Podejmujemy dziś temat, który już kiedyś w naszych rozmowach był trochę poruszony, mianowicie problematykę związaną z wykonywaniem pracy zawodowej przez kobiety i ich powołaniem do macierzyństwa oraz szczególnej roli w rodzinie. Naturalnie za rodzinę i za potomstwo niosą swoją odpowiedzialność także mężczyźni. Wpraktyce jednak zachodzą różnice w sposobie realizacji  tych zadań przez kobiety i mężczyzn. Poza tym istnieje jeszcze szereg innych faktorów, które ułatwiają czy utrudniają zatrudnienie kobiet.

O tym wszystkim chcemy rozmawiać. Gośćmi w studium KRP będą: 

Pani  Zofia Żuk – prezes ŁUKSJI,
Pani Urszula Bancerz – przedsiębiorca,
Pani Albina Łubian – burmistrz Pilawy
i Pani Aneta Sobierajska – nauczyciel.

Spodziewam się, że do rozmów na antenie włączy się też grono słuchaczy, do czego serdecznie zachęcam.

Naturalnie – jak zazwyczaj – będzie możliwe połączenie telefoniczne i elektroniczne.

Pan Redaktor poda na początku audycji wszystkie dane  adresowe.

Zapraszam do komentarzy na blogu.

Posłuchaj audycji:  http://archiwum.radiopodlasie.pl/?p=6863

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

28 komentarzy

  1. Kocham męża za jego mądrą dominację nade mną.
    Ewa

    #1 Sluchacze audycji 12.10.2010.
  2. Nie zgadzam się z feministkami i bardzo nie lubię tej grupy kobiet

    #2 Sluchacze audycji 12.10.2010.
  3. Mozliwe jest, że dzieci nie stanowią swoistej przeszkody w pracy zawodowej, nauce czy karierze zawodowej pod warunkiem, że są środki na zatrudnienie pomocy

    #3 Sluchacze audycji 12.10.2010.
  4. Witam. Bardzo chętnie zajęłabym się wychowywaniem np. 8 ki dzieci i prowadzić dom rodzinny pełen przyjaciół oddanych wspólnie pomocą przy parafii. To moje marzenie.
    Pozdrawiam Ela

    #4 Sluchacze audycji 12.10.2010.
  5. Ela
    a ja tam będę głosować na człowieka 🙂

    #5 Sluchacze audycji 12.10.2010.
  6. Zostałam sama z trójką małych dzieci i w wieku 35 lat skończyłam farmacje na 5 i pracowałam na cały etat, ale chodzić po wodzie można tylko z Bogiem

    #6 Sluchacze audycji 12.10.2010.
  7. Gdyby Bóg chciał pomniejszyć rolę kobiety to by nie dał Maryji takiego wielkiego zadania dla społeczeństwa aż po wsze czasy.

