Maryja – uniżenie i wywyższenie

by bp Zbigniew Kiernikowski

Przed nami Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. To święto jest świętem Maryjnym w pełnym tego słowa znaczeniu, gdyż wyraża ono dopełnienie się życia Maryi wykraczające poza ziemski wymiar egzystencji ludzkiej. Wyraża ono zjednoczenie człowieka z Chrystusem w chwale nieba. W prawdzie Wniebowzięcia Maryi ujawnia się także prawda o naszym powołaniu i przeznaczeniu. Życie Maryi było całkowicie w służbie Bogu i człowiekowi. Ona jest Matką będącą w służbie życiu i obecności Boga między ludźmi. Taką była i jest, aby ludzie mieli życie. Abyśmy my, jako śmiertelni, mieli w Niej wzorzec i matkę. Byśmy mieli zapewnienie, że to Bóg w na sprawi , aby nasz udział w pełni życia nie był czymkolwiek zamącony i był bez żadnego braku. Maryja wybrana przez Boga, stała się pokorną służebnicą dla umożliwiania życia Boga między ludźmi i w ludziach. Tym Maryja sama się raduje i zaprasza nas do udziału w takim, służebnym i pokornym, ale pełnym radości i sensu życiu.

Wielbi Dusza moja Pana i raduje się Duch mój w Bogu, Zbawcy moim,
bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy

Możemy powiedzieć, że Uroczystość Wniebowzięcia NMP to także nasze święto. Święto ludzi żyjących, ale jeszcze stale szukających pełni życia. Święto ludzi świadomych przechodniości życia, a jednocześnie pragnących jego pełni. Wyrażamy to – tam, gdzie to jest jeszcze w zwyczaju – przez przyniesienie pierwocin swojej pracy: owoce uprawy roli. Jest to obrazem korzystania z obfitości tego, co Bóg poprzez prawa natury daje nam do dyspozycji.  Przynoszone do świątyń wiązanki ziół, zbóż i kwiatów są wyrazem życia i jego przemijalności. Są one żywe i piękne. Ścięte zwiędną. Ich ziarno, będzie początkiem nowego życia. To święto bywa nazywane świętem Matki Boskiej Zielnej, ze względu na to, iż w tych przynoszonych wiązankach jest zawarta nadzieja, że te zebrane plony, owoce i zioła będą również służyły życiu człowieka.

Maryja w służbie życia dla nas

Maryja jest Matką życia Boga w człowieku. Najpierw to życie zaistniało w Niej samej, Ona je przyjęła w sobie. Za Jej przyczyną i wzorem także w nas może zaistnieć życie Boga. Bóg zechciał przez Nią przyjść do nas, ludzi. Można powiedzieć, że zechciał się Nią dla tego celu posłużyć. Stworzył Ją po to, by niejako z Niej „skorzystać”, abyśmy mogli poznać bliskość Boga. Ktoś powiedział, że Maryja stała się stopniem, czy stopniami schodzenia Boga do człowieka. To Bóg przez Nią zszedł do nas. Zszedł ze swojej boskiej nieograniczoności, by być z nami, jako jeden z nas w naszej kruchej cielesności. W Jezusie, Synu Maryi, Bóg zszedł niejako do otchłani ludzkiej egzystencji przyjmując niesprawiedliwość i śmierć. Maryja w tym wszystkim uczestniczyła od początku do końca.
Tak, jak Maryja w swoim uniżeniu stała się jakby stopniem, po którym Bóg zszedł do nas, tak teraz w swoim wywyższeniu – pozostając pokornym, wyniesionym do chwały człowiekiem – staje się dla nas dzisiaj „stopniem”, bibliją jakubową „drabiną”, czy „drogą”, byśmy z kolei my mogli wiedzieć, że nasze życie jest skierowane ku Bogu, że Boga potrzebujemy. Byśmy odkrywali, że tym bardziej jest to aktualne i tym bardziej to się dzieje, im bardziej doświadczamy naszej kruchości i naszego uniżenia. Ona też wstawia się za nami, byśmy świadomie chcieli kierować nasze życie ku Bogu i by powstawała w nas przestrzeń do spotykania Boga. Byśmy za wzorem Jej, jako Matki, również stwarzali w sobie możliwość obecności Boga w nas, w naszym śmiertelnym ciele, w naszym uniżeniu, którego podczas ziemskiego życia doświadczamy.
Bóg wejrzał na uniżenie swojej służebnicy”. W Maryi mamy jednocześnie zaproszenie, byśmy skorzystali z tego, że jesteśmy, lub że możemy być uniżeni (mam na myśli naszą ludzką sytuację), byśmy właśnie w tam, gdzie jesteśmy, pozwolili spotkać się Bogu. To prawda, że my nie jesteśmy we wszystkim podobni do Maryi, Niepokalanie Poczętej, pełnej pokory i całkowicie oddanej Służebnicy Pana. Ona nie tylko zrodziła Syna Bożego. Ona z Nim była i za Nim szła także wtedy, gdy to, co czynił, okazało się trudnym i bolesnym zadaniem. On bowiem, jako Król, szedł na krzyż, aby oddać życie pośród złości i przewrotności ludzkiej. Ona szła za takim Królem. Być z takim Królem, mieć takiego Syna jako Króla – to trudne zadanie. Ona nie buntowała się. Poszła na górę stracenia i tam stała się także naszą Matką. To prawda, że my w naszym myśleniu i naszym pragnieniu nie jesteśmy do Niej podobni.

