Fragmenty Ewangelii czytane podczas kilku ostatnich niedzieli to przypowieści o Królestwie niebieskim. Z Ewangelią dzisiejszej niedzieli rozpoczyna się nowy etap życia Jezusa. Gdy bowiem Jezus skończył obwieszczanie Królestwa w przypowieściach wrócił znad Jeziora Galilejskiego do swego rodzinnego miasta. Tam nie został dobrze przyjęty. W międzyczasie doszła Go wiadomość o ścięciu przez Heroda Jana Chrzciciela. Jezus wobec tego udaje się na miejsce pustynne po drugiej stronie Jeziora. Chodzi o wschodnią bądź północną stronę Jeziora.

Tłumy odnalazły Jezusa 

Ewangelista mówi nawet, że Go uprzedziły. Kiedy wysiadał z łodzi, już na niego czekali. Wtedy On zlitował się ad nimi i uzdrowił wielu chorych. Jest to ważny motyw w Ewangelii wg św. Mateusza. Jezus leczy choroby, leczy choroby wśród ludu. Wieczorem ma jednak miejsce jeszcze jeden cud. Wyraża on drugi ważny motyw: nakarmienie ludu i zabezpieczenie mu pokarmu do życia.

Jezus im powiedział: «Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść!» Odpowiedzieli Mu: «Nie mamy tu nic prócz pięciu chlebów i dwóch ryb»

Gdy patrzymy na historię wydarzeń, jakie dzieją się w życiu Jezusa, dostrzegamy jak w drugim etapie Jego życia pojawia się wokół Niego niejako coraz więcej i trudności niejako zacieśnia się wokół Niego krąg przeciwności. Także ten cud rozmnożenia chleba i nakarmienia tłumu jest jednym z takich momentów, w których Jezus – świadom tego, kim On jest, ale także tego, co Go czeka – niejako konfrontuje uczniów z tymi trudnościami. Czyni to, aby i oni nauczyli się rozumieć, kim są, albo kim się będą stawali, oczywiście na ile będą z Jezusem, i jakie ich będą czekały trudności, oraz czego będą mogli dokonywać, czyli co będzie mogło się stawać przez tę ich – w pewnym sensie mizerną – posługę. To właśnie podczas braku i trudności, niezrozumienia i przeciwności, objawia się moc, która nie pochodzi od człowieka, ale jest darem Boga.

Spojrzenie uczniów i spojrzenie Jezusa

Uczniowie, widząc, że miejsce jest pustynne a pora jest późna, jako znający realia, podpowiadają Jezusowi swoje rozwiązanie, najbardziej logiczne, na jakie ich stać. Podpowiadają, by rozesłał tłumy, by w okolicznych wsiach mogli nabyć coś do jedzenia.

Wtedy Jezus stawia ich, jako swoich uczniów, wobec wyzwania: Wy dajcie im jeść! Oni świadomi swojej niewystarczalności i niewystarczalności swoich środków, wskazują na pięć chlebów i dwie ryby. W rękach Jezusa to niewiele starczyło dla wszystkich. Oni rozdawali wszystkim chleb do sytości Na koniec zebrali dwanaście koszy ułomków.

Jezus dokonał cudu na tle trudności, w jakich On świadomie się znalazł, i w kontekście niewystarczalności ludzkiej, w jakiej znajdowali się uczniowie. Pomagał uczniom poznać, jak ważne jest, by przed trudnościami nie uciekać. Nie umywać sobie rąk wobec sytuacji potrzeby, jakiej ludzie się znaleźli. Nie odsyłać ludzi, by sobie sami poradzili, lecz zająć się nimi.

Jezus zajął się człowiekiem

Najpierw stało się to przez Jego Wcielenie. Stanął przez to przy człowieku, przy każdym człowieku. Stanął przy człowieku w jego brakach, słabościach itp. To jest niejako pierwszy warunek cudu. Naturalnie, następnie potrzebna jest moc, by go spełnić, by ten cud był na korzyść ludzi, by on im służył i budował wśród nich doświadczenie życia. To wszystko potrzebuje jednak najpierw faktu zajęcia się człowiekiem i to właśnie pośród potrzeb i trudności. Wówczas dokonuje się zmiana perspektywy i okazuje się, że wszystko jest możliwe. Oczywiście nie z nas samych, ale z mocy i światła Tego, który nami się zajął i nad nami się ulitował. My zaś zagubiliśmy się w samych sobie szukając każdy swego szczęścia, chodząc każdy swoimi drogami.

Prorok Izajasz wołał kiedyś i woła dzisiaj:

O, wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy! Kupujcie i spożywajcie, dalejże, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko! Czemu wydajecie pieniądza na to, co nie jest chlebem? I waszą pracę – na to, co nie nasyci? Słuchajcie Mnie, a jeść będziecie przysmaki i dusza wasza zakosztuje tłustych potraw. Nakłońcie wasze ucho i przyjdźcie do Mnie, posłuchajcie Mnie, a dusza wasza żyć będzie (Iz 55,1-3a). 

