowieka i działania złego ducha.

Jezus objawił wielką nowość. On nie zwalczył zła poza życiem człowieka lecz w człowieku, konkretnie w swoim Ciele, przez to że pozwolił, aby zło Go dotknęło i przybiło do krzyża. Uczynił to, aby swoją boską mocą, która zamieszkała w Jego Ciele i która pozwoliła Mu przyjąć zło aż do śmierci na krzyżu dokonać pojednania (zob. Kol 1,19). On pokonał zło, pozwalając się uśmiercić przez zło, aby w Nim, w Jego Ciele, objawiło się życie, które jest mocniejsze od śmierci, przebaczenie, które jest mocniejsze od rewanżu i zemsty, bezinteresowność, która jest bogatsza od jakiegokolwiek bogactwa i zasług, miłość, która jest większa ponad wszystko. To jest wielka prawda o Mesjaszu, który by zapowiadany (zob. np. Iz 11), ale którego oczekiwanie było zniekształcone przez pragnienia i pożądania człowieka.

Tylko wtedy, gdy uwierzymy, że mówi do nas ten nowy Mojżesz – Mesjasz, który sam przeżył Paschę wyzwolenia spod władzy faraona, oddając na Paschę swoje Ciało (zob. 1 Kor 5,7), wówczas możemy wchodzić w zrozumienie tego, co oznacza: A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu …

2. Miłujcie waszych nieprzyjaciół

Drugie wezwanie Jezusa to: Miłujcie waszych nieprzyjaciół. Jest to całkowite przestawienie dotychczas obowiązującego rozumienia tego, kto jest bliźnim, kto jest człowiekiem obok człowieka. Oczywiście wchodzi tutaj wiele niuansów. Jezus sam –odnosząc się do proroctwa Micheasza – mówi, że nieprzyjaciółmi człowieka są jego domownicy (Mt 10,36; por. Mi 7,6).

Drugi człowiek w konkretnych sytuacjach może łatwo stać się „nieprzyjacielem” (zob. Ps 55). Tak jest, kiedy okazuje się, że inaczej myśli, inaczej działa, o co innego mu chodzi, do czego innego dąży czyli w jakiś sposób utrudnia życie i jest jakąś przeszkodą. Łatwo jest kogoś takiego nie brać pod uwagę, w jakiś sposób eliminować z kręgu własnego życia i w jakiejś mierze likwidować z własnego świata.

Gdy jednak wrócimy do faktu stworzenia człowieka na obraz i podobieństwo Boga, i z rozeznaniem czytamy opowiadanie o tym, jak Bóg zaradził, żeby Adam nie był sam, bo to było nie dobre, to uświadamiamy sobie, że Ewa, owa pomoc stworzona była po to, aby niejako wyprowadzać Adama z jego zamknięcia się w sobie. Po grzechu ten problem zamknięcia się w sobie człowieka powrócił. Człowiek dla uzyskania pewności siebie i zapewnienia sobie własnej egzystencji według własnego poznania dobra i zła, jest skłonny szukać sobie podobnych, tych, którzy mu odpowiadają, pomagają mu realizować się itp.

W tym wszystkim człowiek polega na sobie i szuka wzajemności. Jest interesowny i odwraca się od wszystkiego, co stanowi łaskę bliskości Boga. Dlatego Jezus mówi o miłości nieprzyjaciół. Nie jest to kwestia okazania im jakiegoś dobra czy uczucia. Jest to przede wszystkim dla każdego ucznia Jezusa propozycja zrozumienia, że jest w życiu potrzeby ktoś, kto jest inny, kto w jakiś sposób wystawia na próbę, kto staje się powodem ku temu, by człowiek nie był i nie czuł się samowystarczalny i przekonany, że sam jest opanować wszystkie relacje międzyludzkie.

Uczeń Jezusa Chrystusa rozumie, że drugi człowiek, żyjący obok niego nawet jeśli okazuje się w konkretnych sytuacjach trudny, nieprzyjazny czy wprost wrogi lub prześladujący (może tak być, że tylko tak go się odbiera) ma też do spełnienia wobec niego swoistą rolę. Jest okazją do tego, by spoglądać na Boga, który okazuje swoje dobro złym i dobrym i pragnie nawrócenia każdego. Taka świadomość pozwala na całkowicie inny sposób spoglądania na drugiego człowieka i umożliwia miłość nieprzyjaciół. Wszystko to dzięki Tajemnicy Jezusa Chrystusa, o czym mówiliśmy wyżej.  

3. Doskonałość Ojca

Przez wiarę w Jezusa Chrystusa doskonałość Ojca przechodzi na uczniów Jezusa. Sprawia, że także oni wchodzą w synowską czyli dziecięcą relację z Ojcem i prawdziwie braterską z bliźnimi. Jest to miłość bezinteresowna. Ona jest darem, którym człowiek zostaje obdarowany na miarę wiary i przystępowania do Jezusa. Nie jest to owco ludzkiego wysiłku, lecz owoc poddania się łasce Boga przekazywanej przez Jezusa – syna Bożego.

Przyjęcie tej łaski jest możliwe tylko na miarę tego, jak człowiek – idąc za Jezusem Chrystusem jako jego uczeń – gotów jest zapierać samego siebie, pozwalać przepełniać się Duchowi Świętemu. Jest to dzieło Boga w człowieku, które dokonuje się dzięki słuchaniu Słowa i przeżywaniu Sakramentów we wspólnocie Kościoła

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

50 komentarzy

  1. 🙂 Przeczytałam powyższy tekst kilka razy. Na początku była modlitwa o ŚWIATŁO :-). I chyba, to do mnie wreszcie dotarło. Teraz to rozumiem 🙂 więc….pozostaje mi „słuchanie Słowa i przeżywanie Sakramentów we wspólnocie Kościoła”. I z perspektywy mogę tylo podziwiać niektórych na tym blogu a przede wszystkim Księdza Biskupa, że tak cierpliwie (jedna z form MIŁOŚĆI :-)), niestrudzenie wyjaśnia, prowadzi, ukazuje PIEKNO CHRZEŚCIJAŃSTWA :-). DZIĘKUJĘ z serca. Szczęść Boże wszystkim na….. wszystkie dni naszego ZYCIA :-).
    P.S. Teraz widzę siebie jako malutkie stworzenie, że szkiełkiem w sercu przybite szpilką na chwilę do jakiegos podłoża przez osoby, które aby uratować mi żcyie, próbowały to szkło z serca wyjąć. A ja się wiłam, skręcałam, uciekałam. Poddaje się, mieliscie rację a ja czuję u l g ę, w o l n o ś ć !!!!

    #1 Kama
  2. 🙂 a teraz biegnę z mężem na zakupy a jutro będziemy prawdziwie świętować DZIEŃ PAŃSKI !!!…udziałem we Mszy Świętej, słuchaniem Słowa Bożego, przyjęciem do serc Pana Jezusa, dobrym słowem, przyjaznym uśmiechem i gestem :-).

