W ramach cyklu radiowego „Spokojnie, to tylko rozmowa”  podejmujemy temat Kościoła w Polsce. Nie zamierzam wygłaszać opinii, które miałyby być uznawane jako wiodące czy dające rozwiązania na wszystko. Nie ulega jednak wątpliwości, że jest bardzo potrzebna rzetelna rozmowa o Kościele w łonie samego Kościoła. Jestemy w tej dobrej sytuacji, że mamy nasze Radio (Katolickie Radio Podlasie) i że w sposób nieskrępowany możemy rozmawiać o tym wszystkim, co dotyczy problemów Kościoła. Nie ulega bowiem wątpliwości, że w Polsce trzeba takich rozmów itp. – na różnych poziomach. Trzeba takich rozmów w łonie samego Kościoła i też na różnych poziomach jego życia. Istotne, by odbywało się to w trosce o prawdę w Kościele i prawdę o człowieku w tym świecie, w którym żyjemy.

Podejmuję te rozmowy. Będzie to zapewne kilka spotkań. Szczególną okazją do tego jest  list O. Ludwika Wiśniewskiego OP.  Ja nie zamierzam jednak ani polemizować z opiniami zawartymi w tym liście, ani ich wprost – tzn. dla zasady – popierać. Z wieloma tezami zgadzam się. Tym bardziej, że na różnych „forach” podobnie się wypowiadałem. Od dawna bowiem widzę wielkie problemy w Kościele w Polsce. Ogólnie mówiąc w wielu dziedzinach życia nie radzimy sobie w nowej sytuacji jaka zaistniała po 1989 roku. Nasz model Kościoła nie zawsze jest adekwatny do wyzwań, jakie przed nim stają. Przede wszystkim zaś zbyt mało jest przeniknięty duchem Ewangelii, a zbyt mocno tkwi w tradycji, której nie zawsze jest w stanie dzisiaj (tzn. w inych warunkach) usprawiedliwić (uzasadnić) i nie zawsze potrafi ją tak przerobić, by odpowiadała dzisiejszym wyzwaniom.

Krótko mówiąc zniknął wielki wróg, jakim był komunizm i reżim totalitarny, który walczył z Kościołem i tym samy pomagał mu utrzymać swoją wewnętrzną spoistość. Dziś sytuacja jest radykalnie inna. Zagrożenie laicyzacji i utraty ewangelijnej tożsamości wchodzi zupełnie innymi drogami i trzeba innego rodzaju świadomości i innego działania, żeby temu się oprzeć i nie stracić własnej chrześcijańskiej tożsamości. Przeciwnikiem nie jest bowiem zewnętrzne prześladowanie, lecz zwodzenie pozornym dobrem, postępem, wolnością, swoiście rozumianą godnością osoby ludzkiej czy racze jej prawami itp.

Moje wypowiedzi na antenie naszego Radia nie zamierzają nikogo z góry pouczać i dawać gotowych rozwiązań. Chcę, aby to była refleksja i pobudzenie do relfleksji. Czuję się współodpowiedzialny i w moim przekonaniu coś na tym polu robię. Zarówno na terenie KEP jak w konkretach naszej diecezji. Myślę przede wszystkim o wysiłkach ewangelizacyjnych wyrażających się m.in. w programie Chrzest w życiu i misji Kościoła. To wszystko nie jest wcale takie proste, aby się przebić przez utarte stereoptypy. Nie zamierzam też w żadnej mierze burzyć tego, co w naszej tradycji jest zdrowe i autentyczne. Potrzeba jednak nowego tchnienia. Powiewu Ducha Swiętego, który działa prze ludzi.

Będzie kilka odcinków rozmów na ten temat. Zapis audio tej rozmowy jest dostępny na naszej stronie diecezjalnej.

Zachęcem do tego, by również na tym miejscu mogło się to dokonywać w trosce o Kościół, o naszą wspólnotę wiary. 

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

50 komentarzy

  1. To nie Kościół jest w kryzysie tylko…ludzie. Mamy kryzys człowieka a nie Kościoła, który powolał Chrystus i zapowiedział że bramy piekielne go nie zwycieżą :-). Dla mnie kościół do kapłani, to liturgia , to miejsca kultu, to przepiękne świątynie to wreszcie ludzie, którzy tworzą wspólnotę. Kocham to wszystko, co Kościół mi ofiarowuje; Mszę święta, jako najwspanialsze wydarzenie pod słońcem – NIEWZYKŁE !!!,tradycję, Słowo Boże głoszone przez kapłanów a przede wszystkim Sakramenty sw. otrzymywane z kaplańskich rąk :-). To niezwykle BOGACTWO 😉

    #1 Kama
  2. “…Mamy kryzys człowieka a nie Kościoła, który powolał Chrystus i zapowiedział że bramy piekielne go nie zwycieżą…”
    Nie wiem jak jest w Polsce, ale spodziewam sie, ze jest lub staje sie szybko podobnie jak bylo 30 lat temu, lub wczesniej w Australii. Wtedy to podczas spowiedzi zaskoczylo mnie, kiedy to ks. powiedzial mi, my powinnismy sie uczyc od was Polakow wiary i katolicyzmu. A mojej siostrzenicy, ktora byla krotko po I szej komuni sw. powiedzial, idz do komunii, a do spowiedzi przyjdz po Mszy sw. chyba w tym samym czasie.
    Spowiedzi ksieza sluchaja, jesli w ogole (bo w St Finbar’s jest zwykle jedna strasza osoba , chora na raka, ktora notorycznie przychodzi na koniec Mszy sw. I “zawsze” ma dluga spowiedz, potem jeszcze po spowiedzi konsultuje sie ksiedza, chyba czy dobrze zrozumiala. Nie mozna jej przekonac, ze chyba wazniejsza jest Msza niz jej spowiedz, bo nie sadze, ze ona grzeszy wielce. Dziwilem sie z Teresa, ze ksiadz jej tego nie moze wytlumaczyc. N.B. dzis tez bylem i jak zwykle ks. nie dal zadnej nauki, procz symbolicznej pokuty, ‘Queen of Heaven. Poprzedni zas, Fr Lou, kiedys mi powiedzial, ze nawet ksieza sie tak nie spowiadaja jak ja, a innym razem, czy w ogole nie zrobilem nic dobrego zamiast mowic o grzechach, czasem sie wracalem, pytajac, a pokuta, Ok) po Mszy sw na ktorej “wszyscy ida do Komunii, zwykle w sobote. A gdy 20 lat temu w W. czwartek po Mszy sw. pijanemu ksiedzu powiedzialem, cos do sluchu o papiezu i KRK, odparl Rzym jest daleko. Gdy zas konserwatywny Arcybp George Pell zostal przeniesiony do Sydney, aby tam pozniej zostac kardynalem, Fr Lou na Mszy sw. powiedzial, o Nim byl dobrym pilkarzem, gdy mu powiedzialem, tyle moze powiedziec kazdy, ale nie proboszcz, odparl, tak on byl rzeczywiscie dobrym pilkarzem. A Gdy umarl JPII, On byl czlowiekiem pokoju, gdy przechodzil obok mnie przed tabernakulum powiedzialem Mu, tak moze powiedziec George Bush, a JPII byl przede wszystkim czlowiekiem Misere Cordia. Wrocil z zachrystii i powiedzial, Jerzy, nie wiem czemu, ale przyznaje ci, i masz racje… takich i innych przykladow doswiadczylem wiecej.
    A Polska wcale nie musi kopiowac Zachodu.