Nowa perspektywa życia

 Jak wiele zależy w naszym życiu od właściwej perspektywy i orientacji. Tam, gdzie chcemy sobie to życie sami zabezpieczyć, prędzej czy później okaże się, że jest to niewystarczające. Tam i wtedy, gdy w naszych potrzebach i brakach spotkamy Tego, który z nami to życie podzielił, także w niedostatkach i przeciwnościach tego życia i naszym krzyżu, okaże się, że zostaniemy nasyceni łaską życia.
Daj nam, Panie, właściwą perspektywę życia. Choćby w brakach i przeciwnościach, nawet na pustkowiu i w poczuciu zagrożenia, ale z Tobą!Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

53 komentarze

  1. Właściwa perspektywa uczy obiektywne spojrzenie. Obiektywne spojrzenie uczy właściwej perspektywy. Cóż,skoro nauczono nas wpatrywać się tylko w nas samych. Reszta to narzędzia, by NAM było doskonale. I gdzie tu w człowieku dążenie do zbawienia?

    #1 K.
  2. #1 K.
    Zbawienie rozpoczyna się i jest już obecne tam, gdzie jest właściwa perspektywa i spojrzenie oczami zgodnymi ze spojrzeniem (zainteresowaniem się mną, moją świadomością tego zainteresowania się mną) Zbawiciela. On już jest, a więc także i ono już jest. Ewangelista zaznacza: On się zlitował i leczył (zob. Mt 14,14). Nie wszyscy to widzą, nie wszyscy o tym wiedzą. Jest to jednak do obwieszczania wszystkim.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #2 bp Zbigniew Kiernikowski
  3. …Zlitował się …Leczył…Odmówił błogosławieństwo…Połamawszy chleby dał je…
    Czy to oznacza, że zanim nie uznam swojej słabości, braku; dopóki nie zacznę wołać, nie przygotowuję gleby na te kolejne etapy DZIAŁANIA JEZUSA?

    #3 sgg
  4. Mnie zbawienie obwieścił ulubiony dziennikarz, który wpisał mi na pierwszej stronie swojej książki słowa:
    Pan Bóg nie wyobraża sobie nieba bez Ciebie„.
    Pamiętam, jakim to było dla mnie odkryciem WTEDY, co tu dużo mówić – nie mogłam opanować łez.
    Od tej pory ta myśl mnie nie opuszcza – jest powodem nadziei i radości.

    #4 julia
  5. Jak zwykle, ma Ks.Biskup rację. ZBAWIENIE JUŻ JEST. Tamtejsza ryba i chleb, w nas.

    #5 K.
  6. Księże Biskupie, „Nie wszyscy to widzą, nie wszyscy o tym wiedzą. Jest to jednak do obwieszczania wszystkim.” Kiedy czytam wcześniejsze wpisy, często widzę, że mówi Ksiądz to właśnie, tylko innymi słowami, a wydaje się tak nowe i odkrywcze! Ja pozwalam sobie powtarzać to, co mnie porusza i pasuje np. do czytania, które wprowadzam we wspólnocie i jest to także dla innych wydarzeniem, które odbija się echem jeszcze długo. Dla mnie to wielka radość! Np. kiedyś było o Kościele świętym, który jest prowadzony przez Boga i uświęcony Jego łaską. Potem mówili o opatrzności Boga nad nami, a jeszcze dalej w tym temacie znaleźliśmy, że Pan daje nam obietnice i oczekuje współpracy z Nim.
    Pozdrawiam!

    #6 AnnaK
  7. Chciałabym dać echo temu Słowu,
    doświadczyłam nowego rodzaju miłości. Moj narzeczony zrezygnował z pracy, bysmy mogli razem pielgrzymować na Jasną Gorę. Nie ma w zanadrzu innej pracy ani nie ma pewności czy dostanie ostatnią wypłate na konto. W tej jego decyzji widzę jak on sie troszczy o moją/ naszą relacje do Ojca. Bo ta sytuacja wystawiła jego/nas na to by spełniły się Słowa „Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym Słowem które pochodzi z ust Bożych”. Jak powiedział kapłan na homilii: to słowa Jezusa podaczas kuszenia na pustyni. W tej pokusie chodzi o to by człowiek sam zabezpiczał sobie życie. W tą pokuse wchodzimy całym sercem, zabezpieczenie w pieniądzu, mężu, dzieciach, a nie w Bogu.Rzucamy kotwice nie tam gdzie jest zycie.

    I widzę, że teraz ja dopiero wołam do Boga na serio by był naszym ZABEZPIECZENIEM, bo nic nie mamy, nic nie wiemy, w pielgrzymce pokładamy CAŁA NADZIEJĘ. Na pielgrzymce chcemy prosić o WSZYSTKO!!! Bo nie mamy NIC!
    Piękna i mocna była wczorajsza Eucharystia, nie pamiętam kiedy się tak modliłam i kiedy wyszłam tak nakarmiona Słowem, homilią i echami.

