Temat dzisiejszej audycji w KRP to Chrystus w szkole. Chodzi o rolę, jaką przypisujemy Chrystusowi w wychowaniu dzieci i młodzieży. Jak dzieci pojmują Osobę Jezusa Chrystusa. Jak młodzież patrzy na Jezusa Chrystusa. Jest tu duży wachlarz spojrzeń: od pobożnego spokojnego patrzenia na Jezusa jak na wychowawcę, przyjaciela, mistrza – do różnych form, które czasem graniczą z pojmowaniem Jezusa jako swoistego idola, tracąc jednocześnie z oczu to, co jest w Jego Osobie najważniejsze, a co jest związane z Jeo Krzyżem i Zmartwychwstaniem. 

O tym wszystkim chcemy rozmawiać. W studio będą katecheci i rodzice – może także ktoś z młodzieży. Spodziewam się, że do rozmów na antenie włączy się też grono słuchaczy, do czego serdecznie zachęcam.

Podczas audycji, może na samym początku, ustosunkuję się do niektórych, stale powtarzanych i mi przedstawianych, zarzutów przeciwko Drodze Neokatechumenalnej. Jest to temat aktualny, gdyż w kilku parafiach naszej diecezji są obecnie prowadzone lub wkrótce  rozpoczną się katechezy neokatechumenalne. W takim kontekście wzmagają się właśnie głosy przeciwne tej formie katechumenatu pochrzcielnego, zatwierdzonego i polecanego biskupom przez Stolicę Apostolską.
Niestety znajdzie się zawsze jakaś grupa osób świeckich i duchownych, którzy uważają, że mają w tej materii lepsze rozeznanie niż Papież i Stolica Apostolska oraz poszczególni biskupi – zwłaszcza ci biskupi, którzy widzą potrzebę inicjacji chrześcijańskiej i katechumenatu pochrzcielnego. 
Kościół potrzebuje tymczasem wewnętrznej ewangelizacji – do której nawoływał Jan Paweł II (zob. adhortacja Ecclesia in Europa, pkt 47 i następne) i różnych form inicjacji chrześcijańskiej, które mogą się odbywać w małych grupach. Ta problematyka może też być dzisiaj przedmiotem zapytań i uwag podczas audycji i później tutaj na blogu.

Naturalnie – jak zazwyczaj – będzie możliwe połączenie telefoniczne i elektroniczne.
Pan Redaktor poda na początku audycji wszystkie dane  adresowe.

Zapraszam do komentarzy na blogu.

Posłuchaj audycji: http://archiwum.radiopodlasie.pl/?p=7139

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

38 komentarzy

  1. moim zdaniem katacheza w szkole koncentruje się nie na zbliżeniu ucznia do Chrystusa, do tego spotkania człowieka z Bogiem, ale koncentruje się na wyjaśnieniu pewnych prawd, reguł, które jednak do większości uczniów nie trafiają,

    #1 Sluchacze audycji 26.10.2010.
  2. trzeba inwestować we wspólnoty przy parafiach, wspólnoty oazowe młodzieżowe, neokatechumenat. zapraszać zainteresowanych uczniów na spotkania po szkole.

    na katachezie w szkole można na palcach jednej ręki policzyć osoby w klasie, które chcą się zaangażować w katachezę.reszta nie jest zainteresowana, albo przeszkadza. zdarzają się oczywiście wyjątki, ale jest ich bardzo niewiele.

    #2 Sluchacze audycji 26.10.2010.
  3. Mam 22 lata i pamietam lekcje religii w mojej wiejskiej szkole podstawowej. Katecheta odchodzil na emeryture i kilka osob z mojej klasy ze mna wlacznie mialo zwolnienie z religii, bo szykowalismy dla niego pozegnanie. I pamietam, jak zawsze ja mowilam, ze wszystko umiem i szybko lecialam na religie. Dla mnie to byla najwazniejsza lekcja. Na polskim moglo mnie nie byc, ale na religii musialam. Ania z okolic Sokolowa.

