Druga Niedziela Adwentu. Czytamy Ewangelię wg św. Mateusza (3,1-12). Jesteśmy postawieni wobec Słowa, które woła i do nas przychodzi. Najpierw jako Głos wołającego na pustyni. Jest to głos wzywający do przygotowania się na spotkanie Pana, do przygotowania Jemu drogi i prostowania dla Niego ścieżek. W tym wołaniu, jakie do nas dociera, chodzi przede wszystkim o odkrywanie w sobie, w każdym z nas, potrzeby otwarcia się na to, by Pan mógł przyjść. Jego przyjście jest niezależne od nas. Zależy jednak od nas czy On przyjdzie do nas, do mnie takim, jakim On jest – w swojej mocy. Mogę bowiem w sobie zniekształcić Jego przyjście. Zależy to także ode mnie, czy dokona się właściwe z Nim spotkanie. Nie zawsze jednak tak było i nie zawsze tak jest. Nie zawsze człowiek chce dać się właściwie przygotować na spotkanie z Panem i pozwolić Jemu być Panem w całm życiu. Stąd to ostrzegające i mocne wołania Jana Chrzciciela:    

Plemię żmijowe,
kto wam pokazał,
jak uciec przed nadchodzącym gniewem
(Mt 3,7) . 

Takie słowa kierował Jan do faryzeuszów i saduceuszów, którzy przychodzili do niego, aby przyjąć chrzest. Ze słów Jana możemy wnioskować, że w przychodzeniu tych faryzeuszów i saduceuszów do chrztu było coś, co stanowiło pewien zgrzyt, co było jakąś poważną niewłaściwością z ich strony. Właściwie musiało być coś, co było ich zasadniczym błędem w postawie, która miała służyć spotkaniu Pana, a w rzeczywistości była rozmijaniem się z tym przychodzącym Panem. Stąd tak mocne określenie ze strony Jana skierowane do faryzeuszów i saduceuszów: plemię żmijowe.

1. Faryzeusze i saduceusze

Faryzeusze i saduceusze to dwie szczególne grupy społeczeństwa współczesnego Jezusowi. Są to dwie grupy szczególnie przeciwne Jezusowi. Przewija się to przez wszystkie Ewangelie jako stale obecne podczas publicznej działalności Jezusa. Ujawnia się to także już podczas przepowiadania Jana Chrzciela, który zapowiada przyjście Jezusa i wskazuje na Niego.

Faryzeusze to wyodrębniona i wyodrębniająca się grupa z reszty społeczeństwa ze względu na zachowanie przepisów Prawa w szczególności w odniesieniu do czystości i poprawności rytualnej. To gorliwcy w zachowaniu Prawa, tak, jak ono było interpretowane przez uczonych w Piśmie. Niejednokrotnie interpretacje stawały ponad właściwym sensem i przesłaniem Pisma. Dziś powiedzielibyśmy Słowa, które wzywa do nawrócenia.

Saduceusze to ugrupowanie arystokratyczne związane ze świątynią i kapłaństwem. Ich religijność była bardziej instytucjonalnym wypełnianiem urzędu i sprawowaniem władzy niż wyrazem wiary. Byli gorliwymi zachowawczymi koniunkturalistami. Moglibyśmy dziś powiedzieć chodziło im przede wszystkim o utrzymanie swoich wpływów i władzy. Nie interesowały ich tyle moralne aspekty życia i nadprzyrodzony świat duchowy. Wprost nawet negowali te aspekty ludzkiego życia. Byli niejako „kapłanami” władzy. Stronnictwo to przestaje też istnieć z chwilą upadku Jerozolimy i zniszczenia świątyni przez Rzymian.  