    Zaniose Was „blogowicze” i Księdza Biskupa do stóp Matki na Jasnej Górze,

    LĘK JEST ILUZJĄ, A BÓG JEST JEDYNYM ZABEZPIECZENIEM!!!!

    radosna agnieszka

    #7 agnieszka
  8. Opis cudownego rozmnożenia chleba poprzedzony jest wzmianką o miejscu pustynnym.W moim rozumieniu jet tam zawarta aluzja do Narodu Wybranego kroczącego przez pustynie do Ziemi Obiecanej.Jest to głeboki obraz sytuacji kazdego z nas kroczacego na ziemi,ktorzy zmierzamy kazdego dnia do wiecznej ojczyzny.Podczas tej wedruwki towarzyszy mi miloc i zbawcza moc Boza,ale niejednokrotnie jestem tak ślepy,ze tego nie dostrzegam.Cud z dzisiejsze Ewangelii uczy mnie,ze dla Chrystysa nie ma sytacji bez wyjscia,nie ma takiej sytacji,w której Chrystysnie mógłby mi pomóc.Dla Chrystusa nie istnieją zadne zablokowania,On ma pełną władzę nad wszystkim.Jezeli chcę zyc prawdziwym zyciem to Jezus wychodzi naprzeciw moim pragnieniom,a to mi wystarczy.Chrystys wlasnie ma moc nasycenia najglebszego mojego glodu;glodu sensu i miłosci.Przesyłam serdeczne pozdrowienia dla Ks.Bp. od osób, których dzisiaj odwiedziłem z posługą.Pamietamy o Ksiedzu Biskupie w naszych modlitwach. M

    #8 M
  9. Agnieszko, wy chyba właśnie kupiliście rolę ze skarbem !

    #9 basa
  10. „Daj nam, Panie, właściwą perspektywę życia. Choćby w brakach i przeciwnościach, nawet na pustkowiu i w poczuciu zagrożenia, ale z Tobą! ”
    To podsumowanie – modlitwa jest tak piękne, że ja dzisiaj nie napiszę nic.

    #10 basa
  11. Nie wiem czy to rozsądne Agnieszko,już teraz rzucać /pracę/ wszystko by iść.NIE WIEM.Wszak potrzeba nam kawałka chleba,który musimy wypracować sami.To ten,z Księgi Rodzaju TRUD.Nie unikniemy go,bo on zapowiedziany.”Z trudem zdobywać będziesz pożywienie” – pamiętaj słowa te.Oczywiście pod „pozywieniem” ujęta jest podstawa,tego co kontynuje by żyć.

    #11 K.
  12. Czy jest taka możliwość sprowadzenia Benedyktynów do naszej diecezji ?

    #12 Konrad
  13. Stanę w obronie Agnieszki. Oczywiście,że z naszego ludzkiego punktu widzenia to nie jest rozsądne. Tym bardziej podziwiam ich wiarę i zawierzenie P. Bogu. Postawili wszystko na P. Boga. Sprzedali wszystko i kupili rolę ze skarbem. I ufają. Zobacz K., oni ufają bardziej niż my razem wzięte. Z twojego wpisu wynika, że ty nie zrobiłabyś tego – nie rzuciłabyś pracy, ja prawdopodobnie też. A kto nam zagwarantuje, że jutro tej naszej pracy nie stracimy ? I kto wtedy będzie miał rację?
    „Tam, gdzie chcemy sobie to życie sami zabezpieczyć, prędzej czy później okaże się, że jest to niewystarczające. Tam i wtedy, gdy w naszych potrzebach i brakach spotkamy Tego, który z nami to życie podzielił, także w niedostatkach i przeciwnościach tego życia i naszym krzyżu, okaże się, że zostaniemy nasyceni łaską życia.”
    Niech P. Bóg błogosławi Agnieszce i Pawłowi, za lekcję zawierzenia P. Bogu, którą nam dali.

    #13 basa
  14. jak rozróżnić zaufanie Panu Bogu od rezygnacji i poddania się?

    #14 ze
  15. Tak, baso, masz rację,
    myślimy podobnie…

    #15 julia
  16. Zgadzam się K. z Tobą. Powód zostawienia pracy leży głębiej, nie tylko pilegrzymka. Bog sam tak prowadził historię, że On sam wskazał czas i miejsce na zostawienie pracy. To nie było naszą mocą.

    pozdrawiam wszystkich
    wracam za 10 dni
    z panem Bogiem
    agnieszka

    #16 agnieszka
  17. Dobrej drogi Agnieszko. Niech Bóg prowadzi i strzeże Cię.

    #17 K.
  18. Mnie intryguje istota cudu i pokora Boga. Pan Jezus odmówił błogosławieństwo i połamał chleb, dając go uczniom. Rzeczywiście uczniowie dali jeść tłumom, ale pełnili jedynie funkcję kelnerów (trochę się musieli nabiegać, żeby tak liczną gromadkę obsłużyć).
    Urzeka mnie to, że przecież mógł Pan Jezus zrobić cud spektakularny – chleby na przykład zaczęłyby się rozmnażać przez pączkowanie (żart 😉 Tymczasem ten cud dział się niemal niezauważalnie – św. Jan Ewangelista pisze o cudzie rozmnożenia chleba, że „ludzie spostrzegli, jaki cud uczynił Jezus” . Ten cud objawia Boga jako Miłość, która „nie szuka poklasku” (1 Kor 13,4).