    #3 Sluchacze audycji 26.10.2010.
  4. Są niestety takie dzieci, które jak nie wkują na pamięć , to nie są w stanie pojąć, tego minimum wiedzy przewidzianej programem. Jak nie ma podstaw wyniesionych z domu, to dla nich czysta chińszczyzna, żeby nie powiedzieć bajka… Odbyć kolej w 2 klasie, a potem już nie potrzeba. Dopiero zryw przed bierzmowaniem. ( ale nie uczę od kilku lat gimnazjum , więc wypowiadać się nie będę ) Mam takich uczniów w 3 klasie, którzy nie byli ani razu w tym roku szkolnym na Mszy Św….

    #4 Sluchacze audycji 26.10.2010.
  5. Dzisiaj młodzieży potrzeba Nowej Ewangelizacji, p.w. w parafii -i to tej dobrze rozumianej! Ks. Marek Paluszkiewicz

    #5 Sluchacze audycji 26.10.2010.
  6. Nietylko dzieci młodziez ma problemy z otwarciem sie w grupie? To dotyczy i ludzi w starszym wieku .

    #6 Sluchacze audycji 26.10.2010.
  7. Jezus dla uczniow jest nauczycielem – wzbudza obawę. Może dobrze by mówić o Nim dużo więcej?

    #7 Sluchacze audycji 26.10.2010.
  8. Obserwuję, że niecheć mlodych ludzi do poznawania Pana Boga ma glłówne źrodło w toksycznych w różnym stopniu rodzicach i braku chęci poznawania Boga przez nich. Szansa na wejście w wiare w Boga i Syna Bożego są m.in. wspólnoty Neokatechumenalne. Sa one szansa dla zdrowych Bożych rodzin doroslych i dzieci. Ala

    #8 Sluchacze audycji 26.10.2010.
  9. Ala, masz wielką rację!!!!! MIĘDZY INNYMI!!!!

    #9 mikado
  10. Szkolna rzeczywistość bardzo sprzyja temu aby Chrystus był w niej obecny. Szkoła to przecież miejsce, gdzie dokonuje się wszechstronne formowanie osoby.I bardzo dobrze, że katecheza jest w szkole, a nie w odrębnych salkach katechetycznych.
    Nie potrzeba dodatkowo tworzyć jakiś małych mikrowspólnot. Należymy do wspólnoty Kościoła, a klasa szkolna to już mikrowspólnota. To w klasie szkolnej, i na matematyce i na polskim i na katechezie itp … dzieci mają uczyć się żyć w miłości, tzn. chcieć być dobrym dla siebie i dla innych- pracować z wysiłkiem i w dyscyplinie, aby móc się dobrze rozwijać i jednocześnie pomagać innym, mniej dojrzałym w rozwoju.
    To właśnie w szkole, w klasie dzieci powinny wzajemnie się wspierać, chronić, pracować nad sobą,we wzajemnych relacjach opierać się na zdrowych, jasnych zasadach. Tego uczy nas Chrystus.
    Jaki Chrystus dzisiaj w szkole?
    Taki jak przed wiekami!
    Jako nauczyciel matematyki wielokrotnie doświadczam obecności Chrystusa w mojej szkole-jest On zawsze tam gdzie odnosimy się do siebie z miłością przestrzegając mądrych zasad. „Gdzie miłość wzajemna tam znajdziesz Boga żywego”

    A wiara to przecież nie fakt natury intelektualnej, ograniczony człowiek nie może pojąć Boga swoim rozumem. Wiara jest wydarzeniem, w którym wielką rolę odgrywa przecież łaska.
    Maria

    #10 Maria
  11. #1 #2
    Kochani, nie chcę się czepiać, ale proszę tylko nie „katacheza” a katecheza… z szacunku dla Tego, o Którym mówi…
    ( nawet słownik w komputerze podkreśla tak napisane to słowo)
    Pozdrawiam