    #7 Sluchacze audycji 12.10.2010.
  8. Audycji nie wysłuchałam, ale zwróciłam uwagę, że jedną z zaproszonych do dyskusji na temat pracy zawodowej kobiet jest Pani wykonująca zawód nauczyciela. Chciałabym podzielić się swoimi doświadczeniami a może bardziej refleksjami na ten temat. Przepracowałam dwadzieścia jeden lat w zawodzie nauczyciela – polonisty. Uczyłam dzieci w szkole podstawowej, potem w gimnazjum. Teraz pracuję w szkole podstawowej i w gimnazjum – obie te placówki stanowią zespół. Jest to wiejska szkoła. No, tak! Zrobiłam wstęp i … co dalej? Zastanawiam się, bo byłoby tyle do powiedzenia – trochę doświadczeń się zebrało – tych przykrych, ale najwięcej miłych, dobrych, budujących. Zawód nauczycielski ma to do siebie, że szybko zapominamy zło i pamiętamy to, co najlepsze u wychowanków i podkreślamy dobro, by „utrwalić” właściwe zachowania. Zawód nauczycielski jest sfeminizowany – w mojej szkole pracuje dużo więcej pań niż panów nauczycieli (chociaż dyrektorem jest mężczyzna;) J)) Nie zastanawiałam się nigdy czy to w relacjach koleżeńskich i dla pracy z uczniami ma jakieś znaczenie. Chyba nie to jest dla mnie najważniejsze. Ważna jest praca i dzieci, które uczę. Już będąc uczennicą ósmej klasy szkoły podstawowej, chciałam zostać nauczycielką – to tak trochę może „w spadku”, bo moja mama też była nauczycielem – widziałam codziennie, jak pracuje, spotyka się z dziećmi. Kiedy dowiedziała się, że chcę „pójść w jej ślady”, nie odradzała mi, choć nie mówiła też, że jest to łatwy zawód. A w dzisiejszych czasach w dobie Internetu i „krzyczących” środków masowego przekazu praca nauczyciela jest coraz trudniejsza. Ale … STOP! Ja wcale się nie użalam, tylko porównuję i realnie oceniam. I … jeszcze chciałam tylko powiedzieć, że nawet po latach, tak naprawdę KOCHAM to, co robię a każdy miły gest ze strony koleżanek i kolegów, uczniów tych obecnych i tych , którzy ukończyli już szkołę, daje zadowolenie i jest „motorem napędowym” do działania. I … często cierpiały moje własne dzieci (syn już dorosły, córka w pierwszej klasie liceum), bo ciągle nie miałam dla nich dostatecznej ilości czasu. Dziękuję Bogu, że od najmłodszych lat moje własne pociechy były zaradne i szybko musiały stać się samodzielne – córka w czwartej klasie sama spakowała się na trzydniową wycieczkę, bo mama nie miała czasu chociaż dopilnować – od tamtej pory zawsze robiła to sama… Dużą pomoc w wychowaniu dzieci miałam od męża – on właściwie ciągle nad nimi czuwał i czuwa dalej. J Jednak czasem żałuję, że czegoś nie mogliśmy zrobić wspólnie, coś nam – jako rodzinie – „umknęło” i już nie „wróci”…

    #8 MałgorzataW.
  9. Z wpisów słuchaczy zorientowałam się o poruszanych problemach w audycji. Muszę powiedzieć, że miło jest „znaleźć obok ludzi podobnie myślących”, bo każdy post jest bliski moim przekonaniom. Mąż powinien być jak OPOKA DLA RODZINY (i ja ze swoimi dziećmi mam to szczęście – choć nie zawsze jest „różowo”). Feministek nie popieram i też, delikatnie mówiąc, nie darzę sympatią. Nie można poświęcić się karierze zawodowej, wypełniać wzorowo zadania w pracy, nie zaniedbując przy tym własnych dzieci i rodziny. A Ela (pozdrawiam Ją serdecznie) ma marzenia takie, jakie i ja mam (do tej pory ciche – nigdy nie wypowiedziałam – teraz piszę) marzył mi się rodzinny dom dziecka – taki dla opuszczonych, niekochanych, do przygarnięcia dzieci… Wiem, że to dla mnie nierealne do zrealizowania, więc „siedzę cichutko” – po raz pierwszy napisałam – nie powiedziałam tego głośno i … tak chyba zostanie… PAN, stwarzając ŚWIAT i LUDZI przydzielił MĘŻCZYŹNIE i KOBIECIE WŁAŚCIWE ROLE w ŻYCIU i gdybyśmy nawet próbowali ciągle je zmieniać – „poprawiać Boga”, to i tak MĘŻCZYZNA pozostanie MĘŻCZYZNĄ a KOBIETA będzie zawsze KOBIETĄ, bo „chodzić po wodzie można tylko z Bogiem”. Pozdrawiam cieplutko wszystkich blogowiczów. 🙂

    #9 MałgorzataW.
  10. Z pracą kobiet, to chyba jest kwestia procorcji i stawianych preferencji.
    Moja Mama też była nauczycielką i zawsze miała dla nas czas. Był okres, kiedy nie mogła liczyć na niczyją pomoc, bo Tato pracował od rana do wieczora. Myślę, że była też dobrą nauczycielką.
    Zgadzam się z Panią Anetą ze studia, że zawód nauczyciela daje więcej możliwosci kobiecie zajęcia się swoimi dziećmi niż innne.
    I to wcale nie musi być ze szkodą dla tego zawodu.