    #18 Fasola
  19. #12 Konrad
    Próbowałem. Podjąłem określone kroki. Nie okazało się to możliwe w aktualnych okolicznościach. Cieszyłbym się bardzo, gdybyśmy mieli benedyktyńską wspólnotę z ośrodkiem rekolekcyjnym, gdzie byłyby prowadzone m.in. szkoła liturgiczna
    Bp ZbK

    #19 bp Zbigniew Kiernikowski
  20. #18 Fasola
    Prawda, Pan Jezus nie czynił żadnego spektaklu. Jemu zakeżało na istocie rzeczy. Cuda miały charakter znaków zbawczych. Znaki te są zasadniczo proste i dotykają sedna sprawy. Ten duch i atmosfera, jakie charakteryzowały cuda Jezusa, charakteryzują też (winny charakteryzować!) liturgię chrześcijańską.
    Nie jest to łatwe do zrozumienia i praktykowania. Człowiek bowiem dąży do spektakularności i jej jakoś oczekuje a także potrzebuje (zob. np. 2Krl 5,11 w całym kontekście).
    Słuszne określenie: jest to pokora Boga objawiona w Chrystusie, który przyszedł służyć człowiekowi. Jest to objawienie dla nas!
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #20 bp Zbigniew Kiernikowski
  21. #7 agnieszka, #14 ze i inni
    Odróżnienie czy rozróżnianie między zaufaniem Bogu a zwykłą ludzką rezygnacją dokonuje się w kontekście wiary. W tle musi stać osobiste doświadczenie spotkania Boga jako objawiającego swoje światło człowiekowi i moc (obietnicę) w działaniu. Jest to doświadczenie osobiste, ale zazwyczaj dokonujące się w łonie wspólnoty wierzących, w rodzinie, w Kościele. To wspólnota wierzących staje się – w różny sposób – swoistym środowiskiem i gwarantem weryfikującym.
    Dojrzała wspólnota wierzących będzie więc też stanowić swoistą ochronę przed niedojrzałymi czy pochopnymi krokami, które w rzeczywistości mogą czasem być bardziej owocem ludzkiego ducha niż Bożego działania. To wszystko musi dokonywać się w atmosferze modlitwy i szukania światła zwłaszcza przes słuchanie Słowa. Jest to proces, jest to droga, jest to wchodzenie w tajemnicę. Dokonuje tego zawsze osoba. Jest to (winien to zawsze być) akt czy krok osobisty czyniony w wolności. Wspólnota stanowi środowisko wspomagające.
    Bp ZbK

    #21 bp Zbigniew Kiernikowski
  22. Dwa razy – dotyczyło spraw ważnych – kiedy zabiegałam o realizację mojego pomysłu. Otoczenie miało inne zdanie, zasugerowana 'logicznymi wyjaśnieniami’ zmieniłam zdanie. Bardzo krótko po tych decyzjach, pojawiły się jeszcze większe trudności, niż przewidywałam. Przypuszczalnie były to sytuacje, w których uwierzyłam ludziom a nie natchnieniom, pewnie mało było ufnej modlitwy (dzieło ludzkie a nie dzieło Boga). Częściej biernie poddaje się, albo walczę sama …
    Jednak … nie byłoby rozmnożenia chleba, gdyby Jezus dał się przekonać logice uczniów.
    Dziękuję Księdzu Biskupowi za te myśli. Kolejny dowód na to, że warto rozmawiać, bo nie tylko nowa wiedza, ale 'źródełko’ z nowymi refleksjami…
    Pozdrawiam

    #22 ze
  23. Ad Agnieszka
    Ja też często myślę w kategoriach rozdzielności spraw życia codziennego(praca, czynności domowe itp.) i spraw formacji ( katechezy, pielgrzymka itp).Jednak w niedzielnej Ewangelii Jezus jasno wskazuje ” nie musicie odchodzić aby się najeść”.
    Odczytuję to tak, że decyzja pójścia na pielgrzymkę nie musi oznaczać rezygnacji z niezbędnego zarobku.Tak jak Jezus stworzył odpowiednie okoliczności dla tych którzy byli głodni i nie poszli do wsi po zaopatrzenie, tak na pewno da Agnieszce i jej chłopakowi odpowiednie okoliczności również do zarobienia niezbędnych pieniędzy.Kiedyś już ten temat przewijał się na blogu przy okazji dyskusji czy można „zaniedbać” obowiązki domowe „kosztem” poświęcenia czasu np. na katechezę.Można tu też przywołać opowiadanie o Marcie i Marii za komentarz do którego serdecznie Ks.Biskupowi dziękuję.Przez słuchanie rozważanie i otwieranie się na Słowo otrzymujemy wszystko co jest nam w życiu niezbędne, również w dalszej kolejności będziemy potrafili poradzić sobie z zabezpieczeniem materialnym a nie odwrotnie.

    #23 Grzegorz
  24. Ja jednak w liście Agnieszki widzę wiarę i wielkie zaufanie. Ten list równie dobrze mógłby się zaczynać: „Mój narzeczony stracił pracę. Nie ma w zanadrzu innej pracy ani nie ma pewności czy dostanie ostatnią wypłatę na konto. Ta sytuacja wystawiła jego/nas na to by spełniły się Słowa “Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym Słowem które pochodzi z ust Bożych”.” i dalej jak w oryginale. Czy to byłaby prawda ? Wie pewnie tylko Agnieszka. Można różnie oceniać tę decyzję, ale koniec tego listu dla mnie świadczy o wielkim zaufaniu P. Bogu.
    A jak weryfikuje tę decyzję „blogowa” wspólnota wierzących ? Mimo różnic chyba wszyscy wspieramy Agnieszkę.