    #11 słuchaczka
  12. #10 Mario,
    nie ze wszystkimi Twoimi tezami mogę się zgodzić.
    1. Co prawda klasa jest mikrowspólnotą, ale chodzi o takie mikrowspólnoty, których podstawą będzie Chrystus. W klasie choć są uczniowie ochrzczeni, trudno powiedzieć o wszystkich, że spotkali Chrystusa. Chodzi więc o tworzenie takich wspólnot (mikrowspólnot), których fundamentem będzie jedna wiara, nie jedna klasa…;
    2. Chrześcijanie nie są grupą, której celem jest bycie dobrym, ale Ludem Bożym składającym się z grzeszników odkupionych, którzy się nawracają mocą Ducha;
    3. Mario, Ty doświadczasz Pana Boga w sytuacjach codzienności w szkole, ale myślę, że BARDZO WIELU uczniów widząc tę samą sytuację ocenia ją nie jako interwencję Pana Boga w Twoje życie, ale wydarzenie zwykłe albo przypadkowe. Widząc dobroć nie widzą Pana Boga, bo NIE WIEDZĄ, że On tak działa.
    Mario, bardzo podobała mi się Twoja wypowiedź i bardzo serdecznie Cię pozdrawiam 🙂

    #12 katechetka 2
  13. Alu masz rację, co do toksycznych rodzin. Ja też uważam, że szansą na poznanie Boga i pogłębienie wiary są wspólnoty Neokatechumenalne. Im będzie ich więcej i będą bardziej atrakcyjne dla młodzieży tym bardziej chętniej będą w nich uczestniczyć, a tym samym bardziej poznają Boga. Nie mniej ważne są jednak lekcje religii, gdyż bez nich małe dzieci nie miałyby takiej szansy. Być może po I Komunii część z nich zaprzestaje chodzenia do kościoła, ale dzięki właśnie lekcjom religii i np. Oazie nie stracą kontaktu z Jezusem.

    #13 Piotr B
  14. Podczas audycji zaproszeni goście podkreślali, że katecheta powinien być bardziej świadkiem niż nauczycielem. Zgadzam się.Potrzeba katechetów, którzy przeżywają w sposób coraz bardziej dojrzały swoje człowieczeństwo.Jeśli relacja katechety z Chrystusem jest coraz głębsza i bliższa na pewno jego postawa wobec ludzi będzie przeniknięta Duchem Jezusa Chrystusa. Ważna jest nie tylko formacja duchowa ale też „ludzka”,panowanie nad sferą emocjonalną, rozwój intelektualny,znajomość życia i ludzkich problemów, umiejętność nawiązywania relacji itp.Ludziom w każdym wieku brakuje zazwyczaj doświadczenia bliskości, miłości, akceptacji i zrozumienia oraz umiejętności przechodzenia przez sytuacje trudne i porażki.Katecheta jeśli przylgnął do Chrystusa będzie umiał mocą Jego Miłości w pewnym stopniu wyjść na przeciw tym potrzebom. Z doświadczenia wiem że potrzeba czasami tak niewiele(a może wiele?)-rozmowa, uśmiech, życzliwość, danie kolejnej szansy, otwartość, zrozumienie, autentyczne zatroskanie, umiejętność przyznania się do własnych słabości i ograniczeń,prostolinijność, cierpliwość, zaufanie. Jeśli katecheta umie przeżywać sytuacje trudne i porażki w bliskości z Bogiem, w duchu przebaczenia sobie i innym to wskaże też swoim wychowankom właściwy kierunek.Pomoże im powoli oczyścić obraz Boga i obraz siebie często zniekształcony przez chore relacje w rodzinie, egoizm itp.I niech katecheta w powierzonej mu misji nie liczy na siebie, bo to Bóg daje siły, wzrost i owoc.

    malst

    #14 malst
  15. A ja mam małe pytanie do wypowiadających się. Mnie ksiądz w szkole uczył, że sakrament jest sam z siebie spotkaniem z Chrystusem. Nie rozumiem dlaczego ktoś pisze, że ochrzczony nie spotkał Chrystusa? Czy mam rozumieć, że chodzi o jakieś przeżycie? Emocja ma być ważniejsza od sakramentu? Jakieś doznanie ważniejsze od znaku ustanowionego przez Boga? Nie rozumiem jakoś tego… Może jestem po prostu za głupi… (tak chyba będę nazwany przez zwolenników Księdza Biskupa, jak zawsze zresztą).

