Tożsamość Jego i moja (3 Ndz Adw A 2010)

by bp Zbigniew Kiernikowski

Zbliżamy się już bardzo do Świąt Bożego Narodzenia. Przeżywamy trzecią niedzielę Adwentu. Czytamy Ewangelię wg św. Mateusza o wysłannikach Jan do Jezusa z pytaniami (11,2-11).

Pośród wielu pytań, jakie powstawały kiedyś pośród oczekujących Mesjasza i jakie nadal powstają – choć może nie zawsze uświadomione – głównym i zasadniczym pytaniem jest to o Jego tożsamość. Chodzi bowiem o rozpoznanie przychodzącego Mesjasza. Chodzi także o rozpoznanie siebie w Jego świetle. Dlatego Jan, uwięziony prze Heroda, posłał swoich uczniów z zapytaniem:  

Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść,
czy też innego mamy oczekiwać?
(Mt 11,3).

Każdy z nas chce w życiu rozpoznać to co istotne: czy to, co spotyka, jest tym na co czeka, czego potrzebuje itp. Chce rozpoznać, czy osoba, którą spotyka jest tą, o którą mu chodzi. Z którą chce wiązać życie czy realizować zamierzone plany. Chce też rozpoznać, czy to, co robi i co podejmuje w swoich decyzjach, jest tym, co faktycznie nadaje czy nada sens jego życiu i nie doprowadzi do pomyłki czy rozczarowań.  Nie chcemy być oszukani.

1. Pytanie o Jedynego Boga

To pytanie: Czy ty jesteś tym…? Nabiera szczególnej wagi, gdy chodzi o Boga. Gdy chodzi o pytanie odnośnie Jednego i Jedynego Boga. Gdyby chodziło o jednego z „bogów”, którzy mogą służyć załatwieniu różnych chwilowych spraw i zabezpieczeniu różnych potrzeb i oczekiwań, jakie mogą rodzić się w sercu człowieka, sprawa by wyglądała inaczej. Można by czasem tak po ludzku myśleć: Jak nie ten „bóg” to inny. Czasem tak się też żyje. Jednak tak nie jest. Ostatecznie bowiem człowiek – prędzej czy później – staje wobec pytania o Jedynego Boga, w którym jest wszystko. Odkrywa bowiem, że jeśli jest (miałoby być) wiele różnych „bogów”, to nie są to „bogowie”.

Izraelici oczekiwali Mesjasza, który miał im przybliżyć Boga. Miał odbudować królestwo Boga. Właśnie Jedynego Boga, którego wyznawali, a który tak bardzo przekraczał ich pojęcia. Którego drogi nie były ich drogami. Prorocy mówili im często, że drogi, jakimi Izraelici chodzą to nie drogi Boga. Wzywali więc ich do nawrócenia. Takim był też Jan Chrzciciel.

Co więcej, Jan Chrzciciel wskazywał na Jezusa, jako na Tego, który miała przyjść. Znalazł się jednak w więzieniu. Pytania powróciły. Jakie więc jest to królestwo, które przychodzi z tym Jezusem, który przyjął chrzest z ręki Jana. Czy to jest właśnie On, czy na kogoś innego mają czekać? Czy o coś innego chodzi? Posłał więc Jan uczniów z tymi pytaniami do Jezusa.

2. Znaki obecności Jedynego

Jezus odpowiedział Janowi wskazując na to, co działo się przez Jego obecność wśród ludu i przez Jego posługę. «Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi».

Tak. Działy się cuda. Więcej, ubogim jest głoszona Ewangelia. Dlaczego jednak to dopowiedzenie: błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi. Dlaczego miałby ktoś wątpić, skoro dokonują się tak wielkie rzeczy. Dokonują się cuda, które ściągają tłumy. Co ma więc oznaczać to: błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi? Sens tego powiedzenia jest też taki: Błogosławiony ten, kto Mnie nie odrzuci jako przeszkody na drodze swego życia. Tak dosłownie trzeba rozumieć tekst grecki. Jezus bowiem, który objawia Boga, objawia Go całkowicie innego od tego, czego oczekuje człowieka. Jezus objawia Boga i JEST Bogiem, który kocha aż do wydania się siebie i taką miłość przekazuje tym, którzy wchodzą do Jego królestwa. Wielu chciałoby wejść do królestwa niebieskiego, ale kochać podobnie, jak kocha Bóg objawiający się w Jezusie, nie chce. Bóg, który kocha grzeszników, aż do przyjęcia krzyża przez nich przygotowanego, jest dla wielu zgorszeniem i przeszkodą.