    #24 basa
  25. #22 ze
    Dopowiadam, bo może nie zostalo uchwycone dobrze to, co dotyczy środowiska, w jakim dokonuje się nasze dorastanie do zaufania Bogu itp. Miałem na myśli nie jakiekolwiek otoczenie, lecz świadomie mówiłem o wspólnocie wierzących. Nie każde bowiem otoczenie w naszej rzeczywistości jest taką wspólnotą, która kieruje się wiarą. Dotyczy to nawet wspólnot, które oficjalnie są zaliczane do kościelnych, a w gruncie rzeczy kierują się po części czy nawet w dużej mierze logiką świata. Tak może być nawet z jakąś wspólnotą religijną, zakonną. Natomiast np. zdrowa chrześcijańska rodzina kierująca się przede wszystkim logiką Ewangelii itp. jest wspólnotą wiary, która stanowi właśnie to środowisko, o jakim była mowa.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #25 bp Zbigniew Kiernikowski
  26. Dziękuję za odpowiedź 🙂 Właśnie dlatego mnie tak fascynuje pokora naszego Pana, bo każdego dnia bardzo silnie się zmagam z pokusą szukania własnej chwały i często się zastanawiam, czemu to pragnienie poklasku jest takie silne?
    Skoro do liturgii Ksiądz Biskup nawiązuje, to przy okazji chciałabym z serca podziękować za katechezy o akcie pokutnym w czasie Eucharystii – bardzo mi pomogły odkryć właściwe znaczenie tego aktu. To zdumiewające, jak nieprecyzyjne tłumaczenie („przeprośmy Boga” zamiast „uznajmy przed Bogiem”) może powodować niewłaściwą postawę serca. Wierność zaczyna się od rzeczy małych – szkoda, że tej wierności miejscami zabrakło w przekładzie formuł z Mszału Rzymskiego.
    Tak się zastanawiam, czy jest możliwe aby modlitwa „Ojcze nasz” nabrała w języku polskim wreszcie właściwego brzmienia – bez sformułowania „nie wódź nas na pokuszenie”, które wydaje mi się wręcz sprzeczne z Jk 1,13.
    Pozdrawiam serdecznie!

    #26 Fasola
  27. Uwadze blogowiczów polecam międzynarodową i ekumeniczną inicjatywę chrześcijan zjednoczonych w: modlitwie, edukacji i działaniu „Europa dla Chrystusa”. Więcej informacji o niej na http://www.europe4christ.net
    Wiem, że wpis jest nie na temat, ale myślę, że w/w inicjatywa jest warta rozpropagowania.
    Pozdrawiam 🙂

    #27 julia
  28. Głęboka,wewnętrzna chwała człowieka jest super,jeżeli nie szuka potwierdzenia w innych i nie oczekuje poklasku dla niej.Skoro szuka ,chwałą /jeszcze :)/ nie jest.Przepraszam za brutalność Fasolko,ale tak to jest.

    #28 K.
  29. A poklask? Najlepiej jak zrobimy sobie sami,przed lustrem.Szeroki uśmiech 😀

    #29 K.
  30. # 26 Fasola
    Cieszę się, że katechezy w czymś pomagają. Przekłady tekstów to bardzo trudna sprawa. Nie da się tego załatwić tylko na płaszczyźnie werbalnej. Za każdym przekładem stoi pewna koncepcja, jaką ma dokonujący przekładu – jego osobista koncepcja jak również i środowiska w którym żyje.
    Wracając do aktu pokuty, wspominasz tylko o pierwszym aspekcie. We wspomnianych katechezach dotknąłem jeszcze bardziej zasadniczego problemu, czyli świadomości tego, kto w chodzie w liturgię. Czy on chce być czysty, bez zarzutu itp. i potem sprawować liturgię, czy też staje w świadomości swojej grzeszności (zostawiamy kwestię grzechu wykluczającego kogoś z pełnego uczestnictwa, czyli trwanie w grzechu ciężkim) i chce przeżywać liturgię jako m.in. proces, w którym dokonuje się jego przemiana, jego uświęcenie, które jest dziełem Boga w nim, dokonującym się przez słuchanie Słowa i przyjmowanie Tajemnicy wyrażonej w znakach i ostatecznie sakramentalną Komunię. Zalecam, by do tych katechez nt. aktu pokutnego czasem wracać!
    Co do przekładu wezwania z Ojcze nasz sprawa jest dość złożona. Trudno przywołać tutaj wszystkie aspekty problemu. Powiem tylko krótko, że nie widzę trudności w obecnym, tradycyjnym przekładzie (jest też on najbliższy tekstowi oryginalnemu), ani też sprzeczności z tym, co mamy w Jk 1,13.
    Uważam, że jedną z dróg szukania i znajdowania właściwego pojmowania tego wezwania jest w rozumieniu terminu (słowa) „peirasmos„, którego jednym zakresem znaczeniowym jest „pokusa”, „(po)kuszenie”. Ten termin ma jednak też inny zakres znaczeniowy, mianowicie: „próba”, „doświadczenie”, które nie koniecznie muszą mieć wydźwięk negatywny, lecz wprost są okazją poznania tajemnicy Boga. To właśnie ten termin, w formie czasownikowej, jest użyty w Rdz 22,1, gdy mowa jest o wystawieni u Abrahama na próbę. Jest to życiowa próba Abrahama i także jego syna Izaaka. Pan Bóg nie kusi do złego, lecz stawia człowieka wobec doświadczenia i próby. Naturalnie potrzebnej nie dla Pana Boga, lecz dla człowieka, aby on mógł w próbie poznać samego siebie.
    Wracając teraz do wezwania z Modlitwy Pańskiej, można dobrze rozumieć tradycyjny przekład: nie wódź nas na pokuszenie jako nie wprowadzaj nas w próbę lub nie stawiaj nas wobec próby i dalej domyślnie: która byłaby ponad nasze siły.
    W takim duchu też jest wypowiedź św. Pawła w 1 Kor 10,13. Jest to bardzo naturalna prośba dziecka wobec ojca. Dziecko z czasem będzie doświadczać i rozumieć, że próby są potrzebne, ale ważne jest, aby ktoś te próby niejako kontrolował, aby nie były ono zbyt wielkie i nie przygniotły swoim ciężarem dziecka.
    Prośba zaś o wybawienie od złego jest zawarta w kolejny wezwaniu.
    To tyle, jeśli będzie trzeba więcej, będziemy to poszerzać!
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #30 bp Zbigniew Kiernikowski
  31. Przechodzenie przez „próby”,wzmacnia i utwardza człowieka.Oczyszcza,co czyste jeszcze nie jest.O ile oczywiście nie wyłamujemy się i nie walczymy …przeciwko Bogu.