    #2 Kama
  3. A ja Wam powiadam,że jest to prawda,która dotyka mnie każdego dnia.Bardzo często jest tak,że ci,których bardzo kocham jawią mi się jako moi nieprzyjaciele.Są niejako przyjaciółmi,którzy by ratować mnie z mojego zamknięcia w sobie/egoizm/mają odwagę być moimi nieprzyjaciółmi.Bardzo często moja żona staje po stronie moich nieprzyjaciół a co dziwniejsze mój syn/Piotr/jest nieprzyjacielem mojego egoizmu.To on dniem i nocą sygnalizuje swoją obecność w moim życiu.On na siłą swojej miłości do mnie wydziera mnie z mojego zamknięcia /grzechu/.”Uczeń Jezusa Chrystusa rozumie, że drugi człowiek, żyjący obok niego nawet jeśli okazuje się w konkretnych sytuacjach trudny, nieprzyjazny czy wprost wrogi lub prześladujący (może tak być, że tylko tak go się odbiera) ma też do spełnienia wobec niego swoistą rolę. Jest okazją do tego, by spoglądać na Boga, który okazuje swoje dobro złym i dobrym i pragnie nawrócenia każdego”.Rozumem tego pojąć nie mogę,bardziej sercem. Pozdrawiam Was janusz f.

    #3 baran katolicki
  4. Kama – gratuluję , ja też zawdzieczam swoje nawracanie Ksiedzu Biskupowi i świadczącymi na tym blogu.
    A nieprzyjażni domownika doświadczałam przez wiekszość swojego zycia. Dzieki Bogu przetrwałam , bo tylko On dawał mi siłę i oparcie w darach Eucharystii ,które powstrzymywały mnie przed odwetem i zemstą .
    Nieraz sama bylam zdumiona ,że potrafilam zachować spokój w chwilach pomówień i obserwowałam zdumienie w postawie przeciwnika .

    Jestem pewna ,że każde zło mozna zwyciezyć dobrem

    #4 Tereska
  5. Czcigodny Księże Biskupie!
    No właśnie: myślę, że te fragmenty wymagają pogłębionej interpretacji, by nie stały się dla słabych duchem uzasadnieniem do bierności wobec zła, które nas zalewa (aborcja, narkomania, itd, itp – nie będę wymieniać, bo każdy wie, o co chodzi). „Jedyną rzeczą potrzebną złu do zwycięstwa jest bierność dobrych ludzi.” (Edmund Burke)Pan Jezus też pokazał, jak należy bronić wartości (oczywiście, nie Siebie), przeganiając przekupniów ze świątyni, w mocnych słowach krytykując faryzeuszy, czy zobowiązując do upominania czyniących zło:„Gdy twój brat zgrzeszy , idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków opierała się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik”.(Mt 18, 15-17)Może to inny temat, inny problem, ale obecnie bardzo istotny. Dołączam serdeczne życzenia imieninowe.

    #5 Anna W.
  6. Ad #5 Anna W.
    Tak, to domaga się pogłębienia. Chodzi o pogłębienie typu inicjacyjnego, a nie intelektualnego (bardziej od strony wiary niż zrozumienia – chociaż ostatecznie jedno drugiemu nie stoi w przeszkodzie).
    Nie stawianie oporu złemu, o którym Jezus mówi, to nie jest bierność. To może jednak rozumieć tylko SYN i ci, którzy do Niego przystąpią.
    Czym innym jest tzw. „bierność” tzw. „dobrych”, a czym innym postawa „Sługi Jahwe”, Mesjasza, którą podjął Jezus jako Syn Boży i tylu Jego uczniów.
    To wszystko domaga się refleksji, inicjacji i mistagogii. Tego nie da się zrobić za jednem pociągnięciem …
    Stopniowo pojawiają się pewne elementy, a resztę trzeba zostawić działaniu Ducha Swiętego i naszej (mojej, twojej i każdego ucznia) wobec Niego uległości. Jest to kwestia (zadanie, problem) odkrywania i przyjmowania łaski …
    To jednak – wbrew pozorom – nie jest taka łatwa sprawa. Stąd też tyle trudności w interpretacjach … i tyle różnych koncepcji, które próbują przełożyć Ewangelię na „swoje” …
    Dziękuję za życzenia imieninowe.
    Przytoczone przez Ciebie odniesienie o upomnieniu to inny aspekt.
    Bp ZbK

    #6 bp Zbigniew Kiernikowski
  7. Czcigodny Księże Biskupie!
    Poruszył mnie szczególnie ten temat, ponieważ spotkałam się w życiu niejednokrotnie z psychicznym szantażem za pomocą cytatów z Pisma Świętego. Np. ktoś cytując 1Kor13 domaga się by nie wyciągać żadnych konsekwencji z doświadczenia zła, żeby przebaczać automatycznie (Mateusz 18,21-35 -77 razy), choć w innym fragmencie jest wyraźnie napisane”jeśli twój brat żałuje”, fragment o ptakach niebieskich jest uzasadnieniem do zupełnej beztroski i zwalania obowiązków na innych 9itd, itp. Ciekawa jestem, czy spotkał się Ksiądz Biskup z tego typu zjawiskiem. Szczęść Boże.
    Anna W.

    #7 Anna W.
  8. #5, #7, Anna W.,
    zacytuję fragment rozważania o. A. Pelanowskiego (całość jest w ostatnim „Gościu Niedzielnym”). Być może wyjaśni on pewne Twoje wątpliwości.
    Oto Jego słowa:
    „Jezus wyznacza poziom, na który jeszcze do dziś mogą sobie pozwolić nieliczni: temu, kto cię uderzy w prawy policzek, nadstaw i drugi! Żeby uderzyć kogoś w prawy policzek, trzeba użyć lewej ręki, czyli z reguły słabszej. Nadstawiając lewy policzek, decydujemy się na cios silniejszy wymierzony prawą ręką. Nikt bez doświadczenia miłości Chrystusa nie potrafiłby aż tak potężnie narażać na doświadczenie własnej miłości. MIŁOŚĆ NIEPRZYJACIÓŁ NIE JEST EFEKTEM EWOLUCJI UCZUCIOWEJ, JEST DAREM Z GÓRY”
    Pozdrawiam 🙂

    #8 julia
  9. „Jezus mówi o miłości nieprzyjaciół. NIE JEST to kwestia okazania im jakiegoś dobra czy uczucia. Jest to przede wszystkim dla każdego ucznia Jezusa propozycja zrozumienia, że jest w życiu potrzeby ktoś, kto jest inny, kto w jakiś sposób wystawia na próbę…”
    „Jezus sam mówi, że nieprzyjaciółmi człowieka są jego domownicy”
    Moi domownicy – moi nieprzyjaciele – potrzebują mojej miłości. Nie okazywania im uczucia na siłę, nie okazywania im dobra za zło, ale mojego zrozumienia, że są mi potrzebni. A ja jestem im potrzebna.
    Oni po to, bym sprawdzała na sobie, na ile wierzę w Chrystusa; czy mam „dar z góry”, który powoduje, że we mnie dokonuje się dzieło Boga; czy mogę nazywać siebie uczniem Chrystusa.
    Ja jestem dla nich dla ich nawrócenia. Ja się nawracam przekonując się po raz kolejny, że Bóg mnie kocha bezinteresownie. Oni mogą się nawrócić, widząc moją bezinteresowną miłość do nich, wyrażającą się w zrozumieniu ich roli w moim życiu.
    To wszystko jest bardzo skomplikowane…
    Pozdrawiam 🙂