Nie potrzeba dużego wysiłku, by także we współczesnych społeczeństwach, konkretnie także w naszym polskim, dostrzec podobne postawy. Z jednej strony przywiązanie do (niektórych) przepisów i tradycji – często bez rozumienia ich właściwych treści. Taki sposób bronienia określonych wartości i prawd, która może stawać się zatraceniem tego, co się broni i jego antyświadectwem. Z drugiej zaś, koniunkturalne zabieganie o władzę, czasem za wszelką cenę i bez cofania się przed łamaniem ogólnie przyjmowanych zasad uczciwości i poprawności. Tak bardzo zależy na władzy, że na niczym innym już więcej nie zależy. Można dostrzec to wszystko w lustrze Ewangelii. Naturalnie, jeśli ktoś ma odwagę spojrzeć w nie bez uprzedzeń i bez woli zachowania własnego interesu. Jeśli nie, pozostanie „plemię żmijwe”, które szuka ratunku dla siebie i niszczy innych.

Plemię żmijowe

Określenie „plemię żmijowe” albo wprost „potomstwo żmij” (gennemata echidnon) jest użyte przez Mt tutaj i w jeszcze dwóch przypadkach (12,34; 23,33). Występuje także jeden raz u Łk (3,7). Mając na uwadze przedstawianie w Biblii szatana jako węża (Rdz 3,1; Mdr 2,24; Ap 12,9 itp.) możemy dostrzegać w tym określeniu wyrażenie wskazujące na pochodzenie co do mentalności od szatana, czyli „potomstwo szatana”. Jezus, w Ewangelii wg św. Jana, o tych, którzy Go odrzucają, powie wprost: „Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca” (J 8,4) . W mateuszowym tekście, który czytamy tej niedzieli to określenie faryzeuszów i saduceuszów jako potomstwo żmij stoi w zestawieniu z samookreśleniem się przez faryzeuszy i saduceuszy mówiących o sobie „Abrahama mamy za ojca”. Jest to więc bardzo mocne zestawienie.

Trzeba wprawdzie powiedzieć, że kiedy jest mowa o potomstwie Abrahama, nie jest używany termin gennemata, lecz sperma Abraham. Niemniej wymowa tego zestawienia jest jak najbardziej oczywista. Jest to określenie faktu przeciwstawienia się zamysłowi Boga realizowanemu w Abrahamie. Jest to wyraz innej koncepcji i odnoszenie się do innej mocy niż moc płynąca z wiary.

Moc Boża wyrażająca się w relacji do Abrahama jest całkowicie inna od tej, o jakiej myślą, czy do jakiej się uciekają faryzeusze i saduceusze  określeni właśnie jako plemię żmijowe. Wyraża to dalej Jan Chrzciciel w słowach, że Bóg jest mocen wzbudzić potomstwo Abrahama z kamieni. Wskazuje to na pochodzenie od Boga przez wiarę. Jest to prawdopodobnie nawiązanie do słów proroka Izajasza: Wejrzyjcie na Abrahama, waszego ojca, i na Sarę, która was zrodziła (Iz 51,2). Chodzi więc o nowe pokolenie, pokolenie żyjące z wiary na wzór Abrahama.  Trzeba nam dzisiaj tego trzeciego – poza faryzeuszami i saduceuszami – sposobu życia. 

3. Dlaczego mowa o próbie ucieczki przed nadchodzącym gniewem?

Jan wypowiedział do owego plemienia żmijowego słowa: kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem? Mając na uwadze ten obraz żmij, wyobrażający trucicielskie i destruktywne działanie złych mocy, które Jan przypisuje właśnie faryzeuszom i saduceuszom, można ten obraz rozwijać dalej. Wobec nadchodzącego gniewu Boga, który jest niejednokrotnie widziany jako palący ogniem dzień sądu (por. Am 7,4 i inne), owe plemię żmij ucieka szukając gdziekolwiek ratunku jak w czasie pożaru lasu czy ścierniska. Obrazy spotykane w starożytności. Chce się uratować, ale nie chce stracić swego zabójczego jadu. Tym bardziej, że w niektórych starożytnych wyobrażeniach panowało przekonanie, iż młode, rodzące się żmije, niejednokrotnie zabijały swoje matki. Jest to wskazanie na potęgowanie się zła, które zmierzając do ratowania siebie, do życia dla siebie, nie cofa się przed destruktywnym działaniem wobec innych.