Dokonywane przez Jezus cuda, zmierzają do otwarcie przed oczekującymi poznania Boga nieznanej im dotychczas perspektywy. Ten przychodzący Mesjasz, który otwiera obecność królestwa Bożego, oprócz tych cudów, które pociągają ludzi do Niego, dokona też innego cudu. Będzie to cud, który postawi ludzi przed wieloma znakami zapytania w ich życiu. Będzie to cud przyjęcia krzyża i zmartwychwstania. Stąd popłyną pytania, które dotyczą właśnie tego, czego ludzie najbardziej potrzebują, chociaż nie zdają sobie z tego sprawy. Stąd płynie odpowiedź, która dal wielu jest zgorszeniem.

Mesjasz bowiem okaże się tym, który dla uzdrowienia człowieka z jego zagubienia się, z jego szukania siebie i ostatecznie z jego niewoli, sam pozwoli się odrzucić, przeżyje uniżenie, przyjmie krzyż. Człowiek bowiem dotknięty grzechem nie wie, że Bóg jest tak wielki i tak kocha człowieka, że jest gotów tak dalece szukać człowieka, aż do uniżenia się, aż do przyjęcia odrzucenia z ręki człowieka, aż do krzyża. Dlatego ten Mesjasz będzie cierpiał i tak otworzy przed człowiekiem, możliwość wejścia do królestwa Bożego. Właśnie to, że Bóg, w posłany przez siebie Mesjaszu okaże się jako Bóg, który dzieli ludzkie cierpienie, okaże się jako stanowiące o prawdziwości Jedynego Boga. O Jego jedynej i niepodzielnej, całkowicie wolnej i niczym nie uwarunkowanej miłości do człowieka. On da się ukrzyżować dla człowieka. Ta prawda może gorszyć i faktycznie gorszy wszystkich, którzy chcą potwierdzać siebie czy to w swoich oczach czy w oczach innych.

3. Wielkość i małość

Bóg jest tak wielki, że może stać się małym, uniżonym. Ma taką moc, że może dać się przybić do krzyża. Ma taką miłość, który Mu pozwala być odrzuconym i to bezpretensjonalnie. Taki Bóg jest JEDYNM Bogiem. Jest całkowicie innym od „wielu bogów” jakich na swój użytek tworzy sobie człowiek. Człowiek, który chce stać się wielki nawet jak najbardziej uczciwie i z jakąś pomocą Bożą, aby poznać tego Boga, musi zgodzić się na uniżenie. Na przeżycie swojej małości. Wtedy stopniowo też będzie odkrywał prawdę, że nawet najmniejszy w królestwie niebieskim jest większy niż wszyscy inni wielcy. Większy nawet niż Jan, którego sam Jezus nazwał „największym” jacy narodzili się z niewiasty.

Można to też wyrazić w taki sposób: Nawet najmniejszy opierający się na przychodzącym doń Panu, jest większy od największego z tych, którzy szukają sobie „innego boga”

Przez Ewangelię Jezusa jest nam zaproponowana nowa wielkość, nowa miara wielkości. Nowa tożsamość. Spełnia się ona na miarę nie gorszenia się krzyżem Jezusa. Na miarę przyjmowania własnego krzyża. Jest to możliwe tylko dzięki Ewangelii. Jest to możliwe tylko dzięki wierze, że On, Jezus – ukrzyżowany i zmartwychwstały –  jest tym, który miał przyjść. Właśnie dlatego, że dał się ukrzyżować i żyje jako dający siebie. Właśnie dlatego, że uzdalnia każdego wierzącego w Niego do tej samej miłości. Daje Ducha przebaczenia.

On jest Tym, który miał przyjść. On jest gotów stale przychodzić do mnie z bogactwem, mocą i wielkością swego uniżenia, bym nie szukał niczego innego poza Nim.

Chroń mnie, Panie, przed oczekiwaniem na innego Boga i wybiueraniem innego Boga, niż Ty, który jesteś całkowicie dla mnie!

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

25 komentarzy

  1. Tylko wierząc w Prawdziwego, Jedynego Boga można powiedzieć za św. Teresą „Bóg sam wystarczy”. Tylko On może zastapić wszystko czego i kogo pragniemy. Łatwiej nam wówczas rezygnować z tych rzeczy, bez których niegdyś nie wyobrażaliśmy sobie życia np częste spotkania towarzyskie, wesołe zabawy, kilkugodzinne ślęczenie przed telewizorem, itp.. To wszysto staje się „marnością nad marnościami i pogonią za wiatrem”.