Propozycja życia w prawdzie – kim jestem

Uroczystość Wniebowzięcia Maryi to także nasze święto przeżywane w nadziei, że to, co stało się w Maryi, stanie się także w nas. Jest to święto, które pokazuje nam, gdzie jest nasze miejsce, dokąd zmierzamy i do kogo należymy. Nadto, kim jesteśmy, jako ci, którymi Bóg się posługuje. Jeśli my, w naszej cielesności i konkretach historii naszego życia staniemy się, podobnie jak Maryja, „stopniem” schodzenia Boga w naszą ludzką rzeczywistość, to On będzie do nas przychodził. Będzie w nas zamieszkiwał. On zejdzie w głębię naszej słabości, bezradności i będzie w nas dokonywał swego dzieła. Jeśli Mu z uległością pozwolimy, to zamieszka w nas. Nie zamieszka natomiast w tych, którzy są wyniośli, wszystkiego syci, samowystarczalni, którzy uważają, że Boga nie potrzebują. W nich nie ma miejsca dla Niego. Jeśli zaś pozwolimy Bogu wchodzić w nasze życie na podobieństwo, jak uczyniła to Maryja, a co wyśpiewała w Magnificat, to wówczas możemy być pewni, że i On nami się posłuży i On też nas wyniesie.
Dzisiaj musimy się siebie pytać: Czy Bóg, spoglądając na mnie, może wejrzeć na moje uniżenie? Czy znajdzie mnie w takiej postawie? Czy ja odkrywam, że to jest prawdą mego życia i w tej prawdzie jestem gotów żyć? Oczywiście żyć z Nim, jako tym, kto w moim życiu jest i ma rację. Właśnie dlatego ja mogę być uniżony. W tym się odnajduję i żyję w dziękczynieniu i uwielbieniu. Nie chodzi więc tutaj tylko o to, że może jestem przez kogoś poniżony i może takim jestem w oczach innych, ale w sobie tego nie akceptuję i przeciwko temu się buntuję. Chodzi o to, czy ja jestem gotów być uniżony, albo lepiej to wyrażając, czy ja jestem gotów uznać i przyjąć takie moje miejsce i taką sytuację uniżenia. A więc, czy mam i pielęgnuję w sobie duchową prostotę, a nie wyniosłość ducha. Czy też może chcę wynosić się ponad innych, chcę być pierwszym, kimś kto dominuje. Może żyję ideą poszukiwania wyimaginowanego szczęścia i biegnę za różnego rodzaju idolami, sukcesami, ułudami. Jestem mało w prawdzie mego życia. A właśnie tutaj Bóg chce mnie spotkać.
Może być tak (tak się zdarzyć), że Bóg spogląda na nas i chce nas spotkać w naszej prawdzie. Spogląda na nasze uniżenie (tzn. na nasze faktyczne miejsce i stan, gdzie powinniśmy być), a tu nas może właśnie nie ma, bo „jesteśmy” gdzie indziej. Bóg nie ma więc na co spojrzeć i nie ma kogo wywyższyć. Bo my zamiast być w prawdzie naszego uniżenia to bujamy w obłokach naszej wyimaginowanej wielkości, albo pretensjonalnie walczymy o wymarzoną pozycję lub może nawet będąc w jakiejś sytuacji poniżenia, jesteśmy przeciwko temu zbuntowani i niejako wykluczamy możliwość spotkania z Bogiem. Bóg nie może nas odnaleźć, nie może nas spotkać, bo nas nie ma tam, gdzie z natury powinniśmy być, gdzie jest nasza prawda.