    #9 julia
  10. To wszystko prawda. Jednak istnieją sytuacje „niemożności”, będące np. efektem patologii czy chorób (polecam np. książkę R. Haare „Psychopaci są wśród nas” czy Lilian Glass „Toksyczni ludzie”, że o alkoholikach i ich rodzinach nie wspomnę). Ponieważ pewne problemy musiałam przerobić na własnej skórze (przez prawie 30 lat), wiem, co mówię i piszę. Są tacy ludzie, którym zabrakło już policzków do nadstawiania, i właściwie to można dać się zupełnie zniszczyć czy zabić, ale co zrobić np. z dziećmi – skazać je na dom dziecka? Nie uważam, że należy stosować odwet czy się mścić. Ale -wydaje mi się – są sytuacje, kiedy należy wyważyć, która wartość jest ważniejsza: schlebianie czyjemuś egoizmowi, hołubienie patologii czy np. zdrowie i przyszłość dzieci. Może są sytuacje, kiedy trzeba powtórzyć słowa Kardynała Tysiąclecia „non possumus” a za Papieżem „wybaczyć to nie znaczy zapomnieć” – może trzeba wyciągnąć wnioski. „Wybaczyć znaczy ustąpić i żyć własnym życiem” – to słowa z książki Lilien Glass, w których sama się odnalazłam.
    W każdym razie problem jest bardzo złożony i warto o tym dyskutować.
    A temat jest ważny choćby z tego powodu, że bierność wobec zła, jak wspomniałam we wcześniejszym wpisie, też jest złem, a i Pan Jezus, gdy Go spoliczkowano, zadał pytanie o przyczynę. „Gdy to powiedział, jeden ze sług obok stojących spoliczkował Jezusa, mówiąc: Tak odpowiadasz arcykapłanowi? Odrzekł mu Jezus: Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz? (Jan 18,24).
    Wydaje mi się że również mam prawo myśleć, pytać i wyciągać wnioski, szczególnie dziś, gdy zalewa nas zło. (Mat 10:16 „Oto posyłam was jak owce między wilki. Bądźcie roztropni jak węże(!), a niewinni jak gołębie”).
    Na koniec pragnę Ci zadedykować słowa, które są moją refleksją o tym, co dziś się dzieje w świecie, i wobec czego nie wystarczy być biernym.

    Modlitwa w 2010 roku

    Prawda potrzebna nam jak tlen.
    Daj nam zaczerpnąć haust powietrza,
    bo niszczy nas tornado kłamstw –
    gdzie przejdzie, pozostaje mierzwa.

    Sprawiedliwość niech panuje –
    pragniemy jej jak kromki chleba –
    dziś gubi nas tsunami krzywd,
    co gardzi prawym, szujom schlebia.

    Miłości chcę jak wody czystej,
    niechaj się pokój w świecie ziści…
    A tu człek człowiekowi wilkiem,
    a tu erupcja nienawiści.

    Anna W.

    #10 Anna W.
  11. Ad #10 Anna W.
    Pani Anno W.
    Pani patrzy przez swój pryzmat i nie pozwala się wciągnąć w perspektywę Bożą – Mesjasza Bożego.
    W interpretacjach może mieć Pani rację i szukać swoich racji itp.
    Wprowadzenie w wiarę i jej przeżywanie jako ucznia Jezusa Chrystusa jest jednak innego rodzaju.
    Są to dwa różne sposoby podejścia. Ogólnie trzeba stwierdzić, że wielu z chodzących do Kościoła nie zostało wprowadzonych w wiarę ewangelijną i stąd te różne dylematy.
    Krótko powiem to tak:
    Więcej pomoże pozostawanie małym (początkującym) w przyjmowaniu prawdy Ewangelii jako uczeń na drodze inicjacji i mistagogii (pisałem o poddaniu się Duchowi Świętemu), niż bycie wielkim (zaawansowanym) w interpretacji czy interpretacjach różnego rozumienia (różnych ludzkich koncepcji) przykładanych do Ewangelii.
    Nie jest uzasadnione zestawianie Mt 5,39 z J 18,23. Chociaż często się to robi. Już wielokrotnie o tym była mowa.
    To nie oznacza też, że Pani nie ma prawa myśleć, pytać i wyciągać wniosków – a więc ostatecznie także czynić, tak jak Pani uważa. Chrystus tego nie zabronił. Objawił jednak inną prawdę niż tylko ludzkie myślenie.
    Odwołanie się do słów Prymasa Tyciąclecia „non possumus” też tutaj nie w pełni pasuje.
    Podobnie odwołanie się do słów „Wybaczyć znaczy ustąpić i żyć własnym życiem” to też nie harmonizuje w pełni z Ewangelią (naturalnie zależy to też od tego, co to znaczy „żyć własnym życiem” – czyim???).
    Szukając odpowiedzi na dylematy Pani, można by nawiązać do czytanego przed kilku dniami fragmentu Ewangelii przedstawiającego scenę pod Cezareą Filipową (zob. Mk 8,27-33 – w szczególności w. 33; por. Mt 16,13-26). O tę zmianę myślenia w Piotrze chodziło, by nie interpretował po swojemu wydarzeń mesjańskich, do których sam odniósł Jezusa wyznając, iż On jest Mesjaszem.
    Pani Anno, zachęcam do wejścia na drogę inicjacji wiary, by nie pogubić się w interpretacjach.
    Podobnie zresztą wszystkich, którzy szukają. Mamy w naszej Diecezji kilka możliwości.
    Co do powracających Pani pytań o bierność, podkreślam jeszcze raz, że w chrześcijaństwie nie chodzi o postawę bierności. Chrześcijaństwo w tej dziedzinie można określić jako aktywnie pasywne albo pasywnie aktywne. Taka była i pozostaje postawa Maryi, Matki Jezusa i Matki Kościoła. Tego jednak tutaj Pani nie wytłumaczę.
    Dziękuję – chyba razem z Julią – za zadedykowany wiersz.
    Bp ZbK

    #11 bp Zbigniew Kiernikowski
  12. Ma Ksiądz Biskup zupełną rację – ja jestem na drodze poszukiwania odpowiedzi i godzenia się z Bożym planem wobec mojego życia. Staram, się jak mogę, nie wszytko wychodzi.Życie jest jednak pełne niespodzianek i zagadek.Odpowiedzi na wszystkie pytania znałam, gdy miałam kilkanaście lat.

    Serdecznie pozdrawiam.Dziękuję za odpowiedzi.
    Na zakończenie jeszcze jedna dedykacja

    Gdy się wypełni
    co mi przeznaczyłeś
    i kiedy uznasz
    że odpocząć pora
    połóż mi plaster
    ciszy na usta
    okryj białymi
    skrzydłami anioła

    #12 Anna W.
  13. Ad #12 Anna W.
    Pani Anno – ad vocem!
    Czy Pani znalazła odpowiedzi na pytania, czy też Pani jest na drodze poszukiwania odpowiedzi na pytania?
    Najpierw Pani musi sama sobie wyjaśnić tę kwestię i podstawić pod Boże światło ten problem w Pani życiu.
    Nie jest to tylko kwestia godzenia się z Bożym planem (to jest właśnie coś z tego, czego Pani nie rozumie, gdy mówi o bierności). Wszystko znajduje inne świtało i rozwiązania, gdy ktoś odkrywa Boży plan i widzi go jako najlepszy, a nie tylko się z nim godzi.
    Zachęcam do wejścia na drogę inicjacji chrześcijańskiej. Jest przed Panią wielka szansa!
    Bp ZbK

    #13 bp Zbigniew Kiernikowski
  14. Nie o własnych siłach możemy to uczynić. Na szczęście znalazł się ktoś, kto od dłuższego czasu modli się za mnie i moje dzieci. Odczuwam skutki tej modlitwy. Jeszcze raz dziękuję. Szczęść Boże.