    #10 basa
  11. Żałuję, że nie było możliwe posłuchać tej audycji przez internet. Moja mama też była nauczycielką. Pracowała bardzo dużo, umiała zająć się domem, wszystko dobrze organizować. Była w tym ambitną perfekcjonistką, twardą i wymagającą, co było dla mnie jako córki bardzo trudne. Wiele jej cech było nabytych w pracy i chociaż radziła sobie doskonale, to była zbyt mocno obciążona moim zdaniem.
    Myślę, że w pracy ważniejsze są cele i osiągnięcia, podczas gdy w rodzinie ważniejsze są relacje. Chociaż w każdym z tych miejsc jest potrzebne jedno i drugie, tzn. dobre relacje z pracownikami i praca w domu, to jednak te akcenty występują i potrafią zdominować człowieka.
    Pozdrawiam

    #11 AnnaK
  12. Wychowałam / wychowaliśmy z mężem/ dwójkę dzieci / już są dorosłe / i jednocześnie pracowałam ale… byłam na urlopie wychowawczym przez sześć lat, aby zajmować się dziećmi – nie miałam możliwości zatrudnienia niani / brak funduszy / i dzieci po skończeniu pięciu i trzech lat, poszły do przedszkola. Wiele radości dawały mi chwile spedzane z dziećmi, długie rozmowy, wspólne zabawy
    i czynione z serca wszelkie posługi.
    Jeżeli rodzice, przynajmniej matka nie poświęca wystarczająco dużo czasu na opiekę i wychowywanie swoich pociech, uważam to za wielką stratę pewnych niepowtarzalnych szans na cudowne chwile, które się nigdy nie powtórzą a często brak takich chwil/ dłuższych /,jest z dużą szkodą / nieodwracalną wręcz / dla dzieci.
    Nie zawsze można uczestniczyć w opiece i wychowywaniu wnuków z uwagi na dalekie miejsce zamieszkania dzieci. Boleję nad tym osobiście i bardzo mi brakuje bliskości najbliższych.