    #15 mikado
  16. Zgadzam sie z #13 i # 14
    Uwazam tez na podstawie wlasnych doswiadczen ,ze przekazywanie Prawd wiary mlodemu czlowiekowi powinno bardziej „uwypuklac” DOBROC BOGA oraz uczyc rozumienia podstawowych slow np jak rozumiec WOLNOSC W CHRYSTUSIE/sama chetnie posluchalabym katechez na ten temat/

    #16 Tereska
  17. „Młody diabeł, pytając starego diabła co robić, usłyszał – rób zawsze tak, by ludzie myśleli, że nas nie ma”. Dzisiejszy świat wprowadza nas jakby w wirtualną rzeczywistość, w którym wszystko wokół dzieje się na niby. Mamy nierzeczywiste problemy wymyślone przez złudne, przewrotne, przesiąknięte polityczną poprawnością media, wykreowaną i nierzeczywistą politykę i polityków, wirtualne pieniądze i wirtualną ekonomię w której 2×2 nie musi równać się 4. W dzisiejszym świecie wszystko musi być szybkie, nowoczesne, piękne, kolorowe, ponętne, musi przyciągać łatwym odbiorem i treścią. Do tego mamy dopasować swoje działanie i myślenie – brać bez namysłu co nam podadzą – bo tylko wtedy jesteśmy nowocześni, wykształceni, mądrzy i w ogóle cool. Co tam jakieś „głupie mochery” (cyt. z plakatu pod Pałacem Prezydenckim) niech wierzą w swoje zabobony, „a czarni niech sobie trują – wiadomo, że chodzi im tylko o kasę”. Nawet jak coś nie gra to zaraz słyszymy – „nowa ustawa wszystko ureguluje, wprowadzi ład i porządek, aby wszystkim … itd.”, i po problemie, przecież każde prawo można dopasować do bieżących potrzeb. Na wybory trzeba iść, skrzyknąć się SMS-ami, „wybrać przyszłość”, a babci schować dowód. Trzeba być na bieżąco, mieć „wszystko co najlepsze” i to szybko – nie wolno odstawać bo można się narazić i być passe. Najwięcej „prawdy” o nas mówią sondaże, w których można wykreować uzasadnić wolą większości każdą fikcję (kiedyś dzwoniąca do mnie pani powiedziała -„jak można mieć wyższe wykształcenie i takie poglądy” – moje odpowiedzi nie pasowały do sugerowanych w pytaniach – i się pani zdenerwowała). Ta atmosfera oddziałuje na wszystkich, szczególnie na młodzież, to normalne że, nikt nie chce być uważany za zacofanego ciemniaka, każdy chce być „młody wykształcony z dużego miasta”. Zauważmy że, wytresowany, podpuszczony, „doceniony” człowiek łyknie bez wahania każdą głupotę i kłamstwo, ulegnie każdej sugestii. Poddawanie się takiemu działaniu i pozostawanie w nieświadomości, niszczy człowieka odbiera mu wolność i rozum. Musimy zdać sobie sprawę, że diabeł istnieje i ciągle miesza.
    Nie ma co tworzyć, czy szukać własnych dróg i recept na życie, trzeba wykorzystać daną nam przez Jezusa dobrą, realną, prostą, choć często wyboistą drogę. Trzeba ją tylko odnaleźć w sobie i świadomie chcieć, z Bożą pomocą, jej się trzymać. Wtedy się wie, trwa przy swoim i robi swoje, nie ulega tendencjom, modom, „mądrościom etapu”, cieszy się z tego co ma i nie pyta dlaczego i po co. Można przez to stracić, zostać głupim moherem, ale trzeba potraktować to jako komplement Myślę, że spotkaniu Boga bardzo sprzyja świadome przeżywanie życia Lekcja religii to dobre miejsce by uświadamiać młodzieży, że poznanie Jezusa ma realną życiową wartość, że On jest nam po prostu, zwyczajnie potrzebny, i na tym budować. Aby wyjść na głębię trzeba najpierw przejść przez płyciznę.
    pozdrawiam