Z prawdy o uniżeniu do daru wywyższenia

W naszej ludzkiej sytuacji chcielibyśmy korzystać z chwały, która – jak często uważamy – nam się należy. Ta nasza chęć uzyskania chwały, racji, uznania itp. przeszkadza nam w tym, by wejść w prawdę naszego życia. Nie powala nam uznać tego, że potrzebujemy prawdy u uniżeniu, że to każdy z nas potrzebuje i to musi na sobie i w sobie przeżyć.
Nie mogę być wywyższony, tzn. mieć udziału w chwale, bez przeżycia uniżenia, prawdy o sobie o swojej przemijalności, śmiertelności, o tym, że czasem nie mam racji. Wszystkie próby samo-wywyższenia mają w sobie coś z fałszu.
W tę maryjną uroczystość i w to nasze święto spoglądajmy z ufnością i radością na Tę, która przeżyła uniżenie i jako wyniesiona do chwały niebios jest dla nas wzorem i Matką. Spoglądajmy też w prawdzie i z nadzieją na samych siebie. Dla nas, dla każdego kto uwierzy i zechce przyjąć, jest otwarta podobna droga. Zależy od nas, czy zechcemy z niej skorzystać. Niech nasza wiara nie okaże się tutaj zbyt mała. Nie straćmy okazji do tego, by przeżyć to święto w bogactwie płynącego zeń przesłania. Niech nas nie ogarnia sceptycyzm czy zwątpienie. Niech nas nie zwodzi wizja błyskotliwego szczęścia, niby lepszego życia – bez prawdy o uniżeniu. Chciejmy wrócić do samych siebie, wejść w głębię prawdy własnego życia, nawet jeśli ono wydaje nam się uniżone czy poniżone, mało doceniane przez innych czy mało warte w naszych oczach. To w tym moim życiu, nawet najbardziej uniżonym, a właściwie dlatego, że uniżonym, mogę spotkać Boga. Tego przedziwnego Boga, który przez uniżenie Maryi zszedł do najgłębszych pokładów ludzkiego życia, sam uniżony i poniżony, wyniósł to ludzkie życie do swojej chwały. Jest to dla mnie stale aktualnym darem. Przyjmując ten dar i żyjąc nim na co dzień oddaję cześć Maryi jako mojej Wniebowziętej Matce i razem z Nią wielbię Boga, który tak wielkie rzeczy uczynił. Jeśli w mojej pobożności maryjnej braknie tego aspektu, grozi niebezpieczeństwo uczynienia z Maryi „triumfalistycznej bogini” oderwanej od Tajemnicy Chrystusa.
Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