Tak Jan postrzega faryzeuszy i saduceuszy przychodzących do niego wprawdzie dla przyjmowania chrztu, jednak nie w celu szczerego nawrócenia się, lecz w celu otrzymania jakby kolejnej legitymizacji swojej tożsamości przez wykonanie gestu religijnego. To wszystko po to, by jeszcze bardziej umocnić swoją pozycję. Ta właśnie ich koncepcja życia, w oczach Jana,  była całkowicie błędna – wroga i destruktywna w stosunku do tego, co miało się stać z przyjściem Jezusa.

Nie wystarczy dokonanie obrzędu religijnego czy spełnienie rytu przepisanego przez reguły tradycji. Dziś nie wystarczy publiczyn udział w liturgii – czasem dla legitymizacji swojej niby poprawnej postawy chrześcijańskiej. Nie wystarcz wykonywanie obrzędów i rytów, bez akceptacji ich treści. Potrzebne jest nawrócenie serca w celu wydania owoców stosownych do nawrócenia. Jeśli tego brak, to sama religijność (bez wiary i nawrócenia) łatwo może zmierzać do zachowania siebie, co ostatecznie jest żmijową autodestrukcją człowieka przez odchodzenie od zamysłu Bożego. Jest to utwierdzanie siebie w grzechu.

Jedynym prawdziwym ratunkiem przed koniecznym i stale nadchodzącym gniewem Boga wobec wszelkiej nieprawości i bezbożności (por. Rz 1,18) jest przyjęcie Ewangelii uzdalniającej człowieka do wejścia w nawrócenie. To pozwala na przyjcie sądu Bożego nad sobą i na swoistą egzekucję starego człowieka w nas (we mnie). Tylłko dzięki temu może zostać wydobyte ziarno wiary przynoszące owoc. Jedynym ratunkiem nie jest ucieczka przed konsekwencjami grzechu i próby przykrywanie ich jakimikolwiek formami religijności, lecz przyjęcie i stałe przyjmowanie konsekwencji grzechu, jaką jest śmierć i wszystkie jej przejawy stawiającą człowieka w potrzebie odwrócenia się od siebie i zwrócenia się Do Boga, który daje życie (nawet z kamieni).

To spełniło się już w Jezusie Chrystusie, kamieniu węgielnym i może spełniać się w każdym z nas przez wiarę w Ewangelię i przeżywanie tajemnicy Jego i naszej śmierci w sakramentach. Potrzebujemy tego wszyscy: cały lud, który ciągnął do Jana, a w szczególności ci, którzy się wybijają pośród tego ludu jako wiodący ich przywódcy i nauczyciele.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

14 komentarzy

  1. Uciec się nie da. Po prostu się nie da, chyba że wprost do /nie znajduję delikatnego określenia więc/ piekła.
    Jakiekolwiek ono /piekło/ jest, napewno nie jest dla człowieka stąd męka. Brr

    #1 Ka
  2. Jak usłyszałem słowa dzisiejszej Ewangelii: „Już siekiera do korzenia drzew jest przyłożona’, to mi się przypomniało jak Proboszcz z mojej Parafii na jednym z kazaniu pasyjnym z racji Wielkiego Postu, wszedł na Ambonę, wyjął pień i uderzył w nią siekierą. Nie wiem ile z tego ludziom zostało ale to było bardzo wymowne.

    #2 chani
  3. #1
    Jonasz próbował uciec, bo miał pójść do mieszkańców Niniwy, żeby ich ostrzec przez gniewem Boga. Wiemy jak ta ucieczka się skończyła? Został połknięty przez rybę. My też czasami próbujemy przed Nim uciec.

    #3 chani
  4. Proszę Ks. Biskupa ja nie rozumiem tego zdania: „Dziś powiedzielibyśmy Słowa, które wzywam do nawrócenia.”
    I chyba pomylił się Ks. Biskup w zdaniu:
    „Z drugiej zaś, koniunkturalne zabieganie o władzę, czasem za wszelką cenę i bez unikania ogólnie przyjmowanych zasad uczciwości i poprawności.” Bo przecież „bez unikania” znaczyłoby, że wg tych zasad.
    Serdecznie pozdrawiam

    #4 basa
  5. „Jego przyjście jest niezależne od nas.”
    To jest coś, czego wciąż doświadczam w życiu.
    Bóg przychodzi kiedy chce, jak chce i do kogo chce.
    Powstaje jednak pytanie, czy ja oczekuję Go właśnie tak, jak trzeba?