    #2 Jurek
  3. Kościół to przede wszystkim my wszyscy, nie budynku ludzką ręką zbudowane, bo jak te budynki można zburzyć, mogą się spalić, to nas, naszego ducha nikt nie zdoła zniszczyć. W internecie znalazłem pewny tekst piosenki mówiącej o kościele:
    „Kościół to nie tylko dom z kamieni i złota.
    Kościół żywy i prawdziwy, to jest serc wspólnota.
    Jedno serce, jedna dusza, to jest serc wspólnota.

    Gdzie się zbierze dwóch lub trzech, dobro mając na celu
    Tam przebywa Chrystus żywy, tworząc jedność z wielu.
    Jedno serce, jedną duszę, tworząc jedność z wielu.

    Kto się dzieli tym co ma z potrzebującymi,
    ten wypełnia Ewangelię, niebo czyni z ziemi.
    Jedno serce, jedną duszę, niebo czyni z ziemi.”.

    Ten tekst dużo mówi, więc czasami jest taka tendencja do „zamykania” Boga w kościele tym wizualnym i stąd pewnie rodzi się kryzys, bo jak byśmy dobrze pojmowali Kościół, to by nie było kryzysów. Kościół to wspólnota braterska, a my jakoś mówimy „Pan”, „Pani”, a powinniśmy mówić „bracie”, „siostro”.

    #3 chani
  4. Mamy kryzys Człowieka w tym i Człowieka Kościoła.Marzy mi się by chrześcijaństwo i słowo KATOLIK o bezinteresownym dobru świadczyło.Słowo -tradycja- zbyt często jest źle rozumiane i często /nie mające nic wspólnego z ewangelią/wykorzystywane.

    #4 Ka
  5. Święty Paweł w Liście do Koryntian mówi: „Czy nie wiecie, że świątynią Bożą jesteście i że Duch Boży mieszka w was? Jeśli ktoś niszczy świątynię Boża, tego zniszczy Bóg, albowiem świątynia Boża jest święta, a wy nią jesteście”.(1 Kor 3,16-17)

    #5 chani
  6. W 56 numerze „Frondy” przeczytałam bardzo ciekawy artykuł o chrześcijaństwie w świecie autorstwa Grzegorza Górnego „Nowa starożytność”. Autor opisuje w nim sytuację (kryzysową) Kościoła i podaje wskazówki, jak ją można uzdrowić.
    Grzegorz Górny porównuje dzisiejszą sytuację do czasów starożytnych, w których dominowały prądy kulturowe i cywilizacyjne o charakterze pogańskim, a chrześcijanie należeli do mniejszości. Przyczynę tego stanu rzeczy upatruje m.in. w tym, że źródłem wiary przestała być rodzina, dominująca kultura nie dostarcza chrześcijańskich wzorców, a Kościół utracił wpływ na formowanie sumień. Chrześcijanie zdają się być zanurzeni w cywilizacji pogańskiej.
    Pierwsi chrześcijanie jednak w takiej sytuacji nie tylko ocalili swoją wiarę, ale przekazywali ją innym i przenosili w kolejne pokolenia. Zawdzięczają to odpowiednim formom ewangelizacji:
    kerygmatowi – skierowanemu do pogan,
    katechezie – do osób pragnących zostać chrześcijanami,
    homilii – dla chrześcijan ugruntowanych w wierze.
    Przez stulecia zanikło głoszenie kerygmatu, gdyż nie było pogan, dla których przesłanie Jezusa stanowiłoby radykalną nowość.
    Katechumenat zamienił się w katechizację dzieci.
    „Homilia straciła moc swego oddziaływania, gdyż zamiast do osób ugruntowanych w wierze trafia do ludzi nie znających podstaw chrześcijaństwa. Nawet gdyby chcieli te braki nadrobić, to nie mają za bardzo gdzie to zrobić, gdyż w dzisiejszym Kościele niemal w ogóle nie jest prowadzona regularna katechizacja dorosłych. (Propozycją katechizacji dorosłych jest Program Duszpasterski naszej diecezji „Chrzest w życiu i misji Kościoła”). Jeszcze mniejsze szanse na zetknięcie się z orędziem zbawczym ma osoba niewierząca i niechodząca do kościoła, ponieważ nikt nie wychodzi do niej z kerygmatem. Z tego powodu warto wrócić do pewnych form wykorzystywanych już przez Kościół w podobnej sytuacji kulturowej”.
    Najlepiej się to sprawdza w ruchach i wspólnotach powstałych po Soborze Watykańskim II jako odpowiedź Kościoła na wyzwanie współczesnych czasów, które właśnie korzystają z doświadczeń pierwotnego Kościoła.
    No cóż, ja zgadzam się z diagnozą autora.
    🙂

    #6 katechetka 2
  7. Podpisuję się pod tym co piszesz Chani

    #7 Tereska
  8. Wchodzę do kościoła, podchodzę do ławki bliżej końca kościoła, w której widzę puste miejsce. Pytam, czy jest wolne. Nie otrzymuję odpowiedzi, tylko młoda dziewczyna odsuwa się delikatnie, bym mogła usiąść. Znam ją z widzenia, ale ona chyba mnie nie poznaje. Rozpoczynamy kolędą, ale niewiele osób śpiewa. Gdy śpiewam refren psalmu – siedzący przede mną lekko się oglądają, jakbym zachowywała się niestosownie. Idąc w procesji do Komunii świętej słyszę, jak idący za mną mężczyzna śpiewa tak samo głośno, jak ja. Od razu go polubiłam. Chętnie porozmawiałabym z nim o tym, co dziś usłyszałam i zrozumiałam, a czego nie zrozumiałam na tej Mszy świętej.