    #1 alba
  2. „(ubogim) głosi się Ewangelię”
    Te Słowa z dzisiejszej Ewangelii doprowadziły mnie do Psalmu 22:
    „Bo on nie wzgardził, ani się nie brzydził nędzą biedaka, ani nie ukrył przed nim swojego oblicza i wysłuchał go, kiedy ten zawołał do niego.”

    To Słowo jest dla mnie dzisiaj Dobrą Nowiną. Chociaż ja sam brzydzę się swoją skłonnością do grzechu, który mnie poniża, w konsekwencji są momenty, kiedy brzydzę się i irytuję się samym sobą, to to Słowo mówi, że Pan nie brzydzi się tym moim ubóstwem, ale pochyla się nade mną. Jedynie On nie potępia, chociaż sam siebie potępiam, on jeden ciągle kocha, chociaż ja sam nie potrafię zaakceptować i pokochać siebie.
    On wszedł w moje życie i się nim nie zgorszył, ale dźwiga je, podnosi, dał się za nie przybić do drzewa krzyża.

    #2 g
  3. Trudno przyjac jest Boga, który swoje zycie poświęca za mnie. Bóg, którego wielkoscia i majestatem jest unizenie, który swoja moc pokazuje w słabosci człowieka przybitego do krzyża. Takim Bogiem moge zgorszyć sie i szukać innego, bo każdy z nas daży ku popularnosci, zabiega o bycie zauważonym przez innych, szuka ludzi którzy będą przyklaskiwać mu, czyni sie lepszym od innych, musi byc zawsze i wszędzie naj… i „corect”. Tak czynię i ja i Ty – a Jezus będąc Bogiem uniżył samego Siebie, zgodził sie abyśmy Go poniżyli – taki Bóg gorszy i dlatego nieustannie szukam sobie bogów, którzy czynią rzeczy spektakularne i pasują do mojego obrazu i podobieństwa. „Ty jesteś jedynym Wyzwolicielem – wyzwól nas od nas samych”.

    #3 kleryk
  4. Pytamy, bo chcemy mieć pewność.
    Ty jesteś Tym, o którym myślę, że JESTEŚ TU i TERAZ ?
    Też zapytałabym wprost. Nie chcemy błędu w tak wielkich rzeczach.
    Chcemy w sercu czystość.

    #4 Ka
  5. Zapytałabym, pomimo rozpoznania.

    #5 Ka
  6. Bóg bliski i daleki… mały i wielki. Nieogarniony umysłem i pojęty sercem.
    Łaska… niejednokrotnie w mojej głowie kreuje się postać Boga, czasami zamazana… a Bóg jest miłością.
    Czytałam niedawno Chatę, W.P. Younga – polecam wszystkim.
    Chcę też powtórzyć za ks. biskupem słowa modlitwy :
    Chroń mnie, Panie, przed oczekiwaniem na innego Boga i wybieraniem innego Boga, niż Ty, który jesteś całkowicie dla mnie! Amen!!!

    #6 ania
  7. Czy mam szansę wejść do Krolestwa niebieskiego, skoro nie potrafię /chociaż bardzo pragnę / tak kochać, jak Jezus?

    #7 Tereska
  8. …okazuje się, że w Jezusie Chrystusie to co małe nie tylko jest piękne, ale również wielkie. Jakże prawdziwe są to słowa i jakże trudno mi w nie uwierzyc i życ nimi na codzień….
    Pozdrawiam…
    janusz f.

    #8 baran katolicki
  9. #7
    Każdy ma szanse wejść do królestwa Niebieskiego. Przykładem może być dla nas dobry łotr, „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa. Jezus mu odpowiedział: Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju.” (por Łk 23,42-43)

    #9 chani
  10. ad 7
    Teresko, ja w takich sytuacjach proszę Jezusa, aby we mnie działał cuda… proszę, aby On miłował braci we mnie, bo ja też niejednokrotnie nie umiem, ciągle zaczynam od nowa.
    Jezus zna nasze ograniczoności, nieumiejętność kochania drugiego.
    Myślę, że będę się tego uczyć do końca moich dni – i chcę – prosząc : Panie przymnóż mi wiary!
    Ulituj się nade mną grzesznikiem.
    Serdecznie pozdrawiam

    #10 ania
  11. „Jan Chrzciciel wskazywał na Jezusa, jako na Tego, który miała przyjść. Znalazł się jednak w więzieniu. Pytania powróciły” – Bp ZbK.
    Swym pytaniem Jan pokazuje, że zachwiał się w swoich dotychczasowych przekonaniach o mesjańskim posłannictwie Jezusa? Czy są to pytania wynikające z przeżywania trudności/ciemności? Czy dla potwierdzenia prawdy dla innych?