    #17 Olo
  18. #15 mikado
    Porada lekarska sama z siebie jest spotkaniem z lekarzem. (?)
    Ale jeżeli ktoś przychodzi do mnie tylko z jakimś żądanie np wystawienia skierowania i nic więcej go nie interesuje, to czy to rzeczywiście jest spotkanie z lekarzem?
    Czy potraktowaniem lekarza jako maszynki do wystawiania skierowań?
    Moim zdaniem spotkanie polega na wejściu w relację.

    #18 basa
  19. Mikado, czy ty masz doswiadczenie osobistego spotkania z Panem Jezusem?

    #19 basa
  20. Widzisz, Basa, już mnie osądziłaś. Więc po co te górnolotne pytania, skoro wątpisz, że ja Go osobiście spotkałem? Niestety, po raz kolejny się przekonałem, że jak dla wielu wierzących, również i dla Was, uczestników tego bloga, własny sposób wyznawania wiary jest tylko sposobem na walenie innych przez głowę. Szkoda. A jeśli chodzi o lekarza, to odpowiem Ci, że tak, to jest spotkanie. Bo przecież przychodzę do lekarza, czyli człowieka, a nie do przyjaciela, któremu mam się wypłakać w rękaw. A dobry lekarz nawet w czasie takiego spotkania potrafi leczyć i rozpoznawać chorobę. Pozdr dla BpZK i bez odbioru.

    #20 mikado
  21. Pierwszymi nauczycielami wiary są rodzice. Oni sami wpisują postać Jesusa do świadomości dziecka przez własne relacje, zachowanie. Przykład idzie z góry. Ale my dorośli nigdy nie mamy czasu. Małym dzieciom włączymy bajkę, starsze usiądzie przy komputerze, zajęte przy grach. Czas leci, łapiemy się za głowę, gdy mamy problem i pytamy gdzie popełniłam błąd? Tak poświęcałam się dla dzieci. Błąd jaki my popełniamy to taki, że tylko dajemy, a nie uczymy dawać. Brak konsekwencji rodziców, zero obowiązków dla dzieci i młodzieży. Uczymy rozczeniowego stylu życia nastawionego na konsumpcję, więcej mieć niż być. Relacje między dziećmi, a rodzicami są na ty. Pewien uczeń tak wyraził się o mamie: „mnie jak matka wkurzy to mówię do niej bujaj się, a z babcią to tak sobie jedziemy, że szok”. Nie jest to odosobniony przypadek ze środowiska gimnazjalistów. Dokąd zmierzamy? My dorośli sami oddalamy się od Boga, razem z nami odchodzą nasze dzieci. Wszystko to co budujemy na Chrystusie i z Chrystusem przynosi owoce, z których możemy być dumni. Na fundamentach nauki Jezusa możemy wypracować zasady życia w domu, w szkole i w każdym innym miejscu, ale musimy sami poznać Jego naukę i nią żyć. Bardzo lubię czytać Mądrość Syracha. Są tam wskazówki dotyczące ludzkiego życia w każdej dziedzinie i w każdym wieku. Spisane wiele wieków temu, a aktualne po dzień dzisiejszy. Wystarczy tylko wprowadzić w życie. Nie jest to łatwe, ale możliwe.
    Pozdrawiam
    Anna

    #21 anna
  22. #20 Mikado, w którym miejscu cię osądziłam?
    Ja jestem ciekawa tylko twoich spotkań z Panem Jezusem.
    Spodziewałam się, że dasz mi jakieś świadectwo.
    Próbuję cię zrozumieć…
    I dopiero teraz cię osądzam – ty masz zawsze jedną odpowiedź dla wszystkich i dla każdego: „Pozdr dla BpZK i bez odbioru”

    #22 basa
  23. I widocznie jestem złym lekarzem.