    #14 Anna W.
  15. #8
    do tego ostatniego Twojego zdania dodałabym…. NIEPRZYJACIEL TWOJ TEŻ JEST DAREM OD BOGA…. i potrafi zadziałać „cuda” w twoim,moim życiu… wielokrotnie, a moze za kazdym razem, gdy taki „jegmość” wyrasta przede mną lub obok mnie należy się zastanowić, co Bóg chce przez niego nam powiedzieć…
    Moze to być np. że mnie wybrał jako tą najbardziej odpowiednią, aby sie za niego modlić, bo on (nieprzyjaciel) potrzebuje jej, może też być, że Pan chce pokazać mi moje wady, ktorych dotychczas nie zauważyłam, a przez „niego” jak w lustrze mogę się „zobaczyć”; a czasem bywało, że daje mi Pan sposobność do wykazania się, że prawdziwie jestem jego uczniem i powinnam „odpowiednio” zareagować… przytulić tego atakującego…
    Wiele, wiele razy stawałam „oko w oko” z takim kimś i nawet niektórzy „stoją” w kolejce, aby ich poczynania przeanalizować i odpowiednio je „zaszeregować”, a tym samym WYZWOLIĆ sie (dać mi szansę wyzwolenia) spod ich „agresjii” …
    DZIĘKUJĘ CI, PANIE, ZA KAZDEGO NIEPRZYJACIELA (wroga), BO WIEM, ZE TY KIERUJESZ MOIM ZYCIEM I WSZYSTKO, CO CZYNISZ (dozwalasz) JEST DLA MNIE NAJLEPSZE…
    PS. paru zatwardziałych moich wrogow obecnie są moimi przyjaciółmi…. (jeden nawet siekierą chciał mnie zabić…kiedyś)

    #15 Ba
  16. #10 Anna W.,
    jeżeli wiersz był też dla mnie – dziękuję 🙂
    Może przeprowadzę jego analizę?
    Podmiot liryczny pragnie prawdy, sprawiedliwości, miłości. Natomiast dostrzega wokół siebie krzywdzące go kłamstwo, krzywdę, nienawiść. Wyjście z tej sytuacji jest bardzo proste.
    Pragniesz sprawiedliwości – bądź sprawiedliwa, szukasz prawdy – żyj w prawdzie, poszukujesz miłości – praktykuj ją.
    Żadna nienawiść, niesprawiedliwość, żadne kłamstwo nie może Cię zniszczyć, jeśli przystąpisz do Tego, który to wszystko przeżył na sobie – i nie został zniszczony.
    ………………………………….
    Może jeszcze przytoczę słowa Pana Jezusa:
    „Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym”
    i komentarz do tych słów ks. Piotra Brząkalika:
    „Możemy powiedzieć, i wcale nie bez racji, tak: nic, co jest na zewnątrz nas, tzw. świat, otoczenie, środowisko, moda, choćby były nie wiadomo jak złe, diabelskie, nieczyste, nawet plugawe nie jest w stanie zaszkodzić czystości naszego wnętrza, naszej duszy, naszego sumienia”
    Pozdrawiam Cię 🙂

    #16 julia
  17. Podmiot liryczny jest zbiorowy i nie chodzi tylko o mnie(choć w ostatniej zwrotce użyłam liczby pojedynczej). Ja już umarłam i to nie raz dla tego, co uważałam za sens mego życia. Nic nie szkodzi. Zmartwychwstałam i żyję, choć innym życiem, nie żywię do nikogo nienawiści, na nikim się nie mszczę (choć naukę z tego wyciągnęłam i nieco żalu pozostało, i ostrożności w relacjach z ludźmi).Ale czy mam pozostać obojętna na fałsz i krzywdę innych – tych, których „zdradzono o świcie”? Czy podanie im ręki, pocieszenie, gdy są „na dnie”, inaczej mówiąc solidaryzowanie się z nimi to już zmowa przeciw krzywdzicielom?
    Poza tym wiem z własnego doświadczenia, że najlepiej jest przebaczać i jednocześnie uczyć krzywdzicieli, pozwalając im ponosić konsekwencje własnych zachowań (ja je ponoszę)- to chyba nie nienawiść ani zemsta. No chyba, że ktoś jest za wychowywaniem bezstresowym – także dorosłych.
    Serdecznie pozdrawiam. Cieszę się, że rozpoczęłam tak żywą dyskusję.

    #17 Anna W.
  18. Ekscelencjo, katechiści opowiadający na spotkaniach swoje zawiłe historię życia, czy nie oskarżają Boga o to, że zesłał im zbyt duży krzyż? Człowiek ochrzczony winien swój krzyż nieść bez narzekania, bo inaczej zachowujemy się jak naród wybrany, który nie chciał być „inny” i zażądał króla, po części odrzucając Boga. Ja gdy słyszę od żony, później od męża przyjeżdżających katechistów tą samą tragiczną historię, to nasuwa mi się myśl, że oni skarzą samego Boga.

    #18 Hanna
  19. Ad #18 Hanna
    Jeśli mówią tak, że oskarżają Pana Boga, to nie czynią dobrze i nie dają właściwego świadectwa. Jeśli zaś mówią o tym ukazując, jakiego zwycięstwa w nich, na nich i przez nich dokonał Pan Bóg (a wtewdy też muszą pokazać swoje błędy, swoje zagubienie itp), to są narzędziami Jego chwały.
    To czynił św. Paweł, ilekroć wspominał swoją „historię życia”: od prześladowcy do wyznawcy Chrystusa.
    Dodam jeszcze – trochę prowokująco – że człowiek ochrzczony nie winien nic /niczego robić, lecz będzie robił to to wszystko, do czego został uzdolniony.
    Jeśli zaś nie robi, to musi siebie najpierw i przede wszystkim pytać siebie, czy przeżwywa chrzest (tzn. czy ma wiarę wynikającą z chrztu), a nie zastanawiać się nad tym, co winien robić a czego nie powinien. Z tego bowiem rodzą się moralizmy.
    Podkreślam, że sformułowanie jest prowokujące.
    Taka refleksja jest jednak nam potrzebna, byśmy wychodzli z legalizmu i moralizowania a wchodzili w postawy wiary, która umożliwia w nas działanie Boże!
    Dla wielu współczesnych chodzących do Kościoła jest to w dużej mierze niezrozumiałe, dlatego że nie przeżyli właściwej inicjacji chrześcijańskiej. Nie jest to zazwyczaj ich wina, lecz głównie wina obecnego „systemu duszpasterskiego„.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #19 bp Zbigniew Kiernikowski
  20. Z nadstawianiem drugiego policzka to u mnie jest krucho.To nie jest takie proste a bardzo często niemożliwe. Odruch naturalny/oko za oko,ząb za ząb/ jest silniejszy od miłości do nieprzyjaciela.
    Jak dla mnie ten drugi policzek nadstawia zawsze Jezus Chrystus, który żyje we nie na miarę mojej wiary.
    Nikt o własnych siłach nie potrafi powstrzymać zła w sobie a co więcej kochać sprawcę zła.Ten drugi policzek nie boli i przynosi radość ze spotkania Zmartwychwstałego w swoim życiu. Policzkują mnie różne sytuacje ale najlepszy jest policzek,który sam sobie wymierzam bo wtedy widzę siebie jako swojego nieprzyjaciela.
    Jest we mnie stary człowiek,który mnie policzkuje i mówi:”broń się,nie bądź głupi,oddaj”. Ta walka jest we mnie a potem na zewnątrz.
    Zwyciężyć muszę najpierw w swoim sercu, sam z sobą a dopiero wydam owoc na zewnątrz.
    Pozdrawiam
    janusz f.