    #31 K.
  32. Nie zgadzam się z K. Przechodzenie przez próby pozbawia nas złudzeń, że jako ludzie jesteśmy mocni i twardzi, a więc niejako osłabia. Natomiast w tej słabości doświadczamy umacniającego utwardzającego działania Boga w nas, jeśli w tym momencie skierujemy do Niego taką wolę.

    #32 Grzegorz
  33. Osłabia? Wszystko jest zależne i rozłożone w czasie. Złudzenia? Nadmiar do wyzbycia, by nie wpuścić dodatkowego cierpienia, które w dół pociągnie. Człowiek nogami po Ziemi musi chodzić, ale dusza zawsze może być gotowa z Aniołami… fruwać : D.

    #33 K.
  34. Grzegorzu, wiem, że to trudne. Ale wiem również, że to możliwe.

    #34 K.
  35. Drogi (droga?) K. – to co piszesz, jest nie tyle brutalne, co … przemądrzałe 😉
    Księże Biskupie, ograniczyłam moje podziękowania do minimum, katechezy były dla mnie owocne i wracam do nich od czasu do czasu – gdybym miała tu napisać całe moje „echo” tych katechez, to zajęłoby sporo miejsca… 🙂
    Dziękuję za wyjaśnienia dotyczące wezwania w modlitwie „Ojcze nasz”. Wątpliwości zrodziły mi się dlatego, że w Piśmie Świętym te słowa zostały przetłumaczone następująco: „nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie” (Mt 6,13).
    Okazuje się, że przy przekładach powstają dwie prośby:
    1)by na nas Bóg nie dopuszczał pokus;
    2)by Bóg nie dopuszczał, byśmy pokusie ulegali.
    Prośby 1) i 2) w istocie różnią się od siebie. Przekład 2) jakoś bardziej do mnie przemawia (J 17,15, J 12,27) – ponieważ uczniowie chcieli na wzór uczniów Jana Chrzciciela nauczyć się od swego Mistrza modlitwy.
    Ponieważ modlimy się według przekładu 1), stąd wydawało mi się to sprzeczne z Jk 1,13. Będę wdzięczna za rozjaśnienie, dlaczego przekład 1) jest właściwszy, bo nadal mam co do niego wątpliwości.
    Pozdrawiam serdecznie!

    #35 Fasola
  36. Przemądrzałość to paskudna cecha. Jeżeli /jak przemyślę,hehe/ to, co napisałaś i jako prawdę zaakceptuję, postaram skorygować ją w sobie. Przemądrzała? Czyżby? Coś nie dowierzam.

    #36 K.
  37. Droga K., to nie kwestia wiary, tylko stawania w prawdzie 🙂
    Nie napisałaś niczego, czego bym nie wiedziała 😉 Rzecz w tym, że gdyby sama wiedza o tym jak być powinno, miała moc sprawczą, to nie potrzebowalibyśmy Zbawiciela – sami byśmy się zbawiali poprzez zdobywanie wiedzy (a ona swoją sprawczą mocą dokonywałaby zbawienia).
    W przeciwieństwie do Maryi, nie jesteśmy zwierciadłami sprawiedliwości (sprawiedliwości królestwa niebieskiego), bo nosimy w sobie skazę grzechu pierworodnego.
    Pozdrawiam serdecznie (do przyszłego tygodnia ze względu na wyjazd) 🙂

    #37 Fasola
  38. (Mk 6,52) „Oni tym bardziej byli zdumieni w duszy, że nie zrozumieli sprawy z chlebami, gdyż umysł ich był otępiały”. Skoro umysł (serce) uczniów był otępiały (zaślepiony) i nie rozumieli, to co z tymi '5 tys. mężczyzn…’ ? Jak należy rozumieć, jak zinterpretować to zdanie?
    Pozdrawiam

    #38 ze
  39. K. właściwie się z tobą zgadzam „Przechodzenie przez “próby”,wzmacnia i utwardza człowieka.” Mogę jeszcze dodać: „Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu, na sławę, chwałę i cześć przy objawieniu Jezusa Chrystusa” (1P 1,6-7).
    A jednak K. zastanów się nad stylem swoich wypowiedzi. Już nie tylko ja ci zarzucam, że piszesz tak, jakbyś była najmądrzejsza i wszystko wiedziała najlepiej. Pomyśl, coś w tym musi być.