    #8 ona
  9. Jeszcze dodam, że czasami kościół dla nas to czysta magia. Biblia to historyjka jakiegoś znachora, chodzimy do kościoła, przyjmujemy Komunię św. bo tak ksiądz każe, inaczej nie będziemy mieli życia wiecznego, może poświęcimy tą godzinę a czasami nawet nie chce nam się poświęcić godziny na Eucharystię. Niektórzy mówią, że Bierzmowanie to sakrament rozstania z kościołem i nie dziwne, że tak mówią, jak to w domu nie mówi się o Bogu, nie modli się, to teraz nie ma co zwalać winę na młodzież, że jest taka a nie inna, trzeba najpierw wziąć się za dorosłych.

    #9 chani
  10. Ad #9 chani i #6 katechetka 2
    Tak, od lat o tym mówię, nauczam, nalegam. Trzeba nam bardziej konkretnych relacji w naszych wspólnotach kościelnych (parafialnych i innych). Trzeba nam słuchania Słowa (kerygmatu). Trzeba nam pouczenia czyli katechezy, która jest możliwa w pełni dopiero po kerygmacie. Trzeba nam homilii (mistagogii), co jest możliwe dopiero, gdy przez kerygmat i formację katechetyczną zostaje wzbudzona egzystencjalna wiara i człowiek przyjmuje serio sakramenty jako znaki (narzędzia) zbawienia.
    Jeśli tego braknie, mamy do czynienia z religijnością naturalną, która owszem ma swoje znaczenie, ale która niewystarcza dla formowania życia chrześcijańskiego.
    Z tym mamy problemy. Jako biskup na to zwracam uwagę. Proszę. Czekam na odzew.
    Dziękuję za każdy przejaw zrozumienia i współpracy. Z każdej strony. Od kogokolwiek.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #10 bp Zbigniew Kiernikowski
  11. ad# katechetka i inni
    To wygląda na to, że poza neokatechumenatem nie ma żadnej wtajemniczającej „na serio” rzeczywistości kościelnej? A jeżeli jest to niech ktoś ją wskaże! Odnowa w Duchu Świętym proponuje wspaniałe seminarium a potem… niewiele… Domowy Kościół: raz w miesiącu spotkanie i … Czy program „Chrzest w …” okazał się sukcesem pastoralnym w diecezji siedleckiej, zdolnym do integracji katolików wokół formacji do dojrzałej wiary?

    #11 doroteusz
  12. #doroteusz
    Nie okazał sie sukcesem, ale czy nauczanie Pana Jezusa ukazało sie sukcesem za Jego Życia? Bardzo trudno pokonać tradycyjne podchodzenie do spraw wiary, a w dzisiejszych czasach ogromnie spłycone.
    Dodatkowym probleme jest brak dobrych katechistów. Jestem zwolnnikiem pogłębionej religijnosci, niekoniecznie w wydaniu neokatechumenalnym, bo większość tu komentujących zraża do tej Drogi. Ale nie ma komu tego robić. Starsze pokolenie ksieży staje bezradne wobec problemu – wychowani i ukształtowani bylismy w inny sposób. Nowowychodzący kapłani, z przykrością to powiem – acz z doświadczenia – nie interesuje się ( z nielicznymi wyjątkami)tym, zresztą nie widać, żeby byli do tego przygotowani. Oni chcą mieć dużo wolnego czasu, dobry samochód, towarzystwo, możliwość ciągłych wyjazdów no i kasę. Obserwuję z przerażeniem, że dla kapłanów przestało być problemem odprawianie dwóch czy trzech mszy dziennie – niby z racji tej, żeby wiernych nie zniechecać do zamawiania intencji. Nie widze młodych księży modlących się ( pewnie czynią to w swoich izdebkach). Szkoda, że tego, istotnego problemu nikt nie chce zauważyć, że swięci się mirnoty nie tylko intelektualne ( św. Jan Vianey orłem nie był), ale i moralne, aż czasami wstyd na to patrzeć.
    Apostołów było 12, azdobyli dla Chrystusa świat, a dzisiaj brak apostołów, a świat stał się podobny do tamtego z pierwszych wieków – spoganiały, wrogi Chrystusowi, odrzucający Jego naukę. Ksiądz Biskup wkłada ogrom wysiłku, skutków nie ma – nie ma się co łudzić, choć są tacy, co łudzą Ksiedza Biskupa. Nie znaczy to, że tylko kapłani są mało zaangażowani. Laikat również nie lgnie do ewangelii – nawet tym najbardziej gorliwym wystarczy pacierz, wiedza z poziomu kl. II ( I Komunia). Trudno znaleźć osoby, które zapaliłyby się do dojrzałej wiary.
    Są jeszcze inne progi, ale o nich tutaj mówić nie chcę.

    #12 duszpasterz
  13. ad# 12 duszpasterz
    Dowaliłeś ładnie wszystkim księżom, ale sam trochę jesteś niedouczony. Św. Jan Vianney wcale nie był głuptakiem, wystarczy poczytać jego kazania, w których aż roi się od cytatów z Pisma św. i Ojców Kościoła, a jak ktoś był w Ars, ten widział jego księgozbiór. Dlatego tylko nie ukończył seminarium w terminie, bo miał trudności z łaciną. A jak mu pozwolono zdać w języku francuskim, to od razu zaliczył teologię. Nie oceniaj innych dopóki nie będziesz sam douczony.
    Współczuję Księdzu Biskupowi, skoro ma tak niedokształconych księży, którzy tylko mleć językiem umieją.