    #5 basa
  6. Ad #4 basa
    Dziękuję!
    Już poprawione.
    Bp ZbK

    #6 bp Zbigniew Kiernikowski
  7. Bóg zawsze do nas przychodzi, tylko my – tak jak Maryja, musimy powiedzieć Bogu Tak, „Oto ja sługa/służebnica Twój(a), niech mi się stanie według słowa Twego”.

    #7 chani
  8. #7 chani nie byłeś nigdy na pustyni?

    #8 basa
  9. #8
    Nie, nie byłem a dlaczego pytasz?

    #9 chani
  10. # mam na myśli pustynię duchową

    #10 basa
  11. #10
    Ja głupi myślałem, że Ci chodzi o naturalną pustynię:). Jeśli chodzi o pustynię duchową, to kiedyś jakbym się tam znalazł, czułem się jakby nawet Bóg mnie opuścił.

    #11 chani
  12. #11
    No właśnie. To jest najgorsze – to poczucie, że Pan Bóg opuścił. Jak się wtedy pragnie, aby przyszedł. A On wraca, kiedy zechce. Nie jest się w stanie tego przyspieszyć, choćby się robiło, nie wiem, co.
    Ale czytałam kiedyś, że jest On w tych stanach szczególnie blisko, tylko nie daje tego poznać.
    To mnie zawsze podnosi na duchu. 🙂

    #12 basa
  13. „NIE WYSTARCZY dokonanie obrzędu religijnego czy spełnienie rytu przepisanego przez reguły tradycji. (…) NIE WYSTARCZY wykonywanie obrzędów i rytów, bez akceptacji ich treści”.
    To zadania dla mnie:
    1. zapoznać z obrzędami religijnymi zgodnymi z regułami tradycji,
    2. przekazać TREŚĆ tych obrzędów,
    3. przekonać, że bez akceptacji TREŚCI obrzędy nie są skuteczne (są nieudaną ucieczką przed prawdą o sobie i swojej wizji świata)…
    Tylko… jak to zrobić?
    Myślę, że odpowiedź jest w kolejnym zdaniu:
    „POTRZEBNE JEST nawrócenie serca w celu wydania owoców stosownych do nawrócenia”, tzn.
    4. pokazać na sobie, że OWOCEM NAWRÓCENIA jest chęć poznania obrzędów i akceptacja ich treści…
    Żyć nawracając się wciąż…
    Pozdrawiam 🙂

    #13 katechetka 2
  14. A ja myślę, że nieprzypadkowo Jan wyciąga nas w tę niedzielę adwentową na pustynię. Pustynia jest miejscem spotkania z Bogiem, to na pustyni właśnie bóg mówił do swego ludu i na pustyni także dokonały się zaślubiny Boga z Izraelem. Naturalnym jest więc, że właśnie – pustynia – jest centrum przepowiadania Jana, początkiem działalności Jezusa, miejscem „nawracania”. Jej wymagania i szczególności musi rodzić zmianę sposobu myślenia, postrzegania, mentalności. Jest miejscem nowego ukierunkowania życia i przewartościowaniem jego sensu.

    Na pustyni inaczej się myśli, znajduje drogę (w tym także drogę do serca). Może dlatego Jan przepowiada właśnie na pustyni… dociera tam do tych, którzy wychodzą z miasta, którzy podejmują wysiłek spotkania, tworząc wspólnotę mają odwagę zbliżyć się do Boga?

    Tak, trzeba nam w ten czas adwentu „wychodzić”, opuszczać własne przyzwyczajenia, konformizm i podjąć ryzyko spotkania na pustyni. Tam są idealne warunki do spotkania z Bogiem i innymi.

    #14 morszczuk

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php