    #11 morszczuk
  12. Ad #11 morszczuk
    Możliwe są twierdzące odpowiedzi na każde z postawionych pytań.
    Która z nich była i jest dominiującą – pozostanie otwarte.
    Ewangelie wszystkiego nie mówią. Otwierają drogi, byśmy słuchając głosu poznawali Słowo. Dopiero z perspektywy Wcielonego Słowa – Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego i w posłuszeństwie Duchowi Swiętemu poznajemy całą prawdę, która jest większa, bogatsza, jaśniejsza itd., niż zestawione słowa Ewangelii, które są śladem i zapisem.
    Także my musimy przeżyć pewności i wątpliwości, trudności i ich rozwiązania, światło i ciemności.
    Dopiero, gdy prawda osadza się w nas i łączymy ją z naszym życiem, dostrzegamy też, że nie jest tylko dla nas, lecz służy także innym.
    Tajemnica SŁOWA.
    Bp ZbK

    #12 bp Zbigniew Kiernikowski
  13. A czy zapytanie Jana mogło być próbą skłonienia Jezusa do publicznego oświadczenia, że jest Mesjaszem, w nadziei, iż takie oświadczenie skłoni Jego uczniów i lud do wiary ?

    #13 morszczuk
  14. #11 morszczuk,
    o. A. Pelanowski przytacza komentarz św. Grzegorza Wielkiego do tego fragmentu Ewangelii. Św. Jan Chrzciciel, będąc w więzieniu i przeczuwając własną śmierć, stawia sobie pytanie, czy Jezus jest Mesjaszem, który wydobywa nawet ze śmierci? Dotychczas przecież nikt nie rzucił światła na to, co jest po śmierci. Jezus jeszcze nie zmartwychwstał. Zdarzały się wskrzeszenia, ale wskrzeszeni przecież później umierali. Takie właśnie zwątpienie przygniotło Jana. Wg św. Grzegorza Wielkiego, Jan nie wątpił, że Jezus jest Odkupicielem, tylko czy tak, jak osobiście przyszedł na świat, również osobiście zstąpi do otchłani, by z niej wydobyć życie!…

    #14 katechetka 2
  15. Nasuwa mi sie pytanie,dlaczego Jezus,ktory z taka mocą przygotowywał lud na spotkanie z Nim,nie podja interwencji zmierzajacych do uwolnienia proroka. Jan juz z wiezienia nie wyszedł; został sciety

    #15 m
  16. #13 morszczuk,
    myślę, że tak wtedy, jak i dziś do wiary nie można nikogo nakłonić. Poza tym wydaje mi się, że w czasach Jezusa byli ludzie, którzy mówili o sobie – jestem Mesjaszem… Może dlatego Jezus nie powiedział tak do Jana o sobie? Może czekał, aż INNI ROZPOZNAJĄ w Nim Mesjasza?
    Przychodzi mi tu na myśl mowa św. Piotra po zesłaniu Ducha Świętego. Po ludzku jest paradoksem, że w słowa rybaka, który nie dokonał do tej pory żadnych spektakularnych cudów, uwierzyło wtedy 5000 ludzi…
    Piotr mówił o swojej wierze i gotów był za nią oddać życie – to wtedy i dziś zastanawia, fascynuje, skłania do refleksji, wzbudza wiarę…
    Pamiętam, jakie emocje i fascynacje wzbudziła we mnie książka „Radykalni” Marcina Jakimowicza, mówiąca o nawróceniach muzyków rockowych. I sam autor… Nie wiem, czy to nie od niej właśnie tak naprawdę „wszystko się zaczęło”…
    Pozdrawiam 🙂

    #16 julia
  17. Ad #15 m i inne ostatnie komentarze
    W historii zbawienia nie chodziło o „uwolnienie” Jana z więzenia i uchronienie go przed ścięciem.
    Podobnie nie mogło odbyć się zbawienie człowieka bez wydania na ukrzyżowanie Jezusa.
    Trzeba było więc tych, którzy byli gotowi wejść w tę historię zbawienia ludzi przez wydanie siebie właśnie dla tej sprawy. Takim był Jan i takim był Jezus. Każdy według swej natury, swego powołania i misji.
    Nie oznacza to, że Jan czy także Jezus nie przeżywali tego – każdy na swój sposób – jako zmagania się (zob. np. modlitwę i agonię Jezusa w Ogrójcu).
    Gdyby Jan został uwolniony i gdyby Jezus nie został ukrzyżowany, musielibyśmy stale czekać na nowego „mesjasza” czy „mesjaszy”. Ci, którzy nie wierzą w Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstalego i nie rozumieją roli Jego prekursora Jana, stale czekają i to na różne sposoby.
    Bp ZbK

    #17 bp Zbigniew Kiernikowski
  18. ks.biskupie czy istnieje piekło i szatan?