    #23 basa
  24. Mikado, jeśli ciebie uraziłam, to przepraszam.

    #24 basa
  25. I pozdrawiam Ciebie serdecznie 🙂
    I mam nadzieję, że jednak z odbiorem. 🙂

    #25 basa
  26. W audycji P. Aneta Sobierajska przywołała przykład uczniów w drodze do Emaus. Każdy z nich miał jakieś wyobrażenie Pana Jezusa i tego, co On powinien zrobić. Oni się spodziewali…
    My też mamy swoje wyobrażenie, jaki jest Pan Jezus. Każdy z nas ma inną. Tak sobie czasami myślę, że On każdemu daje się poznać w inny sposób, bo każdy z nas jest inny.
    Myślę, że każdy z nas ma różne doświadczenia ze spotkania Pana Jezusa. Dlatego nie możemy się zrozumieć. Mikado nie rozumie mnie. Ja nie rozumiem jego…
    Jednak myślę, że jeśli spróbuje się poznać lepiej tego drugiego, wtedy możliwe stanie się i zrozumienie go.
    Ja nie rozumiałam Janusza (baran katolicki), ale dzięki rozmowie z nim zobaczyłam, że jesteśmy bardziej podobni do siebie niż mi się to początkowo wydawało.
    Dziękuję ci Januszu, że dałeś się ponać i nie odrzuciłeś mnie. 🙂
    A jak czuje się Piotruś?

    #26 basa
  27. Ad #15 mikado
    Mikado, spotkanie z Chrystusem w wieku kilku miesięcy, czego może mnie nauczyć? Chrzest nie jest magią, jest łaską, która uobecnia się w konkretnych postawach w życiu. W założeniu niemowlę ma widzieć te postawy u rodziców, aby w nie samemu wchodzić mając moc, łaskę Chrztu, ale nie zawsze one takie są. Nikt nie kwestionuje ważności Chrztu, rzecz w tym, że mając łaskę nie umiemy jej wykorzystać i żyjemy, jakbyśmy jej nie mieli. To tak, jakby ptak myślał, że skrzydła ma dla ozdoby i tylko biegał uciekając przed wrogiem, bo nikt mu nie powiedział, że może inaczej, może latać, a trzeba go jeszcze tego nauczyć. Kiedyś obserwowałam gołębie na balkonie, które uczyły latać swoje młode – to nie jest tak od razu, trzeba się uczyć, próbować, itp.
    A jeśli chodzi o spotkanie Chrystusa, to moim zdaniem jest jak z dziewczyną, która Ci się podoba. Możesz ją widzieć z daleka i być tak szczęśliwy, że ją zobaczyłeś, możesz z nią rozmawiać, możesz ją kochać(i poznawać ciągle bardziej). Ja nie wartościuję tych spotkań, bo czasem On porywa za serce i prowadzi abyśmy mogli odkrywać jak wielką mocą nas obdarzył w Chrzcie i mogli nią żyć.
    Ksiądz Biskup właśnie temu pomaga w swoim programie i dobrze, jeśli ktoś powie w pewnym momencie: „no to jak to jest z tym Chrztem?”.
    Pozdrawiam

    #27 AnnaK
  28. #15 mikado,
    wiara jest tym czynnikiem, który sprawia, że sakramenty są skuteczne. Bez wiary człowiek jest jakby „zaimpregnowany” na działanie Ducha (tego określenia użył kiedyś Ksiądz Biskup).
    Poza tym Pan Bóg zawsze PROPONUJE swoją łaskę, do niczego nie zmusza.
    I dlatego chyba jest możliwe, że ochrzczony nie spotkał Chrystusa, bo np. jego środowisko (po chrzcie) nie było środowiskiem wiary i nie wiedział, że miał okazję z Nim się spotkać…
    🙂