    #20 baran katolicki
  21. Zaintrygowało mnie zdanie ks.biskupa : „Nie jest uzasadnione zestawianie Mt 5,39 z J 18,23. Chociaż często się to robi.” (#11) . Czy mógłbym prosić o szersze wyjaśnienie ? Niestety nie mogłem nic znaleźć na ten temat we wcześniejszych wpisach. W Piśmie Świętym, które posiadam ( edycja św.Pawła) w komentarzu jest zestawienie obydwu tych fragmentów. Cyt: „Nie wolno mu ( uczniowi Chrystusa ) odpowiadać nienawiścią na nienawiść…, ma jednak prawo do godnej obrony (J 18,23) i zwalczania zła na świecie.”

    #21 Marek
  22. Ad #21 Marek
    Krótko w poruszonych kwestiach:
    1. Nie jest uzasadnione zestawianie tych dwóch tekstów w sensie wykazywania sprzeczności. O co innego chodzi w przesłaniu na Kazania na Górze, które jest zarysem postawy ucznia Jezusa, a czym innym jest pytanie postawione przez Jezusa w celu sprowokowania (w dobrym czy neutralnym tego słowa znaczeniu) wyjścia na jaw prawdy. Jezus przez postawienie tego pytania w najmniejszym stopniu nie zaprzeczył temu, co powiedział w Kazaniu na Górze. Nie cofnął się przed następnym policzkiem, policzkami, przemocą zła nad Nim itd. Natomiast stawił w ten sposób pytanie o prawdę i to nie tylko w sprawie policzka.
    2. Przytoczony komentarz Biblii edycji św. Pawła jest tylko komentarzem. Po części odpowiada duchowi tekstu biblijnego, po części jednak odchodzi od jego ducha. Jeśli przyjmiemy, a to musimy przyjąć, że w uczniu Jezusa spełnia się (naturalnie zawsze w jakiejś określonej mierze, ale zawsze tej samej jakości) to, co spełniło się w Jezusie, to nie możemy powiedzieć, że ma „prawo do godnej obrony” i zrobić odniesienie do J 18,23. Bo to nie była obrona Jezusa. Jezus się nie bronił i się nie obronił – na nasze szczęście. Byłaby zupełnie inna koncepcja „zbawienia”, chrześcijaństwa itd. itp.
    3. Byłem przekonany, że na ten temat pisałem już na blogu. Jeśli tego tutaj nie ma, to postaram się to znaleźć i w miarę możliwości przytoczę. Wiem bowiem, że na ten temat pisałem i to chyba nie jeden raz.
    4. Podobnie, co to znaczy „prawo do zwalczania zła w świecie”. Nie twierdzę, że to jest błędne, ale nie jest to wystarczające. Trudno tutaj to w tej chwili podjąć. Zaznaczę, że Jezus nie zwalczył zła na ziemi w taki sposób, jak to zazwyczaj się pojmuje, a czasem próbuje robić.
    5. Nadto, nie jest szczęśliwe sformułowanie: … uczniowi Chrystusa „nie wolno odpowiadać nienawiścią na nienawiść …” Jezus nie powiedział: Ja wam powiadam: nie wolno wam …, lecz: Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu … Pozornie są to niuanse jakby nieważne, tymczasem za tym stoją różne koncepcje (sposoby pojmowania) przesłania. Każdy przekład ma swoje problemy.
    6. W przytaczanej przy tej okazji Biblii mamy więcej takich odejść od tekstu, które dokonują pewnej „moralizacji” przesłania. Nie piszę tego, by tylko krytykować, lecz wskazuję na problem. Zaznaczam, że przekładanie tekstów biblijnych na język współczesny jest bardzo trudnym zadaniem. W kwestii „nie wolno” zob. np. Rz 6,6 (w edycji św. Pawła): To wiedzmy, że już nigdy nie wolno nam służyć grzechowi. W tekście greckim nie ma mowy o zabronieniu (nie wolno), lecz – po obwieszczeniu wydarzenia „współukrzyżowania starego człowieka” – jest ukazany tego cel i skutek, jakim jest pozbawienia mocy ciała grzechu (to też potrzebuje wyjaśnienia), aby nie było [potrzeby] służenia grzechowi. Bo kto umarł, jest usprawiedliwiony od grzechu (dopowiada w. 7). Rozwijając to można powiedzieć, że taki usprawiedliwiony człowieka ma inną podstawę życia, niż grzeszenie, tzn. wybieranie dobra (życia) według „swego poznania dobra i zła”. Przekład edycji św. Pawła: „nie wolno nam służyć grzechowi…” nie odpowiada przesłaniu tekstu greckiego Rz 6,6, lecz jest interpretacją typu moralizującego i legalistycznego.
    Proszę się wczytać w te teksty. Trzeba być zawsze ostrożnym z interpretacjami.
    Z pozdrowieniem
    Bp ZbK

    #22 bp Zbigniew Kiernikowski
  23. Apostoł Paweł pisze: ” Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj.” (Rz 12,21). Trudno jest, gdy ktoś nas skrzywdzi, nie wprawić w życie zasadę „oko za oko, ząb za ząb”. Trudno jest do takiego człowieka się później uśmiechać, mówić mu „dzień dobry” ale spróbujmy chociaż do takiego człowieka, który nas skrzywdził się uśmiechać. Oddawanie złem za zło nic nie da, to tylko pożywka dla szatana. On lubi jak ludzie są ze sobą skłóceni na amen, wtedy lata jak małe dziecko i się cieszy. Żeby ten śmiech zdjąć z jego twarzy, trzeba na zło odpowiedzieć szczerą miłością, która jest potężniejszą bronią na złego, jest bazuką na niego:)

    #23 chani
  24. Moim zdaniem zalecenie : „Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi!” nie nakazuje bierności. Wręcz odwrotnie – wskazuje na aktywność „nadstaw”.
    I ten gest można tłumaczyć podobnie jak J 18, 23.
    Jeśli uważasz, że słusznie mnie bijesz, uderz w drugi policzek. Ja to przyjmę. A jeśli nie, dlaczego to robisz?
    Jeśli ja mu nie oddam i nadstawię policzek daję mu czas na zastanowienie się nad słusznością jego postępowania. Rzadko kiedy ktoś uderzy drugi raz. Częściej następuje refleksja.
    Takie jest moje doświadczenie z moimi pacjentami. Mam na myśli agresję słowną. Z fizyczną się na razie jeszcze nie spotkałam.
    Jeśli natomiast próbuję się bronić – dostaję wiele „policzków” i konflikt gotowy.
    Dla sprawiedliwości chciałabym tylko dodać, że moi pacjenci bardzo rzadko stawiają mnie w takiej sytuacji. W większości są dla mnie dobrzy. 🙂