    #13 mikado
  14. #12 duszpasterzu,
    pragnę odnieść się do następującego zdania z Twojej wypowiedzi:
    „Ksiądz Biskup wkłada ogrom wysiłku, skutków nie ma – nie ma się co łudzić, choć są tacy, co łudzą Księdza Biskupa”
    Z pierwszą częścią tego zdania zgadzam się całkowicie – wysiłki Księdza Biskupa w głoszeniu katechez Programu są ogromne. Nie zgadzam się jednakże z jego drugą częścią. Efekty były, są, i twierdzę, że będą. Oczywiście ocena efektów zależy od oczekiwań. Najlepiej byłoby, żeby wszystkie wspólnoty parafialne przyjęły ten program jako pomoc do „zrozumienia siebie jako człowieka stworzonego na obraz i podobieństwo Boże, uświadomienia sobie mechanizmu grzechu, do lepszego przeżywania rad ewangelicznych i relacji we wspólnocie” – z wprowadzenia Księdza Biskupa do II Wydania Materiałów na rok 2005/2006. Jeśli założono by taki cel – na pewno nie został on osiągnięty. Nie znaczy to jednak, że brak jest efektów w ogóle. Mogę mówić o sobie, że dzięki temu Programowi odkryłam, że choć jestem ochrzczona, nie korzystam z mocy chrztu. Wiedziałam bowiem doskonale, co jest dobre dla mnie, dla mojej rodziny, dla moich uczniów. Najpierw się tą wiedzą o sobie przeraziłam, a potem zobaczyłam, że zawsze mogę to zmienić, jeśli tylko zechcę wykorzystać tę moc, którą już mam – moc umierania i życia. Mam koleżankę, która dzięki Programowi odkrywa ten sam schemat postępowania w swoim życiu, choć jej sytuacja rodzinna jest zupełnie inna, niż moja. Dzięki zmianie naszego (koleżanki i mojego) myślenia o sobie, dostrzegania mechanizmu grzechu (opisanego w Księdze Rodzaju) w naszych grzechach, naprawiamy nasze relacje we wspólnotach, w których jesteśmy – to jest chyba wymierny efekt Programu, nie iluzja.
    Ponieważ uczestniczę w Celebracjach Słowa Bożego, którym przewodniczy Ksiądz Biskup, pragnę zaświadczyć o realnych owocach tego sposobu angażowania się Księdza Biskupa w głoszenie Ewangelii. Owocem we mnie jest gotowość słuchania Boga i posłuszeństwo. Nauczyłam się, jak ważne jest słuchanie we wspólnocie i przekonuję się za każdym razem, że Bóg mówi DO MNIE. Wiem, że to nie jest tylko moje doświadczenie. Bo moja przyjaciółka po dzisiejszej Celebracji, w której uczestniczyła pierwszy raz, wyszła szczęśliwa i spokojna, bo odkryła, że Bóg mówi do niej i o niej. O tym wszystkim piszę dlatego, żeby w jakiś sposób udowodnić, że efekty ogromnego wysiłku Księdza Biskupa SĄ!!!

    #14 katechetka
  15. #14 katechetka

    Moja wypowiedź była odpowiedzią na pytanie doroteusza. Jasólka nie czyni wiosny! A jakie są owoce tego wysiłku świadczy powyższa wypowiedź „mikado”. Poczytaj zyciorys św. jana Vianeya i jego kłopoty z ukończeniem seminarium. I wcale nie twierdze, że był „głuptakiem” – to Ty Go tak określasz. Czytając fanatyczne wypowiedzi niektórych komentujących ( w stylu mikado) można nawet zwątpić w sens tej pracy u podstaw, bo wygląda na syzyfową. Czujcie się dobrze wierni i nawróceni (we włąsnym mniemaniu) chrześciajnie, którzy w lot uzyskujecie zrozumienie Prawdy. Jest to chyba raczej egzaltacja. I nie widać tu działania Ducha Bożego.

    #15 duszpasterz
  16. Kochany duszpasterzu! Dzięki wielkie za ocenę mojej osoby (niedouczony fanatyk). W ocenie św. Jana Marii Vianney’a opieram się na świetnej monografii F. Trochu „Proboszcz z Ars, która jest po prostu zebranie wszystkich akt kanonizacyjnych tego świętego, oraz na „Kazaniach wybranych” wydanych przez Viator. A ponadto na licznych publikacjach internetowych z racji Roku Kapłańskiego. Powtórzę to, co napisałem we wcześniejszym poście: trudności z ukończeniem seminarium w jego przypadku wynikały z problemów z nauczeniem się łaciny, a nie teologii. Rozumiem, że jako nie-fanatyk nie powinieneś mieć kłopotów z czytaniem. Wcale nie czuję się nawrócony. A czy mam zrozumienie Prawdy, czy jestem egzaltowany i czy we mnie jest Duch Boży, to oceni Bóg na sądzie szczegółowym i Ostatecznym, gdzie zapewne się spotkamy 🙂
    Ecclesia semper reformanda – uznaję tę zasadę jak najbardziej. Tylko mam takie zastrzeżenie: każda schizma w Kościele zaczynała się od określania kto jest prawdziwym chrześcijaninem, a kto nie (przypomnij sobie wystąpienie chociażby M. Lutra).
    Jeszcze raz współczuję Księdzu Biskupowi, że ma takich „wspaniałych” współpracowników, którzy nie umieją myśleć, ale za to wspaniale powtarzają zasłyszane słówka i zwroty.

    #16 mikado
  17. I ja współczuję Księdzu Biskupowi, że ma takich „reformatorów”

    #17 duszpasterz
  18. Wszyscy jesteśmy grzesznikami, a powolanie do wspolnot jest daną nam łaską , abyśmy się mogli nawracać .Dziekuję wiec Bogu za DN , gdzie mogę się nawracać i „wyciagać belki z wlasnych oczu” .
    A krytyka ? …..dobrze Panie ,że mnie upokarzasz

    #18 Tereska
  19. kochani,
    Pyta doroteusz o jak rozumiem „miejsca wtajemniczającej rzeczywistości kościelnej”
    Otóż wiadomo, że chrześcijanie rozmnazają sie przez pączkowanie.Jak drożdże.Tam gdzie zaistnieje taki dróżdż( nie wiem czy to poprawna forma)tam formuje się rzeczywistość chrześcijańska.Nie patrzy gdzie mu przyszło pączkować.Czy tu czy tam.I w rodzinie i w NEO i w parafii i w seminarium i u mnie w pracy też. Jako Biskup tworzy programy i homilie, jako ojciec prowadzi rodzinę, jako kleryk uczy się że kasa to nie wszystko.Nawet katechetka może być chrześcijaninem. Drożdży nie musi być dużo,aby rozmnożyły sie do wyrośnięcia chleba czy też wytworzenia wina. Aby wybić z nastawu dzikie drożdże siarkuje się go. To troche boli.Ale te szlachetne przetrzymają bo sa bardziej odporne. W powietrzu jest ponad 200 gatunków drożdży, to czy mogę wątpić, że wśród kilkuset lub nawet kilku tysięcy osób, które przez kilka lat przewinęły sie przez program „Chrzest…” nie znajdzie się więcej chrześcijan ?