    #12 niezapominajka
  13. Bardzo ważny i ciekawy temat dotyczący nie tylko kobiet, ale nas wszystkich. Praca zawodowa kobiet zdecydowanie ma ogromny wpływ na życie rodziny, szczególnie dzieci. W pracy zawodowej kobiet możemy zauważyć cały szereg czynników pozytywnych, o których panie w audycji mówiły, jak i wiele rzeczy negatywnych. Idea wyzwolenia kobiet spod ucisku męża i dzieci ma grubo ponad sto lat, początkowo szło to dość opornie, gdyż poza nielicznymi wyjątkami kobiety wcale nie chciały się wyzwalać (myślę że i dziś też nie chcą). Niestety „postęp” musi się dokonywać i już na początku XX wieku wybitni przywódcy socjalistyczni Hitler, Lenin, Stalin, (później inni), postanowili stworzyć nowego człowieka i nowe społeczeństwo. Nowy człowiek miał być bezwolnym trybikiem w machinie państwowej, gotowym do oddania całego siebie, bez reszty, socjalistycznej ojczyźnie, myślącym i robiącym wszystko tak jak chce partia i rządząca nią „elyta”.
    Na przeszkodzie temu stanęła, jeszcze tradycyjna, najczęściej katolicka, rodzina w której główną rolę pełniła kobieta, żona, matka. Człowiek wychowany w takiej rodzinie był odporny na „postępowe” dyrdymały, więc trzeba było coś z tym zrobić. Z pomocą przyszła ekonomia. Wojny i drastycznie ograniczenie pracującym mężczyznom wynagrodzenia za pracę spowodowały zachwianie ekonomicznych podstaw egzystencji rodziny i KONIECZNOŚĆ wyjścia kobiet z domu w poszukiwaniu pracy. Do tego dorzucono liczne kampanie propagandowe („kobiety na traktory”) i wmawiano wszystkim, że tak jest najlepiej, ze kobieta musi się realizować, musi być niezależna, najlepsza. Jednocześnie zbudowano system opieki nad dziećmi w postaci żłobków, przedszkoli, szkół, licznych organizacji dziecięcych i młodzieżowych, indoktrynujących dzieci, by prawdziwą ich matką stała się partia, a ojcami jej umiłowani przywódcy. Ten stan rzeczy w zasadzie trwa do dziś, a skutki tego obserwujemy na co dzień. Systematycznie podwyższa się wiek osób zawierających związki małżeńskie, kobiety coraz później rodzą dzieci, co z natury powoduje, że mają ich mniej i są bardziej narażone na problemy zdrowotne. Na rodzenie dzieci nie ma czasu, nie mówiąc o ich wychowaniu. Trzeba jasno odróżnić opiekę nad dzieckiem od jego wychowania, żadne nianie, „siostry cioteczne” czy nawet babcie nie zastąpią dziecku matki i tylko ono wie jaką przeżywa traumę, gdy w wieku kilku miesięcy pozbawione jest jedynej, najwspanialszej w jego życiu osoby. Odbija się to na psychice dziecka, a objawia brakiem więzi rodzinnych, głębszych uczuć, co zdecydowanie nie sprzyja jego rozwojowi. W przeciętnej polskiej rodzinie aby związać koniec z końcem muszą pracować obydwoje małżonkowie. Zagrożenie utraty pracy powoduje odkładanie macierzyństwa i maksymalne skracanie urlopów macierzyńskich przez młode matki, co jest oczywiście racjonalne ekonomicznie, ale nie rodzinnie. Prawie połowę dochodu pracownika najemnego na samym wstępie rekwiruje pod przymusem państwo w postaci składki ZUS (nikt normalny dobrowolnie by tego nie zapłacił), resztę w postaci podatków do wynagrodzeń, vatów, akcyz itd. Wszystko to i inne czynniki podwyższają ceny, powodują drożyznę, spadek poziomu życia, co zmusza rodziny do jeszcze większego wysiłku. Kto liczy na przyszłą emeryturę z ZUS będzie musiał dłuuuuugo żyć, zważywszy na tendencję do podnoszenia wieku emerytalnego, a i tak może się zdziwić, jak się okaże, że nic z tego. Pamiętajmy – jedyną naszą nadzieją na starość to dobrze wychowane dzieci. O korzyściach płynących z właściwego funkcjonowania rodziny, o roli kobiety, matki w rozwoju, dziecka, człowieka i społeczeństwa, o wartości pracy kobiety w domu – pisze amerykański ekonomista laureat nagrody Nobla prof. Gary Stanley Becker w swej pracy pt. „Traktat o rodzinie”. Praca zawodowa kobiet oczywiście ma sens tylko wtedy, gdy one naprawdę bez żadnego przymusu tego chcą, tworząc właściwe priorytety, a państwo przez korzystne ustawodawstwo powinno temu sprzyjać– ale o czym tu mówić. Cieszę się, że tak ważne tematy poruszane są w Katolickim Radiu Podlasie, za co serdecznie dziękuję Ks. Biskupowi i Panu Redaktorowi.
    pozdrawiam

    #13 Olo
  14. Właściwie nie oszukujmy się. Kobiety od zawsze nie tylko zajmowały się dziećmi ale i ciężko pracowały. Może nie chodziły do pracy formalnie (chociaż to też np. pańszczyzna), ale wszystko musiały zrobić same. Zapewnić pożywienie, utkać ubranie, zrobić wiele drobnych sprzętów. Musiały zrobić to, co teraz mogą kupić, to, co teraz wykonują pewne urządzenia. Ale żeby to kupić i tak trzeba pracować.

    #14 basa
  15. Zastanawia,że odezwały się tylko osoby,które jak zapewniają:nie lubię feministek’. Czy to się tak godzi bogobojnym matronom, którymi kieruje m ądrzejszy z definicji mąż.
    po przeczytaniu tych wpisów mam ochotę zostać tzw. feministką i podziwiam te kobiety, które poświęcają czas na uświadomienie kobietom i mężczyznom nie lubiącym feministek, niekatolików, nie wiem kogo jeszcze, że wszyscy są najpierw ludzmi, równymi w godności, róznymi tylko w płci

    #15 maryla
  16. Z okazji Dnia Edukacji
    składam najserdeczniejsze życzenia Temu,
    który mnie (nas) edukuje – Księdzu Biskupowi 🙂

    #16 katechetka 2
  17. #15 Maryla, jesteś niesprawiedliwa.
    Odezwało się wiele osób, które nic na temat feministek nie wspomniały.