    #24 basa
  25. A mnie jakoś najbardziej dotknęły słowa „Daj temu, kto cię prosi”. Może dlatego, że ostatnio stanęłam wobec tego problemu. I pomyślałam, że nie jest możliwe dawać każdemu to, o co prosi.
    Przypomniało mi się, że kiedy wróciłam z urlopu, wszyscy coś ode mnie chcieli. Nie byłam w stanie spełnić każdej prośby. Dodatkowo często były one przeciwstawne.
    Dzisiaj czytając komentarz Ks. Biskupa ten cytat skojarzył się z następnym: ” Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.”
    A Pan Bóg nie spełnia każdej mojej prośby ( na szczęście 🙂 )
    Więc doskonałość wcale na tym nie polega, że będzie się spełniało każdą prośbę i zawsze.
    Pozostaje więc problem do rozpoznania, którą i kiedy. 🙂

    #25 basa
  26. Jeśli chodzi o słowa Jezusa: “Daj temu, kto cię prosi”, akurat dzisiaj była taka sprawa, że w mojej Parafii przed wejściem do kościoła byli żebracy i zbierali pieniądze, nawet wchodzili do środka.

    #26 chani
  27. Nadstawiam drugi policzek, nadstawiam, chcąc spojrzeć człowiekowi w oczy wprost i zobaczyć, ile pozostało jeszcze w nim z człowieka.
    Lub czasami, jeżeli to możliwe odchodzę.
    Nie jestem typem cięrpiętnicy.

    #27 Ka
  28. #23
    a nie moznabyloby zinterpretować tego „drugiego policzka” w ten sposob….
    gdy cie uderzy ktoś z jednej strony w policzek, nastaw drugi na przytulenie się , na zgodę :-).
    Znam takie przypadki i czynił to właśnie ten, którego „uderzyłam”.

    #28 Ba
  29. Dziękuje ks. biskupowi za wyjaśnienia. Niestety, nie poraz pierwszy poczułem się trochę zagubiony. Szukając odpowiedzi na różne pytania dotyczące wiary chciałbym mieć pewność,że ktoś kto mi pomaga wyjaśnić w takiej czy innej formie, nie mija się z prawdą. A pytań mam sporo tylko teraz problem gdzie szukać odpowiedzi. Sam nie mam takiej wiedzy a jak widać nawet do tego konkretnego przekładu nie można mieć zbyt dużego zaufania. Mam zamiar zacząć uczestniczyć w katechezach neokatechumenalnych i podobne wątpliwości się pojawiają. Czy w tym co tam usłyszę nie będzie również złych interpretacji itp.
    Co do wyszukiwania, to może ten temat był, tylko ja nie potrafiłem tego po prostu znaleźć.

    #29 Marek
  30. #27
    Jak by każdy tak postępował, to by było pięknie na świecie. Ciekawe by było, jak ktoś uderzył mnie w jeden policzek a ja bym mu pokazał drugi policzek i powiedział „masz, uderz mnie i w drugi”, jaka by była tego kogoś mina?

    #30 chani
  31. Ad #29 Marek
    Gdy masz wątpliwości, możesz stawiać pytania tutaj na blogu lub też pisząc bezpośrednio do mnie (bp@radiopodlasie.pl). W miarę możliwości odpowiadam.
    Kiedy wspomniałem o ostrożności w interpretacjach to przede wszystkim w tym celu, aby tych, którzy nie mają bezpośredniego dostępu do źródeł tekstowych itp., uchronić przed jednoznacznym rozumieniem wybranych interpretacji czy przekładów. Dobrze jest mieć różne przekłady Pisma św.
    Co do interpretacji i potrzeby wprowadzenia w wiarę odsyłam jeszcze raz do tego, co dzisiaj na tej stronie pisałem do Anny W. Odnieś to do siebie.
    Jeśli masz możliwość skorzystania z katechez neokatechumenalnych i następnie wziąć udział e tej formacji inicjacyjnej, jaką proponuje Droga Neokatechumenalna, to bardzo do tego zachęcam. Jest to poprawna kościelna katolicka inicjacja. Możesz spokojnie na tym polegać, nawet jeśli jakimś szczególe katechiści czegoś nie będą w stanie dobrze wyjaśnić, albo nawet w danej chwili powiedzą (wyrażą) – jak to się mówi – coś nie tak, jak trzeba. Jest to Droga zatwierdzona przez Kościół. Nad jej realizacją czuwa Kościół. Czasem w konkretnych przypadkach zachodzą pewne braki czy niedopatrzenia. Wszystko jednak jest zawsze do naprawienia i jako całość jest ważnym środkiem (drogą i narzędziem) na polu formacyjnym.
    Możesz też w każdej chwili zwrócić się do mnie.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #31 bp Zbigniew Kiernikowski
  32. Ad #30 chani
    Przeczytaj Iz 11!
    To nie jest mrzonka czy idylla.
    To dzieje się tam, gdzie jest Duch Pana, Duch Mesjasza.
    Od nas zależy to, czy On jest i gdzie On jest.
    To zależy od naszego przystępowania do Jezusa jako Jego uczniowie (zob. Mt 5,1-2).
    To dzieje się, gdzie i kiedy dokonuje się wprowadzenie, inicjacja.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #32 bp Zbigniew Kiernikowski
  33. Dzisiaj, gdy wysłuchałem homilii dostałem nowe światło na fragment „gdy ktoś cię uderzy…”. W sumie nie rozumiałem wcześniej tego fragmentu. Wydawało mi się, że nadstawianie policzka to bycie „bożą fujarą”, nieudacznikiem, który nie potrafi się bronić, który jest tchórzem.
    Jednak Jezus wcale nie był nieudacznikiem i mógł się obronić ale tego świadomie nie robił. Zrozumiałem dzisiaj, że dzisiejsza Ewangelia nie tyle zabrania obrony, co rzuca światło na rozumienie krzywdy. Nie wiem, czy dobrze to rozumiem, ale tak to zrozumiałem, że Jezus we fragmencie o policzku chce powiedzieć w ten sposób: „zobacz człowieku, ty NIE MUSISZ się już bronić, ponieważ ten który cię uderzy, obraża, wyśmiewa nie może ci zrobić krzywdy bo twoja godność i twoje życie nie zależy od tego człowieka ale ode Ojca.
    Tylko Ojciec może dać życie i godność. Możesz przyjąć upokorzenie bo wiesz, że w rzeczywistości to cię nie upokarza bo jesteś dzieckiem Boga i na tym opiera się twoja godność a nie na twoim „dobrym” życiu. Możesz dać się zabić bo wiesz, że tak naprawdę nie umrzesz bo dostaniesz nowe życie od Ojca”. Aby jednak to przyjąć, potrzebna jest wiara. Ja jeszcze takiej wiary nie mam. Albo mam w małej cząstce.
    Kiedyś myślałem, że mam wiarę bo dawałem się upokarzać sądząc, że oto właśnie wypełniam słowa Jezusa ale tak naprawdę byłem „bożą fujarą”. Myślę, że konieczne w życiu jest bronienie się, chociażby po to, żeby później w wyniku wzrastania w wierze świadomie z obrony zrezygnować -mając świadomość, że nie jest ona już potrzebna. Ale wszystko musi być po kolei, zgodnie z historią dawaną przez Boga.
    Bo inaczej próby niebronienia się będą sztuczne i mogą rodzić pretensje do Boga. Nie wiem czy dobrze myślę. Pozdrawiam wszystkich jeszcze się broniących i tych, którzy już wiedzą, że nie potrzebują się bronić (jeśli tacy są ) 🙂