    #19 grzegorz
  20. Księże Biskupie, gdzie znajduje się zapis audio tej audycji? W archiwum radia, w dziale audycji nie ma jej. Może udałoby się pod wpisem Ks. Biskupa zamieścić link.

    A przy okzaji – w dziale audio, w którym znajduje się nauczanie Ks. Biskupa, odtwarzacze poszczególnych katechez są „dziwne”. Włączając jakieś nagranie rzadko kiedy rozpoczyna się ono od początku. I w tym odtwarzaczu nie ma możliwości sekundowego przewijania suwaka – w przód, w tył. Nie można np wrócić do jakiegoś ciekawego zdania, itd. może jest szansa na wzbogacenie tego odtwarzacza?
    Pozdrawiam.

    #20 sylwester_cssr
  21. U mnie w Parafii w czasie śpiewów są czasami wyświetlane teksty na planszy ale i tak mało osób śpiewa. Rozumiem gdy nie jest tekst wyświetlany ale dlaczego jak tekst jest, mało osób śpiewa?

    #21 chani
  22. Odpowiedź dla Sylwestra csrr
    Ta audycja jest do odsłuchania pod tym linkiem: http://podlasie24.pl//wiadomosci/diec.-siedlecka/biskup-siedlecki-w-audycji-spokojnie-to-tylko-rozmowa-5859.html
    Raz po raz docierają do mnie głosy, że niektórzy uczestnicy tego bloga mają trudności ze znalezieniem i odsłuchaniem plików dźwiękowych z nauczaniem Księdza Biskupa. Wszystkim zainteresowanym przypominam, że całe nauczanie Pasterza Diecezji jest dostępne w internecie i można je odsłuchać. Wystarczy wejść pod ten link: http://www.radiopodlasie.pl/wiadomosci/nauczanie-biskupa-siedleckiego-zbigniewa-kiernikowskiego-3704.html
    W razie jakichkolwiek problemów służę pomocą. ks. Mateusz Czubak – xmateusz@kenoza.pl; tel. 510-142 -042. Natomiast za sprawy techniczne portalu, czyli np. odtwarzacze odpowiada ks. Krzysztof Pełka. On udzieli kompetentnych informacji. e-mail:pelka@radiopodlasie.pl; tel. (25) 644 72 73 w 255

    #22 ks. Mateusz
  23. #23 chani
  24. #15 duszpasterzu,
    nie czuję się wierna i nawrócona, raczej dostrzegająca swoje niewierności i nawracająca się… w tym nawróceniu pomaga mi nauczanie Księdza Biskupa, ale nie tylko. Bardzo lubię czytać i słuchać ś.p. Ojca Joachima Badeniego, ks. P. Pawlukiewicza, ks. W. Hackiewicza, chętnie poczytałabym Twoich homilii. Może pomogłyby mi w nawracaniu się…
    #19 grzegorzu,
    dziękuję za zdanie:
    „Nawet katechetka może być chrześcijaninem”
    Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

    #24 katechetka
  25. #25 Grzegorz Skwarek
  26. Mam pytanie (może odkrywające moją niewiedzę, ale trudno…):
    Czy w przygotowaniu do bierzmowania najważniejszym jest doprowadzenie kandydata do zrozumienia sensu krzyża w jego życiu?

    #26 katechetka 2
  27. Ad #26 katechetka 2
    Trudno powiedzieć, że najważniejsze. Najważniejsze w życiu człowieka, chrześcijanina jest wejść w odpowiadanie Bogu (człowiek, który jest na Jego obraz, wchodzi w Jego wolę itp).
    Krzyż w życiu człowieka jest tym, o co zazwyczaj wszystko się „rozbija”. Człowiek, który ne zaakceptuje krzyża w swoim życiu (prawdy o swojej śmierteności itp), będzie błądził, tzn. szukał stale „swoich” dróg, swego poznania dobra i zła.
    Dlatego Jezus mówi częstoo zaparciu siebie i braniu swego krzyża jako warunku bycoa Jego uczniem, wejścia do Królestwa itp.
    Duch Swięty jest tą mocą, która nas do tego uzdalnia, aby „wchodzić” w krzyż, jako drogę życia otwierającą się dla grzesznika (każdego człowieka). Ewangelia oświeca tę drogę.
    Jezus jest tym, kto to przeżył na sobie. On właśnie w swoim Misterium Paschalnym daje nam od Ojca Ducha Swiętego, w którym otrzymujemy przebaczenie grzechu, tzn. wejście w logikę życia i sposób bycia, który jest w stanie „żyć z krzyżem”, żyć dzięki mocy krzyża. Nie jest to już tylko krzyż, jako wydarzenie negatywne. Owszem, tym zawsze będzie, ale jednocześnie nie tylko tym. Staje się on bowiem dla człowieka wierzącego krzyżem chwalebnym, krzyżem zwycięskim. Bierzmowany, czyli dojrzały chrześcijanin umie żyć tą mocą i tą „ekonomią”.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #27 bp Zbigniew Kiernikowski
  28. #27 Ksiądz Biskup,
    dziękuję za odpowiedź
    i pozdrawiam 🙂

    #28 katechetka 2
  29. Porównywanie czasów dzisiejszych do czasów pierwszych chrześcijan jest wyrazem nadmiernego optymizmu.
    O ile w I – II w ne mieliśmy do czynienia z pogańskim światem gotowym na przyjęcie Chrystusa to obecnie mamy do czynienia raczej z neopogańskim światem gotowym na odrzucenie Objawienia.
    Ergo to raczej sytuacja Katolicyzmu jest zbliżona do sytuacji kultów antycznych.
    Przypomina mi się taki cytat z satyr Decimusa Iuniusa Iuvenalisa „Dziś nawet dzieci (…) nie wierzą w brednie o duchach, podziemnych królestwach i rzekach, i czarnych żabach rechocących w wodach Styksu”.
    W miejsce żab i Styksu można w zasadzie wstawić dowolne z naszych prawd wiary…
    Założenie Górnego jest w zasadzie optymistyczne – jest teraz jest źle ale będzie rewelacyjne, zwycięstwo jest tuż, tuż. Dokonamy go małymi komandami DN, ODŚ itp…
    Historycznie patrząc tej odnowy nie widać. Od XVIII wieku [a w zasadzie nawet od wystąpienia protestantów] katolicyzm przeżywa stały regres i to niezależnie czy Kościół usiłuje ze liberalnym światem walczyć czy się porozumieć.