    #28 zwolenniczka Księdza Biskupa :)
  29. Przez chrzest Pan Bóg znaczy swoich. W życiu działa przez ludzi. Posłużę się opowiadaniem o pewnym księdzu, aby odzwierciedlić działanie Boga.
    Ksiądz w czasie kazania mówił ludziom o opatrzności Bożej. Za kilka tygodni całą okolicę nawiedziła powódż. Ewakuowano wszystkich mieszkańców, ponieważ poziom wody cały czas podnosił się. Ksiądz jednak nie chciał opuścić swojej plebanii. Mówił tak: dopiero co wygłosiłem kazanie o opatrności Bożej, muszę ufać Bogu, On mnie uratuje. Kiedy poziom wody podniósł się żołnierze podpłynęli do plebanii i prosili księdza, aby z nimi popłynął. ksiądz jednak nie wyraził zgody. Mowił: płyńcie dzielni żołnierze po innych ja dam sobie radę. Poziom wody stale się podnosił. Łódż podpływał do księdza jeszcze dwa razy, lecz ksiądz został na plebanii. W nocy przyszła fala kulminacyjna nie było ratunku i ksiądz utonął. Kiedy przyszedł przed tron Boga miał ogromny żal i tak powiedział do Boga: Panie Boże ja tak Ci wierzyłem, a Ty mnie nie uratowałeś. Pan Bóg odpowiedział: ale trzy razy posyłałem po Ciebie łódż.
    Otwierajmy szeroko oczy, które są odzwierciedleniem duszy, a codziennie spotkamy Chrystusa.
    Pozdrawiam
    Anna

    #29 anna
  30. Dzięki wszystkim za potwierdzenie mojej tezy o wzajemnej adoracji na tym blogu. Zwolenniczka wyraźnie to pokazała, a jej argument jest porażający: ksiądz biskup ma rację, bo ksiądz biskup tak mówi. Jak ksiądz Biskup będzie łaskaw ogłosić, że jest Miss Ameryki, to zapewne zwolenniczka temu przyklaśnie.
    Dzięki Basa za przykład działania chrześcijańskiego: najpierw dowal, potem przeproś, a na końcu się uśmiechnij.
    Nie mam wątpliwości, że ten komentarz się nie ukaże, więc proszę admina o przesłanie zainteresowanym. Bawcie się dalej we własnym kółeczku.
    Dla mnie jest więcej ciekawszych zajęć.
    Kasuję adres tego bloga z mojej listy.

    #30 mikado
  31. #30 mikado
    Odbierasz mi prawo do nawrócenia się? 🙂
    Powiedz mi skąd u ciebie tyle niechęci do mnie?

    #31 basa
  32. P.S. Ty mi też dowaliłeś kilka razy w tej dyskusji.
    Dałeś mi do zrozumienia, że jestem złym lekarzem i fałszywą chrześcijanką.
    Uważasz, że robię różne rzeczy na pokaz.
    Przypisujesz mi, że jestem zarozumiała i uważam Ciebie za głupiego i „źle wierzącego”.
    Krótko mówiąc widzę, że doskonale mnie znasz i wiesz, co ja myślę i jaka jestem.
    Ale czy to wszystko, co napisałeś o mnie, to jest prawda? Jesteś tego pewien?
    Jest mi smutno z tego powodu, że przypisujesz mi tylko złe intencje…
    Pozdrawiam Cię i mam nadzieję, że mimo wszystko z odbiorem. 🙂

    #32 basa
  33. #30 mikado,
    wg słownika adorować to: starać się o czyjeś względy, zachwycać się kimś.
    Zrobiło mi się przykro. Uważasz, że zabiegam o względy Księdza Biskupa i zachwycam się Księdzem Biskupem?
    Ksiądz Biskup nie jest do zachwycania się Nim tylko do słuchania Go. A szczególnie wtedy, gdy głosi Słowo. Ja słucham (i czytam) i dobrze na tym wychodzę.
    Sugestii, że zabiegam o względy Księdza Biskupa, nie skomentuję, bo obraża Księdza Biskupa i trochę mnie.
    Ale chyba sam o tym wiesz, skoro sądziłeś, że Twój wpis się nie ukaże.
    Mikado, uwierz, że inni (podobnie, jak Ty) piszą, co myślą. A mogą myśleć inaczej, niż Ty.
    (bez uśmiechu, żeby Cię nie drażnić)