12 komentarzy

  1. „On zejdzie w głębię naszej słabości, bezradności i będzie w nas dokonywał swego dzieła”
    „Chciejmy (…) wejść w głębię prawdy własnego życia, nawet jeśli ono wydaje nam się (…) mało warte w naszych oczach.”
    Dziękuję Księdzu Biskupowi za te rozważania, tak przepełnione nadzieją. 🙂
    Maryja wyśpiewuje: „odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia ziemi, gdyż…” – i tu każdy śmiertelnik umieściłby listę swoich zasług 😉 Bo według ludzkiej logiki – jeśli to JĄ mają błogosławić pokolenia, to znaczy, że ONA ma jakąś zasługę. Mogłaby powiedzieć: „gdyż powiedziałam: TAK na wolę Boga”. Tymczasem Maryja kontynuuje: „gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmogący”! To wielkie uniżenie Maryi daje jej poznać tajemnicę „zasług”.Tak mi przyszło na myśl, że wyliczanie „zasług” może wypływać z niedowierzania, że miłość Boga jest całkowicie darmowa i uprzedzająca.
    Święto Wniebowzięcia NMP dotyka też pewnej tajemnicy „eschatologicznej”. Maryja wzięta do nieba, gdzieś teraz fizycznie przebywa. O niebie mówi się jednak jako o rzeczywistości duchowej. Czy niebo (to „pierwsze niebo”) jest rzeczywistością czy jedynie duchową czy także fizyczną? Wielka to tajemnica… 🙂
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    #1 Fasola
  2. Traktuję komentarze Księdza Bpa i wpisy blogowiczów jako swoiste konferencje rekolekcyjne i dziś do mnie najbardziej przemówiły te słowa:
    „Może żyję ideą poszukiwania wyimaginowanego szczęścia i biegnę za różnego rodzaju idolami, sukcesami, ułudami. Jestem mało w prawdzie mego życia. A właśnie tutaj Bóg chce mnie spotkać. Może być tak, że Bóg spogląda na nas, chce nas spotkać w naszej prawdzie. Spogląda na nasze uniżenie, a tu nas może właśnie nie ma, bo jesteśmy gdzie indziej”
    Dziękuję za nie i rozważę „w sobie” 🙂
    Pozdrawiam serdecznie 🙂
    p.s. podobają mi się niebieskie śródtytuły 🙂

    #2 julia
  3. Dziękuję Księdzu Biskupowi za zwrócenie uwagi na ten ważny (a często faktycznie mało uświadamiany) aspekt kultu Matki Bożej, jakim jest przyjmowanie razem z Maryją daru życia w uniżeniu i uwielbienie Boga, który tak wielkie rzeczy czyni wobec Maryi, a także wobec każdego, kto przyjmuje uniżenie jako okazję do doświadczenia prawdy o sobie. Triumfalizm w Kościele zatem może też przejawiać się w niewłaściwym kulcie maryjnym i kulcie świętych – bez odniesienia do Tajemnicy Chrystusa.
    Jak potrzebna jest w Kościele formacja do właściwego kultu! Mało jest nam znana adhortacja Pawła VI „Marialis cultus” o należytym kształtowaniu i rozwijaniu kultu Najświętszej Maryi Panny. O związku kultu maryjnego z tajemnicą Chrystusa jest tam mowa m.in. w odniesieniu do uroczystości Wniebowzięcia Maryi: „Jest to święto, w którym wspomina się doskonałość i szczęśliwość, do jakiej została przeznaczona, uwielbienie Jej (Maryi) niepokalanej duszy i dziewiczego ciała, doskonałe upodobnienie do Chrystusa zmartwychwstałego. Jest to uroczystość, przez którą Kościołowi i społeczności ludzkiej zostaje przedstawiony obraz i niosący pociechę dowód, które pouczają nas, że spełnia się ostateczna nadzieja: gdyż mające kiedyś nastąpić uwielbienie jest szczęśliwym przeznaczeniem tych wszystkich, których Chrystus uczynił braćmi, stając się uczestnikiem tej samej krwi i tego samego ciała”.
    Ale znajomość Pisma świętego, Kościoła i liturgii, to tylko jedna sprawa. Druga, też bardzo ważna – jak wynika z rozważania Księdza Biskupa – to osobista troska o to, by umieć przyjmować dar uniżenia. Jak jednak nie pobłądzić w kierunku fałszywej pokory czy obawy przed poniżeniem?