    #29 A.D.
  30. #29 A.D.,
    nie wiem, czy czytałeś wspomniany przeze mnie esej G. Górnego. Ja zrozumiałam go trochę inaczej. Wg mnie autor nie uważa, że „zwycięstwo jest tuż, tuż”. Tylko widzi możliwość odrodzenia religijnego i nowy impuls ewangelizacji w odwołaniu się do źródeł chrześcijaństwa, w tym do ówczesnych form ewangelizacji. Przywołuje tutaj benedyktynów, dominikanów, franciszkanów, którzy sięgając do czasów pierwszych wyznawców, do apostołów, wreszcie do samego Jezusa Chrystusa przenosili wiarę w przyszłość.
    Nie jestem znawcą historii, dlatego przyjmuję to, co pisze autor o czasach schyłku Cesarstwa Rzymskiego: że pogrążyło się w igrzyskach i z niepokojem oczekiwało barbarzyńców, a OKRZYKIEM CHARAKTERYZUJĄCYM był okrzyk: „Chleba i igrzysk!”. Podaje również, że współczesne elity intelektualne za fundament cywilizacyjny uznają liberalną wersję prawa naturalnego, postulując PRAWO DO ŻYCIA I PRAWO DO PRZYJEMNOŚCI. W tym widzi podobieństwo starożytności i współczesności.
    Myślę, że w każdych czasach są ludzie gotowi na przyjęcie Chrystusa, bo dla każdego jest ratunkiem. Problemem jest tylko to, czy znajdą się tacy chrześcijanie, którzy podejmą trud zaniesienia Chrystusa wszystkim poszukującym.
    I jeszcze jedno polemiczne zdanie – zadaniem Kościoła nie jest ani walka ani porozumienie się za światem, tylko głoszenie Ewangelii i misja.
    Chętnie poczytam, co o tym myślisz?
    Pozdrawiam 🙂

    #30 katechetka 2
  31. Różnica jest choćby taka, że antyk nie znał praw człowieka. Człowiek coś znaczył przez swój status społeczny. Ergo Dziś byłeś Patrycjuszem a jutro rzeczą ożywioną czyli niewolnikiem.
    Różnica jest też taka że ówczesny świat nie znał realnej alternatywy dla swojego stanu.
    Chrześcijaństwo ze swą godnością dzieci bożych tworzyło alternatywę – mogłem być kimś ważnym [ba najważniejszych] niezależnie od pochodzenia.
    Jednak źródłem godności człowieka był Bóg {miłość Boża}.

    Współczesna koncepcja praw człowieka jest po pierwsze zakłada, że człowiek ma swoje prawa tylko z tego tytułu ze jest człowiekiem. Źródło godności jest zatem całkowicie wewnętrzne. Człowiek ma niejako zależeć od samego siebie. We współczesnej koncepcji nie ma miejsca na transcendencję i jakaś zależność od Stwórcy.

    Porównaj teraz sytuację człowieka
    Antyk – jestem kimś bo ja lub moi przodkowie coś osiągnęli.
    Chrześcijaństwo – Jestem kimś bo Bóg mnie kocha,
    Współczesność – jestem kimś bo jestem człowiekiem.

    Historycznie
    Chrześcijaństwo startowało w okresie PAX Romana – jeszcze nie było zagrożenia barbarzyńcami. To nie był schyłek lecz rozkwit Cesarstwa. Najazd Hunów to czasy św. Ambrożego – ergo uznania Chrześcijaństwa za jedyną Religę Imperium.

    Pisałem o stosunku Kościoła do liberalnego świata [razem z jego prawami człowieka i fałszywą wolnością]

    Re Mikado
    „Ecclesia semper reformanda” – toż to raczej nie jest katolickie hasło.

    #31 AD
  32. # ad 16 w odpowiedzi mikado
    Masz rację, jestem niedouczonym kapłanem – zawsze tak o sobie myślałem, ale to nie moja wina, że nie mogłem studiować. A teraz odnośnie św. Jana Vianey: Wydawnictwo Diecezjalne w Sandomierzu wydało w 2010 roku KAZANIA Świętego Proboszcza. W Przedmowie do tego wydania ks. dr Jan Górka , kapłan tarnowski dn. 8 lutego 1905 roku, w miesiąc po beatyfikacji pisze na stronie 4: „ Nie posiadał wcale wybitnych zdolności, owszem był w naukach tak słaby, że namyślano się, czy go przyjąć do seminarium i wyświęcić na księdza. Miano go bowiem powszechnie za nieuka, zdolnego jedynie do pracy w polu lub pasania bydła…Gorliwość ks. Vianeya, jego gorąca modlitwa, niesłychane umartwienia, szukanie zbłąkanych, odniosły wreszcie tryumf….(str.5)…największym umartwieniem Błogosławionego było pisanie kazań. W tym celu spędzał bezsennie noce i pisywał nieraz bez przerwy siedem godzin w zakrystii, w pobliżu Pana Jezusa utajonego w Najświętszym Sakramencie…Trudnościami wcale się nie zrażał, bo zniechęcenie i małoduszność bywają oznaką ludzi częstokroć próżnych, ufających więcej w swoje siły, niż w pomoc Boża. . Przed Najświętszym Sakramentem spędzał długie godziny we dnie i w nocy i tu szukał światłą i pomocy W początkach zawodu kapłańskiego pracował nad nimi niezmordowanie, z żelazną wytrwałością, podobny do skrzętnej pszczółki lub mrówki.
    A skąd czerpał?… w pierwszym rzędzie korzystał z Pisma Świętego, z ksiąg natchnionych przez Ducha Świętego, które powinny codziennie znajdować się w rękach każdego kapłana…z podręczników teologicznych…przykłady… z Żywotów Świętych, Z życia Ojców pustyni, z historii Kościoła …”Duch Boży kładł w serce tego świętego kapłana to, co miał sam wiedzieć, aby drugich uczyć…”Całą nauką proboszcza byłą jego wiara…”
    Tak! Ecclesia est semper reformanda! Ale nie przez demagogów, populistów, którzy co innego głoszą, a inaczej żyją – choćby mieli doktoraty, profesury, purpury i inny blichtr tego świata.
    Mikado! jeśli jesteś kapłanem to pomyśl o św. Janie Vianey i ,choćby koślawo, tak postępuj.

    #32 duszpasterz
  33. dopowiedzenie – czy uzywasz nicka „mokado” w znaczeniu:europejski tytuł cesarza japonii? Jęsli tak, to istotnie moje uwagi mogły Cię dotknać, skoro masz takie mniemanie o sobie.