    #18 M
  19. # 10 Ania dziekuję
    Tak właśnie robię i zdaję sobie sprawę, że sama potrzebuję nawrócenia, ale wciąż błagam o Miłosierdzie dla tych bliskich, którzy mnie krzyżują i z tego powodu nie potrafię ich kochać.
    Sama już nie wiem, czy mam wiarę, czy jej nie mam.
    Liczę na interwencję Boga, a jednocześnie zdaję sobie sprawę, że Pan Bóg nic nie robi na siłę i czeka na poruszenie ich skamieniałych serc. Czy nie ma we mnie wątpliwości?
    Przerażają mnie słowa Sw.Ojca Pio „Zwątpienie w Boga jest dla Niego największą obelgą ” a
    Iz ” Błogosławiony ten, kto we mnie nie zwątpi”.
    Czuję się „uwieziona” i mam poczucie, że ci, którzy patrzą na moje krzyże mogą zwątpić .

    #19 Tereska
  20. Ad #18 M
    Odsyłam do nauczania Kościoła Katolickiego o ostatecznych sprawach człowieka (zob. szczególnie KKK 1033-1037).
    Bp ZbK

    #20 bp Zbigniew Kiernikowski
  21. #12 BpZbK
    Temat ten porusza również Benedykt XVI w adhortacji O słowie Bożym w części drugiej „Słowo Boże i Eucharystia” oraz „Sakramentalność słowa”.
    Podczas Eucharystii słowo proklamowane znajduje swoje wypełnienie w rzeczywistości dziejącej sie przy stole eucharystycznym a więc w moim życiu.
    Takiej rzeczywistości Jan nie mógł jeszcze doświadczyć. Ale czy dla mnie jest to takie łatwe?

    #21 grzegorz
  22. Ad #21 grzegorz
    Grzegorzu,
    słuszne odniesienie do adhortacji Benedykta XVI Verbum Domini. O to właśnie chodzi, że Słowo przechodzi w sakrament i sprawia nowość w życiu człowieka wierzącego.
    Tego Jan nie mógł doświadczyć. Tego też nie doświadcza się łatwo czy trudno, lecz na ile – w wierze – przyzwala się na to, aby to Pan Bóg spełniał swoje dzieło w nas, we mnie. Trudność polega na przyzwoleniu w wierze i gotowości przyjęcia daru Boga, czyli Jego działania we mnie. To zawsze jest w jakiejś mierze związane z gotowości na zapieranie się siebie. W tym tkwi nasza trudność.
    Reszta to dzieło Pana Boga.
    W Biblii wielokrotnie pojawia się stwierdzenie: Poznają wszyscy, że Pan to uczynił, albo: że ręka Pańska to uczyniła itp. (zob. np. Ps 22,42; Iz 41,20;Ez 17,24 i wiele innych).
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #22 bp Zbigniew Kiernikowski
  23. #19
    piszesz, że sama potrzebujesz nawrocenia, ale o Milosierdzie prosisz dla tych, którzy cie krzyżuja…
    czy aby nie lepiej, gdybyś prosiła o Miłosierdzie dla siebie, a gdy potrafisz POKOCHAĆ siebie, nie bedziesz chciała zmieniać INNYCH, tylko będziesz KOCHAĆ ich takimi, jakimi są – a RESZTĘ pozostawisz BOGU

    #23 Ba
  24. # 23
    Bardzo Ci dziekuję za ten wpis. To mi uświadomiło, ile jest we mnie poczucia lepszości i jak nie jest łatwo zrzucić z siebie starego człowieka.

    #24 Tereska
  25. Moją słabość widzę w tym, że nie potrafię tworzyć czegoś nowego… Sama z siebie nie umiem odpowiedzieć sobie na wątpliwości i pytania dotyczące wiary. Szukam odpowiedzi u innych – PRZETWARZAM, nie tworzę…
    Z rozważanego fragmentu Ewangelii płynie dla mnie pociecha:
    * jestem w dobrym towarzystwie, bo nawet Jan miał wątpliwości – i pytał…
    * Jezus odpowiedzi POSZUKAŁ u proroka Izajasza.
    Pozdrawiam 🙂

    #25 julia

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php