    #33 zwolenniczka Księdza Biskupa :)
  34. cd #33, do mikado.
    Wyraziłam się nieprecyzyjnie.
    Nie „dobrze na tym wychodzę”, ale „dobrze na tym wychodzą moi bliźni” (nie w sensie materialnym, ale w sensie relacji z nimi). Wg mnie jest to równoznaczne, ale MOŻE być przez czytelników zrozumiane opacznie.
    Podpis „zwolenniczka…” jest cytatem z wypowiedzi mikado #15.
    🙂

    #34 zwolenniczka Księdza Biskupa :)
  35. #15 mikado
    Zadałes ważne i wbrew pozorom bardzo wartościowe pytanie dotyczące sakramentów.
    Mnie pomaga je przeżywać rozróżnienie: statyka i dynamika. Statyka zwraca uwagę na stan, dynamika na proces, działanie.
    Spróbuj z tej perspektywy spojrzeć na postawione przez Ciebie pytanie. Z własnego jednak doświadczenia mogę powiedzieć, że odpowiedź będzie sie pojawiać nie z zewnątrz, ale wewnątrz Ciebie i to w czasie, nie od razu. Jeśli będziesz miał cierpliwość przy okazji je sobie przypominać.

    #35 grzegorz
  36. Ad #35 grzegorz
    Dla mnie tym pytaniem dawno temu była koleżanka z ławki, która nie chodziła do kościoła, rodzice nie pozwalali jej. Była najlepszą uczennicą, ładna, bardzo lubiana, koleżeńska, super pod każdym względem.
    Zastanawiałam się, w czym miałoby różnić się moje życie od niej. Miałam się ścigać w nauce? W urodzie? Już same te pytania brzmią bezsensownie! Miałam być niewzruszona i twarda jak tur? – ale nie byłam taka i nie chciałam być kimś innym.
    Szukałam… Warto szukać!
    Pozdrawiam

    #36 AnnaK
  37. Mam szczęście pracować w największej w gminie, ale wiejskiej szkole. Poza tym Szkoła Podstawowa Zespołu Oświatowego ma imię Jana Pawła II, więc jest wiele okazji, by pokazywać uczniom Boga, Chrystusa, wiarę, sylwetkę Ojca Świętego Jana Pawła II… Myślę jednak, że można to robić przy każdej nadarzającej się okazji i prawie bezwiednie – często nie ta, jak sobie zaplanujemy… Któregoś razu na lekcji w klasie I gimnazjum poznawaliśmy sylwetki świętych – patronów uczniów. Podeszła do mnie dziewczynka z otwartą książką w miejscu, gdzie był życiorys jej świętej patronki i powiedziała: „Święta Łucja. Wie pani, imię wybrała mi ciocia. Jak ja go nie lubię.” „Dlaczego? Jest takie dźwięczne. Ładnie brzmi. A zwróć uwagę na życiorys świętej. Patrz, ile ona wycierpiała. Poniosła śmierć męczeńską. Może powinnaś się nad tym zastanowić, modlić się o opiekę, powierzyć jej siebie?” – odpowiedziałam. Łucja uczennica uśmiechnęła się, pokiwała głową i zaczęła czytać życiorys świętej Łucji. Późnym wieczorem podczas modlitwy przyszło mi na myśl to zdarzenie. To chyba niewiele, ale może dziewczynka nie będzie już tak podchodziła do swego imienia. Często niechęć rodzi się z braku poznania czegokolwiek…

    #37 MałgorzataW.
  38. # 37 MałgorztaW.
    Dzieci lubią baśnie. Polecam „Opowieści z Narni” dla tej dziewczynki, tam najmłodsza z 4 dzieci ma na imię Łucja i myślę, że ona ją polubi, a wraz z nią to imię.
    Pozdrawiam

    #38 AnnaK

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php