    #39 basa
  40. Grzegorzu, ja myślę, że wzmacnia, gdyż utwierdza człowieka w przekonaniu, że zawsze może ufać P. Bogu. Ale myślę, że ty też masz rację, bo to utwierdzenie dokonuje się w poznaniu swojej słabości.

    #40 basa
  41. #38 ze
    Jest kilka małych problemów w tym tekście: Najpierw podział wierszy. Wg tekstu greckiego – w dostępnych mi wydaniach krytycznych – słowa „oni tym bardziej byli zdumieni w duszy” należą do w. 51. Dalej: Następujące po tym stwierdzeniu odniesienie do chlebów jest wprowadzone przez greckie „ou gar”, co najlepiej przełożyć przez „nie rozumieli bowiem” lub „ponieważ nie rozumieli”. Użycie w BT spójnika „że” nie jest, moim zdaniem, zbyt szczęśliwe i pozostawia pewną niejasność. Lepiej byłoby już „dlatego że” w znaczeniu „ponieważ”.
    Wg tekstu greckiego rozumienie lub nie rozumienie „sprawy z chlebami” jest widziane jako rzutujące na pojmowanie innych spraw. Ten cud jest więc ważny jako pewien klucz interpretacyjny. Częściowo było o tym w rozważaniu, we wpisie.
    Nie chodzi więc o sam fakt rozmnożenia chleba i nasycenie się tym pokarmem – jak to mogło przeżywać owe 5 tysięcy. Dla nich to było to. Był to dla nich ten cud nasycenia i dla wielu może to starczyło. Uczniowie zaś byli i są powołani do rozumienia w inny, głębszy sposób tego cudu (jak też i innych podobnych cudów) jako znaków. A to nie jest takie samo przez się zrozumiałe. Stąd ujawnienie się trudności w rozumieniu.
    Do tego problemu rozumienia znaku rozmnożenia chleba w Ewangelii Mk Jezus wróci jeszcze w 8,15-21. Będzie tam chodziło o interpretację życia religijnego widzianego w duchu Ewangelii w przeciwieństwie do „kwasu faryzeuszów i kwasu Heroda”.
    Sam fakt otępiałości (serca, umysłu) wskazuje na konieczność procesu pokonywania trudności w rozumieniu Tajemnicy (zob np. Łk 24,45; J 20,9).
    Mam nadzieję, że te wyjaśnienia będą pewną pomocą.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #41 bp Zbigniew Kiernikowski
  42. Dziękuję – wyjaśnienia są dużą pomocą! Zastanowiło mnie, że te zdania u Marka pojawiają się po kolejnym cudzie. Odczytałam jako bardzo materialną interpretacje cudów przez tych, którzy byli tak blisko, byli w centrum. Może nawet potraktowali jako przejaw magii? Można być blisko, można dotykać, można nawet iść po wodzie – szukając efektów. Jezus działa bardzo namacalnie, a ja ciągle zamykam oczy. (Ps 46,2)”Bóg jest dla nas ucieczką i mocą: łatwo znaleźć u Niego pomoc w trudnościach.” Psalm mówi „łatwo”. Może chcę zobaczyć coś wyjątkowo spektakularnego. Jezus dyskretnie przechodzi obok łodzi, w ciszy łamie chleb…

    #42 ze
  43. Ze. Własnie uczniowie musza mnieć jasną i pełną świadomosć swoich ludzkich mozliwości, swoich ograniczeń i bezsilności. Ale z Jezusem i dzieki Jezusowi mogą przekraczać siebie, bo Jego zbawcza moc jest nieograniczona. Uczeń Jezusa sam z siebie niewiele może dać drugiemu człowiekowi, ale może dać wiele, gdy będzie głęboko zjednoczony z Jezusem. Gdy całkowicie zaufa i zawierzy Jezusowi, to Jezus przez niego będzie działał. Chrystus wszystko widzi i wszystko wie o mnie i o Tobie; On dobrze wie, jakie mamy pragnienia i potrzeby.

    #43 M
  44. Zainteresował mnie temat odpustów zupełnych. W związku z Rokiem św. Pawła można taki odpust uzyskać. Zapoznając się z warunkami przeczytałem, że jednym z warunków jest „wyzbycie się przywiązania do jakiegokolwiek grzechu”. Myślę, że nigdy nie uda mi się spełnić takiego warunku, bo przecież często popadam w te same grzechy – czasem zaraz po odejściu od sakramentu pojednania. Proszę o bliższe (egzystencjalne) naświetlenie tego problemu. Z góry dziękuję! Szczęść Boże.

    #44 Aleksander
  45. Smutne jest to, że Jezus był w pewnym momencie otoczony coraz bardziej trudnościami, które Go jakby uciskały. Ja tego nie wiedziałam – myślałam, że te trudne wydarzenia zdarzały się czasami, ale nie tak.. Potem nie widziałam co ma Jego ucisk do tych głodnych ludzi, ale przecież już nauczając zajmował się nimi, to Jego sposób przeżywania trudności. Jezus zajął się mną i jest przy mnie, ale ja często wobec cierpienia, przeciwności odchodzę „w głąb siebie” by podjąć zmaganie osobiście, czasem zostać pokonaną.. Z jednej strony potrzebne jest być sobą, z drugiej to Słowo mówi, że nie muszę odchodzić od Niego. Zastanawiam się, co to znaczy konkretnie – chyba zajmować się swoimi sprawami zwyczajnie, możliwe jest wszystko, lecz nie odchodzić, zostać z Nim. A może szukać innych, by się nimi zająć?