    #33 duszpasterz
  34. #ad 33 oczywiscie chodzi o mikado, nie mokado – no cóż już ślepy jestem

    #34 duszpasterz
  35. Duszpasterzu, widzę że dotknęło Cię bardzo to, co powiedziałem, skoro posuwasz się do zwykłych złośliwości. Na studiach miałem zajęcia z logiki i mówiono m.in. o argumentum ad personam, czyli atakowaniu osoby mówiącej zamiast jej tezy, gdy nie ma się już żadnych argumentów w zanadrzu. Szkoda, że wielebna osoba posługuje się tak niskimi metodami. Tyle komentarza do Ciebie.
    A wyrazy współczucia dla Księdza Biskupa są coraz głębsze. Bo to nie jest dyskusja, ale poziom rynsztoka.
    AD – tak, wiem, że jest to zasada protestancka, ale również Kościół katolicki przechodzi przemiany. Szczególnie przemiany wewnętrzne wiernych. I w tym znaczeniu użyłem tego powiedzenia. Ponadto zmiany liturgiczne, zmiany sposobów nauczania czy też zmiany stroju duchownych, a także ich sposobu życia, a nawet rozwój dogmatów świadczy o istnieniu pewnej zmienności w Kościele. Płodnej zmienności. Pozdr

    #35 mikado
  36. Dzięki duszpasterzu za rozbudowanie wątku o św. Jana Marii Vianney’u.Jego postępowanie może wydawać sie jakieś niedzisiejsze ( nawet jeśli jest trochę przerysowane ).Jednak jego szczególność ( świętość)odnosi się nie tyle do wyznaczania jakiejś normy postępowania czy stylu życia, ale raczej odpowiadania poprzez ten styl aktualnym w danym czasie potrzebom ewangelizacji.Mechaniczne powielanie może być delikatnie mówiąc nietrafione.
    Zafrapował mnie ostatni Twój akapit we wpisie #32.Rozdźwięk między głoszonym Słowem a życiem konkretnej osoby.Ja mam ten sam kłopot z moją żoną ( jak mówił niezapomniany Colombo).Mówi mi tak: Bez przerwy opowiadasz o Chrystusie, a dziś nie siadłeś z córką do lekcji nawet na godzinę.Już się nawet nie odgryzam , bo jak moja żona o mnie mówi to nie tylko mówi ale niechybnie tak jest, ale drażni mnie to niepomiernie.Ja spuszczam smutno głowę, żonie złość powoli mija i tak w efekcie przytula się do mnie po chwili.
    Dlaczego? Jak byłem w rozdźwieku, tak pewnie jestem dalej ( chociaż wierz mi staram się jak mogę). Nie czeka aż sie poprawię tylko siada przy mnie i się uśmiecha.Nie mówi mi że z takim … .rozwijać sie nie może.Jaki w tym sens?

    #36 grzegorz
  37. ad35. Jeśli „mokado” tak oceniasz, to widocznie tak jest, więc powstań z tego „rynsztoka”.

    #37 duszpasterz
  38. ad 36. Przepraszam, za ten błąd – ma być „mikado”. Jestem ślepy.

    #38 duszpasterz
  39. Ach, Duszpasterzu, nawracaj mnie, nawracaj. Bij, uderzaj, cóż za wspaniała postawa kapłańska. Tego nam trzeba. Takich kapłanów, co ogniem wypalą wszystkich, którzy są PRZECIWKO NIM, a właściwie przeciw ich głupocie i chamstwu. Przepraszam za ostre słowa, ale podobno prawdziwa cnota krytyk się nie boi. Więc może masz cnotę?
    Czytając Twoje zaperzone posty cieszę się, że nie jestem kapłanem. Zresztą nigdy mnie do tego nie ciągnęło. Czy demagog, populista, który co innego mówi, a inaczej żyje, z doktoratem, profesurą, purpurą i blichtrem może być księdzem. Twoja „pokora” mówi, że nie.
    Jeśli chodzi o Jana Vianney’a, to wolę świadectwa jego współczesnych niż hagiografię z 1905 roku. A te mówią wyraźnie, że nie mógł opanować łaciny, więc dlatego nie zdawał egzaminu. Poza tym przygotowywał kazania tak długo nie z powodu niezdolności intelektualnej, a raczej z powodu staranności, co świadczy o jego rzetelności także intelektualnej. Gdybyś zadał sobie trochę trudu, to dowiedziałbyś się, że 1905 rok to rok nasilenia laicyzacji Francji, więc trzeba było ukazać Vianney’a jako prostaczka, który w Bogu jedynie odnalazł sposób na życie, a nie w intelekcie. Ale chyba nie muszę Cie pouczać o rzetelności w poznawaniu i zgłębianiu wiedzy. Ja, rynsztok?
    Przepraszam, że złamałem dane słowo nie pojawiania się na tym blogu. Postaram się być bardziej konsekwentny. Żegnaj duszpasterzu! Raczej nie będę owieczką z Twojego stadka. Co mnie nawet cieszy…

    #39 mikado
  40. #31 AD,
    nie do końca się zgadzam z Twoją dewizą współczesnego świata: jestem kimś, bo jestem człowiekiem.
    Niestety bardzo wiele osób hołduje zasadzie: jestem kimś, bo mam władzę, mam pieniądze, urodziłem się w odpowiednim miejscu, w odpowiedniej rodzinie, nawet „jestem kimś, bo ja lub moi przodkowie coś osiągnęli”. Dla wielu samo „bycie człowiekiem” to za mało, by CZUĆ SIĘ kimś ważnym, czy BY UZNAWANO CIĘ za kogoś wyjątkowego. Pojawiło się pojęcie „jakość życia”, co prowadzi do przekonania, że tylko życie prowadzone na odpowiednim poziomie jest cenne. Przykłady: jesteś bogaty – masz przeszczepioną nerkę od dziecka, którego matka sprzedała jego nerkę z biedy; masz markowe ciuchy i znasz języki – jesteś kimś, możesz lekceważyć tego, kto chodzi w ubraniach po starszym bracie i nie stać go na lekcje prywatne.
    …………………..
    Gdzieś czytałam opinię, że człowiek przyszłości albo będzie religijny, albo nie będzie go wcale. Bo człowiek ma w sobie przekonanie o swojej wyjątkowości, płynące z tego, że jest powołany do wieczności. I szuka potwierdzenia tego przekonania w religiach. Co widać w zwiększonym zainteresowaniu duchowościami różnych religii. Jeśli nie dotrze do niego przekaz Ewangelii, dotrze inny… i często dociera…
    Pozdrawiam 🙂