    #17 basa
  18. Ad # 15 MARYLO! Kiedy pisałam swój post, liczyłam się z tym, że „odezwie się” głos, dokładnie taki, jak Twój, kiedy jest mowa o feministkach. Sama napisałaś: „(…) wszyscy są najpierw ludźmi, równymi w godności, różnymi tylko w płci”. I to TYLKO robi wielką różnicę między KOBIETĄ i MĘŻCZYZNĄ – tego nie uda się zmienić, co nie wyklucza jednak GODNOŚCI należnej CZŁOWIEKOWI – tak samo MĘŻCZYŹNIE czy KOBIECIE.

    #18 MałgorzataW.
  19. … i jeszcze coś – bogobojności chciałabym jak najbardziej „trzymać się”, bo to może gwarantować życie bez zbędnych złych „niespodzianek” (wiem, co mówię w tym momencie). Do matrony, mimo że skończyłam 45 lat, chyba mi baaardzo, baaardzo daleko i myślę, że nie będę nią jeszcze dłuuugooo, dłuuugooo! 🙂 Ze stwierdzenia: „Mąż powinien być jak OPOKA DLA RODZINY” nie można wywnioskować, że „bogobojnymi matronami” „kieruje mądrzejszy z definicji mąż” (I dlaczego tylko z definicji?). Jeśli mąż jest mądrzejszy – mądry, to tylko należy się cieszyć, bo znaczy to, że z tej „drugiej połowy świata” dobrze został przed laty wybrany, a jeśli tak go wybrałyśmy, to może znaczyć, że dorównujemy mu mądrością! 🙂

    #19 MałgorzataW.
  20. Pozdrawiam wszystkie kobiety.
    Anna

    #20 anna
  21. #15 Maryla
    Powinnam powiedzieć – nie lubię wojujących, wyemancypowanych /feministek /z roli matki i żony , dominujących / najczęściej / nad mężem w sposób niszczący,ośmieszający współmałżonka czy wogóle mężczyzn. Ile procent w kobiecie powinno być k o b i e t y ? a ile często jest babo- chłopa?
    też pozdrawiam mądre w swojej pokorze kobiety
    a tym innym życzę umiejętności dostrzegania właściwej roli kobiet w rodzinie i nie tylko…

    #21 Ela
  22. Ja też uczę się pokory!!!

    #22 Ela
  23. Małgorzato W.
    podpisuję się pod Twoim wpisem # 18,19
    obiema rękami. Dzięki

    #23 Ela
  24. ” Mężowie, kochajcie swoje żony, kobiety bądżcie
    poddane swoim kochającym mężom ..” – usłyszne i przyjęte… Jest to powtórka fragmentu z Pisma Św.
    Baso, pomóż z tym wersem…dzięki i pozdrawiam

    #24 niezapominajka
  25. Baso, przeczytaj uważnie, były takie wpisy ale czy nie mają prawa tak sądzić? Są różne „odcienie” feminizmu, są i niebezpieczne dla społeczeństwa ogólnie rzecz ujmując.

    #25 niezapominajka
  26. #24 niezapominajka
    Gwoli ścisłości pozwolę sobie przytoczyć cały i pełny cytat św. Pawła (w przekładzie BT):
    Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej.
    Żony niechaj będą poddane swoim mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus – Głową Kościoła: On – Zbawca Ciała.
    Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak żony i mężom – we wszystkim.
    Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić . .
    . (Ef 5,21-26; por. Kol 3,18-19; 1P 3,1-6).
    Do interpretacji tego tekstu w odniesieniu do życia małżeńskiego w dzisiejszym czasie chętnie wrócę.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #26 bp Zbigniew Kiernikowski
  27. Pięknie dziękuję za odpowiedż i podpowiedź oraz za…nadzieję…
    Pozdrawiam

    #27 niezapominajka
  28. #23
    Elu, późno, ale bardzo, bardzo dziękuję i bardzo, bardzo cieszę się, że jesteśmy zgodne w tej kwestii.
    Co do pokory, to myślę, że każdy człowiek, który zaczyna w pewnym momencie swego życia zastanawiać się nad jego „głębią”, pomyśli też o pokorze i będzie wiedział, że jest niezbędna do odkrycia swego miejsca w tym doczesnym życiu!
    Każdego dnia mogą spotkać nas sytuacje, które ciągle uczą i wymagają od nas pokory!
    Pozdrawiam serdecznie! 🙂

    #28 MałgorzataW.

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php