    #33 Michał
  34. #33 Michale
    Dołączam się do Twojego komentarza!
    I o ile mogę coś dodać.Nieporozumienie ( niezrozumienie ) w kwestii bierze się ze sposobu patrzenia na moje miejsce w świecie.Im bardziej opieram sie sam na sobie, tym więcej czuję „obowiązku”bycia dobrym , a więc wymyślania ” co powinienem zrobić” aby tym dobrym być. Z tego rodzi się we mnie sprzeczność wewnętrzna, bo nie jestem w stanie wykonać tego wymagania i widząc to popadam w różnego typu dewiacje ( był podejmowany już na blogu temat źródeł chorób psychicznych, skrzywionych postaw wobec samego siebie itp.). Dalej te same wymaganie stawiam innym ( bo inni też „muszą” być dobrzy ) i stąd rodzi się pouczanie , moralizowanie itp. Im bardziej przyjmuję, że źródłem mojego życia ( i to nie tylko dotyczy momentu mojego pojawienia się na świecie, ale również- a może przede wszystkim-przebiegu życia )tym bardziej w sposób wolny przyjmuję WSZYSTKO jako odpowiednie dla mnie. Nie muszę dokonywać oceny czy to jest dobre czy złe. Ten problem znika! Nie znika natomiast reakcja ŚWIATA na taka postawę. Będzie zawsze wroga i będzie powodowała dla chrześcijanina doczesne kłopoty, wyśmiewanie się,ukłócia, przesladowania, czasem śmierć.W jednym z przypisów do katechezy z cyklu „Chrzest w zyciu i misji Kościoła” pojawia się opis sceny przystąpienie Judasza do Chrystusa, w której zwraca sie On do Judasza: Przyjacielu ( nieprzyjacielu) po co (po to ) tu jesteś.I jeśli chani#30 pisze o pięknie świata, to ono jest. Jednak jest inne niż powszechnie się tego spodziewa i oczekuje.I jest ono niezrozumiałe dla tego, kto nie doświadczył Paschy chociaż w jakimś zaułku swego życia.Bo to jest pokój , idylla wiszącego na krzyżu Chrystusa

    #34 grzegorz
  35. #28 Ba
    Ja myślę, że można. 🙂
    Jeśli ja nadstawię drugi policzek i dam komuś możliwość refleksji, a on zobaczy swoją winę, to będzie pragnął przebaczenia i wtedy policzek staje się policzkiem do przytulenia.

    #35 basa
  36. P.S.
    Powiem więcej – trzeba, aby nim się stał. 🙂

    #36 basa
  37. # 35 ,36 basa ZACZYNAMY 🙂

    #37 Ba
  38. #17 Anna W.,
    „Poza tym wiem z własnego doświadczenia, że najlepiej jest przebaczać i jednocześnie uczyć krzywdzicieli, pozwalając im ponosić konsekwencje własnych zachowań (ja je ponoszę)- to chyba nie nienawiść ani zemsta”
    Najpierw przytoczę słowa o. A. Pelanowskiego:
    „Jezus wyznacza poziom, na który jeszcze do dziś mogą sobie pozwolić NIELICZNI: temu, kto cię uderzy w prawy policzek, nadstaw i drugi!”
    A teraz o sobie.
    Wiem z własnego doświadczenia, że często jedyną skuteczną nauką dla krzywdziciela jest przyjęcie NA SIEBIE konsekwencji jego (krzywdziciela) zachowań.
    Bardzo długo uważałam, jak Ty, że każdy ma ponosić konsekwencje swoich czynów. Oczywiście ja
    oceniałam ich wartość… I wskazywałam „krzywdzicielowi”, jak ma krzywdę naprawić. I co dobrego z tego wynikało? Nic. A ja nie mogłam wyjść z tego kręgu. Zamiast mnie posłuchać, wreszcie zrozumieć moje mądre słowa – krzywdziciel coraz bardziej się na moje słuszne rady zamykał. Wreszcie USŁYSZAŁAM (a słyszałam przecież wiele razy) dobrą nowinę, że setnik pod krzyżem poznał, że Jezus jest Synem Boga wtedy, gdy On przebaczył swoim oprawcom (a nie dawał dobre rady na przyszłe życie lub nauczał o ponoszeniu konsekwencji za swoje czyny). W tej chwili, gdy usłyszałam te słowa (z wyjaśnieniem) zrozumiałam, że jest to wyjście dla mnie. Spróbowałam – działa. Mój krzywdziciel krzywdzi mnie rzadziej 🙂
    Problem jest tylko taki, że nie zawsze stosuję to wyjście, bo ono mnie kosztuje, a ja nie zawsze chcę płacić.
    Pozdrawiam Cię 🙂

    #38 julia
  39. Ad #38 julia, Anna W
    Dziewczyny, po co właściwie uczyć tego nieprzyjaciela? Jezus powiedział, żeby przebaczyć bratu nie tylko 7 razy, ale nawet 77 razy. Oddał życie za mnie grzesznika i nie poucza mnie ciągle: zrozum wreszcie, że mnie zabiłaś, nie możesz być taka, jaka jesteś. Kocha mnie. I jest.
    A mój nieprzyjaciel jest jaki jest i myśli co chce, nawet, jeśli czasem obojętnieje. Myślę, że jedyne, co ma sens to przyjąć go i jego nieprzyjaźń i umrzeć. A on niech żyje jak chce.
    Pozdrawiam

    #39 AnnaK
  40. Jezus proponuje nam rezygnację z zemsty, całkowite wyrzucenie i oddalenie od siebie uczucia nienawiści i przyjęcie wobec nieprzyjaciół postawy miłości. Na pierwszy rzut oka taka postawa jest nielogiczna i niemożliwa do przyjęcia. Wydaje się, że skutkiem niej będzie oddanie w niewolę i terror nieprzyjaciół, stanięcie się bezwolnymi i biernymi nie zdolnymi do działania i obrony. Jezus zachęca nas by motorem naszego działania nie była nienawiść. Nienawiść sprawia, że człowiek staje się ślepy i głuchy, niewrażliwy i nieczuły, bez poczucia rzeczywistości, działający po omacku i zdolny do najgorszych rzeczy. Nienawiść nas odurza, obezwładnia i zniewala, sprawia, że nie jesteśmy już sobą, a nasze myśli kierujemy już tylko w stronę ślepej zemsty. Wchodząc w logikę zemsty wyglądamy trochę jak poranione dzikie zwierze pragnące dopaść swego napastnika, miotamy się, niszczymy wszystko dookoła. Taka postawa jest zaprzeczeniem człowieczeństwa i prowadzi do zniszczenia samego siebie. Jezus pragnie nas przed tym ochronić, obronić nas przed samym sobą. Nadstawiamy drugi policzek nie dla naszego prześladowcy, a właśnie dla siebie, by odrzucić nienawiść i stawać się bardziej człowiekiem, być bardziej podobny do Jezusa. Trudne, wymagające wiele siły, ale myślę, że nie niemożliwe, trzeba starać się Mu ufać i modlić o tę siłę.
    Serdecznie pozdrawiam