    #45 AnnaK
  46. Okey baso. Pomyślałam. Odchodzę. Dziękuję za rozważania Ks. Biskupie.

    #46 K.
  47. A ja mam nurtujące pytanie czy jeżeli w prezbiterium w jednej linii jest Tabernakulum i Ołtarz to przechodząc pomiędzy nimi( w czasie mszy św kapłan i służba liturgiczna) powinni przyklęknąc przed Tabernakulum czy zrobic ukłon w stronę Ołtarza? Pytałem wiele osób i nikt nie potrafi udzielic jednoznacznej opdowiedzi?

    #47 raphael
  48. raphael,
    z tego co pamiętam z Katechez liturgicznych Ks. Bpa, cz.III, w czasie mszy św. powinno się klęknąć (pokłonić) przed Ołtarzem. Przed tabernakulum – tylko na początku i na zakończenie mszy św.
    (znalazłam – str. 65 tych katechez)
    pozdrawiam 🙂

    #48 julia
  49. K. Proszę, nie odchodź !
    Źle pomyślałaś. Ja nie chcę, żebyś odchodziła. K. ja nie jestem twoim wrogiem. Ja tylko chciałabym, abyś bardziej uważała na słowa.
    K. jak mam cię przekonać, żebyś nie odchodziła ?
    K., czy zauważyłaś, że stanęłam po twojej stronie ? Czy tylko obraziłaś się na mnie za ostatnie zdanie ?
    Ale jeśli obraziłaś się na mnie, to dlaczego odchodzisz z blogu Ks. Biskupa ? Możesz mnie karać w inny sposób. Możesz nie rozmawiać ze mną. Możesz mi ostro odpowiadać. Ja już nigdy ci nic nie powiem. Myślałam, że prawie się zaprzyjaźniłyśmy i mogę ci powiedzieć nawet najtrudniejszą prawdę. Myślałam, że może jednak weźmiesz pod uwagę to, jak odbierają cię inni. Wiem, napisałaś kiedyś, że szkoda ci czasu na myślenie o stylu. Ale może czasami warto się trochę wysilić ?
    K. chyba nie pisałaś tutaj dla mnie, żeby przeze mnie odchodzić ?
    Chociaż masz rację, jeśli nie wrócisz, ukarzesz mnie najmocniej jak możesz.
    K. ja myślę, że tutaj jest miejsce dla nas obu.

    #49 basa
  50. raphael,
    cytuję:
    „Cześć Panu Jezusowi w Najświętszym Sakramencie jest oddawana przez przyklęknięcie kapłana i służby liturgicznej przed tabernakulum tylko przed rozpoczęciem liturgii i po jej zakończeniu. W czasie Eucharystii oddaje się cześć ołtarzowi. Wyraża się to w ten sposób, że, gdy ktoś przechodzi przed ołtarzem, czyni ukłon w jego stronę, a po przeistoczeniu przyklęka przed nim (…). Najlepiej będzie, gdy to przechodzenie dokona się – tam, gdzie jest to możliwe – w taki sposób, że ukłon czy przyklęknięcie w stronę ołtarza będzie jednocześnie skierowane w stronę tabernakulum. Nigdy jednak nie powinna zaistnieć taka sytuacja, że ktoś w czasie liturgii będzie oddawał cześć Panu Jezusowi w tabernakulum, kłaniając się tyłem do ołtarza.”
    (A ja tak czasami w kościele widzę…)

    #50 julia
  51. ODP. RAPHAEL

    w przypadku o który pytasz: Podczas eucharystii przyklęka się przed tabernakulum na początku i na końcu Mszy Św. Podczas Mszy Św. czynimy ukłon w str.ołtarza. Podczas Eucharystii w centrum znajduje się ołtarz. Poza eucharystią przyklękamy, ilekroć przechodzimy przed tabernakulum.

    #51 andrzejk
  52. #47 raphael
    O ile przypominam sobie, już dawałem odpowiedź na to nurtujące pytanie (jeśli nie tutaj na blogu, to drogą poczty elektronicznej).
    Wobec takiego stwierdzenia jak w komentarzu:

    Pytałem wiele osób i nikt nie potrafi udzielic jednoznacznej opdowiedzi?

    przytaczam stosowny fragment Ogólnego Wprowadzenia do Mszału Rzymskiego:

    Jeśli zaś w prezbiterium jest tabernakulum z Najświętszym Sakramentem, kapłan, diakon i inni usługujący przyklękają po przyjściu do ołtarza i przed odejściem od niego, nie zaś podczas samej celebracji Mszy św. (OWMR 274).
    We wspomnianej mojej wcześniejszej wypowiedzi wyjaśniałem i podawałem racje, jakimi – jak zdaje się – kierował się Ustawodawca.
    Dziękuję przy tej okazji wszystkim, którzy podzielili się swoją znajomością tematu.
    Cieszę się z tego, że dokonujemy wspólnej refleksji i dzielimy się swoimi doświadczeniami i znajomością różnych zagadnień.
    Bp ZbK

    #52 bp Zbigniew Kiernikowski
  53. Dziękuje za odpowiedzi!!!
    julia a możesz mi napisac gdzie jest katecheza na ten temat bo nie moge znaleść.

    #53 raphael

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php