    #3 sara
  4. Odnalazłam się w tym nauczaniu, czuję się ostatnio zbuntowana na upokorzenia, jakbym traciła siebie, własne miejsce tu na ziemi… straciłam więc serce do tych, którzy są tego przyczyną, a przecież jestem winna im miłość… to najbliższe mi osoby… Maryja zgodziła się na uniżenie… tak, to jedyna dla mnie droga, żeby Bóg mógł w pełni we mnie zamieszkać… choć czuję się jak Piotr, który usłyszał od Jezusa:”kto inny cię pszepasze i poprowadzi dokąd nie chcesz”… ufam, że na tej drodze znajdę radość, której tak pragnę, tą prawdziwą, nadprzyrodzoną…

    #4 iwonka
  5. Ja trochę nie na temat.
    Byłam kiedyś u rodziny w USA. I przed świętem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny na pewniaka spytałam ich, kiedy jutro idziemy do kościoła ? Odpowiedziano mi, że nie idziemy, bo u nich to nie święto. Czy to tak jest, że są różne święta w różnych krajach ? I w takim razie ewentualnie, którego kraju ( pobytu, czy pochodzenia) święta są „obowiązujące”?

    #5 basa
  6. Sara, też nie raz myślę nad tym, o czym napisałaś w ostatnim zdaniu. Jeden z wymiarów uniżenia, jaki ostatnio odkrywam, to nie jest doświadczenie jakiegoś poniżenia ze strony innych czy udreczenia z powodu swoich kompleksów (fałszywej pokory), ale bycie w sytuacji, która jest niezależna ode mnie, w której nie mogę nic zmienić (no, może jakieś mniej istotne szczegóły), poza trwaniem w zaufaniu, że to jest właśnie to miejsce, które mi Bóg wyznaczył. Bycie przy bliskich, którzy cierpią, i nie móc im pomóc – podobne to do sytuacji Maryi pod Krzyżem. Ale Ona przeżywała to w PEŁNYM uniżeniu, zawierzeniu, miłości. Dobrze, że jest Matką, która towarzyszy, uczy, wspiera i prowadzi. Dobrze, że razem z Jezusem przeszła to wszystko przed nami.

    #6 chi
  7. PS
    Dziękuję Księdzu Biskupowi za takie ukazywanie Maryi – nie jako bogini, ale jako kobiety z krwi i kości, kobiety prawdziwej wiary. I jestem też wdzięczna Bogu, że mogłam poznać podobne ukazywanie pobożności maryjnej przez sł. Bożego ks. F. Blachnickiego, pobożności, która dotyka życia i śmierci, i tajemnicy nowego życia.

    #7 chi
  8. Dla mnie Maryja jest niedoścignionym wzorem i wielkim darem Pana Boga dla nas. Jest dowodem na to jak dobry jest P. Bóg. I chciałoby się śpiewać razem z nią:”Wielbi Dusza moja Pana i raduje się Duch mój w Bogu, Zbawcy moim,”

    #8 basa
  9. Weszłam w lęk. Boję się Boga. Boję się tej sytuacji uniezenia w której jestem, boję sie za teraz zginę, że umrę, ze zostanę oszukana. Moje zabezpiczenie tylko w Bogu, wszystko trace, konczy sie czas kontrolowania przeze mnie wszystkiego. Trudne to przejście, wiem że tego pragnę, „targuje sie” we mnie stary człowiek. Wiem, że Bóg robie we mnie Swoje dzieło, dzieło wiary.
    pokój,
    agnieszka

    #9 agnieszka
  10. #9 agnieszka
    Agnieszko, odwagi. Ps 23. Choćbym szedł doliną ponurą (bez sensu), to się nie ulęknę. Pan jet ze mną. On stół zastawia mi na oczach mych wrogów.
    Pomyśl, kim są Twoi wrogowie. To oni zostaną oszukani, to oni są w błędzie (nie myślę o konkretnych ludziach, lecz o starym człowieku w Tobie, o tych konkretnych myślach, idolach, koncepcjach itp., które wydają się lepszą propozycją).
    Pozdrawiam!
    Z modlitwą.
    Bp ZbK

    #10 bp Zbigniew Kiernikowski
  11. …dziękuję.On JEST.
    agnieszka

    #11 agnieszka
  12. Agnieszko! W temacie ” Niewiele starczyło dla wszystkich Ks. Biskup napisał:
    „Daj nam, Panie, właściwą perspektywę życia. Choćby w brakach i przeciwnościach, nawet na pustkowiu i w poczuciu zagrożenia, ale z Tobą!”
    Ja myślę, że P. Bóg jeszcze z twojej trudnej sytuacji wyprowadzi dobro. Zaufaj mu. Nie masz nic do stracenia.

    #12 basa

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php