    #40 Olo
  41. #39 AnnaK
    ” A on niech żyje jak chce.”
    A co z upominaniem?
    W I czytaniu było: „Będziesz upominał bliźniego, aby nie zaciągnać winy z jego powodu”.
    Ja często mam z tym kłopot…

    #41 basa
  42. P.S.
    A Pan Bóg często mnie upomina. 🙂

    #42 basa
  43. Moje słowa zabrzmiały jak obojętność wobec wroga lub pogardliwe lekceważenie – rób co chcesz! Wtedy już lepiej poprawiać go troszcząc się o jego dobro. Jednak nie to było moją intencją, a raczej zostawienie wolności drugiemu tak, jak to robił Jezus. Wiedząc, że bez Niego, sama z siebie nie jestem w stanie tak żyć potrzebuję wciąż przystępować do Jezusa, bo tylko On potrafi tracić siebie.
    Przed chwilą prosiłam kogoś o wybaczenie i tak bardzo się cieszę, że to tylko tak wyglądało i już jest wszystko dobrze. A najbardziej cieszę się, że jest dobrze dla niej, ona uśmiechnęła się serdecznie.
    Pozdrawiam

    #43 AnnaK
  44. „A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół
    i módlcie się za tych, którzy was prześladują”

    Najistotniejsze by nie pogodzić się z sytuacją wrogości i na serio uwierzyć (mimo iż mogę tego nie dostrzegać w danym momencie), że miłość jest większa niż nienawiść a przebaczenie jest „nowością” zdolną do przemiany wszystkiego.

    Czasami odczuwam zniechęcenie, z powodów nieumiejętności rozeznania nieprzyjaciela, braku miłości „wroga/ów”, beznadziejności czy niezmienności sytuacji mimo podejmowanych wysiłków. Zawsze jednak patrze na krzyż Chrystusa, który uzdalnia i ukazuje „świętą przestrzeń” w której można odnaleźć bliźniego i odbudować z nim relacje. Ten wzrok/modlitwa staje się wolą pojednania i zaczątkiem pokoju.

    Pojednanie staje się możliwe tylko wtedy gdy wpierw poznam swych nieprzyjaciół, nazwie ich z imienia, rozeznam ich działanie i określę pole mojej miłości. Ukonkretyzowanie pomaga mi skończyć jałową grę „wet za wet” i wejść w przebaczenie.

    #44 morszczuk
  45. „Drugi człowiek w konkretnych sytuacjach może łatwo stać się „nieprzyjacielem” (zob. Ps 55:
    13 Gdybyż to lżył mnie nieprzyjaciel,
    z pewnością bym to znosił;
    gdybyż przeciw mnie powstawał ten, który mnie nienawidzi,
    ukryłbym się przed nim.
    14 Lecz jesteś nim ty, równy ze mną,
    przyjaciel, mój zaufany,
    15 z którym żyłem w słodkiej zażyłości,
    chodziliśmy po domu Bożym
    w orszaku świątecznym).
    Tak jest, kiedy okazuje się, że inaczej myśli, inaczej działa, o co innego mu chodzi, do czego innego dąży czyli w jakiś sposób utrudnia życie i jest jakąś przeszkodą”
    To trudne przeżycie – dostrzec, jak przyjaciel staje się nieprzyjacielem (z tylko ludzkiego punktu widzenia). A staje się przez to, że np. TYLKO inaczej myśli (niż mnie się wydawało…). Gdyby nie Ewangelia, można by prosić tak, jak prosi psalmista:
    „16 Niechaj śmierć na nich spadnie,
    niechaj żywcem zstąpią do Szeolu”.
    Jezus staje w obronie mojego przyjaciela-nieprzyjaciela. Mówi: miłuj nieprzyjaciela…
    Broni także mnie. Bo też jestem przyjacielem-nieprzyjacielem. Sama wiem, że jestem inna, niż się może wydawać. A gdy przekona się o tym mój przyjaciel… może być różnie. Mam nadzieje, że wtedy mój przyjaciel przypomni sobie Kazanie na Górze.
    Pozdrawiam 🙂

    #45 julia
  46. Dopowiedzenie:
    Mam nadzieję, że wtedy mój przyjaciel przypomni sobie Kazanie na Górze… i nie wyeliminuje mnie z kręgu własnego życia i nie zlikwiduje z własnego świata…
    🙂

    #46 julia
  47. Ad #41,42 basa
    Kiedy pisałam ostatni wpis, nie widziałam jeszcze Twoich pytań, ale cały czas o nich myślę. Otóż Ksiądz Biskup nic nie pisze w swoim rozważaniu o upominaniu, ani Pan Jezus w Ewangelii również.
    Może nie jest właściwe upominać nieprzyjaciela?
    Psalm mówi:
    „Gdy sprawiedliwy człowiek skarci czyn mój
    jest to jak miłosierdzia gest
    Będę się modlił za tych co ganią mnie,
    lecz od ust złośliwych strzeż mnie, o Boże mego życia”
    Te słowa są modlitwą o to, żebym to ja nie stała się nieprzyjacielem kogoś z powodu otrzymanego upomnienia. Natomiast moje upomnienie mogę skierować chyba tylko do kogoś, kto jest mi bratem
    i postępuje lub mówi tak, jak moim zdaniem nie powinien. Nie tylko mogę wtedy, lecz nawet muszę walczyć o jedność z kimś kto jest mi bliski.
    Jednak wtedy, gdy ktoś przechodzi do nieprzyjaźni, wrogości, może się zdarzyć, że myśli o mnie źle, moje dobro nazywa złem, a upomnienie przeinaczy tak, że wyjdzie z tego prawdziwe zło.
    Dlatego myślę, że nie można wtedy zrobić nic więcej, niż pozwolić się upokorzyć, tak, że mnie ta wrogość niszczy i nie tłumaczyć nic nikomu. Wierzę, że wtedy Jezus Chrystus umiera we mnie i Jego krew zbawia mojego wroga.
    Inaczej ma się sytuacja w rodzinie kiedy dorastające dzieci buntują się, myślę, że nie ma w nich wrogości, tylko trochę koniecznego sprzeciwu.
    Pozdrawiam 🙂

    #47 AnnaK
  48. #47 AnnaK
    Ja inaczej rozumiem ten fragment psalmu, który podałaś.
    I nie rozumiem odpowiedzi…
    Ale podejrzewam, że musiałybyśmy się spotkać w rzeczywistości, aby sobie to wyjaśnić.
    Jednak bardzo dziękuję, ze próbowałaś to zrobić. 🙂

    #48 basa
  49. P.S.
    To prawda, że z moim myśleniem ostatnio jest kiepsko.
    Ale już chyba rozumiem w czym problem.
    Nie zrozumiałyśmy się?
    Ja miałam na myśli, że mam problem z upominaniem innych.
    A z twojej odpowiedzi Aniu wywnioskowałam, że ty zrozumiałaś, że mam problem z przyjmowaniem upomnień.
    A w 42 cieszyłam się, że Pan Bóg mnie upomina, bo jest z czego.
    Pan Bóg jest bardzo dobry. 🙂

    #49 basa
  50. Ad #49 basa
    Pisałam o jednym i drugim trochę…

    #50 AnnaK

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php