    #40 katechetka 2
  41. katolewica w punkcie poprawek krawieckich

    Zaloguj się

    E-mail
    OnetHasło

    Niepoprawne dane

    Objaśnienia
    Loguj się bezpiecznie Zapomniałem hasłaAnuluj

    Był u nas gość. Dobry człowiek i pobożny. Całe życie w służbie bożej. No i się zaczęło. Gość ów, błyskawicznie uznawszy, że potrzebujemy pilnie nawrócenia /tu miał rację, zawsze go potrzebujemy/ zaczął nas nawracać. Dowiedziałam się szybko, że jestem katolewica, choć jestem praworęczna no i w ogóle nikt tu co chwila mieszkańców nie poucza, że Pan Bóg ich kocha i rozmów pobożnych z nimi bez ustanku nie prowadzi. Ufff
    więcej: siostramalgorzata.blog.pl

    #41 duszpasterz
  42. ad 39. Nie wiedziałem, że Wydawnictwo Diecezjalne w Sandomierzu w 2010 roku jest tak uwstecznione i zlaicyzowane. No cóż starość. Może powyższy wpis s. Małgorzty Chmielewskiej troche nas rozweseli:-)
    i nie będziemy się na siebie obrażać za poglądy.
    Nie zgadzam się z Tobą, Grzegorzu, ale wzór św. Jana Vianeya jest na czasie.A Ciebie, Mikado, proszę, nie czytaj między wierszami, tam nic nie ma i nie dorabiaj mi intencji i słów, ktorych nie powiedziałem. Inaczej rzeczywiście nie da się dyskutować.

    #42 duszpasterz
  43. Re katechetka
    Wydaje się, że twój opis sytuacji człowieka dotyczy kwestii wtórnych – które mogą powstać na gruncie każdej koncepcji człowieka [antycznej, chrześcijańskiej i nepogańskiej ;-] .
    Ja natomiast pisałem o kwestiach bardziej podstawowych.

    #43 A.D.
  44. Duszpasterzu, albo grasz głupiego, albo nim jesteś. Najpierw w poście cytujesz przedmowę napisaną w 1905 roku, a potem wypisujesz coś o 2010 roku. Chyba odróżniasz reprint jakiegoś dzieła od nowości ukazującej się na rynku. Poza tym jak Ty nie możesz, to ja to zrobię. Jak będziesz miał jeszcze jakieś kąśliwe uwagi na temat mojej osoby, to pisz na maila: ajaks100@wp.pl. Nie zaśmiecaj tego forum, to i powietrze stanie się lżejsze.
    Jeszcze raz współczuję Księdzu Biskupowi… takich kapłanów.

    #44 mikado
  45. #43 A.D.,
    w takim razie dziękuję za pouczenie 🙂

    #45 katechetka 2
  46. ad#44
    Cieszę się „mikado”, że jesteś najmądrzejszym człowiekiem na świecie, ale tacy mędrcy sa , między innymi, przyczyną kryzysu Kościoła. Zaatakawałes mnie na blogu, nie widze wiec powodu, abym miał nawiązywać z Tobą kontakt poza blogiem. I wydaje mi sie, że to Ty „rżniesz głupa”
    usiłując za wszelką cenę postawic na swoim. Ks. Górka pisząc przedmowę tuż po beatyfikacji chyba jednak opierał sie na dokumentach beatyfikacyjnych. Więc o czym tu dyskutować. Uzyłes terminu „głuptak” na moje stwierdzenie, że nie był orłem. I niestety, orłem nie był. Ale nie za to zostaje sie świętym, tylko za święte życie. Nie zawracaj mi więcej głowy, bo Twoje wywody są bałamutne , agresywne i zieją nienawiścią, wiec to może Ty zaśmiecasz ten blog?.

    #46 duszpasterz
  47. ad#46 Dopowiedzenie.
    Nie zapominaj :mikado”, że Autor tego bloga jest moim Biskupem i mam prawo wyrażania swoich opinii, a Autor decyduje czy są zaśmiecaniem Jego bloga.

    #47 duszpasterz
  48. #47, duszpasterzu 🙂 ,
    tak, masz rację. Autor tego bloga jest Twoim Biskupem. Masz prawo i obowiązek wyrażać OTWARCIE swoje opinie o Jego posługiwaniu, by w ten sposób pomagać Mu w nawracaniu…
    Pozdrawiam Cię 🙂

    #48 julia
  49. A ja wcale nie postrzegam kondycji Kosciola w Polsce w sposob pesymistyczny.Zmiany sa rzecza naturalna i podlega im caly swiat w kazdej sferze zycia,rowniez w religijnej.Ja widze we wspolczesnym Kosciele ogromna chec dialogu.Podoba mi sie rowniez zaangazowanie w akcje charytatywne,artystyczne, czy dzialania z mlodzieza.Nawet wizyty duszpasterskie w domach sa pelne przyjazni i maja obecnie charakter nie tylko modlitewny,ale rowniez towarzyski,ksieza probuja zintegrowac sie z rodzina i jest to bardzo sympatyczne.A na argument,ze Kosciol traci wiernych odpowiadam,ze wiecej zdziala kilku szczerze i gleboko wierzacych niz caly tlum bezwiednie i bezmyslnie powtarzajacych modlitwy,bo tak robia pozostali.Pozdrawiam serdecznie Jego Ekscelencje.

    #49 Kleopatra
  50. #49 Kleopatra,
    Benedykt XVI 23 stycznia powiedział:
    „Aby być w świecie znakiem i narzędziem głębokiej jedności z Bogiem i jedności między ludźmi, my, chrześcijanie, winniśmy opierać swoje życie na czterech filarach:
    1. słuchaniu słowa Bożego, przekazywanego w żywej Tradycji Kościoła,
    2. wspólnocie braterskiej,
    3. Eucharystii,
    4. modlitwie”
    Cytuję papieża, by zwrócić Ci uwagę na to, że w chrześcijaństwie nie chodzi o to, żeby między księżmi a wiernymi tworzyły się relacje przyjacielskie, choć one są bardzo cenne. Chodzi o bycie ZNAKIEM i NARZĘDZIEM jedności z Bogiem i jedności między ludźmi.
    Pozdrawiam 🙂

    #50 julia

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php